Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-01-2010, 18:57   #211
 
Bronthion's Avatar
 
Reputacja: 1 Bronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodze
Wszystkie liny łączące oba okręty wreszcie puściły, a Bronthion oparł się o galeon oddychając ciężko. Bitwa morska z pewnością nie była byle spacerkiem po trakcie, wrażenie potęgowały jeszcze wspomnienia morskiej toni, którą widział podczas skakania w te i na zad. Jeszcze nigdy nie doświadczył tego tak często w tak krótkim czasie. Czuł zapach krwi, mnóstwo krwi zmieszanej z prochem, mokrym drewnem i ludzkim potem – miła woń to nie była, ale nie mógł narzekać, przecież żyje.

Wytarł broń o żagiel i schował do pochew. Całkiem niedaleko jeden z jego towarzyszy ratował magiczkę, łotrzyk zastanawiał się nad jego motywami: czy to z dobroci serca? Raczej nie, chęć przywłaszczenia sobie ewentualnej biżuterii lub zwykła chuć? Któreś z tych dwóch, tak sądził.
Nie jemu jednak było osądzać kogokolwiek, na wspomnienie Vershli jego krew zaczęła wrzeć. Skrzywił się i oparł o jakieś pudło znajdujące się obok. Z pewnością urody jej nie można było odmówić, ale nie chodziło o to. Pachniała… tak… apetycznie. Mimowolnie wyobraził sobie pulsującą żyłę na jej szyi i zasłonił twarz dłonią. „Cholerna dziewka…” Nie mógł zrozumieć dlaczego tak reaguje, w tej chwili powietrzu było zbyt wiele zapachów by wyłowić ten jeden specyficzny, a zareagował tak na jedno głupie wspomnienie… to wspomnienie miało taki piękny zapach.

Usiadł ciężko i zamknął oczy.
 
__________________
"Kiedy nie masz wroga wewnątrz,
Żaden zewnętrzny przeciwnik nie może uczynić Ci krzywdy."

Afrykańskie przysłowie

Ostatnio edytowane przez Bronthion : 18-01-2010 o 19:00.
Bronthion jest offline  
Stary 18-01-2010, 20:33   #212
 
Elthian's Avatar
 
Reputacja: 1 Elthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodze
Elf, jak to już zauważył jeden z kompanów siedział pod jednym z masztów, jednak nie wyglądał normalnie.

Zdążył już ocucić ból popalonej twarzy i uspokoić tempo swojej pulsującej krwi. Lecz stan w którym się znajdował odbiegał on normalności. Zielone oczy pusto wlepiały się w tonący wrak fregaty, oczywiście prowizorycznie gdyż elf nie widział niczego co stałoby przed jego ślepiami.

Dookoła maszerowali marynarze, byli duchami, niekiedy przez świadomość tropiciela przebijał się widok jakiegoś admirałowego pachołka krzątającego się po realnym pokładzie, ale wyobrażenie w elfiej głowie nie przedstawiało okrętu tuż po bitwie.

Okręt stał się czerwony, marynarze także, lecz ich skóra znikła a krew spowiła chdzące szkielety. Tył okrętu eksplodował i zaczął ciągnąć resztę galeonu w toń, której nie otaczało Waterdeep, ale otwarte wody.

W elfim umyśle nagle coś rozbłysło, dosłyszał nadciągającą falę lecz wkrótce jasność opadła odkrywając galeon, na którym wszyscy szykowali sie do ostatecznego opuszczenia granic miasta. Elf upewnił się iż to wciąż nie kolejne omamy ocierając szorstką rękawicą pokaleczony polik wywołując rozlegający sie po całym ciele ból.

Niestety wciąż normalność nie była do końca normalna. Tuż obok kapitana Harvela stał młody elf odziany w śnieżnobiałe szaty, skrupulatnie naśladujący gesty poddenerwowanego kapitana najwidoczniej mając z niego niesamowity ubaw.

- Cholera... Błagam tylko nie to... Nie znowu - wykrztusił Ilian po części do siebie, po części do białej zjawy.
 
