Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-10-2016, 16:20   #81
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
- Dziękuję, sir - powiedział Axim, przyjmując swoją działkę monet. Szybko też przytroczył mieszek pełen złota do pasa, zaraz obok miecza.
- Nie wiem, co moi towarzysze myślą o służbie pod panem - zagaił, prostując się już w pełnym i wypolerowanym rynsztunku. Zmierzył arystokratę wzrokiem. Choć Jarnar zwracał się do niego z grzecznością, w głosie najemnika było słychać raczej wojskową dyscyplinę, niźli szczerą sympatię.
- Ale porozmawiać na pewno warto - skinął głową. - Zgłosimy się do pana z samego rana. - Po tych słowach Axim zasalutował Rafael’owi dwoma palcami i bez pytania oddalił się.


Axim Jarnar spacerował brzegiem jeziora. Szedł zamyślony ze spuszczoną głową. Bawił się czymś w dłoni – orczym uchem. Axim widział podobne trofea u tego krasnoluda, Rag’a. Najwidoczniej zbieranie takich ozdób, było w podziemnym mieście żołnierską dyscypliną.
Axim uśmiechnął się pod nosem i przewlókł przez ucho sznurek, który następnie przywiązał do swojego pasa.
- Prawie odebrałeś moje życie. Niech pamięć o tobie nie zaginie - powiedział do siebie, przystając nad wodą i wpatrując się w jej mętną toń. Jego napierśnik lśnił jak dawnej, jednak Axim’owi przydałaby się kąpiel, choćby w zimnej wodzie. Wątpił jednak, by wejście do jeziora było dobrym pomysłem. Nie wiadomo, co za stworzenia czaiły się tuż pod jego taflą, nie wspominając już o tym, że cały Wodny Kryształ musiał wpuszczać do niego swoje ścieki. Cóż, kąpiel musiała poczekać. Zamiast tego najemnik skierował się do centrum. Potrzebował kupić nowe buty. Stare zniszczyły się doszczętnie, kiedy brodził w kanałach.


Będąc na rynku, Axim przeliczył swoje pieniądze. Była to niezła sumka, dodając do otrzymanej od Rafael’a setki garść monet znalezionych na górze. Dlatego najemnik postanowił wykorzystać je rozsądnie.
Przede wszystkim nabył nowe buty. Dla żołnierzy ten element ubioru był bardzo ważny, choć może Axim był po prostu amatorem dobrego obuwia. Miał trochę problemów ze znalezieniem rozmiaru na ludzką stopę, ale w końcu się udało. Krasnoludzki szewc zarzekał się, że w tej parze butów Axim odczuje niespotykaną dotąd swobodę ruchu. Jarnar musiał przyznać, że faktycznie były bardzo wygodne, o wiele bardziej od jego starych. Były lekkie i miały miękką podeszwę, przez co stawianie kroków było mniej męczące.

Rozkoszując się dobrym zakupem, raźnie ruszył dalej. Nie przeszedł jednak dwudziestu kroków, kiedy ktoś złapał go za ramię i pociągnął w swoją stronę. Axim już sięgał po miecz, jednak odwracając wzrok dostrzegł tylko starego, pochylonego człowieczka, który był obwieszony różnymi gratami. Uśmiechał się do najemnika szeroko i gestem ręki zachęcił go, by ten się pochylił.
- Potrafię poznać ludzi takich jak ty, dobry panie - zaczął człowieczek.
- Mów jaśniej, starcze, albo dobrym będę, jeśli cię potraktuję tylko butem - odparł hardo najemnik, opierając dłoń o rękojeść wysłużonego miecza.
- Och tak, tak, butny, waleczny, odważny, tak, tak - przemawiał dalej starzec, widocznie niezrażony słowami Axim’a. - Nie uciekasz przed walką, pierwszy w szeregu stając, kiedy w swojej sprawie batalię toczysz. Znam takich jak ty, widzę to w oczach, w postawie...
- Do rzeczy - zniecierpliwił się Jarnar.
- … otóż, mam tu coś specjalnie dla ciebie, mój dobry panie - powiedział nieznajomy i wyciągnął spod poły płaszcza jakiś przedmiot. - Pierścień, zwany też Słonecznym Pierścieniem! - wyjaśnił wyraźnie podekscytowany.

