Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-11-2007, 10:10   #121
 
rasgan's Avatar
 
Reputacja: 1 rasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwu
Na podwórzu

Tropiciel wybiegł na podwórze. Zupełnie nie zwrócił uwagi na drastyczne sceny jakie musiały się tutaj rozegrać zanim przybył. Zręcznym ruchem chwycił kuk, nałożył strzałę i wymierzył w niebo. Przez długą chwilę przepatrywał nieboskłon w poszukiwaniu Ankh i jej przeciwnika, lecz nie zauważył nikogo. Zmartwiony nieudanymi poszukiwaniami lekko opuścił łuk, wtedy to jego głowę nawiedził kolejny obraz.

Tym razem Ankh nie miała tyle szczęścia co poprzednio. Podczas kolejnego zwrotu szczęki bestii dosięgły sokoła. Nirel poczuł niesamowity ból, jakby dzielił się odczuciami ze swoim chowańcem. Poczuł jak ciepła krew spływa mu spod rękawa i kapie z dłoni kapiąc na ziemię. Nigdy wcześniej nie sądził, że będzie aż tak złączony z sokołem, by rany ptaka znalazły swe fizyczne odwzorowanie w nim samym, tak jednak było bez wątpienia.

Ptak zaczął kołowym ruchem opadać na ziemię. Nirel wiedział, że zwierzę jest ciężko ranne i niezdolne do lotu. Wiedział ile trudu kosztuje ptaka ta odrobina wysiłku włożona w lądowanie. Wiedział też, że jeśli nie zrobi czegoś z ręką będzie z nim równie źle.

Chwilę później na podwórze wybiegł Achmed trzymając sztylety w pogotowiu.
- To wy tu sobie spędzacie miło czas, a mnie nie zawołacie? Widział któryś z was może Merlise? - zapytał patrząc na martwe psy, krwawiącego Mi Raaza a teraz i Nirela.
- Ah tam miło. Jakbyśmy cię zawołali, to nie było by już rozrywki dla nas. - Mi Raaz spróbował się roześmiać, ale musiało to komicznie wyglądać, ponieważ w tym samym czasie grymas bólu wykwitł na jego ustach. - A wy co porabiacie? Nirel dziurawisz chmury łukiem, żeby deszcz spadł? - Gdyby nie to, że kontrolował swój oddech i starał się odciąć od bólu, pewnie sam zaśmiałby się ze swojego dowcipu.
- Co się tutaj do cholery dzieje? - zapytał zupełnie nie rozumiejąc sytuacji Achmed. Nie dość, że nie widział wroga, to okazuje się, że gdy on siedział w domu i podsłuchiwał kupca tutaj wiele się wydarzyło. Najbardziej jednak martwił go fakt, że już dwóch członków drużyny jest rannych, niezdolnych do walki, a wroga wciąż nie widać.

Szybkie spojrzenie na młodego wojownika dało Achmedowi tę odrobinę spokoju. Rany Mi Raaza wyglądały dość poważnie, albo przynajmniej poważnie krwawiły, po dopiero co zawiązany opatrunek na ręce już zdążył przesiąknąć krwią, lecz Achmed wiedział, że przynajmniej stwarza pozory, że umie o siebie zadbać. Tak czy inaczej, jeśli czegoś nie zrobi z krwotokiem to wykrwawi sie na śmierć.

Krasnolud dołączył do niewielkiego zgromadzenia zbrojnych. To co zobaczył wiele ucieszyło jego serce, bowiem krew lała się strumieniami, a jeszcze bitka dobrze się nie zaczęła, tak właściwie to w ogóle się nie zaczęła. Niewidoczny wróg rani tropiciela, mnich krwawi i nie wiadomo, czy dożyje rana, sam krasnolud zabił już trzy psy, lecz i tak było mało. - W sam raz jak na rozgrzewkę – pomyślał Gnargo rozkoszując się myślą o kolejnych gruchotanych kościach, o kolejnej gasnącej świecy życia jakiegoś stworzenia.