Elthian jest offline  
Stary 19-01-2010, 15:33   #213
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
W kilka minut wszyscy zostali wyciągnięci z lodowatej wody. W tym Paul wraz z czarodziejką, która straciła przytomność. Z rany na jej skroni dalej sączyła się krew. Po wyciągnięciu wszystkich na pokład, część marynarzy zajęła się porządkowaniem całego chaosu jaki powstał w czasie bitwy. W końcu lada moment mieli wyruszyć w niemal roczną wyprawę.
Pod głównym masztem położono najciężej rannych marynarzy. W sumie dwanaście osób o rozmaitych ranach - od poparzeń , przez roztrzaskane kości, do urwanych kończyn. Ich jęki unosiły się nad pokładem , niczym głosy z zaświatów.
Harvel zniknął na kilka chwil gdzieś pod pokładem, wychodząc rozmawiał z jakimś marynarzem energetycznie gestykulując.
- Żeby to gnom sflaczałą kuśką chędożył... Rozjebało całą moją kajutę ! Całą ! Taris, musisz tam wejść znaleźć moje mapy i przyrządy nawigacyjne. Inaczej prędzej trafim z zamkniętymi oczami w dupsko tyj chudej elfki niż na kryształową wyspę !- wskazał przelotem na czarodziejkę leżącą z rannymi. Mężczyzna do którego mówił był wyjątkowo mało urodziwy. Gruby, niski , o czerwonej twarzy ( bądź to od chłodu bądź od trunków , w których spożywaniu się lubował) pokrytej licznymi bliznami. W dodatku zdawałoby się nienaturalnie kanciastej.
Był to Taris, cieśla okrętowy i jednocześnie trzecia osoba po Harvelu. Kapitan statku ciągnął dalej:
- Klnę się na wszystkie osiemset cycków wymacanych w Luskańskich burdelach ! Jeśli zdołasz jeszcze naprawić szkody w ciągu tygodnia postawie ci... Ba ! Wykupie na własność trzy najpiękniejsze kurwy portowe jakie się na tym świecie za pieniądze oddają !- kończąc do zdanie zatrzymał się przy Paulu i czarodziejce. W ich okolicy zebrała się także większość z rekrutów. - No co się tak gapicie matoły ? Pochędożyli byśta ? A takiego ! Dopiero co żeśmy z portu wypłynęli . No, no ! Niech no jakie nieruchadł... klecha się znaczy, obejrzy jej ten łeb. Bo się nam ta biedaczka wykrwawi z miejsca inszego niż zwykła co miesiąc.- uśmiechnął się najwyraźniej dumny z swojej przemowy. - Taris, idź daj rozkazy. Idziemy dalej w morze. Następny przystanek Kryształowa Wyspa !
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"
Mizuki jest offline  
Stary 19-01-2010, 16:15   #214
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Paul z pewnym trudem zdołał wyplątać się z objęć czarodziejki, dzięki czemu udało się wsadzic magiczkę na pokład szalupy. Sam, przy niewielkiej pomocy marynarzy, dostał się na ten pokład parę chwil później. A pomoc ta była potrzebna tylko po to, by nie przechylić zbytnio łodzi i nie doprowadzić do niespodziewanej kąpieli całej obsady szalupy.

Przy burcie statku byli w parę chwil. Nikt co prawda nie spuścił drabinki sznurowej, ale na szczęście ci, którzy byli zbytnio zmęczeni po niezbyt miłym kontakcie z morską wodą, nie musieli się wspinać po linach.
Przy skrzypieniu bloków i trzeszczeniu lin zostali wciągnięci na pokład ci, którzy nie mogli dostać się na pokład galeonu o własnych siłach. Pual do nich nie należał - zdołał się wspiąć po spuszczonej z pokładu linie.

