Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-04-2018, 11:40   #181
 
ShrekLich's Avatar
 
Reputacja: 1 ShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputację
Mag ciągle gapił się na Patridge'a. Nie odrywał wzroku od jego ciuszków, do czasu, aż ten w końcu zorientował się, że to nie jego chce posiąść. Ta jego wypowiedź nie zrobiła na nim wrażenia, do czasu, aż zaczął gadać o ubraniach Lucyny. Wtedy zorientował się, że nie jest tu największym zwierzęciem i przez chwilę chciał pójść na układ, ale wtedy ten naćpany krasnolud zaczął coś piszczeć i pobiegł w stronę znaku. Zrozumiał tylko "Ej do prostokąciku, NIEEEEEEEE, ten gupi gupek."

Na szczęście Zbysław posiadał jeszcze jakieś resztki szarych komórek i pojął, o co Wiruwarcupiłowi chodziło. Była to na pewno lepsza perspektywa, niż wskoczenie w ubrania Lucyny lub ujrzenie Patrysia w nich. Długo się nie zastanawiał i opanował swoje zwierzęce instynkty dotyczące ubrań. Chwycił się za krwawiące jajca, które nie wiadomo czemu, wciąż się nie zasklepiły. Jedną ręką trzymał swoją śmiercionośną rolkę papirusu kibelkowego, a drugą przyciskał swoje jądra. Miał gdzieś zapędy sportowe krasnoluda, ale wolał nie widzieć demona oraz Patridge'a w kobiecych ubraniach. Sam nie wiedział, który widok byłby gorszy, a tu ma zobaczyć oba na raz? Może i nasz mag jest idiotą, ale instynkty wrodzone mówią mu "Sp*erdalaj, póki ci zdrowy umysł miły."

Nie obracając się do elfa, po prostu pobiegł w tej pokracznej pozie do znaku i nie zwalniając, zawołał przez plecy do swojego zakompleksionego towarzysza.
- Uciekaj Patryś! Potem pobawisz się w męską dziwkę! - Krzyknął i po chwili przypomniał sobie jeszcze o czwartym kompanie oraz miłości elfa do niego. - Zostaw Lucynę! I tak jest tępa , to się może poświęcić.

Obrazek poglądowy:
 
ShrekLich jest offline  
Stary 23-04-2018, 14:41   #182
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Partridge tylko wzruszył ramionami. Nauczył się nie zadawać pytań, kiedy kazali mu spieprzać.
Poświęcił Lucynie ostatnią chwilę, spoglądając czule w oczy poległej. Nie było to łatwe, kiedy jej bukiet zapachowy ulegał modyfikacji z każdą sekundą. Ostatecznie wyszło mu coś na rodzaj zeza rozbieżnego z gatunku lubieżnych.
- Uciekaj Patryś! Potem pobawisz się w męską dziwkę! - z zamyślenia wyrwał go Zbyszek, który już zdrowo drałował za krasnoludzkim kompanem.
- Ale obiecujesz - elf jęknął tylko i ruszył przed siebie.
Żaden mag nie miał go uczyć unikania zagrożeń. Był w tej czynności certyfikowanym mistrzem i zamierzał jeszcze wszystkim pokazać jak ochoczo potrafi wiać. Może i miał ręce jak patyki, a biceps wielkości migdałów, lecz jeśli chodziło o nogi, umiał robić z nich nie lada użytek. W rodzinnej wiosce powiadano, że Partridge potrafił schować się w sąsiednim gaju, nim ktoś skończył mówić ,,Ej ty!".
Nawet jeśli chodziło tylko o godzinę.
Porzucił ciało Świergotki i rozpoczął dziki galop z elementami desperackiego sprintu. Złamane plecy towarzysza były mu drogowskazem i przewodnikiem.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 24-04-2018 o 13:02.
Caleb jest offline  
Stary 25-04-2018, 15:07   #183
 
Bergan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłość
Wiercicipek
Kompani z krasnoludkowej ekipy rzekli Ci nie raz, że masz za długi jęzor, którym bez zastanowienia mamlesz Śnieżynce o tym, jak to nawalili się tanią gorzałą, a potem ruchali drzewa i kamienie całą noc. Chociaż z drugiej strony chętnie wykorzystywali fizyczny wymiar tej cechy, gdy np. ktoś wlazł w błoto i upaćkał cały hol. I jazda - podstawiali Ci pod nos świeży seler, popadałeś w swój stan nadmiarowego ogłupienia i szorowałeś posadzkę kubkami smakowymi, chociaż nie było Ci do smaku.

