|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
01-08-2022, 23:29 | #131 |
Reputacja: 1 |
__________________ Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est |
02-08-2022, 21:54 | #132 |
Reputacja: 1 | Przerzutka z doca
|
03-08-2022, 17:03 | #133 |
Wiedźma Reputacja: 1 | rok 1878 9 maj Stan Kansas. Około południa, dotarli do Ellis City. Kolejne miasteczko na ich drodze, tym razem jednak mniejsze nawet niż poprzednie… ale była i stacja, był duży, kilkupiętrowy(!) hotel, wyglądający na nowy, i to z cegły, nie pasujący za cholerę do miasteczka, masa bydła, wielu kowbojów, no ale ogólnie… dziura. - Dobra! Dajcie nam 5 minut! - Powiedziała nagle Melody - 5 minut! Nie będziemy spać w byle norze na piętrze kolejnego Saloonu, zobaczycie. 5 minut! - Wyszczerzyła ząbki do wszystkich, po czym zgarnęła ze sobą Elizabeth, i rumaki od bandytów z Ellsworth, i odjechały. ~ Wróciły po 10 minutach, bez zdobycznych koni, ale za to obie roześmiane… - Jedziemy do hotelu! Ja stawiam! - Zakrzyknęła radośnie panienka Gregory - Ja stawiam, jedziemyyyy! Jeszcze przed hotelem, zjawiło się kilku czarnych sługusów, którzy zabrali konie do stajni. Juki oczywiście towarzystwo wzięło ze sobą. Weszli do hotelu, z Melody zasuwającą na przodzie… wywołując zgorszenie wśród paru gości, jak i hoteliera, za kontuarem. - Dzień… dobry… - Skrzywił się na widok wchodzących do przybytku, a indianina to już w ogóle. - Dzień dobry, dzień dobry! - Powiedziała głośno Melody, błyszcząc ząbkami. - W czym mogę… pomóc? - To dobry hotel? Porządny, tak? - No… tak. - Chcemy pokoje! Sześć pokoi! Takie cacy pokoje, luksusowe… - Hmm, panienko… - Chce pan zarobić, czy nie?? - No tak, oczywiście… - No to sześć pokoi, takich cacy! Do tego ummm… kąpiel! W każdym pokoju, czysta woda, mydełko, ręczniki. - Tak… - Konie już w stajni, nie? Zostajemy na noc… - Tak… - No i ten, fryzjer! Dla każdego! Ogolić, włoski przyciąć! I ten… porządny obiad? - Mamy tu jadalnię, oczywiście… - Dobra! To jeszcze… piwo do pokoi, tak po dwie flaszki, zimne, i whisky flaszka, jak ktoś będzie chciał. I… praczka by się przydała… i… jakieś przekąski w pokojach. Owoce, mogą być i słodycze, tak za pół godziny, co? - T…tak… może wszystko być… - To super! To jeszcze… cygara! Dooobre cygara, tak po dwa. - Jak sobie panienka życzy. Chwileczkę panienko… - Hotelier z czołem zroszonym potem coś liczył, bazgrając ołówkiem po papierach - To będzie tak 30$...(miesięczny zarobek typowego kowboja) - No i fajnie! - Melody odliczyła ową zapłatę, kładąc ją przed nim. A na gębie gościa wyrósł wielki uśmiech. - Kogo wpisać do księgi? - Spytał już wielce uprzejmie. - Hmmm… - Zamyśliła się Melody - Panna… frau… Fran… ciska… Open..timer? - Wypaliła dziewczyna. A Oppenheimer zamrugał okiem. Zresztą hotelier również. Parą. - Eeee…? - Ja jestem ze starego świata… kon-ty-nen-tu… - Przesylabowała Melody, szczerząc ząbki. - Oczywiście… a pani świta? - Świta? - Melody spojrzała na okno. Było południe. - Pani towarzysze? - No tak… towarzysze! Tak! - Dobrze… - Facet wydał w końcu klucze do pokoi - Miłego pobytu! - Będzie! - Odparła Melody, po czym pochwyciła pod jedno ramię Elizabeth, a pod drugie zaskoczonego Arthura - Idziemy jeść! No i udali się wszyscy na posiłek. ~ Zasiedli przy dużym, okrągłym stole. Wystrój hotelu był luksusowy, jadalnia była luksusowa, wszędzie zaś obrazy, wypchane zwierzaki, dywany, damy w sukniach i gentlemani w garniturach, krzywiący się na widok zakurzonej bandy kowbojów i indianina… aż Gregory pokazała parce język, i skrzywili się jeszcze bardziej, a ona zachichotała. Po chwili zjawił się zaś równie "skrzywiony" kelner. - W czym mogę pomóc? - Spytał wielce zadufanym tonem. - Co na obiad? - Spytała uśmiechnięta Melody. - Dziś… stek, lub zupa