W domu na piętrze

Przejście przez barierę okazało sie o wiele łatwiejsze niż mogłoby się wydawać. Przekroczenie energetycznej bariery było nie tyle bolesne, co czasochłonne. Po dziesięciu minutach, które wydawały się być wiecznością w końcu udało sie dziewczynom przekroczyć ostatnią przeszkodę dzielącą ich od niezbadanych tajemnic.

Zafascynowane rozwikłaniem tajemnicy bariery dziewczyny ruszyły korytarzem, który zapewne prowadził nad pokojami służby, a może i nad jadalnią. Przystawały przy każdych drzwiach nasłuchując czy kogoś nie ma, przystawały przy każdym obrazie podziwiając dziewczynę uwiecznioną na nich. Była śliczna jak na człowieka. Ciemne włosy, zielone oczy i wieczny uśmiech, który gościł na jej twarzy na każdym obrazie, zaś one same nie wiedziały co o tym myśleć.

W końcu zdecydowały się wejść do któregoś z pokoi. Drzwi były otwarte, a to co zobaczyły w środku zaskoczyło je bardzo.

Cały pokój wystrojony był w kwiaty. Kwitnące rośliny stały na oknie, nie kwitnące w kwietnikach przy wyjściu na balkon. Pod jedną ze ścian stała wielka komoda, na środku pokoju stało wielkie łoże z baldachimem i miękką pościelą w kwiaty. W nogach łóżka stał kufer na ubrania, z bogatymi zdobieniami. Na przeciwko łóżka stała wielgachna szafa na ubrania, której jedne drzwi były lustrem.

Uchylenie drzwi z szafy, czemu nie mogła się oprzeć Gwen ukazało dziewczynom całą gamę sukni, sukienek, spódnic, spodni i tunik w najróżniejszych kolorach. Merlisa zajrzała do kufra, który okazał sie być skarbcem butów i bucików, zaś szuflady komody były istnym sklepem jubilerskim z najróżniejszymi ozdobami.

Gdzieś, lecz nie wiadomo gdzie

- Silwilinie, musimy stąd uciec. Musimy stąd uciec jak najprędzej – mnich usłyszał łamiący się głosy Naiserii. Głos ten też powoli docierał do leżącego starca. Gdzie sie znajdowali, co tutaj robili? Tego nie wiedziało żadne z nich i nie zapowiadało się nawet na to, by uzyskali odpowiedź na dręczące ich pytania.

Naiseria ostrożnie podeszła do drzwi. Skupiła się jeszcze raz próbując otworzyć zamek w drzwiach. Obrazy ludzkich narządów oraz wizja tego, co mogli jej zrobić, a co już zrobili sprawiały, ze nie mogła się skupić. - A co jeśli już mi coś zrobili? Co jeśli wyciągnęli ze mnie coś? Jeśli mnie oglądali – myśli dziewczyny kłębiły się, a twarz oblała rumieńcem. Poczuła się tak naga, tak bezbronna. Wszystko to sprawiło, że czar jaki próbowała rzucić w zupełności nie wyszedł. Zamek w drzwiach zapłonął żywym ogniem, jaskrawoniebieskim, przechodzącym w biel płomieniem. Po chwili wyciekł na ziemię i rozlał się jak atrament pozostawiając dymiącą plamę.

Dziewczyna szturchnęła drzwi i powoli wyszła z pomieszczenia tortur jakimi ich obdarzono niemiłosiernie. Ręce, brzuch, piersi, wszystko piekło od malutkich ranek po haczykach i igiełkach. Krew zalewała jej brzuch, uda i ściekała po zgrabnych nogach aż do stóp, wcale to jednak nie rozjaśniało korytarza. Był on jednak na tyle jasny, a oczy szlachcianki na tyle przyzwyczajone do ciemności, ze zauważyła zarys schodów prowadzących w górę. Te kilkanaście zimnych jak głaz i dość wąskich stopni prowadziło do klapy w podłodze, która najwyraźniej również była zamknięta.
 
