Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-04-2018, 14:55   #531
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Kapral Thorvaldsson ogarnął wzrokiem to, co działo się w pobliżu bramy. Rąbanie wzmocnionych wrót przez żołnierzy wroga z pewnością nie sprzyjało zachowaniu spokoju. Łucznicy prowadzący ostrzał z poziomu ulicy zamiast ze szczytu murów byli jakimś nieporozumieniem. Dobrze, że chociaż kamienie brukowe do zwalczania napastników wspinających się na drabiny były transportowane na stanowiska.

- Łucznicy - wracajcie na mury! - Polecił. - Nikt nie schodzi ze stanowisk do czasu odparcia wroga lub sygnału do odwrotu! Rozkaz dowódcy obrony! - Dodał, żeby nie było wątpliwości. - Mieszkańcy - pomóżcie dzielnym obrońcom w odpieraniu ataków wroga i przynoście kamienie. Im więcej, tym lepiej. Może w ten sposób uda się dotrzeć do tych zakutych łbów, żeby odstąpili od miasta. Meissen zwycięży! - Zmotywował ludzi wspomagających obronców.

- Czekaj Galvinsson! - Zawołał do kowala run. - Wchodzimy na górę tutaj, następnie pójdziesz ze mną na północny odcinek. - Powiedział. - Dziesiątka Warsunga wesprze odcinek południowy. - Wyjaśnił.

- Biegnij po dawi na barykadę na końcu mostu. Niech przybędą na odcinek północny muru - spodziewamy się walki wręcz z wrogiem. - Polecił krasnoludzkiemu gońcowi.

- Słuchaj, daj znać do sztabu, żeby majordomus kierował wszystkich gońców do bramy, gdzie mają dowiadywać się na której części muru mogą mnie znaleźć. - Przekazał treść rozkazu goncowi. - Druga rzecz - przekaż rozkaz do Waltera dowodzącego obroną fortu, żeby nie opuszczał stanowiska chyba, żeby wróg spróbował przedrzeć się przez rzekę do portu lub przystani lub innej części miasta lub mieliby zostać w jakiś sposób odcięci. W takim przypadku ma wycofać się przez most, pozostawić przynajmniej pięciu strzelców z niespodziankami do zablokowania mostu i działać dalej według własnego uznania. Ta część miasta musi być zabezpieczona. - Objaśnił.

- Idziemy! - rzucił do Galeba i towarzyszących mu krasnoludzkich wojowników.

Gdy już byli na szczycie poinformował Dużego Karla żeby nie odsyłał nikogo ze stanowisk, o ile nie wymaga pilnej pomocy cyrulika, a także, że zabiera mu dziesiątkę krasnoludów do wsparcia innych odcinków muru. Chwilę później posłał dziesiątkę Warsunga na odcinek północny (po drodze na górę wspomniał kowalowi run, że dwudziestka khazadów została oddana pod jego osobiste dowodzenie i nie może przekazać go Galebowi do czasu, aż Baruddin nie wyrazi takiej zgody), a sam poinformował Diuka, żeby w razie potrzeby szukać go na północnej części murów i pośpieszył tam z Galvinssonem.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...

Ostatnio edytowane przez Gob1in : 02-04-2018 o 15:07.
Gob1in jest offline  
Stary 02-04-2018, 18:41   #532
 
Baird's Avatar
 
Reputacja: 1 Baird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputację
Topher zastosował się do rozkazów krasnoluda. Sam zszedł z baszty i sprawdził stan bramy. Jak długo wytrzyma?
 
__________________
Man-o'-War Część I
Baird jest teraz online  
Stary 02-04-2018, 18:46   #533
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Leo ucieszyła się na widok maga. Była pewna, że przybył jej z pomocą i jakimś cudownym, albo magicznym sposobem dowiedział się o jej nowym planie. Szybko jednak okazało się, że coś mu się stało w głowę i to najwyraźniej bardzo. Z według niego bezpiecznej przystani właśnie próbowano zwinąć jej własną barkę. Do tego miała wysłać kogoś na mury natychmiast. Dobre sobie. Uśmiechnęła się ze współczuciem pomieszanym z politowaniem i wzruszyła ramionami.
- Potrzebuję wejścia do tej wieży… Twojej? Wpuszczą ich tam? - zapytała
- Idźcie natychmiast to tej wieży - zwróciła się do dwóch wybrańców - i zróbcie co wam przykazałam. Tylko ostrożnie, żebyście nie dostali w łeb jak ten mag. Nie musicie obserwować pola bitwy. Tylko rzekę i miejsca cumowania barek. Wykonać. Niech was Wszechmocna błogosławi na drogę. Jeden wraca natychmiast z raportem. Drugi gdy uzna, że dzieje się tam coś niepokojącego.
Potem ponownie spojrzała na Loftusa.
- Potrzebujesz zbrojnych? Jest tu Trotsky. Możesz mu zalecić wyprawę na mury. Tylko nie zdziw się jak Cię aresztuje za podważanie rozkazów dowództwa. Albo lepiej idź się opatrz i wróć. Mam plan.
Wróciła do Trotskyego zapytała o stan barki i poprosiła go o pomoc w zorganizowaniu jej naprawy. Ważne, aby naprawić ją jak najszybciej, ale nikomu nie mówić, że już jest sprawna. Niech szpiedzy myślą, że plan wroga się powiódł. Następnie westchnęła ciężko, podziękowała mu za pomoc i poprosiła, aby Myrmidia błogosławiła mu w tym ciężkim dniu. Jemu i jego ludziom.
Chwilę potem rzuciła okiem, czy na rzece nie dzieje się nic niepokojącego i ruszyła do obsługi balisty w przystani.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 02-04-2018, 20:50   #534
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Chwila wahania. Ale w końcu to Detlef dowodził i pewnie miał jakiś plan.

