|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
17-07-2021, 21:47 | #31 |
Reputacja: 1 | Deidre z nieukrywaną ulgą przyjęła widok majaczącego w oddali zajazdu. Mimo zaniedbanego ogrodzenia i niedbałej okolicy, nie było wcale źle. Budynek nie wyglądał najgorzej, miał ściany i cały dach, a w środku na pewno było sucho i ciepło. Rozciągający się wokół widok też nie należał do najgorszych, więc Czarodziejka była przekonana, że dane jej będzie wypocząć po niezbyt przyjemnej nocy i dalszej podróży. Oprócz całkiem miłego widoku, w okolicy powitał ich okrzyk jakiegoś chłopca. Rogata uniosła brew a następnie spojrzała po swoich towarzyszach. Rzeczywiście, mogli wyglądać dosyć groźnie, szczególnie dla wieśniaków nieobytych z widokiem tak barwnych podróżników. Zaśmiała się cicho, odprowadzając dzieciaka wzrokiem. - No, to zrobiliśmy piorunujące pierwsze wrażenie - rzuciła w stronę pozostałych i mrugnęła okiem. ~ * ~ W samym zajeździe zostali powitani nieco przyjemniej, choć z pewną rezerwą. Deidre pozytywnie się zaskoczyła, ale nie zauważyła ani jednego krzywego spojrzenia w swoim kierunku. I choć szeroki kaptur jej kamizelki niewiele pomagał w ukryciu rogów, to z przyjemnością go zsunęła i przeczesała włosy dłońmi. W środku było faktycznie ciepło i sucho, co od razu poprawiło grymaśny nastrój Rogatej. Zamówiła sobie wino i polecaną zupę grzybową, gdyż nie mogła już patrzeć na racje żywnościowe, a ciepła i sycąca zupa brzmiała jak marzenie. Kiedy opróżniła miskę z zupą, zdecydowała się wziąć kubek z winem i spróbować dosiąść się do dwóch nieznanych mężczyzn, którzy wcześniej kiwnęli im na powitanie. Była w nastroju na nowe znajomości, a oni wydawali się wystarczająco interesujący. Szczególnie ten szpakowaty, który nosił przy boku rapier. Z różnych względów. - Można się dosiąść, mili panowie? - spytała, uśmiechając się czarująco. Jeśli tylko nie mieli nic przeciwko, dosiadła się i postawiła swój kubek na stole. |
18-07-2021, 08:45 | #32 |
Reputacja: 1 |
|
19-07-2021, 02:20 | #33 |
Reputacja: 1 | Starcie z dwugłowym gigantem i monstrualnymi pająkami poszło in nieźle, Kargar pomimo braku zbroi i początkowych kłopotów z wyswobodzeniem się z pajęczej sieci dał sobie radę i ostatecznie był tym który powalił Ettina, a jucha trysnęła z jego odrąbanej ręki że aż miło. Usatysfakcjonowany złożył podziękowanie Tempusowi i wziął jako trofeum jeden z oszczepów olbrzyma. Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 19-07-2021 o 02:27. |
19-07-2021, 18:26 | #34 |
Administrator Reputacja: 1 | Pająki, ettin... na szczęście na tym skończyły się nieprzyjemne niespodzianki. Ettin, co było bardzo uprzejme z jego strony, okazał się całkiem zasobnym materialnie osobnikiem, dysponującym magiczną bronią, drogocennymi precjozami i sporą porcją gotówki. Gabriel przygarnął złotą figurkę, jeden szlachetny kamyszek i garść złota, a nawet najbardziej marudny osobnik musiałby przyznać, że w sumie walka się opłaciła. A że starcie nie trwało zbyt długo, to po pobieżnym uprzątnięciu pobojowiska starczyło czasu, by do rana wyspać się i odzyskać trochę sił. * * * Nie niepokojeni ani przez elfy, ani przez pająki, opuścili w końcu las. I znowu zapanowała nuda. Ale z jej powodu jednak Gabriel nie narzekał. Nuda, wróg każdego barda, była, wbrew pozorom, najlepszym na świecie przyjacielem każdego podróżnika. Bo nie o to chodziło, by zmagać się z coraz to innymi przeciwnościami losu, ale by dotrzeć do celu cało i zdrowo. A lepiej umierać z nudów, niż od rany zadanej stalą lub magią. * * * Napis "Zajazd" brzmiał zachęcająco. Na tyle zachęcająco, że cała drużyna jak jeden mąż postanowiła spędzić noc pod dachem. Pojawienie się zbrojnej po zęby czeredy początkowo