Dopiero teraz poczuł, jak bardzo jest mu zimno.
- Dajcie jakieś koce - powiedział, z pewnym trudem opanowując szczękanie zębami. Miał wrażenie, że w wodzie było cieplej....
Paru marynarzy na szczęście oderwało oczy od wyglądającej na podtopioną magiczki i po paru chwilach Paul mógł owinąć czarodziejkę w średnio czystym, ale za to ciepły koc. Sam zarzucił na plecy drugi...

"Kretyn. Tylko baby i ich anatomię ma we łbie" - pomyślał Paul, gdy Harvel skończył swoją 'wybitną' przemowę. - "Nie mógł się wyszaleć w Waterdeep i cierpi teraz? Głodnemu chleb na myśli... Albo już tylko gadać może i wspomnieniami żyje..."

- Może któryś z was ją podleczyć? - skierował pytanie do obu kapłanów. - Lepiej by było, gdyby nie umarła, a mikstury wolałbym na czarną godzinę oszczędzać...
Stare powiedzenie mówiło, że gdy się komuś ocali życie, to jest się za tego kogos odpowiedzialnym. Może tkwiło w tym coś...
 
Kerm jest offline  
Stary 19-01-2010, 16:42   #215
 
Chester90's Avatar
 
Reputacja: 1 Chester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumny
Bitwa się zakończyła. Ostatnie liny łączące oba statki pękły lub zostały odcięte i fregata powoli pogrążała się w morskich odmętach. Mordimer pozwolił sobie na chwilę odpoczynku i wytchnienia. Po raz pierwszy przeżył morską bitwę. Tyle nie potrzebnej śmierci wśród marynarzy. Czemu jednostka Waterdeep postanowiła ich ścigać i czemu wcześniej w porcie straż miejska nastawała na ich życie? Na te pytania chętnie poznałby odpowiedź. Możliwe, że czarodziejka uratowana przez Paula może coś o tym wiedzieć trzeba ją będzie przesłuchać, jak już trochę ogarną to zamieszanie. Póki co chwila wytchnienia mu się należy.

***
Kapłan razem z innymi zebrał się przy rannych. Nie potrzebna mu była zachęta kapitana, by zacząć prosić o łaskę Tymory dla nieszczęśników. Nieruchadła… Co za idiota. W ogóle się nie zna na powołaniu służeniu bogini. Wszak żadnych ślubów czystości nie składał. Kretyn. No, ale trzeba się zająć ranną, bo gotowa tutaj umrzeć z powodu upływu krwi lub wyziębienia.

Pochylił się nad ranną i obejrzał rozcięcie na skroni. Urwał kawałek tkaniny i otarł ranę z krwi. Natychmiast potem przycisnął dłonie do rany i wzniósł modlitwę:

- Uśmiechnięta Pani Twój sługa prosi o udzieleniu mu mocy potrzebnej do niesienia pomocy. Udziel mu jej, by mógł pomóc tej, która dzięki szczęściu wywinęła się śmierci.

Z rąk kapłana popłynął ponownie złoty blask, a rana najpierw przestała krwawić, a następnie błyskawicznie się zabliźniła. Na końcu nawet blizna zniknęła pod napływem boskiej mocy. Mordimer oderwał ręce od elfki i zadowolony przyjrzał się swojemu dziełu. Nieźle, całkiem nieźle w leczeniu staje się coraz lepszy. Chwała niech będzie Tymorze.

- Ocucić doradzam już zwykłym potrząśnięciem. Nie chcę marnować mocy, kiedy jest tylu rannych.

To powiedziawszy podszedł do marynarza ze złamaną nogą. Ten widząc wcześniejszą moc uzdrowicielską, bez oporów wyciągnął uszkodzoną koniczynę. Nic poważnego, a raczej nic od czego by się umarło.

- Może trochę boleć. – mruknął i szybkim ruchem nastawił kość, która na właściwe miejsce wróciła z trzaskiem. Marynarz krzyknął z bólu, ale kapłan się nie przejmował. Wzniósł szybką modlitwę i kość się zrosła, a ból minął. Tym razem z piersi żeglarza dało się słyszeć westchnienie ulgi.

- Kto następny potrzebuje pomocy?
 
