Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-10-2021, 05:25   #121
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Po pokonaniu korytarza, i ponownemu stanięciu na podłodze, towarzysze znaleźli się w małym pomieszczeniu, które można było nazwać w sumie jako "szersze" skrzyżowanie. I tym razem były już trzy możliwości. Korytarzem do przodu, w lewo, lub w prawo. Z prawej zaś dochodziły słabe dźwięki, jakby… pracującej maszynerii? Ślady (chyba Orków) prowadziły prawą odnogą.

Janika bardzo sprawnie pomknęła po ścianie i suficie, a paru śmiałków w sumie zaczęło się zastanawiać, z jakiej rasy się wywodziła…. Nikt bowiem w sumie jej o to jeszcze nie spytał? Stojąc już w nowym miejscu, zaczęła znowu rozglądać się za pułapkami...

- Idziemy tradycyjnie, po śladach naszych... przewodników...? - zaproponował Gabriel.
- Mi to obojętne… - Mruknęła nieco blado-zielona Deidre, podtrzymując się ściany. Wyglądała, jakby miała zamiar zaraz zwymiotować.
- Ma to najwięcej sensu - rzekł Bharrig, który przycupnął do góry nogami na suficie. - Orkowie przeszli tą drogą i przeżyli - cóż - większość z nich, więc być może mogą mieć jakieś informacje. Nie będą stanowić zagrożenia… Raczej. Dla nas to i tak wszystko jedno, którędy pójdziemy, przecież i tak nie znamy tego miejsca.

- Idźmy za nimi - przytaknął Endymion podchodząc do diablicy.
- Deidre, trzymasz się? - zapytał bez nadmiernego niepokoju.
- Chodzenie do góry nogami nie dla każdego… - Zaklinaczka wysiliła się na uśmiech.
- Dobra, to idziemy - Powiedziała Janika, i ruszyła jako pierwsza korytarzem w kierunku odgłosów maszynerii(?)

Druid poleciał za Janiką, po czym wyprzedził ją i trzymał się przed nią w odległości około sześciu metrów.

- Czy chcesz coś na żołądek? - Gabriel zwrócił się do zaklinaczki. - Jakieś ziółka?
- Jak masz, to chętnie… - Powiedziała Deidre.
Wieszcz sięgnął do swej torby, z której wyciągnął kolejną, mniejszą, a z tej z kolei parę listków.
- W zasadzie trzeba by to zaparzyć - powiedział - ale nie mamy na to czasu. Pożuj to i powinno pomóc. Na jakiś czas.
- Uch… - Skrzywiła się Deidre, i jednak nie wzięła.
-Jak czujesz się słabo to lepiej weź ten lek od Gabriela… to żaden wstyd że od czarów czujesz się dziwnie, mi też kręci się w głowie. A musimy być w dobrej formie bo nie wiadomo jakie zagrożenia tam na nas czyhają.

~

A w tym czasie, z przodu… Druid zauważył w podłodze szczelinę, naprawdę małą szczelinę, biegnącą w poprzek korytarza, od jednej do drugiej ściany, niby nic, ale w sumie akurat ta szczelina była zbyt… prosta.


- Pułapka! - zawołał Bharrig do Janiki niższym niż zazwyczaj głosem.

Nietoperz przyfrunął z powrotem w stronę dziewczyny i usiadł na jej ramieniu.

- Tam - wskazał. - Ta szczelina. Pomyśl i pomedytuj, co to jest i co z tym można zrobić. Bo pewnie coś można? - zapytał Bharrig-nietoperz.
- Hmmm… - Zamyśliła się mała zielona, uważniej oglądając najbliższy teren wokół.
- To ten, Endymionie, masz coś jakby włócznię, albo podobnego, długiego? - Spytała Paladyna.
- Krótki moment - odpowiedział paladyn skupiając się na swojej broni, a ta jakby zafalowała i upłynniła się, powoli formując w trzymetrową włócznię. Zgodnie z życzeniem małej-zielonej.
- Tylko ciężka jest. Pusta w środku, ale to wciąż adamant - ostrzegł podając jej tępym końcem.
Janika wzięła włócznię, i zaczęła powoli nią badać okolicę. Stuk puk po podłodze i nic, po ścianach, znowu po podłodze, i tak powoli, krok po kroczku do szczeliny… i nic. Stuk puk tu i tam, stuk puk. Krok, dwa, trzy. Była już tak gdzieś 3 metry od szczeliny…

Paladyn w pierwszych chwilach planował zostać z tyłu i dać Janice się wykazać. Nie wątpił by znała się na pułapkach lepiej niż on, ale scenariusze rozgrywały się w jego głowie i nie wszystkie zakładały pułapki. W końcu podszedł i stanął kilka kroków za nią. Aby ją ubezpieczać, na wypadek jakiś mackowatych bestii nagle wyskakujących ze szczeliny, czy czegoś takiego.

I nagle zapadła się pod nimi podłoga.



Na całej szerokości korytarza, wśród krótkiego krzyku Janiki, grunt im zniknął pod nogami. Mała zielona poleciała w dół, z Druidem-nietoperzem na niej siedzącym, a Endymion rzucił się… w tył, łapiąc krawędzi zapadniętej, wiszącej w dół podłogi.

Rozległ się brzęk włóczni, lądującej na dnie pułapki.

A po chwili i głośne "ufff" świadków całego zdarzenia, gdy nagle z dziurska wyfrunął nietoperz, mocno machając skrzydłami, trzymający za kołnierz pobladłą zieloną.

- Ummmm… znaleźliśmy kolejnego Orka - Janika wysilając się na uśmieszek, wskazała palcem w dół.
- Tworzycie świetny duet - powiedział Gabriel, nie do końca wierząc w to, co przed chwilą zobaczył.
-Coś kiepsko ci to wykrywanie pułapek idzie dziewczyno…. a tak w ogóle to skąd tu się wzięłaś w tamtej klatce, skąd pochodzisz? - Kargar zmarszczył brwi, spoglądając sceptycznie na uratowną przez nietoperza Janikę. Wyglądało to całkiem zabawnie.
Janika spojrzała najpierw wymownie na Kargara, a potem zerknęła na Endymiona…
- Szukałam rzadkich komponentów, i mnie Orki złapały.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline  
Stary 14-10-2021, 21:39   #122
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację

Endymion marszczył brwi zadziwiony siłą jaką Bharrig miał nawet w formie nietoperza. Spuścił powoli powietrze odsuwając stres i wciągnął się na górę i usiadł, krzyżując nogi metr od dołu. Odczekał aż nietoperek postawi małą-zieloną.
- W porządku, to chyba moja wina. Wybacz Janika. Myślałem, że jak po twoich śladach pójdę to będzie bezpiecznie.
- No, następnym razem będziemy wiedzieli - wysapał Druid. - Teraz, skoro wiemy, gdzie jest pułapka, umiesz ją rozbroić?
- Już jest rozbrojona - Tym razem Janika wyszczerzyła kiełki - Takie pułapki trzeba na nowo uzbroić poprzez mechanizm… mówiąc prościej, "nakręcić" pewnie jakąś korbką. Więc już po wszystkim…

Paladyn zmarszczył brwi.
- To skoro była nakręcona… a na dole jest świeży ork… czy to oznacza, że niedawno ktoś ją nakręcił?
- Hmmm… musi tak być. Więc są tu jacyś gospodarze!? - Janika, już po drugiej stronie rozpadliny, wyciągnęła teatralnie sztylecik.
- Nie jesteśmy tu sami - Wychrypiała grobowym tonem, ale i po chwili zachichotała.
- To jest ważna wiedza… - stwierdził Endymion i… wspiął się “po pajęczemu” na ścianę - zaklęcie wciąż działa. Możemy łatwo przejść. Bharrig. Byłbyś tak uprzejmy i wyłowił moją włócznię z dołu?
- Ano, można - rzekł nietoperz i zanurkował w zapadnię, uważając, żeby nie nadziać się na szpikulce… które były 15 metrów niżej, na dnie. Ale i nie tylko one.



Jeden z Orków również tam leżał…

Nietoperz zlatywał coraz niżej i niżej, zamierzając podnieść włócznię Endymiona. Kolce na samym dole wyglądały na długie i wyjątkowo paskudne, toteż nie zamierzał na nie się nabić. Dłuższym spojrzeniem obdarzył martwego orka, lustrując jego uzbrojenie i przedmioty, choć podejrzewał, że nie miał przy sobie nic ciekawego.

W tym czasie, reszta towarzystwa, również przechodziła znowu po ścianie, "po pająkowemu"... a gdy doszło do Deidre…
- Błeeeech! - I poleciała jej zawartość żołądka w dół. W dziurę.

Nietoperz ledwo w porę odsunął się od strumienia rzygowin, który spadł na martwego orka. Z nadąsanym “Hmf!”, Bharrig wziął włócznię i poleciał w górę.
- Następnym razem spróbuj do rękawa - rzekł Druid z wyrzutem. - Poczekajcie jeszcze, ten martwy na dole ma jeszcze coś przy sobie. Zaraz wracam…

I po chwili wrócił z powrotem z miksturą, którą miał przy sobie martwy ork.

- Przepraszam… - Mruknęła Zaklinaczka, i wyciągnęła w stronę Druida-nietoperza chusteczkę.
- Na szczęście ominęło mnie - nietoperz wyszczerzył kły. - To co, wszyscy gotowi? Idziemy dalej? Deidre, jeśli potrzebujesz jeszcze chwili, to możesz pofolgować, ha! W dziurze wszakże zostało sporo miejsca.

Po czym sfrunął na ramię Janiki… a ta poklepała go paluszkiem po głowie.
- Dzięki za ratunek - Powiedziała.

- Ciekawe, jak orki przeszły na drugą stronę - powiedział Gabriel. - Z pewnością nie potrafią chodzić po ścianach. Przeskoczyły?
- Pewnie tak. 3 metry to nie jest dużo, i to jeszcze z rozbiegu… - Amara wzruszyła ramionami.
- No oroga niekoniecznie bym oskarżał o taką skoczność - uśmiechnął się paladyn przekształcając włócznie w tasak, po czym się zastanowił moment - Janika, wciąż chcesz jakiś drzewiec?
- Jeśli można, to tak - Powiedziała Janika i bez słowa dostała włócznię.
- Coraz mniej mamy tych orków do odnalezienia - wojownik pozwolił sobie na żart by rozładować sytuację.

