Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-01-2019, 18:42   #131
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Obóz, noc

Imprezka przy ogniskach zakończyła się dosyć szybko, głównie przez “zniknięcie” damskiej części ekspedycji, w postaci Dorothy, Kimberlee, no i “T”. Kobiety najpierw zmyły się na stronę w celu przypudrowania noska - cokolwiek miało to znaczyć - a następnie udały się do namiotu Lie, najwyraźniej wypinając się na resztę towarzystwa. A z owego namiotu dochodziły od czasu do czasu ich śmiechy, kłęby dymu… bawiły się więc w najlepsze na osobności. Hana nie chciała brać udziału w wieczorze, Sarah jakoś zaś nic nie wniosła sensownego w atmosferę przy ogniskach, poza od czasu do czasu denerwowaniem “Sosny” nieco dziwnym zachowaniem, jak i słowami. Wszystko więc się jakoś tak “rozlazło” i wraz z biegiem czasu coraz mniej osób tam siedziało, udając się w końcu do swoich namiotów…

~

Azjatka czekała w namiocie na doktor Miles, i czekała, i czekała… z odgłosów panujących w obozie z kolei to było nawet chyba słychać, że owe ogniskowanie to się nawet skończyło, a Kim jak gdzieś wcięło, tak wcięło. W końcu Hana zasnęła… i gdzieś w środku nocy, ktoś na nią wpadł w namiocie, mało nie wywołując u niej zawału serca, ale od razu rozpoznała chichot Kimberlee, więc się uspokoiła.
- Ojejjku, przepraszam, przepraszam, przepraszam... - Powtarzała w mroku blondyneczka, od której można było wyczuć alkohol, po czym z kolejnymi chichotami przetarabaniła się na swoje miejsce, i w końcu tam zasnęła w ledwie kilka sekund...






Obóz, poranek
Czwarty dzień na wyspie

Nowy dzień na wyspie przywitał wszystkich podobną pogodą co wcześniej, zapowiadał się więc kolejny, upalny dzionek… a z bliżej nieokreślonych powodów, “Bear” miał od samiutkiego rana naprawdę wyśmienity humorek.

- Heeeeej Honzo zgredzie, co tam słychać? - Spytał najemnik szczerząc ząbki - Czeeść Dorothy, jak się spało?

Do Petera, poza równie wesołym “hej”, nawet zasalutował, do “T” zrobił obiema dłońmi gesty niczym rewolwerowiec. O tak, David miał zajebisty humor. Ciekawe, co było tego powodem?

….

Po kawie i po śniadaniu, Major zebrał całe towarzystwo w celu objaśnienia planu na następny dzień, jaki mieli tu spędzić. Zapowiadało się nawet interesująco:
- Witam wszystkich, jak tam samopoczucie, kacyka nie ma? - Spytał Baker z drwiącym uśmieszkiem, ale nie czekając na jakiekolwiek odpowiedzi, przeszedł do sedna sprawy - Dzisiaj proponuję, aby dwie grupy pojechały dwoma jeepami na dalszy rekonesans wyspy. Jeden pojazd do miejsca z Tyranozaurem i ze złotem, pokręcicie się tam jeszcze po okolicy, może znajdziecie coś ciekawego. Drugi jeep na nieco dalszy rekonesans samej wyspy, a i przy okazji do zabrania rzeczy z kryjówki Hany Heo. Zostawiam wolną rękę Frostowi gdzie pojedzie, celem dokumentacji wyprawy i odkryć. Jednocześnie nadal będziecie mieli oczy szeroko otwarte odnośnie Lyssy... Parę osób zostanie w obozie, a i wyślemy również kogoś na plażę, może być? - Major w sumie zadał mocno retoryczne pytanie.

.....

Zagadnięta o wyprawę Kimberlee, trzymając w obu dłoniach drugi już kubek z kawą, wyraźnie musiała jeszcze do siebie dojść po wczorajszych ekscesach. Była do tego również jakaś taka dziwnie… niewyspana i zmęczona? Na pytanie Dot odnośnie wczorajszej “umowy”, uśmiechnęła się jednak nieco, po czym pokiwała potwierdzająco głową. Tak, ich mały plan nadal był aktualny, miały jechać we 3, gdziekolwiek tam by im było bardziej na rękę, czy interesująco.

~

Azjatka po śniadaniu i całej tej luźnej “odprawie”, zagadała w końcu na osobności Majora. Ich rozmowa trwała kilka minut… a po jej zakończeniu głównodowodzący był wściekły. I wziął na stronę “Beara”, idąc z nim nawet poza obóz. Ale i tak wrzaski opierdalającego go Majora docierały od czasu do czasu do samego obozu, a po kilku minutach, gdy obaj wrócili, David już nie miał tak wspaniałego humoru jak wcześniej.

….

Nie pozostało więc w sumie nic innego, jak ustalić chyba między sobą, kto z kim i gdzie jedzie, po czym spakować co trzeba i ruszyć w drogę. Kolejny dzień, kolejne wyzwania jakie rzuci im wyspa, kolejna okazja do odkrycia czegoś niezwykłego.

- Co dzisiaj w planach? - Sarah spytała Douga pakującego graty na kolejną mini-wyprawę.









***
Komentarze jeszcze dziś
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 27-01-2019, 20:45   #132
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Hana, przebudziła się po ciężkiej nocy, grzecznościową ignorancją pominęła nocne lądowanie Kim. Dodatkowo lekarka nie wyglądała najlepiej kolejnego dnia, Azjatka uznała że opuszczenie ogniska było słuszną decyzją. Wiedziała jednak, że sytuacja nie może się dalej ciągnąć.
Chciała porozmawiać z majorem przed śniadaniem, ale nie zdążyła. Była zdenerwowana więc mimo normalnego jedzenia właściwie wmuszała w siebie śniadanie. Starała się nie porzygać z zdenerwowania.
Po rozmowie z majorem wróciła do namiotu, rozmowa mogła pójść lepiej. Major po rewelacjach musiał poczuć się jak kretyn, gdyż właściwie po przedstawieniu swojego punktu widzenia Hana została odesłana a potem już tylko gniewne pokrzykiwania Bakera słychać było nawet w namiocie lekarki. Pilotce trochę ulżyło, przynajmniej z uwagi, że Major nie zamierzał zamiatać tego co się stało pod dywan. Choć oznaczało to, że jej propozycja rozrysowania na mapie naturalnych drogowskazów na ich mapach nigdy nie została wypowiedziana. Podobnie jak pytanie czy dostanie od nich buty do chodzenia po lesie.
Musiała to sobie zorganizować sama.
Opróżniła swój plecak do ostatniej rzeczy ...poza scyzorykiem ten schowała w kieszeni spodni. Zostawiła rzeczy pedantycznie ułożone w namiocie co tworzyło przedziwną przestrzeń w rozgardiaszu lekarki.
Była ubrana w swoje znoszone rzeczy, mimo że sprawa była wyjaśniona po konfrontacji z Bearem nadal w jej głowie kołotały się słowa że sama go zaprosiła negliżem. Jej strój nie zostawiał ani trochę “zapraszającego” negliżu więc to nie powinno być problemem.
Opuściła namiot i z pustym plecakiem na swoje rzeczy z jaskini poszła poszukać Ryotaro.
Poprosiła Japończyka z swoim problemem ‘bosych stóp’. Naukowiec był wielce pomocny no i zawsze to osoba która mówiła po japońsku.
Po ogarnięciu butów nadających się do chodzenia i biegania, razem poszli na szybką herbatę czekając do zebrania się grup.
Azjatka nie miała pojęcia z kim pojedzie. Po prostu uznała, że Major wyznaczy kogoś kompetentnego. Nie miała zamiaru protestować nie po porannej ‘rozmowie’, Major zajął się Jej problemem...przynajmniej jednym, więc nie zamierzała przysparzać mu więcej. W końcu dwójka jego ludzi zrobiła z niego idiotę, Hana wiedziała, że ludzie u władzy tego nienawidzą.
Do momentu ustalenia grup japonka spędziła na rozmowie z Miyazakim. Nawet upomniał ją, żeby wzięła wodę do picia na wyprawę. Hana zapewniła, że to zrobi, a potem odpowiedziała na parę jego pytań dotyczących siebie.
 

