Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-09-2018, 19:22   #631
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
W przeciągu kwadransa, wszyscy rozłożyli się ze śpiworami wokół ogniska, a Venora poświęciła ten czas na krótką modlitwę do swego patrona. W końcu zapadła cisza, którą przerywał jedynie jęk wiatru wdzierającego się do jaskini. Panna Oakenfold wpatrywała się w ciemność korytarza, mając aż nadto czasu na myślenie o tym jak bardzo nie chce wchodzić głębiej. W głowie kotłowały jej się złe wspomnienia. Podziemia były dla niej przytłaczające, ale wiedziała, że musi to przezwyciężyć.
~Skupić się na zadaniu ~ powtarzała sobie w kółko. Wciąż też sama się zapewniała, że uda jej się odnaleźć Balthazaara i go uratować. W końcu była wybrańcem boga i potrafiła dokonywać rzeczy niemożliwych.
Warta minęła jej zaskakująco szybko. Tylko raz wstawała sprawić podejrzane odgłosy, ale okazało się, że to tylko wiatr. Bezczynność mocno ją znużyła i gdy poszła obudzić Grittę, to miała ochotę paść na ziemię bez zdejmowania zbroi.
- Ty chyba sobie żartujesz- szepnęła elfka, kręcąc głową. Venora westchnęła ciężko.
- Pomożesz mi z tym? - końcu poprosiła przyjaciółkę. Rozbrojona paladynka wyciągnęła śpiwór z magicznej torby i ułożyła się tuż obok śpiącego maga, ostrożnie przytulając do jego boku, by go przypadkiem nie obudzić.

17 dzień Gnicia. Zachodni Cormyr, bezimienna jaskinia

Było już długo po świcie. Niektórzy z członków grupy już sami się obudzili. Inni jak Dundein czy Agness jeszcze spali korzystając w pełni z wolnego czasu przed wymarszem.
-Noc była spokojna, nie licząc tego cholernego wiatru…- Segrid miała podkrążone oczy, ale nie narzekała i nie marudziła.
- Podejrzewam, że mieliśmy spokój tylko dzięki temu, że wybiliśmy gobliny w pień. Jakby choć jeden się wydostał to mielibyśmy ciężko - skomentowała Venora, wiążąc nagolenniki swojego pancerza. Mag zajęty był studiowaniem księgi, więc tym razem Anger przyszła z pomocą paladynce przy przywdziewaniu zbroi.
Szczęk metalu obudził w międzyczasie Dundeina, który wartko zjadł i zajął się modlitwą do Moradina z prośbą o psalmy i błogosławieństwo dla powodzenia ich misji. Niedługo po tym jak krasnolud skończył, Arlo odłożył swoją księgę zaklęć i wszyscy powoli zaczęli zbierać się do wymarszu. W jaskini panowała chłodna aura, którą najmniej odczuwała Venora i rodzeństwo z Północy.
Po godzinie marszu jama w końcu zmniejszyła się do takiego stopnia, że najwyższy w grupie Gustav dotykał sklepienia końcem palca, gdy podnosił rękę.
Korytarz wił się i zakręcał, aż w końcu przerodził się w wielką przestrzeń. Kompani musieli ugasić pochodnie i skryć się za skałami, by mieszkańcy tego miejsca ich nie zauważyli.


Grupa orków odprawiała jakiś szkaradny rytuał przy niewielkim ognisku, na drugim końcu jaskini. Kompani czuli smród trupów, grzybów i śmierci. Venora czuła jak negatywna energia miesza się lekko ze wszystkim wokół, nawet z powietrzem. Orkowie tańczyli wokół ogniska, wykrzykując przeklęte frazy w swej ponurej mowie.
-Przeklęte potwory…- warknął cicho Dundein.
-Rozumiesz ich?- Gustav spojrzał na krasnoluda. Dużo niższy kapłan kiwnął głową.
-Przyzywają jakąś prastarą plagę…- oznajmił, jakby nie był do końca pewny czy dobrze tłumaczy poszczególne słowa orków. Venora również rozumiała co mówili i to dokładnie, bo magiczny diadem tłumaczył jej wszystko.
-Co to oznacza?- dopytywała Anger.
-Nie mam pojęcia, ale nic dobrego.- odparł krasnolud.
- Jakbym miała się zakładać to obstawiałabym pomniejszego demona… - mruknęła paladyna, bo tylko tyle zrozumiała z kontekstu rozmowy toczącej się przy ognisku.
-Nie ma co czekać aż się przekonamy. Jest ich tuzin. Zaatakujmy i wykończmy ich!- warknęła Segrid.
Venora pokiwała jej głową, wyrażając aprobatę by działać i zapobiec pojawieniu się tego co chcieli wezwać orkowie.
- Tak, szybko. Segrid, Gritta i Arlo, skupcie się na atakowaniu szamana pozostali za mną - powiedziała paladynka po czym skupiła się na magii swej niebiańskiej krwi i roztoczyła wokół siebie ochronę przed złem. Jak tylko wszyscy wyrazili gotowość, rycerka chwyciła za za miecz i ruszyła przodem by rozpocząć atak.

Kompani dobyli broni, a Arlo sięgnął za pas po jedną z kilku różdżek, które miał w zapasie. Venora nie pytała czemu używa różdżki, po prostu ufała, że wie co robi. Grupa wyłoniła się zza skał i biegła ile sił w nogach. Niestety ciężkie, stalowe pancerze zawczasu ostrzegły bandę zielonoskórych, którzy już nie wyglądali jak gobliny u wejścia do jaskini. W grupie znajdowało się kilku rosłych osobników podpierających się na dwuręcznych toporach. W środku kręgu tworzonego przez siepaczy, obok ogniska siedział stary ork z pomalowaną na biało piersią i mordą. Ork w milczeniu gapił się w ogień. Wokół niego tańczyło troje młodych osobników, a za nim znajdował się niedźwieżuk bijący w bębny.
-Ha ha ha!- zaśmiał się stary szaman, podnosząc się z ziemi. -Jak to się zwało to wasze bóstewko szczęścia?- krzyknął w mowie orków, którą Venora rozumiała dzięki czarodziejskiemu diademowi. Orkowi topornicy od razu wyskoczyli przed niego tworząc mur na biegnących agresorów.
Venora nie zamierzała mu odpowiadać. Bez wahania zaatakowała pierwszego z orków jaki staną jej na drodze, tnąc go pod żebra Szponem Zimy. Wraz z pozostałymi wojownikami musieli rozgonić zielonych na tyle, by pozostali mieli okazję sięgnąć szamana.

-Właśnie was opuściła! Ha ha ha ha ha!- krzyknął i zaczął się szaleńczo śmiać. Jego podwładni od razu odpowiedzieli i dwóch dopadło Dundeina, jeden właśnie sparował cios miecza Venory, a kolejne okrążyły Anger i Gustava. Agness nie wykorzystała tego, że pozostała sama na polu walki i spróbowała się buzdyganem w łeb jednego z siepaczy, ale potknęła się i omal nie padła mu pod nogi.
Nagle w całym tym chaosie i bitewnym gwarze wyróżniła się melodia cichego głosu. Gritta stała z tyłu śpiewając piękną pieśń o odważnych maruderach, które wypędziły hordę demonów z niewielkiego miasteczka.
Gustav bił jak na oślep, ale w tym szaleństwie była metoda, bo jeden z potężnych capów toporem wbił się jednemu z orków w bark aż po pierś.
-Wraaaaa!- krzyknął podniecony wojak.
Segrid nikt nie dostrzegł tak jak i Agness, ale krasnoludka zdecydowanie lepiej wykorzystała tę przewagę. Jej buzdygan zalśnił jaskrawym światłem, a ona uderzyła orka w odsłonięty bok. Trzask żeber prawie powalił stwora na ziemię. Przewodniczka obróciła się wokół i poprawiła wyżej roztrzaskując szczękę zielonoskórego.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 15-09-2018, 21:35   #632
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Dundein machnął potężnie, ale jego przeciwnik uskoczył. Drugi natomiast zdążył ranić go dwuręcznym toporem w udo. Stal pękła pod uderzeniem oręża, a spod żelaznej nogawki popłynęła krew. Dundein odpowiedział wymachem trafiając całkiem solidnie w kolano orka. Ten zaryczał z bólu, ale miał jeszcze siły walczyć.
-Nie zdążyliście! Właśnie wezwaliśmy pradawną plagę! Wasi żołnierze niebawem będą pełzać u mych stóp jako ożywiona armia!- krzyczał zachrypniętym głosem. Orkowy bębniarz zaczął wystukiwać agresywny rytm jakiejś orkowej pieśni, a troje młodych szamanów zaczęło rzucać w jednej chwili jakąś przeklętą klątwę. Venora musiała zdecydować czy atakować szamana, czy jego sługi rzucające jakieś straszne zaklęcie.
Paladynka nie miała żadnej pewności co było w tym momencie najlepszym rozwiązaniem. Skupiła się więc na słowach wypowiedzianych przez tego, który wydawał się być głównym szamanem, mając nadzieję, że bez niego przynajmniej młodsi orkowie nie zapanują nad rytuałem i ich starania spełzną na niczym.
Lodowe ostrze zabłysło, gdy paladynka tchnęła w nie boską moc, kierując kroki do tego wyszczekanego orka.

Dwa potężne ciosy spadły na orka, a głębokie bruzdy na pierśi i brzuchu od razu zamaskował krwiście czerwony lód. Ork runął na ziemię patrząc na Venorę i śmiejąc jej się prosto w twarz. Szaman wyglądał jakby nawet nie miał zamiaru się bronić, ale jakieś szaleństwo sprawiało, że nie potrafił przestać się śmiać. Troje orków dokończyło rytualne pieśni i w powietrzu zapanowała gęsta atmosfera, zaś kilkoro z jej grupy złapało się z bólu za pierś. Venora również czuła uczucie przypominające płomień w płucach rani ją od środka. Bębniarz z tyłu walił w bębny coraz szybciej i mocniej, a echo tego dudnienia niosło się po całej jaskini. Agresorzy czuli się po chwili, jakby cała jaskinia pod ich stopami drżała od tego dudnienia.
- Niech to szlag... - Paladynka nie miała pojęcia czy jej decyzja była zupełnie zła, czy po prostu rytuał mógł zakończyć każdy z orczych szamanów. Niestety mleko już się rozlało i musiała coś zrobić by ukrócić działanie tego co tu zawezwano. Przezwyciężając piekący ból w piersi, z mieczem wyciągniętym i gotowym do zadania szerokiego ciosu, skierowała się do tych orków tańczących przy ogniu tak jakby dalej chcieli by ich wysiłki jeszcze mocniej raniły grupę paladynki.

