Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-03-2018, 10:39   #221
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Francisca, słuchała z zainteresowaniem i od czasu do czasu kiwała głową. Częstogoj mówił, a wenecjanka bardzo lubiła jak ludzie mówili. To było takie miłe, po tym całym dniu nieuporządkowanych wydarzeń w tej celu czuła się jak na rozmowie z kimś zaufanym.
~ Nigdy nie ufaj ludziom, którzy wydają się godni zaufania ~ przypomniała sobie słowa, o których zapominała od wczorajszego wieczora. Tyle, że z opatem niewiele ją łączyło i raczej w niewielkim stopniu był w stanie jej pomóc. Powinien się jednak ucieszyć, bo tym razem będzie musiał liczyć zaledwie do trzech.
- Dziękuję za to że opat podzielił się ze mną tym wszystkim. To bardzo ważne i szlachetne. Obawiam się jednak, że w niektórych przypadkach niezbyt dokładnie się wyraziłam – uśmiechnęła się uprzejmie, pierwszy raz, ale zaraz ponownie jej twarz przestała wyrażać cokolwiek.
- Najpierw jednak sprawa najważniejsza. Na barkach opata spoczywa odpowiedzialność za ten zakon, za jego trwanie w Panu i służbę Bogu i ludziom. Sam opat wie, że nie jest prosto odpowiedzieć na pytania, co to dokładnie oznacza. Czasem, bardziej niż tradycji i powierzchownych sądów trzeba słuchać głosu sumienia i gorliwie się modlić o łaskę. Praca oświeconych ludzi przynosi swoje efekty, czasem po wielu latach, nie myślę więc, że zarówno opat jak i bracia mają poczucie, że wszystko zostało stracone. Nie oczekuję też, że opat w chwilę po... po tym wszystkim będzie miał jasność co robić dalej. Niemniej stoimy... Inkwizycja stoi w obliczu podjęcia konkretnych decyzji, które będą miał również znaczenie dla zakonu. Błędem byłoby nie zapytać o zdanie samych zainteresowanych. Wszystko zaś sprowadza się w tym momencie do jednej decyzji i jego pytania: W której diecezji opat widzi lepsze warunki dla swojego zakonu? Pod czyją pieczą będzie wam lepiej pracować dla dobra Królestwa Bożego na ziemi? - uniosła lekko ręce mówiąc to wszystko, a potem ponownie złożyła je na kolanach – Nie mogę obiecać nic więcej poza tym, że potraktuję odpowiedź na to pytanie poważnie, ale... - westchnęła długo wypuszczając powietrze, tak jakby intensywnie myślała. - Będę uważniejsza – spowiedź, żal za grzechy i mocne postanowienie poprawy w dwóch słowach. Opat na pewno nie mógł liczyć na więcej. Włoszka zastukała palcem w stół. ~ Powinien to docenić ~ pomyślała mimowolnie.

- Opat może nie wiedzieć, ale wieść o tym, że Inkwizycja przybędzie, a także dużo więcej innych roznosi się po okolicy z szybkością, która znacząco przekracza toczenie się kupieckich wozów. Piotr potrafił w nieznany mi sposób wpływać na szczury, które go słuchały. Skoro on, to może i inni potrafią to robić – uniosła brwi i potarła palcem o blat stołu, coś najwyraźniej przyszło jej do głowy.
- Może coś opat o tym wie? To bardzo ważne. Dla Inkwizycji to znaczące utrudnienie w pracy.

- Pytałam też o przyszłość – ponownie uśmiechnęła się, tym razem z pewnym zakłopotaniem – nie chcę znać własnej. Dość mam problemów z tym co jest teraz – to w zasadzie mógłby być żart, gdyby nie to, że po uśmiechu nie pozostał już żaden ślad.
- Ziemia płocka i okolice kipią od znaków. Niepokój o Boże Królestwo narasta z dnia na dzień. Próbujemy poznać charakter tego zjawiska, ale na razie nam się wymyka, jeśli mogę być szczera. Poza tym jesteśmy tu zaledwie kilka dni, a opat zna te tereny już od dziesięcioleci. Każda wskazówka lub przeczucie mogą mieć dużą wagę. Stąd moje pytanie.

Wskazała palcem na krzyż.
- Ciekawy wzór, prawda? Niespotykany zbyt często na południu. Znalazłam go kiedyś u jednego z kupców i bardzo mi się spodobał – obróciła krzyż postawą w kierunku opata – nasze ziemie kryją w sobie tyle tajemnic. Tyle wiedzy i historii, dla których symbolem jest ten prosty znak. Ktoś, gdzieś, w miejscu, o którym istnieniu nie mam nawet pojęcia chwali Pana na swój sposób i na swój sposób wyraża wdzięczność za jego łaski. Czyż nie jest to piękne, że łączy nas wspólna wiara, choć wcale się nie znamy? - przez chwilę opat zobaczył w oczach kobiety jakieś żywsze emocje.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 12-03-2018, 19:39   #222
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Pogrążony w czarnych myślach Fyodor nawet nie do końca myślał o tym gdzie idzie. Po prostu szedł przed siebie pociągając za sobą nogami. Jedynie na zewnątrz pozostawał nieugięty i pewny, ale to była gra pozorów. Tak jak nawykł do udawania słabości, tak teraz udawał determinację, a z zaciętego wyrazu twarzy nie można było odczytać jak bardzo dotknęła go porażka w bibliotece. I coraz większą pogardę żywił sam do siebie za to, że nie potrafił się do kupy pozbierać. To było żałosne. Już kilka razy zbierał się do pionu powtarzając sobie “młot kowala nie jest przygnębiony gdy kowadło się złamie”, ale trwało to tylko parę chwil. Musiał coś zrobić. Doprowadzić się do ładu, bo wiele pracy było jeszcze przed nim, nim w końcu Bóg miał mu dać odpocząć w grobie. Może trzeba było brutalnie? Postawić się na wprost swej porażki i zmusić by z nią pogodzić stojąc nią twarzą w twarz? To powinno być bardziej permanentne rozwiązanie… nogi pokierowały go do zgliszczy biblioteki. Przestępując próg musiał zdusić w sobie nowo narosłą złość na zmarłą Michal. Musiał się pogodzić z tym co się stało. I zmusić do uznania, że w poświęceniu odkupiła swe winy.

