Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-09-2013, 17:15   #141
VIX
 
VIX's Avatar
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Goethe miał wreszcie czas by trochę o siebie zadbać, ale czy miało to sens jakiś większy przed wyprawą w kanały Averheim? System odprowadzania nieczystości, przywoływał na myśl krwiobieg ludzkiego ciała, pełnego pływów kloacznych miast krwi, i tak właśnie rozprzestrzeniała się po mieście zaraza w postaci morderców, potworów czy chorób. Averheim trawiło zło, niczym pręga widąca skażenie wprost do serca. Wypadało zatem by odnaleźć owe serce i przebić je ostrzem. Akolita spojrzał na swój sztylet, westchnął lekko i odłożył go na bok. Chwycił grzebień i począł czesać wpierw swą siwą czuprynę, a później wąsy i brodę. Następnie przyszedł czas na kolejna porcję maści od dobrotliwego karczmarza z Zasłużonego Odpoczynku. Myśli jednak wciąż nie dawały spokoju.

Na ścianach kwatery przydzielonej akolicie w Trumnie Kowala, Thomas pozawieszał karty pergaminu. Otoczona innymi, środkowa nota miała na sobie ładnie skreślone sybmbole, tak szczegółowo skopiowane ze ścian garbarni. Thomas waptrywał się w nią godzinami i szukał tłumaczenia, jakiegoś oczywistego rozwiązania. Obok karty, rozwieszone były możliwe przekłady, spisane przez kleryka. Pod uwagę wziął on bowiem znane konstelacje gwiezdne, wiedzę z zakresu teologii, prastarych traktatów, odniesień do historii powszechnej, tłumaczenia na wszelkie znane sobie jezyki... i nic. Symbole pozostały niejasne, bardzo było to irytujące, prosiło wręcz o modlitwę do bogini, ale Goethe nie mógł się skupić na modłach. Chwycił za to w dłoń pióro i począł spisywać list, a później drugi, podobny. Odbiorcami listów byli, Victor Glotzz, najwyższy kapłan Vereny w Averheim oraz Manfred Archibald, nie kto inny jak najwyższy arcykapłan Najświętszej Panienki Vereny, zasiadający w Altdorfie. Zdaniem Thomasa, Glotzz winien być na bieżąco informowany o tym co się dzieje na jego podwórku, z arcykapłanem Manfredem było odrobinę inaczej. Najwyższy rangą zwierzchnik Sprawiedliwej, pewnie dostawał takich listów około tuzina dziennie, i to z każdej strony Imperium, ale wypadało by w annałach altdorfskich bibliotek, odnotowano co dzieje się w Averheim w tym czasie. Tak należało postąpić. Kopie symboli ze ścian garbarni również zostały załączone do listów, a w każdym była i prośba o pomoc wszelką w odcyfrowaniu owych znaków. Odpowiedzi z Altdorfu można by czekać tygodniami, jeśli takowa nadejdzie, ale trzeba było próbować. Każdy sposób mógł dać rezultat, życie uczyło że odpowiedzi nadchodziły czasem z najmniej oczekiwanych stron, zupełnie niczym błyskotliwi wrogowie.

Idąc na spotkanie z towarzyszami, Goethe porozmawiał z herr Wolsh'em. Poprosił o wysłanie obu listów. Upewnił się że karczmarz nie pomyli przesyłek, wszak może nie był piśmienny, ale nie wypadało obrażać takimi pytaniami kogoś kto miał wyświadczyć przysługę. Thomas musiał upewnić się także że listy nie zostaną dostarczone przez towarzystwo przewozowe Czerwona Strzała. Zaznaczył to bardzo wyraźnie. Akolita zostawił kilka srebrników z karczmarzem, tak by ten mógł zapłacić za nadanie listów i by mógł posłać kogoś by ten dostarczył porcję papieru i atramentu do pokoju Thomasa, jako że te ostatnie kończyły się już. Ich jakość nie miała znaczenia... ważne było tylko to co na owych kartach spisane. Treść nad formą.

Koniec końców, zły znak pojawił się na horyzoncie. Goethe myślał że jest gotów do zejścia w otchłań kanałów Averheim, ale nie, zapomniał o czymś i musiał wrócić do swego pokoju. Sztylet, jakże mógł zapomnieć o swej jedynej broni? Zafrasowany przed samym sobą, Thomas przypiął broń do pasa. Wiedział że ostrze nie jest wiele warte w potyczce. Parsknął z uśmiechem. ~ Coś tak małego może wystarczy by przebić serce zła... zupełnie jakbyśmy my byli takim małym sztyletem. Hm... zobaczymy. ~ Po prawdzie jednak do śmiechu mu nie było. Na spotkanie dotarł z miną godną skupionego przed walką szermierza. Bał się.

***

Thomas szedł kanałami. Wprost cudownie, wcale nie. Zniszczone sandały, nawet jeśli nie byłby tylko cieniem swej świetności sprzed dwunastu lat, kiedy to Thomas je zakupił, to i tak przepuszczałyby nieczystości wprost na stopy akolity. Solidne kawałki szamba obijały się o mokre już nogi, Thomas wolał nie wiedzieć czym były, domyślał się, ale nie spoglądał.

Idąc mokrymi chodnikami, nie skupiał się na rozmowie z trzema przewodnikami przydzielonymi grupie śledczych przez kapitana straży, spoglądał za to na ściany i sufity. Wodził ręką po solidnych murowaniach, rozglądał się za śladami, czegokolwiek co nie pasowałoby do obrazu ścieków. Miary czasu niezmienne z reguły, wciąż przesuwały się, opadały i niosły schyłek dnia. Czas mijał, a nie odkryto niczego co mogło pozwolić rozwikłać sprawę porwań i morderstw. Goethe tracił kontakt z rzeczywistością. Jak na stare lata, akolita miał doskonały wzrok, mało kto wiedział że mógł widzieć lepiej w ciemnościach niż większość ludzi... i to czasem mogło być zgubne. Postrzegając więcej, starzec spowalniał pochód. Jak szaleniec dotykał ścian i szukał pęknięć. Wodził po nich palcami niczym murarz sprawdzający dobrze wykonaną robotę. Bolała go głowa. Akolita wiedział, że fakt iż może on lepiej widzieć w ciemnościach nie jest czymś normalnym... nie mutacją, nie chorobą, ale też nie czymś powszechnym. Zawsze od nadmiernego wytężania wzroku czoło rozpalało się mu jak od gorączki. Tak było i tym razem. Ulgę przyniósł głos Gotz'a.

Wpierw ślady... dostrzegł je i akolita. Później zapach, Thomas niczego nie czuł ale kanalarz już tak. Później był czas na znalezisko.

- ... ja to wezmę. Panna Irmina ma rację... nie tykajcie tego. - Thomas oderwał kawałek swej szaty i nadstawił ją by kanalarz mógł wrzucić, w tak skonstruowaną sakiewkę, znalezioną, dziwną gwiazdkę. Starzec modlił się cały czas. Prosił o ochronę od zła dla całej grupy, ale zwłaszcza dla siebie. Jasnym było że element tajemniczej i obco wyglądającej broni jest wykonany z metalu transmutacyjnego, potocznie zwanego czarcim pyłem lub spaczeniem. Teraz ta śmiercionośna błyskotka była w posiadaniu akolity. Choć wcale mu się to nie podobało i nie był pewien jak się z tym obchodzić, jednak nikt inny nie aspirował by owe przekleństwo wziąć w posiadanie. Czyżby wszyscy uważali że staruszek jest do tego dobry? Najmniejsza strata? Jeśli tak, to mieli rację. Za dużo tajemnic przed Irminą, lat w szczęściu przed Hanną, stepów przed Almosem, by się pakowali oni w styczność ze spaczeniem. Starzec o siwej brodzie był do tego w sam raz.

