Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-12-2008, 22:21   #481
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Jeśli znasz swojego przeciwnika i siebie, nie musisz się obawiać wyniku nawet setki bitew. Tym razem to jednak Astaroth walczył przeciwko przeciwnikowi, o którym nie wiedział nic. Natomiast Almena wiedziała o nim praktycznie wszystko. Samo to było już decydujące dla tego starcia. Choć walka zdawałaby się z góry przesądzona, to żadna siła nie mogła zmusić Astarotha, by z niej zrezygnował

Jednak gdy tylko stanęli naprzeciwko siebie napełniło go złe przeczucie. Nie dość, że stawał naprzeciw silniejszego przeciwnika, to na dodatek walczył sam. Po raz pierwszy w walce nie towarzyszył mu Legion, jego główna siła. Choć od zawsze walczyli razem, to jednak tym razem każdy z nich toczył oddzielną bitwę. Legion, dzięki sile iluzji udawał jego kopie by zwieść śmiertelnych głupców i dać mu czas, na rozegranie tej bitwy. Natomiast tym razem walczącym nie był ani Legion, ani Astaroth tylko Blacker. Bez Legionu był tylko człowiekiem w demonicznym ciele

Each of us is so much more than we once were.
Do you not feel with all your soul that as long as a single one of us stands, we are legion…
But alone, we can't exist.

Tym razem musi się obejść bez pomocy. Jeśli nie będzie w stanie wygrać tej walki samemu to oznacza, że nie jest godny niczego więcej, niż ma. Jedyne, na czym mu zależało czyli pogrzebanie jego zwłok już nastąpiło. Teraz, nawet jeśli samemu zginie to dzięki Funghrimmowi Legion nie przepadnie. Wysłał mentalny rozkaz, by w razie jego śmierci Ostrze Rozpaczy zostało przekazane dwarfowi. On będzie wiedział, co z nim zrobić

W walce zwykł stawiać na szybkość i podstępy. Jednak nieczyste zagrywki tym razem nie wchodziły w grę. Można je było stosować w walkach, które staczał dla zwycięstwa. Walkę, którą staczał dla samej idei walczenia musiał rozegrać uczciwie. Jedynym, co mu pozostawało była szybkość. Musiał liczyć na to, że będzie szybszy od swojej przeciwniczki. Dlatego zaatakował na wprost chcąc dobyć szable w ostatniej chwili, by jedną sparować jej cios a drugą wyprowadzić atak

Jednak czekała go niemiła niespodzianka

Mistress poruszała się niewiarygodnie wręcz szybko. Kontrast między nimi możnaby porównać do szybkości człowieka i demona. Jej ruchy były prawie niewidoczne dla jego demonicznego oka. Walka ze strażnikiem pustki była przy tym wręcz śmieszna! Gdy szable miały zetknąć się z celem Czarna Zorza zniknęła a Astaroth ze zdumieniem zaobserwował koniec miecza wychodzący z miejsca, gdzie ludzie mają serce. No tak... zaatakowała od tyłu. Gdy przeciwniczka wyszarpnęła ostrze, zauważył że rana była dość poważna. To chyba było na tyle, jeśli chodziło o nadzieje na wygraną. Samemu nie miał szans. Szable już miały wyślizgnąć się z jego dłoni, gdy poczuł jak gdyby ktoś przytrzymywał mu je w ręku. Powoli wstępowała w niego energia, dając mu siłę do kontynuowania walki, jeszcze choć przez chwilę. Astaroth obejrzał się lekko i zobaczył półprzeźroczystą sylwetkę Erenis. Obok stali jego ojciec i brat wpatrujący się w niego karcącymi spojrzeniami. Dziadek uśmiechnięty lekko jakby zachęcająco kiwał głową w stronę przeciwniczki. To jeszcze nie był koniec

Choć nie miał przy sobie Legionu, to jednak nie był sam. Krew poległych upominała się o swoje, nie pozwalając mu jeszcze się poddać. Miał wobec nich dług i teraz nadchodził czas jego zapłaty. Jeśli miał zginąć, to musiała być to śmierć godna. Nie z ręki śmiertelnej drużyny opanowanej ludzkimi słabościami, zdradzieckiej i kłótliwej. Jak przegrywać, to tylko z silniejszym. Jak walczyć, to do końca

Nie mógł zobaczyć swojej przeciwniczki, więc przestał tak bardzo zwracać uwagę na zmysł wzroku. Zamiast tego ponownie ruszył na czarną zorzę, tym razem jednak w pełni gotowy do walki. Miał dwie szable, więc zazwyczaj jedną wykorzystywał do obrony a drugą do ataku. Ta technika nie sprawdzała się jednak przy Almenie, więc postanowił zaatakować inaczej. Gdy jedną szablą będzie zadawał cios przed siebie drugą zaatakuje za swoje plecy. Jedynym, na co mógł teraz liczyć było zaskoczenie... oraz determinacja. Będzie atakował, dopóki nie trafi lub nie padnie od kolejnego ciosu

Byłby zawiedziony, jeśli udałoby mu się wygrać tą walkę. Tym razem nie zależało mu na wygranej
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 13-12-2008, 06:12   #482
 
Vireless's Avatar
 
Reputacja: 1 Vireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwu
-Czas umierać kolego * Żucił z przekąsem raz jeszcze. Potem nie kontrolując się wcale pozwolił sobie na jego ulubiony śmiech
- Buahahaha -
Jego mocny i tubalny głos zagłuszył na kilka chwil szum latających smoków. Zbrojących się członków drużyny i rozgniatających trawnik kolejnych Astarothów. Fungrihmm aż odmłodniał o sto lat. Znów był wojownikiem o silnym choć czerstwym ciele. Znów był Zabójcą. Dopiero po kilku miesiącach od przemiany zrozumiał jak ona dużo dała. Wyzwoliła w nim instynkty, które zawsze tam tkwiły. Teraz prowadziły go aż do tego miejsca gry. Gry o życie.

