|
Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
17-07-2017, 05:19 | #51 |
Reputacja: 1 |
__________________ A God Damn Rat Pack Everyone will come to my funeral, To make sure that I stay dead. Ostatnio edytowane przez Czarna : 17-07-2017 o 05:48. |
18-07-2017, 08:46 | #52 |
Reputacja: 1 | Vex obeszła jeszcze na spokojonie auto. Chciała wrócić do Spika ale skoro mieli jechać razem, chciała wiedzieć, że to nie złom. Z zaciekawieniem otworzyła maskę. Do tego Sam był Pazurem. |
21-07-2017, 00:03 | #53 |
Reputacja: 1 | Jedno było pewne, takiej pobudki Jess się nie spodziewała. Przez pierwsze, cenne sekundy była pewna że nadal śni i że sen zmienił się właśnie w koszmar, z którego zaraz obudzi się z krzykiem. Niemal była w stanie poczuć silne, dające bezpieczeństwo ramiona Lestera, kojące strach zrodzony w majakach. Tyle tylko, że to nie były majaki, na dowód czego Jessica zyskała czerwony ślad po uszczypnięciu. Zagrożenie… coś im zagrażało i chociaż jej umysł wciąż po części wypełniała wata to jednak ów zimny pot chłodzący kręgosłup, zmuszał ciało do działania. Uciekać, trzeba było uciekać… Tyle że ucieczka wiązała się ze znalezieniem tam, na zewnątrz, w mroku nocy. Przerażenie chwyciło ją za gardło, odcinając dopływ powietrza. Próbowała z tym walczyć i przez pierwsze chwile jej się nawet udawało. Na tyle że była w stanie zerwać się z łóżka i narzucić na siebie płaszcz, a następnie wsunąć nogi w buty. Lester już odrywał się od okna, już ruszał by samemu zgarnąć swoje graty. Nie było czasu na panikę, nie mogła zostawić swoich zabawek. Nie mogła ruszyć w noc bezbronna. W nocy, w gęstej, czarnej nocy, kryło się wszystko to co sprawiało, że nie potrafiła zasnąć bez chociażby płomyka świecy. Czując więc jak powoli te resztki odwagi napędzane adrenaliną, ulatują z niej, zgarnęła leżące obok siebie karabin, pas z rewolwerem i plecak. Na zakładanie czegokolwiek nie było czasu więc nawet nie próbowała skompletować odzieży. Miała w końcu zapasową w plecaku więc wszystko było chyba ok. Liczyło się tylko to by mieć ze sobą broń, by mieć ten plecak, by mieć Lestera, którego dłoń ścisnęła jakby była ostatnią deską ratunku, a ona właśnie tonęła w rozszalałym oceanie mroku. I oddychać, musiała oddychać nawet jeżeli czynność ta sprawiała jej więcej trudności niż przebieranie nogami.
__________________ “Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.” |
21-07-2017, 00:08 | #54 |
Reputacja: 1 | Vex i Patyczak i Angie i Wujek i Mewa i niemiła pani i dużo hałasów... aaa i MG!
__________________ A God Damn Rat Pack Everyone will come to my funeral, To make sure that I stay dead. Ostatnio edytowane przez Czarna : 21-07-2017 o 00:27. |
23-07-2017, 00:45 | #55 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Vex nie miała trudności by razem ze Spike dogonić odjeżdżającego Taunusa. Motocykl był szybszy i miał lepsze przyśpieszenie. Na oko dziewczyny z Det ta obdrapana fura była dość mułowata. Ale jak już Melody udało się ją rozpędzić ciągnęła całkiem przyzwoicie. Przejechali w ten sposób obok tej osady przez jaką kilka godzin temu przejechali. Tym razem minęli ją po lewej stronie jadąc na przełaj przez pole albo coś podobnego. Płaska powierzchnia w ciemności w praktyce jazdy wstrząsała “co krok” jakimiś nierównościami, grzędami, mocniejszymi kępami trawy na których i jednoślad i dwuślad podskakiwały dać odczuć i kierowcom i pasażerom uroki nocnego off road. W osadzie też błyskały światła pojazdów i warczały silniki, brama za odjeżdżającymi też musiała puścić bo widzieli wyjeżdżające światła jadące ich śladem. Wszyscy dość zgodnie zdawali się uciekać od rzeki. Niemniej gdy koła zetknęły się wreszcie z asfaltem drogi od razu wszyscy odczuli poprawę. Vex orientowała się, że Melody jedzie na północ. Nie było to zbyt dziwne bo droga od mostu w Pendelton prowadziła