Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-07-2013, 20:36   #1
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
[Mag: Przebudzenie] One Shot At Glory

One Shot At Glory

After the game, the king and the pawn go into the same box.
~ an Italian proverb

Glory. Małe miasteczko na północy Teksasu, zbudowane praktycznie na jednym z brzegów jeziora Meredith. Jak wszystko w poczciwym USA, miejsce miało aspiracje do wielkości, ale te zostały już dawno temu odpowiednio przytemperowane przez znacznie większe Sanford, od którego z resztą wywodziła się nazwa pobliskiej tamy. Oddalone spory kawałek od dróg stanowych, Glory musiało porzucić sny o prężnie rozwijającej się infrastrukturze i sektorze produkcyjnym, zadowalając się turystycznym bezsensem, który z resztą też przedstawiał się skromnie. Strzelanie do zajęcy i pływanie w kajaku po przerośniętej wannie nudziły się dość szybko, a zaściankowość mieściny wykluczała sporo z tych… bardziej światowych rozrywek. Żadnych klubów nocnych, jedno kino z repertuarem niezmiennym od dziesięcioleci i pojedynczy sklep z elektroniką, którego właściciel z nieufnością reagował na każdego, kto chociażby wymruczał w jego obecności słowa „odtwarzacz CD”. Najlepiej chyba radzili sobie okoliczni rolnicy oraz hodowcy bydła. Oni jako jedyni mogli w pełni wykorzystać potencjał oferowany przez rejon Panhandle. Gospodarstwa rolne ciągnęły się milami, ich właściciele odwiedzali Glory tylko wtedy, gdy trzeba było zrobić spore zakupy lub udać się do baru po ciężkim dniu pracy w polu (tudzież wypasu przyszłych steków). Poza tym były jeszcze niedzielne wyprawy do kościoła, klub strzelecki i koło gospodyń miejskich. Okoliczne dzieciaki chodziły na lekcje wymieniając między sobą popkulturowe opowiastki. Te, które udało im się jakimś cudem pochwycić z kolorowych gazetek, szklanego pudła i trzeszczących transmisji radiowych. Część marzyła o życiu w wielkim mieście. Pozostałym podobały się stabilność i spokój oferowane przez domowe strony.


Łasica powoli przekonywał się do tej drugiej grupy. Stał sobie właśnie na zadaszonym ganku nowej posesji, ściskając w dłoni szklaneczkę whiskey. Była to jakaś tutejsza marka, bardzo przyjemnie działająca na jego podniebienie. Obrzucił wzrokiem butelkę, sterczącą na białym stoliczku nieopodal. Błękitne litery układały się w napis Baby Blue. Bardzo odpowiednia nazwa, chociaż z kolorem cieczy za dużo wspólnego nie miała. To myśląc, klapnął siedzeniem na poduszki bujanego fotela. Mebel, ziemię oraz stojący na niej dom kupił za psie pieniądze, które praktycznie przekładały się na trzy lata wynajmowania średniej wielkości mieszkania w Zgniłym Jabłku. Umowę podpisał z jakimś szpakowatym facetem w tandetnym garniturku. Trafił do niego przez kumpla z klubu oficerskiego. Ów chłopina z ułomnym gustem odziedziczył dom po zmarłych rodzicach, pałających się kukurydzą. Jako inteligencik z zawiłym tytułem naukowym i ciepłą posadką na nowojorskiej uczelni, sam miał dwie lewe ręce kiedy przychodziło do jakiejkolwiek pracy fizycznej. Poza tym, mieszkał teraz wiele mil stąd i ani myślał rozstawać się ze swoją fuchą. Z racji wspólnej znajomości, zasugerowana cena była śmieszna i Łasica złożył podpis już drugiego dnia. Nie żałował, oj nie. Wciąż miał sporo oszczędności na koncie, co w połączeniu z porządną emeryturą malowało w jego umyśle przyjemny obrazek. Ale nie tak rozkoszny, jak zapach szarlotki, przyniesionej kilkanaście minut temu przez sąsiadów z domostwa po drugiej stronie ulicy. Próbował ich zaprosić na kawę, ale Henry musiał lecieć do swojego warsztatu, a Mabel nie chciała sprawiać kłopotów, toteż obietnica wieczornego piwa we wspólnym towarzystwie musiała na razie wystarczyć. Co zrobić w międzyczasie? Obejrzeć graty na strychu? Dokonać małego rozeznania w mieście? Cholera, jeśli ma tak żyć, będzie sobie musiał znaleźć jakieś hobby żeby nie zwariować z nudów. Znaczy… nie zwariować bardziej niż do tej pory. Jeśli tak się dało, rzecz jasna.