Uznał że są cele dla których warto porzucić dotychczasowe życie. Odejście z kapłaństwa na rzecz kultu zabójców teraz dla innych powinien być zrozumiały.
Całą historię można zbudować na nowo. Należy tylko znaleźć odpowiedniego konia w gonitwie. Teraz już wiedział tym pewniakiem był on SAM. Barbak, Levin i Astaroth pomogli się określić jemu na nowo. Odrodził się z nową pewnością i nowym pokładem wewnętrznej siły, jaką nie mógł się pochwalić nikt inny. A teraz miał możliwość w końcu pokazać mega-bakłażanom jak głęboko ma je w dupie....

Tuż obok rozpoczęła się batalia. Levin z uporem lepszej sprawy wziął się za zabijanie Legionów( ale pojechałem) Na niego już nie można liczyć. Kejsi wpatrzona w Drowa jak w obrazek też została zaślepiona na prawdę. Tev jedyny ze zdrowym rozsądkiem( choć nie za bardzo) jeszcze nie podjął żadnej decyzji. Tak więc został tylko Barbak. We dwóch zdołali przejrzeć całą grę i wyciągnąć odpowiednie wnioski. Aż się wzdrygnął na myśl tego że przyjdzie walczyć nie tylko słowem przeciw własnej drużynie. Bo niby jak im wytłumaczyć że Cały plan polega na tym żeby skopać tyłki największym bakłażanom a potem je zamknąć w wiecznym więzieniu?

Usmiechnął się do Zielonego przyjaciela a potem zwrócił się do najbliżzego Legiona
- Znów mamy do pogadania...

Potem przysiadł na kamieniu oparł broń o kolano i spokojnie zamienił kilka zdań z demonem.
 
Vireless jest offline  
Stary 13-12-2008, 09:38   #483
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Ravist stał, czekając na odpowiedź. Stał i czekał na coś, co nigdy miało nie nadejść. Nie znał powodu, dla którego nikt się nie zjawił. Może go nie usłyszał. Może nie może się ruszyć. Może go zignorował. Możliwości jest wiele.
Usiadł pod drzewem, zamykając oczy. Z jednego popłynęła łza, którą otarł gniewnym ruchem.
Wszystko od pewnego szło nie tak. Postanowił chronić Waldorffa i nie udało mu się to. Chciał porozmawiać z kimś, kto zna ten świat lepiej niż on, ale nikt się nie pojawił. Chciał nie walczyć z Astarothem. Tego również nie udało mu się osiągnąć, zaś wszystko, co zbudował Tev, całą sympatię do jego osoby, on zniszczył, chcąc osiągnąć coś wyższego.
Zacisnął pięści ze złości, po czym wstał powoli i przeszedł się. Nie został stworzony, żeby ktokolwiek lubił go, oprócz Teva i Sirfaldira.
Wziął w dłonie kamień, który rozłupał jednym pchnięciem magii, po czym jeden z nich przybrał jego postać a drugi, postać Teva.
Usiadł i spojrzał na swoje dzieło. Oni się uzupełniali.
Tev był cholerykiem, ale całkiem miłym. To szybki, zwinny oraz silny wojownik, który był stworzeniem czynu. On odpowiadał za materialną plastyczność do sytuacji. No i przede wszystkim był głośny. Zanim go każdy zobaczył, usłyszał.
Ravist był idealnym przeciwieństwem. Spokojny, chłodny i niezbyt przyjemny. Odpowiadał za elastyczność magiczną i magię. On myślał, przewidywał, używał inteligencji, wiedzy i mądrości, jaką zgromadził.
Półelf prychnął pogardliwie.
-Ja nic nie wiem!-warknął, wyrzucając ze złością obie części kamyczka. Jego wiedza o tym świecie była szczątkowa, a wszystko na czym bazował to bardzo bogata wiedza o swoim świecie, logika oraz inteligencja. Bywają prawdy uniwersalne i to właśnie na nich się zawsze opierał. Chyba działały, sądząc po reakcjach towarzyszy.
-Nic!-wrzasnął.
-Coś jednak się udało-rzekł znajomy głos. Tak, to z nim prowadził wojnę słowną, w której wygrał.
-Pomyśl nieco chłodniej i obiektywniej-powiedział głos, zaś Półelf zaczął oddychać głęboko, uspokajając się.
-Nie udało mi się ochronić Waldorffa, ale wiem jak to naprawić, a ty, Sirfaldirze zajmij się Arianem-stwierdził ze smutkiem, po czym zniknął.

