Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-06-2018, 22:11   #111
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Ludo był w swoim żywiole, opatrywał, łatał i robił co tylko mógł, aby podtrzymać wszystkich przy życiu, a to wcale nie było takie proste. Z tego całego zamieszania mało nie wynikła tragiczna pomyłka. Kołodziej wołał o odtrutki, a Słowik podał mu jakiś flakonik. Niziołek opatrznie zrozumiał pytanie, co to jest. Potraktował je że ma najpierw upewnić się czy ta „odtrutka” jest właściwa. Od takie delikatne roztargnienie z uwagi na niewyspanie i stres. I gdyby nie Durak kto wie do czego by doszło.
- Wciurności!, a takie podobne. To by dopiero się cholibka narobiło. – Mruknął sam do siebie. I gdy tylko podał właściwą miksturę Karlowi, to przyjrzał się nieznanej substancji znalezionej u Eike. Popatrzył pod światło, prawie wkropił sobie ją do oka, powąchał, zatelepał.
- Słowiku to Chimierzyca, taki jad Chimery.
Po chwili wyszedł na korytarz i akurat trafił na zamieszanie, przesłuchanie. Ludo nie wiedział czy czasem nie uciekać, jak ostatnio spotkał brodacza Fimburssona, to ten zabrał mu wolność i straszył kopalnią. Jak nic zaraz go spostrzeże i znowu niesłusznie ukażę. Z drugiej strony to przecież sam wołał straż, nikogo żadnym ostrzem nie dziabnął, a do tego był teraz pod opieką grupki nowych towarzyszy.
- I, i ja wołałem straż. – Wtrącił się po przemowach krasnoludów.
- Zresztą już się mordowali wszyscy jak z pokoju wyszedłem, gdy Lilou na siebie kołdrę nakrywała. – Powiedział bez większego namysłu, uważając jednak ten fakt za wspaniały dowód, że prawie nie ma z tym nic wspólnego.
- A teraz to ja praktykuje i pomocy udzielam. – Dodał jeszcze pokazując swoje zakrwawione dłonie. Coś w głębi umysłu cyrulika podpowiadało, że niepotrzebnie się odezwał. Najlepiej jakby stał z tyłu i dał się dogadać khazadom między sobą, ale nie zamilkł tylko wspomniał jeszcze, że:
- A i Karl ledwo mówi, ale duka, że chce rano ruszać dalej do Scharmbeck. Ale w takim stanie, to nigdzie nie ujdzie, w siodle nie usiedzi. Nawet cholibka na wozie trzeba by go dobrze opatulić, a i szlak lepiej żeby był równy.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
pi0t jest offline  
Stary 18-06-2018, 09:51   #112
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację

Świadomość Dai wracała powoli.
"Czy ja umarłam? Czemu nic nie rozumiem?"
Zaskoczenie sprawiło, że raptownie otworzyła oczy.
Z ulgą stwierdziła, że jednak nadal przebywa na padole łez a trudności ze zrozumieniem czegokolwiek spowodowane było rozmową między krasnoludami.
Duraka Dai potrafiła zrozumieć najwyraźniej. Wypowiedziom zebranych jednak nie przysłuchiwała się jakoś szczególnie uważnie. Usiadła ostrożnie na podłodze i zaczęła obmacywać swą pierś.
Koszula lepka była od zasychającej krwi. Wsunęła palec przez otwór w materiale, ostrożnie macając opatrunek. Bolało ją i coś rzęziło w środku, sprawiając, że nabieranie oddechu stało się obecnie przykrą koniecznością.
Kręciło się jej w głowie. Mrugając, rozejrzała się po pomieszczeniu a usta uformowały się w krąglutkie 'O'. Spojrzeniem szukała Karla, Dietricha, Lilou i Leliany.
Chciała wstać by wesprzeć Duraka, ale podłoga wydawała się tak doskonale wygodna. Chwila rozmyślań nad wygodą drewnianych klepek okazała się przełomową. Powoli i ostrożnie - całkiem jak babcia Margaritli - niziołczyca podniosła się najpierw na czworaka by następnie stanąć niepewnie na nogach. Dłoń oparła na ramieniu Duraka, żeby, rzecz jasna, to jemu dodać animuszu. Ze skupioną minką przysłuchiwała się rozmowie.
 
corax jest offline  
Stary 18-06-2018, 12:31   #113
 
Ascard's Avatar
 
Reputacja: 1 Ascard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputację
Chimierzyca? Jad Chimery? Słowik powiódł nic nierozumiejącym wzrokiem za cyrulikiem. O chimerach słyszał, a jakże, dotąd jednak myślał, iż są to potwory z bajek którymi w Oshausen straszyło się dzieci. Może ten nizioł kłamie albo co gorsza stroi sobie żarty korzystając z niewiedzy młodego chłopaka. Miał zamiar jeszcze raz spytać Ludo o zawartość fiolki ale tym razem będzie bardziej zdecydowany i poważny. W końcu to on powalił tą chaosytkę a wcześniej odrąbał łeb jednemu z napastników. Dzięki temu reszta straciła ochotę do walki i dlatego wygrali. Dokładnie, już nie jest żółtodziobem i może oczekiwać, że jak o coś pyta to otrzyma konkretną odpowiedź a nie jakieś niziołcze bajdurzenie. Już zbierał się w sobie i miał zamiar pochwycić Ludo za ramię gdy do pokoju weszła czereda krasnoludów z jakimś poważnie wyglądającym dawi na czele. Na widok nowych postaci cała odwaga na jaką zebrał się Słowik prysła jak bańka mydlana. Zdołał tylko zamknąć pół otwarte usta i przesunąć się tak aby stanąć za plecami Duraka. Nawet nie próbował się odzywać a gdy już zaczął wyłapywać sens wypowiedzi, krasnoludy zaczęły gadać jakimś dziwnym gardłowym językiem, którego Słowik ni w ząb nie rozumiał. Zamierzał więc tylko stać za Durakiem i pozwolić mu wytłumaczyć całą sytuację.
 
