Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-05-2015, 12:26   #131
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Rozcięte ramię piekło jak cholera, poobijane żebra i rana na czole także dawały we znaki. Frieda całą podróż przesiedziała na wozie, gdzie został przeniesiony jej ekwipunek, wcześniej pochowany przy siodle jej konia.
Oparła się głową o plecak i wpatrywała się w przejaśniające się niebo. Co ciekawe, pogoda zaczęła im dopisywać od śmierci ich kapitana. Myślami na moment odbiegła też do niedawno poległego Walbrechta. Wszyscy wydawali się jakby już zapomnieć o jego istnieniu. Frieda najmniej miała z nim do czynienia, a odniosła wrażenie, że jako jedyna myślała o nim dłużej, niż kilka sekund nad truchłem. Chociaż może to dlatego, że miała mnóstwo czasu na rozmyślania, skoro leżała na wozie i nie musiała się niczym innym przejmować?

- No, to teraz chyba będziemy kwita – powiedziała w końcu, kierując swoje słowa do Mathiasa.
Siedział najbliżej, a i temat do rozmowy był. Musiała też przyznać sama przed sobą, że z całej załogi, to właśnie jego najbardziej polubiła. Pewnie dlatego, że więcej czasu dane jej było spędzić w jego towarzystwie, niż pozostałych. Zaraz na drugim miejscu plasował się ich nowy kapitan. Po cichu żywiła nadzieję, że spisze się znacznie lepiej, niż pozostała dwójka wąchająca kwiaty od dołu.
- Chociaż przyznam, że miłe to było uczucie, kiedy miałeś u mnie dług wdzięczności – dodała, uśmiechając się do Szramy. - Wciąż jednak jesteś mi winien zacerowanie ubrań.

Po krótkiej pogawędce, oparła się wygodniej i zamknęła powieki. Była zmęczona i krótką drzemką zamierzała zregenerować swoje siły. Sen ran nie leczył, jednak z pewnością poprawiał nastrój. Frieda śniła o mało istotnych rzeczach. Właściwie o niczym, co zapadłoby jej na długo w pamięć po przebudzeniu. Nawet Vince jej nie nawiedził. Drzemka przebiegła spokojnie, a ona obudziła się pełna nowych sił.
Gdy otworzyła oczy, zauważyła, jak pozostali towarzysze przyglądali się czemuś z zaciekawieniem. Sama podniosła się do pozycji siedzącej i wychyliła się nieco, by lepiej móc się przyjrzeć. Zaraza, potwory z kanałów, śmierć Imperatora. Enigmatyczne plotki odbijały się echem w głowie Friedy, która zastanawiała się, co ich czeka u celu podróży. Czy będą zmuszeni ruszyć dalej bez przystanku? Potrzebowała cyrulika. Zaczęła więc się trochę niepokoić o swój stan.

Frieda podczas całej podróży nauczyła się ignorować wrzaski rozwydrzonej baronówny, tak więc sceny przy ognisku kompletnie jej nie wzruszały. Miała ważniejsze rzeczy na głowie, a nawet mniej ważne okazywały się istotniejsze od tej pipy. Poza tym liczyła, że w końcu któremuś z piratów skończy się anielska cierpliwość i zrobi z dziewczyną porządek. Dziwiła się, że jeszcze żaden z nich jej zdrowo nie wychędożył. Zaczynała odnosić wrażenie, że tylko z pozoru byli groźnymi piratami, postrachem rzek... Może tak było za czasów Deshauera, obecnie zmieniali się w miękkie pipki. Zaśmiała się na samą myśl, siedząc wygodnie przy ognisku.

- A dlaczego nie wysłać dwóch osób? - wtrąciła się do kłótni Guntera z Emilią. Powiedziała to na tyle spokojnie, by nie narazić się na atak z żadnej ze stron. Sama nie wiedziała jeszcze, kogo chciała poprzeć, prawdopodobnie nikogo.
- Oboje dopełnialibyście się doskonale i sądzę, że udałoby się coś z tego uzyskać.
Frieda nie chciała dłużej słuchać wrzasków Emilii, która zachowywała się wcale nie lepiej od Keterlind. Miała nadzieję, że dojdą do szybkiego porozumienia, gdyż coraz wyraźniej czuła ból głowy.
 
Pan Elf jest offline  
Stary 05-05-2015, 17:50   #132
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Drugi awans w ciągu dwóch dni zakrawał na co najmniej jakiś cud, czy też inne wstawiennictwo bogów. Jednak jakby się temu dokładniej przyjrzeć, można było dojść do wniosku, że ma to więcej wspólnego z klątwą. W końcu obydwa awanse były na to samo stanowisko, którego poprzedni posiadacz zszedł z tego świata w mało przyjemny sposób. Niosło to ze sobą pewne niewypowiedziane przesłanie. „Ty będziesz następny” - zdawał śmiać się los, wystawiając swój palec w stronę Mathiasa. Pirat nie miał najmniejszego zamiaru poddać się temu przekazowi i planował pożyć jak najdłużej.

– Ano jesteśmy kwita. – Szrama zerknął do tyłu na Friedę, sprawdzając jednocześnie, jak się trzyma. – Tylko nie waż się zaciągać u mnie długów, bo wtedy jeszcze ode mnie dostaniesz po głowie. – dodał, śmiejąc się.
Mężczyzna bez zastanowienia mógł powiedzieć, że dziewczyna była najbardziej lubianą przez niego posiadaczką cycków w okolicy. Nie zadzierała nosa jak Emilia i nie darła ryja jak baronówna. Może na ten osąd miało wpływ to, że czarnowłosa zwyczajnie podobała się Shiffmannowi, no ale mówi się trudno.
– A co do tego cerowania, to ja ci chyba jakąś ładną kieckę kupię czy coś w tym stylu, bo jak wezmę się za szycie, to nie wiem, czy będziesz miała później co na siebie założyć. – skomentował przypomnienie o złożonej po pijaku propozycji. Szczerze wolał, by pamięć Friedy akurat w tej kwestii była zawodna, ale wiadomo, jak z babami jest. Pamiętają to, czego nie trzeba pamiętać.

