|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
23-01-2021, 16:24 | #51 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 18 - 2519.IX.33; południe Miejsce: G.Środkowe; górskie pustkowie; ruiny zamku Czas: 2519.IX.33 Festag (8/8); południe Warunki: jasno, pogodnie, b.zimno, umi.wiatr Wszyscy Walka zaczęła się na dobre. I polała się pierwsza i druga krew. Po obu stronach. Z początku gdy Anthon zakrzyknął do podchodzących ogrów przy jakich pętało się kilka sztuk goblinów. Ogry może go nie usłyszały, może zignorowały a może i nie zrozumiały. Kto ich tam wie? Oba wskazały w kierunku tunelu pod wieżą bramną w jakiej ustawili się obrońcy. Coś zadudnił jeden do drugiego ten mu odpowiedział. Ale nikt z obrońców nie zrozumiał o co chodzi. Ale każdy zrozumiał jak po tej krótkiej dyskusji zakończonej tubalnym śmiechem obu gigantów oba wznowiły marsz w kierunku zamku. Teraz już wyraźnie kierowały się w kierunku bramy. Na tyle na ile się dało były na tyle cwane aby nie iść na pwost bramy by utrudnić obserwację i ostrzał. Ale łucznicy pod wodzą Karla ustawili się jak kto mógł przy samym wylocie bramy by móc ostrzelać napastników. Póki ten było po tamtej stronie suchej fosy nic im chyba nie powinno grozić. Ale i tak ogry robiły przerażające wrażenie i nikt nie chciał skończyć w ich żołądku. Nieustraszony Karl w ogóle się nie bał. Mógł skupić się na ostrzale ze swojego długiego łuku. Manfred i Igor zdradzali wyraźne oznaki zaniepokojenia. Manfred mamrotał cicho co to teraz będzie, Igor po kolei wymieniał dobrych bogów by mieli go w swojej opiece. Allif też wyglądało na to, że nie podoba jej się ta sytuacja i wolałaby być gdzie indziej. Gdzieś gdzie nie będą szarżować na nią takie dwa potwory. Ale mimo to cała trójka napięła swoje łuki i wypuściła pierwsze pierzaste pociski w kierunku dudniących sylwetek. Anthon miał podobnie jak elfka. Co by nie mówić ani w Altdorfie ani Kolegiach nigdy nie musiał stawać przeciwko czemuś tak wielkiemu. Absolutnie wyglądało to na poważnie i szykował się ciężki kawałek chleba do przetrawienia. Ale widząc jak łucznicy nieco wysforowali się naprzód i zaczęli ostrzał jakoś pomogło mu się to wziąć w garść. Za to zaskakująco dzielny okazał się wiejski ochotnik z Lenkster. Zdobył się nawet krzyknąć jakąś pogróżkę do nadchodzącego zagrożenia. Ale też stał nieco z tyłu by nie przeszkadzać strzelcom. Efekt ostrzału był różny. Dobrą stroną dla obrońców było to, że nawet wieki później przedpole wzgórza na jakim stał zamek wciąż nie zapewniało zbyt wielu osłon. Zwłaszcza tak wielki celom. Te chociaż się poruszały to były o wiele większe niż ludzie czy elfy. Więc nawet jak ta wielkość budziła respekt a nawet niektórych przerażała to jednak w samym trafianiu w cel pomagała. Czwórka łuczników zaczęła ostrzał. Część strzał poszła gdzieś w pole, część trafiła w którąś z sylwetek. Pojawiły się krwawe zacieki tam gdzie groty wbiły się w żywe ciało albo nie jeśli strzała złamała się na twardych skórach czy antałkach jakie miały przy sobie pasibrzuchy. Mimo to sam ostrzał nie dał rady zatrzymać czy choćby zniechęcić olbrzymich dwunogów. Przeszli kawałek do fosy, tam zeskoczyli na jej dno i zbliżyli się do bramy. Byli tak wysocy, że to co nawet rośli mężowie jak Anthon musieli wyciągać ramiona aby się wspiąć na podłoże tunelu wieży im sięgał ten poziom może do połowy brzuchatej sylwetki. W miarę jak się zbliżali łucznicy stopniowo wycofali się parę kroków w głąb tunelu. A przyszła kolej na Anthona i Alexa by przyjąć na siebie