Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-01-2012, 00:32   #91
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Pusiek poszedł za nią. Nie był zadowolony – dziewczynka widziała to dokładnie – ale szedł, bo ona była przewodnikiem stada, samcemalfa i ustalała zasady. Poprawiło jej to humor.

Onan ciągle do niej gadał.

Widać, był uparty, ale ona też – słyszała raz, jak mamusia powiedziała do sąsiadki „moja Meleczka jest uparta jak osioł”. Słowa nie były miłe, ale mamusia uśmiechała się i wydawała.. dumna. To było dziwne. No, ale Melka dowiedziała, że to dobrze być upartym jak osioł i się starała być, bo była kochaną córeczka i lubiła, jak mamusia była z niej zadowolona.

- Nie słyszę cię, nie słyszę. Możesz sobie gadać… bla, bla bla… nie słyszę – zatkała uszy rączkami, ale to niewiele pomogło.

Onan mówił, że ma kryjówkę. Mela dobrze się znała na takich propozycjach... powinien jeszcze powiedzieć, że da jej cukierki! Myślał, że jest głupia, czy co! Doskonale wiedziała, że nie wolno chodzić z obcymi, bo mogą być niedobrzy i zabrać dziecko. NIE do mamusi, a do piwnicy. I nie wypuszczać.

- Idź sobie, onanie! Nigdzie nie pójdę. Jesteś obcy! – zawołała, żeby nie miał wątpliwości, że jest mądra. I uparta.
- Pośpiesz się – powiedział tylko onan.

Melka odwróciła się i zobaczyła.. nie, nie niewidzialnego onana, ale CIEMNOŚĆ. Nie taką zwykłą, ale tą niedobrą, która zamieniała miłe ptaszki w agresywne dziobaki. Przed tą ciemnością ostrzegał też chłopiec w lustrze.. chyba, nie pamiętała za dobrze, była wtedy śpiąca.

Włożyła kciuk do buzi i zamyśliła się. Teraz ona była samcemalfa. Musiała podjąć decyzję. Pusiek był zaniepokojony, ale to przywódca stada decydował, nawet, jeśli stado miało tylko dwie osoby. Znaczy, jedna osobę i psa.

Kucnęła i objęła Puśka.
- Ciemność nas goni – powiedziała – Znam ją, ona jest bardzo niedobra. Zmienia miłe ptaszki, zobacz - pokazała mu ślad po dziobnięciu na dłoni - Możemy nie zdążyć do mamusi zanim ciemność nas dogoni. Musimy zaryzykować i pójść do onana. Do jego pieńka. Tam się schowamy. Pamiętaj, żeby nie brać od niego żadnych słodyczy ani zabawek. Ani nic. Nie wolno, to może być zły onan, co zabiera psy od ich pań. Pamiętaj.

Pusiek nie był zadowolony – pewnie wolał iść do domu, ona też wolała –ale poszedł za samcemalfa.

Mela skierowała się w stronę pieńka.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 21-01-2012, 11:23   #92
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Tomek Wilczyński, Justynka Nowicka, Piotrek Sikora
Obcowanie ze śmiercią twarzą w twarz było przerażające. Nadciągająca z nad morza ciemność wydawała się wszystkim jednak o wiele straszniejsza. Tomek, Justynka i Piotrek instynktownie czuli lęk przed kłębiącym się i zmierzającym w ich kierunku nienaturalnym mrokiem.
Mimo strachu zaczęli działać szybko i prężnie. Wspólnymi siłami przenieśli martwego mężczyznę do latarni. Uważali, że w domu będzie mu lepiej niż na zewnątrz. I choć wydawało się to absurdalne, to wszyscy myśleli, że tak właśnie trzeba zrobić.
Zapobiegliwa Justynka zamknęła jeszcze drzwi swoim magicznym kluczykiem i cała trójka pobiegła ile tylko sił w nogach do domku na plaży.

Biegli wzdłuż linii morza i cały czas widzieli zbliżającą się ciemność. Jej groźne pomruki sprawiały, że biegli jeszcze szybciej. Pamiętali doskonale co ciemność zrobiła z niewinnymi paplingami oraz o tym, co mówił Albin. Nikt nie chciał zostać wciągnięty w czarne odmęty, jakie sunęły w ich stronę.
Stopy zapadały im się w miękki i wilgotny piasek, ale strach dodawał im sił i mobilizował.

Gdy po morderczym biegu dotarli wreszcie do plażowego domku stanęli oszołomieni tym co zobaczyli. Nie mogli uwierzyć własnym oczom. Ktoś włamał się do domku i splądrował go.
Wejściowe drzwi zostały wyłamane i wisiały tylko na jednym zawiasie niczym złamane skrzydło. Okna były powybijane, a okiennice zniszczone. Wewnątrz ktoś wywrócił do góry nogami kanapę i porozcinał ją. Magiczny okrągły stoliczek także leżał roztrzaskany, podobnie jak regał z książkami i półka z pluszakami. Wszystkie zabawki leżały na ziemi z pourywanymi głowami i kończynami. Kawałki lustra rozrzucono po cały pokoju, a rama została wbita w ścianę z ogromną siłą.
Jedynie drzwi do małego pokoju nadal były całe. Tomek miał klucz do tego pomieszczenie, ale wahał się czy jest to dobra kryjówka przed ciemnością.
Czy mieli jednak jakieś inne wyjście?

Melania Bałucka
Uparta niczym osioł Mela musiała jednak skorzystać z propozycji niewidzialnego Ktosia. Wiedziała, że nie można ufać obcym a tym bardziej takim których nie widać. Nie miała jednak wyjścia. Nadciągająca zła ciemność nie pozostawiła jej wyboru. Ruszyła więc z niechęcią w stronę zwalonego starego pnia.
Niewidzialna dłoń uniosła jedną stronę pnia do góry.
- Właźcie szybko - powiedział Ktoś.
Mela jeszcze raz obejrzała się na zbliżająca się ciemność, po czym z niechęcią zeszła do niewielkiej lepianki.
Wewnątrz było ciemno, wilgotno, pachniało stęchlizną i ziemią. Pewnie gdyby nie obecność obok niej Puśka za żadne skarby, by nie zeszła do tej dziury w ziemi.
Na dodatek w lepiance było bardzo mało miejsca. Ledwo sam się tu mieściła z Puśkiem, a jeszcze przecież do środka pakował się niewidzialny Ktoś.
Mela nadal go nie widziała, ale w pewnym momencie poczuła na swojej nodze dotyk jego skóry. Była szorstka i łuskowata niczym skóra węża, tylko znacznie cieplejsza. Ktoś wcisnął się do lepianki i opuścił pieniek. Zapadła ciemność.
Mela siedziała z podkulonymi kolanami, obok niej Pusiek, a po drugiej stronie pan Niewidzialny.
- Tutaj jesteśmy bezpieczni - powiedział cicho Ktoś - Ciemność nas tutaj nie dostanie. Jestem Duskier, nie zrobię ci krzywdy. - zapewnił - Chciałem tylko ci pomóc. Ciemność to straszna rzecz. Wdziera się w twoje serce i przemienia cię w coś złego i potwornego. Tak dzieje się ze wszystkimi, który nie schowają się przed nią w porę. Gdybyś została teraz na zewnątrz działyby się z tobą okropne rzeczy. Z twoim zwierzakiem też.
Tuż nad ich głowami coś zaszumiało nieprzyjemnie, jakby na potwierdzenie słów niewidzialnego Duskiera.
- Od kiedy rządzi zła królowa ciemność przychodzi coraz szybciej i coraz dłużej zostaje. Nie długo ponoć nie będzie już słońca, ani dnia. Będzie tylko ciemność i wieczna noc, a wszyscy zmienimy się w ohydne potwory i będziemy służyć królowej.
- Melka! Gdzie jesteś? - dziewczynka omal nie zemdlała, to był głos jej mamy. - Melka, koniec zabawy. Chodź już do domu, Kolacja czeka.
Dziewczynka na słowa o kolacji poczuła, jak jej burczy w brzuchu, a poza tym nadal chciało się jej pić.
- Melka! No gdzieś się schowała?!
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman

Ostatnio edytowane przez Pinhead : 21-01-2012 o 19:43.
Pinhead jest offline  
Stary 22-01-2012, 17:19   #93
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Mela wcisnęła się pod pieniek. Było ciemno i pachniało jak w piwnicy. Mela nie bała się ciemności – nie była przecież maluchem, szła do szkoły niedługo – ale nie lubiła siedzieć tak.. tak w ciaśnie. Ktosia dalej nie było widać, ale po chwili poczuła dotyk jego skóry na nóżce.

