|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
02-08-2019, 14:40 | #91 |
Reputacja: 1 | Popołudnie było wypełnione grzecznościami. Tymi, które im robiono i tymi które oni robili. - Dziękuję panie Lutter. Ostańcie z Bogami - pożegnał się Caspar z dziadkiem. Uzyskiwanie informacji póki co przypominało rwanie zębów. - Dziękuję. Pójdziemy - odpowiedział z kolei wdowie. Dziękował zresztą szczerze. Ciepła woda była luksusem, a wczesne budzenie miał od dzieciństwa. Choć po prawdzie to wolał spać do południa i odżywał nocami. - Dziękuję - powiedział po skorzystaniu z usług Dietmara. |
04-08-2019, 20:06 | #92 |
Reputacja: 1 | Na propozycję skrócenia brody Grimm parsknął serdecznym śmiechem. - Ale żartowniś z Ciebie, Dietmarze! Nie przypuszczałbym, doprawdy. Ha, ha! Krasnolud odświeżył się zimną wodą. Sprawdził przyodziewek i tyle przygotowań. Zachęcony przez Hectora i wdowę de Reux zagaił kompanów. - To może jeszcze jakiś spacerek sobie po wiosce urządzimy? Choćby krótki? |
06-08-2019, 06:41 | #93 |
Reputacja: 1 | Jako, że do przyjęcia urządzanego we młynie była jeszcze chwila, klasztorni najemnicy wykorzystali ją aby pospacerować po wsi. Położona była wzdłuż wijącego się potoku, a składała z nie więcej niż piętnastu gospodarstw, otoczonych kamiennymi murkami lub kolczastymi żywopłotami. W centrum wsi znajdowało się rozdroże, na północny wschód wiodła droga ku kopalni Grimbina, a na północ, za chybotliwym mostkiem jakaś inna dróżka niknęła w polach. Tuż za młynem i przyległym do niego sporym owocowym sadem, teren wznosił się tworząc samotne, górujące nad wioską wzgórze. Schodziła właśnie z niego jakaś samotna postać, która po chwili zniknęła między kwitnącymi jabłoniami. Sądząc po sposobie poruszania się, sylwetce i fryzurze, była to kobieta. Ze względu na przygotowania do poczęstunku, wieś wyglądała na opuszczoną. Mieszkańcy szykowali się. Z kilku zagród dochodziły kuszące aromaty potraw. * O wyznaczonym czasie bohaterowie zjawili się u Hectora. Na kawałku pola za młynem ustawiono stoły i ławy. Inni też wolno zbierali się, a gospodarz przedstawiał ich obcym. Poza wdową le Roux, która przyniosła gar króliczej potrawki i sklerotycznym Reinwaldem Lutterem nie znali nikogo. Szybko zostali przedstawieni wszystkim obecnym na imprezie mieszkańcom wioski. Poza Hectorem i Sonią Brioche, byli Kastor i Gilda Heneaux, Antoine i Gerbere Lapinowie z gromadką dzieci, od podlotków Renee i Tiary, do trzyletniego berbecia Desmonda; Alphonse i Mimi Giscard wraz z brzydką córeczką Fleur; Gilles i Etelka Papinowie; Guillaume Lagisquet i jego żona Chantal z noworodkiem przy piersi. Poczet miejscowych zamykali od samego początku lekko wstawieni młodzieńcy Gottie i Andie Lierre. Wśród przyjezdnych brylował postawny, mówiący z ledwo zrozumiałym akcentem albioński arystokrata Cecil Cumley Of Warmingthon. Nijaki Albi Shutz, przyjezdny z południowego Reiklandu wciąż wodził oczami za uroczą Sophie, ponoć awanturniczką – to ją bohaterowie widzieli schodzącą ze wzgórza. - Zapraszam do zabawy – zachęcał gospodarz, gdy wszyscy już zostali przedstawieni. Na stołach czekało sporządzone przez mieszkańców jedzenie. Był też cydr i tak chwalona przez krasnoludy jabłkowa brandy młynarza. Tą ostatnią upodobali sobie bracia Lierre, a tempo w jakim pochłaniali kolejne puchary sugerowało, że już wkrótce zaczną parować im czupryny. Wkrótce za młynem rozbrzmiewał gwar głosów. Gilles Papin stroił gęśle, a Guillaume Lagisquet rozgrzewał się przy bębnie. Również bohaterowie wkręcili się w rytm rozmów i pogadusze |
