Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-05-2010, 10:33   #101
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Drogę do wyjścia z kanału nawet Nyarla znała już na pamięć. Szli dziarsko i wartko, znając wszystkie skróty i miejsca, gdzie ziemia nie była taka miekka, a trawa dość niska by nie sprawiać problemów zarówno zaklinaczce jak i niższym członkom kompanii. Leżące na kupie trupy sprawiały makabryczne wrażenie. Ich ciała powoli zaczęły obsiadać muchy.
-Powinniśmy spalić te truchła. Ale to dopiero, jak rozwiążemy tę zagadkę...- burknął Chris.
-O ile w ogóle ją rozwiążemy.- skomentował pod nosem Kayl. Ślady na błocie, w samym kanale były wyraźne, niestety już po za nim nie bardzo. Półelfi zwiadowca zrobił jednak wszystko by odnaleźć trop likantropów. Po dość długich poszukiwaniach w końcu znalazł ślady.
-Dobra coś mam...- rzekł po czym zagłębił się w wysokie trawy, oddalone kilkanaście metrów od murów miasta.

Z tamtego miejsca wyłoniły się poprzedniej nocy trzy wilkołaki. Wlekli się strasznie, jednak wiedzieli, że poganianie Chrisa nic nie da a tylko może zaszkodzić.
-Spójrzcie tu.- półelf wskazał palcem złamaną gałązkę krzewu, na której końcu powiewała na wietrze sierść wilka, zaś gałąź była za wysoko, by zwierzęce włosy mogły należeć do zwykłego wilka.
-I tu...- dodał po chwili wskazując głęboki ślad wilczej łapy -Wilk rozkłada ciężar ciała na cztery łapy. Te są głębokie, czyli osobnik musiał mieć tylko dwie łapy.- wyjaśnił i ruszyli w dalszą drogę. Wszyscy mieli świadomość, że towarzystwo Chrisa jest w tej chwili nieocenione, ponieważ żaden z członków grupy nie posiada takich umiejętności tropienia jak półelf.


Po godzinie drogi, przypominającej tempem spacer, wyszli na niewielką łąkę. Masa rosnących dziko kwiatów sprawiała, że łąka przypominała próbę odwzorowania przez naturę zjawiska tęczy tyle, że na ziemi.
-Są.- rzekł ściszonym głosem spoglądając pod nogi. Na ziemi widać było masę śladów wilczych łap.
-Muszą mieć w okolicy leże. Miejcie oczy szeroko otwarte.- odezwał się Gabriel, za czasu sięgając ręką po swój miecz. Szli jeszcze kilkadziesiąt metrów rozglądając się na boki, gdy w końcu trafili na potężne, masywne drzewo, pod którego, gołymi korzeniami znajdowało się wejście do podziemnej jamy. Charakterystyczny zapach, oraz zjeżona sierść Demona jednoznacznie potwierdzały odnalezienie kryjówki likantropów.
 
Nefarius jest offline  
Stary 11-05-2010, 12:22   #102
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Zmarszczyła lekko nos, przyglądając się trupom, które zostały zebrane w pobliżu kanału. Tak, spalenie ich było dobrym pomysłem. Nyarla nie lubiła takich widoków, oblezione przez muszyska ciała zaczęły jej przypominać tragiczny dzień na bagnach, kiedy to zmierzało w ich kierunku kilka chodzących trupów. Wspomniała zgniłe, w połowie rozłożone ciała, powleczone warstwą larw i robaków. Nawiedził ją obraz bagiennej wiedźmy, jej pożółkłych zębów zatapiających się w szyi Bruna. Wzdrygnęła się i przetarła dłonią pobladłą, przez chwilę, twarz.
- Rozwiążemy, Kayl. Nie niszcz mi tu morale... - mruknęła w odpowiedzi na słowa niziołka.

Zaklinaczka przyglądała się z ciekawością poczynaniom Chrisa. Bez niego naprawdę nie daliby rady. Ślady przy kanale były wyraźne i nawet ona była w stanie je odczytać. Natomiast kawałek dalej, już wśród traw, nie mogła dostrzec nic, co jakoś by im pomogło. Na szczęście półelf coś znalazł. Nawet, gdy pokazywał jej ślady palcem, musiała się dobrze przyjrzeć, by zauważyć to, o co mu chodziło. Tempo mieli koszmarnie powolne, nie mogli jednak pospieszać swojego przewodnika. Zresztą poświęcili już tej sprawie tyle czasu, że kolejne godziny zdawały się być zwykłą koniecznością a nie olbrzymią stratą. Obecność tropiciela była konieczna, Nyarla wyzbyła się resztek podejrzeń wobec niego. Nawet jeśli w jakiś sposób znał i lubił Laresa, to widocznie chciał pomóc. Może rzeczywiście strażnika po prostu szantażowano? Jeśli tak w istocie było, to jego syn powinien jeszcze żyć. Dziewczyna wróciła myślami do ich małej wyprawy.

