Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-06-2019, 21:27   #81
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Witold Bury

Bury nie musiał myśleć co ma robić. Od machinalnie sprawdził bezpieczeństwo otoczenia zakładając nitrylowe rękawiczki. Ukucnął przy chłopaku bez najmniejszego zastanowienia, spokojnie i metodycznie, a przez to znacznie szybciej niż w przypadku przeciętnego człowieka, wyprostował dalszą rękę nieprzytomnego, dołożył bliższą do tułowia, po czym wyprostował jego nogi. Kiedy nieznajomy leżał już w pozycji "na supermana" zdecydowanym ruchem chwycił bliższą nogę na wysokości kolana za spodnie. Kończyna uniosła się dając możliwość włożenia pod nią ręki oraz położenia dłoni na dalszym kolanie. Kiedy wsuwał drugą dłoń pod przylegającą do ciała rękę nieznajomego poczuł coś dziwnego. Nie było jednak czasu się nad tym zastanawiać. Dźwignia była założona. Teraz tylko przekręcić poszkodowanego na bok, odjąć własną rękę spod ręki chłopaka i zaasekurować głowę przy kończeniu przewrotu na plecy. Łatwizna.

Nagle wyślizgnął się Buremu i, jak na wyjątkowo gładkim lodowisku, z impetem oparł się o koła samochodu stojącego przed Golfem. Czyżby jednak istniało jakieś zagrożenie środowiskowe? Spojrzał na czarny asfalt. Był całkowicie suchy. Kiedy ostrożnie zbliżył się do poszkodowanego, podeszwy butów natrafiły na nawierzchnię o całkiem przyzwoitej przyczepności.

Ponownie przystąpił do tego samego manewru. Zycie przede wszystkim, a troska o nie rozpoczynała się od rozpoznania jego funkcji. Ponownie podczas obracania czuł jak nieznajomy ślizga się we wszystkich kierunkach. Teraz jednak był już na to przygotowany. Jeśli konieczna będzie resuscytacja...

Odchylił lekko głowę poszkodowanego i przytknął policzek do twarzy chłopaka. Wzrok skierował na klatkę piersiową. Było dokładnie tak, jak śpiewał pewien zespół nazywający się "Elektryczne Gitary".

To widać...
Klatka piersiowa unosiła się.

... słychać...
Szmer wydechu dotarł do ucha Burego, który trwał w bezruchu przez dziesięć sekund, by upewnić się, że nie był to oddech agonalny.

... i czuć.
Ciepły oddech rozbijał się o policzek żołnierza.

Nieprzytomny, ale żywy. Miał na skórze liczne zadrapania oraz otarcia, które nie mogły wynikać wyłącznie z wypadku, którego był uczestnikiem. Płytkie, niegroźne rany gęsto pokrywały całe jego ciało. Niemniej wyglądało na to, że całkiem darmo wywinął się z sytuacji.

Bury spojrzał na mężczyznę próbującego wezwać karetkę. Wyraźnie się denerwował, przez co osoba po drugiej stronie łącza musiała przeżywać katusze w próbach wydobycia niezbędnych informacji. Jedynym pocieszeniem był fakt, że takich osób dzwoniło na pęczki w ciągu jednego dnia. Przywykli.

Obrócił się, by sprawdzić sytuację na drodze i... w jego samochodzie, na fotelu kierowcy siedział jakiś facet.

Nie miał prawej ręki niemalże od barku. I głowy.




Dominik Kollar

Drzwi huknęły nagle.
- Kto tu jest?! - rozległ się wrzask.

- Kto tu jest?! - wydarł się ponownie właściciel znajomego głosu.

- Fuck off! - odkrzyknął dresiarz właścicielowi mieszkania.

- Nie ruszaj się, złodzieju! Dzwonię na... - urwał. Rozległy się ciężkie kroki, zaś już po chwili oczom Dominika ukazała się twarz Bojana. Nie wyglądał dobrze przez liczne szwy na całym ciele włącznie z twarzą. Jeśli ksiądz miałby zgadywać, to sądząc po ranach, były założone całkiem niedawno. Może nawet właśnie wracał ze szpitala. Miał czarną opaskę na lewym oku, co upodobniało go do lądowej wersji pirata.

Całe nerwy widoczne na napiętej, ściągniętej twarzy zaczęły spływać zastąpione nieśmiałym, lecz coraz szerszym uśmiechem. Za postawną sylwetką widać było fragment torsu w szeleszczącym dresie oraz nieśmiało wyglądającą zza niego głowę dziewczynki.

- Złego diabli nie biorą, co? - wyciągnął do duchownego potężną łapę, gdy nagle jego oko zwęziło się.

- Śpisz na przestrzeni Banacha...
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 10-06-2019, 21:37   #82
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
Bury jak zwykle wykazywał opanowanie i pewność w ruchach. Miał nie tylko doświadczenie w udzielaniu pierwszej pomocy - czasem przecież musiał pracować, kiedy strzały jeszcze dobrze nie ucichły. Nie robił tego zresztą bez nagięcia wojskowych procedur, w świetle których powinien przystąpić do pomocy dopiero po zneutralizowaniu zagrożenia. Nieraz jednak emocje brały górę nawet nad Burym. Zwłaszcza, kiedy w grę wchodziło życie kompana z drużyny.