- Dobra. - ostatecznie kowal skinął głową i ruszył za kapralem.

Nie było sensu i celowości wszczynać jakieś dyskusje. To źle działało na morale, poza tym podważało autorytet. Mieli działać jako oddział, a w oddziale się nie dyskutuje.
 
Stalowy jest offline  
Stary 02-04-2018, 20:57   #535
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację

Baszta i Brama

Diuk dwoił się i troił, próbując dowodzić naraz i obroną Baszty i Bramy. Wykrzykiwał rozkazy do ludzi na i pod bramą, rozsyłał żołnierzy - słowem, wziął na siebie obowiązki dowodzącego obroną, których wcale nie musiał wykonywać. Kto by pomyślał: Przestępca, recydywista, reketer... a jednak odnalazł w sobie małą część związaną z chwałą i uwielbieniem przez innych... zresztą, nie tylko zachowywał się, ale i już wyglądał niczym bohater w lśniącej zbroi. Mimo że jego błyszczący nowiutki napierśnik przyciągał uwagę strzelców, żadna strzała nawet się o niego nie otarła. Morale jego ludzi rosło z minuty na minutę...

Wskazał posłańcowi Detlefa, a potem zdjął swoich halabardników z obsługi kotła i wysłał ich na północno-zachodni odcinek muru by rzucali kamieniami. Dziesiątkę łuczników, którzy przebywali na baszcie (a właściwie dziewiątkę, z uwagi na straty) wysłał na południowo-wschodni odcinek muru, by ustrzelili wrogiego maga.
Spuszczaniem wrzącej wody i kamieni na głowy toporników mieli zająć się zaś łucznicy spod bramy, ale zostali także obciążeni obowiązkiem wniesienia taczek z brukowcami na szczyt bramy, a potem kazał im wejść na basztę. Trzy różne rozkazy spowodowały, że ostatecznie wykonali ten ostatni.

Posłaniec od Waldka znalazł Diuka i przekazał mu, że sierżant Gustaw zabrał wszystkich z garnizonu i go opuścił. I że cyrulik nalega by zwolnić z zajęć wszystkich noszowych by mogli wykonywać swoje obowiązki. Było to o tyle ciekawe, że nikt nie zadbał, by przy bramie i baszcie byli jacykolwiek noszowi.

Z dołu dotarło do niego polecenie od Detlefa, by nie odsyłał nikogo, oraz że zabiera mu krasnoludy. Diuk nakazał wracać ludziom, przez co niczego innego niż bezsensowne przemarsze po murach pod ostrzałem nie zrobili w tym fragmencie bitwy. Sam zszedł na dół by zobaczyć, jak długo brama wytrzyma - tak jak się spodziewał i tak jak mu mówiono - wzmocniona żelazem brama wytrzyma takie rąbanie długo, nawet kilka godzin. A zapewne dłużej, jako że rabanie ustało. Gdy po przebiciu się przez zewnętrzną warstwę drewna natknęli się na warstwę metalu, a z góry dobiegły ich rozkazy dotyczące spuszczania im na głowy wrzątku i kamieni, wycofali się spod bramy i ruszyli wspomóc atak mający większe szanse powodzenia.

Tymczasem po drugiej stronie Bramy Detlef i Galeb zastanawiali się co robić.
Galeb nie chciał czekać na rozkazy i już już miał ruszyć na południowy odcinek muru, gdzie nie było żadnego wojownika z prawdziwego zdarzenia, gdy Detlef wydał rozkaz i razem z nim i innymi krasnoludami udał się na północny odcinek muru. Choć wyjaśniał Galebowi, że dziesiątka Warsunga ma udać się na południowy fragment umocnień, wziął ich ze sobą na północny.
Tak czy inaczej, czeladnik run miał przed sobą wrogów i sytuacja była naprawdę prosta. Albo on ich, albo oni jego. Dla porządku należałoby dodać, że oprócz niego i wrogów plątało się po murach sporo bezużytecznych umgi, bądź to z bronią godną goblinów, bądź z bezużytecznymi tarczami na patykach.