Ascard jest offline  
Stary 18-06-2018, 23:27   #114
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Leliana, ubrana jedynie w zwiewną halkę, w której jeszcze nie tak dawno kładła się spać i z potarganymi włosami, wpadła do pokoju, w którym zauważyła znikającą Lilou. Elfka była ranna, choć z odległości ciężko było ocenić jak bardzo. Mimo to Leliana nie zamierzała czekać. Dziewczynie potrzebna była pomoc, a coś czuła, że uparta elfka nie pozwoli się dotknąć niziołkowi. Na szczęście nowy nabytek ich wesołej gromadki nie był jedynym, który znał się na leczeniu.

Akolitka, stojąc w progu, spojrzała na Lilou i uśmiechnęła się do niej, po czym od razu podeszła i uklękła u jej nóg, przyglądając się badawczo ranie.
- Masz rację, dobrze, że czuję się lepiej, bo inaczej jeszcze byś się tutaj wykrwawiła na śmierć - odpowiedziała elfce Leliana, po czym uniosła spojrzenie ku górze i znów się uśmiechnęła. - Nie martw się, do wesela się zagoi - dodała, po czym cicho się zaśmiała pod nosem, sięgając po czyste bandaże, które ze sobą przyniosła.
Na wspomnienie o jakichś przytupówach Lilou aż poczerwieniała na policzkach. Zetknęła swoje spojrzenie z Leli i otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć. Po nabraniu powietrza w płuca, z jej ust nie wydobyło się jednak żadne słowo, tylko głośne westchnięcie.
- Myślałaś, że nie widać co tu się dzieje? Ja mogę być o krok od spotkania z Morrem, w gorączce, ale takich rzeczy przede mną nikt nie ukryje, moja kochana Lilou.
Leliana uśmiechnęła się i mruknęła do elfki okiem.
- Nie przejmuj się, to nic złego przecież! Chociaż nie sądziłam, że twój wybór padnie akurat na Hansa. Bardziej wyobrażałam sobie ciebie u boku jakiegoś ślicznego jak ty elfa. - Leliana uśmiechnęła się jeszcze szerzej, ukazując dwa urocze dołeczki w policzkach.

- Nie lubię ślicznych - obruszyła się elfka i skrzyżowała ręce na piersiach. Nie bardzo wiedziała jak ma zareagować na takie rewelacje, więc od razu jej postawa stała się zamknięta i nieprzychylna. Dopiero dłuższe przyjrzenie się ciepłemu uśmiechowi akolitki sprawiło, że Lilou nieco poluźniła mięśnie.
- To nie do końca tak. Po prostu ja od małego nie miałam nikogo i Hansa znam jakby od zawsze. Był mi jak brat, ale przecież wiadomo, że nie jesteśmy rodziną. Podoba mi się to jaki jest, tylko że… On chyba dojrzał szybciej niż ja. Nie umiem go potraktować inaczej - Lilou westchnęła głęboko czując, że i tak się plącze w swoich myślach - Ja po prostu nie spodziewałam się, że on… - młoda elfka skrzywiła się z bólu, przyglądając się temu co Leli robi z jej głęboką raną - ...dotykał mnie i to nie w sposób, w jaki wspiera się siostrę…

Leliana na ostatnie słowa Lilou zbyt mocno przycisnęła bandaż, którym właśnie starała się oczyścić ranę z krwi. Jak dobrze, że akurat nie używała igły.
Tileanka znów podniosła wzrok, by spojrzeć na twarz elfki. Przez chwilę zdawać by się mogło, że próbowała swoimi brązowymi oczami wedrzeć się wgłąb umysłu i duszy Lilou, ale przecież akolici nie posiadali takich zdolności. Prawda?
- No tak, tacy są właśnie mężczyźni. Tylko jedno im w głowie - odparła akolitka Myrmydii. Na jej twarzy w ogóle nie było widać zakłopotania, jedynie troskę skierowaną do Lilou.
- Kochanie, powiedz mi jedno. Byłaś już kiedyś z mężczyzną?

Lilou poczuła się coraz bardziej głupio. Tak po prawdzie to nigdy nie miała matki, aby móc porozmawiać o wszystkich sprawach, jakie dorośli mogą przekazać dzieciom. Żyła tym, co sama doświadczyła i widziała, a takie nagłe wkładanie rąk pod kołdrę kojarzyło jej się bardziej z domem rozpusty, niż uczuciami. Nie podejrzewałaby jednak Hansa o to, że tak ją chciał potraktować, ale o jego ewentualnych uczuciach nie wiedziała nic.
Elfka pokiwała przecząco głową na pytanie Leliany
- Myślisz, że on nie jest bezinteresowny w swojej trosce o mnie? Zawsze mnie pilnował i dbał, no wiesz… Ja nie miałam nigdy nikogo, więc pierwszy raz czułam się jak w rodzinie, mimo iż to była jego rodzina, a nie moja. Tak czy siak czułam się prawie przygarniętą na stałe przybłędą, taką kolejną siostrą. - Lilou westchnęła patrząc gdzieś w bok - Nie jestem pewna co chciał tym osiągnąć, ale wystraszył mnie. Nigdy nie miałam z kim rozmawiać, mam nadzieję, że cię tym nie dręczę… Wiesz, mogę sama jakoś sobie dać radę, jak zawsze.