pierwsze bezpośrednie uderzenie. Ten fragment walki okazał się najbrutalniejszy i najkrwawszy dla obu stron. Ogry do tej pory mniej lub bardziej skutecznie ostrzeliwane wreszcie znalazły się na tyle blisko aby odpowiedzieć na te ataki. Właściwie jeden z nich jaki zamachnął się swoim potwornym tasakiem. Trafił w Alexa. Ten krzyknął coś bojowo i zamachnął się swoją włócznią. Nie trafił a zanim zdążył uskoczyć potężny tasak sieknął go na odlew. Mężczyzną rzuciło na boczną ścianę jak szmacianą lalką a z potężnej rany buchnęła krew. Poświęcenie i dzielność tarczownika dała okazję Anthonowi. Gdy ogr skoncentrował się na ochotniku jemu udało się wrażyć włócznię w jego ramię. Ogr syknął i krzyknął gdy trafiły go kolejne strzały. Łucznicy byli ledwo kilka kroków od wylotów tunelu a cel był na tyle duży, że można było strzelać obok dwóch sojuszniczych sylwetek czy ponad nimi. Z bliska każda ze strzał trafiała i zadawała potworowi kolejne obrażenia. Coraz więcej drzewc wystawało z potężnego cielska i chociaż nadal nie wyglądał jakby zaraz miał paść czy ustąpić to jednak coś już musiał odczuć po tych wszystkich trafieniach. Zryczał z wściekłości i znów uniósł swój tasak. Po tym jak Alex po jednym trafieniu właściwie wypadł z walki został mu tylko jeden bezpośredni przeciwnik - magister metalu uzbrojony w swój solidny pancerz, tarczę i włócznię.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
27-01-2021, 16:05 | #52 |
Administrator Reputacja: 1 | Sytuacja należała do tych, którą określano słowami "dobra, ale nie beznadziejna". Gdyby ogry i gobliny dopadły swych przeciwników na otwartym terenie, to walka byłaby bardzo krótka i zakończyć mogłaby się tylko w jeden sposób. No ale mury - dość solidne - stwarzały pewną przewagę i dawały szansę na stawienie w miarę skutecznego oporu. Wypuszczono pierwsze strzały i niestety okazało się, że ogry stanowiły duży i łatwy do trafienia, ale równocześnie niewiarygodnie odporny cel. Czy upodobnienie ogra w poduszkę do igieł czy jeża dałoby w końcu upragniony efekt? Być może, ale ogry nie zamierzały stać i służyć za nieruchomy cel. - Wszyscy na dół - zawołał Karl, gdy pierwszy ogr dotarł do bramy. Co prawda można było strzelać do tego, który jeszcze znajdował się w fosie, ale nie on był najważniejszy. Plan był prosty - należało ostrzelać nacierającego ogra i spróbować położyć go trupem, co utrudniłoby kolejnym przeciwnikom wejście na teren zamku. No i trzeba było wspomóc Anthona i Alexa. Na dole okazało się, niestety, iż Alex potrzebuje całkiem innej pomocy... - Zabierz go stąd - polecił Karl Igorowi, równocześnie strzelając do ogra. Miał zamiar raz jeszcze strzelić, a potem użyć miecza. Ostatnio edytowane przez Kerm : 27-01-2021 o 16:07. |
27-01-2021, 18:40 | #53 |
Reputacja: 1 |
|
30-01-2021, 02:25 | #54 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 19 - 2519.IX.33; południe Miejsce: G.Środkowe; górskie pustkowie; ruiny zamku Czas: 2519.IX.33 Festag (8/8); południe Warunki: jasno, pogodnie, b.zimno, umi.wiatr Wszyscy Wydawało się, że te ogry nie są mistrzami szermierki. Jak się patrzyło z daleka wydawało się, że poruszają się powoli i niezgramnie. Gdy ich tasaki i łapy miotały się wewnątrz bramy w jakiej stała pierwsza linia obrońców zrujnowanego zamku to poruszają się całkiem szybko. Niby na w pół po omacku a jednak ta sama przestrzeń jaka ograniczała swobodę działania obu ogrom na raz tak i ograniczała też zasięg gdzie obrońcy mogli ujść ich tasakom. I wówczas to nawet jak ten wielki tasak