~ * ~

Płuca doagały się wdechu, ale gdy go wziął drobiny spalenizny wleciały mu w tchawicę. Zmusił się do uspokojenia oddechu, choć ciało żądało i szantażowało bólem. Przyłożył usta do rękawa starając się odnaleźć złoty. Już się zbierał do wyjścia. Do światła które prowadzić go miało na zewnątrz, ale wtedy kątem oka dostrzegł drugie. Światło którego nie mogło tam być.
~ Poprzez bramy piekieł aż na szczyt niebios… ~ bardziej pomyślał niż powidział i oparł się na lasce, wlepiając wspojrzenie w cel. W światło… Może był to tylko mityczne błędny ognik prowadzący wędrowców na śmierć… a może był to znak… może próba wiary. Nogi poprowadziły go z siłą przed siebie, choć na skraju spojrzenia już czaiła się ciemność zwiastująca odpływającą świadomość.
 
Arvelus jest offline  
Stary 14-03-2018, 22:43   #223
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Cela opata

Częstogoj wpatrywał się we Franciscę z zaciekawieniem. Kobieta wydawał mu się nieprzenikniona. Delikatnie pochylił się nad stołem. Złożył dłonie prawie jak do modlitwy. Oparł swój podbródek na środkowych i wskazujących palcach.
- Mogilno od zawsze należało do Gniezna. To z nadania ich biskupa my, Benedyktyni otrzymaliśmy nadanie tych ziem. Nasza lojalność jest przy Bogu. Boga na ziemi reprezentuje papież. Na tych ziemiach namiestnikiem papieskim jest biskup Gniezna.

Francisca wiedziała, że nie odpowiedział na jej pytanie. Był pokornym sługom i tak się zachował. Nie wypadało mu zmienić swego pana, gdyż nie jest to w kwestii sług. Jednak taka odpowiedź musiała zadowolić kobietę. Przeszli zatem do wyjaśniania zawiłości związanej ze szczurami:
- Nie wiem. Pewnie racja jest przy pani. Wszak Piotr nie był jedyny ze swego rodzaju. Toteż pewnie i inni mu podobni podobną władzę nad zwierzętami czynią. Piotr utrzymywał, że tegoż daru uczył sam Noe. Wszak jakże inaczej przekonałby wszystkie zwierzęta do wejścia na swą arkę?

Kolejnym tematem były ziemie płockie. I kolejny raz opat nie okazał się pomocą:
- Do niedawna ziemie te trawiła wojna. Wiem, że setki lat temu było inaczej. Wiara w bożków była powszechna. Piotr pamiętał tamte czasy. Był członkiem jednej z pierwszych wypraw misyjnych na te tereny. Poza tym podobno z czasów pierwszych misji pochodzi menhir na skraju lasu. Lokalni go omijają. Tyle wiem. Ziemie płockie sięgają głęboko na wschód. Ani ja, ani inni bracia nie podróżują tak daleko. Ale ponoć w lasach grasują wilkołaki.

Co ciekawe opat zdawał się zignorować ów krzyż.

Zgliszcza biblioteki.

Czerwony brat posłuchał instynktu. Pochwycił mały błyszczący przedmiot. Mieścił się w dłoni. Łatwo było ukryć go w rękawie, albo w połach obszernej sukni. Było to coś, co Michal nosiła ze sobą cały czas. Coś, co pozwoliło jej ruszyć do walki z wampirem. Fyodor otrzepał popiół z dziwnej lampy. Nie miał siły ani czasu myśleć o tym co ma w dłoniach. Ruszył w stronę schodów opierając się o ścianę.

Infirmarz.