Pogoda dopisywała, wóz w leniwym tempie poruszał się do przodu. Głowa Mathiasa kiwała się w rytm końskich kroków. Niemal drzemał, siedząc na koźle, jednak niedane było mu zapaść w sen. Pomimo, że im bliżej miasta tempo podróży jeszcze bardziej zmalało, to liczba rozwrzeszczanych, sprawiających harmider ludzi rosła. Szybko do uszu piratów dotarło, dlaczego tak się dzieje. Zaraza, jakieś przerośnięte szczury wynurzające się z kanałów, śmierć Imperatora. Brzmiało to niczym majaki jakiegoś pijaka, ale pirat był w stanie w to uwierzyć. W końcu tyle rzeczy wrzucało się do rzeki czy rynsztoków, że szczury wielkości człowieka wcale takie dziwne nie były. Pozostawało mieć nadzieję, że któryś odgryzł pewnemu niziołkowi głowę.

– Może zwyczajnie ją zastrzelimy? Nie wydaje mi się, by baron zapłacił nam inaczej niż wizytą w lochach, a tak to przynajmniej będziemy mieli satysfakcję, że sobie na to zasłużyliśmy. Kto chce, to wcześniej ją wychędoży i po kłopocie. – wtrącił się do rozmowy Mathias. – A jak już chcecie posłać do barona kogoś z listem, to jestem za Emilią. Zna miasto no i jednej rozdartej baby do słuchania mniej. My w tym czasie zmienimy miejsce postoju na wypadek, gdyby baron wysłał za nami oddział, by nas zatrzymać. Ktoś będzie w tutaj w okolicy czekał na powrót Emilii. A jak się nie pokaże za dzień, dwa to poślemy kogoś innego.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline  
Stary 05-05-2015, 18:49   #133
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
- Stulcie się! - Bazrak warknął i aż podskoczył gniewnie. - Myślisz, dziewko - rzekł ku Emilii - że jesteś tu, bo jesteś nie-wiadomo-jak-przydatna? Nie jesteś! Jeśli Ci się nie podoba, to możesz spierdalać w którą tylko stronę świata sobie zażyczyć, bo, w odróżnieniu od Ciebie, Gunter jest ważnym członkiem tej załogi. I nie wyskakuj mi z komentarzami, bo tak cię toporem pizdnę, że przestaniesz być taka śliczna.

Miał tego już po dziurki w nosie i dziurę w zadku. Nawet estalijczyka polubił, a wszystko w imię coraz bardziej odczuwalnej niechęci do dwóch pyskatych bab. Czy, do cholery, nie mogą brać przykładu z Friedy? Krasnolud był daleki od zaganiania wszystkich kobiet jak leci do kuchni, ale jak chcą równości, to mogłyby kurwa szacunku trochę okazywać też mężczyzną. Nie zamierzał włazić do ogarniętego zarazą Oka Lasu, ani ryzykować, że ten cały baron wsadzi ich do lochu. Czas naprawić błędy Rolfa Eisenberga, mać jego gamratka.

- Zostawiamy dziewczynę samą sobie. - rzekł do kompanów. - Baronówną. Możemy ją wcisnąć jakiemuś naiwniakowi, ale ja umywam ręce, psiamać, Dashauer był szalony, a Eisenberg jeszcze bardziej. Ratowanie tej małej szmaty było głupotą, tylko problemy przez nią mamy. Nie będę ryzykował życia mego i waszego dla paru złociszy, bardzo niepewnych zresztą. Jak znam wielmożów, to tatko dziewczyny wsadzi nas z miejsca do lochu, żeby taniej wyszło. Albo zagonią nas do grzebania trupów zmarłych podczas tej zarazy. Mamy złoto i wóz. Starczy. Ruszajmy na wchód, przez Hochland, do Ostermarku. Tam nie tak ludno, a coś się znajdzie, jakaś do zarobku okazja.
 
Fyrskar jest offline  
Stary 05-05-2015, 20:06   #134
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Ruy wyszedł tylko, gdy drużynnicy zaczęli się kłócić. Nie miał ochoty brać udziału w bezsensownych gadkach, tym bardziej że był nowy wśród nich. Ruszył więc do namiotu, gdzie Keterlind zatakowała Ruya obwiniając go za wszystkie swe nieszczęścia. Taki los. Początkowo Estalijczyk ze spokojem znosił obelgi, wyzwiska bowiem cały czas patrząc na dziewczynę widział pełną sakiewkę złota. Jej kolor włosów w pełni oddawał jej trudny i wredny charakter. Rozkapryszona dziewka, która przez całe życie dostawała to czego chciała. Nie rozumiała, że życie to nie bajka, że nie zawsze mamy wpływ na wszystko. W końcu nie wytrzymał, gdy ta po raz kolejny zaczęła mu ubliżać, i uderzył ją w twarz. Szybki, celny wymierzony policzek sprawił że, z oczu dziewczyny poleciały łzy. Aguedo myślał że to załatwia sprawę, ale dziewczyna rzuciła się na niego z pięściami i pazurami. Początkowo próbował unikać tych uderzeń, bowiem nie chciał zrobić jej krzywdy, ale gdy jej pazury naznaczyły jego twarz musiał zareagować. Kolejny wymierzony cios, i dało się słyszeć głuche plusnięcie, i twarz dziewczyny znów zrobiła się czerwona od uderzenia. Ruy jednak nie zamierzał chyba na tym poprzestać bowiem złapał ją za rękę i wykręcił. Ciało dziewczyny obróciło się o 180 stopni, tak że teraz jej plecy przylegały do jego klatki piersiowej.
-Uspokój się - szepnął do niej, delikatnie muskając jej ucho

