Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Fantasy Czekają na Ciebie setki zrodzonych w wyobraźni światów. Czy magią, czy też mieczem władasz - nie wahaj się. Wkrocz na ścieżkę przygody, którą przed Tobą podążyły setki bohaterów. I baw się dobrze w Krainie Współczesnej Baśni.


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-11-2017, 00:32   #1
 
Prince_Iktorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Prince_Iktorn ma wyłączoną reputację
[Savage Worlds] BiB - Fortuna i Sława!

...Prawdą jest, mój Książę, że imperia i królestwa są jak ludzie. Młode, silne, rozwijają się. Z czasem dojrzewają, zwalniają, dopada je znudzenie, stagnacja. Gdy dobiegają starości, tracą wigor i stają się łatwym celem dla tych młodych, sinych i pełnych ambicji. Gdy horda Valków najechała Imperium Faberterry, niewielu było w stanie uwierzyć w powagę zagrożenia. Lata później mieszkańcy dawniej potężnego Imperium patrzyli na krainy, które niegdyś były cześcią tego najpotężniejszego państwa świata, a za ich życia zyskały niezależność. Nowe państwa rodziły się wtedy na gruzach starego Imperium, w krwi i w bólu. Były to czasy zwątpienia, czasy strachu i wojny, choć także, o dziwo, nadziei. Były to czasy bestii, czasy barbarzyńców...
Z zapisów Lekcji Historii, ocalałych po pożarze Wielkiej Biblioteki w Syranthii










Miasto Darsus, średniej wielkości mieścina na południu Syranthii, zrobiło na Enbie duże wrażenie. Nie widział jeszcze większego osiedla w ciągu swojego życia. Przytłaczały go hałasy, zgiełk, zapachy i ludzie, przemieszczający się ulicami jak termity w kopcu.
Darsus, będące nadbrzeżnym miastem, nie dorównywało wielkością swojego portu większym miastom tego kupieckiego kraju, jednakze dla mieszkańca południowej sawanny stanowiło nie lada ciekawostkę. Słyszał tu chyba wszystkie języki jakimi mówiono na świecie, widiał przybyszów z północy, z Imperium Faberterry, które niegdyś władało tymi ziemiami, widział przybyszów z południa, Kyrosjańczyków, swoich sąsiadów, dzieki którym wielu jego kuzynów nie zobaczyło następnego poranka. W tłumie zauważył także ludzi ze wschodu, o których krainach słyszał tylko legendy.
Enb spoglądał przez kraty wozu którym jechał, nie raz jego wzrok natrafiał na oczy mieszczuchów. Niektórzy odwracali spojrzenie, inni, głównie dzieci przyglądały się jadącemu na Igrzyska gladiatorowi.
- Nie gapić się! - okrzyk i smagnięcie bata w kraty wozu oderwały myśli Enba od miast cywilizacji.



Pan Putzho, właściciel Enba, przez niewolników przezywany Spaślakiem, ostatnio był w coraz gorszym humorze. W Syranthii trwały właśnie Wielkie Igrzyska. Był to czas w którym najlepsi gladiatorzy mogli rywalizować na największych arenach, zdobyć wolność, bogactwa i sławę po wsze czasy. Putzho miał jednak problem. Z piętnastu gladiatorów którzy wraz z Enbem rozpoczęli wpierw trening, a później wędrówkę na Igrzyska, wyznaczaną pomniejszymi arenami, teraz w wozie jechał tylko Enb. Ciemnoskóry młodzieniec nie znał słów "inwestycja" czy "zwrot kosztów", rozumiał jednak dobrze, że są małe szanse aby nawet w wypadku jego wygranej, Putzho miał z tej wyprawy zysk. Chyba, żeby wystawił go przeciw jakimś niemożliwym do pokonania przeciwnikom, a Enbowi udałoby się wygrać. Ta myśl wcale nie nastrajała go dobrze.