zdawał się latać na wszystkie strony kierowany niezbyt wprawną ręką to zasięg właściciela i ta ograniczona przestrzeń robiła swoje. Tasak robił istny młyn. Swoje też robiła siła i odporność potworów. Wiele ciosów czy strzał jakie ich trafiły wydawała się nie robić na nich wrażenia. A jednak kawałek po kawałku w tym młynie, w półmroku tunelu bramy jakoś udawało się obrońcom ich punktować. Ale czy zdążą ich trafić na tyle często i poważnie zanim ten cholerny tasak nie rozpruje kogoś jeszcze tak jak przed chwilą Alexa? - Zabiorę go! Dawaj Alex! Trzymaj się chłopie! Wyjdziesz z tego! - Igor nie miał czasu choćby odłożyć swój łuk. Po prostu go rzucił, wyprzedził Karla i Allif aby podbiec do kolegi jaki wyraźnie słaniał się na nogach a na bocznej ścianie zostawił krwawego kleksa. Gdy zabrakło Alexa to w pierwszej linii obrony został już tylko magister metalu. I to na niego spadł główny impet uderzenia zranionego ogra. Nie przejmował się Igorem odprowadzającym ciężko rannego milicjanta i łucznikami chyba też nie. Swój tasak skierował na ostatniego tarczownika z włócznią jaki blokował mu wejście w głąb tunelu. Anthonowi udało się trafić ale włócznia ugrzęzła w jakichś skórach jakimi ten ogromny humanoid był okryty. Zaraz potem jednak gdy przeciwnik nie zdążył jeszcze cofnąć ramienia po którymś uderzeniu udało mu się go dźgnąć włócznią chociaż trochę. Prawie w tym samym momencie potwora trafiła prawie synchroniczna seria trzech strzał łuczników. Nie wydawały się ani mocniejsze czy celniejsze niż poprzednie. Ale widocznie ostatecznie zniechęciły ogra do kontynuowania walki. Zaryczał z bezsilnej złości i wycofał się z prześwitu bramy. - Możemy się cofnąć do budynków! Albo piwnic! Tam nas nie dosięgnął! - krzyknęła elfia tropicielka korzystając z tego momentu przerwy. Karl też skorzystał i zmienił swój długi łuk na miecz aby wesprzeć Anthona na pierwszej linii. Tarczy już jednak nie zdążył zdjąć z pleców gdy pierwszego ogra zastąpił kolejny i walka zaczęła się prawie z miejsa. Łucznicy czyli Manfred i Allif znów unieśli swoją broń, napięli cięciwy i posłali pierzaste pociski w napastnika. A obrończy z pierwszej linii włócznią i mieczem starali się zranić właściciela paskudnego tasaka. Drugi ogr był może sprawniejszym wojownikiem a może bardziej mu sprzyjali jego ogrzy bogowie. Właściwie już za pierwszym zamachem sieknął magistra. Właściwie to Anthon chciał go dźgnąć włócznią jak przed chwilą jego poprzednika gdy tasak huknął go w ramię. Mocarne ostrze trzepnęło nim jak lalką i posłało na ścianę przebijając się przez podwójnie wzmacnianą kolczugę jak przez papier. Ale ta kolczuga chyba mimo wszystko i tak osłabiła impet uderzenia bo po całości to ogr mógł mu takim ciosem odrąbać ramię. A tak tylko go zranił i to niezbyt poważnie. Czuł to i bolało jak diabli ale wciąż mógł ustać na nogach i walczyć dalej. Akurat by zobaczyć jak powracający tasak podobnie trafia Karla. Karl też to widział ale nie zdążył już nic zrobić. Broń ogra sieknęła go pod żebra jakby miał tylko koszulę a nie lekką kolczugę. Zabolało! Ale chociaż pociemniało mu w ocach wciąż był w stanie ustać na nogach. Zaraz się też udało im zrewanżować potworowi. Obaj trafili ogra swoją bronią. Każdy z jednej strony a elfka i ochroniarz szlachcica wciąż bezlitośnie dziurkowali stwora ze swoich łuków. Nawet jeśli część tych skumulowanych ataków nic nie robiła ogrowi to ten jednak krwawił z coraz nowych ran. Wydawało się, że zwalnia i ataki jego tasaka stają się coraz bardziej przypadkowe. A