Keterlind jakby się uspokoiła, jej ciało lekko zwiotczało więc została puszczona. To był błąd, bowiem gdy tylko znowu jej ręce znalazły się na wolności, ta wymierzyła prawy sierpowy. Cios doleciał do celu, i warga mężczyzny została rozcięta. Głowa jego lekko poleciała do tyłu, a on sam przez chwilę stał zaskoczony. Dziewczyna kipiała ze złości i wycedziła:
-Nie będzie mnie taki prostak jak ty dotykał. Rozumiesz?- zaczęła sapać przy tym

Ruy tylko uśmiechnął się i wymierzył jej cios w brzuch. Dziewczynę zgięło w pół, i chcąc nie chcąc wylądowała na kolanach. Estalijczyk nie lubił przemocy. Wręcz gardził nią, ale co za dużo to nie zdrowo.Złapał ją za włosy i podniósł i do góry. Nie odezwał się słowem tylko wpił w nią swoje usta. Dziewczyna początkowo opierała się, uderzała w niego pięściami by po chwili jej wargi rozsunęły się i wpuściły do środka jego język.


Gdy było już po wszystkim Ruy w milczeniu ubrał się i ruszył do Bazraka, pozostawiając pół nagą śpiącą dziewczynę. Gdy wchodził do namiotu zapinał jeszcze swoją białą koszulę. To czego potrzebował do realizacji swojego planu zdobył. Teraz musiał przekonać innych.
-Szefie jeśli mogę.. - zaczął nie pewnie -Mam pomysł jak załatwić nam wejście do miasta. Jeśli pozwolisz wrócę za godzinę, może dwie
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 07-05-2015, 20:08   #135
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
Krasnolud apatycznie grzebał kijkiem w ognisku, pilnując, by ciepłe płomienie nie zgasły i nie pozostawiły ich w ciemności i zimnie. Niby został kapitanem, a to wszystko w przeciągu kilku dni, ale prócz tego niewiele szło im tak, jak by chcieć można. I jeszcze ta zaraza... "zły moment", pomyślał. "Wyjątkowo kiepski". Miał więc parszywy humor, powoli stając się coraz bardziej burkliwym i zgorzkniałym. "Przybycie do Talabheim było jednak błędem". Bazrak popatrzył nad dymem unoszącym się znad płomieni. "Trzeba ruszać do Ostermarku". Uważał, że popełnił błąd, ale wiedział też, że nie przyzna się do tego nikomu, prócz samemu sobie. "Passa pechowych zdarzeń wkoło mnie. Paskudny stryk. Zacieśni się na mojej szyi i skończy się to wszystko".

- Może i znasz wiele tajemnych metod i sposobów. - odrzekł do Ruya, nie odwracając oczu od płomieni. - Sęk w tym, że ja się do miasta nie wybieram. Jeśli ktoś zamierza ryzykować odprowadzanie dziewki do tatuśka, proszę bardzo, ale winniśmy wraz ze świtaniem ruszyć na wschód, mijając Taalgad i Oko Lasu szerokim łukiem, a dziewczynę pozostawić samej sobie.
 
Fyrskar jest offline  
Stary 09-05-2015, 10:21   #136
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Postawa kapitana była jasna i klarowna. Jeśli Ruy zamierzał robić cokolwiek, robił to na własną rękę. Skłonił się więc nisko i ruszył ku śpiącej dziewczynie. Delikatnie obudził ją, by po chwili zapędzić ją do mycia się. Miał plan, lecz do tego potrzeba było dwóch rzeczy. Wyglądu dziewczyny i milczenia. Podczas gdy ta się obmywała, jej "kochanek" rzekł do niej:
-Droga Ket słuchaj mnie uważnie bo od tego zależy czy zobaczysz jeszcze ojca - gdy upewnił się, że dziewucha skoncentrowała na nim swoją uwagę zaczął mówić przedstawiając jej swój plan. Na samym końcu rzekł -Tak więc jak widzisz, ważne jest byś milczała, i w pokorze znosiła wszystko co się będzie działo. Nikt Cię nie tknie, lecz tym razem pohamuj swój język - zakończył groźne.
Gdy już dziewczyna doprowadziła się do porządku, ten wyjął kilka pomniejszych świecidełek i przyozdobił jej szyję oraz uszy. Miała wyglądać jak dama dworu, prezent dla córki baronowej. Na końcu jej poniszczone, brudne szaty okrył swoją peleryną, i kazał jej się dobrze nią opatulić. Gdy wszystko wyglądało w miarę oględnie, sam poprawił swoją fryzurę i wsadził Ket na konia. On sam prowadził go, trzymając za uzdę. Miecz, oraz kuszę miał przy boku, by w razie gdyby jakaś hołota się napatoczyła, potraktował ją odpowiednio. W końcu cham choćby w piórka się przyozdobił chamem pozostanie.
Gdy byli już blisko strażników, lecz nie na tyle by Ci go usłyszeli, szepnął raz jeszcze:
-Na mądrość Myrmidii i czystość Shallyi zaklinam Cię. Zachowuj się, jak Cię prosiłem- dziewucha nie wiedziała zapewne ile ryzykowali. Dla chwały i złota, jak powiadają. Choć przede wszystkim dla jednego. Dla jego własnego wybujałego Ego. Gdy inni woleli odejść nie ryzykując życiem, on chciał sprawdzić się.
Podszedł więc dumnie do strażnika, który to spojrzał na niego z pogardą:
-Spierdalać. Zamek zamknięty z rozkazu Baronowej. Nawet podgrodzie - warknięcie towarzyszyło całemu temu wywodowi.
Estalijczyk spodziewał się takiego obrotu spraw, więc tylko mocniej chwycił uzdę i rzekł:
-Panie proście do mnie swego kapitana. Jestem Ruy Amado Tacitez Agueda, oddany Baronowej Julii von Schauberger - zamilkł by po chwili dodać -Tak, tak...Córce jaśnie barona Kratenborg. Na jej rozkaz miałem dostarczyć dla seniory Keterlind tę o to dwórkę. Ma ona robić za jej służkę, pokojówkę i damę do towarzystwa. Ta oto tu niewiasta odebrała wszelkie potrzebne nauki zasad wychowania na dworze. Jest urodzinowym prezentem dla młodej baronowej - zamilkł by dodać wrednie -Skoro nie chcecie nas przepuścić przedstawcie mi się tutaj…no panie Sierżancie - rzekł ostro do gwardzisty
Strażnik przyglądał się badawczo mężczyźnie i dziewczynie, której tylko delikatna twarz była widoczna. Dziewczyna milczała, za co Ruy dziękował Bogom.
-Szeregowy. Starszy szeregowy Ulf Meier - z gorzką nutą wypowiedział te słowa
Ruy machnął ręką i wszedł w słowo:
-No tak, Panie Starszy szeregowy Ulf..pójdziecie po kapitana, dostaniecie tego złocisza, a jeśli pójdziecie po Sekretarza Johannesa Ultermeiera, dostaniecie dwa złocisze. On wraz z milady Julią, zaplanowały ten mały podarunek. - dwie złote monety zaświeciły przed oczami strażnika.
Handlarz końmi puścił na chwilę uzdę i zbliżył się do strażnika:
-Możecie oczywiście mnie Olać wtedy ja wrócę do Milady Julia z informacją, że jakiś starszy szeregowy odmówił wręczenia prezentu jej ukochanej siostrze. A z tego co słyszałem.. - nie dokończył bowiem każdy wiedział jaką suką potrafi być druga córka Barona. Spojrzał w oczy sierżanta, który spoglądał na dwie złote korony, przemykające między palcami Estalijczyka.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)