Axim prychnął i wyprostował się.
- Starcze, musisz być naprawdę ślepy, jeśli pomyliłeś mnie z jakimś przeklętym arystokratą, któremu zależy na błyskotkach.
- O nie, o nie! To nie jest zwykła błyskotka, mój panie - odparł ten, uśmiechając się konspiracyjnie. - Toż to magiczny pierścień, patrz! - Powiedziawszy to, naciągacz założył pierścień na swój poskręcany palec, a po chwili czerwony kryształ przytwierdzony do obrączki rozbłysnął słabym, szkarłatnym światłem.
- Daje swojemu posiadaczowi moc, zwiększając jego siłę i energię witalną. Nosząc go, ciężej cię będzie w boju powalić, mój panie. Sprawdź sam! - Staruszek zsunął pierścień i podał go Aximowi. Ten przez chwilę ważył go w dłoni, ale wreszcie westchnął i nałożył na swój lewy palec wskazujący.
Poczuł coś. Jakby mrowienie, którego źródłem był pierścień. Po chwili wszystko się uspokoiło, jednak on odczuł, jak jego mięśnie się rozpierają, naciskając na koszulę i napierśnik. Pierścień był magiczny, starzec nie kłamał. Chyba, że po prostu robił go teraz w konia, a to wszystko było sztuczką.
- Ile za niego chcesz? - zapytał Axim, spoglądając podejrzliwie na handlarza.
- Skromne 40 złotych monet, panie - odpowiedział natychmiast, pochylając służalczo głowę.
Jarnar zastanawiał się przez chwilę. To nie była mała sumka, jednak z drugiej strony przedmioty magiczne nigdy nie należały do najtańszych. Na pewno mógł ją wykorzystać w jakiś innych sposób, ale nie wiedząc czemu, postanowił zaufać człowieczkowi.
- Niech ci będzie, starcze. Nie spytam też, skąd go wziąłeś - odparł Axi i wysupłał ze swojej sakwy wyliczoną kwotę. Wręczył pieniądze handlarzowi, a ten zręcznie przejął monety i błyskawicznie wrzucił je do swojej kieszeni.
- Dzięki ci, panie. Zaiste mądrze czynisz, biorąc ten pierścień ze sobą. Zobaczysz, wiele razy życie dzięki niemu zachowasz! - zachwalał starzec, jednak najemnik już dawno go nie słuchał, odwracając się do niego plecami i ruszając w swoją stronę.


Axim krążył jeszcze po rynku przez jakiś czas. Nic już jednak nie kupił, jego sakiewka i tak była znacznie lżejsza. Zamiast tego udał się na plac treningowy. Postanowił przez chwilę poćwiczyć, rozgrzewając swoje ledwo co wyleczone kończyny. Tam spotkał Rolland’a, doświadczonego wojownika i instruktora. Jak się okazało, Rolland udzielał lekcji walki każdemu, kto był chętny. Oczywiście brał za to niemałą zapłatę. Na początku Jarnar był co do tego sceptycznie nastawiony. Sam już nie był młody, lata jego nauki dawno przeminęły. Był starym wygą z własnym stylem. Ale wtedy zobaczył Rolland’a w walce. Instruktor powalił dwóch kandydatów jednym ciosem, jakby to było nic. Najemnik był pewien podziwu jego umiejętności.
- Kto powiedział, że starego psa nie nauczysz nowych sztuczek, co? - mruknął do siebie pod nosem i wyłuskał swoje niemal ostatnie pieniądze.
Kolejne kilka godzin zeszły na ćwiczeniach.


Było już późno. Wyczerpany po długim treningu i zakupach, Axim skierował swe kroki do „Studni Rdzy”, jedynej rozsądnej tawerny, jaką znalazł w okolicy. Tam opłacił posiłek i pokój na noc. Był bardzo zmęczony, myślał już tylko o późnym obiedzie i łóżku. Mimo to z chęcią wyglądał swoich kompanów, na których napotykał się przez cały dzień. Uznał, że może dobrym pomysłem będzie wspólna rozmowa i przemyślenie ich dalszych kroków. Na górze byli nieznajomymi, którzy przypadkiem zostali wcieleni do jednego oddziału. Tu na dole znali już tylko siebie. Jeśli chcieli przetrwać, musieli polegać na sobie. Axim to rozumiał.
Aż za dobrze to rozumiał.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 17-10-2016, 18:58   #82
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Przez całą "audiencję" Sybill nie odezwała się nawet słowem. Stała z tyłu grupy, wyczekując aż łaskawie będzie pozwolone im sobie pójść. Znudzenie i coś na kształt niezadowolenia malowało się na jej twarzy. Oczywiście złoto wzięła z chęcią.
Wyszła na zewnątrz tak szybko jak tylko to było możliwe. Nie wyglądała jak osoba, która zaraz zamierza się z kimkolwiek integrować. Szybkim krokiem skierowała się by zapoznać się z miastem. Teraz potrzebowała się dozbroić.

Wyglądało jakby chodziła bez celu. W końcu zakupiła nową tunikę, nawet nie szczególnie jej pasującą, bo sporo za szeroką - zapewne szyta na krasnoludkę, a nie żylastą ludzką kobietę. Arunsun jednak nie była tym przejęta, zwyczajnie przewiąże się pasem z mieczem.
I w końcu znalazła to co ją interesowało. Skórzana zbroja i miecz. Niewiele mówiąc, z miną dającą jasno do zrozumienia, że nie ma ochoty wdawać się w jakąkolwiek gadkę, wskazała sprzedawcy co chce, oszczędzając się do krótkiego "Ile to?" oraz "Biorę".