Teraz jednak nie świszczały kule, a Witold mimo wszystko miał problemy z udzieleniem pomocy. Potrącony chłopak dosłownie wyślizgiwał mu się z rąk i jeździł po podłożu. Były żołnierz z niedowierzaniem sprawdzał czy nie ma wycieku oleju na asfalcie, ale wszystko zdawało się być w porządku.
- Co jest kurwa... - mruknął sam do siebie skonsternowany mężczyzna, nie przerywając jednak czynności. Ostatnio jego życie roiło się od anomalii. Musiał po prostu przywyknąć. Zwłaszcza, kiedy miał przed sobą nieprzytomnego człowieka, którego życie mogło lada moment zgasnąć. Statystyki były bezlitosne - żadna karetka i żaden lekarz nie mogli pomóc, jeśli o odpowiedni oddech poszkodowanego nie zadbali świadkowie wypadku.

Dramatyczna resustytacja nie była jednak konieczna - chłopak oddychał.
- Ej! - Witek zwrócił na siebie uwagę dzwoniącego faceta. - Zgłoś, że młody mężczyzna. Oddycha, ale nieprzytomny. Potrącony przez osobówkę. Tam stoi słupek, podaj im jego numer, żeby wiedzieli gdzie doszło do wypadku.
Widząc, że drugi kierowca ma problem ze skleceniem składnego "raportu", postanowił po prostu przedyktować. Nie wszyscy urodzili się przecież cyborgami...

...Witek również nie. Kiedy zobaczył bezgłowe zwłoki w Volkswagenie, gorąco momentalnie przebiegło po ciele mężczyzny. Odruchowo odgarnął poły kurtki, chwytając za rękojeść pistoletu, jednak nie wydobywając go jeszcze. Intensywnie skanował otoczenie w poszukiwaniu zagrożenia, a strużka potu spływała po skroni ochroniarza. Nie wyciągnął uzbrojonego ramienia przed siebie tylko z jednego powodu - nie miał do siebie zaufania. Nie był pewny czy to co widzi jest prawdą. Co jeśli umysł płata mu figle? Jakkolwiek by nie negował swoich problemów, był jednak realistą. Wiedział, że ostatnimi czasy zdarzało mu się dziwnie "odpływać" na chwilę. Nieraz coś mu się przywidywało, przez co gwałtownie reagował. Zdruzgotane ciało budziło bardzo nieprzyjemne wspomnienia... Miny rebeliantów rozszarpały w Iraku niejednego żołnierza sił sprzymierzonych.

-Ej! - raz jeszcze zawołał do rozmawiającego z pogotowiem mężczyzny. Wskazał palcem na Volkswagena, dokładnie na stanowisko kierowcy. - Patrz na to!
Witek wyczekiwał reakcji człowieka. Jeśli nie będzie wiedział o co chodzi, to znaczy że najwyraźniej wyzwolił się po raz kolejny stres pourazowy. Natomiast jeśli gość zacznie panikować lub wymiotować... Wtedy zrobi się ciekawie.
 
Bardiel jest offline  
Stary 10-06-2019, 22:15   #83
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Adam Sosnowski, Karl Monnar (i Patricia Phoenix w cieniu)
- Ej! - powiedział inteligentnie Karl - Ta laska co znikła! To chyba ona.
Wziął drewnianą łyżkę z blatu i dotknął wyglądający normalnie cień. Łyżka stuknęła cicho o podłogę. Cień Adama padał na drewno oraz dłoń ochroniarza.
Widząc, że łyżka “przeżyła” pomacał dłonią to miejsce. Z tym samym efektem.
- Nie wiem co tu jest grane - mruknął. Nagle tknęło go coś. Jak cień zachowa się gdy go nie będzie. - Daj mi jakąś latarkę. - poprosił Adama.
Snop światła przeszył sam środek cienia. Oczom zgromadzonych ukazała się oświetlona podłoga.
- Łaaaaaał - odezwał się Kosanowski na widok… niczego szczególnego. Patostreamer był jednak czymś wyraźnie poruszony.
- A tobie co? - spytał Karl - Przecież gówno widać.
- No tam jest! O! O!
- Kosanowski wskazał palcem na cień.
- Przyszpiliłeś ją światłem! A weź przesuń trochę w lewo. Zobaczymy co się stanie - dodał z nieco sadystyczną ciekawością.

Na zewnątrz narastał wrzask. Zawodzący pełnią rozpaczy. Następnie zaczął cichnąć i gasnąć, by przejść w bulgot. Ponownie przeszedł w narastający, głośny jęk oraz krzyk, co tworzyło cykl, odpowiednik upiornej syreny policyjnej. Kiedy podeszli do okna zobaczyli mężczyznę… poruszającego się po ulicy. Wydzieli jak roztapia się, a dźwięk stopniowo zamierał. Skóra z jego twarzy kapała na asfalt, zaś on sam tracił stopy, oraz nogi. W końcu tylko się czołgał przy użyciu najpierw obu rąk, a potem tylko jednej. W końcu ponownie usłyszeli bulgot, kiedy usta znalazły się pod powierzchnią kałuży, jaka została z nieznajomego. Zniknął w niej całkowicie, lecz tylko na chwilę. Z cieczy zaczęła formować się ręka z uporem maniaka odpychająca się ciągnąc cały twór do bliżej niezidentyfikowanego przeznaczenia. Wkrótce zaczęła wynurzać się głowa, druga ręka i korpus z wolna dźwigający się do pozycji stojącej. Głośny krzykiem płuc pełnych powietrza. Szedł całkiem nagi, powłócząc nogami do momentu, w którym stopy zaczęły chlapać na suchym asfalcie rozpoczynając kolejny cykl.
Karl patrzył zaskoczony na kolesia. Co prawda nie tak zaskoczony jakby to było wczoraj. Ale ciężko było wzruszyć ramionami i wrócić do badania cienia. Ale tak trzeba było zrobić. Kolesiowi nie miał jak pomóc. Nie wiedział nawet czy to możliwe. Ale może tą laskę wyciąganie z cienia. Odwrócił się od okna i rzekł:
- Dobra, pokaż gdzie ona jest. Może da się ją wyciągnąć. Może jakoś “wytniemy” ją z cienia światłem. Masz wskaźnik laserowy? - zapytał Adama. Z drugiej strony, może to jej zaszkodzić? Nie będzie wiedział dopóki nie sprawdzi. Zapalił latarkę…
Kosanowski przyglądał się cieniowi zafascynowany. Ponownie snop światła rozproszył cienie znajdujące się na podłodze. Nagle przykucnął i niemalże przyłożył twarz do podłogi.
- Tyyy… Jaka jazda… To jest wypukłe. Właśnie uniosła grabki i znieruchomiała. Widzisz? Zajebiiisteee - zapytał patostreamer włączając kamerę w telefonie przyłożonym bokiem do podłogi.

