Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Fantasy Czekają na Ciebie setki zrodzonych w wyobraźni światów. Czy magią, czy też mieczem władasz - nie wahaj się. Wkrocz na ścieżkę przygody, którą przed Tobą podążyły setki bohaterów. I baw się dobrze w Krainie Współczesnej Baśni.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-05-2020, 18:10   #11
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Królewska stajnia świeciła pustkami i więcej można w niej teraz było dojrzeć latających u powały jaskółek aniżeli koni. Znać było, że gospodarz ze świtą poza włośćmi swemi rezyduje obecnie. Tym niemniej była to pierwsza wizyta Rogacza w tym znanym przecież nawet w jego rodzinnych stronach miejscu i musiał przyznać, że jak na ot budynek gospodarski dla zwierząt… to mają rozmach klaczesyny.
On sam o koniach nie wiedział wiele. Nauczył się je dosiadać w Dolinie, ale na opiece i układaniu ich pod siodło się nie znał wcale. Dlatego też ciekawie spoglądał na mijanych stajennych, którzy pełnili tu swoje obowiązki, a także na narzędzia, których nawet nazwać nie umiał. Arkana rohrrimskiej tradycji
- To tu - słomianowłosy młodzik zatrzymał przy jednej z wydzielonych zagród zza wejścia, której spoglądały na niego wielkie czarne oczy osadzone w bułanym końskim łbie. Rogacz przechylił głowę wpatrując się w nie z zaciekawieniem - Osika jest raczej spokojna. Burzy się tylko boi… Iiii… nooo… ugryźć potrafi. Tak z niczego właściwie. Ale niesie dobrze.
- Dogadamy się - odparł mu Rogacz przypatrując się nienajmłodszemu już zwierzęciu o maści mokrego piasku. Jak wszystkie konie Rohirrimów, było bardziej zadbane niż ich żony. Ale czas już odbił swoje piętno na niej. Sierść przetarła się tu i ówdzie. Gdzieniegdzie zostały zabilźnione ślady po ranach, a grzbiet już był nieco wklęśnięty i mięśniejszy przy zadzie, co zapewne nie czyniło z kobyłki specjalnie zwrotnej - Prawda, Wiedźmo?
- Osika ją wołamy - poprawił młodzian.
- I może dlatego gryzie?


Wieczór w karczmie upływał leniwie jakby wcale nie miał być ostatnim, a wręcz przeciwnie kolejnym. Jemu osobiście się nie spieszyło aż tak jak Rhune. Choć nie z tych samych oczywistych względów co Gondoryjce. On przezornie wolał mieć ulfurowych przed sobą, a nie za sobą. Ale jak na dłoni widać było, że młody Rohirrim, który miał z nimi jechać, wprost palił się do wyjazdu i sprawa jest dla niego osobista. Kto zaś wie jak to mogło wpłynąć na rozwój wydarzeń.

Rogacz opróżnił więc jeden jeszcze kufel przyniesiony przez piegowatą Breywyn i skinąwszy na dobranoc pozostałym przy stole Rhune i Sikorce, ruszył do swojego pokoju. Mijając zaś się z jednym z ulfurowych, potrącili się obaj ostentacyjnie ramieniem.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 21-05-2020, 22:10   #12
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Towarzystwo rozeszło się i patrząc za odchodzącym Rogaczem, Sikorka przypomniała sobie, że ciągle nie przekazała wujowi wieści o swoim udziale w misji. W karczmie było gwarno więc ciężko było prowadzić rozmowę, dlatego po wypiciu piwa do końca i ostatni udali się na spoczynek.

Wychodząc Halla włożyła dwa palce do ust i donośnie zagwizdała. Nie tylko zwróciła uwagę stojących najbliżej, ale przede wszystkim zaraz przybiegł do niej wielki pies. Poklepała go po łbie i ruszyli drużką w kierunku placu targowego. Tam, przy wozie, rozstawiło się z namiotem jej kuzynostwo. Lepiej było spać przy swoich dobrach na sprzedaż i ich pilnować, niż płacić za nocleg w którejś z pobliskich chat.

Cisza grzał się przy niewielkim ognisku, nad którym na trójnogu wisiał garnek z resztką gulaszu, a wuj i Szybki pochrapywali w namiocie.
- No gdzie żeś się szwendała? - zapytał kuzyn, wstając od ognia i idąc naprzeciw kuzynce.
- A no rozglądałam po okolicy - odparła od niechcenia Halla i podeszła do wozu od strony gdzie skryty był jej plecak z dobytkiem. Cisza poszedł za nią, jakby ciekawy co robi.
- Czego chciał? - prychnęło dziewczę.
- Nie robisz niczego głupiego? - zapytał ją kuzyn.
- A ty co taki rozgadany?! - fuknęła.
- Jutro dzień targowy, nie zniknij, pomoc potrzebna będzie przy handlu - upomniał ją.
- Wiem wiem - pokiwała głową.

Grim tymczasem zajął miejsce obok wozu, przy równie dużym psie jak on sam. Nevrast zwał się ten osobnik i druchem wiernym był Powsinogi. Mądry to był pies i doświadczony, choć nie tak łowny jak psisko Halli.
Halla mimo, że w karczmie zjadła nie mało, to nie mogła pozwolić by resztki gulaszu się zmarnowały. Jeszcze przed snem dojadła to co było w garnku. Przy posiłku, którym jeszcze podzieliła się z Grimem, zdecydowała, że nie będzie się tłumaczyć przed wujem z tego, że dołącza do Rohimskich oddziałów. On na pewno by się nie zgodził, zakazał jej brać w tym udziału. Spokojna głowa gdy nie wie.

