|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
17-02-2019, 00:07 | #211 |
Reputacja: 1 | Po długim oczekiwaniu przyszedł strażnik, przyniósł dwie miski z jakąś papką postawił je tuż przy kratach i odszedł w tył. Zdjął z ramienia bukłak i rzucił obok misek. O ile bukłak dało się jakoś przeciągnąć między kratami, o tyle miski przeszły by tylko bokiem. Na twarzach strażników nie było widać złośliwej uciechy z tego faktu, jak by to było w zwyczajnym przypadku. Tym strażnikom całkowicie to zwisało. I takim czymś miał stać się Fowler. |
17-02-2019, 08:17 | #212 |
Reputacja: 1 | John otworzył oczy przyglądając się obu kobietom w milczeniu. Zastanawiał się gdzie popełnił błąd? Oczywistym było, że "Kimberly" w jakiś sposób musiała oszukać przeznaczenie ledwie wymykając się trafieniu i prześciu do kontrataku, ale jak tego dokonała? I ważniejsze pytanie: co dalej? Nie mógł zostawić Rafa samego, z drugiej strony jednak zaufanie komuś, kto krwawi na zielono nie należało do jego repertuaru sztuczek. |
17-02-2019, 08:38 | #213 |
Kapitan Sci-Fi Reputacja: 1 | Fowler chwycił bukłak i po uprzednim odwróceniu się tyłem do Rafa i zdjęciu maski, pociągnął z niego zdrowo. Po zasłonięciu twarzy podał "naczynie" brodaczowi, a sam uwagę skupił na jedzeniu. Oczywiście miska była za szeroka, by przejść przez kraty, typowa złośliwość strażników. A on myślał, że całkowicie stracili swoją osobowość. |
17-02-2019, 21:40 | #214 |
Reputacja: 1 | - Twój koszmar się ziścił John - powiedziała Kimbery - musisz, albo zaufać mnie, albo jemu. A na straży twojej czci stoi ktoś komu zapewne także ni ufasz - skinęła głową w stronę Kendry. - Albo nie ufać nikomu i pozostawić na pastwę losu towarzysza. Popatrzyła chwilę w milczeniu po czym rzekła: - Cokolwiek wybierzesz, my dwie idziemy. - Nie wiem co one tam mają - powiedział druid - ale moje zioła na pewno nie uzdrowią cię całkowicie. Przez chwilę strażnicy nie reagowali, aż w końcu jeden z nich się ruszył, odwrócił włócznie drugim końcem i bez słowa dźgnął między kratami Fowlera. Ten zdołał odbić w bok drzewce, ale ze złapaniem i utrzymaniem go miałby problem po ostatnim mordobiciu. |
19-02-2019, 17:46 | #215 |
Reputacja: 1 | John postanowił zignorować przez chwilę "Kimberly", choć nie umknęło jego uwadze to, że zdawała się wiedzieć o nim zbyt dużo. Przypatrywał się za to w milczeniu jak nieznany mu mężczyzna wyciąga zestaw roślin o mocno ziołowym zapachu i nakłada jej na rany. |
20-02-2019, 12:04 | #216 |
Reputacja: 1 | Kimberly nie skomentowała zachowania Johna. Nie była od oceniania... Artahan dowiódł swej przynależności do spisku, bo zioła pomogły Kendrze stanąć całkowicie na nogi. Przypadek? Ale John to widział i zapamiętywał. Jak pewien nieduży polityk, potrafił wybaczyć… ale nie zapominał nigdy. Ruszyli przez las, tym razem była łatwiej, bo znali drogę. Przynajmniej z grubsza. John wlókł się z tyłu nawet nie wiele odstając od reszty. Najwyraźniej na nogach trzymały go duma i podejrzliwość. W końcu po jakiś dwóch godzinach dotarli pod mur. Tym razem już na pierwszy rzut oka widać było patrolujące na szczycie muru straże. Strażnicy uważnie wpatrywali się w las. Tym razem na pewno nie pójdzie tak łatwo. Można było poczekać, aż się ściemni, tylko nie wiadomo czy to nie będzie już za późno. [spoiler] Wszyscy poza Johnem zdrowi, John jak łyknie miksturę to po dość przykrych odczuciach smakowo-egzystencjalnych też będzie zdrowy. [/spoiler Fowler i raf siedzieli w klatkach. Niedawne ekscesy nie spotkały się z żadną karą poza próba liczenia żeber trzonkiem włóczni. Ale ustały zaraz po tym jak Fowler odpuścił rozrabianie. Podczas tego incydentu zauważył, że gdyby się przyłożył, to mógłby zerwać łańcuch i prawdopodobnie wyłamać zamek. Widział po ochach rafa, że ten też to zauważył. Pozostało czekać na dogodny moment, bo walka w takim stanie, na granicy używalności mogła skończyć się bardzo szybko. |
20-02-2019, 13:40 | #217 |
Reputacja: 1 | John oparł się o drzewo oddychając spokojnie. Nadal czuł ból w żebrach po spotkaniu z Shokanem, ale na szczęście zabił sześciorękiego, przez co tym razem będzie im zdecydowanie łatwiej. Podarowaną miksturę zachował woląc nie uszczuplać ewentualnego czau działania zbyt bardzo. |
21-02-2019, 08:39 | #218 |
Reputacja: 1 | Druid stanął w cieniu drzewa. Niemal nie odróżniał się od otoczenia. Lustrował skupiony przestrzeń. Po chwili zamknął oczy i zapadł się w sobie. Stopom rozgarnął ściółkę tak by tatuaż dotykał jak największą powierzchnią ziemi. Poprosił gaję by przekazała mu obraz tego miejsca, jego naturę i ludzi którzy się tam znajdują. |