nie wywołało zachwytu ze strony karczmarza, lecz gdy ten pojął, że nowo przybyli nie zamierzają rabować, palić i gwałcić, a wprost przeciwnie - mają czym płacić za usługi, zdecydowanie się rozchmurzył. Gabriel, który w różnych miejscach już bywał, uznał, że nie trafili najgorzej. I że obsługa, a przynajmniej jej część, stanowi znaczny plus tego miejsca. - Tak, pokoje - potwierdził. - A wcześniej, jak pani proponowała, jakaś kolacja. Dla mnie poproszę wino. I jajecznicę. Nie bardzo wierzył w zbierane przez innych grzyby, więc z zupy wolał zrezygnować… a po kilku minutach został nimi zaskoczony i w jajecznicy. Wino z kolei było "byle jakie". Jako że nie wypadało wydłubywać grzybków z jedzenia i rzucać ich na podłogę, Gabriel rzucił na jedzenie proste zaklęcie, które miało usunąć ewentualną truciznę. Na wino jednak niewiele mógł poradzić - najwyżej robić dobrą minę do złej gry. - Jakimi pokojami dysponujecie? - Pytanie okrasił miłym uśmiechem, skierowanym do obsługującej ich dziewczyny. - Ummm… - Zaczęło owe dziewczę, jednak to jej ojciec odpowiedział Gabrielowi. - Dla jednej osoby lub dwóch, ale zawsze z jednym łożem. - Jakąś balię z wodą da się załatwić? - Gabriel zadał kolejne pytanie. - No chyba że macie tu łaźnię... - Balia z wodą, tak - Stwierdził grubas, a jego córka czmychnęła do kuchni, nosząc jadło dla reszty towarzyszy Gabriela. - W takim razie dla mnie dwójka. I ta balia - powiedział Gabriel, na co karczmarz kiwnął głową. Deidre z kolei dała znać, że tym razem wybiera pokój pojedynczy, a to znaczyło, że Gabriel będzie miał dla siebie bardzo dużo miejsca. Ale gdyby znalazło się jakieś miłe towarzystwo na noc, to nie miałby nic przeciwko temu. Jednak widoki na to były, delikatnie mówiąc, niewielkie, bowiem żona karczmarza siedziała w kuchni, zaś karczmarz, być może profilaktycznie, odesłał tam też i córkę, ledwo Gabriel się do niej odezwał. Całkiem jakby ten ostatni miał na czole wypisane "Ojcowie, pilnujcie swych córek". A przecież nie miał. Po kolacji Gabriel podszedł do kontuaru, za którym karczmarz pieczołowicie pucował kufle. - Ile płacę za izbę i nocleg? - spytał. - Trzy złocisze, łącznie z kąpielą, i posiłkami… czyli kolacją i śniadaniem, oraz opieką za konia - Odparł spokojnie grubas. Cena, zdaniem Gabriela, była - jak na jakość potraw - zbyt wygórowana, ale nawet nie mrugnął. Położył na ladzie trzy sztuki złota. - Były ostatnio jakieś wieści z Hluthvar? - spytał. - Nie - Padła wyjątkowo krótka odpowiedź - To liche miasto… - Dodał po chwili jednak dodatkowo karczmarz. - Jakieś... ciekawe informacje? Trzeba na coś specjalnie uważać? - spytał Gabriel. Miał nadzieję, że jego urok osobisty podziała i na karczmarza, i że tamten rzuci jakąś ciekawą informacją… otrzymał jednak jedynie wzruszenie ramionami. - Banda złodzieji, szumowin, oszustów, i moczymord. Całe miasto pełne takich. Piwa? Wina? - Karczmarz skończył czyścić kufel, i zabrał się za kolejny. - Jeszcze wina - powiedział Gabriel. - I proszę sobie też nalać. - Położył na ladzie kolejną monetę. - Ale ominąć go nie możemy... Gdzie tam można się zatrzymać na noc? - spytał. - Wolelibyśmy spokojnie przespać noc przed wyruszeniem w góry - wyjaśnił. - Niestety nie wiem… a pić teraz nie mogę - Gruby zerknął na drzwi kuchni. Monety nie ruszył. - Żona pilnuje? - Gabriel ściszył głos do szeptu. - Ehe… A wtedy z piętra zeszła młódka z bliznami na twarzy, niosąc dwa puste wiadra, i ze wzrokiem wbitym w podłogę przeszła obok Wieszcza, po czym zniknęła w kuchni. Gabriel odprowadził ją wzrokiem. A przed nim pojawił się kielich wina. Upił łyk. - Jakieś plotki o smoczycy może dotarły? - zadał kolejne pytanie. - Bo różne rzeczy mówiono. - O jakiej smoczycy?? - Zdziwił się