|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
07-03-2017, 19:00 | #61 |
Reputacja: 1 | Loftus nie garnął się do walki. Co prawda w przeciwieństwie do reszty towarzystwa głównie maszerował z piką zamiast próbować z nią biegać, ale i tak ręce mdlały mu od wysiłku. W kolegium też często wykonywało się z pozoru błahe i niepotrzebne ćwiczenia, a tu przynajmniej nie trzeba przewalać sterty dokumentów i podań. Tak czy inaczej mężczyzna przyjął z ulgą zakończenie tej mordęgi i możliwość posilenia się. Pełny brzuch i dach nad głową, oby ich szkolenie trwało jak najdłużej, przeczucie Rittera wskazywało jednak na co innego. Po posiłku wcale nie było dużo lepiej, jednak nie warto było dyskutować z sierżantem, parokrotnie próbował to czynić w kolegium, w efekcie mógł skończyć jako wieczny student.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
07-03-2017, 19:17 | #62 |
Reputacja: 1 | Troszkę wcześniej. Wizyta Berta u kwatermistrza zaowocowała zwróceniem "kłujnicy" i kilkoma ciekawymi spostrzeżeniami. Niziołek widział przygotowane zestawy uzbrojenia dla strzelców i ekwipunek pozostawiony tu przez rekrutów. Dodatkowo błysk oka kwatermistrza i jego delikatne słowne aluzje, sugerowały że da się tu, co nieco załatwić na boku. Bert zwietrzył interes i gdy koledzy z oddziału wyszli, on został i zagadnął do szefa magazynu. - Panie oficjerze, fajny i mądry z pana facet, a my rekruci nie możemy teraz wyłazić z koszar, a przydałyby nam się różne rzeczy - w ręku Truskawy błysnęła złota moneta - Potrzebuję trochę tytoniu do skręcania lulek, no i chyba nie wyobraża pan sobie niziołka walczącego tym ciężkim żelastwem. Bert wskazał na miecze leżące na stojakach. - Przydałaby się jakaś poręczniejsza broń, krótszy miecz albo chociaż moja okuta pałka, zapłacę ile trzeba. Mam też jeszcze jedną prośbę, za którą oczywiście się odwdzięczę. Szukam dwóch gości którzy są mi coś winni, jeden z nich to Kuntz Shreder, a drugi to Otto zwany Parszywcem. Ponoć dranie zaszyli się w którymś z oddziałów. Jakiś czas później. Bert bacznie obserwował wybory na dowódców drużyn. Starsi stażem próbowali ugrać coś dla siebie, gdy przebiła ich "święta" dziewczyna. Bertowi nie podobał się długouchy, chociaż pewnie był znakomitym strzelcem. - Nie mam zamiaru być dowódcą drużyny - powiedział na głos, by wszyscy słyszeli - ale panienka pokazała już że jest odważna i dzielna, więc będę ją popierał. Wydaje mi się też że ten nasz kompan - wskazał na Karla - ma spore doświadczenie wojskowe. Potem gdy wybory się zakończyły, niziołek puścił wici, że za pewną opłatą jest w stanie załatwić pewne rzeczy. |
07-03-2017, 19:19 | #63 |
Reputacja: 1 | Doprawdy, ci ludzie mieli straszne parcie na stanowisko dowódcy. To tylko przekonywało Sigmarytkę, że powinna zacząć naciskać, a nie jedynie... raz wspomnieć o tym, że można ją wybrać. |
07-03-2017, 21:44 | #64 |
Reputacja: 1 | - Det... lef... - sapiąc jak maszyna parowa odpowiedział Diukowi, jak kazał nazywać się ludź, który go zagadał w czasie robienia kółek. Resztę jego wywodu skwitował tylko wzruszeniem ramion i spojrzeniem, które rozmówca mógł dowolnie zinterpretować. Za cholerę nie było można poznać, czy brodacz się z nim zgadza, nie zgadza, czy po prostu rozważania nad sposobami obrony prowincji przed agresorem z południa ma głęboko w dupie i zostawia je tym, którzy i tak spaprają co tylko się da spaprać. Później nastąpiła zamiana ćwiczebnej piki na halabardę oferowaną w komplecie ze skórzanym czepcem. Gdyby taki bałagan panował w garnizonie dowolnej górskiej twierdzy, to krasnoludowie już dawno zginęliby pod naporem grobich lub thagorraki. Cóż - przynajmniej tutaj było wesoło. Ćwiczenia z solidnym drzewcem zakończonym ciężkim ostrzem były całkiem ciekawe. Zajęcia z bronią były jego ulubionym rodzajem nauki - takie umiejętności