Jej obecna aparycja nie zachęcała na szczęście do zagadywania jej. Paskudna blizna biegnąca przez środek twarzy nie było czymś co pasowało do młodej damy. Ale przecież do damy i tak jej było daleko.

Przechadzając się uliczką, dzierżąc w dłoni swoje zakupy dostrzegła trenerów którzy za opłatą mogli czegoś nauczyć. Sybill tylko prychnęła na ten widok i przyśpieszyła kroku. W końcu dostrzegła szyld tawerny.
Weszła do środka i z miejsca zamówiła obiad oraz kazała przygotować dla siebie pokój i balię z wodą. Poganiała przy tym karczmarza i już po chwili mogła zająć się doprowadzeniem siebie do porządku.
Rzuciła Zaufane Ostrze na pryczę, a zbroję na podłogę. Mając wolne ręce zaczęła się zrzucać z siebie resztki tego co kiedyś było jej pancerzem i ubraniem.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 17-10-2016, 20:21   #83
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Cudem było, że za murami Mystii ocalała społeczność ukryta w siedzibie Złotych Lwów. Znamienna była jednak niechęć Rafaela do ich zleceniodawcy, Lysandera. Stosunki między ugrupowaniami w stolicy były napięte. Gildie mogły rywalizować w czasach pokoju, ale wobec wrogiego najazdu zdawały się być po tej samej stronie barykady. Krasnoludzki kapłan na spotkaniu z lokalnym przywódcą był zblazowany, widocznie ucieszył go dopiero pobyt w sanitariatach, gdzie rozebrał się by oczyścić poranione tego dnia części ciała a także doprowadzić odzież do względnego porządku. Postępował tak, jakby miał nad głową nahajkę światynnego preceptora, który karał za każde uchybienie czystości kapłańskiej szaty.

W końcu Olaf odetchnął, pchnął drzwi i ruszył uliczkami Wodnego Kryształu. Starał się robić dobrą minę jednak ciągle ciążyły mu myśli. Od jutra mieli ruszać dalej w teren, lecz pod innym sztandarem. Nie było to najgorsze wobec braku możliwości powrotu do obozowiska Czerwonych Lisów, jednak lojalnego karła widocznie gryzło sumienie. Tymczasem chochlik, purpurowoczerwony z wysiłku, odrzucił narzędzie i zakwilił z zadowolenia. Lita do tej pory skała została oszpecona wąską rysą przełamującą składające się nań minerały.
- Teraz już pójdzie z górki - wysapał z grymasem radości na gębie, po czym odleciał w kierunku czarnego wiru przemieszczającego się po sklepieniu komnaty.

Nagle drogę krasnoluda przeciął biegnący dzieciak, bardzo chudy acz jego wzrostu. Miał przerażenie w oczach a w dłoniach bohenek chleba.
- Łapać złodzieja! - rozległo się w alejce. Krzyczał krasnolud w przybrudzonym, ale wciąż białym fartuchu. Dłonie Feilana zacisnęły się na kościstych ramionach młodego człowieka. Próbował się wyrywać.
- Uspokójże się, młodzieńcze. Na co Ci to było?
- Panie, mam rodzinę, i...
- Mam Cię! Dzięki, kapłanie.
- Zajmę się tym występkiem. Ile za ten chleb?
- Ale... Dwie sztuki złota.
- Masz, wracaj do pracy i chwal Grungniego, nie czas na spory a na wytężoną pracę.
- Tak, żegnaj, kapłanie. -
Piekarz odszedł w swoją stronę. Po chwili podrzucił monetę ku górze i zręcznie ją złapał.

- Jest wojna, młody człowieku. Nie okradaj swoich nigdy więcej, bo sam Cię dopadnę i stłukę! A teraz masz tu jeszcze kilka monet. Bierz, kupisz jedzenie i jakieś narzędzie, zaczniesz pracować. Gdzie, gdzie... Gdziekolwiek! Pamiętaj, że Twoja rodzina na Ciebie liczy! Jak uczy nas Grungni, tylko poświęcenie pracy dla dobra społeczeństwa daje prawdziwą radość. - Kadził tak chłopcu jeszcze dłuższą chwilę, aż nie wtrąciła się około trzydziestoletnia kobieta. Wytargała syna za uszy i pogoniła do domu, zerkając ostrożnie na Olafa. Po trzymanych przez młodzika przedmiotach zorientowała się w sytuacji.
- Dzięki panie. Powienieneś wiedzieć, że...
Krasnolud wysłuchał jej i odszedł w ciszy. Dotarł do kuźni.
- Potrzebuję broni, mistrzu. Topora.
- Mam Wykrwawiacz.
- Słucham?
- Taki, ot, toporek. -
Kowal skrzywił się. Trafił mu się klient-ignorant. Pokazał jednak oręż w pełnym świetle.
- Piękna robota - pochwalił Olaf nawet nie spoglądając. - Ile za niego?
- Trz... Czterdzieści.
- W porządku.