Przez chwilę pomyślała, że to wąż i nawet się przestraszyła, ale nie za bardzo, bo ten ktoś powiedział, że nazywa się Duskier. No, a węże nie mają przecież imion, prawda? Więc od razu wiedziała, że to nie wąż.

Duskier coś opowiadał, o ciemności, i złej królowej, ale Mela nie za bardzo go słuchała. Burczało jej w brzuchu, a jedzenie Tomek zabrał razem z piciem! Pomyślała sobie, że to nie fer, że ją tak porzucił, i to jeszcze bez jedzenia! Mógł chociaż coś zostawić.

Pomyślała sobie, że jest bardzo biedna i skuliła się jeszcze bardziej. Przytuliła się do Puśka, Duskier ciągle coś gadał, było jej zimno i pachniało zupełnie jak u niej w piwnicy, kartoflami i mokrością … a może ciągle tam była? Zasnęła i się to jej przyśniło? Nie, Pusiek był prawdziwy..

- Melka! Gdzie jesteś? - dziewczynka omal nie zemdlała, kiedy usłyszała głos mamusi. - Melka, koniec zabawy. Chodź już do domu, Kolacja czeka.

Mamusia ją znalazła i woła! Musi iść, szybko, bo chciała się przytulić do mamusi, i była głodna, i była grzeczna… i jak mamusia woła, to trzeba iść, i może zdążą na dobranockę…

Podniosła się gwałtownie, uderzyła w coś głową po ciemku i znów opadła na kolana. Łzy napłynęły jej do oczu, z bólu, ale też z radości, że już zaraz będzie w domu.

- Melka! No gdzieś się schowała?! – usłyszała znów mamusię.

- Duskier! – powiedziała gorączkowo. – Muszę iść, mamusia mnie woła, jak to się otwiera, otwórz… - obmacywała ciemność wokół szukając, gdzie jest wyjście. – Podnieś to, podnieś.. musze iść.. Duskier. Prosze cię. proszę - łzy znów napłynęły jej do oczu, na myśl, że nie zdąży wyjśc i mamusia sobie pójdzie. - Proszę, bardzo proszę, otwórz - złapała za łuskowata, ciepła rękę i potrząsnęła ją. - Bardzo proszę - powtórzyła żałośnie.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 29-01-2012, 00:46   #94
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
- O ja cie! - wrzasnął zdyszany po długim biegu Piotrek i jeszcze bardziej przyspieszył kroku.
Justynka tuż po tym, jak zobaczyła przyczynę zdenerwowania Piotra, miała wielką ochotę powtórzyć to samo, ale ze zmęczenia nie dała rady wydobyć z siebie głosu. Cały plażowy domek był zdemolowany. Nie tylko na zewnątrz. Wnętrze, częściowo wywleczone przed próg, także stanowiło sobą obraz nędzy i rozpaczy. Jakby buszowało w nim stado pawianów uzbrojonych w noże. Mogłaby chyba z czystym sumieniem przysiąc, że zniszczone zostało dosłownie wszystko, co znajdowało się w domku.
Zasapane dzieci przez chwilę kręciły się w tę i z powrotem, próbując ogarnąć zamroczonymi zmęczeniem i rozpaczą umysłami, co właściwie mogło się tu wydarzyć. Rozmiar szkód był ogromny, a Ciemność wciąż się zbliżała, potęgując w nich uczucie paniki.

Co za dranie to zrobili?! Może to ci sami bandyci spod latarni? To było do nich podobne. Musieli coś wydusić z Przemka o domku na plaży. Bo skąd by wiedzieli? Przecież Albin powiedział, że tutaj będą się mogli bezpiecznie ukrywać. I co teraz? Gdzie mieli uciec? Gdzie schować się przed Ciemnością? Nawet nie mieli już możliwości zobaczyć się z nim więcej. Lustro, a właściwie to, co z niego zostało poniewierało się na ziemi porozbijane w drobny mak. Ktoś musiał donieść złej macosze o tym sposobie komunikowania się. Bo to z pewnością jej poplecznicy tak zdewastowali cały domek.

Dobrze, że nie czekali tutaj na nich. A może chcieli, żeby to Ciemność ich dopadła?
Biedny Albin i jego mama. A przede wszystkim, biedni “my”. Jeśli tak dalej pójdzie zabraknie kogokolwiek, żeby ich uwolnić. Przemek już dostał się w łapy złej macochy. Może zdążyła przeciągnąć go na ciemną stronę mocy? Jeśli tak... ostrożnie stąpająca pośród potłuczonych, chrzęszczących pod butami odłamków szkła Justynka obiecywała sobie, że zanim Ciemność ją dopadnie - a nawet i potem - skopie temu ofermie tyłek. Niech go tylko spotka na swojej drodze.
Nagle zrobiło jej się dziwnie zimno, aż włoski na przedramionach stanęły jej dęba. Wzdrygnęła się i roztarła “gęsią skórkę”. O czym ona właściwie myśli? Przecież tak naprawdę trzeba go jakoś uratować. Czyżby to bliskość Ciemności tak działała na to, co działo się w jej głowie? Albin mówił, że potrafiła przemienić w potwory nawet niegroźne i na ogół łagodne istoty.

Jeden z odłamków lustra był ciut większy. Schyliła się i westchnąłwszy ciężko nad tą niepowetowaną dla nich stratą, podniosła go ostrożnie, używając kawałka materiału, który kiedyś był zapewne fragmentem powłoczki. Owinęła szkiełko i schowała do kieszeni. Na pamiątkę.
- Może skorzystamy z gościny piaskowych ludków? - spytała nieśmiało Justynka, spoglądając to na Piotrka, to na Tomka, gdy wreszcie odzyskała mowę. Ten pierwszy właśnie obdarzył zainteresowaniem zamknięte na głucho drzwi do tajemniczego pokoju, którego nie sprawdzili poprzedniej nocy i które jakimś cudem ocalały przed wandalami. Stanowczo nie podobała się jej mina Tomka, kiedy Piotrek potraktował je kopniakiem i zaczął mocować się z klamką.