prawie prosto na północ. Przy okazji oddalając najkrótszą drogą od rzeki jaka została za ich plecami na południu. Mijana sceneria niby nie była jakoś specjalnie inna od tej jakiej można by się spodziewać po tej okolicy w nocy. Ot, płaski teren, nierzadko z przydrożnymi drzewami, czasem jakiś niskopienny budynek rodem z amerykańskich przedmieść tylko bez amerykańskich przedmieść. Wszystko mijało za szybami, wyłaniając się na chwilę z plam reflektorów by zaraz zniknąć rozmazaną plamą trochę jaśniejszych barw za oknami. Natura martwa była więc niezmienna i obojętna na to co się dzieje. Co innego natura żywa i jeszcze żywa. Nawet przez głośno pracujące wyścigowym trybem silniki słychać było ujadania spanikowanych psów, muczenie krów i innych przerażonych nadciągającym kataklizmem zwierząt. Dołączały one do kakofonii chaotycznych dźwięków i rozmazanych świateł mijanych bliżej i dalej w ciemnościach. Wnętrze Forda Taunusa też było bardzo żywe. Angie obawiała się tej całej topiącej wody i wszechobecnych dookoła odgłosów ludzkiej i zwierzęcej paniki. Rononn panował nad sobą bardziej choć nie miał pewności ile jeszcze starczy mu sił by trzymać się w garści i sprawiał wrażenie zaniepokojonego. Za to jadąca za nimi Vex wydawała się w pełni kontrolę nad sobą i choć tego nikt nie widział zachowała spokój i trzeźwość umysłu. - Dokąd jedziesz? - zapytał Pazur siedzący obok brunetki za kierownicą. - Byle dalej! - Melody odpowiedziała ze zdenerwowaną desperacją. - Nie prześcigniesz fali! Jakaś góra? Wzniesienie? Jest tu coś? - wujek Zordon starał się zachować spokój ale też wydawał się być spięty. - Nie ma! Tu wszystko jest płaskie jak stół! - Melody syknęła ze złością uderzając w kierownicę ale jechała dalej. Widać było zbliżające się ciemne bryły jakichś zabudowań. Chyba kolejna osada. - A jakiś budynek?! Porządny i wysoki! No i blisko, w jakiejś szopie nie przetrzymamy! - Pazur próbował wybrnąć z innej strony. - Więzienie! - Melody wykrzyknęła jakby nagle coś pod czaszką jej zaskoczyło i doznała olśnienia. Obdrapany Ford przy pierwszych zabudowaniach skręcił w jakąś boczną drogę. Zatrzymał się przy jakimś większym budynku gdzie na parkingu tam i tu wciąż stały jakieś pojazdy. Choć po ciemku i na szybki rzut oka nie dało się stwierdzić czy to wraki czy w jakimś zdatnym do drogi stanie. Podobnie nie dało się sprawdzić jakości i wytrzymałości ciemnej bryły budynku ale nie było na to czasu. - Do środka! - ponaglił wszystkich wujek otwierając drzwi od swojej strony. Melody też już wysiadała. Rononn jako osoba siedząca pomiędzy dwoma pasażerkami wysiadł na końcu. Melody pobiegła pierwsza w stronę wejścia do budynku. Angie i Mewa nie zwlekając tuż za nią. Rononn ruszył za nimi akurat jak Vex podjeżdżała na swoim Spike. Usłyszała ale bardziej zobaczyła ponaglająco - zapraszające gesty Sama wskazujące na budynek do którego już wszyscy z samochodu biegli. Widzieli, że biegnącym postaciom wypadło ale nie zauważyły tego albo miały inne priorytety. Angie czuła, że chyba coś upuściła ale nie miała chęci ani głowy zajmować się czymkolwiek innym niż jak najszybszym schronieniu się w budynku. Rononn zauważył, że nastolatka coś upuściła ale sam nie dość, że biegł w środku peletonu to z trudem opanował się na tyle by zabrać i trzymać w kupie swoje rzeczy. Vex jednak i zauważyła i miała na tyle opanowania by zwłóczyć te nerwowe sekundy na zewnątrz budynku. Jessica czuła się przytłoczona przez tą wszechogarniającą ciemność za oknami. Tylko deska rozdzielcza wewnątrz pojazdu dawała słaba poświatę ale poza tym wewnątrz pojazdu było właściwie ciemno. Na zewnątrz też nie licząc tego co przed frontem samochodu oświetlały świetlne strugi reflektorów. Za nimi słychać było ten straszny rumor. Brzmiało jakby coś tam miażdżyło, łamało i rozbijało w drzazgi wszystko na co natrafiło. Żadna ludzka