|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
22-07-2017, 20:29 | #371 |
Reputacja: 1 | Bernhardt skrzywił się na propozycję wyjścia przez okno, ale widok znikającego sługi kompletnie odebrał mu odwagę. - Dobra, Axel. Prowadź, ja tuż za Tobą. I tak, do magazynu zmierzajmy. Zacznijmy od trzynastki. Niedobrze się kojarzy. |
24-07-2017, 10:08 | #372 |
Reputacja: 1 |
|
24-07-2017, 19:44 | #373 |
Reputacja: 1 | Emanacja dhar była jednorazowa. Wolfgang spostrzegł tylko, że centrum magicznego wyładowania znajdowało się dokładnie w miejscu, w którym przed momentem stał młody służący, naprzeciw szlachcica. Czarny wir bardzo szybko znikał i już po chwili nie było po nim śladu. Po słudze zresztą też... Mag grzebał w biurku, a Axel właśnie przygotowywał linę, gdy na zewnątrz, od strony Adel Ring dały się słyszeć podniesione głosy. Na razie jeszcze niewyraźne, ale szybko zbliżające się. Już po chwili dało się odróżniać słowa, które przebijały się ponad tupot butów i grzechot broni. - Są jeszcze w środku! - Wezwać posiłki! - Morderstwo! Ludzie! Łapcie złoczyńców! A gdy Wolfgang już nieudolnie zsuwał się po linie do ogrodu, znowu poczuł czarną magię, tym razem znacznie słabszą. Z pokoju, w którym na ziemi leżał zabity Radny dobiegł awanturników głęboki, rezonujący głos. - Naprawdę lepiej by było, gdybyście pilnowali własnych nosów! Najlepszym, ale i być może najbardziej ryzykownym, ze względu na oczywistość owego sposobu ucieczki, było wspięcie się po drzewie rosnącym tuż przy murze, na tyłach posiadłości. Innym sposobem było wyjście przez zakratowaną furtę, ale nie było pewności, czy jest zamknięta. Można też było po prostu wspiąć się na mur i zeskoczyć na drugą stronę. Ale sposób trzeba było wybrać szybko, gdyż strażników słychać już było wewnątrz domu, a lina zwisająca z okna wyraźnie wskazywała, jaką drogą do ogrodu wydostali się domniemani mordercy Magiriusa. |
24-07-2017, 20:10 | #374 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 25-07-2017 o 12:25. |
25-07-2017, 08:27 | #375 |
Reputacja: 1 |
|
25-07-2017, 11:37 | #376 |
Administrator Reputacja: 1 | Złe przeczucia to mają do siebie, że czasami się sprawdzają. Problem tkwi zwykle w tym 'czasami', bo nigdy nie wiadomo, kiedy należy ich słuchać, a kiedy nie. Gdy jednak człowiek nie posłucha i się wpakuje w kłopoty, to powinien się z nich jak najszybciej wykaraskać. Najszybszą drogą ku wykaraskaniu zdało się Alecowi rosnące przy murze drzewo, a że pierwszy znalazł się na ziemi pod oknem, to i pierwszy dobiegł do wspomnianego drzewa. Przerzucił plecak na drugą stronę muru i zaczął się wspinać, gotów udzielić pomocy innym, gdy juz się znajdzie na szczycie muru. |
26-07-2017, 12:57 | #377 |
Reputacja: 1 | Bernhard podążał zaraz za Axelem. Z niecierpliwością czekał, aż tamten wespnie się na drzewo i nastanie kolej akolity. - Nie mitręż tam na górze, kamracie. Kolejka jest za Tobą - syknął. - A z Josifem musimy pogadać koniecznie. Niezła ruchawka nam się tutaj szykuje. |
26-07-2017, 23:03 | #378 |