08-08-2019, 13:59 | #94 |
Reputacja: 1 | Grimm poddał się muzyce i zabawie. Podszedł do podrostków pijących brandy i zagaił przyjaźnie. - A co Wy tu tak sami pijecie? Ja też się połakomię - nalał sobie szczodrze brandy do kubka. Przełamawszy pierwsze lody wypytywał chłopców. - Coś ciekawego ostatnio w górach się wydarzyło? Skarby, tajemnice, te sprawy? *** Albiończyk sprawił ciekawe wrażenie na Durinsonnie. Wszędobylski krasnolud postanowił się zapoznać. - Grimm do usług. Kawał drogi od ojczyzny Waszmości. Trochę o niej słyszałem. Mówię, że daleka droga do Albionu, ale zresztą tak jak i do mojej ojczyzny. Przygody Pana sprowadzają? Widział Pan kopalnie Grimbina? Warte obejrzenia? Po pogawędce khazad skierował swe kroki ku Herr Shultza i panience Sophii. Pogaduszek nigdy za mało. Może oni wiedzieli coś o grobowcach? Ostatnio edytowane przez kymil : 09-08-2019 o 10:44. |
10-08-2019, 14:22 | #95 |
Reputacja: 1 | Impreza powoli rozkręcała się. Po spróbowaniu kilku miejscowych specjałów Rache nalał sobie cydru i ruszył między ustawionymi ławami w poszukiwaniu starszych mieszkańców. Zdawało mu się, że to oni mogą mieć wiedzę na temat starych wydarzeń, bandytów, kurhanów. Zaczął od wdowy. - Pani le Roux, wyborna potrawka, mięso takie delikatne. – Cyrulik nawet za bardzo nie kłamał wychwalając przygotowane przez nią jedzenie. – Jak już wiecie, przysłał nas tutaj przeor klasztoru z doliny poniżej. Szukamy w tej okolicy jakichś tajemniczych grobowców czy kurhanów. Wiecie li coś może na ten temat? O to samo spytał też stetryczałego Luttera, który budził w Dietmarze lekki niepokój, oraz Hectora, który zdawał się być w tej wiosce najrozsądniejszą osobą. Jego poprosił też o butelkę, a nawet dwie, znamienitego napoju, o którym mówią nawet krasnoludy spotykane na szlaku.
__________________ Bajarz - Warhammerophil. |
10-08-2019, 16:22 | #96 |
Reputacja: 1 | Pójście za samotną kobietą mogłoby zostać źle zrozumiane przez miejscowych (i Gwen). Pogadać z ludźmi i zakupić brandy postarał się już Dietmar oraz Grimm, który pewnie od razu przepije wieśniaków. Caspar pił mało. Ta dziwna magiczna burza nie dawała mu spokoju. Lustrował świat swoim wiedźmim wzrokiem, a wtedy nie był najbardziej towarzyski. |
16-08-2019, 10:10 | #97 |
INNA Reputacja: 1 |
__________________ Discord podany w profilu |
16-08-2019, 14:12 | #98 |
Reputacja: 1 | Okazało się szybko, że nikt z przyjezdnych nie pracuje dla mnichów. Albi Schultz, którego aparycję zapominało się pięć minut po rozmowie z nim, twierdził, że przemieszkuje we wsi bo bardzo podobają mu się widoki, jakie roztaczają się z okienka stodoły, w której miał lokum. Jednak prawdziwy powód jego bytności w Farigoule, sądząc z maślanych spojrzeń jakie jej posyłał, nazywał się Sophie. Albi ponoć znał się na ziołach, którymi handlował, ale po krótkiej rozmowie Dietmar mógł stwierdzić, że jego wiedza jest bardzo powierzchowna, pełna luk i błędów. Albi szybko wprawił się w stan upojenia alkoholowego, co tylko pogłębiło jego melancholię. Zaczął chętnym