Ostatnio edytowane przez Obca : 27-01-2019 o 20:48.
Obca jest offline  
Stary 31-01-2019, 20:32   #133
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Dorothy Lie aż wyszła ze swojego namiotu słysząc jak Baker opierdala z góry na dół Thomasa. Jasnym się stało, że ktoś musiał poinformować majora Bakera o zajściu nad rzeką.
Gdy obaj, major i “Bear”, wrócili do obozu, Lie odprowadziła tego drugiego wzrokiem, a potem , wyszukawszy Currana posłała mu pełne dezaprobaty spojrzenie.
Ten odpowiedział wzrokiem pełnym niezrozumienia.
- Co ja, według ciebie, zrobiłem? - spytał.
- Zapewne nic - powiedziała ironicznie.
- No chyba nie myślisz, ze to ja? - Skojarzenie awantury, jaką urządził major, z wyraźnymi pretensjami, jakie okazywała Dot, było oczywiste.
- To kto? - Dorothy na chwile rozjaśniła swe oblicze.
- Kiedy, według ciebie, miałbym to zrobić? - Peter był co najmniej zaskoczony . - Wyślizgnąłem się w nocy z twoich objęć - mówił ciszej, tak by tylko ona to słyszała - wyszedłem z namiotu i podreptałem do majora? Tak to sobie wyobrażasz?
- Hana nie poszła do Bakera - Dorothy pokręciła ze zrezygnowaniem głową. - nie dziw się zatem, że pomyślałam o tobie. Mam tylko nadzieję, że major był taktowny w rozmowie z nią.
Na twarzy Petera pojawiło się nieco wątpliwości.
- No nie wiem... Zobaczymy, czy i na ile zmieni się jej stosunek do nas... W razie czego sam pomogę jej uciec - dodał, co nie do końca było żartem.
- Wczoraj nie chciała by ktokolwiek się dowiedział o zdarzeniu nad rzeką.
- Nie dziwię się. Ale może przez noc złość w niej wezbrała i wreszcie wybuchnęła jak wulkan... No i od razu Bear nieco zmarkotniał.
- Też zareagowałabym tak po takiej rozmowie z majorem jaką on miał.
Peter uśmiechnął się lekko.
- Wyjątkowo dobrze się bawił... ale cóż... Trzeba płacić za grzechy młodości - zażartował.
- Baker? - zaciekawiła się Dot.
- Bear. Całkiem jakby...Nie, nie sądzę, by Baker się dobrze bawił podczas udzielania tej reprymendy - odpowiedział na pytanie.
- Rzeczywiście David był przy śniadaniu wyjątkowo radosny. - Kobieta przyznała mu rację. - Co on palił w nocy?
- A ja pomyślałem, że dorwał się jakoś do grzybków Hany. - W pierwszej chwili Peter miał całkiem inne przypuszczenia, ale zdały mu się mało realne.
- W sumie… nie wiem co Baker z nimi zrobił - Dot potarła ręka brodę, jakby się na czymś zastanawiała. - Muszę go o to zapytać.
- Potrzebujesz czegoś na poprawę humoru? - Peter pomyślał o oparach, krążących wieczorem w namiocie Dot. Tudzież o ostrzeżeniach, jakich udzielił mu Kaai.
- Poradzę sobie - zapewniła go.
Peter odpowiedział uśmiechem.
- Plany na dziś? Wybierzemy się na jakąś wycieczkę? - spytał.
- Jadę z Kim i “T”. Muszę się tylko zapytać gdzie one chcą jechać - wyjaśniła mu uprzejmie.
- Ciąg dalszy babskiego wieczoru?
- Nie mów, że jesteś zazdrosny. - zaczęła się z nim przekomarzać.
Peter przełknął odpowiedź, która nasunęła mu się na język, po czym obdarzył Dot uważnym spojrzeniem.
- A powinienem? - spytał. - To takie... niemiłe uczucie. - Uśmiechnął się.
- Chyba nie zamierzasz bronić innym odrobiny rozrywki? - ciągnęła dalej żartobliwym tonem.
- Byłbym ostatnim - zapewnił z uśmiechem. - Co innego gdybym miał żonę. - Tym razem spoważniał.
- Na szczęście jej nie masz. - Dorothy jakby nie zauważyła tej zmiany.
- To jej szczęście, czy moje? - zainteresował się.
- Sam musisz to ocenić. - Uśmiechnęła się do niego.
- Zero pomocy... - westchnął z udawanym zniechęceniem. - Na nikogo nie można liczyć... Przynajmniej w tej materii - dodał.
- Niektóre błędy trzeba samemu popełnić - powiedziała tonem mędrca.
W tej materii Dot, jak wynikało z jej słów, zdążyła już swoje błędy popełnić. Ale on znał i inne przypadki. I niektórym osobom odrobinę zazdrościł. Albo i więcej, niż odrobinę.
- Może jeszcze kiedyś spotkam kogoś, dla kogo warto będzie zaryzykować - stwierdził.
Dorothy popatrzyła ze zdziwieniem na Petera zastanawiając się jednocześnie do czego prowadzi ta rozmowa.
- I teraz naszła cię refleksja na temat małżeństwa? - zapytała w końcu.
- Teraz? Od czasu do czasu wyskakuje taki temat. Niespodziewanie.
- A tak na poważnie? To o co chodzi? - Gierki słowne przestały już bawić Dot.
- A tak na poważnie... To o nic, w gruncie rzeczy... O przeszłe i przyszłe błędy? Nie wiem, dlaczego zeszliśmy na takie tematy - przyznał.
- Kłócicie się jak stare małżeństwo. - Przy obojgu zjawiła się “T” z drwiącym uśmieszkiem.
- My się kłócimy? - Peter spojrzał na Dot. - Wymieniamy dość zgodne poglądy na temat małżeństwa - stwierdził. - Słyszałem, że planujecie wspólną wycieczkę. Wolisz wyprawę po rzeczy Hany, czy przejażdżkę na plażę?
- Małżeństwa kłócą się inaczej. - powiedziała Dot z równie drwiącym uśmiechem.
- Bo nie ma jeszcze latających talerzy? - parsknęła “T”.
- Znasz to z autopsji? - Ton wypowiedzi Dot nadal był lekki i żartobliwy.
- Ja od razu waliłam po ryju - odparła nagle poważnym tonem najemniczka, mrużąc oczy… w końcu jednak się uśmiechnęła. - Żaaaartowałam - dodała wesołym tonem -To co, gdzie się wybieramy?
- Nie chcę do t-rexa. - Dorothy skrzywiła się, a w jej oczach na chwile zagościł i strach i przerażenie, które było jej udziałem przy pierwszych odwiedzinach tego miejsca
- Idę powiedzieć Kim gdzie jedziemy. - Pani Lie ruszyła szybkim krokiem w stronę namiotu lekarki nie oglądając się na najemników.
- Dowiem się, co major myśli o naszym pomyśle - powiedział Peter, a “T” zaczęła… głośno i wymownie cmokać za sierżantem, który nie odpowiedział na jej zaczepkę.
 
Kerm jest offline  
Stary 01-02-2019, 18:09   #134
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
- Kim!? - Dorothy wołała lekarkę zbliżając się do jej namiotu. - Kimberlee?! Gdzie chcemy jechać?!
- Ty weź się tak nie wydzieraj co? - Blondyneczka przebywająca w namiocie spojrzała krytycznie na Dorothy, gdy ta w końcu się w nim pojawiła. Lekarka sprawiała wrażenie serio nieco skacowanej i wymęczonej… - Sama nie wiem, a gdzie ty byś chciała? - Odpowiedziała genialnie pytaniem na pytanie Kim.
- Przepraszam - Dot uśmiechnęła się przepraszająco. - Nie chcę do t-rexa. - Drgnęły jej kąciki ust w nerwowym grymasie.
- To pojedziemy zwiedzać wyspę? Ok - Przytaknęła lekareczka, po czym zaczęła grzebać za jakimiś tabletkami… a Dorothy zauważyła majtki wystające z tylnej kieszeni spodenek Kimberlee.
- Coś ty robiła w nocy? - Zapytała żartobliwie Dot, a Kim spojrzała na nią jakaś taka… wystraszona?
- No... - Zająknęła się blondyneczka - Piłam i jarałam, przecież wiesz? - Powiedziała z minimalnym przekąsem.
- I grzecznie wróciłaś do namiotu. - Lie mrugnęła do niej porozumiewawczo.
- O… oczywiście - Kimberlee zaczesała kosmyk włosów za ucho, lekko się przy tym uśmiechając.
- A szkoda - Dot sparodiowała głos zawiedzionej osoby.
- Hm? - Zdziwiła się chyba Kim.
- Że wróciłaś grzecznie do namiotu - Dot szturchnęła lekarkę lekko łokciem w bok.
- Noooo tak, przecież mówię? - Lekareczka albo się naprawdę dobrze zgrywała, albo… mówiła prawdę?
- To czyje majtki masz w tylnej kieszeni? - Dot ledwo co powstrzymała się przed parsknieciem śmiechem.
- Eeee… - Kimberlee poczerwieniała jak pomidor, po czym nerwowo wepchnęła owe majtki bardziej w kieszeń -No… to moje, byłam siusiu i ściągnęłam i… nie chcę o tym rozmawiać - Zaczęła unikać wzroku Dot.
- Kim? - Dot spoważniała.
- Nom? - Odezwała się blondyneczka.
- Nie masz się czego wstydzić - Lie uśmiechnęła się do niej łagodnie.
- Ok - Dodała Kim i… tyle. Więcej nie powiedziała nic.
- I nie zdradzisz szczegółów?- Znów żartobliwy ton zagościł w wypowiedzi Dot.
- O… robieniu siku?? - Zdziwiła się dziewczyna i aż uniosła brewkę.
-O tym dlaczego się tak czerwienisz?
- No bo to głupi temat a ty się wypytujesz i wypytujesz… - Wymamrotała lekareczka.
- Dobrze, już dam sobie spokój - Lie puściła blondynce oko i uśmiechnęła szeroko. - A na kaca po piciu i paleniu to najlepiej weź… - Dot podała dziewczynie nazwę leku, który sama wypróbowała na takie dolegliwości.

