Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-10-2014, 14:49   #51
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie

Zachód słońca nad rzeką Neverwinter przyniósł wiosenny chłód. Z określonymi planami na wieczór ruszyliście w swoją stronę. Fili wraz z rozćwierkanym chowańcem podążał wraz z Taarem. W Przesiece znajdowała się całkiem niezła przystań rzeczna, jednak większość niewielkich łodzi wyciągnięto na piaszczysty brzeg. Jako, że dzień powoli chylił się ku końcowi, większość rybaków dawno wróciła do domostw, lub udała się na zasłużonego drinka. Waszej dwójce udało odnaleźć się jednak rybaka o skórze faktury starego pergaminu, który pykał dymne kręgi ze swojej fajki.


Zagajony oświadczył, iż na drugi brzeg rzeki można się przeprawić albo znając sprawdzony bród, albo łodzią, albo mostem (najbliższy w Neverwinter). Dorzucił, iż za pięć miedziaków zawiezie was do domków letników.
- Ale szczerze wam panowie radzę: nie kręćcie się tam za długo.
Widząc wasze zdziwione spojrzenia dodał: - Bo po pierwsze: Hogan będzie się na was krzywo gapił, a po drugie sami letnicy nie przepadają za gośćmi. Z resztą, i tak nikogo tam nie zastaniecie.
Pomogliście rybakowi zepchnąć łódź, po czym wskoczyliście na pokład. Mężczyzna mimo trudów całego dnia pracy, wiosłował żwawo, a krzepa w jego ramionach imponowała. Płynąc skrwawioną przez zachodzące słońce wodą, minęliście masę powiązanych ze sobą, spławianych bali.
- Ja tam nie wiem co się wyprawia w tych domkach. Nie wiem i nie chce wiedzieć, tyle wam panowie powiem. – rzekł. Z jego zamyślonej twarzy bez trudu można było wyczytać, iż wie nieco więcej, niż raczył wam wypaplać...

***

Dla Draugdina wieczór zapowiadał się pracowicie. Chociaż pora nie sprzyjała oględzinom, postanowił przejść się po okolicy i poszukać jakiś śladów obecności koboldów. Zaczął od pastwiska, na którym uprowadzono oba cielaki. Nie niepokojony minął słup Janusa i ruszył lawirując między krowimi plackami. Bydło zapędzono na noc do obór – widocznie w obawie przed kolejnymi porwaniami. Musiał uważać, by w kiepskim świetle nie potknąć się o liczne, porośnięte trawą pieńki. Wkrótce minął linię zarośli. Jego lekka koszulka kolcza nie utrudniała za bardzo przeprawy przez gęstą leszczynę. Im gęściej wchodził w las, tym stawało się coraz ciemniej. Przejrzał plecak, niestety nie odnalazł w nim pochodni. Zaklął pod nosem i już miał wracać, kiedy ręką oparł się o coś wilgotnego i lepkiego. Obrócił się w stronę pnia, na którym widniał jakiś świeży, czerwony, bohomaz. Odruchowo powąchał ubrudzoną dłoń – nie cuchnęło juchą; zapach przypominał raczej jakieś leśne owoce. Korzystając z hubki i krzesiwa rozpalił niewielki płomyk i oświetlił malowidło. W krótkim rozbłysku światła zdołał dostrzec dziwny symbol:



***

Słowa Filiego, dały Rardasowi do myślenia. Cóż jednak krasnolud (z całym dla niego szacunkiem) mógł wiedzieć o życiu w cieniu? Diable potrzebowało tych paru chwil dla siebie, szczególnie w nocy, kiedy oczy zwykłych ludzi stawały się niemal ślepe. Pożegnawszy się z drużyną, Rardas udał się w wieczorny spacer sobie znanymi ścieżkami. Nawet w Przesiece, miejscu tak bardzo oddalonym od zgiełku cywilizacji, nie mógł pozbyć się wrażenia, że jest obserwowany. Często towarzyszyło temu mrowienie w ogonie, tak jakby to właśnie ogon stanowił całą istotę problemu. Spacerując między domostwami dostrzegł całkowicie czarnego kota, którego zielono-błękitne ślepia lśniły, niczym dwa błędne ogniki. Zwierze zerknęło w jego stronę, zamiauczało przeciągle i przeszło parę kroków. Potem zatrzymało się, znów spojrzał na Rardasa i ponownie zamiauczało – zupełnie, jakby na niego czekało.

***

Każdy ruszył w swoja stronę, a Athlen odprowadził ich wzrokiem. Zdawało się, że poza wieczornym występem Filiego, nie spotkają go dzisiejszego dnia żadne przygody. Snując się nieco, ruszył w kierunku gospody. Kopnął przypadkowy kamień; chwilę pomyślał o całej hecy z cieniami, koboldami i pozostałym syfem. Kiedy tak szedł, do jego uszu doszły niepokojące odgłosy. Z jednej z chałup stojących przy brzegu rzeki usłyszał wrzask mężczyzny:
- Gadaj suko gdzie je schowałaś?! Mówże, albo zatłukę jak psa! – po chwili ciszy rozległ się znacznie przeraźliwszy wrzask kobiety.
 
ObywatelGranit jest offline  
Stary 21-10-2014, 12:42   #52
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Fili przez chwilę przyglądał się zbliżającemu się zachodowi słońca, próbując sobie uświadomić, jak tak szybko mógł minąć dzień. Nie mieli już czasu na dokładne obejrzenie domków letników, tym bardziej, iż trzeba było jeszcze odprawić modły do Moradina.

- Tak, jak widzę i słyszę jesteście gospodarzu wnikliwy obserwatorem. Zapewne nie ma wiosce lepiej znających się na pogodzie i wodzie. Wójtowi bardziej zależy na pozbyciu się problemu koboldów, niż na spokoju letników. Letnicy zaś z waszych usług przy przeprawianiu się korzystają, chyba dobrze mniemam? Widzę, iż jednak coś was niepokoi w zachowaniu letników. Nie tajcie tego. Może być to ważne dla obrony osady. Tak obrony, bo i do tego dojść może. Czyż nie lepiej teraz się podzielić taką wiedzą z kapłanem Moradina, niż potem żałować swojego postępowania.

Pogładził się długim, wolnym ruchem po brodzie.

- Bo po cóż tu letnicy, nawet barda dobrego w wiosce nie ma. Dopiero dzisiaj wieczorem będzie występował przyjezdny.

Po tych słowach uśmiechnął do starego.