przydawały się dość często, a ich uniwersalność pozwalała dogadać się z rozmówcą władającym dowolnym językiem świata. I przy odrobinie cierpliwości przekonać do swoich racji siłą argumentów. Dosłownie. Spocony jak świnia zjadł breję, jaką podali w miejscu szumnie zwanym stołówką, koncentrując się raczej na uzupełnianiu płynów, niż jedzeniu. Miał jeszcze kilka podróżnych racji, z których może skorzystać wieczorem. Po krótkiej przerwie znowu ruszyli do tańca ze swoimi halabardami. Detlef był szczęśliwy mogąc porąbać imitującą wroga kukłę tak, że zostały z niej tylko szczapy drewna i rozwłóczona wokół słoma. Wtedy sierżant postanowił zrobić widowisko i zaproponował walkę z każdym chętnym. Nim krasnolud dopchał się, nie szczędząc przy tym kuksańców, na brzeg koła otaczającego zaimprowizowaną arenę do walki zgłosił się drzewolub, tym samym przekreślając udział Detlefa w starciu z Gruberem. Detlef nie był wielkim myślicielem, ale rozumu miał na tyle by wiedzieć, że źle skończyłoby się pokonanie przełożonego na oczach tych wszystkich rekrutów. Tak samo, jak oczywiste poddanie walki - upokorzony przegraną i utratą autorytetu sierżant z pewnością zemściłby się w mało wyszukany sposób. Detlef zamierzał jednak stanąć do walki i wykazać umiejętnościami, nie dając tamtemu powodu do ansy. Teraz jednak elf wyszedł na piach i został sprowadzony do parteru, dając przy tym solidną porcję radochy nie tylko khazadowi, co skomplikowało sytuację. Nie mógł wyjść i dać się pokonać sierżantowi, bo wtedy okazałby się równie beznadziejny jak miłośnik trawy. Z drugiej strony nie mógł pokonać Grubera, bo ten uprzykrzy życie temu, kto by na to się odważył. Czyli dupa. Elficka chuda dupa. Pozostanie pooglądać zapasy Grubera z ochotnikami i nie wychylać się. Próbujących durniów nie brakowało, stąd sierżant wkrótce stracił na szybkości i pewności ruchów - teraz w takiej walce nie byłoby za grosz honoru. * * * Po zajęciach polazł do kwatermistrza, który uparł się znaleźć pasującą na krasnoluda skórznię. Mimo wysiłków i wyjątkowej cierpliwości brodacza jego szeroki tors nie mieścił się w pancerzach skrojonych na człowieków. Jednak regulamin to regulamin i magazynier w porywie rozpaczy przytargał wreszcie zaśniedziały kawał żelastwa, który z brzękiem wylądował na ławie przed Detlefem. Khazad podniósł w zdumieniu brew, jednak powstrzymał się od komentarza zamiast tego posłusznie wciągnął starą zbroję na grzbiet. Przygotowany na miarę ludzką pokaźnych rozmiarów kolczy kaftan okazał się pasować, a ze względu na swoją długość chronić khazadowi nie tylko tors, ale i nogi. Wymagał kilku poprawek, żeby nie wyglądać jak w koszuli po starszym bracie, do tego był stary i pośledniej klasy, ale zbroja wciąż spełniała swoją funkcję. Doświadczenie z pracowni kowalskiej mówiło mu, że mając dostęp do kilku prostych narzędzi własnoręcznie doprowadzi pancerz do ładu. Z błyskiem w oku, jak zawsze, kiedy wietrzył dobry interes, wracał do baraku ze zwiniętym pancerzem pod pachą. Nie zapomniał o pozostawieniu złotej monety kwatermistrzowi - z takimi ludźmi warto było mieć dobre układy. * * * Przy wieczornym posiłku Gruber poinformował go, że awansuje z ochotnika na pełnoprawnego żołnierza wraz z jeszcze jednym ludziem, co krasnolud przyjął z zadowoleniem - była szansa na odzyskanie zarekwirowanego sprzętu i więcej swobody w poruszaniu się po obozie. Kolejną atrakcją było ogłoszenie o wyborach dowódców drużyn i ich zastępców. Dwie drużyny, niespełna dwie dziesiątki ludzi w każdej. Szybko znaleźli się pierwsi chętni na objęcie dowodzenia. Zżerany ambicjami elf, do tego kapłanka i typ o twarzy bawidamka, którego Baronem zdaje się zwali. Sigmarytka szybko pożarła się z długouchym, czemu się krasnolud zupełnie nie dziwił. Przecież wytrzymać z takim w jednym pomieszczeniu było trudno, bo