Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Warhammer Wkrocz w mroczne realia zabobonnego średniowiecza. Wybierz się na morderczą krucjatę na Pustkowia Chaosu, spłoń na stosie lub utoń w blasku imperialnego bóstwa Sigmara. Poznaj dumne elfy i waleczne krasnoludy. Zamieszkaj w Starym Świecie, a umrzesz... młodo.


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-07-2023, 11:47   #1
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Sodraland 2527

Miejsce: Hr. Skogland; Zweibrucken; Ostroga; ul. Zamkowa; zamek Ostroga
Czas: 2527.01.25; Wellentag; popołudnie
Warunki: sala narad; jasno; gwar rozmów; ciepło; na zewnątrz: jasno, zachmurzenie, d.sil.wiatr, mroźno (mod -15)



Rada Książęca




Sala narad w zamku Ostroga była w sam raz do narady. Ale jednak niezbyt często wizytowali tu tak znamienici goście. Sama księżna Asa z Egilów zwana od paru lat Żelazną Księżną dziś tu obradowała razem ze swoimi dwiema najstarszymi córkami oraz większością najbliższych doradców. Razem tworzyli radę książęcą. Wszyscy byli specjalistami w swoim fachu. A od zeszłej jesieni odkąd sytuacja z księciem Olafem robiła się coraz bardziej napięta księżna zaczęła przeznaczać Wellentag na zebranie tej rady i ustalenie strategii następnych kroków. Prawie każdego dnia widziała się z większością z nich ale uznała, że raz na tydzień dobrze będzie zrobić wspólne spotkanie aby skoordynować te wszystkie plany i zamiary. A było ich sporo. Spora ich część koncentrowała się wokół wojny z księciem Olafem jaka zapewne zacznie się po zimie a przynajmniej wszystko na to wskazywało skoro żadna ze stron nie zdradzała ochoty do ustępstw. Na wojnę potrzebne jednak były pieniądze. A tu książę Sodralandu nałożył embargo na skoglandzkie drewno spławiane granicznymi obecnie rzekami co odcięło główny dochód ich hrabstwa. A do tego skarbiec pozostał w Ebenstadt. A w Ebenstadt od zeszłego tygodnia było objęte książęcą kwarantanną bo od początku roku rozlała się po ich stołecznym mieście jakaś tajemnicza i groźna zaraza. Więc to ona zdominowała sporą część obrad.




https://i.imgur.com/5VZMu1a.jpg


- Chcecie mi powiedzieć, że poza czekaniem i kwarantanna nic nie możemy zrobić? Moje najtęższe głowy w hrabstwie są bezradne? - zapytała siedzącą u szczytu stołu kobieta. Przez chwilę panowała zakłopotana cisza.




https://i.imgur.com/Lsk9oOX.jpeg


- Właściwe milady to dokopałem się do pewnych obiecujących informacji. - odparł z wahaniem Mistrz Maximo, nadworny alchemik, mag, uczony a w książęcej radzie doradca do spraw nadzwyczajnych. Księżna Skoglandu obdarzyła go zachęcającym uśmiechem i spojrzeniem oraz gestem zachęciła do kontynuacji.

- Po pierwsze to prawie fartem trafiłem na odpisy pewnych pism i myślę, że w książęcym archiwum w Ebenstadt powinno być więcej informacji. Ale wszystko wskazuje na to, że plagi jakie opisywano w podobny sposób jakie cechy zdradza obecnie. Co sugeruje, że ta plaga nie wybucha po raz pierwszy. Chociaż ostatni raz była tak dawno, że pamięć o niej uległa zapomnieniu lub takim zniekształceniom, że trudno je obecnie rozpoznać. - estalijski mag, uczony i humanista z entuzjazmem zaczął dzielić się swoimi odkryciami jakich dokonał w ciągu ostatnich dni i tygodni. Dość długo zasypywał pozostałych różnymi faktami i datami z odległej przeszłości i krain rozsianych od dzisiejszych Księstw Granicznych po Arabię oraz obecne Złe Ziemie i starożytną Khemri. Dla większości z jego słuchaczy jedynie poszczególne punkty wydawały się być rozpoznawalne ale ogólny przekaz był raczej klarowny: takie przypadki podobnych plag mogły już się zdarzać w przeszłości, także w tej okolicy na jakiej od pół wieku wykuwał się Sodraland.