Krasnoludy rzadko skarżą się na ból głowy. Detlef jednak miałby wszelkie powody. Niemal równocześnie odnalazło go kilku posłańców, z których każdy wymagał uwagi i czekał na odpowiedź.
Walter przez posłańca zameldował, że fort obroniony, wróg schował się poza zasięgiem strzałów. Pytał o dalsze polecenia. Czy ma spalić fort i most, a jeśli tak to gdzie ma udać się później.
Waldemar alarmował: "północny mur i brama nalegają na przysłanie im pilnie trzech dziesiątek wsparcia. Noszowi przestali przybywać mimo rosnącej liczby rannych". Loftus był najbardziej zwięzły - "mają magistra ognia po swojej stronie, jest źle, idę do cyrulika". Dotarł ktoś także od Kapłana Sigmara i przedstawił wiadomość, tak jak ja zapamiętał: "Twój mag dostał. Wróg ma swojego. Nie utrzymamy się. Niech Sigmar ma nas wszystkich w opiece." Kapłan taktownie zmilczał, że na najbardziej narażonym odcinku umieszczono najsłabsze siły, dowodzone przez kaprala, który ledwo dwa dni wcześniej nim został, ale widać było, że jest co najmniej zdziwiony, że on, było nie było cywil, okazał się najbardziej doświadczonym człowiekiem i musiał przejąć dowodzenie. Pewnie zdziwiłby się jeszcze bardziej, gdyby znał dysproporcje sił broniących północnego, wyższego muru i niższego południowego.



Mur północny

Gustaw wymyślił, że skoro tarcze mają uchwyty na rękę, a halabardy mają ostrza toporów więc można zahaczyć jedne o drugie i dzięki osłaniać kuszników. Bert zdziwił się słysząc rozkazy Gustawa nie mniej niż halabardnicy, ale wszyscy karnie wykonywali rozkazy. Odebrali tarcze służbom pomocniczym i zajęli się przymocowywaniem ich do halabard, tworząc nieporęczną i niewyważoną wersję tarczy na drzewcu, bezużyteczną w walce.
Razem z dwoma, którzy powrócili do służby po wizycie u cyrulika było ich siedmiu i choć spieszyli się jak tylko mogli, przymocowanie tarczy do ostrza tak by nie spadła od byle pacnięcia i by paski nie zostały przecięte ostrymi krawędziami, nomen omen, ostrza, nie było rzeczą łatwą. Zanim skończyli, nie było już kuszników do osłaniania, choć wróg za ich śmierć musiał zapłacić daninę własnej krwi.
Wróg wdzierał się na mury po dwóch drabinach i ponownie dostawiał trzecią, odepchniętą po raz kolejny przez Gustawa przy pomocy jednego z pomocników, który przypłacił to płytką, ale bardzo krwawiąca raną przedramienia. Czwarta została zniszczona przez "lekkich" Berta, który trafił kolejnego wroga i ponownie schował się za blanki więc odwetowa salwa po utracie dowódcy bezradnie zastukała o mur, poza jedną strzałą, która trafiła jednego z łuczników w głowę, gdy wychylił się w złym momencie. Nie były to jedne straty - choć rzadziej niż jeszcze przed chwilą, nadal zdarzało się, że zabłąkany pocisk trafiał w ciało obrońcy.

I na to pandemonium wmaszerowały Krasnoludy, przepychając się na murze z wracającymi na bramę halabardnikami Diuka.


Wiedza Gustawa w zakresie taktyki i strategii pomogła mu w tym czasie dojść do wniosku, że w czasie szturmu kluczowe jest morale oraz, oczywiście, machiny oblężnicze. Zniszczenie dwóch trzecich drabin z pewnością ułatwiło obronę, jako że trzeba będzie skupić się na obronie zaledwie trzech miejscach muru, a nie dziewięciu. Pod tym względem jego ryzykowna i generująca straty taktyka sprzed chwili opłaciła się.
Przyszło mu jednak do głowy, że nie powinno się zmieniać planów i rozkazów, kiedy oddziały są uwikłane w walkę i że jeśli jakiś sposób walki działa, tak jak Bertowy, który sam chwalił, to zwykle nie ma sensu go zmieniać. Oraz że wciągnięcie stu czy dwustukilowej drabiny oblężniczej na mury jest mało wykonalne, jeśli nie ma się do tego specjalnych urządzeń, zwłaszcza, że zwykle jest trzymana.


Mur południowy

Kapłan Sigmara napełniał obrońców odwagą, ale czymże jest odwaga wobec absurdalnej przewagi liczebnej wroga. Nie wiedział dlaczego ten fragment murów pozostawiono niemalże niebroniony, ale wiedział, że się nie utrzyma. Nadzieję ostatecznie stracił gdy grupa żołnierzy pojawiła się na fragmencie murów graniczącym z Basztą, ale szybko na nią wróciła. Morale obrońców spadło na pysk.
Wydał rozkaz. Z trombity sygnalisty popłynęły trzy donośne dźwięki tworzące sygnał. Wróg mimo opóźnień spowodowanych działaniami Loftusa dotarł wreszcie do murów i przystawiał do nich drabiny.


Wieża obserwacyjna

Posłani przez Leonorę ludzie dotarli na wieżę szybciej niż Detlefowi. I spoglądając na barki przeciwnika i strzegących ich ludzi dostrzegli, że dzieje się tam coś ciekawego...