Ostatnio edytowane przez valtharys : 09-05-2015 o 12:01. Powód: Małe sprostowanie osób :)
valtharys jest offline  
Stary 10-05-2015, 17:09   #137
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Taalgad, Talabekland
7 Pflugzeit, 2526 K.I.
Zmierzch


Poparte pieniądzem rozumowanie Ruya przemówiło do rozsądku strażnika, który w odpowiedzi skinął głową i kazał swym ludziom przepuścić dwójkę skrytych pod kapturem podróżnych. Dla ich bezpieczeństwa przydzielił im eskortę dwóch zbrojnych, którzy mieli za zadanie doprowadzić przybyszy do bram miasta.

Estalijczyk i towarzysząca mu służka ruszyli w stronę grodu Talabheim, mijając po drodze tłumy drobnych kupców oraz mieszczan, którzy nie patrzyli zbyt przychylnym okiem na wojskowe zastępy nawet w spokojnych czasach, lecz zagrożenie jakie zawisło nad Altdorfem, stolicą Imperium, wytworzyło atmosferę przygniębienia, która niczym pomór szybko rozprzestrzeniała się pośród pospólstwa, zarażając ich tym samym strachem, który czaił się w oczach uchodźców zgromadzonych na polach otaczających Talabheim.
Wąskie, zakurzone uliczki Taalgadu zamieniły się w istne bagnisko po przejeździe armii księżnej Elise. Większość mieszkańców schowała się w swych zapuszczonych domostwach, wyglądając przez częściowo zasłonięte okna na podróżujących w towarzystwie zbrojnej eskorty, opatulonych płaszczami wędrowców. Posępny błysk skrywał się w oczach wielu patrzących, zazdrość i złośliwość, które Ruy zbyt często miał okazję oglądać. W większości przypadków niechęć brała się z przekonania, że szlachtę nie dotykają te same problemy i doświadczenia, jak jej poddanych.


Doprowadzeni przez żołnierzy do bram miasta, przeprowadzili krótką rozmowę z kapitanem straży miejskiej. Keterlind czując bliskość swego domu, niewytrzymała i zignorowała polecenie Ruya aby siedzieć cicho. Zrzuciła z głowy kaptur, odsłaniając swe piękne, choć skażone paroma siniakami lico, na widok którego kapitan wybałuszył oczy.
- Lady Keterlind! - krzyknął nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Dziewczyna w odpowiedzi ukłoniła się z gracją, która cechowała tylko najwyżej postawioną w hierarchii arystokrację, tym samym niepozostawiając żadnych złudzeń co do swego pochodzenia.
- We własnej osobie - odpowiedziała z promienistym uśmiechem na twarzy, po czym rzuciła Ruyowi przelotne, figlarne spojrzenie, które mówiło “Widzisz? Udało się! Jestem w domu!”.
- Milady! - kapitan ukorzył się klękając przed dziewczyną i chwycił ją za dłoń jak pokorny sługa swego pana. Ten widok zaskoczył Estalijczyka, który przez cały czas stał z boku przyglądając się w milczeniu rozgrywającej przed nim scenie.
- Baron martwił się o twe bezpieczeństwo, pani. Natychmiast każę odeskortować was do siedziby Jego Ekscelencji Lorda Kratenborg - Tak jak powiedział, tak też zrobił i po niespełna minucie wkroczyli do miasta w towarzystwie zbrojnej eskorty, która brutalnie spychała na bok zbyt ciekawskich gapiów, torując im drogę przez morze wciąż zajętych zakupami mieszczan.