__________________
Mogę kameleona barwami prześcignąć,
kształty stosownie zmieniać jak Proteusz,
Machiavela, łotra, uczyć w szkole.
Chester90 jest offline  
Stary 19-01-2010, 17:48   #216
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Dajcie to. Gdy odpocznę zajmę się rozpoznawaniem tych przedmiotów.- odezwał się do ogółu. Następnie spojrzał na brzydala z czerwonym ryjem -Włos jej nie spadnie z głowy.- rzekł stanowczo patrząc na mężczyznę. -Widzieliście cożem zrobił z łajbą tamtych. Rządzić się nie będę, ale ona wróci do Waterdeep po naszej misji cała i zdrowa.- oznajmił. Mężczyzna nie odpowiedział. Nikt nic nie odpowiedział. Brodacz wejrzał na nieprzytomną elfkę. Na szyi spoczywał wisior. Mag bez chwili namysłu złapał za naszyjnik, na szyi i w ten sposób go ściągnął by ktoś go nie posądził o jakieś seksualne pociągi do długouchej. Następny był pierścień. Na obrączce znajdowała się malutki kamień w kształcie półksiężyca. Był też i sztylet w pochwie u pasa. Pięknie zdobiony, połyskujący magią w nim zaklętą. Czarodziej schował wszystko do licznych kieszeni w popalonej szacie. Brodacz nie obawiał się posądzenia o kradzież, czy zawłaszczenie przedmiotów. Już raz przecież tak zrobił i podzielił się zdobytymi przedmiotami z innymi. W końcu wstał i podszedł do stojącego obok kapitana. -Kapitanie... Wiem, że to nieodpowiednia pora, ale jak widać rozsądny z was człek i sentymentu za zabitymi wielkiego nie macie.- zagadał brodacz -Znajdzie się jednoosobowa kajuta dla białogłowej?- spytał unosząc lekko brew -Wszak nie może łazić po pokładzie i kusić dupskiem waszych ludzi a i nie zamkniecie jej w kajucie z dziesiątką napalonego chłopa...- rzekł mag. -Jak dla mnie to wyjebać to truchło za burte możecie! Róbta co chceta panowie. Sorin, dopilnuj spraw tutaj. Idę zająć się naszym kursem. Taris , do cholery ! Znowu żeś się rumem ochlał?! To według ciebie jest zachód?!- ruszył w kierunku mostka. Krasnolud kiwnął głową. Tak myślał. Musiał teraz porozmawiać z Sorinem. -Załatw odosobnioną kajutę dla niej. Trzeba jej związać ręce i usta, by nie mogła czarować. Trzeba to zrobić delikatnie, by nie zrobić jej krzywdy. Chcę ją po powrocie puścić wolno. Mimo iż jest moją konkurentką, nie mogę dopuścić by tak po prostu ją zabito. Nie zginęła z honorem w boju, to będzie traktowana jako jeniec.- tłumaczył kompanowi -Masz wpływ na tych ludzi. Niech trzymają się od niej z daleka.- poprosił, choć słowo proszę nie padło.
 
Nefarius jest offline  
Stary 19-01-2010, 22:48   #217
 
Bronthion's Avatar
 
Reputacja: 1 Bronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodze
Całe szczęście w tym całym zamieszaniu nikt nie zwrócił na niego uwagi, mógł spokojnie dojść do siebie. „Nie będę się chował po kątach co to to nie, to będzie całkiem… ciekawy test mej woli”.

W międzyczasie krasnolud zaczął snuć swoje chore teorie i pomysły. Bronthion wstał i nieco chwiejnym krokiem zbliżył się do zgromadzenia.