Fort i wschodni brzeg

Walter rozpoczął strzelanie do rannych. Było to dużo łatwiejsze niż strzelanie w ogniu walki do szybko poruszających się celów, bez problemu zatem trafieniem dobił pierwszego, potem drugiego. A potem zauważył, że ranni zaczęli machać białymi kawałkami płótna, zapewne poddając się. Zostało ich czterech.


Port, Przystań i rzeka

Loftus sprytnie załatwił sprawę medyka, ten zaś zużył przyniesiony mu napar kojący i doprowadził młodego maga do stanu używalności. Potem miała miejsce rozmowa z Leonorą, nie udało się jej jednak przekonać by ruszyła na mury, sugerowała by spróbował z Trotskim, ale uprzedzała, że tego mogą ruszyć tylko rozkazy Detlefa.

Sama Leonora zaś zorganizowała ludzi do naprawy barki i poszła na Przystań.
Patrząc na rzekę i za nią, jej uwagę Leonory zwrócili ranni starajacy się uciec. Krzyki bólu i rozpaczy na drugim brzegu, jasno dawały do zrozumienia, że niezbyt im się to udaje. Ktoś strzałami dobijał rannych. Nawet akolitka wiedziała, co na ten temat sądzi bogini.


Garnizon

Skoro już przy temacie rannych jesteśmy: Waldemar organizował pracę noszowych nie tylko w garnizonie, ale i na połowie murów, ale widać jego gońcy musieli gdzieniegdzie podocierać, bo z północnego muru zniesiono mu kilku... cóż, "konających" to może za mocne słowo, ale jednemu kusznikowi z przebitym płucem, wiele nie brakowało. Drugi musiał dostać w głowę, bo był nieprzytomny i krwawił z rany na skroni, okazało się jednak, że strzała ześliznęła się po kości. Było też dwóch lżej rannych noszowych - jeden niemalże nie miał ucha, a drugi wymagał opatrunku ręki, żeby mu krew nie utrudniała trzymania noszy. I do kompletu dwóch zbrojnych, jednego klnącego, któremu strzała przeszyła nadgarstek i drugiego, który nie klął, bo dostał w bok, pod pachę i każdy głębszy oddech powodował paroksyzm bólu. Na szczęście poza złamanym żebrem nic ważnego w środku nie było uszkodzone.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 02-04-2018 o 21:03.
hen_cerbin jest offline  
Stary 02-04-2018, 22:29   #536
 