budowla czy pojazd zdawały się nie mieć szans na przetrwanie z taką potęgą. Niemniej jednak Jess nie była sama w tej ciemności. Była z dwójką braci i tą barmanko - kelnerko - łaziebną z lokalu jaką na noc przygruchał sobie Simon. - Hej, Ana! Dziewczyny! Pogadajcie sobie co? Poznajcie się czy co! - krzyknął Simon pewnie zdając sobie lepiej sprawę od czarnowłosej pracownicy lokalu ze stanu w jakim jest Jessica. Ana która dotąd rozglądała się trwożliwie po szybach i z obawą wypatrywała nadciągającej fali ciemności spojrzała teraz zdezorientowana. Najpierw na siedzącego przed nią tył głowy Simona, potem na siedzącego nieco dla niej po skosie Lestera którego plama twarzy wykonała twierdzące ruchy głową a na końcu na siedzącą obok Jessicę. Chwila szaleńczej ciszy wewnątrz pojazdu tak bardziej kontrastującym z chaosem jaki dobiegał przez otwarte szyby z ciemności nocy. - Wzięłaś bardzo ładny szlafrok! Po kąpieli. Bardzo mi się podoba, to mój ulubiony. Ładnie w nim ci było. - w końcu Ana desperacko wystrzeliła się chyba z tego co jej pierwsze do głowy przyszło. Słowa wzmocnił uścisk jej dłoni jaką dla pokrzepienia jakie próbowała przekazać ale i chyba samej wziąć uścisnęła dłoń Jessici. Sama wyglądała na słuch i nerwowe ruchy jakby się miała lada chwila rozpłakać. Obydwaj bracia chyba jednak też byli zastrzeleni takim wyznaniem. Simon nie mógł odwrócić głowy by na nią spojrzeć więc spojrzał na siedzącego obok brata jakby upewniał się czy dobrze usłyszał. Ten na chwile odwrócił głowę by spojrzeć na kelnerkę a ta z konsternacją odwzajemniła spojrzenie sądząc po ruchu bladej plamy jej twarzy. W końcu Lester odwrócił się z powrotem przed siebie. Przejechali jakiś kawałek po jakichś drogach. Wokół wciąż mijali głównie puste przestrzenie nie dające żadnego schronienia. Minęli jakąś osadę ale pojazd tylko przez nią śmignął. Tu też kwitło życie gdy ludzie wyskakiwali z domów do swoich pojazdów, wozów, koni czy nawet pieszo. Nie wszystko poszło łatwo i gładko. Gdy pojazd skręcał jakaś sylwetka nagle znalazła się na jego drodze. Na zakręcie samochód zwolnił ale i tak ten ktoś został trzaśnięty zderzakiem i przeturlał się po masce, uderzył jakoś w szybę przez co pojawiły się na niej miejscowe pęknięcia i zniknął z widoku za pojazdem. Obydwaj bracia krzyknęli, Ana pisnęła przestraszona tym wypadkiem ale Lester twardo krzyknął by jechać dalej. No to pojechali. Raz jeszcze zaliczyli kolejną stłuczkę. Ktoś wyjeżdżał z bocznej uliczki tyłem i tak gwałtownie, że uderzył w ich pojazd rufą w ich burtę. Akurat od strony pasażera czyli Lestera i Jessici. Samochodem miotnęło, tak samo jak żywą zawartością. Ludzie krzyknęli i chodź uderzenie nie było bardzo mocne i poszło w przednie nadkole pojazdu Thornów to jednak wybiło ich z rytmu. Wkurzony Lester wydobył pistolet i wycelował przez otwarte okno z drugi pojazd strzelając kilka razy a Simonowi kazał jechać dalej. Wyjechali wreszcie z tamtej ogarniętej chaosem osady. Znowu znaleźli się wśród jakichś pól i pojedynczych drzew przy drodze i dalej. Po zderzeniu coś zaczęło rzęzić z przodu. Bracia zdawali sobie sprawę z tego faktu i konsekwencji ale postanowili zaryzykować nawet większe uszkodzenie pojazdu niż zostać w miejscu. Jechali więc dalej aż w końcu coś huknęło jak wystrzał. Pojazdem zabujało i choć Simon dość szybko odzyskał panowanie nad kierownicą do słychać było z przodu charakterystyczne trzepotanie sflaczałej opony. Przejechali tak już wolniej gdy młodszy Thorne wyraźnie siłował się ze słabnącym pojazdem gdy reflektory pojazdu wyłowiły odblaski przed nimi. Samochód zahamował. Teraz w świetle reflektorów widzieli już wyraźnie, że dalsza wstęga asfaltu niknie pod warstwą rozpędzonej wody. - No to dojechaliśmy. - burknął Simon z cieniem ironii w głosie. - Mam nadzieję, że Brown się nie potopił. Jak tak to wszystko chuj