Od tego momentu myśli Thomasa były skierowane ku tajemniczemu znalezisku. Podnoszący się poziom wody, smród, wilgoć, to przestało mieć znaczenie. Trzeba było rozwiązać zagadkę Averheim, natychmiast. Zło potężne wzięło we władanie owe miasto.

***

Zepsute powietrze doków, zapach ryb, starych i spruchniałych łodzi, pomyje wylane pod ściany budynków. Okazuje się że zapach miasta nie był tak inny niż zapach kanałów, jakby tak się temu wwąchać dało. Jednak i tak Thomas przywitał mrok miasta i jego odory, ciężką kontencją, ale radosną na swój sposób. Duże znaczenie miała tu pupa panny Irminy. Tak się złożyło że Goethe wspinał się zaraz za ową młódką po drabinie ku powierzchni. Choć Irmina odziana po męsku była, to kształtów ukryć nie mogła w sposób doskonały. W ciemności, akolita poczerwieniał, zaciągnął się skwaśniałym powietrzem doków, spuścił wzrok, a tam, na szyi, czekał na niego symbol wagi. Wszechmocna kotwica wiary. Goethe pociągnął nosem i uniósł brwi. Trzeba się było skupić na zadaniu.

Kompania debatowała na temat zasadzki, a Thomas w tym czasie, starał się oczyścić szatę z nieczystości, robił zatem coś co udać się prawa nie miało. Głos Almosa zwrócił jednak uwagę każdego, w tym i Thomasa oczywiście. Coś działo się na terenie garbarni. Goethe sięgnął po swój sztylet i obnażył stalowe ostrze. Szybki rachunek dał prosty wynik. Thomas postanowił trzymać się blisko Klausa, wydawało się że jego sposób walki jest taktycznie poprawny w rozumowaniu kogoś takiego jak akolita, człowieka z wojennym doświadczeniem, ale jedynie z pozycji obserwatora.
 

Ostatnio edytowane przez VIX : 19-09-2013 o 22:31.
VIX jest offline  
Stary 25-09-2013, 23:36   #142
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Festag, 32 Nachhexen
Noc


Ciemność była tak gęsta, że nie dało się obejrzeć swojej wyciągniętej dłoni. Z nieba lał się deszcz, jednostajnym szumem uderzając we wszystko wokół. Nie pozwalając usłyszeć zbyt wiele, jednocześnie też umożliwiając zdjęcie łańcucha bez wydawania niepotrzebnych dźwięków. Wejście furtą było o wiele przyjemniejsze od przeskakiwania przez płot. Wtedy nie wiedzieli co ich czeka.
Teraz na dobrą sprawę również mieli tylko bardzo ogólne wyobrażenie.
Garbarnia w środku pozostawała zupełnie ciemna. Idący na przedzie Almos usłyszał jednak wyraźne skrzypienie zawiasów otwieranych drzwi. Jakiś głuchy, wytłumiony odgłos. I zamykanie, oraz zasuwanie skobla, co dosłyszeli już wszyscy idący zmierzyć się z przeznaczeniem. Przesuwali się wzdłuż ściany, okrążając budynek, by wyjść na tylną jego część i podwórze. Nic na nim nie dostrzegli, lecz nawet w tych ciemnościach łatwo było rozpoznać ciągnące się do tylnych drzwi garbarni ślady. A raczej ślad. Całkiem szeroka ścieżka wyżłobiona w błocie wskazywała na ciągnięcie czegoś po ziemi.
Cokolwiek się działo w środku, działo się w ciszy lub przy odgłosach na tyle nieistotnych, że szum deszczu zagłuszył je wszystkie. Zaglądanie przez okno także nie pomagało, biorąc pod uwagę, że na parterze wszystkie zabite zostały dodatkowo deskami.
Rigel wskazał na ślady:
- Zdaje się, że kogoś upolowali. Może są zajęci zdobyczą na tyle, że nie usłyszą, jak się włamujemy. - powiedział szeptem. - Jeśli drzwi zamknęli na skobel, to pozostaje staranowanie ich. Już lepiej wyłammy deski z któregoś okna i wejdźmy tą drogą.
Zaproponował Ekhart szukając w oczach kompanów akceptacji dla swojego pomysłu.
U Almosa jednak jej nie znalazł. Nomada pokręcił przecząco głową.
- Te dechy wyglądają na solidne - powiedział cicho - zejdzie nam parę minut na ich odwalenie, a nie da się tego zrobić nie ostrzegając tych w środku. Lepiej poszukajmy innego wejścia lub zaczekajmy aż te szczury wyjdą. Tyle, że wtedy ofiara nie dożyje świtu.
Thomas pociągnął nosem i otarł brodę z wody jaka się na niej zbierała. Przemówił szeptem, ale tak by wszyscy towarzysze go usłyszeli.
- Mądre to może nie być by do środka wchodzić, tak nie wiedząc co za bezeceństwa w środku tego warsztatu są skryte. Znawcą nie jestem, ale rozum mi mówi że lepiej może niż czekać czy włamywać się, to na zewnątrz wywabić kto by tam nie był, wszak wyjść musi jak jaki dźwięk podejrzany usłyszy? Albo i fortelem podejść jakim innym. - Znów pociągnął nosem i otarł go dłonią.
- Zaczekajcie - szepnął Almos zniecierpliwiony. - Spróbuję się wspiąć na piętro i spuszczę wam linę. Jeśli się uda, niechaj Ekhart i Klaus wejdą za mną, a reszta niech pilnuje drzwi.
Jeździec Równin stanął pod zabitym dechami oknem, szukając wzrokiem najlepszej drogi na górę.
- Podnieście mnie - spojrzał na kompanów.

Okno nie znajdowało się nadmiernie wysoko. Lekko podniesiony do góry Almos bez problemu dalej wspiął się po wystających deskach, które utrzymały jego ciężar. Okno na piętrze było zamknięte od wewnątrz, lecz niewielki zatrzask łatwo było podważyć sztyletem. Jeździec Równin już po chwili wślizgnął się do środka. Deski podłogi zatrzeszczały pod jego ciężarem. Nawet przy otwartym oknie szum deszczu był tu cichszy. Znajdował się w sypialni, wyposażonej prosto i standardowo. Nie słyszał żadnych odgłosów z dołu.
Błaznować nie było co i tłumu wokół Almosa robić. Thomas zacisnął dłoń na sztylecie tak jakby była to burta statku na szalejącym morzu, a on sam miał zaraz znaleźć się w lodowatej, morskiej wodzie. Akolita wysunął się na czoło i postanowił obserwować drzwi i okna, miał zamiar ostrzec innych gdyby coś się działo. Wydawało się to rozsądnym posunięciem, wszak inni pomagali teraz przy wspinaczce Almosowi. Thomas aż się wzdrygnął na myśl że za chwilę zostanie on tu tylko z kobietami.
Almos tymczasem delikatnie stąpając po podłodze uwiązał solidnie linę do filara wspierającego sklepienie i spuścił ją przez okno na dół. Dobył po cichu szabli i zerkając co chwilę na schody czekał przy oknie na posiłki, gotów pomóc wejść do środka następnym.
Hanna tylko połowicznie posłuchała się Almosa. Kim on niby był, że mówił, co ona ma robić! Wyciągnęła miecz i starając się o nic nim nie zawadzić, szła za mężczyznami, wcale nie zamierzając pozostać przy wejściowej furcie. Słuchała też ich rozmowy, z przerażeniem przyglądając się śladom. Teraz z kolei miała zostać na zewnątrz?
- I co mam zrobić, gdy wypadnie ze środka ten... potwór? - spytała ni to towarzyszy, ni to samą siebie. I zamiast stać, zaczęła śledzić ślad w błocie, zastanawiając się w którym miejscu się pojawił. I rozglądać, czy w ciemności nie czai się coś jeszcze.
- To co robiłaś, gdy walczyliśmy z porywaczami. Przyczaj się gdzieś, nie ściągaj uwagi i może trafi się okazja, że będziesz mogła pomóc. - powiedział Ekhart patrząc dziewczynie w oczy - Jesteś dzielna. Poradzisz sobie. Po za tym najbardziej ohydnego potwora można zabić.
Rigel zadarł głowę patrząc ponuro na otwór okienny, z którego zwisała zrzucona przez Almosa lina.
- Myślę że ogłuszają ofiary, by żywym wycinać serca. A to znaczy, że jest tam ktoś kto potrzebuje naszej pomocy.
Ekhart chwycił linę i już bez słowa zaczął się wspinać, by dołączyć do Almosa.