Za jej plecami walka trwała w najlepsze. Venora była wysunięta na sam przód potyczki i nie widziała co dzieje się w szeregach jej towarzyszy, ale nagle osłupiała kiedy kątem oka dostrzegła Arla idącego niczym bezmyślny ożywieniec w kierunku przejścia do kolejnej jaskini, na skraju której odbywał się orkowy rytuał. Mag miał pusty wzrok, a jego ruchy były nieskoordynowane jakby kompletnie nie myślał.
~Nie, tylko nie to...~ Venora pobladła widząc co dzieje się z magiem. To tłumaczyło czemu nie widziała, żadnych efektów jego czarów. Walcząc wewnętrznie ze sobą, bo chciała ruszyć za czarodziejem, ale rozsądek krzyczał, że tak mu nie pomoże. Biegiem rzuciła się ku tańczącym szamanom. Wtem myśli podsunęły jej, że rytm bębnów mógł jeszcze tak podziałać na Arla i bogowie raczą wiedzieć kogo jeszcze.
- Niech ktoś się zajmie tym pieprzonym niedźwieżukiem! - krzyknęła rycerka do swoich kompanów, nie mogąc się rozdzielić.
Dudnienie ustało na krótką chwilę, kiedy bełt świsnął w powietrzu i trafił potwora w bark. Segrid odłożyła broń i ruszyła szarżą na potwora, lecz zanim dobiegła on jeszcze kilka razy uderzył w bęben. Segrid zamachnęła się buzdyganem, ale nie trafiła w potwora, na pysku którego pojawił się złowieszczy uśmiech. Śmiech szalonego szamana nie ustępował ani na chwilę.
Venora błyskawicznie cięła w pierwszego z trójki młodszych orków. Zamarznięte kryształki krwi z brzękiem uderzyły w buta Venory. Kobieta jednak nie spoczęła na laurach i błyskawicznie zaatakowała jeszcze raz i kolejny.

Zielonoskóry zamilknął w końcu i padł na ziemię rażony serią śmiertelnie skutecznych ciosów. Pozostała dwójka ciągle jednak inkantowała, a oparzenia w płucach wciąż doskwierały, choć już nie tak silnie jak wcześniej.
Brzęk stali za plecami świadczył, że walka trwała tam w najlepsze. Nawet Gritta już nie śpiewała tylko żądliła długim mieczem w orka, który znacznie przewyższał ją gabarytami. Arlo ciągle maszerował i minął już dwoje młodych szamanów, kierując się prosto w głąb mroku.
Venora nie była w stanie dłużej tego ignorować. Minęła więc szamanów i pobiegła w kierunku maga z zamiarem powalenia go.
Pierwszy z orków nie zdołał zareagować na ten niespodziewany manewr rycerki, ale drugi zdążył dźgnąć rycerkę sztyletem w bok. Ostrze przeszło przez płytki pancerza i raniło boleśnie Venorę w żebra. Mimo doskwierającego bólu panna Oakenfold przedarła się przez przeciwników i złapała Arla za ramię zatrzymując go. Kobieta nagle poczuła ukłucie potężnej, aury zła znajdującej się gdzieś w następnej jaskini. Venora w życiu nie czuła takiego zła, po za tym kiedy w snach spotkała Tiamat. Palenie w płucach znów zgięło ją z bólu i czuła, że wyrządza jej coraz większą krzywdę.

~ Jest źle...~ przeszło jej przez myśl, gdy zaciskała szczęki z całych sił, starając się zapanować nad odczuwanym bólem. Spojrzała na Arla i już była gotowa uderzyć go otwartą dłonią w twarz, w próbie ocucenia go, ale w porę dla niego zorientowała się, że był jeszcze jeden sposób, by wróciła mu świadomość. Osłaniając go sobą ponownie sięgnęła po magię swojego niebiańskiego pochodzenia i magiczna ochrona przed złem otoczyła maga.
Czarodziej spojrzał na ukochaną i osunął się na ziemię. Mężczyzna drżąc próbował wstać łapiąc ciężko oddech.
-Już dobrze… Już wstaje!- oznajmił dając Venorze znak, że może przestać się o niego martwić i wrócić do atakowania orkowych szamanów.
Mimo fizycznego bólu, paladynka poczuła olbrzymią ulgę na duszy. Skinęła mu głową i odwróciła się. W jej spojrzeniu wyraźna było pragnienie popełnienia mordu na wszystkich orkach w tej jaskini i nie tylko. Za cel upatrzyła sobie pozostałych szamanów, a wtedy jej oręż rozświetlił się nowym blaskiem i ruszyła ściąć ich parszywe łby.
Teraz mogła też rzucić okiem na swych towarzyszy. Trójka orkowych siepaczy leżała już trupem na ziemi. Dundein, Segrid i ranny Gustav nabijali przeciwników. Kolejny z orkowych szamanów zamilknął, kiedy strzała Gritty wbiła mu się w gardło. Venora miała przed sobą jeszcze jednego z przeciwników, ale tuż za nią pojawił się niedźwieżuk, który już nie walił w bębny, a zamierzał się na rycerkę wielką pałką.
Stary szaman, również przestał się już śmiać i dołączył do walki, wstając w końcu z ziemi.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 16-09-2018, 17:39   #633
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Potężny niedźwieżuk choć groźny, to w ocenie Venory nie był, aż tak poważnym przeciwnikiem jak szaman, którego efekty czarów nie dało się przewidzieć. Paladynka zignorowała więc wroga, który stał za nią i ruszyła na szamana. Stary ork chciał się zasłonić kosturem, ale trzy ciosy lodowego miecza w końcu powaliły go na kolana. Szala zwycięstwa powoli przechylała się na ich stronę. Rycerka patrzyła na swojego przeciwnika z czystą nienawiścią i bez litości siekała go swoim mieczem.
Tym czasem pozostali radzili sobie całkiem nieźle. Gustav nosił największe znamiona walki, w postaci obficie wypływającej krwi spod elementów pancerza. Agness też była przygarbiona w lewą stronę, jakby otrzymała potężny raz w bok. Gritta odłożyła łuk i tańczyła ze swym mieczem żądląc krzepkiego orka, którego wcześniej trafiła kilkoma strzałami. Zielonoskóry był pogrążony w bitewnym szale, bo mimo licznych ran wyglądał jakby miał walczyć aż do ostatniej kropli krwi. Anger miała problemy ze swym przeciwnikiem, ale na szczęście akurat doskoczyła do niej Segrid, nacierając z impetem na orka z wielkim toporzyskiem.

Venora usłyszała jak Arlo rzuca za jej plecami jakieś zaklęcie. Ale nie miała czasu skupiać się na czarodzieju. Miała troje przeciwników. Szaman łupnął w nią swoim kosturem, ale laska uderzyła w Bastion Rycerza i Venora nawet nie poczuła tego uderzenia. Wtem przyszedł cios z tyłu. Niedźwieżuk nie bawił się w podchody. Podszedł i uderzył kolczastą buławą. Zbroja wytrzymała cios w plecy, ale służka Helma poczuła silny ból w plecach. Jakby tego było mało od boku zaatakował ostatni przy życiu młodociany szaman. Jego długi i zakrzywiony sztylet przedostał się między płytkami zbroi i panna Oakenfold poczuła kolejne ognisko bólu na ciele.
Venora musiała przemyśleć dobrze swój następny krok, ale coś ją zdekoncentrowało. Kątem oka, na ziemi, dostrzegła pająka biegnącego obok jej stopy. Sekundę później dostrzegła skolopendrę długości ramienia dziecka. Venora podniosła wzrok na kapłana, którego przed przed chwilą ugodziła boleśnie lodowym ostrzem. Jego ciało przyciągało chmarę robali, które pojawiły się dosłownie znikąd i oblazły jego ciało. A to nie znaczyło niczego dobrego i dodatkowo atakując musiała uważać, by te paskudztwa nie oblazły jej. Walka była ciężka, a wrogów zainteresowanych jej osobą było zdecydownie zbyt wielu.
- Poczekajcie na swoją kolej - syknęła do niedźwieżyka i młodego orka, po czym cięła kolejny raz w zielonego z bieloną mordą.

Pokryte lodem ostrze miecza spadło na orka jak grom z jasnego nieba. Chitynowa zbroja z armii robaków na nic się tutaj nie zdało. Spora połać zamrożonych insektów zwyczajnie odpadła z ciała szamana, a Venora nie mogła przepuścić takiej okazji. Rycerka odwinęła się z drugiej strony trafiając w odsłonięty od chwili brzuch szamana. Ork zawył z bólu i padł na plecy dociskając dłońmi otwartą ranę, przez którą wyłaziły na wierzch bebechy.
-Już to zaczęliśmy… To zwycięstwo wam nie pomoże…- jęknął. Ork nagle zesztywniał i udusił się własną krwią. Venora jednak nie miała czasu świętować, bo po prawej i za jej plecami nacierali kolejni oponenci.
~ Czyżby mówił o zniszczeniu kolumny?~ pomyślała rycerka patrząc jak jej przeciwnik pada. Nie poświęciła mu już ani chwili więcej, bo kolejny ork domagał się jej uwagi. W końcu panna Oakenfold miała możliwość odwdzięczyć mu się za dźganie ją sztyletem pod płyty pancerza. Ostrze Szponu Zimy poprowadziła łukiem od dołu, by wbić go wprost w podbrzusze młodego szamana.

