|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
09-03-2017, 14:14 | #81 |
Reputacja: 1 |
|
09-03-2017, 14:24 | #82 |
Reputacja: 1 | Krasnoluda przez chwilę zamurowało. Zamiast przekonywać do swoich racji poznany podczas dzisiejszych ćwiczeń Diuk postanowił wprowadzić własne porządki. Był w tym tak bezczelny, że aż warto było go za to docenić. Nim to zrobił, do konfrontacji z Diukiem poderwał się Baron, a co odważniejsi z pozostałych zaczęli głośno protestować przeciw dyktaturze Diuka. W międzyczasie sytuację próbowała uspokoić sigmarytka. Brodacz doskonale zdawał sobie sprawę, że jeśli ulegną jawnej groźbie ze strony Diuka, to ten zostanie nieformalnym przywódcą drużyny, który korzystając ze wzbudzanego strachu i obawy przed konfrontacją ze strony jakiejś połowy rekrutów będzie dyktował swoje warunki. Na to nie można było pozwolić, chociaż bijatyka mogła skończyć się poważnymi kontuzjami tym bardziej, że nie powstały jeszcze żadne grupy, więc każdy będzie walczył o swoje i z każdym, kto podlezie pod rękę. Dodatkowo dostrzegł jakiś przedmiot w dłoni Diuka, który mógł być czymkolwiek - podejrzewał napięściak lub jakiś kamień, którym mógł uderzyć bądź rzucić w oponenta. Atmosfera zaczynała gęstnieć, a koguciki prężyły muskuły próbując jednocześnie zaimponować gapiom, jak i zniechęcić przeciwnika. Wydawało się, że rozbite gęby będą nieuniknionym finałem tej dysputy. - Człowieki, co wyście tacy wyrywni!? - zawołał. - Nikt tutaj nikogo póki co do niczego zmuszał nie będzie i swojego zdania narzucał. - Powiedział z naciskiem. - Jak już uradzimy kto za porządki w tym burdelu będzie odpowiadał przed sierżantem, to wtedy co innego. - Dodał. - Jak dotąd trzy osoby zgłosiły chęć objęcia dowodzenia drużyną, czyli Maud... - wskazał na kapłankę - Baron... - skinął na mężczyznę - i... ekhem... eeelf. - Jego mina przy tym ostatnim sugerowała, że właśnie wypił łyk okrutnie kwaśnego wina. - I żeby było do równego, to niech stracę - dorzucam swoją brodę z całą zachwycającą resztą w komplecie, co oznacza, że jestem gotów pomóc wam utrzymać się przy życiu nieco dłużej, niż żyje przeciętny rekrut na polu bitwy. Korzystajcie, póki macie wybór, bo sierżant tyle cierpliwości miał nie będzie i sam powybiera, a wtedy na lamenty będzie nieco za późno. - A żebyśmy nie zaczęli naszego wspólnego romansu od wybijania zębów, to zdecydujcie się po prostu na poparcie dowolnego z kandydatów, tylko nie pytajcie mnie dlaczego nie elfa, bo to oczywiste jest, hehehe. - zarechotał. - Po prostu zróbcie to, o co kobieta was prosi i tyle. Brak poparcia kogokolwiek oznacza, że macie w dupie, kto będzie dowodził i spotka was szczęście, jeśli będzie sprytniejszy od miotły. To też jest podejście.- Wyjaśnił.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
09-03-2017, 17:36 | #83 |
Reputacja: 1 | Loftus Ritter kierował się do swojej pryczy, gdy zaczepił go wesoły niziołek. Mimo napięcia i zmęczenia jego zachowanie wywołało życzliwy śmiech.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
09-03-2017, 17:53 | #84 |
Reputacja: 1 | Maud zwróciła się do maga, który zaczął strasznie dużo mówić i znowu komplikować sprawę. |
09-03-2017, 18:09 | #85 |
Reputacja: 1 | - To proste Akolitko.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
09-03-2017, 20:24 | #86 |
Reputacja: 1 | Karl leżał wyciągnięty na swojej pryczy, próbując ignorować raban, który wyczyniali jego pożal się Sigmarze towarzysze. Było to jednak zadanie z góry skazane na porażkę. Dwa momenty, gdy mogło to przynajmniej dostarczyć odrobiny rozrywki, zaowocowały jedynie kontynuacją darcia pysków. - Dobre, dość tego pierdolenia. - Karl zeskoczył z pryczy i przepchnął się na środek. - Nie wiem, kurwa, jak większość z was przeżyła do tej pory, ale coś mi się wydaje, że to już długo nie potrwa. Dlatego wybierzemy dowódców jak należy i jak każe zwyczaj, czyli nie pierdoląc mądrości, tylko bijąc się na pięści, jeden na jednego. Bo jeśli myślicie, że pójdę do walki za kimś, kogo wskazały palcami takie pizdy, jak wy, to was pojebało. No, to zapraszam chętnych - powiedział, podwijając rękawy koszuli.