Irmina stała przed furtą, moknąc niczym nie osłonięta przed deszczem. W ciemnościach widziała tylko sylwetkę Hansa, który trzymał się jej bez słowa, obnażając swój miecz i trzymając go pod płaszczem. Od strony garbarni nie dobiegały żadne głośniejsze dźwięki, nic co sugerowałoby kłopoty. Lub jakiś sukces, jeśli już o to chodzi. Deszcz uderzał o ziemię niemal jednolitą masą, przez co można było mieć wrażenie, że zażywa się właśnie wyjątkowo nieprzyjemnej kąpieli. Ubrania już dawno nie dawały żadnej ochrony.

Nieco dalej, tuż przy wejściu do budynku, równie mocno mokła pozostała część grupy. Hanna nie musiała długo badać śladu, prowadził on bowiem tylko do umiejscowionej pomiędzy oboma garbarniami rury ściekowej i tam się urywał, dając jasną wskazówkę odnośnie tego którędy przyciągano ciała. Wróciła do Thomasa, teraz bowiem tylko we dwójkę pozostali przy drzwiach, ciągle szczelnie zamkniętych.

Ekhart i Klaus dołączyli w końcu do Almosa, obaj starając się stąpać jak najciszej. W podtopionym, wilgotnym, niezbyt nowym drewnianym domu było to niemalże niemożliwe. Tu skrzypnęła deska, tu broń zahaczyła o jakiś wystający mebel, tu skrzypnęły zawiasy otwieranych drzwi od sypialni, bowiem tylko tak mogli dostać się na prowadzące w dół schody. Które, owszem, również skrzypiały. Mimo tego, z dołu dobiegała tylko cisza. Czy aby na pewno?
Byli już w połowie schodów i widzieli mały korytarzyk i znajdujące się zaraz za nim główne pomieszczenie parteru garbarni, gdy Almos i Ekhart usłyszeli wyraźne, szybkie stąpanie po podłodze. Kilka szybkich kroków i umilkło. Dalej patrzyli wyłącznie w ciemność.
Ktokolwiek był wewnątrz, potrafił się w tym mroku poruszać. Oni nie potrafili. Zapalili jedną z latarni, dając sobie choć tyle światła, by zobaczyć ostatnie stopnie kończących się tu schodów.
Dalej otwierała się przed nimi pracownia garbarza, a także stał stół, który dobrze pamiętali z poprzedniej wizyty. W słabym świetle widzieli, że położono coś na nim, prawdopodobnie właśnie ciało.
Tylko gdzie byli ci, którzy je tu przyciągnęli? Prócz tych odgłosów, wydawałoby się, że na pewno dochodzących z głównego pomieszczenia przed nimi, nie usłyszeli nic więcej odkąd dostali się do środka budynku.
 
Sekal jest offline  
Stary 04-10-2013, 22:29   #143
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Oczy Ekharta błysnęły determinacją, gdy wyciągał pistolet zza pasa i odwiązywał szmaty chroniące zamek przed wilgocią. Rzucił okiem na panewkę, czy proch nie zamókł, by w razie czego podsypać suchy.
- Wiedzą, że tu jesteśmy. Nie ma co się bawić w podchody. Musimy atakować. Zdaje się, że są przed nami. W razie czego wycofamy się z powrotem na schody i uciekniemy drogą skąd przybyliśmy. - powiedział wyciągając wolną ręką miecz. Z ostrzem w jednej dłoni i pistoletem w drugiej był gotów do walki.
Rzucił okiem na towarzyszy, by sprawdzić czy i oni są gotowi.

Almos skinął Ekhartowi głową. Odpalił jeszcze od lampy żagiew i z płonącą pochodnią w lewej ręce a szablą w prawicy ostrożnie ruszył w dół schodów.
Ruszyli powoli, schodząc po ostatnich stopniach. Klaus także wyciągnął miecz i trzymał go pewnie w dłoni, podążając za towarzyszami. Zbliżali się już do głównego pomieszczenia parteru i nic się nie działo. Powoli przekroczyli próg... i Almos kątem oka uchwycił lecący ku niemu mały przedmiot, który boleśnie zahaczył jego ramię, niewątpliwie zostawiając krwawy znak i poleciał gdzieś na bok. Gdzieś pod przeciwległą ścianą coś się przemieszczało.
Lecz nie to zwróciło największą uwagę. Na schodach do piwnicy usłyszeli ruch, znacznie wyraźniejszy a po chwili na górę wybiegła dysząca i charcząca istota. Bo nie dało się tego nazwać inaczej. Była wielkości człowieka, lecz pochylona minimalnie i bardzo rozrośnięta w barach. Pysk był pomieszaniem ludzkiego i szczurzego, cielsko w większości pokryte krótką szczeciną zasłonięte miał niedopasowanymi fragmentami skórzanej zbroi. Stwór nie był zaskoczony, więc musiał ich słyszeć, lub dostać polecenia od tego drugiego. Przesunął językiem po długiej, trzymanej w łapie szabli i zachichotał złośliwie.
Ekhartowi wcale nie było do śmiechu. Przez myśl mu przeszło, że tak oto wyglądają skaveny. Obrzydliwe stwory. Wyciągnął rękę z pistoletem w stronę szczurzego błazna i nacisnął spust.
- Za Ute Herz sukinsynu! - zawołał z pasją i skoczył na stwora chcąc wyprowadzić cios mieczem we wredny pysk.
Almos zacisnął zęby z bólu i oświetlając sobie drogę pochodnią ruszył tam gdzie dostrzegł jakiś ruch. Wtem z piwnicy wyszło to wynaturzenie. Nomada odruchowo cofnął się i zamarł. Po chwili jednak przełknął ślinę i rzekł do szczerzącego się stwora:
- Nie wiem kim była twoja matka, ale musiała być strasznie brzydka.
Zdanie spuentował wystrzał z pistoletu Ekharta. Almos zaś znów dostrzegł poprzez dym ruch w kącie pomieszczenia i skoczył ku niemu, pozostawiając dobicie potwora z piwnicy Ekhartowi i Klausowi.