Ork zrozumiał, że to właśnie na nim, jako następnym celu skupiła się Venora. Mimo wszystko nie wyglądał na przerażonego tym faktem. W jego oczach iskrzyło zacięcie i fanatyzm, jakiego rycerka nigdy wcześniej nie widziała u żadnego orka. Zielonoskóry nie cofnął się o krok. Szpon Zimy świsnął w powietrzu zatrzymując się na nodze ostatniego szamana. Ostrze wgryzło się tak głęboko, że ork niemal stracił nogę. Osobnik padł na ziemię trzymając się za paskudną ranę, ale jego wzrok skupoiony na górującej nad nim Venorze wcale nie tracił swej siły nienawiści. Panna Oakenfold już miała go dobić, kiedy zabrzęczało jej w głowie.
Niedźwieżuk uderzył ją solidnie w głowę i jedynie hełm ocalił jej życie. Służka Helma odwróciła się w stronę niedźwieżuka i już miała odpowiedzieć pchnięciem miecza gdy dostrzegła jak Arlo kończy rzucać kolejne zaklęcie, a stojący obok potwór znieruchomiał.
-Morduj orków!- polecił, a niedźwieżuk bez najmniejszych oporów minął Venorę i zaczął od ciężko rannego szamana, któremu dosłownie rozdepnął głowę.
Krótką chwilę paladyna patrzyła w zdumieniu na nagłą zmianę nastawienia jej przeciwnika. Ale na pewno nie zamierzała narzekać na to, uznając że to sprawka jej ukochanego.
- Dzięki! - rzuciła w kierunku maga i szybko zebrała się by wspomóc Gustava.

Wsparci przez dodatkową parę rąk towarzysze szybko uporali się z orkowymi siepaczami. Kompani byli ranni w różnym stopniu. Jedynie Gritta i Segrid dzięki zwinności i unikom nie zakończyły walki krwawiąc. Krasnoludka rozejrzała się po powalonych trupach, po czym spojrzała na Venorę.
-Wytrwałe skurwysyny.- skomentowała pod nosem. -Walczyli do samego końca.-
-Coś dodawało im sił fizycznych oraz tych duchowych.- wtrącił się Arlo, zerkając przez ramię na wejście do następnej jaskini. Dopiero teraz Venora mogła skupić i swoją uwagę na tamtym kierunku. Jama zdawała się być tak wielka, że nie sposób było dostrzec sklepienia ani tym bardziej jej drugiego końca. Jaskinia znajdowała się znacznie niżej niż ta, w której właśnie znajdowała się trupa panny Oakenfold. Na jej dnie widać było zielonkawą aurę, która rozpościerała bardzo słabe światło. Być może byłoby ono silniejsze gdyby nie gęsta mgła okrywająca dno jaskini w całości, a przynajmniej w zasięgu wzroku towarzyszy. Venora poczuła ciarki na plecach kiedy jej zmysły skupiały się na wykryciu negatywnej energii.
Zacisnęła mocniej dłoń na rękojeści miecza, czując obawę przed tym co tam na nich czekało. Otrząsnęła się z trudem z rozmyślań o tym czy to miał być ten demon, przez którego jej ciało zostanie okaleczone tak bardzo, że nie będzie możliwe jego pełne uzdrowienie.

- Znajduje się tam byt o aurze zła tak silnej...- Venora zawahała się czy wspomnieć o swoim śnie w którym walczyła z Tiamat. - Że spotkane przez nas nieśmiertelne smoki do tego się nie umywają - stwierdziła w końcu. - Bez ochrony przed postradaniem zmysłów, nawet nie mamy sensu tam schodzić, bo tylko pozabijamy się nawzajem - mówiąc to spojrzała po kapłanach.
-Jestem ranny- odezwał się Dundein -Anger i Agness również. Gustav już w ogóle krwawi jak zarżnięte prosię…- dodał -Mamy dość sił by mierzyć się z tym czymś, skoro to tak potężne jak twierdzisz?- Dundein spojrzał Venorze głęboko w oczy.
Nie odrywając spojrzenia od krasnoluda paladynka pokręciła głową.
- Nie wiem, nie mam pojęcia... - przyznała. - Uleczmy się wpierw i naradzimy się... - dodała zaraz i odwróciła wzrok od pozostałych, podchodząc do przejścia do wielkiej jaskini. Z kamienną miną wpatrywała się w ciemność, rozmyślając o tym jak może poradzić sobie z tym przeciwnikiem. Była w stanie sama się uleczyć, wciąż miała czary zesłane jej przez Helma i objawione moce. - Mogę dwie bronie uczynić ostrzami zguby. Mogę też jeszcze dwie osoby ochronić przed złem... - zaczęła i położyła dłonie na swojej piersi. Blade światło pojawiło się, lecząc jej obrażenia, po których nie pozostał nawet siniak.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 17-09-2018, 11:21   #634
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Czekaj. Najpierw trzeba się uleczyć.- wtrącił się Arlo spokojnym tonem. -Zaklęcia i psalmy wspomagające trzeba zostawić na ostatnią chwilę. Nie wiemy czy wróg czeka za ścianą, czy na drugim końcu jaskini.- zaproponował kładąc dłoń na ramieniu Venory. Ta skinęła mu głową, gdy mag wyraźnie źle zinterpretował co tak właściwie zrobiła. Zapewne uznał, że rycerka szykuje się od razu do walki, a nie tylko leczy się z ran.
-Zajmę się ranami Anger.- zaczęła krasnoludka, przechodząc od razu do działania.
-Uleczę siebie i Agness.- ciągnął Dundein.
-Ja sam mogę się uleczyć…- syknął Gustav przez zaciśnięte z bólu usta. Venora przyglądała się kapłańskim rytuałom i modlitwie towarzyszy. Dundein mówił tubalnym i podniosłym tonem, trzymając dłonie w dwie zaciśnięte pięści. Tempusyta modląc się unosił swój topór mówiąc do niego, a Segrid modliła się o łaskę niedbale obserwując jednocześnie tyły jamy, skąd tu dotarli. Niedługo później towarzysze znów byli w pełni sił, ale osłabieni o kilka ważnych tego dnia zaklęć.
- Dziś o świcie wyruszyło wojsko. Zajmie mu dwa a może trzy razy więcej czasu przeprawienie się do równiny niż nam. Ale nie możemy zwlekać więcej jak kilka kwadransów, bo przyjdzie tu więcej orków i cholera wie co jeszcze. Na razie naszym asem jest to, że nie są zmobilizowani do walki z nami i to daje nam jakieś szanse na powodzenie - wypowiedziała się Venora, spoglądając po swoich kompanach.

-Nie wiemy ile przed nami drogi…- Segrid burknęła z pesymistycznym tonem. -Powinniśmy ruszać natychmiast.- dodała.
Paladynka przyglądała się krasnoludce, gdy ta mówiła i wydawało jej się, że zachowywała się ona nieco inaczej. W pierwszej chwili nawet Venora zmartwiła się czy nie została teraz ona opętana, ale uważne przypatrywanie się jej sprawiło, że nie dostrzegła nieobecnego spojrzenia, ani zagubienia na jej obliczu typowego dla początkowego stadium opętania przez złe byty. To musiało być coś innego. Przeszło jej przez myśl, że Segrid coś dostrzegła, albo wyczuła i dlatego tak spoglądała na korytarz, z którego tu przybyli.
- Cały czas próbuję odkryć co tam się kryje, starając się ocenić po aurze... Teraz wydaje mi się, że niekoniecznie jest tam po prostu istota będąca źródłem tego zła... Raczej jakby otoczenie tam w dole przejęło energię od czegoś większego - powiedziała paladynka nie odwracając spojrzenia od krasnoludki. - Segrid, co jest? - zapytała ją wprost.
-Czuję piżmo. I nie chodzi tu o orków…- syknęła pod nosem by jej głos nie poniósł się dalej niż tego sama chciała.
-Zejdźmy tam i zobaczmy co nas czeka. Jeśli zajdzie potrzeba to wycofamy się i odpoczniemy trochę.- dodała w końcu zerkając w stronę Venory. Segrid była bardziej odważna, wytrzymała i zawzięta niż niejeden mąż.

W słowach krasnoludki brzmiało to prawie jakby czekające tam ich zagrożenie nie miało zamiaru sprzeciwiać się gdyby zechcieli zrezygnować, w którymś momencie z walki. Jednak paladynka nawet nie zamierzała wspominać, że żadna ze stoczonych przez nią walk nie dawała wyboru ucieczki.
- Gotowi ruszyć dalej? - zapytała w końcu rycerka, spoglądając po kompanach. - Miejcie oko na Arla, bo jest w tej chwili najbardziej narażony na próby opętania go... - dodała, nie podając powodu, bo ten kapłanom był wiadomy, jeśli widzieli co się działo z nim w trakcie potyczki z orkami. Panna Oakenfold spojrzała z troską na maga, obawiając się, że gdy tylko jej ochrona straci moc, to znów będzie on podatny na kontrolę umysłu. - Ktoś z was jest w stanie grupowo ochronić nas przed negatywną energią? - zapytała jeszcze.
-Ja.- oznajmiła Segrid.
-I ja- Dundein podniósł rękę.
-Anger i ja również.- wtrącił Gustav.
- Doskonale - odparła Venora z wyraźną ulgą. - Mogę też już wezwać Xora do pomocy... W sumie to nie wiem jak on się tu znajdzie, gdy użyję gwizdka - mówiąc o tym sięgnęła do swojej torby szukając gwizdka. - Agness, wciąż możesz przyzwać na usługi cienie? - dopytała.