Temu więc Sikorka planowała rankiem wymknąć się, korzystając z zamieszania jarmarcznego i dołączyć do swoich nowych kompanów.

 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 25-05-2020, 03:51   #13
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację


Mały oddział konnych opuścił Edoras, gdy słońce wstawało na wschodzie. Młody Rohirrim prowadził cudzoziemców Wielkim Gościńcem Zachodnim. Droga pamiętała czasy świetności Kólestwa Arnoru i Gondoru i jak dobrze pamiętała Eadweardiel, jak niegdyś, tak i teraz, była traktem wolnym od podatku dla wszystkich ludzi Śródziemia. Teraz, choć podupadły, lub całkiem pochłonięty przez przyrodę w innych krainach, to nadal dobrze służył w granicach Marchii Jeźdźców, gdyż Władcy Koni, choć nie tak jak przodkowie ludzi z Minas Tirith, to jednak trochę dbali naprawy.

Zimy wiatr hulał i świszczał uciążliwie targając paszczami i włosami podróżnych na otwartej przestrzeni już wkrótce budzących się do życia, po zimowym śnie, brązowych traw, wciąż w znakomitej większości przykrytych śniegiem. Po drodze mijali widoczne na pagórkach dachy domostw, oddalonych od siebie znacznie, acz jednak jakże gęsto utkanych w dolinie, jeżeli porównać zaludnienie Bruzdy do całej Zachodniej Marchii.

Gdzieś tam w oddali, u wrót mijanej doliny, stał Helmowy Jar, który Eorling pozdrowił przeciągłym spojrzeniem. Za twierdzą, stały skryte Błyszczące Pieczary, o których słyszała również Eiliandis, wszak Rogaty Gród niegdyś dunedaiński był, a i też nazwę Aglarodu nosił. I Cadoc odprowadził to miejsce wzrokiem, które swą obecną nazwę nosiło od imienia króla, który tragicznym bohaterem był Eorlingom, a Dunlendingom znienawidzonym tym, który jak głoszą legendy, ludzkie mięso jadał.

Około południa, ku skrytemu zadowoleniu Yaraldiel, Rhune skręcił ku zalesionym podnóżom Gór Białych, gdzie mogli odetchnąć od pogody pod osłoną drzew. Nazwa zaiste pasowała do nich tej pory roku, gdyż śnieg gęstym kobiercem leżał w ich cieniu, jak okiem sięgnąć pod wysmukłymi, szarymi pniami sosen, zielonymi modrzewiami i srebrnymi jodami. Halla przez wjazdem do lasu wierciła się w siodle obracając stąd przybyli. Gdzieś tam zdążał ku nim Grim, który biegł własnym tempem.

Sikorka, oraz każdy, komu nie były tajemnicą arkana polowania i wiedzy o zwierzętach, rozpoznał świeże nocne tropy królików, jeleni i wilków krzyżujące się w leśnym labiryncie po ostatniej nocy. Te ostatnie szacował niechętny wzrok syn Rhudela, oraz węszył niecierpliwie Grim, gdy dołączył do poruszających się wolniej w tym terenie konnych. Widzieli również czmychające ku górom rodziny owiec o zakręconych rogach, otulone w długiej, brązowej wełnie, spod której wystawały białe pyski i nogi, oraz zgrabne kozice o wysmukłych, ostrych czarnych hakach.

Pierwszą noc spędzili w grocie osłonięci przed gwiazdami, których blask odbijając się od śniegu roztaczał po okolicy, lepszą niż zwykle o tej porze, widoczność. Sowy pohukiwały, samotne wilki nawoływały się, a Elfka o ile w lesie, podobnie jak Halla, zdawała się od razu być jak domu, to niczym nocny drapieżnik, czuła się po zmroku jeszcze bardziej komfortowo. Ogień trzeszczał niemal natychmiast wykrzesany niczym magicznie spod sprawnych palców Cadoca, mimo mokrego i zmrożonego drewna. Nad ranem ocieplający się las trzeszczał pod ciężarem mokrzejszego śniegu, co zsuwał się z czap kryjących gałęzie i spadał im na głowy, plecy i pod nogi.




Rześkiego poranka dnia trzeciego, będąc już głęboko u stóp gór, które wyrastały niemal na wyciągniecie ręki na tle niebieskiego nieba, Rogacz przygalopował zawiadamiając wszystkich o zauważonej pierwszej, z zaznaczonych na kościanej mapie, sadyb. Nie mając żadnych wskazówek od Rządcy, i faktu bycia opuszczonym, gospodarstwo na wzgórzu stało bezimienne. Z komina nie wydobywał się dym; świeży śnieg skrzył się w bladym słońcu niezmącony żadnymi śladami.

Zabudowania częściowo okalał szpaler starych, wysokich drzew. Biały puch cichutko skrzypiał pod ciężarem kompanii, zalegał czapami na kamieniach wyznaczających granice sadyby, które nie miało wzniesionej palisady z rowem. Mróz delikatnie szczypał policzki, zmieniał oddech w kłębki pary, rozdzieranej na strzępy przez poranną bryzę. Niesamowita cisza jak mgła wisiała nad tym miejscem. Gdy ostrożnie podchodzili do budynków przywitał ich zawodzący jęk wiatru, jedyny dźwięk mącący bezgłos zastany między drewnianymi strukturami.