- Świetny pomysł Stormak, odeślij ją do Waterdeep, odeślij całą i zdrową by mogła opowiedzieć gildii o Tobie. Wątpię by przez dobre traktowanie zapomniała o całej sprawie. To co się stało z pewnością uraziło jej dumę, nie przepuści nikomu kogo twarz zapamięta, będziemy mieć na karku całą gildię magów, nie narażasz tylko siebie, ale wszystkich tutaj. Jestem przeciwko, chyba że jej w jakiś sposób pamięć wyczyścisz.-westchnął z rezygnacją- Teraz tak czy siak ona płynie z nami na Kryształową Wyspę, a Ty jako umiłowany obrońca „bezbronnych” -wypowiedział to słowo dobitnie- dam pilnuj byśmy tym razem to my nie skończyli na dnie morza –Zrobił krótką pauzę- A ten sztylet co go schowałeś jeśli będzie posiadał jakieś właściwości mi przydatne to chętnie się nim zaopiekuję.
 
__________________
"Kiedy nie masz wroga wewnątrz,
Żaden zewnętrzny przeciwnik nie może uczynić Ci krzywdy."

Afrykańskie przysłowie
Bronthion jest offline  
Stary 20-01-2010, 00:38   #218
 
Xulux's Avatar
 
Reputacja: 1 Xulux jest na bardzo dobrej drodzeXulux jest na bardzo dobrej drodzeXulux jest na bardzo dobrej drodzeXulux jest na bardzo dobrej drodzeXulux jest na bardzo dobrej drodzeXulux jest na bardzo dobrej drodzeXulux jest na bardzo dobrej drodzeXulux jest na bardzo dobrej drodzeXulux jest na bardzo dobrej drodze
Kiedy Stormak zaproponował mu pierwszeństwo w byciu wyciągniętym na pokład i zasugerował to tym że kapłan będzie na górze potrzebny, ten usmiechnał się do niego i odrzekł:
-Dzięki, a nóz masz rację i moja moc sie jeszcze przyda na górze.- Po chwili już był wciągany na pokład.
Zanim na pokładzie znalazła sie cała reszta kapłan, zajał się swoja rana ramienia, po krótkiej, acz żarliwej i cichej modlitwie w skupieniu na odosobnieniu, jego bóg pomógł mu i rana wygoiła się pozostawiajac jedynie szpecącą bliznę, i dziurę w koszuli.
Po chwili podszedł do zbiegowiska postaci. Stali tam wszyscy kamraci oraz kilkunastu marynarzy, przygladali sie rannej magiczce. Paul zaproponował żeby ją uleczyć.
"Wyleczyć to ścierwo?" Z jednej strony Cadom wiedział że powinien ja wyleczyć, ale z drugiej strony zdwał sobie sprawę, że to przez nią skończył z ranami i bez ekwipunku, pozostał mu tylko sztylet. Na szczęście, podczas jego rozmyslań tą sprawą zajął się Mordimer.
"Dobrze, wolę wyleczyć swoich ludzi niż jakąś wiedźmę"

Na przemówienia Hervela strał się nie zwracać większej uwagi, kapitan byl na tyle ograniczony że nie mówił o niczym inym niż ruchaniu, to takie typowe dla jemu podobnych prostaków.
Stormak gadal od rzeczy ale nie do końca, więc postanowił się wtrącic.
-Panowie wiadomo, że nie mozemy jej zabic, a przynajmniej ja nie mogę i postaram sie nie pozwolic zrobić temu nikomu innemu. Inna sprawa, że do Whaterdeep też nie możemy jej odstawić. Trzeba się będzie zastanowic co z nią zrobić, a póki co związać zakneblować, żeby czarów nie rzucała jak słusznie prawi krasnolud i rzucic w kąt , niech z nami płynie.-

Po wyrażeniu swojego zdania podszedl do tropiciela, widział że nie jest z nim dobrze.
-Leż spokojnie, zaraz spróbuje Ci pomóc.- powiedział po czym rozpoczął modły:
-O Panie, wiem że nigdy nie opuścisz swojego sługi w potrzebie, teraz ja w niej jestem, mój towarzysz cierpi, proszę pomóż mi sprawic mu ulgę.-
Po chwili moc przepłynęła z rąk Cadoma na twarz Elthiana, usmierzając ból i lecząc oparzenia. Cały kilkutygodniowy proces leczenia, zawarł się jakby w jednej minucie.
-Kto potrzebuje najpilniej pomocy?- Zwrócił się do pozostałych.
 