-Wstrzymaj się jeszcze. Nie pokazujmy przeciwnikowi naszych asów zbyt pochopnie.-
skomentował Dundein, chcąc nieco zahamować zapędy młodszej rycerki.
-Musisz być bardziej cierpliwa.- wyjaśnił krasnolud już łagodniejszym tonem by Venora zrozumiała jego dobre intencje.
-Jesteśmy gotowi. Ruszajmy.- Arlo wzruszył ramionami i odwrócił się w kierunku dziwacznej jaskini.
-Mogę wezwać cienie. Ale pamiętaj, że to moje ostatnie psalmy, a nie wiem kiedy Tempus odpowie na moje modlitwy.- powiedziała Agness, gdy zbliżyła się do towarzyszki.
- Zdaję sobie z tego sprawę - odparła rycerka i poklepała exkultystkę po ramieniu. Venora miała wrażenie, że te krótkie przygotowania i rozmowa nieco poprawiły nastroje grupy, gdy zdali sobie sprawę jak wiele jeszcze mieli w zanadrzu. Wystarczyło więc roztoczyć magiczną ochronę i działać. - Dobrze więc idziemy. Z Dundeinem i Gustavem ruszę przodem, Anger i Agness będą osłaniać tyły, reszta między nami powinna być osłonięta w razie ataku z zaskoczenia - zaproponowała i skierowała swoje spojrzenie w kierunku ogromnej jaskini.


Kompani uformowali się w szyk i ruszyli na przód. Zgodnie z ustaleniami Venory, każdy szedł we swoim miejscu w grupie. Kiedy grupa wkroczyła do kolejnej jaskini Venora poczuła jak powietrze tutaj gęstnieje przeżarte smrodem trupów i pleśni. Było tu coś bardzo złego, co niemal przerastało Venorę. Gdyby nie te wszystkie przygody, które tak ją zahartowały, mógłby tu nie pomóc nawet paladyński hart ducha.
Rycerka na szczęście roztaczając aurę odwagi potrafiła utrzymać swoich towarzyszy przy sobie. Kompani stawiali krok po kroku schodząc coraz głębiej. Światło pochodni nie sięgało sklepienia co świadczyło o rozmiarach tego miejsca.
-To chyba tutaj znajduje się gdzieś ogromna kolumna.- wyjaśniła Segrid ściszonym tonem. Mgła pod ich nogami sięgała coraz wyżej i wyżej aż w końcu zakrywała pas rycerki.
-Jeszcze trochę i w ogóle już nic nie będziemy widzieć!- marudził Dundein, któremu taki stan rzeczy wybitnie nie odpowiadał.
-Musimy brnąć dalej.- Gustav wzruszył ramionami.
-Pogubimy się, jeśli mgła sięgnie jeszcze wyżej…- Arlo gładził się pod czole myśląc nad rozwiązaniem.
- Ta mgła jest magiczna czy zwykła? - zapytała paladynka spoglądając kątem oka na maga. - Może dałoby się ją rozproszyć wybuchem ognia na przykład? - zasugerowała tyle ile przychodziło jej do głowy to co widziała, że czarodziej potrafi odczyniać.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 17-09-2018, 12:27   #635
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Złapmy się liny.- rzuciła pół żartem Agness, na co Gritta lekko się wzdrygnęła.
-Nie ma lepszego rozwiązania, chyba że wzniesiemy się ponad mgłę.- powiedziała Harfiarka rozwijając swoją, elfią linę.
-Mgła jak mgła. Nie wiele tu wyczuwam.- skomentował Arlo, czując na sobie pytające spojrzenie ukochanej.
- Oby to nie był efekt działania gigantów mgłowych - mruknęła Venora na odpowiedź jej lubego. - Świetny pomysł Agness - pochwaliła towarzyszkę. Chwyciła jeden koniec liny z racji, że szła jako pierwsza. - Postaram się ostrzec, gdyby coś się podkradało - zapewniła ich, a gdy wszyscy już trzymali się liny, ruszyli dalej.
-Ciekawe, którędy ten gigant by tu wszedł…- Agness wzruszyła ramionami.
-Możliwość magów są nieograniczone. Nawet gigant może przybrać formę małego krasnoluda.- odparł jej Arlo. Venora pokiwała głową, bo przykładowo takie mikstury pomniejszenia spisały by się bardzo dobrze by olbrzym przeszedł przez wąski korytarz.
-Że co? A po co niby miałby to robić?!- oburzył się Dundein.
-To tylko taki przykład.- wyjaśnił mag.

- Druidzi także potrafią pomniejszać stworzenia - dodała paladynka, wspominając jednego trolla, który urósł za duży by wydostać się z jaskini.
Kompani ruszyli dalej. Mgła sięgała coraz wyżej i wyżej, powoli zakrywając pole widzenie Venorze. Segrid i Dundein już od kilku chwil nie było widać wokół. Na szczęście głos krasnoluda uspokajał jego towarzyszy.
- Szkoda, że nie jestem wyższa - skomentowała panna Oakenfold niedogodność jaką powodowała mgła. Rycerka rozglądała się uważnie, starając się przeniknąć wzrokiem mgłę, przy czym coraz bardziej opierała się na zmyśle wyczuwania negatywnej energii niż swoich oczach.
Nagle ziemia pod stopami panny Oakenfold zaczęła lekko drżeć. Rycerka poczuła jak wszystko wokół nagle przenika negatywna energia, jakby coś wysyłało fale złych emocji. Venora przełożyła linę Gritty do lewej ręki, zaś prawą dobyła miecza. Nagle przed jej obliczem pojawił się idący powoli w jej kierunku trup. Ożywieniec był mocno nadgnity i nekromanta mógłby się zastanawiać czy ma więcej cech zombi czy szkieletu. Co najważniejsze truposz przypominał budową ciała orka.
- Dundeinie chyba mamy powtórkę z lasu Hullac. Żywy trup przed nami. Ork - ostrzegła Venora swoich towarzyszy po czym szerokim cięciem zamachnęła się na nieumarłego Szponem Zimy. - Na razie poradzę sobie sama, wy trzymajcie linę i bądźcie czujni - nakazała.

Wystarczyło zamachnąć porządnie mieczem by wysłać truposza do parszywej otchłani. Chodzące zwłoki rozpadły się na kilka części od potężnego ciosu Szponu Zimy, lecz samego truchła nie było dane oglądać Venorze. Rycerka skupiła swój zmysł wyczuwania zła i wtedy mgła przestała już być przeszkodą. Negatywna moc skupiona w truposzach była bardzo łatwa do rozpoznania. Rozchodząc się po ciele umrzyków z perspektywy Venory aura przypominała twór na kształt żywiołaka ognia. Na szczęście w żaden sposób nie przeszkadzało to rycerce, a wręcz przeciwnie. Teraz mogła bez problemu stwierdzić ilu nieumarłych czaiło się wokół. Było ich wielu. Dziesiątki, a może setki.
Jedni błądzili we mgle bez celu, inni zbliżali się w kierunku Venory i jej kompanów wabieni zapachem potu, bądź ciepłem ich ciał. Dopiero, gdy byli już dostatecznie blisko ukazywali swoje parszywe oblicze kompanom.
-Uważajcie, są kolejni.- burknął najwyższy Gustav, który dostrzegł kolejne zwłoki.
- Idzie ich sporo - potwierdziła rycerka słowa Tempusyty i zamachnęła się na kolejnego zdechlaka. - Ci najbliżej nie są szczególnie wymagający... - oceniła pobieżnie.
-To na co czekamy?!- warknął Dundein. Skryty pod powłoką mgły krasnolud zabrzęczał swoją zbroją. Po krótkiej chwili Venora usłyszała dźwięk łańcuszka i zrozumiała, że Moradinita sięga po swój święty symbol spod pancerza.
-Moradinie ześlij mi moc różnie miażdżącą jak twój młot, bym mógł przepędzić te parszywe stwory!- jaskrawe światło przez sekundę wskazało położenie brodacza we mgle, przy okazji zmieniając kilka trupów w kupki kości i szczątków. Na nic się to zdało w ogólnym rozrachunku, gdyż Venora czuła kolejne, zbliżające się zwłoki.


- Robi się ich coraz więce - prychnęła Venora, choć na razie te umrzyki, które stawały im na drodze nie stanowiły przeszkody dla niej i jej kompanów. Grupa powoli posuwała się naprzód, skrupulatnie wycinając zombiaki niczym leśny gąszcz. Opancerzeni członkowie drużyny stojąc w kręgu osłaniali Arla i Grittę, którzy byli najsłabiej chronieni, czy nawet w ogóle nie mieli nawet lekkiego pancerza. - Na razie oszczędzajcie moce objawione - poleciła paladynka, robiąc w międzyczasie kolejny szeroki zamach.
Orkowego ścierwa przybywało z każdą chwilą. Szkielety i zombie zwabieni z coraz głębszych czeluści ogromnej jaskini brnęły przez mgłę wprost pod miecze i topory. Venora nie szczędziła sił, ale walka z niewymagającym przeciwnikiem zaczynała być męcząca tym bardziej, że liczba przeciwnika stale rosła. Nagle liną, którą trzymał każdy członek grupy mocno szarpnęło.
-Cholera!- krzyk Anger dał do zrozumienia, że to ona była powodem energicznego oddziaływania na linę.
-Wpadłam do jakiegoś dołu! To chyba grób…- krzyknęła, ale Venora nie miała czasu interweniować, gdyż przed nią tłoczyły się kolejne truposze.