__________________ Now I'm hiding in Honduras I'm a desperate man Send lawyers, guns and money The shit has hit the fan - Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money" |
09-03-2017, 20:46 | #87 |
Reputacja: 1 | - A to ci dopiero Imperialna tradycja. - uśmiechnął się Leo nie spuszczając z oczu Diuka - A czemu nie na młoty, albo szpady? Szanowny krasnolud pewnie nie obraził by się na pojedynek na rusznice, a mag na zaklęcia. Czemu akurat to pięści uświęcone są tradycją? Czy jego ekscelencja Cesarz, to największy barowy vandalo w kraju?
__________________ by dru' |
09-03-2017, 22:09 | #88 |
Reputacja: 1 | — Dość to ja mam tego sugerowania, żebyśmy toczyli jakieś konkursy czy bitki! Nie jesteśmy w portowej knajpie! Szykujemy się na wojnę, a nie mordobicie! Nauczcie się dyscypliny, bo na froncie nie będzie już na to czasu! Dostaliśmy proste zadanie, więc ustosunkujcie się do niego i wybierzmy wreszcie tych dowódców, bo jak sierżant zobaczy ten bajzel, to nam tego nie odpuści do końca treningu albo i dłużej! |
09-03-2017, 22:11 | #89 |
Reputacja: 1 | - Bo kto potrafi przyjebać z pięści ten młotem zabija.- Diuk powiedział odsuwając dość brzydko młodego Estalijczyka. Po czym zerwał koszulę i zaczął krzyczeć. - PO!-JE!-DY!-NEK! PO!-JE!-DY!-NEK! PO!-JE!-DY!-NEK!- W jego dłoni nie było już chytrego majhra. Były za to dwie gołe piąchy i jedno obolałe ramię. Było też wielkie cielsko ozdobione licznymi tatuażami, których nie powstydziłby się nawet największy wilk morski. Szkoda, że Karl Topher nie usłyszał tego co wcześniej mówił młody Leo w swym ojczystym języku. Gdyby słyszał to zapewne odpowiedział by mu coś w stylu; - Nie mówię po Bretońsku.-, lub -Jesteś w Imperium to mów kurwa w Reikspielu, a nie świszczysz do mnie jak jebany Kislevita.-, ale Karl tego nie usłyszał. Karl nie słyszał młodego Leo bo sam był zajęty własnymi słowami. Diuk nie wiedział co powiedzieć, gdy zabrał swoją wielka piąchę kapłance. Wszystkie słowa jakie przychodziły mu do głowy mogłyby zostać odebrane przez żarliwego wyznawcę Sigmara za słowa herezji. Ironią w sytuacji Diuka było to, że jedyną rzeczą jaka mogła by go uratować przed stosem, byłoby przyznanie się do wiary w Ukrytego Boga, a tego nie mógł zrobić gdyż wiązała go przysięga tajemnicy. W końcu Diuk nie powiedział nic. Diuk tylko wrzasnął do tych przy drzwiach. - Biegnij no który po elfa! Niech krasnolud też ma komu przypierdolić!- I ruszył w stronę drugiego Karla. - Masz warunki? Niektórzy nie chcą żebym ich po ryju bił.- Po czym zaatakował.