Jakoś tak nie bardzo miała ochotę wchodzić do ciemnego jak dziupla pokoju. Ale skoro Tomek już do niego zaglądał i twierdził, że można tam przenocować to czemu miałaby zostać na zewnątrz. Tym bardziej, że wcale nie chciała zmieniać się w potwora. Mocno zacisnęła powieki i zanuciła pod nosem kołysankę, którą śpiewała jej czasem mama. Już po omacku wyciągnęła rękę i natrafiwszy na dłoń Tomka, lekko zacisnęła na niej palce. To trochę uspakajało. Jak przed skokiem do wody zaczerpnęła głęboko powietrze i ruszyła za Tomkiem.
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)

Ostatnio edytowane przez Lilith : 29-01-2012 o 21:09.
Lilith jest offline  
Stary 29-01-2012, 21:11   #95
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Tomek nie wierzył własnym oczom. Nawet tornado, gdyby wpadło z wizytą do domku, nie wyrządziłoby takich szkód. Banda chuliganów również. To była czysta, bezmyślna złośliwość. Albo wprost przeciwnie - całkowicie przemyślana. Może ktoś chciał ich pozbawić jedynego prawdziwego schronienia?
Patrząc na wyłamane drzwi zastanawiał się przez moment, czy nie lepiej by było, gdyby zostali w latarni. Nieżywy latarnik nie byłby zbyt miłym towarzystwem, ale nic by im nie zrobić. A Ciemność? Jak sobie poradzą, skoro nie mają gdzie się schować?
Gdyby mieli młotki i gwoździe, i dużo czasu na dodatek, jakoś by zdołali naprawić drzwi i okiennice, a potem Justynka by je zamknęła. Tomek był pewien, że nawet najstraszliwsza i najgroźniejsza Ciemność nie zdołałaby przejść przez zamknięte przez Justynkę drzwi czy okno. Ale tutaj nie było czego zamknąć i bardzo łatwo można sobie było wyobrazić przerażające macki wsuwające się do domku przez szczeliny w rozwalonych okiennicach, czy szpary w zastawionych resztami kanapy drzwiach.
Stara metoda, polegająca na schowaniu się pod koc i mówieniu “nie ma mnie, nikt mnie nie widzi” mogłaby nie zadziałać, chociaż spod rozwalonej kanapy Tomkowi udało się wyciągnąć lekko tylko nadszarpnięty koc.
Zanim Tomek zdążył odpowiedzieć na pytanie Justynki, Piotrek zaczął szarpać za klamkę od zamkniętego pokoju.
- Wezmę procę i rozwalę ten zamek - warknął wściekle przez zęby, mocując się z nieustępliwymi drzwiami. - Wejdziemy i się schowamy - powiedział, nie myśląc chyba o tym, że drzwi bez zamka będą kiepską ochroną przed Ciemnością i zapominając, że Tomek ma klucz.
- Mogę otworzyć - powiedział nieco niepewnie Tomek. - Ale tam nie ma nic ciekawego. Wprost przeciwnie. - Gdyby ktoś się uparł mógłby twierdzić, że są tam same ciekawe rzeczy, tyle tylko, że nie dla dzieci. - No i nawet nie ma się gdzie położyć - dodał.
- I co z tego? - Piotrek kopnął nieposłuszne drzwi. - Lepiej tam przesiedzieć całą noc, niż się spotkać z tym czymś. - Skinął głową w stronę okna.
Ciemność znajdowała się coraz bliżej. Można było mieć wrażenie, że porusza się coraz szybciej i szybciej, całkiem jakby wyczuła bezbronne ofiary.
Tomek nie wahał się dłużej. Izba tortur wydała mu się znacznie lepszym miejscem niż objęcia Ciemności. Wyciągnął klucz i uchylił drzwi w taki sposób, by do środka można było wejść, lecz by się tam nie dostało zbyt dużo światła. Widok narzędzi tortur mógł wszystkim do końca odebrać ochotę na sen.
- Wchodźcie - machnął ręką poganiając Justynkę.
Piotrek, nie czekając na zaproszenie, wślizgnął się do środka.
- Ale tu ciemno! - dobiegło ze środka. Słowom towarzyszył brzęk spadającego na podłogę metalu. - Niech to...! - Ostatnie słowo zagłuszył jakiś łomot.
Tomek skrzywił się lekko.
- Tam jest straszna graciarnia - szepnął. - Chodź za mną..
Nie bardzo wiedział, czemu Justynka zamknęła oczy, ale skoro nie chciała patrzeć... A może wolała się przyzwyczajać powoli do mroku, jaki będzie panować za drzwiami. Ostrożnie ruszył przodem. Nie miał zamiaru wpaść na coś.
Zza drzwi rozległ się rumor i szuranie. A potem głos Piotrka oznajmił:
- Zrobiłem trochę miejsca.
Weszli szybko, a Tomek jeszcze szybciej zamknął za sobą drzwi. Już miał użyć klucza, gdy nagle Justynka powiedziała:
- Ja to zrobię, jeśli pozwolisz.
Widać uznała, że zaczarowany klucz ma większą potęgę niż zwykły.
- Proszę bardzo - odparł Tomek.
- Nie grzebcie się, tylko zamknijcie drzwi - wtrącił się Piotrek, przerywając wymianę grzeczności. - Wy tu sobie gadu gadu, a Ciemność coraz bliżej.

Kluczyk Justynki rozjarzył się, rozlewając wokół siebie błękitną poświatę.
- He, he! - kwiknął głos Piotrka z ciemności za nimi. - Przynajmniej łatwiej trafić...
- Przymknij się - nie wytrzymała Justynka.
- No co? - odezwał się obruszony głos. - Fajny taki cwancyk z latarenką. No zamykaj wreszcie!
Kluczyk lekko stuknął w metalowy zamek drzwi.
- Zamknijcie się i nie wpuszczajcie do nas Ciemności i żadnych złych stworów. - Dla wzmocnienia znaczenia swoich słów Justynka uderzyła w podniosły ton i znów mocno zacisnęła powieki.
- Zamknęły się? - szepnęła cichutko. - Tomek, no. Zamknęły się?
Nagle przyszło jej coś do głowy.
- Niech się nie otworzą aż do rana, do chwili, gdy będziemy bezpiecznie mogli wyjść - dodała, ponownie stuknąwszy kluczykiem w zamek.
Odpowiedział jej ledwo zauważalny błysk, jakby maleńka iskierka przeskoczyła z jej dłoni do drzwi.
Tomek chwycił za klamkę i spróbował otworzyć. Drzwi trzymały mocno.
- Zamknięte - zapewnił Justynkę. Po omacku zasunął jeszcze klapkę chroniącą dziurkę od klucza. Teraz nic nie mogło nie tylko wejść, ale nawet zajrzeć do środka.


- Chodź, usiądziemy kawałek dalej. Może uda nam się zasnąć - powiedział.
Rozłożyli ocalały kawałek koca i Justynka, stale trzymając Tomka za rękę, usiadła na podłodze. Tomek usiadł obok niej. Po chwili dołączył do nich Piotrek.
Teraz pozostawało tylko czekać, aż przyjdzie rano.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 29-01-2012 o 21:18.
Kerm jest offline  
Stary 30-01-2012, 18:20   #96
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Melania Bałucka
- Duskier! – powiedziała gorączkowo. – Muszę iść, mamusia mnie woła, jak to się otwiera, otwórz… - obmacywała ciemność wokół szukając, gdzie jest wyjście. – Podnieś to, podnieś.. muszę iść.. Duskier. Proszę cię. proszę - łzy znów napłynęły jej do oczu, na myśl, że nie zdąży wyjćc i mamusia sobie pójdzie. - Proszę, bardzo proszę, otwórz - złapała za łuskowata, ciepła rękę i potrząsnęła ją. - Bardzo proszę - powtórzyła żałośnie.
Panująca w jamie ciemność i fakt, że Duskier nadal był niewidzialny sprawiła, że Mela nie mogła dostrzec przerażonej miny ktosia.
- Niee mo.. moo.. możeeesz taam iść - wydukał Duskier - To podstęp ciemności. Twojej mamy tutaj nie ma. Ciemność zawsze odnajduje w naszych sercach to na czym nam najbardziej zależy i atakuje podstępem. Ty chyba szukasz mamy i dlatego ciemność ją udaje. Gdyś teraz wyszła na zewnątrz zmieniłabyś się w potwora i ja także, a i twój piesek pewnie też. Ciemność nie zna litość, ona pożera i przemienia wszystkich. Kto raz wpuści ciemność do swego serca na zawsze już będzie złym potworem. Musimy przeczekać tutaj aż słońce przegna ciemność.
Melania z niechęcią odpuściła, ale nadal nasłuchiwała odgłosów z zewnątrz.
Łzy ciekły jej po policzkach, ale nie ruszyła się już więcej.
- Melania chodź tutaj w tej chwili do mnie - nawoływał głos z góry - W tej chwili do mnie.
Za każdym kolejnym razem głos był coraz bardziej zdenerwowany i zły.
- Właź już z tej dziury mała. Wiem, że tam jesteś - głos mamy coraz bardziej drżał - Wyłaź Melania, bo będę zła.
Duskier dotknął dłoni Melanii. Jego ręce były takie same, jak jego nogi szorstkie i łuskowate, ale mimo to emanowały przyjemnym ciepłem.
- Nie słuchaj je - szepnął Duskier - Zamknij oczy i zaśnij. Sen przyniesie ci zapomnienie.
Mela broniła się przed zaśnięciem, ale ciepła dłoń Duskiera kojarzyła się jej z ciepłem jej łóżeczka i mięciutka poduszką. Oczy dziewczynki zaczęły być coraz cięższe i cięższe. Powieki w końcu opadły całkowicie i Mela zasnęła w ziemnej norce Duskiera obok swego wymarzonego pupila, Puśka.