- No dobrze mistrzu a jak sobie radzono z tymi plagami? Jest to opisane? Wynaleziono na nie lekarstwo? - księżna gdy już zrozumiała o co chodzi w tej opowieści zapytała ich praktyczne zastosowanie w obecnej sytuacji.

- No cóż… Prawdopodobnie tak. Wiele na to wskazuje. - odparł Maximo z wyraźnym wahaniem. Jednak ostatecznie wolno skinął głową dając ostrożne potwierdzenie.

- To cudownie! Czy możemy wytworzyć te lekarstwo u nas? - księżna z zadowolenia uderzyła otwartą dłonią w stół. Wreszcie jakaś dobra wiadomość!

- No cóż… Nie jestem pewien… Dotarłem do dość ogólnych opisów z kronik, relacji podróżników i tak dalej, żadne pismo nie koncentruje się wyłącznie na tej zarazie. - mistrz nauk mistycznych i wszelakich zaczął z wyraźnym zastanowieniem tłumaczyć zawiłości swojego odkrycia. Uśmiechy przy stole wyraźnie przygasły. Wciąż jednak chyba była nadzieja, że w książęcym archiwum w odciętym kwarantanna Ebenstadt będzie coś więcej na ten temat bo spora część opisów były kopiami z prastarych ksiąg, zwojów i manuskryptów jakie tam były.

- Tylko najprawdopodobniej potrzebny będzie nam ktoś kto będzie umiał posługiwać się starożytnym nekhekarskim aby odczytać tak stare rzeczy. - uprzedził mistrz magii i alchemii kończąc ten wywód. Na razie mimo wszystko wydawało, się to do zrobienia. Trzeba było tylko dostać się do tego książęcego archiwum w odciętym kwarantanna mieście.

- Starożytnym nekhekarskim? Dlaczego? Nikt go już nie używa. Nie ma jakichś nowszych zapisków? - władczyni Skogland nieco się zdziwiła tym wymogiem bo do tej pory niewiele wskazywało na użycie tego wymarłego języka jakiego chyba od wieków i mileniów nikt już nie używał.

- Dlatego, że Nagash pisał w starożytnym nekhekarskim. - imię Wielkiego Nekromanty nawet po całych mileniach po jego ostatnim pojawieniu się wciąż robiło wrażenie na śmiertelnikach tak wielkie, że przez moment wszyscy przy stole wydawali się siedzieć jak zmrożeni gdy po sali przeszło echo jego imienia. Póki księżna Asa z Egilów zwana też Żelazną Księżną nie przerwała tego milczenia.

- No nie wiem czy to jest taka dobra rekomendacja. Tego mi jeszcze brakuje abym uchodziła za czcicielkę Nagasha, przyjaciółkę nekromantów i sojuszniczkę wampirów. Ale Olaf i jego piewcy mieliby uciechę. A nie ma czegoś innego? - księżna wydawała się jeszcze bardziej zirytowana niż na początku gdy wydawało się, że nie mają żadnych postępów w sprawie tej tajemniczej plagi. A gdy przez moment wydawało się, że wreszcie mają to gdy wyszło szydło z worka okazało się, że nie jest to takie proste. Dyskutowali jeszcze długo ale ostatecznie doradcy uznali, że warto chociaż spróbować odnaleźć tą uczoną jaka mogła znać ten starożytny, wymarły język i zobaczyć co z tego wyniknie. Zwłaszcza, że była szansa, że utknęła w Ebenstadt na czas kwarantanny. Co chwilowo uspokoiła sytuację ale powstało pytanie jak dostać się do tego izolowanego miasta.

