Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-05-2007, 17:47   #11
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Sańsk

- Czy z chęcią miskę odstapił to nie wiem, bo pewnie i nie pytano go zbyt długo, albo i odpowiedzieć nie zdązył - śmiał się pan Piotr - czy z wojny ? A kto teraz albo nie z wojny, albo na wojnę ?

Wzruszył ramionami, aż nagle stanął i w zdumieniu spytał :

- Czekaj waszeć jak Tyś Ankwicz i Abdankiem się pieczętujesz, przetośmy chyba spokrewnieni. Lat temu ze dwieście, po wiktorii grunwaldzkiej część rodu w Koronie osiadła.

Widząc niezrozumienie w oczach pana Mateusza, reką machnął.

- Ech widać w Koronie nie tak jak u nas na Litwie o przodkach się pamięta. Nic to, ojcowie jezuici w Wilnie długo mi pamięć w szkole rózgami ćwiczyli, do ksiąg sięgać nie muszę by powinowatego poznać. Oj długo ćwiczyli, długo... - zamyslił się na chwilę, widać wspominki go opadły - wiesz waszmość tak mi wyćwiczyli, że jednemu jak go spotkałem... - tu znów przerwał.
- Ot nie ma co stare dzieje wspominać. Zsiadaj waszeć panu rotmistrzowi idziemy się opowiedzieć.
- Tomyła cyngla nie ruszaj !!! -
krzyknął nagle do trzeciego jezdzca, który widząc, że pan Mateusz ręką ruch uczynił, by szablę poprawić, lufę w szlachcica skierował.

- No zsiadaj waszeć, nie marudz...

Weszli obaj do izby...
__________________________________________________ ______________

Kwatera Pobidzińskiego - Sańsk - pózny wieczór


- Dobre wieści waszeć przynosisz, przeto iżeś gość nieproszony po miód sięgasz uszu nie obetniemy - usłyszał pan Władysław.
Pobidziński widocznie był w dobrym humorze, bo tych co się jego napitkiem niepoczęstowani raczyli najczęściej w świat bez ucha puszczał. Ale, że chrześcijański był to rycerz i w sumie serca litościwego, choć na wojnie srogo dokazywał, zawsze wpierw pytał : waszeć na któreś może gorzej słyszysz, to to obetnę, jeno wskaż ?

- Siadaj zatem mości Daniłłowicz i milcz, bo tu o rzecz wojskową chodzi, w której ja przewodzę trybunałowi.
- Wyrok mój zaś taki : pan Niewiarowski in defensione vitae suae działał, przeto wolny odejdzie. Ale, że śmierć człowieka spod mojej chorągwi nikomu bez kary nie ujdzie skazuję go na areszt w tej izbie do świtu.
Siądże obok zacny towarzyszu broni i opowiadaj swe peregrynacje.

Pan Czerwiecki oponować chciał, ale uprzedził go rotmistrz :

- A powiedz mi waszeć jak on tak spod ziemi wyskoczył ? Niesamowity on czy co ? Bo ja człowieka z krwi i kości widzę, a tyżeś był za straże odpowiedzialny ? No kochaneńku co mi powiesz ? Niedopilnowałeś, hę ?

Nie ozwał się na to nic pan Czerwiecki, przybladł jeno mocno i z izby wypadł. Wiedział, że za taki występek Pobidziński po ściernisku włóczyć każe, a gdy go z powodu pory nieodpowiedniej nie ma, gałęzi chruśniaku naciąć na taką zabawę rozkazuje.

Zwrócił się rotmistrz do pozostałych :

- Siadajcie waszmościowie : panie Tomaszu, panie Jacku, mości Czetkowski wreszcie i gościu nasz. Przebóg imię zabyłem, jak waszeci ? Aaa Władysław, spamiętam teraz już. Tedy pijcie i jedzcie, choć to strawa żołnierska marna i licha.

Spożywali wtedy w milczeniu, aż ozwał się nagle pan Twarowski :

- Panie Tomaszu u Sapiechy służyłeś, zaufanym jego byłeś ponoć i do sekretów Caryca cię przypuszczała. Prawda to ?