Sen Melanii
Sen tylko na początku był przyjemny. Mela widziała swój pokój, i wszystkie swoje zabawki ułożone tak jak zwykle przed zabawą na podłodze. Dziewczynka zapragnęła je dotknąć i schyliła się.
Wtedy cały pokój zafalował i zastąpił go widok zniszczonego plażowego domku. Poniszczone były wszystkie meble, wszystkie pluszaki jakie leżały na półce, a także lustro przez które przemawiał Albin. Widok był straszny. Powybijane okna i drzwi wskazywały, że zrobił to ktoś bardzo silny. Melania w momencie pomyślała o Przemku i reslinkowców, którzy go porwali.
Wtedy Mela ujrzała zbliżająca się od morza ciemność oraz swoich przyjaciół wbiegających do domku. Wszyscy mieli przerażone miny i w popłochu szukali kryjówki.
Ściany domku ponownie zafalowały i Mela ujrzała wielką salę, na której ułożono setki łóżek obok siebie. Dokładnie tak jak w przedszkolu w czasie leżakowania. Na jednym z łóżek leżał Przemek. Wyglądało, że śpi smacznie jednak to co miał przyczepione do szyi przeraziło Melę. Wokół szyi Przemka zapięta była metalowa obroża niczym dla jakiegoś wielkiego psa. Od obroży szedł gruby, żelazny łańcuch, który kończył się szklana kulą, którą chłopiec trzymał na brzuchu i tulił dłońmi. Kula była przezroczysta i Mela widziała jak głębią się w niej różnokolorowe chmury.


Melę obudziło coś mokrego. Nie otwierając oczu ze wstrętem obtarła buzię. Coś mokrego jednak znowu przykleiło się do jej buzi. Otworzyła jedno oko i niepewnie spojrzała przed siebie i zobaczyła Puśka, który szykował się do kolejnego powitalnego lizu.
- O nareszcie! - usłyszała głos Duskiera - Wstawaj, śniadanie gotowe.

Tomek Wilczyński, Justynka Nowicka, Piotrek Sikora
Trójka dzieci weszła do ciemnego pokoju. Mimo, że strach dławił ich mocno postanowili zaryzykować. Żadne z nich nie chciało się spotkać z ciemności i przemienić się w potwora.
Tylko Tomek wiedział co znajduje się w pokoju i wcale nie zamierzał dzielić się tą wiedzą. Ostrzegł tylko pozostałych przed rupieciami jakie znajdują się w środku.
Wszyscy weszli do środka, a Justynka za pomocą magicznego kluczyka zamknęła drzwi. Była na tyle przezorna, że kilkakrotnie precyzowała zaklęcie. Gdy już była pewna, że pomyślała o wszystkim usiadła obok Tomka i Piotrka.
Zapadła długa, nie przerywana przez nikogo cisza. Gdzieś w oddali słuchać było coraz głośniejsze pomruki ciemności. Czas płynął bardzo wolno i żadne z dzieci nie mogło usnąć. Ciągłe trzaski i odgłosy zbliżającej się ciemności sprawiały, że żadne z nich nie myślało o śnie.
Nagle ktoś szarpnął mocno drzwiami. Te zaskrzypiały i zatrzeszczały, ale nie otworzyły się. Po chwili znowu ktoś z jeszcze większą siłą pociągnął za klamkę. Drzwi wydawały najróżniejsze odgłosy, ale nie puściły. Ktoś na zewnątrz nie odpuszczał i ciągnął z coraz większą siłą.
- Jak myślicie - wyszeptał Piotrek - drzwi wytrzymają?
- Muszą... - odpowiedziała Justynka, ale głos jej urwał się w połowie zdania gdyż ktoś na zewnątrz zaczął kopać, drapać i uderzać w drzwi.
Na całe szczęście zaklęcie, jakie rzuciła Justynka było bardzo mocne i drzwi wytrzymały.
Po jakimś czasie napastnik odpuścił i nastała cisza. Dzieci usłyszały tylko dziwny głos ukryty wśród oddalających się pomruków.
- Jeszcze was dostanę, przeklęte bachory.

Gdy napastnik odszedł ucichły także pomruki ciemności. Dzieci jednak pamiętały zaklęcie jakie rzuciła Justynka, że drzwi maja otworzyć się dopiero gdy ciemność zniknie. Zmęczone po całym dniu znalazły sobie w miarę wygodną pozycję i spróbowały zasnąć.

Sen Justynki
Justynka długo nie mogła zasnąć. W końcu jej powieki stały się tak ciężkie, że już nie miała siły się opierać.
Sen, który ją nawiedził nie był miły, ani przyjemny.
We śnie ujrzała dużą salę, na której ułożono setki łóżek obok siebie. Dokładnie tak jak w przedszkolu w czasie leżakowania. Na jednym z łóżek leżał Przemek. Wyglądało, że śpi smacznie jednak to co miał przyczepione do szyi przeraziło Justynkę. Wokół szyi Przemka zapięta była metalowa obroża niczym dla jakiegoś wielkiego psa. Od obroży szedł gruby, żelazny łańcuch, który kończył się szklana kulą, którą chłopiec trzymał na brzuchu i tulił do siebie dłońmi. Kula była przezroczysta i Justynka widziała jak głębią się w niej różnokolorowe chmury. Wszystkie inne dzieci, a była ich ponad setka, także miały przypięte żelaznymi łańcuchami szklane kule.
Justynka zobaczyła jak środkiem sali podąża wysoka kobieta. Ubrana była ona w długą, sięgająca ziemi suknię. Wyglądało tak, jakby suknia żyła własnym życiem i kotłowała się niczym ciemność przed którą uciekli do plażowego domku.
Kobieta podeszła do pierwszego z brzegu łóżka i położyła dłoń na kuli. Kolorowe chmury kłębiące się wewnątrz popłynęły w stronę ręki kobiety. Wyglądało to jakby gigantyczny odkurzacz, wciągnął kolorowy dym z wnętrza kul.
W tym samym momencie Justynka widziała, jak suknia kobiety zafalowała i wyrosły na niej dodatkowe elementy, których wcześniej nie było.
Kobieta uśmiechnęła się, zadowolona z siebie i ruszyła dalej. Za każdym razem, gdy wysysała dym z kul jej suknia rosła i rosła.