mchem waliło okrutnie, a co dopiero rozmawiać spokojnie i rzeczowo. Elfy były jak zielonoskórzy - dobre były tylko te martwe. Coraz zacieklejszą wymianę zdań przerwał jeden z ochotników, który okazał się czarownikiem. Detef zmarszczył brwi i dobrze przyjrzał się mężczyźnie - jak każdy przedstawiciel swojej rasy nie ufał nikomu, kto przejawiał zdolności tego rodzaju. Był przekonany, że czarownikom nie można wierzyć w żadne słowo, za to pewnym być zdrady w każdej korzystnej dla czarownika sytuacji. - Loftus... Loftus... - powtarzał cicho. Musiał pamiętać, żeby mieć go na oku. Po krótkiej przemowie sigmarytki wystąpił przed tłum otaczający trójkę konkurującą o dowodzenie nad drużynami. - Gdyby nie to, że to armia imperialna to zgłosiłbym się na dowódcę, bom grobim łby rozbijał na długo przed tym, jak wy przestaliście robić pod siebie. - Zaczął. - I z przyjemnością wytłumaczyłbym szczegóły własnoręcznie każdemu, kto miałby inne zdanie na ten temat. - Dodał. - Wiem jednak, że wy człowieki nie nawykliście coby wam nieludź rozkazywał, choćby i mądrzejszy był od was wszystkich razem wziętych. - Wiem również, że dowódca musi mieć to coś, co sprawia, że w najgorsze gówno chce się za nim leźć. To może być cokolwiek - charakter, przychylność bogów, albo i nie przymierzając - cycki. - Puścił oko do sigmarytki i zarechotał. - Na brodę mego dziada! Może jestem szalony, żeby słuchać rozkazów kobiety, ale ta tutaj pokazała, że ma większe jaja, niż większość z was! - zwrócił się do Maud. - Jestem gotów poprzeć cię jako dowodcę drużyny, której będę częścią, a jeśli będziesz chciała, to mogę ci pomóc niańczyć tych żółtodziobów jako twój zastępca! - Zaproponował. - Stoi? - spytał poważnie, a wcześniejsza wesołość uleciała gdześ z jego głosu. Wyciągnął w stronę Maud swoją wielką dłoń.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
07-03-2017, 22:26 | #65 |
Reputacja: 1 | — Żałuję, że nie będzie mi dane zobaczyć, jak razem ze swoją khazadzką bracią walczysz w formacji tarczowników. Mogłabym doznać chociaż cząstki tego, co Młotodzierżca pod Przełęczą Czarnego Ognia. |
07-03-2017, 23:12 | #66 |
Reputacja: 1 | Krasnolud potrząsnął przecząco głową cofając rękę. - To wasza armia i wasi powinni być dowódcy. - Rzekł. - Zastanawiałbym się nad przyjęciem dowodzenia gdyby nie było nikogo, kto zechciałby to robić. Albo miałbym trafić pod komendę jakiegoś elfa... Ha! Tego jeszcze nie było! - Wybuchnął śmiechem. - Ale jest już dość kandydatów na dowódców, zatem nie muszę się tym przejmować. I wciąż nie wycofuję mojego poparcia dla ciebie, cokolwiek zamierzasz później zrobić.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
07-03-2017, 23:30 | #67 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Hakon : 08-03-2017 o 00:18. |
08-03-2017, 08:57 | #68 |
Reputacja: 1 | Oleg siedział ze skrzyżowanymi nogami na swojej pryczy. Był zmęczony, a napięta atmosfera w pomieszczeniu po prostu go przytłaczała. Wbity plecami w ścianę starał się być niewidzialny. Było to proste - wystarczyło się nie odzywać. W dzień było fajnie - męcząco, ale ciekawie - teraz za to czuł się źle. Może breja na obiad, której zjed za dużo, może zbyt długo przebywał w ciasnych pomieszczeniach, albo brakowało mu ukochanych używek, które rosły sobie tuż za winklem, a nie mógł po nie sięgnąć. To było frustrujące. Bardzo frustrujące. Chciał tylko odpocząć, a robiło się coraz głośniej. Kolejni gadacze dołączali się do przechwalanek. Coraz trudniej się oddychało. Powietrze w baraku starało się coraz cięższe, coraz bardziej nieświeże, wydychane i wydychane przez każdego po kolei. Ściany stawały coraz grubsze, sufit był coraz cięższy, a pomieszczenie coraz mniejsze. Oleg Wciskał się nerwowo plecami w ścianę, aż zdzierał skórę na plecach z wystających kręgów. Schował twarz w dłoniach filtrując