Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-09-2017, 10:50   #81
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Haruka przez chwilę, przyglądała się pomieszczeniu, w którym ją umieszczono. Tak na wszystkich filmach wyglądały sale do przesłuchać, tylko... zazwyczaj były dwa krzesła. Gdy na ekranie pojawiła się kobieta usiadła na stole na wprost jej i z zaciekawieniem przysłuchiwała się filmowi.

- WITAJ, OBCY – powiedziała kobieta na nagraniu czystym japońskim. Zbyt czystym można by rzec. – TAK, WIEMY O TOBIE. ODKRYLIŚMY, ŻE NIE POCHODZISZ Z NASZEJ PLANETY, JEDNAK NIE MUSISZ SIĘ BAĆ. CHCEMY CIĘ LEPIEJ POZNAĆ I PROSIMY O WSPÓŁPRACĘ. BY WYKAZAĆ SIĘ DOBRĄ WOLĄ, ODPOWIEDZ NA KOLEJNO ZADAWANE PRZEZE MNIE PYTANIA. PAMIĘTAJ, JESTEŚ BEZPIECZNY, NIE ZAMIERZAMY CIĘ SKRZYWDZIĆ. PROSIMY TYLKO O TWOJE ODPOWIEDZI. ZROZUMIAŁEŚ CZY MAM POWTÓRZYĆ?

Czyli... nie złapali jej z powodu Kazuo, tylko pewnie Yuriego złapali przez nią. Zerknęła na lustro, za którym chyba ktoś powinien być... choć kto wie, może po prostu ustawili kamerę. Wpatrywała się w swoje odbicie przysłuchując się pytaniom.

- PIERWSZE PYTANIE – mówiła kobieta tym samym uprzejmym głosem – CZY JESTEŚ ŚWIADOMY TEGO, ŻE NIE POCHODZISZ Z TEJ PLANETY?
- CZY WIESZ SKĄD POCHODZISZ?

Miała na szyi kilka malinek, pewnie po seksie przy ścianie. Delikatnie przesunęła palcem po przebarwieniu, czując przyjemny dreszcz.

- CO MOŻESZ MI O SOBIE OPOWIEDZIEĆ?
- W JAKIM CEL PRZYBYŁEŚ NA ZIEMIĘ?

I pomyśleć, że jednak nie będzie ani dziecka, ani ślubu. Jakoś nie wierzyła by ją wypuścili, skoro myślą że jest jakimś ufoludkiem. Szkoda, to była nawet przyjemna wizja, zupełnie inna od tego co ostatnio musiała znosić.

- CZY MIAŁEŚ WSPÓŁTOWARZYSZY, PRZYBYWAJĄC NA ZIEMIĘ? JEŚLI TAK, OPOWIEDZ MI O NICH.
- CO MYŚLISZ O LUDZIACH?

Przeniosła wzrok z powrotem na ekran. Była ciekawa czemu odpytują ją w ten sposób. Czyżby bali się, że jako obcy może ich zaatakować? Musieli ją jakiś czas obserwować, więc powinni wiedzieć, że raczej nie.

- CZY LUBISZ NASZĄ PLANETĘ?
- O CZYM JESZCZE CHCIAŁBYŚ MI OPOWIEDZIEĆ?

Zamyśliła się gdy pytania doleciały do końca. Czemu uznano, że jest kosmitką? Przez te wizje? Przez znamię? Odrobinę zaczynała się bać. Zgarnięto ją z sypialni, oderwano od kochanka. Poczuła jak nagle robi się jej nieprzyjemnie chłodno i potarła ramiona. Wzięła głębszy oddech. Musi odpowiedzieć na te pytania i czekać co będzie dalej. Obróciła się w stronę lustra i odezwała cicho.
- Proszę, powtórz pytania. - Podniosła wzrok na swoje odbicie. Wolała gadać z sobą niż z ekranem.

- PIERWSZE PYTANIE. CZY JESTEŚ ŚWIADOMY TEGO, ŻE NIE POCHODZISZ Z TEJ PLANETY?
- Z tego co mi wiadomo, pochodzę z tej planety, więc chyba nie jestem świadoma, tego co sugerujecie.

- CZY WIESZ SKĄD POCHODZISZ?
- Jak na mój stan wiedzy...urodziłam się i zawsze mieszkałam w Tokio. Z reszta znajdziecie to w moich papierach.

- CO MOŻESZ MI O SOBIE OPOWIEDZIEĆ?
- Jestem tatuażystką, pracuję w studio Muscat. Przepraszam... raczej pracowałam. Bo nie daliście mi zadzwonić do roboty i pewnie mnie wywalą.Lubię gotować i się wspinać. Niedawno miałam okazję odnowić kontakt ze swoim eks, którego chyba poznaliście. Kazuo Yuri. Mieszkam z przyjacielem.

- W JAKIM CEL PRZYBYŁEŚ NA ZIEMIĘ?
- Przyznam się, że nigdy nie byłam dobra w sprawach wiary i tak dalej, więc trudno mi nawet coś sugerować.

- CZY MIAŁEŚ WSPÓŁTOWARZYSZY, PRZYBYWAJĄC NA ZIEMIĘ? JEŚLI TAK, OPOWIEDZ MI O NICH.
- Niestety nie mam bliźniaka, więc urodziłam się całkiem sama. - Haruka uśmiechnęła się do lustra. - Chyba, że macie na myśli Kazuo, z którym miałam jechać na posterunek. Ale to najwyżej dopytacie mnie później.

- CO MYŚLISZ O LUDZIACH?
- Nie lubię być sama, więc chyba można powiedzieć, że lubię ludzi. Poznałam wiele niesamowitych osób robiąc tatuaże lub pracując w knajpach.

- CZY LUBISZ NASZĄ PLANETĘ?
- Lubię, a szczególnie uwielbiam Japonię. Moje ukochane miejsce na ziemi to wyspa Ōkunoshimie.

- O CZYM JESZCZE CHCIAŁBYŚ MI OPOWIEDZIEĆ?
Haruka patrzyła w lustro. Czy powinna przed nimi ukrywać tamte wizje? Na ile to ma sens? Może mogłaby się czegoś ciekawego dowiedzieć.
- Myślę, że chętnie bym porozmawiała, ale - zerknęła na ekran - wierzę, że lepiej się dogadamy, jeśli jednak ktoś tu się pojawi i będzie mógł reagować na to co mówię... Czy mogłabym prosić coś do jedzenia i herbatę? Jestem bez śniadania.

Położyła się na stole, wpatrując się w sufit. I pomyśleć, że mogłaby teraz dalej pieścić się z Kazuo. Znów poczuć go w sobie, słuchać jak nazywa ją "żonką". Uśmiechnęła się do swoich myśli i przymknęła oczy, pozwalając im odpocząć od sztucznego oświetlenia.
 
Aiko jest offline  
Stary 05-09-2017, 14:00   #82
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację



Miyako jechała przez ulice Tokio w czarnej limuzynie.
Przez przyciemniane szyby, oglądała swoje miasto, żyjące głośnym i wesołym stukotem milionów obcasów, śpieszących do swoich obowiązków, mieszkańców. Mężczyźni z przodu samochodu, milczeli jak zaklęci, a pogrążona we własnych myślach skrzypaczka nie miała ochoty przerywać ciężkiej i lepkiej ciszy, która niczym kokon bezpieczeństwa, chroniła jej zmysły przed eksplozją niepohamowanego lęku.
Jej życie właśnie się skończyło. Czuła to podświadomie każdą komórką swojego ciała. I choć starała się przygotować na tę chwilę, uzbroić w pokłady spokoju i zimnej krwi racjonalnego podejścia, to gdy nadszedł czas, jedyne co poczuła, jedynie co była w stanie poczuć to… bezradność.
Ta sama. Wszechogarniająca. Zamieniająca ciało w bezwładną kukiełkę, która nie jest w stanie poczynić żadnego kroku.
Kobieta wpatrywała się w swoje delikatne i smukłe dłonie, złożone grzecznie na podołku. Mięśnie były pozbawione napięcia i nawet jak się starała to palce nie chciały zacisnąć się w pięści.

„Tak jak wtedy”

Dojechali na posterunek. Yamasaki usłyszała miły głos kierowcy, który informował ją gdzie byli i co dalej nastąpi. Poproszono ją o wyjście z samochodu, po czym znalazła się w nim sama, gdy obaj policjanci stanęli na podjeździe rozmawiając przyciszonymi głosami.
Byli na tyle grzeczni, że nie nagabywali jej, gdy siedziała w kompletnym bezruchu na tylnym siedzeniu, wpatrując się w swoje ręce.
Po kilkunastu minutach stania przy masce auta, jeden z funkcjonariuszy podszedł do jej drzwi, które otworzył z niejakim zakłopotaniem.
- Przepraszam… wszystko w porządku? Czy mogłaby pani wyjść?
Dwa spojrzenia czarnych oczu skrzyżowały się na chwile, kiedy Miya podniosła wzrok pełen niemego niezrozumienia, ale i… odrętwienia.
- Przepraszam. - Odezwała się, skupiając całą uwagę na przesłaniu informacji z mózgu do nóg.
Podziałało.


„Ne, ne Miya-chan. Namiko odezwała się nagle do kruczowłosej, gdy skończyła jeść swoją porcję kakigori. „Wiesz czego nie lubię w dzisiejszym świecie i ludziach? Nie przykładają się do szczegółów. Idą na łatwiznę we wszystkim co robią. Powielają wyświechtane schematy… i myślą, że wcisną każdy, nawet najgorszy kit, ubrany w kolorowy papierek. Naprawdę. Naprawdę nienawidzę za to ludzi.”
”Ne, ne Nami-chan… Nastoletnia skrzypaczka, pochyliła się ku odsłoniętemu i lekko opalonemu ramieniu swojej dziewczyny.
”Nie przedrzeźniaj mnie!” Zawołała roześmiana, przebierając nogami w powietrzu i pochyliła się ku chłodnym ustom Yamasaki, które musnęły jej bark.
” Skąd poznajesz, że to na co patrzysz… no… s-skąd wiesz, że to nie jest nowe, że to tylko kłamstwo?”
”Patrzę.” Zaśmiała się szczerym śmiechem, który wywoływał nieświadomy uśmiech u słuchacza. „Gdy skupisz uwagę na centrum tarczy do strzelania. Twój wzrok się wyostrza na samym jego środku. Na czerwonym punkcie, który gwarantuje ci wygraną, ale przez to rozmazują ci się brzegi. Nie widzisz nic, prócz kropki, w którą musisz trafić, by wygrać. Tego właśnie chcą. Każą nam patrzeć tam gdzie tego pragną, chcąc nas oszukać. Spójrzcie jaki wspaniały budynek. Nowoczesny. Z klimatyzacją. Prywatną siłownią. Sklepem na parterze. Ogrodem na dachu. Podziemnym garażem i balkonami do grillowania. Kupcie u nas mieszkanie! To wspaniała okazja. Zafascynowana nie widzisz, że blok jest wybudowany w niebezpiecznej dzielnicy. Że za sąsiada masz cmentarz. Że obok fabryka zatruwa powietrze i żyjesz w ciągłym smogu. Że daleko masz do metra i stacji kolejowej. Że budynek jest źle zabezpieczony przed trzęsieniem ziemi i w najlepszym wypadku na wiosnę stracisz dach nad głową, a w najgorszym… życie.
Tak jest ze wszystkim. Z muzyką, książkami, mangami, filmami, sztuką, kuchnią, religią, nauką… Każą ci podziwiać jedną stronę, byś nie dostrzegła, że polegli na innych.”