- Myślę, że znam odpowiedniego człowieka który ma odpowiedni zespół. I też utknęli w mieście więc są na miejscu. - uśmiechnął się Calabersi, doradca księżnej do spraw informacji.




Miejsce: Hr. Skogland; Ebenstadt; Dzielnica Centralna, ul. Awanturników; karczma “Waran i baran”
Czas: 2527.01.27; Marktag; południe
Warunki: duża sala; jasno; gwar rozmów; ciepło; na zewnątrz: jasno, burza, sil.wiatr, siarczysty mróz (mod -25)



Temerarios de Soto




- Ludzie! Otwórzcie oczy! Zdejmijcie z nich łuski! Otwórzcie serca na prawdę! To nie kara za grzechy! To błogosławieństwo! Wybrani, prawdziwi wierni, zostaną błogosławieni! Resztę czeka zagłada i potępienie! - na zewnątrz w środku targowego dnia rozszalała się zimowa burza. Zerwał się całkiem silny wiatr i w połączeniu z zimnym deszczem i błyskającym, zagniewanym niebem tworzył scenerię jakby rzeczywiście nadszedł koniec świata. A przynajmniej tego miasta. Dziś był dzień handlowy więc tradycyjnie jak co tydzień ludzie spieszyli na Plac Targowy gdzie odbywał się cotygodniowy bazar aby coś kupić, sprzedać, wymienić się plotkami. Ale odkąd kwarantanna zamknęła miasto to dobrych i wesołych wieści było raczej niewiele. Za to każdy kto mógł kupował żywność i inne zapasy szykując się na najgorsze. Więc na te produkty było więcej chętnych do nabycia niż sprzedających co windowało ich ceny w górę. Ale mimo tego ten kobiecy głos przebijał się z ulicy pomimo zamkniętego okna.

- To znowu ona. Chropawa Estella. - powiedział młody mężczyzna podchodząc z ciekawości do okna na piętrze aby wyjrzeć na zewnątrz. Chropawą Estellę znali tu chyba wszyscy. Jako trędowatą żebraczkę. Czy co ona tam miała. Ale wyglądała paskudnie przez te wszystkie parchy jakie miała. Jałmużna jednak była obowiązkiem i powinnością tych co im się wiodło lepiej wobec tych ubogich i poszkodowanych więc rzucali jej miedziaki do miseczki. Poza tym uchodziła za bogobojną i pracowitą. Często przychodziła w Marktag na Plac Targowy i za parę miedziaków sprzątała ten gnój po zwierzętach i ludziach, nawet jak już targ się skończył. Więc ludzie ją tolerowali i nawet uważali za pożyteczną pomimo jej szpetoty.

- Jak ona może chodzić tylko w tych szmatach? Przecież jest burza i pada. Nie zimno jej? - zdziwił się kolega jaki też z ciekawości podszedł do okna. Dziś był dzień targowy więc nie było dziwne, że Chropawa Estella się tu kręci. El Comandante miał nosa parę lat temu jako wykupił tą zadłużoną i nieco podupadającą karczmę. Wtedy wielu kręciło nosem, że tak szasta pieniędzmi. Ale pokazało się, że to nie jest zły pomysł mieć własną karczmę. Zwłaszcza jak się było grupą najemników do zadań różnych i mieli w swym składzie naprawdę barwną mieszankę ras, profesji i charakterów. No i co do miejscówki to nazwa ulicy też była wymowna “Ulica Awanturników”. Bo jakoś tradycyjnie zawsze tutaj, w ulicy wychodzącej z Placu Targowego, były punkty werbunkowe do armii, do wypraw, do eskorty i tak dalej. W sam raz dla kogoś takiego jak de Soto i jego grupa.