Morel's Avatar
 
Reputacja: 1 Morel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputację
Już po kilku minutach jazdy Oleg natknął się na zamaskowanego łucznika stojącego na drodze tak by go było widać. Miał niejasne wrażenie, że w trawie kryje się jeszcze kilku, którzy zaraz zajdą go od boków i tyłu.
Zmarszczył brzydko twarz, jakby przypadkiem napił się nie świeżego mleka. Rozłożył szeroko ręce i z rezygnacją wyszedł na środek drogi. Nie lubił takiego zachowania - zasadzek i cwaniakowania - nie lubił się z nim spotykać, ale stosować wręcz przeciwnie. Tak czy inaczej teraz najchętniej sprałby tego człeczynę po mordzie, ale nie był głupi. Nie aż tak, ale mimo to z ostentacyjnym obrzydzeniem patrzył na łucznika.
Co to za szopka? - wycedził w końcu. - Jak twoi koledzy nie robią kupy w tej trawie, to może do nas dołączą? - wypowiadając te słowa przypomniał sobie uczucie towarzyszące klepnięciu w potylicę matczyną ręką. Nawet skulił się tak jak wtedy, kiedy mamka próbowała oduczyć go pyskówek. Niestety do dziś nie pojął tej lekcji.
Stojący naprzeciwko Olega łucznik otworzył szerzej oczy i wypuścił strzałę. Oleg przysiągłby, że przeczesała mu włosy.
- O kurwa, przepraszam! - krzyknął strzelec - to ze zdziwienia. Chłopy, to Oleg jest! Żem Cię dopiero po głosie poznał! Skąd te siniaki na twarzy? Teraz dla Granicznych jeździsz? - wykrzykiwał nerwowo pytania, widać nadal przejęty, że o mało nie zabił znajomka. Oleg rozpoznał Średniego Johna, jednego ze zbójów… jednego z drużyny Sala. Sam Sal też po chwili pojawił się obok niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, a razem z nim ośmiu jego ludzi.
- No kurwa no nie! No zajebie! - Wykrzyczał po chwili strachu, kiedy już poznał łucznika i rozpędził się w jego kierunku zaciskając dłonie w pięści. Szczęśliwie dla włóczykija Średni John wiedział, że pijaczyna nie stanowi dla niego zagrożenia, choć sam agresor zamierzał udowodnić mu, że się myli. Szybko jednak odpuścił bo nie zamierzał uganiać się za chłystkiem, lub - dla postronnych obserwatorów - po namyśle postanowił uniknąć kompromitacji. Zwolnił więc kroku i jedynie złowrogo wskazując palcem prosto w Johna zwrócił się w kierunku Sala.
- Weź Panie go trzymaj z daleka, bo jak dorwe to kości porachuje! - Odgroził się jeszcze raz i z pełną powagą wysunął dłoń do herszta ongiś banitów.
- Się działo kutwa.. - Oleg kręcił znacząco głową mówiąc do Salefika - Żołnierze, krasnoludy, zbóje miejskie i co nie tylko. A te psie syny mnie w niewolę wzięły, ale się wyrwałem. Stąd to przebranie - wyjaśnił pokrótce prezentując jednocześnie strój i uczesanie, które miały być zmyślnym kamuflażem. - Jednego mam nawet na pace - rzekł z dumą wskazując kciukiem w kierunku wozu.- Wezmę go na przesłuchania, tylko że teraz chłopaki zajęci. Bitka wre, a ja się tam nie pcham na siłę. Nie lubię tłoku, przecież wiesz. A jak wam minął czas przyjaciele zacni? Za pan brat z prawem i uczciwością jak przystało? Czy po staremu? - Zaśmiał się trykając Sala łokciem.
- My tu prowadzimy działania partyzanckie - Mniejszy niż Średni John, ale Większy niż Mały Johann dumnie wypiął pierś - znaczy napadamy na tych, co po spyżę jeżdżą.
- I nie dajemy się złapać - Sal uśmiechnął się - barka się wzięła i rozbiła, a przecież nie będziemy brzegiem zapierdalać. Tyle że Graniczni całymi zespołami jeżdżą i trudno coś zrobić. Jak sytuacja w mieście? - zapytał.
- Czyli po staremu, tylko, że teraz się ładniej nazywa. Działania partyzanckie proszę pana. - Oleg zaśmiał się i machając groteskowo rękoma parodiował głos Johanna.
- Ee w mieście.. Brudno i śmierdzi, ale to już wiesz, no i moi nowi koledzy właśnie są szturmowani przez tych śmierdzieli. Ale dadzą radę. Miasto aż roi się od Khazadów. O ile się nimi dogadają. Poza tym niewiele więcej wiem. Jakiś czas temu poszedłem na spacer i jestem tu.
- Czyli też po staremu - uśmiechnął się były zbój i zamyślił się - potrzebny Ci ten wóz do czegoś? Jakieś plany działań kolega ma? - zapytał.
- Właściwie to niekoniecznie jest mi potrzebny. Miałem plany co do tego zakneblowanego jegomościa między ładunkami, ale ostatecznie za dobrą butelczynę puszczę razem z nim - Oleg wyszczerzył przyjaźnie zęby - A plan był taki, żeby podpatrzeć cichaczem, co te szuje bez matek tutaj knują. Wy dołączycie do bitki?
- To czemu jedziesz w przeciwnym kierunku? - zdziwił się Sal. Ale szybko przypomniał sobie ile Oleg potrafi wypić i przestał się dziwić.
- Duży, weźmiesz Małego i wóz i ukryjecie w obozie. A my - odezwał się do Olega i reszty - ruszymy się rozejrzeć w obozie wroga, póki są zajęci. Co Ty na to?
- A w tym kierunku bo.. Żeby ich zaskoczyć, gdyby.. Ee.. no dla zmyłki cwaniaczku. - Żachnął się Oleg i odwrócił twarz.
- Czyli na obóz jedziecie tak? To ja z wami. - znów się uśmiechnął - trochę tam byłem to wam wszystko pokażę. Zobaczymy co z tymi biednymi konikami, bo im się wszystkie potruły, oprócz mojego - Oleg puścił znaczące oczko.

***

We wrogim obozie niewiele się zmieniło. Wrogi dowódca i jego dziesięciu ochroniarzy nadal stali na wzgórzu i obserwowali szturm. W samym obozie wroga pozostało, jak policzyli, siedem par strażników - pilnowali budynku sztabu, traktu, którym Oleg odjechał, północnej i południowej strona obozu, obu zagród dla koni, a jedna para patrolowała teren. Kręciło się też po nim sporo czeladzi i innych indywiduów bez większego znaczenia taktycznego. Trwał szturm, lecz choć większość głów patrzyła w kierunku miasta, szanse na wejście do obozu i bycie niezauważonym za dnia i tak były bliskie zeru.
Można było jednak obejść obóz bokiem, co też uczynili. Znający okolicę lepiej Oleg wybrał podejście od południa. Będąc na prawej flance szturmujących zauważył dwie rzeczy - po pierwsze, szturm wchodził w decydującą fazę - wróg pchał się już na mury. Po drugie - kilkaset metrów na południe, barek należących do, nomen omen, południowców pilnowało może dziesięciu, piętnastu żołnierzy.