W końcu dotarli do jakiejś łąki. Była śliczna. Otaczająca ich zieleń przyjemnie koiła nerwy. Wysyp kwiatów we wszystkich kolorach barwił połać ziemi przed nimi. Nie było to jednak piękno oceanu z jej snów. Poczuła lekkie ukłucie tęsknoty do tego, co widziała dzisiejszej nocy. Odgoniła jednak szybko to uczucie. Nie mogła sobie pozwolić na zbytnie rozluźnienie. Dotarcie tutaj było ledwie początkiem tego, co musieli jeszcze zrobić. Rozejrzeli się po okolicy, uważnie poszukując kolejnej wskazówki. Nagle poczuła uczucie niepokoju przyćmionego mgiełką złości. Demon wygiął grzbiet, sycząc cicho. Spojrzała w jego stronę i dopiero teraz dojrzała to, przed czym pozostali się zatrzymali. Zerknęła na wejście do jamy. Czuła, że nie będzie to przyjemne miejsce. Nie chcąc tym razem nikogo oślepić, a jednocześnie chcąc widzieć cokolwiek, sięgnęła do kieszeni po ostatni już kawałek suszonego mchu. Roztarła go między palcami i szepcząc frazę wyzwalacz zaklęła pierwszy lepszy, podniesiony kamyk czarem światła. Dobyła sztyletu i odcięła kawałek płótna ze swojej koszuli. Materiał był dobrej jakości, miał cienki, drobny splot. Nadawał się idealnie. Owinęła kamień kawałkiem płótna. Drobna siateczka nitek rozpraszała nieznacznie światło, jednocześnie nieco je przytłumiając. Nie powinno ich oślepiać, ani sięgać tak daleko jak w normalnych warunkach.

- Chodźmy. - powiedziała, wskazując na wejście do jamy.
Nie zamierzała iść jako pierwsza. W końcu była tu chyba najbardziej kruchą osobą. Demon oparł się o jej kostkę, zaniepokojony.
- Zostań jak chcesz... - powiedziała czule do kota.
Wpatrywał się w nią zielonymi oczami i przechylił lekko głowę, jakby nie rozumiejąc. Prychnął po kociemu - co i tak bardzo przypominało jej własne prychnięcia irytacji - po czym stanął przy wejściu do jamy, ukazując gotowość do wymarszu.
 
Amanea jest offline  
Stary 11-05-2010, 14:16   #103
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Jej decyzja była śmiała, odważna i bardziej męska niż ktokolwiek mógł się po niej spodziewać. Decyzja o wejściu do jamy likantropów, nawet za dnia mogła budzić protesty a nawet bunt, jednak członkowie tej grupy wiedzieli, że przecież po to szukali tej jamy, by do końca rozwiązać problem. Podziemny korytarz, podobny do tego, po jakim Nyarla szła u Oswalda w domostwie. Był niski i wąski, jednak dało się maszerować po dwie osoby w rzędzie co zwiększało ich możliwości bojowe. Pierwsi zatem szli Gabriel i niedawno poznany Chris, dzierżąc w rękach półtoraręczny miecz, którego dotąd wcześniej nie używał. Wszyscy wiedzieli, że jeśli nie wyjdą w szersze miejsce do bełtomiot Rurika i kusza Formita na nic się nie zdadzą, chyba że mniejsza część grupy nauczy się lewitować i uniesie nad pozostałych kompanów by ich nie razić swymi pociskami.

Na szczęście los chciał, że ich oczekiwania się spełniły. Kilkanaście metrów głębiej korytarz przerodził się w trochę większą pieczarę. Strop był na tyle wysoko, że mogli spokojnie iść wyprostowani i nie obawiać się, że któreś z nich uderzy głową w jakiś wystający z wierchu korzeń, lub co gorsza skałę. Większość z likantropów, mieszkających tutaj była ludźmi, gdyż powbijane do ściany uchwyty z pochodniami świadczyły iż w ludzkiej formie byli ślepi. Dla Nyarli było to największe ułatwienie o jakim mogła tylko marzyć. Smród mokrego futra, odchodów i zgnilizny był bardzo intensywny i od jakiegoś czasu nie zmienny, zatem byli blisko wspólnego leża. Tak im się wydawało. Mieli rację. W końcu dotarli do miejsca, gdzie znajdowało się pełno siana i suchej trawy. Pod ścianami jaskini leżały kupki kości nie tylko zwierzęcych.

Ich oczom ukazał się strażnik tego miejsca. Dobrze zbudowany barbarzyńca o ciemnej skórze, jakby usmarowany sadzą, lub suchą warstwą błota. Był wysoki, miał zdecydowanie ponad dwa metry wzrostu. W prawej ręce trzymał on prowizoryczną włócznię, która jak widać była dla niego wystarczającą bronią. Przez nagie ciało przerzucone było jedynie kilka futer pozszywanych w jedną całość. Osobnik siedział na wielkim głazie, przy wejściu do dość wielkiej jaskini, gdzie znajdowały się leża. Nie spodziewał się nikogo. Wzrok miał zawieszony gdzieś na stropie jaskini. Kompletnie zdezorientowany podrapał się po głowie i wejrzał wgłąb jamy, gdzie słychać było jakieś jęki i obecność kogoś jeszcze. Obserwując osobnika zatrzymali się, za niewielką skałą. Strzaskane Niebiosa odwrócił się do Nyi i zmierzył ją pytającym spojrzeniem.


