Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-11-2017, 22:43   #71
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację
Młodzi odezwali się niemal jednocześnie
-Wczoraj zaostaliśmy...
dzewczyna umilkła
-Wczoraj zostaliśmy napadnięci - dokończył Trev
-Niczego nie ukradli ale zaginęła jedna z dziewczynek - dodała dziewczyna - Justin - wskazała na rannego - ich nakrył kiedy wynosili ją z sypialni i wtedy do niego strzelili
-Z tego co widzieliśmy było trzech mężczyzn albo dwóch i kobieta, uciekli z Diamond Dot na trzech koniach. Fil mówi że wyglądały na pinto, strzelał do nich ale chyba nie trafił. - Dokończył Trevor - Mówiąc szczerze mam nadzieje że nam z tym pomożecie to byłby taki dobry gest na początek dogadania się. - dokończył niepewnie. Wyglądało na to że poproszenie o pomoc wprost nie przyszło by mu łatwo, może chciał sprawiać wrażenie że to on ma kontrolę nad sytuacją w bazie jeśli nie przed wami to przynajmniej przed młodszymi dzieciakami.
 
__________________
A Goddamn Rat Pack!
Leminkainen jest offline  
Stary 15-11-2017, 20:24   #72
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Oł, to takie buty... - Alice zasępiła się kiedy Trevor wspomniał o porwaniu. Skrzyżowała ręce przed sobą i kiedy Dave odprawiał swoje czary przy rannym, ona zastanawiała się nad ryzykiem jakie wiązałoby się z taką operacją.
- Tak po prawdzie to już dużą dobrą wolę okazujemy zajmując się tym nieszczęśnikiem. Zameldujemy o sytuacji jaką tu macie naszemu szefostwu i wtedy dopiero będziemy mówić co dalej - powiedziała tonem służbisty nawet raz nie spoglądając na swoich towarzyszy. Ale przynajmniej niczemu nie powiedziała nie. Halsey rozejrzała się po pomieszczeniu i usiadła sobie na skrzyni. Jej spojrzenie wędrowało raz na Treva raz na jego koleżankę.

- To opowiedzcie jak się tu wszyscy zebraliście? Naprawdę żadnych tu nie macie ludzi po dwudziestce chociaż? - zapytała z rozmysłem nie używając określenia "dorośli". - I ci porywacze? Widzieliście już ich? Czemu akurat ją porwali? Znała ich? - zasypała ich potokiem pytań.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 16-11-2017, 00:01   #73
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Dave całkowicie zignorował reakcję dziewczyny. Podszedł do łóżka i pochylił się nad chłopczykiem. Mamrotał przez chwilę pod nosem ale ranę oglądał z czystej przezorności. Na pierwszy rzut oka widać było co spowodowało niedyspozycję. Skrzywił się brzydko. Kto strzelałby z czegoś takiego do dziecka? Po spojrzeniu na twarz widział, że gorączkuje. Czoło wręcz parzyło.
- Co mu podaliście? - spytał dziewczynę wskazując na miseczkę przy łóżku. Ta spojrzała niepewnie na Treva. Chyba nie dostrzegła tam niczego podejrzanego bo ręka wysunęła się zza koszulki i opadła luźno.
- Tylko wywar z korony wierzby. Przemyliśmy też rany.
- Widzę - odparł kręcąc głową. - Sposób prymitywny ale pozwala na łagodzenie bólu i zbijania gorączki. Mniemam, że żadnych porządnych leków nie macie?
Posmutniały wzrok i delikatny ruch głową wskazywał na odpowiedź negatywną. Dave potarł czoło i ponownie spojrzał na chłopaka. Myślał intensywnie próbując przypomnieć sobie wpojoną wiedzę.

