Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-06-2011, 15:23   #1
 
MatrixTheGreat's Avatar
 
Reputacja: 1 MatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputację
[IIWŚ\Zombie] Ostatni magazynek...

Czerwiec 1944, godziny poranne
Normandia
Miasteczko na południe od Caen

Cody, Zachary, Jim, Christopher:

Matt sięgnął po Thompson’a i wyjrzał zza rogu. Poprzez mgłę zauważył powoli zmierzającą w Waszą stronę ludzką sylwetkę...
- Uwaga! - szepnął do Was - Wycelować w niego. Campbell, osłaniaj tyły.
Kevin przytaknął i ruszył. Tym czasem postać ciągle poruszała się w stronę oddziału, prawdopodobnie nawet nie wiedząc o ich obecności.
- Strzelać? - zapytał w gorącej wodzie kąpany Shepardson.
- Nie, czekacie na mój znak, lub w odpowiedzi na ogień - gość wyglądał na cywila, jednak nie było wiadomo czy ma broń. Był ubrany w płaszcz, pod którym mógł zmieścić nawet karabin. Dlatego Matt wahał się wydać jakikolwiek rozkaz, w końcu jednak musiał coś zrobić, bo owa postać była już niebezpiecznie blisko.
- Hande hoch! - wykrzyknął rozkazująco jedne z niewielu słów, jakie znał po niemiecku, a postać nie mając wyboru usłuchała. Teraz dopiero dało się zauważyć, iż człowiek ten nie nosił płaszcza, lecz sutannę! Czyżby duchowny?
- Christopher miej go na muszce, a ty Raul przeszukaj pana - kapral ruszył wykonać rozkaz, jednak nie znalazł nic poza książką, która została szybko zwrócona.
- Zna ktoś tutaj niemiecki? - zapytał Was sierżant - Trzeba by się dowiedzieć kto to, może będzie wiedział coś co nam pomoże…
- Ja trochę, ale słabo - odezwał się Campbell, który pomimo, że był z tyłu słyszał wszystko bardzo dobrze.
- Zapytaj go w takim razie, kim jest.
- Was ist dein Name?

Gambino:

Nic nie widać, chłodno, wilgotno, czyli kolejny mglisty poranek. Każdy w takiej chwili z pewnością wolałby posiedzieć sobie przy kominku na plebani niż włóczyć się po ulicach. Chcąc nie chcąc musiałeś ruszyć do skrytki, bo tą bronią, którą dysponowałeś aktualnie to można by chyba jedynie popełnić samobójstwo. Więc nie mając wyboru wybrałeś się w stronę domu, w którym chowałeś uzbrojenie. Gdy je zdobędziesz powinno być łatwiej wydostać się z miasteczka, nie będąc przy okazji pożartym.
Idąc ulicami, uważałeś by nie natknąć się przypadkiem na ofiary zarazy. W miarę jak zbliżałeś się do skrytki, mgła rozrzedzała się, jednak w niewielkim stopniu. Spostrzegłeś, że domek był ruiną. Tylko czemu? Pocisk artyleryjski? Moździerz? Prawda, były tu jakieś strzelaniny z zarażonymi. Czyżby rozwalili przy tym dom? Może. Byle piwnica została w całości.
Byłeś już dosłownie parę metrów od ruin, gdy nagle usłyszałeś z nich krzyki, z których zrozumiałeś tylko tyle, że masz podnieść ręce. Nie miałeś za bardzo wyboru, celowało w Ciebie kilku żołnierzy, prawdopodobnie amerykańskich lub brytyjskich. Nie rozumiałeś co mówią, przeszukali Cię i następnie, nie przestając w Ciebie mierzyć, znaleźli kogoś kto znał niemiecki. Usłyszałeś:
- Jak masz na imię?