~

Rozmowa z majorem nie trwała zbyt długo. Major, w drodze wielkiej łaski, wyraził zgodę, by lekarka wybrała się na wycieczkę, chociaż radości ten pomysł na twarzy wojskowego dowódcy wyprawy nie wywołał. Za to stał się okazją do przypomnienia paru spraw związanych z bezpieczeństwem członków wyprawy. I odpowiedzialnością 'eskorty' za życie cywilów. Głową...
Pozostawało odpowiedzieć 'tak jest!' i iść, nim major zmieni zdanie i wszystkich uziemi.

Peter nie od razu podzielił się z "T" radosną informacją o składzie i kierunku wyprawy. Postanowił poczekać, aż Dot przyprowadzi medyczkę, by niepotrzebnie nie strzępić języka.
Gdy wreszcie do obu pań dołączyła Kim, Peter powiedział:
- Wasze pragnienia się spełniły. Jedziemy na cały dzień. Towarzyszyć nam będzie nie Kaai, a Bear. Jakieś pytania?
- Spakujesz nam koszyk piknikowy? - Dorothy spytała żartobliwie… a “Bear” wtedy podrapał się po łepetynie.
- Zapomniałem czegoś, zaraz wracam! - Powiedział, i poleciał do swojego namiotu.
- Właśnie sierżancie, będzie szampan i kawior na kocyku? - Wtrąciła się z uśmieszkiem “T”.
- O właśnie! Kocyk! - krzyknęła uradowana Lie. - Zaraz go spakuję
- Tylko nie zapomnij pistoletu - powiedział Peter. - Prowiant zabieramy z kuchni, zamiast szampana będzie woda... a o kawiorze możesz zapomnieć. Postawię ci, jak wrócimy do cywilizacji.
- Przereklamowane - powiedziała Dot idąc do swojego namiotu. - Niech ci trufle postawi.
Po niecałych dziesięciu minutach kobieta wróciła z plecakiem na ramieniu i kocem pod pachą, a na głowie swój kapelusz.
- Gotowi? - przyjrzała się wszystkim zdejmując okulary.
- Prawie - odparł Peter, który zdążył również wszystko zabrać. - Jeszcze prowiant i woda... i jedziemy - powiedział. - Kim, masz wszystko, co potrzeba?
Nieco rozkojarzona blondyneczka, zerkająca na chwilę obecną na “Beara”, z minimalnym uśmieszkiem czającym się w kącikach ust, zamrugała oczkami.
- Hm? Co proszę? A tak, mam wszystko spakowane… chyba - powiedziała w końcu.
Peter skinął głową, nie okazując braku wiary. Miał zresztą nadzieję, że "T" zadbała o swą podopieczną.
- "Bear", przynieś jedzenie dla wszystkich. "T", zatroszcz się o wodę. Dot, Kim, rozgośćcie się w jeepie. Zaraz do was dołączę. Zabiorę więcej paliwa. I skopiuję kawałek mapy.
- Ty prowadzisz Kim, czy ja? - Na twarzy pani Lie pojawił się uśmiech osoby, która już ma “niecny” plan.
- Nie no co ty... - zdziwiła się lekareczka na słowa Lie. - Jak chcesz, to jedź ty...

~

Po kilku minutach zjawił się “Bear” z podróżną torbą pełną jedzenia, “T” przytachała dwa spore baniaki z wodą, a Peter kanister z paliwem. W sumie mogli więc chyba jechać…, szczególnie że Peter trzymał, prócz kanistra, otrzymaną od majora kopię mapy wyspy.
Dorothy, siedząc już na miejscu kierowcy, z szerokim uśmiechem na twarzy czekała aż całe towarzystwo zbierze się.
- Kluczyki, poproszę - powiedziała słodkim głosem wystawiając jednocześnie rękę po wspomniane kluczyki.
- A prawo jazdy pani ma, pani Lie? - spytał Peter, rozsiadając się na miejscu obok kierowcy.
- Nie. - Pokazała mu język. - Zostawiłam w domu.
- A to feler... - Peter obejrzał się by sprawdzić, czy wszyscy zajęli miejsca, po czym podał kobiecie kluczyki.
- Trzymać się! - zakomenderowała pani Lie spoglądając jednocześnie w lusterko. - Będzie niezła jazda. - Ruszyła gdy tylko upewniła się, że wszyscy są na miejscach.
Wbrew jednak szumnej zapowiedź w miarę ostrzeżenie wyjechała z obozu. Dopiero po za nim pozwoliła sobie na odrobinę szaleństwa.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline  
Stary 01-02-2019, 20:02   #135
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Sosnowsky usłyszał od pani biolog pytanie, na które i tak miał jej udzielić odpowiedzi. Jemu przypadło poinformowanie kobiety, gdzie jadą.
- Jedziemy do trupa dinusia i po rzeczy Hany. Przy okazji będziesz miała okację się przekonać jak dinozaury wyglądają w środku.- rzekł w odpowiedzi Bloody poprawiając kałasza na ramieniu. - I może… czy są jadalne. Nie możemy całą wyprawę bazować na zupkach w proszku.