Gdy przechodziła przez bramki wykrywające metal.
Gdy zostawiała w depozycie swoją komórkę.
Gdy mijała ludzi, a raczej przeznaczone dla nich puste miejsca.
Coś w jej głowie, próbowało ją ostrzec przed tym, co dopiero miało nastąpić.
Coś było nie tak… i nie była to kwestia Matsumoto.

Siedząc w pustym pokoju z weneckim lustrem. Przy stole o jednym krześle. Kamerką pod sufitem rejestrującą każdy ruch i ekranem na ścianie w stanie spoczynku.
Miyako w końcu zrozumiała. Dostrzegła to, czego tak nienawidziła Namiko. Co gnębiło ją dniami i nocami, aż do samego końca.
Wtedy… te czternaście lat temu, nie rozumiała jej sprzeciwu, niechęci i agresji do otaczającego ją świata.
Teraz, sama poczuła gorzką żółć niezadowolenia.
Została uwięziona w nędznie spreparowanym świecie. Wśród wyświechtanego kitu w który każą jej wierzyć. W którym każą jej żyć.

- WITAJ OBCY

Yamasaki nawet nie drgnęła, gdy telewizor samoistnie się włączył pokazując… podróbkę kobiety, wypowiadającą podrobione słowa, starając się utrzymać ją w podrobionej scenie, podrobionego teatru.
Oparłszy się plecami o oparcie, odchyliła głowę do tyłu, wpatrując się w biały sufit nad sobą.
Strach i lęk odeszły wraz z przełamaniem się przez mur fałszu. Dłonie na powrót stały się jej. Palce układały się wedle uznania. Ociężałość w nogach ustąpiła. Wzrok wyostrzył. Myśli uspokoiły.

Wciąż nie rozumiała jak to się stało, że się tu znalazła. Wciąż nie wiedziała kiedy jej życie przestało być jej. Kiedy Selohi zdecydowała zawładnąć jej ciałem, umysłem, wspomnieniami. Kiedy „oni” ją znaleźli pośród tłumu i wywiedli tu… w te tekturowe ściany, tekturowego świata i zaczęli mówić do niej… jakby jej tu nie było. Jakby Yamasaki Miyako już nie żyła. Jakby się dla nich nie liczyła.

„Stałam się polem walki.

Moje ciało nie zdążyło ostygnąć a już padlinożercy walczą o miejsce przy mnie.

Ale ja jeszcze żyję…

żyję…

prawda?

Więc dlaczego.

Dlaczego, czuję się tak jak wtedy.”



23:23:23
”Hej… Mi-ya-ko-chan… chyba nie udajesz, że śpisz, prawda?”

Udawała… Nie… Ze wszystkich sił starała się zakląć nie tylko siebie, ale cały świat, by przekonać Matsumoto, że spała.
Spała snem wiecznym, na zawsze, zawieszona w próżni, schowana na dnie futonu.
Wujku nie podchodź.
Wujku nie dotykaj mnie.
Wujku mnie tu nie ma.
Wujku zapomnij o mnie.
Świecie… zapomnij.

”No już Mi-ya-ko-chan. Twój upór jest zbyteczny. Dobrze wiem, że nie śpisz.”

Poczuła jego dłoń na kołdrze, która naciskała na jej ściśnięte uda, by po chwili szarpnąć za narzutę i odkryć skulone ciało.

”Ćhiii… Nie musisz się bać. Przecież mnie znasz… nie skrzywdziłbym cie, bo cie kocham, tak jak ty mnie. Musimy sobie pomagać w tych trudnych chwilach. Nie płacz kochanie… wiem, że cierpisz z powodu mamy. Ja też bardzo, bardzo cierpię to w końcu moja siostra. Dlatego pocieszmy siebie nawzajem. Tutaj w tym pokoju, nikt nas nie znajdzie i nie usłyszy. Jesteśmy w obcym świecie, na obcej planecie. Tylko ty i ja… Tym razem nie będzie bolało. Obiecuje… Jesteś ze mną bezpieczna. Uśmiechnij się do kamery… UŚMIECHNIJ SIĘ! Tak… bardzo dobrze. Ściągnij mi bokserki. Widzisz jaki jestem twardy? To twoja zasługa. To dzięki tobie mogę zaznać tyle rozkoszy. A teraz powtarzaj za mną: Rżnij mnie bez wytchnienia całą noc. Co? Nie słyszę cię. Głośniej! Nie tak głośno ty dziwko!”


Kobieta za stolikiem nie bała się, nie była w szoku, nie płakała, nie krzyczała, nie tłumaczyła się.
Niczym pozbawiona życia lalka, wpatrywała się w sufit. Beznamiętnie, spokojnie, stoicko.
Jak przedmiot porzucony przez swego właściciela. Jak manekin na wystawie, któremu wszystko jedno, czy ktoś kupi to co nosił na sobie, czy minie jego witrynę nawet nie spoglądając w jego kierunku.
Minuty mijały, a ona ani drgnęła.
Nagrany głos płynął z głośników, starając się nakłonić do „współpracy” schwytaną jak w klatkę skrzypaczkę.
Życie Yamasaki zatoczyło pełne koło.
Nie mogąc z tym walczyć, ni przeciwstawić się. Pozostało tylko uśmiechnąć się i zagrać swój ostatni koncert.

Co też uczyniła.

 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline  
Stary 10-09-2017, 22:15   #83
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Japonia, Tokyo, poniedziałek, późne popołudnie

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=d5Z8LzqPK9Q&feature=youtu.be[/MEDIA]

Peter O’hrurg wyłączył ostatni zapis video z pokojów, w których umieszczeni zostali „kompatybilni”, jak nazywali teraz między sobą ludzi, wydzielających specyficzny rodzaj fal transferowych nieznanych dotychczas częstotliwości, następnie rozejrzał się po skromnie urządzonej sali konferencyjnej posterunku. Naukowcy, specjaliści, samozwańczy badacze, jedna ofiara porwania kosmitów oraz wojskowi wchodzili w skład międzynarodowej grupy, mającej na celu przeprowadzić akcję „Głuchy telefon” i odkryć obce istoty.

- To wszystkie nagrania – odezwał się major jak zwykle pogodnym tonem - które zostały przeanalizowane ad hoc, a fakty z tych nagrań mają państwo zgromadzone w teczkach przed sobą. Ufam, że wszyscy zapoznali się już z zawartością. Pozostaje więc kwesta co robimy z naszymi kompatybilnymi. Doktor Kafka wystosowała hipotezę, iż obce pierwiastki mogą w ich ciałach pełnić rolę pasożytniczą. Z tą teorią zgadzają się doktor Marusca oraz profesor Edwords…
- Z całym szacunkiem, ale to bzdura
– wtrącił otyły mężczyzna w podeszłym wieku – Gdyby to były pasożyty, ci ludzie szukali by pomocy, a nie siedzieli cicho…
- Może to jakiś rodzaj symbiozy zatem?
– podsunęła nieśmiało młoda kobieta o skandynawskich rysach twarzy, w mundurze ONZ.
- W sensie, że coś im te pasożyty obiecały?
- Przepraszam bardzo, ale… Czy ktoś tu naoglądał się za dużo marvelowskich filmów?
- Przypomnę, że biografiach naszych kompatybilnych mamy jeden punkt wspólny. We wszystkich przypadkach zarejestrowano nieprawidłowości na etapie rozwoju płodowego, które potem nagle zniknęły, a dzieci urodziły się całkiem zdrowe. Tak jakby…
- Symbioty je uleczyły.
- Bzdura. Nie mamy wystarczających dowodów. Przypominam też, że nie dotarliśmy do pełnej historii medycznej Alice’a Lindsaya, a poród Saito Akutagawy został odebrany w warunkach domowych przez rodzinnego lekarza…
- Z takim nastawieniem możemy podważyć każdą tezę!


Major O’hrurg słuchał w skupieniu swoich specjalistów od pozaziemskiej cywilizacji. Wreszcie zdecydował się zabrać głos.

- Teza odnośnie pasożytniczego charakteru wydaje się wielce prawdopodobna, warto więc pójść tym tropem i ustalić charakter powiązania obcych świadomości z kompatybilnymi. Pamiętajmy jednak, że naszym głównym zadaniem jest ustalenie w jaki sposób 30-lat temu wytworzono tak mocny rezonans tengomagnetyczny. Przypomnę, że według badaczy NASA byłby on w stanie uruchomić odnaleziony statek kosmiczny, co miałby niesamowity wpływ na rozwój nie tylko nauki, ale także lotów kosmicznych.
- Komendancie… ile nam zostało czasu, by bliscy kompatybilnych mogli zgłosić ich zaginięcie?
- W zależności od osoby od 18 do 21 godzin, sir.
- To nam musi wystarczyć. Nasz sztab tymczasowy pracuje już nad uwiarygodnieniem aresztowań lub zniknięć kompatybilnych. W tym czasie my mamy wyciągnąć z nich jak najwięcej informacji, łamiąc ich… lub współpracując. Nie możemy sobie pozwolić na porażkę, toteż zastosujemy oba warianty.
- Jak zabawa w dobrego i złego glinę?
- Dokładnie James. Z tym że jedni poznają tylko dobrego glinę, a inni… tylko złego. Jednego zaś przetrzymajcie. Bez kontaktu.
- Nasi psychologowie stworzyli już rysy ich profili, w trzech przypadkach mamy wyraźne sygnały zaburzeń na tle seksualnym. Czy mamy to wykorzystać?


Major zawahał się, jednak po chwili skinął głową.
- Wszystkie chwyty dozwolone. Nawet jeśli umysły "kompatybilnych" wciąż są ludzkie, doświadczyli oni kontaktu z obcą cywilizacją. Tym samym ich status został określony jako Y-32. Proszę więc kierować się protokołem i… nie przekraczać jego granic.
- To kto ma z nimi gadać?
- Czy translatory mowy zostały już dostarczone?
- Tak.
- Dobrze w takim razie, oto kto będzie odpowiedzialny za kontakt z "kompatybilnymi"…


WSZYSCY
Czas mijał, a nic się nie zmieniało w ich otoczeniu. No może poza tym, że ekran na ścianie znów był czarny i martwy. Żadnych dźwięków, żadnych sygnałów, że ktoś w ogóle chciałby z nimi rozmawiać. Żadnego odzewu na prośby i żądania – zarówno te błahe dotyczące jedzenia lub skorzystania z toalety, jak i te związane z prawem do adwokata, telefonu… jakiegokolwiek kontaktu ze światem zewnętrznym.
Tak minęły dwie godziny…


Alice
… po tym czasie Lindsay naprawdę zapadł w drzemkę.

Początkowo nie zauważył zmiany, gdy do pomieszczenia weszła niesamowicie seksowna i ponętna policjantka.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/236x/49/50/ee/4950ee2af8c180bd7a392ed8b1e584ba--cop-halloween-costume-image-halloween.jpg[/MEDIA]

- Pan Alice Lindsay? – zapytała, prężąc się niby rasowa modelka – Zapraszam za mną.

I wskazała mu długą pałką drzwi. Coś jednak nie pasowało Alice’owi w wyglądzie tej kobiety. Może to jej uroda, a może… chwila, czy czasem oczy pod okularami nie błysnęły znajomą czerwienią?


Haruka
Do pokoju przesłuchań szybkim krokiem weszła rudowłosa kobieta o białej, piegowatej skórze. Uśmiechnęła się do Haruki, a ta już wiedziała, że… chyba się nie polubią. Kobieta miała na sobie kitel lekarski. Postawiła też na stole urządzenie, przypominające wyglądem… budzik, który jednak po chwili okazał się automatycznym translatorem.