-Jeśli znasz jakieś ofensywne zaklęcie, to rzucaj teraz. Chłopaki go ostrzelają, a jeśli dobiegnie tutaj to my z Chrisem go wykończymy. To dobre miejsce na bój...- zapewnił ją kiwając głową. Byli gotowi. Każdy z nich trzymał w ręku swój oręż. Nya wiedziała, że musi odrzucić różdżkę w niepamięć. Jej ładunek zregeneruje się dopiero za kilka dni, po za tym eksplozja ognia mogła zranić ewentualnych, porwanych, gdyby przebywali gdzieś blisko strażnika. Barbarzyńca stał za daleko by oślepiło go i proste zaklęcie światła. Musiała podjąć się rzucenia bardziej aktywnego zaklęcia.
 
Nefarius jest offline  
Stary 11-05-2010, 14:57   #104
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Nie było czasu na wahanie. Nie było sensu się zastanawiać. Musieli to zrobić, nie mieli wyboru. Mogli się wycofać i po prostu wyjechać z Nesme. Ale wtedy cały wysiłek włożony w to do tej pory poszedłby na marne.
~ I Gabriel niepotrzebnie by cierpiał... - przeszło jej przez myśl, gdy weszła do jamy.
Nikt nie wyraził sprzeciwu, wszyscy zgodnie ruszyli wgłąb podziemnego korytarza. Z ulgą powitała sporą pieczarę przed nimi. Najgorzej walczyłoby się im w ścisku, a w ten sposób przynajmniej będą mogli wykorzystać wszystkie swoje atuty. Do tego przestrzeń rozświetlona była ogniem pochodni. Nya mogła odłożyć spowity zaklęciem kamień do kieszeni. Mając obie ręce wolne czuła się lepiej.

Nie bała się. Miejsce nie było przyjemne. Mrok, wilgoć i uderzający smród nie napawały optymizmem. Ale zaklinaczka czuła się na swój sposób bezpiecznie. Wiedziała, że jej kompani nie pozwolą, by coś jej się stało. Niepokoiła się jedynie o nich. Nie chciała, by ktoś cierpiał za nią, ale miała świadomość, że nie dadzą jej zrobić krzywdy, póki będą trzymać się na nogach. Musiała zadbać o to, by mieli pole do działania, nie mogła sama wystawiać się na niebezpieczeństwo, bo niepotrzebnie by ich dekoncentrowała. Trzymała się więc z tyłu, uważnie rozglądając się po pieczarze. Siano, sucha trawa, kości... Wszystko wskazywało na to, że znaleźli siedlisko likantropów.

Wtedy dojrzała mężczyznę, który najwyraźniej pilnował wejścia w dalszą część podziemnego kompleksu. Dobiegające z głębi odgłosy nie były najprzyjemniejsze. Istniała jednak szansa, że jeśli wilkołaki polują nocą, to za dnia odsypiają. Mogło to wiele ułatwić, ale byłoby szaleństwem uznawać to za pewnik. Nyarla musiała się skupić na tym, co dzieje się tu i teraz, a nie myśleć o tym, co będzie później. Barbarzyńca chyba ich nie dostrzegł. Chyba wilkołaki czuły się tu bardzo bezpiecznie.
~ Może zbyt bezpiecznie... - pozwoliła sobie mieć na to nadzieję.

Wzrok Nyarli spotkał się ze wzrokiem Gabriela. Skinęła lekko głową w odpowiedzi. O różdżce nawet nie myślała. Regeneracja jej mocy zajmie kilka dni, a to była zbyt mała przestrzeń, by używać jej magii bez ryzyka zranienia któregoś z towarzyszy. Decyzja była prosta i tak właściwie chyba jedyna sensowna. Dziewczyna nie znała zbyt wielu zaklęć bardziej skomplikowanych niż proste sztuczki. Spośród nich tylko jedno było naprawdę ofensywne. Uniosła dłoń i wyszeptała prostą inkantację, czując jak energia gromadzi się na jej rozkaz, formując się w niewielki pocisk. Już chciała posłać go w stronę siedzącego mężczyzny, gdy poczuła coś dziwnego. Napływ mocy nie ustał, wciąż się kumulowała i po chwili nad jej dłonią wisiał nie jeden, a dwa pociski. Uniosła brwi, niezmiernie zdumiona. Kiedyś słyszała, że w miarę wprawiania się w Sztuce będzie w stanie zgromadzić więcej energii, podzielić ją i utrzymywać skumulowaną. Nie spodziewała się jednak, że nastąpi to tak szybko. Myśl ta zajęła jej ledwie uderzenie serca. Nie zastanawiając się dłużej nonszalanckim gestem posłała pociski w stronę barbarzyńcy. Z dumą przyglądała się jak dwie kulki magicznej energii pomknęły bezgłośnie w jego stronę, trafiając bezbłędnie, po czym rozpadają się w setki iskier. Trzeba było jednak poskromić dumę i przygotować się na dalszą walkę...
 