***

- Davidzie Marcusie Coulsonie, co ty sobie wyobrażasz!?
Głos kobiety przeciął powietrze jak bicz. Chłopak momentalnie wyprostował się. Zakrwawione rękawiczki schował za siebie jakby zrobił coś złego. To był nawyk wpojony mu w tym domu słowem i linijką. Nawet jeżeli wiedział, że nie robił nic złego ten głos świadczył o niezadowoleniu. Spojrzał jeszcze raz na stolik i leżące na nim rzeczy zastanawiając się co znowu zrobił. Nic nie przychodziło mu do głowy.
- Zamierzałem zamknąć ranę i odkazić.
Jeszcze zanim skończył mówić, wiedział już że to nie jest dobra odpowiedź. Kobieta zarzuciła ramiona na pierś i patrzyła na niego z rosnącym niezadowoleniem. Cisza trwała krótką chwilę, jakby dawała mu jeszcze szansę na poprawę ale młodzieniec kompletnie nie rozumiał co się mu zarzuca. W końcu kobieta zrezygnowała.
- Skąd masz ciało? - podpowiedziała.
David spojrzał na leżącego cielaka. To było podchwytliwe pytanie, nie z kategorii tych na które wypadało odpowiedzieć wprost. Oboje doskonale wiedzieli, że ciało przywiózł ich tatulek prosto z pola. Ale nie o to tutaj chodziło.
- Przywiezione z polowania, przypadkowy postrzał przed kilkoma godzinami w trakcie polowania na wilki. Osobnik młody, należało podać dodatkowe środki uśmierzające ból - powiedział rzeczowo, przypominając sobie wszystko czego się dowiedział.
- Z jakiej broni go postrzelono?
David chciał odpowiedzieć od razu, ale zorientował się, że tego nie wiedział. Scenariusz nie zakładał takiego pytania. Spojrzał jeszcze raz na stolik szukając jakichś podpowiedzi.
- Nie miotaj się i nie zerkaj. Ciało powie ci wiele ale prawdziwe a nie ćwiczebne - wtrąciła ostro kobieta podchodząc do niego i kładąc mu rękę na ramieniu. - Nie spytałeś bo zaufałeś, że podałam ci wszystkie informacje. Gdybyś zostawił tak prawdziwego cielaka, nie przetrwałby do końca tygodnia.
Wzięła skalpel ze stołu i nacięła wcześniej zaszyte miejsce. Wyciągnęła z niego małą, kilkumilimetrową kuleczkę. Najprawdopodobniej wcześniej tam umieszczoną bo David nie podejrzewał by strzelała do martwego ciała.
- Ofiara otrzymała postrzał ze śrutówki małego kalibru. Nie uszkodził wielu organów ale zatrzymał się w mięśniach. Niedokładne usunięcie spowodowało by szybkie jątrzenie i obumarcie tkanki, niezależnie od środków jakich byś użył. Musisz być bardziej dociekliwy, Davidzie.
Chłopak poczuł jak krew mu się gotuje ale szybko ochłonął. Źle znosił krytykę. Nie należało jednak wyżywać się z tym na kobiecie, jego matce. Zwłaszcza gdy miała rację.
- Ale matko, przecież w normalnej okoliczności widać byłoby ranę postrzałową. Mógłbym się szybciej zorientować w charakterze użytej broni.
- Możliwe - przyznała mu rację myjąc dokładnie ręce. - Ale to ćwiczenie miało cię przygotować na niespodziewane. Nigdy nie będziesz miał stu procentowej pewności, chyba że sam pociągniesz za spust. Zawsze musisz zaczynać od zbierania informacji i dokładnego przemyślenia tego co chcesz zrobić, Davidzie. Inaczej stracisz tylko siły, czas a przede wszystkim potrzebne środki medyczne. Zrozumiałeś mnie?
Chłopak skwapliwie kiwnął głową ale minę miał marsową. Zignorowała to.
- Dobrze, to koniec na dzisiaj. Posprzątaj tutaj i wytnij co się da z cielaka. Szkoda marnować dobre mięso. Tylko oczyść dokładnie!