 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 25-05-2020 o 04:04.
Campo Viejo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04-06-2020, 00:44   #14
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Podróżni z Helmowego Jaru i owszem, nie mieli nic przeciwko rozmowie z Rogaczem. Ale wieści jakie mieli nie różniły się od tego co można było zasłyszeć w Domu u Cepy. Uznał więc, że nic chwilowo nie doskwiera Rohirrimom i żyją w spokoju i dobrobycie, a wilki owe i Dunlendingi to nic innego jak niechciane dobrodziejstwo onego inwentarza. Poza tym wędrowców z Hornburga jakoś nie miał ochoty o wiele rzeczy wypytywać. Co prawda wiedział, że ludożerny Helm to bajka by dzieci straszyć, ale bajki nie biorą się tak całkiem znikąd. I jakkolwiek wielki bohater Rohanu mógł ludzi nie jeść, tak pić krew pokonanych wrogów, już owszem. Nie spieszyło mu się więc też do nocnych łowów na wilki, by własnym zdrowiem polepszać i tak dostatni żywot tych dziwnych ludzi. Natomiast nie miał nic przeciw noclegom w jaskiniach, które uprzednio sprawdził na okoliczność innych lokatorów i nawet niespecjalnie sobie głowę zawracając stróżowaniem wiedząc, że żaden zwierz nie podejdzie dobrowolnie do ognia. A na rozpalaniu ognia Rogacz znał się jak mało kto i wyglądało to jakby z dłoni jego niczym z krzemieni iskry szły. Nawet skóra z czarnego kozła, która się okrywał, gdy przymrozek łapał, nie śmierdziała zwierzęciem, a na myśl przywodziła krzesanie i dymiące drewno. Co już nie było tak bardzo w smak Wiedźmie, która mimo zmiany imienia nadal podgryzała właściciela gdy z niej zsiadał. Szybko więc doczekała się nowego miana gdy znieceirpliwiony pod koniec drugiego dnia Rogacz zaczął doń wołać per Comber. Trzeciego dnia stan ten się nie zmienił. Ale wyglądało za to na to, że osiągnęli pierwszy cel.

- Konie zostawimy tutaj uwiązane - zadecydował w końcu - Ja i Eiliandis podejdziemy od strony głównego budynku - powiedział przyglądając się farmie, której istnienie zdradzał wyłącznie sam jeno widok - Rhune i Yaraldiel, idźcie od przeciwnej, od budynków gospodarskich. W razie gdyby ktoś gdzieś tam był nieproszony, wypłoszymy go na siebie na wzajem. Sikorka z łukiem i i Grimmem zostanie przy koniach i ma nas wszystkich na widoku. Gdyby ktoś uciekał… - spojrzał wymownie na psa - Aż damy znać. Wtedy dołączysz.

Rogacz nie czekał na akceptację tego pomysłu. I nie patrzył na towarzyszy jakby oczekiwał teraz narady. Po prostu ruszył, tam gdzie zapowiedział, że ruszy.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04-06-2020, 10:46   #15
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację

Wyruszyli skoro świt. Yáraldiel ubrana w swój strój podróżny w odcieniach brązu i szarości, dosiadała swojego wierzchowca podarowanego jej jeszcze w Złotym Lesie. Złociste loki puszczone były w większości luzem, jedynie góra upięta była w prosty sposób, by nie przeszkadzała w podróży. Rześkie powietrze muskało jej twarz, co ani trochę jej nie przeszkadzało. Starała się chwytać każdą chwilę i doceniać jak piękny jest świat poza granicami Lothlorien, choć oczywiście nic nie przewyższało uroków Złotego Lasu.

- Doprawdy, rozpościerające się tutaj krajobrazy zapierają dech w piersi - przyznała, kiedy przystanęli gdzieś na moment, by dać odsapnąć koniom. Yáraldiel zdawała się być szczerze zachwycona nizinnymi terenami, które dla wielu pewnie były nużącą codziennością. Wystarczyło jednak spojrzeć na wszystko z odrobinę innego punktu widzenia, by dostrzec otaczające piękno.

O ile zachwyt elfki był prawdziwy, to skłamałaby, gdyby powiedziała, że wcale nie odczuła przyjemnej ulgi, kiedy z nizinnych, odsłoniętych pagórków wkroczyli w zalesione podnóże Gór Białych. Była to namiastka domu, za którym tęskno spoglądała w wolnych chwilach Yáraldiel.

~ * ~

Kilka dni później przystanęli przy pierwszym punkcie zaznaczonym na mapie, którą posługiwał się Rhune. Opuszczone gospodarstwo emanowało dziwną, nieprzyjemną aurą, którą zapewne wyczuwała nie tylko Yáraldiel. Przez dłuższą chwilę przyglądała się zabudowaniom w milczeniu, jakby rozmyślając i kontemplując. Wcześniej z siodła odsupłała pochwę z elfickim mieczem, który teraz zwisał u jej pasa. Jedną dłoń położoną miała na pięknej, zdobionej rękojeści.

