Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-05-2007, 15:10   #31
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
Bogrim

Khazadzi przytaknęli głowami na znak, że się zgadzają by Johan ich poprowadził.

- Jeśli już mamy się w las ten zapuścić to obejrzyjmy ten dziwny obóz - rzekł Bogrim, jednocześnie skupiając swą uwagę na własnych zmysłach by nie dać się zaskoczyć żadnemu stworowi.

Gdy tak przedzierali się przez gęstwinę Bogrimowi do głowy przyszła pewna nieoczekiwana myśl.

Jak mogłem być tak naiwny...- pomyślał. - Przecież jest to oczywiste, że ten człowiek nie musi być tym za kogo się podaje. - Myślał tak i coraz bardziej był zły na siebie, że dał się wciągnąć w to wszystko. Człowieka tego w ogóle nie znał i w dodatku spotkał go w tym upiornym lesie. Tak z krukami walczył, kilka zabił - ciągnął dalej swoje przemyślenia. - Jednakże nawet dziecko wie, że słudzy Ciemności i Chaosu są wstanie nawzajem się wymordować, by swe cele osiągnąć.

Podążał dalej za mężczyzną, ale jego ufność zmalała. Dobrze wiedział, że nie może już się wycofać. Johan stwierdziłby, że jest tchórzem, a nikt nie mógł nawet choć przez chwilę tak pomyśleć o jakimkolwiek krasnoludzie.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1

Ostatnio edytowane przez Kokesz : 16-05-2007 o 09:26.
Kokesz jest offline  
Stary 15-05-2007, 19:27   #32
 
Takeshigo's Avatar
 
Reputacja: 1 Takeshigo nie jest za bardzo znany
Joachim

Usłyszawszy głosy i rżenie koni, Joachim podniósł głowę. Spostrzegł, że leży na wozie w otoczeniu kilku ludzi. Jeden z nich zapytał go:
- Kim jesteś i jak znalazłeś się na drodze?
Głowa pulsowała mu potwornym bólem. Wodę, którą dostał pił szybko i łapczywie.
- Aaagh...Gdzie ja jestem?
Witam na moim wozie. - Zaczął z uśmiechem mężczyzna - Znaleźliśmy cię nieprzytomnego, leżącego na trakcie. Teraz staramy się jak możemy udzielić ci pomocy.
Guślarz wiedział, że w tych czasach lepiej nie mówić prawdy przygodnie spotkanym osobą. Myślał więc nad wiarygodnym kłamstwem co szło mu raczej niesporo gdyż głowa wciąż przypominała o swoim istnieniu.
Dziękuję dobrzy ludzie, potwornie się czuję. - zaczął po chwili - Nocą jak żem zmierzał przez las napadła mnie grupa bandytów. Jeden z nich diabelską magią chyba władać musiał, bo mnie jakie cholerne kręcenie w żołądku dopadło. Ledwo żem czmychnąć przed nimi zdołał zdołał.
Rozmówca z całą pewnością nie należał do tępaków. Na pewno wiedział, że to nieprawda, jednak w takim stanie i tak niczego bardziej sprytnego nie mógłby wymyślić.
Toć miałeś wielkie szczęście, że natknęliśmy się na ciebie. Jestem Bohun powiedz mi jak cię zwą i jeśli można spytać czegoś szukał samiuśki, nocą w lesie?
Zwę się Joachim Venderberg, - z trudem udało mu się skłonić - a las samotnie zmierzałem bom zmierzał od miasta do miasta leki sprzedając. W kniei ziół prościej szukać niż na trakcie.
To podwieziemy cię, bo razem nam droga, a toż to się nie godzi rannego w potrzebie zostawić. Chociaż miałeś panie szczęście, żeś z życiem, a nawet i zdrowiem dobrym uszedł. Łacno zbójcy odstąpili, nie często się to spotyka. - Kończąc uniósł brew.
Rad jestem, że bogowie mnie was zesłali. W podzięce gotów jestem służyć tej karawanie własnymi medykamentami.
Zatem rozsiądź się wygodnie. Bylebyś tylko kłopotów nie sprawił. Wioo!
I wóz ruszył z takim pędem, że aptekarz ledwo utrzymał się na wozie, w woźnicy tylko znanym kierunku.
 