Ruy nigdy wcześniej nie wiedział czegoś podobnego. Owszem, straż miejska i żołnierze okazywali szacunek szlachcie niezależnie od tego co sądzili na ich temat, ale takiego poddaństwa ze strony tak wysoko postawionego w wojskowej hierarchii żołdaka jeszcze nie widział. Być może kobieta, z którą przespał się niecałą godzinę wcześniej była znacznie lepiej usytuowana niż śmiał sądzić?
Po raz pierwszy w swym życiu Ruy nie wiedział czy seks był dobrym rozwiązaniem, tym bardziej, że Keterlind chwaliła mu się jeszcze tej nocy, że ma zostać wydana za bogatego szlachcica. Jak on zareaguje, gdy dowie się, że ktoś przed nim pozbawił cnoty jego panią? Co na to jej ojciec? Tym Estalijczyk nie bardzo się teraz przejmował, ale prawdziwą grozą napawała go myśl, że Keterlind mogła się zakochać w nim po całej tej przygodzie, a dla kobiety o jej majątku i statusie społecznym nie istniały przeszkody, których nie byłaby w stanie sforsować.

Rozmyślania mężczyzny przerwał widok towarzyszącej mu arystokratki, która przez cały ten czas uważnie się mu przyglądała. Keterlind ciepło uśmiechnęła się w chwili, gdy ich spojrzenia się ze sobą zetknęły, po czym wsunęła swą rękę pod skraw jego płaszcza, obejmując go w talii i przytulając się do jego piersi. Estalijczyk w odpowiedzi posłał jej swój rozbrajający uśmiech, lecz do ruchu jego warg wdarła się pewna nerwowość zdradzająca ponure myśli, które zawładnęły jego umysłem. Ruy mimowolnie przełknął głośno ślinę na samą myśl o grożących mu konsekwencjach…


Talabheim, Talabekland
7 Pflugzeit, 2526 K.I.
Zmierzch

W czasie swej podróży przez zatopione w potężnym kraterze miasto, wędrowcy w towarzystwie zbrojnych minęli wiele wspaniałych świątyń, wystawnych pałaców i imponujących posągów, które przedstawiały patrona miasta, Taala, w pełni swego majestatu. Zachwycony widokiem tysięcy kramów kupieckich, unoszącym się w powietrzu zapachem różnorodnych przypraw i perfum, Ruy w tamtej chwili zaczął żałować, że nie prowadzi dziennika podróży, bo teraz miałby co opisywać.
W końcu trafił do centrum miasta, gdzie znajdował się kolosalny obelisk oblepiony tysiącem strzępów pergaminu, na którym spisane zostało prawo Talabheim. W przeciągu setek lat, obelisk służył mieszkańcom jako punkt spotkań, przemów obywatelskich i był świadkiem wielu ważnych wydarzeń. Wydawał się być równie trwały jak potężne mury, które pierścieniem okalały wspaniałe miasto zwane Okiem Lasu.

Ruy zatrzymał się, by kupić dwa jabłka od ulicznego sprzedawcy, jedno z nich wręczył Keterlind. Rozejrzał się po ulicy, szczęśliwy, że znowu może być w wielkim mieście i nie musi znosić trudów podróży przez dzikie ostępy. Cieszył się gwarnym tłumem dookoła, który z każdą chwilą tężał pomimo zachodzącego słońca.
Nad głową wyrastały budynki Talabheim. Przechodnie wypełniali wąskie, kręte uliczki. Żonglerzy podrzucali wielokolorowe kule. Akrobaci podskakiwali. Barwnie odziani ludzie na szczudłach górowali nad tłumem. Dudniły bębny, grali kobziarze. Obdarci żebracy wyciągali swe brudne dłonie. Powietrze wypełniały zapachy pieczonych kurcząt, smażonych placków i... odchodów, które mieszczanie wyrzucali z okien prosto na ulicę pod nimi.
To ostatnie na tyle burzyło wspaniały obraz bogatego miasta jakim niewątpliwie było Talabheim, że Ruy’em ponownie zawładnęły refleksje. Kiedyś był przecież zwykłym mieszczuchem i taki widok nie robił na nim żadnego wrażenia, ale dziś? Długie lata spędzone na trakcie odzwyczaiły go od miejskich uroków i zapewne musiałoby minąć jeszcze wiele lat, aby mógł na powrót przywyknąć do unikania spadających z nieba wiader nieczystości.


Podróż przez Talabheim trwała niecałą godzinę. Na ulicach było więcej ludzi, niż w jakimkolwiek innym mieście, które oglądały estalijskie oczy, a nie wszystkich można było bezkarnie zepchnąć z drogi. Po męczącej, ale pełnej wrażeń podróży, wędrowcy dotarli w końcu pod domu Keterlind, który okazał się być pełnym przepychu pałacem skrytym za grubymi murami i żelazną bramą, którą dzień i noc strzegli liczni żołnierze barona Kratenborg.

Wrota otworzyły się przed nimi jak tylko się zbliżyła do nich ognistowłosa dziewczyna. Idąc brukowaną aleją, w otoczeniu marmurowych fontann, posągów i bujnych żywopłotów zobaczyli wysoką sylwetkę stojącą na balkonie strzelistego pałacu. Mężczyzna o surowym spojrzeniu, zadbanej kruczoczarnej brodzie, w stroju godnym królewskiego namiestnika, przyglądał się przybyszom opierając się o kamienną balustradę. Gdy zbliżyli się na tyle blisko by mógł przyjrzeć się ich twarzom, a w szczególności obliczu dziewczyny, szlachcic uśmiechnął się lekko pod nosem i natychmiast cofnął się, chowając się we wnętrzu swego okazałego domostwa.