Pan Dydyński, co od czasu jakiegoś niespokojnie kręcił się na ławie fuknął nań, choc przecież ten od niego starszy był :

- Milczałbys waść, ja tu w głowę zachodzę jak tu wieść złą podać panu Niewiarowskiemu, a Ty plotki powtarzasz.
- Panie Tomaszu, nie strzymię dłużej, a widzę, że nic nie wiesz. Ojciec Twój rok temu zamordowany został.

Biesiadnicy jeść przestali, niektórzy przeżegnali się jak pan Daniłłowicz i Czetkowski, bo imię zmarłego zle blisko północy wymawiać.
W pana Niewiarowskiego jakby grom uderzył, jadło mu z ręki wypadło, milczał długo, ustami tylko cicho szeptał :

- Przeto stracona Ona na wieki.

Oczy przymknął i siedział w milczeniu chwilę. Po czym zerwał się i rzekł :

- Wybacz waszeć, ale ruszać mi czym prędzej do Chajnówki, gdzie siostra moja sama teraz gospodarzy i prawdy dojść, ojca swego Sebastiana pomścić muszę.

Pobidziński dumał chwilę.

- Prawdę rzeczesz panie Tomaszu, ale nie może to być. W areszcie siedzisz do rana, tak rozporządziłem i tak będzie. Ale na osłodę Twego sieroctwa rzeknę tak : ludzi dać Ci nie mogę, bo z rozkazania sejmowego popasiemy tu tydzień i wracać będziemy, hen aż pod Smoleńsk. Ale wojsko moje znękane wojną i po części chore jak ten tu siedzący pan Czetkowski, co go ciągle febra tłucze i jak kilku pod dach przygarniesz to zabrać Ci ich pozwolę.

Pan Twarowski popijał tęgo nad czymś tęgo zadumany, aż nagle spytał :

- Twój ojciec przyjacielem pana Bełzeckiego był, co w jego wsi dziś osiedlismy, a tenże wojewody Mniszcha, co był ojcem Maryny - Carowej ?

Nie zdążył odpowiedzieć pan Niewiarowski, gdy izby znowu sie otwarły i wpadł szlachcic jakiś młody, wesoły, za nim zaś próg zaś przestapił inny w latach tych samych. Ówże pierwszy kołpaczkiem widząc nieznajomych polepę zamiótł i jakby za nic szarżę mając tak sie ozwał :

- Wybacz panie rotmistrzu, ale kuzyna, choć dalekiego prowadzę. Góra z górą się nie zejdzie - i parsknął śmiechem ów młodzian wypychając przed sie drugiego.

- Pan Mateusz Ankwicz, herbu Abdank, krewny, choć daleki, jak nie przymierzając pan Twarowski od trzezwości dziś.

Ten zerknął tylko na młodzieńca ze złością, ale nie rzekł nic. Ozwał się natomiast rotmistrz :

- Co Cię młodzieńcze sprowadza ? Na wojnie sławy chcesz zażyć ? Powiadaj...

Maryna Mniszchówna - żona Dymitra I, carowa Rosji
 

Ostatnio edytowane przez Arango : 22-05-2007 o 19:08.
Arango jest offline  
Stary 10-06-2007, 21:22   #12
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Co za okropna wieczerza! Nie dość, że to, co śmieli nazwać mięsiwem bardziej przypomina pochwę od szabli Władysława, to jeszcze to milczenie- przecież nie od tego posiłek! A i miód nawet chrzczony chyba szczynami co ważniejszych lisowczyków, a przynajmniej tak smakował. Liczył na porządną strawę, tańce, dziewki, na zabawę, a co dostał? Żarło niczym w klasztorze, brakowało tylko opata który pouczał go dawniej, by nie bekał przy jedzeniu. I nie rozumiał, że jak człowiek sobie beknie, to od razu lepiej smakuje, a i ten czart przeklęty z żołądka na zewnątrz ucieka. A gdy beknąć już chciał sobie porządnie i śmiechem buchnąć, ozwał się ten cały Dydyński, o tej porze o śmierci gadać!

Szybko odmówiona zdrowaśka była raczej przyzwyczajeniem, bo Władysław zdawał sobie sprawę z tego, że nic mu to nie da- nie jemu. On już dawno wyszedł spod jej opieki...