Tymczasem zerwałeś się do biegu niczym rączy jeleń chorujący na ekstremalną nadwagę. Żyły bezlitośnie pompują krew przez zwały miażdżycowe, serce pracuje równo jak wioślarze-galernicy wyciągnięci prosto z zakładu dla obłąkanych, a mózg walczy z nadmiarem smalcu wpompowywanego w niego seriami. Bieganie nie jest Twoją mocną stroną. Za to jesteś z całą pewnością herosem leżenia, siedzenia oraz półleżenia, a najlepiej z paczką nachosów maczanych w serze o zawartości 95% tłuszczu i innych substancji nieznanych nawet inspekcji handlowej oraz sanitarnej. Pomimo to pobiegłeś w głąb pomieszczenia, minąłeś ten znaczek i jesteś już pewien, że wygrasz! Wirkucipałek wygra! I dostanie pewnie nagrodę! Oby nie tort, bo nie masz do nich farta.

Słyszysz za sobą ruch. To Twoi nowi towarzysze puścili się biegiem. Chcą wygrać, ale nie wygrają, bo Ty wygrasz. Nie wiesz czy są dobrymi (nie)ludźmi, ale nawet Ty, jako dobry krasnolud(ek), chcesz czasem wygrać, a nie pakować czyjąś próżność swoim kosztem tylko po to, aby ktoś czuł się lepiej.

Biegłeś korytarzem, dość skąpo oświetlonym, ale z całą pewnością paliwem dla lamp wiszących na ścianach był wysokooktanowy alkohol produkcji krasnoludzkiej. Radość, no i też zapaść, wypełniają Twe serduszko, bo ujrzysz światło dzienne, koniec smrodu spoconych pach, przepoconych pancerzy, obrzyganych stołów i kibelków wyglądających jak mokry sen szambiarza z ulicy Wafelkowej. Słońce, ptaszki, zieleń traw i drzew, życie przyrody...

I jeb, zaliczyłeś crashtest, chyba już setny w tym tygodniu. Wykoperciłeś się na plecy, morda boli Cię niemiłosiernie (pamiętajmy, że masa jest wrogiem przyśpieszenia, ale dobrym przyjacielem wyzwalanej energii kinetycznej w przypadku zderzenia z przeszkodą). Chyba trafiłeś w ścianę. Język wypadł Ci z rąk i gdzieś się zaplątał, a sądząc po smaku są to mniej higieniczne części na mapie Twojego ciała.

Zbysiu i Partridge
Dwaj bohaterowie - Goło De'Wesoło i Las Dumb, tak w frywolnym tłumaczeniu i przeinaczeniu. Porzuciliście swoje stare dzieje na rzecz nowych. Zbysiu zasadniczo porzucił wręcz i ubranie, które z tymi dziejami było mocno powiązane - czyż nie jest to głębsza filozofia rzycia (pisownia chyba bezcelowa)? Ten nowy, Wiercipierci czy jak mu tam, ewidentnie ma jakieś makrouszkodzenia w mózgu, za to chyba w idealny sposób ratuje Wasze kościste zadki przed solidnym skopaniem. Cóż, gdy tratwa tonie, a nie ma chętnych do opuszczenia jej pokładu, nawet pojedyncze palce i puste opakowania po napojach gazowanych mogą uratować sytuację. Lepiej - gdy przesolisz, syp cukier, smak się wyrówna, a wszystko i tak zwalisz na kota. W tym przypadku wpadnięcie w kolejną zasadzkę można zrzucić na tego nowego, co osłodzi przynajmniej ewentualną porażkę w postaci śmierci lub seksualnego wykorzystania przez demony w wyniku czynionych akcji pacyfikacyjnych nierozerwalnie związanych z gwałtem, paleniem i inną działalnością dopuszczalną przez obowiązujące Konwencje Wojenne.

Wbiegliście w ciemniejszy korytarz, a po chwili usłyszeliście odgłos uderzenia dobiegający z czoła Waszej ewakuującej się kolumny i zawodzenie typu "Ojojojojoj". W ostatniej chwili wyhamowaliście przed leżącym na kamiennej posadzce Wiercikupkiem, który trzymał się za twarz obryzganą krwią. Dostał? Ślady w sumie wskazują, że zapomniał o prostej zasadzie - "Wrota otwiera się tylko przy pomocy rąk, twarz jest mniej chwytna".

Wiercicicici
Pozostali dobiegli. Wygrałeś. Pierszy! Legenda.