Widząc kulminację natarcia włóczykij wzdrygnął się na myśl, że miałby znaleźć się w jego centrum i podziękował bogom, że może obserwować je z tak daleka. Rzut oka na wyraz twarzy na Salefika, który również ze swej natury nie lubił znajdować się w centrum zamieszania, pozwolił na porozumiewawczy, niemy grymas między znajomymi.
- A łódkę chcesz? - Zapytał cicho skinieniem głowy wskazując cumowisko.
Sal wytężył wzrok mrużąc oczy.
- Dwunastu - wykrztusił w końcu - Bierzemy ich - Oznajmił krótko, a cała drużyna ruszyła zajmując oddalone od siebie pozycje, jakby w tych dwóch słowach ich herszta zawierał się komplet dyspozycji, strategii, uwag, przemyśleń i motywacji. Oleg odpowiedział jedynie krótkim uśmiechem. Zwykle nie miał okazji towarzyszyć banitom w walce, ale wiedział, że to nie chłopaki z pierwszej łapanki. Zresztą ewidentnie każdy doskonale wiedział co robić.

- Dzielimy się na trzy drużyny po trzech. W każdej grupie dwójka z przodu, jeden z tyłu. Atakujemy na sygnał. Jeśli ruszą w naszym kierunku dwójka z przodu zostaje ukryta. Trzeci wycofuje się i strzela. Kiedy przednia dwójka zostanie za plecami pościgu kończymy robotę. Jeśli się wycofają i ukryją atakujemy w piątkę, środkiem i po jednym z flanek. Reszta skraca dystans i nas ubezpiecza - wyjaśnił plan działania i nie oczekując dodatkowych pytań, jak wszyscy, wtarł w twarz wilgotną glebę - Idziesz ze mną środkiem, na przodzie. - Były to ostatnie słowa jakie padły z ust Sala. Po nich banda banitów porozumiewała się już wyłącznie znakami i gestami.

Grupa starała się poruszać bezszelestnie. Wyczekując dobrego momentu na zmianę lokalizacji jak lisy, nisko nad ziemią prześlizgiwali się od osłony do osłony. Zawsze pozostawali ze sobą w kontakcie, zawsze ktoś kogoś widział i przekazywał dyskretne znaki. Odległości między drużynami zwiększały się stopniowo. Pierwsza na pozycji znalazła się grupa Sala. Przesunięta do dołu otwarta, płasko ułożona dłoń nieomylnie oznaczała polecenie ukrycia się, a zaciśnięta w pięść z wyprostowanym małym i serdecznym palcem oznaczała, że tu zostaniemy. Oleg skrupulatnie przekazał wiadomość dalej. Kiedy już znalazł dla siebie kryjówkę w gęstych zaroślach mógł obserwować działania pozostałych grup. Po chwili zaczął rozumieć strategię.

Zespoły ustawiały się tak, jakby wiedziały, co zrobią ich ofiary w momencie ataku. Ludzie to tylko śmieszne zwierzęta, takie świnki na dwóch łapach i kiedy strzały nadlecą nie wiadomo skąd odruchowo poszukują osłony. Trudno się jednak schować przed ostrzałem jeśli prowadzony jest z trzech stron, zwłaszcza, jeśli atakujący wie, gdzie się schowasz. Zanim zorientują się, że ich kryjówki nie są bezpieczne powinni odnieść już dość spore straty. W najgorszym razie ukryją się na barkach, ale już strzelcy postarają się by im to uniemożliwić, albo chociaż utrudnić.

Po chwili także pozostałe jednostki zajęły pozycje. Nieruchome ciała i zgniłozielone szaty niemal idealnie zlały się z otoczeniem. Nawet ruchy rąk przekazujących sygnały przypominały poruszane wiatrem, wiotkie gałęzie strzelistych krzewów głogu, między którymi się ukryła się grupa najbliżej cumowiska. Drużyna znajdująca się z prawej strony Olega była tą najbardziej oddaloną. Znaleźli kryjówkę w niewielkim zagłębieniu otoczonym młodymi sumakami. Ich opadające liście przesłaniające pokryte błotem twarze pozwalały niemal bezczelnie wpatrywać się w cel, między którym pozostał już tylko kilkunastometrowy pas nadrzecznych traw. Obecność grupy Sala i Olega skrywała gęsta połać pokrzyw przerastająca krzewy akacji. Mimo, że musieli pozostawać w niskich pozycjach widok ułatwiały niedawno wydeptane ścieżki.

Padł sygnał. Sztywna dłoń przecięła powietrze. Wyprostowały się sylwetki łuczników. Chwila na wycelowanie i szum rzecznego nurtu oraz dźwięków żołnierskich rozmów uzupełnił świst lotek. Pierwsze pociski kierowane były w posiadaczy łuków. Przy tej odległości kusza zrobi taką samą dziurę, co łuk, ale wolniej się ją ładuje i każdy wie, że z kuszy strzela ten, co z łuku nie potrafi.
Nim usłyszeć dało się stukot grotów ciała łuczników znów zniknęły w zaroślach, a czujne oczy wypatrywały reakcji gotując się na kolejny atak, lub pozorowaną ucieczkę.
 