- Pomóżcie jej, ja odpędzę martwych- powiedziała rycerka i chwyciła za symbol Helma. - Wiecznie Czujne Oko, ześlij na mnie swą boską moc, bym mogła odegnać tych którzy z martwych powstali - wypowiedziała modlitwę mocno ściskając medalion.
Boska moc rozbłysła w mroku jaskini. Kilka ożywionych szkieletów uciekło w popłochu, a większość zwyczajnie padła rozerwana pozytywną energią, która była znacznie silniejsza od energii wiążącej zwłoki jednolity, chodzący twór. Dało im to odrobinę wytchnienia.
-Już!- syknął Gustav. -Powinniśmy się stąd wydostać, bo przypełza tu coraz więcej tego ścierwa!- krzyknął wbijając topór w natrętnego ożywieńca, który zbliżył się za bardzo.
- Staram się nas stąd wyprowadzić - odparła mu Venora i ponownie machnęła mieczem. Ciężko było jej określić właściwy kierunek w tej mgle i tylko sylwetki trupów były dla niej w miarę wyraźnymi punktami odniesienia. - Ale chyba tam gdzie będzie ich najwięcej powinien znajdować się nasz cel. Jakiś nekromanta chociaż… Zabicie go, czy też ich, by rozwiązało problem trupów - zasugerowała
-Ta jaskinia ciągnie się przez setki a może tysiące metrów!- zauważył Dundein.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 18-09-2018, 11:34   #636
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Ustawcie się w krąg i brońcie tutaj. Zaraz do was wrócę.- oznajmił Arlo przejmując inicjatywę w działaniu. Mężczyzna sięgnął do pasa, gdzie w specjalnych uchwytach miał wetknięte kilka małych fiolek z różnymi naparami. Jego ciało po chwili zaczęło się unosić w górę ponad mgłę, a potem wyżej i wyżej, aż w końcu stał się ledwie zauważalny, na granicy mroku i bladego światła pochodni.
-Masz gnoju!- burknęła Segrid, roztrzaskując czaszkę ożywionych zwłok hobgoblina. Ożywieńcy napierali już z każdej strony i Venora powoli zastanawiała się jak zaraz będą się przepychać do przodu, przez coraz bardziej zwarty mur z ożywionych zwłok.
Pannie Oakenfold nie podobało się, że mag sam udał się na zwiad, ale nie odezwała się nawet słowem. Pocieszała się tylko tym, że końcu przeżył prawie trzydziestu zim mimo bycia magiem bojowym, więc powinien być w stanie o siebie zadbać.
~Tak jak Balthazaar przez dziesięciolecia się miał dobrze dopóki nie spotkał mnie~ pomyślała Venora z ironią, a frustrację przełożyła na silniejsze ciosy, którymi siekała kolejne zdechłe mordy.
- Z góry powinien szybciej coś znaleźć... - powiedziała paladynka spoglądając kątem oka po towarzyszach.

Z każdą kolejną chwilą umrzyków przybywało. Nieumarli pojawiali się w zasięgu szóstego zmysłu Venory, przypełzając z całej jaskini. Było ich naprawdę wielu, a śmiałkowie odczuwali coraz większe zmęczenie, bo choć tacy przeciwnicy nie stanowili dla nich realnego zagrożenia, to jednak wybijanie jednego po drugim kosztowało wiele sił.
-Widzę setki sylwetek ciągnących do was przez mgłę! Musimy się stąd jakoś wydostać, albo w końcu zaleje nas ta fala!- krzyk Arla niósł się echem po okolicy -Widzę kolumnę! Jesteśmy już blisko niej! Otacza ją lazurowe światło…- dodał czarodziej.
-To grzyby fosforyzujące!- krzyknęła krótko zasapana Segrid, a jej zbroja dźwięczała charakterystycznie, co było dowodem na to że również walczy z napływającą falą umrzyków.
-Venoro!- głos Arla miał w sobie nutkę dramatu. Rycerka spojrzała w górę, ale poczuła jak w zasięgu jej zmysłu pojawia się coś wielkiego. Szkielet trolla idąc w ich kierunku dudnił całym podłożem.
- Spokojnie, z Dundeinem już z takimi walczyliśmy! - odkrzyknęła Venora i uderzając mieczem od góry, przecięła stojącego przy niej umrzyka na równe dwie połowy. - Martwe trolle się nie regenerują! - pocieszyła swoich towarzyszy. - Utrzymać szyk! - dodała.

Troll w końcu wyłonił się z mgły ukazując się oczom rycerki. Był masywny o grubym kościach i nieskoordynowanych ruchach. W ręku trzymał kość istoty jeszcze większej od siebie samego a to oznaczało, że mogli tu natrafić na trupy ogrów, a może nawet i gigantów. Bydle zamachnęło się kością uderzając w glebę. Venora odskoczyła w bok, wpadając na stojącego obok Dundeina.
-Oż ty padlino!- warknął krasnolud, na widok nieumarłego.
-Musimy się stąd wydostać, bo nas zadepczą!- postulowała Segrid, choć nie było jej widać w gęstej mgle.
-Venoro! Coś tu się zbliża! Widzę ruch mgły! Coś biegnie w waszym kierunku i to bardzo szybko!- krzyknął Arlo znad ich głów.
- Wiem! - odkrzyknęła z irytacją paladynka. Żeby móc uciec musieli zrobić sobie miejsce do tego, a ona dysponowała najsilniejszą aurą niszczenia śmierci. Venora uskoczyła w tył, za towarzyszy i pochwyciła za medalion swojego boga. - Helmie wesprzyj mnie w zniszczeniu tego plugastwa! - krzyknęła z zapałem w głosie.
Boska energia przepłynęła przez ciało Venory, skupiając się na końcu w jej medalionie, który eksplodował jaskrawym blaskiem.

Część umrzyków stojących najbliżej rozpadła się w proch, wielu uciekło, wycofując się w odmęty mgły a inne nawet nie zareagowały zajmując miejsce poległych i uciekinierów.
-To na nic!- krzyknął Gustav -Na ich miejscu pojawiło się jeszcze więcej nowych!- dodał młócąc toporem. Nawet szkielet trolla wciąż stał tam, gdzie stał nacierając na Dundeina. Za pewne pozytywna energia osłabiła magiczną esencję utrzymującą go przy życiu, ale nie dość mocno by go powalić. Venora musiała coś wymyślić kiedy nagle obok mignął jej potężny kształt rzucając się na trolla. Donośny ryk świadczył o tym iż nowy gracz na planszy był żywy i potrafił wydawać z siebie dźwięki. Teraz i Venora czuła zapach piżma, rozumiejąc o czym mówiła Segrid. Rycerce trudno było wyjaśnić pojawienie się tajemniczego sojusznika, bo jak inaczej nazwać stwora, który zaatakował tych drugich w konflikcie żywi - martwi.
-To niedźwiedź!- krzyknęła Gritta i faktycznie po chwili przypatrywania się Venora rozpoznała kształty potężnego futrzaka, który wywijał pazurzastą łapą nad powalonym przez siebie trollem. Nie był to jednak byle jaki niedźwiedź. Zwierzę było zdecydowanie większe od największych grizzly o jakich Venora słyszała.


Grzbiet i głowę chroniło coś na kształt kościanego pancerza, dopasowanego idealnie do tego konkretnego zwierzęcia. Jak się dobrze przypatrzeć, można było uznać je również za coś w rodzaju siodła.
Kompani nie mieli teraz czasu na głębsze oględziny. Nieumarli wciąż nacierali z każdej strony, otaczając grupę szczelnym kordonem. Nawet interwencja niedźwiedzia nie wiele dała, choć na szczęście wykluczyła z walki teoretycznie najgroźniejszego z umrzyków, jakiego do tej pory spotkali w jaskini.
-W tamtym kierunku! Tam jest kolumna!- Arlo już był prawie nad ich głowami. Palcem wskazywał kierunek, w którym mieli się udać, ale póki co wciąż mieli przed sobą dziesiątki truposzy.
- Mógłbyś nam pomóc tam z góry! - fuknęła paladynka do lewitującego czarodzieja, dalej siekając nieumarłych, którzy sami podchodzili jej pod ostrze. W tym miejscu zaprawdę przydałaby się armia a nie tylko ich garstka. Nowy sojusznik mocno im pomagał, ale nawet tuzin takich niedźwiedzi tu by nie wystarczył. Panna Oakenfold spojrzała na futrzaka. Na pewno nie było to zwykłe zwierze, bo nawet najlepiej wytresowane nie byłoby tak skuteczne. W opinii młodej rycerki musiał to być druid albo niedźwiedziołak. A to mogło oznaczać, że dałoby się z nim porozumieć. - Ej! Nieznajomy! Musimy tam się dostać! - machnęła mieczem w kierunku, który wskazywał im cały czas Arlo. - Pomóż nam tam dojść! - dodała.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 18-09-2018, 12:36   #637
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-O cholera! Drugi!- krzyk Anger ledwie przebijał się przez wrzawę bitwy z ożywieńcami. Venora nic nie widziała, ale pomruki i warczenie dużego zwierzęcia były jasnym dowodem na to, że kapłance Tempusa nie zdawało się to. Dopiero po krótkiej chwili Venora zauważyła wyrwę w szeregach nieumarłych i zrozumiała, że istoty, które przyszły im z pomocą doskonale wiedziały co robią.
Arlo zaczął inkantować jakieś zaklęcia, które po chwili okazało się być czarem przyzwania. Venora znała te istoty. Archon pojawił się w blasku przyzywającej go mocy i bez chwili namysłu od razu rzucił się w wir walki, wspomagając dwa niedźwiedzie.
-Szybko tędy!- krzyknął Gustav, który sięgał wzrokiem nad mgłę. Mężczyzna pociągnął linę i pokierował grupą za nowymi sojusznikami i wspomagającym ich niebianinem. Biegli ile sił w nogach po drodze roztrzaskując jeszcze wiele orczych szkieletów i gnijących zombi. Dopiero po dobrym kwadransie biegu udało im się oswobodzić z otaczającej ich hordy nieumarłych. Mgła sięgała coraz niżej, a to oznaczało, że grupa biegnie na jakieś wzniesienie. W końcu Venora sięgała wzrokiem ponad mleczną powłokę, a chwilę później nawet krasnoludy widziały wszystko.