Do wrzasku na ulicy dołączył kolejny, kobiecy. Płynna masa oblepiała ją wcierając się brutalnie do jej ust, nosa, oczu i uszu tylko po to, by wysunąć się formując ciało mężczyzny ściskającej jej szyję. Krzyczał prosto w jej przerażoną twarz nim rozpuścił się ponownie jeszcze raz wlewając się w nią.
- Ja pierdzu… To jest jeszcze ciekawsze. Czas na streamka! - powiedział podekscytowany Kosanowski pospiesznie grzebiąc w telefonie.
Widząc co się dzieje za oknem Karl ruszył do drzwi.
- Zatłukę cię, jak to będziesz kręcił. On zabije tą babkę.
Złapał z kuchni miskę i wybiegł. Normalnie złapałby za fraki delikwenta i rzucił na ziemię. Ale jak koleś się rozpływał to miska na pewno nie zaszkodzi. Choć lepsze byłoby wiadro…

Kolejne stopnie schodów wręcz znikały pod stopami biegnącego Karla. Kiedy wystrzelił z klatki schodowej kobieta już leżała nieruchomo na chodniku. Jej szeroko rozwarte oczy wpatrywały się w jasne niebo. Z otwartych ust wyciekał nieznajomy powoli przybierający ludzką postać.
- Ty czubku, zabiłeś ją. - wiedział, że bez sensu jest łapanie faceta. Szczęśliwie sobie przypomniał coś z wykładów fizyki. Ciecze przewodzą prąd. A on wciąż miał paralizator. Wyciągnął go z kieszeni i opalił w kształtującego się faceta, który z wyciągniętymi rękami, strzelając spojrzeniem we wszystkie strony rzucił się w stronę najbliższej osoby. Karla.
Elektrody wniknęły w ciało znacznie głębiej niż powinny, a kiedy przepłynął przez nie prąd, nieznajomy utracił kształt. Na podłożu leżała podrygująca kałuża. Przynajmniej do chwili, w której przez przewody płynął prąd.
Gdy tylko Karl puścił spust wodny stwór zaczął formować się na nowo i ruszając w jego kierunku. Więc miska przydała się idealnie. Uderzył wewnętrzną stroną tak by wygarnąć formująca się głowę i chlusnąć nią jak najdalej na rozgrzany słońcem asfalt. Ciecz krótką chwilę leciała w powietrzu, lecz ani razu nie utraciła spójności. Falowała i uginała się pod wpływem oporu powietrza i z głuchym plaśnięciem wylądowała na podłożu, gdzie rozlała się w kałużę. Nagle Karl poczuł mocny uścisk dłoni na kostce, a następnie na drugiej. Głowa, formująca się wolniej niż pozostała część nieznajomego, zbliżała się do drugiej części siebie. Dłoń przeniosła się z kostki na łydkę.
Kolejne ciosy zgarniające miską spadły na stwora. Jego ciało rozchlapywało się na boki wraz z kolejnymi zamachami miską. Wystarczyło jednak, by Karl odrzucił coś, co jeszcze przed chwilą było ręką, by ta uformowała się ponownie, z pozostałej części cieczy i chwyciła ochroniarza trochę wyżej. Odrzucone kawałki płynnego ciała wracały do największej części. Był coraz wyżej. Trzymał w dwóch garściach ubranie na klatce piersiowej, jednak nie zmierzał w kierunku głowy ochroniarza, lecz do ręki trzymającej miskę. A odrzucone fragmenty płynnego ciała scalały się wolniej niż na początku.
Taktyka najwyraźniej działała. Musiał tylko utrzymać tempo. Dorzucając kolejne miski wroga zaczął cofać się tak by stanąć na kratce ściekowej. Liczył, że może przez nieuwagą parę kawałków wpadnie na dół.
Zauważył też, że chwyt zmierza do “uzbrojonej” ręki. Jeśli tylko zagrożona będzie “broń” planował ją przełożyć do drugiej dłoni.
 