~

Po kilku dłuższych chwilach, i już bez żadnych niespodzianek, towarzystwo dotarło korytarzem do… wielkiej jaskini. Naprawdę wielgachnej.




Trochę to przypominało jakby kopalnie… albo kuźnie Krasnoludów?? W każdym bądź razie wszystko było ogromne, i pełne jakiejś dziwnej maszynerii, która w miarę cicho buczała i zgrzytała. A na jednym z dziwnych "pomostów" po których trzeba było chyba teraz iść dalej, były ślady świeżej krwi.

- Co to kurcze jest? - Powiedziała głośno Deidre, co chyba każdy sobie w tej chwili pomyślał…
- Albo nasz mag zajmował się nie tylko magią - powiedział Gabriel - albo też zatrudnił niezłej klasy specjalistów od maszyn różnorakich.
- Mi się zaczyna wydawać, że to była przykrywka - paladyn przyjrzał się pomostowi - skąd ta krew? Może tam być jakiś szpikulec wyskakujący z podłogi?
Janika spojrzała krytycznym wzrokiem na podłogę.
- Nie, chyba nie… przykrywka czego? - Mała zielona zerknęła na Endymiona. Zresztą nie tylko ona.

- Czy to orcza krew? - spytał się nieco zaniepokojony całą sytuacją Kargar. Patrzył też w dół, próbując ocenić wysokość na której były te pomosty. W dół było dobre 30 metrów...
- Zapewne - rzekł Bharrig. - Jakoś na grobowiec to nie wygląda...

Paladyn myślał chwilę nad odpowiedzią dla Janiki.
- Nie wiem. Kopalnia? Świątynia? Może rzeczywiście przejście na inne plany? Ktoś zadał sobie bardzo wiele trudu aby to ukryć, a jeszcze więcej aby to wybudować. Barrio pewnie by więcej powiedział o tej architekturze niż moje "jest wielkie".

W tym czasie, Janika sprawdziła miejsce z plamą krwi.
- Nie, tu pułapek nie ma - Powiedziała - A czy krew Orka? Nie wiem, na tym się akurat nie znam - Wzruszyła ramionkami - A na kopalnię, albo świątynię to raczej nie wygląda… to by bardziej były jakieś…"warsztaty", ale znowu rozmiary zdecydowanie za duże?

 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 14-10-2021 o 21:45.
Lord Melkor jest offline  
Stary 20-10-2021, 11:00   #123
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

Bharrig milczał, koncentrując się na nasłuchiwaniu i przepatrywaniu. Oczywiście, jeśli chodziło o magów, nigdy nie było wiadomo, co się mogło stać i co czekało na nich. Niewiele było do dodania, toteż czekał, aż drużyna ruszy przed siebie. Wkrótce mieli się dowiedzieć o przeznaczeniu tego miejsca.

Sfrunął nieco bliżej, obok plamy krwi, lustrując, co tu się mogło wydarzyć. Krew, ślady buciorów Orków, ale i jakieś inne ślady, dziwne, kwadratowe nieco, również wielkości typowego buta. I wszystkie w jednym kierunku, do przodu…

- Ślady walki - stwierdził po prostu. - Zapewne orkowie zmierzyli się ze strażnikami tego miejsca.
- No chyba jak tyle przeszliśmy to nie mamy wyboru, musimy iść do przodu. Takie już nasze awanturnicze życie. A to chodzenie po ścianach całkiem fajna sprawa -Kargar wzruszył ramionami.
- Zależy jak dla kogo - Skrzywiła się Deidre.
- Przyzwyczaisz się z czasem - zapewnił Gabriel. - A teraz lepiej korzystać z tych możliwości. Wyobraź sobie, że schodzisz po pionowej drabinie. .

- Jeżeli jest to dla ciebie bardzo męczące może jakbyś wlazła mi lub Kargarowi na plecy by ci pomogło? - zapytał Endymion nie wiedząc czy jego propozycja ma jakikolwiek sens - obaj łatwo cię uniesiemy jakby okazała się taka potrzeba.
- Przestańcie już ze mnie robić taką sierotę - Odrobinę fuknęła Zaklinaczka - Było, minęło, fajnie jest. Idziemy dalej…

No więc poszli.
~

Po "pomostach", pokonując jeden, docierając do okrągłej, dużej platformy, która miała w sobie i wielką, grubą, naturalną kolumnę, ciągnącą się w kierunku sufitu… i znowu ślady krwi. Więc dalej, kolejnym pomostem, do kolejnej okrągłej platformy.

A tam ktoś siedział.

Wśród sporej kałuży juchy, ciężko i chrapliwie dysząc, siedział oparty plecami o kolumnę rosły Ork z… urwaną nogą przy kolanie, obwiązaną własnym pasem. Warknął wrogo na widok śmiałków, choć w sumie ledwie trzymał własny topór w łapach.


[center][/center[

- Nie dam... się żywy… - Chrypnął we wspólnym.
- W takim razie nie będziemy nawet próbować - zapewnił go Gabriel. - Czy w zamian za to opowiesz nam, co tu się stało? - spróbował odrobiny dyplomacji. - Może zdołamy cię pomścić?
- A wy kto?? - Warknął Ork.
- Szukaliśmy wieści o smoczycy - odparł Gabriel. - Spotkaliśmy waszą szamankę i od niej dowiedzieliśmy się o waszej wyprawie. I o przejściu, jakie wykopaliście.

Ork przez chwilę milczał, najwyraźniej trawiąc słowa Wieszcza.
- Najpierw pułapki… a potem potwory. Takie pająki… ale metalowe… - Powiedział.
- Tu, na tych pomostach? - spytał Gabriel. - Bo my widzieliśmy tylko kamienne kobiety... bardzo duże.
- Wszędzie! - Wrzasnął nagle Ork, aż się popluł - A ty zgaś te światła rogata idiotko, bo to je przyciąga! - Fuknął na Deidre i jej magiczne lampiony.
- Ja ci zaraz… - Zaczęła Zaklinaczka, ale wszedł jej w zdanie Gabriel.
- Zgaś... - powiedział. - Niepotrzebne nam pająki czy inni strażnicy tego miejsca.
- A gdzie reszta i wasz wódz? - spytał się orka Kargar, próbując sobie to jakoś wszystko poukładać. Nie rozumiem za bardzo czym było to miejsce.
- Właśnie - dodał Bharrig. - Dokąd poszli?
- Wszyscy nie żyją! Wszyscy! - Fuknął Ork.
- Nawet wasz wódz? - zdziwił się krasnolud-nietoperz.
- Tak, kurwa, latający szczurze! Co właśnie gadam??
- Hmm… - zamyślił się Bharrig. - Po drodze nie widzieliśmy żadnych trupów. No chyba, że wszyscy spadli w przepaść. Cóż... Zamierzamy iść dalej. Przysyła nas szamanka waszego plemienia. Może uda nam się pomścić waszego wodza - nietoperz wzruszył skrzydłami.
- Jakim cudem przeżyłeś? - spytal Gabriel. - I co pająki zrobiły z ciałami? Widziałeś?

Klik. Klak.

Gdzieś w oddali, wśród cicho buczącej i zgrzytającej maszynerii, pojawił się jakiś nowy odgłos. Wychwyciły go czułe uszy nietoperza-druida.

Klik. Klak.

Usłyszał to i Gabriel, i Janika.

Gdzieś w głębi pod nimi, ale i za nimi, i przed nimi, i z boku…

Klik! Klak!

- Nadchodzą - Zaskomlał Ork, z wyraźnym strachem wymalowanym na mordzie - Gadałem ci głupia suko… - Warknął do Deidre.

Klik! Klak!

- Lepiej znajdźmy sobie miejsce, gdzie nas nie dopadną ze wszystkich stron - powiedział Wieszcz.

Bharrig zerwał się z ramiona Janiki i odleciał nieco w bok. Rozejrzał się wokół, próbując po dźwięku i zasięgu jego wzroku ocenić, ile istot zbliżało się do nich. I czy w pobliżu istniał jakiś większy kawałek stałego gruntu, który mogli wykorzystać do walki.

- Jeśli chodzą po ścianach to wszędzie dadzą radę. Każda ściana będzie dla nich kolejną powierzchnią z której mogę nas sięgnąć - odpowiedział paladyn po czym zwrócił się do orka podchodząc do niego - jeśli nie protestujesz to zabiorę cię z nami. Nie zostawię cię tu na masakrę.

Ranny Ork spojrzał krzywo na Paladyna, który do tej pory stał z boku, poza zasięgiem jego wzroku… po czym splunął mu na buty.
- Warnat (Tchórz-zdrajca) - Warknął na Endymiona po orczemu.
Paladyn zmrużył brwi w niezrozumieniu i odpowiedział w tej samej mowie
- Pusta obelga. Czemu miałbym wam być winny jakąkolwiek lojalność? - zapytał, ale nie czekał na odpowiedź. Nie aby go ona nie intersowała. Po prostu nie było na to czasu.
 
Arvelus jest offline  
Stary 21-10-2021, 21:41   #124
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Klik! Klak! Bum!

Bum! Bum! Bum!

Na podesty wspięły się w końcu, i wskoczyły dziwaczne urządzenia, którym daleko było do "pająków", ale co tam się dziwić przy jakimś niezbyt rozgarniętym orku.


Wysokie na 2 metry, mające cztery łapy uzbrojone w… wiertło, większą chwytającą, i dwie zwyczajne, w których trzymały halabardę. Raz, dwa, trzy takie " cosie" z różnych stron.
- Tu też jest jeden! - Wrzasnęła Amara.

Cztery.

- Geri! Obok Amary! - krzykął Bharrig, a tygrys ustawił się obok mniszki.

Po czym podleciał bliżej tygrysa, chcąc się znaleźć nad nim.
- Walczymy, czy przebijemy się? - Gabriel wskazał na jednego z "pająków", a Deidre przewróciła oczami, po czym puściła w jednego z nich błyskawicę.