Partridge, Zbysiu, Wiercikupałek
Znaleźliście się w ślepym zaułku. Nie wali moczem, czyli nie jest to miejsce, w którym umyty krasnolud sikał po wypiciu w wannie kilku galonów mocnego piwska. Elf ze względu na niesprawną infrawizję widzi tylko tyle, co chciałby zobaczyć, a ponieważ nie wie co chciałby zobaczyć, to jest przydatny jak ręczna krajalnica do chleba na pustyni. Chociaż słuch ma na tyle dobry, że wychwycił odgłosy dobiegające z głównego pomieszczenia łaźni. Jest chwilowo dobrze, demony ewidentnie rozprawiają o tym, co można zrobić z kobiecym ciałem nawet wtedy, gdy nie ma ono głowy, ale nadal jest ciepłe. Zbysiowi już mniej krwawią jajka. Mocne uciskanie ich daje powoli efekty, kwestia tylko tego typu czy będą jeszcze sprawne, bo powoli zanika w nich czucie.

Mag uważniej się rozejrzał i stwierdził po chwili, że jest nadzieja - nie jest to droga bez wyjścia! Można dostrzec framugę, klamkę - wyjście! Bez zastanowienia otworzył drzwi przy okazji potrącając nimi łeb leżącego na glebie krasnolud(ka). I...kurwa...

Nie wiecie co macie myśleć o tejże drodze ucieczki. To chyba jakaś złośliwość losu. Nie, nie winda, nie schody, nie zwykły korytarz, ba! nawet najprostszy kanał wentylacyjny, lub tunelik wykopany łyżeczką przez zdesperowanego uciekiniera z więzienia...

Otwór...wlotowy jest ogólnie sporych rozmiarów, zasadniczo nawet Wiercik się zmieści przy minimalnym wciąganiu brzucha. Sam odpływ jest ewidentnie połączony z jakimś podziemnym źródłem, ponieważ słyszycie szum wody dobiegający z głębi. Tylko gdzie to ustrojstwo prowadzi i czy jest to bezpieczne?!

Partridge
Jeden z demonów stwierdził, że nekrofilia to nie grzech, a drugi podsumował, że filie są okej, ale spatroluje wcześniej teren. Zbliża się.
 
__________________
- Sir, jesteśmy otoczeni!
- Tak?! To wspaniale! Teraz możemy strzelać w każdym kierunku!

Ostatnio edytowane przez Bergan : 26-04-2018 o 07:56. Powód: Powtórna nauka odmian przez przypadki.
Bergan jest offline  
Stary 26-04-2018, 19:12   #184
 
ShrekLich's Avatar
 
Reputacja: 1 ShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputację
Po uporczywym uciskaniu swoich jajek, w końcu ujrzał, iż daje to efekt. Powoli krew przestała wyciekać z zacięcia jego nowym biczem, lecz zastanawiał się, czy to przez zasklepienie rany, czy też oznaka przyszłej kastracji. Przeraził się na drugą opcje i zelżył ucisk klejnotów, mając nadzieje, że te znów mu nie obryzgają ud krwią. Stracił już praktycznie wszystko: rodzinę, ubranie, swojego kijaszka, godność, czucie w kroczu, wódkę i jego niedawny zawód miłosny. Jeżeli straci do tego jeszcze jajca, to na prawdę chyba rzuci się w objęcia tych krwiożerczych demonów. To była jedyna rzecz, którą nie mogli mu odebrać... Chociaż raz już pewien szpital próbował...

Gdy zażegnał już chwilowo kryzys swojego stanu krwi w narządzie rozrodczym (chociaż raczej świat nie chce, by kogokolwiek wydał na świat) rozejrzał się po komnacie. Zauważył drzwi i od razu skoczył do nich, mając nadzieje, iż ujrzy tam co najmniej oddział szturmowy krasnoludzkich weteranów, albo piękny napis "wyjście". Niestety jedyne co tam było, to klop. Na sam ponowny widok tegoż urządzenia, magowi zrobiło się niedobrze, ale opanował swoje słabości organizmu i postanowił, że da kibelkowi drugą szansę.

Na początek nic nie słyszał, lecz widział po elfie, że coś niedobrego się dzieje. Potem jednak zaczął słyszeć ich prześladowców. Z daleka już dochodziły głosy, jak gwałcą ich towarzyszkę, jednak Zbysław powiedział sobie, że później odbędą żałobę. Jak tak dalej pójdzie, to i oni w ten sposób skończą. Drugi z gwałcicieli chyba zamierzał poszukać kolejnych ofiar... No w sumie nie ma co się dziwić, przecież nie mogą we dwójkę korzystać z jednych zwłok. Fakt faktem, iż te jego poszukiwania mogą się skończyć ich odkryciem, toteż trzeba ponownie zaufać białej porcelanie i dać nura. To jedyna droga, jeżeli nie chciał być drugi raz tego dnia zgwałcony.
- Elfig! - Zawołał do Patridge'a. - Ja wskoczę pierwszy, a ty ubezpieczaj tyły. Potem wskakuje Wirupałek, którego ty dopchniesz. Za karę na końcu wskoczysz ty, jako że porzuciłeś naszą towarzyszkę.
Po tych słowach zwinął swój bicz i zaczął biec w stronę porcelanowego tronu.
 