__________________
Szczęścia w mrokach...
rasgan jest offline  
Stary 19-11-2007, 18:44   #122
 
Amman's Avatar
 
Reputacja: 1 Amman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłość
Starzec spał sobie w najlepsze, gdy nagle jego ramieniem wstrząsnęła jakaś ręka.
- Silwilinie, musimy stąd uciec.
- Już, chwilunia...
- odpowiedział staruszek przez sen.
- Musimy stąd uciec jak najprędzej.
- No dobra już, dobra...
Otworzył oczy. Zobaczył nad sobą nagiego mężczyznę, trochę dalej równie nagą dziewczynę przechodzącą przez jakieś drzwi. Oboje byli cali we krwi. Gdy spojrzał na siebie zrozumiał, że on również pozostał bez ubrania.
- Nie dość, że człowieka porwą, to jeszcze obedrą go ze wszystkich ubrań... - wymamrotał pod nosem, po czym zwrócił się do młodzieńca:
- A ty kim jesteś, młody człowieku?
Czekając na odpowiedź, rozejrzał się po pomieszczeniu w którym się znajdywał. Najpierw wodził wzrokiem po półkach z książkami, później dotarł do słojów z narządami rozrodczymi.
~~Ze mnie i tak nie mieli co wyciągać...~~ pomyślał, gdy to zobaczył.
~~Prędzej powyciągali to z tych dwoje... Nawet wyglądają tak, jakby to im zrobili...~~
Jeszcze raz popatrzył po dwójce zakrwawionych ludzi. Dziewczyna wyglądała wyraźnie gorzej od młodzieńca.
~~Patrzcie no! Dziewczyna w gorszym stanie a wyważa drzwi, kiedy chłopak przyszedł sobie obudzić starca... Ta dzisiejsza młodzież...~~ pomachał głową.

Nie czekając na odpowiedź chłopaka, wstał i ruszył w kierunku drzwi, za którymi przed chwilą zniknęła dziewczyna. Z początku wydawało mu się, że stoi w kompletnej ciemności, lecz gdy tylko jego źrenice rozszerzyły się do takiego stanu, aby mógł zobaczyć co się dzieje, dostrzegł stojącą dziewczynę. Z bliska jej stan przedstawiał się o wiele gorzej niż z daleka. Z każdą chwilą traciła coraz więcej krwi. Niewiele myśląc starzec położył dłoń na jej ramieniu, jednocześnie mówiąc:
- Spokojnie, chcę ci pomóc.
Tym samym starał się skoncentrować ze wszystkich sił, jakie w ciele starca pozostały, przeniknąć do jej ciała i zasklepić wszystkie rany jakie gdziekolwiek miała.
 
__________________
Wiecie że w człowieku ukryte jest zło?? cZŁOwiek...

gg:10518073 zazwyczaj na chwilę - pisać jak niedostępny, odpiszę jak będę
Amman jest offline  
Stary 21-11-2007, 18:36   #123
 
Khemi's Avatar
 
Reputacja: 1 Khemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znany
Nirel poczuł niesamowity ból, jakby dzielił się odczuciami ze swoim chowańcem. Poczuł jak ciepła krew spływa mu spod rękawa i kapie z dłoni kapiąc na ziemię. Nigdy wcześniej nie sądził, że będzie aż tak złączony z sokołem, by rany ptaka znalazły swe fizyczne odwzorowanie w nim samym, tak jednak było bez wątpienia.
Ptak zaczął kołowym ruchem opadać na ziemię. Nirel wiedział, że zwierzę jest ciężko ranne i niezdolne do lotu. Wiedział ile trudu kosztuje ptaka ta odrobina wysiłku włożona w lądowanie. Wiedział też, że jeśli nie zrobi czegoś z ręką będzie z nim równie źle.