Takeshigo jest offline  
Stary 16-05-2007, 11:03   #33
 
Reuvenan's Avatar
 
Reputacja: 1 Reuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetny
Joachim i Bohdan

Guślarz uszedł, jak to podkreślił Bohdan, „z życiem, a nawet i zdrowiem dobrym”. Woźnica służąc dobrym ramieniem, postanowił pomóc, zabierając niedawną jeszcze ofiarę swoim wozem do miasta. Samego właściciela powozu dopadła satysfakcja, iż mógł komuś pomóc. Szczęśliwie się to wszystko ułożyło. Szczęście jednak ma to do siebie, że potrafi uszczknąć do kogoś innego. Ku zadowoleniu wszystkich, a w szczególności Bohdana (nie będę musiał wysłuchiwać więcej ciągłych pytań o pozostałą drogę tego nadymanego „szlachciusia” – pomyślał), na widnokręgu ukazał się cel ich podróży w całej okazałości. Niewielka wioska prezentowała się najwyżej znośnie. Niski, prowizoryczny płot z drewna stanowił jedyną linię obrony. Chociaż linia obrony to zbyt przesadne stwierdzenie. Obok głównego wjazdu drogowskaz oznajmiał wszystkim zainteresowanym oraz umiejącym czytać oczywiście, iż mają „przyjemność” przebywać w miejscowości Tillenberg. Mrok, który już spowił okolicę zachęcał do snu – no, może jeszcze do posiłku i „małego” piwka. Mieścina może nie wielka, lecz wielki był człowiek, który ich powitał. Ponad dwumetrowy olbrzym o szerokich barach wyciągnął rękę oznajmiając podróżnym, by się zatrzymali. Bohdan ściągnął konie wymuszając na nich postój. Strażnik, domyślili się, podszedł z wolna do powożącego. Dłoń trzymał czujnie na swoim mieczu, który zwisał mu z boku. Rzucał wzrokiem po pasażerach, po chwili przerzucił się na woźnika i przemówił basowym, nieco chrapowatym głosem:
- 3 szylingi. Od głowy. Bez negocjacji. Późno już i nie trza robić awantury z powodu takich kwot, nieprawdaż? – wielki osobnik czekał na reakcję zarówno Bohdana, jak i pozostałych na wozie…
__________________________________________________ _______________

Bogrim i Johan

Kurtyna lasu nie była zapraszająca. O ile jednak zdecydowanie Johana do zapuszczenia się w jego otchłań było bezdyskusyjne (musiał wszak odzyskać swoje oporządzenie), to Bogrima i Harpina, delikatnie rzecz ujmując, niepewne. Jednak ruszyli. Wszechogarniające cienie nocy skurczyły się do minimum, kiedy bohaterowie przemierzali gęstwiny, gdyż drzewa skutecznie zatrzymywały resztki księżycowego światła. Krasnoludom to nie przeszkadzało bynajmniej, Johan też przywykł do poruszania się w takich warunkach. Po kilkunastu minutach dostrzegli blask. Z pewnością nie księżyca. Ogniska jakby. Zbliżając się zwalniali kroku, ostrza i obuchy dzierżąć w dłoniach. Przy ognisku stała chuda postać w czerwonych szatach z szerokim kapturem okrywającym głowę. Na szatach widniał znak jakby smoka będącego wewnątrz czarnego okręgu. Wyciągnięte ręce osobnika trzymały wisior, na końcu którego widniała brosza w nieokreślonym, z punktu widzenia obserwatorów, kształcie. Zdało się, jakby inkantował coś, zaklinał w nieznanym języku. Nagle z ognia uformowała się kreatura, która chciała pochwycić medalion…
__________________________________________________ ______________

Febrin i Astegor

Jeźdźcy – kobieta o pulchnej twarzyczce, oczach lekko skośnych, niebieskich i wąskich ustach ubrana w podróżny łachman oraz krępy mężczyzna w długich ciemnych, włosach z lekkim zarostem i poważnym, srogim spojrzeniem przywdziewający pełny pancerz ozdobiony seledynową peleryną – dogonili ich natychmiast. Zarówno Febrin, jak i Astegor bacznie przyglądali się oby konnym. Przemówiła kobieta:
- Astegor jak mniemam. Dziadek mi co nieco o Tobie mówił. A właśnie – gdzie on jest? Gdzie jest dziadek Cynthionix? – spytała zmartwiona przeczuwając złe wieści.
Astegor nie od razu, lecz poskładał fakty. Nie potwierdził tożsamości. Zapytał natomiast:
- A z kim, Pani, mam przyjemność?
- Wybacz mi moje maniery. Oczywiście pierwej winnam się zaprezentować. Larina, córka Ruana. Cynthionix był mym dziadkiem, jak wspominałam. Gdzieże więc on jest?

