Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-05-2008, 00:22   #1
 
Reputacja: 1 Durendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputację
[storytelling] Nad wodą.

Nad Zatoką Salem szalał sztorm. Po nocnym niebie przewalały się zwały czarnych, gniewnych chmur pędzonych wściekłym wiatrem. W dole morze ciskało się z łoskotem na przybrzeżne skały co chwila cofając się i ponawiając ataki. Dawniej w takie noce rodziny rybaków truchlały ze strachu o swoich mężów, ojców, braci i synów. Dawniej takie noce nazywano diabelskimi bo ponoć w świście wiatru usłyszeć można było chichot demonów radujących się ginącymi marynarzami i tonącymi statkami. Choć w dzisiejszych czasach praca na morzu była dużo bezpieczniejsza a prognozy pogody pozwalały przewidzieć każdy sztorm to w starych, przesiąkniętych zapachem morza domach instynktownie budził się strach gdy wielka woda zaczynała szaleć... Niejeden stary marynarz stawał w takie noce w oknie i półgłosem śpiewał starą, smutną szantę...



Laura McGregor


Przebudziłaś się bez widocznego powodu sama w wielkim małżeńskim łożu. Było to co najmniej dziwne, nigdy dotąd tobie, wychowanej od najmłodszych lad nad morzem awanturujący się ocean i świst wiatru nie przeszkadzały w śnie... Zegar stojący na stoliku obok łóżka odmierzał czas w ciszy na której granicy odzywał się wiatr i daleki łoskot fal. Jego tykanie było wyraźne i dziwnie przyciągające. Jednocześnie hipnotyzowało i irytowało nie pozwalając zasnąć ponownie. Skrzyp... Skrzyp... Metaliczny dźwięk wyłonił się z symfonii wiatru za oknem. Tak jakby ktoś otworzył i zamknął ogrodową furtkę. Wiatr? Nie to niemożliwe, nawet w czasie największych wichur nie udało mu się jej choćby poruszyć... Więc jak? Przecież furtka prowadziła tylko na ścieżkę do skrawka kamienistej plaży na której stała łódka... Od śmierci Johna nikt nią nie chodził, nawet ty sama gdyż budziło to zbyt wiele wspomnień wspólnych wypraw, podobnie jak widok łódki którą sam zbudował... Wtem gdzieś na granicy słuchu wydało ci się że słyszysz niski męski głos śpiewający cos o dziwnie znajomej melodii. Dopiero po chwili nie tyle usłyszałaś ile domyśliłaś się słów szanty którą czasem śpiewali rybacy...

Wypłynęli na połów z Granitehead
Daleko ku obcym wybrzeżom,
Lecz złowili tylko szkielety ryb,
Co skruszone serca w szczękach dzierżą.


Mąż lubił ją śpiewać wracając z ryb kiedy jego moczenie kija nie przyniosło żadnych efektów... Powtarzał że jest taka... Rozkosznie smutna... Ale czy możliwe żeby ktoś przyszedł właśnie tą ścieżka śpiewając właśnie ta piosenkę? I czy w ogóle cokolwiek słyszałaś? Bo teraz choć wytężałaś słuch nie słyszałaś nic poza wiatrem i falami... Choć dręczyło cię wrażenie, że ten glos nadal śpiewa ale tuż poza granicą twojego słuchu...


Sora Uruha


Noc była burzliwa, świst wiatru i łoskot fal tak różny od tego który znałaś z ojczyzny sprawiał, że spałaś bardzo niespokojnie a w końcu obudziłaś się... Na dworze trwało istne pandemonium deszczu i wiatru. Dom był suchy i spokojny. Stare ściany nawet nie pomyślały by zaskrzypieć pod naciskiem wichru, czasem tylko szyby zadzwoniły gdy uderzył w nie deszcz. Leżałaś sama wpatrując się w ledwie widoczny w mroku sufit i wsłuchując w odgłosy wichury. Wyciągnęłaś rękę by pogłaskać kota jednak nie znalazłaś go tam gdzie zwykle sypiał zwinięty w kłębek tuż obok ciebie. Poczułaś ukłucie niepokoju. Sama myśl o tym że mógł jakoś wydostać się na dwór była straszna. Wstałaś i boso ruszyłaś przez dom nawołując cicho:
-Snowy! Snowy chodź tu!
Przechodziłaś przez ciemne pokoje wciąż szukając jakiegoś śladu obecności kota. Idąc przed siebie wyczułaś obecność ale zdecydowanie nie kota... Miałaś niesamowite wrażenie że ktoś idzie za tobą, prawie słyszałaś ciche kroki tuz za sobą ale kiedy się zatrzymywałaś wszystko cichło i sama nie wiedziałaś czy się nie przesłyszałaś. W pewnej chwili gdzieś na granicy słuchu, jakby zza ściany odezwał się głos, tak cichy i niewyraźny że mógłby być czymkolwiek poza głosem ludzkim a jednak... Prawie słyszałaś słowa... Układające się w całość... W pewnej chwili zorientowałaś się z czym kojarzy ci się to co słyszysz... Ostatni wiersz Riku...
Noc zasłoni nasze twarze,
a te znikną jak szelest papieru
i nic tych wspomnień nie wymaże
nie odnajdziemy nawet ich szmeru.

W rozpaczy po omacku idąc przy ścianie
będziemy szukać dawnych swych dłoni
i nie pomoże nasz szloch, ni płakanie,
utoniemy w ciemności głębi tej toni.