Tropiciel opuścił łuk i ciężko usiadł na ziemię. Odłożył łuk, ledwo poruszając lewą, okrytą rękawicą ręką. Ramię było prawie bezwładne. Zapewne bestia zmiażdżyła, swoimi masywnymi szczękami skrzydło Ankh. Wiedział, że ręka nie będzie sprawna zbyt szybko, lecz bardziej przerażało go to, że ciężko było też z sokołem a na dodatek nie miał pojęcia, gdzie szukać rannego ptaka. Z pogruchotanymi kośćmi, niezdolna do lotu będzie łatwym łupem dla drapieżników puszczy. Żadną miarą nie zamierzał akceptować tego stanu rzeczy. Wyruszy szukać swej przyjaciółki tak szybko, jak będzie mógł. Bezwładne ramię dotykało ziemi a prawa ręka sokolnika zaczęła automatycznie rozsupływać rzemienie na przedramieniu. Gdy tylko udało mu się zdjąć rękawicę, powoli zaczął też zdejmować kaftan, by odsłonić krwawiące ramię. Nie miał pojęcia, jak rozległe są obrażenia a nie miał przy sobie niczego, czym mógłby opatrzeć ranę. Chyba tylko samą koszulę, która i tak już była wilgotna od krwi.

Gdy wreszcie uporał się z kaftanem i koszulą, prawą ręką i zębami starał się wyszarpnąć z koszuli odpowiedni kawałek materiału, by owinąć rany na ramieniu.
 
__________________
Projektant wie, że osiągnął doskonałość nie wtedy, gdy nie ma już nic więcej do dodania, lecz wówczas, gdy nie ma już nic więcej do odjęcia...
Khemi jest offline  
Stary 22-11-2007, 13:02   #124
Zirael
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Czarne myśli kłębiły się w głowie dziewczyny. Co mogło się tutaj stać? Tak na prawdę wszystko. Nie mogła mieć pewności, czy dalej jest "cała". Blizny na brzuchu może i nie zauważyła, zobaczyła za to krew. Dużo krwi. Nie powinno być jej aż tyle z tych małych ranek po miejscach przymocowania nitek (które, swoją drogą, nieustannie przypominały o sobie może i niezbyt mocnym, ale wyjątkowo natarczywym pieczeniem). Czuła się taka naga i bezbronna, jak zaszczute zwierzę. Znowu. Czy to się kiedyś skończy?

Próbowała magicznie otworzyć zamek, jednak zupełnie nie mogła się skupić. Mało tego, w momencie, gdy właśnie uwalniała magiczną moc, usłyszała głos, którego się nie spodziewała. Odwróciła głowę jak spłoszony zając w stronę nieznajomego głosu. A nie, to tylko ten starzec. Najwyraźniej obudził się już, i zaczął rozmawiać z Silwilinem. Cóż, sama raczej nie miała zamiaru go budzić (bo skąd niby ma mieć pewność, że można mu zaufać, że nie jest tylko szpiegiem...) ale wyraźnie Silwilin miał na ten temat inne zdanie. Niech więc i tak będzie, nie ma teraz sensu dyskutować, a tym bardziej spierać się. Trzeba działąć szybko, nie wiadomo kiedy ktoś po nich przyjdzie. Odszukała tylko oczami wzroku Silwilina, i mając pewność, że ją widzi, przyłożyła palec do ust, nakazując ciszę.
Spojrzała spowrotem na drzwi, z którymi się zmagała. Czar zupełnie jej nie wyszedł, co z resztą było łatwe do przewidzenia w tej sytuacji. Metal, z którego zrobiony byłzamek, roztopił sięi spłynął na posadzkę, powoli na niej zastygając. Efekt końcowy jednak był zadowalający - drzwi były otwarte. Popchnęła je delikatnie starając się nie robić hałasu.
Ciągle rzarzące się na posadzce żelazo nie rozświetlało ciemnego korytarza, oczy jednak były już na tyle przyzwyczajone do półmroku, że udało jej się dostrzec jakieś schody w głębi przejścia.
Kroki usłyszała dopiero gdy starzec był już tuż obok niej. Zanim dotarła do niej świadomość, że ktoś jest obok, mężczyzna złapał ją za rękę, mówiąc, że chce jej pomóc. Naiseria odruchowo cofnęła ramię, i zasłoniła się ni to przed atakiem, ni to przed wzrokiem starca. Patrzyła na niego szeroko otwartymi z przerażenia oczami, czując, jak magia przenika jej ciało. Gdyby się tego spodziewała, próbowałaby się jej oprzeć, ale starzec wziął ją z zaskoczenia. ~~Czy to już koniec? Co on mi robi? Czego chce?~~ myślała gorączkowo, a w jej zielonych oczach pojawiły się łzy.
 