- Wpadnijcie do karczmy to wypijecie ze mną za występ. No, więc gospodarzu cóż takiego niepokoi was w tych letnikach.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 21-10-2014 o 18:28.
Cedryk jest offline  
Stary 21-10-2014, 18:27   #53
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
Gdy tylko wszystko zostało ustalone Rardas ruszył na przechadzkę. Wybrał się jak to miał w zwyczaju sam. Potrzebował takich chwil, by spokojnie pomyśleć, lub też zagłębić się we wspomnieniach, które ciągle go nękały. Zmrok zapadł szybciej niż się spodziewał. Może było to spowodowane innym miejscem, a może tym, że prawie wokół był wielki las? Nie można wykluczać takiej możliwości. Nie rozwodził się jednak nad tym dłużej. Gdy tylko oddalił się trochę od najbliższych chat znalazł polanę, która była pusta, nie licząc oczywiście pieńków, czy okazjonalnych krowich placków. Po chwili poszukiwań znalazł pieniek, który z powodzeniem mógł robić za zydel, a wokoło nie było zbyt dużo nawozu.

Diablę siadło na pniu, a następnie poderwało wzrok ku niebu, na którym zaczęły się już skrzyć gwiazdy. Było ich jak zawsze od groma. Rardas szybko odnalazł na nieboskłonie większość konstelacji. Widok nocnego nieba pełnił go spokojem i pobudził do melancholii. Przymknął oczy i przypomniał sobie raz jeszcze słowa Filiego podczas ich ostatniej rozmowy. Krasnolud być może miał rację, lecz miał w tym względzie raczej zbyt małą perspektywę, bo czyż kapłan najważniejszego krasnoludzkiego bóstwa żył kiedykolwiek w nędzy, bez dachu nad głową, żywiąc się znalezionymi, albo ukradzionymi resztkami? Czyż był prześladowany przez swoje jestestwo, którego nie mógł się w żaden sposób wyzbyć? Czy stracił przez swoją odmienność najważniejszą osobę w swoim życiu?! Zapewne nie. I tym się właśnie różnili. To jest właśnie powód dla którego nie może on w pełni zrozumieć swego kompana.

Następnie Rardas westchnął i znów podniósł głowę, by skierować swój wzrok ku gwiazdom. A zwłaszcza jednej, która świeciła najjaśniej na niebie. Jak bardzo mu przypominała mu ona ten ognik w oczach Rareny! Gdy tylko zaczynał się przyglądać tej gwieździe do serca napływał mu żal, ból do tego jeszcze je przeszywał. -Dlaczego to musiałaś być ty Raren? Dlaczego?! Czy to JA nie mogłem wtedy zginąć zamiast ciebie? Gdybyś tu była powiedziała byś mi, że to nie moja wina, lecz to nie prawda. Powinienem cię chronić, lecz wszystkie nasze udręki brały się z tej jednej przeklętej rzeczy... Z naszej przeklętej krwi...- wtedy to spojrzał na sztylet, który wyjął nie wiadomo kiedy oraz na ogon, który to przysunął się do jego prawej dłoni. Spoglądał to na ostrze to na swój ogon i tak przez dłuższą chwilę. Z frustracji zacisnął dłoń na rękojeści tak, że palce mu zbielały. Odciąć ogon, gdyby tylko to coś zmieniło... Ale nie zmieni. Nic tego nie zmieni. Nic nie zmieni tego kim jest, ani nic nie cofnie skażenia, które dopadło krew jego oraz Raren. -A może tak wreszcie skończyć tą bezowocną eskapadę udręki, smutku oraz cierpienia Raren? Dołączyć do ciebie w krainie umarłych? Wtedy wreszcie nie bylibyśmy prześladowani, nikt nie brzydził by się naszym istnieniem... Nie! To bezsensowne!- krzyknął w myślach, po czym cisnął sztyletem w pobliski pieniek. Sztylet świsnął w powietrzu i wbił się w resztkę pozostałą po ściętym drzewie. Przez najbliższą chwilę oddychał szybko, lecz zaczął się uspokajać. Wziął kilka głębszych oddechów, zabrał sztylet, a następnie ruszył ku osadzie. Spacer dobrze mu zrobi.


Gdy przechadzał się koło chat zauważył kota czarnego jak smoła. Wpatrywał się on w niego tak jakoś dziwnie, lecz nie było w tym spojrzeniu widać wrogości. Prędzej zainteresowanie. Zwierzę zrobiło następnie dość jednoznaczny ruch. Coś podpowiadało Rardasowi, że lepiej się oddalić z tego miejsca, lecz z drugiej strony cóż nie jest dziwacznego w tym świecie? Po chwili wewnętrznych przepychanek ruszył za kotem ostrożnie, dyskretnie. Lepiej wszakże być zawsze ostrożnym, gdyż nigdy się nie wie na co można natrafić lub też co nas spotka. Zwłaszcza nocą.
 
Zormar jest offline  
Stary 21-10-2014, 22:02   #54
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
Athlen na początku niechętnie podchodził do pomysłu interwencji w jakikolwiek sposób, ale w momencie, gdy usłyszał głośny krzyk, nie miał już wyjścia. Westchnął głośno i po cichu zaczął skradać się do okna.
Nie musiał zanadto się starać, gdyż mieszanka krzyków mężczyzny oraz kobiety skutecznie zagłuszała nawet co głośniejsze szmery. Chociaż w oknie widniały zasłony, przez niewielką szczelinę dostrzegł plecy mężczyzny, który ciężkim krokiem zmierzał w głąb izby.
- Przysięgam, nie wiem co się z nimi stało! Klnę się na matkę! Błagam! Obren! - kobieta znajdowała się na skraju histerii.
- Tak ze mną pogrywasz?! Pytam po raz ostatni! Gdzie… - aż dziw, że krzyki mężczyzny nie postawiły na nogi całej Przesieki.


Rayra nie miał zbytnio pomysłu jak pomóc kobiecie. Postanowił, że będzie improwizował i to dosyć mocno. Podszedł do drzwi chaty i zapukał głośno.
Na chwilę w środku zapanowała cisza. Potem rozległ się odgłos kroków i drzwi otworzyły się z impetem. Po ich drugiej stronie stał rosły (spoglądał na Athlena z góry) brunet. Miał długie włosy spięte w kitę, a szeroką szczękę pokrywał trzydniowy zarost. Jego skórzany kaftan był rozsupłany, a buty upaćkane zaschniętym błotem: - Czego? - syknął, mierząc gościa od stóp do głów.
Athlen na początku lekko przeraził się posturą mężczyzny, ale po chwili jednak rozpoczął swoje przedstawienie. Zaczął ciężko dyszeć i oparł się o framugę drzwi.