Do dyskusji wtrącił się Febrin opowiadając moment, gdy spotkał jej krewnego. Nie kontynuował jednak, nie relacjonując spotkania w karczmie. Łuczniczka, jak można było wnosić do długim, pięknie profilowanym łuku, zrobiła smutną minę, pod która skrywał się głęboki żal. Wytrzymała jednak ten moment, nie bez największych trudności rzecz jasna, chciała przemówić jednak w gardle więzły jej wszystkie słowa. Elf spojrzał wymownie na Astegora. Ten zrozumiał. Przejął inicjatywę.
- A kim jest Twój kompan, któremu brakuje języka?
- Amadril. Potrafi mówić, ręczę, jednak udziela się wtedy, gdy trzeba. A jakie miana Wy nosicie?

- Febrin, syn lasu, posłannik Lorenu – odpowiedział krótko.
- Jam jest w rzeczy samej Astegor.
Febrinowi rzucił się w oczy medalion o podobnych parametrach do tego, jaki przekazał Astegorowi. Spostrzeżenie złowiła niewiasta.
- Ciekawi Cię to co jest na czy pod moją tuniką? – spytała ze słyszalnym w głosie komunikatem, żeby się wytłumaczył.
- Wybacz, Pani, zainteresował mnie amulet. Gdzieś już go widziałem.
Schowała go natychmiast pod ubranie.
- Tak? Ciekawa jam gdzie? – przeniosła wzrok na Astregora. – Zgaduje, po raz kolejny, żeś Astegor. Pierwszy, jak mówił dziadek.
- Pierwszy? Nie rozumiem. Przedstawisz nam swoje słowa?
– zapytał zaciekawiony ochroniarz.
- Chętnie, ale na szlaku. Nie mamy zbyt wiele czasu. Na drodze, jak powiadają, poznaje się prawdziwą wartość człowieka. Toże poznajmy się lepiej. Pozwolicie, jeśli łaska, przyłączymy się, bo jak niebawem, zauważycie, łączą nas wspólne interesy.
Ruszyli. Znowu mieli za plecami wioskę i…ogon. Tym razem w ich kierunku gnało czterech jeźdźców na olbrzymich hienach. Larina nie wahając się ni chwili, krzyknęła – Jazda! Pędem! – konie ruszyły z impetem…
 
__________________
Może chcesz zagrać w sesję on line za pomocą programu OPENRPG albo FANTASY GROUNDS - napisz na moje gg 5192232
Reuvenan jest offline  
Stary 16-05-2007, 12:02   #34
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
Bogrim

Bogrim szedł za nowym towarzyszem przez gęstwinę lasu i zastanawiał się, co mogą spotkać w tajemniczym obozowisku. Z tej całej sytuacji zadowolony nie był. Wciąż trapiło go czy mogą temu człowiekowi zawierzyć.

Po nie długim czasie krasnolud ujrzał blask ogniska. Zauważył także postać przy ogniu stojącą. Jego wyśmienity, khazadzki wzrok dostrzegł, że ów postać nad ogniem trzyma jakiś medalion. Nagle płomienie w górę buchnęły. Na bogów – pomyślał zaskoczony inżynier – Za prawdę las to same kłopoty. Czarodziej, to musi być czrnoksiężnik.

Ani Bogrin ani Harpin nigdy wcześniej oko w oko maga nie spotkali. Jednak to, że walka z czarodziejem jest bardzo trudna doskonale wiedzieli. Z opowieści swych ojców, wujów i dziadków dowiedzieli się, że potrzeba wielkiej siły by pokonać maga, który włada siłami nadprzyrodzonymi, a często też nieczystymi. Osobiście Bogrim jedynie jednego Kowala Run znał, o imieniu Gorim. Jednakże bardzo tajemniczy z niego był krasnolud, chociaż mądry był i wiedzę miał nieograniczoną. Zapewne to ten Odziany w czerwone szaty mag nasłał na nich te hieny i kruki. A jeśli wiedział, że weszli do lasu, to czy mógłby nie wiedzieć, że go obserwują? Na tą myśl Bogrimowi po plecach ciarki przeszły. Mocniej w dłoni topór ścisnął i ściągnął torbę z narzędziami, by mu nie przeszkadzała w ewentualnej walce. Następnie głęboki oddech wziął i do przodu ruszył by się lepiej postaci przy ognisku przyjrzeć.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1
Kokesz jest offline  
Stary 16-05-2007, 12:29   #35
 
Templarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Templarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwu
Johan

Johan z rozbawieniem przyglądał się krasnoludom, którzy w lesie czuli się co najmniej nieswojo. Widać to było po ich sztucznych, sztywnych ruchach i uważnych, jeśli nie powiedzieć - trwożnych - spojrzeniach.