Leliana nie przestawała zajmować się raną elfi, jednocześnie wsłuchując każdego słowa. - Lilou, nie zawsze musisz sobie radzić sama. Uwierz mi, że są osoby, na których możesz polegać. Życie jest dużo łatwiejsze i przyjemniejsze, kiedy nie przeżywasz go samotnie. - po tych słowach na twarzy elfki pojawił się smutny uśmiech.
- Co do Hansa… Są dwie możliwości, moja droga Lilou. Pierwsza to taka, że zaczął coś do ciebie czuć, coś więcej, niż czuje się do siostry, którą chce się opiekować. Druga jest mniej optymistyczna, bo może czuć jedynie chęć by się do ciebie dobrać, w sensie intymnym.

Długoucha nie ukrywała zdumienia. Zawsze sądziła, że powinna być ładna jak te kobiety, oddające się za srebrniaki. Ona zaś była wiecznie ubrudzona i chodziła w przetartych szmatach, czesząc włosy tylko raz na jakiś czas. Chciała się mu podobać, ale nie była przekonana co do tego, by on robił z nią właśnie takie rzeczy. Nie była przecież dziewczyną z burdelu. Leliana na chwilę przerwała czynności medyczne i znów spojrzała na elfkę, która wydawała się być zakopana we własnych myślach.

- Nie znam go za dobrze, a nie chciałabym oceniać go po tym, jakiego go widzę na co dzień podczas naszej wspólnej podróży. Znasz go lepiej, więc sama musisz ocenić na czym mu zależy - na uczuciu czy na cielesności. Niemniej, pamiętaj, że jakkolwiek by nie było, nie jesteś zobowiązana, by mu się oddawać póki sama się na to nie zdecydujesz i nie będziesz gotowa. A gdyby do czegoś chciał cię zmusić, czego nie chcesz robić, wołaj mnie.
Akolitka uśmiechnęła się i wróciła do opatrywania rany, tym razem sięgając po zdezynfekowaną igłę i nić, którą zamierzała zszyć rozcięcie.

Ostatnią radę Lilou wzięła sobie do serca. Tak, to było dobrze powiedziane, nie powinno się innych zmuszać do czegoś, na co nie mają ochoty.
- Spokojnie, mam sztylet przy dupie, usłyszysz jedynie krzyki cierpiącego - odpowiedziała jej elfka pełna dumy i pewności siebie. To drugie akurat teraz by się jej przydało, widząc igłę wypuściła pomału powietrze i skupiła się wiedząc, że będzie bolało.

- Ze sztyletem czy bez, wołaj, gdybyś mnie potrzebowała - odparła spokojnie Leliana, po czym przystąpiła do zszywania rany.
Tę czynność wykonała już w milczeniu, bo na krótki moment pozwoliła sobie odpłynąć myślami do dalekiej Tilei, a wędrówkę tę sprowokowała rozmowa z Lilou.

Akolitka przypomniała sobie twarz pewnego młodzieńca, niewiele zresztą starszego od niej. Nazywał się Leo i był mężczyzną, który skradł serce Leliany. To z nim przeżyła swój pierwszy raz, i to jego musiała zostawić, wyruszając w daleką podróż na tereny Imperium.
Wciąż pamiętała jego szczery uśmiech, okraszony gęstym czarnym zarostem i zawsze wesołe, brązowe oczy. Pamiętała też okropny ból, jaki jej towarzyszył, kiedy podejmowała decyzję o odejściu. Minęło już tyle czasu... Pewnie był teraz szczęśliwy z jakąś inną kobietą.
Leliana uśmiechnęła się. Jeśli tak było, to nie czuła żalu czy zazdrości. Opuszczając Tileę, życzyła mu jak najlepiej, wiedząc, że już mogą się więcej nie spotkać. Mimo to wciąż czasami pozwalała sobie powrócić myślami do tych miłych chwil.

- No, gotowe. Mam nadzieję, że nie bolało za bardzo - powiedziała w końcu do elfki, po czym wstała z podłogi i usiadła obok przyjaciółki na łóżku. - Powinno się pięknie zagoić, nie będzie śladu.

Potem obie usłyszały głosy dochodzące z korytarza, które musiały należeć do jakichś krasnoludów. Leliana rozpoznała wśród nich głos Duraka, ale nie ruszyła się z miejsca. Jakoś nie czuła ochoty na udzielanie się w krasnoludzkiej dyspucie, poza tym była odrobinę zmęczona i postanowiła pozostać w towarzystwie Lilou, kładąc się bokiem na łóżku.
 
Pan Elf jest offline  
Stary 19-06-2018, 23:22   #115
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Przesłuchanie