ShrekLich jest offline  
Stary 26-04-2018, 20:08   #185
 
CHurmak's Avatar
 
Reputacja: 1 CHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputację
Prostokącik zszedł na dalszy plan. Za to w sytuacji poważnego kryzysu, Wirkucipałek osiągnął krok milowy na drodze ku kwadraturze koła. Jego język oplótł nieszczęsnego krasnoluda niczym mięsisty wąż dusiciel. Jego przygoda na tym się jeszcze nie kończy. Zresztą, całkiem prawdopodobne że tlen docierający zazwyczaj u istoty rozumnej (o ironio!) do mózgu, w przypadku Wirkucipałka nie ma dokąd dotrzeć, zatem był bezpieczny przed uduszeniem. Położenie krasnoluda rzutowało w owej gorącej chwili na jego przepoczwarzenie. Język, który wychodził z prawej nogawki i ciągnął się przez lewy rękaw, kończył się zaś gdzieś między łopatką a łydką, uczynił krasnala kulistym nie tylko w jego zwyczajowych kształtach, ale i w sposobie poruszania się. Wobec tego mieliśmy do czynienia z Wirkucipałkiem, który przyjął postać Piłkucipałka. W takiej oto formie toczył się niczym koleje swego nieszczęsnego losu i turlał wokół otworu, który był ich ostatnią szansą na uniknięcie rozmaicie rozumianego przeżucia.
I teraz pojawił się poważny dylemat. Jeżeli Piłkucipałek wleci do otworu jako pierwszy, może go zatkać i trzeba będzie go wypychać. Jeśli zrobi to jako ostatni, przepchnie swoich kolegów, z którymi jeszcze nie mieli okazji się przedstawić. Piłkucipałek-Wirkucipałek turlał się i starał wcisnąć w otwór, chociaż zrozumienie że należy pociągnąć za spłuczkę, wymagałoby przypadku, z szansą bledszą niż bieluchny jak duszek najstarszego Firkucipałkowego braciszka statystyczny błąd. Oczywiście gdy tylko nie przygniatał swoich otworów dźwiękowych podczas turlania, wydawał nieartykułowane okrzyki zmagań o przebicie wrót zbawiennej klozetowej ulgi. W końcu przestał, a przekrwione, wybałuszone swe oczęta skierował ku jednemu z towarzyszy. Spodziewając się, jaki szykują dla niego los, postanowił przemówić w obronie ostatnich grudek paznokciowej żałoby swojej godności osobistej.
-Fafafarefefumlmrlyyy chrach!
Sam jesteś głupi Jaś!


 
CHurmak jest offline  
Stary 27-04-2018, 15:00   #186
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Elf od zawsze był zdania, że krasnoludzki byt można porównać do połączenia dwóch rzeczy. Mianowicie: kolonii szalonych kretów i wiejskiego festynu. W przypadku tego drugiego chodziło konkretnie o moment, kiedy całe wydarzenie wymykało się spod kontroli, czyli około piątej minuty. W efekcie dawało to chaotyczną mieszaninę bójek, rycia w ziemi, pijaństwa oraz spożywania potraw wszelakich. A co za tym idzie, nadmiernego ich wydalania.
Dlatego też nie zdziwił się zbytnio, kiedy po odzyskaniu węchu zlokalizował kolejny już klozet. Trudno było mówić o pomyłce. Woń sprawiała, że wolał już aby w jego nosie złożono całopalną ofiarę ze sprzedawcy starych serów. O stanie kanalizacji wspomnianej rasy krążyły już legendy. Tkwiący tam przerób miał już wykształcić własną inteligencję, a ostatnio nawet wydać pierwszą książkę. Co prawda były w niej zawarte tylko określenia na gnojówkę i siarkowe wyziewy, ale od czegoś należało zacząć.
W każdym razie wyglądało na to, że drużyna musiała tam właśnie zawitać. Partridge nachylił się nad otworem, a przez jego twarz przebiegł grymas porównywalny do gniewu urzędnika, któremu nie dostarczono na czas właściwego formularza.
- Filozof powiedział: kiedy spoglądasz w otchłań, ona również patrzy na ciebie. Dobrze, że niewiele widzę, bo przysiągłbym że tam serio coś na mnie łypie.
Nie mieli jednak większego wyboru. Wróg zbliżał się, a wraz z nim perspektywa ujrzenia własnej okrężnicy. Jeśli chodziło o towarzyszy - Silverballs nie bardzo rozumiał co właściwie zaszło w zwojach mózgowych Wirkucipałka oraz jakie akrobacje czynił swoim ozorem. Ah, czemu los nie zesłał im ogorzałego berserkera z dwuręcznym toporem w dłoni? Ze swoim zapasem szczęścia zadowoliłby się nawet beznogim weteranem.
Zgodnie z planem Zbyszka, wskoczył do środka jako ostatni. Jednocześnie wykoncypował pewien mały dodatek do planu. Trzeba wiedzieć bowiem, że bujna fryzura Partridge’a widziała środki czyszczące jeszcze w Erze Herosów*. Na szybko postanowił więc zrobić użytek z ilości łoju, który zdążył sobie wyhodować. Niniejszym zamiótł majestatycznie grzywą, wtrącając smalcopodobną maź. Miała ona zmniejszyć tarcie ciał wobec samej muszli (woda w krasnoludzkich przybytkach posiadała zazwyczaj konsystencję płynnego betonu). Potem już tylko pociągnął za spłuczkę i zdążył pomyśleć:
- Gorzej chyba nie będzie.
Ale kogo tak naprawdę oszukiwał?