***

Sirfaldir pojawił się... nigdzie?
Był w Arianie. Dżin natychmiast klasnął w ręce, rozcierając czarny pył, który wydmuchnął. Ten, zaś, kiedy opadł, zapoczątkował reakcję łańcuchową. Pojawiła się czarna gleba. Początkowo w miejscu, w którym upadł pył, ale szybko wszystko się rozrosło, sięgając po horyzont, gdzie zrodziła się mała, mniej czarna plamka, rozrastająca na cały nieboskłon. Zapanowała noc.
Kiedy tylko niebo sięgnęło drugiej strony horyzontu, pojawiła się na ziemi zielona plamka, która szybko przerodziła się w istną falę zieleni wraz z drzewami, krzewami oraz innymi częściami natury.
Mogłoby się wydawać, że stworzycielem tego był Sirfaldir, jednakże on wiedział, że w odpowiedni sposób przewrócił jedną kostkę domina. Już nie długo padnie kolejna kostka.

***

Ravist pojawił się w umówionym miejscu na spotkanie. Na bitwę. Ze spuszczoną, zakapturzoną głową, przyszedł, trzymając się z tyłu. Słyszał w głowie głos Kejsi, rozbrzmiewający niczym dzwon z dzwonnicy w cichy dzień. Szybko potrząsnął głową ze złością, gdy nagle obok niego pojawił się Sirfaldir.
-Stań przed Barbakiem i nie dopuść, żeby Astaroth do niego podszedł. On musi mieć czystą pozycję strzelecką-rzekł, słysząc obłąkańczą przemowę Ray'giego z, jak na ironię, Okiem Światła.
-Niech ktoś zapewnia Ray'giemu czystą pozycję strzelecką! Levin, osłaniaj Waldorffa, Waldorff, osłaniaj Levina. Przynajmniej taka jest moja propozycja na taktykę oraz strategię-powiedział, a Stabilna Czerń spłynęła z niego, lecz nie cała, przybierając postać Półelfa.
-My będziemy razem-rzekł Półelf, patrząc na Smoki.
Nagle pojawił się Astaroth.
-...Tev w swojej głupocie twierdził że wygrałby ze mną nawet uzbrojonym w artefakty...-Tygrys uśmiechnął się smutno, chcąc poprawić Demona, że to Ravist, ale nie powiedział tego.
-Dalej tak twierdzę-rzekł Tygrys z dumą, ale i ze smutkiem.
-Skoro Astaroth nie jest dla was przeciwnikiem, to może będzie... Dwóch Astarothów lub dziesięciu Astarothów. A może pięćdziesięciu? Co powiecie, na cały Legion Astarothów?-pojawiali się coraz to nowi Astarothowie. Legion.
Tygrys wskazał na Półelfa i na jednego z Astarothów, który za chwilę zniknął. Półelf pokiwał głową i również zniknął.
Ravist spodziewał się tego, gdyż widział już te dusze w akcji. Wtedy, kiedy pomagał Demonowi wydostać się z pentagramu Ritha. Byłby obrażony, gdyby nie zobaczył Legionu ponownie, gdyż pamiętał, że była to siła wykorzystywana, gdy inne rzeczy zawodziły. Ostatnia deska ratunku i as w rękawie. Ravist użyłby tego później.
Teraz właśnie można było dostrzec funkcjonalność pomysłu na rozstawienie.

Dark_Angel.jpg | roper | Fotki, Zdjęcia, Obrazki Fotosik.pl

-Astarothu, pamiętasz jak mówiłem po której stronie opowiem się, jeżeli wystąpisz przeciw Waldorffowi. Dzisiaj będę twoim Aniołem... Aniołem Śmierci-powiedział z bezgranicznym smutkiem, unosząc się w powietrze. Wyglądał jak idealne przeciwieństwo dusz i Astarotha. Nie tylko wyglądał jak ich przeciwieństwo, on był ich przeciwieństwem. Był antyduszą...

***

Sirfaldir skinął Barbakowi głową, po czym odszedł kawałek do przodu.
-Nie przejmuj się przeciwnikami. Możesz do nich strzelać, a ja zajmę się tymi, którzy podeszli zbyt blisko-powiedział, zaś w jego dłoniach pojawiły się dwa długie miecze. Spoglądał również kątem oka na Waldorffa, żeby upewnić się, że nic mu nie zagraża.

***

Półelf obserwował z góry jak pojawiła się Mistress. Widział jak zadała pierwszy cios, przy którym Astaroth nie miał szans.
-Astarothu, powiedz słowo, a pomogę ci, a ty Mistress, jeśli nawet pokonasz Astarotha i będziesz miała odwagę stanąć do walki, zginiesz-powiedział Tev w postaci Półelfa, po czym usłyszał ponownie zapowiedź Kejsi.
-Nawet, jeżeli ja nie zdążę tego zrobić-uśmiechnął się tajemniczo, patrząc na osłabionego Astarotha, po czym skrzywił się. Nie znał Stabilnej Czerni. Nie znał jej ograniczeń i możliwości.
W dłoni Półelfa zabłysnęło błękitnozłote ostrze jego pastorałowatej broni. Jeżeli Astarothowi nie uda się obronić, on spróbuje zbić ostrze pseudobogini.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 13-12-2008 o 11:52.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 13-12-2008, 20:51   #484
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
innego końca świata nie będzie

Innego końca świata nie będzie.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=ialtgUXnq4E&feature=related[/media]

* * *
Almanakh. Odstąp.
Almanakh jęknęła cicho.
- Nigdy!
Świetlista zasłona zakrywa wciąż wylot Bramy. Azmaer stał nieopodal, z uleczoną już w pełni ręką.
- Odstąp.
- Nie...!
- To sprawa honoru – odparła spokojnie Almena. – Przysięgam. Mam zajęte ręce.
Almanakh ujrzała, w czym problem. Azmaer zerkał na nią z niepokojem. Zza Bramy dobiegł gniewny pomruk.
- Tylko jeden – szepnęła.
- Tylko jeden – potwierdziła Almena.
Almanakh po chwili rozpaczliwego namysłu cofnęła się. Świetlista łuna zniknęła na moment, po czym znów się pojawiła. Azmaer warknął wściekle, czując powiew energii chaosu.