Than wysłuchał w milczeniu przemowy Duraka oraz Kyana. Obecność tego drugiego skomentował nawet lekkim skinieniem głowy w szacunku i słowami “Kuzyn z Karaz Ankor? To dość osobliwy widok w tych stronach, przynajmniej ostatnimi laty...”, lecz tego tematu dalej już nie ciągnął. Przez większość czasu stał w milczeniu, opartym ramieniem o ścianę korytarza i słuchał uważnie tego, co mieli do powiedzenia awanturnicy, a w jego głębokich, bursztynowych oczach czaiła się mądrość, którą ongiś wielcy przodkowie współczesnych Dawi posiadali.
- To zaiste długa i ciekawa historia, którą nam tu przedstawiłeś, Duraku Gimblinsonie z Cragmere - odezwał się Harek głębokim, basowym głosem, który był na tyle donośny i wyraźny, że słyszał go nawet wspinający się wtedy po schodach karczmarz. - Nie mam cienia wątpliwości, że mówisz prawdę, ale jednocześnie utwierdzasz mnie w przekonaniu, że nie wyjawiłeś nam wszystkiego. Rozumiem potrzebę dochowania tajemnicy, ale twe słowa, kuzynie, nie zdradzają żadnego powodu, dla którego ci tutaj mieliby szukać zwady z wami - rzekł stary krasnolud i wymownym ruchem ręki omiótł pomieszczenie, w którym leżeli martwi.
- P-Po mnie przyszli… - odezwał się słaby, trawiony gorączką głos Karla, który leżał na łóżku w sypialni obok i ledwo był słyszalny dla pozostałych, a jednak czuły słuch thana Fimburssona wyłapał tą odpowiedź i krasnolud, żwawym jak na swój wiek krokiem, zajrzał do sąsiedniego pomieszczenia.
- Straciłem czujność... Podobnie jak inni; nie sądziłem, że w progu twego domu mogą spotkać mnie jakiekolwiek nieprzyjemności, a jednak nieprzyjaciel tylko czekał na sposobny moment… - mówił powoli Karl, co zdanie robiąc dłuższą przerwę, gdyż jednocześnie walczył z agonią, którą dostarczyło mu nasączone trucizną ostrze, a warto nadmienić, że Jad Chimery był toksyną zdolną powalić nawet górskiego trolla. Na szczęście dla szlachcica; otrzymana przez niego pomoc była szybka i skuteczna.
- Poślę kogoś po medyka do Karak Hirn - odparł sędziwy krasnolud, widząc wyraz bólu, który nie schodził z twarzy Karla, ten jednak w odpowiedzi pokręcił głową.
- Nie… Nie potrzeba mi medyka, jestem w dobrych rękach. Brak mi jednak siły i czasu, aby zdradzić tobie całą historię oraz podwaliny tego zajścia, ale rzec mogę, że podpadłem niewłaściwym, bardzo potężnym ludziom. Może moi towarzysze później opowiedzą więcej, wszak kilka dni temu usłyszeli ode mnie całą prawdę... Zapewnić jednak mogę, że nie jestem poszukiwanym przestępcą, a moja rodzina od pokoleń żyła w dobrych relacjach z poddanymi króla Ranulfssona... Nazywam się Karl Lehman i muszę czym prędzej dotrzeć do Scharmbeck, gdzie znajduje się dwór mego rodu. Nie potrzeba mi waszej pomocy, thanie, jedynie udzielenia zgody na jak najszybsze opuszczenie Khazid Grentaz. Nim dowiedzą się moi wrogowie o niepowodzeniu swoich podwładnych, ja będę w połowie drogi do Scharmbeck…
Than Harek Fimbrusson zastanawiał się przed dłuższą chwilę nad otrzymanymi informacjami. W końcu jednak odezwał się i tak powiedział:
- Jest pewna mądrość w twych słowach, Karlu z rodu Lehmanów, ale obawiam się, że postępujesz lekkomyślnie, chcąc w takim stanie wyruszyć w dalszą podróż. Jesteś jednak zdeterminowany, a tą wartość zawsze podziwiałem u umgich, dlatego nie będę was powstrzymywał - w tym momencie zwrócił się do pozostałych, przemawiając głosem donośnym i oficjalnym:
- Od Scharmbeck oddziela was cały dzień drogi szybkim marszem, zaś ród Lehmanów jest mi dobrze znany, dlatego gotów jestem ofiarować wam dwa osły oraz nosze, które pomogą wam przetransportować rannego względnie najszybciej jak to jest możliwe. Zastanawia mnie jednak, czemu skrytobójcy noszą symbole, które zdradzają przynależność do kultu Tzeentcha? Tego mi żaden z was dotąd nie wyjawił, a nie ukrywam, że ta tajemnica najbardziej mnie intryguje - głos jego zmienił się, a krasnolud na powrót nabrał podejrzliwości, lecz zarazem pozostawał niepochopny w rokowaniu osądów.
Karl próbował dźwignąć się na łokciach, aby lepiej przyjrzeć się ciałom niedoszłych zabójców, jednakże szybko zrezygnował z tego zamiaru, kiedy w rannym boku przeszył go wzmożony ból. Zamknął wtedy oczy, zastanawiając się nad odpowiedzią lub przynajmniej nad otrzymanymi od krasnoluda informacjami. Sprawiał bowiem wrażenie zaskoczonego tą wieścią.
- N-nie mam pojęcia - rzekł w końcu. - Ród Viddlebergów, któremu podpadła moja rodzina, jest bardzo wpływowy i zamożny, ale pierwsze słyszę, aby był powiązany z zakazanymi kultami... Z doświadczenia zdobytego w swoich podróżach po Imperium wiem, że wielu bogatych, wpływowych i znudzonych życiem doczesnym ludzi szuka dla siebie rozrywki w kręgach nieprzeznaczonych dla śmiertelników. Czy tak jest w tym przypadku? Tego nie wiem, ale przyznam, że zaskoczyła mnie ta wieść, choć na pewien sposób raduje mnie ona, bowiem w swej desperacji dostarczyli mi właśnie potężnego oręża jakim jest ta informacja.
- W takim razie nie pozostaje mi nic innego jak przyjąć taką odpowiedź w wierze, że mówisz prawdę. Pojmaną przez was kobietę wezmę na spytki i gdybym dalej miał jakieś wątpliwości, to spodziewaj się posłańców ode mnie w najbliższych dniach - odparł Harek Fimbursson po dłuższej chwili zastanowienia, po czym wyszedł z sypialni Karla i nakazał swoim wojownikom posprzątać ciała oraz zabrać do lochów pojmaną skrytobójczynię.