karczmarz. - Ponoć Czerwona Smoczyca porzuciła swoje leże - odparł Gabriel. - Więc wypytujemy po drodze, czy ktoś coś wie na ten temat. - Nic o tym nie wiem… - Grubas pokiwał przecząco głową. W międzyczasie zaś, oszpecona młódka wyszła z kuchni, targając ciężkie wiadra pełne wody na piętro. - Ciężko pracuje - rzucił obojętnym tonem. Upił kolejny łyk. - Od dawna taka... - Dłonią narysował bliznę na policzku. - A co, ja mam to targać? - Karczmarz się wrednie uśmiechnął, po czym dodał, nadal z głupim uśmieszkiem na ryju - Jeden z gości chciał się z nią trochę bardziej zapoznać… Odrobina dobrego mniemania, jakie Gabriel miał o karczmarzu, wyparowała. Ale nie zamierzał tego okazywać. - A ona miała inne zdanie? - Wzrok skierował na kielich z winem. - Inaczej by nie miała takiej gęby? - Odparł wrednie grubas. - Mężczyźni na szlaku miewają swoje potrzeby. - Gabriel udał, że zgadza się ze swym rozmówcą. - Ale raczej powinni szczodrze płacić, by zachęcić panienkę. Karczmarz wpatrywał się dziwnym wzrokiem w Wieszcza… po czym wzruszył ramionami. - Wina? Piwa? - Zawołał do reszty towarzyszy Gabriela, po czym zaczął nalewać owe trunki, i po chwili ruszył z napitkiem do ich stołów, trochę jakby już ignorując rozmówcę. - Który pokój jest mój - spytał Gabriel, gdy karczmarz go mijał. - Nie mam pojęcia - Zarechotał grubas - Spytaj "Brzyduli", nosi ci tam wodę na kąpiel. Gabriel skinął głową, po czym podszedł do swego stołu, zabrał rzeczy, a potem ruszył po skrzypiących schodach do góry. * * * Będąc już na piętrze, spojrzał w jeden korytarz, i drugi, i… nie wiedział co dalej. Po chwili jednak usłyszał chyba jakby plusk wlewanej do czegoś wody. Skierował się więc w tamtą stronę, natrafiając na otwarte drzwi do izby, w której właśnie owa "Brzydula" wlewała wodę z wiaderek do sporej, drewnianej balii. - Dobry wieczór - powiedział. - Czyli to tobie będę zawdzięczać to trochę luksusu - dodał. A dziewczę prawie podskoczyło, wystraszone jego pojawieniem się, i niemal upuściła wiaderko do balii. Spojrzała tylko na chwilkę na Gabriela dużymi oczkami, po czym wbiła wzrok w podłogę. - Tak panie… - Powiedziała cichym tonem. Gabriel oparł się o ścianę, tuż obok drzwi. - Jak ci na imię? - spytał. - Amza - Padła kolejna cicha odpowiedź, bez spoglądania na Wieszcza. - Możemy porozmawiać? - spytał. - Zapłacę ci za ten czas - dodał. - I nie zamierzam ci wyrządzić żadnej krzywdy. - A co z kąpielą Panie? Jeszcze wieeeeele wiaderek wody trzeba… - Młódka krótko na niego spojrzała. - Woda nie ucieknie, prawda? - odparł. - Najwyżej przyniesiesz trochę mniej. Dwa wiaderka wrzątku wystarczą. - Nie rozumiem… - Odparła Amza. Zamiast odpowiedzi Gabriel wypowiedział krótkie zaklęcie, a balia trochę więcej niż w połowie wypełniła się wodą. - Wystarczy dolać trochę wrzątku - powiedział. - Ahaaa - "Brzydula" pokiwała głową, widząc efekty magii… które na niej jakiegoś wielce piorunującego wrażenia nie zrobiły. Zerknęła na otwarte drzwi izby - To pójdę po ten wrzątek, tak Panie? - To może poczekać, bo jak kąpiel będzie gotowa, to raczej nie będzie czasu na rozmowy. Zapewne nie jesteś tu na posadzie łaziebnej, prawda? - Robię różne rzeczy… ale co to "łaziebnej"? - Padła rozbrajająca Gabriela odpowiedź. - Łaziebna to osoba, która usługuje gościom podczas kąpieli. Na przykład myje plecy, polewa wodą... - podkoloryzował nieco. - Oj nie, nie, nie… - Dziewczę energicznie pokręciło przecząco głową. - No właśnie. Jak przyniesiesz wrzątek to będziesz czas na kąpiel, a nie na rozmowę. - Gabriel się uśmiechnął. - Siadaj. - Wskazał stołek. - Łyk wina? - spytał. Dziewczę zaś znowu przecząco pokiwało głową, i nie usiadło. - Ja muszę pracować Panie… - Amza chwyciła sznurki jednego z