* Tak naprawdę nie wiadomo kiedy ta era miała miejsce i co za herosi w niej występowali. Kronikarze już dawno zauważyli, że na potrzeby dostatecznie odległych lat można wymyślać dowolne nazwy: Okres Wielkiej Wojny, Czas Wzmożonej Czujności, Epoka Burzy i Miecza. Nikt tego nie weryfikował.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 27-04-2018 o 15:19.
Caleb jest offline  
Stary 07-05-2018, 13:54   #187
 
Bergan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłość
Wirkucipałek, Zbysiu, Partridge
Nigdy nie wiadomo, co odwali człowiekowi, gdy śmierć z płaskostopiem nieubłaganie się zbliża. Dowodem na to było dość ciekawe zachowanie krasnoluda, który postanowił zostać pączkiem cyrkowym, aby ułatwić sobie salwowanie się ucieczką. Elf i magus oglądali jakże zgrabne okrążenia wzdłuż linii poligonu broni biologicznej, którym był ów klozet, chociaż musieliście przyznać, że niby to było śmieszne, ale jednocześnie zbierało się na solidnego bełta biorąc pod uwagę to, że krasnolud dotykał tejże powierzchni swoim wyciągniętym ozorem. Jako istoty nadzwyczaj ępatyczne, poczuliście prawdopodobnie ten sam niesmak w ustach co Wirkucipałek.

Ostatecznie z zakładanego planu uporządkowanej ewakuacji wyszedł chaotyczny bieg po życie, zupełnie jak w przypadku starych panien, mających z natury rzeczy wolne każde popołudnie i weekend, rzucających się na wyprzedaże pończoch z zeszłego stulecia, które ktoś od niedawna nazywa "z zeszłego sezonu". Relatywizm czasowy, jak widać, jest zjawiskiem znanym już nie tylko wybitnym naukowcom, którym o kilka elektronów za dużo przydzwoniło w czerep, ale też niższym warstwom społecznym tak chlubnie i nieskazitelnie mieniących się "kupcami" lub "ludźmi uczciwego interesu".

Wyszło to tak: Zbysław ujrzawszy zbliżającego się demona rzucił się w kierunku cuchnącego wolnością kibla, ale trafił w krasnoluda, których miejscem, w którym plecy tracą swą szlachetną nazwę zaczopował ujście. Nastała przeraźliwa chwila ciszy, w której każdy patrzył na każdego (Partridge bardziej w kierunku spłuczki, bo myślał, że to twarz Zbysia - ujrzał podobieństwo, stąd pomyłka) i nie chciał być pierwszym, który powie "Zginiemy". Wtedy słyszalny był chrzęst i po chwili obaj panowie, spleceni w klozetowym uścisku ciał, runęli z całym kiblem i kawałkiem posadzki w dół. Elf niewiele myśląc skoczył za nimi, czując powiew rozpędzonego do czerwoności cepa bojowego nad obolałą głową. Bogdan kopnął jeszcze demona w kostkę i ruszył za resztą drużyny.

Demon został sam w pomieszczeniu. W sumie tamtych nie zamierzał gonić, gdyż nawet demony nie były na tyle szalone, aby dotknąć ściany odpływu w krasnoludzkim sraczyku, gdyż mogło się to skończyć porażeniem mózgu albo nieznaną ludzkości chorobą układu trawiennego. Zasadniczo na 100% pewna była śmierć. Nie przeszkodziło to jednakże funkcjonariuszowi przy okazji skorzystać z kibelka, ponieważ jego widok mocno pobudził do działania jelita napakowane poranną owsianką orkszową (taka owsianka ukręcona z orka).