* * *
Wszyscy;
Naraz stała się rzecz uhhhh trudno to określić... na pewno - NIEOCZEKIWANA! O__O

Kiedy tylko Levin uniósł kij bojowy płonący Żywym Ogniem, Barbak znienacka rzucił się ku niemu! O__O Z – jak szybko Kejsi i Ray`gi pojęli - oczywistym zamiarem siepnięcia Levina w dziobek swoją zieloną piątką! O__O Orkowy atak z zaskoczenia był dla druida skupionego na legionie Astarothów kompletnym zaskoczeniem, czarny kruk przerażony atakiem legionu zakrakał rozpaczliwie, ale za późno!
Cios mógł pozbawić druida rezonu albo uhhh całej głowy!
Wszystko działo się bardzo szybko. Barbak błyskawicznie doskoczył do Levina i wpakował swoją wielką zieloną piąstkę... prosto w... nadstawioną niczym tarczę łapkę Kejsi?!?!



- So you wanna play, meow? ;3

Czas stanął w miejscu. Orkowa pięść z hukiem zderzyła się z tarczą – łapką Kejsi, zadrżała, jakby uderzyła w kamienny mur! Świetlista poświata otaczająca chimerkę zalśniła w mroku nocy.

http://lh6.ggpht.com/_vfeP_p5wKz0/SG...o+Scetch+1.jpg

Kejsi uśmiechnęła się krzywo do osłupiałego i zdezorientowanego Barbaka. Jej sylwetka w oczach orka rozmywała się w świetlisto-fioletowej poświacie.
- Fine then, let`s play!;3 – wyszeptała grożącym tonem, którego nigdy z jej ust nie słyszeliście. – Śmiesz atakować jednego z nas i to niewidomego!? Wydrapać ci oczy, zdrajco najjaśniejszego Światła!?
Kejsi zawirowała błyskawicznie w piruecie, sprężyła się i pazurzastą kocią łapką trzasnęła osłupiałego orka w twarz!
Siła ciosu była tak piorunująca, że zupełnie zamurowani zadarliście głowy z oczami wielkimi jak talerze i rozdziawionymi gębami, odprowadzając wzrokiem Barbaka wzlatującego w powietrze niemal wyżej od Starfire! Zgodnie z siłą grawitacji, ork zaczął spadać i runął na koronę jakiegoś drzewa, z hukiem łamanych gałęzi zwalił się stamtąd na ziemię, żywy ale nieprzytomny, z pięcioma krwawymi pręgami na spuchniętym od ciosu policzku.
- Jeśli jest coś gorszego od bakłażana to ktoś kto zdradza w imię chaotów! – fuknęła Kejsi i spoglądając przyjaźnie na Levina spytała – W porządku???

Levin;.... nie do końca wiesz co się stało, ale legion atakuje zbliżającą się falą ostrzy i nie ma czasu na gadki!

[media]http://www.youtube.com/watch?v=h7iN18u7pYE[/media]

Ha! Mała rozgrzewka i jazda! Można sobie tylko wyobrazić jakie kuku może wyrządzić demonowi Żywy Ogień w twoich rękach! Fala Ognia niesione wraz z kolejnymi uderzeniami błyskawicznie rozprzestrzeniają się na kolejnych i kolejnych okolicznych wrogów, który całymi chmarami znikają w ognistych wybuchach!

Kejsi; chwilowo Starfire ma problem z opędzeniem się od legionu! Jest ich jak mrówków! XD

Tev; ATAAAK! Legionu jest sukcesywnie coraz mniej i mniej choć zalewa was falami nie mającymi, zdaje się, końca! Ha, jest już go o połowę mniej!

* * *
Z każdą chwilą coraz silniej w jej mglistej duszy ścierały się dwa sprzeczne impulsy. Radość tej chwili, radość z jego odwagi, siły i honoru. Rozpacz, rozpacz z możliwości utraty kogoś Takiego. Takiego Jak Ona. Nie chciała go zabijać. Nie chciała przerywać tej boskiej walki.
Kiedy usłyszała jego myśl, Jak walczyć, to do końca, zatrzymała się.
Invidiahapsemhapsensjovna, ivji thia hapsh enth enth ovna ifi thia hatsh enth hatshien ovhna…
“ifi thia hatsh enth hatshien ovhna…” – “zawsze walcz do końca”.

Niespodziewanie, ujrzałeś dwie jasne łzy toczące się po jej policzkach!



Pragnęła go. Gdyby tylko... mogli... gdyby...

Mistress skrzywiła się z niesmakiem. O dziwo, zdałeś sobie sprawę, że nie jest zła na ciebie.
- Można zdobyć się na coś bardziej impertynenckiego niż przeszkadzanie komuś w walce? – warknęła przez zęby.
Znów ruszyła, okrążając cię.