***

- Z tym masz na myśli rannego chłopaka czy operacje ratunkową, młody? - wtrącił się nagle do rozmowy Dave gdy już skończył wstępną obdukcję. Nie czekając na odpowiedź udał się umyć ręce. Przy okazji pozbył się wierzchniego odzienia, żeby zbytnio nie przeszkadzało.
- Jeżeli chodzi o pierwsze to nie ma sprawy, bo inaczej nam skapcieje do rana. A na pewno będzie cierpiał. Zabierajmy się wiec do roboty. Alice daj trochę tego bimbru bo na trzeźwo tego robić nie będę.
Po wzięciu solidnego łyka wylał trochę do miseczki.
- Ty, lalka - zwrócił się w kierunku młodej dziewczyny. - Będę potrzebował pomocy. Dobrze sobie z nim radziłaś do tej pory to mi pomożesz. Macie chociaż jakieś narzędzia?
Dziewczyna zaperzyła się trochę i zarumieniła. Szybko pokręciła jednak głową.
- Nic specjalnego tylko kilka noży, cążki, skalpel i pęseta...
- To wystarczy. Przynieś te dwie ostatnie i miseczkę z wodą. I jeszcze jakąś szmatkę.
Dave dyrygował dziewczyną bez żadnego skrępowania. Zdjął z siebie również niepotrzebną broń i podwinął rękawy. Nie chciał żeby cokolwiek mu przeszkadzało w tej sytuacji. Gdy przychodziło do zajmowania się rannymi potrafił się całkowicie odciąć od tego co działo się dookoła, do pewnego stopnia oczywiście. Usiadł na zwolnionym przez dziewczynę miejscu. Czoło chłopaka było rozpalone.
- Hej brzdącu, co tam? - spytał niby przyjaznym głosem ale cały czas przyglądał się ciału. - Jak się nazywasz?
- Mark - odpowiedziała dziewczyna kładąc przy nim zamówione narzędzia. - Mówimy tutaj na niego Mark. Albo błyskawica.
- Błyskawica, hę? - Dave golnął sobie z butelki. - To dlatego, że taki szybki co?
Spojrzał na moment na butelkę, potem na chłopaka i znowu na butelkę. Przysunął szyjkę do ust leżącego.
- Nie, ponieważ wszędzie go pełno i zawsze ma za dużo energii. Czy to rozsądne, żeby dawać mu alkohol?
- Spokojnie, byłem młodszy gdy podkradałem ojcu bimber. Nic mu nie będzie. Słuchaj Błyskawico. Sprawdzimy teraz jak bardzo oberwałeś. Nie mogę wiele obiecać poza tym, że będzie pewnie bolało jak skurwysyn ale jesteś facet, no nie partnerze?
Dzieciak nie odpowiedział ale wydawało się, że kiwnął delikatnie głową. Teksańczyk zerknął na stojącą nieopodal dziewczynę. Skalpel i pinceta leżały już w misce ze spirytusem.
" No to jazda".