Cóż mógł jednak dalej robić podczas tej wątpliwej biesiady? Dzban piwa ze stołu porwał i znów do brudnego kubka nalewać zaczynał. I chociaż wino też było paskudne, to trochę lepsze niż miód. Miał nadzieje, że chociaż się upije i prześpi spokojnie tę noc...
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 13-06-2007, 12:24   #13
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Sańsk

Biesiada faktycznie była niezbyt udana. Niewiarowski pił niewiele i siedział pogrążony w zadumie, Ankwiczowi humor też nie dopisywał. Pobidziński, Dydyński i Czetkowski gwarzyli o czymś z cicha, Twarowski spał, a Daniłłowicz osuszał kolejne kielichy.

Zdrzemneli się wszyscy już po pierwszych kurach, wstali zaś o świcie, większość więc skorzystała z zimnej wody w studni by ocknąć się na dobre. Na rynku kręcili się już żołnierze i jak to wojsko brz rozkazów snuło raczej i udawało, że wykonują jakieś zajęcia.

Pobidziński był jednak zbyt doświadczonym oficerem, by pozwolić wojsku łazikować. Szybko wydane rozkazy poparte sporą liczbą "kurwich synów" i "kobylich dzieci" w parę pacierzy uszykowały towarzystwo na majdanie.
Rotmistrz w słowach krótkich przedstawił ostatnie wieści.
Chorągiew nie mieszkając miała ciągnać pod obóz smoleński, wiadomość zaś o wyniesieniu Lisowskiego skwitowano wiwatami.
Wkrótce o pobycie jezdzców w Sańsku świadczyły tylko wypalone ogniska, kupy końskiego nawozu i porzucone gdzieniegdzie zepsute oporządzenie.

Na rynku pozostali Niewiarowski, pan Czetkowski ( prośbą Jacka Dydyńskiego przydany panu Tomaszowi ), Ankwicz i Daniłłowicz.

-
Panie Czetkowski wiem, ze z własnej ochoty nie pozostałeś, ale ze szczerego serca zapraszam.
Waszmościów także, a jeśli to prawda, że ojca mego zabito, każdy kto szablą włada wdzięcznym dla mnie gościem. Panie Ankwicz, panie Daniłłowicz, co odpowiecie ?
 
Arango jest offline  
Stary 22-06-2007, 23:04   #14
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Jan Czetkowski

-Prawda to, nie przeczę, że wolałem z wojskiem pod Smoleńsk iść, ale zdaje mi się, że i tutaj mogę się do czegoś przydać.- Po za tym Jan podpadł jeszcze bardziej na zdrowiu, więc odpoczynek od warunków żołnierskich dobrze mu zrobi. - Ale o tym nie musiał wspominać. Każdy byle cep po spojrzeniu na Czetkowskiego mógłby rzec, że kostucha niebawem zabierze go ze sobą. Na szczęście rzeczywistość była jeszcze odległa od tego a Janowi nie spieszyło się wybierać na tamtą stronę.

-Z przyjemnością skorzystam z waszmości zaproszenia a i w takiej kompaniji nie często zdarza się przebywać. – Tu Jan delikatnie skinął głową w stronę reszty zebranych uśmiechając się pod nosem po czym sprawdził raz jeszcze czy aby niczego nie zapomniał przygotować do drogi.
 
mataichi jest offline  
Stary 24-06-2007, 23:23   #15
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Mariusz Leszczyński

Podjechał do szlachty trzydziestokilkuletni lisowczyk. Swój był on z chorągwi, ci co służyli wraz z nim pod Pobidzińskim znać go choć z widzenia musieli.
Nieco wychudzony, podkrążone oczy, lecz postawę prostą trzyma, żołnierską.
- Witajcie Waszmościowie jam jest Mariusz Leszczyński herbu Belina – Mariusz spojrzał po zebranych, ciekawa to była gromadka, jeno przybita nieco utrapieniami wojny i głodu. Sam znał aż nazbyt dobrze to uczucie.
- Z ramienia rotmistrza Pobidzińskiego tu stoję, bom dowiedział się od niego, iż potrzebujesz Panie Tomaszu szabel przy boku by sprawiedliwość przywrócić. – zwracał się wprost do Tomasza gdyż niewielu było takich co pojedynek Mosci Pana Niewiarowskiego z kozakiem przegapić by mogli.
- Słyszałem, że do Chajnówki Waszmościów droga. Tędy i mnie się widzi, że dobra to pora by od żołnierskiej tułaczki odpocząć chwilę. Jeżeli oczywiście Waszmościowie nic przeciwko mojej personie nie macie.
Ponieważ nikt sprzeciwu w tym momencie nie wyraził, Mariusz kontynuował.
- Przyjmij więc Waszmość i moją parę rąk i tą szablę – wskazał na szablę lisowską dobrej jakości przy pasie z największą dbałością zapiętą,
- oraz mój język w retoryce prawnej liźnięty, niechaj Ci z Bożą pomocą posłużą w osiągnięciu celów.
 