Sen Tomka
Tomek miał spokojny sen. Śnił o powrocie do domu i o tym, że cała wyprawa do magicznego świata była tylko podwórkową zabawą. Wszyscy śmiali się z przygód jakie przeżyli i z tego jak strach zajrzał im w oczy.
Nagle wzrok Tomka zatrzymał się na Meli. Dziewczynka szlochała, a Tomek nie znał powodów. Spróbował zapytać mała co się stało.
- Ja chcę do mamy - zapiszczała Melania - Do domu, do mamy, proszę zabierz mnie do mamy.
Tomek z przerażeniem zauważył, że obok Melanii siedzi jakiś dziwny stwór. Wyglądał on niczym przerośnięta jaszczurka.
Trzymał Melanię za rękę i dziwnie spoglądał w stronę Tomka. Dziewczynka cały czas szlochała, a łzy ciekły jej po policzkach.


Tomek Wilczyński, Justynka Nowicka, Piotrek Sikora
Dźwięk skrzypiących drzwi sprawił, że cała trójka prawie jednocześnie otworzyła oczy. Ku ich zdziwieniu, a zarazem radości przez szparę w uchylonych drzwiach sączyła się promienie słońca.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman

Ostatnio edytowane przez Pinhead : 30-01-2012 o 18:43.
Pinhead jest offline  
Stary 02-02-2012, 12:54   #97
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Mela obudziła się zesztywniała i zziębnięta. Oraz głodna. Bardzo, bardzo głodna. Brzuszek miała zupełnie przyklejony do plecków. Słońce zalewające łąkę szybko ją rozgrzało, ale na głodność nic nie mogło poradzić.
Popatrzyła na “śniadanie” zaoferowane przez Duskiera. Wodę zebraną w koszyku zrobionym z liści oraz kilka dorodnych glizd ułożonych na dużym liściu łopianu.
Wyciągnęła rączkę i dotknęła jednej glizdy.

- Jaka śliczna - powiedziała. Lubiła robale. Oglądać. Nawet jak by była bardzo głodna - jak teraz - to by robali nie jadła. Choć pan w Szkole przetrwania jadł.

Popatrzyła na wodę, wypiła powoli malutki łyczek, drugi i trzeci, i piąty a resztę oddała Puśkowi. Była przecież samcemalfa i musiała dbać o stado.
Spojrzała w stronę, skąd Duskier mówił. Wcale jej się nie podobał, bo przecież nie puścił jej do mamusi. Ale schował ją przed Ciemnością. A Ciemność była naprawdę niedobra, co do tego Mela nie miała wątpliwości.

- Dziękuję – powiedziała do miejsca, skąd mówił Duskier.

( Mamusia zawsze uczyła ją, że trzeba używać magicznych słów “proszę, dziękuję, przepraszam” . Przypomniała sobie wierszyk mamusi:
„Na dalszą życia drogę, weź czarodziejskie słowa
Proszę, Dziękuję, Przepraszam,
I w sercu je zachowaj.
Dzień dobry, Do widzenia niech obce ci nie będzie
Dzieciństwa słodkie dni pamiętać będziesz wszędzie”
I zrobiło się jej strasznie smutno, że jej nie znalazła, ale zaraz pomyślała, że mamusia by była niezadowolona, jakby się dowiedziała – a mamusie zawsze wiedzą takie rzeczy – że Mela była niegrzeczna. )

- Dzień dobry, jestem Mela. Już teraz jest dzień, prawda? Pojdę szukać mamusi. Dziękuję za wodę. I że mogłam tu się schować. Pusiek też dziękuje. A może wiesz, gdzie jest moja mamusia?
- Przykro mi - rzekł Duskier - Niestety nie wiem, gdzie jest twoja mamusia. Ale jak chcesz mogę pomóc ci szukać.
- Wiesz, gdzie można ją znaleźć? - ucieszyła się Melka - To chodźmy! Ale … - coś ją zastanowiło, skupiła się szukając słowa - to ta...mineta? W norce robiłeś minetyzm ścianowy? Bo cię nie widzę. A na łące robisz minetyzm łąkowy, tak?
- Co to jest minetyzm? - zdziwił się niewidzialny towarzysz Meli.
- No... - Mela zastanowiła się, znała dużo słów, ale nie zawsze potrafiła je wytłumaczyć - no, to takie coś, że jest zwierzątko, i ono wygląda jak świat, żeby go drapieżnik nie zobaczył. Patyczak wygląda jak gałązka. Kameleon ma kolor liścia. Ty jesteś, bo można cię dotknąć, ale cie nie widać. To jest minetyzm. Potrafisz zrobić tak, żebym cię mogła zobaczyć?
- To ja chyba jestem ten minetyzm - zamyślił się Duskier - Wolę jednak, żebyś mówiła do mnie po imieniu, ten minetyzm nieładnie brzmi. Kiedyś jednak byłem widzialny. Jak zobaczyłem pierwszy raz ciemność, to się przestraszyłem i się schowałem, a dla bezpieczeństwa stałem się niewidzialny. Zawsze to potrafiłem. Ciemność coś jednak mi zrobiła i już nie umiem się stać widzialny - powiedział ze smutkiem.
- O. - Mela też się zasmuciła - a jakby pomalować cię farbą?
- A skąd wziąć farbę? A poza tym nie wiem, czy jakbym chciałby być taki pomalowany. Już chyba wolę być niewidzialny. Tak jest bezpieczniej.
- Ja też bym tak umiała? Zminetyzować się i Puśka?
- Nie wiem. Musisz spróbować. Trzeba zamknąć oczy, wstrzymać oddech i policzyć do trzech. I już jesteś minetyzm... to znaczy niewidzialna.
- To sie nie uda... - Melka pokręciła główką - Pusiek nie umie wstrzymać oddechu.
- To w takim razie on nie jest tym minetyzmem i nigdy nie będzie niewidzialny dopóki się nie nauczy wstrzymywać oddechu. - wyjaśnił fachowo Duskier.
- No trudno... może go kiedyś nauczę. Bo on jest bardzo mądry. Ale teraz musimy iść do mamusi.
- On nie wygląda na mądrego - stwierdził Duskier - Nawet mówić nie umie. A co do twojej mamy to nie wiem, gdzie ona jest. Mogę ci tylko pomóc jej szukać. A żeby coś znaleźć to trzeba sobie przypomnieć, gdzie to coś ostatnio wiedzieliśmy. Gdzie widziałaś ostatnio swoją mamę?

Duskier też nie wyglądał na zbyt mądrego, skoro myslał, że żeby być mądrym trzeba mówić. Duskier wogóle nie wyglądał.... No, ale Mela wiedziała, że to nieładnie tak o kimś mówić.

- Widziałam ją w kuchni - powiedziała zamiast tego - robiła kolację. Makaron i ser, i polewka. Truskawkowa.
- To musimy iść do tej twojej kuchni. - stwierdził kategorycznie Duskier - Prowadź zatem.
- Swietny pomysł - ucieszyła się Mela - Pusiek, idź do kuchni!
Pusiek zamerdał wesoło ogonem, popatrzył to na Melę, to na niewidzialnego ktosia i... nie ruszył się nawet z miejsca. Mela zrozumiała, że Pusiek nie wie, jak się idzie do jej domu. Ale z drugiej strony zauważyła, że pies jest radosny, wyprostowany, nie kuli uszu i nie ciągnie brzuchem po ziemi. Nie bała się Duskiera, tak jak bał się Ciemności.

- A nie mówiłem, że on nie jest mądry. On nam nie pomoże. A ty nie wiesz, gdzie jest twoja kuchnia. Skoro jest twoja to powinnaś wiedzieć, gdzie ona jest. Ja ma swoją dziuplę i wiem, gdzie ona jest.