Amanea jest offline  
Stary 11-05-2010, 15:55   #105
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Śmignęły tak szybko, że strażnik jaskini nawet ich nie zauważył. Pierwszy pocisk uderzył go w pierś, skręcając nieco po łuku, drugi uderzył go po prostej linii niemal zrzucając z kamienia.
-Teraz.- rzekł chłodno Gabriel i bełtomiot Rurirak począł spluwać stalowymi bełtami. Mężczyzna był już świadomy, iż to celowy atak. Niezwykle szybko zeskoczył z kamienia, na którym przed chwilą siedział i schował się za nim.
-Pomocy! Zaatakowali nas!- krzyknął głośno, zaś jego głos niósł się echem po jaskini.
-Szybko! Szybko!- krzyknął po chwili, lecz kompani nie słyszeli niczyich kroków. Początkowo wydawało im się, że pomoc, która nadbiega do barbarzyńcy jest po prostu tak cicha.
-Dobra, teraz my!- warknął elfi wojownik i zerwał się do biegu. Pozostali szybko ruszyli za nim. Gabriel wbiegł na wyżej położoną skałę i skoczył w stronę chowającego się za nią barbarzyńcę. Dwuręczne ostrze Strzaskanych Niebios zalśniło, lecz spotkało się tylko z finezyjnym unikiem przeciwnika.

Pozostali również wyłonili się zza wzniesienia. Dopiero teraz ujrzeli ukradkiem dość wielką jamę na której znajdowały się świeże mięso, oraz różne przedmioty, być może należące do porwanych. Na końcu jaskini, jakieś trzydzieści metrów od miejsca, gdzie toczyła się walka widzieli dalszą część korytarza. I tam płonęły pochodnie, więc mogło się tam coś kryć. Chris dobiegł do Gabriela i również zaatakował barbarzyńcę swoim mieczem. Tamten jednak kompletnie pozbawiony pancerza był niezwykle szybki. Niespodziewanie jego włócznia wystrzeliła do przodu w stronę półelfiego łowcy. Naostrzona końcówka drzewcowej broni przebiła skórzany pancerz półelfa i ugodziła go w udo. Mężczyzna syknął z bólu. Ból był jeszcze większy, gdy barbarzyńca energicznym szarpnięciem wyciągnął broń z rany przeciwnika. Wtedy to znów natarł Gabriel. Ostrze jego miecza, rozcięło barbarzyńcy kawałek silnego ramienia, on jednak nawet się nie skrzywił. Odskoczył o krok w tył i znów atakował włócznią.

Nyarla miała już powtarzać inkantację czary gdy z głębi jaskini, z drugiego korytarza, który dostrzegli przed chwilą wyłoniła się czwórka masywnych wilków o szarej sierści i krystalicznie szarych oczach. Szczerząc kły i jeżąc się prędko ruszyły w stronę pozostałej trójki kompanów.
-Żryj!- krzyknął Rurik klękając na jedno kolano i wystrzeliwując kolejną serię bełtów. Trzy z pięciu pocisków trafiły jednej z bestii i błyskawicznie ją powaliły. Formit również oddał strzał. Jego bełt też trafił jednego z wilków, ale mimo wszystko harda bestia biegła dalej w ich stronę. Kayl porzucił kuszę i wartko dobył sztyletu i krótkiego miecza, które były wcześniej schowane w pochwach, przy jego pasku.

 
Nefarius jest offline  
Stary 11-05-2010, 19:34   #106
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Dziewczyna przyglądała się jak Chris i Gabriel próbują trafić rosłego strażnika. Była pod wrażeniem jego szybkości. Dobrze wiedziała jak zwinny jest elfi wojownik i jak płynnie potrafi się poruszać. Mimo to, wielki człowiek, pozbawiony zbroi zdawał się być jeszcze szybszy od niego. Miała nadzieję, że to nie potrwa długo. Skrzywiła się i syknęła cicho, widząc jak ostrze włóczni zanurza się w udzie półelfa. Niemal sama poczuła ten ból.
~ Nie tak miało być! - pomyślała z niepokojem. Miała wrażenie, że sytuacja jest gorsza niż by się wydawało, ale z całej siły starała się, by nie dopuścić do siebie cienia paniki.

~ Skoro to jest tylko strażnik, to co będzie, gdy znajdziemy alfę stada?! - martwiła się w duchu, spoglądając trwożnie w przejście do dalszej części pieczary. Postanowiła dzielnie, że nie będzie - jeszcze - żałować swojej decyzji i zrobi wszystko, żeby wyszli z tego cało. Wtedy jej pewność siebie po raz kolejny została wystawiona na próbę. Z korytarza nieopodal wyłoniły się cztery wilczyska. Szczęściem w nieszczęściu było to, że ruszyły w ich stronę, a nie do Gabriela i Chrisa. Były duże i groźne... a zarazem miały w sobie coś pięknego. Biorąc jednak pod uwagę jak wielkie stanowiły zagrożenie, trzeba było się zająć także nimi. Nie miała pojęcia czy to zwykłe wilki czy po prostu lykanie w zwierzęcej formie, ale w tej chwili nie miało to już znaczenia.