- Dobra, panienko, przestań odstawiać emowate cyrki i mów co wiesz. – powiedziała obca, co „budzik” niezwłocznie przetłumaczył. Kobieta, która nawet nie raczyła się przedstawić, usiadła na jedynym krześle w pomieszczeniu i spojrzała z obrzydzeniem na tatuaże Japonki.

[MEDIA]http://i.qkme.me/3tsj67.jpg[/MEDIA]

- No już, szybciutko. To może faktycznie dostaniesz coś do żarcia.


Saito
Drzwi otworzyły się, a do środka pomieszczenia wszedł postawny mężczyzna po 40-stce o sprężystych, energicznych ruchach, które jakoby miały przeczyć zmęczeniu zaczerwienionych oczu. Człowiek ten miał na sobie mundur amerykańskiej armii, pod pachą zaś trzymał składane krzesło, które rozstawił naprzeciwko Akutagawy.

[MEDIA]http://lorinale.republika.pl/fon2.jpg[/MEDIA]

Mężczyzna uśmiechnął się sympatycznie, lecz nic nie powiedział, dopóki nie wyjął z kieszeni przypominającego budzik urządzenia, którym teraz bawił się w dłoniach.

- Nazywam się major Peter O’hrurg – przedstawił się po angielsku, a dziwne urządzenie przetłumaczyło jego słowa na japoński. I to bez błędów! Google mogłoby za taki translator zapłacić miliony.
- Chciałbym z panem porozmawiać na temat obcych, którzy według naszych informacji znaleźli się w nieznanym celu na naszej planecie i… cóż, jeden z nich najwyraźniej stał się częścią pana. Czy się mylę?


Orochi
Nagle drzwi do pomieszczenia otworzyły się. Stanęło w nich dwóch agentów, których Oki kojarzył spod swojego domu. Gdy drzwi się za nimi zamknęły, co ujawnił dźwięk automatycznego zamka, jeden z „man in black” został pod ścianą, podczas gdy drugi podszedł do Orochiego i bezceremonialnie obezwładnił go, rzucając twarzą na stół i wyginając prawe ramię do tyłu.
Przed oczami chłopaka wylądowało ponadto zdjęcie. To były one – dwie cudowne krągłości, które poznał. Była też Arashi.

[MEDIA]http://s2.ifotos.pl/img/Sexy-Japa_qhansxw.jpg[/MEDIA]

- Twoja panna ma teraz przez ciebie przejebane – odezwał się facet przy ścianie – Jest przerażona i zapłakana, nie wie o co chodzi. I będzie jeszcze gorzej. Nasi kumple się nią zajmą. Chyba że… zaczniesz gadać o kosmitach. Wszystko co wiesz, smarku.


Shunsuke
Czas mijał, a jego irytacja rosła. Przecież nie mogli go tak trzymać? Niech no tylko go wypuszczą… muszą się chyba liczyć z tym, że pójdzie z całą historią do mediów?

Wtem jednak drzwi otworzyły się, a do pomieszczenia wręcz wrzucona została Ayame. Kobieta zatoczyła się, z trudem zachowując równowagę.

- Sonoroki-kun! – ucieszyła się na jego widok, choć w oczach wciąż miała łzy – Oni… oni powiedzieli, że mnie puszczą, ale musisz wszystko powiedzieć, co wiesz. Nie rozumiem… co tu się dzieje?


Yamasaki
Czas mijał, a ona wciąż siedziała w tej samej pozycji. Nie zareagowała nawet, gdy do pomieszczenia weszło dwóch mężczyzn. Jeden – znany jej policjant, który ją tu przywiózł, nic nie powiedział, tylko dostawił do stołu krzesło. Kiedy wyszedł, drugi człowiek – ciemnoskóry mężczyzna w starszym wieku, usiadł na nim, uśmiechając się pocieszająco do Yamasaki, jakby chciał dodać jej odwagi. Z kieszeni wyjął przypominające budzik urządzenie, które postawił na stole.

[MEDIA]http://s6.ifotos.pl/img/unnamedjp_qhansas.jpg[/MEDIA]

- Przepraszam, że tyle to trwało. – rzekł po angielsku, a dziwny przedmiot przetłumaczył jego słowa na japoński - Nazywam się profesor George Lee Edwards, jestem wykładowcą nanofizyki na kilku uczelniach w Stanach Zjednoczonych i jednej w Kanadzie. Podobno przydarzyło ci się panienko coś niezwykłego. Czy… mogę zobaczyć? – wskazał nieśmiało na jej dłoń, gdzie od dłuższego czasu świecił się symbol króliczych uszek.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 10-09-2017 o 22:18.
Mira jest offline  
Stary 12-09-2017, 09:44   #84
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Najgorsze w tym wszystkim było to, że Alice zgubił się i po raz pierwszy od dawna przestraszył.

Doświadczając świadomych snów o Glasgow, czy też o niebieskich ludkach, albo sennych zderzeń z własną podświadomością przyjmującą postać diablicy - wiedział, że śni.
Częste zaliczanie takich niesamowicie realnych sennych tripów bez świadomości iż to nie jest jawa byłoby prostą drogą do szaleństwa. Broniący się przed tym szaleństwem umysł wykształcił zapewne jakiś mechanizm obronny: świadomość doświadczania świadomego snu. Problemy zaczęły się gdy zaczął śnić nie swoje wspomnienia... Obca świadomość w nim, przebudzanie się jej…
Czy to zaczęło sypać chwiejną obronę psychiki?
A może to było coś zupełnie innego?
Alice nie był tu specem, a somnologię i psychologię liznął tylko tyle ile znalazł w sieci. Bo sporo grzebał w sieci na te tematy kiedy się zaczęło.

Tak czy owak Szkot nie był pewnym czy to co widzi dzieje się na jawie, czy też śni - i to właśnie go tak bardzo zaniepokoiło. Z jednej strony to nie mogła być prawda, chyba że znalazł się w programie kręcącym socialpranki w klimatach ukrytej kamery. Z drugiej… nie czuł się jakby śnił, a czemu podświadomość miałaby wizualizować się w klimatach wstępu do policyjnego hentai?
- Będzie przesłuchanie? - spytał obserwując kobietę w mundurze i zbliżając się do drzwi.
Kobieta tylko skinęła głową, czekając na niego przy drzwiach z uśmiechem na ustach.
Odczuwał dziwny niepokój, ale nie bardzo wiedział cóż innego mógłby uczynić.
Wyszedł z pomieszczenia przesłuchań prosto do kolejnego pokoju. Tutaj na środku ustawiono wielkie dębowe biurko, a naprzeciwko znajdowała się zajmująca całą ścianę biblioteczka. Po obu stronach pokoju wisiały “święte” obrazy, a na biurku obok rzeźbionego kałamarza z przybornikiem, leżała otwarta księga. Biblia.

[MEDIA]http://i.imgur.com/gBxSa44.png[/MEDIA]

Uderzenie paniki wskutek przebudzonych wspomnień z Iverness prawie zwaliło go z nóg.
Odruchowo rozejrzał się czy gdzieś nie czai się ojciec Malcolm.
Nie mógł. Nie żył.
A jednak…
Rozpoznał cień wysokiego mężczyzny w sutannie, który zobaczył teraz przy drzwiach, przez które tutaj wszedł. Co więcej, mężczyzna był dużo większy od niego, tak jakby Alice cofnął się w czasie.
- Mam dla ciebie prezent, chłopcze... - usłyszał znajomy, znienawidzony głos.

- Nie żyjesz… nie żyjesz… - Alice powtarzał prawie bezgłośnie. Malcolm naprawdę nie żył. Głowa pękająca po którymś ciosie siekierą. Butelka benzyny wylana na trupa. Zapałka. - Nie żyjesz.
Powtarzał to jak zaklinanie rzeczywistości i wtedy zrozumiał.
Sen.
Choć wciąż na granicy paniki uspokoił się trochę.
Sen.
Majak z przeszłości.
Odruchowo zaczął szukać wokół siebie siekiery.
Natrafił na jej trzonek, a przynajmniej tak początkowo sądził. Ponieważ przedmiot ten jakoś dziwnie leżał w dłoni, uniósł go przed siebie i zobaczył nietypowe dildo, którym ostatnio straszył diablicę. A więc to jej robota...
Tymczasem Malcolm zbliżał się coraz bardziej, niespiesznie stawiając ku chłopcu kroki.
- Widzę, że już go znalazłeś... - rzekł cicho.
Gdy Alice uniósł głowę, by spojrzeć na niego, zobaczył, że twarz księdza jest przegniła i nosi ślady ran, które zadał mi Lindsay. tak jakby duchowny dopiero teraz wypełzł z grobu. Jego kościste łapska wysunęły się w stronę chłopca, który dygotał desperacko starając się przywrócić kontrolę nad swoim snem.
- Nie jestem dzieckiem - szeptał czując za plecami biurko. Przez jego umysł przebiegała świadomość, że Malcolm to już tylko kupka nadpalonych kości. Gdyby mógł logicznie myśleć po prostu starałby się wybudzić, a tak tylko powtarzał sobie, że to co przed nim stoi winno zczernieć i rozsypać się po podłodze, a on jest już dorosły.
Tylko czy na pewno w to wierzył? Czy nie czuł, że ksiądz jest jego częścią? Na zawsze...


Trupia ręka złapała jego ramię z niezwykłą siłą i odwróciła chłopca przodem do biurka, na którym leżała znana mu Biblia.
- Czytaj... - usłyszał za sobą podniecony głos. - Czytaaaaaj…
- Mii… miłość -
zaczął dukać - cierpliwa jest… ła-łaska… - Poczuł coś wędrującego mu po plecach. - Mi-miłość łaskawa jee-jest. Miłość nie… nie… Nie. NIE!!! - wrzasnął odwracając się i wyprowadzając cios. Przerażenie i pamięć bólu, upokorzeń, krzywdy wszystko to ewoluowało w gniew.
Straszny.
Wypaczony żądzą mordu.

Malcolma jednak już tam nie było. Za to od strony Biblii rozległ się ostry, kobiecy śmiech. Znana mu już diablica siedziała swoimi zgrabnymi pośladkami na księdze i przebierała racicami ponad krawędzią biurka, najwyraźniej przednio się bawiąc.
- To było… czyste kurestwo - rzekł patrząc na nią spode łba. Zacisnął mocniej dłoń na “prezencie od ojca Malcolma”.
- A ty ostatnim razem zaprosiłeś mnie na kolację przy świecach a potem zaproponowałeś spacer nad brzegiem morza. Nie pierdol Lindsay. Zresztą chyba mi nie powiesz, że księżulek nie dał ci przy tym żadnej przyjemności? Może zresztą to najbardziej cię przeraża, co? - Uśmiechnęła się wrednie, odsłaniając nieludzko ostre zęby.
- Kręci cię kolacja przy świecach i spacer brzegiem morza? - spytał nie odpowiadając na kwestię ewentualnej przyjemności wykorzystywanego seksualnie dziecka.
Potworna i zarazem niesamowicie seksowna istota oblizała usta długim jęzorem. Alice poczuł, że nie jest już małym chłopcem. Był dorosłym mężczyzną. I reagował jak dorosły mężczyzna.
- Nie mniej niż ciebie smak jego spermy, kochasiu - odpowiedziała, obserwując go.

Znów uderzenie gniewu.
Wściekłość.

- Wiesz dobrze, że nie ma tam nic co by mnie kręciło. - Chwycił ją za szyję i pochylił wykrzywioną złością twarz ku niej.
Ona jednak wydawała się tylko na to czekać. Odchyliła nawet głowę, ułatwiając mu to... a może po prostu eksponowała swoje wielkie, krągłe piersi?
- Nie? I może nigdy nie doszedłeś przy księżulku? - zapytała z kpiną, najwyraźniej znając odpowiedź.
On tego wszak nie wiedział.
Starał się nie pamiętać szczegółów, tym bardziej takich szczegółów.
Efekt wyparcia.