Mike jest offline  
Stary 12-06-2019, 11:59   #84
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Oddychała ciężko, z furią, wymieszaną z przerażeniem. Ci kretyni nawet nie mieli pojęcia z czym się bawią. Skoro wcześniej ją sparaliżowało to co się stanie jak cień nagle zniknie? Wizja samozgniatającej się przestrzeni z pewnością nie była najprzyjemniejsza. Ponownie naparła na granicę, tym razem krzyżując przedramiona. Oby to zauważyli.
Poczuła jak granica wybrzusza się delikatnie, ale nie wyglądało na to, żeby miała zamiar odpuścić. Nagle jej ręce unieruchomił snop światła z latarki. Była coraz słabsza. Forsowanie granicy było męczące, a teraz jeszcze to światło nie pozwalało jej na opuszczenie rąk. Była jak przybita wielkim, szerokim gwoździem.
Szarpnęła się w pierwszym odruchu, ale jedynie poczuła ból naciągającego się barku. A ten cały Kosa miał niezły ubaw.
“Jak stąd wyjdę to mu chyba łeb ukręcę!” - pomyślała. Oddychało się jej coraz ciężej. Kiedy przyszpilające jej ciało światło znikło nie miała nawet sił, żeby unieść dłoń. Opadła bezwładnie wzdłuż ciała. Oparła głowę o “okno” do jej przestrzeni.
Dobra, tylko na spokojnie - pomyślała do siebie, przymykając oczy. - Widzą cię i reagują, a więc nie utknęłaś tutaj na zawsze. Masz tutaj pewną kontrolę, możesz się na chwilę wysunąć. A skoro możesz się wysunąć to możesz też wyjść.
Do tej pory myślała zbyt… logicznie. Wyobrażała sobie to podobnie do przestrzeni ze “Stranger Things”. Tak jak ta dziewczyna chciała siłą przebić się przez granicę oddzielającą oba światy. Trzeba do tego podejść organicznie.
Dobra dziewczyno. Dasz sobie radę. Możesz wyjść z tego gówna. Skup się. Skoro to nie kwestia siły i ruchu to może woli?
Niezbyt dawało to jej jakiekolwiek oparcie, ale w końcu mogła sobie darować trójwymiarowe myślenie. Postanowiła się wyciszyć. Skupić na otoczeniu, może poczuje coś, czego wcześniej nie dostrzegała. Musiało być przecież coś, co umożliwiłoby jej powrót do rzeczywistości. Tej jasnej, słonecznej, trójwymiarowej. Otworzyła oczy gotowa na chłonięcie każdego szczegółu. Widziała nad sobą szeroko rozwarte oczy zezującego w jej kierunku Kosanowskiego.
- Ło ja pierdolę…
Jej głowa patrzyła na rzeczywistość z wysokości niewiele wyższej niż poziom podłogi. Widziała wyraźnie szprychy wózka Adama, a kiedy się rozejrzała, fizycznie, nie w warstwie cieni, dostrzegła za sobą pokój, nie ciemność.
Powoli przesunęła dłońmi po podłodze. Delikatne drobiny brudu pod opuszkami. Twarda, fizyczna przestrzeń pod plecami. Wróciła.
Zerwała się na równe nogi i odskoczyła od cienia. Stanęła na w świetle. Rozglądała się dookoła z rosnącym triumfem na ustach.Nogi były jak z waty. Drżały jakby wróciła z karnej przebieżki w akademii, ale jednak wróciła. Adam i Kosanowski patrzyli na nią oniemiali. Ten drugi dodatkowo trzymał telefon. Zrobiła w jego stronę kilka niepewnych kroków.
Po czym zacisnęła palce w pięść i błyskawicznie wyładowała złość na jego kości policzkowej.
- Sadystyczny dupek - warknęła, zmierzając w kierunku drzwi. Jeżeli dobrze zrozumiała ich rozmowy to na zewnątrz ktoś kogoś zaatakował.
- Siedź i się nie ruszaj - rzuciła jeszcze mimochodem w stronę Adama.

Wyprawa na schodach okazała się sporym wyzwaniem. Krok po kroku zmierzała jednak na parter.
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline  
Stary 12-06-2019, 23:32   #85
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Witold Bury

Pomoc drugiemu kierowcy była niezbędna. Wyraźnie trzęsła mu się ręka i nie wiedział co mówić. Być może jeszcze nigdy nie był świadkiem sceny, w której konieczne było udzielenie pomocy drugiej osobie. Być może pierwszy raz był uczestnikiem.

Widać było jednak opanowanie dyspozytora. Bury nie musiał słyszeć jego lub jej wypowiedzi, by to wiedzieć. Udzielane odpowiedzi miały swój schemat. Ich wydobycie nie było proste, ale już metodyce nie było czego zarzucić.

Kiedy żołnierz rozpoczął skanowanie terenu nie zobaczył niczego podejrzanego. Nikt nie kręcił się koło samochodu, zaś wykrwawiające się zwłoki posłusznie ciekły wewnątrz jego Volkswagena. Nie było jednak żadnych śladów prowadzących do auta. Witold doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jego umysł mógł płatać różne figle. W końcu także różne rzeczy widział. Musiał to sprawdzić.

Kierowca z telefonem zwrócił uwagę we wskazanym kierunku, a jego twarz nie zdradzała żadnej reakcji. Nerwy nakazywały skakanie jego gałkom ocznym. Z całą pewnością nie zauważyłby nagiej kobiety przechodzącej tuż obok. Chyba, że ktoś zwróciłby mu na nią uwagę.

- O kurwa! O kuuurwaaa! O ja pierdolę! - telefon upadł na asfalt. Bury usłyszał ciche trzaśnięcie nie oznaczające niczego dobrego dla delikatnego urządzenia, lecz jego właściciel wydawał się tego nie słyszeć. Z rękami przyłożonymi gwałtownie do ust zaczął się cofać tak gwałtownie, że upadł na tyłek. To jednak nie powstrzymało go przed wtargnięciem na przeciwległy pas. Rozległ się pisk hamulców, trąbienie klaksonu. Obrócił się, gdy było za późno na reakcję, lecz wystarczająco wcześnie, by zacząć wrzeszczeć.