Mela trochę się obruszyła. A nawet bardzo. Tak bardzo, że zapomniała się rozpłakać z głodu i tęsknienia.
- To nieładnie mówić, że ktoś jest głupi, wiesz? Ja się nie wyśmiewam z ciebie, że nie potrafisz się zrobić widzialny. A to proste, wystarczy sie wytarzać w błocie. Pusiek też na pewno potrafi mówić, tylko jeszcze o tym nie wie. Poza tym - zwierzęta mówią, tylko inaczej, nie słowami. A ty nawet tego nie wiesz.
- Idę sobie, sama będę szukała mamusi. Ja nie jestem głupia, jakbym wiedziała, jak sie dostać do piwnicy mojego domu, to bym nie musiała tu być.
- Idziemy , Pusiek - powiedziała i chciała pójść , ale sobie przypomniała, że jest grzeczną dziewczynka, więc się odwróciła
- Do widzenia Duskier, dziękuję za pomoc.
I poszła.
- Nie obrażaj się - powiedział ze smutkiem Duskier - Ja nie powiedziałem, że on jest głupi tylko nie jest mądry. Nie chciałem go obrazić. Taka mała dziewczynka nie może chodzić sama. Pomogę ci szukać, bo tutaj kręci się wiele sług ciemności. Oni często łapią dzieci dla królowej.

Mela zatrzymała się. Po pierwsze - nie był obrażalska, a po drugie - przypomniała sobie swój sen. A po trzecie – i tak nie wiedziała, gdzie ma iść.
- Po co łapią? - zapytała
- Nie wiem, ale słyszałem że królowa potrzebuje dzieci, by ciemność zawładnęła światem.
- Widziałam Przemka... niedobrzy panowie go złapali i zabrali. Spał, ale był przywiązany do kuli. Wiesz, gdzie to jest? On jest niezadojrzały emocjonalnie, trzeba mu pomóc. I innym dzieciom.
- Chyba wszystkie dzieci trzymane są w pałacu. Jednak tam jest bardzo niebezpiecznie i raczej nam się go nie uda uratować. Musimy poszukać kogoś silnego i mocnarnego.... hmmm.... - Duskier się zamyślił. - Możemy iść po Hansa. To taki skalny gigant. Tylko on mieszka daleko stąd.
Mela nie za bardzo ufała skalnym gigantom.
- Spotkaliśmy małego smoka. A jego rodzice?
- Smoki są złe i niebezpieczne. Lepiej ich unikać.
- Emiliusz jest przyjacielski. - powiedziała Mela, patrząc podejrzliwie na Duskiera. Chyba chciał ją oszukać... a oszukiwanie jest nieładne.
- Ja żadnego smoka nie znam, ale widziałem je z daleka jak ryczą i pożerają małe zwierzęta. To było okropne... brrr...
Mela zastanowiła się, starając się sobie przypomnieć inne osoby, o których wiedziała, że są przyjacielskie.
- A Welma?
- Welma jest dobra. Kiedyś wyjęła kolec ze stopy Duskiera, ale ona nie jest zbyt silna i raczej nie pomoże nam uratować twego kolegi.
- Ale na pewno ma jedzenie. Jestem głodna. Ty masz chrupki? albo kanapki?
- C-h-r-u-p-k-i? K-a-n-a-p-k-i? - wymówił dokładnie Duskier - A co to?
- Czyli nie masz - zasmuciła się Mela - Tomek ma, albo Welma też ma. Panie zawsze mają jedzenie dla dzieci.
- To ty nie lubisz robaków, tak? - zasmucił się Duskier - Szkoda... Są bardzo smaczne i pożywcze. Jeśli jednak chcesz możemy iść do Welmy. Nie wiem, czy ona ma te kanapkichrupki, ale coś innego pewnie się znajdzie. To nie jest tak daleko stąd.

- Dobrze - powiedziała Mela. Welma mieszka na bagnach. Duskier wytarza się w błocie i go zobaczy. Ale nie podzieliła się swoim pomysłem. Duskier był miły, choć też niezadojrzały. Jak Przemek. A Mela już nie miała siły się wszystkimi opiekować i być ciągle samcemalfa. Chciała, żeby ktoś ja nakarmił, nawet zupą mleczna, co nie lubiła, przytulił, powiedział, ze jest grzeczna i kochaną dziewczynką.. a mamusi nie było. A panie wiedzą, jak się opiekować dziećmi. Mamusia zawsze mówiła, że jak się zgubi, to ma iść do pani z dzieckiem i poprosić o pomoc. Powiedzieć telefon mamusi i ta pani by zadzwoniła,. Może nawet Welma na telefon? Taki, co działa, nie tak jak ten niedobry Tomka.
Kiwnęła energicznie głową na poparcie swoich słów.
- W takim razie chodźmy - ucieszył się Duskier.

Duskier prowadził, a Mela szła za nim. Właściwie, to za Puśiem, który szedł za niewidzialnym Duskierem wyczuwając go węchem. Mela ciągle nie wiedziała, czy można ufać komuś, kto jest niewidzialny (mamusia nic o tym nie mówiła). Ale Pusiek go się nie bała, więc chyba Melka też nie musiała.
Szła, starając się nie myśleć o tym, jak bardzo jest głodna. I jak bardzo tęskni do mamusi.

Ale to nie działało.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 03-02-2012, 09:08   #98
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Obudziło go skrzypnięcie drzwi.
Nawet sam nie wiedział, kiedy zasnął. Pamiętał, jak ktoś dobijał się do drzwi, usiłując je wyłamać, a potem odszedł, złorzecząc na nich. Jakby to oni byli coś winni.
Siedzieli potem jeszcze przez chwilkę, nie mając odwagi nawet się odezwać. Całkiem jakby się bali, że najmniejszy nawet szmer przyciągnie z powrotem to coś, co ich chciało dopaść. A skoro sobie poszło, to niech idzie jak najdalej.
Przez chwilę czuł, jak Justynka mocniej ściska jego rękę. Po pewnym jednak czasie, gdy nikt nie wrócił pod drzwi, uścisk rozluźnił się, jednak Justynka stale trzymała go za rękę. Nic nie mówiła, za to Piotrek pod nosem mruczał tylko, że gdyby dorwał tę Ciemność, to on by już jej pokazał. Kamieniem w nos przywalił... W końcu usnął.
Tomek siedział i siedział. Liczył owieczki, czując się niczym baca, potem barany, na przemian białe i czarne. Potem i barany się skończyły. Pewnie uciekły przed smokiem, który zaczął się tarabanić przez łąkę z gracją czołgu. Potem drugi, trzeci, czwarty... Każdy w innym kolorze. Siedemnasty był zielony jak świeża trawka, a osiemnasty? Osiemnastego nie pamiętał. Czyżby wtedy zasnął?

- Wiecie, coś mi się śniło... - powiedział. Coś o Meli? Nie mógł sobie tak od razu przypomnieć. Zaraz...
- A mi się nic nie śniło - powiedział Piotrek. - Nigdy mi się nic nie śni. O, już rano - ucieszył się. - Idę sprawdzić, czy ktoś się tam nie czai - powiedział buńczucznie, wymachując procą, którą zapewne trzymał całą noc w rękach. Rozejrzał się po mrocznym (mimo słońca nieśmiało zaglądającego przez uchylone drzwi) pokoju.
- Łeeee, żadnej zbroi... - stwierdził z wyrzutem i wybiegł .

- Chodźmy - zaproponował Tomek, gdy na zewnątrz nie rozległ się żaden wrzask czy podejrzany hałas. - Musimy się zastanowić, co robić dalej. Śniło mi się, że byliśmy w domu. - Westchnął. - A potem Mela zaczęła płakać i skończył się sen. Aha, jeszcze jakaś jaszczurka koło niej stała.
 