Skoczył niespodziewanie do przodu, zamachnął się mocno. Almena stała spokojnie, wyprostowana, uśmiechnięta.
Wreszcie odważnie rzuciła się ku niemu, co początkowo wyglądało jak próba samobójcza. Falując czarnymi mgłami zanurkowała pod jego uniesioną ręką z szablą, okręcając się w półpiruecie. Skierowała ostrze poziomo. Cięła mocno, głęboko. Podczas ataku nigdy nie starała się utrzymywać dystansu, przeciwnie, nauczyła się, że śmiałość i szybki pierwszy szturm mogą zdziałać cuda.

* * *
Tev/Ravist/uh anioł; Obok ciebie niespodziewanie pojawiła się... Kejsi?! O__O
- Zdrajcy!!! – wrzasnęła. - Cześć długouchy impertynencki nadęty i tak dalej i dalej wielki magu! – mrugnęła do ciebie. – Guess what. I`ve come to kill you!!!;3
Bez dalszych zbędnych słów uniosła łapki w górę, gromadząc świetlistą energii.
- ANTHIS WHISPER!!!
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 13-12-2008, 21:29   #485
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Kiedy Barbak podawał rękę demonowi już któryś raz Kejsi wiedziała że jego umysł został zaćmiony chaosem. Barbak oszalał. Od zawsze nie lubił Raygiego jako drowa i zaczepiał go co jakiś czas. Na niego więc należało uważać najbardziej. Dwarf jako kumpel orka był również podejrzany. Kejsi musiała uważać na legion, na Barbaka i dwarfa jeśli chciała ocalić Raygiego z tego zamętu walki. A chciała. Skupiła się całkowicie na obronie drowa podczas gdy liczyła na Levina i Rayiego jako na siłę ofensywną. To jej pasowało. Dzięki temu ani Astaroth ani Levin ani Raygi nie mieli zostać ranieni. Przynajmniej teoretycznie. Kejsi była od początku skupiona na obronie dlatego bez trudu i najszybciej ze wszystkich zauważyła że Barbak rzucił się ku Levinowi! Zdziwiło ją to trochę, dlaczego Levin a nie drow? Bo odwaga Levina bardzo nie podobała się chaosowi, to oczywiste. Swa odwagę i nawrócenie Levin miał przypłacić życiem.

Ale niepokonane Światło postanowiło ocalić swego nawróconego sługę, ocalić, ocalić! W samą porę otworzyło Wojowniczce Światła oczy by dostrzegła zagrożenie i dało jej siły i zwinność! Kejsi a wraz z nią potęga Światła były u boku Levina! Kejsi poczuła się bardzo źle z tym że to właśnie Barbak pierwszy ich zdradził ulegając chaosowi! Barbak był od początku jej najlepszym przyjacielem w drużynie, podziwiała go, podziwiała, podziwiała! Do czas aż zaczął zadawać się z Astarothem a potem chaos wykorzystał jego żądzę wykazywania się w walce i skierował go do walki z przyjaciółmi! Czuła się paskudnie, paskudnie, paskudnie, ale przecież Levin, Światłu ducha winny Levin mógł zginąć! Raygi mógł zginąć! Barbak oszalał! Zdrajca!
Kejsi nie mogła wybaczyć mu tego, nie, nie, nigdy! Tego że ostatnio milczał i stał z boku, że podał rękę demonowi! W ostatnich dniach Levin swoją odwagą wzbudził u niej wielką sympatię i podziw. Nie chodziło o światło i chaos. Levin był po prostu dobrym człowiekiem. Starał się takim być. Kejsi nie pozwoli żeby Barbak w swej ohydnej zdradzie go skrzywdził!

Wściekła, zakatowała bez wahania. Jak śmiał, on wojownik światła, wielki ork, rzucić się tak bez ostrzeżenia na niewidomego przyjaciela który wierząc we wsparcie przyjaciela odwrócił się do niego plecami!? Jak, jak!? Nie wybaczy!!!

Dała upust swojej złości, chciała żeby Barbak o ile jeszcze miał rozum zapamiętał ze ta zdrada ze ujdzie mu na sucho! Miała nadzieję ze ocknie się i odzyska zmysły, zrozumie co zrobił! Levin mógł cały i zdrowy ruszać do walki, Raygi był bezpieczny. Pojawił się Tev pod postacią złego Averona. Kejsi była oburzona tym co uczynił Ravist. Pozornie stali po naszej stronie, ale podobnie jak Barbak byli zdrajcami, śmierdzącymi impertynenckimi typami i musieli w końcu zejść na ziemię z obłoków w których bujali. Jeśli dwarf również postanowi zdradzić, Levin i Raygi powinni dać sobie z nim radę. Kejsi postanowiła zająć się Tevem.
- Przegiąłeś pałę, koleś! – warknęła, machając wściekle kocim ogonem. – Z jednej strony atakujesz Astarotha, z drugiej niby go ratujesz, myślisz, że tego nie widzimy!? Pora żeby ktoś skopał twój włochaty zad!!! Nobody interferes Mistresses fights!!! DAAAAJH!!!
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 13-12-2008, 22:49   #486
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Dlaczego zawsze gdy człowiek chce się czymś nacieszyć ktoś musi wtargnąć i usiłować wszystko popsuć? Tak było i tym razem. Walka rozkręcała się gdy nieproszony przez nikogo zjawił się Tev mówiąc coś o pomocy. Tak jakby był w stanie cokolwiek zmienić! Astaroth już miał rzucić mu wiązankę, w której powiedziałby nieco co myśli o niezdecydowanych ideologicznie upierdliwcach, ale ubiegła go Kejsi, również zjawiająca się znikąd i atakująca Teva. Tyle dobrze... przynajmniej nikt nie będzie im przeszkadzał