Tym bardziej się wściekł. Nawet przeszło mu przez myśl, że ona chce go doprowadzić do takiego stanu krańcowej furii, w sobie znanym celu. Nie potrafił się przeciwstawić, rozbudzając w sobie wściekłość szedł drogą, którą go prowadziła podsycając to uczucie. Bóg wie dokąd to prowadziło w jej zamysłach.
- Nic nie wiesz. Nic - wycedził mocnym ruchem ręki trzymającej ją za gardło wręcz rzucając na biurko, na plecy i przygważdżając do dębowego, starego mebla.
Zasyczała, lecz po chwili na jej twarzy znów malował się ten kpiący uśmiech.
- Za to ty wiesz wszystko, co chłoptasiu? Dokładnie znasz smak ciała starego księżulka...
- Znam. I nie zapomnę -
nie zwalniając chwytu przysunął twarz do jej twarzy - ale pamiętam też łeb rozpierdalany siekierą. - Pacnął lekko zmodyfikowanym krucyfiksem w jej policzek. - Na kawałeczki. Zamiast wspomnienia bólu, satysfakcja.
Diablica patrzyła na niego roziskrzonymi oczami, jakby dotyk zabawki wcale nie był jej nieprzyjemny. Może ostatnim razem udawała, wciągając go do swojej kolejnej chorej zabawy...?
- On też dawał ci satysfakcję. W tym rzecz, chłoptasiu. Pewnie dlatego nie wywaliłeś go z głowy. A ja go tylko odgrzebałam... - Zaśmiała się.
- Jest martwym cieniem - powiedział przesuwając ‘przyrządem, po policzku i ustach. - Przez niego jestem kim jestem. To jest i będzie częścią mnie. Ale satysfakcja? Nie. Tylko naprawdę chory umysł mógłby podejrzewać, że była jakaś satysfakcja - dodał jakby zapominając, że rozmawia z własną podświadomością. Przynajmniej jak sobie tłumaczył wizyty senne “diablicy”.
Długi jęzor sięgnął do jego zabawki i oblizał czubeczek prowokacyjnym gestem.
- Naprawdę chory umysł... powiedział facet, który zatłukł innego młotkiem, który gryzł ludzkie mięso, który przeleciał wnuczkę jedynej przyjaznej mu jeszcze osoby... Masz rację, to naprawdę chory umysł. Pamiętasz jeszcze smak spermy na jego butach? - kłamała. Czuł to. Musiała kłamać.
Nie mógł przecież…

[MEDIA]http://i.imgur.com/Dh8cLz8.png[/MEDIA]

Cokolwiek jednak Malcolm mu robił, a Alice wywalał te szczegóły z pamięci mając jedynie poczucie bólu i krzywdy mu czynionej siedziało w nim głęboko. Tak jakby ksiądz-dyrektor przykościelnego sierocińca wywołał demona. Demona w głowie Alice’a siedzącego w nim i rzutującego na niego samego.
- To dlatego ta postać? - spytał smutno przejeżdżając ’krucyfiksem’ pomiędzy dużymi, pełnymi piersiami i po brzuchu. - Demon we łbie utkany z tego co ze mną się stało. Rzutujący na resztę, tworzący potwora. - Przejechał zabaweczką niżej. - Chcesz mi wmówić jakim to jestem skurwysynem? Proszę. Zatłukłem gryząc do krwi. Zawodowego mordercę. Przeleciałem tę dziewczynę z żądzy… gdy sama tego chciała - przesunął obłym kształtem pomiędzy jej nogami. - Nie wmówisz mi, że jeno zło czynię. Zajrzyj głęboko, odpowiedz czy byłbym zdolny oddać nawet własne życie za kogoś kogo kocham. - W sumie to sam tego nie wiedział. Takich rzeczy się nie wie, póki nie przyjdzie podjąć decyzję. Alice wierzył, że jest do tego zdolny, że jest w nim coś więcej niż samo skrzywienie. Inaczej to nie miało sensu.
Diablica leżała teraz spokojnie, pozwalając mu zabawiać się swoim ciałem... a może pobudzając wyrzuty sumienia?
- Tylko jedno pytanie, kochaniutki - powiedziała prawie czułym tonem - a kogo ty kochasz? Jesteś w ogóle zdolny do takiego uczucia mój biedny, zakompleksiony socjopato?
Prawie zapomniał o niej i ‘krucyfiksie’.

Był?
Był zdolny?

Przez głowę przeleciały mu wspomnienia, niesforne ciemne kosmyki otulające śliczną, pełną dobroci twarz.
Był.
Isa…
- Jestem - powiedział łagodnie składając lekki pocałunek na czole diablicy. Puścił jej rękę trzymającą szyję. - Jestem. - Uśmiechnął się.
To była konfrontacja z samym sobą? Wewnętrzna spowiedź i rachunek sumienia? Próba zrozumienia czy i ile ma w sobie człowieczeństwa poza tym co obudził w nim, lub co zniszczył ojciec Malcolm?
Wygrał?
Przez chwile czuł tylko to dobre, piękne i szczere uczucie względem kobiety, z którą dzielił życie i miał dwójkę dzieci.
Wygrał?
W aspekcie tej wewnętrznej walki i tego co mówiła diablica czuł się jak zwycięzca. Być może przedwcześnie...
- Oooo... jakie to urocze... - pazur Diablicy pacnął go w czoło. W głowie pojawiło się wspomnienie seksu z Ann Rose. Zdradził wtedy Isę. I nawet za bardzo się z tym nie krył. Obraz był żywy jak na filmie... brał kobiet od tyłu. Obrót kamery... i zamiast twarzy Ann była twarz Isy... rozpalona pożądaniem... Znów ruch kamery, zbliżenie na jego twarz. Tylko, że to już nie było jego oblicze, lecz Andy’ego - jego dawnego kumpla. Andy ruchał jego żonę. Teraz? Tylko w jego głowie? Tego Lindsay nie wiedział.
Wiedział natomiast jaka była Isa.
To, nie mogła być prawda.

Zatrzymał się jednak przy tej myśli.
Nie mógł tego pamiętać, nie mógł być tego świadkiem.
Nie pomyślałby nawet o takiej możliwości, to było zbyt abstrakcyjne, zbyt niemożliwe, aby wizualizowała mu to jego własna podświadomość.
Był oszukiwany, to już wiedział Ale czy przez siebie?
Wspomniał jej słowa z niedawnego spotkania we śnie


“(...) sikałeś po nogach, robaczku, wiedząc, że nie jestem tylko twoją fantazją…”


Cofnął się jeszcze o krok. Mógł wierzyć w kosmitów, ale TO co zaczęło mu przebiegać przez głowę gdy patrzył na diablicę...
Przecież to nie mogła być prawda.
Włosy stanęły mu dęba.

Uniosła się na łokciach i spojrzała na niego z rozbawieniem, jakby karmiąc się każdą jego emocją.
- Dwa miesiące, czternaście dni i jakieś siedem godzin, uwzględniając zmianę czasu - rzekła, po czym doprecyzowała. - Tyle ją rucha. Oczywiście romansować zaczęli wcześniej, bo Twoja żoneczka długo się łamała. Myślę, że możesz być z niej dumny, że tyle się opierała. Jednak... sam powiedz, mimo dwójki bachorów całkiem gorąca z niej dupeczka. Szkoda by zarosła...

Jeżeli miała takie informacje, to definitywnie nie była to gra świadomości i podświadomości.
Przerażenie walczyło z uczuciem ulgi. Była znów szczęśliwa? Ktoś się nią opiekował? Ktoś potrafił dać jej spełnienie…?
I przy tym mimo wszystko ten smutek, żal, rozpacz przez utratę jej.
- Czemu…? Co do cholery stało się w Glasgow?!?!
- Życie się stało mój cudownie zaskoczony kochasiu... -
Demonica przeciągnęła się zmysłowo. [i]- Myślałeś, że ona będzie wiecznie czekać? Co ty w ogóle masz jej do zaproponowania? Związek na odległość? Laska nawet nie doceni, że dobrze gałę robisz.
- Pytam o Glasgow. Ja i Isa. Czemu musieliśmy się rozstać. Co tam się stało?!
- Nie pukałeś ją w kakao, więc jak się jej dostało, to się spodobało -
parsknęła śmiechem diablica.
- Powiedz mi. Przynajmniej czemu nie pamiętam. - Czuł, że wariuje.
- To było twoje życzenie. Mogłam dać ci cokolwiek miśku, a ty wybrałeś zapomnienie. Pizdusia.
- Odeszła ode mnie? Wiedziała o Tobie?

Diablica bawiła się teraz setnie jego kosztem i nawet nie starała się tego ukryć.
- Wiesz, jak to mówią... pierwsze słowo do dziennika, drugie słowo do śmietnika. Chciałeś zapomnieć i... voila!
- Nie… nie… -
Alice ścisnął głowę dłońmi. Ze wszystkich sił chciał się obudzić.
- Mój biedny, mały robaczek... - Długi jęzor diablicy prześlizgnął się po jego policzku teraz, gdy ona stanęła za nim. - Zrobiłeś tyle złego... nigdy tego nie odpokutujesz, wiesz? To dlatego - przysunęła usta do jego ucha. - Jesteś mój. Na zawsze MÓJ!


Nagle Alice stracił grunt pod nogami. Obudził się, upadając na zimną posadzkę pokoju przesłuchań. Nie wiedział ile czasu minęło, lecz kilka kartek z lustra zdążyło już wyschnąć i odpaść. A on wciąż był tu sam.
Skulił się pod ścianą do pozycji płodowej i popadł w totalną apatię.
Niebieski sukinsyn zagnieżdżony w nim jak się okazało nie był jego jedynym problemem.

 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 12-09-2017 o 09:53.
Leoncoeur jest offline  
Stary 12-09-2017, 20:09   #85
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację


Orochi był w swoim żywiole: wszystko było zupełnie jak w filmie! Jak w snach! Jak w komiksach! Widok jego narzeczonej budził w chłopaku jedyną możliwą emocję: podniecenie. Złość byłaby tu równie dobra, jednak tak naprawdę, nastolatek bardzo rzadko ją odczuwał, a juz napewno nie potrzebował złości by chcieć kogoś skrzywdzić. Nie, Orochiego fascynowała przemoc z innej przyczyny: przemoc to władza, a któż nie chciałby, by go poważano i pamiętano? choćby i z uwagi na zbrodnie? cóż, dla Orochiego to właśnie było największym marzeniem. “Być wzdychanym przez masy”
Chłopak nie posiadał talentu artystycznego, by o tym pisać, śpiewać, malować, rysować, rzeźbić, ale to jeszcze nie oznaczało, że tym nie żył. Orochi, każdego dnia pogrążony był w swoim nieskończonym królestwie myśli.
Aż do dziś.
Dziś bowiem jego sny stały się rzeczywistością, okazało się bowiem, że naprawdę jest wyjątkowy! (to znaczy, zawsze był tylko dziś świat się o tym dowiedział!)
Był kosmitą, potworem, bogiem!
Tajni agenci (pewnie z Ameryki) chcieli go łamać psychicznie (i fizycznie), ale czy naprawdę spodziewali się, że uda im się złamać boga? Chłopak odwrócił twarz i spojrzał z wyższością na faceta w czerni.
- Jest mi z Arashi bardzo przyjemnie, jest bardzo fajna i pasujemy do siebie, choć oczywiście jest dziewczyną. To co? będziemy się krzywdzić? - uśmiechnął się.
Mężczyźni spojrzeli po sobie. Takiej odpowiedzi się nie spodziewali. W końcu ten przy drzwiach się odezwał:
- Chyba nie rozumiesz, młody. Krzywdzić będziemy twoją dziewczynę jeśli nie zaczniesz gadać o kosmitach. Wiemy że jeden w tobie siedzi. Masz to jebane znamię na ręce.
Orochi doskonale rozumiał. Pytanie czy MiB rozumiał? Orochi od niemal jedenastu lat oglądał filmy ze scenami takimi jak ta, myślał o takich rzeczach nieustannie, każdego dnia, każdej nocy. Ile treningu mógł mieć taki MiB? przecież musiał jeszcze chodzić na siłkę, strzelnice itp, albo nawet “mieć życie”. Dla Orochiego jednak, to właśnie było życie.
- Kosmitów mało to obchodzi - powiedział. - Ale czy ciebie, na pewno nic nie obchodzi? - Orochi wygiął głowę do tyłu i z impetem uderzył nosem o rozłożone na blacie zdjęcie Arashi rozkwaszając sobie nos na tyle, że poszła z niego krew. - Czy na pewno wiesz co ja mógłbym zrobić tobie?
- Kamisama... - jeden facet westchnął, zaś ten który stał przy ścianie podszedł i obejrzał twarz Okiego.
- Zdurniałeś, dzieciaku?
- Nie, proszę pana. Na pewno mnie stąd nikt już nie wypuści, bo przecież jak by mógł? po tym co mi pokazujecie, po tym co mówicie, że zrobicie, po tym co zrobiliście z moją twarzą… -
chłopak zlizał krew z twarzy. - Myślałem, że zaczniecie od zrywania paznokci, obcinania powiek, wbijania gwoździ w mosznę. Ale skoro tylko chcecie skrzywdzić moją dziewczynę, a teraz nawet sprawdzacie czy nic mi się nie stało, myślimy, że trochę oszukujecie. - Orochi zaczął mówić w liczbie mnogiej bo przecież zgodnie z tym co MiB mu powiedział, było go teraz w głowie dwóch. Chłopak zawsze chciał mieć niewidzialnego przyjaciela!
Mężczyźni spojrzeli po sobie. Potem jeden z nich dał jakiś znak patrząc w weneckie lustro.
- Wyjdziesz stąd, jeśli przestaniesz się wygłupiać dzieciaku. To nie jest film, do cholery! - krzyknął ten typ, który trzymał Orochiego wcześniej. Tymczasem jego partner wrócił pod drzwi.
Orochi przekrzywił głowę.
- Cześć mamo, byłem na posterunku policji gdzie biali panowie mówili mi że skrzywdzą moją narzeczoną jak nie opowiem im o kosmitach. - Orochi był ze swoim żywiole, chyba pierwszy raz w swoim życiu, dokładnie wiedział co powiedzieć! Jak się zachowywać! - znów chciał uderzyć nosem o blat, lecz facet obok złapał jego głowę. Po chwili Oki poczuł jak igła przebija jego skórę na szyi, po czym wprowadzany mu jest jakiś płyn.
Skopolamina?” - pomyślał jeszcze, po czym zasnął.


 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 12-09-2017, 22:37   #86
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Haruka przestała się uśmiechać już widząc kobietę. Gdy Ruda usiadła za biurkiem japonka przeszła pod ścianę i się o nią oparła. Przypatrywała się kobiecie miną bez wyrazu. Na co oni liczyli posyłając jej kogoś takiego? Zerknęła na lustro i już nie odwracała wzroku w stronę drącego się babsztyla.

Ta rozmowa coś jej przypominała. No tak! Kazuko. Wiecznie drąca się, niezadowolona Kazuko. Momentalnie gdy tylko w głowie dziewczyny pojawił się obraz matki, jej głowa zaczęła odpływać, a ciało lekko się spięło. Czy ta ruda też rzuci w nią czymś. Może tym swoim translatorem, albo stołem?

Przeniosła wzrok z powrotem na lekarkę. Nie lubiła lekarzy. Czuła że patrzy na nią, ale jej nie widzi. Powoli otworzyła usta i spokojnym, bezbarwnym głosem zaczęła mówić “to co wie”.
- Dzieje sztuki w Japonii mają swoje korzenie w architekturze drewnianej. Za sprawą odkryć archeologicznych wczesnych osad z okresu kultur Jōmon oraz Yayoi , a także wydobytych z kofunów, pochodzących z późniejszego - Czemu tu się znalazła. Czego oni w ogóle od niej chcieli? Czyżby naprawdę wierzyli, że ich wspomnienia ożyją? - okresu Kofun terakotowych figur haniwa, możliwym stało się zrekonstruowanie najdawniejszych przykładów architektury Wysp Japońskich z okresu poprzedzającego wpływy buddyjskie…
- Mój Boże... - rzekła na to kobieta z nieszczerym przejęciem - Jesteś faktycznie tak infantylna jak wyglądasz. A może to wpływ tego kosmity? Oby... Naprawdę wytatuowałaś sobie obwódkę dla tego ich znaku? Wybili ci na łapie piętno jak jakiejś krowie, a ty się jeszcze tym chwalisz?

Haruka przechyliła głowę. Kobieta niby coś o niej wiedziała. Czy nie wiedzieli, że w ten sposób obrażają ją chyba od pierwszego tatuażu… nie chyba dużo wcześniej.
- Krowie… hm… muuu? - Patrzyła na rudą lekarkę i coraz bardziej czuła, że ma ochotę ją wkurzyć. Doprowadzić do furii. - Na razie to pani jest infantylna. Weszła Pani tutaj, nie przedstawiając się i mnie obraża. Jeśli tylko to ma na celu to spotkanie, to może Pani opuścić ten pokój. - Wyprostowała głowę i przymknęła oczy. Nie miała nic przeciwko opowiedzeniu o swoich wizjach, ale nie zamierzała się zwierzać takiemu babsztylowi.

- A jeśli ci powiem, że wraz z moim wyjściem twój kochać zostanie skazany? - ruda nie wydawała się zbita z tropu. Wręcz przeciwnie, chyba na takie zachowanie liczyła. Jakby była o jeden krok do przodu... cóż za irytująca myśl!
- A ty uważasz, że masz moc sprawczą by temu zapobiec? - Haruka otworzyła oczy. Ta kobieta była dziwna, a japonka nie mogła się oprzeć wrażeniu, że była też niesamowicie głupia. Przemądrzała. Jak większość ludzi, których spotykała. Trafiła w jej czuły punkt, bo ciężko było powiedzieć by Kazuo nim nie był. - Gdybyście przysłali tu kogoś, kto zna chociaż podstawy kultury z przyjemnością bym z nim porozmawiała, bo to nie jest problem. A jednak z jakiegoś powodu uznaliście, że będziecie mnie obrażać. Po co? Dla satysfakcji?
- A jesteś warta coś więcej? Sypiając z kryminalistą i chełpiąc się kontaktami z obcymi, którzy mogą rozwalić naszą planetę? - odparła ruda pytaniem na pytanie, po czym wstała z krzesła - Jeśli nie masz nic do powiedzenia. Idę. Konsekwencje... cóż, na pewno je poznasz.
- Sypiałam ze swoim eks i nie chełpię się żadnymi znajomościami. Jeśli tyle o mnie wiecie, to powinniście też wiedzieć, że mam tylko tatuaże zająców, a to są po prostu kolejne zajęcze uszka. - Haruka po raz pierwszy od początku rozmowy skupiła na kobiecie wzrok. - Czemu uważasz, że to ma coś wspólnego z jakimiś obcymi?
- Żałosne... - kobieta ruszyła ku drzwiom - Mamy was wszystkich, dziewczyno. Wiemy więcej niż ci się wydaje. To ja zadaję pytania i to twoim zadaniem jest mnie usatysfakcjonować żebym chciała być dla ciebie miła... milsza niż dla twoich kolegów. Więc albo zaczniesz śpiewać, albo... - nie dokończyła, uśmiechając się znacząco.
- Już zaczęłam śpiewać. Nie mów, że nie spodziewałaś się tego po uwadze na temat Kazuo. - Haruka patrzyła na drzwi ze zrezygnowaniem. Prawda była taka, że nawet nie wiedziała o jakich “wszystkich” mówi kobieta. Miała masę podejrzeń, ale tylko podejrzeń. Nawet nie wiedziała, czy rzeczywiście pomoże w ten sposób Yuriemu. Przede wszystkim czemu w ogóle chciała mu pomóc. Bo był jej pseudo mężusiem? Westchnęła ciężko. - Staram ci się tylko wyjaśnić, że naprawdę nie wiem dużo. Sny pojawiły się chyba dzień temu i za nic nie łączyłam ich zarówno z obcymi jak i ze znamieniem. Jakie masz pytania?

Kobieta zatrzymała się.
- Opowiedz o tych snach. - powiedziała tym razem bez kpiny w głosie.
- Przypominają wspomnienia. - Haruka jakoś mimowolnie wzruszyła ramionami. - Trochę jak taka telenowela. Kłótnie, miłostki, pocałunki. - Dziewczyna zadrżała przypominając sobie o kłótni między Yakalafi a Setsebi. - Widzę wszystko z perspektywy jakiejś dziewczyny, ale wygląda to trochę jakbym obserwowała jej codzienne życie. Czuję jej emocje, strach, miłość i inne takie. Ale równie dobrze mogłyby to być sny wywołane jakimś filmem.
- Opowiedz dokładnie. Wszystko co pamiętasz. - ruda kuła żelazo póki gorące i pstryknęła na lustro - Zaraz dostaniesz kawę i pizzę, jeśli cię to urządza.

Haruka przyjrzała się kobiecie.
- A mam wybór? Uprzedzam, że nie ma tego dużo. - Uśmiechnęła się zrezygnowana i zaczęła opowiadać. Skupiała się tylko i wyłącznie na relacji Yakalafi - Satsebi - Makhenike. Opowiadając o nich jako ten facet i tamten facet. Nie mówiła o transferze, ani o znamionach. W tej wersji Yakalafi po prostu otruł Makhenike, z zazdrości o inną kobietę. Skupiała się mocno na emocjach Satsebi troszkę ubarwiając swoje odczucia.
- I... skąd ty to wiesz? - zapytała kobieta, zapewne zastanawiając się, czy tatuażystka nie opowiada jej ostatniego odcinka ulubionej telenoweli.
- Już mówiłam w tych snach lub wizjach, jak zwał tak zwał. Widzę wszystko z perspektywy tej dziewczyny i czuję to co ona czuje. - Haruka przeniosła wzrok na lustro.
- A przed snami? Nic nie było? Może coś się wydarzyło przy twoich narodzinach?
- O to musielibyście spytać lekarza lub Kazuko… - Mina Haruki zrzedła na samą myśl o rodzicielce. - moją matkę. Nie rozmawiamy, więc nie wiem czy coś się wtedy wydarzyło, czy też nie.

Kobieta podeszła do drzwi i oparła się o nie.
- Mało to pomocne. Masz dla mnie coś jeszcze?
- Uprzedzałam, że nie wiem dużo. - Haruka zrezygnowana spojrzała na drzwi. Jakoś opowiadanie lekarce o swoich domysłach nie było według niej dobrym pomysłem. Pozostawało mieć nadzieję, że nie zrobią krzywdy Kazuo by nadal mieć na nią bata, na wypadek gdyby jeszcze miała jakąś wizję. - Może ci “wszyscy” pomogą wam bardziej.
- Wygodne. W takim razie, skoro twój móżdżek tego nie ogarnia, opowiedz mi każdy sen. Szczegół po szczególe. Może my coś z tego więcej wyłuskamy.