- Nie wydaje się jakby ktoś tutaj przebywał - powiedziała, nasłuchując i przyglądając się okolicy. Śnieg przykrywający ziemię był niewzruszony od dłuższego czasu, a jedynym co usłyszała, oprócz oddechów swoich towarzyszy, było pohukiwanie wiatru. - Może być to jednak złudne wrażenie. Bądźmy czujni - ostrzegła ich swoim spokojnym głosem.

Następnie bez słowa postąpiła z planem Rogacza. Wydawał się rozsądny, zarówno plan jak i sam mężczyzna. Yáraldiel spojrzała porozumiewawczo na swojego chwilowego partnera, którym był Rhune i uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco. Po tym odwróciła się i z dłonią wciąż na rękojeści elfickiego ostrza, ruszyła we wskazanym miejscu, postępując ostrożnie i nasłuchując.


 
Pan Elf jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04-06-2020, 19:11   #16
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Post wspólny


Eiliandis obudziła się skoro świt. Uzdrowicielka nie należała do osób, które długo wylegiwały się w łóżku. Szybko zebrała swoje rzeczy. Dużo tego nie było, wszak dzień wcześniej przybyła do miasta. Po porannych ambicjach i porządnym śniadaniu udała się do stajni. Stajwnni co prawda zadbali o Węglika, ale sama wolała jeszcze raz sprawdzić swojego wierzchowca.
Była gotowa do drogi z nowymi towarzyszami.



Pierwszą noc podróży spędzili w jaskini. Nie była to nowość dla uzdrowicielki, gdyż w trakcie podróży do Edoras wielokrotnie spędzała tak noc. Córka Eadwearda zaczęła więc od oporządzenia Węglika. Masywny, kary ogier stał spokojnie gdy jego właścicielka czysciła go i karmiła.
Węglik, tak jak ona sama był zmęczony wcześniejszą podróżą i Gondoryjka czuła to z każdym stawianym przez zwierzę krokiem.
Gdy wierzchowce był już nakarmiony i napojony Eiliandis mogła przygotować sobie posiłek i posłanie.
Przy ognisku usiadła okryta pledem.

Wtedy też do jaskini wrócił Rogacz z naręczem chrustu i igliwia. Mężczyzna okryty ciemnobrunatną skórą zdaje się zdjętą z kozła, otrzepał się z wody i śniegu, który przyniósł z gałęzi drzew, a potem ułożył wszystko nieopodal paleniska. Dorzucił kilka gałązek na pożarcie płomieni i poprawił kilka innych już płonących niemal wsuwając przy tym dłonie w czerwone jęzory. Rozejrzawszy się następnie dookoła, spoczął tym razem już bez pytania obok Gondoryjki.
- Zatem królewskie zadanie... - powiedział usadawiając się wygodnie - Co w jego wykonaniu skusiło Panią Eiliandis z Tu?
Eiliandis spojrzała z ukosa na towarzysza. Cienie, które tańczyły na jego twarzy w takt trzasków ognia nadawały twarzy czarnowłosego mężczyzny niekiedy upiorny , a niekiedy bardzo przyjazny widok i uzdrowicielka przez jakiś chwilę z fascynacją wpatrywała się jak zmienia się wygląd mężczyzny.
- Chęć poznania tego ludu.- odpowiedziała zgodzie z prawdą. Był to jeden z powodów dla których przestała na tę wyprawę. - Jeżeli chcę oferować w Rohanie usługi uzdrowiciela powinnam poznać tych ludzi.
Tym razem twarz Rogacza rozjaśnił wyraźny uśmiech.
- No tak… Z samej gościny w Medusled można wyciągnąć wnioski, że jedyne tutejsze bolączki to wilki i Dunlendingi. Obie póki co nieuleczalne… Chyba, że masz pani jakąś maść przed nimi strzegącą?
- Myślę, że każdy szanujący się człek ma tę maść przy sobie - poklepała miecz leżący koło niej. - Nie miałabym sumienia próbując konkurować z tym.
Mężczyzna spojrzał na długą klingę obok uda czarnowłosej i pokiwał z uznaniem dla tego widoku głową.
- Nieczęsty widok w tych stronach. Wszystkie niewiasty w Tu takimi wywijają? Czy tylko uzdrowicielki?
- A ja właśnie była pewna, że częstszy niż w Minas Tirith. Wszak w stolicy zwykły człek nie musi się o swoje bezpieczeństwo obawiać - odarła.
Rogacz zadumał się nad tymi słowami spoglądając ponad paleniskiem na jaskiniową ścianę.
- Kiedyś tam wyruszę - oznajmił w końcu - Na własne oczy zobaczyć wieczne miasto wykute w górze. Wspiąć się na jego siedem skalnych półek…
Wyglądał przez chwilę jakby niemal widział ten obraz malujący się płomieniami na ścianie. Po czym obejrzał się na Eiliandis.
- Miałem na myśli długość klingi. Z tą rzadkością. A nie żeś uzbrojona Pani.
- Może zatem kiedyś cię po nim oprowadzę - odparła eadweardarowa córka wpatrując się w ogień. W jej głosie nie było jednak śladu tęsknoty, a jedynie dziwna obojętność. - A co do miecza - wzrok uzdrowicielki powędrował w stronę omawianego przedmiotu a jej dłoń w kierunku rękojeści, ale nie spoczęła na niej. Eiliandis delikatnie przesunęła palcami dłoni po bogato zdobionej głowicy. - Wykuty został dla rosłego mężczyzny , a nie drobnej kobiety, to prawda - w jej głosie pojawiła się pewna tęsknota. - Ale i ja potrafię posługiwać się nim - dodała już dużo twardszym tonem.
-' Z pewnością - odparł Rogacz, a w jego tonie nie było powątpiewania - Wygląda jakby skrywał nie lada historię…
Wziął głęboki wdech, dorzucił drwa i sięgnął za siebie po osadzony na długim drzewcu topór. Broń nie wyglądała kunsztownie, a klinowi obucha wiele brakowało do mistermości dzieł krasnoludów, czy elegancji ludzi z Zachodu. Zdobiły ją jednak pozacierane glify, z których jeden przywodził na myśl głowę jelenia.
- Moja maść na wilki. - powiedział - Na Dunlendingi cierpią prawie wyłącznie Rohańczycy. I wilki.
Zaskakująca była taka wypowiedź u kogoś o mieszanym pochodzeniu. Toteż Eiliandis na chwilę uniosła brew w wyraźnie zdziwienia.
- A w twych rodzinnych stronach? - Zapytała. Może zbyt szybko. Może zbyt śmiało. Ale wypowiedzianych słów nie dało się przecież cofnąć.