Astaroth rzucił się do przodu biorąc zamach znad głowy. Mocny, lecz powolny cios miał być zwodem, by drugą szablą zaatakować przeciwniczkę. Liczył, że wykorzysta jego teoretyczny błąd i zaatakuje go od tyłu dzięki czemu mógłby trafić ją drugą szablą, lecz Almena postąpiła całkiem inaczej. Zaatakowała szybko, z półpiruetu. Ostrze najpewniej rozpołowiłoby jego osłabione jestestwo, lecz dzięki niesamowitej skrętności demonicznego ciała udało mu się zasłonić ,,Ostrzem nieśmiertelnym". Jednocześnie samemu skrócił dystans, znajdując się dosłownie centymetry od przeciwniczki. Wykorzystał podobne zagranie jak w walce z Ivy, choć tym razem uniknął zranienia. Tym razem to jego cios dosięgł celu

Odskoczył od przeciwniczki, będąc dumnym ze swojego osiągnięcia. Samo jej zranienie było nie lada osiągnięciem. Teraz mógł z czystym sumieniem zakończyć tą walkę. Tak, albo inaczej, to już nie miało znaczenia. Prawdą było jednak, choć nie chciał się do tego przynać nawet przed samym sobą, że bardziej na rękę byłaby mu przegrana

Astaroth dotknął amuletu, uaktywniając jego moc. Jednocześnie przygotował się do ostatniej szarży. Jeśli teraz mu się powiedzie, to uwięzi mistress w wymiarze snu, ostatecznym więzieniu. Jeśli mu się nie uda... to już o nic nie będzie musiał się martwić. Jedynie co, to miał nadzieję że ,,Ostrze rozpaczy" dotrze do Funghrimma i stanie się nowym domem Legionu
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 14-12-2008, 11:19   #487
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
X Pewnie pomyślą, że trzeba być piekielnie silnym aby wygrać z Czarną Zorzą. Prawda jest taka, iż przy jej szybkości i mglistej naturze trzeba być piekielnie utalentowanym i mieć diabelskie szczęście aby w ogóle ją trafić! Zawsze ułamek sekundy przed spotkaniem z ostrzem po prostu wymyka się zwinnie w niewyjaśniony sposób! A kiedy postanawia zawirować w wojennym tańcu ze swym ostrzem najrozsądniej jest skorzystać z jej własnej techniki i wymknąć się! Zawsze to samo! Wydaje ci się że już ją masz, a jej już dawno nie ma w miejscu gdzie skierowałeś ostrze, którego już nie możesz zatrzymać w połowie wyprowadzanego cięcia! A ona, ona w tym czasie jest już za twoimi plecami! Walka wymagała niesamowitej cierpliwości, skupienia i była koszmarnie męcząca. Z upływem czasu sytuacja przybierała dramatyczny obrót. Urocze chichoty-komentarze Mistress były czymś czego nie da się zapomnieć... To nawet nie były obelgi ani drwiny. Cieszyła się. Walka znów sprawiała jej radość.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=nB37CCkjkhI&feature=related[/media]