strzeli. - powiedział zamyślonym głosem Lester wpatrzony przez pękniętą szybę na toczącą się przed nimi pas wody. - Dalej nie pojedziemy. - Simon po chwili milczenia i wpatrywana się w starszego brata wrócił do tego o czym właśnie mówił. - To co teraz zrobimy? - zapytała z obawą Ana z wahaniem w głosie. Po zgaszeniu silnika słychać było dobiegający od przodu szum płynącej wody. Co chwila w paśmie światła reflektorów przepływał i znikał w ciemności jakiś przedmiot. Fragmenty drzew, nawet może i całe mniejsze drzewa, jakieś chyba ciało zwierzęcia raczej nieruchome, krowa porwana przez nurt za to dla odmiany żywa a coś co płynęło a było trudniejsze do rozpoznania trudno było zliczyć. - Tym gruchotem nie pojedziemy. Nie mamy zapasowego koła. I trzeba zobaczyć jak to wygląda. - powiedział Simon wysiadając z samochodu. - Hej ale w ogóle żyjecie wszyscy nie? - zdołała nawet uśmiechnąć się gdy jego głowa na moment wróciła z powrotem do wnętrza pojazdu i spojrzała na pozostałą trójkę. Lester coś mruknął twierdząco i też zaczął wysiadać. Ana nieśmiało pokiwała głową i uniosła kciuk do góry. - Jess chodź zerknij na to. - powiedział Lester zachęcająco machając ręką. - Albo trzeba zrobić ten gruchot albo skołować następny albo zasuwać z buta. Następnego nigdzie nie widać a z buta zasuwać mi się nie chce jeśli da się zrobić ten szajs. - powiedział starszy Thorn oglądając z młodszym to co było pod maską i uszkodzone nadkole no i samo koło w postaci owiniętej czarnym pasem sflaczałej na feldze gumy.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić Ostatnio edytowane przez Zombianna : 23-07-2017 o 01:17. |
27-07-2017, 07:16 | #56 |
Reputacja: 1 | I znowu Vex i Patyczak i Angie i Wujek i Mewa i niemiła pani i zła woda! I MG
__________________ A God Damn Rat Pack Everyone will come to my funeral, To make sure that I stay dead. |
28-07-2017, 21:15 | #57 |
Reputacja: 1 | Propozycja Simona i niezbyt udana próba Any nie były w stanie wyrwać Jess ze stanu, w którym się znalazła. Jej wzrok utkwiony był w ledwie widocznych dłoniach, które ściskały zgaszoną latarkę. Wyłączoną bowiem oszczędzała baterie na ostatnią chwilę, na moment w którym także to mizerne światło jakie padało z deski rozdzielczej, zniknie. Na chwile, w której ciemność otoczy ją ze wszystkich stron, oddcinając od najmniejszego nawet światełka nadziei. Nie podnosiła wzroku bo i po co? Świat za oknami wozu obdarty został ze swych kolorów i kształtów. Noc wyssała z niego wszelkie życie i wypaczyła to co w dzień przypominało o tym, że wciąż można zwyciężyć, można trwać, można owe życie wieść. Nie chciała też spoglądać na twarze tych, którzy jak ona tkwili w niewielkiej przestrzeni wnętrza samochodu, uciekając od nieznanego zagrożenia. Nie chciała, bo wiedziała co ujrzy na twarzach braci. Niepokój i troskę o nią, o słabe ogniwo w ich grupie, o chodzący kłopot którym stale trzeba się było zajmować bo sama nie dawała rady. Ana z kolei… Nie, na nią też nie chciała patrzeć, chociaż z innych powodów. Bała się ujrzeć odwagę, której jej brakowało. Pewność siebie, którą Jessica wykazywała zwykle jedynie w tych chwilach gdy słońce radośnie wisiało sobie nad głowami lub gdy zastępowała je żarówka. Nie chciała też zobaczyć pogardy, bez względu na to czy ona tam była, czy nie. Z tego też powodu nie odezwała się słowem ani na próby Simona, ani tym bardziej na te, które podjęła siedząca obok kobieta. Jedyne co to ciaśniej oplotła palcami trzon latarki, jej ostatnią deskę ratunku i wierną towarzyszkę, która nie oceniała ani nie starała się na siłę dodawać jej otuchy. Po prostu była i czekała aż Jess zdecyduje się skorzystać z tkwiącej w niej, napędzanej baterią mocy rozjaśniania najgłębszego nawet mroku i przeganiania skrytych w nim koszmarów. Koszmarów, które niekiedy okazywały się być równie realne co dłonie trzymające latarkę.