jednak po raz kolejny zdzielił Karla. Ostlandczyk zatoczył się od uderzenia podobnie jak niedawno Alex. Było źle. Mocno oberwał i miał kłopoty z oddychaniem. Jakby zrobiło się w tym tunelu ciemniej. I miecz zrobił się jakiś ciężczy. Ale mimo to dojrzał, że i ogr ma dość. Wreszcie te wszystkie drobne i zdawałoby się nieznaczące trafienia zniechęciły go tak samo jak niedawno jego poprzednika. Prześwit bramy był znów wolny dla światła dnia. - Panie! Panie! - Manfred ze strachem w głosie podbiegł do swojego pana przystając przy nim i gotów go odciągnąć na tyły. Anthon też oberwał a ze swojego miejsca widział jak oba poranione ogry cofają się w wzdłuż suchej fosy. Tam chyba się coś naradzały a przy brzegu wciąż niczym mały piszczały i skrzeczały te ich gobliny. - Co tam się dzieje? Wracają? - Allif widząc, ze została jedyną łucznikczą na posterunku zaniepokojna podeszła bliżej do wylotu bramy. Bo w głębi tunelu i tak w tej chwili nie miała żadnego celu na widoku. - Zaniosłem Alexa! Jana się nim zajęła! - krzyknął zdyszany Igor który wpadł od strony dziedzińca i jeszcze nie bardzo wiedział co się działo przez te parę chwil gdy go nie było. A na oko Anthona ogry chyba miały dość bo się gramoliły na zewnątrz fosy.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
07-02-2021, 08:58 | #55 |
Administrator Reputacja: 1 | Walka przebiegła zdecydowanie nie po myśli Karla, chociaż nie dało się ukryć, że lepiej było zostać rannym, niż martwym. Na dodatek jakoś udało mu się ustać na nogach, chociaż nie ukrywał przed samym sobą, że kolejny taki cios może się bardzo źle dla niego skończyć... - Może zdecydują się wycofać - powiedział, stale opierając się o ścianę. - Ale jeśli nie, to trzeba będzie strzelać tylko do tego, który pójdzie jako pierwszy. Jeśli wszyscy staniemy w bramie i nafaszerujemy go strzałami, to nawet ogr tego nie wytrzyma. - No i w bramie warto by umieścić coś, co ich spowolni choćby na chwilę - dodał. |
07-02-2021, 14:12 | #56 |
Reputacja: 1 |
|
07-02-2021, 21:36 | #57 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 20 - 2519.IX.33; południe Miejsce: G.Środkowe; górskie pustkowie; ruiny zamku Czas: 2519.IX.33 Festag (8/8); południe Warunki: jasno, pogodnie, b.zimno, umi.wiatr Wszyscy Samotny wypad Anthona o mało nie zakończył się tragicznie dla niego samego. Sucha fosa nie tylko ogrom utrudniała wejście. Zeskoczyć na dół nie było żadną sztuką. Właściwie wspiąć się na nie też nie bardzo. O ile nie działało się pod presją czasu albo przeciwnika dyszącego w kark. Dlatego magistrowi metalu dość łatwo przyszło zeskoczyć na dół fosy. Gdy to uczynił zorientował się, że oba ogry właśnie kawałek dalej wylazły już fosy kierując się na przedpole zrujnowanego zamku więc stracił je z oczu. By odzyskać kontakt musiał wspiąć się na zewnętrzną krawędź fosy. Tam okazało się, że ogry są z dobre kilkadziesiąt kroków dalej i kierują się w stronę lasu jaki porastał większość zamkowego wzgórza. Nawet renne były szybsze od takich drobin ludzkich jak ludzie i elfy nie wspominając o krasnoludach czy ciężkozbrojnych piechurach. By móc się zbliżyć na tyle aby wykonać swój zamiar skorzystania ze sztuki tajemnej musiał zostawić pawęż i włócznię oraz rzucić się truchtem w stronę oddalających się sylwetek. Plan właściwie mu się udał. Udało mu się zaczerpnąć moc z niewidzialnych i nie wykrywalnych zwykłymi zmysłami energii. Splótł je w zaklęcie a te uformowało to energię w pociski jakie pomknęły ku jednej z ogromnych sylwetek. Ta krzyknęła z bólu