Szybko się uczył. Tym razem był szybszy od niej gdyż jeszcze zanim zadał cios opracował trafną taktykę a w trakcie wykonania zdołał ją nieco zmodyfikować zasłaniając się Ostrzem Nieśmiertelnym. Smutek 14 Wdów miał dopełnić dzieła.
Chudą, delikatną z pozoru mglistą ręką, chwyciła za ostrze szabli i odepchnąła ją od siebie tak mocno, że Astaroth stracił równowagę. Pchnięty, natrafił prawą łydką na podłożoną stopę Almeny; była twardą przeszkodą nie do pokonania. Kolejne szarpnięcie za szablę i Astaroth przewrócił się u stóp swej przeciwniczki, padając zdążył mściwie świsnąć Ostrzem Nieśmiertelnym. Almena schyliła głowę, lśniąca szabla musnęła czubek jej czarnych, falujących mglistych włosów, odrywając je od reszty jak kłębki mgiełki. Upadł, przetoczył się po ziemi, sprężył się, dźwignął i uskoczył w bok, pomagając sobie przy tym mocnym machnięciem skrzydeł. Uśmiechnęła się z rozkoszą. Piękny. Jej fioletowokarmazynowe oczy widziały. Szarość tła, migoczące, biało srebrne iskry na tle czarnego fioletu składające się na ciało atakującego Astarotha, srebrne, pulsujące punkciki, budujące długą, lekko zakrzywione linie – jego szable.
Ciął raz za razem, z prawej, z lewej, z prawej... Blokowanie dwóch szabli jednym mieczem wymaga błyskawicznych uników. Po prostu nie da się blokować dwóch oszalałych z żądzy krwi szabel jednym krótkim jednoręcznym mieczem. Czarne mgły wiły się, rozpraszały i znów skupiały w całość kilka metrów obok. Sposób w jaki Mistress się poruszała i przemieszczała sprawiał przeciwnikowi wiele kłopotu – nigdy nie było wiadomo, który z kłębków płonącej falującej czarnej mgły przemieni się w czarny miecz, a który we fragment odsłoniętego na cios jestestwa Mistress. Ta zgadywanka momentami sprawiała że walka przeradzała się w bezowocną siekankę powietrza, gdzie Mistress już dawno nie było. Wreszcie jedno proste pchnięcie w pierś – cholera! Złapała za sztych szabli dłonią, nim ten zdążył ją przebić. Uśmiechnięta znacząco, znów stała się kłębkiem falujących mgieł, który przetoczył się raz i drugi opierając się o szablę. W powolnych obrotach przepełzła wzdłuż szabli i jego wyparowanej ręki blisko, bardzo blisko, materializując się tak blisko, tak bardzo blisko, z twarzą centymetry od jego twarzy, spoglądając mu głęboko w oczy. Cios zadany drugą szablą został zablokowany kiedy chwyciła ją... uhhh włosami?! Falująca macka kosmyków z czarnej mgły oplotła się wokół drżącego ostrza, zatrzymując je kilka centymetrów od jej szyi. Mistress nawet nie mrugnęła, nadal patrzyła demonowi w oczy. Jako kłębek płonących mgieł zwinęła się i czmychnęła pod jego uniesioną lewą ręką za jego plecy. Obrót, cięcie, zastawa... Dwie skrzyżowane szable bez najcichszego brzdęknięcia uderzyły o czarną klingę miecza. Naparła, odepchnęła jego ostrza – ta siła!
I znów gruchnęło. Z lewej, z prawej... Ostrza świszczały w powietrzu zwiastując piekący ból, który za ułamek sekundy miał się rozlać po poharatanej twarzy, po piersi, po ramionach... I zniknąć bez śladu. Byli demonami. Zadrapania goiły się szybko, pozostawiając ładną, gładką skórę. Ale wciąż nadchodziły nowe. Czarny miecz zahuczał ogniem mgieł wywijając elipsę i runął na wroga. Nie było przed nim ucieczki, nie istniał unik, który by przed nimi uchronił. Z lewej, z prawej... Czarny strój Astarotha został gęsto splamiony smużkami fioletowej krwi. Z lewej... Ostrze cięło gładko demoniczną energię, a krew mgiełką kropelek sypała w górę, by opaść na włosy Astarotha, jego ręce... Zasłonił się skrzyżowanymi szablami. Czarny mgły przestały śmigać przed jego oczami.

Almena powoli opuściła czarny miecz wzdłuż prawego boku. Uśmiechnięta z fascynacją i rozkoszą. Otarła niedbale krew z czoła, tylko po to, aby przypadkiem fioletowa smużka ściekając w dół nie podrażniła jej oka, wywołując nieprzyjemne zdekoncentrowanie w momencie decydującego ataku. Fioletowe kropelki odrywały się od końców czarnych kosmyków, spalając się w powietrzu na mgiełkę. Fioletowe mgły parujące z zasklepiających się ran rozwiewały się powoli. U Astarotha to samo. Mistress z zabawnym wręcz uśmieszkiem obróciła głowę w prawo i w lewo, jej mgliste włosy zafalowały, przeczesała je ręką, łącząc stargane, rozcięte jestestwo, zlepiając kosmyki w całość fioletowymi kropelkami i mgiełkami.

- Before we go any further... Tell me, Astaroth – odezwała się spokojnie I ciekawsko. - Co chcesz osiągnąć zamykając mnie w tym więzieniu?
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 14-12-2008, 15:43   #488
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
Strzelił palcami i przyoblekł zbroję kinetyczną. Postawę Ray’giego można by teraz uznać za zwyczajne blefowanie. Czy ktokolwiek pozostałby opanowany w obliczu całego legionu wrogów, z których każdy działa z zimną, nieugiętą precyzją…? Najwyraźniej tak. Taką osobą był mroczny elf przyglądający się złotymi oczami towarzyszom, którzy walczyli z nieprzebranymi zastępami nieprzyjaciela. On nie zareagował od razu – należał do osób, które wiedziały, że natychmiastowe działanie jest często zgubne. Był przecież nie raz świadkiem efektu porywczości niektórych, jakże wspaniałych przywódców. Ray’gi, niewidzącym wzrokiem poznawał powoli pole bitwy. Tak naprawdę był poza ciałem. Jego myśli krążyły wystrzelone w impulsie psionicznej energii. Ich cel był prosty – najbliższy z Astarothów.

Była to wiadomość: „Nastała noc spełnienia marzeń demonie, przywitaj Noc niosącą wojnę. Nie dane mi będzie jednak nie długo nacieszyć. To pewne, że po tym świecie, z resztą, jak i po każdym innym chodzi niewielu, którzy są nie do odratowania. Nie przebierają w celach, jeśli mają obrane środki. Innymi słowy – mówię tu o sobie. Jesteś straszliwie konsekwentny w swych działaniach demonie. To przyniesie Ci dzisiaj zgubę. Jednak doszedłem do wniosku iż należy traktować Cię jak śmiertelnego wroga, dlatego sprawdziłem i potwierdziły się moje obawy. Żegnaj Astarothu.”