Resztę nocy awanturnicy spędzili na rozmowach z thanem i karczmarzem. Przy piwie i jadle opowiedzieli dokładniej o swojej podróży i stojących za nią powodach, a następnie poruszyli kwestię zadośćuczynienia właścicielowi przybytku. W swej mądrości Fimbursson zasądził, że na siebie weźmie kwestię odszkodowania, jako że nie z winy awanturników doszło do tej walki. Nalegał jednak, aby powrócili do niego, kiedy Karl wreszcie zwolni ich ze służby i pomogli mu - oczywiście nie za darmo - w rozwiązaniu pewnego problemu w lokalnej kopalni. Than bowiem potrzebował każdej pary silny rąk, zaś awanturnicy dowiedli swojej wartości w starciu z lepiej uzbrojonym przeciwnikiem.
 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019
Warlock jest offline  
Stary 21-06-2018, 14:31   #116
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Dietrich nie bardzo wiedział, co o tym wszystkim myśleć.
Jeżeli Karl nie kłamał (a na razie nie było twardych dowodów na jego mijanie się z prawdą), to fakt, iż próby jego zabójstwa podjęli się jacyś kultyści, był całkowicie niezrozumiały. Chyba że jego wrogowie byli naprawdę zawzięci, a to było bardzo, ale to bardzo niepokojące.
Ale istniała też możliwość, że Karl po prostu nie powiedział całej prawdy - że wpakował się jeszcze w jakąś aferę, o której nie zamierzał nikomu mówić.
Ale wydobyć z niego tego drugiego (ewentualnego) dna raczej nie można było, bo i jak? Torturami?

- Uważam, że powinniśmy jak najszybciej dostarczyć Karla do domu - powiedział. - Zanim się rozniesie po okolicy, że próba zabójstwa się nie powiodła. Jeśli się nie pospieszymy, to może się okazać, że czekać nas będzie kolejna przeprawa tego typu, a potem następna i jeszcze jedna. Problem tylko w tym, czy Karl zniesie taką podróż. - Mówiąc to spojrzał na ostatni 'nabytek' drużyny, na Ludo.
- A potem chyba warto by tu wrócić - dodał. - Ta sprawa z kopalnią wygląda ciekawie.
 
Kerm jest teraz online  
Stary 24-06-2018, 01:36   #117
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Durak opuścił głowę z cicha mamrocząc niezadowolony. Nie lubił kłamać i taić czegoś przed mądrzejszymi, ale był zatrudniony przez Karla i nie zamierzał palnąć czegoś głupiego.
- Masz rację Thanie. Część spraw nie wyjawiłem, ale skoro sam nasz pracodawca dał do zrozumienia iż mogę rozplątać język to co wiem mogę opowiedzieć przy kuflu Alle.- Oznajmił blond khazad.

Gdy Than Harek zasiadł za stołem a pierwszy kufel otrzeźwił umysł Duraka ten opowiedział jak należy historię. Dopytał się na koniec o drodze jaka jest przed nimi. O miejscach gdzie może wróg czaić się na nich w dogodnych do ataku pułapkach.

- Zapewne wrócimy Thanie. Podjęliśmy się zadania i zamierzamy go wykonać. Później wrócimy i jeśli będziemy wstanie wesprzemy.- Zapewnił starszego khazada.

- Khyanie. Może wyruszysz z nami? Doświadczony wojownik i rodak mój wiele dać może w naszej wyprawie. A myślę, że Her Karl jak i jego rodzina i Ciebie wynagrodzi. Skoro Than Harek Fimbursson dobre ma zdanie o tych umgich.- Starał się zachęcić wybawiciela.

- Ludo. Mam nadzieję, że i ty z nami ruszysz. Karl potrzebuje by ktoś mądry go doglądał a i tak chyba chcesz odpocząć od miasta i może zarobić za pomoć kilka sztuk złota.- Zwrócił się do niziołka. Niby już o tym rozmawiali, ale po nocnym ataku Ludo mógł zmienić zdanie.

Przed drogą Durak zamierzał uzupełnić swoje zasoby o odtrutki. Skoro raz ich użyli to wróg zapewne jeszcze raz zatrutą bronią będzie chciał ich zaatakować. Musieli się speszyć i khazad wiedział, że specyfiki, które szybko postawią ich na nogi także się przydadzą. Mikstury leczące uważał za niezbędne.
Durak także chciał sprzedać garłacza. Nie przepadał za bronią palną. Był łowcą i od lat używał kuszy. To broń bezpieczna. Hałas wystrzału mógł spłoszyć zwierzynę, ściągnąć lawinę i inne podobne kłopoty. Durak za złoto ze sprzedaży zamierzał wydać na zbroję. Ostatnia bitwa z zielonoskórymi i walka z kultystami dała mu wiele do zrozumienia. Musiał się zabezpieczyć. Już nie był tylko łowcą. Teraz szli szlakiem a wróg mógł zaatakować.
 
