03-11-2007, 16:57 | #11 |
Reputacja: 1 | Adrenalina powoli przestała krążyć w żyłach. Przejrzałeś kieszenie najemników, portfela, około 500 eurodolców. Zaapsowe magazynki 10 mm, naboje do śrutówki, 4 pistolety militech 10 maszynowe i dwie śrutówki policyjne i kluczyki do samochodu. Przy gliniarzach leżały dwa pistolety 9 mm. Każdy z najemników miał krótkofalówkę Po swoim krótkim monologu usłyszałeś krótkie. "Dobra." Przebrałeś się w ciuchy najemnika i zszedłeś. Na dworze były pustki, tylko z okien ludzie patrzyli na ulicy. Przy klatce stał jeden z najemników. Popatrzył na Ciebie. -A gdzie reszta? Spojrzał Twój karabinek. -Ej. Sięgnął pod rozpięty płaszcz. Musiałeś działać szybko.
__________________ [...]póki pokrętna nowomowa zakalcem w ustach nie wyrośnie, dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi, w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...] |
03-11-2007, 20:21 | #12 |
Reputacja: 1 | Heh on musiał sięgnąć pod płaszcz. A Mike miał nóż praktycznie w dłoni. Dwa błyskawiczne kroki i uderzenie na odlew kosą na odsłonięte gardło. Siłę ramienia Mike poparł energicznym skrętem bioder, nie miał sił na długa walkę i przepychanki, krwawił i nie łudził się co do tego że jego opatrunki dużo pomogą. Musiał zakończyć to jednym uderzeniem, jak najszybciej, najlepiej bez strzałów. Ale na wszelki wypadek objął lewą dłonią rękojeść colta, przezorny zawsze ubezpieczony.
__________________ Oj Toto to już chyba nie jest Kansas... "Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce" |
03-11-2007, 21:12 | #13 |
Reputacja: 1 | Przezorność okazała się tym razem nie potrzebna. Bagnet od kałacha przeciął gardło bez problemu. Z rozciętej tętnicy krew trysnęła, ochlapując Ciebie i pół chodnika. Najemnik upadł.
__________________ [...]póki pokrętna nowomowa zakalcem w ustach nie wyrośnie, dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi, w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...] |
03-11-2007, 21:26 | #14 |
Reputacja: 1 | Niki z niecierpliwością czekała na podpowiedź. Wpatrywała się w jego papierosa, z którego dym rozpływał się po niewielkim pomieszczeniu i znikał mieszając się z powietrzem. Zostawał po nim tylko nieprzyjemny odór... -Zatrucie. Pewnie narkotyk. Brała coś ostatnio? - słowa te wyrwały ją z zamyślenia i okropnie zszokowały. Przez chwilę nie odpowiadała. - Ale... Kate na pewno nie ćpa! Ja ją dobrze znam... Pewnie ktoś jej coś wsypał do szklanki! - w pewnym sensie próbowała do tego przekonać samą siebie...
__________________ A ja niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Co spróbuję coś napisać, nic mi nie wychodzi. Nie mogę się za nic zabrać, chociaż bardzo bym chciała. Nie wiem, co się ze mną dzieje. W najbliższym czasie raczej nic nie napiszę. Przepraszam. |
03-11-2007, 21:40 | #15 |
Reputacja: 1 | Niki Lekarz uśmiechnął się pod nosem. Ile on słyszał takich słów od rodziców zaćpanych dzieciaków. Ale ta była za młoda na matkę szesnastolatki, pewnie siostra. Szkoda jej młoda a teraz śmierć siostry wryje jej się w psychikę. Lekarz popatrzył na zmartwioną dziennikarkę. -Jak pani uważa. Drzwi się wreszcie otworzyły a wina zjechała na parter. Dym zaczął się rozwiewać. Lekarz wyszedł z winy a potem z klatki. Właśnie zaczął siąpić deszcz. Upuścił niedopalonego papierosa i zgasił go stopą. Wszedł do karetki i usiadł z przodu. Tylne drzwi były otwarte. We wnętrzu karetki, która była nowa 20 lat temu siedział jeden ze stażystów i leżała Kate, wciąż nieprzytomna, podpięta pod kroplówkę. Przykucnęłaś obok Kate i trzymałaś ją za dłoń. Karetka jechała długo, przynajmniej Ci tak się wydawało. W końcu zatrzymała się pod małym, starym szpitalem. Stażyści wzięli nosze z Kate i poszli do środka Ty poszłaś za nimi. Gdy stażyści wzięli Kati do windy zatrzymał Ciebie lekarz. -Musi Pani wypełnić dokumenty. Zabrał Ciebie do Izby przyjęć gdzie przez półgodziny wypełniałaś dokumenty i opisywałaś po raz drugi co się stało Kate. Wreszcie puścili Ciebie, jednak nie pozwolili zobaczyć się z siostrą. Miała teraz badania.