- Na co tam cierpią? - czarnowłosy podrapał się po brodzie zastanawiając się przez chwilę - Chorobliwa krewkość… Brak humoru… Marne wrażenie zewnętrzne…- uśmiechnął się na krótką chwilę do tych określeń - ale najuciążliwszy jest chyba... strach.
Spojrzał na nią nieco ponuro, po czym odwrócił się ku płomieniom.
Nie oto chciała zapytać. Odpowiedź padła jednak, a udzielający jej mężczyzna zdawał się stracić ochotę na dalszą rozmowę. Ta ponura mina odstraszały na chwilę Eiliandis. Jednak tylko chwilę. Bo co można robić siedząc razem przy ognisku? Rozmowa wydawała się odpowiednią rozrywką w tej sytuacji. Uzdrowicielka uśmiechnęła się łagodnie.
- Pamiątka rodzinną? - Zapytała w końcu wskazując na topór.

- Mhmm - mruknął w odpowiedzi obracając w dłoniach broń - To Ryk.
Wskazał pierwszy symbol przypominający jelenia, ale nie rzekł niczego tylko uśmiechnął się prawym, tym bardziej widocznym kątem ust.
- Słońce i góra - wskazał dwa następne symbole - Od, których niekońca wziął swój początek - po czym przesunął palce kolejno po następnych - woda i wiatr, których odmęty i razy go zahartowały. I w końcu to las i bestia, które przed nim drżą.
Ledwo dostrzegalnie parsknął choć wcale nie drwiąco, raczej wesoło.
- A poza tym to zwyczajna broń.
- A jednak darzysz ją panie Rogaczu sentymentem - powiedziała kobieta.
- Tak - przyznał - Przypomina mi o czymś. O czymś czego nie chciałbym zapomnieć.
W odpowiedzi Eiliandsi pokiwała tylko głową, a po chwili dodała
- To dobrze gdy mam coś co nam przypomina o rzeczach istotnych.
- Dla równowagi jednak... - Rogacz ponownie się odwrócił i zaczął czegoś szukać w tobołku - Dobrze też czasem mieć coś co pomaga na chwilę zapomnieć.
Co rzekłszy odkorkował napełniony przez Cepę przed wyjazdem z Edoras bukłak i podał go Gondoryjce.

- Miód tym razem. Elfka wyglądała jakby jej smakował więc uznałem, że można sprawdzić.
Uzdrowicielka sięgnęła po bukłak. Uniosła go nieco ku górze, geście toastu i przystawiła do ust powalając złocistemu trunkowie zwilżyć usta i spłynąć do gardła. Po czym oddała bukłak właścicielowi. Przejechała przy tym lekko językiem po wargach by spić ostatnie krople miodu.
- Rzeczywiście wyśmienity. - Dodała z uśmiechem.
Czarnowłosy spróbowawszy i oddawszy toast, pokiwał głową choć bez takiego jak Eiliandis przekonania co do smaku trunku.
- Może być - Uznał w końcu, ale nie zostawił wątpliwości, że woli piwo - Ciekawym pierwszej osoby, którą pani uzdrowiłaś. Ale myślę, że ku temu będzie jeszcze okazja. Tymczasem odpocznijmy przed jutrem. Obawiam się, że Rhune znów będzie chciał z samego rana na koń wsiadać
- Niech wsiada - zażartowała Eiliandis. - Kto mu broni?
- Nikt - odparł Rogacz - Ale jak ma nas dogonić ulfurowa kompania to wolę byśmy dotrzymali mu tempa.
- Skąd pewność, że Rhune nie będzie chciał z nimi połączyć sił? - Zapytała.
- Mógł zrobić to zrazu. Teraz oni raczej nie będę chcieli z nim łączyć sił. Za bardzo chorują. Albo on. Ciężko czasem się połapać.
- Spędziłeś więcej czasu w ich towarzystwie. Wiesz pewnie lepiej jacy są - córka Eadwearda poprawiła pled, którym się okrywała.
Rogacz zaś ponownie dorzucił nieco drwa do ognia, w którym igły zatrzeszczały przyjemnie.
- I Rhunego i Ulfurowych znam tyle co ty, pani Eiliandis - odparł - Zgaduję. Choć zagadki są domeną uczonych. Co ty pani sądzisz zatem? Ulfur będzie nam sojusznikiem, czy przeciwnie?
- To nie zawody, żeby pokazać kto lepszy. Nagrody również nie przewidziano - uzdrowicielka wyciągnęła dłonie w kierunku ogni. - Cel jest wspólny, więc szkodzić nam nie będzie. Jest trochę głośny i buńczuczny, ale honor swój musi mieć i nie wystąpi przeciw tym,którzy królewską monetę przyjęli. Myślę, że w razie potrzeby można na sojusz liczyć.
- To wszystko brzmi bardzo mądrze - odparł bez cienia rozbawienia Rogacz - Ale zakłada. Że Ulfur też o tym wie.
- A może w ogóle ich nie spotkamy i całe rozważania okażą się niepotrzebne? - Kobieta przypomniała sobie jakie wrażenie, i to niezbyt pozytywne, wywarł na niej ex-bard. Nie paliła się by spotkać go ponownie.
- Niektórzy na to mówią “rohirrimskie gadanie” - czarnowłosy ponownie przepił z bukłaczka i podał go Gondoryjce - Dość więc na dziś o królewskim bardzie. Jest inny powód by zdążyć za Rhunem. To on ma mapę.
-Tym mnie przekonałeś - powiedziała biorąc od wojownika miód i ponownie upiła trochę oddając przedmiot - starczy zatem.