swoim tubalnym głosem i zachwiała się. Może by i upadła ale wielka łapa złapała się pnia drzewa i dzięki temu zachowała równowagę. Ale na tym magister nie mógł się już skupiać bo nie wszystko poszło jak należy. Zaczerpnął zbyt wiele mocy lub zbyt gwałtownie i ten nadmiar mocy oszołomił go. Zaszumiało mu w uszach i pociemniało w oczach. Podobnie jak jego ofiara musiał oprzeć się o jakiś kamień aby nie upaść. Ale był na tyle przytomny by dostrzec nadciągające niebezpieczeństwo. Drugi z ogrów bez trudu odłamał konar grubszy niż ludzka noga i dłuższy od człowieka. Po czym cisnął tą miniaturką drzewka jak oszczepem. Pocisk przeleciał nieco ponad głową klęczącego maga i gruchnął o ziemię kilkanaście kroków za nim. Gobliny jakie towarzyszyły ogrom piszczały i skrzeczały ku niemu już wcześniej. Jako, że biegł po otwartej przestrzeni w biały dzień nie było trudno go nie dostrzec. Ale widocznie ogry nie spodziewały się zagrożenia od pojedynczego ludzika. Gdy jednak użył na nich mocy posypały się ku niemu pociski. Ogr odłamał tą gałąź a gobliny zaczęły ciskać w niego czym się dało. Ich pociski nie były jednak groźne i większość nawet nie dolatywała. To był ostatni epilog tego starcia. Zanim Anthon doszedł do siebie po chwilowym zamroczeniu mocą ogrów już nie było widać z zamku a on sam zdołał wrócić do bramy i czekających tam towarzyszy. Ogry zaś znikły w tym czasie w lesie. Czy na stałe czy coś tam jednak knuły przeciw obrońcom to nie było wiadomo. Obrońcy zaś mieli rannych. Karl i Alex oberwali poważnie i trudno było liczyć na jakąś większą aktywność w nadchodzących dniach. Anthon w porównaniu do nich był tylko draśnięty. Chociaż to draśnięcie przeszkadzało mu w swobodzie ruchów a rana zwyczajnie bolała. Pozostali jednak wyszli z tej potyczki bez szwanku.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
08-02-2021, 14:54 | #58 |
Administrator Reputacja: 1 | Ogry poszły w las, wraz ze swymi mniejszymi "kolegami". Na jak długo - tego Karl nie wiedział. Wiedział za to (i żałował), iż sam nie może zrobić tego samego, ale w przeciwna stronę. - Najpierw musimy się z Alexem nieco podkurować - powiedział Karl, gdy Anthon wrócił ze swej wycieczki. - Gdy staniemy na nogi, ruszymy dalej w stronę Bastionu. - Ogry i gobliny albo wrócą, albo nie, ale powinniśmy się przygotować na gorszą wersję - dodał. - Trzeba by zabezpieczyć bramę, żeby choćby na parę chwil spowolnić ewentualnych napastników. - Allif, dobrze by było, gdybyś wzięła kogoś do pomocy i jutro znów ruszyła na polowanie - dodał. - Po pierwsze, warto by było rozejrzeć się po okolicy, a po drugie, im więcej mamy zapasów, tym lepiej. Sam nie miał zamiaru się zbytnio udzielać w wymienionych wcześniej działaniach. Musiał dojść do siebie, pod opieką Jany, a dopiero później mógł się wziąć do działania. Lepiej było stracić dzień czy dwa tu, pod dachem, niż rozchorować się jeszcze bardziej, idąc śmiało (acz mało rozsądnie) dalej, w stronę celu tej wyprawy. |
10-02-2021, 16:23 | #59 |
Reputacja: 1 |
|