Sarah przez chwilę nie mówiła nic, przyglądając się jedynie mężczyźnie. Minę za to miała nietęgą…
- Drapieżniki z reguły mają mięso nie nadające się do jedzenia - Odezwała się w końcu dziwnym, jakby obojętnym tonem.
- Cóż… będziesz miała okazję obejrzeć anatomię potwora z bliska. To pewnie lepsza dla ciebie zabawa niż dla mnie.- zażartował Doug przyglądając się kobiecie.- Coś się stało?
- Nie, nic... - Elsworth wysiliła się na uśmiech - To idę spakować jeszcze parę rzeczy - Dodała.
- Sarah... - rzekł krótko mężczyzna powstrzymując ją.- Nie wiem czego ty po mnie oczekujesz. Ale powinnaś wiedzieć, że ja nie jestem facetem od miziania… Nie umiem pocieszać, nie wiercę kobietom dziury w brzuchu aż się wygadają. Więc jeśli cię coś gryzie to mów, bo ja… ja tego z ciebie nie wycisnę.
- Ta ruda mnie wkurwia, i ten jej przydupas też… Curran - Sprostowała Sarah i uśmiechnęła się nawet sympatycznie - A dinozaury to ja wolę żywe, a nie jako zwłoki, więc wycieczka w celach autopsji jakoś mnie nie rozwesela.
- To może rozweseli cię fakt, że oni jadą w innym kierunku i ponoć na cały dzień. Ty natomiast możesz ponarzekać na rudą wraz z tą nową Azjatką. A my może będziemy mieli szczęście i żywe dinozaury też zobaczymy… albo pecha. Bo ktoś się na mięso T-rexa pewnie skusi.- odparł mężczyzna spoglądając na panią biolog.
- Jedziemy tym jeepem z tą wielką pukawką? To może powinieneś mieć tą dodatkową armatę w łapie? - powiedziała kobieta dwuznacznie, tym razem z nieco drwiącym uśmieszkiem.
- Ta co jest wystarczy by cię porządnie ustrzelić, gdy nadarzy się okazja. - odparł ironicznie Sosna i podrapał się po głowie.- Chyba jednak tamten dostanie się Dot. Jadą na dłużej i jadą dalej.
- Meh - prychnęła Sarah, ale i posłała “Sośnie” oczko - Byleby amunicji nie brakło... - Po czym w końcu ruszyła do swojego namiotu, pakować co tam do spakowania miała.
- Dobra… to ja jeszcze coś przetrząsnę w polowej kuchni, żeby na pewno nie brakło.- odparł Sosnowsky i skierował się tam właśnie.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 01-02-2019, 20:17   #136
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Sosna raźnym krokiem ruszył w kierunku “kuchni polowej". Nie spodziewał się tam nikogo, a zastał aż dwie osoby.
- Nie przeszkadzam w czymś? Wy też tu podjadacie?- zapytał wprost.
Para Japończyków uniosła głowy w kierunku sierżanta. Hana nawet uśmiechnęła się przyjaźnie i odpowiedziała.
- Po prostu czekamy, aż wszyscy od nas będą gotowi. Słyszałam, że jedziemy razem nie wiem na ile to przydatne, ale jeśli macie mapę to mogę spróbować zaznaczyć część naturalnych drogowskazów jakie używałam do znalezienia drogi.
- Jakąś tam mapę próbujemy robić, ale bez satelitków i GPS’a trzeba ją robić starymi metodami. Tak jak się to robiło w skautach.- stwierdził Doug zerkają cna Hanę.- A ty, po takim ganianiu w resztkach ciuszków po dżungli zatęskniłaś do ubrań? To nawet zrozumiałe, ale… pewnie upał i duchota wkrótce zmusi cię do powrotu do poprzednich nawyków.-
On sam wszak nosił długie spodnie, ale od pasa w górę prezentował atletyczną muskulaturę ukrytą pod cienkim podkoszulkiem.
- Nie ma problemu, znam się na mapach, może te dróg powietrznych różnią się od wojskowych, ale sobie poradzimy. - powiedziała Hana, na komentarz o ubraniach trochę się zmieszała - Właściwie to są moje ubrania, po prostu...dbam o skórę, wiecie słońce i promienie UV.- No tak Azjatki znane były ze swoich przyzwyczajeń do utrzymania ‘alabastrowej’ skóry.
- Czy ja wyglądam na tego.. krytyka mody?- wzruszył ramionami Doug i dodał.- Zawsze możesz coś od pozostałych dziewczyn...i “T”... jeśli terminatory noszą bieliznę.
- “T” to skrót od Terminatora..rki.. heh - Zatopiła się w tej wiedzy przypominając sobie twarz najemniczki oraz film który obejrzała parę lat temu jak wszedł do azjatyckich kin.
- Niektóre rzeczy rzeczywiście musiałam pożyczyć w klapeczkach od Doktor Miles daleko bym nie doszła. Najpierw mamy pojechać do miejsca gdzie “T” zabiła tyranozaura, tak? - dopytała się sierżanta, w końcu wyprawa do jej tymczasowego ‘gniazdka’ nie była aż takim priorytetem. Nagle japonka odczuła dziwne niepokuj, ten że inni ludzie wejdą do jej jaskini, a ona jak wychodziła z niej poprzedniego dnia zostawiła tam niezły bajzel.
- Chyba tak. To ty będziesz naszym przewodnikiem turystycznym i pokażesz wszystkie atrakcje.- wzruszył ramionami blondyn przyglądając się kobiecie. Było coś drapieżnego w jego spojrzeniu… ale to było tam zawsze. Bądź co bądź, wysoki masywny blondyn miał w sobie coś pierwotnego… jakby był ucywilizowanym jaskiniowcem.
Jasne! - Przytaknęła, obdarzając dodatkowo Sosnę gestem podniesionego kciuka i jeszcze uśmiechnęła się na wspomnienie o byciu ‘przewodnikiem’, lubiła być przydatna. A ten jej kawałek wyspy znała dobrze, od plaży z ogromnymi niebieskimi krabami, przez to jedno bagno gdzie kiedyś się omal nie utopiła, po wszystkie dziury w których mogła się schować przed drapieżnikami, no i parę urokliwych miejsc.
- Wpadniemy, obejrzymy co jest do obejrzenia. Zrobimy parę eksperymentów, czy to tam Sarah będzie miała ochotę zrobić. Pokopiemy dziurki… i zabieramy du…- w ostatniej chwili Doug złagodził wypowiadane słowo.- ...pcie w troki. Nie ma co tam zakładać gniazdka miłości. Lepiej siedzieć w tym obozie, dopóki nie znajdziemy lepszego miejsca do życia.- wypowiadając się Sosnowsky zabrał się za podjadanie.
- Jasne nie ma co czekać, aż do truchła zbiegną się inne drapieżniki na łatwy żer. One bardzo często to robią. Nawet wychodzą ze swoich normalnych terenów. - Hana, też nie uważała że zatrzymywanie się koło dużego martwego truchła to dobry pomysł, zdążyła zauważyć że dinozaury jak ludzie korzystają z szansy łatwego posiłku za którym nie trzeba biegać.
- Umiesz posługiwać się dużą lufą? Nie mówię tu o tych pizdułkowatych pistolecikach dla bab i metroseksualnych mięczaków. Tylko duży kaliber dla dużych facetów.- zapytał wprost.
Hana pokręciła przecząco głową. - Przykro mi, umiem strzelać tylko z broni lekkiej, jak pistolety ręczne. Największy kaliber jaki miałam w dłoni to Ruger.
Mężczyzna spojrzał na nią, namyślił się przez chwilę. Po czym podał dziewczynie, ciężki i solidny pistolet, o dość egzotycznej budowie.

[media]http://i.ytimg.com/vi/buPNir8iHmo/maxresdefault.jpg[/media]


-Jest zabezpieczony, więc nikogo nie postrzelisz. Ale po odbezpieczeniu… kopie jak cholera.- wyjaśnił.
Hana wzięła pistolet ważąc go w dłoniach, wygląda bardzo nowocześnie, znajomo ale nowocześnie. Popatrzyła na Sosnowskiego, nie spodziewała się, że dadzą jej broń.
- Ten model widze pierwszy raz, możesz..szybki instruktaż? Tak dla pewności.- Poprosiła starając się nie zabrzmieć niekompetentnie.
- Po pierwsze. To pożyczka. Pistolet ma wrócić do mnie.- rzekł Doug odbierając od niej broń.-W obozie nic ci nie grozi. Za dużo rozgrzanych spluw byś musiała łazić z bronią.
Z doświadczeniem osoby która robiła to wiele razy pozbawił broń magazynku.
- Tu odbezpieczasz, a potem kierujesz broń i strzelasz w cel. Nie ma co szkolić cię w strzelaniu, bo jeśli będziesz musiała sięgnąć po broń, to przeciwnik będzie za blisko, by w niego nie trafić. Strzelasz aż padnie, albo aż ci dłoń urwie.- mówił pokazując wszystko Azjatce.
Hana przytaknęła i wzięła broń po załadowaniu magazynka, z powrotem chowając na razie do plecaka. - Tak jest! - potwierdziła, jak jej się wydawało, po wojskowemu, choć w jej wykonaniu wyszło to mniej poważniej niż na filmach wojskowych. - Zazwyczaj uciekałam albo chowałam się przed drapieżnikami. Nie jestem pewna czy mam odruch, by strzelać do nich. - Podzieliła się z mężczyzną swoją obawą, że jednak uzbrojona może być bezużyteczna.
- I dobrze. Od strzelania to my tu jesteśmy.- stwierdził Doug opierając dłoń na swojej dużej armacie… obrzynie dubeltówki przy pasie. To raczej nie była spluwa zgodna z wojskowymi standardami.
Hana zwróciła uwagę na ‘sprzęt’ blondyna.
- To potrafi strzelać bez urwania rąk?
- O tak… ale wyrywa głośne krzyki z gardła… Aaaa… chodziło ci spluwę? Myślałem, że o coś innego.- zażartował Doug i wyciągnął obrzyna, ciężką broń o dużym kalibrze.-Bardzo użyteczna na dziką zwierzynę i na frajerów, którzy myślą że kamizelka kuloodporna czyni ich niezwyciężonymi.
Hana przewróciła oczyma na głupi żart. “Najemnicy...pewnie będę słuchać takich dowcipów do czasu, aż nie naprawią radia.” pomyślała z politowaniem.
- Mamy wziąć jakieś większe zapasy? - spytała zmieniając temat.
- Hmm… nie. Nie jedziemy na długo, chyba że Hanzo… to jest Honzo napali się na wiercenia. Nie wiem jak oni wyobrażają sobie kopanie tu czegokolwiek z dinozaurami łażącymi po wyspie… ale ja jestem tylko najemnikiem… a nie garniturkiem w limuzynie.- odparł spokojnie blondyn.
- Lekka przekąska, Jasne. - Podsumowała Hana -Ta korporacja,....też nie jestem kołnierzykiem, ale wasza ekipa...wydaje się bardzo mała jak na prowadzenie rekonesansu na całej wyspie. - Hana powiedziała swoje przemyślenia, na głos. Miała wprawdzie inne tematy na głowie ostatnio ale jak tak patrzyła na całą ekipę, liczebność wydawała się dziwna.
- Reszta jest na statku… niemniej to cała ekipa przeznaczona na rekonesans. Bo sama wyspa też duża nie jest.- wyjaśnił Douglas i dodał.- No i spodziewano się może paru tygrysów… w najgorszym przypadku. Ale nie dinozaurów, polujących roślin i cholera wie czego jeszcze.
- Są jeszcze gigantyczne kraby, osy i pająki- Hana dodała z pełną powagą kogoś kto widział zdecydowanie za dużo niż chciał. - Na pewno nie chcecie żebym wam rozrysowała na mapie charakterystyczne miejsca? Wiem że jestem cywilem, ale nie lubię czuć się bezużyteczna.
- Zobaczę co da się zrobić w kwestii mapy… Będę musiał pójść z tym do majora.- zamyślił się blondyn.
 