Zaklinaczka powtórzyła inkantację zaklęcia. Stworzyła dwa pociski błękitno-fioletowej energii. Nim jednak uwolniła je z okowów swej woli, szybko oceniła sytuację. Jeden z wilków został już powalony przez niezwykłą kuszę Rurika. Drugiego ranił bełt Formita. Dwa pozostałe były wciąż nietknięte. Nie mogła pomóc Chrisowi i Strzaskanym Niebiosom, dopóki miała przed sobą trzy gotowe do ataku bestie. Trzeba było szybko wyeliminować czworołapy i zająć się strażnikiem. Przez chwilę zamierzała posłać oba pociski w jeden cel, uznała jednak, że może uda jej się rozproszyć zwierzęta i zwrócić na siebie ich uwagę. Tym samym dałaby czas Rurikowi na przeładowanie broni i Formitowi na wyprowadzenie ciosów. Nie chciała myśleć co będzie, jeśli wszystkie rzucą się w pierwszej kolejności na nią. Pokierowała więc pociski w stronę napastników, jeden uderzył w ranionego wcześniej wilka, a drugi pomknął ku jednej z pozostałych, nietkniętych jeszcze bestii. Mimo, że Nyarla starała się odpowiednio uformować energię, to wydawało się mogło, że więcej zamieszania i szkody narobiły sypiące się po trafieniu w cel iskry niż magia zaklinaczki.
 
Amanea jest offline  
Stary 12-05-2010, 10:23   #107
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Nawet magiczne pociski Nyarli nie dały rady powalić biegnących w ich stronę wilków. Jeden z nich, który wcześniej już raniony bełtem, oberwał teraz srebrzystą kulą mocy, zachwiał się na nogach i znacznie zwolnił bieg, kulejąc. Oznaczało to, że stwór jest na skraju życia i śmierci. Mimo wszystko jego postawa i determinacja zrobiła na Nyi niemałe wrażenie. Nie było jednak czasu na tego typu rozmyślania. Musieli jak najszybciej pozbyć się przeciwników. Pierwszy doskoczył do jednego z wilków Kayl. Dopiero teraz widzieli, że czworonogi były masywne i wielkie, gdyż wilk, którego obrał sobie za cel Formit był kilka centymetrów większy od niego. Małemu łotrzykowi to nie przeszkadzało. Choć nie był rozmiarów Gabriela, czy świętej pamięci Bruna, to jednak hartem ducha i zawziętością na pewno im dorównywał. Jego ostrza błyskawicznie świsnęły w powietrzu. Na boku zupełnie zdrowego wilka pojawiła się głęboka szrama od ugodzenia sztyletem, oraz długa bruzda od krótkiego miecza. Wilk pisnął i wyszczerzył kły po chwili próbując ugryźć niskiego przeciwnika. Formit unikał potężnych szczęk niezwykle zręcznie.

Kilkanaście metrów dalej walka między dwójką towarzyszy a strażnikiem jaskini trwała w najlepsze. Kątem oka Nyarla dostrzegła niewielką stróżkę krwi kapiącą z pod elementów pancerza Strzaskanych Niebios. Mimo to wojak zdawał się być pogrążony w jakimś transie nie zważając na zmęczenie, ból i jakąkolwiek ranę. Jego miecz był niczym instrument w rękach barda. Mistrzowsko wykorzystywany powodował coraz większe zmęczenie u ponad głowę wyższego barbarzyńcy. Również i Chris nie próżnował. Swoim półtorakiem nacierał lekko z flanki próbując rozorać ramię, lub bok brudnego draba. Nagle rozległ się trzask. Jego włócznia stanowiła teraz coś na kształt dwóch prostych badyli nie przypominając już groźnej broni, zapewniającej właścicielowi dystans. Chris wykorzystał ten moment bezlitośnie i natarł raz jeszcze mieczem, trafiając w bark oponenta. Barbarzyńca odskoczył w tył krwawiąc obficie. Walka tam powoli zbliżała się do końca, a śmierć strażnika jaskini była tylko kwestią czasu.

Pozostałe dwa wilki okrążyły stojącą blisko siebie Nyę i Rurika. Krasnolud splunął w bok i upuścił swój bełtomiot, wiedząc, że teraz nie będzie miał szans by go przeładować. Brodacz sięgnął po mały toporek, który zawsze nosił u pasa i zrobił energiczny krok do przodu unosząc broń. Wilk zawahał się i lekko skulił. Ten moment krasnolud wykorzystał od razu. Jego niewielka broń pofrunęła w dół niczym topór kata i zagłębiła się w ciele rannego już wilka. Dla czworonoga było to już za wiele. Bestia przewróciła się zdychając po kilku uderzeniach serca. Kątem oka zaklinaczka widziała jak najmniejszy z nich Formit radzi sobie całkiem dobrze powodując na ciele wilka kolejne rany i krwawiące bruzdy. Pozostał jeszcze jeden wilk. Czarownica usłyszała w dali krzyk agonii i straszliwego bólu, jednak nie śmiała nawet spojrzeć w tamtą stronę, gdyż ostatni z czworonogów właśnie kroczył w jej stronę.

Wilk pochylił się lekko, gotując się do skoku. Sierść na grzbiecie i ogonie była zjeżona. Zęby ukazywał bezlitośnie wywierając presję na przyszłej ofierze. Warczenie, które z siebie wydawał zwiastowało rychły koniec pod jego masywnym ciałem i zaciskiem zębatej gęby. Zamarła, gdy wilk skoczył na nią. Przed oczami przeleciało jej całe życie. I wtedy, gdy do dzieliło ich zaledwie pół metra wilk upadł tuż pod jej stopami, z drewnianą strzałą wystającą z szyi. Żył jeszcze. Dopiero teraz kobieta wejrzała w bok. Krzyk, który się rozległ wydał zabity barbarzyńca. Chris stojący z łukiem uratował jej życie. Po chwili Rurik doskoczył do Formita i pomógł mu powalić ciężko rannego czworonoga. Udało im się. Triumf unosił się w powietrzu, tym bardziej, że od ich przybycia do jaskini minęła długa chwila a żaden dodatkowy przeciwnik nie pojawiał się na ich widoku.
 