- Ludzie! Spójrzcie! Spójrzcie na mnie! Widzicie? Sromota znika! Jestem uzdrowiona! Dobrzy bogowie ulitowali się nad takim nędznym robakiem jak ja i obdarzyli mnie swoją łaską! Dla was też nie jest za późno! Wystarczy, że pochylcie głowy i przyjmiecie ich błogosławieństwo! - Estella za oknem podwinęła rękawy swojego mnisiego habitu aby pokazać swoje nagie ramiona. Do okien podeszło więcej śmiałków a i na ulicy zebrało się paru przechodniów aby posłuchać i popatrzeć na ubogą wieszczkę. Nie była jedyną. W tych ciężkich czasach, zwłaszcza odkąd zamknięto bramy miasta wielu głosiło zagładę i bliski kres żywota. Jedynym ratunkiem zdawała się pokora, pokuta i błaganie bogów o łaskę. Wydawało się, że z każdym dniem kwarantanny takie poglądy zyskiwały coraz więcej zwolenników. Zwłaszcza jak nie udawało się opanować tej tajemniczej zarazy jaka zbierała coraz większe żniwo. “Dziś ty jutro ja” jak mawiano coraz częściej. Zaraza uderzała znienacka i trudno było znaleźć jakąś zależność czy schemat w kogo uderzy. Miała też nietypowe objawy co odbierano jako wolę rozgniewanych bogów. Tymczasem na szarpanej burzą ulicy z tych paru przypadkowych osób jakie szły lub wracały z targu jedna czy dwie podeszły bliżej aby spojrzeć na te prezentowane ramiona ubogiej żebraczki. Przez zachlapane deszczem okna nie było widać jednak więcej niż dwie, blade krechy na tle ciemnej ulicy. Ale widać było zdziwione twarze tych co je oglądali z bliska.

- No nie mów, że trąd jej się cofnął. - mruknął z niedowierzaniem kolega obserwując to wszystko z okna. Przez chwilę zastanawiali się czy to w ogóle możliwe i właściwie na co mogła być chora Estella ale za ich plecami drzwi się otworzyły i wszedł ten który ich tu dzisiaj wezwał.




https://i.imgur.com/78Xg4Jp.jpeg


Falco de Soto był przez swoich podkomendnych nazywany “El Comandante”. Przezwisko zostało mu jeszcze ze starych czasów sprzed przybycia do Księstwa Sodraland gdy był kondotierem, najemnikiem, korsarzem, piratem i odkrywcą. Nie był już młodzikiem a i wyglądem raczej nie zwracał na siebie uwagi płci przeciwnej. Za to rysy zdradzały stanowczość charakteru i powagę. A był znany jako ktoś kto ma głowę na karku, jego działania cechowały się śmiałością i rozwagą poza tym umiał się odnaleźć chyba w każdej sytuacji. Te cechy sprawiały, że łatwo nawiązywał kontakty tak z potencjalnymi pracownikami jak i pracodawcami. Gdy przybył tu kilka lat temu z garstką swoich podwładnych nikt ich tu nie znał ani oni nie znali tu nikogo. Ot wydawało się to miejsce w sam raz aby rozejrzeć się za jakimiś zleceniami bo krążyły plotki, że szukają tu osób o wszelkich talentach i umiejętnościach. Przez te kilka lat część osób się wykruszyła ale doszli nowi zaś grupa prosperowała coraz lepiej zyskując sobie reputację specjalistów na każdą okazję. W przeciwieństwie bowiem do większości grup czy oddziałów najemników jakie się specjalizowały w konkretnym typie zadań i usług Temerarios de Soto mieli chyba kogoś na każdą okazję. Wszystko wskazywało na to, że w tym sezonie ich hrabstwo weźmie się za łby z resztą księstwa i powinno się znaleźć zajęcie dla tak utalentowanych osób. Ale zaraz po nowym roku wybuchła ta zaraza a z tydzień temu księżna ogłosiła kwarantannę na swoją stolicę zamykając także i Temerarios w środku. A dziś rano po tygodniu marazmu El Comandante wezwał ich wszystkich pierwszy raz od początku kwarantanny. Co więcej wszedł pewny siebie i z zadowoloną miną jakby spotkało go coś miłego. Albo miał dobre wieści.