Zaczął od delikatnego badania ran opuszkami palców. Pod każdym dotykiem chłopak jęczał z bólu. Dziewczyna stała nieopodal niego trzymając go za ramię. Była blada. Dave wyraźnie wyczuwał pod palcami zgrubienia w których podejrzewał tkwiący śrut. Na początek musiał się zorientować z czym miał do czynienia. Wybrał wiec miejsce gdzie bolesna reakcja była największa. Delikatnie naciął ranę. Chłopak ze świstem wciągnął powietrze i chwycił dziewczynę za dłoń. Ta próbowała go uspokoić. Teksańczyk nie słuchał. Oczyścił okolice rany z sączącej się ropy i delikatnie rozszerzył nacięcie. Sięgnął po pęsetę. Chciał zrobić to szybkim ruchem ale wiedział, że bezboleśnie się nie uda. Spojrzał w oczy dziewczyny i kiwnął jej głową. Ta zbladła jeszcze bardziej i chwyciła chłopaka w swoje ramiona. Chłodny metal zanurzył się w jego ciało. Usta rozwarły się w krzyku. Dave uchwycił twardszy od reszty przedmiot i ostrożnie wyciągnął. Przepłukał ranę i wrzucił przedmiot do miseczki by go oczyścić. Chciał go dokładnie obejrzeć przy świetle lampy.
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline  
Stary 16-11-2017, 16:29   #74
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację
Trevor oparł się o szafkę
-Tak rozumiem to i jestem wdzięczny. Wszystko zaczęło się jakieś cztery lata temu Ja, Cynthia - skinął głową w stronę dziewczyny - i jeszcze dwójka byliśmy sierotami które dostąpiły zaszczytu - jego głos ociekał sarkazmem - przygarnięcia przez farmera i jego żone. Sieroty to wspaniała rzecz, przygarniesz to masz darmowych robotników w polu jest komu przypierdolić jak sobie wypijesz i się nudzisz a na zewnątrz wszyscy w wiosce cię podziwiają jakie to masz dobre serce. Oczywiście warto zawsze przypominać sierotom kim są. Rok był nieurodzajny więc nasz gospodarz coraz częściej zaglądał do butelki i coraz bardziej spoglądał na Cynthie w końcu napadł na nią w stodole -Cynthia wyraźnie się wzdrygnęła- usłyszałem jej krzyki i przyłożyłem mu łopatą. Potem razem z resztą uciekliśmy, włóczyliśmy się od tego czasu przez ponad rok zbierając po drodze kilku nowych aż w końcu trafiliśmy na to miejsce. Zajęliśmy tę bazę zaczęliśmy uprawiać ziemię trochę polować i wymieniać nadwyżki i skóry na najpilniejsze rzeczy w najbliższym sklepie. Chyba zyskaliśmy jakąś reputacje bo od czasu do czasu przybywa nowych w podobnych sytuacjach i nasza gromadka się rozrasta. W tej chwili ja jestem tu najstarszy, ale raczej nie planujemy stąd wyrzucać nikogo po osiągnięciu jakiegoś wieku. Mamy swojego zaprzyjaźnionego sklepikarza który nie próbuje z nas zdzierać a wręcz przeciwnie, i od roku co kilka tygodni dochodzi do nas nauczyciel, Valenty Trozendorf z jednej z okolicznych wiosek, daje nam lekcje i nie chce nic w zamian. Co do napastników, nie widzieliśmy ich na tyle dobrze by ich poznać, chociaż konie były bardzo charakterystyczne. Nie wiem czemu porwali akurat Dot ale mam bardzo złe przeczucia

Dave Dzieciak naprawdę potrafił krzyczeć, na szczęście dosyć szybko zemdlał (a i Cynthia wyglądała na bliską kiedy zaczął krzyczeć)

obejrzałeś wyciągniętą śrucinę wygląda na pokryty mosiądzem stalowy śrut więc o wiele lepiej niż w przypadku ołowiu
 
__________________
A Goddamn Rat Pack!

Ostatnio edytowane przez Leminkainen : 16-11-2017 o 16:32.
Leminkainen jest offline  
Stary 20-11-2017, 13:41   #75
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Słuchając opowieści Trevora mina Alice robiła się coraz bardziej ponura. Zaczynała żałować, że zapytała, bo teraz naprawdę chciała pomóc dzieciakom. Niestety ręce miała związane, bo miała przecież kontrakt z Kolejami Nowojorskimi, a on miał priorytet i żadna samowola nie wchodziła w grę. Więc jeśli szefowa powie "nie" to nic z tym tematem nie będą mogli zrobić.
Halsey na krzyki opatrywanego dzieciaka zareagowała odruchowym spojrzeniem w tamtym kierunku. Na jej twarzy nie było widać ani współczucia.
- Ej, Dave, trzeba było do cholery chwilę poczekać aż alkohol mu wejdzie w krew. To chwilę zajmuje - pokręciła głową z dezaprobatą. Ale skoro pacjent mu zemdlał to przynajmniej mogli liczyć, że Teksańczyk teraz szybciej uwinie się z wydłubywaniem śrutu z niego.