grzybowa… ekhem… znajdzie się jednak i fasolka… - Kelner się wrednie uśmiechnął. A Melody również, i przywołała go do siebie paluszkiem. Gdy ten zaś się nieco bardziej zbliżył, i przy niej służalczo pochylił… - Słuchaj no. Palnę cię w kule, to zaśpiewasz inaczej… nie, nie chcemy fasolki, jasne? - Powiedziała szeptem dziewczyna i zatrzepotała rzęskami, błyszcząc przy tym ząbkami. - O… oczywiście prosze pani, najmocniej przepraszam proszę pani… - Kelner uśmiechnął się nerwowo. Posiłek był bardzo dobry. Zarówno stek z ziemniakiem nadziewanym masłem i serem, jak i zupa grzybowa ze śmietaną, kto co chciał. Do tego i zimne piwko, woda z bąbelkami, lemoniada, whisky. Czego dusza pragnie. - Szampana! - Krzyknęła nagle wesoło panienka Gregory, kończąc zupę - Dwie flaszki szampana! - No co? Nigdy nie piłam… - Zwróciła się ciszej do towarzystwa. A na deser, było żurawinowo-jabłkowe ciasto z posypką, miodem i orzechami, do tego bita śmietana… i kawa, herbata? Pyyyyszności. Melody aż zjadła dwa kawałki, a potem masowała brzuch i się cichutko śmiała, że zaraz pęknie. - Raz się żyje… - Uśmiechnęła się do wszystkich przy stole. ~ Pokoje były duże, i równie wystrojone, co cała reszta hotelu. Luksusy pełną gębą, żyć nie umierać. Każdy pokój miał i własny "pokój kąpielowy" jak to tu nazwano, z dziwacznym, ponoć francuskim wynalazkiem zamiast bali, zwanym "wanną". W której już oczekiwała ciepła, i pachnąca(!) woda. A wszędzie krzątali się służący, głównie czarni, zarówno panienki, jak i młodzianie, wielce grzeczni, i usłużni. - Tak Sir, już Sir, tak Ma'am, już Ma'am… A na niektórych, można było i zawiesić oko? Zabrano ich rzeczy do pralni, ale nikt nie musiał biegać nago, były bowiem "szlafroki"(kolejne cudo z Francji?), niebieskie dla mężczyzn, a czerwone dla kobiet, i papucie. Pokoje były łączone parami, oddzielone wewnątrz drzwiami zamykanymi na klucz. "Wychodki" były zaś na każdym piętrze, na obu końcach korytarzy. Po jednej stronie długiego korytarza męski, caaaałkiem po drugiej damski… *** Komentarze jeszcze dzisiaj.
__________________ "Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD |
09-08-2022, 07:53 | #134 |
Reputacja: 1 |
|
12-08-2022, 11:51 | #135 |
Administrator Reputacja: 1 | Melody hojnie sypnęła groszem, a że panie wróciły z wycieczki bez zdobycznych wierzchowców, można było się domyślić, iż pieniądze wyciągnęła nie zza gorsetu, a od jakiegoś handlarza. John, idąc w ślady Arthura, podziękował fundatorce, a potem, nie wnikając w motywy postępowania Melody, zabrał się za konsumpcję. Z nieukrywaną przyjemnością, jako że nie dało się porównać odgrzewanej przy ognisku fasoli z tym co pojawiło się na stole. Oczywiście na korzyść tego ostatniego. A potem deser, szampan... Nim otwarto drugą butelkę John udał się do swego pokoju, po drodze zabierając klucz z recepcji. Pokój i obsługa były na najwyższym poziomie, a przywołana dzwonkiem pokojowa pojawiła się natychmiast. I zabrała rzeczy do prania. - Życzy sobie pan coś jeszcze? - spytała. - Może pomoc przy kąpieli? Najwyraźniej jednak panienka uznała, iż Johnowi, chociaż był poobijany, pomoc przy myciu pleców nie była potrzebna. - Przykro mi, ale to nie wchodzi w zakres usług oferowanych przez nasz hotel. - Uśmiechnęła się przepraszająco. - Rzeczy będą rano gotowe - dodała. Dygnęła uprzejmie i zniknęła za drzwiami. Po kąpieli John rozsiadł się w fotelu - ze szklanką whisky z lodem i cygarem. |
12-08-2022, 19:40 | #136 |
Reputacja: 1 |
|
13-08-2022, 05:32 | #137 |
Reputacja: 1 |
__________________ Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est |
14-08-2022, 17:27 | #138 |