- Przybiegłem najszybciej jako mogłem, kazano mi zebrać wszystkich mężczyzn z wioski. Te cholerne stwory wdarły się do miasta - powiedział Athlen i zaczął jeszcze bardziej dyszeć.
- Co ty bredzisz, człowieku. Jakie stwory? - chyba facet nie łyknął śpiewki. Gdzieś w tle rozeszły się ciche odgłosy.
- Złe, okrutne, krwiożercze koboldy. Przecież pełno ich tu się roi wszędzie. Wyrżnął całą wioskę, jeżeli czegoś nie zrobimy, rozumiesz? Krew, wszędzie będzie krew. Mnóstwo krwi - Athlen złożył dłonie w błagalnym geście. - Kazano mi zebrać wszystkich do kaplicy. Błagam człowieku, jeżeli nie uda mi się zebrać wszystkim mężczyzn zdolnych do walki, powieszą mnie na rynku za jaja, a uwierz mi, to nie będzie zbyt miły widok dla oka.


Mężczyzna wciąż niedowierzał, ale wyćwiczone blagierstwo Athlena w końcu zadziałało:
- Koboldy? Kto niby cię przysłał? - łotrzyk kątem oka dostrzegł jakiś ruch, tuż za plecami gospodarza.
- Hogan oczywiście, a któż by inny - Athlen wyprostował się i zaczął nerwowo patrzeć po okolicznych domostwach. - Nie ma czasu do stracenia, musisz szybko iść do kaplicy, a ja muszę już biec do następnych domów.
Bruneta najwyraźniej zamurowało. Bezgłośnie poruszył wargami, chcąc zapytać o coś jeszcze. Nagle coś z hukiem pękło na jego czaszce, a kawałki ciemno-zielonego szkła posypały się wszędzie w koło. Wielkie, muskularne ciało poleciało wprost na Athlena. Ten nie czekał na zaproszenie; bez trudu usunął się z wycieraczki, pozwalając by mężczyzna padł twarzą w ziemię. Za plecami powalonego stała kobieta, ściskająca w ręku szyjkę od butelki. Ciężko dyszała, a z jej rozciętej wargi sączyła się krew. Przeniosła spojrzenie na Athlena. Miała oczy koloru oliwkowego.


Rayra kucnął przy lężacym bezwładnie ciele.
- To go będzie bolało, jak już się ocknie - powiedział i poklepał go po plecach. Wstał i spojrzał jeszcze raz na kobietę. - Usłyszałem twój krzyk i pomyślałem, że będę mógł jakoś pomóc. Nie lubię, gdy kobiety traktuje się w taki sposób - podszedł do kobiety, wziął ją za dłoń i pocałował. - Morgan Flint, do pani usług - uśmiechnął się szeroko, ukazując swój złoty ząb, lepiej żeby obca kobieta nie wiedziała, jak ma naprawdę na imię.
Kobieta, nieco oszołomiona, dygnęła krzywo, po czym wymierzyła potężnego kopniaka prosto między nogi oszołomionego mężczyzny: - Alicja, miło mi - spróbowała się uśmiechnąć, ale widać było, że nerwy wciąż miała napięte jak postronki. - A to mój mąż, Obren - powoli wypuścił powietrze z płuc.


Athlen skrzywił się mocno, na widok ciosu, który zafundowała swojemu mężowi Alicia. Rayre zaczęło boleć od samego patrzenia.
- Piękne imię posiadasz. Miło mi i cieszę się, że mogłem pomóc... - Athlen stanął przy leżącym mężczyźnie. - Na jakiś czas masz spokój, ale lepiej szybko coś wymyślić, bo znając życie długo tak leżeć nie będzie. Mogę wiedzieć o co poszło?
Kobieta prędko rozejrzała się za plecami niespodziewanego gościa, po czym chwyciła Athlena za nadgarstki. W jej oczach błyskały ogniki desperacji: - Błagam, pomóż mi wnieść go do środka zanim się ocknie!
- Dobrze, dobrze, spokojnie - Athlen podszedł do ciała męża Alici i starał się go podnieść, jednak chłop swoje ważył. - Pomożesz? - rzucił w stronę kobiety.
Skinęła głową, wciąż ciężko dysząc. Rayra dostrzegł jak bardzo trzęsą się jej ręce. Chwycili go we dwójkę i z trudem wciągnęli do środka. Kobieta prędko zamknęła drzwi i wybiegła z głównej izby.


Podczas jej nieobecności łotrzyk mógł rozejrzeć się po wnętrzu - cóż, ewidentnie mieszkał tam myśliwy. Świadczyła o tym pokaźna kolekcja trofeów, skór i broni łowieckiej. Z sąsiedniego pomieszczenia dobiegały go odgłosy krzątaniny.
Athlen starał się znaleźć coś wartościowego, ale na pierwszy rzut oka, nie zauważył niczego takiego. Po chwili ruszył do sąsiedniego pokoju.


W drzwiach niemal zderzył się z Alicją. Kobieta trzymała podróżny plecak, ubranie na drogę, jakąś sakwę oraz zwój liny.
- Proszę, nie mam komu zaufać, jestem sama w tej przeklętej dziurze! Pomóż mi go związać!
Powoli zaczęło mu się to co raz mniej podobać.
- Pomogę ci, ale to już wszystko, spieszę się trochę - powiedział Athlen i wziął od kobiety linę. Podszedł do Obrena i powoli zaczął związywać jego kończyny. - Powiesz mi w końcu o co poszło? - Rayra zawsze musiał wszystko wiedzieć, taki już był niestety.
W trakcie gdy krępował Obrena, Alicja zaczęła się przebierać. Trzeba przyznać, że niewiele w niej było skromności przypisywanej wiejskim dziewczętom. Błyskawicznie zrzuciła z siebie roboczą suknię i zaczęła wsuwać spodnie i buty z wysokimi cholewami. Athlen (oprócz niezłego ciała) dostrzegł parę żółtawych i fioletowych sińców.
- Rzucił się na mnie z pięściami i to nie po raz pierwszy. W końcu odbiło mu do cna, a ja dość życia zmarnowałam w tej zapomnianej przez bogów dziurze. Wynoszę się stąd! - zerknęła na Athlena. - Wybacz, że cię w to wmieszałam, ale uwierz - nie planowałam tego.


Rayra zagapił się na ciało kobiety, kiedy ocknął się zauważył, że supeł, który zawiązał jest krzywy, więc musiał zrobić go od nowa.
- Wiesz coś tam o facetach wiem i raczej ot tak nie rzucają się na kobiety z pięściami. Poza tym darł się na całą wioskę, że mu coś, gdzieś ukryłaś. - coś tu było nie tak, tylko Athlen nie wiedział co.
Zapięła ostatni guzik kamizeli i narzuciła na siebie zbyt dużą opończę. Zaczęła wrzucać do plecaka najpotrzebniejsze rzeczy: - Czy to coś zmienia? A nawet gdyby, to co? Mógłby mnie sprać na kwaśne jabłko? Wszyscy, WSZYSCY, jesteście tacy sami! - warknęła, z furią zaciągając rzemienie plecaka.