Opuszczone, chyba, domostwo nie prezentował się wcale lepiej od ich poprzedniego schronienia. Przynajmniej z zewnątrz. Trzeba je było jednak sprawdzić. Eiliandis przyjęła lekkim skinięciem głowy plan przedstawiony przez Rogacza i z mieczem gotowym do użycia ruszyła za nim.

 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 11-06-2020, 01:15   #17
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację




Yaradiel z Eorlingiem rozdzielili się w drodze ku budynkom gospodarczym, które stały po obu stronach Długiego Domu. W tym czasie Rogacz z uzdrowicielką, ostrożnie zbliżali się do głównego zabudowania. Dopiero, gdy minęli tylną ścianę i przeszli kilkanaście kroków wzdłuż drewnianej ściany, zauważyli, że front domostwa został zniszczony. Przysypane białym kocem śniegu leżały na ziemi belki, deski i fragment dachu, który zawalił się wraz z platformą sypialną wspartą kolumnami w stajni. Wewnątrz, przez otwór na dym, oraz wielką wyrwę w sklepieniu, chłodny błękit mroźnego poranka zaglądał do środka opuszczonego domostwa.

Elfka uchyliła drewniane wrota pierwszej szopy, które na dobrze naoliwionych zawiasach nie zajęknęły. Narzędzia rolnicze, łopaty, widły, grabie i siekiery stały lub wisiały na ścianie obok stołu. W dalszej części pomieszczenia drewno na opał ułożone w równy mur, pięło się od ubitego gruntu, aż po sufit. Drugie zabudowanie okazało się spiżarką. Na sznurach wisiało zamarznięte mięso, w niewielkiej ilości oraz kilka wypatroszonych, oskórowanych królików. Resztę wnętrza podzielonego na dwie zagródki, wypełniała słoma i siano.

Rogacz na cieniutkiej warstwie śniegu, co okrywał część domu, nie zauważył żadnych śladów. Można by rzec, że poza zawalonym fragmentem frontowej ściany, nic nie wskazywało na jakąkolwiek przemoc. W głębi nienaruszonego Długiego Domu, wokół paleniska stały ławy, a na stole równiutko poukładane puste miski i sztućce. Mimo wszystko wraz z Eiliandis przez kilka kwadransów dokładnie przeszukali całą izbę oraz zrujnowane w poszukiwaniu jakichkolwiek wskazówek. Bezskutecznie.

Elfka przyszła z podobnymi wnioskami, a Rhune przyniósł puste wiadro na wodę, które znalazł przewrócone przy strumieniu. Sikorka również dołączyła do oględzin sadyby i okolicy. Zawodzący wiatr, co raz po raz mącił ciszę, zdawał się być jedynym gościem w obejściu.

Grim długo węszył przy szarych pradawnych bali, jakby wydartej domostwu przez konny zaprzęg ściany, a potem łapami grzebał w śniegu. Halla pomogła przyjacielowi i w końcu podniosła z ziemi żelazne koło. Syn Rhudela od razu rozpoznał przedmiot. Był nim gruby żelazny pierścień do wiązania koni przy domu. Solidna obręcz skrzywiona i pogięta, została zniszczona przez wyrwanie z niesamowitą siłą z mocowania.

Dnia było jeszcze dużo przed nimi, więc wkrótce wyruszyli ku drugiemu miejscu zaznaczonemu na kościanej mapie.




Podróż zajęła niespełna godzinę.
Na oddalonym wzgórzu stało drugie gospodarstwo. Tym razem od razu wszyscy zauważyli, że Długi Dom był uszkodzony w podobny sposób. Znacznie mniej śniegu zalegało na drewnianych konstrukcjach, które za pokrywała cienka warstwa lodu, skrzącego się w bladych promieniach południowego słońca.