Przestał się jednak w duchu naśmiewać gdy tylko dostrzegł łunę ognia. Gdy podeszli bliżej przeklinał khazadzką niezdarność i nieprzystosowanie do obserwacji pośród zieleni...

Wiedział, że podeszli o wiele zbyt blisko - toteż pod nosem dziękował bogom, za to, że w końcu poszli po rozum do głów i przystanęli. Wiadomym jest, że nie należy zadzierać z czymś, czego się nie zna... trzeba było wpierwej obserwować dziwną postać i jej gusła - nie zaś od razu do niej podchodzić...

Gdy Johan tak rozmyślał... krasnolud o imieniu Bogrim począł parść na przód...

Jak to właściwe dla wszystkich krasnoludów - mało sobie zdawał sprawy z tego, iż jeżeli w ogóle chciał się skradać - robił to wyjątkowo nieumiejętnie.

Johan wtedy to zdjął swój łuk z pleców i nałożył strzałę, spoglądając wymownie na drugiego krasnoluda, który chyba nie był tak skory do dalszej obserwacji jak jego kompan...

Później zaś począł, jak najciszej potrafił, zajmować dogodne miejsce, z którego to miałby czyste pole do oddania strzału.

Jeśli krasnolud pragnie spotkania z tajemniczą postacią i tworami jej czarnoksięskich zaklęć - proszę bardzo - Johan wolał nie podchodzić zbyt blisko.
 
__________________
"All those moments will be lost... In time... Like tears... In the rain. Time to die."

Ostatnio edytowane przez Templarius : 16-05-2007 o 12:59.
Templarius jest offline  
Stary 16-05-2007, 12:50   #36
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
Bogrim

Nie cofnę się - powiedział Bogrim sam do siebie w myślach. Wycofanie się nie wchodziło w rachubę, taki postępek obraziłby jego przodków. Bogowie nie na darmo mnie tu przywiedli. - Swój topór w obie ręce uchwycił i z podniesioną głową wynurzył się z zarośli. Na teren obozowiska wchodząc rzekł od tajemniczej postaci:
- Witam, co robisz tu, w środku tego ciemnego boru? - Krasnolud na pewnego siebie wyglądać się starał. Aczkolwiek o tym, że postąpił bardzo zuchwale doskonale wiedział.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1

Ostatnio edytowane przez Kokesz : 16-05-2007 o 18:12.
Kokesz jest offline  
Stary 16-05-2007, 13:18   #37
 
Goldfinger's Avatar
 
Reputacja: 1 Goldfinger jest po prostu świetnyGoldfinger jest po prostu świetnyGoldfinger jest po prostu świetnyGoldfinger jest po prostu świetnyGoldfinger jest po prostu świetnyGoldfinger jest po prostu świetnyGoldfinger jest po prostu świetnyGoldfinger jest po prostu świetnyGoldfinger jest po prostu świetnyGoldfinger jest po prostu świetnyGoldfinger jest po prostu świetny
Przez całą rozmowę jedno w głowie siedziało: Larina, ładna z niej dziewucha. Dziad zginą to i dobrze i kwita.
Pierwszy? Co ta piękność wygaduje? Zaciekawiony ochroniarz jednocześnie tym co gadała i samą nią, powoli myśli składał. Nie lubił tego. Rzadko głowy używał, no chyba żeby w nią wlać więcej. Ale te brednie to całkiem odstawały od jego pułapu.
Na szczęście długo to nie trwało bo szybko zauważył kolejnych towarzyszy, goniących w ich stronę.

Widok wreszcie go ożywił. Ileż to siedzieć można było, gnaty zarosłyby jeszcze. Ściągając broń z pleców, z zaciekawienia zdołał powiedzieć:
A co to, znajomi się pchają dziś jakbym ogłosił ze wódkę rozlewam każdemu?!!!
O czterech zadumo do stołu!

Blizna na policzku jakby się rozciągła pamiętając jeszcze czas kiedy się narodziła. Oczy wyostrzone bardziej niż miecz szukały punktu na celu, gdzie miałby powędrować jego cios.
Spokojnie, miał czas by pochwycić rękojeść w jednej dłoni. Zrobić zwrot koniem, nie bacząc na kompanów, ich reakcje i słowa i stronę w która zmierzali. NIemądrze, ale cuż z mądrym ten to on miał nie wiele wspólnego.

Widok olbrzyma na koniu, dzierżącego odpowiedni do rozmiarów jego właściciela miecz, troszkę śmieszył, lecz bardziej wzbudzał chęć do walki.

Miecz zakołował w powietrzu, prowadzony przez ramię Astegora, oznajmiając szarże w kierunku jegomościa pierwszego z brzegu z lewej, jako ze był praworęczny.
Władał tym żelazem sprawnie jak nie każdy szermierz klingą. Wydawać się mogło ze wcale ten miecz nie był dwuręczny dla niego. Broń tą w boju zdobył zasłużenie. I przez wszystkie te lata zdążył się z nią oswoić nie jedną poczwarę rozgniatając jej uderzeniem.

Wpił nogi mocniej w ciało konia, jak to go uczyli, żeby czasem z niego nie spaść, gdy rozpędzony uderzy. Wyciągnął ostrze nieco do przodu, trzymając jednocześnie lejce, atakował jak niegdyś wśród rycerzy bodąc. Atakował tak żeby cała siłą po głowie hieny przejechać, która nieco uprzedzała atak jeźdźca, choć była nieco niżej.

Jazda!! Wydzierał się głośniej niż szczekały te psy.

Ale czy to było najrozsądniej pędzić na nich, on teraz o tym nie wiedział. Bo czuł teraz powracającą toń krwi i żelaza. Rozum stał się tempy i skupiony tylko na celu, zeby to mu nagle sprzed nosa nie zwiał klucz do upojenia i wygaszenia całego chaosu w jego mózgu. Pierwszy, Cynthionix, Kobieta, rodzice, kompani, deszcz i mróz...noc.
 
Goldfinger jest offline  
Stary 16-05-2007, 15:47   #38
 
Angrod's Avatar
 
Reputacja: 1 Angrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie coś
Bohdan

Bohdan patrzył przez moment w oczy strażnika nie ukazując żadnych emocji, mimo że na wozie kipiało.
-Co!? Trzy szylingi toż to zdzierstwo i oszustwo! - Krzyczał Szlachciurek - Co wy cholerne uzdrowisko tu macie?
Bohun uciszył swoich pasażerów. Przecież mogą zawrócić. Przywołał do siebie strażnika i ściszonym głosem powiedział:
-Widzę żeś człek ugodowy, dlatego nie rób mi tej nieprzyjemności, do jakiej jestem zobowiązany. Rozumiesz klienci nie dadzą mi spokoju, będę musiał wzywać naczelnika straży, dochodzić czy aby nie pobierasz osobistej prowizji. Sami będą się wykłócać czemuż to tyle, a nie tyle, a bo wioska taka, a nie siaka. Rozumiesz? Powiedziałeś, że nie chcesz awantur... No to jak? Dwa i stoi.
Męczyła go ta podróż, chciał odpocząć, zastanawiał go ten tajemniczy osobnik znaleziony na trakcie. Czuł że coś kręci, ale nie podejrzewał go o próbę rabunku. Do tej pory okazało się, że słusznie. Teraz uśmiechał się poufale do strażnika i czekał na odpowiedź.
 

Ostatnio edytowane przez Angrod : 16-05-2007 o 19:39. Powód: pomyliłem imię ;p
Angrod jest offline  
Stary 16-05-2007, 17:43   #39
 
Takeshigo's Avatar
 
Reputacja: 1 Takeshigo nie jest za bardzo znany
Joachim

Kiedy wóz stanął Joachim usłyszał głos człowieka, domagającego się diablo wysokiej opłaty. Nic jednak nie mówił, wiedział, że takich ludzi się denerwuje. Nie wyglądał on mu jednak na strażnika. Bandyta - pomyślał.
- No to jak? Dwa i stoi. - woźnica, próbował się targować.
Kiepski pomysł. - uśmiechnął się w myślach - Mam nadzieję, że to go nie sprowokuje.
Guślarz dyskretnie sięgnął do sakiewki i wyjął 3 srebrne monety. Starał się niezauważenie zakląć je zaklęciem "Pech".
Przyda się w razie walki. Lepiej jednak żeby do niej nie doszło.
Siedział cicho w wozie i czekał na reakcję "poborcy".
 
Takeshigo jest offline  
Stary 16-05-2007, 18:11   #40
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
Bogrim

Tak, swym postępowaniem Bogrim nie tylko na siebie, ale także na Harpina i człowieka mógł nieszczęście ściągnąć. Doskonale o tym wiedział. Jednakże wydawało mu się, w tej sytuacji, że siedzenie jak jakieś szczury w krzakach też nie uchroni ich od niebezpieczeństwa. Jeśli tak jak myślał postać przy ognisku to mag to zarośla, nie ważne jak gęste, nie dawały im schronienia.
I co teraz zrobisz? - pomyślał "Zielonooki" patrząc wyzywająco na tajemniczego osobnika.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1
Kokesz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:59.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172