 
Stary 25-11-2007, 16:05   #125
 
Odyseja's Avatar
 
Reputacja: 1 Odyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputację


Merlisa odetchnęła z ulgą, kiedy tylko Gwen przekroczyła barierę. Razem z bardką ruszyły wzdłuż korytarzy.
- Piękne te obrazy... - szepnęła ni to do siebie, ni do Gwen. Szła ostrożnie, cały czas nasłuchując, czy nikt nie nadchodzi. W końcu odważyły się wejść do jednego z pokoi. Merlisa najpierw była przeciwna otwieraniu szaf i skrzyń, ale w końcu sobie odpuściła. Przyjrzała się zawartości jednej z nich, po czym spojrzała na Gwen.
- Co robimy dalej? Wracamy, czy nadal badamy to piętro?
 
__________________
A ja niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Co spróbuję coś napisać, nic mi nie wychodzi. Nie mogę się za nic zabrać, chociaż bardzo bym chciała. Nie wiem, co się ze mną dzieje. W najbliższym czasie raczej nic nie napiszę. Przepraszam.
Odyseja jest offline  
Stary 25-11-2007, 17:23   #126
 
Achmed's Avatar
 
Reputacja: 1 Achmed nie jest za bardzo znanyAchmed nie jest za bardzo znanyAchmed nie jest za bardzo znanyAchmed nie jest za bardzo znanyAchmed nie jest za bardzo znanyAchmed nie jest za bardzo znanyAchmed nie jest za bardzo znany


Achmed nie był zadowolony z tego, co zobaczył. Mi Raaz był ciężko ranny, jego prowizoryczne opatrunki nie były w stanie zatamować krwotoku z ran.
-Mam nadzieje, że dużo masz w sobie krwi, bo jeżeli nadal będzie ci tak wyciekać z ran to na pewno na długo ci jej nie starczy.- Powiedział do chłopaka z politowaniem patrząc na rękawy koszuli, których użył jako bandaży, po czym odwrócił się do Gnargo i rzekł- Domyślam się, że psy zawdzięczają wieczny odpoczynek tobie, bądź tak dobry i przypilnuj Mi Raaza, aby nie wpakował się w inne kłopoty, ja pójdę po Merlise, może nie zużyła całych bandaży na wilka.
Achmed zajęty rozmową z Mi Raazem i Gnargo nie zauważył jak Nirel odłożył łuk i usiadł na ziemi. Dopiero, gdy ten zdjął rękawice i kaftan zobaczył, że ręka tropiciela krwawi.
- A tobie, co się stało?- Achmed prawie krzyknął- Kto cię zranił? Cały czas tu stałem, a nikogo nie zauważyłem.
Achmed był coraz bardziej zły na siebie, że nie zmusił kupca, aby ruszyli w drogę zaraz po śniadaniu ~Mam dosyć tego przeklętego miejsca, najpierw Rączka słyszy jakieś jęki, potem znika, a przed chwilą ja coś słyszałem. Powinniśmy stąd jak najszybciej odjechać~
- Gnargo przypilnuj ich, ja pójdę po Merlise, jakby coś się działo to mnie zawołajcie.
Achmed schował sztylety, które cały czas miał wyciągnięte i wbiegł do budynku szukać Merlisy.
 