Haruka westchnęła. Chyba po prostu czekała ją rozmowa w takim tonie, czy jej się to podobało czy nie. Nie była pewna na co liczyła lekarka. Jeśli była w stanie okroić informacje mówiąc jej o snach, mogła wykroić je także opowiadając sen ze szczegółami. Ale może ruda na serio myślała, że skoro jest wydziaraną laską jest po prostu głupia.
- Jasne. Usiądziesz? - Zmusiła się znów do uśmiechu.
- Nie ma takiej potrzeby. - odparła ruda, jakby obawiając się znaleźć zbyt blisko - Mów, świetnie cię słyszę.

Haruka wzruszyła ramionami i zajęła miejsce na krześle. Bez pośpiechu zaczęła opowiadać swoje kolejne sny. PIerwsza wizja ograniczyła się do tego, że z kimś się żegnała. Z jakąś złotooką kobietą. Ta chyba umierała. Pozwoliła sobie na opis czegoś na wzór laboratorium. Znów pominęła temat transferu i tym, że za niego odpowiadała. Z drugiej opisała tylko rozmowę ze złotooką kobietą. Tu rzeczywiście pozwoliła sobie na wspomnienie o znamieniu, udając przy tym zaskoczenie własnymi spostrzeżeniami. Potem był pocałunek i spotkanie w laboratorium z Yakalafi. Wszystko ubarwiła kilogramem emocji, jak na absolwenta uczelni artystycznej przystało.
Kiedy skończyła, rozległo się pukanie do drzwi.
- No dobra, na razie to nam wystarczy. - ruda kobieta zabrała translator i podeszła do drzwi, wyszła bez pożegnania. Natomiast jakiś wysoki blondyn wniósł Haruce obiecany posiłek. Uśmiechnął się do niej bez słowa, jakby wiedział, że się nie porozumieją, po czym wyszedł.

Haruka sięgnęła po kubek z kawą, jednak jakoś nie mogła na razie tknąć pizzy. Niepewnie zerkała na drzwi, mając nadzieję że jednak dadzą spokój Kazuo.
 
Aiko jest offline  
Stary 13-09-2017, 08:57   #87
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację

Miyako po swoim koncercie, nie miała już wiele do roboty poza drzemaniem. Podrobiona baba w końcu się zamknęła, a telewizor zgasł, co oznaczało, iż jej obserwatorzy dali za wygraną.
W pokoju panowała cisza, nie słychać było nawet tykania wskazówek zegara. Skrzypaczka zamknęła oczy i ze zdziwieniem stwierdziła, że nie czuje już nic tylko spokój.

Gdy drzwi od jej więzienia się otworzyły, nawet nie drgnęła, choć każdy z jej mięśni był przygotowany na ewentualny atak… jej, nie z zewnątrz. Na szczęście dla tego kogoś, zamiast podchodzić do skrzypaczki, usiadł na krześle naprzeciw niej.
Yamasaki cierpliwie wysłuchała co czarnoskóry miał do powiedzenie i dopiero wtedy poprawiła swoją pozycję z poleżeć na posiedzieć. Nie poświęcała jednak zbyt wiele uwagi jego aparycji, głównie skupiając się na śmiesznym urządzeniu, które pełniło funkcję tłumacza.
- Oppai... - mruknęła w przypływie fascynacji, a pluskwa powtórzyła po angielsku - boobies!
Mężczyzna uśmiechnął się na to dobrotliwie.
Kobieta przekręciła lekko głowę, jak zaciekawiona papużka. Chwilę dumała w kompletnej ciszy i bezruchu, jakby ktoś wcisnął jej przycisk pauzy.
- Jedyne co mi się przytrafiło niezwykłego, to zamknięcie mnie tutaj. I nie… nie możesz zobaczyć.
- Dlaczego? Boisz się? - zapytał ciepło profesor.
- Tak - odparła bez większej refleksji. - I nie widzę potrzeby by z tobą współpracować… jestem tylko szczurem laboratoryjnym, prawda? Jako szczur powinnam zająć się swoim szczurzym życiem, póki jeszcze mi jakieś zostało.
- To nie do końca tak - odparł ze spokojem mężczyzna - Nie wiemy czym jest ta... nieziemska cząstka w tobie. I boimy się, że może zagrażać ludzkości. Powiedz, czy masz jakąś gwarancję, że TO nie przejmie nagle nad tobą kontroli i nie zamorduje twojej współlokatorki? Nie zniszczy ci życia... My chcemy wiedzieć tylko co to jest. I czy jest niebezpieczne. Dla ciebie i dla nas. Twoja współpraca jest więc nieoceniona, Yamasaki.
Kruczowłosa odchyliła się na krześle, bujając na tylnych nogach podczas zadumy. Nigdy nie patrzyła na sprawę Selohi z takiej perspektywy. Czy była niebezpieczna? Czego chciała na ziemi? Czy nie zniszczy jej lub innym życia po swoim “przebudzeniu”?
Nagle parsknęła śmiechem gdy zdała sobie sprawę o czym tak właściwie myśli. Ta niebieskoskóra pizdeczka w żadnym wypadku nie była bardziej niebezpieczna od zwykłego człowieka. Miała wiele do stracenia, zbyt wiele… natomiast ona - nie miała nic, o czym chyba nie do końca zdawali sobie sprawę jej obserwatorzy.
- O czym tak właściwie wykładasz na swoim uniwersytecie?
- Wykładam na kilku uczelniach - odparł naukowiec, prawdopodobnie uznając, że w ten sposób zyska jej zaufanie, jeśli coś jej o sobie powie. - Jestem profesorem fizyki. Specjalizuję się w nanofizyce i wiedzy o materiałach mezoskopowych. Moim hobby jest też astronomia. A Ty czym się interesujesz?
- OH! Suuugoi, nic nie zrozumiałam. - Odezwała się zdziwiona Japonka. Starała się wyglądać naturalnie podczas tej krótkiej rozmowy o niczym, jakby została specjalnie do tego szkolona. Po oczach można było jednak poznać, że nie do końca rozumie dlaczego musi przez to przechodzić.
- Ja nie mam żadnego hobby. Nie mam na to czasu. Pracuje nocą jako tancerka erotyczna, a w dzień jako kelnerka w kafejce, ale lubię grać na skrzypcach. Ogólnie lubię muzykę. Mam nawet własny zespół. - Chwilę postukała palcami o blat stołu.
- Nie pomogę wam za wiele, bo… - Zawiesiła się na pewien czas, spoglądając w ścianę. - ...niewiele wiem - kontynuowała jak gdyby nigdy nic, pocierając kciukiem o tatuaż.
- Wszystkich nas złapaliście?
- To zależy ile osób ty znasz? - zapytał wciąż uprzejmy profesor.
- Wiem o pięciu. - Kobieta w końcu uraczyła go bardziej wnikliwym spojrzeniem, po raz pierwszy przyglądając się jego twarzy i ubraniu.
- I co was łączy? Poza tymi... znakami? - wskazał jej dłoń, ale nie dotykał jej.
Miyako wpatrywała się w mężczyznę, ale nie potrafiła z niego nic odczytać, co wcale nie było niczym nadzwyczajnym w jej wypadku. Wzruszyła ramionami, wyciągając rękę ze znamieniem, by naukowiec mógł się lepiej przyjrzeć, gdyż chyba bardzo tego pragnął.
- Możesz patrzeć… nie dotykać - mruknęła nieco smętnie, zaczynając nudzić się całym spotkaniem. - Jesteśmy ludźmi. Mamy znaki. Mówimy po japońsku. Posiadamy pewne wspomnienia. Chyba tyle.
- Czy każdy z was ma wspomnienie dotyczące jednej konkretnej istoty? - zapytał profesor, poprawiając okulary i przyglądając się symbolowi - Niesamowite... to coś znaczy?
- Tak. Każdy z nas ma kogoś innego. Chyba… nie, na pewno.
- Yama była wyraźnie skrępowana mówiąc o tym wszystkim, jakby ciągle kwestionowała prawdziwość realiów w jakich się znalazła.
- Jeszcze nie doszłam do tego co one znaczą, ale pojawiają się, gdy są gdzieś inni. Blisko. Stąd moje pytanie ilu złapaliście bo wiem, że jest tu ze mną przynajmniej jedna osoba.
- Złapaliśmy to brzydkie słowo, ale... masz rację
- pokiwał głową profesor Edwards - Są tutaj. Z tobą szóstka. Lecz ciągle mamy wrażenie, że kogoś brakuje. Widzisz, z naszych ustaleń wynika, że pierwszy taki transfer z kosmosu nadszedł zanim się urodziłaś ty i twoi znajomi, którzy odwiedzili cię w kawiarni. Wiesz o kogo może chodzić?
Dziewczyna zabrała dłoń i schowała ją krzyżując ramiona. Spojrzała w sufit, starając się przefiltrować informacje… te zasłyszane i te widziane podczas snów, ale nic nie była w stanie wyłuskać. Wprawdzie wiedziała o “księżniczce”, ale sądziła, że jej “dusza” została przetransferowana wraz z jej zespołem.
Kurwa… o czym ona teraz właściwie myślała i rozmawiała?!
- Tak jak mówiłam… nie za wiele pomogę. Większość co mi się śni jest niezrozumiałe dla mnie, lub całkowicie bezużyteczne dla was.
- Chciałbym żebyś mi opowiedziała każdy sen. Możliwie jak najdokładniej. Może uda nam się zauważyć coś, na co ty sama wcześniej nie zwróciłaś uwagi...
- Teraz?
- Spojrzenie Yamasaki nabrało jakiegoś dziwnego blasku, jakby agresji i zniechęcenia… lub zmęczenia. Zaparła się na siedzisku i ściągnęła usta w linijkę, gotowa do ataku.
Dlaczego to właśnie ją musiało to spotkać? Czemu nie tego czarnego dziada? Nie interesowały jej ani losy ziemi, ani losy nie-ziemi. Ani nauka. Ani życie własnego ojca, a co dopiero jakiejś niebieskoskórej cipy. Nawet jej własne życie, nie miało większego. Więc dlaczego musiała się w tym wszystkim babrać?!
- To zależy od ciebie. Mówiłem ci jednak, nie możemy cię wypuścić nie wiedząc czy ten kosmita w tobie nam nie zagraża. Nie znając jego intencji. - Mężczyzna wydawał się odrobinę wystraszony reakcją Yamasaki, lecz wciąż zachowywał spokój.
Ta zgrzytnęła zębami, chwilę mordując wzrokiem pobliską ścianę. W końcu obejrzała się na profesora.
- Wiedziałam o tym już od dawna… to, że mnie stąd nie wypuścicie już nigdy. - Wykrzywiła swoją śliczną twarz w ironicznym grymasie, po czym jej rysy złagodniały i zamieniły się w zobojętniałą i neutralną maskę. - Skoro się nigdzie nie wybieram… to ta rozmowa może poczekać, prawda?
- Patrzysz na to zbyt ponuro, Yamasaki - rzekł profesor, podnosząc się z krzesła - Ale rozumiem, że potrzebujesz przerwy. Podobno jest tu jakaś pizza. I kawa. I więcej wody mineralnej. Mogę poprosić żeby coś ci przysłali do pokrzepienia.
Kobieta potrząsnęła głową. - Nie, dziękuję… - Jedyne czego teraz chciała to ciszy i spokoju.

Gdy Miyako została sama ponownie w pokoju, westchnęła przeciągle, wypuszczając powietrze przez usta, jakby opuszczała spod garnka parę. Spłynęła plecami, niczym rozpuszczona galaretka, po krześle, lądując pod stolikiem. Chwilę poleżała zwinięta w kłębek, po czym jak robaczek podczołgała się pod ścianę, gdzie było lustro weneckie i tam ułożyła się wygodniej, przytulając do ściany.