- Zaciukamy wszystkie - odpowiedział Endymion zgadzając się z Deidre i obiegł kolumnę biegnąc do jednego z nich.

Wobec tak jednoznacznego zachowania kompanów Gabriel rzucił czar, dzięki któremu przed stworem będącym celem błyskawicy wyrosła niematerialna postać z mieczem i zaatakowała "pająka". Gdyby nie fakt, iż przywołana kobieta-duch, była… duchem, to ona oberwałaby w plecy błyskawicą wypuszczoną przez Deidre, a nie dziwna maszyna. Gabriel bowiem był nieco szybszy w swoich poczynaniach, niż Zaklinaczka, i lecąca z jej rąk elektryczność. Metalowy konstrukt dostał jednak solidnie czarem, aż posypały się z niego śrubki, a na deser zarobił jeszcze mieczem. Wróg nadal jednak twardo trzymał się na swoich sztucznych nogach.
Kargar widząc że towarzysze ruszyli już do boju zdecydował się wypić miksturę przyspieszenia po czym podbiegł do rannego “pająka” z zamiarem wykończenia go.

Amara zaś pobiegła do tego samego co Endymion, mając zamiar trzasnąć mu z wyskoku, a tym samym i może go zrzucić z platformy…

~

Oko jednego z dziwnych, metalowych stworów, wbiło swoje spojrzenie w Janikę, i nieco rozbłysnęło.
- Aaaaaałłł… - Mała zielona złapała się za skronie, a z jej nosa popłynęło nieco krwi.

To samo przytrafiło się biegnącej Mniszce… która nagle zwolniła.

Endymion posmakował halabardy przeciwnika, która poszła w ruch, i zraniła dwa razy Paladyna.

Kargar również poczuł nagle jak jakaś siła wdziera się w jego umysł, i zostaje on zalany falą niekończących się, dziwacznych informacji, z jakimiś cyferkami czy coś… rozbolał go bardzo łeb, a z nosa pociekła krew.

Szlag by te dziwaczne maszyny, znające najwyraźniej jakieś cholerne, magiczne sztuczki, trafił…

Druid spojrzał na mniszkę. Wyglądało na to, że wielkie mechaniczne bestie, o których nie miał zielonego pojęcia, były całkiem silne! Potrzeba było rozwiązać tą sytuację czym prędzej.

Nietoperz-Druid wykrzyczał zaklęcie, a fala pulsującej energii dotknęła tygrysa. Zaczął on rosnąć… Wreszcie, Geri powiększył się i jego grzbiet dorównywał poziomowi głowy Endymiona. Tygrys skoczył na mechaniczne dziwo na wschodnim moście <4> z zamiarem oderwania mu wszystkich kończyn… raz smagnął pazurami, i nie trafił. W końcu drugi raz, i już było lepiej, złapał nawet konstrukt… ugryzienie jednak również chybiło.

Druid poleciał za Gerim starając trzymając się 15 stóp nad jego łbem.

- Podłe kreatury! - Fuknęła Janika, po czym wyciągnęła jakieś dziwne, małe, okrągłe "cosie" z kieszeni. Tu coś przekręciła, tam coś przesunęła, coś zgrzytnęło… zielona dziewoja zrobiła krok, chowając za murkiem platformy, po czym rzuciła dwa małe, okrągłe przedmiociki do wroga. Pieprznęło solidnie, gdy coś wybuchło, raz i dwa. A konstrukt nosił na sobie nawet ślady kwasu, który lekko przytopił jego cielsko.

- Super! - Krzyknęła Deidre, przebiegając obok Gabriela, i stając obok Janiki, po czym Zaklinaczka zaatakowała kolejną błyskawicą ten sam konstrukt co mała zielona. Metalowy drań się lekko uchylił, ale w sumie i tak oberwał.

Gdy tylko zrównała się z nim Amara Endymion odskoczył w tył i pochylił z krótkiego rozbiegu wbijając się w konstrukt barkiem, po drodze obrywając jedną z halabard, ale ześlizgnęła się ona po naramienniku. Mimo tego małego sukcesu, gdy ork przywalił w stalowy korpus “pająka” poczuł jakby uderzył w ścianę. Drgnął może o cal. Zdecydowanie zbyt mało aby liczyć, że uda się go zrzucić w przepaść.
Mniszka z kastetem na dłoni wyprowadziła serię ciosów we wroga, raz pudłując, jednak odkładając jego metalowe ciało ile wlezie… efekty były kiepskie. Konstrukty były pokryte najwyraźniej grubym metalem.

- Co to kurwa ma być?! - krzyknął Kargar łapiąc się za głowę. Ale zaraz kierowany instynktem otrząsnął się i z okrzykiem bojowym doskoczył do metalowego pająka wściekle zamachując się na niego swoim dwuręcznym mieczem. Miał nadzieję, że jego najlepszy przyjaciel okaże się jak zwykle skuteczny również i na takiego dziwacznego stwora. Skuteczny, owszem… ale nie aż taki efektywny jak zawsze. Dwa ciosy dosięgnęły wroga, jednak metal z jakiego był stworzony konstrukt, zdecydowanie stawiały opór ostrzu Kargara. Coś było nie tak, te mechaniczne dziwadła były kuresko mocno opancerzone…

- Dalej atakuj tego przeciwnika! - polecił Gabriel kobiecie-duchowi. Potem przesunął się nieco, chcąc wypatrzyć ostatniego przeciwnika. A potem zesłał na konstrukta kolumnę ognia. Kobieta-duch więc raz smagnęła mieczem przeciwnika a raz spudłowała… sam Gabriel z kolei przysmażył innego wroga, tuż przed walczącym z nim Gerim.
 
Kerm jest offline  
Stary 21-10-2021, 22:12   #125
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację

Konstrukt stojący przed Endymionem, "wystrzelił" nagle w przód jedną ze swoich dodatkowych kończyn, pochwycił Paladyna w nadgarstku, wykręcił mu go boleśnie… i Endymion upuścił swój oręż, który upadł na podłogę. A jakby tego było mało, wyprowadził jeszcze pchnięcie halabardą, Paladyn się jednak przed nim uchylił.

Kupa złomu na wschodzie skierowała swoje oko na Deidre, po czym te rozbłysnęło… Zaklinaczka jednak jedynie potrząsnęła głową, i tyle. Nic jej nie było.

Kolejny blaszak, mocujący się z przerośniętym tygrysem, wyprowadził 2 ciosy halabardą. Raz Geriego trafił, raz spudłował…

Konstrukt po drugiej stronie pola bitwy, okazał się nagle bardzo groźnym przeciwnikiem. Najpierw cios jego oręża doprowadził do zniknięcia(!!) kobiety-ducha, a po chwili halabarda wbiła się głęboko w pachwinę Kargara. Wojak jęknął, i oparł się o murek tuż obok. Normalnie ktoś inny w takich okolicznościach już by padł, i był nieprzytomny i umierający. Ale nie Kargar. On był silny, odporny na wiedzę, i trudny do zajebania...

Janika wypiła szybko eliksir, odzyskując sporo zdrowia.

Deidre posłała kolejną błyskawicę w jednego z blaszaków przemieniając go w końcu w kupę złomu.

Amara wyprowadziła serię ciosów w konstrukt przed nią i Endymionem, z 4 ciosów jednak tylko 1 był celny, a efekty mizerne.

Ork bez nogi, widząc jak obrywa Kargar, niemal ginąc, zaczął wrzeszczeć w panice.

Geri zawarczał groźnie i naparł swoim wielkim cielskiem na automat przed nim, próbując zepchnąć go z pomostu. Obaj zaczęli się siłować… daremnie. Ani jeden, ani drugi nie zyskał przewagi.

Bharrig zaczął intonować zaklęcie przywoływania, zamierzając przywołać żywiołaka powietrza.

Miecz Endymiona spadał na ziemię. Ork z warknięciem bólu krytego pod wściekłością wyrwał nadgarstek i zakręcił się by złapać rękojeść drugą ręką, wiedząc że tym manewrem wystawi się na uderzenie, ale nie mógł pozostać bez broni. Jeszcze w czasie ruchu chwycił broń oburącz zaciskając zęby gdy szpony uderzały go w plecy i sam wyprowadził potężne cięcie.

Kargar mętnym wzrokiem spojrzał na wypływającą mu spod pachwiny krew, tylko niemal nadludzkim wysiłkiem utrzymując się na nogach. Kiedy zdał sobie sprawę w jakim paskudnym jest stanie, zaczął szukać wzrokiem Gabriela, o którym wiedział że dysponuje magią leczącą. Powoli ruszył w jego stronę.
- Walnij tego, który powalił Kargara! - powiedział do zaklinaczki Gabriel, który po wrzasku rannego orka rozejrzał się dokoła, w poszukiwaniu jego przyczyny, - Już do niego idę - zapewnił, po czym ruszył na spotkanie rannego wojownika, a gdy doń dotarł, rzucił na Kargara zaklęcie leczące.

~

Po tym, jak Endymion został pozbawiony broni, Paladyn nie miał innego wyjścia, jak się po nią schylić tuż przed konstruktem… i zarobił halabardą przez grzbiet. Po chwili zaś, blaszak poprawił raz jeszcze, tym razem po ramieniu, a kolejnym ciosem zaatakował Amarę. Mniszka jednak uchyliła się.

Paladyn wyprowadził w końcu kontrę własnym orężem, trafiając wroga.

Jeden z konstruktów nadal mocował się z przerośniętym Gerim…

Ten, od którego wiał Kargar, ruszył szybko za wojownikiem, po czym wrednie chlasnął go halabardą po plecach, tuż po tym jak Kargara uleczył Gabriel. W oczach woja błysnęła zemsta.