Pistolet wypalił i na chwilę ogłuszył wszystkich. Dym z jego lufy jeszcze bardziej ograniczył pole widzenia i Ekhart z zaskoczeniem odkrył, że najwyraźniej nie trafił, lub nie uszkodził przeciwnika odpowiednio mocno. Ten bowiem od razu skoczył na niego i zanim były strażnik dróg uniósł broń, cięcie zakrzywionej szabli trafiło go w pierś, a jego potężna siła rozerwała kolczugę i skórznię. Siła uderzenia i ból zmusił go do cofnięcia się o kilka kroków. Na szczęście dla niego, Klaus pozostał czujny. W pomieszczeniu ciężko było wywijać długimi mieczami, lecz jego pchnięcie doszło celu, trafiając stwora i upuszczając mu sporo krwi. Odskoczył, warcząc. Teraz bardziej się pilnował.
Almos tymczasem kierował się już na cień przy ścianie. Cień, który poruszył się błyskawicznie, poza zasięgiem mężczyzny. Wskoczył na stół, odbił się i przeskoczył na drugą stronę. W powietrzu znów błysnęło coś małego i wbiło się w kaftan Jeźdźca Równin. Gwiazdka była bardzo podobna do tej, którą znaleźli w kanałach. Na szczęście wróg rzucił ją ze zbyt małą siłą. Znów odskoczył, unikając zwarcia. Almos uznał, że ten jest przynajmniej o głowę niższy od niego samego, bardziej pochylony, ryj ma zdecydowanie bardziej szczurzy niż ten drugi przeciwnik. No i miał ogon. Przypominał to, co gonili poprzedniej deszczowej nocy.
Almos nie zamierzał ganiać w koło stołu za zwinnym przeciwnikiem, nie miał jednak innego wyjścia..
- Chodź tu, ty mały bękarcie! - Zawołał wściekle.
Pochylając się, by uniknąć kolejnych gwiazdek obszedł mebel tak aby zajść większego potwora od tyłu albo zapędzić mniejszego w róg, jeśli się uda.
Nie tylko stwór bardziej się pilnował. Ekhart także przyjął bolesną lekcję. Zatknął za pas bezużyteczny pistolet i ściągnął z pleców tarczę. Zza jej osłony ruszył na przeciwnika tym razem próbując wyprowadzić pchnięcie w brzuch, do ostatniej chwili zasłaniając rękę tarczą. Jego twarz skrywała grymas bólu pod warstwą zawziętości i nienawiści.

Coś nagle zabudłowało w drzwi od zewnątrz. Nikt jednak nie zwrócił na ten odgłos żadnej uwagi. Tak przynajmniej się wydawało. Almos bowiem dostrzegł ruch swojego oponenta, który podążał ku drzwiom i nagle zmienił kierunek, ryzygnując z tego pomysłu. Zamiast tego rzucił się obok Almosa, przeskakując obok z dużą prędkością. Jeździec Równin ciął i jego miecz napotkał na opór, lecz zbyt mały, gdyż wróg tylko potknął się i bez poważnego zwolnienia popędził schodami do góry, korzystając z tego, że pozostałych dwóch mężczyzn stoi do nich plecami.
A ci mężczyźni właśnie, przejmowali inicjatywę. Stwór natarł raz jeszcze, zmuszając Klausa do odskoczenia. Ekhart zaatakował w tej samej chwili, lecz niecelnie. Tak samo jak kontratak Tresera, bowiem ich przeciwnik odskoczył prawie pod ścianę. Poszli za nim i miecz Neumayera ponownie wbił się w ciało stwora, który zatoczył się i oparł o ścianę. Z pyska szła już mu krwawa piana, ale nie zamierzał się poddać. Rzucił się w bok i przetoczył, zyskując trochę przestrzeni i czasu.
Nie zrażając się niepowodzeniami Ekhart znów zaatakował zza osłony tarczy, tym razem celując sztychem w nogi. Chciał unieruchomić przeciwnika, by tym łatwiej z nim skończyć. Jedynie kątem oka dostrzegł, że Almos walczy z kimś jeszcze.
Almos raczej jednak próbował walczyć, niż walczył rzeczywiście, bo zwinny skaven wciąż mu uciekał. Nomada poniechał w końcu pościgu i korzystając z faktu, że znalazł się po przeciwnej stronie pomieszczenia niż Klaus i Ekhart, w kilku krokach doskoczył do walczących i ciął potwora szablą przez plecy.
Stwór nie miał szans. Odskoczył raz jeszcze, w próbie uniknięcia ataków przeciwników z przodu, kiedy to szabla Almosa przecięła jego cielsko, rozcinając prymitywną zbroję i posyłając zaskoczonego na podłogę. Krwawił na tyle potężnie, że jego życie mierzyć można było w sekundach. Przy okazji piszczał i rzęził głosem zdecydowanie zbyt wysokim jak na tak dużą istotę.
Mimo tego i deszczu na zewnątrz, dosłyszeli także kroki na piętrze. Drugi najwyraźniej wybrał taką drogę ucieczki.
- Łapcie go! - Krzyknął Jeździec Równin. - Hanno, ojcze Goethe, skaven zwiewa przez okno! - Wołał wbiegając na piętro. U szczytu schodów zwolnił jednak, wypatrując czy przeciwnik nie urządził tam zasadzki.
Nie było go na górze. Już. Almos usłyszał uderzenie z przeciwnej strony do tej, którą oni sami dostali się do budynku. Najwyraźniej skaven nie był głupi i próbował wyjść innym oknem! Gdy Jeździec Równin dopadł odpowiedniego, jedynie mignął mu przerośnięty szczurzy ogon.
- Zwiał oknem od podwórza! - Zawołał koczownik do wszystkich, którzy go mogli usłyszeć.
- Będzie próbował dostać się do kanałów. - mruknął Ekhart do Klausa. - Szybko wybiegnijmy z budynku przez drzwi. Ja obiegnę budynek od strony wejścia do kanału, a Ty od drugiej.
Rzucił się w stronę, gdzie jak sądził są zaryglowane drzwi.
Almos tymczasem schował szablę, cisnął pochodnię w błoto na podwórzu i jął gramolić się za skavenem przez okno, gotów w razie czego skoczyć za nim w dół - lub jeszcze lepiej - na niego. Było to w końcu tylko pierwsze piętro.
Zdaje się, że niewielu usłyszało krzyk Almosa, prócz może właśnie samego uciekiniera. Oberwanie chmury zagłuszało prawie wszystkie dźwięki. Mimo, że to było tylko pierwsze piętro, koczownik nie mógł skoczyć "na pałę". Pochodnia spadła na błoto i prawie zgasła. Nic nie było widać. Opuścił się na rękach i zeskoczył. W międzyczasie usłyszał brzęk zbroi i ekwipunku, mniej więcej w miejscu, w kierunku którego popędził skaven. Nic jednak nie było widać.
Ekhart i Klaus rzucili się do drzwi. Niestety, tylko Almos miał światło, więc po omacku przesunęli skobel, tracąc przy tym sporo czasu. Wybiegli w końcu na deszcz. Były strażnik dróg miał wrażenie, że coś przebiegło niedaleko, ale co? I gdzie?!
Rozejrzał się. Ciemności nie pozwalały nic dostrzec.
- Tu jest! - Almos zrywając się do biegu podniósł pochodnię i dobywając szabli rzucił się pędem za uciekającym.
Klaus ruszył w kierunku Almosa złorzecząc pod nosem na brak latarni. Biegł asekurując się cały czas tarczą , gotów zarówno się nią bronić jak i staranować uciekiniera.

-------

Walka była ciężka, ale udało się powalić przeciwnika. Gorzej, że drugi, ten zręczniejszy, jak się okazało później, uciekł do rury ściekowej. Tak świadczyły ślady i to świeżość tropów skłoniła Ekharta do pościgu.
- Dajcie jakieś światło. Wytropimy go, ale niech ktoś sprawdzi, czy porwana ofiara jeszcze żyje.
Rzucił patrząc wymownie na verenitę.
 