Toyota Corolla popchnęła spanikowanego mężczyznę. Fachowo można mówić o potrąceniu, ale w praktyce droga hamowania okazała się łaskawa. Kierowca zemdlał tuż po tym jak ze środka "japończyka" wysiadł ociekający potem łysy mężczyzna aparycją przypominający sześcian.




Karl Monnar, Patricia Phoenix

Karl cofał się nie przestając rozrzucać płynnego ciała. Kratka prowadząca do miejskich ścieków znajdowała się niedaleko, lecz nieznajomy w coraz większym stopniu znajdował się wręcz na ochroniarzu.

Ręka człowieka chwyciła biceps Karla utrudniając ruchy, lecz nie uniemożliwiając ich, do czego wyraźnie dążył morderca. Jego druga ręka przesunęła się w kierunku pierwszej. Bezcelowo. Miska szybko przełożona do drugiej, "słabszej" dłoni rozgarniała mężczyznę z niemal równą prędkością co poprzednia.

Nietypowy napastnik natychmiast zareagował przenosząc się za nią. Wtedy Karl zatrzymał się. Wyczuwał pod stopami nierówną powierzchnię. Półpłynny nieznajomy wyraźnie starał się utrzymać w jednym kawałku a także nie poddać się grawitacji. Szukał oparcia na metalowych prętach. Formujące się nieporadnie ręce jeszcze wyciągały się ku górze.

Drzwi wejściowe do klatki schodowej otworzyły się. Patricia widziała towarzysza z izolatki miską rozrzucającego półpłynną substancję próbująca uformować coś na kształt dłoni wyciągających się ku górze. Porozrzucana ciecz uparcie wracała do większej całości pokrywającej Karla do wysokości klatki piersiowej. Wyraźnie jednak opadała coraz niżej podobnie do śluzu odklejającego się z płaskiej, gładkiej powierzchni. Nie pozostawiała po sobie nawet śladu zabrudzenia.

Niezidentyfikowane coś walczyło, by nie spłynąć do kanalizacji, lecz staranie to z góry skazane było na niepowodzenie. Ręce tworu opuszczały się coraz niżej aż w końcu, pod postacią niemal bezkształtnych chwytaków, przytrzymywały się ud nieruchomego Karla oraz metalowej kratki od spodu. Kiedy pospiesznie płynące rozłączone fragmenty ciała scaliły się, istota nagle puściła wszytko, czego się przytrzymywała. Zniknęła.

Karl słyszał włączony w oddali telewizor. Lub radio. W krótkim przebłysku dostrzegł pokaźny grzyb na ścianie, od której odchodziła paskudna farba pomalowana przez grafficiarzy amatorów. Mazaki nie miały nic wspólnego ze sztuką.
Kolejny przebłysk. Całodobowy sklep monopolowy z neonowym wizerunkiem półleżącej kobiety. Zwykła buda przytulona do starego budynku.
Następny. Obskurna klatka schodowa.
Jeszcze jeden. Zaniedbana kamienica na ulicy "Bat..."
Kolejny. Tablica z numerem 9.

Ponownie znajdował się tuż przy bloku Adama. Po przeciwniku nie było ani śladu. Za to względnie niedaleko stała Patricia. Bardzo blada z mocno podkrążonymi oczami.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 14-06-2019, 00:26   #86
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Ojciec Dominik uniósł się z trudem na zakurzonym łóżku choć raczej spodziewał się co zobaczy pod sobą. Powieki zamrugały by złapać niezbędną ostrość, ale samo to już spotkało się ze srogim bólem. Ale rzeczywiście. Na kocu poniewierały się odleżane już kserówki i odręczne notatki.
- Liniowa, unormowana i zupełna... - powiedział powoli biorąc w dłonie jedną z kartek.
- Zostaw, Domiś. Same nieudane iteracje. Coś ty mi kurwa za towarzystwo sprowadził do chałupy?
Zostawiony samemu sobie łysy człowiek zajął się konsumpcją bojanowych browarów i oglądaniem telewizji, w czym towarzyszyła mu lodowa dziewczyna, ściskająca w obu rączkach kubek z na oko zamarzniętą herbatą. Siedzieli na podłodze, bo rozłożoną kanapę zajmowały Vanille. Trzy blondynki nadal spały i nie przeszkadzał im głośno podkręcony kanał sportowy, który zdaje się nadawany był w jakimś arabskim języku.
Młody ksiądz sam musiał przez chwilę przypomnieć sobie dokładnie skąd ich zna i skąd się tu wzięli. Najłatwiej poszło z Vanillą. Dziewczyna wszak utkwiła w dwóch jego wspomnieniach. Pozostała dwójka sprawiała więcej problemów, ale ostatecznie została dopasowana do odpowiednich sytuacji.
- Ogolony jest kibicem Tytanii. I po Placu Zwycięstwa włada wszystkimi językami ludzi. Dziewczynka się jeszcze nie odezwała… do mnie przynajmniej. Obniża temperaturę otoczenia. A panna Czech… Umie przekraczać przestrzenie Banacha.
Bojan cały czas kiwał głową w przedziwny sposób akceptując to mało dorzeczne przedstawianie, by ostatecznie wskazać leżące na kanapie osoby.
- A te dwie? Jej siostry?
- Nie -
ksiądz się uśmiechnął - To nadal Vanilla.
Wielki matematyk mrugał przez chwilę oczami z mało inteligentną miną, by ostatecznie podsumować epokowe odkrycie.
- Pierdolisz.