Reputacja: 1 | Rozdzielili się. Axel, Szkiełko i Bern pobiegli w kierunku drzewa, Lothar i Wolfgang do furtki. Pierwsi na drzewo wspięli się Axel i Leopold, stamtąd przedostali się na szczyt muru. Zingger czekał na dole. Lothar doskoczył do krat. Szarpnął. Okazało się, że furta jest zamknięta. Dopiero teraz dostrzegł kłódkę spinającą pręty z klamrą wpuszczoną w mur. Zawrócili z czarodziejem w kierunku kompanów. W tym momencie tylne drzwi rezydencji rozwarły się, strażnicy wybiegli do ogrodu. - Tam są! Szybciej! - blask pochodni spowodował, że cienie zatańczyły złowrogo. Morrslieb, nisko na niebie, tuż nad dachem domu Magiriusa łypnął kaprawym okiem. Szlachcic i młody magister dobiegli do drzewa w momencie, w którym towarzysze wciągali Bernhardta na górę. Następny w kolejce był Wolfgang. Gdy silne ręce z góry pochwyciły go i pociągnęły, Lothar nie miał już czasu aby czekać. Skoczył na najniższe gałęzie drzewa, które złowieszczo zatrzeszczały. Strażnicy byli już niemal pod pniem. Techler znalazł się na górze, gdy w mur, w miejsce gdzie przed chwilą się znajdował uderzył szpic halabardy. - Złaźcie w imieniu prawa. Jesteście aresztowani! - krzyczał dowódca patrolu. Jego ludzie wznieśli hałaśliwy okrzyk tryumfu, gdy zdało im się, że pojmali ostatniego mordercę. Von Essing szarpnął nogą i w rękach strażników pozostawił swojego buta. W onucy przeskoczył na mur i dalej, na ulicę do kompanów. Któryś ze strażników szarpał za kraty w furtce. - Zamknięte! Wracamy! Szybko! Szybko! Przez miasto biegli dłuższą chwilę, starając się kluczyć po bocznych uliczkach w nadziei na zgubienie pościgu. Kilkukrotnie za sobą słyszeli krzyki strażników i dwukrotnie musieli zrywać się do biegu, gdy stróże prawa ich dostrzegli. Zziajani i zmęczeni wciąż unikali głównych arterii miasta, przez co droga na Ostendamm wydłużała się. Ale w pewnym momencie, gdy zdawało się, że Morrslieb znów oblizał się swym opuchniętym jęzorem, krzyki usłyszeli... z przodu! Jakiś człowiek w kapeluszu i opończy wybiegł zza rogu i jak szalony pędził w ich kierunku. Nie było nawet czasu na reakcję, gdy wpadł między nich i przemknął dalej. Najdziwniejsze było jednak to, że wyglądał dokładnie tak samo jak... Kastor Lieberung albo Bernhardt Zingger! Zza winkla dochodziły krzyki i tupot stóp. Zbliżał się tłum ludzi! - Łapać podpalacza! Tam! Tam pobiegł! - a gdy pierwsi rozwścieczeni mieszczanie wybiegli zza rogu, krzyki nasiliły się i jeśli to możliwe nabrały więcej wrogości. - Podpalacze! Powiesić! Szybciej! Łapać! Bić! |
28-07-2017, 09:59 | #379 |
Reputacja: 1 |
|
28-07-2017, 11:43 | #380 |
Administrator Reputacja: 1 | Operacja pod hasłem 'Nie daj się złapać przebiegała nie do końca po myśli Axela. Co prawda nie zostali złapani, ale gdzieś tam w jego głowie krążyło niepokojące słowo 'jeszcze'. Zabawa w kotka i myszkę ze strażnikami nie mogła wszak trwać bez końca. W ostateczności schowany się w kanałach, pomyślał Axel w jednej z nielicznych chwil, gdy mogli przejść z biegu do marszu i złapać oddech. Pojawienie się trzeciego 'bliźniaka' zaskoczyło Axela, nie na tyle jednak, by miał stanąć jak kołek na środku ulicy i dać się startować. Jak każdy rozsądny człowiek ruszył w bok, starając się zniknąć w ciemnym zaułku. Miał nadzieję, że nikt nie zwróci na niego uwagi, a obie grupy - strażnicy i ci, co ścigali podpalacza - wzajemnie się spacyfikują. |