Ostatnio edytowane przez Tom Atos : 04-10-2013 o 23:03.
Tom Atos jest offline  
Stary 04-10-2013, 22:45   #144
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Hanna szła za śladami, nie wiedząc co o tym myśleć. Musiała się czymś zająć. Mokre od wody ubranie ciążyło, lecz owinęła się płaszczem jeszcze szczelniej, w jednej dłoni trzymając miecz. On też ciążył. Odetchnęła z ulgą, gdy okazało się, że nie musi iść daleko. Ślad prowadził prosto do rury ściekowej. Służka cofnęła się. I tak nic nie widziała. Czy tędy przeciągnęli wszystkie ciała? Mogli kogoś uratować, gdyby tylko zorientowali się wcześniej. Wróciła pod garbarnię, ciągle pogrążona w myślach, przez co nie usłyszała nawet pierwszych słów Thomasa.

- Znalazłaś coś panno Hanno? - Zapytał Thomas kiedy Hanna wreszcie wróciła w pobliże drzwi. Thomas nie czuł się dobrze będąc pozostawionym samemu sobie, nawet jeśli tylko na chwilę.
Nie dało się nie usłyszeć dobiegającego ze środka huku wystrzału. Dostrzegli także pojedyncze, nikłe światło, które pojawiło się na parterze. Ale drzwi ciągle pozostawały zamknięte.
- To pistolet Rigela - Thomas spojrzał przerażony na Hannę. - Może wpadli w kłopoty, spróbuję kupić im odrobinę czasu. - Po tych słowach Goethe ruszył w kierunku drzwi i uderzył w nie dwa razy kosturem… mocno, i natychmiast od nich odskoczył. Zajmując ponownie miejsce u boku Hanny.
Dziewczyna popatrzyła na niego dziwnie. Chyba nie taki był plan? Nie powiedziała jednak nic, czekała na rozwój wydarzeń ze swoim mieczem kurczowo trzymanym w dłoni.
Thomas znów pociągnął nosem, katar dawał mu się we znaki. - Fakt jest taki... - szepnął - … to może nic nie da, ale ktokolwiek miałby teraz zajść Ekharta od tyłu, może zainteresuje się odgłosem od strony drzwi. Może. Co myślisz? Musimy coś zrobić, nie możemy tak stać. - Jakby akolita sam wątpił w własne słowa i mówił też bardziej do siebie, smarknął i otarł rękawem szaty mokry nos. Obnażył sztylet.
Przykładając ucho do drzwi lub okna można było usłyszeć budłowanie, jakieś niezidentyfikowane dźwięki i szczęk mieczy. A potem stłumiony ścianą i deszczem krzyk któregoś z mężczyzn.
- ..nno, ojcze Go..., ...ven zwi... pr..z ..kno!
Rozejrzeli się, z trudem widząc cokolwiek w tych ciemnościach. Światło w środku teraz powędrowało na piętro, lecz okno, którym mężczyźni weszli do środka, wydawało się ciągle otwarte i puste.

Hanna z trudem zrozumiała cokolwiek z przytłumionego krzyku z wewnątrz budynku. Mimo tego zaczęła się uważnie rozglądać. Drzwiami żaden wróg nie uciekał. Wskazała Thomasowi otwarte okno.
- Ja popilnuję z tego rogu, uważaj na drugi!
Przesunęła się, mocniej ściskając miecz. Niewiele widziała w ciemnościach, więc próbowała wytężać wszelkie zmysły.
Dziewczyna nic nie dostrzegła. W oknach nie było poruszenia, żadnego odgłosu, nic.
Za to stojący znacznie bliżej drzwi Thomas ujrzał jak się otwierają, a może zwyczajnie wyczuł ruch. Ze środka wypadły dwie postaci. Ludzkie.
Lekko zaskoczony akolita, którego uwagę to zaprzątnęło, nie dostrzegł przemykającego obok cienia, będącego niewątpliwie uciekinierem. To, gdzie pobiegł stwór, okazało się dopiero po zbadaniu śladów na błocie. Te oświetlone wreszcie latarnią, prowadziły prosto do rury ściekowej umiejscowionej pomiędzy obiema garbarniami.
Po chwili Thomas był już przy rurze ściekowej i obserwował wyraźny ślad prowadzący do jej wnętrza. Dla akolity trop się urwał w tym miejscu, głupotą było by zagłębić się nocą na terytorium wroga, kiedy ten jest czujny i śmiertelnie niebezpieczny.
- Do licha. - Krótko skwitował Goethe.
Hanna nawet nie próbowała zaglądać tam do środka, to wszystko i tak było przerażające. I wiedzieli gdzie się kończy.
- Musimy dotrzeć do wyjścia tej rury do rzeki! Może będzie próbował uciec tamtędy! - nie miała ochoty wchodzić do środka. To czy będzie noc czy dzień, nie miało znaczenia - w środku i tak na pewno jest zupełnie ciemno. - Ja mogę pobiec po straż. W walce i tak się nie przydam...
 
Lady jest offline  
Stary 04-10-2013, 22:51   #145
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Czekanie w ciemności nigdy nie było przyjemnym zajęciem, a stanie w strugach deszczu, które po jakimś czasie przemoczyły ją do ostatniej nitki, jeszcze pogłębiało wrażenie dyskomfortu. Irmina pocieszała się przynajmniej tym, że woda całkowicie zmyła z jej ubrania zapach i ewentualne pozostałości wycieczki po kanałach. Teraz było ono po prostu mokre. Robiło się jednak zimno i nieprzyjemnie. Z perspektywy stojącej przy furtce czarodziejki zupełnie nic się nie działo. Zastanawiała się czy nie powinni jednak wraz z Hansem przemieścić się nieco bliżej garbarni.

Nie miała pojęcia co działo się w środku budynku, lecz ktoś musiał dostać się do środka. Przez okno dostrzegła bowiem słabe światło, a potem stłumiony deszczem wystrzał. Następne chwile to także cisza i tylko ten drgający ognik, nagle ponownie wracający na górę. Obserwując go uważnie, dostrzegła, że trzymający go osobnik podbiega do jednego z okien, wychodzącego właśnie na podwórze z przodu garbarni, mniej więcej tam gdzie stała Irmina i towarzyszący jej Hans. Światło niesione, zdaje się, że przez Almosa, oświetliło także inną, wyraźnie ogoniastą postać, szybko schodzącą na ziemię. Ochroniarz także musiał to dostrzec, bowiem ustawił się przed dziewczyną, wyjmując miecz spod płaszcza. Nie ruszył jednak w kierunku wroga. W końcu jego zadanie polegało na chronieniu.

Tym razem Irmina nie wahała się czy użyć czaru. Jej lewa dłoń prawie automatycznie sięgnęła do sakwy przypiętej do boku i wysunęła z niej niewielki dzwoneczek. Następnie czarodziejka zaczęła swoja inkantę powtarzając w skupieniu wyuczone słowa. Błękitne nici mocy zaczęły powoli zacieśniać swe kręgi. Oceniając kierunek ucieczki stwora Irmina wybrała miejsce które miało być źródłem dźwięku, chciała by zmienił kierunek ucieczki w nadziei, że uciekając przed wyraźnie większym niebezpieczeństwem, skieruje się w ich kierunku, a tak bardzo zachowawczy w swym działaniu ochroniarz zostanie sprowokowany do działania. Do ich uszu, nawet pomimo zagłuszającego wszystko odgłosu padającego deszczu, dotarł wyraźny dźwięk pospiesznie zbliżających się, zakutych w stal ludzi.
Nie wiedziała jaki do końca efekt wywołał jej czar. Ciemność nocy nie pozwalała tego dostrzec, mimo, że z okna wyleciała zapalona pochodnia i pacnęła w błoto. Przez chwilę oświetliła właśnie zrywającą się do biegu, nieludzką postać. Irmina miała wrażenie, że przez chwilę czerwone punkciki oczu patrzyły prosto na nią, lecz wrażenie szybko zniknęło. Zamiast niego pojawił się zeskakujący z pierwszego piętra Almos.
Najwyraźniej stwór musiał widzieć w ciemnościach skoro nie zmyliły go słyszane odgłosy. Czarodziejka żałowała, że nigdzie nie było oświetlenia, które umożliwiłoby jej obejrzenie skavena. Niewiele było ludzi, którzy mieli taka okazję. Przecież istnienie tych istot wiele osób nadal poddawało w wątpliwość. Ona też nie mogła powiedzieć nic konkretnego. Świecące na czerwono oczy były jedyną cechą, którą udało jej się dokładnie wyszczególnić. Ścigający stwora Almos pobiegł jego śladem. Czarodziejka nie sądziła by zdołał go doścignąć. Widziała jaki był szybki, a skoro ciemność nie była dla niego przeszkodą, miał ogromną przewagę nad ścigającymi go ludźmi.