Athlen uśmiechnął się lekko, uwielbiał takie zadziorne kobiety. Skończył wiązać Obrena i podszedł powoli do Alici.
- Uwierz mi, nie wszyscy. Pobyłabyś trochę ze mną i z pewnością zmieniłaś byś zdania. To coś, co tam leży - wskazał na lężącego Obrena. - To się w ogóle nie powinno siebie tytułować mężczyzną. Nigdy w życiu nie podnisółbym ręki na kobietę. Chcę Ci pomóc, ale niewiele będę mógł zrobić skoro nie chcesz mi wszystkiego powiedzieć - co jak co, ale Athlen potrafił rozmawiać z kobietami, a nie wiedzieć czemu strasznie chciał znać szczegóły, taki miał charakter, już nic z tym nie dało się zrobić.


Podeszła do ściany na której wisiała spora kolekcja broni łowieckiej. Wybrała lekką kuszę z lewarem.
- Zabrałam mu pieniądze, które przywiózł z Neverwinter - powiedziała cicho, niemal szeptem. - Raz do roku jechał do miasta i tam sprzedawał to co udało mu się upolować. Uważał, że pośrednicy oskubują nas z zarobku - podniosła opuszczony do tej pory wzrok. - Nie mam wyrzutów sumienia, jeżeli o to ci chodzi. To złoto należy mi się, chociażby za każdy cios w twarz, który od niego otrzymałam. Nie mogę spędzić tutaj nawet jednej nocy dłużej.
- Czy przewidujesz jakąś nagrodę pieniężną swojemu obrońcy i osobie, która tak dzielnie ci pomogła? - Athlen uśmiechnął się delikatnie. Kilka sztuk złota zawsze się przyda.
Kobieta zrobiła wielkie oczy: - To… e… tak, to chyba uczciwy układ - odwróciła się plecami i zaczęła szukać pieniędzy. - Tyle wystarczy? Wiem, że niewiele, ale potrzebuję pieniędzy, i to bardzo - na wyciągniętej dłoni znajdowało się pięć złotych i dziesięć srebrnych monet.
- Oczywiście, że wystarczy… Wezmę tylko złoto - Athlen wziął pieniądze od kobiety.
- Muszę już iść. Dziękuję ci Morganie za pomoc; wolę nie myśleć co stałoby się gdybyś nie zapukał do drzwi. Może się jeszcze spotkamy, kto wie? Lepiej, gdyby cię tu nie było, kiedy Obren się ocknie…
- Mam nadzieję, że się spotkamy - Rayra pocałował ją w rękę i odprowadził do drzwi wejściowych chaty.

Kobieta nic więcej nie mówiąc, udała się w kierunku znanym tylko jej. Athlen chyba się zakochał, takie kobiety są w jego stylu, a nie jakieś nudne kury domowe, które nie wiedzą co zrobić ze swoim życiem. Naprawdę miał nadzieję, że jeszcze się spotkają. Rayrze zrobiło się raźniej. Zamknął drzwi od chaty i zeskoczył z werandy. Monety wesoło zadzwoniły w jego sakiewce. Czasami jednak opłaca się udawać rycerze w lśniącej zbroi - pomyślał Athlen i ruszył w stronę karczmy. Miał ochotę na dużą ilość piwa.
 
Morfik jest offline  
Stary 22-10-2014, 07:20   #55
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Draugdin z braku innych zajęć do wieczora poszedł na mały rekonesans. Nie liczył na wielkie efekty, bo już się pomału zmierzchało jednak szedł dookoła wioski w pewnym oddaleniu od niej. Poza normalnymi śladami codziennej bytności ludzi i zwierząt zarówno tych domowych jak i leśnym niewiele znalazł.

Z drugiej też strony miał świadomość, że wytrawny tropiciel to czytał by tu ze śladów pewnie jak z otwartej księgi. On jednak znał tylko podstawy. Był przecież wojownikiem i swoje talenty rozwijał w innych potrzebnych mu kierunkach.

Mając zamiar wracać już do wioski natknął się, a właściwie oparł się przypadkiem ręką o namalowany na pniu dziwny symbol. Przyglądał mu się długo. Próbował sobie przypomnieć czy mógł już coś takiego w życiu widzieć jednak nic mu nie przychodziło do głowy. Postanowił zapamiętać go dobrze, żeby móc go odtworzyć we wiosce i pokazać towarzyszom. Może ktoś z nich lub któryś z mieszkańców wioski będzie w stanie rzucić trochę światła na ten obcy mu symbol. Tym bardziej, że symbol był świeży. Dobrze chociaż, że nie był namalowany krwią tylko najprawdopodobniej sokiem z jakiś roztartych leśnych owoców. Przynajmniej tego był pewien.

Rozejrzał się jeszcze raz uważnie dookoła i zdecydowanym krokiem ruszył w drogę powrotną do wioski. Chciał się udał prosto do Filiego i o wszystkim mu opowiedzieć. Może kapłan coś będzie wiedział.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 22-10-2014, 08:57   #56
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Taar w zasadzie nie wiedział, czemu zgodził się wybrać razem z Filim. Chyba tylko dla towarzystwa bardziej, bowiem nie miał pojęcia, co niby miałby chcieć od owych, jak ich nazwała Ora, letników. Czy ktoś obcy mógłby zauważyć coś, czego nie dostrzegły oczy mieszkańców Przesieki.
Z drugiej strony... a nuż może właśnie oni byli w stanie zauważyć coś dziwnego, czego tutejsi za dziwne już nie uważali, bowiem się do tego przyzwyczaili. Co normalne dla jednych, to dziwi innych, tak czasami bywa.

- Powiadacie, że nikogo tam teraz nie ma? - spytał rybaka. - Noc wszak blisko. Oni tak zawsze wieczorami, czy też może akurat widzieliście, jak gdzieś wychodzili?

Nie bardzo wiedział, jak skłonić rybaka do nieco bardziej obszernej relacji.
 
Kerm jest offline  
Stary 22-10-2014, 11:42   #57
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
Zasuszony rybak westchnął ciężko i zwrócił się do Filiego:
- A macie racje panie, niepokoi i to bardzo. Moim zdaniem ci letnicy, więcej problemów nam przysporzą niż korzyści. Prawdą jest, że płacą nam podymne i to wysokie (ponoć w piwniczce swojej gospody Hogan już niezły skarbczyk utworzył), ale jak na mój gust to brudne pieniądze. Brudne, cuchnące i złe, tyle wam powiem. Powiadają, że to żadni letnicy, a zwykłe szumowiny, co to się kryją przed ofijcerami z Neverwinter. Oczywiście nie ważcie się takich słów przy starszym wypowiadać, bo ani patrzeć krwią mu oblicze zajdzie i pogoni was do wszystkich czortów. Wieść gminna niesie, że gdy naszym letnikom w mieście za ciasno zaczyna się robić, to pakują swoje manatki i na "wczasy" do Przesieki wyruszają. Gdy sytuacja w mieście przycicha, znów wracają do swoich interesów.
Przez chwilę cisze mącił tylko rechot żab, odległy klekot bociana i wiosła młócące wodę.
- Widziałem ich nie raz, to i swoje wiem. Dziwne towarzystwo, chociaż nad wyraz hojne. Tak naprawdę oni jedyni wiedzą, co sprowadza ich do naszej Przesieki. Co do obrony – powiadacie, że sprawa z koboldami aż taka ciężka? Chociaż lata już nie te, to za lagę mogę chwycić.