Feilan kroczył kolejnymi zaułkami. Zapachem jadła zapraszała go do wnętrza tawerna Studnia Rdzy. Z zaproszenia chętnie skorzystał. Zamówił jadło a butlę gorzałki na prędce schował do torby na później. Poprosił także o nocleg i balię. Chwilowo była zajęta.

Akcje:
Informacje (10 sztuk złota)
Wykrwawiacz (40 sztuk złota)
Nocleg, posiłek i gorzała w tawernie (10 sztuk złota)

 

Ostatnio edytowane przez Avitto : 17-10-2016 o 22:41.
Avitto jest offline  
Stary 18-10-2016, 19:53   #84
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Sto sztuk złota za misję. Jeszcze trzydzieści takich, a Esmond sprawi sobie nową. Tylko będzie musiał pamiętać, żeby nie jeść i nie pić. No i nie ubierać się.
To ostatnie akurat nie wchodziło w grę. Nie miał ręki, ale nie musiał wyglądać jak ostatni dziad.
Nowa szata, kąpiel...
No ale najważniejsze było to, że nie stracił księgi.

* * *

W okolicach nie używanej kopalni było cicho i pusto, a stosy piachu i resztek porzuconego sprzętu nie przeszkadzały w koncentracji.
Esmondowi przyszło do głowy parę sposobów rzucania czarów w sytuacji, gdy mógł się posługiwać tylko jedną ręką.
Księgę mieć musiał, bez niej, bez zawartej w niej mocy, nie zdołałby rzucić zaklęcia.
Sposób pierwszy był prosty, podobny do normalnego rzucania czarów. Wystarczyło skupić się na księdze, skoncentrować, a potem wskazać cel kaleką ręką.
Przez chwilę wyładowania ułożyły błękitny wzór poruszającej się ręki. Energia się zachwiała, a ręka zgasła. W jej miejscu strzelał strumień dzikiej energii przypalający snopami iskier pobliską okolicę. W końcu udało się wystrzelić Esmondowi błyskawicę, która zamiast trafić w środek kamiennego filaru osmaliła jego boku. Ork zostałby trafiony, z goblinem... mogłyby być problemy.
Jak powiadali niektórzy - jest dobrze, ale nie beznadziejnie.

Księga miała to do siebie, że musiała być otwarta podczas rzucania czaru - z niej mag czytał, a gdy kończył czytać magiczną formułę, to już zaklęcie wypływało z drugiej ręki. Na dodatek nie można było korzystać ze stolika czy zawieszonego na szyi pulpitu. Księga powinna być trzymana w ręce, bo właśnie do ręki spływała magia i energia czaru.
Ale kawałek lewej ręki został. A nuż by się dało na odwrót - trzymać księgę lewej ręce?

To była niemal katastrofa... Samobójstwo nieomal.
Przy próbie rzucania zaklęcia prawie rozsadziło zdrową rękę pod łokciem... Czar zatrzymał się mniej więcej na tej samej wysokości w zdrowej ręce, do której przylega tom do ciała w kikucie. Gdyby nie to, że Esmond przerwał zaklęcie i rozproszył energię, straciłby i drugą rękę.
Wyglądał na to, że musi być zachowana równa droga energii wchodzącej do ciała, jak z niego wychodzącej. Zdecydowanie lepszą metodą było wskazywanie celu tym, co zostało z lewej ręki.

Z nieco skwaszoną miną Esmond wrócił do centrum miasta.
Musiał sobie załatwić kąpiel, a potem kupić nową szatę, bo to, co miał na sobie, nadawało się raczej na szmat do podłogi, niż strój, jaki przystoi porządnemu magowi.

* * *

Odświeżony, przebrany, ruszył na poszukiwanie kompanów.
 
Kerm jest offline  
Stary 19-10-2016, 10:10   #85
 
Spaiker's Avatar
 
Reputacja: 1 Spaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwu
Miasto pod ziemią tego się nie spodziewał, lecz miło go to zaskoczyło. Czuł się tu o wiele raźniej niż na powierzchni, Zwłaszcza że krasnoludy doskonale mogą bronić takich miejsc.
Całą rozmowę z przestał z tyłu tylko słuchając, rany i zmęczenie dawało się w znaki. Nie miał też ochoty iść na żadne zwiedzanie, gdy tylko jego rany zostały wyleczone udał się na spoczynek.
Następnego dnia mieli wyruszyć, chciał dobrze wypocząć. Jeśli kolejna misja będzie choć w połowie tak fatalna, ktoś może nie przeżyć.
 