Irmina miała już szczerze dość stania na deszczu. Zamiast więc biec za jeźdźcem równin uszyła w kierunku garbarni by dowiedzieć się co dokładnie zdołali odkryć jej towarzysze. Miała zamia tam na nich poczekać. Gdy tam dotarła nie zastał nikogo. Weszła do środka i zapaliła lampę, którą cały czas miała przy sobie. Jej światło wydobyło z mroku nieprzyjemny widok trupa który na pewno nie był truchłem człowieka. Na stole leżało coś przykrytego płachtą. Postanowiła sprawdzić najpierw, co się pod nią kryje.
 
Eleanor jest offline  
Stary 06-10-2013, 15:44   #146
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Festag, 32 Nachhexen
Noc


Mężczyźni weszli do rury ściekowej, pochylając się i próbując zwalczyć nudności, które pojawiły się zaraz po tym, jak wzięli głębszy oddech. Mimo, że deszcz wydawał się zmywać większość syfu do rzeki, to lata użytkowania tej rury przez obie garbarnie sprawiły, że przesiąkła ona smrodem zupełnie. Nawet przyzwyczajeni do zapachów doków, a nawet kanałów, z trudem powstrzymali zawartość żołądka w środku. Przynajmniej dwaj z nich, Klaus bowiem nie dał rady i zatrzymał się na chwilę, wymiotując gwałtownie.

W środku było ślisko. Nisko. Ciasno. Nie było mowy o solidnym zamachu mieczem. Idący z przodu Ekhart musiał uważnie badać teren przed sobą, czując jak rura kieruje ich coraz bardziej w dół, głęboko zakopana pod ziemią musiała mieć w końcu odpowiedni kąt nachylenia. Nie było mowy o biegu. Ciemności rozpraszała wyłącznie niesiona przez Almosa pochodnia, a wkrótce otoczyła ich także cisza, gdy deszcz przestał być prawie słyszalny. Przeszli może ze dwadzieścia metrów, kiedy dostrzegli, że rura została w jednym miejscu zniszczona i ktoś przekopał się dalej, pozostawiając jednak tylko wąskie przejście, przez które należałoby się przeczołgać, gdyby chcieli dostać się do środka.

Oświetlając przejście pochodnią doszli do wniosku, że przewężenie jest krótkie, ma może metr długości. Dalej znajdowało się jakieś pomieszczenie, lecz szczegóły umykały im oczom. W pewnej chwili usłyszeli jakiś stłumiony głos, błyskawicznie cofając się od przejścia. Poczuli jak coś nienaturalnego przepływa przez ich ciała, które nagle stały się zimne jak lód. Ważniejszy okazał się jednak fakt, że trzymana przez koczownika pochodnia nagle zadrgała i zgasła.
Dobiegł ich złowieszczy chichot. Ciemność i ciasnota sprawiła, że nawet nie potrafili powiedzieć skąd.


Hanna ruszyła biegiem, kierując się światłem latarni. Najbliższy garnizon straży był oddalony od doków, lecz biorąc pod uwagę, że jej towarzysze ścigali powód tutejszych zaginięć i zabójstw, jej samotna wycieczka nie była aż tak niebezpieczna. Zwłaszcza, gdy nie niepokojona opuściła teren doków. Deszcz ciągle lał się z nieba strumieniami, co utrudniało zarówno dostrzeżenie, jak i usłyszenie patroli. Ta pogoda mogła również sprawić, że było ich mniej. Wiadomo jak to jest. Gdy czegoś się nie widzi…
Zdążyła się już zmęczyć, gdy nagle wypadając zza kolejnego zakrętu, prawie wpadła na pięcioosobową, podobnie jak i ona zmokniętą, grupę strażników. Na jej szczęście, bo byli to także pierwsi ludzie, których dostrzegła w ogóle, może dlatego, że nieśli latarnie. Dwóch z nich wycelowało w nią kusze. Długi płaszcz nie pozwalał dostrzec nic pod nim.
- Stać! Kim jesteś, pokaż się! - krzyknął oficer, z dłonią na gałce miecza.


Pierwsze co oświetliła latarnia, gdy weszli z nią do garbarni, były ślady błota i krwi, a kilka kroków dalej - również nieruchome ciało paskudnego stworzenia. Ciężko było określić czym było, choć najbardziej pasowałoby słowo "mutant". Nie skaven, mimo, że żadne z nich nigdy takiego nie widziało na żywo w świetle dnia. Ten tutaj bowiem przypominał człowieka - mimo przygarbienia, wystających przednich zębów czy szczeciny pokrywającej całe ciało. Mocno umięśniony, z długimi pazurami, musiał być jakąś niewyobrażalną i odrażającą hybrydą. Teraz był martwy, a obok jego ciała leżała zakrzywiona szabla, której ślady użycia widzieli już jakiś czas temu, badając ciało zabitego rzezimieszka.

Drugim, co rzucało się w oczy, był wielki stół i leżące na nim ciało. Zimne, przemoczone i martwe, co szybko się okazało po sprawdzeniu. Cios w głowę, który otrzymał młody chłopak, był śmiertelny. Prawdopodobnie cokolwiek robiono z sercami tych ludzi, nie wymagały one wyrywania ich z żywych ofiar. Do tego się jeszcze nie zabrano. Irmina rozpoznała wreszcie młodzieńca. To był Fritz Flink, złodziejaszek, który próbował okraść Hannę. Cóż, teraz już na pewno nikogo nie okradnie. Hans obszedł jeszcze pomieszczenie, znajdując na ziemi metalową gwiazdkę, identyczną do tej, którą znaleźli w kanałach.

Thomas w tym czasie schodził powoli do piwnicy. Teraz w czasie deszczu, woda w niej sięgała prawie do kolan i może nawet unosiła się jeszcze. Mimo tego, "malunki" na ścianie przetrwały, umiejscowione wystarczająco wysoko. Akolita szybko doszedł do wniosku, że niewiele się tu zmieniło, a samo pomieszczenie było puste. Już miał odejść, gdy dostrzegł kilka świeżych znaków, wyglądających na niedokończone. Nic mu nie mówiły, ale przyglądając się bliżej, uznał, że różnią się nieco kolorem. Prawdopodobnie miały zostać dokończone po usunięciu serca z ciała nowej ofiary.
 