Blondynka znów skupiła swoją uwagę na "przywódcy" tego przytuliska. Westchnęła. Sądząc po broni jaką mieli do dyspozycji porywacze to można było spokojnie założyć, że mieli do czynienia ze zwykłymi cwaniakami oderwanymi od pługu. Więc gdyby tak ona i choćby Dave wparowali im na chatę z tym co mieli w rękach, to nawet mogłoby im całkiem zgrabnie wyjść odbicie dziewczyny.
- Przede wszystkim musicie wyciągnąć wnioski z tej sytuacji. Lepiej rozplanować warty, przenieść noclegownię do trudniej dostępnego budynku - pouczyła go. - Czy w ostatnim czasie ktoś was poza nami i nauczycielem odwiedzał? Czy jest szansa, że to tamten gospodarz przed którym uciekliście teraz się mści? Musicie wziąć pod uwagę, że nawet jeśli pójdziemy odbić dziewczynę, to może dojść do bardzo agresywnej formy odwetu. Możliwe że nawet będą próbować was spalić tu nocą - dodała z delikatną sugestią, że ratowanie dziewczyny może przynieść więcej szkody dla ogółu ich komuny.

- No i jaka jest historia porwanej? Coś możecie o niej powiedzieć? Może uciekła od rodziny, a ta ją odnalazła? - dopytała. Sama dobrze pamiętała jak dawno temu ojciec sprał ją za to, że zadawała się z nieodpowiednim towarzystwem i znikała z domu. Wnet za tym posłał ją na przeszkolenie wstępne organizowane przez straże miejskie. Z perspektywy czasu była wdzięczna, że trzymał ją krótko. Jednak za każdym razem, gdy wspominała ojca przechodziły ją nieprzyjemne dreszcze. Teraz też przeszedł ją nienaturalny chłód, aż musiała objąć się ramionami i potrzeć dłońmi po rękach by nieco się pokrzepić.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 23-11-2017, 01:50   #76
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Ręka z pęsetą drgnęła lekko gdy usłyszał historię Cynthi-laleczki. Jeżeli istniała jakaś rzecz wpływająca na jego chłodny profesjonalizm to był to problem gwałcicieli. Gdy dochodziła do tego dodatkowo pedofilia to tylko gorzej dla skurwysyna, który stanął by na drodze Teksańczyka. Zwykle rzadko dawał możliwość nawet wytłumaczyć swoje postępowanie. Nagły ruch w ranie spowodował głośniejszy krzyk dzieciaka i nagłe omdlenie. Lepiej dla niego. Spokojnie dokończył zabiegu. Użyta przeciw młodemu amunicja dawała nadzieje na skuteczną rehabilitacje. Trzeba było tylko usunąć nadmiar ołowiu z organizmu. I lnu. I brudu. I wszystkiego tego co jeszcze mogło się tam przypałętać. Złapał dzieciaka za nadgarstek mierząc puls. Jeszcze żył.
- Dobra chyba wiem wszystko co na razie chciałem. Cynthia, laleczko, skocz teraz po jakieś opatrunki. Im czystsze tym lepiej. Zaraz obgadam z twoim chłopakiem dalsze możliwości kuracji.
Dave podniósł się ze stolika. Dokładnie umył ręce i nawilżył szmatkę by położyć ją na czoło pacjenta. Gorączkował co nie było niczym dziwnym.
Słowa Alice trochę go zaskoczyły, ale niewiele. Jako kobieta odczuwała większe przywiązanie do dzieci. Nawet nie swoich. Takie matczyne odczucia były nawet dobre w odpowiednim momencie, ale nie teraz. Mieli swoje zadanie do wykonania. Byli w stanie zaoferować im dość. Był nawet pewny, że Hunter zgodziła by się nawet na uszczuplenie zapasów antybiotyków w zamian za to co mogły dostarczyć te dzieciaki. Mieli jednak pociąg do złapania, a on wolał nie zawalić terminu.
- Przerwę wam na chwile zanim się rozgadacie. Młody oberwał może i widowiskowo ale na szczęście nie poważnie. Mogę się nim zająć ale trochę to potrwa bo wyciąganie tej srebrnej chujozy jest długotrwałe jak odsalanie wody na pustyni. No i jeszcze mnóstwo innego tałatajstwa się tam mogło dostać. Tutaj natomiast jest inna sprawa. Bez antybiotyków to będzie bolało. Mocno. I uwierz mi Alice żadna ilość alkoholu nie zagłuszy tego. Dzieciak powinien pociągnąć jeszcze trochę bez pomocy, zależy to w sumie od jego wytrzymałości. Lepiej jednak załatwić to od razu. Pasuje Ci to partnerze?
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline  
Stary 26-11-2017, 13:56   #77
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację
Trevor sposępniał
-Wiem, staramy się rozstawiać warty ale spora cześć jest za mała żeby nie zasypiać na wartach a do tego broni brakuje nawet dla tych którzy są w stanie się z nią obchodzić. Od napadu dołożyliśmy dodatkowe potykacze z puszkami więc powinny znacznie utrudnić ciche podejście, myślimy też o groźniejszych pułapkach. Ale potrzebujemy broni, najlepiej w kalibrach z których dzieciaki będą w stanie korzystać.