Eliasz jest offline  
Stary 26-06-2007, 07:59   #16
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Kompania

Droga do Chajnówki


Jechali tedy wolno w czwórkę by koni nie mitrężyć, a dzień z początku jasny i urokliwy coraz bardziej parnym się stawał i dusznym.
Pot spływał spod kołpaczków, pan Jan trząść się jakby zaczął, tedy kompanioni, wojskowym obyczajem, przez Kozaków wynalezionym do manierki pół garści prochu sypnąwszy częstowali go szczodrze.

Kozaków bowiem na Siczy i innych wyspach, a oczeretach mieszkającym, gdy trzezwi byli febra bardzo dokuczała. Ale że lud to zmyślny, prędko pojeli, ze zapalczywość co w prochu jest w połączeniu z horyłką, która gorącość ciału daje prędko zimnicę z ciała wypędzi.

Pan Jan tedy i dwaj towarzysze jego (dwaj, bo pan Tomasz się wymówił, że to niby po gorzałce słabość go bierze) raczyli się pod humor sobie podlewając, obiecując sobie przy najbliższej wieczerzy dzieje swoje i przewagi rycerstwa polskiego nad Moskwą panu Daniłłowiczowi opowiedzieć, ten zaś obiecywał solennie, że wszystkie aspecta polityczne w kraju im wyłoży.

- Zjedzmy w las, duchota w powietrzu wisi, skrótem pojedziemy przez bród na Sołynce - rzekł pan Tomasz, a inni przyklasneli temu z ochotą.

Jechali teraz lasem niezbyt gęstym, starym, gdzie drzewa rzadko od siebie stały, koniom przeszkody nie czyniąc, miejscami jedynie paproci rozłożystych było co niemiara. Gwarzyli też cicho, bo boru owego ciszę głośną rozmową zakłocać nie wypadało.

Pierwszy pan Mariusz, co bezsennością zmysły miał wyostrzone dzwięk ów usłyszał. Ni to gwar odległy, ni skrzypienie. Zatrzymali się tedy i nasłuchiwać poczęli i zaraz wszyscy panu Leszczyńskiemu słuchu pogratulowali, bo jasnym się rzecz stała - ktoś obozował na polanie odległej sporo jeszcze od nich.

- Z koni szepnął pan Tomasz i pierwszy z siodła się zsunął.
__________________________________________________ _______________

Las nad Sołynką
 

Ostatnio edytowane przez Arango : 26-06-2007 o 08:15.
Arango jest offline  
Stary 26-06-2007, 12:10   #17
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
"Z konia"- łatwo rzec! Może gdy się lżejszym trochę jest, a i zwinniejsze nogi się ma- lecz cóż począć miał Władysław!? Powolnym ruchem wyszedł z siodła i zsunął się na ziemię, od tego tempa prawie się potykając. Szybkim i dość komicznym ruchem wyszarpnął z pochwy szablę, a następnie pochylił się i powolnym krokiem doszedł do imć Leszczyńskiego.

- A cóż tam, waćpanie, żeś usłyszał?- spytał szeptem
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 26-06-2007, 18:12   #18
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Mariusz Leszczyński

Mariusz cichcem zszedł z konia, wzruszył jeno ramionami na znak, że sam nie wie co posłyszał. Sylwetkę prawię do ziemi schyliwszy cichym krokiem w stronę źródła hałasu począł zmierzać. Krok za krokiem uważnie stawiał, żeby czasem gałęzi jakiejś nie złamać, lewą dłonią na wstrzymanie towarzyszom dał znać. Powolutku z półhakiem w prawej dłoni przybliżał w stronę skąd posłyszał dźwięki.
 