Niedźwiedzie przed nimi znacznie się od siebie różniły. Ten pierwszy, który powalił trolla był znacznie większy i masywniejszy, a z pod grubej warstwy brunatnego futra widać było kilka kostnych kolców, które klasyfikowały bestię do rodzaju złowieszczych.
Drugi zwierz miał nieco jaśniejszy kolor futra i był zdecydowanie mniejszy, choć wciąż wystarczająco duży by zabić dorosłego człowieka. Zwierzęta biegły ile sił w nogach ciężko dysząc, ale to drużyna Venory czuła tak na prawdę ogromny wysiłek.
W końcu ujrzeli cel ich podróży. Masywna kolumna łącząca sklepienie jaskini z jej podstawą. Była wysoka na wiele metrów, a szerokością przewyższała obręb niejednego miasteczka. Venora nie wyobrażała sobie jak możnaby taką skałę rozłupać, ale to się teraz nie liczyło. W oddali widać było błękitną aurę, która rozświetlała tamtą część jaskini delikatną łuną. No i na szczęście nie było tam już tak wysokiej mgły, a jedynie momentami tylko jej odrobina przykrywała nierówne dno pieczary.
-Chyba zostawiliśmy ich z tyłu…- wysapał zmordowany Dundein pochylając się do przodu, by lepiej złapać oddech.


Panna Oakenfold oparła się mieczem o ziemię jak na lasce, żeby złapać oddech. Ciężko łapała powietrze po tym wyczerpującym biegu. Ręce ją paliły żywym ogniem ze zmęczenia i ogólnie miała ochotę paść na ziemię. Po komentarzu krasnoluda Venora odwróciła głowę, spoglądając znad ramienia w tył. Nagle plan powrotu z użyciem magii teleportacji przestał być dla niej taki nieprzyjemny, gdy alternatywą było ponowne przebijanie się przez hordę zmarłych.
- No to już niedaleko... Ale wpierw chwila odpoczynku... - wydusiła z siebie paladynka, gdy już była w stanie mówić. - Na bogów, ten półczart musiał chyba zabić wszystkie orki w okolicy by stworzyć taką armię... A nasze wojska miałyby z nimi walczyć... - syknęła. - Dziękujemy za pomoc… - dodała spoglądając na niedźwiedzie.
Pierwszy, ten większy ze zwierzaków spojrzał na Venorę i zbliżył się do niej obwąchując ją z odległości kroku. Miał ogromny łeb, a z jego paszczy wystawały straszliwe zębiska. Ten niedźwiedź ważył trzy tony, a może więcej. Nie miał złych zamiarów, to już było jasne. Wszak pomógł śmiałkom wydostać się z uścisku hordy nieumarłych.

Nagle zza bestii wyłoniła się smukła sylwetka jasnowłosej kobiety. Elfka bez wątpienia, miała bladą cerę i zielone oczy. Jej twarz była wąska, a broda lekko szpiczasta. Była inna niż Gritta. Włosy w kolorze dojrzałego żyta, zaplecione w warkocz sięgały ud. Tajemnicza kobieta miała na sobie zielone odzienie, zaś w ręku trzymała drewniany kostur jakby była starcem. W jej oczach dało się dostrzec coś niesamowitego, jakby miała w nich zapisane tysiąclecia historii Faerunu. Jej ciało poruszało się płynnie, lecz nienaturalnie jak innych humanoidów. Zupełnie jakby zwierzęce alter ego po latach wpływu na ciało nieco je przemieniło.
-Niechaj gwiazdy zawsze przyświecają twoim ścieżkom.- odezwała się w końcu. Jej ton był wyniosły i głośny, jakby mówiła zasiadając na tronie. -Oto przybyłam na wezwanie mego pana, jedynego słusznego władcy wszelakiego życia. Najwspanialszego lorda każdego zwierzęcia oraz ojca wszystek roślin.- powiedziała zerkając na każdego z członków grupy przez krótką chwilę.


-Kiedyś nazywano mnie Kassa’laris, ale wieki temu porzuciłam to imię. Przyjaciele…- położyła dłoń na wielkim łbie złowieszczego niedźwiedzia -Nazywają mnie Leśną Zjawą, lub po prostu Duchem.- spojrzała na Gustava -Czy to ty mężu w żelazie jesteś przywódcą tego stada?- uniosła lekko brew.
~Silvanus...~ przeszło Venorze przez myśl, gdy nieznajoma przedstawiła się. Główny druid z lasu Hullac również był jego wyznawcą. Może więc to bóstwo lasów i zwierzyny przysłało w podzięce pomoc za to, że uratowali tamte okolice przed śmiercią.
- Na tak szalone akcje to tylko pod moim dowodzeniem moi kompani się porywają- odezwała się z przyjaznym uśmiechem paladynka do kobiety, która z całą pewnością musiała być druidem i opiekunem tutejszych lasów. - Jestem Venora Oakenfold, paladyn Helma - przedstawiła się i z szacunkiem pokłoniła przed elfką. - Moi kompani to Gritta, Agness, Anger, Gustav, Arlo, Dundein oraz Segrid - wymieniła imiona towarzyszy, wskazując kolejno każde z nich. Elfka spojrzała na Venorę krótką chwilę przyglądając jej się badawczo.
-Co przywiodło w to przeklęte i zapomniane miejsce Venorę Oakenfold i jej gromadę?- spytała spokojnym tonem robiąc krok w kierunku rycerki, jakby chciała jej się jeszcze lepiej przyjrzeć.
- Przybyliśmy zbadać czy nikt nie będzie szukał sposobu na zniszczenie kolumny - odparła paladynka i wskazała ręką ogromną skalną konstrukcję. - Nie spodziewaliśmy się, że znajdziemy tu nieumarłych i to w takich ilościach
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 19-09-2018, 11:40   #638
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Ah tak… Śmiertelni i wasze błahostki…- elfka nie zmieniła ani na moment wyrazu twarzy, lecz w jej głosie pojawiła się nutka smutku i melancholii. -Kolumna, nieumarli, złoto, sława…- spojrzała na swego zwierzęcego towarzysza, który wepchnął jej nos pod rękę domagając się drapania. Zupełnie jak robił to Młot.
-Te skały trwały tutaj, kiedy moi przodkowie byli dziećmi. Nie da się ich tak po prostu skruszyć.- wyjaśniła drapiąc niedźwiedzia za uszami. -Ta jaskinia była domem dla wielu istot i zwierząt. Aż w końcu natrafili na nią najbardziej pogardzani, dzieci wyklętych bogów. Orkowie, jak dobrze pamiętam?- spojrzała na Venorę. -Nie wiedzieć czemu, ale urządzili sobie tutaj cmentarzysko. Ich nic nie warte truchła zaśmieciły to piękne miejsce, a duchy złośliwe i wrogie jak za życia wypełzły z ziemi by przepędzić innych mieszkańców jamy i w końcu zagarnąć ją dla siebie…- wyjaśniła krótko.
Paladynka nie do końca była w stanie wyczuć motywy elfki. Zdecydowała się jednak w zamian za pomoc w walce, podzielić się powodem dla którego przybyli tu.
- Czuję w tej jaskini aurę negatywnej energii tak silną jakby samo złe bóstwo spaczyło to miejsce. Możliwe, że ma to związek z półczarcim orkiem który włada tutejszymi klanami i ich terenami - powiedziała Venora. - Nasza królowa pragnie wypędzić z tych okolic te plugawe istoty. Wkrótce dotrą nasze wojska i chcieliśmy zadbać o to by ziemia nie zapadła się pod ich stopami. A o tej kolumnie powiedział nam ork, który uciekł z hordy. Uznaliśmy więc, że może to być istotne... Nieumarli nie są jednak czymś czego się tu spodziewaliśmy zastać. Jednak jeśli znajdzie się sposób by je unicestwić to na pewno go wykorzystamy

-A co przywiodło elfkę z leśnego królestwa do tak mrocznego i złowrogiego miejsca?- Arlo wtrącił się do rozmowy nie dając Leśnej Zjawie czasu na komentarz do słów Venory. Kobieta uśmiechnęła się lekko pod nosem i odwróciła głowę w kierunku czarodzieja.
-My elfowie nosimy w swoim ciele boską cząstkę dlatego prawie się nie starzejemy. Z tego też powodu na sen udajemy się raz na kilka pełni księżyca.- mówiła, skupiając na sobie uwagę każdego po za Segrid, która grzebała w swoim plecaku.
-Trudno mi tłumaczyć naturę działania elfiej medytacji ale krótko mówiąc nie śnimy. Nigdy nie wiedziałam jak to jest śnić, aż senne mary same do mnie nie przyszły. Wtedy ujrzałam to miejsce…- elfka na swój sposób to przeżywała. -Czułam ten paskudny smród śmierci i zgnilizny…- krzywiła się z pogardą -Widziałam nieprzeniknioną mgłę. Wiesz Venoro Oakenfold kiedyś, dawno temu byłam tu i inaczej zapamiętałam to miejsce. Sny nie pozostawiły mi złudzeń. Kroczyłam nago i samotnie grotami, mając wokół siebie tylko truchło i kamień. Aż w końcu w mroku pojawił się jasny punkt wielkości komara…- Duch odwróciła się w kierunku kamiennej kolumny i chwilę tak w milczeniu jej się przypatrywała.

-Mój pan wspaniałomyślny, stworzyciel i ojciec nakazał mi tu przybyć…-
-I mamy wierzyć ci na słowo?- surowy głos Segrid był kompletnym przeciwieństwem melodyjnej barwy głosu Leśnej Zjawy. Elfka mówiła powoli i spokojnie, a każde zdanie było ubogacone gestami i emocjami.
Kassa’laris uniosła lekko brew i wbiła w krasnoludkę spojrzenie pełne pogardy. -Możesz mi wierzyć lub nie. Nie dbam o to. Nie przybyłam tu dla ciebie krasnoludzie i nie na twoje pytania będę odpowiadać.- odparła, na co Segrid sięgnęła po buzdygan i ruszyła w kierunku elfki.
-Zatrzymaj się!- polecił jej Arlo. Segrid stanęła kilka kroków przed Leśną Zjawą, ale olbrzymi niedźwiedź towarzyszący elfce jednym susem pokonał dystans do Segrid i sekundę później szczerzył wielkie zębiska tuż przed twarzą przewodniczki.
-Zabierz tego zasrańca albo przerobię go na własne posłanie…- warknęła przez zaciśnięte zęby krasnoludka nie ukazując ani odrobiny strachu.
-Zasrańca?!- elfka rzuciła jej gniewne spojrzenie i po raz pierwszy na jej twarzy pojawiły się jakieś emocje. -To Rugruund! Pani niedźwiedzi i władczyni leśnego runa ty nędzna kreaturo!- oburzyła się, lecz na Segrid to nie robiło wrażenia.
-W dupie mam ciebie i te wszystkie zacne tytuły którymi nazywasz siebie albo tego futrzaka…- odparła krasnoludka.