Robin:

Davis zniknął. Jakby po prostu rozmył się we mgle. Przeszliście wąską uliczką pomiędzy dwoma dosyć wysokimi budynkami i gdy się odwróciłaś jego już nie było. Zajrzałaś znowu w uliczkę. Pusto. Czyżby Niemcy? Przyłożyłaś M1 do ramienia i zaczęłaś rozglądać się po okolicy, w czym ogromnie przeszkadzała gęsta mgła. Wydawało się jednak spokojnie, w okolicy panowała całkowita cisza, jedynie z oddali dochodziły gdzieś odgłosy strzelanin. Ruszyłaś się z miejsca, w końcu na jedno wychodziło. Szłaś wzdłuż muru jakiejś kamieniczki, aż natrafiłaś na drzwi. Otworzyłaś je i ujrzałaś przed sobą wnętrze jakiegoś sklepu. Lub tego co kiedyś było sklepem. Wszystko co tu było walało się po ziemi w bezładzie, reszta została zabrana przez wyjeżdżających właścicieli lub rozkradziona, co było bardziej prawdopodobne.
Na wszelki wypadek wyjrzałaś jeszcze na ulicę, gdy nagle coś jakby poruszyło się po drugiej stronie drogi. Jakieś cienie, nie było zbyt dokładnie widać. A może Ci się wydawało? W każdym razie należało się upewnić, by nikt nie zaskoczył Cię od tyłu. Podążyłaś w miejsce, w którym zniknął cień. Musiałaś przejść pomiędzy dwoma budynkami. Znowu ciasna uliczka. W sumie bardzo podobna do tej, w której zgubiłaś Davis’a. Wyszłaś na kolejną ulicę i po prawej zobaczyłaś postać, w która majaczyła się we mgle i w którą od razu wycelowałaś. Dopiero teraz dostrzegłaś, że stojący parę metrów od Ciebie człowiek ma w ręku jakby… szablę?

Maximilien:

Trupy. A może wciąż żywi? Któż to wie? Na pewno coś za chętnie teraz ludzie ożywają na nowo. Na dodatek mają ogromny apetyt. Szczególnie, jeśli chodzi o mięso tych bardziej żywych. Twój rapier przeszył już kilka takich żywych trupów, jednak nie robiło to na nich większego wrażenia. Tylko jeden, który przywalił głową w mur przy wyciąganiu z niego zaklinowanego ostrza za pomocą kopniaka, stracił ochotę na posilenie się. Na całe szczęście były na tyle niezdarne, że ucieczka przed nimi, była dziecinnie łatwa.
Gdy oddaliłeś się o jakieś kilkadziesiąt metrów od miejsca gdzie wdałeś się z nimi w walkę, usłyszałeś dochodzące stamtąd odgłosy strzelania. Nie było jednak najmniejszego powodu, żeby tam wracać, ktokolwiek to był, mógł Cię pomylić z tymi trupami.
Przemierzałeś jakiś czas ulice miasteczka, było zimno, a widoczność – prawie zerowa. Na szczęście zbliżałeś się już do byłej kawiarni, może tam udała Ci się chwilę odpocząć? Albo i ogrzać? W sumie to nic nie szkodziło spróbować.
Byłeś dosłownie kilkanaście kroków od kawiarni, gdy coś po drugiej stronie ulicy przykuło twoją uwagę. Jakaś sylwetka wchodziła do jednego z miejscowych sklepów. Czyżby kolejny żywy trup błądzący w poszukiwaniu żeru? Postanowiłeś prześliznąć się między kawiarnią a kamieniczką, by nie zdążył Cię zobaczyć. Wydawało się to teraz najlepszym posunięciem, więc cicho stawiałeś nogi uważając, by się nie potknąć. Wyciągnąłeś rapier i odwróciłeś się nasłuchując. Nie zauważył? Chyba. A nie, słychać kroki! Idzie. Przygotowany na to, by nadziać go na ostrze spowalniając truposza, a następnie wziąć nogi za pas, czekałeś, aż się pojawi. I zjawił się, ale nie nieboszczyk, tylko żołnierz. W dodatku nie Niemiec. Amerykanin! I… chwila… kobieta?

Franco:

Coś wyrwało Cię z koszmarnego snu, który miał wkrótce okazać się jawą. Podszedłeś do okna, skąd skrycie obserwowałeś dziwną scenkę. Kilku niemieckich żołnierzy wbiegło do budynku, goniła ich cała zgraja ludzi, wyglądających na chorych psychicznie. Ze środka szkopy ostrzeliwały hordę, celując głównie w głowy. W końcu ludzie dopadli do okien i zaczęli niezdarnie wchodzić do środka. Strzały teraz dochodziły z piętra tamtego budynku.
Przez parę minut jeszcze trwała walka, po której większość ludzi ze zgrai gryzła glebę. Teraz Niemcy zjeżdżali po linie i gdy wszyscy byli na dole zaczęli biec w Twoją stronę, a piętro budynku wyleciało w powietrze. Wydawało Ci się, że widzisz jeszcze wylatującą stamtąd poszarpaną, ludzką sylwetkę.
Teraz jednak miałeś inne zmartwienie, Niemcy mieli najwyraźniej zamiar zatrzymać się w twoim schronieniu. Schowałeś się w szafie, jednak niewiele Ci to dało. Jeden z żołnierzy wpadł frontem i zaczął się rozglądać po środku, a felernej szafie odpadły w tej chwili drzwiczki.
- Cholera! Oni tu też są!
Niemiec, poważnie wystraszony zaczął krzyczeć, rzucił się do tyłu i strzelił.Na szczęście dla Ciebie nie trafił, nie zdążył wycelować. Zaraz po tym wpadło do środka trzech następnych i jeden z nich, chyba najstarszy stopniem wykrzyknął:
- Nie strzelać! To francuz! - następnie wziął Cię na muszkę - Coś za jeden?

Fenster:

- Wchodzą oknami! Są z drugiej strony budynku! - przybiegł do Was Markus, który dotychczas zabezpieczał tyły.
- Na piętro! - krzyknął sierżant i ruszył schodami na górę, zaraz za nim pobiegliście Wy. Zastawiliście drzwi stołem i jakąś szafą, po czym zaczęliście ostrzeliwać otaczającą dom hordę. Na szczęście mieliście dużo amunicji, wracaliście właśnie z jednego z magazynów, więc eksterminacja trupów z tego miejsca nie była trudna. Wywaliłeś cały magazynek, lecz do piachu poszedł ponad tuzin ożywieńców. Twoi kompani również nie byli gorsi. Razem wybiliście większość z nich i mogliście się wydostać. Niestety jak zwykle coś musiało się spieprzyć. Ta część żywych trupów, której nie zdążyliście wybić zanim wlazła do środka, sforsowała właśnie zastawione meblami drzwi.
- Scheiße! Feuer! - wydarł się Mauer i wypuścił długą serię w stronę truposzy - Kristian! Przywiąż do czegoś linę! Będziemy się po niej opuszczać! Pośpiesz się! Fenster pomóż mi!
Ostrzeliwując się, próbowaliście dać kapralowi trochę czasu by zdążył przygotować linę, nie trwało to jednak zbyt długo.
- Gotowe! Można zjeżdżać! - usłyszałeś dosłownie po krótkiej chwili.
- Schodźcie już tam! Markus rzuć mi granat! - krzyknął sierżant i popchnął Cię w stronę okna.
Markus podrzucił odłamkowy, po czym zaczął schodzić po linie, a za nim ty. Byliście już na dole, a z góry przestały dobiegać strzały. Wyglądało na to, że dopadły sierżanta. Nie stało się tak jednak, Mike pojawił się w oknie i błyskawicznie zaczął schodzić po linie. Dwa metry nad ziemią już zeskoczył i nie zatrzymując się biegł w przeciwną stronę, krzyknął tylko do Was:
- Za mną! Schnell!
Nie czekałeś na wyjaśnienia, po prostu pobiegłeś za nim jak reszta. Po chwili pokój, który jeszcze minutę wcześniej broniliście wyleciał w powietrze. Mike użył nie tylko granatu Markusa, ale także większości swoich, które nazbierał w magazynie. Udaliście się w stronę kościółka położonego w centrum miasteczka, wydawało się to w tej chwili najlepszym pomysłem. Po drodze jednak musieliście się zatrzymać w jakimś opuszczonym domku.
- Kristian, sprawdź środek, Fenster obejdź budynek od tyłu i wejdź tamtędy, Kuefer zostajesz ze mną.
Zrobiłeś jak kazał sierżant, na szczęście nikogo tam nie było, więc wszedłeś bez problemu. Musiałeś to zrobić oknem, bo nie było tu drzwi. Z głębi mieszkania usłyszałeś przerażony głos Badera:
- Cholera! Oni tu też są! - strzelił i upadł na plecy, by mieć większy dystans pomiędzy sobą a domniemanym trupem. Wbiegłeś tam w tym samym czasie co Mike.
- Nie strzelać! To francuz! - krzyknął Mauer unosząc rękę. Po czym wziął nieznajomego na muszkę - Coś za jeden?
 
MatrixTheGreat jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172