__________________ “Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.” |
30-07-2017, 04:02 | #58 |
Reputacja: 1 | Angie i wujek Zordon co jest Paznokciem
__________________ A God Damn Rat Pack Everyone will come to my funeral, To make sure that I stay dead. |
30-07-2017, 10:18 | #59 |
Reputacja: 1 | Sprawdzenie jak się mają ich pojazdy okazało się niezbyt proste. Głównie z powodu ciemności. Jedynym źródłem światła dysponowała chyba Mewa i było dość wątłe i niewygodne w postaci zapalniczki. Mewa nie mogła jej utrzymać zapalonej zbyt długo bo zwyczajnie rozgrzewała się i parzyła ją w palce. Spike okazał się jednak dość odporny na efekty wody i fali. Owszem fala wdarła się do pomieszczenia i przewróciła go. Ale wewnątrz, nawet na parterze, było trochę wyżej niż na zewnątrz i wody właściwie nie było obecnie poza warstwą jaka chlupotała pod odeszwami. Fala naniosła na podłogę piach, muł, jakieś kawałki drewna i inne tego typu śmiecie co sprawiało, że nie wyglądała na zbyt zachęcającą do picia. Przynajmniej na surowo. |
02-08-2017, 10:45 | #60 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 13 Rononn brodził w rzecznej wodzie która obecnie bardziej przypominała stojącą, wodę jakiegoś jeziora czy leniwego starorzecza niż rzeki. No i stała tak o całe kilometry od samej rzeki. Przyświecał sobie świeczką od Melody gdy ona sama czekała w wejściu do budynku. Zajrzał przy jej świetle do kabiny pojazdu. Była zalana, zwłaszcza przód. Tylne miejsce od strony pasażera było prawie wolne od wody, miejsce kierowcy było pod wodą prawie do połowy oparcia. Reszta gdzieś tak pośrodku między tymi dwoma skrajnościami. Wszystko i tak było mokre i by pewnie schło bardziej dniami niż godzinami tak jak łódź po zalaniu przez wysoką falę. Silnik i reszta pojazdu czy działał i był do postawienia na koła było trochę kwestią jego stanu sprzed zalania a trochę szczęścia i odporności konstrukcji. Po ciemku od patrzenia na zamkniętą maskę nawet mechanikowi z Detroit nie szłoby zgadnąć w jakim jest stanie. Zdołał znaleźć jakiś koc na tylnym siedzeniu choć obecnie był on mokry to zostawiając go tutaj nadal pozostałby mokry jeszcze długo. Jeśli jednak by go zabrać i wystawić na promienie słoneczne w dzień powinien wyschnąć w ciągu paru godzin. Tyle, że obecnie w środku nocy te “za kilka godzin” wydawało się strasznie odległe i niepewne. W schowku na rękawiczki znalazł kilka drobiazgów i śmieci. Otworzył bagażnik i w nim znalazł plastikowy pojemnik na jakieś 10 l. Wewnątrz była benzyna choć pewnie ostatnie kilka litrów raczej mniej niż więcej co stwierdził po odkręceniu korka i sprawdzeniu zapachu. Znalazł też łom i jakiś worek z czymś co chyba było łatwiej gdzieś wysypać by sprawdzić co tam jest niż męczyć się trzymając worek w jednej ręce, grzebiąc w nim drugą a świeczkę trzymając w trzeciej. Rąk do tego brakowało. Wtedy gdzieś w oddali ale nie tak całkiem daleko huknął strzał z broni palnej. A potem kolejne. Z ciemności nocy doszły nieco przytłumione odgłosy walki i krzyki przestraszonych ludzi. Choć on sam widział tylko otaczającą go noc i nieco jaśniejszą postać Melody stojącą wciąż w drzwiach. Za to usłyszał z piętra głos siostry. - Rononn! Wracaj do środka! - krzyknęła ponaglająco. Vex siedziała po ciemku ze Spike i Mewą. Rozmowa urwała się i jakoś nikt z tej trójki nie kwapił się do jej wznowienia. Zza okna, z dołu