__________________
It's only after we've lost everything that we're free to do anything.
On a long enough time line, the survival rate for everyone drops to zero.
Spaiker jest offline  
Stary 20-10-2016, 17:39   #86
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Studnia Rdzy - wspólny 1/3

Było już ciemno, chociaż takie określenie mieszkając pod ziemią pasowało przez całą dobę. W każdym razie mieszkańcy Wodnego Kryształu powoli zaczęli już schodzić z ulic, a handlarze pakować swoje dobra. Na mieście panowało przeświadczenie, iż właśnie przyszedł czas, by odpocząć, zjeść posiłek i udać się na spoczynek. Część mieszkańców wracała do swoich podziemnych domostw, inni zaś udawali się do najbliższego “zajazdu”, lub legli gdzieś na ulicy.
Pomimo późnej pory w Studni Rdzy wciąż można było znaleźć trochę miejsca. W rogu, przy długiej ławie w pobliżu pieca siedziała kompania najemników. Ludzi pracujących dla przywódcy Czerwonych Lisów, Lysandera. Widać było, że trzymają się razem.

- Too… Jak wam minął dzień? - rozpoczął beztrosko jeden z nich, choć ślady zmęczenia były na nim dobrze widoczne. Axim jednak nie tracił ducha i przyglądał się swoim towarzyszom w skupieniu.
Esmond obrzucił pytającego średnio wesołym spojrzeniem.
- Średnio na jeża - odparł. - Chociaż miło się znów spotkać w znanej kompanii.
- Zdradźcie mi proszę jedno - powiedział Olaf zeskrobując paznokciem resztki krwi ze swojej szaty, gdzieś w głębi duszy marząc już o kąpieli i praniu. - Ruszył z nami Kadle. Widział go ktoś od tamtej pory? Nie mogę pojąć jak to możliwe, że jego jedynego czar Sargieva wyrzucił poza Kowadła?
- Magia bywa zawodna - mruknął bardziej do siebie niż do niego Esmond.

Wtem do wspólnej sali wkroczyła ich towarzyszka, kleryczka. Sybill była już przebrana w świeże szaty, a włosy miała wciąż mokre i teraz zaczesane na lewą stroną. Spojrzała na nich, westchnęła i podeszła do karczmarza. Wzięła w ręce dwie butelki gorzałki i kubki. Z całym naręczem naczyń skierowała swoje kroki do stołu przy którym był Axim, Esmond i Olaf. Dosiadła się do nich i postawiła butelki oraz cztery kubki na stole.
W milczeniu odkorkowała zębami butelkę i polała jej zawartość po kubkach. Postawiła na koniec napoczętą gorzałkę na blat i sięgnęła po kubek.
- Niech dzięki będzie Wszechstwórcy - mruknęła gorzko, gdy wzniosła nieznacznie kubek w geście toastu. W końcu Sybill wychyliła naczynie pijąc mocny alkohol.
Esmond skinął głową, dziękując za poczęstunek, po czym uniósł kubek, odwzajemniając toast. Bez słowa wychylił połowę zawartości.
- Nie sądzę, by ktokolwiek z nas go widział od tamtej pory, Olafie, bowiem… - zaczął Axim, ale zamilkł, kiedy do stołu przysiadła się Sybill. Przyjrzał się jej twarzy, jednak zaraz uciekł wzrokiem, trochę speszony.
- Dzięki - rzucił do kleryczki i sam zaopiekował się podanym mu kubkiem.
- Twój Stwórca ocalił dziś twoje życie - bąknął, nie bardzo wiedząc, jak się odezwać do kobiety.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 20-10-2016, 18:09   #87
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Studnia Rdzy - wspólny 2/3

Po słowach Axima Esmond tylko uniósł wzrok ku niebu.
- Wszechstwórca - poprawiła go kobieta z powagą w głosie. - Tak, Wszechstwórca daje mi bardzo wiele. Choćby moc odbierania życia jednym, by dawać je drugim - zrobiła kwaśną minę, jakby alkohol źle jej wchodził. Upiła kolejny porządny łyk z kubka i spojrzała najpierw na Esmonda i jego brakującą rękę, po czym skierowała wzrok na Axima.
- Bark już w porządku? - mruknęła Sybill między sączeniem gorzałki.
Jarnar pokiwał głową, jakby rozumiał przesłanie kleryczki i przechylił kubek do ust. Pił tęgo, jak typowy żołdak. Lub doświadczony alkoholik.
- Tak, jest znacznie lepiej. Gdyby nie twoja pomoc, nie wiem, czy dałbym radę przebrnąć przez te śmierdzące kanały - odparł i sam ukradkowo zerknął na ramię Esmonda. Przez chwilę zrobił minę, jakby się zastanawiał nad tym, kiedy czarodziej stracił swoją rękę.