Anna powstrzymała westchnienie. Zamiast tego na chwilę przymknęła oczy, starając się nacieszyć ciepłem rozchodzącym się od ramienia.
- Tak… jeszcze dużo pracy. - Spojrzała na Gerge i uśmiechnęła się. - Będzie trzeba znaleźć Fyodora. Jest ktoś z kim powinnam jeszcze porozmawiać?
- Tak. Michal zdawała się ściągnąć ludzi, którzy mieli pomóc w walce ze złem. Poza Michaiłem, jest ten młokos Jakub -
powiedział to tak, jakby młody brunet był nie wiadomo jak młody. Tymczasem Anna widziała go przelotnie i miała wrażenie, że jest starszy od niej.
- No i w nocy przybył też mężczyzna, który chce pracować dla inkwizycji. Ponoć specjalizuje się w torturowaniu i egzekucjach. Nie wiem też co z Jorgiem. Myśliwy jest znajomym Waltera, ale to Michal przekonała go do wyprawy w las przeciw bestiom - odpowiadał beznamiętnym tonem.
- Pracować dla inkwizycji. - Anna odwróciła wzrok od swego towarzysza. Wiedziała, że ludzie ot tak nie będą im pomagać. Ona wybrała tą drogę, nikt nie musiał jej za to płacić. Jednak potrzebowali pomocy. Wpatrywała się drzwi infirmarza, smutniejąc z każdą chwilą. Powinni im zapłacić, skorzystać z tego wsparcia. Tyle że nie miała pieniędzy. - Mogę z nimi porozmawiać, ale tylko Fyodor będzie mógł im zapłacić.
A ona miała kłopoty z czerwonym bratem. Miał przed nimi sekrety, wędrował swymi własnymi ścieżkami, tworząc wokół siebie więcej wrogów niż przyjaciół. Narażał ich misję choć wierzyła, że wiernie służy Panu i potrafiłby włożyć wiele serca w ich sprawę… Nie ufał jej. Prawdopodobnie tak samo jak Walter i Franceska. Musiała wierzyć, że ich wiara jakoś ich połączy. Że znajdą mimo różnic wspólny język…
- Będziemy musieli znaleźć czerwonego brata. Może mnisi mogliby nam pomóc? - Spojrzała z nadzieją na Gerge ciekawa jego opinii.
- Myślę, że jednak najpierw powinniśmy skupić się na egzorcyzmowaniu Cyganów. Ten Simonica ledwie dał się przekonać. Raczej nie dostaniemy drugiej szansy. Chodźmy do mnichów - Gerge przepuścił w drzwiach młodą zakonnicę. Akurat była na stopniach infirmarza, gdy zobaczyła osmoloną postać Fyodora padającą przed drzwiami biblioteki. Z jego dłoni potoczył się jakiś przedmiot. Sam brat się nie poruszał.

Dwoje inkwizytorów ruszyło z pomocą.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 19-03-2018, 10:41   #224
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Anna zamarła widząc upadającego zakonnika. Na chwilę jej serce zamarło. Ruszyła biegiem w stronę mężczyzny obawiając się najgorszego. Czyżby stracili kolejnego towarzysza? I to tego samego dnia. Przed oczami stanęła jej leżąca bez życia, niemal w tym samym miejscu, Michal. Szybko przypadła do mężczyzny upewniając się czy ten żyje.

Oddech Fyodora był słaby, a Anna szybko zorientowała się czemu. Duszący dym ze spalonych ksiąg wydobywał się na korytarz. Po co on tam wszedł? Czyżby dlatego by sprawić sobie ból tak jak wtedy w kościele? To nie było istotne, trzeba było go ratować.

- Musimy go zabrać na dziedziniec. - Obejrzała się na Gerge. Dobrze, że był obok, sama pewnie nie byłaby w stanie nawet przesunąć nieprzytomnego mężczyzny, a co dopiero gdzieś go wynieść.

Gerge przytaknął i chwycił zakonnika, chwytając go pod ramię. Anna podniosła niewielki przedmiot i wsunęła go do kieszonki w rękawie. Chwyciła Fyodora pod drugie ramię i jakoś wspólnymi siłami udało im się wynieść go na zewnątrz. Gdy już ułożyli go na boku zakonnica zaczęła w pośpiechu przeszukiwać swoje sakwy. Nie była w stanie zrobić zbyt wiele. Widziała ludzi wyciąganych z palących się domów… słyszała że podczas palenia na stosie część osób dusi się samym dymem. Nerwowymi ruchami wydobyła z sakwy kilka liści. Jedyne co mogła zrobić to udrożnić drogi oddechowe. Roztarła w dłoniach zioła i przysunęła je pod nos zakonnika. Uważnie obserwowała czy mężczyzna nie traci oddechu, modląc się po cichu i czekając na cud. Niech tylko jego oddech stanie się silniejszy... bała się prosić o więcej.
 
Aiko jest offline  
Stary 23-03-2018, 07:55   #225
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Opat albo nie chciał, albo nie mógł pomóc. Prezentował się jako oddany Sługa Boży, ale podejrzenia, że zło pochłonie cały Płock i pół Mazowsza nie interesowało go zbytnio. Może jeśli trafi pod opiekę Guntera problem ten zacznie go bardziej interesować. Niemniej to, że czegoś nie wiedział też było interesujące. Szczególnie niewiedza w kwestii kontrolowania zwierząt jako źródła informacji. Dla wenecjanki, która uważała, że nie da się dogadać z większością ludzi na tym świecie, fakt, że ktoś nie wie, czy można rozmawiać ze zwierzętami to już dużo. Ostatecznie nie liczyła na wiele, a opat nie wyglądał na człowieka, który na rozmowie z Małomirem powiedziałby więcej. Przynajmniej więc na razie postanowiła rozmowy owej opatowi oszczędzić. Przekonać pozostałych do czegoś takiego byłoby ciężko, choć jak dowodził dzień, brak zgody nie był przeszkodą, której nie da się w jakiś sposób ominąć. Francisca miała natomiast wrażenie, że byli z opatem jak dwoje ludzi, którzy patrzą na słońce w zenicie, ale znajdują się po przeciwnych krańcach Ziemi.
Westchnęła. No może przeciągnie jeszcze trochę negocjacje. Opat nie może być w końcu obojętny na wszystko. W każdym razie warto było to sprawdzić.
- Świątobliwy ojcze. Dziękuję za nieocenioną pomoc i dobre słowo - pochyliła wdzięcznie głowę, a następnie zabrała krzyż ze stołu.
- W obliczu wszystkiego co Inkwizycja już wie i tego co dzięki łasce Pana mozolnie się dowiaduje wydaje mi się, że lepiej jest, aby tutejsi bracia zakonni służyli swoją pomocą i modlitwą raczej biskupowi Guntherowi, który z wielkimi wyzwaniami mierzyć się musi w nadchodzącym czasie. Tak mi się, prostej niewieście, w każdym razie wydaje. Pod jego opieką zakon będzie też bezpieczny przed roszczeniami lokalnej szlachty, prawda? Zobaczę, co myślą w tej sprawie bracia i siostra.
Rozmowa wydawała się kończyć, ale Francisca nie wstawała jeszcze z krzesła. Poczekała cierpliwie, czy opat ma coś jeszcze do powiedzenia, dodała na zakończenie prośbę o modlitwę i zapewnienie o tym samym, a następnie niespiesznie udała się na dziedziniec licząc na możliwość spotkania z resztą Inkwizytorów.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 24-03-2018, 14:36   #226
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
- Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić - rzekł jakiś głos.
Fyodor czuł jak całun spada z jego ciała. Na powiekach leżały dwie ciążące mu monety. Czuł otaczające go zimno.