Druid z kolei w końcu przyzwał, co chciał…

Konstrukt najwyraźniej nie miał poczucia honoru, bowiem walnął Kargara w plecy, niwecząc tym samym znaczną część ciężkiej pracy Gabriela. Ten z kolei poczuł się w obowiązku ponownie wspomóc kompana, tym samym zaklęciem, co poprzednio.
- Dziękuje! - wojownik zawołał w stronę hedonistycznego wieszcza który prawdopodobnie uratował mu życie. Niestety, od razu po tym dostał w plecy od tego metalowego paskudztwa.
- Ty sukinsynu! - obrócił się i z furią w oczach zamachnął się dwurakiem z zamiarem zadania śmiercionośnej serii ciosów. Nie wiedział czy to coś ma odpowiednik krwi czy wnętrzności ale coś miał zamiar mu utoczyć…

Miecz Kargara raz po raz opadał na konstrukt, rąbiąc go na kawałki. Najpierw odciął jedno z łapsk trzymających halabardę, potem pomocniczą łapę, tą z wiertłem, a w końcu i wbił ostrze miecza głęboko w metalowe cielsko, które zaiskrzyło, "oko" przeciwnika zgasło, a ten łupnął na plecy. O jednego mniej…

- Stal jednak na nich działa! - krzyknął triumfalnie do towarzyszy.
- Dobra robota! - odkrzyknął nietoperz.

Tymczasem Geri, uczepiony robota, smagnął go pazurami i próbował ugryźć pancerz, jednak jedynie zagrzytał po nim zębami. Tygrys był teraz większy od konia pociągowego, toteż nie miał problemu z przytrzymaniem przy sobie konstrukta.

Żywiołak, którego przywołał Bharrig, zasyczał z wściekłością, po czym zamienił się w małe tornado. Podleciał do konstruktu, z którym walczyli Endymion i Amara, a walczący robot wszedł w zasięg miniaturowej trąby powietrznej… i po chwili został przez nią uniesiony w powietrze, przy okazji otrzymując lekkie obrażenia, jakby zgniatany samą mocą wiru.

Druid, nie będąc jeszcze pewien, co dalej, rzucił na tygrysa kolejne zaklęcie: powietrze wokół zwierzęcia zafalowało i uformowało się w tarczę. I w samą porę… konstrukt próbował dwa razy dziabnąć Geriego halabardą, nie uczynił jednak tygrysowi żadnej krzywdy. Fala ochronnej wody jednak po pierwszym ciosie halabardy zniknęła...

- Lecę do reszty! - Krzyknęła Deidre, i pobiegła wokół kamiennej kolumny, w kierunku innych towarzyszy.

- Geri, zostaw! - Bharrig krzyknął do tygrysa, który zluzował uchwyt na maszynie, którą przed chwilą trzymał. Wyglądało na to, że tygrys za słowami Bharriga chciał się skupić na obronie.

Żywiołak uniósł się i porwał ze sobą konstrukt, który wirował teraz w jego wnętrzu. Podleciał teraz w miejsce następnego robota, z którym przed chwilą siłował się tygrys, z zamiarem wessania w trąbę powietrzną także jego.

Bharrig czujnie obserwował, co działo się z maszyną i żywiołakiem.

Kargar zamienił jednego konstrukta w kupę złomu, więc Gabriel ruszył sprawdzić, jak się wiedzie kompanom i, w razie konieczności, podleczyć któregoś z nich.

Uniesiony zwycięstwem nad wrogiem, który przed chwilą był tak bliski pozbawienia go życia i czując wciąż moc krążącej w jego żyłach mikstury szybkości, wojownik pobiegł za Deidre, nie chcąc zostawiać zaklinaczki samej.
 
Lord Melkor jest offline  
Stary 22-10-2021, 19:55   #126
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Żywiołak powietrza podleciał po paru chwilach do drugiego konstrukta, który początkowo oparł się sile żywiołu, nie otrzymując żadnych ran, ale po chwili i on został uniesiony wirem powietrza, i teraz oba szaleńczo wirowały utrzymywane w mocy żywiołaka.

A tymczasem…
- Ała! Zostaw mnie gnoju! - Krzyknęła Janika. Ork bez nogi podczołgał się do małej dziewczyny, po czym doszło do rękoczynów.
- Daj mi eliksir leczenia!! - Wrzeszczał samiec pozbawiony nogi, siłując się z Janiką… która gryzła go ile wlezie po łapach swoimi kiełkami.

Żywiołak wreszcie uniósł się na wschód od mostu, wewnątrz niego dwa konstrukty wirowały, pchane siłą wiatru. Następnie, ostro uniósł się do góry i… Zniknął w ciemności nad nimi. Po paru krótkich chwilach, żywiołak upuścił dwa konstrukty, które runęły w dół. Z dołu, do uszu grupy dobiegł rumor metalu uderzającego o kamienną posadzkę.

- Geri, broń Janikę! - zawołał Bharrig.

Z góry zlatywał już żywiołak, który zapewne miał ponownie zniknąć w Planie Powietrza niedługo. Przerośnięty tygrys jednak zwinął się na ciasnym dla niego moście i z niskim warczeniem, które teraz przypominało daleki grom, biegł w stronę orka, gotów go pochwycić.

-Ej ty zielony, zostaw dziewczynę jak nie chcesz dla odmiany ręki stracić! Jak ci pomożemy to po dobroci! - Kargar ryknął w stronę orka I skierował się w jego stronę.
Gabriel pozostawił innym kwestię rozwiązania sprawy napaści orka na Janikę i poszedł sprawdzić, co dzieje się z Amarą i Endymionem.

Dwa konstrukty najpierw zostały wysoko uniesione w górę… a potem poleciały w dół, i to 60 metrów. Ich pieprznięcie o podłoże poniosło się echem po całym najbliższym kompleksie, i jakie to było miłe dla ucha. Ten huk ich metalowych ciał, ten zgrzyt, gdy się łamały, te brzdęki pojedynczych śrubek, gdy rozsypały się w drobny mak.

Wychylona mocno nad metalowym murkiem Deidre, obserwowała wszystko z wypiętą pupą.
- Aaaaale się rozwaliły! - Skomentowała z głośnym śmiechem "lot koszący" dwóch wrogów.

A kilka metrów dalej, Ork zajęty Janiką, nie słyszał(!?) słów Kargara, próbując… ją udusić. Mała zielona sięgnęła zaś w końcu po sztylet, i wpakowała mu go w bebechy. Ork zdechł.

Żywiołak powietrza, którego przyzwał Bharig ostatecznie zniknąl, odesłany do swojego planu.
- Wszyscy cali? Świetnie - ucieszył się Bharrig. - Potrzebujemy leczenia i musimy przeć dalej. Czy ktoś mógłby uleczyć Geriego? - zapytał jeszcze. - W międzyczasie, kiedy się ogarniemy, polecę przepatrzeć ścieżkę.
- Powinniśmy znaleźć jakieś bezpieczne miejsce - powiedział Gabriel. - Mógłbym opatrzyć rany, ale to trochę potrwa. A zaklęcia powoli mi się kończą. Jeszcze jedna taka walka i nic nie będę mógł zdziałać.
- Powinniśmy iść gdzieś, gdzie nie będziemy na takiej otwartej przestrzeni, fakt, i tam możemy się podleczyć na różne sposoby - Powiedziała Amara.

- Geri, kogoś ty zeżarł, że tak urosłeś?? - Zażartowała Zaklinaczka, podbiegając do tygrysa, i poklepała go po boku.
Geri polizał w odpowiedzi Zaklinaczkę jęzorem, który był teraz wielki niczym pień małego drzewa.
- Iiiiii… hmmm… - Deidre nagle zaczęła wyraźnie nad czymś myśleć, przypatrując się wielkiemu Geriemu.

Przyglądający się tej scenie Bharrig wzruszył tylko skrzydłami.
- Wygląda na to, że rozmiar nie zdołał powalić tych mechanicznych bestii - rzekł. - Musimy się uciec do innych środków, jeśli ich spotkamy.
- Za to ten żywiołak zadziałał idealnie - stwierdził Gabriel.
- Kły miały problemy z metalem? Oj Geri, ale nie smuć się, miecze też z tym miały opory! - Powiedziała Deidre i… dwoma susami wspięła się na grzbiet tygrysa! Tam zaś, na nim okrakiem, leżała sobie z jedną nogą i ręką po jednej stronie boku, a drugą nogą i ręką po drugiej.
- Mogę tak? Moooogę? - Zaklinaczka przytuliła się nawet policzkiem do grzbietu tygrysa - I tak jesteś suuuuper tygrysiak!
- Zaklęcie trwa tylko parę dłuższych chwil - rzekł Druid neutralnym tonem, nasłuchując bardziej i przepatrując niż myślami będąc tu i teraz.

Geriemu jednak przypadła do gustu Deidre siedząca na jego grzbiecie. Tygrys, nie odczuwając żadnego wysiłku, biegał z Deidre wokół filara, czasem dla zabawy siecząc ją wielkim ogonem.

W trakcie tych zabaw z tygrysem Gabriel zaczął leczyć najbardziej rannych, używając zaklęć i różdżki.

Paladyn przystanął nad krawędzią oglądając spadające konstrukty. Charknął i splunął za nimi.
- Janika, cała jesteś? - zapytał pochylając się i miotając zwłokami orka. Chwycił je za jedyną kostkę i miotną nim w przepaść z gniewnym grymasem na twarzy
- Miałem dla ciebie leczenie, dupku! Ale nie 8chciałeś! - warknął za spadającymi zwłokami w orczym i dopiero wtedy spojrzał na dziewczynę.

- Zdaje się, że są wrażliwe na błyskawice - Druid podjął jeszcze raz temat konstruktów, patrząc na stertę złomu nieopodal. - Czy ktoś wie, czym były?
- Trudno powiedzieć... - Gabriel pokręcił głową. - Nie znam się na takich mechanizmach. Konstrukt, odporny na wiele rzeczy, a te, na dodatek, były gruboskórne - dodał.