Morel jest offline  
Stary 03-04-2018, 12:40   #537
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Loftusa od samego początku nie rozumiał takiego rozstawienia sil. Tak jakby dowódcy spodziewali się, że najemnicy Harkina wrócą i uderzą na miasto z marszu. Albo może zależało im na ukryciu części sił. Ale słysząc reakcje Leo mało go krew nie zalała, ale nie miał siły i ochoty się kłócić. Co prawda to on był wcześniej na wieży i żadnego zagrożenia na rzece nie dostrzegł. Widział też obóz wroga, a liczby i matematyka nie kłamią. Ale wątpiono w jego słowa. Może i nie miał wykształcenia w dziedzinie taktyki, czy strategii, ale zwyczajnie na logikę rozumiał, że żadnego desantu rzeką nie będzie. Graniczni rzucili większość sił na atak na mury. Z drugiej strony mały oddział wysłali do zdobycia fortu co im się nie udało. Więc jakimi silami mieli by robić ten desant?, zresztą bez zdobycia przyczółku, czy przedarcia się przez mury taki oddział został by momentalnie otoczony i wybity. Przyparty do rzeki i w niej potopiony. Nikt by mu nie udzielił wsparcia, nie miał by możliwości odwrotu. Pomijając fakt, że wróg już wie o baliście i raczej nie zaryzykuje, że barka z ludźmi pójdzie mu na dno topiąc ciężkozbrojna piechotę, która jako jedyna mogłaby przez dłuższy czas utrzymać się w zajętym porcie. Choć i wtedy by się ją zwyczajnie spaliło, poświęcając okoliczną zabudowę. Ale najwyraźniej akolitka pani wojny nie została przez swoja boginie natchniona. Zachowywała się dalej jak kobieta, wolała biegać robiąc sporo krzyku i zamieszania. W tym wszystkim przypominała mu Gustawa, widać uczyli się z strategi z tych samych podręczników. Machnął więc tylko ręką.
- Żadna ona moja, chcą niech idą. - odpowiedzialny rozdrażniony na pytanie o wieżę i udał się do medyka.
Mężczyzna przystał na propozycję maga i ułagodzony sprawnie zajął się odniesionymi przez niego ranami. Ritter poczuł się lepiej i choć pierwotnie miał zamiar odetchnąć w porcie, to zachowanie Leonory wskazywało, że ta unika walki i odpowiedzialności. W efekcie ciężar sprawy spoczął na magu, który wcale nie miał na to ochoty. Odetchnął więc ciężko, i wyszedł na plac, w tym momencie rozbrzmiał sygnał grany z murów, prośba o pomoc. Uczeń czarodzieja zastanawiał się czy słać kolejnych gońców do khazada. Czy pominąć łańcuch dowodzenia i spróbować samemu coś zorganizować. Chwilowo chciał podbić morale obrońców i dać im nadzieję.
- Procidat deceptionem audiunt canetis. - Mag zebrał wiatry magi, i w skupieniu rzucił czar odgłos. W odpowiedzi na prośbę o pomoc, z portu poniósł się dźwięk fanfar. Niech obrońcy z murów wiedzą, że u nich jest ciężko, ale na innych odcinkach udało się odeprzeć wroga. Może i sygnalista z fortu przyłączy się i również da znak, że i tam wygrali. Jakiś czas temu przecież widział z wieży, że wróg został rozbity...
Dopiero gdy czar został rzucony, podszedł do ludzi Trotskiego. Ci go szybko pokierowali do mężczyzny. Mag go wcześniej nie znał, liczył jednak, że ten był względnie zorientowany i słyszał już wcześniej o nim.
Panie Trotski gratuluje ogarnięcia portu. - Loftus zaczął oficjalnie wyciągając rękę na przywitanie z mężczyzną. Zdawał sobie sprawę jak wyglądał, ale to wraz z rzucanym przed chwilą czarem miało go uwiarygodnić.W razie potrzeby był jeszcze sygnalista, czy łucznik, który mógł potwierdzi i poprzeć czarodzieja.
- Loftus Ritter, kapral, adiuwant porucznika i czarodziej na usługach armii. Powiem krótko, na południowym murze jest hujnia. Możemy bawić się w gońców i szukać dowództwa. Nim jednak rozkazy wrócą to graniczni tu przylezą i rzeczywiście będziemy bronić rozpaczliwie portu. Czego kurwa chce? Proste, żebyście odpowiedzialni na prośbę z murów o pomoc i pobiegli udzielić im wsparcia. Portu i przystani balista przypilnuje. Łódek i barki pary ludzi z pomocniczej wraz z rannymi, bo ich zaraz tu będzie sporo. Bo jak graniczni przelezą już po pierwszym szturmie, to wszyscy gardła damy. Nie wypchniemy ich z powrotem za mury.
Ale to Wasi ludzie i wy za nich odpowiadacie, więc decydujcie. Czy mi ich przekazujecie, czy sami z nimi idziecie, a może macie to w dupie i czekacie tutaj na granicznych. -
Loftus starał się wywrzeć delikatną presję. Liczył, że plotki z walk nad rzeką i akcji w mieście będą w tym pomocne.
O ile nie nie pojawiły się też jakieś protesty, to mag mia zamiar odesłać przynajmniej połowę sił pomocniczych do pomocy na murze południowym. Jednocześnie złapał portowego grajka, chciał aby ten robił za gońca, ale nim go gdzieś pokierował to czeka na decyzję Trotskiego
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!