Ciemność, wizg powietrza, smród i pierdolnięcie w wodę z mocą grubego ogra skaczącego na bombę do dmuchanego baseniku dla dzieci - tego doświadczyliście w czasie szybkiego lotu w dół.

W trakcie lotu Zbysiu i krasnolud rozszczepili się, a magus, jako wybitnie nieskoordynowany spadochroniarz i pływak idealnie ciapnął na dechę plecami w taflę wody. Trochę wyszły mu gały z orbit, ale były tego zdarzenia dwa plusy: czerwona opalenizna na najbliższe 48h i fakt, że poranione genitalia nie przyjęty impetu. Tak więc nie ma tego złego...
...i jeb uderzył z rozkroku w wystający z dna kamień.
Czyli jaja załatwione.

Partridge z większa precyzją wpadł na główkę do wody - w końcu smukła sylwetka, aerodynamiczne kształty i teoretyczne wyczucie zgrabności, jednakże słabe przyczepy w karku spowodowały, że głowa mu się nieco odgięła i coś strzeliło w kraku. Ale spokojnie - żyjesz, elfig, a ból kręgów szyjnych to nie pierwszy i pewno nie ostatni.

Najwięcej szczęścia, ponieważ był najgłupszy, miał Wirkucipałek. Posiadanie sylwetki zbliżonej kształtem do idealnej kuli (całość psuło posiadanie kończyn i pustego łba) sprzyjało wpadaniu do wody na bombę. Fakt, że pływasz tak samo dobrze jak różniczkujesz nie sprzyja nazbyt Twej sytuacji, w której chcesz oddychać, ale zamiast powietrza masz wokół siebie megalitry czegoś, co można z grubsza nazwać wodą. Nic to, gorzej w życiu bywało, na przykład jak wtedy, gdy pomyliłeś olej roślinny z zaparzoną herbatą i schabowe nie smakowały rasowym, przejaranym tłuszczem lecz teiną.

Wasza podwodna gehenna trwała stosunkowo krótko. Nałykaliście się wody, od zapachu której można nabawić się wstrętu do samego siebie, poobijaliście o wystające z dna kamienie, ale za to uszliście cało z pogromu krasnoludzkiej placówki.

Po jakimś czasie nurt się uspokoił, każdy już płynął na powierzchni, pokasłując lub jęcząc od nabawienia się ran obuchowych i szarpanych. Potem zobaczyliście światełko w tunelu i spokojnie runęliście w dół zgodnie z ruchem wodospadu. Nie był to duży wodospad, raptem sto metrów, więc Wasze pikawy nie zdążyły przejść porządnego zawału.

Gdy cudem nie rozbiliście się o dno po owocowym locie, nurt wypchnął Was na prawy brzeg. Rzeczka nieduża, można przejść ją z wodą do łydek, więc przy okazji porysowaliście sobie twarze, plecy i pięty w przypadku członków ekipy zasuwających nago. Ale żyjecie. Nawet Bogdan, który zrobił sobie szybko masaż serca, gdy zauważył, że zatrzymało mu się krążenie.

Jest późne popołudnie. Jest w miarę ciepło. W pobliżu nie ma demonów, najebanych krasnoludów wciskających na siłę spiryt w usta, wilków, strzyg, taksówkarzy z lewymi taksometrami, armii nieumarłych i brzydkich kobiet (ładnych też nie ma), a jakieś sto metrów wzdłuż brzegu, na którym stoicie, znajduje się jakaś stara chatka. Chyba nikogo w niej nie ma, bo jeszcze nie zaczął do Was szyć z łuku ani straszyć sądem grodzkim za bezprawne wtargnięcie na posesję i do tego obnażając się w celu zdeprawowania tutejszej młodzieży i starszych pań.

Podsumowując: jesteście mokrzy, poobijani, głodni, tchórzliwi, w niektórych przypadkach Wasze ubranie stanowi papier toaletowy zdolny heblować na zimno stal nierdzewną.
 
__________________
- Sir, jesteśmy otoczeni!
- Tak?! To wspaniale! Teraz możemy strzelać w każdym kierunku!
Bergan jest offline  
Stary 08-05-2018, 23:03   #188
 
CHurmak's Avatar
 
Reputacja: 1 CHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputację
Wirkucipałek-Piłkucipałek, mając do czynienia z plugawą zawartością podłóg, kanałów i rzeki, zebrał na swoim języku wybuchową mieszankę rozmaitych kultur bakterii. Nie zżarły go żywcem widocznie dlatego, że rozwinęły się w szereg potężnych cywilizacji, które starły się ze sobą w boju i unicestwiły nawzajem.
Jaka szkoda że nie mógł tego opisać żaden bakteriologiczny Feliks Koneczny...
(albo chociaż Feliks Bakteriologiczny)