Obca jest offline  
Stary 05-02-2019, 20:10   #137
 
waydack's Avatar
 
Reputacja: 1 waydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputację
- Panie majorze – Frost stanął przed namiotem Barkera – Dziękuję, że dał mi pan wolny wybór. Chętnie się zabiorę z ekipą do kryjówki Hany. Po powrocie chciałbym przepłynąć przez tę mgłę i spróbować nawiązać kontakt z Hyperionem.
- Zobaczymy co nam dzień przyniesie - Odpowiedział jakoś tak wymijająco Major.
- A wiadomo już kto pisze się na ekspedycję?
- Macie to ustalić między sobą, nikomu chwilowo nic nie narzucam... - Stwierdził Baker. Harry przytaknął i zaczął rozglądać po obozie.

Parę minut później wszedł na teren kuchni polowej i przywitał uśmiechem z Sosnowskim i Haną.
- Siemanko, słyszałem, że wybieracie się po dżungli po rzeczy Hany. Zabiorę się z wami jeśli to nie problem. Przy okazji liczę, że opowiesz o sobie coś więcej – popatrzył na Azjatkę autentycznie zaciekawiony.
- Tak jedziemy, będzie mi miło...wczoraj przy ognisku… przepraszam miałam bardzo przytłaczający dzień i nie byłam zbytnio rozmowna. Może będzie szansa to dzisiaj nadrobić. - Odpowiedziała trochę zawstydzona swoim zachowaniem w stosunku do Harrego, poprzedniego wieczora.
- Chodzi o to, że nie poczęstowałaś się kiełbaską? Twoje szczęście, całą noc miałem… - Harry ugryzł się w język darując sobie wchodzenie w gastryczne szczegóły swojej opowieści – Nieważne. Pogadamy później, cześć!
Harry machnął ręką i wyszedł.
- Nie problem…- zdążył wydukać Doug zanim Harry ich opuścić.
Hanie nie chodziło o to że nie zjadła kiełbasy. Zjadła, resztki na śniadanie i mięso było FANTASTYCZNE! Nie zatrzymywała “youtubera”, jechali razem będzie czas porozmawiać. Ta grupa wydawała się kompetentna i miła.
Najemnik wzruszył zaś ramionami dodając.- Celebryci.
 
waydack jest offline  
Stary 11-02-2019, 19:47   #138
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Koniec końców, jakoś pozbierano zapasy, wsadzono tyłki w jeepa i… towarzystwo zostało zatrzymane przez “Zapałkę”.
- Jadę z wami, za mało ochrony na tylu cywilów. Major kazał - Stwierdził krótko Kurt, po czym wskoczył na pakę pojazdu. Teraz już naprawdę mogli jechać.

Sarah spojrzała na “Sosnę”, uśmiechnęła się przelotnie, po czym wskazała palcem “do przodu”. Doug przytaknął głową, i ruszyli… a kobieta przed kilkoma chwilami w sumie nieco go ponownie zadziwiła. Przyszła bowiem do jeepa z rewolwerem przy pasku spodenek, a najemnik odniósł wrażenie, iż pani biolog umiała się ową bronią posługiwać…

Harry narzekał na bolący brzuch, a winę zwalał na wieczorne parówki. Problem jednak polegał na tym, iż poza nim, nikt się o nic takiego nie skarżył.


W trakcie jazdy grupka natrafiła na dziwną scenkę: leżący na ziemi, zakrwawiony i umierający tygrys, a przy nim drugi, stojący “na warcie”. Póki nikt się nie zbliżał, kotowate nie zwracały na nich zbytniej uwagi…
- Ciekawe co go tak załatwiło - zapytała nikogo konkretnego Hana.
-Jedziemy dalej. Nic tu po nas.- zarządził autorytarnie Doug.
- Natura taka jest. Albo myśliwy, albo ofiara, a wszystko dla nas ludzi czasem wydaje się wyjątkowo brutalne, ale taka kolej rzeczy - Powiedziała Sarah.
- Dla mnie nie jest to brutalne.- wzruszył ramionami jasnowłosy najemnik.


- O, patrzcie! - Wskazała Elsworth drzewo zesmacznie wyglądającymi owocami - Może zrobimy mały zapas?
- A są w ogóle jadalne?- zapytał Sosnowsky oceniając bardziej sam dostęp do owych owoców niż ich walory.
- Oczywiście - Sarah spojrzała na Douga z… perfidną minką, ale i mrugnęła.

A wtedy… wtedy gdzieś za “Sosną”, z tylnych siedzeń jeepa dało się słyszeć głos Honzo, naśladujący odgłos… bacika? Po chwili jednak Geolog zaczął wymownie odkasływać.
- Doctor Elsworth, ma rację one są jadalne i nawet smaczne. - wtrąciła się Hana która nie była tak zorientowania w relacjach osobistych najemników jak geolog.
- Kto się zgłasza do roli małpki zbierającej owoce? Ja jestem za ciężki, więc będę robił za goryla pod drzewem.- zaproponował Sosnowsky spoglądając po reszcie towarzyszy.
- No jak wszyscy chcą to ja mogę, na te drzewa łatwo się wpinać. - powiedziała patrząc po reszcie zastanawiając się czy w wojsku nie muszą mieć jakiś testów sprawnościowych by umieć sobie z takimi przeszkodami radzić.
- Od biedy mogę i ja, ale panie mają pierwszeństwo... - Kurt wyszczerzył nieco ząbki do Azjatki - No chyba, że razem?
Hana popatrzyła oceniająco na Zapałkę. - Możesz mnie wybić żebym zaczęła ciut wyżej. - potwierdziła chęć przyjęcia pomocy.
- No nie ma sprawy - Powiedział najemnik i stanął plecami do drzewa, nieco ugiął nogi, po czym złożył przed sobą dłonie gdzieś tak na wysokości swojego pasa, gotowy by pomóc Hanie - Jeśli nie wdepnęłaś w żadne kupsko to możesz i nogę postawić na moim ramieniu, spoko, wytrzymam! - Dodał z uśmiechem.
- Zawsze mogę je zdjąć jak się obawiasz takiego scenariusza. - powiedziała stając gotując się do wspinaczki. Na brak sprzeciwu włożyła nogę w ‘koszyczek’ i wybiła się dzięki Zapałce chwytając się mocnej łuskowatej kory drzewa i pomagając sobie nogami.
Szybko i sprawnie znalazła się na szczycie rośliny. “Tak! Trzy miesiące praktyki! Hellyeah!”. Trzymając się jedną ręką i nogami dziewczyna wyjęła z tylnej kieszeni scyzoryk i odłamała cztery gałęzie pełne owoców. “Na tyle osób i tak będzie za dużo.” Pomyślała zaczynając schodzić.
- No to mamy miss Tarzan. Szkoda że garderoba nie jest w kocie cętki. I bardziej skąpa.- zażartował w kiepskim stylu Sosnowksy gapiąc się w górę. Po czym zerknął na Sarah dodając dla równowagi.- Ty też nieźle byś wyglądała w cętkowanym bikini.
- Aha - Skwitowała wszystko wyjątkowo krótko Elsworth, raz spoglądając na Douglasa, raz na Hanę, a potem już zajęła się swoim notatnikiem.
- Kiepski żart. - skomentowała żart sierżanta, i pomogła “Zapałce” zanieść owoce do samochodu zostawiając jedną do częstowania się na bieżąco. Doug zaś jedynie wzruszył ramionami nie odzywając się.