Xulux jest offline  
Stary 20-01-2010, 08:43   #219
 
Nathias's Avatar
 
Reputacja: 1 Nathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znany
-Jak to rozpieprzona? - warknął Sorin
-No tak. Kula przeorała całą kajutę. Staramy się wyciągnąć co najpotrzebniejsze.
Sorin rozpił gąsiorek z rumem ze złości.
-Psia mać!
Nie dobrze. Jedyna osobna kajuta to właśnie była kajuta kapitana. I gdzie teraz ulokować panienkę?
Załatw odosobnioną kajutę dla niej. Trzeba jej związać ręce i usta, by nie mogła czarować. Trzeba to zrobić delikatnie, by nie zrobić jej krzywdy. Chcę ją po powrocie puścić wolno. Mimo iż jest moją konkurentką, nie mogę dopuścić by tak po prostu ją zabito. Nie zginęła z honorem w boju, to będzie traktowana jako jeniec.- tłumaczył kompanowi -Masz wpływ na tych ludzi. Niech trzymają się od niej z daleka.
Zdawało się jakby marynarz w ogóle nie słuchał
-Hej, Sorin! - krasnolud potrząsnął ramieniem mężczyzny
-Tak. Wiem to lepiej niż ci się wydaje. Tego wielkoluda też trzeba gdzieś zamknąć. Ale napewno nie z czarodziejką, bo jak ją zobaczy to zrobi z niej mieloknę. Jeszcze nie byłeś pod pokładem co? To jest jedno wielkie pomieszczenie do spania. Gdzie się tylko dało wiszą hamaki. Żadnych pokoi, żadnych łużek. Nie mówiąc o prywatności. Jak ją tam zostawimy to te małpy rozdmuchają jej zadek szybciej niż ty bąki puszczasz.
Sorin podrapał się po głowie.
-Dobra mam pomysł. Chodz.
-Hej wy dwaj. - zawołał dwóch majtków
-Widzicie tą panienkę? Dobrze. Macie jej pilnować bardziej niż cnoty swoich sióstr zrozumiano? A jak się dowiem, że coś z nią majstrowaliście, to będziecie żałować, że was enuchami nie zrobiłem. Jasne?
Obaj pokiwali głową i polecieli do czarodziejki.

Sorin i Stormak szli pod pokład.
-Mamy tutaj starą celę. Mieliśmy ją rozmontować, bo i tak nitk z niej nie korzystał. Kiedyś była jako straszak na załogę, lub jak trafił się jakiś bogaty kupiec, któremu życie bardzo drogie było, jeśli wiesz co mam na myśli
Uśmiechnął się pod nosem.
-W każdym razie nikomu się nie chciało za to brać. Zawsze coś ważniejszego do roboty było. Teraz beczki z rumem tam stoją, co by łatwy dostęp do nich był. Wystawimy je i będzie gdzie twoja znajomą usadzić.

Gdy zeszli pod pokład uderzył ich lament rannych kompanów i ogólny chaos po bitwie.
-James, co to ba byc do stu diabłów? - krzyknął Sorin, gdy zobaczył jak kilku marynarzy dobierało się do skrzyń z suchym prowiantem.
-Zrób z nimi porządek, zanim to kapitan zobaczy. On już taki uprzejmy nie będzie!
Mężczyzna skoczył do tamtych. Odrzucił ich od skrzyń. Nie było słychać co im powiedział, ale w każdym razie poskutkowało.
-Ciągle trzeba ich pilnować. Inaczej w tydzień wyżerliby zapasy na rok. James to pokładowy kwatermistrz. Bardzo dobry kwatermistrz. Jak się uprze to sam Harvel nic nie zdziała.