Keterlind na widok swego ojca mimowolnie przyśpieszyła, podwinęła suknię i niemalże rzuciła się biegiem w stronę drzwi frontowych, przy których stało dwóch uzbrojonych w halabardy wartowników. Na jej widok rozstąpili się wpuszczając dziewczynę do środka.




Ruy stanął przed zbrojnymi, wziął głęboki wdech nie bardzo wiedząc czy podążyć śladem swej kochanki, czy też zostać na zewnątrz. W końcu przemógł się, zrobił krok do przodu i w rezultacie trzymane przez strażników halabardy błyskawicznie skrzyżowały się przed jego twarzą, blokując mu dalszą drogę. Przez otwarte drzwi Ruy mógł tylko obserwować jak Keterlind wtula się w objęcia swego ojca, rozmawia z nim podnieconym tonem ledwie łapiąc oddech i płacze łzami szczęścia.
Odziany w spływającą po jego szerokich ramionach błękitną pelerynę mężczyzna podniósł głowę i spojrzał na stojącego w drzwiach Estalijczyka. Zapytał o coś swoją córkę, a ta odpowiedziała mu równie cicho, energicznie kiwając przy tym głową.

- Wpuśćcie go - powiedział baron niskim, surowym wręcz głosem, gestem dłoni zapraszając gościa do środka. Halabardy cofnęły się równie szybko jak wcześniej się skrzyżowały i Ruy wkroczył do głównego pomieszczenia, które wręcz przytłaczało swym przepychem. Niezwykle kunsztowne obrazy z pozłacanymi ramkami przyozdabiały ściany. Część z nich była znanymi dziełami sławnych artystów przedstawiającymi ważne dla Imperium wydarzenia, a część niezwykle szczegółowymi portretami dość licznej rodziny Keterlind. Poza wieloma obrazami, znajdowały się tu także marmurowe posągi i popiersia barona Kratenborg, a nad wielkimi dębowym drzwiami prowadzącymi do reszty luksusowego kompleksu wisiały insygnia rodowe.

Estalijczyk ukłonił się jak najlepiej potrafił, a następnie przedstawił się baronowi, który w odpowiedzi odwzajemnił grzeczności i zaprosił swego gościa na ucztę w towarzystwie swych pięknych córek.
Przed kolacją Ruy wziął gorącą kąpiel i otrzymał nowy zestaw ubrań, które bardziej pasowały do bogatego arystokraty niż kanciarza jego pokroju. Nie narzekał jednak i z uśmiechem na twarzy przyjął podarunek będąc przekonanym, że taki strój może jeszcze się do czegoś przydać.


Umyty i odziany w nowe szaty Estalijczyk w towarzystwie zamkowej służby ruszył długim korytarzem mijając po drodze tuzin innych drzwi prowadzących do coraz to kolejnych wypełnionych przepychem pomieszczeń. Bogactw jakie ten pałac krył w swych opuszczonych komnatach mężczyzna mógł się tylko domyślać. Od Keterlind dowiedział się, że poza samym władcą, jego służbą i zwalistym ochroniarzem będącym też jego prawą ręką nie mieszka tu nikt inny. Wszystko stoi tu jakby ich dawni rezydenci wyszli na pięć minut i już nigdy nie wrócili.

W końcu zaczęli wspinać się krętymi schodami jakiejś strzelistej wieży pokonując coraz to więcej stopni. Ruy przestał już je liczyć, zamiast tego skupił się na czymś odległym i przyjemnym. W takiej oto błogiej atmosferze dotarli na sam szczyt wieży, której okna otwierały się na błyszczące się od dziesiątek świec i pochodni miasto leżące u stóp warowni barona oraz na gęste leśne tereny okalające mury miasta, które teraz oświetlały tysiące ognisk obozowych. Gdzieś na dalekim horyzoncie jaśniał niewielki punkt światła tląc się ledwo w oparach ciemności, gdzieś tam znajdowała się trawiona przez zarazę stolica Imperium.

Stanęli przed wielkimi złoconymi drzwiami, które wcale nie prowadziły do sali tronowej, czy prywatnych kwater barona. Wrota otworzyły się zapraszając go do miejsca, w którym władca tego pałacu zwykł zapraszać tylko najbardziej wartościowych w jego mniemaniu gości. Ostatnią osobą spoza rodziny, która przekroczyła drzwi znajdujące się na najwyższej z wież była sama księżna Elise, władczyni miasta i wielu okalających Talabheim ziem. Pokój był półokrągły, albowiem jedna ze ścian została wyprostowana na polecenie władcy by móc na niej umieścić herby szlacheckich rodów goszczących na zamkowym dworze - wśród wielu zdobionych złotem i klejnotami tarcz znajdował się herb rodu Kratenborg. Tuż obok owej ściany stał wielki dębowy stół nakryty aksamitnym obrusem, który zdobiło ponad tuzin talerzy z najróżniejszymi daniami - poczynając od swojskich, bardzo lokalnych potraw, a kończąc na najbardziej egzotycznych i wyszukanych daniach godnych najbardziej wybrednych smakoszy.

W cieniu siedzącego na pozłacanym tronie barona, stał prymitywny, zwalisty mężczyzna. Kolczuga z trudem obejmowała jego ogromne ramiona i muskularną klatkę piersiową, a wysłużony stalowy napierśnik stanowił odległe echo posrebrzanych pancerzy, które zdobiły pałacowe korytarze. Stożkowy hełm z rogami okalał twarz o zniekształconych rysach, ponaznaczaną siatką blizn. Oczy, błękitne jak zimowe niebo, spoglądały spod zmarszczonych brwi. Na swym potężnych plecach zawieszony miał ogromny miecz, którego klinga jaśniała w blasku paleniska niczym błyskawica. Rękojeść owinięto skórą i drutem, by w trakcie walki broń nie wyślizgnęła się z wilgotnej od potu i krwi dłoni. Z trzonu zwisały dziesiątki frędzli, a w miejscu głowicy szczerzyła się stalowa czaszka. Broń była równie szpetna i przerażająca, jak jej właściciel.