- Teraz nikogo tam nie ma, domki od zeszłego lata puste stoją – odparł Taarowi. - Tylko uważajcie – ja bym nie zbliżał się do nich na rzut kamieniem. Pewnikiem nasi letnicy pozabezpieczali swoje włości sobie znanymi sposobami.

Łódka zaszorowała o piaszczyste dno i wyskoczyliście na brzeg. Już od dawna widzieliście eleganckie domostwa, znacząco wyróżniające się od prostych zabudowań w Przesiece. Dachy strzeliste i ostro zakończone, kryte ciemnogranatową dachówką, okna smukłe i oszklone, a podmurówka z jasnego kamienia. Okienka piwniczne zakratowano. Co ciekawe, domostwa nie odgradzały od świata żadne płoty, czy mury, a jedynie niewysoki, bukszpanowy żywopłot, który ewidentnie wymagał strzyżenia. Zbliżyliście się na tyle, by dojrzeć szczegóły.

Piękne dębowe drzwi pierwszego z domków stanowiły arcydzieło sztuki sznycerskiej, a we wszystkich oknach pozaciągano kotary. Na werandzie znajdowały się ogrodowe, wiklinowe meble – wszystkie na pierwszy rzut oka kosztowne i całkowicie niezabezpieczone. Trzy domki znajdowały się w niedużej względem siebie odległości – pierwszy i ostatni dzieliła dystans może stu kroków. Wyglądały bardzo podobnie, różniły się zaś wyłącznie detalami.

Niestety czas nie pozwolił na dokładniejsze oględziny. Słońce już niemal całkowicie skryło się za horyzontem i trzeba było wracać. Wskoczyliście z powrotem na łódkę i zastanawiając się nad swoim znaleziskiem ruszyliście w drogę powrotną.

***

Czarny kocur poruszał się niespiesznie, co jakiś czas zatrzymując się zaintrygowany poruszeniem w trawie, czy przelotem nietoperza (których swoją droga było w Przesiece całkiem sporo). Raz jeszcze obejrzał się za siebie, jakby upewniając się czy Rardas podąża jego tropem.

Zwierzę prowadziło diablę w stronę pastwiska, jednak przed słupem Janusa skręciło w wąską ścieżkę odbijającą w lewo. Rardas minął ostatnie zabudowania i kroczył wąskim szlakiem pośród sięgających pasa traw. Ścieżka przez kilkaset metrów prowadziła niemal równolegle względem ściany lasu. W końcu jego oczom ukazała się kiepskiej kondycja chałupa, otoczona rozpadającym się od starości płotem. Znajdowała się ona na granicy łąki i lasu, przez co wydawało się, jakby natura żarłocznie ją pochłaniała. Z środka dobiegało światło.


Kocur zwinnie wskoczył na parapet, ostatni raz spojrzał na Rardasa, zamiauczał i zwinnie wślizgnął do środka przez uchyloną okiennice.

***

Draudgin i Athlen spotkali się w głównej sali gospody Hogana. Puste popołudniową porą wnętrze zapełniło się po brzegi mieszkańcami Przesieki. Niemożliwym było znalezienie wolnego miejsca przy ławach, więc dwójka poszukiwaczy przygód stanęła nieopodal paleniska, tuż pod wielkim wilczym łbem. W tle rzępoliły jakieś skrzypce, a niezliczone rozmowy mieszały się w charakterystyczny dla takich miejsc gwar. Tego wieczora wiele par oczu co rusz spoczywało na ich skromnych osobach.

Gdzieś w tle dostrzegli zabieganą Sarę, która nie miała lekkiego wieczora. Pomagał jej na oko dziesięcioletni chłopak, który podobnie jak dziewka służebna miał włosy koloru żywego ognia.
 
ObywatelGranit jest offline  
Stary 22-10-2014, 14:48   #58
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
- Trudna, hymm. Trudno stwierdzić po samych tylko opowieściach. Zdarzało mi się już walczyć z koboldami. Nigdy nie występują samotnie a ich plemiona liczyć mogą nawet ponad czterysta osobników. Nie frasujcie się tym jednak nadmiernie po to wójt i Matka Ora nas tu wezwała. Zrobię wszystko co w mojej mocy aby nikt z osady nie musiał walczyć.

Gdy już przybili do brzegu jednym energicznym skokiem znalazł się na nim.

- Pozer. - zaćwierkała głośno Ptaszka widząc jego popis.

Domysły starego rybak były prawdopodobne, czyżby przestępcy uwili sobie tutaj bezpieczną przystań.
Domy letniaków pasowały wyglądem do Neverwinter, ba nawet do Waterdeep. Kompletnie były jednak nie na miejscu Lesie Nevewinter. Brak płotów też zdziwił Filego, wszakże domy stały samotnie na skraju lasu, spodziewać się można był przy nich odwiedzin dzikich zwierząt, jeśli nie czegoś gorszego.
Po obejrzeniu jednakże domów coraz mniej prawdopodobne stawały się przypuszczanie starego rybaka. Czy przestępcy nie postawili by chociażby porządnego płotu czy też skromnego muru.

Po przeprawieniu się przez rzekę Fili szybko pożegnał się z rybakiem i podziękował za pomoc. Wcisnął mu do dłoni zapłatę powiększoną o trzy sztuki miedzi.

- Wstąpcie później do karczmy, posłuchacie trochę dobrej muzyki i starych dobrych opowieści.

Potem szybkim krokiem ruszył do karczmy. Po drodze zatrzymał jakiegoś wyrostka wręczył mu miedziaka, polecając aby rozgłosił wieści o występie barda. Zabrawszy skrzynie ołtarzową, narzędzia i zaczątki miecza, nad którym pracował ruszył do kuźni.

Przed kuźnią rozwieszono już na sznurach ubrania kowala, sam zaś kowal uwijał się przy porządkowaniu obejścia.

- Widzę, że stosujecie się do zaleceń. To dobrze, a cóż takiego Matka Ora nakazał wam wykuć dla dobra wioski?