Nefarius jest offline  
Stary 12-05-2010, 12:13   #108
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Nya próbowała nadążyć z oceną sytuacji, ale było to niezwykle ciężkie zadanie. Jej towarzysze zwijali się jak w ukropie, próbując unikać ciosów napastników i jednocześnie samodzielnie zadawać im obrażenia. Starała się mieć na oku Gabriela i Chrisa, ale było to niemal niemożliwe, mając przed sobą trójkę wilków. Formit dzielnie zajął się jednym z nich. Wilk był od niego większy i cięższy, ale Kayl nie zamierzał przed nim czmychać. Jeśli determinacja rannej bestii zrobiła na niej wrażenie, to postawa niziołka prawdziwie jej zaimponowała.
Kątem oka widziała, jak łowca i wojownik próbują zmęczyć potężnego mężczyznę. Elf także był ranny i Nya wiedziała, że choć może nie zauważać tego teraz, to w końcu odbije się to na nim. Chyba, że istotnie było to jedynie niegroźne draśnięcie. W momencie, kiedy barbarzyńca został pozbawiony przewagi dystansu, którą dawała mu włócznia, Nya wiedziała już, że jego sprawa zostanie wkrótce zakończona.

Formit dzielnie walczył z wilkiem, nie dając się nawet drasnąć za to raz po raz znacząc jego futro krwawymi pręgami. Dwa wilki zbliżały się ku niej i Rurikowi, powoli ich okrążając. Usłyszała za sobą głuche łupnięcie, gdy poczęstowany ostrzem krasnoluda futrzak zwalił się na ziemię, dogorywając. Jej uszu dobiegł agonalny krzyk, oznajmujący czyjąś śmierć. W pierwszej kolejności pomyślała o strażniku jamy, ale zaraz potem dotarła do niej obawa o Gabriela i Chrisa. Nie zdążyła jednak nawet spojrzeć w tamtą stronę. Czwarty wilk obrał sobie dziewczynę za cel. I choć najbliższe wydarzenia trwały kilka uderzeń serca, to dla niej ten czas ciągnął się niemiłosiernie.

Każdy szczegół tej sytuacji mocno wrył się w jej pamięć. Uniesione wargi wilka, ukazujące ostre kły. Najeżona sierść i głuchy warkot, rozlegający się tak blisko niej. Gra mięśni pod futrem, gdy zwierzę składało się do skoku. Przednie łapy uniosły się, by tylne mogły odbić się od ziemi. Przez głowę Nyi przemknęło tysiąc myśli. Twarze przyjaciół, znajomych, wychowawców, nawet rodziców... Nie zdążyłaby wyrecytować zaklęcia, nie miała szans uciec. Przeżyła spotkanie z wyverną, walkę na bagnach i napaść pięciu rosłych mężczyzn a miała zginąć pod pazurami wilka. Nagle zwierzę zwaliło się na ziemię, na pół metra przed nią. W jego szyi drżała jeszcze strzała. Nyarla cofnęła się trzy kroki, czując jak nogi uginają się pod nią. Przeczesała drżącymi dłońmi włosy i dopiero teraz przypomniała sobie, że należy oddychać żeby żyć.

Spojrzała w bok. Człowiek leżał martwy u stóp jej kompanów, a Chris właśnie opuszczał łuk. Rurik wspomógł Kayla w dobiciu ostatniego wilka i było po walce. Dziewczyna, wciąż drżąc lekko podeszła do Chrisa i Strzaskanych Niebios. Gdzieś z mroku wyłonił się Demon, krocząc także w ich kierunku.
- Dziękuję. Uratowałeś mi życie. - powiedziała cicho.
Zdobyła się nawet na uśmiech. Choć było to okropne przeżycie, to wszyscy żyli i nikt nie był - chyba - śmiertelnie ranny. Na dodatek wyglądało na to, że chwilowo nic się do nich nie zbliża.
- Jeśli Wasze rany wymagają opatrzenia, to poświęćmy im chwilę. I jeśli wszyscy czujecie się na siłach ruszajmy głębiej.
Przyjrzała się wszystkim towarzyszom uważnie. Nie mogli sobie pozwalać na kolejną zwłokę, sprawę trzeba było zakończyć dziś. A przynajmniej ten etap, który mówił o pozbyciu się wilkołaków. To oznaczało, że najgorsze wciąż przed nimi.
 
Amanea jest offline  
Stary 12-05-2010, 13:21   #109
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Ja dam rade.- odezwał się Chris, spoglądając na lekko ranne udo.
-Ze mną, też wszystko dobrze.- dodał elf. Kompani ruszyli ostrożnie, powoli i cicho do przodu, wgłąb jamy, gdzie znajdował się korytarz. Po przejściu kilkudziesięciu metrów wąskim i niskim tunelem grupa wkroczyła do kolejnej jamy. Jak wielce się zdziwili, gdy okazało się, że trafili w miejsce, gdzie więziono uprowadzonych. Naturalny dół w jaskini był idealnym więzieniem. Śliskie skalne ściany nie pozwalały nawet najlepszym traperom wspiąć się na górę, a była to wysokość ponad pięciu metrów. Uprowadzeni siedzieli w jednym kącie blisko siebie, grzejąc się wzajemnie i sprawiając złudne poczucie bezpieczeństwa. Zgodnie z słowami Laresa byli to mężczyźni, kobiety, ludzie półefl, półork i inni. Był też i kilkunastoletni młodzieniec.