***

- To nie jest aż tak niemożliwe jak się wydaje.
Bojan gospodarzem okazał się nad wyraz jak na siebie uprzejmym. Po pierwsze nie wywalił za drzwi ani ogolonego kibica ani dziewczyny. Po drugie ugotował gar makaronu i wyjął z szafki słoik pesto. Po trzecie wyperswadował Dominikowi dzownienie na policję. A po czwarte w końcu, ze spokojem i skupieniem choć bez nijakiego przejęcia wysłuchał historii nie mającego ani siły ani ochoty się podnieść z łóżka Dominika. I jak łatwo było to przewidzieć, jeśli się go znało, większe wrażenie i zainteresowanie wzbudziły w nim cechy jakie się w ludziach obudziły.
- Co takiego? - mruknął Ojciec Dominik przez zamknięte oczy. Nadal mimo sprzeciwów Bojana rozważał telefon chociaż do mamy i nie czuł się przekonany spiskowymi teoriami matematyka, że to by miało na cokolwiek narazić rodziców. Ojciec wszak był człowiekiem nie pozbawionym wpływów.
- Ta blond dupa. W trzech osobach. Sobie nawet myślę, że to bardziej logiczne niż dres-poliglota.
- Ach… - ojciec Dominik westchnął i przytaknął. Wszak choćby i się modlił najgorliwiej to nie mógłby nie poddać tych zjawisk analizie - I co? Nadal nie wierzysz w deony?
Deony w pewnych kręgach praktyków filozofii chrześcijańskiej stanowiły naukowe określenie bożej iskry. A także podstawę rozważań teologicznych Dominika, których nieobalalność niebotycznie drażniła Bojana.
- Sreony tam… - żachnął się matematyk - Wymyślasz, a rozwiązania są gotowe. Brzytwa Ockhama Domiś. Dualizm korpuskularno-falowy. W aspekcie kwantowym, panna Czech musiała się poddać dyfrakcji i ulec rozproszeniu na trzy.
Ojciec Dominik uśmiechnął się. Mimo bycia świadkiem niedawnej śmierci nadal potrafił się uśmiechnąć. Co oczywiście było zasługą Bojana. Uśmiechnął się więc do przyjaciela tym pogodniej. I z niejaką wdzięcznością.
- To rzeczywiście proste. Ale by było wykonalne, musiałaby się w jednej chwili stać zbiorem kwantów. A to choćby i podlegało woli człowieka to policz sobie. Ile komórek jest w ciele człowieka. Razy ilość atomów w komórce razy n wiązań jonowych i drugie n wiązań kowalencyjnych. O siłach van der Wallsa nie wspominając. By je wszystkie w mgnieniu oka rozerwać i zaraz złożyć musiałaby czerpać energię prosto ze Słońca, które i tak szybko by się zużyło. Deony zatem.
Matematyk wzruszył ramionami.
- Sreony - odparł obalając tym argument młodego księdza po czym zapadło dłuższe milczenie, a dwaj przyjaciele niepewnie patrzyli w ledwo tknięty makaron - Domiś… ja chyba zabiłem kogoś.
Pierwszy raz ojciec Dominik słyszał jak temu gburowatemu facetowi trzęsie się głos. Zaraz też wezbrała w nim chęć pocieszenia go. Podniósł się ponownie na łóżku gotów wysłuchać Bojana gdy nagle obaj usłyszeli jakieś krzyki na zewnątrz. Bojan pomógł wstać księdzu i podreptali do okna w dużym pokoju gdzie stali już lodowa dziewczyna i łysy poliglota. Na zewnątrz z pewnością się coś działo, bo z okolicznych okien też zaczęli wyglądać ludzie. Tylko trzy Vanille wciąż spały. Zapewne spalając bezwiednie energię z trzewi słońca.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 15-06-2019, 22:50   #87
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
"Ha, mówiłem że nie mam stresu pourazowego. Wsadź se go w swój głupi ryj, doktorze Zawisza" - pomyślał z chorą satysfakcją Bury, kiedy na twarzy kierowcy odmalowało się przerażenie. Zaraz potem dotarło do ochroniarza, że stracili łączność z pogotowiem, facet pchał się na przeciwległy pas, a tak w ogóle to w jego samochodzie wykrwawiały się bezgłowe zwłoki. Najwyraźniej Bóg rozsiadł się dziś w fotelu i stwierdził, że pora w końcu wyprowadzić Witka z równowagi. Niezła próba!
- Stó... - tylko tyle zdążył wydusić z siebie eks-żołnierz, widząc jak spanikowany mężczyzna pcha się prosto pod samochód. Całe szczęście kierowca Toyoty wykazał się należytym refleksem.

- Włącz awaryjne i nie mdlej! - warknął na łysego mężczyznę tonem nieznoszącym sprzeciwu, a sam czym prędzej przyklęknął przy kolejnym poszkodowanym, by sprawdzić oddech. Jednocześnie już sięgał po telefon i rozglądał się nerwowo kto podrzucił mu zwłoki do samochodu. Nie spodziewał się większych problemów ze stanem zdrowia drugiego nieprzytomnego. Podejrzewał, że omdlenie spowodował stres, a nie uderzenie Toyoty o wątpliwej sile...
- Halo... Witold Bury. Dzwonię w sprawie wypadku na drodze 942. Jest kolejny nieprzytomny. Razem dwóch nieprzytomnych. Jedna osoba martwa. Przyślijcie więcej karetek. Wezwijcie policję.