wiaderek, jakby powoli szykując się do wyjścia - No i nie wiem, o czym my tu mamy rozmawiać… ja prosta służka, na niczym się nie znam… - Dodała z migoczącymi oczętami. - Przyniesienie wielu wiaderek zajęłoby trochę czasu - odparł. - A porozmawiać chciałem o gospodzie. - A co... z gospodą? - Powiedziała Amza niepewnym tonem, i chwyciła sznurki drugiego wiaderka. - Na początek... od jak dawna tu pracujesz i czy wielu tu bywa gości. - Czasem są, czasem nie ma… - Dziewczyna wzruszyła ramionkami, po czym zgarnęła oba wiaderka, i powolnym krokiem ruszyła ku drzwiom, nie spoglądając na Gabriela - Nie wiem… będzie parę lat? - A jak tu trafiłaś? - spytał. - Wszak to, delikatnie mówiąc, odludzie. - Bo tak - Padła wyjątkowo dziwna odpowiedź, gdy Amza była już w progu, wychodząc na korytarz. Odpowiedź nic nie mówiła, lecz dokładniejsze wypytywanie postanowił pozostawić na później. - Nie zapomnij o wrzątku - rzucił za odchodzącą. Postanowił cierpliwie poczekać na jej powrót. * * * Minęło pięć minut. W końcu i dziesięć minut… W końcu Gabriel stracił cierpliwość. Wyszedł z pokoju i ruszył na poszukiwania Amzy. Miał zamiar zacząć od wypytania karczmarza… którego za barem nie było. W sumie, na sali głównej nie było nikogo, prócz siedzącego w kącie paladyna. Jemu Gabriel nie zamierzał jednak przeszkadzać. Interesowała go ciepła woda, więc by zasięgnąć informacji wybrał się do kuchni. Po cichu, bo czasami stojąc pod drzwiami można było się dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy. W kuchni, karczmarzowa stała przy otwartych, bocznych drzwiach, pykając z fifki, a Amaza pomywała gary. Do tego, na paleniskach, powoli bulgotała zagotowywana woda. - Ruszaj się - Warknęła w pewnym momencie kobieta do młódki, a ta zaczęła szybciej pomywać… a wtedy zaskrzypiały cholerne drzwi, które uchylał Gabriel. - A pan tu czego szuka? - Spytała karczmarzowa, już nagle niezwykle słodkim głosikiem, przy okazji się milutko uśmiechając do Wieszcza. - Chciałem tylko powiedzieć, że nad wyraz smakowała mi kolacja - powiedział Gabriel, odpowiadając jeszcze milszym uśmiechem. - Muszę stwierdzić, że pani umiejętności dorównują pani urodzie. - Na moment przeniósł wzrok z twarzy pani karczmarzowej na jej biust, by po chwili znów spojrzeć jej w oczy. - Ale zapewne nie wypada obsypywać pani komplementami... - dodał, skinąwszy głową z uznaniem. Jasnowłosa kobieta przyglądała się przez chwilę Gabrielowi, po czym zbliżyła fifkę do swoich ust… i nim ponownie z niej pociągnęła, na drobny moment dotknęła końcówki ustnika swoim czubkiem języka, tuż przed pochwyceniem go ustami. Zdecydowanie ten malutki, kokieteryjny gest był dla niego… - Nie wypada, ale i nie zaszkodzi? - Karczmarzowa puściła dymka w stronę zmywającej "Brzyduli", na co ta krótko kaszlnęła, po czym znowu słodko uśmiechnęła się do Wieszcza. - W czym mogę pomóc? - Dodała. - Cóż... - Gabriel zlustrował karczmarkę wzrokiem, ponownie na dłuższą chwilę zatrzymując spojrzenie na jej biuście. A potem spojrzał znacząco na Amazę. - Może i miałbym coś... do omówienia. - Przy winku? - Kobieta ruszyła prosto na Gabriela… stojącego w drzwiach do głównej sali. A ten się przesunął jedynie bokiem, tak by karczmarzowa musiała się o niego otrzeć przechodząc obok… co też miało miejsce. Biust kobiety otarł się o jego tors, a oczy jasnowłosej na moment spoglądały z dosyć bliska w jego oczy... Już w głównej sali, jasnowłosa kobieta stanęła za barem, po czym nalała czerwonego wina do dwóch pucharków… sama po chwili się nieco napiła. - Cóż więc jest do omówienia? - Uśmiechnęła się. - Świetne... - Upił łyk wina, lecz oczy przeniósł z kielicha na biust karczmarki. - Wspaniałe... i chętnie bym skosztował... gdyby nie to, że ktoś