Hakon jest offline  
Stary 24-06-2018, 08:36   #118
 
PanDwarf's Avatar
 
Reputacja: 1 PanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputację
Siedział Hans wraz z resztą towarzyszy przy piwie i jadle gdy nagle jak Filip z konopi zwrócił się do niziołka.
- Sądze Ludo, że teraz będziesz mógł pomóc - wymownie spojrzał na swoje rany. Nie do końca ufał nizołkowi, ale kiedyś musi się przełamać, a rwący bok nie pomoże mu ani w podróży, ani przy zbieraniu sił, gdyby jednak nie mieli tak szybko ruszyć.
Hans cały czas martwił się o Lilou, jednak wiedział, że nie ma sensu proponować jej skorzystania z umiejętności Ludo, gdyż ta jest uparta jako oślica i musi sama dojść do tego by dać sobie pomóc. *

Ludo miał dylemat, lubił spać, ale i dobrze pojeść. Ale skoro został już wybudzony i nie został o nic oskarżony, to chętnie przyłączył się do małej biesiady. Była to doskonała okazja do integracji z nowo poznanymi towarzyszami. Niziołek odstawił kufel z gęstym piwem, przetarł kąciki ust i z chęcią odpowiedział Hansowi.
- Lepiej opatrywać na świeżo, ale obejrzę, coś cholibka na pewno pomogę. Tylko to już na górze, nie tu przy stole. – Odpowiedział mężczyźnie i sięgnął po kolejną porcję strawy, był głodny, a głodny przecież nie uśnie.


- Jesteśmy poobijani, no może nie wszyscy - Hans spojrzał po towarzyszach którzy nie ucierpieli zbytnio w ostatnim starciu. - Sądzę, że przydał by nam się dzień odpoczynku tutaj o ile straże będą bardziej czujne jest bardziej bezpiecznie niż na szlaku - wymownie spojrzał na thana mówiąc swe ostatnie zdanie. Nie chciał jednak by zostało to odebrane jako przytyk - można by jeszcze dowiedzieć się coś nie coś o zadaniu jakie miałby dla nas Harek Fimbursson - zrobił pauzę upijając spory łyk piwa - co o tym myślicie? - zapytał pozostałych towarzyszy. *




Kyan pocierał brodę z ponurym wyrazem lica żłopał Ale nasłuchując uważnie zebranych.Spojrzał na Hansa i odrzekł
- Ahhh… te człeczyny niecierpliwe i pochopne, - pokręcił lekko z rozbawieniem głowa - Zasugerowałbym wom jednok nie spieszyć siem zbytnio i poczykoć do przesłuchania tej plugawej suczy. - cmoknał krótko - Ogien i Żelazo każdemu otwierajom paszcze premdzej bomdz późnij ,a to co z niej wydusim moży miec znaczenie. - uśmiechnął się paskudnie

Przeniósł następnie wzrok na Thana i z krótkim błyskiem w oku wychrypiał
- Rozjasni Than sytuacje, co zacz w kopalni siem dzieje, oraz co zdamżyć siem wydarzyło jak i to co udało siem do tej pory ustalić. Sowita to nagroda jakom oferujecie w złocie i jezdem niom krewko zainteresowany - pokiwał z zainteresowaniem Kyan




- Długo by opowiadać - odpowiedział pogrążony w zamyśleniu than, spoglądając na pieniący się kufel piwa. - Ale do świtu jeszcze trochę, więc i czasu na opowieści nam nie brak. Słuchajta więc, bo takich historyj nie często się słyszy - Harek Fimbursson sięgnął po swój kufel, uniósł do ust i wychylił, powoli osuszając go do cna. Beknął sowicie kiedy skończył i tak powiedział:
- Wszystko zaczęło się parę tygodni temu… Dorin Skagsson był pierwszym kopaczem, który zniknął bez śladu. Najpierw myśleliżeśmy, że ziemia go pochłonęła, jak się czasem zdarza, ale po intensywnych poszukiwaniach znaleźliśmy jego kilof oraz podpisany inicjałami hełm, który nie pozostawiał wątpliwości co do tego, kto był jego właścicielem. Krew była wszędzie, jakby go rozmazało po ścianach tunelu, lecz ciała nie było, nawet najdrobniejszej tkanki… Pomyśleć można, że to grobi lub… tfu skaveny, ale te zawsze zostawią po sobie jakiś ślad. Przeczesaliśmy wszystkie niższe poziomy podziemi, ale na nic konkretnego nie trafiliśmy, niestety. W końcu zaniechaliśmy poszukiwań, uznawszy, że musiał być to jakiś nieszczęśliwy wypadek. Przez długi czas nie działo się zupełnie nic, aż prawie zdążyliśmy zapomnieć o całym incydencie, kiedy nagle zniknęło w dolnych poziomach kopalni dwóch kolejnych górników, którzy kończyli właśnie swoją zmianę. Mieli udać się na powierzchnię, ale musieli cofnąć się po swój sprzęt. Oddalili się od swojej grupy o jakieś sto kroków i ślad po nich zaginął. Tym razem nawet krwi nie było. Znowu przetrząsneliśmy podziemia, udając się grupami po kilka osób, a kiedy zakończyliśmy poszukiwania, to okazało się, że brakuje jednej grupy. Kopalnia została zamknięta za tydzień. Wysłałem ta swój elitarny oddział, nawet sam tam zszedłem w tym czasie. Przez cały tydzień szukaliśmy jakichkolwiek poszlak, lecz poza śladami krwi, które prowadziły donikąd, nic nie znaleźliśmy. Po tygodniu kopalnia zaczęła na nowo funkcjonować, ale tym razem górnicy nie schodzili bez zbrojnej eskorty. Pewnego dnia zniknęło dwóch wartowników, a następnego jeden z kopaczy, syn aptekarza, który od tamtej pory zbzikował do reszty. Przez cały ten czas zdążyliśmy ustalić tylko jedno - do zaginięć dochodziło w niżej położonych obszarach kopalni, dlatego postanowiłem zaplombować prowadzące doń przejścia. Niestety, odcięliśmy się tym samym od najbogatszych złóż, ale innego wyjścia nie było - than skończył przemawiać i westchnął nieszczęśliwie.
- Gotów jestem zapłacić bardzo dużo osobom, które rozwikłają tajemnicę, a najlepiej jak jeszcze rozprawią się z tym problemem. Kopalnia to główne źródło utrzymania Khazid Grentaz.*