i mniej chętnym słuchania, deklamować swoje poematy miłosne, które, co tu dużo mówić, były beznadziejne… Sophie była urocza, zawadiacka i tajemnicza. Mówiła, że to los rzucił ją w Góry Szare i mimo, że twierdziła, że jest poszukiwaczką przygód, za nic nie chciała zdradzić, czemu akurat przebywa w górskiej wiosce. Dobrze tańczyła, piła jak chłop i doskonale zdawała sobie sprawę, jaki wpływ ma na nieszczęsnego Schultza. No i był Albiończyk. Łysiejący, z sumiastym wąsem, opasły jak beczka. Głośny i rubaszny. Opowiadał swoją niezbyt zrozumiałą mową niestworzone historie o swoich podróżach, na których prawdziwość zaklinał się setnie. Z jego opowieści wynikało, że walczył samotrzeć z armią mitycznych Fimirów; w Norsce pokonał Krakena; podczas pobytu w Marienburgu sprzedał z zyskiem swój zrujnowany okręt elfim handlarzom; potem zrobił sobie śmiertelnego wroga z Rycerza Chaosu Kabanoxa Brodatego i uciekał przez całe Imperium przed jego gniewem, aby w epickiej bitwie pokonać go na górskiej grani. Potem ponoć był gościem u elfiej królowej w Athel Loren i jako poseł leśnego ludu pojechał do Diuka Parravonu, a w Parravonie podczas potyczki z zabójcami nasłanymi przez Diuka musiał ratować się ucieczką i zagubił swoje sługi, wraz z bagażem. Ale twierdził, że lada moment się odnajdą i dotrą do Farigoule. Miał w planach zdobycie wierzchołka Frugelhornu, bo jak twierdził zdobywanie wierzchołków gór, to narodowy sport w jego ojczyźnie. Wszyscy słuchali tych opowieści z rozwartymi ustami, nie mogąc nadziwić się odwadze i pomysłowości Hrabiego Warminghton. Mieszkańcy pytani o kurhany wiele pomóc nie mogli. W okolicy wsi były trzy, do których wskazali drogę, ale twierdzili, że nie ma w nich nic ciekawego. Dwa były nietknięte, a w trzecim widniała płytka jama, którą czasem wykorzystywali pasterze jako schronienie przed deszczem. Więcej kurhanów, lub form ziemnych, które mogłyby być kurhanami ponoć znajdowało się w północnej części doliny. Więcej na ten temat mogli z pewnością udzielić nieobecni we wsi pasterze, a wśród nich syn wdowy le Roux, Armand oraz miejscowi traperzy Valdiere i Vermont, przebywający na wyprawie łowieckiej gdzieś w górach. Mówiono o sprawach błahych i nieco bardziej istotnych. Te drugie były znacznie ciekawsze dla przyjezdnych, bo kogóż obchodzi czy obrodzi kapusta albo ile koźląt się urodzi w tym roku. Mieszkańcy dyskutowali o tajemniczym zjawisku w górach, które nie umknęło ich uwadze. Hrabia Cecil deklarował nawet, że jest gotów sprawdzić, czym było, bo nikt nie znał jego przyczyn. Po prawdzie, nawet wiekowy Reinwald Lutter podobnych rzeczy w swoim długim życiu nie widział. |
19-08-2019, 13:57 | #99 |
Reputacja: 1 | Grimm konferował z tutejszymi, zbierał informacje o regionie, popijał, przepijał i jadł. Gdy skończył, pożegnał się grzecznie z mieszkańcami Farigule. - Dzięki Wam, przemili ludzie. Musimy kończyć zabawy, wszak jutro macie lokalne święto. Chętnie weźmiemy w nim udział. Ale teraz czas mi spać. Bywajcie Skierował swe kroki ku noclegowni u wdowy i czym prędzej poszedł spać. |
19-08-2019, 23:14 | #100 |
INNA Reputacja: 1 | To, że Gwen nie potrafiła rozmawiać, nie było niczym nowym. Zadziwiające jednak zdawało się być to, jak cierpliwie potrafiła słuchać.
__________________ Discord podany w profilu |