Będąc z powrotem na starych śmieciach, Tex bawił się właśnie w odkrywcę. W cholernego Indianę Jonesa, brakowało mu tylko fifaśnego kapelusza i bata do trzaskania nazistów po zębach. Samo Glory niewiele się zmieniło odkąd odwiedził je ostatnim razem. W pewnych miejscach zaczęła odchodzić farba, a niektóre twarze nabawiły się więcej zmarszczek. To by było na tyle. Oczywiście wraz z Przebudzeniem zyskał nową perspektywę na temat starych problemów. Takich jak ta przeklęta atmosfera, która prawie po brzegi wypełniała dom jego dziadków. Co ciekawsze, po tym jak opuścił domowe strony, aura wezbrała na sile. Obecnie, za każdym razem kiedy przekraczał skrzypiący próg, czuł się tak jakby ktoś wciągał go w ruchome piaski. Kroki stawały się bardziej kłopotliwe, składne formułowanie myśli przychodziło z trudem. Bez odpowiednich zabezpieczeń własnej osoby, młody mężczyzna nie był w stanie pokonać odległości dzielącej przedpokój i jadalnię. To dlatego siedział teraz w tej ostatniej, ze skwaśniałym uśmiechem goszczącym na twarzy, otoczony nieprzeniknioną skorupą migoczących drobin. Zasłona skutecznie odgradzała go od zagadkowego zagrożenia. Czy to właśnie to coś wykończyło jego dawnych opiekunów? Lekarze stwierdzili przyczyny naturalne, ale kto to wie? Kiedy przyjechał na pogrzeb babci dwa lata temu, nie pomyślał o tym żeby zbadać jej ciało pod względem magicznego rezonansu. Jej drugi mąż także był już sześć stóp pod ziemią, a zabawa w cmentarnego rabusia nie należała do rzeczy, które magiczne stronnictwa traktowały z przymrużeniem oka. Nawet takie zimne sukinsyny jak Prorocy Tronu. Może gdyby Dusk był tutaj razem z nim, poratowałby go jakąś mądrą radą, ale przecież on został w San Fran. Trzask dobiegający z piętra wyżej wyrwał go z zamyślenia dopiero po kilku sekundach. Chyba po prostu nie chciał zaakceptować go jako części swojej rzeczywistości. Odgłos brzmiał jakby jakieś naczynie roztrzaskało się przed chwilą w drobny mak. Tex słyszał też kroki. Dwie pary stóp, cięższe i lżejsze. Co tam się do diabła działo?


Zmęczona długą drogą Patricia, zdecydowała się na przystanek w niepozornym Regency Inn, zlokalizowanym niespełna kilometr od centrum Glory. Gorąca woda, czyste ręczniki, zepsuty telewizor sprytnie zastawiający dziurę w ścianie. Na pokój nie mogła narzekać, szczególnie za dziesięć dolców na hotelową dobę. Lepszego i tak by nie dostała, jej portmonetka świeciła pustkami. Prawdę mówiąc, to najbardziej radowała się z faktu, że nadal jest w jednym kawałku, bo szychy w wielkim mieście, niezależnie od swojej partii, powitały jej pomysł edukacji Śpiących Mas z ogromną dawką sceptycyzmu. Tak sporą, że jeden rękaw jej stroju wciąż był trochę osmolony, a tego Acamotha zgubiła dopiero na przedmieściach. Mając swoje korzenie w tej zacofanej mieścinie, najchętniej ominęłaby ją i wszystkich jej rezydentów szerokim łukiem, ale zawód wymagał od niej czego innego. Musiała kogoś znaleźć, a w przypadku pomysłowych nastolatków często okazuje się to trudne. Peter Dudley na brak zaradności narzekać nie mógł, w końcu podwędził swojemu poczciwemu ojcu wszystkie oszczędności, a potem wyprawił się na wycieczkę krajoznawczą przez dwa stany. Jeśli ufać zapewnieniom podchmielonych kierowców ciężarówek w zajezdni przy drodze stanowej, szczeniak kierował się właśnie w stronę Glory. Ale dlaczego? W takich miejscach ludzie gadają, a każdy nowo przyjezdny traktowany jest z równie wielką dozą zaufania co zaskroniec w bucie. Jego tok rozumowania był jednak sprawą drugoplanową, na pierwszy plan wysuwało się rozpytanie kogo tylko się da. Właściciel motelu (imieniem Ed) zbyt rozmowny nie był, po prostu podał nowej lokatorce klucze. Całą uwagę mężczyzny pochłaniał bowiem podskakujący biust Barbary Eden, na czarno-białym ekranie w jego recepcji. Trzeba przyznać, że jej postać trzymała się bardzo dobrze, jak na te skromne dwa tysiące wiosen.
 
__________________
Beware he who would deny you access to information, for in his heart he dreams himself your master.
- Commisioner Pravin Lal, Alpha Centauri

Ostatnio edytowane przez Highlander : 28-07-2013 o 01:05.
Highlander jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172