Po przyjeździe do obozu gladiatorów, Enb zamieszkał w baraku sypialnym wynajętym zawczasu przez Putzho, z tym że teraz nie musiał go z nikim dzielić. W pewnym sensie miał więc eięcej luksusu i prywatności niż gladiatorzy innych panów, mieszkający razem z nim w obozie.
Kilka dni spędził na ćwiczeniach, nie rozmawiał wiele z innymi, laniści nie szczędzili mu razów i obelg, tak jak i pozostałym niewolnikom.
Putzho przybył do obozu po kilku dniach nieobecności. Igrzyska zbliżły się ku końcowi i Enb zauważał coraz więcej pustych miejsc przy stołach, przy których jedli pozostali gladiatorzy...
- Mam, wspaniałe nowiny, doprawdy wspaniałe! Jutro, w samo południe wystąpisz w finałowej walce Igrzysk! Taki zaszczyt! Taki zaszczyt! Daj z siebie wszystko, chłopcze! - uśmiechając się szeroko prawie wykrzyczał dobre nowiny, po czym pochłonięty myślami ruszył do wyjścia nie zwracając uwagi na młodzieńca. Pech chciał, że zawadziwszy stopą o próg, stracił równowagę i z ciężkim plaśnięciem wylądował na ziemi. Jego dobytek rozsypał się po ziemi, zwoje, pieczęcie i sakiewka potoczyły się po podłodze baraku. Zamiast zbierać materiały, tłuścioch rzucił się do sakiewki, lekko drżącymi palcami odsupłał rzemienie, zajrzał do środka, po czym z paniką w oczach zaczął patrzeć po całym pomieszczeniu.
- Gdzie ona jest? Gdzie...tu jesteś – z wyraźną ulgą rzucił się w kąt pomieszczenia i podniósł coś z podłogi. Gdy podniósł przedmiot do oczu, Enb ujrzał iż była to moneta. Bardzo dziwna moneta, wyglądała jak złota, ale z lekkim, czerwonawym zabarwieniem, widocznym gdy patrzyło się pod odpowiednim kątem. W mgnieniu oka trafiła spowrotem do sakiewki, a sam właściciel niemal pobiegł do wyjścia, kurczowo ściskając sakiewkę w rękach.

Wtedy właśnie Enb przypomniał sobie pełne przestrogi opowieści starej szamanki ze swojego plemienia. Ostrzegała go ona o czerwonym złocie. Było to złoto, ale wydawało się, że ma ono własną wolę. Ten kto posiadał takie monety, nie chciał ich wydawać, przeciwnie, chciał gromadzić przeróżne bogactwa, więcej i więcej. Podobno czasem takie monety dawali ludziom z południowych plemion łowcy niewolników z Caldei i jeśli wódz który przyjął takie monety miał słabego ducha, to byłby gotów sprzedać nie tylko całe swoje plemię w niewolę, ale także i siebie, nie bacząc na to, że wtedy straciłby wszystko. Chociaż niewielu wierzyło w takie historie, gdyż chciwość i głupota, jak mówią, nie musi być tłumaczona czarami.







Rozmyslania zajęły Enbowi czas do wieczora. Rankiem, starając się uspokoić nerwy, przygotował się do czekającego go Finału Igrzysk
Putzho nie przybył, aby spotkać się ze swoim gladiatorem, ani razu w ciągu tego dnia. Personel obozu gladiatorów a potem nadzorcy areny nakarmili młodzieńca, obmyli, pomogli dobrać broń i pancerz. Na obie ręce trafiły naręczaki gladiatorów, przy pasie zawieszono miecz i sztylet, zaś do rąk trafiła bojowa włócznia. Następnie wprowadzili go do przedsionka Areny, gdzie miał czekać na wezwanie.
Gdy jego oczy przyzwyczaiły się do półmroku dostrzegł, że nie jest w przedsionku sam. Razem z nim znajdowało się jeszcze dwóch młodych mężczyzn. Co było dziwne z uwagi na to, że właśnie miały się odbyć finały. Czy oni byli bardzo groźni? Najlepsi z najlepszych? Zdecydowanie na takich nie wyglądali.
Potok myśli przerwały krzyki zza kraty, zbliżające się do przedsionka.
-Tak nie wolno! Łamiecie prawo! Nie jestem niewolnikiem! Nie możecie... Krzyk urwał się w momencie gdy przez uchyloną kratę przedsionka wrzucono do środka mężczyznę.




Niski i krepawy, w bogatej todze kupca, nie wyglądał na gladiatora. Gdy tylko wylądował na ziemi, natychmiast poderwał się i ruszył do kraty, która ze szczękiem zamknęła mu się przed nosem.
- Powtarzam, nie możecie tego zrobić, mam przyjaciół! Książę słucha moich rad! Nie możecie tego zrobić!
- Ależ mogą. - Zimny i spokojny głos przeszył serca wszystkich zebranych w przedsionku.
Enb kątem oka ujrzał, jak pozostali dwaj gladiatorzy z bronią w pogotowiu cofnęli się bliżej areny, jak najdalej od wejścia.
W świetle pochodni za kratą od przedsionka ukazał się młody mężczyzna.