Eliasz jest offline  
Stary 27-06-2007, 15:20   #19
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Jan Czetkowski

Lekko zachwiał się schodząc z konia jako, że gorzałka lekko uderzyła mu do głowy. Cóż też mógł usłyszeć w takim miejscu żeby od razu alarm wstrzynać.- Zachodził w głowę Jan, ale wolał nie podawać słów towarzysza w wątpliwość. Nauczy się będąc w oddziałach lisowczyków że nie należy lekceważyć żadnego podejrzenia. W mgnieniu oka znalazł się przy Panu Leszczyńskim.
- A niech mnie, świetny słuch. - Pogratulował szeptem niezwykle ostrego zmysłu. Na polanie rzeczywiscie ktoś obozował. Nie mógł jednak dostrzec wyraźniej żadnych szczegółów.

- Podejde bliżej i sprawdze kto to? - Zaproponował, bowiem nie dostrzegł wstrzymującego gestu Leszczyńskiego i zanim ktokolwiek mógłby oponować kilkoma szybkimi susami znalazł się dosyć blisko obozowiska. Ukrywanie się w rzadkim lesie nie należało do najłatwiejszych toteż w każej chwili był gotowy do szybkiego odwrotu. - Miał jednak nadzieje, że nie będzie takiej potrzeby.
 
mataichi jest offline  
Stary 28-06-2007, 10:30   #20
 
Szarik's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłość
Polana, mimo że nie mała, ledwo mieściła zgromadzonych na niej ludzi. Zwłaszcza, że sporo miejsca zajmowały stare zbutwiałe szopy. Przecinająca polanę niemal przez środek rzeczka też nie poprawiała sytuacji. Po drugiej stronie rzeczki stał niewielki tabor, od reszty odróżniał go porządek i jednolite niebiesko złote barwy pilnującej go czeladzi.
Mimo że ludzie starali się być cicho to nad ich pośpiesznie zabranym z Sańska żywym inwentarzem nikt nie panował. Psy szczekały, owce beczały, konie rżały, kozy meczały, krowy muczały.
- Cyrk jak w Konstantynopolu! - Stwierdził wysoki i barczysty człowiek o ciemnej karnacji, który nosił się jak dragon. Przy okazji rozdawał kopniaki na lewo i prawo zawadzającym drogę zwierzętom.
Adresatem tej uwagi był idący obok starszy mężczyzna noszący się niczym pludrak, lecz widać było że do bitki przywykły.
- Masz Dragan rację, te wycia potępieńcze mogą nam tu na głowę ściągnąć zbrojnych przed którymi ludzie ci uciekli. Z opisu wnoszę, że to lekkie jakieś znaki spod Moskwy ciągnące. A wygłodniałe lekkie chorągwie nie lepsze od Tatarzyna.
Obaj zatrzymali się niedaleko krawędzi lasu i patrzyli między drzewa. Zachodnią modą się noszący szlachcic ponownie się odezwał.
- Sprawdź, panie Michicz, okolice naszego obozu czy przypadkiem nam kto tu żurawia nie zapuszcza, a ja sprawy nasze tutejsze dokończę.
Dragon został sam. Oprócz ciemnej, pokrytej lekką szczeciną twarzy, nietypowym jego moderunek był. Szablę, wyraźnie turecką, przypasaną miał w bogato zdobionej pochwie, a zza szerokiego pasa wystawały dwa pistolety.
Gestem przywołał kilku najbliższych ciurów. Dwóch miało cepy, a jeden starą, zapewne przekazywaną przez pokolenia, rusznicę.
- Chodźce ze mną. Wejdziemy trochę w las i obejdziemy polanę. - To mówiąc Dragan Michicz wyjął szablę a w drugą rękę wziął pistolet. Ruszył ostrożnie przed siebie bacząc by nie nadeptnąć jakowychś suchych gałęzi. Chłopi ruszyli za nim również uważnie się rozglądając. Cała czwórka poczęła niebezpiecznie zbliżać się do kryjówki pana Jana Czetkowskiego nie będąc jednak jeszcze świadoma jego tam obecności.
 
Szarik jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172