- Jestem cała, tak… - Powiedziała Janika, po czym podreptała do zniszczonego konstrukta na wschodzie, i zaczęła go oglądać. Raz, czy dwa, nawet kopnęła jego korpus.
- One nie są pokryte adamantytem? - Stwierdziła po chwili.
- Jeśli tak to to jest duża rzecz - paladyn przyklęknął przy jednym z konstruktów przeistaczając tasak w sztylet i zaczął skrobać pancerz a ten… opierał się ostrzu zamiast mu ulegać jak niemal każdy materiał... poza właśnie adamantytem.
- Tak. To to.
- Bebechy też ma z adamantytu? - spytał Gabriel.
- Jak takiś ciekawski, to sobie sprawdź - Powiedziała Janika - Ja otwierać go nie mam zamiaru… - Mała zielona potknęła się nagle o halabardę pokonanego wroga. Spojrzała na nią, po czym przyklęknęła i przypatrując się, wydała głośne "hmmm".
- Umie ktoś na to rzucić wykrycie magii może?
Paladyn wciąż na kucaka, krokiem pewnej siebie żaby podszedł do jednej z halabard i powtórzył test. Tym razem z efektem negatywnym. Wstał zaweiedziony.
- To już zwykła stal. Ale może magiczna, wtedy też warto zabrać - skomentował rozglądając się za chętnymi do wykrycia magii.
Owym chętnym okazał się Gabriel, który rzucił wykrycie magii na leżący na ziemi oręż. Po chwili wyczuł słabą aurę magiczną… a więc oręż takim był.

- Magiczna, zaiste. - Wieszcz uśmiechnął się do Janiki. - Zbyt mocna ta magia nie jest, ale szkoda zostawiać.

- Dobra ja jedną wezmę. Prawie mnie dobiły te blaszaki, to przynajmniej będę coś z tego mieć - Kargar podchwycił pomysł i wziął jedną halabardę.

Endymion kiwnął głową. Wynalazł jakieś szmaty i owinął nimi ostrze halabardy
- Bharrig. Poślesz swojego żywiołaka, póki tu jeszcze jest, aby halabardy z dołu przyniósł?
Zapytał wkładając dwie już do torby przechowywania.
- Ano! Da się zrobić! - rzekł Bharrig i zanurkował w ciemność, gdzie spadły maszyny.
- Będzie z tego ładny pieniądz.
- Szkoda, że całego konstrukta nie można zabrać - zażartował Wieszcz.
- Jakbyśmy tu wrócili lepiej przygotowani to mogło by się dać - odpowiedział paladyn - I z pewnością dało by się je dobrze sprzedać, choć niekoniecznie łatwo. Sam adamantyt z pancerza to by było kilka tysięcy.
- Może i tak, może nie… ale roboty z tym i zachodu w cholibę - Przelotnie uśmiechnęła się Janika.
- Zgadza się - przytaknął Endymion - trzeba by jakąś przenośną dziurę wynaleźć, wtedy można by je zabrać wygodnie i gdzieś w dogodnych warunkach oporządzić. Tak czy siak… to temat na kolejną wyprawę, a nie tą.

- Oj bieeedny Geri, oj bieeedny - Zajojczyła nagle Deidre, widząc leczenie wśród towarzystwa, ale nikt się jednak nie kwapił, by pomóc tygrysowi. Zaklinaczka ześlizgnęła się z grzbietu Geriego, po czym zaczęła grzebać w swoich rzeczach.
- Ja tu mam coś dobrego, mniam mniam… - Pomasowała się nawet po brzuszku, pokazując zwierzakowi eliksir - Otwórz pyszczek…
"Pyszczek" to może nie był, bardziej PYSK, którym Geri na chwilę obecną mógł odgryźć Deidre głowę, ale w końcu, przy kolejnym pomocniczym "aaaaa" rogatej, tygrys zrozumiał i posłuchał. Zaklinaczka wlała więc mu zawartość fiolki, a Geri się oblizał. I po chwili znowu, i znowu, i znowu… ile ona tego miała??
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline  
Stary 24-10-2021, 19:27   #127
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Geri najpierw polizał Deidre (zdawało się, że Zaklinaczka zaraz będzie cała przemoczona od wielkiego języka) i otarł się o dziewczynę, przygniatając ją do filara.

- Widzę że dobrze karmisz swojego zwierzaka - Kargar wyszczerzył się, obserwując z rozbawieniem diabelstwo i przerośniętego kociaka.
- Ale może mu już wystarczy tych mikstur, zachowajmy trochę na później.
Rozejrzał się dookoła, marszcząc brwi. To miejsce nie przypominało żadnego w którym był wcześniej.
- Zgubiliśmy ślad tych orków?

Bharrig, kiedy przyleciał z powrotem, odparł na słowa wojownika:
- Ork mówił, że wyprawa zginęła, ale nie widzieliśmy żadnych ciał - rzekł. - Mogli spaść w przepaść, ciała mogły zostać zabrane albo ork kłamał.
- Ja bym stawiała na zabranie ciał. Konstrukty mogą mieć taki rozkaz… pokonanych wrogów gdzieś zabrać w jakieś miejsce "składowania"? - Powiedziała Janika.

- Dobra, to widzi ktoś gdzieś jakieś dalsze ślady? - Amara zaczęła się rozglądać po pomostach.

Bharrig także zaczął rozglądać się za śladami. Podejrzewał, że miał nieco większe doświadczenie niż Amara, stąd spodziewał się, że będzie w tym szybszy…

- Bo jak nie znajdziemy śladów to co, wycofujemy się czy krążymy tu dalej? Nie mamy pojęcia co nas tu jeszcze czeka… - skatował Kargar rozglądając się dookoła.
- Jeśli znajdziemy ślady, to będziemy wiedzieć, dokąd chwilowo nie powinniśmy iść - powiedział Gabriel. - Może tam - wskazał kierunek na prawo - znajdziemy jakieś mniej otwarte miejsce.

- Myślę, że ork kłamał - powiedział po chwili zamyślenia Endymion - zostawili kalekę z tyłu i poszli dalej. A kaleka wciąż pozostał lojalny i starał się wprowadzić nas w błąd.
- O pająkach nie kłamał - powiedział Gabriel. - A nie znam się na tyle na obyczajach orków by wiedzieć, czy by tak postąpili.

Nietoperz-Druid po chwili odkrył ślady paru par butów, prowadzących dalej pomostami na wschód…

- Poszli na wschód - potwierdził Druid. - Zatem ork kłamał, grupa poszła dalej. Zostało ich około siedmiu.

Bharrig milczał chwilę, przemyśliwując.
- Zapewne Orog i jego przyboczni. Najsilniejsi z drużyny. Nieco zmęczeni walką, ale nadal groźni.
- Prawdę mówiąc to my też jesteśmy nieco zmęczeni - odparł Gabriel. - A jeśli nasi poprzednicy starli się z pająkami, to jakim cudem przeżyli? Są tacy dobrzy w walce? No a, w takim razie, gdzie pająki? Uciekły?
- Żadnych śladów pająków nie było? - zwrócił się do druida.
- Zadajesz strasznie dużo pytań... - Zirytowała się Amara - Weź może lepiej jakąś kryształową kulę i sobie powróż? - Mniszka krótko się zaśmiała.
- Zadeptane - wzruszył skrzydłami Bharrig. - Ale raczej nie będą się przed nami ukrywać. Cóż… Pozostaje nam ruszyć w drogę.

***

Towarzystwo ruszyło więc dalej pomostami, by w końcu wejść w kolejny, zwykły korytarz, a buczenie i zgrzyty pracującej maszynerii narastały. Po chwili zaś, wszyscy znaleźli się w kolejnej, wielkiej sali… wypełnionej właśnie ową maszynerią. I rzędami dziwnych tub, ciągnących się w cholerę daleko, i to nie raz, a poustawianych i w pionie. Jedno pięterko, drugie, trzecie. Tuziny. Dziesiątki. Setki!!


Co to wszystko było?

A tam gdzie się kończyła podłoga, i same rzędy dziwacznych tub, można było spojrzeć w dół, i dojść do wniosku, iż… tego draństwa mogło tu być cholera-wie-jak-dużo.


- Ja piórkuję… - Tym razem to Janika odezwała się za wszystkich.

- To mi nie wygląda na grobowiec - rzekł Bharrig po dłuższej chwili gapienia się na otaczającą ich maszynerię.

Druid nie miał zbyt wiele doświadczenia z magią inną niż ta, którą sam dysponował, natomiast jego wiedza co do wielkich, mechanicznych bestii była znikoma. Nie miał pojęcia, czym mogło być miejsce, do którego zawędrowali.

Tygrys nieufnie obwąchiwał posadzkę.
- Zdecydowanie nie wygląda na grobowiec. - Gabriel skinął głową, równocześnie usiłując się domyślić, do czego mogłyby służyć te wszystkie urządzenia. Miał wrażenie, że w tubach coś można było hodować. - Hodowla w przerośniętych probówkach...?

Paladyn nie chował już swojego tasaka. Był bardzo zadowolony, że zostawił Amzę z siostrami, ale coraz bardziej sam miał ochotę się wycofać. To zaczynało wyglądać jak sytuacja na którą nie byli gotowi i wyglądało jakby Gabrielowi powoli kończyła się magia lecząca. Podszedł bliżej do jednej z tych tub by spojrzeć do środka.
Endymion dostrzegł wewnątrz tuby coś dorównującego jemu wzrostem, umięśnionego, i chyba humanoidalnego.
- Hodują tutaj coś. Wygląda na żołnierzy. Coś bardzo złego się tutaj dzieje.
Powiedział do reszty skupiając się i spoglądając w głąb tuby...
- Cokolwiek tutaj by się nie działo, to miejsce jest przeogromne - zauważył Druid. - Być może udałoby się nam znaleźć jakiś zakamarek, gdzie moglibyśmy odpocząć.
- To coś w środku jest silne i złe. W większej ilości i dla nas groźne. Podejdziesz? Wciąż mam trochę krwi w oczach i nie widzę dobrze, może ty więcej dostrzeżesz.
Nietoperz podleciał bliżej i usiadł na ramieniu paladyna, po czym popatrzył do środka szklanej tuby.
Dwumetrowy, nagi, umięśniony humanoid, o błoniastych skrzydłach. Ma małe rogi, kły wystające z ust, ostre pazury, ogon… dużego penisa, skóra wygląda na chyba twardą, ma też kolce i ostre wypustki na ciele, zdecydowanie nie człowiek.

Druid opisał pokrótce, co zobaczył we wnętrzu tuby swoim towarzyszom.