21-02-2019, 12:00 | #219 |
Reputacja: 1 | Straże chodziły regularnie jak w zegarku i częściej niż poprzednio. Okno czasowe było baardzo wąskie. Potrzebowali jakiegoś odwrócenia uwagi. Z tego co pamiętał John, za murem rosły krzewy owocowe, druid to potwierdził, choć tam nie był. Ściemniał coś o więzi z naturą i ziemią, ale czy mówił prawdę? Ogród za murem też był patrolowany, ale już słabiej. Tak przynajmniej twierdził druid. Nagle strażnicy na murze się zatrzymali... Woda z bukłaka skończyła się, ale straże jak widać nie miały nakazane by pozwolić uzupełnić płyny więźniom. Plac był lepiej niż dobrze nasłoneczniony i kamienne płyty nagrzały się solidnie. Nagle powietrze stało się jakieś inne. Naelektryzowane. Jeszcze zanim się to stało Fowler już wiedział. Rzeczywistość została rozdarta i z niczego pojawił się sinofioletowy portal. Strażnicy jak na komendę odwrócili się jego kierunku. Fowler rozpoznał sylwetkę wyłaniająca się z portalu. Strażnik zaatakował bez słowa, przybysz w żółto czarnym stroju odbił włócznię i zmiażdżył mu krtań jednym uderzeniem. Z osłupienia wyrwał Fowlera brzdęk łańcucha. Raf właśnie się uwolnił i koncentrował na przeciw drzwi klatki. Sekundę później odskoczyły pchnięte niewidzialną siłą. Skorpion szybkimi ruchami masakrował kolejnych dwóch strażników. Raf stanął przed klatką Fowlera, ten wcisnął się w kąt i zasłonił głowę ramionami. Z trzaskiem pękającego metalu drzwi wpadły do środka. - Naciągnij łańcuch. Podmuch telekinetyczny mało nie przewrócił Fowlera, ale łańcuch z brzękiem spadł na podłogę. - Spadamy! Ruszyli w kierunku muru, Raf pierwszy za nim Fowler. Nagła cisza za plecami zmusiła Rafa do zerknięcia. Widział jak osobnik w żółtym wdzianku właśnie rzuca harpunem na łańcuchu w plecy Fowlera. - Choć tu! Fowler słysząc te słowa już czuł ostrze wdzierające się w plecy. Huknął strzał. Harpun z brzękiem poleciał w bok mijając Fowlera o centymetry. Siedząca okrakiem na murze Kendra celowała w Skorpiona z wciąż dymiącego pistoletu. Starając się nie poruszać ustami, cicho powiedziała: - John, daj mi ten jebany magazynek, bo to był ostatni nabój. Lecz zanim John zdążył coś powiedzieć lub zrobić w bramie na plac zaroiło się od strażników. |
23-02-2019, 08:47 | #220 |
Reputacja: 1 | Coś, jakiś impuls, wyrwał Rafała z pogmatwanego koszmaru, z którego nie zapamiętał nic prócz strachu. Dziennikarz, czując jak coś drażni jego szósty, a może siódmy zmysł, ocknął się momentalnie. Pozornie wszystko było jak wcześniej. Łańcuch,klatka, zombie z dzidami (średnio długie, średnio ostre, broń średniego zasięgu...), nagrzane słońcem płyty dziedzińca... W odległości kilku kroków od klatek błysnął owalny teleport. Krzeszewski momentalnie zgadł co to jest choć nigdy wcześniej nie widział. A z portalu wyszedł typek podobny do Fowlera. Z tą różnicą, że Ich ninja nosił się na czarno, a nieoczekiwany gość na żółto - czarno. Dalej poszło szybko. Słysząc przedśmiertny charkot padającego strażnika Raf zrealizował pomysł, który już długo chodził mu po głowie. Napiął łańcuch i przelał w niego energię chi. Przez chwilę kawal żelaza pulsował delikatnym blaskiem by w końcu pęknąć z cichym chrzęstem. Chwilę później drzwiczki od klatki podzieliły los łańcucha. A kolejną chwilę później klatka i łańcuch Fowlera poddały się również. W tej chwili padł drugi strażnik. Czarno - żółty ninja nie próżnował. Obaj byli, już, więźniowie, nie czekali. Uciekać! Jak najszybciej! Raf mgliście zdawał sobie sprawę, że jego zasoby energii są na wyczerpaniu, a obolałe zmęczone ciało stawia opór przy jakiejkolwiek aktywności. Tylko adrenalina pozwalała o tym zapomnieć. Przynajmniej na chwilę. Obaj uciekinierzy kopnęli się w stronę muru. Słysząc już gwar nadciągającej straży... - Chodź tu! Barwny jak osa ninja cisnął w plecy Fowlera harpunem. Huknął strzał. Harpun odskoczył. - Nieźle! - wrzasnął Krzeszewski (po polsku, a co, niech się uczą języków!) nie przestając pracować nogami. Plan był prosty. Obaj byli więźniowie nie byli w formie do walki. Musieli zwiać by później, już w dobrej formie, kazać miejscowym zapłacić za swe krzywdy. Na mur i na drugą stronę, do dżungli. Korzystając z osłony uzbrojonych w broń palną towarzyszy. Byle szybciej. Ostatnio edytowane przez Jaśmin : 23-02-2019 o 08:49. |