Ostatnio edytowane przez Achmed : 25-11-2007 o 17:27.
Achmed jest offline  
Stary 26-11-2007, 12:18   #127
 
Silwilin's Avatar
 
Reputacja: 1 Silwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znany


- No dobra, już dobra - odezwał się starzec wstając ze stołu.
- A ty kim jesteś młody człowieku? - spytał ześlizgując się jakby nigdy nic na podłogę. Silwilin już się zastanawiał co ma odpowiedzieć, kiedy staruszek zahaczył ramieniem o najmniej zagojoną ranę. Na chwilę świat przed oczami mnicha zciemniał jeszcze bardziej a on stracił oddech. Przez paręnaście długich sekund pomieszczenie wirowało, a do uszu Silwilina dochodził głuchy głos starca, nie przedzierał się on jednak przez falę bólu do mózgu. Kiedy wreszcie mnich odzyskał kontrolę nad sobą stał w pokoju całkiem sam.

- Spokojnie, chcę ci pomóc - usłyszał z za otwartych drzwi. Natychmiast ruszył w ich kierunku. Za nimi stali starzec i Naiseria, ten pierwszy trzymał jej rękę na ramieniu w sposób trochę przypominający nie do końca udaną próbę uleczenia go przez czarodziejkę. Na twarzy szlachcianki malowało się jednak przerażenie. Mnich uznał to za wystarczającą przesłankę, iż staruszek jednak może stanowić zagrożenie. Bez namysłu kopnięciem podbił do góry rękę napastnika. Za wysoko. Zbyt duży ciężar na popażonej nodze. Lewa noga ugięła się pod nim lekko, jednak wystarczająco, by uniemożliwić kontynuwanie strategii jaką zamierzał obrać, żeby unieszkodliwić przeciwnika. Zamiast tego pozwolił sobie upaść na plecy, po czym uderzył przedramieniem pod kolano zmuszając starca do przyklęku. Jeśli ten człowiek był magiem, powinno go to wystarczająco rozproszyć, by kupić im cenne sekundy potrzebne na obezwładnienie go.
 
Silwilin jest offline  
Stary 26-11-2007, 15:17   #128
Gem
 
Gem's Avatar
 
Reputacja: 1 Gem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znany


Na ustach krasnoluda ciągle widniał niewielki uśmieszek. Jego oczy ciągle wpatrzone były w jakiś niezwykły punkt na ziemi.
~~Nareszcie szykuje się zabawa. Widzę krew, ktoś rani Nirela, mimo że nikogo oprócz nas tu nie ma. Zadaje ból, nie znając ofiary... Czy to źle czy dobrze?~~
Rozmyślania Gnargo przerwał Achmed krzykiem informując o sytuacji na zewnątrz.

- "Domyślam się, że psy zawdzięczają wieczny odpoczynek tobie, bądź tak dobry i przypilnuj Mi Raaza, aby nie wpakował się w inne kłopoty, ja pójdę po Merlise, może nie zużyła całych bandaży na wilka."

- dobrze się domyślasz, nie wiem natomiast czy odpoczywają...

Krasnolud zwrócił wzrok na prowizoryczne opatrunki Mi Raaza.