zaraz może wejść… - To ten powód rozmowy? - Kobieta krótko parsknęła, po czym puściła dymka z fifki, przyglądając się poprzez ladę górnej połówce Gabriela. - Tak, zasadniczy... - odparł z uśmiechem. Czarującym, a przynajmniej taką miał nadzieję. Miał też nadzieję, że urok osobisty pozwoli mu na oczarowanie rozmówczyni. - Parę chwil spędzonych razem w jakimś bardziej prywatnym miejscu... A prawienie komplementów na temat pięknych oczu, to tylko skromny dodatek. - A co z kąpielą? "Brzydula" wodę gotuje… - Powiedziała kobieta, po czym znowu nieco upiła wina - No i ja mam męża. Ładnie to tak, podrywać zamężne niewiasty? - Uśmiechnęła się lisio. - Jego tu nie ma... - Gabriel nawet się nie skrzywił, gdy usłyszał, jak karczmarka mówi na Amzę. - Kąpiel może poczekać... A w razie czego można połączyć przyjemne z pożytecznym. Balia nie jest taka mała... - Hmmm. Umyję ci plecki - Powiedziała jasnowłosa, po czym dopiła wina. Jej kielich był już pusty. Przelotnie się uśmiechnęła, po czym… przejechała dłonią po własnym biuście. - To teraz trzeba tylko trochę poczekać... - Gabriel odstawił kielich, po czym pochylił się nieco, by znaleźć się bliżej karczmarki. I jej biustu. - Takie skarby na wyciągnięcie ręki... - powiedział z nieukrywanym uznaniem. - Może wejdziemy na górę i skrócimy czas oczekiwania na wodę - zaproponował. - W sumie możemy… - Uśmiechnęła się kobieta. Gabriel odpowiedział uśmiechem. - Panie przodem... - zaproponował i wyciągnął rękę do karczmarki. Ta ujęła jego dłoń, choć w sumie po mince było widać, iż nie bardzo wiedziała po co… jej dłoń z kolei była ciepła, i gładka w dotyku. Gabriel musnął ustami palce kobiety, a potem chwycił ją mocniej za rękę, po czym pocałował ją w policzek. - Chodźmy... - szepnął jej do ucha. - Ty łobuzie… - Mruknęła kobieta, po czym wolną dłonią klepnęła go kilka razy po jego policzku z lisim uśmieszkiem. Ruszyła i w końcu po schodach do góry, specjalnie mocno dla Gabriela kręcąc kształtnymi biodrami. Gabriel pohamował chęć poklepania jej po kształtnej dupci. Schody, jak by nie było, były miejscem publicznym i w każdej chwili mógł się ktoś pojawić, a lepiej nie było mieć świadków takich zachowań. Gdy jednak znaleźli się na pustym korytarzu, chwycił ją w pasie od tyłu, a potem pocałował w szyję. - Hmmm… głodny? - Jasnowłosa cicho się zaśmiała, a dłonią pogładziła krocze Gabriela przez spodnie - Ja również… - Bardzo... - odpowiedział, przesuwając dłonie z pasa na biust kobiety. - Coraz bardziej... - dodał, obmacując kuszące krągłości. - Bo nas ktoś zobaczy… - Szepnęła karczmarka, starając się wyswobodzić z łapek Gabriela, i wejść w końcu do izby. To było dość rozsądne, więc Gabriel poluzował uścisk na tyle, by móc jedną dłonią otworzyć drzwi, a potem zamknąć je, gdy już znaleźli się w środku. Oparł się plecami o drzwi, a potem przyciągnął kobietę do siebie i zaczął całować. Odwzajemniała to w pełni, chociaż jej pocałunki były trochę chaotyczne, a i co pewien czas lekko przygryzała wargę Gabriela, przy tym chichocząc. Dłońmi z kolei poluzowała swoje sznureczki przy dekolcie… Gabriel zaś jedną dłonią trzymał kobietę za pośladek, a drugą zaczął pomagać przy rozwiązywaniu sznureczków. Po chwili nic nie stało już na drodze, by słodkie piersi kobiety ujrzały światło dzienne, a ta nawet położyła dłoń na karku Gabriela, lekko jego twarz właśnie w tamte rejony przyciągając… Gabriel wnet skorzystał z zaproszenia i zaczął całować piersi, obdarzając pocałunkami raz jedną, raz drugą, skupiając się na ich różowych, sterczących zwieńczeniach. Wywoływało to ciche pomruki zadowolenia nowej kochanki Wieszcza… i nagle rozległo się cholerne pukanie do drzwi. - Ughh - Westchnęła karczmarka. Gabriel zaklął pod nosem