| [WFRP 2ed.] Z miłości lub dla pieniędzy Wielkie Księstwo Talabeklandu, Imperium,
15 dzień Vorgeheim, Przed Tajemnicą
2527 rok według KI,
Mittlersdorf, wczesny wieczór, Do Mittlersdorfu przybyli kilka dni temu, a w grupie podróżowali już od ponad tygodnia. Chociaż Burza Chaosu dawno się skończyła, po traktach wciąż krążyły bandy zwierzoludzi, mutantów i banitów, dlatego lepiej było trzymać się w większym gronie. Wiedział o tym każdy, kto choć przez chwilę zasmakował życia na szlaku. Strażnicy przy bramie miasteczka przywitali ich, pobierając od razu opłatę jednego szylinga od głowy (wliczając w to zwierzęta) i wyjaśniając od razu, że pieniądze zostaną przeznaczone na naprawę i utrzymanie murów miejskich. Polecili przy okazji znajdującą się nieopodal gospodę "Pod Spasioną Owieczką" prowadzoną przez małżeństwo wesołych niziołków - Anję i Gogo Gorzałków. Karczmy nie sposób było przeoczyć - już z daleka widać było szyld wesoło kołyszący się na żerdzi umieszczonej nad drzwiami, przedstawiający wyciosaną w drewnie okrągłą owcę zajadającą się trawą.
Zostawili więc konie w stajni i zagościli w przybytku, z czego najbardziej ucieszył się Max, który mógł porozmawiać z pobratymcami a także wielbiciele trunków, których w samozwańczej drużynie nie brakowało. W środku było schludnie, czysto i przyjemnie, co rzadko zdarzało się w gospodach w większych miastach, zwłaszcza tych mniej luksusowych. W powietrzu unosił się zapach pieczonego mięsa, w kominku przyjemnie strzelał ogień, a niemal wszystkie stoły oblegane były przez ludzi i krasnoludów, którzy od razu podejrzliwie łypali oczyma na Kasję. Elfka zaproponowała nawet swoje usługi, co by umilać gościom czas śpiewem, a Gogo Gorzałek zgodził się, dając młodej kobiecie wybór zapłaty: albo darmowe posiłki, albo pięć srebrników za dzień pracy.
Pokoje wynajęli po dwadzieścia srebrników za osobę, w to wliczało się również śniadanie. Za obiad i kolację należało płacić osobno i wedle zamówienia. Przez te kilka spędzonych tu dni zdążyli nieco zaznajomić się z miasteczkiem i usłyszeć trochę różnych plotek i historii. Mittlersdorf miał zapewnić okolicznym chłopom schronienie za bezpiecznymi murami, a miasto - jako ośrodek handlowy - miało przyciągnąć więcej osadników. Pierwszy cel udało się osiągnąć, choć niektórzy chłopi nadal cenili sobie niezależność, osiadając tuż za murami miejskimi, w niewielkich chatach na granicy pól uprawnych. Z robieniem interesów nie poszło już tak dobrze i wybudowane z rozmachem budynki popadły z czasem w ruinę, a niektóre z nich do tej pory straszyły wyglądem.
Karczma wesołych i energicznych niziołków cieszyła się jednak niesłabnącym powodzeniem. Spotykały się tutaj niemal wszystkie warstwy społeczne miasteczka - od kupców, rzemieślników, przez awanturników przy broni, czy nawet szlachciców. Większość stanowili ludzie i krasnoludy, co nie mogło dziwić, wszak odległość dzieląca Mittlersdorf od Gór Szarych i Czarnych nie była zbyt wielka. Nadszedł kolejny ciepły, letni wieczór. Słońce nie schowało się jeszcze za horyzontem, a za otwartymi oknami gospody słychać było wesołe trele ptaków. Przy stoliku zajmowanym przez szóstkę podróżnych jak zwykle o tej porze pojawił się roześmiany, zacierający dłonie Gogo Gorzałek. - Co dla państwa tego pięknego wieczora? - Zapytał, szczerząc się. - Moja żona zrobiła fantastyczną jajecznicę na bekonie i grzybkach. Jajeczka prosto od kurek z Mittlersdorfu, do tego mogę polecić naleśniki ze zsiadłym mlekiem i kaszę pierwszej jakości z udkiem kurczaka. Alkoholi, jak się państwo już zorientowali, mamy naprawdę szeroki wybór, najlepszy w okolicy. Piwo, wino, okowita, do wyboru, do koloru. - Zamrugał oczami i spojrzał na pobratymca. - Max, dla ciebie to, co ostatnio?
Ostatnio edytowane przez Tabasa : 08-11-2017 o 09:10.
|