-Pójdę poszukać liny...- rzekł Chris i ruszył w powrotną drogę do poprzedniej jamy. Widząc nieznajomych awanturników porwani zerwali się z miejsca.
-Chcecie nam pomóc?-
-Ratunek!-
-Na bogów! W końcu nas ktoś znalazł!-
-Tu wszędzie kręcą się likantropy, uważajcie!- krzyczeli. Po chwili nad urwisko powrócił półelf trzymając zwiniętą linę.
-Znalazłem ją obok jednego leża.- wyjaśnił i począł szukać miejsca, w którym mógłby ją zakotwiczyć.

Tropiciel w końcu obrał za cel skalną kolumnę, wokół której obwiązał linę i spuścił ją na dół. Uprowadzeni, jeden po drugim wspinali się na górę odzyskując wolność. Każdy z nich szczęśliwy i zadowolony. Wdzięczność aż z nich tryskała, przytulając, lub ściskając ręce ich wybawicieli.
-Ty jesteś synkiem Laresa?- krasnolud zwrócił się do młodzieńca, gdy ten wspiął się na górę.
-Tak panie. To on, wam pomógł tutaj dotrzeć? Szukał mnie?- spytał. Krasnolud nie odpowiedział wskazał młodzikowi tylko tunel i spojrzał na Nyarlę wymownie.
-Zabiliście kapłankę?- odezwała się do Formita kobieta w wieku około trzydziestu lat, o długich, kasztanowych włosach, opadających do ramion.
-To Malarytka i jej wojownik to zorganizowali. Zabiliście ich?- powtórzyła pytanie.


Widząc wymianę spojrzeń ich wybawicieli kobieta zmrużyła oczy.
-Nie zabiliście.-
-Nie było tu kobiety. Te likantropy, które zabiliśmy byli mężczyznami.- wyjaśnił Gabriel.
-Być może przebywają pod Jarem Bestii...-
-Czym jest Jar Bestii?- spytał Formit.
-To miejsce, które kiedyś druidzi poświęcili dzikim zwierzętom. Słyszałam jak malarytka rozmawiała z którymś z swoich psów, że tam rozpoczną zabawę z łowami.- wyjaśniła.
-A gdzie jest ten jar?- spytał Chris.
-To koło dwóch mil od miasta, wgłąb lasu. Nie wiem, jak stąd tam dojść, bo jak tu likantropy mnie przywlekły była noc i niewiele widziałam...- rzekła -Jesteście ranni? Czekajcie uleczę was...- dodała po chwili.

-Tormie o prawico ojca sprawiedliwości. Ześlij na mnie swoją moc, bym mogła uleczyć rany tych, którzy mnie oswobodzili z rąk mych ciemiężycieli.- pomodliła się a po chwili jej dłonie zalśniły bladą poświatą. Kobieta dotknęła uda Chrisa a po chwili powtórzyła czynność i dotknęła piersi Gabriela. Ich rany nie stanowiły już żadnego niebezpieczeństwa.
-Co teraz robimy?- Formit zwrócił się do Nyarli.
-Powinniśmy udać się do miasta, odebrać nagrodę i kupić jakieś mikstury lecznicze na przyszłość. Następnie powinniśmy się udać do tego Jaru Bestii.- zasugerował elf.
-Jeśli się tam wybierzecie, udam się z wami.- zaoferowała się kapłanka Torma.
-Jak Ci na imię?- spytał ją Chris.
-Jestem Luiz. Chodźcie. Te skurczybyki muszą gdzieś tu trzymać naszą broń i zbroje...- Podczas, gdy wyzwoleni osobnicy szukali swoich rzeczy towarzysze mieli czas by ustalić dalsze kroki.
 
Nefarius jest offline  
Stary 12-05-2010, 14:48   #110
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Nyarla była przygotowana na spotkanie z przywódcą stada. Spodziewała się, że w głębi pieczary znajdą alfę i kolejnego - co najmniej jednego - strażnika. Tym bardziej zdziwiła się widząc, że zamiast nich znaleźli uprowadzone osoby. Uradowana tym faktem, szybko zapomniała o zaskoczeniu. Odsunęła się nieco znad krawędzi dołu, robiąc miejsce dla Chrisa i jego akcji ratunkowej. Mieli dziś naprawdę dużo szczęścia.
- Spokojnie, likantropy w tej chwili Wam nie grożą. - powiedziała uspokajająco. Jej słowa w połączeniu z ulgą, że nareszcie ktoś ich odnalazł szybko pozwoliły oswobodzonym zapomnieć o strachu.
Nie mogła powstrzymać uśmiechu, gdy wszyscy dziękowali im wylewnie za zwróconą wolność i uratowanie życia. Radość niemal ją rozpierała. Łączyła się w szczęściu z uwolnionymi osobami, odwzajemniała ich uściski i kiwała lekko głową na kolejne podziękowania. Napotkała wymowne spojrzenie Rurika po jego rozmowie z Aramirem i stłumiła westchnienie. Nie wiedziała co myśleć. Lares z początku chciał im pomóc, ale wyraźnie nie powiedział im wszystkiego. Tę sprawę musiała wyjaśnić zaraz po powrocie do Nesme.