 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline  
Stary 13-09-2017, 22:08   #88
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Grafik czuł gniew. Może niezbyt silny, ot zwykła irytacja. Ale dotkliwa.
Zamiast potraktować poważnie, zamiast zachować się cywilizowanie, oni posuwali się do ordynarnego szantażu! Czy to jest ich dyplomacja? Czy tak udowadniają swoje dobre intencje?
Na razie udało się im go urazić.
Ale żadna z tych emocji nie wypełzła na jego oblicze. Sonoroki wychowany był w tradycyjnym japońskim domu. Umiał zachować “twarz”.
Uśmiechnął się więc otaczając Ayame ramieniem i podprowadził do krzesła.
- Wszystko będzie dobrze Chisako-chan. Nic się nie martw.- mówił cicho. - Wszystko mam pod kontrolą.
Pokiwała głową, starając się opanować. Nie była typem histeryczki. Po prostu te wydarzenia, w które - jak się okazuje - została wplątana z powodu Sonorokiego, ją przerosły.
- Co teraz zrobimy? - zapytała półgłosem.
- Nic. - Shunsuke przysiadł na stole od czasu do czasu zerkając w dekolt przyjaciółki. Jedyny przyjemny widok w tym miejscu. - Poczekamy. W końcu im się znudzi.
Wskazał kciukiem na lustro weneckie.
-Nie martw się. Wszystko mam pod kontrolą. -pocieszył.
I tak czekali. Nie minęło pół godziny a pod drzwiami do pomieszczenia wsunięto chudą teczkę.
Chisako podeszła i zerknęła do środka. Przełknęła ślinę, wyraźnie wystraszona.
- To jest... akt mo... mojego oskarżenia. I karteczka “Niech mówi o kosmitach. Za pół godziny dokumenty trafią do sądu.” - jęknęła - Sonoroki-kun, proszę, opowiedz mi... o co tu chodzi? Jacy kosmici?
- Otóż… Te moje omdlenia ostatnio, to wizje. Wspomnienia ukryte w DNA, wspomnienia innej istoty z innego świata. Niebieskiego kosmity. On… możliwe że się budzi.- westchnął Sonoroki. -Widzisz… jego świat umierał. Jakiś wirus wybijał populację, więc on i jego towarzysze wpadli na genialny pomysł, by zapisać swoje świadomości w ludzkich dzieciach. Tych, które bez ich pomocy umarły by przy porodzie lub wkrótce po nim. Dzieci takich jak ja. Wedle niebieskich była to uczciwa oferta. Dawali ileś lat życia w zamian za późniejsze przebudzenie i fuzję? Nie wiem jak oni sobie to wyobrażali. Mam tylko kilka wspomnień niebieskich. Ogólnie to rasa dość pokojowo nastawiona do ludzi. Nie bez powodu. Mają nas za swoje dzieci. Nas… to znaczy ludzkość.
Westchnął głośno. -I to tyle. Cały ten wielki kontakt z nową cywilizacją to pic na wodę. Wydmuszka. Ci kosmici co do nas dotarli, to nie wysłannicy mający nawiązać pierwszy kontakt, a uciekinierzy z umierającego świata, którzy znaleźli taki sposób na przetrwanie.
- [i]To brzmi... niesamowicie. I ty z nimi...rozmawiasz? W sensie z tym swoim kosmitą?]/i] - Chisako patrzyła na Shunsuke nie dowierzając.
- Nie. - zaśmiał się Sonoroki wesoło. Zaprzeczył ruchem głowy.- Nie rozmawiam. To tylko sny… wspomnienia… wizje.
Wzruszył ramionami dodając.-Możesz uznać to za… bo ja wiem… wymysły mojej podświadomości. Niemniej są ludzie, dość wpływowi jak widzisz, którzy uważają je za rzeczywistość.
Chisako wyglądała na wystraszoną, mimo jego tonu głosu.
- Ci kosmici... oni czegoś chcą od nas?
- Nie wydaje mi się.
- stwierdził po namyśle Sonoroki. - Wszechświat nie kręci się wokół Ziemi. A ci kosmici mają dość własnych problemów.
- Ale... jednak po coś tu przybyli... po co?

- Już wspominałem. Nie przybyli tu po coś, tylko uciekli od czegoś. Od wymierającej planety i wirusa zabijającego całą populację. Może nawet oni sami byli zarażeni i nie mogli już przeżyć w swoich ciałach?- Sonoroki potarł podstawę nosa w zmęczeniu. -Wiem, że chcesz żebym im powiedział wszystko co wiem. I że liczysz, że to wystarczy by usunęli ten absurdalny akt oskarżenia. Ale cóż Chisako-chan… mam tylko to co, pamiętam z kilku wizji. I choć wiele udało mi się poskładać, to… wśród tych puzzli nie było żadnego złego planu podbicia ziemi. Te wszystkie lasery i bomby atomowe ukryte w satelitach na orbicie, będą musiały jednak poczekać na inną okazję do przetestowania.- zakończył żartem mimo, że nie był w żartobliwym nastroju. Te ciągłe zamknięcie, nieufność, traktowanie jak przestępcę powoli zaczęło działać mu na nerwy. Przecież ci niebiescy nie byli kosmitami z kreskówek. Nie mieli supermocy.

Nie mieli?
W sumie Shunsuke nigdy tego nie sprawdził. Nigdy nie przyszło mu nawet do głowy by sprawdzać.
Spojrzał więc na weneckie lustro próbując rozbić je myślami, a jeśli to zawiedzie.. spróbować odczytać myśli ludzi z nim. Szanse na to były zerowe… ale co miał do stracenia. Przecież nie czas. Jeśli jednak miał jakieś super-moce, to zdecydowanie nie umiał ich uaktywniać.
Tymczasem Ayame przytuliła się do jego pleców.
- Boję się... - wyznała cicho.
-Nie masz czego…- pochwycił jej dłonie swoimi i wodził po nich pieszczotliwie opuszkami palców pocieszając. -Oni chcą coś ode mnie i wiedzą że nic nie dostaną, jeśli stanie ci się krzywda.
- Dziękuję. Jesteś za dobry dla mnie. - wyznała Chisako, po czym dodała - Teraz wiesz czemu... nie chciałam mieć chłopaka.
- Bo jeszcze się zarumienię.- zaśmiał cicho Sonoroki. Zerknął za siebie.-Rozumiem. Ale ostatecznie wyszło, że jednak masz… W każdym razie, kiedy ci to będzie wygodnie, możesz twierdzić, że ja jestem twoim chłopakiem. I tak nie planowałem zakładać rodziny. Jesteś głodna, zmęczona?
- Chyba tak... zmęczona potwornie. Nie spałam… - odparła cicho.
-Położysz się na stole i głowę na moich nogach złożysz, gdy sam usiądę na stole. Co ty na to ?- zapytał cicho Shunsuke.
- Tak na środku To trochę... straszne. Już wolę na ziemi, gdzieś w kącie… - powiedziała, tuląc się do niego. Twarz miała faktycznie umęczoną. Teraz wyglądała na swój wiek.
- Dobrze.- poprowadził ją do kąta. Usiadł i pozwolił złożyć jej głowę na swych kolanach. Po czym milczał głaszcząc ją po włosach delikatnie. I czekał… Niedługo potem usłyszał jej równy oddech. Sam też poczuł się senny.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 22-09-2017, 23:40   #89
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Przez pierwszy kwadrans po prostu siedział gapiąc się w lustro, albo przed siebie. Później zaczęło mu się nudzić. Nie czuł się niczemu winien. Nie był szpiegiem, ani żadnym bandytą. W gruncie rzeczy nie był też chyba kosmitą. To przecież nie jakiś cholerny film, żeby banda nadgorliwych doktorków profilaktycznie pokroiła go na cienkie plastry w ramach zapoznawania się z obcą cywilizacją. Choć wyobraźnia podsyłała mu nieprzyjemne obrazy, to starał się kierować zdrowym rozsądkiem. Władze, jeśli to naprawdę byli przedstawiciele władz, odchodzili się z nim w sposób niezbyt uprzejmy, ale póki co nie wyglądało na to, że mają wobec niego złe zamiary.

Choć zachował spokój, bezczynne siedzenie na tyłku zwyczajnie go nudziło. Zerknął na stół. Woda, ołówek, papier. W sumie niczego więcej nie potrzebował. Sięgnął po pisak i przywołał z pamięci jakąś historię, o której chciał napisać. Od jakiegoś czasu chodził mu po głowie pomysł dotyczący pozaziemskich istot przemieszczających się między Marsem, a Księżycem, ale w obecnej sytuacji postanowił zająć się czymś innym. Tak na wszelki wypadek... Zastanowił się przez chwilę i ostatecznie uznał, że wróci do porzuconego kiedyś pomysłu nawiązującego do legendy o Noppera-Bo - ludziach bez twarzy. Przez kilka minut zbierał myśli, po czym złapał za ołówek i zabrał się do pisania.

Gdy mężczyzna wszedł do pokoju Saito zapisywał już trzecią kartkę i był całkowicie skupiony na swojej pracy. Dźwięk rozkładanego krzesła i głos płynący z przenośnego translatora przykuły jego uwagę. Nie odrywając ołówka od papieru podniósł wzrok i wysłuchał co oficer ma do powiedzenia. Później spojrzał znów na kartkę i spokojnie dokończył rozpoczęte zdanie wieńcząc je dużą kropką. Dopiero wtedy oparł się na krześle i przyjrzał swojemu rozmówcy.

- Nie wiem - odparł spokojnie. - Ktoś, z kim na ten temat rozmawiałem, twierdził podobnie. Nie chciał jednak powiedzieć skąd ma takie informacje. Równie dobrze mogły więc być to jedynie jego domysły. Choć, jak rozumiem, skoro o tym rozmawiamy, pan wie na ten temat nieco więcej?
- Wiem, że wydzielacie pewien rodzaj... nazwijmy to promieniowania, które pochodzi z kosmosu. Podobno od pewnego czasu macie sny z niebieskimi ludźmi. Czy możesz opowiedzieć mi o tym? - zapytał uprzejmie mężczyzna w mundurze.
Saito przytaknął.
- Czasami sny, czasami wizje na jawie. To dość kłopotliwe zresztą... Jakbym oglądał kawałki czyichś wspomnień wyrwane z kontekstu. Albo krótkie fragmenty filmów. I wszystko jest takie... przesycone emocjami, które odczuwam jak swoje własne. Przynajmniej przez chwile. Miłość, tęsknota, strach, ból, poczucie straty. Nie wiem kim oni są, panie majorze, ale jeśli to wszystko są ich emocje, to muszę powiedzieć, że czują zupełnie tak samo jak my.
- Opowiesz mi każdy z tych snów dokładnie? Może wspólnie poskładamy to w całość.
- Oczywiście. Mogę spróbować.