Pomieszczenie było niewielkie, choć zamiast ścian otaczała go ciemność. Leżał na kamiennym podwyższeniu, które przypominało bardziej ołtarz niż łoże. Nigdzie nie było źródła światła, choć podłoga i ołtarz były wyraźnie oświetlone.

Potrzebował chwili by dojść do siebie. Odzyskać pełnię świadomości i swą determinację. Sięgnął do oczu i odrzucił monety. Chrześcijanie nie kładli ich na oczy. To był żydowski zwyczaj i nie zamierzał pozwalać się tak traktować. Jeśli umarł to też nie powinno być żadnego całunu, a jego ziemska powłoka powinna być zakopana. Wstał z podwyższenia i dopiero wtedy zaczął do niego dochodzić surrealizm sytuacji. Jest martwy?
Rozejrzał się w poszukiwaniu swojej wiernej laski. Jednak nigdzie jej nie było. Nie było też bogactw, zdobionych koszul, butów ze skóry egzotycznych zwierząt. Był nagi, a widok jego pomarszczonego ciała przypominał o słabościach.

- Kto tu jest? GDZIE jest tu? - zapytał w ciemność, oczekując odpowiedzi.
- Jam jest, który jest - odezwał się głos, a na jednej ze ścian pojawiła się szczelina pełna światła.

Ale w grobie nie stało się ani trochę jaśniej. Światło zdawało się być tylko po to, żeby Fyodor nie mógł dojrzeć tego, co po drugiej stronie.
Fyodor miał ochotę paść na kolana i bić czołem w ziemię, ale coś go powstrzymało.
- “Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić” - powtórzył sobie w myślach
Nie… nie wierzył w to. Śmierć… zwolnienie ze służby i brama ze światła na końcu… to było zbyt piękne. Nie jemu jeszcze spoczynek. Czuł to. Czy chciał czuć? Czy może jednak pragnął życia na tyle by łapać się brzytwy?
- “I daję wam przykazania nowe na znak nowego przymierza!” - zawołał Fyodor z mocą - A trzecie z nich brzmiało “Nie będziesz używał imienia Pana, Boga twego, nadaremnie, bo nie ujdzie karania, kto by dla próżnej rzeczy użył imienia jego.”
- Odejdź maro nieczysta! - teraz to był gniewny ryk - bo przed Sługą Bożym stoisz i na pokuszenie go nie zwiedziesz! - choć krył on strach… pozostawała wątpliwość. Co jeśli to jego umysł go zwiódł? Co jeśli właśnie dopuszczał się bluźnierstwa? Miał tylko nadzieję, że wtedy Pan się zlituje ześle go na tysiąc lat mąk czyśćcowych a nie na wieczne potępienie… ale groźba by dać się podejść nieczystym siłą i może nawet zostać wykorzystam przeciw woli bożej… to go przerażało jeszcze bardziej.
Przez wrota ze światła weszła kobieta ubrana w długą czerwoną niczym krew suknię, która przylegała do ciała i opinała się na nim lubieżnie podkreslajać jej nieskazitelna figurę.
- Witaj sługo boży.
A na jej widok B’Reznov poczuł jak jego ciało budzi się jak u jakiegoś młodzika. Oddech mu się skrócił na dwa momenty i krew popłynęła w miejsca od lat zapomniane. Ale to było ciało… ciało było słabe. Nawet umysł mógł być słaby, ale wola i wiara pozostawały w sile.
- Nie skusisz mnie, kurwo babilońska - spojrzał na nią z pogardą zdającą się góry kruszyć, a przed oczami wyobraźni widział ją płonącą na stosie... i stracił nią zainteresowanie. Jego wzrok wędrował po pomieszczeniu. Szukał niestałości. Szukał wyjścia.
- Psalm dwudziesty trzeci! - ryknął w mrok przechadzając się po pomieszczeniu
Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną!

- Psalm sto czterdziesty czwarty!
Błogosławiony Pan - Opoka moja,
On moje ręce zaprawia do walki,
moje palce do wojny.
On mocą dla mnie i warownią moją,
osłoną moją i moim wybawcą,
moją tarczą i Tym, któremu ufam,
Ten, który mi poddaje ludy.
O Panie, czym jest człowiek, że masz o nim pieczę,
czym syn człowieczy, że Ty o nim myślisz ?
Człowiek jest podobny do tchnienia wiatru,
dni jego jak cień mijają.
O Panie, nachyl Twych niebios i zstąp,
dotknij gór, by zadymiły,
ciśnij piorun i rozprosz ich,
wypuść swe strzały i poraź ich,
wyciągnij rękę Twoją z wysoka,
wybaw mię z wód wielkich
i uwolnij z rąk cudzoziemców,
tych, których usta mówią na wiatr,
a których prawica jest prawicą fałszywą.