- Wygląda, jak jakiś demon - skomentował wreszcie Bharrig.
- Ciekawe, czy wszystkie są takie same - powiedział Gabriel, zaglądając się do kolejnej tuby. Tam również znajdował się podobny do demona stwór.
- To co, ktoś tu sobie armię cholernych demonów tak po prostu hoduje?! - Spytał się Kargar, który wpatrywał się w to wszystko szerokimi oczami.
- I co my możemy z tym zrobić? Możemy kilka zniszczyć, gorzej jak się obudzą… - zaczął zaglądać do następnych tub.
- Wyglądają na w pełni rozwinięte - stwierdził Gabriel. - Możliwe że śpią i czekają, aż ich ktoś obudzi - dodał. - Cała armia demonicznych stworów. - Pokręcił głową. - Zapewne nawet nie trzeba dawać im broni, by pokonały dowolnego przeciwnika. A jeśli śpią, to gdzieś musi być miejsce, skąd zostanie wysłany sygnał pobudki.
- I zapewne te wielkie adamantowe wrota otworzą się dla nich gdy się obudzą. To jest bardzo niedobrze - ork był przejęty - mamy w repertuarze jakieś zaklęcia aby wysłać list, albo coś takiego? Może wiadomość telepatyczna? Na prawdę dobrze byłoby dać komuś znać.
- Komu? - zapytał sceptycznie Bharrig. - Jesteśmy w środku głuszy. Być może najbliżej byłby klasztor, ale to dni drogi stąd. To miejsce chroni magia, więc bezpośrednie wysłanie wiadomości mogłoby nie zadziałać - dodał, przypominając sobie o barierze wokół tego miejsca.

Druidowi nie podobało się to wszystko. Patrzył nieufnie na szklane tuby i stalową instalację opinającą kamienne ściany.
- Powinniśmy zniszczyć to miejsce - rzekł wreszcie.
 
Kerm jest offline  
Stary 26-10-2021, 10:13   #128
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
- Zniszczyć!? - ożywił się Kargar, przełamując uczucie oszołomienia kiedy zrozumiał ogrom tego miejsca.
- Chętnie, tylko pytanie jak. Palić to się chyba będzie średnio, możemy spróbować zniszczyć jedną tubę i zobaczyć co będzie?
- Ktoś musiał zbudować to wszystko - odpowiedział Druid. - Zielona woda w szklanych słoikach nie bierze się znikąd. Powinniśmy odciąć łeb, zamiast tracić czas na rozbijanie pojedynczych słojów. Musimy odnaleźć to miejsce.
- Tylko żeby potem pół góry nie wyleciało w powietrze - Powiedziała Amara również przyglądając się maszynerii, jaka była wokół nich.

Tymczasem Deidre "przyklejona" do jednej z tub twarzą, nawet z dłońmi przy skroniach, by lepiej chyba widzieć co w środku, wpatrywała się… szczególnie jakoś tak w okolice bioder osobnika w tubie. A Geri szturchał ją pyskiem w plecy.
- No czekaj, no...

- Tam coś leży - Powiedziała nagle Janika, wskazując jakieś oddalone miejsce w półmroku, które było zdecydowanie poza zasięgiem zdolności widzenia w ciemności chociażby Bharriga, czy i Endymiona…

- Znaczy się, co? - zapytał Bharrig i wzbił się w powietrze, cicho szybując w stronę, którą wskazała Janika. Po chwili odkrył zaś, leżącą sobie na podłodze… orczą nogę. Tak, to mogła być noga od spotkanego wcześniej osobnika. Resztki nogawki, but, kałuża krwi.

- Kolejna pułapka, zdaje się! - zawołał Bharrig, krążąc w powietrzu nad miejscem, gdzie leżała odcięta noga. - Uwaga!
- Mocno ktoś tu przewrażliwiony - Powiedziała cicho, sama do siebie, mała zielona, po czym, po chwili przyglądania się po prostu ową nogę lekko kopnęła.
- To tylko odcięta szwaja - Mruknęła do Nietoperzo-Druida.

Nietoperz przycupnął na jednej z rur, które wystawały ze ściany.
- Powinniśmy znaleźć jakiś zakamarek w tej dziurze, żeby odpocząć - rzekł Bharrig. - To miejsce jest wielkie… Z pewnością coś się znajdzie - dodał, kręcąc małym łbem w poszukiwaniu rzeczonych zakamarków. Co do pułapek zaś, cóż… Skąd indziej miałaby się znaleźć odcięta noga?
- Może Orki tu były i walczyły? Spotkały te konstrukty i… choliba wie - Dumała Janika - Zostały pokonane i zabrane, albo poszły dalej? A ten jeden został, i cofał się mozolnie do wyjścia? Nie wiem… - Mała dziewoja wzruszyła ramionkami.
- Przeczołgał się taki kawał drogi? - zapytał. - Nie wiem. Zdaje się jednak, że powinniśmy kontynuować drogą, którą wytyczyli orkowie.
- No tak, jak już tyle przeszliśmy to idźmy dalej śladem orków - mruknał Kargar.
- Przynajmniej oczyszczą drogę z części pułapek - stwierdził Gabriel. - Będzie z nich jakiś pożytek.
- I na pewno są tak samo zmęczeni jak my - dodał Endymion - forsowanie się bez odpoczynku może mieć sens… wiedźma powiedziała nam jak dawno ich wódz tu wszedł?
- Wczoraj - Powiedziała Amara.

~

Po paru chwilach dalszej wędrówki w dziwacznym miejscu, nietoperz-Bharrig wypatrzył coś dziwnego w jednej z kamiennych ścian. Coś, jakby… ktoś tu coś przerabiał. Dla kogoś innego wyglądało wszystko jak typowa, obrobiona kamienna ściana, ale oko Krasnoluda zauważyło co innego, między dwoma smoczymi gębami będącymi dekoracją i jednocześnie uchwytami na lampy, których tam nie było?

- Tu coś jest! - Bharrig ostrzegł resztę towarzyszy i podleciał nieco bliżej, a następnie rzucił wykrycie magii nad tą częścią korytarza. Zastanawiał się, co to mogło być?
- W ścianie, czy za ścianą? - spytał Gabriel.
- Janika, pomóż mi - rzekł nietoperz-Bharrig. - Tutaj chyba jest jakieś ukryte przejście…

Druid lustrował ukryte przejście, nie do końca pewien, jak je aktywować.
- Znaczy się, co? - Zielonoskóra dziewczyna zbliżyła się do ściany, i zaczęła się jej przyglądać.
- No ja tu żadnych pułapek nie widzę raczej… - Powiedziała.
- Spróbuj pociągnąć jeden z tych uchwytów - rzekł Bharrig. - Albo ktoś… Inny? - dodał, patrząc po towarzyszach.
- To ja cię podsadzę, a ty sprawdzisz, czy przy głowach nie ma pułapek - zaproponował Gabriel Janice. A ta spojrzała na niego, jakby…
- Bharrig chciał, żeby ktoś pociągnął za uchwyt, może to otwiera tajne przejście. Ja nie dosięgnę, a on jest stanowczo za lekki, żeby owy uchwyt pociągnąć?? O tym teraz mowa - Wyjaśniła Gabrielowi mała zielona.
- Nie jestem ani głuchy, ani głupi - odparł Wieszcz. - Nie chodziło mi o to, byś za lcokolwiek ciągnęła. Chciałem żebyś sprawdziła, czy nie ma tam pułapek. Ale skoro nie chcesz...
Pociągnął za uchwyt. I nic się nie stało.
- Nie wiem o co ci teraz chodzi, przecież przed chwilą wszystko oglądałam?? - Powiedziała Janika, kręcąc głową.
- Chodziło mi o to, że pułapka mogła być zamontowana w głowie, a nie w ścianie - wyjaśnił Gabriel.
- Hmm, wygląda na to, że pociągnięcie nie aktywuje przejścia? - zdziwił się Druid. - Może potrzeba pociągąć dwa smocze łby na raz?
- Albo po prostu pchnąć ścianę, żeby się otworzyła? - Zamrugała niewinnie oczkami Janika.

- Za bardzo się cackacie - wytatuowany wojownik podszedł do ściany i ją popchnął. No i coś zgrzytnęło, coś chrupnęło, i w końcu się ruszyło, ale Kargar potrzebował serio mocno się zaprzeć, by dalej coś zadziałało. Najwyraźniej draństwo nie było dawno… oliwione, czy coś?

- Ciężko idzie, ale daje radę! - skwitował sapiąc. Pewnie poza paladynem nikt z jego towarzyszy nie dałby temu rady.

Geri, którego ponaglił Bharrig, także przywarł do ściany i na nią naparł.

Paladyn już się nie pchał na trzeciego gdzie dwóch się ledwo mieściło, więc pozostał w odwodzie pilnując perymetru.



Ukryte, kamienne drzwi w końcu ustąpiły… "klik".

"Klik"??

Błysnęło, zagrzmiało, zabolało. I to wszystkich.

Błyskawica, która wystrzeliła z jednej ze smoczych głów, przeszła przez ciała wszystkich, przeskakując swoim wyładowaniem z jednego towarzysza na drugiego, na trzeciego, czwartego… szóstego… każdy oberwał. Każdy.

Przekleństwa, złorzeczenie, czasem krzyk bólu… Amara nagle się zachwiała, upadła na kolana, a potem bezwładnie na bok, na podłogę.
 
Arvelus jest offline  
Stary 28-10-2021, 23:08   #129
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Endymion zgiął się wpół gdy błyskawica przeszyła jego ciało. Warknięcie szybko zmieniło się w bojowy okrzyk kryjący pod sobą ból. Zachwiał się, ale szybko odzyskał równowagę.
- Wszyscy ca… - zaczął pytanie ale go nie dokończył, bo zobaczył spadającą na ziemię Amarę. W dwóch krokach doskoczył do niej, łagodząc upadek i chroniąc głowę podłożywszy dłoń z jej tyłu.

Po trzykroć “nie” zakrzyknął Sprawiedliwy.
Po trzykroć protest i odwet po trzykroć.
Nasz mądrość wskaże nam cel.
Poprzez odwagę powstań by walczyć.