-Dot przyszła tutaj razem ze starszym bratem ich rodzice zmarli a oni wylądowali u wujostwa, nie spodobało im się tam więc gdy brat usłyszał o nas zabrał małą i przyprowadził do nas, to było jakieś dwa lata temu, ich wujostwo jakoś nie wykazało zainteresowania przez te dwa lata więc wątpię żeby nagle postanowili ją odzyskać w taki sposób
 
__________________
A Goddamn Rat Pack!
Leminkainen jest offline  
Stary 01-12-2017, 11:51   #78
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację
Trevor posłuchał Dave'a
-Ok, jeśli trzeba.
Anthony odezwał się, wyglądał blado
-Dobra to ja wyjdę i rozejrzę się po bazie, z której strony odjechali końmi?
-Na północ
-OK
-Alice mogę na słówko?

Anthony i Alice wyszli na korytarz
-Jakiś atak już nam chyba nie grozi, może Emma spróbowałaby poszukać śladów koni? A ja się już zajmę inwentaryzacją, i tak tu nie jestem potrzebny
 
__________________
A Goddamn Rat Pack!
Leminkainen jest offline  
Stary 04-12-2017, 23:55   #79
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
post napisany z pomocą MG :)

Halsey skrzyżowała przed sobą ręce. Usta wykrzywiły jej się w uśmiechu widząc, że nie tylko jej po głowie chodzi chęć pomocy dzieciakom.
- Załatw mi zgodę szefowej albo wymówkę, a ruszę choćby sama szukać tej dziewczyny - odparła mu wprost, wpatrując się w niego wyczekująco.

-Na moje oko to nawet bez wyposażenia pomiarowego taki hi-railer jest wart naszej uwagi, większość tego porozchwytywali zaraz po wojnie, to całkiem fajny sprzęt jest, może jeździć po torach i po drogach, na torach mniej bandytów więc bezpieczniej. Nawet bez wyposażenia przyda się dla nas a także w każdej bazie, można tym wysłać grupkę ludzi żeby coś sprawdzili albo naprawili, a gwarantuję ci sprawię że "jeśli ma silnik to ruszy" jak mawiają w Det. Pogadaj z Cal, ona też ma serce. przedstaw jej sprawę tak żeby nie wyglądało że się kieruje emocjami tylko żeby miała dobry pretekst a każe ci spaść na na nich niczym gniew Boży - odpowiedział mężczyzna.

Alice uśmiechnęła się promiennie do Anthoniego .
- Dzięki, jak się uda to będzie co opijać - mrugnęła do niego okiem. Sięgnęła zaraz po radio i nadała do Black. - Emma spotkajmy się zaraz przy bramie, przy aucie. Tam opowiem ci o co chodzi - po tym komunikacie oddała radio technikowi. - Zagadam do szefowej z radia w aucie, wy miejcie to przy tyłku. Jak Emma się zgodzi to pojedziemy we dwie motorem na zwiad i jeśli będzie okazja to odbijemy młodą - wyjaśniła.
-Ok, ja tu dokończę inwentaryzację - przytaknął jej technik.