Sekal jest offline  
Stary 08-10-2013, 14:20   #147
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
- Na Ramocsa, przysięgam, że tylko obowiązek pomszczenia krewnego zmusza mnie do wejścia ponownie w tą plugawą czeluść – powiedział Almos przy wejściu do ścieku. – Niech będą przeklęte gnijące trzewia tego nieczystego miasta.
Nomada wziął głęboki wdech i oświetlając sobie drogę pochodnią wkroczył do rury. Niebawem natknęli się na wybite w bocznej ścianie wąskie przejście. Almosowi było niedobrze i znów miał zawroty głowy.
- J-ja p-pierwszy nie idę – rzekł szczękając zębami. – J-jestem Jeźdźcem Równin, a n-nie przeklętym kretem.
Przemoczony, drżał od chłodu. Jednak dreszcz, który nagle go przeszedł był tak przejmujący jak nic co czuł do tej pory , a lodowate ukłucie zimna można było porównać tylko ze śmiercionośną śnieżycą na stepie. Pochodnia zgasła, mimo że w rurze nie padało ani nie wiało. Do tego ten chichot, nie do końca ludzki. Koczownik uczynił dłonią znak chroniący przed urokiem.
- T-to jakieś czarnoksięstwo, wychodzimy stąd! - Wyszeptał kierując się niemal po omacku do ledwo widocznego wyjścia. Skoro wyszli na zewnątrz zaczerpnął z ulgą świeżego powietrza.
- Pilnujcie wejścia – rzekł do Klausa i Ekharta. – Wrócę tu z wiedźmą, ojcem Goethe i lampą, która tak łatwo nie zgaśnie.
Nie zwlekając, Almos ruszył ku budynkowi garbarni, gdzie znalazł zarówno Verenitę, jak i wiedźmę z ochroniarzem.
- Ojcze, Wiedząca – zwrócił się do nich – znaleźliśmy kryjówkę bestii w ścieku. Ale potrzebujemy ochrony przed złymi mocami. I lepszego oświetlenia – wskazał na zgaszoną pochodnię. Pobiegł na piętro i po chwili wrócił z wciąż palącą się lampą, którą tam wcześniej zostawił. Rozejrzał się jeszcze po pomieszczeniu.
- Gdzie Hanna? – Zapytał, z niepokojem w oczach.
 
Bounty jest offline  
Stary 08-10-2013, 22:11   #148
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Hanna biegła tak, jakby goniła ją co najmniej sfora straszliwych stworów. Przerażenie sprawiało, że serce waliło jak młotem, strach podchodził aż do samego gardła, chcąc wyrwać się na zewnątrz razem z krzykiem. Nie była już małą dziewczynką, ale to nic nie zmieniało. Podobnie jak to, że to zabójca w tej jednej chwili był zwierzyną. Bała się nie tylko o siebie. Ona miała chociaż zapalone przy szerszych ulicach latarnie, a jej strach mógł mieć jedynie wielkie oczy. Averheim nigdy nie stanowiło siedliska wielkiej przestępczości, ostatnie tygodnie nie zmieniały aż tak wiele w ogólnym rozrachunku. Bała się jednak także o swoich towarzyszy, pozostałych na miejscu. Służka wiedziała, że nie znalazłaby w sobie odwagi, by wejść do tej cuchnącej, przerażająco czarnej rury.
Pogrążona w nieprzyjemnych myślach, bez przerwy przecierające z wody swoje oczy i ogarniająca lepiące się do czoła i policzków włosy, Hanna aż krzyknęła i prawie upadła, zatrzymując niedaleko przed patrolem straży miejskiej. Sądząc z mierzących do niej kusz nawet ona wydała się im zagrożeniem! Przełknęła ślinę i powoli uniosła dłonie.
- Nie strzelajcie, proszę! Potrzebujemy pomocy, ja i moi towarzysze złapaliśmy potw… przestępców na gorącym uczynku, ale jeden z nich ucieka!
Wiedziała, już w chwili, gdy te słowa wychodziły z jej ust, że brzmią głupio i mało przekonująco. Dowódca patrolu uniósł lampę, oświetlając bardziej jej sylwetkę.
- Zdejmij kaptur! Jak się nazywasz i na jakim uczynku ich złapaliście?
Jednocześnie uniósł lekko wolną rękę, dając sygnał kusznikom, żeby nie strzelali. Nawet w tych ciemnościach sprawiał wrażenie doświadczonego i opanowanego człowieka. Na szczęście dla Hanny, która wykonała jego polecenie.
- Nazywam się Hanna Elberg, razem z kilkoma osobami pracujemy dla kapitana Baerfausta w sprawie zaginięć i morderstw w dokach. I znaleźliśmy morderców.
Oficer zbliżył się kilka kroków i chyba twarz dziewczyny ostatecznie go przekonała.
- Ludo, biegnij do koszar i zbierz posiłki. Gdzie to się wydarzyło? - spytał służki, orientując się, że tego nie powiedziała.
- Garbarnia Altzwiga. Tam byli moi towarzysze, gdy odbiegałam. Teraz jednak mogą gonić uciekiniera!
Dowódca machnął na halabardnika, który szybko pobiegł po moc i dał znak dziewczynie.
- Prowadź. Pamiętaj, że dwie kusze celują w twoje plecy, bo pewnie nie masz glejtu od kapitana? - spytał z lekką ironią.
Spojrzała mu w oczy i pokręciła głową, ponownie nasuwając mokry od deszczu kaptur na głowę.
- Nie mam. Ale potwierdzenie posiada jeden z moich towarzyszy. Ja… wiem, że to brzmi źle. - uśmiechnęła się nerwowo. - Wszystko wyjaśni się na miejscu, obiecuję!
Skinął jej głową, ciągle podejrzliwy. Ruszyli jednak za nią, gdy skierowała się ponownie ku dokom. Hanna starała się nie biec zbyt szybko, licząc na opanowanie kuszników. Nie chciała jednak, by pomyśleli, że planuje ostatecznie uciec lub gdzieś się skryć.
 
Lady jest offline  
Stary 08-10-2013, 23:08   #149
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Przez chwilę czarodziejka wpatrywała się w leżące na stole martwe ciało. Kolejny człowiek, którego zdążyła poznać. Tym razem nie był to ktoś tak niewinny jak Ute, jednak mimo to dziewczyna poczuła żal. Czy zabili go ponieważ dał się im wcześniej złapać i podejrzewali że powiedział zbyt wiele? Czy Fritz miał być ostrzeżeniem dla innych? Trudno było osądzić co kierowało istotami, które dopuszczały się tych wszystkich koszmarnych czynów. Od tych rozmyślań oderwał ją Hans informując o swoim znalezisku. Podeszła do niego i przykucnęła przy znalezisku oświetlając je dokładnie lampą.
- Wygląda dokładnie tak samo jak ta, którą znaleźliśmy w kanałach – Stwierdziła oczywistość. Postawiła lampę na ziemi i podniosła z ziemi niewielki kawałek niewyprawionej skóry. Pewnie jakąś pozostałość po pracy garbarzy. Przy jej użyciu podniosła do góry narzędzie chcąc mu się przyjrzeć dokładnie, nie ryzykując jednocześnie kontaktu z własną skórą. Obróciła je oglądając dokładnie:
- To chyba broń, którą się posługują – powiedziała – A to wygląda jak krew – wskazała na dwie ciemnoczerwone plamki na powierzchni. Mam nadzieję, że nie należy do żadnego z naszych towarzyszy. Na wszelki wypadek należy im zasugerować wizytę w świątyni Shallyi. Jednak z moich sióstr jest jej kapłanką. Kiedyś powiedziała mi, że czasami jest szansa, by uratować kogoś przed wpływem chaosu. Nie wiem co dokładnie miała na myśli, nie należy jednak lekceważyć niebezpieczeństw.