zatęchłe powietrze i starał się oddychać miarowo. Kiedy pokój rozbłysł nienaturalnym światłem aż podskoczył i zaparł się o pryczę rękoma. Poczuł jak serce niebezpiecznie przyspiesza, a oddech się skraca. Wytrzymał jeszcze chwilę, ale gdy jego połyskujące wytrzeszczone teraz gały spotkały się ze spojrzeniem Gustawa zerwał się z krzykiem i zeskoczył z pryczy. - Nosz w kurwę, w końcu! ile można pierdolić! - darł się machając łapami. - W końcu się ktoś zapytał! Co to kurwa było?! konkurs na najładniejszą dziewkę w karczmie? Dobrze, że sobie dup nie pokazywaliście i nie kłuciliście kto ma ładniejszą. - Zgaś to kurwa! - wskazał palcem momentalnie wyprostowanej ręki prosto w twarz Loftusa - Na chuja się popisujesz, chcesz nas w powietrze wyjebać, czy w szczury zamienić jak ci się jebnie zaklęcie? - twarz miał czerwoną, jak burak, a brwi tak zmarszczone, że przysłaniały połowę oczu - wiecie co to glosowanie?! Fantastycznie, że mamy tylu chętnych, więc może po prostu to zrobimy zamiast w kółko pierdolić i będzie z głowy?! - urwał zdanie i ruszył pewnym szybkim krokiem w kierunku drzwi, lecz zamiast chwycić za klamkę uderzył w nie otwartą dłonią, a po chwili czołem i tak zastygł w bezruchu dysząc ciężko przez nozdrza. |
08-03-2017, 08:57 | #69 |
Reputacja: 1 | Gdy Baron skończył krasnolud zaczął klaskać, ignorując przy tym wybuch jakiegoś młodzika. - Piękna mowa, człowieku. - Powiedział do Barona. - Daj mi znać, jak będziesz się starał o stopień generalski. Bo wiesz - ściszył głos konfidencjonalnie ale tak, żeby wszyscy wokół słyszeli - my tu radzimy o wyborze dowódcy drużyny i jego zastępcy. I ten dowódca jeśli będzie miał szczęście i przychylność sierżanta, to co najwyżej kaprala się dochrapie. - I skoro twierdzisz, że sigmarytka pięknie może nas w bój poprowadzić, to widzisz świetnie się składa, bo tego właśnie będą wymagać od dowódcy drużyny. Nie biegania za wozami z zaopatrzeniem, czy układania się z dowództwem - to pierwsze to zadania kwatermistrza i podległych mu ludzi, a drugie będzie realizował sierżant, który także ma swoich przełożonych i tak dalej w górę łańcucha dowodzenia. - Nam tutaj nic tylko w bój iść i wroga bić, kimkolwiek i czymkolwiek by nie był. Za to, czy idziemy w dobrym kierunku i bijemy kogo trzeba będzie przed sierżantem odpowiadał dowódca drużyny. Nie wydaje mi się, żeby wymagało to dyplomu z zakresu taktyki prowadzenia działań wojennych, czy nawet strategii pola bitwy - nasza drużyna to będzie tylko jeden trybik w maszynie, którego znaczenie dla armii jest mniej więcej żadne, a z czego zapewne zdajesz sobie sprawę. - Przerwał na chwilę. - Dlatego jeśli mam iść za dowódcą to za takim, który ma odwagę i determinację poprowadzić nas w bój, a ta kobieta pokazała już, że nie ucieka od problemów. - Brodacz nawiązał do walki Maud z Gruberem. - Potrzebujecie autorytetu? Ta kobieta jest kapłanem. Potrzebujecie przychylności Sigmara? Ona wam to załatwi. Potrzebujecie czegoś milszego oku, niż paskudna gęba i owłosiony zadek dowolnego z was? Oto jest Maud. - Wybuchnął śmiechem uspokajając się po chwili. - I spróbujcie mnie przekonać, że ta babka nie ma czegoś, co powinien mieć dowódca drużyny. - Rzucił wyzwanie. - Nie, nawet nie wspominajcie o jajach, bo ma większe, niż większość z tutaj obecnych.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... Ostatnio edytowane przez Gob1in : 08-03-2017 o 09:01. |
08-03-2017, 12:11 | #70 |
Reputacja: 1 | Oleg sapnął głośno i chrapliwie oznajmiając znużenie. Odwrócił się i oparł o drzwi - Czyli, że w tym przydługim wywodzie proszę Pana głosujesz na kobietę. . - powiedział głośno, lecz już spokojnie. - Można to było ubrać w trzy słowa, no ale cóż.. - przewracając oczami wrócił na pryczę i rozsiadł się wygodnie podkładając plecak pod głowę - To Pani ma już dwa głosy, bo mój też. |