Rozłączył się. Miał poważniejsze zmartwienie na głowie. Dlaczego do jasnej cholery w jego samochodzie siedział pozbawiony głowy trup?! Jak właściwie miał się z tego wytłumaczyć policji?! Jak to w ogóle jest możliwe?! Przyrzekł sobie, że jeśli lada moment wyskoczy jakaś banda gówniarzy z kamerą, krzycząc "It's a prank, bro!", to po prostu ich zastrzeli. Zastrzeli jak psa.

Jeśli oddech kolejnego nieprzytomnego był w porządku, Bury ułożył go czym prędzej w pozycji bocznej. Zaraz potem rozejrzał się czujnie i ruszył w stronę Volkswagena. Nie zamierzał sprawdzać czy pozbawiony głowy człowiek oddycha, rzecz jasna. Bardziej chciał się upewnić, że ma do czynienia z prawdziwym ciałem. Żył w pojebanych czasach - może to rzeczywiście był jakiś "prank"? Tudzież "eksperyment społeczny", żeby nazwać to internetowe gówno dumniej...
 
Bardiel jest offline  
Stary 21-06-2019, 23:49   #88
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Witold Bury

Gówniarze mieli szczęście, jak się okazało. Nie istnieli lub przynajmniej mieli na tyle rozsądku, by zwiać w podskokach. Ich życiu nie zagrażało zatem niebezpieczeństwo.

Podobne szczęście mieli dwaj nieprzytomni poszkodowani. U jednego, najświeższego z nich, nie było to w najmniejszym wypadku dziwne. Drugi, o dziwo, był w bardzo podobnym stanie, choć nie przestawał się ślizgać, gdy Bury próbował ułożyć go w pozycji bocznej. Jego ciało zachowywało się jakby leżało na wyjątkowo mocno wyślizganym lodzie. Przynajmniej.

Z wiadomych przyczyn ostatnie z badanych ciał nie mogło poszczycić się należeniem do tej samej grupy. Zwłoki były aż nazbyt prawdziwe. Więcej. Były jeszcze ciepłe, zaś szyja krwawiła bardzo mocno. Wnętrze było zabryzgane krwią jakby to właśnie w Volkswagenie nastąpiła dekapitacja. O wyjątkowo gładkim, czystym cięciu. Kikut odciętej ręki nie krwawił tak mocno, co sugerowało pewien czas od przeprowadzenia cięcia. Równie zawodowego.




Dominik Kollar

Jako pierwszy odezwał się kibol wyrzucając z siebie długi ciąg niezidentyfikowanych słów brzmiących naprzemiennie niezwykle orientalnie przez swoją gardłowość, szeleszcząco słowiańskich i twardo, co sugerowało grupę germańską.

Każdy jednak podskórnie wyczuwał co kibic Tytanii mógł mieć na myśli z dwóch powodów. Pierwszy - był kibicem Tytanii. Drugi - alternatywą było tylko wezwanie Pana Boga. Nie na daremno.

Na środku chodnika leżała kobieta, której kości żeber przebijały się przez ubrania. Była rzucona jak zepsuta, szmaciana lalka. Z jej ust, przy każdej próbie zaczerpnięcia powietrza, wydobywała się krwawa piana. Nawet pomimo odległości jaka dzieliła ich od nieznajomej, widzieli przerażoną, wykrzywioną bólem twarz oraz oczy panicznie strzelające we wszystkich kierunkach. Wydawało się, że chce krzyczeć, ale nie może.

Obok z rękami ułożonymi wierzchem do góry klęczał mężczyzna zanoszący się szlochem. Co kilka chwil z jego gardła wydobywał się nieartykułowany okrzyk żalu, rozpaczy i bezsilności. Bardzo delikatnie wsunął swoją dłoń pod dłoń kobiety. Ta zacisnęła się mocno. Jeden z przechodniów gdzieś dzwonił. Reszta mijała parę wlepiając ciekawskie spojrzenia. Większość zatrzymywała się na chwilę. Wielu kręciło filmy smartphone'ami, ale ta dwójka była sama w tłumie.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 25-06-2019, 21:21   #89
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
Jak w cholernym Iraku... Tylko, że zamiast urwanej nogi, była odcięta ręka. Poza tym poszkodowany nie wrzeszczał przeraźliwie. Nie miał czym.
- Co tu się kurwa wyprawia... - mruknął po raz kolejny Witek. Kiedy miał problem ze zrozumieniem sytuacji, zazwyczaj mówił do siebie. Sam nie był pewny czemu. Być może to pomagało mu oswoić się z sytuacją. A tym razem naprawdę było się z czym oswajać! Przez bezgłowe zwłoki, nawet niezwykle śliskie ciało pierwszego poszkodowanego przestawało budzić zdziwienie.

Tajemnicze ciało potraktował niezwykle delikatnie. Wykazywał sporą oszczędność w ruchach, gdyż nie chciał zostawiać na zwłokach więcej własnego DNA. Wystarczało, że trup znajdował się już w jego samochodzie! Poza tym niebawem miała zjawić się policja, a Volkswagen stał się właśnie miejscem zbrodni. Nie miał pojęcia jakim cudem, ale wszystko na to wskazywało - a miejsca zbrodni nie wolno ruszać.
Pierwsze wrażenie wskazywało na to, że najpierw ofierze odcięto rękę, a dopiero później głowę - prawdopodobnie już w samochodzie. Jeśli ktoś uciekał przed oprawcą aż do jego samochodu, mając utraconą kończynę, dlaczego nie krzyczał? Dlaczego nikt nie wzywał pomocy? Jakim cudem te zwłoki po prostu się tutaj pojawiły? I najważniejsze: gdzie do cholery jest głowa? Setki pytań bez odpowiedzi mknęły przez umysł Burego.