Ostatnio edytowane przez pi0t : 03-04-2018 o 14:35.
pi0t jest offline  
Stary 03-04-2018, 21:28   #538
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
- Dobrze, że nie pada - rzekła cicho młoda zielarka widząc minę Waldemara. Elana? Chyba tak. Ładna.
- Kładźcie ich. Tego nie, od razu na posłanie z nim - dodał wskazując świszczącego kusznika. Beznadziejny przypadek.
- Zalepcie go babko woskiem, żeby mu powietrze nie uciekało. Jeszcze trochę wysiłku, szturm pewno zaraz się skończy - prorokował cyrulik. Nie pierwszy raz otwarcie pierdolił o sprawach, o których nie miał bladego pojęcia. Nie sposób było poznać, że nie wierzy we własne słowa.
Wszystkimi rannymi zajął się osobiście by mieć czas ich wypytać o sytuację na murze oraz losy wysłanych patroli noszowych. Robił się coraz bardziej spięty z tych wszystkich nerwów i niepewności.
- Jebana południowa...

Pozbawiony ucha oraz krwawiący po postrzale w głowę względnie rokowali. Waldemar oszczędzał zioła na ciężkie czasy i ryzykował próbując tamować krwawienia najpierw tradycyjnym opatrunkiem i uciskaniem zwłaszcza przy urazach głowy. Połamane żebra nie niosły ze sobą dodatkowego ryzyka w postaci utraty pamięci czy konieczności hodowania bohatera do śmierci w przytułku.
- Pierdolony pokurw, jak ja go...

- Może dostał?
- Może? Ja pierdolę, jak myślisz czemu się zwija?
- No nie wiem.
- Boli go.
- A, no chyba, że tak -
podrapał się Siegi po głowie. Koniec świata.
Waldemar dyskutował jedynie dla sportu. Przekleństwa pomagały mu w koncentracji. To kolejna z jego cech nabytych w szemranym towarzystwie.
Krzykacza zostawił sobie na koniec. Znalazł czas by rzucić słowo także przybyłym noszowym.
- Odpocznijcie chwilę zanim wrócicie na posterunek. Złapcie oddech.
- Czemu to tak kurwa długo...

- No, teraz ty.
- Ku-u-u... Rwa!
- I po krzyku.

Wcale nie. Tego pacjenta należało znieczulić pałką w potylicę przed zabiegiem. A nawet zaraz po przybyciu do lazaretu. Herman musiał odprowadzić go na ławkę kilka metrów dalej, by jego dąsy nie przeszkadzały w poświęceniu uwagi następnym rannym. Tymczasem Konrad na polecenie cyrulika przygotowywał do drogi wóz Berta.
 
Avitto jest offline  
Stary 03-04-2018, 23:54   #539
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Pomysł z tarczami na halabardach okazał się totalną klapą. Przez głupie pomysły oberwało kilku jego ludzi i to cennych. Dobrych strzelców miasto miało za mało a teraz jeszcze mniej ich było.
~ To przez moje durne pomysły i chęć innowacji.~ Skrzywił się gdy o tym myślał a wróg zbliżał się nieubłaganie.
- Szykować się do walki. Łucznicy ogień ciągły w łuczników. Kusznicy za blanki i polujcie na tych ciężkozbrojnych.- Gdy spojrzał zobaczył trzech leżących i dwóch znoszonych na noszach kuszników. Przeklął pod nosem i dodał.
- Ochotnicy. Łapać za kusze i walić we wroga!- Po czym zwrócił się do halabardników.
- Halabardnicy szykować broń do walki i zabijać.- Wydał rozkazy i dosunął się do jednej z drabin sam gotowy do walki z wychodzącym wrogiem.
Nawet nie zauważył jak na murach pojawiły się krasnoludy i dopiero gdy usłyszał sygnał o pomoc z południowej części obrony zwrócił się do Detlefa.
- Poradzimy sobie. Lepiej wesprzyjcie tamtych.- Nie skończył mówić gdy wyłonił się pierwszy przeciwnik. Miecz i tarcza współgrać teraz musiały. Sierżant miał zamiar potężnymi ciosami na zespół z halabardnikami zabijać chętnych na dostanie się na mury.
 

Ostatnio edytowane przez Hakon : 05-04-2018 o 00:13.
Hakon jest offline  
Stary 04-04-2018, 22:02   #540
 
Baird's Avatar
 
Reputacja: 1 Baird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputację
Widząc, że nie ma wroga pod bramą, Diuk nakazał łucznikom zostawić kamienie i strzelać w żołnierzy wroga pod północnym murem. Karl zabrał halabardników i ruszył na południowy mur zbijać ciężko zbrojnych z drabin.
 
__________________
Man-o'-War Część I

Ostatnio edytowane przez Baird : 06-04-2018 o 03:32.
Baird jest teraz online  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:02.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172