W końcu dotarli i do miejsca, gdzie wcześniej załatwiono Tyranozaura, a Sarah wyraźnie nieco zmarkotniała. Honzo za to miał coraz lepszy…
- Panie Honzo, czyń pan swoją powinność. Im szybciej skończysz tym szybciej się stąd ulotnimy.- zadecydował Doug.
Hana z zaciekawieniem podeszła do ukatrupionego drapieżnika, sama trzymała się z dala od nich i pierwszy raz jak mogła takiego zobaczyć czy dotknąć z bliska. Nawet jeśli zaczął śmierdzieć początkująca zgnilizną.
- Rany... nie to żebym się zaczęła użalać nad nimi, ale taki trochę...overkill.
- Pewnie w nocy, coś ugryzło truchło. Trupy nigdy nie zostają długo same. Zawsze znajdzie się jakiś amator darmowej wyżerki.- i pewnie dlatego Sosnowsky nie odrywał dłoni do karabinku.
Hana przełknęła głośno ślinę i wyciągnęła z plecaka pożyczony pistolet i włożyła go sobie w spodnie na plecach. - Rany nigdy nie byłam koło żadnego tak blisko.
- Jak tu ostatni raz byliśmy, to chciał nas zeżreć, to ta wasza… jak jej tam… “T” poczęstowała go dwoma granatami, on je zeżarł, no i stąd te dziursko w bebechach - Wyjaśnił Honzo.
- Nie łatwiej wam było, stać w bezruchu? - Spytała Hana, ciekawa po co ryzykować zeżarciem. - Większość z tych dużych nie widzi celu póki ten się nie ruszy. Przynajmniej z tego co zauważyłam.
- No wiesz, jak masz takiego przed sobą 10 metrów, to jak nie uciekać? - Geolog spojrzał na Azjatkę mrużąc oczy.
Hana spojrzała na mężczyznę jakby chciała powiedzieć ‘normalnie stajesz i stoisz jak kołek’ ale ugryzła się w język.
- Raczej przyjdzie coś mniejszego i w większej liczbie. Za to z ostrymi pazurami i apetytem na wszystko co się rusza. Poza tym… granaty na drzewach nie rosną. I nie mamy ich znowu aż tak wiele.- odparł Bloody i spojrzał na geologa.- A ty bierz się do roboty. Im szybciej stąd się oddalimy, tym większa szansa, że w całości.
- Nauka nie jest na rozkaz, i nie na czas - Burknął Honzo, po czym wyminął truchło Tyranozaura i ruszył gdzieś tam ze swoim plecakiem, mając zamiar badać okoliczny teren czy tam skały, czy co on tam miał zamiar robić… podreptał zaś za nim “Zapałka”, robiący za ochronę Geologa.
 
Obca jest offline  
Stary 11-02-2019, 19:55   #139
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

W tym czasie Sarah założyła gumowe rękawiczki, po czym z dosyć zaciętą miną zabrała się za oględziny martwego dinozaura, wyciągając kilka przydatnych drobiazgów ze swojego plecaka. Kaai z kolei zabezpieczał teren… a Azjatka w sumie chyba nie wiedziała, co ze sobą na obecną chwilę zrobić. A Doug zabrał się za pilnowanie, co oznaczało wodzenie wzrokiem po krzakach, lub po pupie Sarah lub po coraz bardziej spoconej Hanie, której strój był wszak najbardziej zakrywający ciało.
Azjatka z kolei zaczęła krążyć po bliskiej okolicy, tutaj nigdy nie była. Wyrobione zachowania dawały o sobie znać. Najpierw rozejrzała się czy jest tu gdzie się schować jakaś małą szczelina. Potem szukała oznak bytności drapieżników..innych niż wielkie martwe truchło. Na końcu czy znajdzie coś jadalnego.
- Ona jest jak Tarzan – skomentował Frost obserwując jak Azjatka porusza się po dżungli. Nie wiedział kim była w poprzednim życiu, ale te kilka miesięcy spędzone w dżungli zrobiły z niej prawdziwego survivalowca. Również postanowił rozejrzeć się po okolicy, świeżych owoców nigdy za wiele.
- Tylko się nie oddalaj za daleko drugi Tarzanie.- krzyknął za nim Doug.- Trzymaj się w zasięgu mojego wzroku i karabinu, żebym ustrzelił coś co miałoby chrapkę na ciebie.


Gdzieś po kwadransie czasu w owym miejscu, po coraz większej liczbie osób tej ekspedycji zaczęły się rozchodzić zwyczajowe objawy… nudy. Honzo gdzieś wcięło z “Zapałką”, Kaai ziewał na warcie, Hana i Harry w sumie też nic ciekawego nie znaleźli/do roboty nie mieli, podobnie jak “Sosna”. Jedynie Sarah, ubabrana już w krwi truchła T-rexa do łokci, od pasa w górę przebywająca w jego cielsku(!), chyba nie narzekała na brak zajęć… bo narzekała, to owszem, ale z powodu braku… maczety?!
- Noż… kurde…- warknął pod nosem Doug widząc brak geologa i jego ochroniarza.-Jak teraz ich coś zeżre to są sami sobie winni… przecież mówiłem, żeby trzymać się w zasięgu wzroku!
- Może pójść zobaczyć, gdzie poszli? - Zaproponowała japonka, która chętnie zaszyłaby się w cieniu.
- Zapałka słyszysz mnie? Gdzieżeście poleźli- blondyn użył krótkofalówki, wyraźnie zirytowany.
- Możemy pójść.- podrapał się po karku Sosna i zerknął na Kaai’a przy wozie.-A ty nie ziewaj. Jakby coś poważnego wyskoczyło, to bierz Harrego i Sarah i spadajcie do obozu. Ja sobie w dżungli poradzę jakby co i wiem jak wrócić. Nie martwcie się o mnie.
Hana zrobiła dziwną minę mówiąc ‘pójść i zobaczyć’ miała na myśli sierżanta i Hawajczyka. Wzięła swoje rzeczy i ruszyła za sierżantem Sosnowskim szukać geologa.
- Honzo zwiedza okolicę - Odezwał się Kurt, gdy Doug i Hana zrobili już kilka pierwszych kroków w kierunku, gdzie ta dwójka wcześniej poszła - Gapi się na skały, pobiera próbki, gada sam do siebie… w sumie nic ciekawego.
- Chodźmy… zaraz zepchnę go z tych skał, albo na te skały.- burknął blondyn podążając w ich kierunku.
- To jest przenośnia prawda? Nie masz naprawdę zamiaru go zepchnąć w przepaść...prawda? - upewniła się azjatka, nie wiedząc jeszcze czy powinna to puścić mimo uszu czy zacząć się niepokoić.
-Możliwe, że przenośnia.- Doug nie brzmiał przekonująco.
- Znaleźliśmy jakąś jaskinię - Zameldował nagle “Zapałka” - Fuck! Honzo mi tam spierdolił! Lecę za nim!
- Ja pozabijam tych idiotów. Chyba, że zdążą się sami zabić.- warknął do siebie Doug i krzyknął do krótkofalówki.- Wyciągaj tego Honzo za fraki, gówno mnie obchodzi co on znalazł! To nie są Góry Skaliste do cholery!
- Problem? - Spytała azjatka przyspieszając kroku żeby nadążyć za najemnikiem.
- Co może być problemem na wyspie pełnej wielkich jaszczurów, ludożernych roślin i diabli wiedzą czego jeszcze? Na pewno nie niezbadana jaskinia do której samowolnie polazł nieuzbrojony cywil.- odparł retorycznie Doug wyraźnie podminowany tą sytuacją.

- Jakieś 100 metrów prosto, potem szukajcie wejścia po lewej - Odezwał się ponownie na łączu Kurt, nieco sapiąc. Chyba gonił Honzo? - Kurde, czegoś takiego nie widziałem… świecące grzyby!
- Lepiej szukaj tego durnia. Grzyby zostaw grzybiarzom.- odparł Doug i zaczął biec.. Musieli wszak dotrzeć jak najszybciej do owego miejsca pobytu ich towarzyszy.
Hana ruszyła za nim, nie było to trudne zauważyła, że biega szybciej od niego. Ledwie po minucie czasu dotarli oboje do wejścia jaskini, po czym i sami ruszyli do jej wnętrza, szukając cholernego Honzo i “Zapałki”. A wewnątrz… no cóż, było dosyć niesamowicie.