-James podaj klucze do rumowni!
Mężczyzna ściągnął z pasa pęk kluczy i rzucił Sorinowi. Bez problemu wydobył odpowiedni.
-Co tak patrzysz na mnie? odparł widząc dziwną minę czarodzieja.
-A o rumownię ci chodzi. To James wymyślił. Nikt nie wie ską wytrzasnął taki pomysł.
Zamek ustąpił ze zgrzytem.
-No to teraz wystawiamy.
Przed nimi stała góra beczek. Zapas dla całej załogi na kilka miesięcy.
-Wystarczy tylko te z brzega. Tak, żęby był dostęp do leżanki i trochę miejsca do spacerów, hehe.
Kilku marynarzy podbiegło pomóc.

Kiedys kończyli okazało się, że musieli wystawić prawie jedną trzecią beczek.
-Więcej tego niż myślałem. Dobra chłopaki. Przywiązać je. Tylko solidnie, żeby się nie suwały. Dobra idziemy po naszą lokatorkę.
Chwilę później znów przeciskali się przez dolny pokład w stronę schodów.
Kobieta cały czas była nieprzytomna. Sorin odprawił majtków pilnujących czarodziejki, a ją samą rzucił sobie przez bark.
-Mamy dla niej lokum - odparł do Paula.
-Stormak toruj przejście.
Tym razem zejście pod pokład wzbudziło o wiele większe zainteresowanie.
-Burk, czego się ślinisz? Mało kurew w porcie miałeś? Rusz cię i przynieś jeszcze jeden koc! - warknął na jednego z mężczyzn.
Marynarz szybko zniknął w tłumie i zaraz wrócił z kocem.
Sorin posadził czarodziejkę na leżance, z jednego koca zrobił podgłówek. Chwycił pobliską linę i związał jej ręce bardzo skrupulatnie, żeby się nie uwolniła. Zdjąc opaskę z głowy i zawiązał na ustach, tak żeby nie mogła nic mówić, po czym położył i przykrył kocem.
-Dobra panowie, nic jej nie będzie.
Wszyscy wyszli z celi. Sorin zamknął ze zgrzytem zamek, odpiął z koła z kluczami. Resztę odddał Jamesowi.
-A co do was. - zwrócił się do załogi
-Jeśli kto kolwiek chodźby w myślach dotknie tych krat, powieszę za kutasa na najwyższym relingu jasne? Z przyczyn oczywistych - tutaj pokazał klucz - od teraz zum wydaję tylko ja. - po pokładzie przebiegł szmer.
-James, ustaw warty. Jak się obudzi zawołaj mnie.
-Aye!
-Dobra, wypadało by się teraz napić - zwrócił się do kompana, z uśmiechem poklepując po ramieniu. Klucz wrzucił do sakiewki przy pasie.
'Trzeba jakiś rzemień znaleźć....'
 
__________________
Drink up me hearties, yo ho...
Nathias jest offline  
Stary 20-01-2010, 15:18   #220
 
Bronthion's Avatar
 
Reputacja: 1 Bronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodze
Jego osoba została kompletnie zignorowana przez resztę na co uśmiechnął się wrednie.

- Pamiętajcie moi drodzy, że wszystko do nas wraca, wszystko.

Nie czekając na jakiekolwiek reakcje odwrócił się i poszedł w swoją stronę. Ową stroną okazało się jedno wielkie pomieszczenie do spania czyli „kajuta” pod pokładem. Krajobraz był z pewnością malowniczy, ale nie przeszkadzało mu to. Przypadkowo niemal zderzył się z jednym z młodszych marynarzy, początkowo wzorem każdego wilka morskiego chciał skląć łotrzyka do ósmego pokolenia wstecz, ale pod lodowatym spojrzeniem zaniechał tego i pokornie się wycofał – Bronthion nie miał nastroju na pierdoły.

Wypatrzył hamak znajdujący się jak najdalej od reszty i z chęcią ułożył się brzuchem do góry. Plecy nadal bolały po zderzeniu z masztem, trzeba było więc odpocząć. Czas zabijał bawiąc się swym sztyletem.
 
__________________
"Kiedy nie masz wroga wewnątrz,
Żaden zewnętrzny przeciwnik nie może uczynić Ci krzywdy."

Afrykańskie przysłowie
Bronthion jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:25.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172