i oderwał się od smakowitego "posiłku". - Słucham? - spytał, rozglądając się za miejscem, gdzie - ewentualnie - mogłaby się schować jasnowłosa. - Przyniosłam wrzątek - Rozległ się za drzwiami głosik Amzy. A karczmarka znowu westchnęła, po czym schowała swoje piersi w ubiór, i odstąpiła od Gabriela. - Otwórz… - Powiedziała do niego spokojnym tonem. Gabriel bez chwili wahania odsunął się od drzwi i otworzył je. - Dziękuję - powiedział do dziewczyny. - Możesz wlać. Chwilowo to wszystko - dodał. - Dob… - Zaczęła dziewoja, wchodząc do izby Gabriela z wiaderkami, i na widok jasnowłosej, urwała w pół słowa. Wbiła wzrok w podłogę, zbliżyła się do balii, po czym wlała tam oba parujące wiaderka. Przez ramię miała przerzucony i ręcznik, oraz koc, który położyła Wieszczowi na stoliczku, po czym pochwyciła oba już puste wiaderka, i ruszyła by opuścić izbę. - Do kuchni - Warknęła do niej karczmarka, nie przejmując się manierami wobec obecnego przy wszystkim gościa zajazdu… - Niepotrzebnie ją pani kontrolowała - powiedział Gabriel do karczmarki. - Wszystko idealnie zrobione. Dziękuję - rzucił za wychodzącą Amzą. - Później cię zawołam. Dziewoja nie odpowiedziała ani słowem… nawet nie spojrzała na Gabriela. Potuptała szybko na korytarz, prawie jakby nawet uciekając(?). A karczmarka zamknęła za nią drzwi, i to nawet na klucz. - To na czym skończyliśmy? - z lubieżnym uśmieszkiem powiedziała do Gabriela, ponownie wyciągając swe piersi na wierzch. Ostatnio edytowane przez Kerm : 19-07-2021 o 20:27. |
19-07-2021, 21:26 | #35 |
Wiedźma Reputacja: 1 | Zachodnie Ziemie Centralne Gdzieś na szlaku Zajazd Wieczór Po lekko zakrapianej kolacji, towarzysze jakoś tak porozłazili się po zajeździe(a jeden z nich, nawet jeszcze przed owym posiłkiem), i każdy zajął się swoimi sprawami… Deidre udała się od razu na piętro, by odpocząć w izbie. Bharrig poszedł na szeroko pojęty “obchód terenu”. Gabriel kręcił się w tą i we wtą, załatwiając sobie kąpiel, i inne wygody… oczywiście wodząc wzrokiem to za jedną, to za drugą miejscową panienką. Deidre dosiadła się do dwóch typków przy stole, a po chwili w jej ślady poszedł i Kargar. Grubszy faktycznie okazał się Bardem, zwanym Zanac Gingemza, a jego szpakowaty towarzysz o dziwnym wąsie przedstawił jako Tavorfo Bastundu, Szermierz… panowie porozmawiali dłuższą chwilę z Zaklinaczką i Wojownikiem, i okazało się, iż również podróżują do Hluthvar. A Zanac miał nawet kilka informacji dotyczących smoczycy… była ponoć niezwykle agresywną gadziną, lubującą się w niezbyt licznych, agresywnych wypadach, podczas których niszczyła całe miasta. Trwały one kilka dni, a odstępy między nimi czasem i były nawet kilkumiesięczne. Oprócz tego, ponoć miała już wiek Antyczny(a więc była naprawdę wieeeelka), i unikały jej również wszelkie inne smoki, nawet tej samej krwi co ona. Mówiąc więc krótko, z tej gadziny był naprawdę kawał wrednej smoko-suki. Ale żeby zniknęła… o tym nie słyszał. Zanac w końcu chwycił za mandolinę, po czym coś zagrał… na co Tavorfo machnął ręką i poszedł na piętro, nie mając chyba ochoty wysłuchiwać towarzysza. [MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=TMSx95iU-yQ [/MEDIA] Raz czy dwa, Bard puścił nawet oczko do Deidre, a na końcu swej przyśpiewki, już oficjalnie flirtując z Zaklinaczką, spojrzał jej głęboko w oczka… - Co sądzisz piękna pani, abyśmy udali się gdzieś w nieco bardziej zaciszne miejsce? - Spytał z nonszalanckim uśmieszkiem. A Deidre się zgodziła(!). Udali się więc na pięterko... Kragnar uśmiechnął się pod nosem, po czym sam w końcu wstał od stołu, przeciągnął się, aż tu i tam mu coś chrupnęło, i on również wybrał drogę po schodach na piętro zajazdu. Efektem tego wszystkiego, po pewnym