dobiegały odgłosy trzaskania metalu i brzdęku klamotów gdzie dwójka na dole pewnie grzebała przy samochodzie. Głosów nie było słychać więc albo gadali tak cicho, że na górę nie dochodziło albo nie gadali w ogóle. Z sąsiednich pokojów na piętrze dochodziło przytłumione odgłosy rozmowy Angie i Sama. Coś im dłużej schodziło. Czasem doszło ich jakieś głośniejsze słowo czy zdanie ale też raczej zachowywali dyskrecje jakby zależało im by się rozmówić w spokoju i na osobności. Wraz z nimi przyszły z piwnicy kociaki. Właściwie to Angie je niosła. A pomiędzy nogami czmychnęła im ciemna, cicha plama ciemności. Po cichym miauknięciu dało się rozpoznać, że to dorosły kot. Pewnie kotka. Gdy cisza zaczęła się robić taka, że wypadało albo coś z nią albo ze sobą zrobić lub próbować zignorować gdzieś z ciemności huknął strzał. A potem kolejne. Z ciemności nocy doszły ich odgłosy strzelaniny połączone z dopasowanymi do tego krzykami przestraszonych ludzi. Dość odległe ale nie na tyle by czuć się bezpiecznie. Ot, tak gdzieś jak na drugim końcu przecznicy w Det. Mewa chyba spojrzała w pierwszej chwili jak skamieniała siedząc pod ścianą. Potem zerwała się na nogi i stanęła przy oknie. - Rononn! Wracaj do środka! - krzyknęła gdzieś na dół. Potem spojrzała na zewnątrz. - To chyba od tych samochodów na drodze. - powiedziała wpatrując się w światła wciąż widoczne na drodze którą niedawno jechali. Usłyszeli tupot biegnących butów. Zaraz do środka wpadli Angie i Sam. - Wiem Angie, wiem. Ty też jesteś najśliczniejszą dziewczyną na świecie. - uśmiech i łagodny ton znów był słyszalny w głosie wujka. Pocałował ją w czoło w czułym i opiekuńczym geście. - I jasne, możemy poszukać Rogera. Ale jak musimy powiedzieć Vex i reszcie. No i nie ma sensu szukać po nocy obcego miasta. Pójdziemy do tych samochodów na drodze. Jechały z tej samej strony co my. Albo Roger jest tam albo może ktoś wie co się z nim stało. - wujek zgodził się i zaproponował swój plan. W końcu był Paznokciem i wujkiem Zordonem więc jak zwykle miał jakiś plan. Poruszanie się po nocy w obcym terenie jeśli nie było absolutnej niezbędności to jak wiedziała Angie nie było zbyt mądre. Raczej prosiło się o kłopoty. Co innego gdy był to swój teren gdzie się go znało i w dzień był sprzymierzeńcem a w nocy też choć z tą typową nutką nocnego ryzyka. Wtedy właśnie huknął strzał. Wujek szarpnął się od razu w dół pociągając za sobą Angie. A potem kolejne. Dość daleko. Na zewnątrz. Ale na tyle blisko, że słychać było ludzkie krzyki bardzo dopasowane do strzelaniny. Pełne obawy i strachu krzyki ludzi. Wujek wciąż pochylony pociągnął nastolatkę za sobą i przebiegli korytarzem do pomieszczenia gdzie zostawili resztę. Rononn i Melody jeszcze nie wrócili więc w środku były tylko Vex i Mewa. Wujek spojrzał w stronę drogi i widocznych świateł pojazdów. Na ich tle czasem było widać jakiś ruch gdy między reflektorami a obserwatorami w oknie ktoś chyba przebiegał. Wujek sięgnął po swój karabin i znów wyglądało, że celuje w tamtą stronę. Obserwował chwilę co się tam dzieje. - Ludzie uciekają. Jakieś zamieszanie. Z 300 - 400 m od nas. Biegną przez wodę, większość w stronę budynków. Część nadal jest w samochodach. Nie widzę kto strzelał. Ale kilka osób stoi przy jakiejś furgonetce. - wujek po chwili obserwacji mówił to co widzi. Większość z tego była niewidoczna dla pozostałych bo w