Zagadnął Arnela, rozstawiając przy kowadle skrzynię ołtarzową, ozdobioną drewnianymi intarsjami w kształcie symbolu Moradina. Od ognia paleniska zapalił świece. Z sakwy wyjął mistrzowsko wykonane narzędzia oraz zawiniątko z mieczem. Widać było, że jeszcze dużo pracy trzeba w niego włożyć. Tego dnia znowu po raz kolejny Fili przekuwał ostrze. Czekały go jeszcze setki takich przekuć nim uzna swoją pracę za zadowalającą.
Dziwić mogło niektórych, iż nie wznosił żadnych modlitw na głos. Nie były one potrzebne, praca była już modlitwą a i rozmowa z bogiem nigdy nie wymagała od Filiego wypowiadania jej na głos.
Tym razem modlił się w intencji pokonania zła, które nawiedziło te ziemi.








Późnym wieczorem Fili już więcej rozumiał. Sądził, że wyczuwał już puls osady. Zamierzał to wykorzystać.
Zdobycie dokładnych informacji było wszakże najważniejsze. Wszedłszy do karczmy wyczuwał strach ukryty pod płaszczem sielankowego spokoju i zaściankowości. Rozwieszone pod sufitem, wśród trofeów myśliwskich, warkocze czosnku nie były ozdobą, tylko w mniemaniu chłopów ochroną przed wampirami, czy jak się raczej na takich wsiach mówiło wąpierzami, po części zaś zapasem czosnku.
Ogień w kominku był już rozpalony by chronić przed nocnym chłodem, wesoło trzaskał iskrami.


Fili był już przebrany w swoje najlepsze szaty. Na piersi skrzył się symbol Moradina, przez ramię przewieszone miał dwa połączone ze sobą bębny.


Mieszkańcy wioski powoli się gromadzili. Miał tylko chwile czasu która wykorzystał aby wymienic z Taarem jedno zdanie.

- Wypytywać ludzi zacznijcie dopiero po tym jak zagram do tańca.

Po czym podszedł do kominka.

- Drodzy mieszkańcy z woli Moradina umilę wam dzisiaj opowiadając o dokonaniach bohaterów oraz hańbiących czynach zbrodniarzy. W między czasie zagram do tańca. Można też zamówić jakąś konkretną pieśń.

Staną przy ogniu i rozpoczął.

- Pierwsze dwie pieśni opowiadają o potędze która skruszyła Królestwo Falormy zwane też Krainą Trzech Koron, które zajmował te tereny. Śpiewam je ku przestrodze abyście pamiętali swe przeszłe dzieje i potrafili wysnuć z nich naukę na przyszłość.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=JlnoTWIOknA&list=RDJlnoTWIOknA&index=1[/MEDIA]

Cytat:
Straszliwy grzmot
Burza się rozpoczyna
A Dzień Sądu jest nieodwracalny
Moja dusza została uleczona
Mocą stali
I dźwiękiem zwycięstwa

Rozgłoszę po świecie
Wszędzie gdzie dojdę
Śmiercionośny znak młota
Tak poganie padną
Zaatakuję ich wszystkich
Wtedy poznasz me imię

Odwaga niesie me imię
W dźwięku wiatru nocą
Mój miecz będzie pił krew
I będę walczył
Tak będę walczył
W szale bitewnym
Szał bitewny

Powstanę z chaosu
Powstanę z grobu
Brat dla ciemności
Mistrz dla niewolników

Jestem kosiarzem umysłów
Ognia i brutalności
Zostałem zesłany na Ziemię
Urodzony by rządzić i nieść walkę

Dla totalnej dominacji
Na świecie pod moją komendą
Dla powietrza i wody
Dla ognia i ziemi

Nie okażę litości
Zostałem wybrany
Przynosiciel śmierci i zniszczenia
Dla tych których teraz zabijam

Odwaga niesie me imię
W dźwięku wiatru nocą
Mój miecz będzie pił krew
I będę walczył
Tak będę walczył
W szale bitewnym
Szał bitewny

Jestem po to by być wolnym
Dlatego czekam na znak
Czekam na gwiazdę
Która upadnie z nieba
Z prochu snu
Który obiecałem zachować
Żeby wszyscy którzy zobaczyli
Uwierzyli
Przesyłka niesiona moją ręką
Miecz ziemi
Niech moja podróż się zakończy
Więc wszyscy zrozumieją
Że jeśli umrę
Będę żyć znowu

Powstanę z chaosu
Powstanę z grobu
Brat dla ciemności
Mistrz dla niewolników

Nie okażę litości
Zostałem wybrany
Przynosiciel śmierci i zniszczenia
Dla tych których teraz zabijam

Odwaga niesie me imię
W dźwięku wiatru nocą
Mój miecz będzie pił krew
I będę walczył
Tak będę walczył
W szale bitewnym
Szał bitewny
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=zqsXbcdr9VA[/MEDIA]

Cytat:
Ręce zagłady sięgają by zmiażdżyć niewiernych, którzy zbłądzili
Nadszedł czas poznać ból, za późno na ucieczkę
Te ręce będą ostatnim co zobaczycie zanim zapadnie mrok
Wasze prochy zostaną rzucone w wiatr
Wasza krew wsiąknie w ziemię, ciała pożrą wilki
Nikt im nie ujdzie z życiem
Wsłuchaj się w ten łomot, to nadchodzi Armia Nocy
Teraz zginiecie zmiażdżeni młotem demona

Dzisiejszej nocy uderzamy
Błyskawica na niebie to znak
Razem będziemy walczyć
Niektórzy z nas zginą
Lecz oni na zawsze zapamiętają ten nasz zryw
I wielu polegnie z mojej ręki!

Zbiegamy ze szczytów z młotami w dłoniach
Znowu żądni krwi i śmierci
W blasku błyskawic
Wita was Dom Śmierci, co
Weźmie was duszą i ciałem

Widzę wasz strach, możecie uciekać, ale nigdy się nie ukryjecie
Znajdę was i rozedrę na sztuki
Nie pozostanie po was nawet wspomnienie, nawet imię
Tak, jak gdybyście nigdy nie żyli

Dzisiejszej nocy uderzamy
Błyskawica na niebie to znak
Razem będziemy walczyć
Niektórzy z nas zginą
Lecz oni na zawsze zapamiętają ten nasz zryw
I wielu polegnie z mojej ręki!
Zginą...
Zbiegamy ze szczytów z młotami w dłoniach
Znowu żądni krwi i śmierci
W blasku błyskawic
Wita was Dom Śmierci, co
Weźmie was duszą i ciałem

Widzę wasz strach, możecie uciekać, ale nigdy się nie ukryjecie
Znajdę was i rozedrę na sztuki
Nie pozostanie po was nawet wspomnienie, nawet imię
Tak, jak gdybyście nigdy nie żyli
Dzisiejszej nocy uderzamy
Błyskawica na niebie to znak
Razem będziemy walczyć
Niektórzy z nas zginą
Lecz oni na zawsze zapamiętają ten nasz zryw
I wielu polegnie z mojej ręki!
Zginą... z mojej ręki!
Skończywszy śpiewać sięgnął po podany kufel piwa. Wypił go duszkiem.
W karczmie po skończonych pieśniach panował cisza.
Po czym zaczął grać do tańca.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=41p2a0zqMMY&list=PL98C1CAFAD787AE28[/MEDIA]

Gdy złowieszcza atmosfera prysła rozwiana szybką muzyka do tańca i tańcem wieśniaków Fili ponownie wstał.