Wiedźma Reputacja: 1 | Ellis City, Hotel. 9 maj Około 16:00 James po pewnym czasie otrzymał swoją gazetę… od tej samej pokojówki, co wcześniej. Tym razem jednak dziewczę, z dziwnie migoczącymi oczkami, ociągało się z wyjściem. - Czy… czy życzy sobie pan… coś jeszcze? - Powiedziała, oglądając go sobie bezczelnie z góry do dołu, siedzącego w fotelu w samym szlafroku, i aż nawet lekko przygryzła na moment usteczka. Pojawił się również słodki uśmieszek i rumieńce… *** Gdy woda zrobiła się już dosyć chłodna, a kąpiel zamieniła się po prostu na relaks w wannie… trwający dobre pół godziny, Wesa usłyszał czyjeś kroki w swoim pokoju(!) Zdziwiony wpatrywał się w drzwi łazienki, jednocześnie szukając w swoim pobliżu jakiejś "broni". Ktoś zapukał jednak grzecznie, po czym wszedł od razu, nie czekając na zezwolenie. Elijah. - Ja… ummm… przepraszam za… najście… ale tak sobie przemyślałem sprawę… no i… - Wzrok młodego czarnoskórego początkowo unikał sylwetki Wesy w wannie, wkrótce jednak na nim spoczął, a nawet zaczął i po nim błądzić - Jakbyś chciał… to… mogę ci umyć plecy… *** Woda w wannie była już kojąco zimna, co bardzo pasowało Oppenheimerowi, oddawał się więc w niej błogiemu lenistwu… gdy ktoś zapukał do drzwi pokoju. Początkowo Arthur to zignorował, lekko marszcząc brwi, owy ktoś był jednak uporczywy. Złorzecząc pod nosem, wyszedł z wanny, i po prostu założył szlafrok, po czym udał się do owych drzwi. Kogo niesie… Melody. Panienka Opentimer, a właściwie Gregory, jedynie w szlafroku i pantofelkach, z mokrymi, rozpuszczonymi jeszcze włosami po kąpieli. Bez kapelusza, bez niczego więcej, za to ze słodkim uśmieszkiem na ustach. - Panie Arthurze… - Zaczęła niewinnym głosikiem, choć zdradzały ją błyski w oczach, no i wyczuwalny alkohol w oddechu - …chciałam spytać, czy wszystko w porządku, no i czy nie jest pan na mnie zły, że ja pana nazwiska użyłam… Stali metr od siebie. Oboje jedynie w szlafrokach. A pod skąpym materiałem, nagie ciało naznaczone życiem, wyrzeźbione przez nie, przez okrucieństwo jakiego czasem w nim doznawano… wpatrywała się w jego blizny na szyi. Wilk i owca. Tylko kto był kim? *** - Oooooch taaaak! Mmmmm… trochę mocniej… ooooojjjj… tak dobrze… mmmm… - Jęki Elizabeth były dosyć głośne, i zdecydowanie nieprzyzwoite. Ale poza jej pokojem, tego raczej nikt nie słyszał? To jednak było to, czego potrzebowała, a nawet nie zdawała sobie o tym sprawy. Masaż. Masaż obolałego ciała, pleców, nóg. A Helen znała się na rzeczy, masując ją z wprawą, od czasu do czasu cichutko chichrając pod nosem na owe jęki Dixon. Wszystko zaś w sumie wyszło przez przypadek… gdy służba kręciła się po pokoju, zbierając rzeczy Elizabeth do prania, i oprowadzając ją, "Ognista" narzekała na obolałe ciało, ktoś zaproponował właśnie owy masaż, w wykonaniu Helen. No i w sumie czemu nie… posłano więc po Helen, i tyle. Pyszne jadło, szampany, kąpiel, a teraz wspaniały masaż, żyć nie umierać. Leżała naga na wielkim łożu, ułożona na brzuchu, na pupie miała jedynie mały ręcznik. Służka zaś ściągnęła butki, usadowiła się obok niej, a sprawne dłonie Helen wędrowały po jej ciele, masując je i wcierając pachnący olejek… *** Do pokoju wypoczywającego Johna zapukał… fryzjer. Tak, fryzjer, z wizytą w pokoju, ze swoim pomocnikiem, i masą dupereli, potrzebnych do wykonania swoich czynności. Tak jak przecież Melody zamawiała, no faktycznie… i w sumie strzyżenie i golenie było całkiem niezłym pomysłem, by już całkowicie się doprowadzić do porządku, i w końcu wyglądać naprawdę, naprawdę porządnie po tych wielu dniach podróży w pyle na prerii? No i wszystko opłacone przez panienkę Gregory. *** Komentarze za chwilę.
__________________ "Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD |
17-08-2022, 18:09 | #139 |
Reputacja: 1 | występują: Arthur Oppenheimer i Francesca Opentimer
Ostatnio edytowane przez Arthur Fleck : 17-08-2022 o 18:12. |
20-08-2022, 15:10 | #140 |
Reputacja: 1 |
|