-Segrid ma rację.- rzekł w końcu Arlo -Venora niesie na barkach brzemię bardzo ważnej misji. Ważniejszej niż królestwa i tytuły. Wiele istot pragnie pokrzyżować nam szyki i dlatego musimy być czujni, a nie ufni. Wybacz zatem pani, ale nasze obawy są podyktowane doświadczeniami a nie tylko zwykłą bojaźliwością.-
Elfka nie skomentowała słów maga, lecz odwróciła się w kierunku kolumny i błękitnej aury, która otaczała zimnym blaskiem tamtą część jaskini.
-Coś mnie tu przywiodło. Mój pan chciał żebym tu przybyła. Postawił mi jakiś cel. Z wami czy bez was, dowiem się po co tu mnie ściągnięto.- powiedziała już spokojnym tonem.
Paladynka przysłuchiwała się tej rozmowie samej milcząc. Nie interweniowała w sprzeczkę zaczętą przez Segrid bo rozmyślała o śnie, o którym opowiedziała druidka. W tej chwili chyba nawet bardziej stawała po jej stronie, bo też by się zirytowała gdyby ktoś źle mówił o jej Młocie. Koszmar elfki dla Venory jednoznacznie wskazywał, że przybyła ona tu z jej powodu. Rycerka wielokrotnie we własnych wizjach widziała siebie jako tą, która jest światłem rozświetlającym mrok, walczącą niestrudzenie nawet gdy wszystko szło źle.
Jednak to co ją w tym momencie szczerze zaskoczyło to słowa Arla. Spojrzała na niego mrużąc oczy. Wiedział on, że była wybrańcem Helma, opowiedziała mu o swoich wizjach i tym co o nich sama myśli, ale nigdy do tego tematu nie wrócili po tym jak sceptycznie podszedł do jej interpretacji. Ale to co teraz powiedział dawało jej dużo do myślenia.

Panna Oakenfold potrząsnęła głową uznając, że teraz nie był najlepszy moment do rozpraszania się tym. Czarnowłosa spojrzała na druidkę.
- Jakiś czas temu ja, Dundein i miedziane smoczydło oraz niebianka udaremniliśmy zniszczenie lasu Hullac oraz jego okolic przez żądnych potęgi nekromantów, niszczących wszystko i zabijających każdą istotę - wspomniała. - Możliwe, że tu dzieje się coś podobnego, choć niekoniecznie powiązanego. Twój bóg skierował ciebie ku nam może dlatego, że jest zadowolony z tego co wcześniej dokonaliśmy. Wspólnymi siłami mamy szansę pokonać zło, które się tu zalęgło - powiedziała, starając się załagodzić sytuację.
Elfka zarechotała pod nosem i spojrzała na Venorę.
-Nie schlebiaj sobie. Silvanus to posępny ojciec, który nie chwali swych dzieci.- skomentowała -Nie w jego naturze nagradzać za cokolwiek. Pożary lasów przychodzą, a nowe drzewa rosną na pogorzeliskach. Tak jest od zarania dziejów. Nie ważne, czy ogień zapruszyła ludzka ręka, piorun, czy cokolwiek innego.- odpowiedziała Leśna Zjawa.
-Nie przybyłam tu z wdzięczności mego boga dla ciebie i twoich czynów. Tego możesz być pewna Venoro Oakenfold.- dodała.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 22-09-2018, 12:22   #639
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Paladynka na słowa Kassa'laris uśmiechnęła się do niej przyjaźnie i zarazem tajemniczo.
- A jednak jesteś tu akurat w tym samym momencie co i my - odparła czarnowłosa. - Kto wie, może nasi bogowie mają układ, o którym nam śmiertelnikom nic nie jest wiadomo - dodała i spojrzała na kolumnę. - Orkowi szamani odprawiali jakiś rytuał, gdy wkroczyliśmy do jaskini - Venora spoważniała i wróciła do tematu. - Nie wiem czy udało nam się go zakłócić, ale po nim niedźwieżuk zaczął uderzać w bębny i wtedy po jaskini zaczęło rozchodzić się dudnienie. Ciężko mi powiedzieć czy to miało obudzić zmarłych czy skruszyć skały - wzruszyła ramionami.
-Tam…- elfka uniosła wątłe ramię, wskazując błękitną łunę wokół wielkiej kolumny. -Tam czai się coś strasznego. Coś co budzi dreszcze na moim ciele. Coś, co szpeci i plugawi to miejsce. Być może właśnie to jest powodem, dla którego przywiodły mnie tu sny.- powiedziała skupiając się na obserwacji tamtej części jaskini.
- No to dokładnie tam musimy się dostać - skomentowała rycerka. - Ciekawe czy to będzie ów orczy półczart, czy może piekielna istota, która nim steruje - dodała z poważną miną. - Jesteście gotowi? - zapytała zwracając się do kompanów.

Leśna Zjawa wskoczyła na grzbiet swojego niedźwiedzia. Pozostali również pozbierali swoje rzeczy i ruszyli.
-Co ona sobie myśli?- Segrid była wyraźnie zdenerwowana buńczucznym zachowaniem elfiej druidki.
Venora podeszła do przewodniczki.
- Niektóre istoty jak smoki czy długowieczne elfy zachowują się w sposób trudny dla nas do zrozumienia. Jednak nasza nowa towarzyszka nie ma co do nas złych intencji - powiedziała do Segrid z nadzieją, że to jej da do myślenia. - Mamy wspólny cel i na nim trzeba się nam wszystkim skupić. Tam jest to coś, na które najlepiej nakierować złość i gniew.
-Poradzilibyśmy sobie bez tej zarozumiałej suki…- warknęła w odpowiedzi Segrid.
-Chodź już…- Dundein machnął ręką do krasnoludki zachęcając ją do dołączenia do niego.
-Jeśli kiedyś będę tak zarozumiała to mnie zabij…- niespodziewane słowa Gritty zdziwiły Venorę.
- Ja na pewno tego nie dożyję... - odparła panna Oakenfold z mrugnięciem oka i poklepała ją po ramieniu.

~***~

Grupa maszerowała około jednej trzeciej długości dnia. Po drodze napotkali jeszcze wielu nieumarłych, ale na szczęście były to znacznie mniejsze skupiska niż wcześniej i zdecydowanie łatwiej było się ich pozbyć. Z bliska widok skalnej kolumny robił piorunujące wrażenie. To wszystko przypominało masywną górę obróconą do góry nogami. Jej najwęższa podstawa znajdowała się na szczycie wzniesienia, na które kompani musieli się wspiąć.
Duch miała najłatwiej. Podróż na grzbiecie niedźwiedzia musiała być wygodna i przyjemna. Venora miała też czas żeby lepiej się przyjrzeć Leśnej Zjawie. Służka Helma mogła tylko spekulować ile lat ma elfka.
W końcu udało im się dotrzeć na szczyt wzniesienia, skąd widać było spore połacie jaskini, a przynajmniej te gdzie docierało blade, błękitne światło. Venora czuła jak negatywna energia przepływa przez jej ciało, pobudzając momentami odruch wymiotny.
-Bądźcie czujni. Cokolwiek tu znajdziemy nie będzie miało przyjaznych zamiarów.- powiedział Dundein.
- Trzeba będzie użyć ochrony przed negatywną energią, bo raczej nie przywita nas chlebem i solą - sarknęła rycerka. - Zło tutaj jest tak parszywe, że aż mnie od niego mdli... - syknęła rozglądając się wkoło i starając zapanować nad tym co czuła.

-Cisza!- fuknęła niespodziewanie nowo poznana elfka. -Słyszycie?- pochyliła się lekko do przodu nadstawiając ucha.
-Słyszę śpiew.- skomentowała Gritta, która podobnie jak Duch, miała bardzo czuły słuch. -Śpiew dziecka.- dodała Segrid, nasłuchując nad ziemią.
-Co to może oznaczać?- Dundein wyglądał na mocno zaniepokojonego tym co właśnie się dowiedział.
-Pewnie nic dobrego…- odparł Arlo -Ruszajmy.-
Grupa powoli ruszyła do przodu, a śpiew dziecka robił się głośniejszy i wyraźniejszy, choć tak po prawdzie nikt nie był w stanie zrozumieć o czym jest piosenka. Kompani maszerowali wokół podstawy ogromnej kolumny, aż w końcu Venora poczuła niedaleko źródło negatywnej energii. Jej zmysł odbierał to jakby błędnego ognika tyle, że o krwiście czerwonym kolorze. To coś poruszało się w ich stronę. Śpiew dziecka był z każdym krokiem głośniejszy i Venora już wiedziała, że dziecięcy głos należy do ogniska złej energii.
- Zło jest źródłem tego śpiewu - szepnęła paladynka unosząc miecz w gotowości do zadania ciosu. Ostrze jej klingi zajaśniało boską energią. - Zbliża się ku nam... - ostrzegła wskazując kierunek, skinieniem głowy.

W końcu ujrzeli swój cel. Istota miała prawie trzy metry wzrostu. Początkowo aura otaczająca jej ciało oślepiało Venorę i jej kompanów ale po kilku sekundach ujrzeli prawdziwe oblicze istoty. Był to ork. Zielonoskóry humanoid o małej głowie, wysuniętej żuchwie i wielkich kłach. Nie był to jednak zwykły ork. Jego ciało pokryte było bąblami i czyrakami. Zdeformowaną skórę toczyło wiele chorób. Z ciała miejscami wystawały strzały i bełty, a w ranach jątrzyła się gorączka i zakażenie.
-Na Gwiazdę Eldarów... - Leśna Zjawa nie mogła uwierzyć własnym oczom. -Toż to Yurtrus…- powiedziała z niesmakiem i lękiem.
- Ochrona przed złem! Już! - rzuciła rycerka przez ramię do kapłanów. Nie wygląd, a aura istoty była tym co sprawiało, że Venora miała ochotę uciec z tego miejsca i już do niego nie wracać. Czarnowłosa rzuciła krótkie spojrzenie na druidkę, po tym jak ta wspomniała imię. A należało ono do pomniejszego bóstwa śmierci i zarazy, wyznawanego przez orków. To już nie był ożywieniec jak te, które uprzykrzały im życie do tej pory. Przed nimi stała istota, która była boskim bytem.