- Opowiem teraz o tym co zdarzyło się później, o państwie zwanym Królestwem Ludzi. Jak to zostało rozdarte przez waśnie i upadło. Również zajmowało te tereny.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=5REyULsLXVQ&index=21&list=PLp_s8LpJKzviAOG 2Jnbrbg8RvAC8LIz8m[/MEDIA]


Po tej pieśni znów zagrał do tańca.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=IgsxbNX0yZg[/MEDIA]

W tym czasie dzieciarnia dokazywała po całej karczmie. W końcu do siedzącego i odpoczywającego krasnoluda podeszła nieśmiało dziewczyna zwana przez niego „księżniczką”, ciągnąc za sobą czteroletniego brzdąca.
On to też smarkając, poprosił cichym głosem, ledwo słyszalnym w gwarze karczmy.


- Dziadku opowiedz nam bajkę.

Fili wzruszył ramionami. Już smarkateria bierze go za dziadka wystarczy mieć gęstą brodę.

- A czego chcieli posłuchać huncwoty? O księżniczce Ran...
- Nie, nie, nie jedną z tych prawdziwych historii !
- Prawdziwą historie ?
- Tak, opowiedz nam historie z twojego dzieciństwa.
- A więc będę musiał zabrać was ze sobą daleko w przeszłość...


W tym czasie przy ogniu gromadziła się dzieciarnia i nie tylko.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=UYFAKAcAZ-s[/MEDIA]

Cytat:
Miałem 13 lat gdy w zimowy lodowaty dzień, szedłem przez zaczarowany las i usłyszałem dźwięki koni, i uzbrojonych ludzi. Poczułem się zobowiązany aby iść dalej i znaleźć źródło tych odgłosów. Kiedy skończył się las, stałem na wzgórzu. Przede mną armie światów, stali, czekali. Pomyślałem na kogo lub na co mogą czekać ? Nagle nadciągną wiatr z Północy, pojawił się samotny wojownik trzymający miecz ze stali. Potem z południa przybył kolejny, dzierżący topór bitewny. Ze wschodu przybył trzeci, trzymający kolczastą maczugę i wreszcie z zachodu, jeździec który trzymał wielki wojenny młot. Wraz nimi przybyli ich żołnierze śmierci, znani jako Armia Nieśmiertelnych. Było ich niewielu ale jedno spojrzenie w ich oczy mówiło tym którzy mierzyli się z nimi że opuszczą ten dzień tylko w chwale lub śmierci. I nastała wielka cisza... Moje serce zaczęło dudnić, burzowe chmury wypełniły niebo ciemnością, zaczęło padać i cztery wichry dmuchnęły z taką wściekłością, że musiałem schronić się pod drzewo. Patrzyłem jak czwórka jeźdźców podnosi swoją broń w powietrze. Bez ostrzeżenia, krzycząc swój ryk bitewny przepuścili atak, prosto w bitwę wjeżdżając, uderzyli w armie świata potężnym ciosem ! Poczułem że podłoże zaczęło się trząść, ziemia wypiła dużo krwi tego dnia. Każdy z czterech miał pod sobą wicher zagłady!

Kiedy dym się ulotnił, wiele tysięcy nie żyło. Wszędzie była krew i szczątki. Ich ciała leżały połamane i rozrzucone przez pole bitwy, niczym brązowe liście popychane przez wiatr. I widziałem jak czwórka wjechała razem na szczyt góry, kiedy pod nimi żołnierze śmierci się zgromadzili, wszyscy ci którzy teraz przyrzekli wierność Im.

A czwórka wypowiedziała słowa Modlitwy Wojowników:

BOGOWIE WOJNY, WZYWAM WAS,
MÓJ MIECZ JEST PRZY BOKU MYM.
SZUKAM ŻYCIA HONORU,
WOLNEGO OD FAŁSZYWEJ DUMY.
ZŁAMIE BICZ JEDNYM
MOCNYM POZDROWIENIEM.
OKRYJCIE MNIE ŚMIERCIĄ
JEŚLI KIEDYŚ WAS ZAWIODĘ.
CHWAŁA, MAJESTAT, JEDNOŚĆ
CZEŚĆ, CZEŚĆ, CZEŚĆ !

I kiedy tak stałem i przyglądałem się, usłyszałem jak armie świata pozdrawiały ich bez końca, a ich głosy zwycięstwa niosły się długo i daleko przez całą krainę!
- I to koniec, czy podobała Wam się historia ?
- Tak, była świetna !
- Och, Dobrze, cieszę się. A teraz do łóżek marsz.

Pogroził dzieciarni i roześmiał się w głos.
Po czym wstał i znów przemówił

- Ta opowieść jest o znanej wielu z was formacji Młotach Moradina.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=yjic-HOkxEc[/MEDIA]

Cytat:
Kuj żelazo póki jest gorące
Stal jest silniejsza, tak powiedzieliśmy
I Gdybyśmy nie byli Braćmi Metalu czy byśmy polegli? -Nie
Próbowali sprawdzić naszego ducha
Posmakowali stali zanim skończyliśmy
Mieląc ich kości w kurzu przeszłości
Wszyscy zdmuchnięci niczym wystrzeleni z działa

Złączyliśmy nasz los razem, czterej zawsze niczym jeden
Tutaj pozostaniemy na zawsze, póki nasze królestwa są jednym

Bracia Metalu
Walczymy siłą i stalą
Walczymy dla Metalu, Metal który jest prawdziwy
Bracia Metalu zawsze tam będą
Stojąc razem z rękoma w górze

Wypijmy za siłę, wypijmy za brzmienie
Grom i Metal trzęsą ziemią
Wypij za swoich braci, którzy nigdy nie polegną
Jesteśmy Braćmi Metalu, tutaj na sali

Nasze serca są wypełnione Metalem My nie mamy żadnych panów
I umrzemy dla Metalu, Metal uzdrawia mój synu

Bracia Metalu
Walczymy siłą i stalą
Walczymy dla Metalu, Metal który jest prawdziwy
Bracia Metalu zawsze tam będą
Stojąc razem z rękoma w górze

Wypijmy za siłę, wypijmy za brzmienie
Grom i Metal trzęsą ziemią
Wypij za swoich braci, którzy nigdy nie polegną
Jesteśmy Braćmi Metalu, tutaj na sali

Bracia Metalu
Walczymy siłą i stalą
Walczymy dla Metalu, Metal który jest prawdziwy
Bracia Metalu zawsze tam będą
Stojąc razem z rękoma w górze
Bracia Metalu
Walczymy siłą i stalą
Walczymy dla Metalu, Metal który jest prawdziwy
Bracia Metalu zawsze tam będą
Stojąc razem z rękoma w górze
Bracia Metalu
Walczymy siłą i stalą
Walczymy dla Metalu, Metal który jest prawdziwy
Bracia Metalu zawsze tam będą
Stojąc razem z rękoma w górze
- Następną pieśń nazwałem przesłaniem dla syna.