__________________ Man-o'-War Część I |
09-03-2017, 22:46 | #90 |
Reputacja: 1 | Na placu Roland przyglądał się kolejnym walczącym. A było na co patrzeć. Pośmiać się z elfa który został powalony na starcie. Poznać umiejętności niektórych. Najciekawsza była chyba jednak walka kapłanki. Imponowała mu jej upartość, umiejętności, choć walczyła pięściami przeciwko halabardzie nie ustępowała pola. Mało tego okazała się być trudnym orzechem do zgryzienia dla sierżanta. Gdyby nie jego zbroja wynik mógłby być zupełnie inny. Po pojedynkach sierżant oświadczył, że sami mają wybrać dowódców drużyn. Mocno to zaniepokoiło Rolanda. Istniało ryzyko wybrania na te stanowiska ludzi którzy zupełnie się do tego nie nadają i powiodą drużyny na śmierć. Zastanawiał się nad tym jedząc, a gdy nie podjął decyzji postanowił pójść na spacer. Najłatwiej byłoby samemu się zgłosić. Rozważył za i sprzeciw mijając magazyny. Mijając po raz drugi plac ćwiczebny doszedł do wniosku, że argumenty po obu stronach są takie same. Odpowiedzialność za życie żolnierzy. Stojąc na strzelnicy i obserwując z daleka jednego z rekrutów ćwiczącego przy świetle pochodni rozważał która opcja jest gorsza. Być dowódcą i doprowadzić do śmierci kogoś z oddziału co na wojnie było prawdopodbne, czy być winnym zagłady oddziału bo nie zgłaszając się doprowadził do wybrania idioty. Widząc, że rekrut gasi pochodnie sam ruszył w kierunku kwater. Po drodze postanowił zgłosić się na zastępcę, przyznał się przed sobą, że jest to trochę tchórzowskie zachowanie, ale na lepsze nie wpadł. Kwatery. Przyszedł akurat by usłyszeć wywiedź diuka. Była zbyt agresywna i wymuszająca posłuszeństwo. Trzeba będzie przytemperować delikwenta. - Uspokój się panie kolego, wszczynanie bójek nie lubiane jest przez sierżantów. Wystaw sobie panie kolego, że raz widziałem sytuację gdzie sierżant zoczył obity ryj u jednego z żołnierzy. Całemu oddziałowi kazał robić kółka na placu. Powiem ci że długo tak biegali, oj długo. Zaufaniu ci powiem że żołnierze tego nie lubią, w zwyczaju mają mśćić się na takich gagatkach przez których muszą biegać. Powiem ci też panie kolego, że nie ma takiego mocarza który by po cwiczeniach w ciągu dnia dał radę każdej nocy czuwać, ani też takiego który sam by zdzierżył przeciw reszcie dziesiątki. Potem opierając się o ścianę wysłuchał reszty, rozeznał kto się zgłasza. Rozmyślanie przerwała mu kapłanka, która skrytykowała "tradycję". - Toć to żadna tradycja- zaśmiał się. - On poprostu wie, że z czarodziejem nie da rady bo czarować nie umie, w łuku z elfem nie zdzierży, a w mieczu za słaby by dać radę z żołnierzem. Zresztę jak mówiłem, żadnego prania po mordach tu nie będzie.. - Postanowiłem zgłosić swoją kandydaturę na zastępcę dowódcy.- podszedł do kapłanki, mając wciąż baczenke na diuka i powiedział: - Sigmarytko, powiem szczerze, zainponowałaś mi na placu, miedzy innymi dlatego chciałbym ciebie widzieć jako dowódcę. Wierzę, że będziesz w stanie poprowadzić nas do boju.- Roland następnie udał się pod ścianę, gdzie obserwował dalsze rozmowy. Gdy zobaczył, że diuk atakuje ruszył rozdzielić walczących tępym końcem halabardy |