Błogosławieństwo przepłynęło przez ciało paladyna wprost na mniszkę lecząc jej rany. Po chwili zamrugała więc oczami, spoglądając w twarz Endymiona.
- Co…
Paladyn westchnął z ulgą.
- Nic ci nie będzie - odpowiedział z lekkim, uspokajającym uśmiechem i wciąż ją trzymał, póki sama nie uzna, że już chce się podnieść. Po raz kolejny też jego myśli uciekły do Amzy i potwierdzenia słuszności decyzji pozostawienia jej z siostrami. Tego ona mogłaby już po prostu nie przeżyć.
- To moja wina, moja wina… - Doskoczyła i do Amary z załzawionymi oczkami Janika, po czym i ona dotknęła ręki Mniszki, i zaczęła ją leczyć, również jakimś sposobem, podobnym do paladyńskiego.
- Jesteś pełna niespodzianek… - skomentował Endymion magię Janiki, nie skupiając się na tym co stało się moment wcześniej. A mała zielona dziewczyna smutno się uśmiechnęła, raz potakując głową.

Druid skrzywił się. Złodziejka, którą mieli przy sobie, na razie słabo pracowała na swoją część łupów, które mieli podzielić, jednak Druid opanował się. Nie miało to na ten moment sensu.

- Ile zostało nam zaklęć leczących? - zapytał Bharrig, który z przedmiotów i mikstur chciał skorzystać, kiedy tylko te wyczerpią się.
- Mam jeszcze jedno, może dwa błogosławieństwa dzisiaj - odpowiedział paladyn.
- Ja mogę jeszcze kogoś podleczyć moją mocą, i zaklęć też mam jeszcze parę… - Cicho powiedziała Janika.
- Przydałoby się na mnie i Geriego - rzekł Bharrig, ciekaw, ile może zdziałać Janika swoimi zaklęciami. - Zanim polecę dalej.

Wyglądało jednak na to, że Druid będzie potrzebował zmienić formę po raz kolejny, aby uleczyć członków drużyny.
- Mam jeszcze parę zaklęć - powiedział Gabriel - ale olśniewające to one nie są,
Rzucił zaklęcie, które miało za zadanie podleczyć wszystkich towarzyszy. Po chwili więc wszyscy poczuli się lepiej, jednak ze zdrowiem co niektórych wciąż było słabiutko…
- Cholera, szkoda że nikt z nas nie zauważył tej pułapki, macie jeszcze jakąś magię leczącą.
- Przepraszam, ale magiczne pułapki naprawdę trudno odszukać… - Powiedziała z markotną miną Janika.
-No tak, nie przejmuj się, przynajmniej zielonym poszło gorzej z tymi pułapkami, sporo tych trupów widzieliśmy po drodze - Kargar wyszczerzył się. W sumie to nie był przekonany, na ile mogli ufać tej całej Janice, którą znali od bardzo niedawna… no ale na razie wydawała się przydatna.

- Hej banda! Chodźcie no tu! - Deidre potuptała do tajnego pomieszczenia - Skaaarby znalazłam! Skarby!!

Endymion spojrzał za Deidre natychmiast obudzony. Bo gdy diablę krzyczało “skarby” on słyszał “prawdopodobnie diament”. Spojrzał na dochodzącą do siebie Amarę którą wciąż trzymał.
- Możesz już wstać? - zapytał i choć nie dało się uniknąć domyślnego ponaglenia to w jego głosie nie było jego krztyny.
- Tak, już lepiej, dzięki. Leć tam - Uśmiechnęła się Mniszka.
Ork kiwnął głową i chwycił ją jeszcze za dłoń pomagając wstać, po czym poszedł zobaczyć skarby… lekkim łukiem, aby zahaczyć o Kargara, który był w najgorszym stanie. Zmówił krótką inkantację w pośpiechu lecząc jego rany i sam poszedł zobaczyć co tam Deidre znalazła.
- Dzięki, od razu lepiej, to smocze łby mi nieźle przysmażyły - odparł wojownik, sprawdzając stan swojej zbroi.
- I skarby mówisz? - podleczony, wyraźnie ożywił się słowami Deidre.




Spora góra złota i srebra… w malutkich sztabkach. Wiele klejnotów, przedmiotów, był nawet jakiś oręż, tarcza, było tego naprawdę trochę…

- Dobra, wszyscy stop… - Paladyn zatrzymał w zasadzie chyba głównie siebie przed rzuceniem się na poszukiwania diamentu - Bharrig, Gabriel… mogę was prosić o wykrycie magii? Nie chcemy się w tym momencie w jakąś klątwę wbić.
Gabriel spełnił tę prośbę i rzucił wspomniane zaklęcie… kilka przedmiotów było magicznych. I miecz, i tarcza, i jakiś kostur, i różdżka, i brosza i karwasze, i… czaszka. Czarna czaszka.

- Łiiiii skaaaarbyyy - Deidre tańcowała wprost, kręcąc bioderkami, i w końcu przyklęknęła i zaczęła garściami nabierać złote i srebrne sztabki i podrzucać je lekko w górę, roześmiana na całego.

- Gabriel… powiedz mi, że nie dostrzegłeś nic podejrzanego… - paladyn wręcz poprosił wieszcza widząc jak diablę robi dokładnie to czego chciał uniknąć.
- Nic podejrzanego - powiedział Gabriel. - Nieco magicznych przedmiotów, ale nic nie rzuca się w oczy...
Zaczął odkładać na bok wypatrzone magiczne przedmioty, dokładne badanie ich właściwości odkładając na później.
Druid przyglądał się z podejrzliwością błyskotkom i złotu.

Kargar podszedł bliżej by przyjrzeć się skarbom, w pierwszej kolejności jego zainteresowanie wzbudziły karwasze, bo miecz był jednoręczny a on upodobał sobie walkę dwurarkiem.

- To co, chyba tu chwilę zabawimy, licząc i sortując? - Powiedziała Janika - To ja podleczę nieco jednego i drugiego - Dodała, wyciągając jakieś składniki z kieszeni i… zaczęła przyrządzać "na żywo" jakieś mikstury.
- Proponowałbym zamknąć za sobą tę ścianę... jeśli da się ją otworzyć od środka - powiedział Gabriel - a potem zrobić dłuższy odpoczynek. Kilka godzin odpoczynku i będziemy mogli iść dalej. Z kompletem zaklęć... i kieszeniami pełnymi skarbów - dodał.
- Tylko upewnijmy się, że tu jest bezpiecznie i, że to jest jedyne wejście.

W tym czasie Janika zrobiła 4 eliksiry, które dała Bharrigowi, Geriemu, Kargarowi, i Endymionowi, jako najbardziej potrzebującym… i po chwili poczuli się oni znacznie lepiej.
- Dzięki, Janika - powiedział Endymion wypijając go gdy tylko poczuł jak rany się zasklepiały na jego ciele.
- Dzięki mała - Kargar uśmiechnął się tym razem szczerze.
- Dziękuję - rzekł Druid z uznaniem.

~

Urządzono więc sobie dłuższy postój, lecząc rany, badając magiczne przedmioty magią, licząc sztabki, i tak dalej… Endymion w końcu, wprost ze łzami w oczach, znalazł co chciał. Wielki diament, rozmiaru ludzkiej pięści, zdecydowanie o wiele więcej wart, niż 1000 złociszy… Paladyn padł na kolana prawie że tuląc diament jakby to był sam Agamemnon. Potrzebował kilku chwil dla siebie i dawał je sobie. Otarł oczy i schował go głęboko do pojemnej torby.
- Jeszcze polecisz, przyjacielu. Jeszcze niebiosa rozerwie twój ryk.

Prym w badaniu magicznych przedmiotów wiodła Janika, później dobrze radził sobie Gabriel, Deidre tak trochę… Bharrig nie bardzo. Ale wspólnie w końcu doszli do czego co jest…

Bharrig, który na ten moment nie potrzebował postaci nietoperza, zmienił się z powrotem w swoją zwykła postać krasnoluda.

Wyciągnął różdżkę leczenia ran i zużył na siebie dodatkowo i tygrysa po dwa ładunki.
- Czy ktoś jeszcze potrzebuje leczenia? - zapytał. A po chwili nieśmiało uniosła łapkę Janika. Bharrig podszedł do dziewczyny i przekazał jej jedną z własnych mikstur leczących, zachowując ładunki różdżki. Na co mała się roześmiała.
- Wymieniamy się? - Powiedziała rozbawiona.

W międzyczasie, Druid zainteresował się ścianami pomieszczenia, oceniając, czy w miejscu, w którym byli były jeszcze jakieś inne wyjścia poza drzwiami z pułapką. Nie było.
- Najlepiej, jeśli odpoczniemy tutaj. Jeśli uda się zamknąć drzwi bez ponownej aktywacji pułapki, da nam to parę godzin spokoju. Potem postanowimy, w którą stronę udamy się. Chcę jednak oczyścić to miejsce… Powinniśmy zniszczyć istoty w tych szklanych słojach i upewnić się, że nigdy nie wyjdą na zewnątrz.
- Ale ich są setki, czy coś? - Zerknęła na niego Deidre, przestając na chwilę… robienie "śnieżnych aniołków" w stosie złota i srebra.

- Musimy znaleźć centrum, miejsce, skąd energia płynie do tych wszystkich tub - powiedział Gabriel. - To jedyny sposób, by zniszczyć w jednej chwili wszystkie te stwory.
- Czy te rury nie są połączone? - zapytał Druid. - Wystarczy zatruć punkt w środku.
- A czy wiesz, jaka to miałaby być trucizna? - spytał Wieszcz.
- Dobre pytanie, musielibyśmy wyprodukować jej tyle, żeby zatruć wszystkie - wzruszył ramionami Bharrig. - Trucizna moich form mogłaby jednak zabić wiele z tych bestii. Być może zdołalibyśmy zrozumieć, jak zniszczyć to miejsce, jeśli tylko poszukamy dalej.

Jako że nie wszyscy doszli jeszcze w pełni do siebie, więc Gabriel podleczył tych bardziej poszkodowanych zaklęciami z różdżki.