Nie miałaś pewności czy naprawdę to słyszałaś czy to tylko twoja wyobraźnia, przepełniona myślami o nim i napędzona niesamowitą atmosferą jaka roztaczała się wokół Ciebie... Prawie podskoczyłaś kiedy cos otarło ci się o nogi. Rozległo się ciche miauknięcie. Snowy najwyraźniej znalazł cię szybciej niż Ty jego...


Shannon Stevens

Kolejna samotna noc w pustym domu w którym nigdy już nie zabrzmi śmiech dziecka... Bez pomocy alkoholu ciężko było ci przespać spokojnie całą noc, ale ta była gorsza niż poprzednie. Szalejący na dworze sztorm wcale nie pomagał w spokojnym śnie. Wreszcie przebudzona i zniechęcona siadłaś na łóżku obejmując rękami kolana. Wiatr wył uderzając o ściany i szarpał nie zamkniętymi okiennicami. Ale mimo to miałaś wrażenie że panuje martwa cisza. Choć za oknami szalały żywioły to wewnątrz domu spokój był wręcz nieznośny, prawie namacalny. Pamiętałaś jak w takie noce Logan przybiegał do twojego łóżka. I teraz też wydało Ci się, że słyszysz tupot małych stóp na korytarzu i kogoś bardzo niskiego usiłującego sięgnąć klamki... Ale kiedy starałaś się wsłuchać wszystko cichło i nie miałaś pojęcia czy to prawda czy mara pozostała jeszcze po płytkim śnie. Nie mogłaś się zdecydować czy chcesz wstać i sprawdzić czy ktoś jest za drzwiami. I sama nie miałaś pojęcia czy bardziej obawiasz się tego co mogłabyś tam zobaczyć czy tego czego mogłabyś nie zobaczyć... Cisza była nieznośna tym bardziej, że kiedy tylko przestałaś się w nią wsłuchiwać znów pojawiało się to wrażenie że tuz za drzwiami ktoś skacze by dosięgnąć klamki i miękko ląduje na grubym dywanie... Chwile ciągnęły się w nieskończoność a to nieznośne uczucie wciąż wracało i odchodziło...




George Brantley

Noc nie nadawała się do snu a przynajmniej nie dla ciebie. Świst wiatru i daleki wściekły huk fal za bardzo działały na twoją wyobraźnię byś mógł zasnąć. Siedząc przy biurku przelewałeś emocje jakie dawał ci sztorm na papier. Rysowałeś szybko i z pasją natchniony i rozgorączkowany. Wena szalała w twojej głowie, dłoń sama tańczyła po papierze rysując idealne kształty. Praca przynosiła ulgę i zapomnienie. Nagle poczułeś za plecami jakieś poruszenie i wydało ci się że słyszysz szelest przewracanej strony w książce. Tak jak wtedy kiedy... Sama myśl porażała bólem... Tak jak wtedy kiedy Becky żyła i kiedy siadywała za twoimi plecami kiedy pracowałaś przeglądając czasopisma medyczne albo jakieś papiery pacjentów... Bałeś się odwrócić by nie zniszczyć tego wrażenia a jednocześnie chciałeś się odwrócić i zobaczyć ją znowu tak jak wtedy, z okularami na nosie, zagłębioną lekturze... Sytuacja była nie do zniesienia... Jednocześnie przywoływała namiastkę tamtej sytuacji i dręczyła tym że ona po prosu nie mogła wrócić... A może jednak? Może to wszystko był jeden wielki koszmarny sen... Siedziałeś skamieniały nie wiedząc co zrobić, zagubiony i znękany....


Edward Grawson

Leżałeś w łóżku wpatrując się w strugi deszczu spływające po szybie okna. Obudziłeś się prawie godzinę temu i nadal nie mogłeś zasnąć. Wsłuchiwałeś się w odgłosy wiatru, deszczu i morza przewalającego się po odległym o prawie kilometr wybrzeżu. Jakaś dziwna harmonia była w tej pozornej kakofonii dźwięków, symfonia sztormu. Słuchałeś jej w ciemności czekając na sen który jak na złość nie chciał nadejść. Nagle wydało ci się że do naturalnych odgłosów dołączył inny, tak cichy że mógłbyś śmiało uznać go za przywidzenie. Wydawał się obcy w tej sytuacji a jednak miałeś niesamowite wrażenie że dobrze go znasz, słyszałeś wielokrotnie i jesteś z nim dziwnie związany. Dopiero po chwili zidentyfikowałeś ten niby chrzęst... Metalowe kółka wózka Sary wydawały identyczny odgłos na deskach podłogi w hallu na dole... Ale kiedy wytężyłeś słuch niby-dźwięk zniknął... To musiało być przywidzenie a jednak kiedy się odprężyłeś do poprzedniego odgłos dołączyło coś jakby głos, wysoki kobiecy mówiący coś cicho na dole. Oblał cię zimny pot, tak samo wołała cię żona kiedy była już zbyt słaba na krzyk a chciała byś wniósł ją do sypialni na górze. Ale to przecież nieprawdopodobne, nie możliwe byś ja teraz słyszał, ona nie żyje, umarła, odeszła... Ale jeśli ona jednak jakimś niepojętym sposobem jest tam i woła cię? Ale nie to nie możliwe... A jeśli jednak?




Noc mijała, nad zatoką szalał sztorm a w sercach mieszkańców niepokój...
 
__________________
Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce"

Ostatnio edytowane przez Durendal : 07-05-2008 o 14:39.
Durendal jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172