Kerm jest offline  
Stary 05-02-2012, 00:09   #99
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
Chyba nigdy w życiu nie czuła nic podobnego. Nawet wtedy, kiedy na wakacjach u babci zepsuła jej się noga i rodzice zawieźli ją do szpitala. Lekarze założyli jej wtedy taki skórzany but i przywiązali do niego sznurek ze zwisającym na końcu ciężarkiem. Strasznie bolało i noga drętwiała, i Justynka bała się, że rodzice ją zostawią samą w tym szpitalu. Ale nie zostawili. Ktoś był z nią cały czas. Albo tata, albo dziadek, albo babcia, a mamusia najczęściej. Zostawała na noc i spała koło jej łóżka na rozłożonej na podłodze karimacie.

Teraz bała się o wiele mocniej i bardzo, bardzo chciała, żeby mama albo tata tu byli. Mogłaby być nawet babcia, chociaż babcia czasem boi się wszystkiego bardziej niż Justynka. Chyba dlatego przez cały czas trzymała się ciepłej dłoni Tomka, która w tej nieprzeniknionej ciemności była jedyną rzeczą dodającą jej otuchy. Znów czuła, że nie jest tak zupełnie i całkiem sama. Miała ochotę przytulić się do kogoś, ale Piotrek nie znosił takich poufałości i pewnie by ją odepchnął, a do Tomka się wstydziła. Może gdyby był jej prawdziwym bratem, to by spróbowała, ale nie był. Chociaż chciałaby bardzo mieć takiego braciszka.

Dobrze, że nie połamała mu palców z tego wszystkiego. Akurat to, jak ściskała je coraz mocniej, kiedy to Coś na zewnątrz tłukło i dobijało się do nich, pamiętała doskonale. Starała się myśleć o czymś innym niż trzeszczące i huczące pod naporem uderzeń Ciemności drzwi pogrążonego w mroku pokoju. W międzyczasie poobgryzała paznokcie chyba do krwi. Mama by ją za to pogoniła, ale tak prawdę mówiąc, sto razy wolałaby dostać największą nawet burę od mamy, niż tkwić tutaj. Justynce wydawało się, że szarpanie i kopanie nie ustanie póki wreszcie drzwi nie ustąpią. Wydawało jej się, że to trwało wieki, ale jednak w końcu napastnik dał za wygraną i odszedł. Miała nadzieję, że latarnia też nikogo do siebie nie wpuściła. Zapadła cisza...

~*~

Obudził ją jakiś jękliwy dźwięk. Omal nie krzyknęła, bojąc się, że lada chwila żyjąca, wijąca się wokół postaci kobiety suknia z ciemności podpełznie do niej i zmieni w potwora. Poderwała się z podłogi i szeroko otwartymi choć niewiele jeszcze widzącymi, zaspanymi oczyma ogarnęła pokój. Zupełnie nieświadomie spodziewała się zobaczyć stojące rzędami łóżka i łańcuchy. I rzeczywiście wyobrażenia nie okazały się aż tak dalekie od rzeczywistości. Z szeroko otwartych przez wybiegającego z pokoju Piotrka drzwi, buchnął do wnętrza blask poranka. Justynka osłoniła odwykłe od światła oczy. Potem nieufnie rozejrzała się wokół. Faktycznie tak, jak twierdził Piotrek, zbroi tu nie było. Za to łańcuchów naprawdę cała masa, a poza tym mnóstwo dziwacznych konstrukcji naszpikowanych kolcami, ław i niepokojąco wyglądającego żelastwa. I pomyśleć tylko, że zupełnie bezpiecznie spędzili tu tę straszną noc.

- Mi też śniło się coś dziwnego. - Zmarszczyła brwi, kiedy Tomek zaczął opowiadać o swoim śnie.
Tomek spojrzał na nią pytającym wzrokiem. Równocześnie gestem zaprosił ją do wyjścia na jasne światło dnia. Poszła przodem, rzucając trochę spłoszone spojrzenia na bałagan w domku i wypatrując gdzie podział się ten dzikus Piotrek. Usłyszała, jak Tomek zamyka drzwi na klucz, co uznała za dobry pomysł. Wolałaby już więcej w tym pokoju nie nocować.
- I co z tym snem? - spytał Tomek. - Straszny, wesoły, ponury?
- I straszny i ponury - stwierdziła Justynka i streściła mu krótko wszystko, co zapamiętała z nocnego koszmaru. - Wierzysz w sny? - spytała, kiedy już skończyła. Wzruszył tylko ramionami.
- Musimy ich poszukać. Tylko kogo najpierw? Meli czy Przemka? - zastanawiała się głośno. - Chyba powinniśmy odnaleźć Welmę. Może ona potrafiłaby nam jakoś pomóc. Gdzie on się podział? - rozejrzała się zdziwiona. - Piotrek, chodź! Musimy się naradzić, co dalej robimy.
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)
Lilith jest offline  
Stary 07-02-2012, 09:59   #100
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Melania Bałucka
Rozmowa z Duskierem wiele wyjaśniła Melani. Co wcale nie oznacza, że jej jakoś specjalnie pomogła. Nadal była daleko od domu, mamy i braci. Była pewna, że wszyscy jej już szukają. Przecież zniknęła tak dawno temu. Mela bała się jednak, że ani mamusia, ani nikt inny nie znajdzie kolorowego wiru i nie będzie w stanie po nią przyjść. To ona, samiecalfa, musiała odnaleźć wir i drogę do domu.
Na razie jednak musiała spotkać się z Welmą i coś zjeść.
Wędrówka z niewidzialnym przewodnikiem była całkiem przyjemna. Duskier gwizdał wesołą melodię i gdyby nie głód i świadomość, że do domu jest tak daleko to Mela pomyślałaby, że jest właśnie na wycieczce do lasu z rodzicami.

Gdy po jakimś czasie doszli do skraju lasu, Mela poczuła lekki strach przypomniała sobie ich ucieczkę przed ciemnością i małe ptaszki, które za jej sprawką przemieniły się w złe ptaszyska. Duskier jednak szedł dalej bez obawa, a za nim wesoło merdający ogonem Pusiek. Mimo obaw, więc i Mela ruszyła w głąb lasu.
Rosnące gęsto sosny dawały miły cień przed świecącym coraz bardziej słońce. Wesoło cierkające ptaszki nastrajały w ten sam sposób i małą Melę. Nie wiedzieć kiedy także i ona zaczęła nucić piosenkę, którą gwizdał Duskier.
W pewnym momencie Pusiek odbiegł gdzieś w bok i podnosząc wysoko nogę obsikał pień drzewa. Mela wiedziała, że pieski znaczą swój teren i że robią tak gdy czują się bezpieczne. Pusiek wrócił po chwili niosąc duży patyk. Wyraźnie chciał, aby mu go rzucić. Mela lubiła zabawę w aportowanie i wiedziała, że tylko mądre pieski potrafią się tak bawić.
Tak umilając sobie czas Mela, Duskier i Pusiek szli poprzez las na spotkanie z zielarką Welmą.

Tomek Wilczyński, Justynka Nowicka, Piotrek Sikora
W tym samym czasie w domku na plaży trwała narada. Seny jakie nawiedziły Tomka i Justynkę mówiły, że ich przyjaciele są w niebezpieczeństwie. To, że trzeba ruszać im na ratunek nie ulegało żadnej wątpliwości. Pytanie podstawowe brzmiał kogo w pierwszej kolejności. Uprowadzony przez barbarzyńców Przemek znajdował się według snu Justynki w jakimś wielkim domu. Prawdopodobnie był to zaznaczony na mapie Albina duży dom z ogrodem. Pewności niestety nie było. Natomiast mała Mela przebywała prawdopodobnie w towarzystwie jakiegoś groźnego jaszczura. Gdzie jednak było pozostawało tajemnica.
Wobec takiego stanu rzeczy cała trójka postanowił udać się po pomoc do jedynej osoby o której wiedzieli, że może być im przyjazna. Zielarka Welma o której mówił Albin, mieszkała w pobliżu bagien. Chcąc, nie chcąc dzieci musiały idąc się z powrotem do lasu i odnaleźć chatkę Welmy.