Kyan przeniósł wzrok z powrotem na Hansa
- Z tego co widziolzem jeden świt to moży być mało by wosi towarzysze byli gotowi do drogi, dwójka z trójki wyglomdała jakoby zoroz mioło wyzionomc ducha. - postukał fajką w rant tarczy wysypując z niej resztki popiołu. - Rany slabo zasklepione mogom siem otworzyć bomdz obrazenio wewnetrzne spowodowac tragiczne w skutkach efekty do tygo trucizna… - nabił ponownie fajke.
- Watpliwe by po nij nowyt na kucu siem utrzymali chybo że posiadata wóz na którym złożyć ich możeta.Chuć szlaki górskie to nie spacer traktem z Nuln do Altdorfu na kucu czy na wozie ryzyko otwarcia ran spore. By wom ten pospiech nie wyszedł bokiem i okazał siem skutkiem odwrotnym do oczekiwanego. - skrzesał ogień i zaciągnął się parokrotnie rozpalając fajkę
- Po mojemu winnista skorzystać z gościny Thana póki nie wydobrzejom, a moży w tym czosie skapnomc wom nieco zlotego kruszcu jeśli wos to interesuje.A pewnikiem i Than nie poskąpi wam w tokim wypadku straży dlo woszych ronnych jeśli siem potargujecie. Przemyślta sobi to nim decyzje podejmieta. - pokiwał spokojnie głową

Następnie zamilkł jak kamień i pykał w ciszy fajkę przenikliwie spoglądając na Thana
- .Za kożdym rozem atak był w innym miejscu? Czy tez ciomgle z jednego kierunku?. Nic nie przekopało siem do waszych tuneli?Bomdz nie dokopaliśta siem do czygoś nieco za głeboko?Macie jokieś mapy tuneli i jok rozlegle som dolne poziomy, zdałyby siem wraz z zaznaczonymi punktami gdzie doszło do ataków. Zda siem pewnikiem lina, spore zapasy wody i oleum...




- Zniknięcia miały miejsce w różnych, wydawałoby się losowych miejsach w najgłębszych zakamarkach kopalni. Wcześniej dokopaliśmy się do jaskini, jednej z wielu w tych górach, ale przejście niedługo później zasypaliśmy ze względów bezpieczeństwa. A co do map, to trzeba popytać w cechu górniczym. Zarządca kopalni powinien mieć przynajmniej jedną, a tak to górnicy znają bardzo dobrze ten teren. Zaopatrzymy was w niezbędny sprzęt, o to się nie martwcie - odparł sędziwy krasnolud.




Jeszcze niedawno Kołodziej był przerażony myślą o zaginionych z kopalni, ale teraz sytuacja uległa zmianie. To już nie miała być kara, a zadanie za sowite wynagrodzenie. Do tego nie zostałby tam wysłany sam, a zszedł z tymi zabijakami.
- Thanie, a jakby tam kurczaki w klatkach porozstawiać i sprawdzać, które znikają. Można by to na mapy nanieść razem z zaginionymi i coś wydedukować. Cholibka, a i może znalazłoby się jego legowisko, jeśli to jakiś stwór. Albo przed duża grupą zbrojnych świniaka na linie puścić. Zranić, niech krwawi i kwiczy. Hałasu narobi, to coś go pochwyci, za linę szarpnie, a wtedy cholibka tylko doskoczyć i zagadka rozwiązana. - Zaproponował z lekką obawą w głosie, wszak był na cenzurowanym u lokalnych krasnoludów. Spróbował też wrócić rozmową do propozycji Hansa i pozostania dłużej w Khazid Grentaz.
- Jakby Than się zgodził, rozpuścił odpowiednie wieści. Cholibka coś w stylu, po wykonaniu zamachu na Karla Lehmanana, pochwycono przywódczynię skrytobójczyń. Po przesłuchaniu zostanie osądzona i skazana. – Lekko podchmielony Ludo z czasem nabrał więcej śmiałości. – Ci co ją wysłali uznają, że Karl nie żyje, a nam by to było bardzo na rękę. – Niziołek raz jeszcze wyciągnął rękę po pajdę chleba, przetarł nim talerz do czysta, zjadł i wstał od stołu. - Dziękuję i dobrej nocy życzę. Zobaczę co z rannymi, czy gorączki i majaków nie dostali.
 
__________________
# Kyan Thravarsson - #Saga Kapłanów Żelaza by Vix -> #W objęciach mrozu by Kenshi -> #Nie wszystko złoto, co się świeci by Warlock
# Thravar Griddsson R.I.P. - #Żądza Zemsty by Warlock
PanDwarf jest offline  
Stary 25-06-2018, 12:37   #119
 
Feniu's Avatar
 
Reputacja: 1 Feniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputację
Hans powoli przekonywał się do nowopoznanego niziołka, choć ten nie wsławił się w walce nie takie było jego zadanie. Po rozmowach i dobrym jadle postanowił dać obejrzeć swe rany. Nie o siebie jednak martwił się najbardziej, lecz o Lilou która była ranna i to dość poważnie. Po ostatnim swoim wyczynie wiedział, że coś pękło pomiędzy nimi i potrzebował czasu by jego relację z elfką były jak jeszcze niedawno.