Zbliżywszy się, bractwo dostrzegło leżące w śniegu postacie. Pierwszą była kobieta. Otrzymała potężny cios w głowę, który zmiażdżył częściowo czaszkę, przez co jej twarz byłaby niemal nie do poznania nawet bliskim. Nieco dalej w czerwonej plamie na białym podwórzu, spoczywał blondyn niespełna czternastu wiosen. W nocnej koszulinie i boso, w kurczowo zaciśniętych dłoniach wciąż ściskał ułamany drzewiec włóczni.

Z wnętrza domostwa dobiegł cichy jęk. Wsparty plecami o zwaloną belkę stropu siedział krwawiący z nosa, ust i uszu mężczyzna. On również, podartej i skrwawionej szacie do spania, nie był gotowy do bitwy. Dłońmi trzymał się za brzuch, a spomiędzy palców wystawały zakrwawione wnętrzności. Reszty odrażającego widoku dopełniał nieprzyjemny zapach z podartych jelit. Obok leżał, oblepiony czarną juchą aż po rękojeść, złamany miecz.

Dookoła czarna krew plamiła śnieg na przemian z czewoną. Ślady olbrzymich stóp, oraz głębokie bruzdy czegoś wielkiego wywleczonego z zawalonego Długiego Domu wiodły ku górom.

Rohirrim, pojękiwał ochryple, krztusząc się krwią, choć wzroku nie podnosił, jakby celowo unikał patrzenia w oczy przybyszów.




 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 16-06-2020, 20:19   #18
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację


Budynek był uszkodzony w podobnym sposób co ten z wcześniej napotkanego gospodarstwa. Nie to jednak przykuło uwagę Eiliandis. Jej wzrok skupił się na trupach, któych w pierwszym zniszczonym domu nie było. Kobieta zeskoczyła z konia i ruszyła w kierunku ciał. Widok był przerażający. Uzdrowicielka, mimo iż przyzwyczajona do widoku krwi i urazów wzdrygnęła się. Zatrzymała się. Może to był wstręt jaką ją ogarnął? A może ciche jęki jakie dobiegały z domostwa? A upewniwszy się, że nie są to omamy córka Eadwearda ruszyła w tamtą stronę.
Uklękła przy ledwo żywej ofierze i nie zważając na jego wstyd czy niechęć zaczęła przyglądać się ranom. Niestety nie mogła pomóc nieszczesnikowi. A przynajmniej nie tak jakby chciała. Rany były zbyt poważne i jedyne co mogła uczynić to uśmierzyć ból.
- Co się stało? - Zapytała.
Mężczyzna z początku nie zareagował. Być może nie słyszał, bo krew wyciekała też z uszu.
Uzdrowiciela wiedziała, że ich widzi. Nie starała się jednak spojrzeć w twarz konającemu, nie wtedy gdu tego unikał.
W pewnym momencie Rohirrin zaczął ochryple, krztusząc się krwią, cedzić przez zakrwawione zęby:
- To przyszło z gór... Bestia z Przeklętego Wąwozu”! Gwiazdogrzywa... Kopytek... wszystko stracone... Kopytek tak dzielnie walczył... lecz kto się oprze takiej sile...
Sześć gospodarstw, konie, zawiodłem wszystkich! Spotkam przodków w hańbie!”
Przewrócił oczami ku niebu. Dwa kruki na sąsiednim drzewie rozkrakały się hałaśliwie.
- Jakiej sile? Kto was zaatakował? - Eiliandis zdawała sobie sprawę, że nieszczesnik zaraz dokona żywota, dlatego chciała przed tym dowiedzieć czegoś więcej.
- Bestia kudłata! Ze zła zrodzona! Skóra... jak ze skały pod futrem długich kłaków... Zabijcie. Pomścijcie... gdzie... ja... zawiodłem… - to były ostatnie słowa mężczyzny.
Uzdrowiciela pokreciła głową podnosząc się powoli.
- Nic nie dało się zrobić - wymamrotała jakby do siebie.
- Trzeba pochować ich - skierowała te słowa do Rhunea. - Będziesz wiedział jak najlepiej to zrobić.