Witold po raz kolejny rozejrzał się w poszukiwaniu zagrożenia, biorąc głęboki wdech i pospiesznie analizując sytuację. Nie miał wątpliwości, że przy tak spektakularnym trupie, policja przeszuka jego samego oraz samochód na wszystkie możliwe sposoby. Na szybko zrobił powtórkę wszystkiego co zabrał z domu - nie miał jednak żadnych nielegalnych przedmiotów. Pistolet był legalny. Nóż i pałka teleskopowa, z tego co wiedział, nie były zakazane w Malji. Niemniej jego ekwipunek mógł wzbudzać słuszne podejrzenia pomimo legalności - pospiesznie zaczął układać w głowie swoją legendę. Znał rozmieszczenie wszystkich strzelnic w Bielsku - zamierzał powiedzieć przesłuchującym, iż zmierzał właśnie na jedną z nich. Co najwyżej kwalifikował się do mandatu za upierdolone tablice rejestracyjne.

Już chciał się odsunąć od samochodu, kiedy coś mu przyszło do głowy. Skoro ktoś był w stanie podrzucić mu niepostrzeżenie zwłoki, mógł zrobić to samo z narzędziem zbrodni, kilogramem kokainy czy materiałami wybuchowymi. Próbowano go wrobić? Czy po prostu znalazł się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze? Cholera, kolejne pytania świdrowały i tak już parujący mózg Witolda.

-Hej, gościu! - krzyknął do kierowcy samochodu stojącego za Volkswagenem. - Widziałeś coś?! Masz kamerkę samochodową?!
Bury w międzyczasie sprawdzał tylnie siedzenia oraz bagażnik, czy aby czegoś jeszcze mu nie podrzucono...
 
Bardiel jest offline  
Stary 27-06-2019, 23:10   #90
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Witold Bury

Łysy sześcian zamknął się w samochodzie łypiąc podejrzliwie na Burego. Zza szyby widać było jego pobladłą twarz oraz dłonie mocno zaciśnięte na kierownicy. Zupełnie jakby miał zamiar zgnieść ją w uścisku, co nie było wykluczone.
Za Volkswagenem ciągnął się już sznur samochodów. Z wielu wysiadali kierowcy, by sprawdzić co stało się na drodze, że droga stała się całkowicie nieprzejezdna. To samo działo się z przeciwległym pasem.
Niektórzy próbowali zawracać nawet jeśli miałoby to oznaczać złamanie całej litanii przepisów znajdujących się w Kodeksie Ruchu Drogowego.

Równie podejrzliwie patrzył kierowca stojącego za nim Fiata Pandy, którym okazała się wysoka kobieta o śniadaj karnacji i jeszcze ciemniejszych włosach. Widać było tylko żywiołową gestykulację podczas konwersacji telefonicznej z zestawu głośnomówiącego. Duże, ciemne okulary zasłaniały ponad ćwierć jej twarzy.

Niemniej jednak trzeba było przyznać, że sytuacja wyglądała delikatnie osobliwie. Przeszukiwanie własnego samochodu było zachowaniem niecodziennym, choć jak najbardziej możliwym do wytłumaczenia. W końcu mógł szukać czegoś, co było mu niezbędne konkretnie w tej, dziwnej chwili. Poniekąd tak właśnie było. Ta okoliczność nie była jednak w najmniejszym stopniu normalna, więc jej efekt również taki nie był. Nieodnalezienie poszukiwanego przedmiotu kończyło się frustracją. W tym przypadku sytuacja kształtowała się zgoła inaczej. Żadnej kokainy, żadnej piły ani nawet mąki i pilnika. Nic. Oczywiście poza jego własnymi, osobistymi i, co najważniejsze, legalnymi rzeczami.

Spojrzenie kobiety z Pandy, kiedy opuściła szybę, by dowiedzieć się czego chce od niej Bury, jednoznacznie wyrażało jej zdanie o kondycji psychicznej byłego żołnierza. Chłód klimatyzowanego wnętrza niemal uderzył go w twarz, choć, a jakże - wyjątkowo, cios ten był bardzo przyjemny.
Nieznajoma także wyraźnie powstrzymywała się przed wypowiedzeniem na głos własnych myśli. Może to i lepiej.

- A po cholerę to Panu? Niby co miałam widzieć? - odpowiedziała i odpięła kamerę z wyświetlaczem od zasilania. Najwyraźniej postanowiła wyprzedzić prośbę. Zabłysł ekran z logiem producenta, a po wciśnięciu kilku przycisków i przewinięciu nagrania do oczom obojga ukazała się ulica, po której jechali. Widać było całe zajście od momentu wyślizgnięcia się chłopaka prosto przed maskę Burego aż po przeszukanie oraz zniknięcie poza kadrem, gdy podszedł do Pandy.

Nie stało się nic podejrzanego. W oddali zawyły syreny. Ich dźwięk narastał z każdą chwilą. Nie pojawiła się ani jedna osoba, która mogłaby podrzucić ciało. Nie pojawił się zupełnie nikt, kto kręciłby się przy jego samochodzie. Kobieta ponownie podłączyła wideorejestrator.

Widać było już jadącą z dużą prędkością karetkę oraz radiowóz policyjny. Nagle rozległ się wrzask. Ochroniarz obejrzał się gwałtownie. Nieprzytomny do tej pory chłopak poderwał się nagle... i poślizgnął. Uderzył potylicą o bagażnik samochodu stojącego przed Volksvagenem. Krzyk ucichł jak ucięty nożem.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:48.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172