Blondynka poprawiła obie pasek na którym miała przewieszony karabin przez ramię i żołnierskim krokiem ruszyła do wyjścia, by dostać się do bramy. Doskonale wiedząc gdzie ma iść i nie zwracając najmniejszej uwagi na kręcące się dzieciaki, kobieta bardzo szybko dotarła do celu i stanęła przy aucie, rozglądając się za Emmą.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 08-12-2017, 01:53   #80
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Alice i Anthony wyszli. Dla niego zostało zadanie poskładania małego. Tyle na ile potrafił przynajmniej.
- Dobra, młody, Trevor cię wołają tak? – Dave nie wyglądał na takiego, który oczekiwał odpowiedzi. – Potrzebuje od ciebie kilku rzeczy. Na początek jakiejś dużej miski z wodą, zimną, oraz kilku szmatek. Przydała by się też pomoc tej Cynthi albo kogoś innego, kto może ogarniać chłopaka i przy okazji nie zemdleć. Najważniejsza jednak rzecz to ciuchy młodego.
Trevor spojrzał na niego zdziwiony… i trochę zniesmaczony?
- Muszę sprawdzić czy udało mi się wyjąć wszystko, bo inaczej skapcieje wam zanim się zorientujecie. Wraz ze śrutem do wnętrza dostały się też kawałki tkaniny. Dawaj wiec jego ciuchy, jakieś lepsze światło i coś co posłuży za bandaże na potem. I to migiem, bo im więcej uda się zrobić gdy mały jest nieprzytomny tym bardziej oszczędzi mu to bólu.
Trevorowi nie trzeba było tego dwa razy powtarzać.

***

Uwinął się ze wszystkim błyskawicznie. Nim Dave dopalił papierosa miał już wszystko przygotowane. Nawet uroczą asystentkę pod postacią Cynthi. Na twarzy dalej wyglądała na przestraszoną, ale w oczach tliła się determinacja. Rozłożyli ubranie pod lampką na przyniesionym bliżej blacie. Ciągle miała na sobie plamy zaschniętej krwi. Do tego mnóstwo pomniejszych dziur. Mężczyzna westchnął ciężko i jeszcze raz spojrzał na śpiącego chłopaczka. Nie było jednak innej drogi. Trzeba to było zrobić na ostro.
- Do roboty.