czasie Endymion został bez towarzyszy w głównej sali. Przez chwilę widział jeszcze kręcącego się Gabriela, chodzącą w tą i z powrotem na piętro, i na powrót do kuchni dziewoję z poparzoną twarzą, noszącą wiaderka z wodą do kąpieli… pojawiła się też karczmarka… wreszcie i oni wszyscy zniknęli. Paladyn został już sam na sali. A w końcu młódka z bliznami wróciła z piętra z pustymi wiaderkami, i zniknęła w kuchni, już stamtąd nie wychodząc. Endymion z kolei wreszcie się ruszył, i skierował tam swoje kroki, mając jakieś takie dziwne przeczucia... *** Komentarze za chwilę
__________________ "Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD Ostatnio edytowane przez Buka : 19-07-2021 o 22:01. |
26-07-2021, 20:48 | #36 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 26-07-2021 o 20:51. |
27-07-2021, 06:54 | #37 |
Reputacja: 1 |
|
27-07-2021, 08:41 | #38 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Arvelus : 27-07-2021 o 08:44. |
29-07-2021, 21:06 | #39 |
Wiedźma Reputacja: 1 | Zachodnie Ziemie Centralne Gdzieś na szlaku Zajazd Wieczór Mniszka odpoczywająca na piętrze w izbie, zrobiła się nagle bardzo senna, i ledwie zdążyła zrobić dwa kroki w kierunku łoża… padła na nie, już w locie, zamykając oczy. Dziwne. ~ Gabriel zaprosił karczmarkę do wspólnych zabaw kąpielowych, i było w sumie bardzo miło. Dojrzała kobieta miała kształty niczego sobie, a jej nagie piersi były naprawdę miłym widokiem. Wieszcz siedział nagi w balii, ona się powoli rozbierała… i nagle mężczyzna poczuł się bardzo, bardzo śpiący, i po prostu zamknął oczy, “odpływając”. Tak po prostu. W jednej chwili małe igraszki, w następnej wszystko spowił całun ciemności. ~ Po dotarciu na pięterko, Deidre sama się zastanawiała, dlaczego posłuchała Zanaca, a gdy ten ją zaprowadził do jego izby, to już w ogóle… Na łóżku siedział Tavorfo, świecąc dużym paluchem lewej stopy przez dziurawą skarpetkę, a bawił się jakimiś sznureczkami nawlekanymi na palce, tworząc z nich dziwaczne wzorki. Spojrzał na Zaklinaczkę, kiwnął głową, po czym wrócił do swojego zajęcia. A sam Bard… - No wchodź, wchodź, Deidre, mam ci do pokazania magiczną księgę. Chyba cię zainteresuje, bo dotyczy… - Nie dokończył dotykając wymownie własnego czoła, tam gdzie sama Zaklinaczka miała rogi. Po kilku dłuższych chwilach Deidre z zaciekawieniem przeglądała ową księgę, a spisane w niej informacje, nawet ją zainteresowały. Nagle jej się wielce ziewnęło… i znowu… i “bum”. Opadła czołem na przeglądany właśnie wolumin. A stojący obok niej Zanac, uśmiechnął się złowieszczo, po czym pogłaskał ją po głowie. ~ Kąpiel Kargara miała naprawdę nietypowy finał. On kompletnie nagi, ona już praktycznie również… i nagle długa, pojawiająca się cholera-wie-skąd szpila, została wbita od boku w jego gardło. Wojownik niedowierzając obrotowi spraw, zacharczał jedynie, kompletnie zaskoczony, po czym zwiotczał w balii, zalewając się własną krwią… *** Druid i Paladyn spotkali się w końcu na zewnątrz głównego budynku, nie bardzo rozumiejąc co się dzieje, jednak bez dwóch zdań działo się coś niedobrego. Zajazd był pułapką, pułapką na nich wszystkich. Wyjaśnili sobie bardzo krótko, co którego spotkało, gdy... - Zapraszamy do nas! - Rozległ się z wnętrza budynku głos karczmarza - Trzeci raz powtarzał nie będę, i będzie jeszcze więcej trupów!! Bharrig i Endymion spojrzeli po sobie. Po chwili weszli do budynku. Druid, tygrys, i Paladyn znaleźli się wewnątrz zajazdu spowitego dziwaczną mgłą, ograniczającą widoczność do zaledwie 2-3 metrów. Wszędzie cisza, wszędzie białe opary, w głównej sali chyba nikogo nie było... - Tutaj jesteśmy! - Głos karczmarza dochodził zza baru?? Nikogo tam jednak nie było… była za to otwarta klapa w