Mag udał, że nic nie widzi, przenosząc wzrok na kleryczkę.
- Niętego wyglądaliście, wy dwoje - krasnolud kiwnął w kierunku Axima i Sybill. - Ale i ja, na ten przykład, wychudłem. O - zafalował haftowaną tuniką, uśmiechnął się na siłę. - Pół godziny cerowania szat, a pancerz pewnie pół nocy będę zszywał. Tylko Grungniemu dzięki, że wciąż żyjemy, po tym jak dopadli nas przy barykadach. Chwała! - wychylił alkohol w całości.
- Współczuję ci - odparł Esmond, z pewnym trudem opanowując się, by nie walnąć tamtego kubkiem. Ale w środku była jeszcze gorzałka. Szkoda by było. - Tyle pracy cię czeka. Najlepiej najmij szwaczkę.
Sybill spojrzała po Olafie i Esmondzie po czym parsknęła śmiechem. Nie mówiąc nic sięgnęła po butelkę i dolała sobie. Pokręciła jeszcze głową z rozbawieniem i wróciła do picia.
- Pij więcej, magu. Może odzyskasz godność z poranka i chłód osądu. Masz za co dziękować bogom - odparował Olaf, a mina mu stężała.
Axim odchrząknął dosyć głośno i ostentacyjnie pochylił się nad stołem, by sięgnąć po butelkę. Zaraz też dolał do swojego kubka trochę gorzałki.
- Wszyscy dzisiaj dużo przeszliśmy, towarzysze. Nie ma jednak co rozpamiętywać minionego dnia. Powinniśmy się skupić nad jutrem i nad tym, co powinniśmy dalej robić. Ten przeklęty arystokrata wziął naszą recepturę bez pytania. Raczej nie mamy co pokazywać się z pustymi rękami u Lysandera - mruknął mężczyzna i wziął duży łyk.
- Jeszcze nie słyszałem, by ktoś od picia odzyskał godność, za to widziałem paru, co ją stracili, pijąc ponad miarę - odparł Esmond, jakby nie zauważając, że Axim się wtrącił. - A bogom już podziękowałem, podobnie jak i tym, co mi życie ratowali.
- Może trzeba się będzie rozejrzeć za jakimś zajęciem -
odparł Aximowi. - Wyglądacie dosyć bojowo, robicie odpowiednie wrażenie. Nie nowicjusze, a prawdziwi weterani.
Sybill machnęła ręką.
- Lysander powinien być wdzięczny. Zapewne jakby sam otwierał tą szkatułkę to by mu to w twarz wybuchło i tyle by go widzieli. Ja tam wracam - dodała na koniec i wróciła do picia gorzałki.

Axim zerknął na krasnoluda i posłał mu porozumiewawcze spojrzenie, jakby próbował go powstrzymać przed dalszym ciągnięciem dyskusji z Esmondem.
- Nie wiem, jaka by tu była dla nas robota, poza czyszczeniem tuneli z tego paskudztwa, które ponoć się w nich pałęta. Do czego i tak pewnie dojdzie, jeśli damy się wciągnąć Rafaelowi w jego “wysyłanie w teren” - pokręcił głową i na chwilę zamilkł, by wziąć następny łyk gorzały.
Odstawił kubek i pokręcił szyją, rozluźniając mięśnie.
- Zapewne masz rację. - Esmond spojrzał na Sybil. - W obu sprawach.
- Z pewnością masz rację, i to po dwakroć -
dodał, po czym ponownie upił nieco ognistego trunku.
Olaf chwycił flaszkę, wychylił się ku magowi, chcąc mu dolać. Następnie nalał sobie. Odłożył spory na bok. Westchnął, wywracając oczyma.
- Trzeba wracać, to pewne. Zastanówmy się wpierw, jak? Przebijając się przez zawalone tunele? Nie robiłem tego od lat. Może jednak powinniśmy spróbować osłabić jakoś zielonoskórych, wystawić ich na atak Lisów? Liczą na nas, po to nas najęli - ku pomocy w odbiciu miasta.
- Wracać jak najbardziej - przytaknął Axim, polewając sobie następny kubek. - Ale wciąż nie mamy nic, co pomogłoby sojuszowi przebić się przez obronę zielonych - westchnął zrezygnowany, spojrzał na zawartość naczynia i upił łyk. - Tak, moglibyśmy spróbować jakiejś dywersji z wewnątrz - skierował wzrok na Olafa. - Jednak dywersja sama w sobie na niewiele się zda, jeśli nie będziemy mieli jakiegoś asa w rękawie. Dlatego, choć z niechęcią, zgadzam się z Sybill. Zobaczmy, co ten jaśniepan - splunął za siebie - Rafael ma dla nas do zaoferowania. Może w tym czasie jego rzemieślnicy wezmą się już za wyrób nowej broni.
- Chyba faktycznie nie mamy inn…
- Panie Olafie -
powiedział karczmarz, pojawiając się nagle za plecami kapłana. - Już można.
- A, no, fajno. Idę. Do zobaczenia rankiem. -
Wypił do dna i, wstępnie już rozgrzany, ruszył na kąpiel. Jego mina zdradzała, że rozdrażnienie zaczęło mijać.
 