Wyćwiczone i silne ciało opinała piękna spiżowa zbroja, przy pasie wisiały dwa miecze, zaś ramiona i twarz przybysza pokrywały wymyslne tatuaże.
- Długo cię szukałem, złodzieju i nasze dzisiejsze spotkanie to niewątpliwie łaska ze strony Bogini. Długo musiałem się starać, aby właśnie dziś uczcić dzień Mrocznej Pani, tak, jak na to zasługuje. A ty, zdrajco, także weźmiesz w tym udział. - Urwał, patrząc na was tak, jak rzeźnik patrzy na świnie.
- Bogini lubi młode, silne ofiary. Walczcie dobrze, dusze tych, którzy walczą o swoje życie, smakują bogini najlepiej. - wyszczerzył zęby. Enb zauważył, że jego kły są dziwnie wydłużone, ale może to tylko migotanie pochodni?
- Co chcesz zrobić? Tu jest Syranthia nie Tricarnia! Nie ujdzie Ci to płazem!
- Ależ ujdzie, mój drogi, ujdzie. - mężczyzna sięgnął do sakiewki i uniósł monetę. Połyskujące czerwienią złoto zalśniło w świetle pochodni. Na oczach Enba dwaj gladiatorzy opuścili miecze i wpatrywali się w milczeniu w mężczyznę za kratą, a w ich oczach płonęło pożądanie.
- Chcecie? - Ten zaśmiał się szyderczo – Jeśli przeżyjecie dostaniecie po sakiewce!
- Opłaciłeś Księcia Darsus i Sędziów czerwonym złotem? Kupiłeś najtańszych gladiatorów?- Zmaltretowany kupiec opuścił głowę.
- Tak. - Wytatuowany mężczyzna cofnął się, po chwili jakby się zawahał, po czym odpiął od pasa jednego ze strażników miecz, wrzucił go przez kraty pod nogi kupca i odszedł.
- Bogini lubi walkę. - z ciemności dobiegły jego ostatnie słowa.
Kupiec przypasał miecz spoglądając na strażnika którego broni teraz miał używać. Ten jak mógł starał się uniknąć jego wzroku. Po chwili zagrały trąby.
- Wychodzić! - szczeknięcie strażników poparły włócznie wysuwające się do przedsionka.



Arena przywitała wchodzących rykiem tłumu. Trybuny były wypełnione po brzegi, każdy chciał zobaczyć Finał Igrzysk. Nie mogąc się cofnąć, ruszyli do przodu. Plamy świeżo wysypanego piasku wyraźnie pokazywały, gdzie w poprzednich walkach ktoś dokonał żywota. Naprzeciw gladiatorów, w głównej loży ponad wejściem spektakl oglądał Aulus Darsus, władca miasta, jeden z Kupieckich Książąt Syranthii.




Aulus Darsus


Sama arena była dość duża, większa od małych zagród w których do tej pory Enb miał okazję walczyć. Mniej więcej po środku stały dwie duże marmurowe kolumny, po których widać było upływ czasu. Do kolumn umocowane były obręcze i łańcuchy pokryte dawno zakrzepłą krwią. Niewiątpliwie dawniej służyły one kaźni przestępców. Teraz nawet dla niewyszkolonego oka Enba, nie wyglądały one zbyt pewnie. Pozostali trzymali się blisko, raczej bliżej Enba a dalej od kupca.
Książę wstał, unosząc ręce i uciszając krzyczący tłum.
-Witajcie! Dziś będziemy mieli okazję zobaczyćcoś niespotykanego! Dzięki hojności mojego gościa, Księcia Xalotuna z Tricarnii, w finale będziecie mieli zobaczyć coś, czego dotąd tylko nieliczni mogli być świadkami! - Książę odwrócił się, skinieniem głowy pozdrowił wchodzącego, lekko zdyszanego Tricarnijczyka.
- W finale Wielkich Igrzysk grupa śmiałków, jak jeden mąż, stawi czoło straszliwej bestii z czerwonej pustyni! Oto oni! - gdy Książę wskazał na was ręką, ryk tłumu niemal zatrząsł areną.
- A oto... Diabeł Pustyni!- na te słowa brama pod trybuną władcy otworzyła się, w głębi korytarza zapłonęły ognie, częściowo przełaniając jakiś olbrzymi, koszmarnie pokręcony cień. Po chwili spod loży dobiegł głośny skrzek i na piasek areny krok za krokiem wysunał się olbrzymi pustynny skorpion, zwany przez nomadów, Diabłem pustyni.



 
__________________
-To, że 99% ludzi jest innego zdania niż Ty, wcale nie znaczy, że to oni mają rację.

Ostatnio edytowane przez Prince_Iktorn : 13-11-2017 o 00:34.
Prince_Iktorn jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172