Dodatkowo miał zaszczyt posmakować ludzkiego mięsa okraszonego papierem ściernym pod postacią Zbysława. Gdyby miał po czymś takim postradać zmysły, na pewno by tak się stało. Po raz kolejny ocaliła go własna ociężałość umysłowa (a także to że Zbysław mimo wszystko nie smakował tak jak najmniej ulubiony plon ziemski krasnoluda).
Być może nawet papier ścierny i nurt potoku pozwoliły zmyć odium fizyczne i zetrzeć co bardziej zdeterminowane bakterie..
Wylądowali na brzegu. Wirkucipałek dopiero teraz ujrzał swoich współtowarzyszy w pełnej (czasem zbyt pełnej) krasie. Zbiegło się to z momentem szoku, gdy po tygodniach spędzonych w ciemności ciała i ducha, wydostał się na słońce. Zbysław, Partidge i Bogdan, Który Istnieje Znienacka (przynajmniej z perspektywy Wirkucipałka), zdali mu się trojgiem solarnych gigantów. Piłkucipałek zaczął na to skakać w różne strony i wydawać przy tym chrzęsty i pogwizdywania które wskazywały na poważne starcie wewnętrzne. W końcu odplątał język, który plasnął go końcówką w twarz, upadłszy z nastu metrów.
Wirkucipałek zapragnął bajki na dobranoc. Co prawda chodziło o to, że zapragnął się porządnie oczyścić, ale jedno z drugim było sprzężone w ciąg skojarzeń który zamordowałby potencjalnego psychoterapeutę i unicestwił ten zawód w kołysce. Włożył język do wody i kilka razy na czworakach przeszedł w tę i z powrotem, aby cała ta masa jakoś się jeszcze raz porządnie wymyła.
Chciał iść do chatki, ale po drodze o tym zapomniał.
Usiadł naprzeciw swych towarzyszy i wsadził lewy palec wskazujący do prawej dziurki od nosa. Zaczął wykonywać skrętny ruch owym palcem, dzięki czemu język zaczął się zwijać.
Tym niemniej, jeśli towarzyszom mógłby się on (no przynajmniej język) do czegoś przydać, byliby w stanie powstrzymać proces.

 