Avitto jest offline  
Stary 20-10-2016, 18:30   #88
Adi
Keelah Se'lai
 
Adi's Avatar
 
Reputacja: 1 Adi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputację
Acelia po zregenerowaniu swych sił i odczuciu nowej energii życiowej, była gotowa na przechadzkę po byłej kopalni. Szła tak z kilkanaście minut rozkoszując się powidokami tej wspaniałej miejscowości. Udała swe kroki do karczmy wraz z resztą kamratów i przekroczyła próg po czym dołączyła do kolegów, którzy wymieniali między sobą zdania.
- Dobrego wypoczynku - rzucił Axim, odprowadzając krasnoluda wzrokiem. Sam już leciutko chwiał się na siedzeniu. Widać, starszy najemnik był bardziej wrażliwy na działanie alkoholu, zważywszy na wyczerpanie i odniesione rany. Wciąż jednak dzielnie trzymał pion, a kiedy Acelia weszła do tawerny, uniósł do niej dłoń w geście powitania.
- Siadaj, przyłącz się. Dzięki naszej gospodyni - zaczął Axim, wskazując na Sybill i unosząc w dłoni butelkę - mamy czym świętować. Wiem, że misja nie dobiegła końca, ale przynajmniej jeszcze wszyscy żyjemy - dodał z uśmiechem. Z lekkim trudem wstał od ławy i podszedł do szynkarza, by ten wydał mu kolejny kubek. Kiedy wrócił, wlał do niego trochę gorzałki i podsunął naczynie Acelii.
-Jeszcze żyjemy - oznajmiła elfica dodając -Ja myślałam, że się nie doczołgam do reszty z was - zaśmiała się odbierając kubek trunku od człowieka i upijając z niego łyk.
-Misja nie dobiegła końca to fakt - chwyciła w ręce mieszek i przeliczyła je.
Hm muszę sobie za to coś sprawić, jakieś lepsze buty czy pancerz by się przydało - pomyślała Alunia.
- Nie zostało ci dużo czasu. Teraz już raczej nic nie kupisz, a z samego rana mamy się stawić u Rafaela - odparł Axim. - Cóż, nie słyszałem, żebyśmy musieli stawić się tam wszyscy. Najwyżej się trochę spóźnisz - pokiwał głową.
- Nie wypada się spóźniać - powiedział Esmond z lekkim uśmiechem. - Twoje zdrowie. - Uniósł kubek.
-Racja Esmondzie racja. No, najwyżej zatrzymam monetki… - przefiltrowała monety przez palce -...i jak będzie jeszcze jakaś okazja na postój to wtedy się coś kupi. A i tak nie lubię wydawać pieniędzy na szybko - oznajmiła elfica i dopiła resztę kubka.
- Obyś tylko miała jeszcze okazję to zrobić - przepił do niej Axim. Odstawił kubek i spojrzał po towarzyszach.
Odpukaj, idioto, pomyślał Esmond, zdecydowanie negatywnie oceniając wypowiedź kompana. Takich rzeczy się nie mówi.
- Czyli wszyscy się zgadzamy na służbę pod Rafaelem? Przynajmniej do czasu, aż wydostaniemy się na zewnątrz. - Mówiąc to, Jarnar miał skwaszoną minę, ale nie wyglądał, jakby miał się powstrzymać przed zmianą pracodawcy.
- Wydaje się to najlepszym wyjściem. - Esmond lekko skinął głową.
-Też mi się wydaje, że pod jego służbą będzie lepiej, aniżeli iść na ślepo - oznajmiła Acelia.
- W takim razie chyba postanowione - powiedział Axim, klapnąwszy w stół obiema dłońmi. Przez chwilę zerkał na butelkę, ale ostatecznie westchnął i ostrożnie się podniósł.
- Muszę jeszcze zmyć z siebie zapach kanałów. Widzimy się jutro rano. Dobrej nocy - pożegnał się ze wszystkimi i lekko chwiejnym krokiem ruszył w stronę schodów, by zaraz zniknąć na piętrze.
-Tak widzimy się jutro i tobie również dobrej nocy Aximie - powiedziała Acelia i powędrowała na górę za człowiekiem.
 
__________________
I am a Gamer. Not, because i don't have a life. But because i choose to have Many.
Discord: Adi#1036
Adi jest offline  
Stary 08-11-2016, 19:29   #89
 