Pouczył dziewczynę na temat higieny przed zabiegiem i jej zadań. On będzie wyjmował resztki śrutu i kawałki ubrań, ona ma dbać o zdrowie młodego. Sprawdzać mu co jakiś czas tętno, oddech, a w razie gdyby się przebudził uspokoić. Wtedy będzie najciężej bo młody może się rzucać. Gdy ściągnął pasek od spodni zarumieniła się i spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami. Szybko wytłumaczył jej, że ma służyć za knebel do zagryzania dla małego bo inaczej ogłuchną. Pozwoli mu też lepiej wytrzymać ból. Najwyraźniej pomyślała początkowo co innego bo spąsowiała jeszcze bardziej. Przystąpili do działania.
Skalpel oraz pęseta ponownie zostały obmyte w spirytusie, namiastce dezynfekcji. Starał się jak najdelikatniej nacinać skórę, żeby nie dorobić niepotrzebny blizn i ran do wygojenia. Dziur było sporo. Działał metodycznie od góry do dołu. Wyciągnięte pociski odrzucał do miski. Kawałki ubrania starał się dopasować do korespondujących dziur w ubiorze powoli uzupełniając makabryczne puzzle. Szło im wcale sprawnie. Gorzej było z ranami, w których ubrania porozpadały się na mniejsze elementy. Tam było najwięcej grzebania. Dzieciak jęczał właściwie cały czas. Miał płytki oddech. Puls też był trochę za wysoki ale jeszcze w normie. Pandemonium nastało gdy się obudził.
Dave nie zdziwił się jego pierwszą reakcją. Sam pewnie nie doświadczył by innej. Szok, niedowierzenie, strach i próba ucieczki. Co innego można poczuć gdy budzisz się z bólem w piersi, na stole operacyjnym, jakiś nieznany ci facet wkłada ci co chwila kawałek metalu do ciała, a dodatkowo przy pierwszym okrzyku bólu ktoś cię knebluje? Można było się spodziewać jak zareaguje pacjent. Cynthia najwyraźniej tego nie przewidziała. Zanim chłopak cokolwiek powiedział miał już pasek w ustach co tylko spowodowało reakcje obronną. Dave zdążył niemal w ostatniej chwili cofnąć się ze skalpelem, gdy operowany spróbował się zerwać z łóżka. Momentalnie naparł na jego ramiona chcąc go przytrzymać. Krew z ran trysnęła mocniej w takt rosnącego tętna.
- Mały uspokój się. HEJ MÓWIĘ COŚ! – wrzasnął czym w końcu udało się przykuć uwagę pacjenta. Przestał się rzucać. W oczach pojawił się strach i łzy. W końcu był tylko małym dzieckiem. Może doświadczonym przez życie w tym piekle na ziemi ale dalej dzieckiem. Dave postarał się, żeby jego głos brzmiał najdelikatniej jak to możliwe. Przepite gardło protestowało jednak, przez co brzmiał…karykaturalnie.
- Słuchaj mały...
- Mark – przypomniała Cynthia
- Prawda, Mark. Pamiętasz mnie?
Zaprzeczenie.
- Jestem… doktorem. Ciągle znajdujesz się w waszym małym azylu. Cynthie chyba poznajesz?
Kiwnięcie głową. Chyba się uspokoił, chociaż cały czas się krzywił. Zapewne z bólu.
- Zostałeś postrzelony. Dość paskudnie ale nie groźnie. Muszę jednak wyjąć śrut a jest tego sporo. Rozumiesz?
Znowu kiwnięcie. Dobra nasza, jeszcze kojarzył co i jak. Dave mruknął do dziewczyny by ta puściła knebel. Chłopak załkał cicho gdy tylko zyskał możliwość. Mężczyzna podsunął mu resztki gorzałki.
- Golnij sobie. Nie będę ci kłamał, bo szykuje się przed tobą paskudne popołudnie. Muszę jednak to dokończyć bo inaczej nie przetrwasz następnych kilku nocy. Jesteśmy już w połowie drogi – skłamał gładko odbierając pustą menażkę z rąk kaszlącego dzieciaka. – Będziesz to musiał z nami wytrzymać, dasz radę?
Chwila wahania. Strach przed bólem walczący z wolą przetrwania. W końcu kiwnięcie i pierwsze łzy spływające po policzku. Cynthia przykłada mu pasek do ust, a on zaciska na nich szczęki, tak samo jak oczy. Dave bierze się dalej do roboty. Przez najbliższą godzinę będzie słyszał wyłącznie przytłumione jęki Marka.
Teraz zabieg przebiega wolniej. Musi robić większe przerwy, żeby dać odetchnąć chłopakowi. Ten zresztą kilka razy zemdlał. To przyspieszało robotę. Gdy jednak się budził momentalnie oznajmiał to stłumionym krzykiem. W którymś momencie do środka zajrzał Trevor. Chyba chciał coś powiedzieć, ale najwyraźniej nie miał siły dobyć głosu. A może odczytał wszystko co chciał w zmęczonej twarzy Cynthi? Dave nie miał czasu się zastanawiać. Robił swoje.

***

Opierał głowę o zimną szybę. Czuł się zmęczony. Nie fizycznie, ale w ten dziwny, psychiczno-zdrowotny, sposób jaki odczuwa się po długotrwałym trybie pełnego skupienia. Papieros właściwie sam dopalał się w jego palcach. Tylko od czasu do czasu zaciągał się dymem, gdy sobie o nim przypominał. Leżące nieopodal kawałki ubrania wpasowywały się niemalże idealnie w podziurawioną koszulę. Cynthia siedziała ciągle obok łózka i zmieniała właśnie kompres na czole dzieciaka. Laleczka dobrze się sprawiła. Wytrzymała do końca. Nawet pomogła mu obandażować i przemyć rany. Dobra była z niej dziewczyna. A on? Zrobił to co potrafił i był przekonany, że dokonał tego co było w jego mocy. Teraz pozostawała już tylko modlitwa do wyższych sił.
Zgasił w połowie wypalonego peta i poszedł obmyć dłonie. Musiał jeszcze spotkać się z Alice, Emmą oraz Anthonym. Omówić ich następny krok.
 
__________________
you will never walk alone

Ostatnio edytowane przez Noraku : 08-12-2017 o 02:36.
Noraku jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:59.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172