- Widzę, że już wszyscy są. Dobrze. Bo mamy robotę. - powiedział kładąc na stole swoją torbę w miejscu jakie zwykle zajmował. Zaś reszta popatrzyła to na niego to po sobie nawzajem. Bo “mieć robotę” zwykle oznaczało jakieś zlecenie jakie szef załatwił.

- Dostałem list od Calabresi. Będziemy szukać leku na to cholerstwo co się tu zalęgło. I paru przydatnych w tym osób. - powiedział bez większych wstępów. Jego ludzie zamrugali oczami i jeszcze gwałtowniej popatrzyli po sobie. Co za wieści! Miasto było objęte kwarantanną ale mimo wszystko listy czy paczki z żywnością przerzucano albo przez mury albo rzeką.

- A to jest jakieś lekarstwo? - zapytał ktoś bo o żadnym lekarstwie na tą tajemniczą zarazę nie było mowy. Ba! Właściwie nikt nie wiedział co to jest za cholerstwo, skąd się wzięło, ani jak się rozprzestrzenia. A co dopiero mówić o lekarstwie.

- Jeszcze nie. Ale jest szansa je stworzyć. Trzeba tylko odnaleźć parę tajemniczych osób i przedmiotów. My musimy je odnaleźć. I zanieść do Maestro. Jak się uda odnaleźć komplet to jest szansa, że on skleci z tego to lekarstwo. Tu mam listę. - El Comandante usiadł na swoim miejscu a w międzyczasie wyjął zwój papieru unosząc go nieco do góry aby wszyscy go mogli zobaczyć. Maestro był tutejszym magiem, członkiem rady książęcej i doradcą księżnej w sprawach nadzwyczajnych. Właściwie nazywał się Maximo Moreno ale, że w mieście nie było zbyt wielu magów a z nich on jako bliski współpracownik władczyni był uznawany za najważniejszego, stąd jego tytuł niejako stał się jednocześnie imieniem jakim zwykle go określano na ulicy.

- A jak się nie uda? - zapytał ktoś po chwili pierwszej fali chaotycznych głosów i komentarzy. Szef śmiałków spojrzał na niego a potem przesunął spojrzeniem po sąsiednich twarzach.

- Wtedy będziemy musieli się zmierzyć z wolą bogów i tą kwarantanną z tym co mamy w tej chwili. - odparł z lekkim uśmiechem ale nie był to wesoły uśmiech. Ostatni tydzień dał chyba do myślenia wszystkim w mieście czego można się spodziewać po ludziach co zostali tu zamknięci na ograniczonej przestrzeni z obcą, nieznaną zarazą szalejącą wśród nich. Niepewność jutra działała deprymująco na chyba wszystkich. Tak samo jak groźba złapania zarazy jaką nadal nie było wiadomo jak się ona właściwie roznosi. Pierwszymi objawami były niespokojne sny. Na wpół zapomniane sny z jakich po przebudzeniu pamiętało się tylko urywki z jakich trudno było coś wywnioskować. Pozostawało tylko wrażenie niepokoju. Poczucie zbliżającego się zagrożenia. A potem… A potem zapadało się w śpiączkę. Albo lunatykowało w gorączkowej malignie. Inni zaś robili się skrajnie agrewyni. Albo całkiem oszaleli. Wszyscy bez wyjątku. Bogaci i biedni, potężni i nędznicy, ludzie i nieludzie, wydawało się, że nie ma przed tą plagą ratunku. Jak kogoś chwyciła w swoje tajemnicze szpony to koniec. Ale niektórzy mówili, że to kara od bogów. Inni, że dar, droga do nowego oświecenia, jeśli się usłucha szeptu bogów. Jedno co było pewne, że odkąd ogłoszno kwarantannę wszyscy zostali tu z tą zarazą. A teraz El Comandante przyszedł i mówił, że jest jednak na nią jakiś sposób.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:55.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172