Jego głos jedynie nabierał siły. Teraz nie miał już wątpliwości, że to próba. Albo to Zły go kusił, albo Pan spradzał. Tak czy siak reakcja pozostawała ta sama. Recytował psalm z siłą i determinacją. Prawie krzycząc i nie słuchając co by się miało dziać… ignorując kolejne próby i pokusy. Nie miał zamiaru pozwolić nikomu więcej dojść do słowa, choćby miał wykrzykiwać słowa psalmu, gdy szukał jakiś śladów wyjścia…
Kobieta obeszła go powoli, jakby nie zwracając uwagi na to co mówił. Usiadła na podwyższeniu, na którym przed chwilą leżał starzec. Wpatrywała się w niego przekrzywioną głową.
- Skończyłeś już? A może jeszcze mi coś opowiesz o mieczach anielskich i dziewicy co zdepcze smoka?
Fyodor zignorował ją zupełnie. Jakby jej tu nie było. Przeszedł obok łoża szukając wyjścia, czy czegokolwiek co by je sugerowało sposób wciąż recytując kolejne albo te same psalmy. Nie miał zamiaru nawet na nią patrzeć, bo czuł jak jego zbyt stare ciało nagle “odzyskiwało wigor”... tak nienaturalnie… tak plugawie. Przechodził całe pomieszczenie, spoglądając nawet w najgłębszy mrok. Krok po kroku. Metr po metrze.

Poza wielką szczeliną, przez którą wpadało światło i weszła dziwna kobieta nie było w grobie niczego. Nawet ścian…
Cień w którym się kryły zdawał się rozjaśniać gdy Fyodor do niego podchodził. Szedł wiec i szedł z nadzieją natrafienia na ścianę. Przeszedł kilkadziesiąt metrów nie odwracając się do kobiety, jednak nie natrafił na ścianę. Gdy się w końcu odwrócił okazało się, że ona siedzi na ołtarzu tak jak wcześniej. A ołtarz był tuż za nim. Jak gdyby nie przeszedł nawet metra. Wszystko było irracjonalne.
- Widzisz Czerwony Bracie, jestem tu z pewną prośbą. Tam, na zewnątrz już zajęto się twoim ciałem. Prawdopodobnie cię odratują. Ta mała ladacznica wie co robi. Dlatego chcę, żebyś dobrze sobie zapamiętał moje słowa. Wyjedziesz z Płocka i nigdy tu nie wrócisz. Inaczej to czego doświadczyłeś z ręki Wiktora będzie ciepłym wspomnieniem do którego chciałbyś powrócić.

- Zbyt wiele o tobie wiem, kurwo babilońska - odpowiedział Fyodor spokojnie, nawet na nią nie patrząc - by teraz odpuścić. Odliczaj dni. To twoje ostatnie.
To był blef. Nie wiedział o tej istocie prawie nic, ale... może zadziała... i sprowokuje ją do szybszych działań. Do ujawnienia się bądź błędu. Tak czy siak nie szkodziło spróbować.

 
Arvelus jest offline  
Stary 25-03-2018, 14:22   #227
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Gdy Francisca wyszła z celi opata to wśród zakonnych krużganków panował zamęt. Od razu wiedziała, że to coś złego. Wszak zamęt nigdy nie wróżył niczego co dobre. Nawet jakby denary rozrzucano na ulicy, to byłoby to w jakimś celu. Celu, który z pewnością nie wróżyłby niczego dobrego.

Miała rację. Czerwony Brat z jakiegoś powodu był nieprzytomny, a Gerge niósł go na piętro. Zapewne do infirmarza. Francisca szybko zasięgnęła języka i dowiedziała się, że ów Inkwizytor ruszył samotnie do zgliszczy biblioteki. Czy tak Pan przestrzega ich przed ciągłym rozdzielaniem się i realizowaniem własnych celów? Nie, to zwykły przypadek przecież. Ona sama miała jeszcze kilka celów do zrealizowania, a i samotne wyprawy czekały na realizację w harmonogramie.

Anna podniosła mały złoty przedmiot. Od razu rozpoznała, że jest to lampion. Gdy tylko go dotknęła wizja przyszła niemal przewracając jej ciało na ziemię.

Człowiek pod osłoną nocy wywozi lampion schowany pod płaszczem. Wywozi go z wielkiego miasta, gdzie największy kościół ma kopułę. Mądrość Boża. Hagia Sophia. Z trudem w swojej wizji rozpoznała Konstantynopol.

Później ta sama lampa znajduje się w posiadaniu diabła. Tak właśnie go widziała. Mężczyzna z czarną brodą i nienaturalnie bladą cerą. Na jego czole widziała wyraźnie dwa czarne rogi. Miał lampę w swej kolekcji.

Potem Michal, która ją kradnie. Szybko ze zręcznością jakiej nie powstydziłby się sprawny złodziej. W tle był jakiś przewrót? Bunt? Ucieczka z zamku. Wyzwolenie spod władzy diabła. Wtedy jej to zrobił. Anna widziała jak jednym sprawnym ruchem diabeł wyrwał dziewczynie język. Jednak Simonica i Tibor natarli na niego od tyłu. Dali okaleczonej dziewczynie chwilę na to, by mimo spływającej po twarzy krwi wzniosła złota lampę.