Podniosła się do góry i przeszła przez pomieszczenie kierując się za kapłanem do piwnicy.
- Thomasie dołącz proszę ten przedmiot do poprzedniego, który znaleźliśmy w kanałach. - Powiedziała podając mu gwiazdkę.
Potem przyjrzała się wyrysowanym znakom. Wcześniej nie była w tym miejscu i dopiero teraz zobaczyła na na żywo:
- Myślę, ze należy je zniszczyć. Cokolwiek jest tu napisane, jest złe. Nie wiem jednak jak się do tego zabrać. Chyba należy zapytać o radę panią Adelę. – Przy tych słowach wzdrygnęła się nieznacznie. - Kto lepiej niż łowca czarownic zna się na niszczeniu chaotycznej magii?
Jej dalsze rozważania przerwał Almos, który pojawił się niespodziewanie we wnętrzu, prosząc o pomoc w ściganiu przeciwników.
Choć Irmina wzdrygała się przed myślą o bezpośrednim starciu z przedstawicielami kultu, była zdecydowana pomóc w miarę swoich możliwości. Zdawała sobie jednak doskonale sprawę jak niewielkie one były. Już miała zasugerować, by wezwać posiłki w postaci łowczyni, gdy jeździec zapytał o Hannę.
Zimny strach ścinał jej serce:
- To ona nie była razem z wami? - Wyszeptała z trudem, naglę zdrętwiałymi ustami, wyraźnie przerażona.
 
Eleanor jest offline  
Stary 09-10-2013, 02:03   #150
VIX
 
VIX's Avatar
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Thomas nakreślił ręką w powietrzu znak ochronny w kierunku Irminy, a później zrobił to raz jeszcze, tym razem dla własnego bezpieczeństwa. Musiał tak uczynić, wszak stworzenie które leżało teraz u jego stóp było zaiste przerażające. Akolita przykucnął przy nim i zaczął się mu bacznie przyglądać, mówił przy tym głośno.

- To jakiś gryzoniowaty. - Ojciec Goethe uniósł ostrzem sztyletu jedną z warg zwierzęcego pyska i przyglądał się zębom szczuroczłeka. - Bardziej niż pewne jest to iż owa poczwara jest zmienionym. Jej wygląd mógłby świadczyć też że jest mitycznym skavenem. Trudno powiedzieć, brak mi punktu odniesienia. - Akolita nie mógł mieć pewności, pierwszy raz spotkał się z czymś takim.

- Nadmiernie rozrośnięta tkanka mięśniowa, naturalne uzbrojenie w postaci zabójczych szponów. Wiesz panno Irmino, myślę że to coś mogło być kiedyś człowiekiem... być może to czarci pył go tak odmienił? - Thomas obejrzał dokładnie ciało, cal po calu, zajrzał również do kieszeni martwego stwora. Zrobił to niechętnie i pomagał sobie sztyletem, ale być może owe kieszenie kryły jakieś odpowiedzi. Trzeba było to sprawdzić.

Po chwili akolita skupił się na leżącej obok martwego stwora szabli. Dotknął jej, podniósł i zważył w dłoni. Zbliżył do twarzy i lustrował uważnie ostrze, powąchał je również.

- To może być broń której użyto do zabicia Kellera. Kształt ostrza by się zgadzał, a rana była płytka na końcach, głębsza środkiem. To może być narzędzie zbrodni. - Dopiero teraz Thomas zauważył że nikt go nie słucha. Może za cicho mówił, może w ogóle nie mówił na głos, sam nie wiedział... chyba jedynie szeptał do siebie, pogrążony w rozważaniach. Irmina oglądała w ten czas to co znalezione zostało przez nią na stole. Goethe rozejrzał się za jakimś kawałkiem szmaty lub płótna, znalazłszy je, owinął szablę dokładnie, tak by ostrze go nie zraniło przypadkiem, przecież mogła być na nim trucizna. Tknięty tą myślą, verenita wrócił do ciała zmutowanego osobnika i rozejrzał się za pochwą na ową broń.

Po chwili, Thomas ruszył przez pomieszczenie i podszedł do stołu na którym leżało ciało młodego człowieka. Spojrzał na nie i także zaczął lustrować uważnie, tym razem jednak użył do tego swej dłoni, nie chciał traktować nieszczęśnika w taki sam sposób jak martwego mutanta, oczywiście tylko dlatego że rany młodzieńca nie wyglądały na takie które mogły przenosić chorobę lub być zatrute. Hans odkrył coś i to ściągnęło uwagę Irminy, także Goethe był ciekaw cóż takiego odnalazł ochroniarz który strzegł młodej magister w terminie. Jednak na chwilę, ciemne zejście do piwinicy ściągnęło uwagę akolity. Ruszył tam zatem, a w ślad za nim ruszyła pozostała dwójka towarzyszy.

Znaleziskiem Hansa okazało się kolejne ostrze, takie samo jakie Goethe już posiadał skrzętnie ukryte i zabezpieczone w skórzanym zawiniątku. Materiał z którego było zrobione ostrze w kształcie gwiazdy, zdawał się być jakimś rodzajem metalu, ale ten złowieszczy poblask ciemnej zieleni był bardzo niepokojący.

Po chwili cała trójka była już w piwnicy, a panna Irmina zaproponowała Thomasowi by ten zajął się przeklętym znaleziskiem, tak oczywiście spaczonym przez złe moce i pewnie czymś co zesłało już sporo śmierci na różne, niewinne istoty.

- Ależ oczywiście panienko. - Prztaknął Thomas Irminie i schował kolejne zawiniątko w kieszeń. W duchu przyznać musiał że zaczynał się bać tego iż posiadał przy sobie tyle przeklętych przedmiotów. Zastanawiał się nad tym jakie efekty będzie to miało dla jego ciała i duszy? Ile jeszcze może znieść nim zatruty metal odciśnie na nim swe piętno? Akolita zadrżał i postanowił sobie pozbyć się tych przedmiotów najszybciej jak będzie to możliwe.

Piwnica była zalana. Thomas skłamałby gdyby chciał zaświadczyć o swej odwadzę na ten moment. Wejście obutą jedynie w sandał stopą w wodę, w przeklętym miejscu kaźni tylu żywotów, gdzie każdy krok mógł być zdradliwy, było czymś bardzo trudnym, tym bardziej że woda sięgała aż do kolan.

- Spójrz panienko Irmino. Te znaki... te są świeże, nie było ich tu wcześniej... zresztą wyglądają na niedokończone. Ten nieszczęśnik ze stołu miał pewnie posłużyć jako kałamarz by dopełnić tego krwawego dzieła. - Tak skomentował nowe, niedokończone znaki Thomas, które zalegały na ścianach piwnicy. Sposobu nie było by je kopiować, brak było ku temu odpowiednich warunków. Akolita postanowił symbole zapamiętać, choć brzydził go fakt obciążenia swych myśli takimi obrazami, jednak innego wyjścia nie było.

- Masz całkowitą rację fraulein. Te znaki, to miejsce powinno zostać zniszczone jak najszybciej. Ta kryjówka zła powinna zostać spalona do gołej ziemi. - Thomas miał zamiar dodać jeszcze kilka słów, ale do piwnicy wszedł Almos, co wzbudziło w Thomasie lęk. Podszedł ich tak cicho... wszak mógł to być każdy, choćby wróg z obnażoną bronią. Akolita w głębi duszy miał nadzieję że jeździec nie zaskoczył choć Hansa, bo jeśli tak... to w innych okolicznościach mogło by być z nimi krucho.

- Spokojnie przyjaciele. Hanna jest pewnie najbezpieczniejsza z nas wszystkich. Pobiegła po strażników. Powinna być tu lada chwila z ludźmi kapitana. Niechaj Verena ma ją w swojej opiece by bezpiecznie dotarła i odnalazła pomoc. - Rozwiał wątpliwości kompanów w stosunku do dzielnej służki Thomas, po czym ruszył za Almosem by wesprzeć modlitwą śmiałków przed pościgiem za bestią w ciemności podziemnych przejść.
 
VIX jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172