- Ile tu posiedzimy? - Spytała nagle Deidre… rozkładając sobie kocyk na sztabkach. Miała zamiar spać na skarbie? Czyżby próbowała wprowadzić w życie powiedzenie "śpi na pieniądzach"?
- Kilka godzin prawdopodobnie - odpowiedział jej paladyn - Tyle aby odpocząć i trzeba ruszać. Nie wiemy czy właściciel tego miejsca nie jest obecny, a wtedy chcemy działać szybko.
- Po takiej ilości kurzu, to raczej tego Maga tu dawno nie było… wątpię, by się nagle zjawił. Może… już nie żyje? - Powiedziała Amara.
- Chyba że kiepsko płaci sprzątaczce - zażartował Gabriel. - Ale faktycznie wygląda na to, że od dawna tu nie bywa.

- Ty teraz wyglądasz sama jakbyś była smoczycą co śpi na swoich skarbach! - Kargar z rozbawieniem przyglądał się Deidre, na co ta zachichotała i mrugnęła do wojownika.
- To co myślicie, że ten mag stworzył tu tę armię w słojach i gdzieś się wyniósł albo zginął. I ta nasza smoczyca co tu mieszkała ma z tym coś wspólnego? - Włączył się do rozmowy towarzyszy.
- Trudno powiedzieć… może nie miała nawet o tym wszystkim pojęcia? Może miała jakiś pakt z tym Magiem? Teorii można snuć wiele - Powiedziała Janika, wzruszając ramionkami - Być może nigdy nie dowiemy się prawdy… no chyba, że znajdziemy jakąś jego pracownię, i zapiski, o co w tym wszystkim chodzi?
- Być może mag miał drugie wejście - powiedział Gabriel. - Znajdziemy jego prywatne komnaty to, być może, poznamy parę sekretów z jego życia. Na razie nie warto się nad tym zastanawiać.

Rozdzielenie znalezionego skarbu potrwało parę chwil. Gdy torby i kieszenie były pełne złota, a na podłodze skarbca został tylko niewielki stosik sztabek srebra i wyrzucone z torby Endymiona kolczugi, można było ruszyć dalej.
- Dzień jeszcze młody, a przed nami spory kawałek do zwiedzenia - powiedział Gabriel. - Ruszajmy tropem orków - zaproponował.
- Chyba żeby wyjść z tymi łupami i najwyżej wrócimy tu jeszcze? Orki pewnie martwe już...Chyba że się boicie że jakoś te wszystkie diabły co śpią się obudzą? Tylko według mnie to prędzej tu sczezną - Kargar był zadowolony z łupów i w związku z tym jego entuzjazm do eksploracji tego śmiertelnie niebezpiecznego miejsca wyraźnie zmalał.
- Chodźmy, i tak nie weźmiemy tego wszystkiego - zgodził się Bharrig. - Łupy nie uciekną, zaznaczę to miejsce za pomocą znaku, który rozpoznam - rzekł, zamierzając nakreślić ten znak przy ukrytych drzwiach w języku Druidów.
- Potrzebujemy jeszcze trochę - argumentował Endymion - wiemy bardzo niewiele. Potrzeba czegoś co podpowie nam jeszcze szczegół albo dwa abyśmy mogli coś powiedzieć gdy wrócimy.
 
Lord Melkor jest offline  
Stary 02-11-2021, 18:31   #130
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Godzinę później towarzysze opuścili więc tajny skarbczyk, ruszając dalej, badając te niezwykłe, i rozległe miejsce… rzędy tub z osobnikami w środku, podłączone do cicho pracującej, od czasu do czasu syczącej parą maszynerii. Wiele rzędów, wiele tub, bardzo wiele. I to w dwóch poziomach, sięgając i jakieś 6 metrów ponad podłogę. A wszystko zakurzone, opuszczone, pozostawione sobie…

Były ślady Orków. I w końcu i miejsce jakiejś małej batalii, wszystko między rzędami tub. Krew na podłodze, złamany topór, rozprysk krwi na jednej z pobliskich tub. Ale i brak ciał, brak czegokolwiek.

Za to kolejne ślady, po owej batalii, prowadzące gdzieś dalej i dalej, nadal w głąb tego wszystkiego. A tam, w oddali, coś było.

Jakby studnia, fontanna, na środku malutkiego placyku, w odosobnionym miejscu między tymi wszystkimi rzędami. I chyba nawet tam była jakaś woda… o mocnym, błękitnym blasku?

- Orkowie najprawdopodobniej zginęli. Miejcie się na baczności, to miejsce jest tak samo niebezpieczne, jak przez to, co przeszliśmy - rzekł Bharrig, rozglądając się ostrożnie.
- Najwyraźniej te mechaniczne pająki nie były jedynymi strażnikami tego miejsca - dorzucił Gabriel. - Dosyć logiczne. Widać zabrano ich ciała. Pytanie po co.

Idąca Janika zaczęła coś cicho liczyć pod noskiem.
- Dwadzieścia tub, potem maszyneria, i znowu dwadzieścia, na "parterze". Dokładnie tak samo na "piętrze"... i to taki jeden "regał". Kurde, a ile ich tu jest… - Mała zielona rozglądnęła się na boki.
- Ej, a każdy regał, ma dwie strony, i z obu one są, te tuby - Wtrąciła Deidre.
- Jeśli ktoś ich ożywi, to nie tylko najbliższa okolica będzie miała kłopoty - stwierdził Gabriel.
- Jeden regał to… osiemdziesiąt tych brzydali wewnątrz! - Sapnęła nagle Amara - Oj…
- Parę tysięcy groźnych wojowników - powiedział Wieszcz. - Ciekawe, gdzie jest dla nich broń. Bo zazwyczaj dobry miecz stanowi niezłe uzupełnienie pazurów.
- To mogą być jakieś półdemony - głos paladyna był zamyślony - Nikt nie mówi, że nie dysponują jaką średniej mocy magią. I wiele z nich lubi ograniczać się do pazurów i kłów. Aby czuć gorąco przelewanej krwi.

- Hej Bharrigu, podleć trochę wyżej, i zerknij jak daleko to się wszystko ciągnie we wszystkie strony? - Powiedziała idąca na szpicy Janika, do Druida-nietoperza.

W tych cholernych regałach, w tej cholernej maszynerii, znowu coś syknęło, i uleciało nieco pary…

I nagle, wśród kolejnego syku pary, po kilku dalszych metrach… “paaaf!!”

Wielka metalowa piącha, która wystrzeliła prosto w regału, z maszynerii jaką mijali, z miejsca pomiędzy tubami, pieprznęła Janikę, a ta aż poleciała w bok, i rozpłaszczyła się na tubach po drugiej stronie przejścia, jakim akurat szli.

Ogromne, pieprzone coś, wstało z miejsca, podnosząc się i wychodząc z regału, przestając być jego częścią, częścią maszynerii jaka tam się znajdowała. Nic dziwnego, że nikt go nie zauważył…


Bydle miało 10 metrów wzrostu. I wyglądało naprawdę niebezpiecznie.

- Uch… - Jęknęła z zakrwawioną twarzą mała zielona, “spływając” po tubie na podłogę.

- O szlag by...! - wyrwało się z ust Gabriela, który odruchowo cofnął się o krok. A potem przyjrzał się konstruktowi, usiłując rozeznać jego słabe i mocne strony.

Druid podleciał bliżej paladyna, po czym wykrzyczał zaklęcie korowej skóry na Kargara.

Tymczasem Geri przesunął się na lewo od paladyna i czekał na dogodny moment na rzucenie się na wielki konstrukt…

- Zróbcie mi miejsce! - Krzyknęła Deidre, po czym pobiegła w przód i stanęła obok Endymiona, i wypuściła z rąk błyskawicę. Ta pieprznęła metalowego kolosa… ale jakby na nim to nie zrobiło zbyt dużego wrażenia. Oberwał, miał ślad na torsie, ale to wszystko.

- Przygotujcie jakieś zaklęcia, będę was osłaniał! - zawołał Kargar, próbując sam sobie dodać animuszu. Ten stwór mocno nad nim górował...

- Jasna cholera - zaklął Endymion a na jego twarz wlały się tatuaże gdy biegł w stronę konstruktu. Stanął przed nim, obok Janiki wiedząc doskonale, że jest w zasięgu jego wielkich łap.
- Tu jestem! - zakrzyknął rozkładając szeroko ręce by odciągnąć uwagę golema od reszty drużyny i zaraz schował się za tarczą którą przygarnął ze stosu skarbów.
// Ruch + pełna obrona.
- Gdzie się pchasz bałwanie… jak mam teraz bomby rzucić i odskoczyć… - Wymamrotała do Paladyna Janika, przecierając krew z twarzy.

Wielgachny konstrukt z kolei omiótł spojrzeniem swego oka towarzystwo przed nim, i głośno zabuczał, co zabrzmiało prawie jak dęcie w róg. A następnie… ruszył prosto na nich, i to z niezwykłą werwą.

Kargar odpowiedział na to atakiem miecza… i nie trafił. Tak po prostu.

Kolos przebiegł po prawie całym towarzystwie, zgniatając ich swoimi buciorami, czy tam i kopiąc w trakcie… przebiegł po nich, i odczuli to wszyscy boleśnie. Bardzo.

A gdy był już za nimi, i zaczynał się ponownie w ich stronę odwracać, towarzysze zauważyli, iż Janika ledwo co stała na nogach, i praktycznie wymiotowała krwią.

Noż kurwa mać…

- Wszyscy wiać z tego korytarza! Ma nas tutaj jak na widelcu! - krzyknął Endymion do swoich.
- Geri! W prawo! - krzyknął Bharrig, a tygrys ruszył na południe ponaglany głosem Druida. Odbiegł nieco na bok, poza zasięgiem konstruktu.

Sam Bharrig podleciał bliżej Janiki i złapał ją szponami za ramię, a następnie pociągnął tam, gdzie uciekł tygrys.

Gabriel nie miał zamiaru czekać, aż konstrukt ponownie po nim przebiegnie. Ruszył biegiem w ślad za Gerim.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172