Zaklinaczka spojrzała ze zdziwieniem na kobietę, która pytała o zabicie kapłanki. Szybko jednak przypomniała sobie, że alfy watahy jeszcze nie spotkali. Stwierdzenie, że to właśnie ta kapłanka zorganizowała porwania, upewniła Nyarlę w jej podejrzeniach. Zaklinaczka przytaknęła Gabrielowi i przepuszczając kolejne osoby w stronę tunelu, wysłuchała dalszej rozmowy. Wizja jeszcze jednej potyczki nie była najmilsza. Tym bardziej, że logiczne wydawało się, że przywódcą stada zawsze jest jednostka najsilniejsza. Do tego - wedle słów brunetki - miała jeszcze kogoś przy sobie.
~ Dwie mile. Niedaleko. - Nya zmrużyła lekko oczy, zastanawiając się nad tym, co powinni dalej zrobić.
Z ulgą obserwowała jak kapłanka Torma zajmuje się ranami jej towarzyszy. To mogło znacznie ułatwić sprawę, podobnie jak deklaracja chęci pomocy z jej strony.

Spojrzała na Kayla, po czym przeniosła wzrok na Strzaskane Niebiosa. Skinęła lekko głową - jego plan wydawał się rozsądny. Uśmiechnęła się do Luiz.
- Twoja pomoc może być nieoceniona. Jeśli Malarytka jest alfą tego stada, to może być wymagającym przeciwnikiem. I wściekłym. Bo jej wataha już prawie nie istnieje. - skomentowała , przeliczając w myślach ilość wyeliminowanych osobników.
- Pójdziemy do miasta. Odbierzemy nagrodę. Nie wiem od kogo, bo imć Mannock zapewne znów nie będzie miał czasu... Ale się po nią zgłosimy. Potem zajmę się odprowadzeniem Aramira do ojca. A Wy w tym czasie będziecie mogli zająć się kupieniem tego, co będzie nam niezbędne. - Nya opuściła pomieszczenie z dołem i ruszyła ku pieczarze, w której odbyła się wcześniej walka. Towarzysze kroczyli za nią, a z czasem zaczęli dołączać ci spośród więźniów, którzy już odnaleźli swoje rzeczy.
- A jak miasto odmówi wypłacenia nagrody lub chociaż jej części, to zostawimy Nesme sam na sam z pałającymi zemstą niedobitkami watahy. - mruknęła cicho, a w jej głosie pojawiła się nutka złośliwości.

Kiedy już zebrali się w grupę, wspólnie ruszyli ku wyjściu. Wszyscy więźniowie byli zaznajomieni z bronią i walką, więc widok ciał nie był dla nich niczym szczególnym. Aramir też trzymał się dzielnie, choć zdarzyło mu się odwrócić wzrok. Inni spluwali na podłogę, przechodząc obok poległych wilków. Szybko i bezproblemowo przemierzyli pozostałą część podziemnej siedziby i kolejno poczęli wydostawać się na powierzchnię. Wielu z nich nie widziało słońca już od długich dni, więc świeże powietrze i jasność promieni słonecznych witali z wielką radością i niemal wzruszeniem. Nyi i pozostałym także udzielał się podniosły nastrój sytuacji. Skierowali się razem w stronę Nesme, wracając tą samą drogą, którą przyszli. Było ich teraz znacznie więcej, ale nie musieli już szukać śladów i zatrzymywać się co chwilę. Chris pewnie prowadził ich w odpowiednim kierunku. Droga zleciała dość szybko.
- Czy ktoś zechce opowiedzieć mi jak to się wszystko faktycznie odbywało? Opuściliście Nesme starym kanałem przez potężny budynek zwieńczony wieżą? Czy widzieliście tam kogoś? - zadawała pytania, chcąc potwierdzić to, czego dowiedzieli się do tej pory.

Gdy dotarli w końcu do bram miasta, Nya bez wahania podeszła do jednego ze strażników.
- Bardzo proszę zaprowadzić nas wszystkich do pana Mannocka. Wiem, że to okropnie zajęty człowiek, ale sądzę, że poświęci chwilę dla tych, którzy zaginęli w Nesme nocami, skoro już zostali odnalezieni? - uśmiechnęła się uprzejmie - No chyba, że obchodzą go oni tyle samo, co poszukiwania, które zarządził... - powiedziała słodkim tonem, wiedząc równie dobrze, jak stojący przed nią mężczyzna, że żadnych poszukiwań z ich strony nie było. Nie wątpiła, że ustanowienie nagrody i siedzenie w gabinecie było łatwiejszym sposobem na rozwiązanie problemu. Ale straż mogłaby zająć się też czymś innym niż sprawdzaniem wozów i patrolowaniem ulic nocą, co i tak najwyraźniej nie przynosiło najlepszych efektów.
 
Amanea jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172