- O! Jak ładnie. - powiedziała Azjatka, przez ostatnie trzy miesiące była tak zajęta przeżyciem i uciekaniem przed istotami które chciały je zjeść, że nie miała czasu podziwiając jaka jest ona piękna. Zdecydowanie przebywanie w towarzystwie uzbrojonej osoby dawało psychiczne poczucie bezpieczeństwa.
- Panie Hozno! Zapałka! - Hana krzyknęła w jaskinie robiąc z dłoni mały megafon.
- Tu jesteśmy - Odezwał się ten drugi, oddalony od Azjatki i “Sosny” gdzieś o jakieś 10 metrów w głąb jaskini, wychodząc zza jakiegoś zakrętu.
- Ładnie….- choć akurat Sosna bardziej zainteresowany warunkami taktycznymi. Wszak jedna mina, to żadne zabezpieczenie przed drapieżni.
- Honzo… co to za cholerne wycieczki ?! - krzyknął gniewnie “Bloody”.- Miałeś kopać w naszym polu widzenia!
- Następny natręt się znalazł… weź wyluzuj człowieku, myślałem że jesteś mniej nerwowy od Currana. Nic tu nie ma, żadnych zagrożeń. Jakby były, to by się nimi już Ellison zajął - Honzo wzruszył ramionami.
-Mieliśmy się trzymać razem.- odparł Sosnowsky.-Mamy wiele do zrobienia, nie mamy czasu do zmarnowania, by ciebie szukać. Poza tym, po co tu polazłeś? Grzybki cię fascynują?
-Chodźmy zobaczyć... - Powiedziała być może zbyt optymistycznie, Hana zwracając się do Sosny i ruszyła w głąb jaskini. -..znaczy żeby się trzymać razem z nimi. - dodała argumentacje.
- Skoro tu już jesteśmy.- odparł spokojniej mężczyzna i podążył za Japonką, za dokładnie za jej pupą, bo było na czym oko zawiesić, mimo jej workowatych ciuchów.
- Rzadko chodziłam w takie miejsca, jak byłam sama wydawały mi się zbyt ryzykowne.- Powiedziała Hana nadal idąc przed siebie oświetloną przez grzybki jaskinią. Kobieta nie mogła się powstrzymać i dotknęła paru.
- No… ryzykowne…- powtórzył za nią mężczyzna mający obecnie inne pole zainteresowań. Ileż można się zachwycać świecącymi grzybami?
- Ale z wami jest bezpieczniej, więc chyba mogę w końcu przystanąć i rozejrzeć się za czymś innych niż niebezpieczeństwo. - dodała odwracając się w końcu do Sosny, ale nie przerywając chodu.
- Będzie z tego piękny kurort, do czasu aż któryś dinozaurów przebije się przez ogrodzenie.- stwierdził Sosnowsky i podrapał się po czuprynie. -Właściwie to nie bardzo wiem, co zrobią z tą wyspą, jak wszystko pójdzie pod publiczkę międzynarodową.
-Raptory i wielkie owady to kiepska reklama dla wyspy wypoczynkowej.- powiedziała azjatka.
- Żebyś się nie zdziwiła, ilu będzie “wielkich białych myśliwych” chętnych upolować coś większego niż tygrys.- Doug miał inne zdanie na ten temat.
- Ty też polujesz? Wiem że pan Straten, poluje. - Zapytała ciekawa skąd przyszedł pomysł na kurort i “safari”.
- Ja? Mnie nie kręci nawet strzelanie do uzbrojonych celów. Czemu miałoby do bezbronnych.- odparł blondyn wzruszając ramionami.- Nie. Polowanie to kupa roboty, którą wolę zostawiać innym.
- Trochę sprzeczne z pracą żołnierza, ...to nie strzelanie do uzbrojonych,..chyba nigdy nie znałam wcześniej żołnierza.
- Jeśli jakiś raptor wyskoczy z następnej groty, to strzelę do niego bez wahania. Lub jakiś facet z nożem się rzuci na ciebie… też go kropnę. Jestem dobry w zabijaniu. Dlatego jestem najemnym żołnierzem. Nie muszę tego kochać, by robić to porządnie.- Doug wyjaśnił swój punkt widzenia.
- Ooo...znaczy myślisz że tutaj też mogą być raptory? Myślałam, że one mają jedno terytorium to przy plaży... - Hana spięła się nerwowo. Najwyraźniej mimo obecności wielkich facetów z ich wielkimi spluwami nadal miała silne instynkty survivalowe. A bycie podatnym na sugestie czyhających zagrożeń było jednym z nich.
- To był taki przykład. Tu może być wielki włochaty pająk, albo inny robal. Albo Honzo. - mruknął Doug.
- Biorąc pod uwagę, że niektóre owady są tutaj wielkości kotów to nie jest to lepsza wizja niż raptor. - Hana trochę sceptyczna po wypowiedzi Sosny.
-Duże pająki są jadalne. Po opaleniu nad ogniem.- stwierdził optymistycznie mężczyzna.

Dotknięte wcześniej przez Azjatkę niebieskawe grzybki lekko zamrugały, po czym przygasły… i w sumie tyle. Hana więc była zajęta rozmową z “Sosną” nie bardzo już na nie zwracając uwagę. Owe grzybki zaś, te dotknięte, po chwili ponownie się rozjarzyły, choć bardziej intensywnie… i nagle zaczęły cicho eksplodować, uwalniając jakieś opary. Doszło do reakcji łańcuchowej, i coraz więcej i więcej niebieskich wybuchało, a jaskinia coraz bardziej pogrążała się w mroku, dodatkowo wypełniania dziwnym dymem…
- Co wy… co wy tam...hehe kurwa… hehe… robicie?? - Wybełkotał Honzo.
- Grzybki robimy… grzybki robią puff i bum…- zarechotał Doug głupawo się uśmiechając.
- Puf puf puf - powtórzyła Hana a jej chichot poniósł się echem po jaskini.
-Wysadzimy jaskinię grzybami… ty już sadziłeś grzyby Gonzo?- dodał wesoło Doug.
Azjatka potknęła się w ciemności. - Hupf..- I znowu się roześmiała tym razem głośniej, w końcu było to zabawne. W jednej chwili stoisz w drugiej leżysz. - He hi hi … potknęłam się…
- Nie połykaj się… bo ja cię znajdziemy.- odezwał się Doug gdzieś tam.- Wsadzę łapę do ust, ale jak się... połknęłaś to jak usta… znajdę?
- Uwieeeeeelbiam sadzać rzeczyyyyy - Gdzieś w kompletnej ciemności odezwał się “Zapałka” - Bum-shacka-laackaaa!
- wszyscy… hehehe… wszyscy tu zdechniemy… hehehe... - Rechotał Alazraqui.
- Założę sadzone królestwo i was powydzycham na śmierć…- zagroził Doug.-Nie truć mi tak tu...za dużo trucia jest.
Zapałka … możesz zapłonąć i rozjaśnić nam życie? - zaśmiała prośbę nadal leżąca na ‘glebie’ Japonka.
- Ja zawsze jestem… napalony… to się liczy?- ruszył za jej głosem Doug macając na oślep.
- Jak nie świecisz w ciemności to nie!- Heo, nie mogła się uspokoić, było inaczej niż przy jej grzybkach, te ją podniecały i relaksowały. Niebieskie wpędziły ją w stan totalnej głupawki., dziewczyna nie mogła się uspokoić, cały czas chichotała.
- Świecę… tym… czym się świeci? Przykładem!- odparł dumnie Doug i wpadł na pochyloną przy ścianie Hanę, uderzając się kroczem o jej tyłek. Dłonie mężczyzny złapały ją odruchowo w okolicy pasa.
- Złapałem ciebie… myszko, a może… grzybku. A gdzie reszta mego królestwa?- zapytał rozglądając się w mroku instynktownie wiedząc, że ma złapać jeszcze dwa grzybki. Nie wiedział co prawda, czemu i po co? Ale wiedział, że powinien.
- -ノコ...hi hi hi...きのこに行こう - Hana nie czując już powiązania z amerykańskim angielskim wróciła do swojego ojczystego języka, brzmiała na rozweseloną i zadowoloną. Doug zaciskając dłonie na tym co chwycił zaczął powoli przemieszczać się w mroku instynktownie szukając… wyjścia z ciemności, albo pozostałych członków ekipy. A że Hana mu się popsuła, poszukał sposobu jej naprawy i sięgnął jedną dłonią wyżej do “regulacji głośności”… jak w starych radiach. Czyli chwycił ją pierś przez ubranie i ściskając próbował znaleźć… w jej ustach ludzki język.
- まあ !!! - Japonka pisnęła, jak to japonki w uroczy sposób a zaraz potem wydawało jej się że zaczyna latać. W ciemności trudno było trzymać się jednego kierunku ale uczucie było super. -私は雄大なクレーンのようです
- Że też musiała się teraz popsuć… i jak mam odbierać jej głos?- odparł blondyn ciągnąc za sobą Japonkę i ściskając dłonią pierś nadal szukał właściwej częstotliwości.