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=u-CjVNeb10E[/MEDIA]

Cytat:
Obrońca

Gdy dość duży będziesz by przeczytać te słowa
Odsłoni się ich znaczenie
One są wszystkim co pozostało
Chociaż nigdy nie spotkaliśmy się
Ufam synu mój jedyny iż wiesz
Byłem tam i czuwałem byś rósł
Lecz powołano mnie i odszedłem
Teraz przed tobą misja jak niegdyś przede mną
Pomóc wszystkim tym bez nadziei
Tym co szanują cię
I bronić ich do końca

Obrońco

Ruszaj niczym wiatr dumny synu mój
Jesteś obrońcą
Zesłał cię bóg

Ojcze! Ojcze!
Szanuję cię i baczę na twój zew
Ten list wieńczy poszukiwania me
Żyć będę twym marzeniem scedowanym mi
Czekam by potrząsnąć dłonią przeznaczenia
Niczym zmierzch wypatruje świtu
A wy czarownicy ciskajcie swe zaklęcia
Jak było zapisane tak stanie się
Po dwóch pieśniach dało się niemal wstępującą w ludzi odwagę i nadzieję. Odczucie całkiem inne niż na początku koncertu.

- Teraz na zakończenie pieśń o wszystkich tych co podjęli walkę ze złem. Wysłuchajcie „Wojowników Światłości”

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=krHlTycepD0[/MEDIA]

Cytat:
Z ciemności wstępuję w światło
Ze światła dnia - w noc
Wyłonię się z spośród cieni
Z przesłaniem dla każdego, kto usłucha

Dla tych słabego serca
Będę silny
Z obrońcami wiary
Stanę ramię w ramię
Do ostatniego z nas, do samej śmierci
Aż moje będę klucze do królestwa

Stańmy wszyscy razem, by ujrzał nas świat
Oto nadszedł czas spełnić nasze marzenia
Powtarzaj te słowo a nie opuści cię moc
Jeśli chcesz zwyciężyć, powiedz: "wierzę"

Dla tych słabego serca
Będę silny
Z obrońcami wiary
Stanę ramię w ramię
Do ostatniego z nas, do samej śmierci
Aż moje będę klucze do królestwa

Stańmy wszyscy razem, by ujrzał nas świat
Oto nadszedł czas spełnić nasze marzenia
Powtarzaj te słowo a nie opuści cię moc
Jeśli chcesz zwyciężyć, powiedz: "wierzę"

Jeśli chcesz dziś zwyciężyć,
Powiedz: "wierzę!"
- Na tym zakończę swój występ wszelkie datki mile widziane.

Po tych słowach zmęczony przysiadł na ławie przy ogniu.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 10-11-2014 o 22:24.
Cedryk jest offline  
Stary 22-10-2014, 16:03   #59
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
Athlen zamówił piwo, szybko wypił je duszkiem, po czym zamówił od razu dwa, bo w końcu kto bogatemu zabroni. Dzięki Alici, mógł trochę poszaleć tej nocy. Nie wiedzieć czemu, cały czas myślał o niej. Charakter miała nie byle jaki, cało z resztą też, to jej trzeba przyznać, ale ma też taką cechę w sobie, która jest rzadkością, a działa na Rayre jak magnes. Miał nadzieję, że naprawdę jeszcze się spotkają.

Klimat jaki wytworzył się w gospodzie był niesamowity. Dało się czuć aromat korzennego piwa oraz smakowitej pieczeni. Nad głowami zgromadzonych osób kłębił się dym fajkowego ziela. Athlen czuł się tutaj jak w domu. Najchętniej w ogóle nie opuszczałby takich miejsc.

W końcu zaczęło się przedstawienie Filiego, na które tak wszyscy czekali. Rayra nie skupiał się zbytnio na tym, o czym śpiewa krasnolud. Piwo wypite tak szybko powoli zaczęło działać i Athlen przysnął na chwilę. Obudziły go oklaski, jakimi zgromadzeni w gospodzie nagrodzili Filiego. Rayra wstał od stołu i zaczął klaskać najgłośniej ze wszystkich.

Gdy krasnolud usiadł zmęczony na ławie, Athlen podszedł do niego lekko chwiejnym krokiem i zajął miejsce obok niego.
- Świetny występ, dałeś prawdziwy popis – klepnął krasnoluda po ramieniu. – Piwo dla mnie i mojego towarzysza! – krzyknął w stronę Sary.
 
Morfik jest offline  
Stary 23-10-2014, 07:27   #60
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Draugdin z Athlenem popijali piwo. To znaczy Draugin popijał zamówiony przez siebie kufel, natomiast Athlen wlewał w siebie piwo za piwem.

- Zwolnij trochę towarzyszu, bo jak koboldy przypadkiem pojawią się w nocy to nie utrzymasz broni w ręcę - Powiedział do niego serdecznie i bez nagany w głosie.

Obserwowali występ krasnoluda, który przykuł uwagę wieśniaków tego wieczora i prawdopodobnie długo będą wspominali pokazy kapłana. Tu na tym zadupiu nie często pewnie mieli okazje oglądać i słuchać takich atrakcji.

Krasnolud zakończył swój pokaz i z oznakami zmęczenie usiadł w jednej z ław. To był intensywny dzień. Draugdin również odczuwał jego trudy, a e kontekście tego, że zbliżała się przecież pora odpoczynku. Natomiast Athlena roznosiła energia no i wypite piwo, którym teraz częstował krasnoluda. Dokończył swój kufel i również podszedł do towarzyszy i przycupnął koło Filiego i szepnął mu na ucho.

- Wiem, że jesteś zmęczony, jak i my wszyscy, ale zanim udamy się na spoczynek chciałbym ci powiedzieć na co się natknąłem. - Po czym kontynuował po cichu opowieść palcem na dłoni odtwarzając dziwny symbol, który znalazł na drzewie.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172