Na prośbę gospodarza Ruy dosiadł się do stołu, gdzie siedziały już dwie córki barona. Umyta i odziana w przepiękną suknie Keterlind uśmiechnęła się na jego widok, co jeszcze bardziej wytrąciło z równowagi Estalijczyka, który wolał uniknąć konfrontacji z jej ojcem. W głębi serca marzył aby jak najszybciej wyrwać się z tego miejsca. Czuł się nieswojo, niczym dziecko, które nabroiło i obawia się, że zaraz jego zły uczynek wyjdzie na jaw. Mimo wszystko, Ruy zachował zimną krew.
- Słyszałem, że nie podróżowaliście sami - zaczął baron, sięgając srebrnym widelcem po kawałek pieczonej dziczyzny i gotowane na parze ziemniaki. Widząc, że gospodarz zaczyna jeść, Ruy postąpił podobnie i nałożył sobie na talerz kilka potraw, które widział po raz pierwszy w swym życiu.
- To prawda, seniore - odpowiedział, niezdarnie próbując uporać się z twardą skorupą gotowanego kraba.
- Wraz z moimi ludźmi natknęliśmy się na rozbitą karocę, w lesie nieopodal Kruczego Zajazdu. Postanowiliśmy udać się śladem bandytów i w ten właśnie sposób natknęliśmy się na pańską córkę. Wyrwaliśmy ją z objęć tych owładniętych żądzą krwi dzikusów, którzy chcieli zrobić jej krzywdę, po czym zabraliśmy ją ze sobą w stronę Talabheim, dbając by baronównie nie spadł choćby jeden włos z głowy. Warunki podróży miała iście królewskie…
- Czy to prawda? - Zwrócił się do swojej córki baron Kratenborg.
Keterlind zmierzyła swego kochanka twardym spojrzeniem słysząc jak ten wzbogaca historię o swoją wersję wydarzeń, lecz nic na ten temat nie powiedziała.
- To prawda - odparła ojcu i spuściła głowę spoglądając na zawartość swego talerza. Nie była głodna.
- A więc będę musiał was sowicie wynagrodzić za wasze oddanie sprawie i bezinteresowną pomoc damie w potrzebie.
Słowa barona sprawiły, że Ruy z trudem ukrył malujący się na jego twarzy chciwy uśmieszek i tylko tajemniczy błysk w jego ciemnych oczach zdradzał niepohamowaną żądzę bogactwa.

Uczta trwała przez następne kilka godzin, a w tym czasie Ruy zdążył wytargować satysfakcjonującą go cenę za “uratowanie” życia Keterlind, po czym otrzymał wspaniałomyślną ofertę od barona, którą chciał podzielić się z resztą swych towarzyszy. Po wypiciu wielu kielichów wina strach przed gniewem gospodarza kompletnie go opuścił i jeszcze tej nocy postanowił skosztować w ciele pięknej Keterlind, która tego wieczoru wyglądała wręcz oszałamiająco...


Obrzeża Talabheim, Talabekland
8 Pflugzeit, 2526 K.I.
Świt

Następnego dnia, o brzasku, Ruy pożegnał się ze swą ukochaną, po czym opuścił jej kwatery i udał się w stronę znajdującego się poza murami Talabheim obozowiska piratów. Wzbogacony o wypchany złotem mieszek oraz glejt upoważniający go i jego ludzi do przekroczenia bez przeszkód bram miasta, Estalijczyk spotkał się ze swymi towarzyszami, którzy w przeciwieństwie do niego spędzili całą noc próbując odpędzić od siebie liczne bandy kieszonkowców i rzezimieszków, które grasowały po błoniach nękając wykończonych długą podróżą uchodźców.

Widok ich zaspanych, zmęczonych niewygodami ciężkiej nocy twarzy sprawił, że Estalijczyk zaczął przez chwilę rozważać ślub z bajecznie bogatą arystokratką. Ale tylko przez chwilę…
 

Ostatnio edytowane przez Warlock : 14-04-2016 o 00:25.
Warlock jest offline  
Stary 10-05-2015, 18:02   #138
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Poranek był przyjemny, równie jak noc, lecz trzeba było wracać. Chcąc nie chcąc z dwoma sakiewkami pełnymi złota ruszył do swoich towarzyszy. Uśmiech nie znikał z jego twarzy, bowiem nie sądził by Ci spodziewali się tego co miał im do przekazania. Choć na ich twarzach próżno było doszukiwać uśmiechu Estalijczyk wszedł dziarskim krokiem i rzucił krasnoludowi pierwszą sakiewkę:

-Witam z powrotem. W sakiewce jest 600 złotych koron, które jaśnie Baron wręcza nam za uratowanie swojej córki. Nim mi przerwiecie dajcie mi skończyć co mam do powiedzenia, a potem dopiero podejmiecie decyzję - na chwilę zamilkł, czekając aż każdy skupi na nim swoją uwagę - Baron chce nam zaoferować robotę. Krasnoludzka ekspedycja do Gór Środkowych, którą prowadzi niejaki Belgul Rorikson. Celem są okolice wioski Esk. Krasnoludy szukają tam pewnego prastarego artefaktu, a ziemie należą do Herr Kratenborga. My mielibyśmy pojechać jako obstawa dla ludzi barona, których wysyła w dopilnowaniu przebiegu umowy. Jeśli się piszemy na to, każdy dostanie po 150 złotych koron, i udział w łupach. Robota prosta, potrwa z miesiąc, więc zarobek uczciwy. Bazrak.. - spojrzał pytająco na krasnoluda, bo to on miał decydujący głos -Jeśli się zgodzimy, mam glejt, który pozwoli nam wjechać do miasta.. - zakończył szerokim uśmieszkiem.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 10-05-2015, 18:24   #139
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
Krasnolud przesunął osełką po toporze. Długa noc. Spędził ją na odganianiu od obozowiska żebraków, uchodźców, złodziei i sodomitów - pewien był, że wśród tej zgrai znalazłby się niejeden. Bazrak wsłuchał się w zgrzyt stali i zamrugał. Był niewyspany i niezadowolony, ale, prawdę powiedziawszy, nigdy nie był za wesoły. Ale siedział cicho i spokojnie. Zdążył się wykrzyczeć, gdy odkrył, że Ruy zniknął wraz z dziewczyną. Warczał i klął wniebogłosy, aż ognisko przygasało, a oberwańcy po udach srali. Bowiem gdy Bolgan dawał dowody na moc swego głosu, mleko kwaśniało w wymionach krowich. Solennie sobie przysiągł, że koniec z krzykami. I z mówieniem. Tedy siedział bez słowa i ostrzył broń, słowa podwładnych zbywając machnięciem ręki.

Kierującego się ku obozowisku Ruya wypatrzył, nim zbliżył się na odległość rzutu krowim łajnem. Bazrak bardzo chętnie rzuciłby w estalijczyka krowim łajnem. Ale siedział bez słowa i ostrzył topór, patrząc spode łba na wchodzącego do obozu mężczyznę.

- Sześćset. - zważył w szerokiej, płaskiej dłoni pękatą sakiewkę. - Pięknie. Aż mi tyłek urwało. Powinienem cię przerzucić przez kolano i złoić rzyć, jak gówniarzowi jakiemu. Wiesz ty, kurwa, co to jest rozkaz? Nie, to nie jest rasa konia. Ani klaczy, bo w tej kwestii pewnie bardziej obeznany jesteś. To jest przymus. A jak mus, to się coś robi. A jak się, na owłosiony zadek Grimnira, nie robi, to konsekwencje są wyciągane. Jeszcze raz rozkaz złamiesz i przemebluję ci rzyć, zrozumiano? Tak? To dobrze.

- Ale do rzeczy. - krasnolud westchnął. - Zgadzam się na tę ekspedycję. Może być. Krasnoludzka, jak by nie było. A w mieście można by, ostatecznie, dozbroić się, prowiant zakupić, opancerzyć, i tak dalej. A to cholerne działo sprzedamy, wóz też.
 
Fyrskar jest offline  
Stary 10-05-2015, 18:55   #140
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Noc ciągnęła się niemiłosiernie długo. Frieda starała się zasnąć, by zapomnieć choć na chwilę o uciążliwym bólu. Nie było to jednak proste zadanie, kiedy przesiadywało się w towarzystwie głośnego, opryskliwego krasnoluda, jakim był Bazrak. Zachowywał się, jakby użądliła go osa.
Frieda w końcu nie wytrzymała. Była wymęczona, miała wrażenie, jakby ktoś rozłupywał jej czaszkę na pół, a do tego znów czuła się brudna – a okazji na relaksującą kąpiel nie widziała na horyzoncie.

Westchnęła ciężko, rzucając gniewne spojrzenie na krasnoluda, kiedy po raz trzeci została wybudzona z przerywanego snu. Wstała i przez moment próbowała utrzymać równowagę na nogach. Odruchowo chciała odrzucić rękoma włosy, zapominając o zranionym ramieniu. Syknęła tylko z bólu, po czym udała się do stojącego nieopodal wozu. Wspięła się, okryła szczelnie płaszczem i zamknęła oczy.

Obudziła się rankiem, kiedy już świtało. Czuła się nieco lepiej, choć była przemarznięta. Zarzuciła na siebie płaszcz i ruszyła w stronę pozostałych, idąc kilka kroków za Ruyem. Ucieszyła się, że nie było z nim Keterlind. W końcu pozbyli się zbędnego balastu i mogli wyruszyć w dalszą drogę, nie będąc niczyimi sługusami.

Jakże się myliła! I przekonała się o tym po opowieści Estalijczyka. Baron proponował im pracę. Bazrakowi natomiast spodobała się ta propozycja. Czy dlatego, że mieli eskortować krasnoludzką ekspedycję? Czy może zapłata wpłynęła na jego zdanie? Frieda nawet nie chciała znać odpowiedzi na te pytania. Nie interesowały ją powody takiej decyzji. Jedynie uśmiechnęła się gorzko pod nosem. Od początku jej zdanie, odnośnie pracy u barona, było jasne. Nie zamierzała go zmieniać.

- W takim razie chyba nadszedł czas, kiedy nasze drogi się rozchodzą – powiedziała lekko zachrypniętym głosem. Odchrząknęła i kontynuowała dalej. - Nie zamierzam pracować na posyłki barona, ani jemu podobnych. Niezależnie od pieniędzy, jakie proponowałby za takie usługi. Sądziłam, że jesteście piratami, a nie sprzedajnymi najemnikami. Chyba się myliłam... Deshauer może i był szalony, ale nigdy nie oddałby się na usługi szumowin z wyższych sfer.

Spojrzała po wszystkich, po czym chwyciła za swoją torbę i zarzuciła na zdrowe ramię. Obawiała się tego, co mogło ją czekać, ale czuła, że sobie poradzi. Zawsze sobie radziła, bez względu na sytuację. Była niczym kot - kiedy upadała, to na cztery łapy.
 

Ostatnio edytowane przez Pan Elf : 10-05-2015 o 18:57.
Pan Elf jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172