 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 17-06-2020, 12:33   #19
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Rogacz kucnął najpierw przy ciele kobiety, a potem chłopca. Zastanawiał się przez chwilę co kierowało młodzikiem, który postanowił stawić czoła czemuś co rozrywało stalowe obręcze i miażdżyło ludzkie czaszki. W końcu dołączył do zajmującej się rannym Gondoryjki. W sam raz by usłyszeć ostatnie słowa mężczyzny, których nie skomentował. Zresztą i tak nazwa wąwozu niczego mu nie mówiła. Więcej dowiedział się od trupów i czarnej krwi z miecza, które przemówiły do niego tym samym co wygięta obręcz językiem.
- Śnieżny troll - powiedział - Wygląda na to, że zabrał konie i ruszył z nimi w góry. Gdzieś musi mieć schronienie przed słońcem.
Obejrzał się na Eilianis.
- Nie możemy ich grzebać, jeśli chcemy go dogonić.
- To nieludzkie i tak się nie godzi, zostawiać ciała na żer dzikim stworzeniom - odpowiedziała mu Gondoryjka.
- Sam rzekł, że spotka przodków okryty hańbą - wzruszył ramionami czarnowłosy i obejrzał się w kierunku białych szczytów gdzie wiodły ślady napastnika obciążonego zdobyczą. - Zostawmy pochówek i pieśni żałobne Ulfurowi.
- Nie musimy, a nawet nie możemy temu nieszczęśnikowi pomagać w dopełnianiu słów wypowiedzianych gdy nie był w pełni władz umysłowych - powiedziała stanowczym tonem Eiliandis. - Ciała trzeba pochować!
Rogacz spojrzał na Eiliandis z mieszanką zaskoczenia i zniecierpliwienia tuż po tym jak ostatnie jej mocne słowa przecięły szum dącego z zachodu zimnego wiatru. Szturchnął butem ubitą ziemię oceniając twardość, skrzywił się i skierował wzrok w kierunku budynków gospodarskich gdzie coś przykuło jego spojrzenie.
- Zbudujemy stos - powiedział w końcu wskazując na zgromadzone drwa - I spalimy ciała. To też pochówek.
- Dobry dla orka lub jakiegoś dzikusa - Eiliandis nie była zadowolona z kolejnej propozycji Rogacza. - Dobrze, jeżeli nie możemy ich teraz pochować jak należy, to trzeba ciała zabezpieczyć przed zwierzętami - dodała po krótkim namyśle. Kobieta zdawała sobie sprawę, że ślad, który mają nie będzie trzymać się wiecznie, ale nie mogła zostawić trupów mieszkańców tego domostwa bez należytego zajęcia się nimi. - Trzeba je zanieść do środka, umyć i ubrać należycie - mówiąc to patrzyła to na jednego to na drugiego mężczyznę. - Z pomocą pani Yáraldiel i Sikorki zajmę się tym - na chwilę przeniosła wzrok na obie kobiety. - Ale ciała wy musicie przenieść.
- Byle prędko - odparł jej Rogacz.
Uznał, że nie stracą na to więcej czasu niż na budowę stosu. A nie chciał go tracić wcale. Już sama obecność śnieżnego trolla go intrygowała, a za dziwnym zachowaniem bestii też się musiało kryć znacznie więcej niż krwiożerczość.
Spojrzał na Rhunego i skinął, że czas przystać na warunki Gondoru. Ciała niósł bez specjalnych ceregieli jako worki z mąką raczej. Za wyjątkiem chłopca, któremu nawet drzewce włóczni zostawił przy ramieniu.
Potem czekał aż kobiety uwiną się ze swoją pracą.
Eiliandis poświęciła na czynności związane z przygotowaniem ciał tyle czasu ile uznała za słuszne. Obchodziła się przy tym z nimi z należytym szacunkiem.

- Możemy ruszać - powiedziała, gdy wszystko, według jej mniemania, było gotowe.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 25-06-2020, 04:02   #20
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację


Ślady wiodły w coraz wyższy teren, przecinany głębokimi wąwozami rzeźbionymi spływającą z gór wodą przez tysiące lat, co wyraźnie ogradzały teren od Gór Białych. Ostre kamienie i płaskie łupki na stromych zboczach pod śniegiem utrudniały poruszanie się zmuszając do nadzwyczajnej ostrożności, gdyż jeden fałszywy krok mógł skończyć się upadkiem. Kompania poruszała się pieszo prowadząc konie za uzdy.

Kiedy zatrzymali się pomiędzy dwoma ogromnymi filarami bazaltowoczarnych głazów, na których widniały antyczne zacierane upływem czasu symbole, rozpościerający się przed nimi wąwóz wyglądał złowrogo. Choć nie wiedzieli, gdzie go wcześniej szukać, ślady olbrzymich stóp wiodły wprost w zacieniony głąb Przeklętego Wąwozu.

Powykręcane pokracznie drzewa wyrastały pod dziwnymi kątami spomiędzy skalnych, ostrych skał, po obu stronach ciemnej drogi na dnie górskiego źlebu. Korony pokracznych gałęzi zaplatały się wysoko ciemnozielonym igliwiem tworząc swoisty dach tego nierównego tunelu, który szeroki był na trzydzieści, czterdzieści stóp. Wiódł wprost w głąb gór, a wśród rozrzuconych niezliczonych kości dookoła wejścia do wąwozu, były również całkiem świeże, obok których śnieg splamiony był obficie krwią.

Nieprzyjemny wiatr zawodził w progu dolatując z ciemności wąwozu.
Ruszyli ostrożnie bacznie obserwując mroczniejące otoczenie. Nie uszli daleko, gdy dostrzegli pozostałości po obozowisku. Po śladach orzekli, że było w nim niedawno pięciu lub szczęściu ludzi. Rogacz i Rhune obserwując charakterystyczne ślady bez butów na śniegu zgodnie stwierdzili, że są dunlandzkie, gdyż zimą wojownicy owijali stopy skórami z materiałem, zaś innymi porami roku zazwyczaj chadzali boso.

Przewlekły, niski warkot Grima ostrzegł wszystkich, że wilczarzowi coś się nie podoba. Stał z nisko pochylonym łbem zaparty łapami w śniegu i wpatrzony przed siebie warczał obnażając ostre kły.
Wtem imponująco niski i pełny głos z ciemności przed nimi donośnie rozbrzmiał w wąwozie z charakterystycznym, tym co go znali, dunlandzkim akcentem.

- Chcemy z wami rozmawiać. Nie mamy krwawych zamiarów, lecz krew nas wszystkich może wkrótce popłynąć wąwozem. Pertraktujmy.


 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:59.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172