I Saito opowiedział, choć "dokładność" jego opowieści pozostawiała wiele do życzenia. Nie miał co prawda powodów ku temu, by nie współpracować z majorem, jednak wolał część z tego, co zapamiętał zostawić dla siebie. W końcu ta wiedza stanowiła jedyną, nawet jeśli minimalną, przewagę jaką teraz posiadał. Jedyną kartę przetargową. No i mimo wszystko czuł, że powinien ją chronić przed obcymi. W swoim wywodzie skupiał się więc na relacjach między widzianymi postaciami, na silnych emocjach, które w tak realistyczny sposób sam odczuwał. Pomijał jednak imiona, to, co wiedział na temat samego "transferu" czy konieczności odnajdywania pozostałych osób noszących tatuaż z uszkami. No i nie omieszkał na koniec zauważyć, że w żadnej z wizji niebieskie istoty nie okazały najmniejszej oznaki wrogości ani wobec niego ani wobec ludzkości w ogóle.
Major słuchał, czasem tylko zadając dodatkowe pytania. Wreszcie, gdy Akutagawa skończył opowieść, spojrzał na niego, jakby coś rozważając, po czym rzekł:
- Dziękuję za twoje zaufanie Saito-kun. W ramach wdzięczności, chcę powiedzieć ci jak was znaleźliśmy. Otóż normalnie nie wydzielacie żadnego promieniowania, niczym się nie różnicie, jednak gdy jesteście blisko siebie, emitujecie pewien niezwykły rodzaj fal... coś, co na Ziemi nie występuje, a jednak jest nam znane. Jakieś 30 lat temu podczas waszych narodzin - twoich i piątki innych osób, u których pojawiły się te uszka, takie sygnały były znacznie mocniejsze. To były jak krótkie strzały mocy z kosmosu. Jakby ktoś na raz przesyłał ogromne pliki przez internet... zresztą tylko dlatego stara aparatura to wyłapała. Jednak - zrobił wdech - każdy z tych “strzałów”, które zauważyliśmy nie był nawet dziesiątą częścią tego, który nadszedł jako pierwszy. Który w ogóle spowodował, że nasza technologia rozwinęła się, by te fale wyłapywać. 31 lat temu kosmici wysłali na naszą planetę coś ogromnego, więc teraz pytam cię jako zaniepokojony Ziemianin drugiego Ziemianina - czy wiesz coś na ten temat?
Saito zrobił zdziwioną minę i zamyślił się. “Twoich i piątki innych osób”. A więc było ich łącznie sześcioro. Dobrze wiedzieć. Ale jakiś wcześniejszy, wielki transfer? Jedyne co przychodziło mu do głowy, to transfer duszy Księżniczki. Wydawało mu się jednak, że odbył się mniej więcej w tym samym czasie co pozostałe. Czemu mieliby ją wysyłać aż rok wcześniej? No i z jakiego powodu ten transfer emitował kilkunastokrotnie więcej energii od pozostałych?
- Nie mam pojęcia co by to mogło być - odparł w końcu zgodnie z prawdą i pokręcił głową.
Major spojrzał na niego spode łba.
- Nie mówisz mi wszystkiego…
Mężczyzna wzruszył ramionami.
- Nie mam powodów, by coś ukrywać. Zresztą jak na razie sam rozumiem z tego mniej niż bym chciał. Mogę się tylko domyślać. Skoro ten sygnał, promieniowanie, czy cokolwiek to było pojawił się w momencie moich narodzin i jest związany z tym - wskazał na królicze uszka na swojej dłoni - to być może silniejszy sygnał oznaczał więcej tego samego? Może rok wcześniej naznaczono w ten sam sposób dziesiątki, jeśli nie setki osób?
Peter O’hrurg zastanowił się.
- Może... może... Chyba czas na mnie. Jeszcze nie mogę cię puścić, ale bardzo ci dziękuję za współpracę. - wstał niespiesznie i ruszył do drzwi.
- A dlaczego “nie może mnie pan puścić”? - zainteresował się Saito. - Przyszedłem tutaj dobrowolnie, choć sposób w jaki mnie zaproszono miał w sobie coś z podstępu. Gdyby powiedziano mi wprost o co chodzi przyszedłbym również, bo ja także chcę się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi i co się ze mną dzieję. Jeśli będzie pan chciał jeszcze ze mną rozmawiać, mogę panu zostawić mój numer telefonu. Nie widzę jednak powodu, by mnie tutaj przetrzymywano wbrew mojej woli.Mam swoje życie i swoją pracę, do której chciałbym teraz wrócić. Nie zrobiłem nic złego i nie rozumiem dlaczego nie miałbym teraz pójść do domu, skoro odpowiedziałem na wszystkie pańskie pytania.
- To proste. Może nie pan bezpośrednio, ale pański pasażer może być zagrożeniem nie tylko dla pana najbliższych, sąsiadów... ludzi mijanych na ulicach, ale dla całej ludzkości. Jedną rasę już niemal zniszczyli, z tego co sam pan opowiadał. Nie damy im tego zrobić z naszą. Bardzo mi przykro, ale ta sprawa ma charakter międzynarodowego bezpieczeństwa i w tym obliczu... nie ma pan jako jednostka żadnych praw. - major podszedł do drzwi, a te się otworzyły - Proszę odpocząć. Będziemy kontynuować badania i postaramy się jak najszybciej ustalić czy i w jakim zakresie pana niebieski przyjaciel może zagrażać naszej rasie. Proszę o cierpliwość.
I nie czekając na reakcję Saito, wojskowy opuścił pokój. Akutagawa znów został sam... pozornie sam.

"No tak. Dobro ogółu ponad dobro jednostki. To całkowicie zrozumiałe. Dopóki jesteś ogółem..." - pomyślał Saito.

Przyciągnął bliżej siebie kartkę i przeczytał ostatnio zapisane zdanie. Najchętniej zabrałby się do dalszej pracy, skupił na czymś, żeby nie myśleć o tym, że w gruncie rzeczy jest więźniem i ma coraz więcej powodów, by martwić się o swoją przyszłość. Oczywiście miał pustkę w głowie. Gapił się tylko w postawioną przez siebie grafitową kropkę nie wiedząc co dalej. Co dalej z opowieścią i co dalej z nim samym.

Powoli zaczynało mu burczeć w brzuchu.
- Mogłem zapytać o jakiś obiad... i o więcej kartek" - mruknął sam do siebie. To chyba nie były wygórowane życzenia. Nawet więźniów się karmi i zapewnia możliwość zaspokajania podstawowych ludzkich potrzeb. Czemu jego miano by traktować gorzej? Z jednej strony był pewien, że ma co do tego rację, a z drugiej pamiętał to, co przed chwilą usłyszał od majora: "nie ma pan jako jednostka żadnych praw".
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline  
Stary 24-09-2017, 10:43   #90
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Japonia, Tokyo, poniedziałek, wieczór

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=wGdXt1Y4D14[/MEDIA]

Ze znużoną miną Peter O’hrurg przysłuchiwał się od dłuższego czasu kłótniom specjalistów, których zebrał w zespole. Jedni chcieli poddawać Kompatybilnych coraz to nowym testom, inni woleli bardziej inwazyjne działania. Każdy miał też swoją teorię i to od majora zależało, którą z nich przyjmą za tezę dalszego postępowania.

Wreszcie, gdy dwaj naukowcy omal się nie pobili, major wstał ze swego miejsca i potoczył wzrokiem po zebranych, jakby zastanawiał się czy przyszło mu dowodzić grupą specjalistów, czy też dzieci.

- Wykonamy jeszcze jeden test. Test profesora Edwardsa. Zmodyfikujemy go jednak nieco. W trakcie nadamy sygnał G01.
Ludzie wokół znieruchomieli.
- Pierwszy transfer? Przecież nie zapisaliśmy go…
- Mamy echo. To nie wiele, ale dzięki kolejnym sygnałom udało nam się je nadpisać. Zobaczymy przy okazji jak wiernie udało nam się odtworzyć G01.


Haruka
Czy ktoś kiedyś spodziewał się, że może zostać otruty na posterunku policji? To mogło się zdarzyć w entej odsłonie Szybkich i Wściekłych, ale żeby w normalnym życiu?

Odstawiwszy kubek z kawą, Haruka poczuła jak kręci jej się w głowie. Otruli ją? A może to jakaś tabletka gwałtu i teraz wejdzie tu stado niewyżytych samców, którzy wezmą ją na wszelkie możliwe sposoby, co zostanie uwiecznione w formie jakiegoś ekstremalnego pornola dla zwyrodnialców?
Z tymi myślami w głowie odpłynęła.

Alice i Orochi
Zagłębiony w swoich rozmyślaniach Lindsay nawet nie zauważył jak drzwi do pokoju przesłuchań otworzyły się. Podniósł głowę dopiero, gdy do środka weszło dwóch byczków – białas i murzyn, niosąc pomiędzy sobą nieprzytomnego dzieciaka z wielkim opatrunkiem na nosie, jakby ten dopiero został złamany. Mężczyźni bez słowa położyli młodego Japończyka na podłodze, a ten zaczął coś jęczeć i kręcić się, jakby się budził.

Dzieciak obrócił się na bok, twarzą do Alice’a i otworzył powoli oczy. Jednak to nie one przykuły wzrok Szkota, lecz specyficzne piętno na jego dłoni. Te same zajęcze uszka.


Shunsuke i Yamasaki
Drzwi do pokoju otworzyły się, budząc ich oboje. W nich stanął niewysoki Japończyk w grubych okularach, ubrany w mundur policjanta.
- Panie Sonoroki, proszę ze mną. – powiedział, a gdy Shunsuke obronnym gestem objął Chisako i nie wykonał żadnego ruchu, mężczyzna oświadczył jakby ze zniecierpliwieniem.
- Pani Ayame jest wolna. Wycofamy wszelkie zarzuty, jeżeli pan będzie z nami współpracować. Proszę więc za mną.

Czy mówił prawdę? Po chwili za jego plecami pojawił się prawnik Chisako, a zatem chyba faktycznie mieli ją uwolnić.
Sonoroki pożegnał się z kobietą, która znów miała łzy w oczach, po czym ruszył za niewysokim nawet jak na standardy japońskie człowieczkiem.

Chwilę szli plątaniną podobnych sobie korytarzy, po czym mężczyzna przeszedł jedne okratowane drzwi i otworzył kolejne, pełne i wzmocnione – tożsamo podobne do tych, za którymi mieścił się pokój przesłuchań.

[MEDIA]http://www.sulyok-t.hu/images/2racsos-ajto/2186.JPG[/MEDIA]

- Proszę do środka. Ktoś pana oczekuje.

Shunsuke awahał się, może nawet rozważał ucieczkę, lecz za nim pojawiło się dwóch postawnych mężczyzn o europejskich rysach twarzy, odcinając drogę powrotną. Cóż więc było zrobić?

Japończyk wszedł do kolejnego pokoju przesłuchań. Tym razem jednak nie był tu sam.

Pod ścianą, gdzie mieściło się weneckie lustro siedziała skulona Japonka o długich, kruczoczarnych włosach. Dopiero po chwili Shunsuke ją rozpoznał. To była ta kelnerka z kawiarni. Miyako.


Saito i Haruka
Akutagawa siedział strapiony i pogrąży we własnych rozmyślaniach. Ta sytuacja była dziwna, rodem z jakiegoś eksperymentalnego kina. Czy wpadłby w tę sytuację, gdyby w ogólne nie spotkał się z tamtym rysownikiem? Jak go namierzyli?

Wtem potok pytań bez odpowiedzi przerwało szczęknięcie zamka. Do pokoju weszło dwóch całkiem nieźle zbudowanych Azjatów, niosąc między sobą kobietę ze spuszczoną głową. Była nieprzytomna, a gęste włosy utrudniały zobaczenie jej twarzy. Po tatuażach jednak Saito rozpoznał Harukę.

Mężczyźni położyli dziewczynę na ziemi i rzucili czymś w stronę długowłosego. Gdy przedmiot upadł obok, zobaczył, ze jest to wąska tubka niewiele większa od tych, w jakich podaje się cukier w niektórych kawiarniach.

[MEDIA]http://www.coffee-express.pl/content/images/thumbs/0001644_cukier-bialy-lavazza-saszetki-4g_300.jpeg[/MEDIA]

- Wsyp jej do ust, to się obudzi. – powiedział beznamiętnie jeden z Azjatów w garniturach, po czym obaj wyszli, zostawiając Saito z nieprzytomną Haruką.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 24-09-2017 o 10:47.
Mira jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:48.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172