Pogoda na szczęście dopisywała i zapowiadało się, że będzie to kolejny letni dzień w magicznym, bajkowym świecie. Po małym posiłku składającym się z ostatnich zapasów jakie zrobił Tomek, dzieci ruszyły w drogę.
Opuścili plażę i poprzez rozległą łąkę udali się w kierunku widocznego na horyzoncie lasu.
Wspomnienia z poprzedniej wędrówki po lesie szybko wróciły do dzieci. Atak ciemności i zamiana przyjaznych ptaszków w przerażające bestie przypomniały im w jak wielkim niebezpieczeństwie była Mela. Jeżeli nie znalazł ona schronienia przed ciemnością, to zapewne stało się z nią coś bardzo niedobrego. Nikt jednak nie chciał nawet myśleć o tym, że mogła to być prawda. Tomek, Justynka i Piotrek żyli nadzieją, że zielarka Welma pomoże im odnaleźć przyjaciółkę oraz uwolnić Przemka. o powrocie do domu nikt nie mówił głośno, ale także ta nadzieja tliła się w sercach dzieci.
Ciepłe promienie słońca i lekki wiatr sprawiały, że marsz był naprawdę przyjemny. Gdyby nie nocne wydarzenia i strach jaki im towarzyszył można, by pomyśleć że trójka przyjaciół idzie na spacer po lesie w letni, ciepły dzień.
Gdy dotarli na skraj lasu, Tomek kierując się mapą, własną wiedzą i przeczuciem poprowadził ich jak mu się zdawało w kierunku bagien, gdzie mieli odnaleźć Welmę.


Melania Bałucka

W pewnym momencie powietrze stało się bardzo wilgotne i pachniało zgnilizną. Przez chwilę Melania pomyślała, że Duskier zaprowadził ją w miejsce skąd będzie mogła przenieść się z powrotem do piwnicy, gdzie zaczęła się ich przygoda.
Tak się jednak nie stało.
- Już prawie jesteśmy na miejscu - powiedział niewidzialny towarzysz Meli - Uważaj i patrz pod nogi, bo ziemia zaczyna być grząska.
Mela nie znała tego słowa, ale wystarczyło że spojrzała w dół i od razu zrozumiała co Duskier miał na myśli. Ziemia stała się tak miękka, że jej trampki zapadały się w nią niczym w jakąś poduszkę.
Pusiek przestał biegać radośnie w koło, a zamiast tego zaczął intensywnie węszyć. Trzymał nos nisko nad ziemią, a jego nozdrza poruszały się intensywnie. Nadal jednak szedł za Duskierem, który jako jedyny znał drogę.
W końcu cała trójka doszła do na skraj lasu. Przed nimi roztaczała się mała polanka, której koniec tonął w gęstej mgle.
- To tutaj mieszka Welma - powiedział Duskier. Zapewne ręką pokazywał jakieś konkretne miejsce, ale Mela nie widziała ani jego, ani jego ręki.
Przez chwilę wiodła wzrokiem po polanie, aż jej spojrzenie zatrzymało się na małym drewnianym szałasie, stojącym przy rozłożystej sośnie.
Patrząc na lichą konstrukcję Melania nie mogła uwierzyć, ze tutaj mieszka słynna zielarka Welma.
- No na co czekasz? - ponaglił Duskier - Chodź trzeba zapukać.
Dziewczynka z lekką obawą podeszła do małych drzwi i ostrożnie zapukała trzy razy.
Po chwili z wewnątrz dobiegło ciche szuranie. Gdy otworzyły się drzwi w progu stanęła bardzo stara kobieta. Jej poznaczona zmarszczkami twarz wyglądała niczym ususzona śliwa. Na nosie i brodzie miała dwie olbrzymie kurzajki z których wyrastało kilka niesfornych i bardzo długich włosów. Lekko przestraszona Mela cofnęła się na ten widok. Zupełnie czegoś, a raczej kogoś innego się spodziewała. Zamiast pani w wieku jej mamy, Welma okazała się starsza niż jej babcia.
- To ja Duskier - przywitał się niewidzialny towarzysz Meli - A to jest Mela i jej mądry pies Pusiek. Mela zgubiła mamę i bardzo chciałby ją odnaleźć.
- Wejdźcie do środka - rzekła Welma swym skrzypiącym niczym nienaoliwione drzwi głosem.
Z lekka obawą i strachem Mela wkroczyła do królestwa zielarki Welmy.

Wewnątrz chatki było bardzo duszne. Unosił się w nim zapach suszonych ziół i kurzu. W kącie stał duży piec na którym wylegiwał się czarny kot. Na widok Puśka otworzył on szeroko oczy i niczym błyskawica wybiegł z domku omijając szerokim łukiem równie zaskoczonego psa.
Instynkt wziął górę nad przywiązaniem do swej pani. Pusiek niczym jakiś chart ruszył biegiem za uciekającym czarnym kotem.
Melania chciała biec za nim, by go zawołać ale Welma położyła jej na ramieniu dłoń i powiedziała:
- Zostaw ich, niech się bawią. Ty opowiedz mi o swojej mamie i o tym co cię do mnie sprowadza.
Dziewczynka i Welma usiadły przy dużym drewnianym stole na którym leżał haftowany obrus. Zielarka nalała do dwóch glinianych kubków źródlanej wody z dzbana i jeden z nich podała Meli.
- Napij się i opowiedz Welmie co się stało.

Tomek Wilczyński, Justynka Nowicka, Piotrek Sikora
W tym samym czasie trójka pozostałych dzieci dotarła do lasu i idąc jego skrajem zbliżała się do bagien.Tomek idący na czele miał nadzieję, że domek Welmy jest tak charakterystyczny, że nie przegapią go i nie będą błądzić po lesie.
Sądząc po zapachu bagno było coraz bliżej.
Gdy w reszcie grupa dotarła do rozległego bagniska okazało się, że w pobliżu nie ma żadnej chatki. Dzieci spojrzały po sobie lekko zawiedzione takim obrotem sprawy. Wszyscy spodziewali się, że odnalezienie domu Welmy nie będzie stanowiło problemu. Stało się jednak inaczej. Żadne z nich nie miało ochoty na włóczenie się po bagnach. Było to niebezpieczne nie tylko na mogąca pojawić się w każdej chwili ciemność, ale także groziło utonięciem.
Zrezygnowani usiedli na zwalonym pieńki i zaczęli rozmyślać co dalej. Tylko Piotrek chodził nerwowo wokół i mruczał coś pod nosem.
W pewnym momencie zapatrzył się on w rozciągające się przed nimi bagno.
- Spójrzcie! - zawołał - Tam widać dym. Może to z domku Welmy.
Justynka i Tomek poderwali się z miejsca i spojrzeli we wskazane miejsce. Faktycznie w oddali unosił się wyraźny słup dymu. Jeżeli był to dom oznaczało to, że trzeba nadłożyć drogi dotrzeć do niego przez las.
Po krótkiej naradzie wszyscy zgodzili się, że trzeba iść i zaryzykować. Nie znali nikogo innego kto mógłby im pomóc.

Gdy po godzinnej wędrówce przez las cała trójka dotarła na polankę na której stała chatka Welmy zdziwili się bardzo. Na trawie leżał zziajany Pusiek na na jego grzbiecie wylegiwał się czarny jak noc kocur. Popatrzył ona na idące dzieci swymi żółtymi oczami i głośno zamiauczał.
W tym samym momencie z niewielkiej drewnianej chatki wyszła Mela w towarzystwie bardzo starej kobiety.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman
Pinhead jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:00.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172