Ranghar's Avatar
 
Reputacja: 1 Ranghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputację
W Wodnym Krysztale nastał ranek, przynajmniej tak było można wnioskować po rozchodzącym się zapachu jedzenia i brzdękach w pobliskich kuźniach. Podczas jedzenia posiłku przybyło dwóch żołnierzy, aby zaprowadzić was na kwatery Rafaela. Pod ich eskortą doszliście na ulicę z kilkoma magazynami, a wśród nich stał sporych rozmiarów dworek wykuty z kamienia. Na terenie posiadłości dumnie wisiały proporce złotych lwów . Korytarze i pomieszczenia były wyłożone białymi marmurami ze złotymi dywanami i ozdobami. Po korytarzach snuły się osoby należące do gildii z widocznymi jej znakami i symbolami. W końcu wprowadzono was do pokoju gdzie Rafael sterczał nad makietą miasta wykutą w kamieniu. Był w połowie kłótni z niską postacią ubraną na czarno z kapturem na głowie. Po dyndających odciętych uszach orków było można rozpoznać, że to Rag wygrażający gniewnie Rafaelowi.
Gospodarz machnął ręką w jego kierunku zmuszając do zamknięcia się.
- Witajcie przyjaciele - skinął w waszym kierunku i odprawił ręką waszą eskortę.
- Nasi mistrzowie cechów wzięli się za wdrażanie sprzętu z odzyskanych receptur, wkrótce mogą pojawić się pierwsze sztuki lepszego sprzętu. Do tego jednak czasu mam dla was zadanie do wykonania w mieście.
Arystokrata usiadł na krześle przed makietą i gestem zachęcił was do podejścia.
- To jest Słoneczny Dystrykt - wskazał na północną część miasta na makiecie. - W nim mieści się Arena Brzasku, na której jak wiecie, często konkurowały ze sobą gildię lub były odgrywane historyczne bitwy z okazji różnych świąt. Orki zmieniły te miejsce w więzienie i arenę rzezi. Przetrzymują tam jeńców i wystawiają do bitew z ich czempionem, którym jest minotaur zwany Ryczącym Bykiem.
Rag uderzył pięścią w stół. -Jeśli schwytali wczoraj Ryfui to mogli ją tam zanieść. Została na powierzchni, aby odciągnąć od was pościg i nie wróciła Musimy jej pomóc. - Zakapturzony gniewny krasnolud łkał urywanym głosem.
Rafael powoli wyjął jedwabną chusteczkę, którą podał krasnoludowi, a następnie zwrócił się do was.
- W celach może znajdować się jeszcze kilku wpływowych mieszkańców lub zahartowani w bitwie gladiatorzy lub nasi ludzie, którzy zaginęli na powierzchni jak Ryfui Lynn.
Rafael oparł się o krzesło i zaczął gładzić brodę. - Codziennie ubywa nam ludzi w walce z zielonoskórymi, dzięki wam możemy mieć szanse na odzyskanie kilku doświadczonych wojowników, którzy mogą przechylić losy tej partyzantki. Waszym celem byłoby przedarcie się na Arenę Brzasku i uwolnienie tylu więźniów ile dacie radę, mogę zaoferować po 6 sztuk złota za mieszkańca, 60 za kogoś z naszych wojowników. Za zabicie Ryczącego Byka oferuję 600 sztuk złota, dodatkowe 600 za wycięcie w pień wszystkich zielonoskórych przebywających na terenie areny i cel z więźniami. Waszym przewodnikiem będzie nasza droga Rag Nagal. Krasnoludka w czarnych szatach otarła łzy podaną chusteczką strącając swój kaptur. Kasztanowe pofalowane włosy spłynęły na ramiona, ciemno czerwone oczy lśniły od płaczu, a krótka broda wyglądała na bardziej zadbaną niż ta ubłocona wczoraj w nocy. Dziewczyna zacisnęła w ręce naszyjnik z uszu orków
- Znam przejście ściekami prowadzące pod arenę, cele i klatki są wbudowane w arenę z czterech stron, a na środku areny są ruiny budynków po jakiejś odgrywanej bitwie.
Rafael spojrzał na was. - Czy mogę liczyć na wasze zaangażowanie w tą misję?
 

Ostatnio edytowane przez Ranghar : 08-11-2016 o 19:37.
Ranghar jest offline  
Stary 08-11-2016, 22:15   #90
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Libacja, w której pod koniec prócz Esmonda uczestniczyła tylko Sybill, nie trwała na tyle długo, by rankiem mag miał być niewyspany. No i nie wlał w siebie tyle wódki, by rankiem mieć kaca... co dla maga lub jego otoczenia mogło być niebezpieczne.
No, bardziej dla otoczenia...
Powitawszy kompanów, Esmond zabrał się za śniadanie. Jeśli miała ich czekać jakaś misja, to lepiej by było się najeść, a nie biegać nie wiadomo gdzie z pustym brzuchem.

* * *

Znowu kanały, pomyślał z pewnym niesmakiem Esmond, gdy poznał podstawowe szczegóły misji. Więcej stracimy na czyszczenie naszej odzieży, niż zdołamy zarobić.
Z drugiej strony... mogło się okazać, że zysk będzie ciut większy, niż wydatki.
Oczywiście mogło się okazać, że nie wrócą, ale to już było ryzyko zawodowe. Bez pracy nie ma kołaczy, bez ryzyka nie ma pieniędzy. Zazwyczaj.

W gruncie rzeczy był gotów spróbować - pod warunkiem, że nie pójdzie sam, a raczej tylko w duecie z przewodniczką.
Spojrzał na kompanów, ciekaw, jaką podejmą decyzję.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:35.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172