~~Co ja niańka jestem? Pilnować mam kogoś? Ja tutaj zabijać przyszedłem. Cholera gdzie jest przeciwnik!~~

- gdzie jest wróg? - zwrócił się do Nirela swoim chrapliwym głosem
 

Ostatnio edytowane przez Gem : 26-11-2007 o 20:11.
Gem jest offline  
Stary 26-11-2007, 16:14   #129
 
Khemi's Avatar
 
Reputacja: 1 Khemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znany


Nirel ani na chwilę nie przestał owijać sobie ramienia kawałkami własnej koszuli. Zapewne większość ludzi, nie nazwałaby tego nawet opatrunkiem.

- A tobie, co się stało? - Achmed prawie krzyknął - Kto cię zranił? Cały czas tu stałem, a nikogo nie zauważyłem.
Nirel ledwo to dosłyszał. Ramię bolało go tak szalenie, że opatrując je ciągle zaciskał zęby. Achmed zapewne też, zaraz po zadanym przez siebie pytaniu, zauważył strużkę krwi, spływającej z warg tropiciela. Zapewne przygryzł wargę, by nie krzyczeć z bólu. Ból faktycznie był okropny, gdyby nie ciężkie życie w głuszy, sokolnik pewnie by zemdlał. Do tego jednak nawet teraz niewiele mu brakowało. - ss... s.. - Nirel ledwo cedził, poprzez zaciśnięte z bólu szczęki - sssokół - ledwo uniósł wzrok, by spojrzeć gdzieś, w niebo, ledwo widzącym wzrokiem.

- gdzie jest wróg? - Gnargo zwrócił się do Nirela swoim chrapliwym głosem
Nirel przeniósł wzrok na krasnoluda i ponownie wlepił wzrok w niebo, gdzieś w nieokreślonym kierunku. Wodził przez chwilę wzrokiem, jak szaleniec. Po chwili, gdy zacisnął ostatni węzeł na przedramieniu, opadł ciężko na posadzkę, przed drzwiami wejściowymi, aż pozostali mogli usłyszeć łupnięcie... - ahhhh - wysyczał z bólu tropiciel.. - Ankh -.
Leżał tak przez chwilę, wpatrzony w niebo i tylko resztkami sił trzymał się świadomości, zastanawiając się, czy da radę wstać. Nie był śmiertelnie ranny, ale wystarczyło to, by zwalić go z nóg. Zamierzał wstać... ale jeszcze nie, jeszcze kilka chwil... ~ muszę odzyskać siły ~.
 
__________________
Projektant wie, że osiągnął doskonałość nie wtedy, gdy nie ma już nic więcej do dodania, lecz wówczas, gdy nie ma już nic więcej do odjęcia...
Khemi jest offline  
Stary 26-11-2007, 18:27   #130
 
Amman's Avatar
 
Reputacja: 1 Amman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłość


- Zostaw mnie głupcze! Czy ty naprawdę nie rozumiesz, że gdybym chciał się pozbyć dziewczyny, to wystarczy że skręciłbym jej kark? Ja chcę jej pomóc! Jeżeli myślisz, że jeśli ty nie potrzebujesz pomocy to inni jej również nie potrzebują, to jesteś w głębokim błędzie! A teraz łaskawie mnie pozostaw, gdyż jeśli nadal będziesz mi przeszkadzać, to nie będę w stanie jej pomóc! Popatrz ile straciła już krwi! - zakrzyknął starzec wskazując na krwawą linie za Naiserią.

Podparł się rękoma i wstał, następnie chwycił za rękę młodzieńca i pomógł mu wstać, jeśli ten nie stawiałby oporu. Odwrócił się do dziewczyny, położył ręką na jej ramieniu i mrucząc: "Może w końcu pozwoli mi dokończyć" ponownie spróbował uleczyć dziewczynę. Widząc łzy na policzku dziewczyny szepnął:
- Nie bój się, ja naprawdę chcę ci pomóc...
 
__________________
Wiecie że w człowieku ukryte jest zło?? cZŁOwiek...

gg:10518073 zazwyczaj na chwilę - pisać jak niedostępny, odpiszę jak będę
Amman jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172