__________________ [...]póki pokrętna nowomowa zakalcem w ustach nie wyrośnie, dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi, w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...] |
04-11-2007, 13:21 | #16 |
Reputacja: 1 | Mike nawet nie spojrzał na ciało, najszybciej jak umiał skierował się w stronę najbliższego zaułka. Musiał się stąd jak najszybciej oddalić. Oderwać się od tych patałachów. Gdyby nie oberwał to pewnie dałby reszcie tych patałachów niezłą nauczkę ale tracił coraz więcej krwi i zauważalnie słabnął. Musiał jak najszybciej dostać się do gabinetu Szczerby. Idąc rozglądał sie za postojem taksówek, powinien być gdzieś niedaleko. "Cholera wszystko sie popieprzyło." Przemknęło mu przez myśl. Ale odpędził ją od siebie koncentrując się na stawianiu kolejnych kroków i uważną obserwacją terenu wokół. Mógł gdzieś jeszcze zostać jakiś patałach na czatach. A w takim stanie w jakim był teraz Mike nawet patałach był poważnym zagrożeniem.
__________________ Oj Toto to już chyba nie jest Kansas... "Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce" |
04-11-2007, 20:48 | #17 |
Reputacja: 1 | -Jak pani uważa. - Nicole znała ten ton. Lekarz nie wierzył jej, że Niki nie ćpa. Prawda była taka, że Nicole też nie była tego stuprocentowo pewna. Kate bardzo się przez ostatni rok zmieniła. Chociaż Niki nadal miała z nią dobry kontakt, to nigdy nie przeszło jej przez myśl, żeby jej siostrze potrzebne były pogadanki na temat narkotyków... Z tymi rozmyślaniami wypisywała stertę papierów. Czuła się, jakby to była tylko nocna mara, z której się obudzi i wszystko będzie dobrze... Nareszcie skończyła... Od razu pobiegła do informacji pytać o siostrę. Gdy dowiedziała się, że ma jakieś badania, niemal od razu zapytała. - A wiadomo coś? Co z nią będzie? - jej głos wyraźnie drżał
__________________ A ja niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Co spróbuję coś napisać, nic mi nie wychodzi. Nie mogę się za nic zabrać, chociaż bardzo bym chciała. Nie wiem, co się ze mną dzieje. W najbliższym czasie raczej nic nie napiszę. Przepraszam. |
05-11-2007, 17:39 | #18 |
Reputacja: 1 | -Twoja matka trafiła do szpitala…- Słysząc te słowa zawrzała w nim krew. Przecież korporacja miała zapewnić jej odpowiednią opiekę medyczną. Z trudem opanowywał pokusę przeskoczenia przez stół i wyduszenia odpowiedzi których potrzebował. Gdy Sebastian powiedział już wszystko o jego zadaniu odepchnął je w dalszy kąt umysłu. Na wrota piekieł przyjdzie jeszcze czas teraz są ważniejsze sprawy. -Gdzie jest teraz moja matka i w jakim jest stanie- Wypowiedział te słowa tonem który zapowiadał szybki koniec współpracy z korporacja, i nie tylko to gdyby odpowiedz jaką udzieli mu jego pracodawca nie odpowiadałaby jego oczekiwaniom. |
05-11-2007, 21:04 | #19 |
Reputacja: 1 | Mike Szedłeś lekko się chwiejąc, teraz wystarczyłby na Ciebie zwykły ganger. Miałeś szczęście patałachów nigdzie nie było. Wiedziałeś gdzie jest postój taksówek, niestety to nie strefa korporacyjna nie znajdziesz tu AV-TAXI. W końcu zauważyłeś kilka taksówek. Samochody, które mają pancerne szyby, która oddziela kierowce od pasażera. Niki Starsza kobieta popatrzyła na Ciebie spokojnym, dobrodusznym głosem. -Spokojnie moje dziecko. Na razie nasi specjaliści się nią zajmują. Na pewno wszystko będzie dobrze. Usiądź, poczekaj. Może chcesz kawę? Alexander Sebastian spojrzał na Ciebie lekko wystraszony, wiedział, że jesteś maszynką do zabijania na jego smyczy ale wiedział też, że możesz się z niej zerwać. -Jest w szpitalu przy budynku Militechu. Z tego co wiem jej stan jest stabilny a teraz najprawdopodobniej dobry. Poleży kilka dni u nas i pewnie znów będzie mogła iść do domu. Kelnerka ubrana w dziwną suknie, która zupełnie nic nie odsłaniała, przyniosła gliniany kufel i podała go Sebastianowi. -Coś panu podać? Zwróciła się do Ciebie.
__________________ [...]póki pokrętna nowomowa zakalcem w ustach nie wyrośnie, dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi, w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...] |
06-11-2007, 21:22 | #20 |
Reputacja: 1 | Dobrze, przynajmniej dotrzymują swojej części umowy. Myśl, że jego matce nic nie grozi trochę go uspokoiła. - Nic, dziękuję- Odpowiedział już spokojnym głosem kelnerce. Poczekał aż odejdzie, po czym zwrócił się do Sebastiana. - Potrzebujecie go żywego czy martwego? – Spytał całkiem poważnie. Nie lubił niedomówień, one były jedną z niewielu rzeczy które mogły poważnie skomplikować zadanie. |