~ Jak mamy pokonać boga?! ~ Pannie Oakenfold zrobiło się aż słabo. Teraz zrozumiała czemu aura zła tego miejsca była podobna do tego co czuła przed walką z Tiamat w swojej wizji. W tej chwili to wcale nie śmierć ją przerażała, tylko niemożność zapobiegnięcia spełnieniu się tego co widziała w tych koszmarach, o okaleczeniach jakie miało nosić jej ciało tak poważnych, że jej już zawsze będzie naznaczone tym skażeniem.
- Helmie, bądź przy mnie, obdarz mnie swoją mocą... - szepnęła Venora pod nosem wręcz błagalnym tonem. Następnie wyrecytowała modlitwę w pięknie brzmiącym niebiańskim dialekcie. Po wypowiedzeniu ostatniego słowa ostrze Szponu Zimy rozświetliło się światłem, które w mroku jaskini zdawało się być jasne niczym ognisko. Pomimo obaw, które nią targały, stanęła wyprostowana na przedzie drużyny, wyczekując najbardziej odpowiedniego momentu do zaatakowania.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 24-09-2018, 21:44   #640
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Yurtrus szedł przed siebie spokojnym krokiem, lekko powłócząc prawą nogą. Był krzepką i wielką istotą, sporo większą nawet od Balthazaara. Venora z obrzydzeniem oceniła, że potwór nosił ślady jakiegoś tuzina chorób, a może i więcej. Wokół głowy krążył mu rój much i insektów. Yurtrus nie miał ze sobą żadnego oręża. Jego jedyną bronią były długie i zakrzywione pazury, na których znajdowała się skorupa z zaschniętej krwi i żółci z rozdrapanych ran.
Twarz orka była zniekształcona nieustannym grymasem gniewu i złości, a z niemal nieruchomych ust wydobywała się urocza piosenka śpiewana głosem dziecka.
-Niechaj przeklną go wszelkie żywioły tego świata! Nie dajcie mu się zranić, albowiem zarazi was jakąś paskudną zarazą!- syknęła druidka, łapiąc w międzyczasie swój kostur oburącz.
~ Oby moje zdrowie okazało się iście boskie, jak mawiali moi mentorzy... ~ skomentowała w myślach paladynka.
-Wesprzemy cię magią Venoro…- szepnęła Anger zza pleców rycerki.

Po tym zapewnieniu Venora spojrzała kątem oka przez ramię na swoich kompanów. Rycerka nie winiła jej ani pozostałych za strach, bo w końcu to ona była wybrańcem boga, wygrywającym przegrane batalie. Czuła się teraz zupełnie jak wtedy w swojej sennej wizji, gdy stanęła przed obliczem Tiamat. Lecz wtedy łatwo było jej ruszyć na pięciogłową demoniczną smoczycę, bo wiedziała, że to nie jest jej jawa. Teraz musiała się mocno postarać by utrzymać swą bojową postawę, która była chyba jedynym co powstrzymywało jej towarzyszy od ucieczki. Zdecydowała się sięgnąć do swojej torby, z której wyciągnęła miksturę i ją wypiła.
Yurtrus nagle stanął w miejscu i spojrzał na grupkę, zupełnie jakby wcześniej ich nie widział.
-Nie wy mnie tu wezwaliście…- zauważył, a jego twarz nabrała zdziwienia i jeszcze większej złości.
-Gdzie moje dziatki?!- krzyknął tak głośno, że co niektórzy musieli aż zatkać sobie uszy.

- Martwe! - warknęła paladynka i zgrzytnęła zębami przez ten huk. Widząc reakcję boga gnicia, chorób i śmierci zrozumiała, że to jego wzywali kapłani. To on też musiał być tym co widział w swoich wizjach Bestekes. A gdyby tu nie przyszli... Venora w obecnej chwili miała dość problemów o tym nie myśleć. W końcu mieli przed sobą boga i paladynka była pewna, że prawdziwego cudu będą tu potrzebowali. I każdej pomocy. Rycerka sięgnęła po dębowy gwizdek i dmuchnęła w niego tak mocno ile powietrza mogła złapać do płuc. Niestety nie miała pojęcia jak szybko na wezwanie przybędzie Xor, więc zaraz po użyciu gwizdka i nie czekała już tylko ruszyła szarżą na boga. Klinga miecza Venory zabłysła ponownie, jeszcze silniejszym blaskiem, gdy w biegu paladynka natchnęła je energią karcącą zło.
Służka Helma zaszarżowała, błyskawicznie pokonując dystans dzielący ją od orczego bóstwa. Szpon Zimy błyskał jaskrawym światłem mocy, którą Venora natchnęła swój miecz. Ostrze świsnęło w powietrzu pozostawiając na chorym ciele potwora krwawiącą bruzdę. Rycerka poprawiła jeszcze z drugiej strony i na koniec pchnęła miecz przed siebie ale wbrew pozorom Yurtrus był zwinną bestią i swobodnie unikał ciosów.


-Rzucę twoje ścierwo larwom na pożywkę!- krzyknął tak głośno, że Venora poczuła jak ziemia pod nią drży. Ork doskoczył do rycerki i złapał ją lewą łapą za kołnierz napierśnika, po czym rozorał pazurami policzek. Rycerka poczuła dojmujący ból i niesamowite pieczenie na policzku. Yurtrus nie czekał na reakcję kobiety i poprawił tym razem górną stroną pięści uderzając na odlew. W głowie panny Oakenfold już piszczało, a drugi policzek zaczął błyskawicznie puchnąć. Yurtrus podniósł Venorę w powietrze i uderzył kolejny raz tym razem w bok odbierając jej dech w piersi. Na koniec wyszczerzył zgniłe zębiska i raz jeszcze drapnął pazurami twarz paladynki. Krew spływała po twarzy Venory obficie pod zbroję. Policzek panny Oakenfold był tak pokiereszowany, że czuła zimne powietrze jaskini bez otwierania ust, a to oznaczało że paskudne pazury bóstwa dosłownie podziurawiło jej twarzy.
-Venoro!- krzyknął Arlo widząc jak potężne razy jego ukochana przyjęła w ciągu kilku sekund. Yurtrus puścił poobijaną Venorę, która osunęła się na ziemię. Sekundę później zielonoskóre bóstwo otoczone było przez towarzyszy Venory, którzy jednak nie byli w stanie wyrządzić mu większej krzywdy.
-Pozabija nas tutaj…- fuknęła Anger pochylając się nad pokiereszowaną rycerką.
-Tempusie daj jej sił oraz energii do walki, tak jak ślesz ją swoim sługom!- modliła się trzymając nad głową Venory swój święty symbol.

Panna Oakenfold poczuła jak jej ciało odzyskuje trochę siły, a mięśnie znów są gotowe wywijać mieczem.
Arlo również błyskawicznie pojawił się obok kochanki. Mężczyzna nie marnował ani chwili i od razu sięgnął po zwój, który wcześniej przygotował za pasem. Mężczyzna odczytał tajemne frazy wyzwalacz i atrament z pergaminu zniknął w bladym blasku fioletowego koloru, a panna Oakenfold poczuła jak jej ciało zyskuje kolejną porcję sił. Venora podniosła wzrok i zza pleców Arla dostrzegła jak otoczony z każdej strony bóg nagle znika w rozbłysku białego światła.
-Gdzie ten skurwiel?!- krzyknął Gustav rozglądając się wokół.
-Niech was nie zwiedzie na manowce! Zaraz nam się ukaże!- krzyknęła elfia druidka.
W tym czasie Gustav podszedł do Venory i złapał ją za rękę, pomagając jej wstać. Mężczyzna sięgnął po swój święty symbol i pomodlił się do Tempusa, a zesłana moc przyniosła Venorze ukojenie w bólu.
Leśna Zjawa podeszła do panny Oakenfold, spojrzała jej głęboko w oczy i wyszeptała kilka niezrozumiałych słów, gestykulując przy tym rękami. Elfka położyła dłoń na czole Venory i ta poczuła się jeszcze bardziej silna.

Korzystając z okazji Dundein również zbliżył się by pobłogosławić towarzyszkę modlitwą do Moradina. Bóg krasnoludów nienawidził panteonu orków i być może wspomógł rycerkę z miłą chęcią.
-Zaklęcia, modlitwy, słowa pokrzepienia… Na nic wam to nędzna hołoto!- głos Yurtrusa znów poniósł się echem po jaskini. Ziemia zadrżała pod stopami śmiałków, a z kamiennego podłoża wyłoniła się horda zjaw, cieni i ghastów sunąc powoli w kierunku grupy.
-Marhammorze pozwól mi uleczyć moją towarzyszkę, by była gotowa stanąć do walki z naszym przeciwnikiem - pierdolonym bożkiem orków!- warknęła Segrid. Krasnoludka dotknęła Venory w bok przesyłając jej kolejny zastrzyk pozytywnej, leczniczej energii.
-Tam jest!- Gritta dostrzegła Yurtrusa w półmroku, nie tak daleko od miejsca gdzie się znajdowali. Elfka zaintonowała pieśń o legendarnym łowcy smoków, co dodało Venorze jeszcze więcej woli walki.
-Zajmijcie się cieniami!- poleciła druidka -Ja zaś przyrzekam na światło gwiazdy poranka, wygnam precz tego zuchwałego potwora!- krzyknęła wskakując na grzbiet niedźwiedzia.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:25.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172