światłach reflektorów widzieli urywki tej sceny jaką widać było przez jego celownik. - Dobra. Ja i Angie i tak mieliśmy się tam przejść. Ktoś chce iść z nami? - powiedział w końcu wujek podając swój karabin nastolatce by też mogła rzucić okiem na scenę za oknem. Sam spokojnie ale metodycznie i całkiem sprawnie zaczął przywdziewać swój ekwipunek. Na podkoszulce znów pojawiła się koszula munduru, na to pancerz i kamizelka taktyczna. Znowu z rosłego faceta zmieniał się na ich oczach w rosłego Pazura. Strzelanina się chyba skończyła. A przynajmniej teraz nikt nie strzelał. Ale nie było wiadomo czy to tak na chwilę czy po prostu się skończyła. Odległość była średnia. Na tyle by dojść w ciągu minut ale przez ciemność i odległość zbyt duża dla większości broni krótkiej i lekkiej. Woda na dole też pewnie nie ułatwiała marszu, biegu czy nawet jazdy co widziała właśnie w seledynowej poświacie Angie gdy widziała jak biegnący ludzkie sylwetki rozchlapują wodę przy każdym kroku wyraźnie wolniej niż przy biegu po czystym i stabilnym terenie. Celownik wujka nie pokazywał detali więc choć same sylwetki całkiem ładnie się odbijały na tle ciemniejszego tła to nie dało się rozpoznać kto to jest czy choćby w co jest ubrany. Ana wydawała się zaniepokojona tym szybko zbliżającym się samochodem. A gdy Jess przekazała jej strzelby przełknęła nerwowo ślinę ale kiwnęła głową, złapała broń i zaczęła biec po zalanej drodze. W tym czasie rusznikarka zdążyła złapać swój karabinek i odskoczyć o kilka kroków. Kilka kroków w ciemność. Czuła jak jej buty zagłębiają się w jakąś zdechłą, pożółkłą od nadmiaru Słońca trawę. Przez jedną nerwową chwilę widziała dwie sylwetki. Jedna, pieszo, oddalała się biegnąc przez zalaną drogę. Druga, w postaci plam reflektorów i smug światła była znacznie dalej ale za to nieporównywalnie szybciej skracała odległość. W końcu jednak najszybszy pieszy zawsze był wolniejszy od najwolniejszego samochodu. Światła pojazdu zbliżyły się na tyle, by Jess dostrzegła zarys sylwetki masz yny. Chyba jakaś osobówka sądząc po niezbyt wysokiej sylwetce więc klasą wozu podobny do tego co mieli z braćmi. Pojazd nadal jechał szybko i ostro dając jasno wyraz, że kierowcy się bardzo spieszy. Nie był jednak ślepy i musiał zauważyć stojący na drodze pojazd z włączonymi światłami. Osobówka zaczęła hamować i zatrzymała się o kilka długości pojazdu od rufy pojazdu Jess i braci. Zahamował tak samo jak dotąd jechał ostro i dynamicznie. Pojazd zapiszczał hamulcami i zaszurał tartym oponami asfaltem. Prawie od razu trzasnęły drzwi gdy pasażerowie zaczęli wysiadać. - To oni! - krzyknęła jedna z sylwetek biegnąca w stronę nieruchomej bryki Thornów. Jess nie była pewna bo niedowidziała po ciemku. Ale facet miał coś w łapie. Coś co mogło być właściwie czymkolwiek ale mogło też być jakimś łomem czy gazrurką. Machnął tym w stronę nieruchomej maszyny. - Kurwa pusty! - odkrzyknął drugi ze złością gdy pokonał z połowę odległości między pojazdami. Biegł po drodze więc był dość dobrze widoczny gdzieś do wysokości piersi. Więc u niego pistolet w dłoni było całkiem dobrze widoczny. Schylił się nieco i pewnie przez tylną szybę musiał dojrzeć pustki w samochodzie przed nimi. - Kurwa woda wylała! - krzyknął jakiś trzeci zostający trochę z tyłu. Musiał dostrzec widocznie przeszkodę przez nieruchomym pojazdem. - No i chuj?! Muszą gdzieś tu być! Nie mogli uciec za daleko! - krzyknął ten z kijem czy pałką. Dobiegł już do pojazdu Thornów i ze złości rozwalił tylny reflektor samochodu. - Tam jest jakaś dziwka! - krzyknął nagle jeden z nich wskazując na oświetloną, zalaną drogę i odbiegającą sylwetkę kelnerki. Dzieliło ich już z kilkadziesiąt metrów. Ale sylwetka była nadal widoczna dość dobrze. Dalej była w zasięgu broni krótkiej choć strzał już nie byłby pewnie tak całkiem łatwy. - A reszta?! Mówię wam, że w środku była czwórka. Dwóch facetów z przodu i dwie laski z tyłu! - krzyknął ten z pistoletem zaczynając się rozglądać po poboczu. Ale tam już nie było tak ładnie oświetlone jak zalana wodą droga. Jess czuła, że tamci w podnieceniu i złości skupili się w pierwszej chwili na ich samochodzie. Teraz trochę uciekająca Ana odwracała ich uwagę. Ale tak naprawdę Jess była zbyt blisko drogi by liczyć, że nawet po ciemku uniknie odkrycia jeśli tamci naprawdę zaczną łazić choćby po okolicy drogi. Widziała u nich broń. Jeden miał jakąś strzelbę. Podobną do klasycznej linii Remingtona 870. [media]http://www.thespecialistsltd.com/files/Replica_Remington_870.jpg[/media] Na krótki dystans mordercza broń jak każda śrutówka. Strzał w korpus właściwie wyłączał z akcji nieopancerzonego przeciwnika. Najczęściej posyłał go też do piachu na dobre. Drugi miał pistolet. Broń o mniejszej sile rażenia choć nadal mogą spowolnić po jednym czy dwu trafieniach w korpus i zabić po kilku dalszych. No chyba, że ktoś oberwałby w szyję czy głowę. Wówczas kończył raczej marnie. Ten z kijem czy łomem nie miał niczego do strzelania w łapach. Ale Jess nie była pewna czy w ogóle nic nie ma. Ten ostatni co został w pobliżu ich samochodu był zbyt słabo widoczny by zgadnąć stan jego uzbrojenia lub braku. Jej Bushmaster miał znaczną siłę ognia i zasięgu nad każdą z tych broni. Jeden pocisk NATOwoskiego kalibru 5.56 poważnie ranił cel wielkości człowieka ignorując większość kevlarowych osłon. Triplet posyłał zwykle delikwenta do piachu tak samo jak bliskie trafienie z shotguna. Ale naraz mogła strzelać tylko do jednego z nich a odpowiedź pewnie dostałaby od wszystkich. Dalej zaczynała się chaotyczna, kalkulacyjna zgadywanka jak w każdej walce. Kto strzeli? Kto się zdąży ukryć? Kto oberwie? Jak bardzo? Ktoś odpuści? Wycofa się? Od razu czy jak poważnie oberwie. Tego nie sposób obecnie było przewidzieć. Jeszcze jej nie zauważyli chyba. Ale gdyby została na miejscu pewnie w końcu by ją znaleźli. Gdyby na serio zaczęli jej szukać nawet na poboczu drogi. Ale jak nie zaczną? Może Ana odwróci ich uwagę? Nią się zajmą? Ale jak ją złapią lub zabiją to wraz z nią pewnie i ich broń. Chłopaki zostaliby tylko z bronią krótką co zabrali ze sobą. Strzał jednak pewnie by ich zaalarmował. Mogła się spróbować wycofać. W ciemność. Ale czy to nie przyciągnie ich uwagi? Nie była w tym tak dobra jak Simon. A może mimo wszystko spróbować negocjacji? Wyglądali na wściekłych i chyba coś imiennie mieli właśnie do obsady pojazdu Thornów. Ale nie wiedziała o co chodzi konkretnie. Więc nie wiedziała jak zareagują. Impas jednak nie był obecnie na topie, cała czwórka z obcego samochodu była w ruchu i po chwili zaskoczenia widokiem pustego pojazdu i odkryciem uciekającej Any zaraz coś z tym zrobią.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić Ostatnio edytowane przez Zombianna : 02-08-2017 o 13:06. |