13-02-2021, 01:20 | #60 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 21 - 2519.X.01; zmierzch Miejsce: G.Środkowe; górskie pustkowie; ruiny zamku Czas: 2519.X.01 Wellentag (1/8); zmierzch Warunki: jasno, zmierzch, b.mroźno, łag.wiatr Wszyscy - O matko… Ale żeście zastawili… I jak ja mam teraz przejść? - zapytała jasnowłosa głowa o spiczastych uszach. Allif wspięła się na te osuwisko oryginalnej bramy i kto wie czego jeszcze więc wystawała jej głowa, ramiona i niewiele więcej. Musiała się zdziwić bo gdy rano wśród mżawki wychodziła tą samą bramą to coś w niej już stało co zdążyli zmontować wczoraj przed wieczorem. Ale jeszcze dało się całkiem swobodnie wyjść. A teraz jak wróciła pod koniec dnia to już nie było to takie oczywiste. Ale w końcu jak na elfa przystało jakoś zwinnie się przedostała na drugą stronę. To zawalisko w bramie wyszło im tak w mocno improwizowany sposób. Kłopot był z materiałem a głównie drewnem. Zamek był zbudowany z kamienia i najłatwiej było pozyskać właśnie ten budulec. Drewna na tyle mocnego i dużego by budować ostrokół jaki pierwotnie Anthon myślał było niewiele. Za to było go całkiem sporo w lesie porastającym zamkowe wzgórze. No ale wypad i rąbanie drewna wydawało się mocno ryzykowne gdyby nagle pojawiły się ogry. Nie wiadomo czy udałoby się na czas zwiać do zamku. Dlatego w bramie najwięcej teraz było kamieni i tego co udało się znaleźć tam i tu w zrujnowanym zamku. Budowali głównie Anthon, Igor i Manfred. Tylko musieli się zmieniać by ten trzeci mógł stać na warcie w wieży. Nie było to takie proste bo mocno dzisiaj wiało, zimnym, górskim wiatrem więc było zimno i nieprzyjemnie. Z rana spadła jeszcze ta mżawka ale na szczęście potem już nie padało. Zostały po niej jednak zimne błoto i kałuże. Właśnie w tą mżawkę poszła wysłana przez Karla Allif by znaleźć coś do jedzenia. Sam Karl, razem z Alexem leżeli złożeni niemocą w reflektarzu pod troskliwą ręką i okiem Jany. Dlatego po dziedzińcu, okolicznych budynkach i w samej bramie pracowali właśnie we dwóch a trzeci stał na wieży i pilnował czy ogry albo ktoś nie zbliża się do zamku. No a teraz wróciła tropicielka. I miała małego koziołka na ramieniu. Nieźle się zgrzała taszcząc go aż tutaj. Długo jej nie było, już dzień zaczynał się kończyć więc wróciła prawie na ostatni moment przed zmierzchem. W reflektarzu przekazała zdobycz zielarce i okazało się czemu jej nie było tak długo. - Trafiłam na te ogry. - powiedziała z przyjemnością wyciągając zmarznięte dłonie nad ciepłem bijącym z kominka. Z ciekawością zajrzała do kociołka na jakim warzyła się już kolacja. Obiad ją ominął to pewnie była głodna. - Mają obóz na dole. Ale są teraz trzy. Chyba mocno oberwali ci dwaj co tu byli. Ale ten trzeci jest nowy. Nie wygląda na rannego. - elfka streściła towarzyszom co widziała na dnie doliny. Widocznie te ogry z jakimi stoczyli walkę wczoraj nie odeszły zbyt daleko. Więc nadal były po sąsiedzku. Na oko elfki to robili to samo co wolfenburska wycieczka czyli lizali rany po walce. Jeden to tylko leżał, drugi siedział obolały no ale ten nowy wyglądał na całego i zdrowego. Coś mówili do siebie no ale nie znała ich dudniącego języka to nie wiedziała o czym. Sporo sobie przy tym pokazywali wspomagając się gestami chyba kłócąc się co począć dalej albo dokąd iść. No i było parę tych goblinów ale w porównaniu do zagrożenia jakie sprawiały ogry to gobliny wydawały się mało istotne. Karl większość wczorajszego i dzisiejszego dnia przespał i przeleżał. Kiepsko się czuł i wszystko go bolało przy każdym ruchu po tym sieknięciu ogrzym tasakiem. Alex wyglądał na równie obolałego. Ale wypoczynek i opieka rudowłosej zielarki sprawiały, że ich stan z wolna się poprawiał. Z Anthonem było lepiej. Od początku nie oberwał tak mocno jak chłopaki a i dzisiaj już czuł się prawie dobrze. Co prawda rana wporwadzała stan pewnego zesztywnienia w trafionym miejscu ale dało się to przeżyć i nawet w pracy niezbyt przeszkadzało.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |