Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-06-2020, 18:22   #21
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Umbree, dzięki za współpracę :)

Astrid mieszkała w nieco innej części wioski, ale Traivyr nie uznał odprowadzenia dziewczyny do domu za stratę czasu. Wprost przeciwnie.
- Jak za dawnych lat - powiedział, gdy zamknęły się za nimi drzwi "Gronostaja" i ruszyli przez opustoszałą wieś.
W okolicy było pusto, ale Traivyr był pewien, że zza firanek czy przymkniętych okiennic śledzi ich niejedno ciekawskie spojrzenie.
- Tak, gdy życie było jeszcze proste a każdy dzień był zabawą - odparła wesoło, zerkając na niego. - Zabrzmiało, jakbyśmy mieli po sześćdziesiąt lat. - Zaśmiała się.
- Prawie rok się nie widzieliśmy... to niczym wieczność - zażartował. - Zdarzyło ci się coś ciekawego w tym czasie? Jakieś nowe leśne przygody?
- W zasadzie to nie, pomijając typowe rzeczy, czyli pomoc jakimś zwierzętom i roślinom - odparła. - Tutaj niewiele się dzieje, ale sam dobrze to wiesz. Pewnie dlatego tak bardzo cię ciągnie do wielkiego świata?
- To nie musi być wielki świat, wystarczy, że będzie szeroki - zażartował. - Ale to chodzi też o wiedzę, której tu nie znajdę. Mój mentor też tak uważa, że on mógł mnie paru rzeczy nauczyć, ale resztę poznam tylko w czasie wędrówek, zmierzenia się z nowymi wyzwaniami. A to oznacza wyjazd.
- Wiadomo, to zrozumiałe, biorąc pod uwagę, czym się zajmujesz - powiedziała Astrid. - Kto wie, może kiedyś razem gdzieś wyjedziemy. Jak już będę gotowa na takie coś. - Uśmiechnęła się do niego. - Powiedz, czy przez ten rok nie tęskniłeś za domem? Za Heldren?
Uśmiechnął się.
- I za Heldren, i za niektórymi jego mieszkańcami i mieszkankami - powiedział. - No a za niektórymi zdecydowanie mniej... - Ponownie się uśmiechnął.
- Chyba nawet wiem, za którymi mniej. - Zachichotała krótko. - W każdym razie dobrze, że wróciłeś, nawet jeśli tylko na jakiś czas. Zawsze to dobrze mieć z kim pogadać i spędzić trochę czasu. - Spojrzała na niego.
- Tu zawsze będzie mój dom, a przyjaciele z dzieciństwa są najcenniejsi. Z nimi zawsze można pogadać o wszystkim. Wiesz o mnie więcej, niż moi rodzice - dodał.
- I wzajemnie. Mój tatko jest najlepszym ojcem na świecie, ale niestety nie o wszystkim możemy porozmawiać. Wiesz, jak to jest z mężczyznami i ich okazywaniem emocji - rzuciła. - Niemniej nie zamieniłabym go na żadnego innego ojca.
- Niektórzy mają to szczęście i mają wspaniałych rodziców, ale cieszę się, że moi nie o wszystkim wiedzą. - Uśmiechnął się. - Mam tylko nadzieję, że jakoś przeżyją naszą wyprawę. Na wszelki wypadek nie powiem nic o Wiedźmach.
- Tak, myślę, że to dobry pomysł - powiedziała, uśmiechając się lekko. - Jeśli by się o tym dowiedzieli, pewnie ojciec zamknąłby cię w pokoju i schował gdzieś klucz, żebyś się nigdzie z pokoju nie ruszył. W sumie dobrze, że nie każdy ma dostęp do Yulna; gdyby ludzie dowiedzieli się o fey i Wiedźmach, pewnie nieźle by panikowali.
- Jestem przekonany, że ruszyłabyś mi na ratunek. Być może Mihael by ci pomógł - zażartował.
- Oczywiście, że bym ruszyła - prychnęła. - I cieszę się, że jednak zgodziłeś się mi towarzyszyć, chociaż tak właściwie to wszystko nam się ładnie ułożyło z tą propozycją Ionnii. Co sądzisz o naszych nowych towarzyszach? Półorku i Koto… człeku? - Uniosła brew nie wiedząc, jak dokładnie określić Akiala.
- Draugdin wydaje mi się kimś, na kogo można liczyć, a na dodatek jest kapłanem, czyli podwójna korzyść, nie tylko z jego wielkiego miecza - powiedział. - A kotolud, kotoczłek czy jak go określić... Akial, jak zrozumiałem, nieźle narozrabiał, hmmm, za młodu. Mam nadzieję, że wyrósł z szaleństw młodości. Był czy jest złodziejaszkiem? Bo tak jakoś mętnie o tym opowiadał, nie wdając się w szczegóły
- Tak, Draugdin robi dobre wrażenie a co do Akiala, to też ogólnie wydaje się być ciekawym czło… osobnikiem - Poprawiła się szybko. - Zobaczymy, co pokaże podczas podróży do lasu. No i już jesteśmy pod moim domem. - Wskazała na parterową, drewnianą chatę stojącą na samym skraju Heldren.

Otworzyła drzwi i ze środka wyskoczyła czarna bestia! Jej stary pies Tove, który rzucił się z łapami na Traivyra, obskakując go i obwąchując. A potem próbując lizać po dłoniach i twarzy.
- Widzisz, nawet on się za tobą stęsknił. - Astrid się zaśmiała, patrząc na tę zmiękczającą serduszko scenę.
Traivyr przyklęknął, nie broniąc się przed psimi objawami sympatii.
- Tove, jak miło cię widzieć - powiedział, po czym zaczął głaskać psa za uszami. - Nic się nie zmieniłeś.
Przytulił czarny łeb do piersi i ponownie pogłaskał psa.
- Pomijając, że już tylne łapy mu odmawiają czasami posłuszeństwa, to dobrze się trzyma, staruszek - rzuciła Astrid, również głaszcząc psa po grzbiecie. Jego ogon uderzał ją co chwilę w nogi. - No już, zostaw Traivyra, bo utonie w twojej ślinie, Tove - powiedziała do psa i zaśmiała się. - Do domu!
Tove jeszcze podzielił się z jej przyjacielem dwoma całusami i czmychnął do środka.
- No to chyba będziemy się żegnać - powiedziała, patrząc mu w oczy.
- W stylu Tove? - zażartował. - W zasadzie chętnie bym się wprosił na herbatkę - dodał - ale.... - Rozejrzał się dokoła.
- Innym razem - odparła, uśmiechając się lekko. - Wiesz, jakie plotki by się rozniosły po wsi? Ojciec wyjechał, to pannica wykorzystała sytuację i sobie sprowadziła chłopa na noc. - Pokazała mu język i się zaśmiała.
- Wiem, wiem. - Również się roześmiał. - Nigdy bym ci czegoś takiego nie zrobił. A mama... pewnie by mi kazała klęczeć na grochu. - dodał nie do końca żartem.
- Wypicie herbaty z przyjacielem to nie zaproszenie do łóżka - odrzekła wesoło. - Ale wiadomo, nie chcemy, żeby o nas gadali. Zwłaszcza, że jakby mój ojciec się tych plotek nasłuchał, to najpierw ja miałabym nieciekawie, a potem ty. - Zaśmiała się. - Lepiej nie kusić losu.
- Twój ojciec jest rozsądny, ale pewnie parę słów byśmy usłyszeli. - Pokiwał głową. - Ale tylko za kuszenie losu - dodał, kwestii zapraszania do łóżka nie poruszając, bo z tym różnie bywało w różnych miejscach. - A zatem do jutra - powiedział. A potem na moment przytulił dziewczynę.
- Tak, do jutra - odparła, nieco zaskoczona jego gestem, ale również go odwzajemniła. - Po śniadaniu w “Gronostaju”, dobrze?
- Szybkie śniadanie i się spotkamy. - Uśmiechnął się. - Słodkich snów - dodał.
- Wzajemnie - odparła. Pomachała mu jeszcze przez chwilę na pożegnanie, uśmiechając się do niego, a gdy zniknął jej z pola widzenia zamknęła drzwi i przekręciła klucz w zamku.



Ciąg dalszy nastąpi
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 15-06-2020 o 18:55.
Kerm jest offline  
Stary 15-06-2020, 18:30   #22
 
Umbree's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputację
No cóż, rozmowa im się jakoś nie kleiła, ale przecież z niektórymi dopiero co się poznali, więc na pewno będą mieć jeszcze czas, by zacieśnić relacje. Posiedziała trochę w karczmie a potem zgodziła się, by Traivyr odprowadził ją do domu. Po drodze rozmawiali o wszystkim i o niczym, a Astrid bardzo dobrze czuła się w jego towarzystwie. Tove też od razu go rozpoznał, bo niemal chwilę po obwąchaniu zaczął obskakiwać mężczyznę i próbowaćlizać go po twarzy. Druidka podziękowała za odprowadzenie, pożegnała się z nim i zamknęła za sobą dokładnie drzwi.

Mieszkali z ojcem w całkiem sporej chacie na obrzeżach wioski i dla ich dwójki był za duży, a co dopiero, gdy Torvald wyjeżdżał w interesach. Astrid nie lubiła zostawać wtedy sama, dlatego pozwalała Tove spać w swoim pokoju na łóżku, co stary psiak bardzo lubił. Zjadła kolację, nagrzała sobie wody i wzięła długą, relaksującą kąpiel w balii, a potem tak, jak została stworzona, położyła się do łóżka. Przez dłuższą chwilę głaskała leżącego obok niej zwiniętego w kłębek Tove po łbie, myśląc trochę o Traivyrze, aż w końcu zasnęła.


Obudziła się całkiem wcześnie, wyspana i w dobrym nastroju. Przez kolejną godzinę medytowała, prosząc siły natury o błogosławieństwo a następnie ubrała się i zjadła pożywne śniadanie. Nie wiedziała, ile zajmie im wyprawa do lasu, więc starała się spakować do plecaka wszystko, co najpotrzebniejsze. Nie zapomniała również o broni - sejmitar kuty z zimnego żelaza i krótka włócznia z pewnością jej sie przydadzą, jeśli przyjdzie im się zmierzyć z porywaczami szlachcianki. Przy pasie uwiesiła również sztylet a do kieszonek powędrowały komponenty do czarów. Na prostą tunikę zarzuciła też skórzany pancerz wykonany z kilku nałożonych na siebie i zszytych utwardzonych skór. Pamiętała, że ojciec mówił, jej, że taka osłona sprawdza się dużo lepiej niż zwykła skórznia. Oby nie musiała przekonywać się o tym w praktyce.

Przeszukując strych znalazła stare sanie, którymi ojciec woził ją, gdy była mała, a zimy były bardzo śnieżne. Na pewno przydadzą im się w czasie wyprawy. Spakowała do plecaka zimowe ubranie, na które składał się między innymi ciepły płaszcz, czapa i rękawiczki, nie zapomniała również o rakietach śnieżnych wygrzebanych z szafy. Na zgrabne nogi włożyła skórzane spodnie, by nie krępowały ruchów. Przed wyjściem napisała jeszcze krótki liścik do ojca, by nie martwił się o nią, gdyby wrócił wcześniej z miasta. Tove na czas jej nieobecności zaprowadziła do sąsiadki obok, żegnając się z psiakiem czule. Stara Midge nigdy nie miała nic przeciwko zajęciu się leciwym zwierzakiem i Astrid wiedziała, że u niej Tove będzie miał jak w domu. A nawet lepiej.

Z plecakiem i tarczą na plecach ruszyła do karczmy. Musiała wyglądać dość dziwnie w pełnym rynsztunku, w którym lokalni raczej jej nie oglądali i w dodatku ze starymi saniami pod pachą, ale nie przejmowała się tym, uśmiechając do każdego mijanego przechodnia. Po drodze spotkała Tessarię i korzystając z okazji wymieniła z nią kilka słów na temat Yulna. Dowiedziała się, że Ulfen opowiadał o naprawdę zimnej pogodzie panującej w lesie, dlatego gdy Astrid tylko dotarła do "Gronostaja" od razu opowiedziała o tym pozostałym.
- Powinniśmy zostawić twojego osiołka we wsi, Akialu. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby biedak zamarzł nam gdzieś po drodze - powiedziała do Kotoczłeka.

Za pieniądze otrzymane w ramach zaliczki Astrid kupiła u Vivian łyżwy, bo po prostu mogły się przydać w tej wyprawie. Gdy upewniła się, że ma już wszystko, czego potrzebuje, wyruszyli z Heldren ku przygodzie. Przez większość czasu rozmawiała to z Traivyrem, to zagadywała pozostałych, a gdy byli już całkiem blisko, czuła, że temperatura w lesie nie będzie należała do najwyższych. Niedługo później znaleźli się między drzewami i dotarli do miejsca, gdzie zaczynała się zima. Astrid z zaciekawieniem i zachwytem wypisanym na twarzy przyglądała się ośnieżonym drzewom i najbliższej okolicy. Przebrała się również adekwatnie do panującej aury, wrzucając na stopy rakiety śnieżne.

Niedługo później dotarli do miejsca, o którym mówił im Yuln. Druidka była głęboko wstrząśnięta tym, co ujrzała. Zabite konie i ludzie, jeden wóz powalony, gdzieś dalej mężczyzna zamknięty w lodzie. Tutaj wydarzyła się prawdziwa rzeź! Nigdy wcześniej nie widziała obrazu takiego okrucieństwa. Odruchowo chwyciła za włócznię, zwieszając ją przy boku. Po plecach przebiegł jej nieprzyjemny dreszcz.
- Nie podoba mi się to, jest za cicho. Powinniśmy trzymać się blisko siebie i mieć oko na otoczenie, nie wiadomo, na co możemy tutaj jeszcze trafić - rzuciła do pozostałych, ruszając, by przyjrzeć się lodowej figurze mężczyzny. - Pewnie to te fey z północy tak potraktowały tego nieszczęśnika... cóż za paskudna śmierć.

Mijając Mihaela położyła mu dłoń na ramieniu i wypowiedziała dwa krótkie słowa.
- W razie, gdybyś musiał polegać na swoim refleksie, czy innych umiejętnościach, masz ode mnie mały magiczny prezent na krótki czas. - Uśmiechnęła sie do tieflinga i ruszyła w swoją stronę, rozglądając po okolicy. Po przyjrzeniu się zamkniętemu w lodzie najemnikowi chciała zerknąć na szlak biegnący w gląb lasu, ale nie zapuszczać się tam na razie.

Cantrip Resistance na Mihaela.

 

Ostatnio edytowane przez Umbree : 15-06-2020 o 18:38.
Umbree jest offline  
Stary 15-06-2020, 21:50   #23
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Im bliżej był domu, tym mniej myślał o Astrid, a więcej o rodzicach i o tym, co powiedzą o jego, a raczej ich, wyprawie do lasu w poszukiwaniu może nie kłopotów, ale ich źródła, co wcale nie oznaczało braku wspomnianych.
Oczywiście był pewien, że mu nie zabronią i że nie będzie musiał uciekać przez okno, ale zawsze pewne obiekcje mogli mieć - przede wszystkim matka.

* * *


Jak się okazało, nie było aż tak źle.
Mama zachwytem nie pałała, ale jakoś przeżyła ten cios - że najmłodszy synek się usamodzielnił i, wzorem rodziców, rusza na poszukiwanie przygód.
- Na szczęście Astrid jest rozsądniejsza nić ty - powiedziała. - Słuchaj jej rad - dodała z naciskiem, którą to radę Traivyr (mimo sympatii do Astrid) puścił mimo uszu.
Parę dłuższych chwil zajęło przygotowanie i doprowadzenie do porządku całego ekwipunku, udzielenie serii kolejnych rad, spakowanie wszystkiego, zjedzenie kolacji, parę chwil rozmów... I wreszcie Traivyr mógł się wykąpać, a potem iść spać.
A przyśniła mu się Astrid, z którą razem budowali zamek z lodu i śniegu, a potem bronili go przed całą hordą fey.

* * *


Rankiem zjadł szybkie śniadanie, pożegnał się z rodzicami i rodzeństwem, po czym ruszył w stronę "Gronostaja", po drodze kupując parę drobiazgów, które - zdaniem rodziców - mogły mu się przydać w podróży, wśród śniegu i lodu.

* * *


Im dalej w las, tym więcej drzew - mawiało stare przysłowie. Tym razem okazało się, że im dalej w las, tym się robiło zimniej. Yuln nie mylił się nawet o włos i trzeba było się nie tylko przebrać, ale i założyć rakiety śnieżne. Na szczęście Akial dał się przekonać i zostawił swojego osiołka we wsi.

Lecąca przed Traivyrem Śnieżka zobaczyła pobojowisko wcześniej, niż pozostali członkowie drużyny. Na niej ten widok nie zrobił wrażenia, ale na Traivyrze już tak.
Co prawda widział już trupy, ale nie w takiej ilości.
Śnieżka nie dostrzegła niczego niepokojącego, więc - zdaniem Traivyra - mogli się spokojnie przyjrzeć każdemu szczegółowi.

Na początek zaklinacz rzucił wykrycie magii, a potem zabrał się za przeglądanie zawartości skrzyń. Na koniec zostawił sobie oględziny ciał - najpierw mężczyzny zamienionego w lodowy posąg, a potem służących.
Chciał wiedzieć, jak były ubrane, w jaki sposób zginęły i czy ograbiono je ze wszystkiego co posiadały.
Nie kierowała nim ciekawość, ale to mogło wiele powiedzieć o zabójcach.
 
Kerm jest offline  
Stary 16-06-2020, 21:47   #24
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Rozmowa była dziwna. Zupełnie jakby miejscowi nie chcieli pomocy trzymając się w kokonie swoich... jakby to ująć w słowa... Akial próbował jeszcze nazwać to uczucie gdy leżał w ciepłym łóżku. Rozkopał pościel nie mogąc przyzwyczaić się do tego nowego świata. Przekręcił się na drugi bok próbując zasnąć.

Po zakończeniu rozmów wyszedł jeszcze na zewnątrz zaczerpnąć powietrza. Obszedł okolicę starannie omijając chodzących tu i ówdzie ludzi. Miasteczko wyglądało na opuszczone pomimo relatywnie wczesnej pory, brakowało mu wspólnych spotkań, śpiewów, picia i szaleństwa do rana. Spojrzał na aptekę, jednak nie dostrzegł w oknie półelfki. Zrobił jeszcze jeden obchód zanim wrócił do karczmy. Tu także się nic nie działo. Zniechęcony wrócił do siebie.

Wstał jeszcze przed słońcem, co było dziwne. Co jeszcze dziwniejsze, był sam w swoim łóżku. Z drobnym tylko szumem w głowie po wczorajszym piciu. Podrapał się za uchem. Każdy dzień zaskakiwał go coraz bardziej.

Zjadł śniadanie czekając na resztę. Cały dobytek zniósł na dół, a było tego sporo. Kilka tobołków, łuk, kołczany ze strzałami, ubrania, zarówno na lato, jak i na zimę - nabytek sprzed tygodnia, a także zamówiony dnia wczorajszego prowiant i piwo na drogę. I to nie byle jaki, ale prawdziwy krasnoludzki składający się z wędzonego mięsa, ryb i kiełbas, świeżych i suszonych owoców, a także solidnych pajd chleba. Akial zapłacił sporo, ale nie lubił oszczędzać na jedzeniu i piciu. Miał nawet małą manierkę czystego absyntu!

Niemałą dyskusję wywołały sanie i Kłapouchy. Akial zamierzał wziąć swojego wiernego towarzysza, jednak nie spotkało się to ze zrozumieniem reszty. Woleli ciągnąć sanie siłą swoich mięśni, zamiast wykorzystać do tego zwierze, które przecież przeżyło nie jedną zimę. Koniec końców zamienił poczciwego Kłapouchego za kilka sztuk złota i zapewnienie, że nie będzie musiał tych sań ciągnąć. Złoto z kolei wymienił na śnieżne gogle idąc za tropem towarzyszy, oraz kutego z zimnego żelaza sztylet.

Gotowi do drogi ruszyli przez domostwa żegnani przez nielicznych mieszkańców. Droga była całkiem przyjemna, choć z każdą godziną temperatura spadała.
- Dziwne, nie wydaje się wam? Zwykle wraz z wschodzeniem Słońca na nieboskłon temperatura powinna wzrastać, a nie spadać. - skonstatował zagajając do towarzyszy. Drogę umilał sobie rozmową, zagadując każdego o to czym się zajmują, skąd pochodzą, jak im się żyje w tak małej wsi i czy nie ciągnęło ich nigdy do wielkiego świata? Zapytany z chęcią snuł opowieści o Absalonie - największym mieście w całym Golarionie.
- No co ty, nie słyszałeś o Absalonie? - spytał z teatralnym wręcz oburzeniem, po czym zaczął opowieść o mieście i przygodach jakie można w nim przeżyć.

- Nie podoba mi się ta chmura. Na południu takie chmury przynoszą tropikalne burze. Leje wtedy tak dużymi kroplami. Mówię wam, zdarza się, że co delikatniejsze niewiasty dostają siniaków od samych kropel! nie kłamię, wyglądają jakby przechodziły jakąś chorobę. -
Im dalej, tym jednak gorzej, zimniej się robiło. Wreszcie na drzewach i na trawie pojawił się szron. Akial nie widział wcześniej tego zjawiska, toteż podszedł zainteresowany do drzewa sprawdzając co to takiego jest. Drzewa były zimne, jednak pod nawet drobnym dotykiem śnieg topniał odsłaniając szarą korę cisów i buków.
Kilkaset metrów dalej natknęli się na prawdziwy śnieg. Kotoczłek ledwo się powstrzymywał, żeby nie wskoczyć w las i nie sprawdzić jak miękki jest ten puch. Oczy chodziły mu na około jak lustrował otoczenie, jednak to co na początku było świeże, nowe i przyjemne, już po kilkunastu minutach było zimne i mokre. Akial szedł więc w milczeniu zastanawiając się do czego ktokolwiek mógłby używać śniegu? Wziął ponownie garść białego puchu i idąc dalej mimowolnie ogrzewał aż stworzył kulkę śnieżną.

- Hmm, tego można użyć - powiedział na głos, po czym odwrócił się i rzucił w największego członka drużyny - półorka śnieżką. - Hej, Draug, łap - śnieżka bezbłędnie poleciała w kierunku kapłana trafiając go wprost w napierśnik. - Hahaha, to jest super! - zawołał Akial lepiąc kolejne śnieżki, którymi "obdarował" każdego towarzysza nie czyniąc żadnych wyjątków, ani parytetów. Na szczęście, grube ubrania zimowe, jakie przywdzieli zawczasu skutecznie chroniły przed wszelkimi konsekwencjami trafienia.

Dotarli w końcu na miejsce rzezi. Nie można było tego inaczej nazwać. Rozwalone wozy, krew, zamieszanie i posąg z lodu. Akial zauważył, że śnieg jest w sumie lepszą wersją błota, czy kurzu. Zdecydowanie lepiej dostrzec wszelkie ślady, toteż zaraz wziął się za sprawdzanie co tu się wydarzyło. Korzystając z czasu gdy zaklinacz rzucał, a następnie skupiał się na zaklęciu, młody kotowaty przechadzał się po miejscu zbrodni uważnie przyglądając temu co widział. Interesowało go wszystko - jakie ślady zostawili napastnicy, na ciałach, na wozie. Jakiej broni używali? Czy były to punktowe rany jak przy strzałach, lub bełtach? bardziej podłużne po nożach, albo krótkich mieczach? A może rany cięte? Kilka obok siebie w kształcie pazurów? Może pojedyncze?
Czym zniszczono wozy? Czy może miały jakieś ukryte skrzynie, albo skrytki? Co ze śladami na śniegu? Czy przeciwnicy chodzili, czy latali? Ile było krwi? Czy widział ślady ciągnących zwłoki, lub nieprzytomnych? Dokąd ślady prowadziły i ile ich było? Czy ślady poruszały się chaotycznie, czy może napastnicy szli gęsiego po śladach zostawionych przez pierwszego? Wtedy Akial po głębokości mógłby ocenić liczbę przeciwników. Wszystko to interesowało młodego kotoczłeka i spędził on wyjątkowo dużo czasu analizując każdy nawet najdrobniejszy ślad jaki zostawili po sobie napastnicy. Dopiero po chwili dotarło do niego, że nawet natura oddaje hołd poległym tutaj. Wiatr ucichł, nie śpiewał żaden ptak, nie wyczuł żadnego zwierzęcia. Niesamowite. Przerażające, ale niesamowite.


Jeśli to możliwe, to biorę 20 w teście percepcji.
Do tego poproszę o test wiedzy

 
psionik jest offline  
Stary 18-06-2020, 05:17   #25
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację

Rozmowa faktycznie się nie kleiła. Mihael chwilę zastanawiałem się czy to kwestia ich charakterów, czy też może raczej natłoku nowych informacji. Świadomość, że czeka ich konformacja z fey i być może wiedźmami, nie podnosiła na duchu. Tak czy siak, mimo problemów z przełamaniem lodów, udało się ustalić kilka rzeczy, po czym towarzystwo rozeszło się w swoje strony.
***

Poranek nie należał do tych wymarzonych. Było chłodno, pochmurnie i jakoś tak smętnie. Mihaelowi pogoda przywodziła na myśl, wieczorne spotkanie. W jednym i w drugim wypadku, liczył na to, że w końcu wyjdzie słońce. Nie chcąc, by towarzysze musieli na niego czekać, zwlekł się z łóżka i przeprowadził skróconą wersję swojego codziennego porannego treningu. Krótka seria ćwiczeń rozciągających i wzmacniających mięśnie postawiła na go na nogi szybciej niż się spodziewał. Chyba zrobiła też swoje ekscytacja wyprawą do lasu. Zbiegł na śniadanie, które pochłonął tak szybko, że godzinę później nie był nawet pewny co i czy w ogóle jadł, po czym ruszył na zakupy.

W pierwszej kolejności zajrzał do kuźni Iskerka. Liczył na to, że uda mu się, zobaczyć jego córkę. Kiedy Mihael opuszczał wioskę, zapowiadała się na najpiękniejszą kobietę w Heldren, ale dużo mogło się przecież zmienić. Nie było mu jednak dane zaspokoić ciekawości i zadowolił się krótką rozmową z kowalem, który sprzedał mu krótki miecz z kutego na zimno żelaza. Nie był to dzieło sztuki, ale wydawało się, że powinno wystarczyć.

Następnie kroki skierował do sklepu wielobranżowego, gdzie wydał sporą część swoich oszczędności na "zimowy sprzęt". Rakiety śnieżne, gogle, ciepłe ubranie i para łyżew prędko wylądowały w plecaku, podobnie jak dodatkowe zapasy i kilka drobiazgów na tak zwany "wszelki wypadek". Pędem wrócił do Gronostaja i zabrał z pokoju na piętrze resztę swoich rzeczy, w tym dwa krótkie oszczepy.

Zdążył ze wsyztskim, zanim wszyscy zebrali się na miejscu. Nowo sformowana drużyna nadal nie czuła się swobodnie w swoim towarzystwie, więc bez zbędnych dyskusji ruszyli w drogę.
***



Podróż była dosyć spokojna. O ile na początku krajobraz wydawał się dosyć normalny dla tej pory roku, to wraz ze zbilżaniem się do lasu, robiło się coraz bardziej zimowo. W duchu dziękował Astrid za sanie, które zdecydowanie ułatwiały taszczenie sprzętu po śniegu, a zaraz po tym zaczął psioczyć w myślach na Akiala, który nagle na widok białego puchu, zaczął zachowywać się jak kocię z kłębkiem wełny. Biegał i rzucał w każdego śnieżkami, ciesząc się przy tym jak dziecko. Mihael uśmiechnął się pod nosem.

"Może wszyscy powinniśmy trochę się rozluźnić?" - przemknęło mu przez głowę i dołączył do gry. Całkiem nieźle, a na pewno lepiej niż towarzysze, radził sobie z unikaniem lecących w swoją stronę pocisków. Nienajgorzej też było z jego celnością, zadbał więc o to, żeby Akial również mógł zobaczyć jak to jest być trafionym.

Niedługo później dotarli na miejsce masakry. Mihael nie miał zbyt wielu okazji do oglądania zwłok, a już na pewno nie tyłu. Chyba dopiero wtedy dotarła do niego powaga sytaucji. Stal przez chwilę obserwując otoczenie i porządkując myśli. Uśmiechnął się do Astrid, dziękując za magiczne wzmocnienie, a później zabrał się za sprawdzanie wozów.



 

Ostatnio edytowane przez shewa92 : 18-06-2020 o 05:46.
shewa92 jest offline  
Stary 18-06-2020, 07:01   #26
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Rozmowa z nowo utworzoną drużyną jakoś się nie kleiła, ale cóż się dziwić. Może część z nich się znała, ale dwóch śmiałków było obcych i spoza wioski. Z resztą Draugdin ogólnie mówiąc był raczej małomówny. Zapewne wynikało to z trudnego dzieciństwa i napiętnowania z jakimi się musiał zmagać praktycznie przez całe swoje życie, co spowodowała, że w rodzimy plemieniu praktycznie nie miał przyjaciół. Jedyną przyjacielską relację jak dotąd nawiązał ze swoim mentorem i nauczycielem. Choć przyjaźnie nawiązywał z trudem jednak były to prawdziwe przyjaźnie. Takie na śmierć i życie.

Podjąwszy decyzję o wyruszeniu wczesnym rankiem rozeszli się na spoczynek. Zanim położył się spać sprawdził jeszcze raz dokładnie swój ekwipunek. Odzież zimową miał, buty też. Dodatkowo gogle chroniące przed śnieżną ślepotą. Jeżeli warunki zimowe mogły być rzeczywiście tak trudne jak donosiły wieści to być może jedyną rzecz, której mu brakowało to śnieżne rakiety, żeby nie zapadać się w śniegu. Postanowił jeszcze przed wyjazdem nabyć takie. Oczywiście o ile będą tu mieli odpowiednie na jego rozmiar i ciężar.
Spakował wszystko do plecaka tak, żeby rano tylko posłać łóżko zabrać swoje rzeczy i wyjść. Był bardzo pragmatyczny i nie lubił niepotrzebnie marnować czasu.
Zasnął niemal że natychmiast. Nigdy nie miał z tym problemu. Nie pozwalał sobie jak to niektórym się często zdarzało bić się ze swoimi myślami przed snem. Niczego to nie wnosiło poza i tak nie poukładanymi myślami i zmęczenie z powodu niedospania. Nauczył się “łapać” sen praktycznie wszędzie i w każdych warunku. Wiedział, że wypoczęty organizm i trzeźwo myślący umysł może być tym ostatnim kluczowym elementem w naprawdę skrajnej sytuacji.

Obudził się wypoczęty i pozytywnie nastawiony do czekającej ich podróży i zadania. Zjadł jeszcze ostatnio posiłek w gospodzie, zapłacił za pobyt i kupiwszy po drodze rakiety śnieżne dołączył do drużyny.
Rzeczywiście zorganizowali sanie do transportu ich ekwipunku. Jako, że w tej chwili tu i teraz bez sensu było niepotrzebnie tracić siły na ciągnięcie wspomnianych sań po drodze i jedynie niszczenie niepotrzebne płóz zaproponował inne rozwiązanie. Według jego sugestii rozdzielono wspólny ekwipunek na takie części, żeby każdy z nich był w miarę równomiernie obciążony, natomiast same sanie Draugdin zarzucił sobie na plecy razem ze swoim plecakiem. Gdy tylko zaczną się obszary gdzie będzie leżał śnieg złożą cały ekwipunek na saniach, które pociągnie on dalej sam. Było to rozsądne i praktyczne rozwiązanie.

Długo też nie musieli czekać, gdyż temperatura obniżała się z każdym krokiem przybliżającym ich do lasu. Wyglądało to jakby przechodzili przez linie zmiany klimatu, o ile takie coś kiedykolwiek istniało. Praktycznie z chwili na chwilę przeszli z lata w zimę. Gdy śnieg zaczął sięgać do kostek Draugdin zaproponował założenie zimowych ubrań, a resztę zbędnego ekwipunku aby złożyć i zabezpieczyć na saniach.
Przynajmniej on sam tak zrobił. Przebrał się w ciepłą odzież i buty natomiast gogle ochronne założył na głowę tak, żeby w każdej chwili mógł zsunąć je na oczy. Na razie póki śnieg nie był jeszcze zbyt głęboki zrezygnował z rakiet śnieżnych. Póki co zależało mu bardziej na mobilności niż na nie zapadaniu się w póki co nie za głębokim jeszcze śniegu.

Dotarli na miejsce rzezi. Jakby nie próbować to opisać to była istna rzeź. Bez żadnych skrupułów i bez litości. Rzeczywiście cudem było, że jeden z ochroniarzy przeżył. Draugdin najlepszym tropicielem nie był, ale tu ślady były na tyle widoczne i zwracające uwagę, że prawdopodobnie zostały zostawione w ten sposób specjalnie. Być może miało to być jakieś przesłanie, ale chyba jedynie przesłanie grozy i obietnica śmierci w męczarniach.
Draugdina najbardziej zaintrygował człowiek przemieniony w posąg to znaczy zamknięty w bryle lodu. Czy umarł od razu, czy jeszcze długo żył, czy będąc już zamrożonym widział jeszcze jako bierny obserwator całą rozgrywającą się tu rzeź. Tak czy inaczej przerażająca śmierć. Nie potrafił sobie wyobrazić co lub kto mógł dysponować takimi mocami i co lub kto i w jaki celu pałało taką nienawiścią i furią, żeby robić takie rzeczy.

Poprawił pas z mieczem. Wiedział i tak go uczono, że aby stawić czoła najpotężniejszym nawet przeciwnikowi wystarczą trzy rzeczy: wiara w zwycięstwo, serce do walki i dobra stal miecza. Posiadał wszystkie te cechy i nimi właśnie kierował się w życiu.
Czuł jednak pod skórą, że być może rzucili się z motyką na słońce podejmując się tego zadania nie będąc w pełni świadomi z jakim przeciwnikiem i jakimi siłami przyjdzie im się mierzyć. Co prawda szukał chwalebnych czynów, jednak wolałby, że nie wiązały się one z chwalebną śmiercią. Przynajmniej na razie jeszcze nie wybierał się w zaświaty.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 18-06-2020, 08:30   #27
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację
Po obrzuceniu okolicy spojrzeniem, zabraliście się do pracy. Traivyr rzucił proste zaklęcie, próbując wykryć tutaj działanie jakiejś magii, jednak niczego takiego nie zauważył. Ruszył więc przeszukiwać porozrzucane przy powozach skrzynie i już po chwili zorientował się, że jeśli było w nich cokolwiek wartego uwagi, zostało zabrane przez bandytów. Ostały się jedynie suknie i sukienki oraz bielizna należące najpewniej do porwanej szlachcianki. Astrid podeszła do zamkniętego w bryle lodu mężczyzny i od razu zdała sobie sprawę, że ktokolwiek mu to zrobił, musiał dysponować magicznymi zdolnościami związanymi z zimą i mrozem. Czyżby fey, o których wspominał Yuln? A może Wiedźmy?

Akial i Draugin rozglądali się w tym czasie po pobojowisku. Sypiący tu wcześniej śnieg zatarł nieco ślady, ale nie wszystkie. Kotoczłek z półorkiem dostrzegli wciąż odbite w białym puchu ślady ludzkich stóp przy zwłokach zwierząt i ludzi. Część mężczyzn zginęła od bełtów, strzał i mieczy, służkom Argentrei popodcinano gardła i zostawiono na śniegu, by się wykrwawiły. Przy bliższym przyjrzeniu się, obaj dostrzegli jednak na zwłokach sporo niewielkich ran, które na brzegach miały niezdrową, fioletową barwę i musiano zadać je naprawdę niewielką bronią. Może igłami? Tak to przynajmniej wyglądało, nigdzie jednak nic takiego nie znaleźli.

Zwłoki kobiet i mężczyzn ogabiono ze wszystkiego, co mogło mieć jakąkolwiek wartość. Ślady stóp przy ciałach nie wyglądały chaotycznie - napastnicy wiedzieli, po co napadli na powozy i co mają robić. Same karety nie nosiły śladów żadnego ostrzału, a jedna z nich musiała wywrócić się, gdy trafione strzałami konie odbiły gwałtowanie w stronę drzew. Żywe zwierzęta uprowadzono w stronę wąskiej ścieżki za statuą, przy której stała teraz Astrid. Ślady w głębokim śniegu wciąż były widoczne i wiodły w las. Na oko można było się doliczyć kilkunastu par stóp, a miejsce znaczyło również dość głębokie żłobienie w śniegu, co oznaczało, że bandyci musieli ciągnąć za sobą coś całkiem sporego. Nie zdołali też w żaden sposób ukryć śladów na śniegu, więc można było bez problemu nimi ruszyć.

Stojący pośrodku drogi powóz musiał być tym, którym podróżowała Argentea; świadczyło o tym wysokiej jakości drewno barwione na ciemny fiolet z jakiego był wykonany a także taldański herb na drzwiczkach i inne zdobienia. Mihael obszedł go dokoła, zauważając, że przez uchwyty dwuskrzydłowych drzwiczek przełożona była włócznia, by zablokować je od zewnątrz. Już miał je otwierać, gdy usłyszał skrobanie w wewnątrzną część ściany karety i zdławione odgłosy. Próbował zajrzeć do środka przez oba najbliższe okienka, jednak zaciągnięte zasłonki uniemożliwiały dostrzeżenie czegokolwiek. Zawołał więc towarzyszy, którzy przyjrzeli się zablokowanym drzwiczkom i z bronią w gotowości zapadła decyzja o ich otworzeniu.

Mihael wyciągnął włócznię i nacisnął na klamkę. Nie zdołał otworzyć drzwiczek do końca, gdy ze środka wysypała się w jego kierunku jakaś kobieta z wyciągniętymi rękoma. Mnich bez problemu odskoczył w bok i nieznajoma wylądowała twarzą w śniegu. Za nią pojawiła się kolejna, jednak z żywymi ludźmi obie kobiety nie miały już nic wspólnego. Ich bladoszara skóra wyglądała, jakby gniła, oczy pozbawione były wyrazu. Sukienki, które miały wcześniej na sobie zerwano z nich aż do pasa, odsłaniając paskudnie zmienione teraz piersi, co musiało oznaczać, że gdy jeszcze żyły, bandyci najpewniej je zgwałcili. Charczały przy tym ponuro, ruszając w waszą stronę.


Słyszeliście kilkukrotnie w swoim życiu opowieści o ożywionych plugawą, nekromancką magią zwłokach pozbawionych własnej woli i atakujących wszystko co się rusza, jednak teraz przekonywaliście się na własne oczy, że żywe trupy - bo tak na nie mówiono - istniały naprawdę. Wydając z siebie paskudne dźwięki, przemienione służki Argentei ruszyły w stronę Mihaela i Akiala, kłapiąc zębami.

 
Ayoze jest offline  
Stary 18-06-2020, 15:42   #28
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Rzucone zaklęcie nie wykryło niczego.
Jeżeli szlachcianka lub jej towarzysze mieli przy sobie jakieś magiczne przedmioty, to rabusie je zabrali. Jeśli użyto tutaj magii, to jej ślady również zniknęły.

Trupów było mnóstwo - mężczyźni padli w boju, kobietom poderżnięto gardła. Traivyr był nieco zaskoczony faktem, iż odzienie kobiet było nienaruszone, ale wolał nie mówić tego głośno.

- Proponowałbym wszystkie ciała wpakować do powozów - zaproponował.

Pochować ich nie mogli, ale pozostawienie zwłok na pastwę dzikich zwierząt zdało mu się czymś, czego nie powinni robić.


Żałował, że nie dowiedzieli się, ile kobiet towarzyszyło lady Argentei. Tu były trzy i nie było wiadomo, czy jeszcze którejś nie zabrano. Może nie tylko szlachcianka ocalała?
Z drugiej strony... Skoro pozostawiono wszystkie suknie, to najwyraźniej porywacze doszli do wniosku, że Argentei wystarczy jedna suknia. A to mogło źle wróżyć jej dalszemu losowi.
A może była dziewicą?
Osobiście to Traivyra nie obchodziło, ale słyszał, że w niektórych rytuałach dziewica jest składnikiem niezbędnym do pomyślnego przeprowadzenia rytuału.
Jednorazowym, ale zawsze.


Bandyci zabrali trzy konie.
Po co więc ciągnęli po ziemi wielki wór i zostawiali za sobą ślady, które znalazłby ślepiec? Nie bali się pościgu, czy może wprowadzali ewentualnych ścigających w pułapkę?
Bez względu na to, trzeba było bardzo uważać podczas dalszej wędrówki.
Bardziej niż do tej pory. A Traivyr miał nadzieję, że Śnieżka pomoże im w dostrzeżeniu ewentualnej zasadzki lub innego niebezpieczeństwa.


Wyglądało na to, że bandyci zabrali wszystko, ale zawsze istniał cień szansy, że jakimś powozie znajdowała się skrzynka, w której schowano najcenniejsze rzeczy. Co prawda Traivyr nigdy czegoś takiego nie widział, ale za to słyszał o takich skrytkach. Skoro on słyszał, to z pewnością bandyci również, ale sprawdzić i tak warto było.

No i wnet się okazało, iż bandyci nie zostawili (przez przypadek) jakichś skarbów, ale za to zostawili (z pewnością naumyślnie) niezbyt przyjemną niespodziankę.


Niewiasty, które wytarabaniły się z jednego z powozów, wyglądały mało interesująco. Śmiało można by rzec, iż wprost zniechęcały do bliższego kontaktu.
Z takimi stworami Traivyr nigdy nie miał do czynienia, ale wiedział, iż są wytworem plugawej magii. I że trzeba je jak najszybciej zniszczyć.
Wyglądało na to, że wcześniej jednak zabójcy zabawili się z nimi w okrutny sposób. Czy coś takiego było konieczne, by przemienić je w zombie? Tego Traivyr nie wiedział, ale pomyślał, że prędzej sam poderżnie Astrid gardło niż pozwoli, by spotkał ja taki los.

Z tego co wiedział, zombie, chociaż były stworami nienaturalnymi, dawały się zabić normalną bronią, dlatego też - miast użyć magii, sięgnął po kuszę, by wpakować bełt w znajdującą się najbliżej niego kobietę-zombie.
 
Kerm jest offline  
Stary 18-06-2020, 15:49   #29
 
Umbree's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputację
Im dłużej przebywała na terenie tego pobojowiska, tym mocniej do niej docierało okrucieństwo, z jakim banici dokonali tych zbrodni. Nawet z kobietami nie obeszli się litościwie i Astrid odwróciła wzrok widząc otwarte gardła młodych dziewcząt. Potrafiła sobie wyobrazić, jak bardzo wystraszone i spanikowane musiały być, nim jedno cięcie zakończyło ich życie. Przeszła od razu do lodowego posągu ochroniarza i przyjrzała mu się z bliska. Mężczyzna wyglądał, jakby coś krzyczał, lub został zaskoczony. Aaasimarka wiedziała, że są druidzi jej domeny, którzy potrafili zamykać przedmioty, czy nawet żywe stworzenia w lodzie, ale wiedziała, że to musiała być sprawka któregoś z tych bytów z Północy. Być może nawet ten najemnik został tak potraktowany, by stanowić ostrzeżenie dla każdego, kto by chciał podążyć za bandytami.

Ścieżka wiodąca głębiej w las pełna była śladów, którymi łatwo było podążyć. Mieli więc punkt zaczepienia. Napastników było całkiem sporo, w dodatku uprowadzili trzy konie i ciągnęli coś za sobą, co pewnie stanowiło tobołek pełen zrabowanych przedmiotów. Jeśli celem porwania była Lady Argentea, wyglądąło na to, że cała reszta była dla banitów tylko dodatkiem. Kto wie, może nawet mieli to obiecane w ramach zapłaty za pomoc przy napadzie na szlachciankę.
- Powinniśmy jak najszybciej ruszyć tymi śladami - powiedziała do pozostałych, wskazując ścieżkę między drzewami.

Mihael jednak odkrył coś w powozie należącym do Argentei, więc Astrid wróciła na główną drogę i stanęła nieopodal zablokowanych włócznią drzwiczek. Nie podobało jej się to. Albo bandyci w ramach niesmacznego żartu zamknęli w środku kogoś, kto miał umrzeć tam z głodu, albo to była jakaś pułapka. Nie mogli tego tak zostawić, więc szybko uzgodnili, że trzeba sprawdzić, co jest w środku. Mihael odblokował drzwi i się zaczęło. Paskudnie wyglądająca, półnaga kobieta rzuciła się na niego, ale chłopak zareagował wyjątkowo błyskawicznie. Astrid krzyknęła krótko i cofnęła się dwa kroki, unosząc włócznię. Najpierw zamknięty w lodzie mężczyzna, a teraz to?

Nigdy wcześniej nie widziała prawdziwego żywego trupa o których trochę słyszała od ojca i Matki Teodory, ale jak to mówili: zawsze musi być ten pierwszy raz. Sucha, ziemista skóra, wyciekające płyny ustrojowe i ten pozbawiony życia wzrok jasno sugerowały, z kim mają do czynienia. Ktokolwiek przemienił te dwie dziewczyny w chodzące abominacje musiał mieć nieźle skrzywiony umysł. Przez chwilę druidka wahała się, co uczynić, widząc jednak, że towarzysze zamierzają stawić im czoło, uniosła swoją włócznię i cisnęła nią w ożywionego trupa zbliżającego się do Mihaela. Miała tylko nadzieję, że przypadkowo nie trafi starego znajomego z Heldren.
 
Umbree jest offline  
Stary 19-06-2020, 09:51   #30
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Droga minęła przyjemnej gdy można było porzucać się śnieżkami. Szkoda tylko, że gbury z Heldren nie mieli za grosz poczucia humoru. Nie byli też zbyt zwinni w kwestii unikania śnieżek, oprócz Mihaela, który zaskoczył Akiala swoim szóstym zmysłem do unikania śnieżnych ataków. Co więcej, okazało się, że ma całkiem dobrego cela i Akial musiał uznać jego wyższość gdy śnieg drugi raz wpadł mu pod pancerz.

Niedługo później gdy doszli do miejsca zbrodni kotoczłek spoważniał przechodząc do zbadania terenu. Całość wyglądała dość niepokojąco, jednak ślady wskazywały na ludzi. Jedyne co go niepokoiło to ślady po igłach, które mogły sugerować zarówno strzałki usypiające, jakie często spotykał w dżungli na Wyspie, albo ataki bardzo małych broni, być może faktycznie jakiś wróżek.

Ślady bandziorów były aż nadto wyraźne, więc nie było sensu ich nawet badać teraz, jednak głębokość i typ śladów wskazywał na sporą i dobrze zorganizowaną grupę. Akial podzielił się swoimi spostrzeżeniami z innymi, jednak to młody mnich miał największe rewelacje. W przewróconej karocy coś było słychać!
Po krótkiej naradzie otworzyli drzwiczki i momentalnie wypadła z nich dziewczyna. Mogła wpaść w ramiona bohatera, ale mnich odsunął się i ta runęła jak długa z plaskiem w śnieg. Za nią pojawiła się druga.
- Co za cera. - skomentował niezdrowy, wręcz trupioblady kolor. Bliższy rzut oka na tą z tyłu i tą wstającą pokazał wiele rzeczy, których nie chciał wiedzieć. Ale widział i wiedział. To co zrobili bandyci, to co zrobili zanim zabili i to czym stały się dziewczyny.
Akial widział już nieumarłych, ale zwykle starał się trzymać z daleka od nich. Dżungle Kortos były pełne takich miejsc. Zwykle adrenaliny dostarczało zobaczenie chodzący szkielet samemu będąc niezauważonym, ale widzieć zombi z tak bliska? Nigdy.

Akial otrząsnął się z zaskoczenia w ułamku sekundy decydując pomiędzy standardowym dylematem walka/ucieczka. Tak jak reszta zdecydował się na atak. Z jego dłoni wysunęły się pazury, którymi kotoczłek przeorał jednego z zombi celując w czułe stawy wyłączając z gry ataki, czy redukując prędkość.
Przesunął się zwinnie nie dając się złapać w ewentualną flankę - wolał nie musieć się skupiać na dwóch przeciwnikach na raz.


2x claw attack + sneak attack w tego zombi, który ma mniej hp (dostał za więcej)

 
psionik jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:28.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172