Wśród mroku jaskini i całych tych gazów, pojawił się nagle snop światła, chyba z jakiejś latarki, a ktoś zaczął ciągnąć gdzieś za sobą “Sosnę” i Hanę… przy czym ten pierwszy utracił kontakt cielesny z tą drugą… i po kilku chwilach oboje znaleźli się na zewnątrz, gdzie zostali posadzeni na swych dupach tak po prostu na ziemi. Wkrótce z jaskini został wyciągnięty również Honzo i “Zapałka”.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 13-02-2019, 07:30   #140
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Cała czwórka dochodziła do siebie jeszcze naprawdę długą chwilę już poza jaskinią, nadal śmichając i chichając… aż w końcu im przeszło. Uratował wszystkich zaś Kaai, używając maski gazowej, w obecnej chwili, wraz z Sarah i Harrym, przyglądając się tercetowi kończącemu swe “głupawki”. Gdy zaś tym już w miarę przeszło, zrobiło się chyba nieco głupio z zaistniałej sytuacji… a i przy okazji stwierdzili fakt, iż wszyscy którzy byli w jaskini, są teraz cali pokryci niebieskawą sadzą.

- Jak tam Smerfy, przeszło wam? - Spytała nieco rozbawiona Elsworth, robiąc towarzystwu kilka fotek zwyczajowym, staromodnym aparatem.
- Nie wiem… jak nam poszło panie geologu?- zapytał Doug pocierając podstawę nosa.-Po co właściwie szliśmy do tej jaskini? Po co ty tam właziłeś? I to bez powiadomienia reszty?
- Weszliśmy po resztę…- Powiedziała Hana łapiąc jeszcze ‘pion’ po nawdychaniu się zarodników w jaskini całkowicie ignorując, że pytanie nie było do niej.
- Mam badać wyspę, no to badam. Ochronę miałem ze sobą - Wzruszył ramionami Honzo.
- Nie wspomniałeś co takiego badałeś w tych jaskiniach. - blondyn zmrużył oczy przyglądając się mu podejrzliwie.-Gadaj lepiej od razu.
- Jaskinię samą w sobie? Czy jest w niej coś wartego uwagi? Ale niestety owe badania zakłóciliście, nie umiejąc trzymać łapek przy sobie... - Alazraqui przetarł twarz chusteczką z błękitnego pyłu. A wtedy jeden czy drugi zdał sobie sprawę, że ci, którzy przebywali w owej jaskini mają zaczerwienione oczy, tak jakby po… rauszu?
- Przynajmniej nie ma już co wybuchać. - Hana coraz szybciej wracając do normalnego stanu, swoje przygody z grzybami też już zaliczyła. Chociaż te były śmieszne.
- Nie ma… ale i tak zachowałaś się nieopowiedzialnie.- Doug pogroził jej palcem dłoni, zapewne tej samej którą macał ją po piersi.
- Tak jakbyś sam nie dotykał czegoś obcego! - Azjatka oburzyła się na te oskarżenia, te grzybki mogły wybuchnąć z byle powodu!
- O czym ty…- zaczął Doug poirytowany. A następnie dodał.-To było przypadkowe dotknięcie przy ewakuacji. Zresztą nieważne… zabieramy się stąd i ruszamy po twoje rzeczy. Już wystarczająco długo tu siedzimy.
- No ale… nie musimy tam jechać wszyscy co? - Zdziwił się Honzo - Ja bym tu może jeszcze coś pogrzebał… Sarah w dino pewnie też… a zresztą, po cholerę się chcesz tak spieszyć co? Jej rzeczy nie zając, nie uciekną - Powiedział do “Sosny”.
- Nie chcę tu siedzieć do nocy. Hana… dużo masz tych swoich klamotów?- zapytał Doug przyglądając się Honzo. Coraz mniej ufał temu geologowi.
- Nie, tylko się trochę namęcze z wyciąganiem jaskinia w której są ma wąskie wejście. Nikt z was i tak by się w nim nie zmieścił. - Powiedziała Azjatka wdzięczna za zmianę tematu.
- To biorę jeepa, ją i jadę po nie. Reszta uważać na wszystko i w razie czego chować się w tej jaskini.- zadecydował blondyn.-Wrócimy jak najszybciej.

Po tych słowach podszedł do Sarah i szepnął jej na ucho.-Uważaj na Honzo. Typek coś kręci.
Elsworth z kolei wpatrywała się w Douga z podejrzliwą miną i lekko przymrużonymi oczami.


A sam Honzo… spojrzał na zegarek, po czym na blondyna.
- ...albo jeszcze wytrzymasz tu godzinę i pojedziemy wszyscy? Wszak nie ma nawet jeszcze dwunastej, więc gdzie się spieszyć?
- Siedzenie na dupie powoli zaczyna mnie męczyć.- stwierdził w końcu Sosnowsky wzruszając ramionami.

- Ja się dostosuje, mogę czekać jeśli to wam bardziej pasuje. - Hana wolała nie upominać się o swoje rzeczy zbyt często. Nawet jeśli sama zaczynała się nudzić z braku rzeczy do roboty i tak chętnie by pojechała dalej.
- Skoro już jaskinia rozbrojona, to może ją sprawdzimy do końca, a Sarah wróci do Tyranozaura? - Zaproponował Geolog.
- No to idziesz ty jako króliczek testowy. I Kaai w masce przeciwgazowej, by cię w razie czego wyciągnąć.- zadecydował blondyn.
- Sam jesteś królik - Odgryzł się Honzo - Ale owszem, pójdę, dajcie mi tylko latarkę… a ty nie masz maski na wyposażeniu, że się kumplem wysługujesz panie sierżant?
- Mam i chemiczne światło. I co z tego? Nie będziemy ganiać po tej jaskini w maskach gazowych. Są niewygodne i nie powinny być marnowane niepotrzebnie. Maski może są i wielokrotnego użytku, ale filtry do nich nie. Jeśli ten grzybowy proszek nadal się unosi w jaskiniach, to nie ma co tam łazić.- odparł Doug gniewnie.


Stojący niedaleko Kaai pozwolił sobie na skromny, szybki uśmieszek pod nosem…
- Skoro Sarah wraca do truchła T-rexa, kto ją będzie pilnował? - Spytał.
- Ty? - Odpowiedział Azjatka Hawajczykowi, zgadując odpowiedź na pytanie a potem zorientowała się, że nie było do niej … i nie było to tak naprawdę pytanie - To było pytanie retoryczne , prawda?- Powiedziała trochę zmieszana Hana.
- Na razie nie wiemy, jak sprawdzić czy w ogóle można wejść do tych jaskiń. - podrapał się po nosie mężczyzna.-Bo chyba nikt się nie chce nałykać zarodników.
- Nie było tak źle…-
- Nie można badać niczego chichrając jak uczennica na pierwszym rauszu.- wyjaśnił swoje stanowisko Doug.- Poza tym pewnie Dot znajdzie na wyspie kandydatów na lepsze prochy, więc będzie się można wyluzować w obozie.
- Wiecznie tylko zrzędzisz i wszystko na nie - Palnął nagle Honzo, po czym pomaszerował prosto do jaskini… i po chwili zawołał - Grzybów już nie ma, rozpieprzyliście wszystkie, można chodzić po jaskini bez głupawek.
-. Hej łap.- Douglas rzucił mu chemiczne pałeczki do roświetlenia mroków jaskini. Dwie. Zadowolony, że ostatecznie geolog robi to co mu kazał.
- Kaai idź z nim, z maską na twarzy. Ja nie zacznie się histerycznie śmiać, pójdziemy za tobą. Zapałka pilnuj Sarah.- blondyn wydał polecenia.
 
Obca jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:52.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172