Wizję napełniło światło słońca. Przyjemne i ciepłe. Dające ukojenie i poczucie bezpieczeństwa. Diabeł uciekł. Światło powoli przygasło. Michal była już dużo starsza. Nie była dziewczynką, jak chwilę wcześniej. Teraz była kobietą, lecz nadal trzymała lampę. Na ścianie biblioteki wisiały zwęglone zwłoki mnicha Piotra. Tą samą lampą.

Zakonnica jednak szybko otrząsnęła się z wizji i pomogła otrzeźwić Czerwonego Brata. Mnich oddychał, ale nadal się nie wybudził. Nic więcej nie mogła zrobić. Musiała czekać.

Tymczasem Fyodor walczył z własnymi demonami. Nie ruszył do światła. Nie odpowiedział na wezwanie, jakie Pan skierował do Łazarza. Czy wtedy skończyłoby się lepiej? Kobieta w czerwieni odeszła. Reznowa otuliła ciemność. Ciemność tak zimna, że zatęsknił za nowogrodzkimi zimiami. Ciemność nieprzenikniona. Czyściec? Czy miał teraz nie usłyszeć już Pana? Po chwili poczuł jak siły napływają na powrót do jego ciała. Złość skierowana w babilońską nierządnicę o której usilnie myślał mnich dawała mu siłę do powrotu do świata żywych. Czuł złość na piękną kobietę. Czuł determinację, żeby stanąć z nią do walki.

W końcu otworzył oczy, a przed sobą ujrzał równie piekną twarz.
Anna, która siedziała przy łóżku mnicha odetchnęła z ulgą. Nie mogli pozwolić sobie na stratę kolejnego inkwizytora.

Niestety wstanie z łóżka w tej chwili przerastało możliwości Fyodora. Jakiekolwiek egzorcyzmy w jego wykonaniu należało odpuścić.

Tymczasem na dziedziniec zamku wjechał orszak dwunastu ciężkozbrojnych z jednym wyróżniającym się brodaczem o długich czarnych włosach. Dodatkowo czarny płaszcz nie pozostawiał wątpliwości. Oto przybył tak wyczekiwany kanonik. I zupełnie przypadkiem miał okazję wpaść w sidła Francisci Rembertini. Włoszce aż rozświetliło się oblicze na myśl o umieszczeniu kolejnego duchownego w krzyżowym ogniu pytań.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 28-03-2018, 02:54   #228
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Ostatnie wydarzenia sugerowały, że brak zgody w Inkwizycji może przynieść nieprzewidziane i tragiczne skutki. Przyczyny owych skutków, wszystko na to wskazywało, przestały istnieć, ale Włoszka nie mogła się wyzbyć przekonania, że lepiej pilnować nawet tego, co dotychczas wydawało się być przewidywalne. Łaska Pańska jednak tym razem była po jej stronie. Fyodor postanowił stracić przytomność, Anna postanowiła go ratować, a Gerge zapewne postanowi pomóc Annie. To czyniło sytuację wewnątrz Inkwizycji łatwiejszą do przewidywania. Natomiast stojąc w obliczu spotkania Świętego Oficjum z kanonikiem, Francisca czuła ekscytację połączoną ze strachem. Przypuszczalnie, nikt jej nie wejdzie tym razem w paradę. Czy jednak podoła zadaniu, które stawia przed nią Pan? I czy wie na czym owo zadanie polega? Zrobiła to, co zawsze robiła w obliczu nieznanego. Ruszyła przed siebie jakby była panią tej sytuacji.

Zmówiła w myślach kilka słów modlitwy błagalnej, klasnęła delikatnie w dłoń na znajdującą się w pobliżu Małgosię i poprosiła ją szeptem o przekazanie bratu Walterowi (to ten kulawy z wielkim młotem) słowa “Canonicus” i wskazania dziedzińca. Pogłaskała ją przy tym po głowie. Mądre dziewczę na pewno zapamięta.
Potem ścisnęła krzyż, zmówiła kolejną modlitwę i ruszyła na spotkanie z księdzem. Obydwoje posiadali nieposzlakowaną opinię, ale Francisca potrafiła wzmocnić wrażenie nieposzlakowania przy pomocy bożej łaski. Weszła na dziedziniec i zbliżyła się do księdza w sposób w jaki etykieta nakazywała przyjmować gości. Następnie ukłoniła się odrobinę bardziej uprzejmie niż nakazywał tego zwyczaj. Jednocześnie obrzuciła krótkim spojrzeniem tuzin ciężkozbrojnych jeźdźców. Armia Pana.
- Wielki to dar Boży dla Świętej Inkwizycji mieć możliwość przywitania tak znamienitego gościa w tym przybytku Pańskim. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus…
- Signora Francisca Ramberti, wierny sługa Świętego Officium
- przedstawiła się, czyniąc kolejne dygnięcie - Czy szanowny kanonik zechce odpocząć po tej wyczerpującej podróży, przed spotkaniem z Inkwizycją?
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 03-04-2018, 13:02   #229
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację


Anna uśmiechnęła się do leżącego na łóżku zakonnika. Wrócił do nich. Wyglądał na osłabionego ale był z nimi. Ostrożnie przyłożyła dłoń do czoła Fyodora sprawdzając czy ten nie ma gorączki.
- Jak się teraz czujesz? - Spytała, pochylając się nad swoim pacjentem.
Fyodor nie odzwajemnił uśmiechu, ale w jego spojrzeniu było… coś. Może on już sam nie pamiętał jak się uśmiechać?
- Płuchhhha palą - odpowiedział znacznie słabiej niż sam by chciał.
- Modlliłem shhę. Dos… dostrzehłem blashhk. Jahniejszhyy niż mógł śhlnić…
- Spotkałem złą… - spojrzenie Fyodor nagle się wyostrzyło, a głos wygładził, choć widać było, że kosztuje go to wiele bólu - kazała mi opuścić Płock. Tu dzieje się coś dużego i jesteśmy bardziej potrzebni niż sądziliśmy.
Zakonnica przytaknęła i spojrzała na stojącego obok Gerge.
- Przyniósłbyś mi wrzątek? - Uśmiechnęła się do swego towarzysza, po czym odprowadziła go wzrokiem. - Spróbuj trzymać głowę blisko tych roztartych ziół. Powinny ułatwić oddychanie. Jak poczujesz się odrobinę lepiej spróbuję zrobić ci inhalację, co by oczyścić odrobinę płuca.
- Podobne wnioski wyciągnęłam po rozmowie z Piotrem. Czasami mam wrażenie, że zostaliśmy sami po stronie Pana. - Anna wyraźnie zasmuciła się wypowiadając dręczące ją myśli. - Co to był za blask? Ten przedmiot, który wyniosłeś?
- Możżliwe… gdy ghho sięgnąhem zmyshy już mnie opuszczhałły… Ihe byhemy nieprzythomnny?
- Chwilę. - Zakonnica przysiadła obok czerwonego brata. - Zobaczyliśmy z Gerge jak wychodzisz z biblioteki. Straciłeś przytomność więc wynieśliśmy cię na zewnątrz, gdy twój oddech się uspokoił, przenieśliśmy cię do infirmarza.
Gdy Gerge przyniósł wrzątek, wgniotła do niego kilka liści i kawałek korzenia. Po pomieszczeniu rozniósł się przyjemny aromatyczny zapach. Anna ustawiła go obok łóżka Fyodora.
- Na razie może trochę wilgotnego powietrza pomoże. - Delikatnie powachlowała dłonią tak, że para zbliżyła się do nozdrzy zakonnika. - Zaraz jak ostygnie spróbujemy cię tym napoić. Nie powinieneś wchodzić do tak zadymionego miejsca.
Fyodor posłuchał Anny biorąc głębokie, choć bolesne wdechy.
- Możliwe - to słowo przyszło mu bardziej bezboleśnie niż poprzednie - Zapamiętam. Coo z cyghhanami?
- Mamy czas do wieczora by ich egzorcyzmować inaczej odjadą. - Anna wyraźnie posmutniała. - Jednak będzie to raczej niemożliwe. - Zakonnica obejrzała się na Gerge. - CHyba damy radę zrobić tą inhalację. Mógłbyś poprosić kogoś by przyniósł nam misę i wrzątek?
Fyodor spróbował wstać. Powinność go wzywała. Tylko on potrafił przeprowadzić egzorcyzm. Podniósł się z trudem na łokciach… i wtedy ciał odmówiło posłuszeństwa. Nie był w stanie. Ciało zawodziło.
- Nhiee dadzą się pszekoać… powiedzh imm… aby wypatrywali znahów… i gdy zobhaczą, sze demony nie odeszły - Fyodor warknął męcząc się już i kontynuował już jaśniej przezwyciężając ból - jak zobaczą, że demony wcale nie opuściły dzieci i już stracą nadzieję, że sobie poradzą niech zaprowadzą dzieci na uświęconą ziemię i wyślą wiadomość. Gdy będziemy mogli to przybędziemy.

 
Arvelus jest offline  
Stary 05-04-2018, 22:56   #230
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Dziedziniec klasztorny w Mogilnie

Mężczyzna ubrany w czerń przechylił się w siodle w stronę jednego z wojów.
- Czy ta dziewka miała czelność się do mnie odezwać? Kimże ona jest? Służką inkwizytora?
- Przewielebny księże kanoniku -
rzekł zakłopotany mężczyzna - ona zdaje się was witać, wasza ekscelencjo.
- Hmmm -
kanonik poprawił się w siodle jakby uwierało go po wielu dniach podróży.
- Zatem rzeknij waszemu dowódcy, że przybyłem załatwić raz a dobrze sprawę wąpierza.

W tymże momencie wielkim refleksem wykazała się mała Małgorzata skacząca wesoło przed potężnie zbudowanym, siwym i pomarszczonym Walterem. Czas jaki był potrzebny mężczyźnie na zejście po schodach okazał się dużo dłuższy niż spodziewała się Francesca. W końcu stary inkwizytor dotarł przed kanonika. Zmierzył wzrokiem czarnowłosego, który mógłby być jego wnukiem.
- Walter Weismuth. Inkwizytor.Jestem tu z ramienia papieża, a wy?
Kanonik znów poprawił się nerwowo. Jego towarzysz zaś rzekł.
- Niesieni wieścią o grasującym wampirze wraz ze zbrojnymi przybywamy z katedry gnieźnieńskiej. Tu oto jego ekscelencja kanonik Jaromir Raciborski osobiście przybył wymierzyć sprawiedliwość.
Sam ksiądz jedynie mruknął z siedzenia.
- Nie ma już wampira. Oczyszczyliśmy to miejsce. Możecie wrócić do Gniezna i rzecz arcybiskupowi iż wysłannicy Stolicy Apostolskiej rozwiązali wasz problem. Winniśmy sobie pomagać, wszak wszyscy jesteśmy braćmi w Chrystusie. I nie musimy nigdzie zgłaszać informacji o tym, że Jego Ekscelencja Kanonik nie zareagował na obecność wampira.
Francisca spojrzała na Weismutha. Takie subtelne groźby pasowały do Fyodora, nie do poczciwego staruszka z młotem.
Kanonik uniósł się w siodle prostując.
- Zatem trzeba oczyścić klasztor. Skoro mnisi wiedzieli o potworze, to również im trzeba dać szansę na wybawienie. Czy może ich też odesłaliście już na spotkanie Pana?
Widocznie groźba Waltera nie zrobiła na nim wrażenia. Franka zaś miała nieco utrudnione zadanie, gdyż duchowny zdawał się ją ignorować.