Ostatnio edytowane przez CHurmak : 09-05-2018 o 00:30.
CHurmak jest offline  
Stary 10-05-2018, 15:06   #189
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Wędrówka przez kanalizację podziemnego królestwa dawała głęboki wgląd na rozmaitość lokalnej gastronomii. Składały się bowiem na nią: kiełbasa, piwo, kiełbasa w piwie oraz piwo z kiełbasą. Partridge zapamiętał podróż odpływem jako mieszankę splątanych kończyn, wczorajszego obiadu oraz związków chemicznych o trójczłonowej nazwie. Przy czym dwa ostatnie elementy ledwie się od siebie różniły. Miał ponadto wrażenie, że parę razy coś ukąsiło go w mniej oficjalne części ciała. Nie mógł jednak otworzyć ust, ponieważ wtedy ryzykował, że substancja, którą nazywali tutaj wodą, mogła mu się wlać do środka. Wolał już chyba, aby po dwudobowym turnieju sumo w wykonaniu górskich trolli, ktoś zmełł matę prosto do jego gardzieli. Na szczęście ciśnienie w rurociągu było na tyle duże, że prąd w porę porwał dalej jego kościsty zadek oraz resztę towarzyszy. Co intrygujące, powietrze nagle zmieniło swój skład, mianowicie nie zawierało już tylko siarki i tego środka, którym usypia się mamuty. Byli na zewnątrz.
Silverballs dotarł do mielizny, sunąc poprzez ściek stylem Swawolnej Czapli o Wiosennym Poranku. Polegał on mniej więcej na tym, aby utrzymać się za wszelką cenę na powierzchni i dużo krzyczeć. Po kilku kompromitujących chwilach dotarł na brzeg, jednakże obecność Zbysia nie pozwoliła mu spocząć.
- Człowieku. Zaceruj to sobie czy coś - dla odmiany zwrócił się ku Wirkucipałkowi i szybko zrozumiał swój błąd.
Krasnolud montował swój jęzor z powrotem do aparatu gębowego. Chociaż Partridge tego nie widział, wystarczył mu sam dźwięk. Procesowi towarzyszyły odgłosy podobne do wyjątkowo napalonej ośmiornicy po miesiącu wstrzemięźliwości.
Na miejscu znajdowało się coś jeszcze. Był to zwykły domek, który dla odmiany wyglądał całkiem niegroźnie. Oczywiście, pozory potrafiły mylić, a pomyłka ta zazwyczaj oznaczała utratę którejś kończyny, tortury oraz wystygniętą herbatę.
Partridge miał jednak gotowy sposób na wybadanie terenu. Poszperał w zakamarkach swojego bagażu, aby odnaleźć Bogdana. Nim zwierzę zdążyło zaprotestować, cisnął nim w kierunku rozklekotanego okienka chaty. Potem rozstawił swoje krzesło i spoczął na jego oparciu, niby to obserwując domostwo. No, przynajmniej udawał. Nie chciał od razu przyznawać się przed nowym kolegą do ułomności, przy której siedem dioptrii było ledwie zadrą w oku.
- Chyba nie mieliśmy się okazji bliżej przedstawić - powiedział do krasnoluda. - Witaj w naszej skromnej kompanii. Pierwotnie szukaliśmy wieży maga, ale teraz głównie zasuwamy przed siebie i staramy utrzymać części ciała razem. Była z nami jeszcze taka babka, Świergotka. Nie żyje. To się czasem u nas zdarza. No, ale wracając do Bogdana. Jak widzisz chłopak ruszył na zwiady. Cokolwiek znajduje się w chacie, prawdopodobnie nie przeżyje spotkania z rozpędzonym pancernikiem, możesz mi wierzyć. Wiesz jak go poznałem? - nim tamten zdążył zaoponować, Partridge pociągnął temat, - w dniu wejścia w dorosłość, starszy mojego klanu wysyła młodzików na misję. Mi przypadło pokonanie Demona Próchnikosa Nazębnego, który mieszkał w pobliskiej grocie przerobionej na kiepsko prosperujący zakład stomatologiczny. Kiedy jednak przybyłem na miejsce, okazało się że Bogdan już załatwił sprawę. Widzisz, chciał zainstalować sobie dolną koronkę, ale demon odmówił usługi, ze względu na nieaktualne ubezpieczenie zdrowotne. Tyle że pan pancerny kiepsko reaguje na odmowy. Trudno powiedzieć co zrobił demonowi, ale chłop po dziś leczy się psychiatrycznie i śmieje się do krzaków. Chciałem więc podziękować pancernikowi, że wyzbył się mojego problemu, ale ten tylko użarł mnie w kostkę i od tego czasu łazi ze mną. To z grubsza wszystko.
Skierował spojrzenie tam, gdzie przypuszczalnie stał Zbyszek i Wirkucipałek.
- Bogdan powinien już zrobić porządek. Zajrzyjmy do środka.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 10-05-2018 o 20:02.
Caleb jest offline  
Stary 10-05-2018, 18:20   #190
 
ShrekLich's Avatar
 
Reputacja: 1 ShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputację
Lekko już świrnięty mag zignorował słowa elfa i zaczął się rozglądać po okolicy. Nagość niezbyt dobrze mu robiła, a do tego dochodziły traumatyczne wydarzenia sprzed paru chwil. Zbysław potrzebował się przez chwilę pozachowywać jak szaleniec, bo inaczej długo nie pociągnie. Zwłaszcza, iż nie wie nawet, czy jego jądra dały radę przetrwać te gównianą przygodę.
- Wolność... Powietrze bez alkoholu i zapachu gówna! - Mag rozejrzał się po okolicy i zaczął krzyczeć radośnie, jak wujek Konstanty, gdy wygrał 5 dekli na loterii.
Jego radość jednak nie trwała długo, bo przypomniał sobie o swoich jądrach i nabrał podejrzeń, co do wody.
- Przynajmniej wiemy, że dbają o kanalizacje. - Mruknął do siebie, przysięgając sobie, że już nigdy nie wykąpie się w tych okolicach.

Po pierwszych chwilach radości jego mózg postanowił sobie zrobić urlop i Zbysław krzyknął, niczym szaleniec.
- Żyjemy kurwa! - Krzyknął i wyskoczył z wody.
Zaczął skakać po plaży, jakby miał mrówki w odbytnicy i wykrzykiwał jakieś nieokreślone krzyki radości. Za nim ciągnął się papier, który ten wciąż usilnie trzymał w ręce. Tańczył tak przez dłuższą chwilę, aż w końcu padł na ziemie.
Spojrzał na potencjalne fabryki małych Zbysiów i wolał nie myśleć o tym, czy jeszcze będzie w stanie ich użyć. Zamiast tego ogarnął w końcu swoje powalone myśli i wysapał nie wiadomo czy do reszty, czy do samego siebie.
- Jestem z wami niecały dzień, a już mam wrażenie, że każdy kibel wróży śmierć. Jeżeli moje jajca tego nie przetrwają, to wy nie przetrwacie moich pozwów do sądu.
 
ShrekLich jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:21.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172