podłodze, prowadząca do jakiejś piwniczki? - No dalej, śmiało! Towarzysze czekają! - Zarechotał karczmarz. Drewniane schody w dół, a tam już prawie wcale tej cholernej mgły, za to troszkę ciemniej, co jednak obu nie przeszkadzało… a właściwie całej trójce. Tygrys miał pewne problemy z pokonaniem owych schodów, i wprost zjechał po nich dosyć boleśnie w dół, jednak nie zrobiło to na nim prawie żadnego wrażenia. To, co tam zastali, jednak już tak. [MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=XtkCkMwmqVU[/MEDIA] Nagi, nieprzytomny Kargar, wiszący do góry nogami, z rękami skrępowanymi na plecach, a przy nim przeklęty karczmarz, ze sztyletem przy… zabandażowanej szyi Wojownika. Na opatrunkach przebijały ślady krwi, a więc już wcześniej towarzysz był zraniony w czułe miejsce? A teraz mógł mieć w każdej chwili poderżnięte gardło jednym ruchem. Naga, leżąca na brzuchu na przewróconej beczce - do której również była przywiązana - nieprzytomna Deidre… którą brał sobie od tyłu przeklęty Bard, trzymający blisko nasady jej karku sztylet. W podobnej pozie, również naga i związana Amara, pilnowana jednak jedynie przez Szermierza, którego szpada spoczywała na karku dziewczyny. Młody gnojek(syn karczemnej parki z piekła rodem) stojący z kuszą wycelowaną w przybywające trio, z bełtem na niej, ociekającym jakimś zielonym paskudztwem. Gabriel… Gabriel leżał przywiązany do stołu za wszystkie cztery kończyny. Nagi, leżący na nim na plecach, zakneblowany, właśnie został spoliczkowany przez samą karczmarkę, odzyskując przytomność… przez karczmarkę i jej córkę, z twarzami zabrudzonymi krwią. Krwią Wieszcza, krwią jego wnętrzności, które miał wyprute z otwartego brzucha, a którymi obie się właśnie pożywiały. Jego wrzask, gdy zdał sobie sprawę, co się dzieje, wstrząsnął by nawet nieumarłym. - To jak, poddajecie się, i zginie co drugi, czy będziecie się stawiać, i zginą wszyscy? - Karczmarz wrednie się uśmiechnął do Druida i Paladyna. *** Komentarze. Jutro.
__________________ "Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD |
30-07-2021, 08:07 | #40 |
Reputacja: 1 | - Zapraszamy do nas! - usłyszał głos karczmarza. - Trzeci raz powtarzał nie będę, i będzie jeszcze więcej trupów!! Druid spojrzał na paladyna. Jasne było, że wchodzą w zasadzkę, ale teraz, skoro byli już przygotowani, być może byli w stanie odbić swoich towarzyszy. Lub przynajmniej zmniejszyć straty. Bharrig przypomniał sobie, jak nie tak dawno opuszczali las, który był strzeżony przez elfy. Jakim cudem elfy nie ostrzegły ich przed czymś, co ostatecznie nie było tak daleko od Rozciągniętego Lasu, tego mógł się tylko domyślać. Oczywiście, druid wiedział, że to wszystko było pułapką. Być może nie pułapką zastawioną konkretnie na nich, ale na podróżników na drodze. Karczmarz i jego żona, a także dzieci były niewątpliwie jakimś rodzajem zmiennokształtnych, którzy ustawili się na drodze, aby żywić się mięsem podróżników. Druid miał sporo szczęścia – jeśli po drodze spotkałby nie dziewoję, która wzięła go za zwykłego durnia, który chciał chędożyć naiwne dziewoje na szlaku, a kogoś znacznie bardziej wprawnego w technikach umysłu, to mógłby skończyć jak reszta swoich towarzyszy. Dla druida jasną sprawą było, że wchodzenie w negocjacje z nimi było próżną sprawą, a próba złożenia broni zakończyłaby się pożarciem wszystkich bez wyjątku. Jedyne, co przeczuwał, to to, że wkrótce ich spętani towarzysze zakończą swoje życie całkiem marnie, bowiem dopiero co u początku ich podróży i to w piwniczce jakichś kreatur, które już dawno postradały zmysły. Cóż, taki los. Druid, zamiast marnować czas na odpowiedź, zaczął mruczeć zaklęcia...
__________________ Evil never sleeps, it power naps! |