Dwór Siemowita I w Łomży

Książe Siemowit I Konradowicz siedział na krześle okrytym skórami. Jego ojciec, Konrad Mazowiecki zawsze powtarzał, że na klechów należy uważać. Dlatego właśnie zabili tego kanonika. Teraz miał inne problemy. Płock nie za bardzo go obchodził. Udało mu się wreszcie zawrzeć pokój z bratem. Kazimierz dostał ziemię konińską. Wreszcie jedna granica się uspokoiła. Krzyżacy? Byli problemem, ale nie naglącym. Bałtowie. Tu był pies pogrzebany. Najazdy z północy były zagrożeniem. Siemowit potrzebował sojusznika. Silnego sojusznika. Krzyżacy odpadali. Byli zbyt silni. Gotowi zagarnąć ziemie Bałtów dla siebie.

Do tego zlazła mu się ta Inkwizycja. Zakonnica ze swoim przydupasem. Stary czerwony brat. Gawędziarz i niemowa. Cóż za zbiorowisko. I cóż tu z nimi zrobić. Chodzą i proszą o wojów. A co go to obchodzi? Płock nie obchodził go w ogóle. Ale to mogło się zmienić. Zwłaszcza teraz, gdy w grę wchodziła taka istotna zmiana. Daniel Romanowicz Halicki. Książe Rusi Halicko-Wołyńskiej. Z tych Romanowiczów. Kuzynostwo Reznowów. Teraz jakiś Reznow prosił jego, Siemowita o przysługę. Może więc warto ową przysługę spełnić i poprosić o przysługę jego kuzyna?

Siemowit wstał i ruszył ogłosić co postanowił.

Infirmarz w Mogilnie.

Siostra Anna zrobiła co mogła dla Fyodora. Wiedziała już, że reszta jest w rękach Boga. Tymczasem Gerge stał w drzwiach obserwując zajście na zewnątrz.
- Przyjechał kanonik. Rozmawia z nim Rembertini i Weismuth.

Tymczasem Fyodor leżał i rozmyślał o demonicy. Odwiedziła go we śnie. Pamiętał z pism Mistrza Eberharda ze Starhenbergu, że obcym bytom łatwiej jest przejść przez sny do naszego świata. Nie był pewny na ile jego umysł pozostawał zagrożony, jednak ciało nadal wydawało się bezbronne.

Dziedziniec w Łomży.

Eberhard był zdenerwowany. Czas biegł nieubłaganie, a Siemowit zdawał się nieugięty. Nie chciał przekazać wsparcia swoich ludzi. Od tygodnia byli w martwym punkcie, podczas gdy Walter czekał na wsparcie.

Ale Klara miała wizje. Powiedziała, że mają czekać. Pan miał zesłać łaskę na Siemowita. I tak stracili już tydzień w Łomży.

Na środku placu na ubitej ziemi mężczyzna w powłóczystych szatach stawał do walki z rycerzem zakonnym. Paladyn z czarnym krzyżem na piersi uzbrojony w tarcze i buzdygan szarżował na drobno zbudowanego włócznika. Gdy ten drobniejszy poderwał włócznię do walki jego luźne szaty zawirowały. W powietrzu rozległ się huk drzewca uderzającego o metal napierśnika. Raz. Drugi. Trzeci. Potem był huk.

Oto krzyżak dał się powalić inkwizytorowi.

- Nie powinniśmy trwonić sił na głupie pojedynki - powiedział wysoki mężczyzna, który na czarne szaty zarzucił kolczugę.
- Za długo tu siedzimy. Powinniśmy ruszać do Płocka.
Mężczyźnie odpowiedziała cisza. Formował w słowa obawy wszystkich zebranych.
- Szhybki on. Ja nie myślał, że włócznia tak szybka - powiedział schodzący z ubitej ziemi krzyżowiec.

Wtedy na dziedzińcu pojawił się książe Siemowit. Widząc go niemal wszyscy wstali. Jedynie siostra zakonna nadal siedziała.

- Mistrzu Eberhardzie, zdecydowałem. Dostaniecie ode mnie dziesięciu wojów. Będą gotowi jutro.
- Powinniśmy ruszać natychmiast! -
powiedział mężczyzna ubrany w czerń pod kolczugą. W tym czasie położył dłoń na ramieniu siostry zakonnej.
- Witoldzie - odpowiedział mu Siemowit - nerwy na wodzy. Wy możecie ruszać już dziś.
- Rhacja -
rzekł krzyżak. - Jha z Bogumysłem zhostaniem. Doprowadzim wojów do Płocka. Wy zaś omówicie wszystko z Walterem.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:02.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172