Nie do końca zgadzał się z Dietrichem - Durak, Dai oraz Lilou są ranni, zatem wydaje mi się że powinniśmy odpoczać przynajmniej jeden dzień - zwrócił się do towarzyszy. - Nie wspomnająć już o Karlu, który może nie przeżyć podróży i nie mam tu na myśli kolejnego ataku. - ciągnął. - To, że zamach się nie udał wyjdzie pewnie szybciej niż myślisz Dietrichu, a jeden dzień zwłoki pozwoli nam odzyskać choć trochę sił.
Po chwili zwrócił się do thana - czy możemy liczyć na pobyt tutaj jeszcze jeden dzień by zebrać siły? - zapytał oficjalnie- sądzę, że pomimo dzisiejszego incydentu i tak jesteśmy tu bardziej bezpieczni niż na szlaku. - dokończył.

Co do nowopoznanego krasnoluda Hans wcale nie był do końca przekonany, ten jednak wyglądał jak by chciał się przyłączyć do drużyny. Być może jeszcze będzie chciał brać udziałw podziale zapłaty, co już tymbardziej nie podobało się Hansowi. Otwarcie jednak nic nie mówił.

Rankiem wyruszył ponownie do aptekarza by zakupić miksturę, którą ten sprzedał mu poprzedniego wieczoru. Wziął się również na odwagę i postanowił spędzić więcej czasu przy rannej Lilou ...



 
Feniu jest offline  
Stary 26-06-2018, 21:54   #120
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Zerwany Most

Przełęcz Lodowego Wichru, Góry Czarne
17 Vorgeheim, 2529 K.I.
Świt

Karl nie był zadowolony z decyzji przedłużenia pobytu w Khazid Grentaz, ale jednocześnie nie był w stanie umożliwiającym mu przeforsowanie swojego zdania. Całą noc majaczył, walcząc z gorączką. Następnego dnia był pod stałą opieką cyrulika, podczas gdy reszta awanturników szykowała się do czekającej ich wyprawy. Zdaniem Karla podróż miała zająć cały dzień drogi, więc wyruszyć trzeba było jeszcze przed świtem. Tak też uczyniono i siedemnastego dnia miesiąca Vorgeheim, poszukiwacze przygód jeszcze pod osłoną nocy opuścili bramy Khazid Grentaz.
Początkowo podróż przebiegała stosunkowo łatwo. Ten odcinek przełęczy prowadził między dwoma ścianami górskimi, w dół skalnego zbocza. Awanturnicy podążali gęsiego. Na czele szedł z kuszą w ręku Durak, który choć nie był obeznany w tym terenie, to w podejmowaniu właściwych decyzji nie miał sobie równych, dobrze bowiem znał góry, zaś pochód zamykał Kyan, który uważnie rozglądał się po okolicy, w poszukiwaniu jakiegokolwiek źródła zagrożenia. Skryty pod kapturem długiego płaszcza Karl siedział na grzbiecie osła - jednego z dwóch, które wędrowcy otrzymali od thana Hareka Fimburssona. Była to transakcja wiązana, bowiem sędziwy krasnolud prosił ich o pomoc w rozwiązaniu problemu w kopalni, a ten dar w postaci wierzchowców miał zagwarantować, że zobowiązani awanturnicy powrócą do górniczej osady w Górach Czarnych.

Dopiero kiedy zaświtał nowy dzień warunki podróży dość szybko uległy zmianie. Od wschodu nadciągały szare, kłębiące się chmury burzowe, które rzucały swój groźny cień na okolicę. Po pewnym czasie rozpadało się, deszcz zaś podmywał kamienisty grunt i sprawiał, że wędrówka stawała się coraz bardziej ryzykowna. Znacząco opóźniło to tempo marszu i pomimo pogarszających się warunków pogodowych, Karl stanowczo nie zgadzał się na szukanie schronienia.
- Wystarczająco wiele czasu zmarnowaliśmy w Khazid Grentaz. Trzeba iść dalej, choćby miał nas grad dopaść! - Powiedział pozostałym, co okazało się być zdumiewającym proroctwem, bowiem kwadrans później, ku ich przerażeniu, z nieba zaczęły spadać niewielkie odłamki lodu.
Niestrudzeni awanturnicy podążali jednak dalej gościńcem i późnym południem opuścili ramiona gór, napotykając na swojej drodze pierwszą, poważną przeszkodę. Dotarli bowiem nad brzeg wartko płynącej rzeki, do miejsca, w którym jeszcze niedawno musiał znajdować się drewniany most. Zostały po nim tylko nieliczne, wystające z ziemi bale, które przechylone zostały w kierunku, w którym płynęła rzeka, wskazując na to, że przyczyną zerwania mostu była potężna ulewa, która przetoczyła się tego dnia przez cały region Gór Czarnych.

Odruchowo awanturnicy zaczęli rozglądać się po okolicy w poszukiwaniu jakiegokolwiek rozwiązania problemu. Po ich stronie brzegu znajdowało się wiele powalonych pni, ale większość była spróchniała i wydrążona od środka. Tymczasem po drugiej stronie rzeki sytuacja wyglądała znacznie lepiej; tam gdzie teren był płaski wyrastała bujna ściana lasu i zbudowanie tratwy byłoby tam zdecydowanie łatwiejsze. Z drobną pomocą przyszedł Dietrich, który zanurzył znaleziony nieopodal kij w wodzie. Okazało się bowiem, że rzeka pomimo silnego prądu wciąż jest stosunkowo płytka i sięgać będzie najwyższym z nich nieco powyżej pasa. Ktoś dostatecznie silny musiał więc samodzielnie przejść na drugą stronę i przeciągnąć w ten sposób linę, aby umożliwić pozostałym bezpieczne przedostanie się na brzeg. Nie było to jednak łatwe zadanie, ale innej równie szybkiej metody forsowania przeszkody raczej nie było, a czas się liczył, bowiem nieubłaganie nadciągał zmierzch.

 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019
Warlock jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:02.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172