Ray’gi rozejrzał się. Każdy taki sam – bezlitosny, morderczy i… pusty. Kierowany jakby przez jedną osobę, jedną duszę. Kierowany gdzieś centralnie, a pozbawiony tego centralnego sygnału – bezbronny, słaby, bezużyteczny. Terayatechi doskonale wiedział gdzie szukać tego co emituje sygnał. W każdym z nich…! Tak, sygnał był w każdym z nich. Po nitce do kłębka. Drow był więcej niż pewien, że ta potężna moc wchłonięta swego czasu w Glittermore była zdolna do podążenia tropem. Spojrzał na Kejsi, a potem na innych. Jeżeli Astaroth potrafił wytworzyć legion sobowtórów, to Ray’gi będzie musiał potrafić go zniszczyć. Nie było mowy porażce. A więc pierwszy poszedł cień, tak mroczny jak mroczna strona duszy drowa. Cień o wiele większych cierpień niż te, które musiał przeżywać Pan Mgieł mordując własną siostrę, własną rodzinę. Nie wyraźne twoje światło… Czy opadły na nie mroku kły...? Ah smutny twój los, czy twe serce już drży…? Ray’gi przymknął oczy i ze skupieniem wycelował w Legion.

Ale nagle…! Cóż to, drugi z psioników został nagle zaatakowany – ze strony, której Ray’gi się spodziewał, ale jeszcze nie w tej chwili. Levin odgrywał kluczową rolę w planie drowa, więc można by snuć przypuszczenia, że ork jakimś cudem przejrzał zamiary mrocznego – Ray’gi na pewno zatroskałby się tym problemem, gdyby nie fakt, że tak głupia istota jak ork nie potrafiłaby nawet wprawnie przeniknąć do czyjegoś umysłu, co dla nawet słabego psionika było ledwie dadaizmem, zabawą, błahostką. Na szczęścia była Kejsi, kwiatuszek, który od nie dawna ratował go z rozmaitych opresji. Wymierzyła ona orkowi fangę tak celnie, że mroczny miał wątpliwości, czy tamten się podniesie. Błyszczące spojrzenie elf skierował ku Kejsi i kiwnął głową.

- Dziękuję. – to wystarczyło, wiedział, że ona zrozumie.

Znów zerknął na pole bitwy i szeroki, prawie dziki uśmiech wykwitł na jego twarzy. Wypowiedział słowa, a cień obwijający się w około jego ręki, paskudnie pełzający po niej, opuścił ją. Jego zadaniem było dostać się przez jednego z Astarothów do esencji, która nimi kierowała, do duszy tego jedynego, prawdziwego. Skoro bowiem ją podzielali, a każdy jeden z niej czerpał, jak mogliby funkcjonować bez niej…? Na to filuterne pytanie już zaraz będzie musiał odpowiedzieć Astaroth a wraz z nim oni wszyscy, którzy zlekceważyli moje moc. Czy Legion z Fioletu stworzony, ulegnie Cieniowi, posiadającego tą samą matkę – Zło…?

- Walczymy z taką samą bestią jak my Levinie, z tancerzem lawirującym pomiędzy życiem i śmiercią, z kimś komu nie dane było do końca umrzeć – zawołał do psionika – twoja kolej, odeślijmy Legion w rodzinne strony, to jest - na samo dno piekła.

Stanąłem po stronie Światła…? Wielce wątpliwe. To tylko czasowe zawieszenie broni, tak, wszystko to jest takie skomplikowane, ale… Cóż rzec jeśli wszechświat jest wciąż zalany najczystszym szaleństwem…? A ja prawdopodobnie jestem najodpowiedniejszą jego manifestacją…?
 
__________________
Młot na czarownice.

Ostatnio edytowane przez Mijikai : 14-12-2008 o 15:54.
Mijikai jest offline  
Stary 14-12-2008, 16:07   #489
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Już miało dojść do walki kiedy poczuł jak Barbak się porusza i to w jego kierunku. Ślepiec uznał, że wojownik chce mu pomóc, no cóż mylił się. Gdyby nie Kejsi Levin w najlepszym razie byłby nieprzytomny. Po prostu nie spodziewał się ataku po kimś kogo uważał za przyjaciela. To przecież da Barbaka, Kejsi i Funghrimma próbował ratować Veriona, to dla nich układał się z drowem. Oczywiście miał w tym i własny cel ale nie było on jedyny.
-W porządku?
-Tak, chyba tak. Jeszcze. Dzięki.
Czasu na dalszą rozmowę nie było, Legion się na niego rzucił. Druid zaczął wymierzać razy, Żywy Ogień pustoszył szereg wroga. Jednak w końcu nadszedł czas na plan, plan od którego zależało wiele. Mężczyzna zaczął się wycofywać osłaniając się kijem.
"Smoku, proszę Ciebie zastąp mnie w pierwszej linii."
Gdy był już na bezpiecznej pozycji zaczął skanować okolice. Legion identycznych Astarothów, nieprzytomny i ranny Barbak gdzieś daleko, Funghrimm, Ray'gi, jest! Druid znalazł to co chciał. Niedaleko jakaś dżownica wyszła na powierzchnie. Wskazał ją Avadrielowi, tamten w odpowiedzi powiedział co o nim myśli ale Levin wiedział, że jego przyjaciel zrobi to.
-Walczymy z taką samą bestią jak my Levinie, z tancerzem lawirującym pomiędzy życiem i śmiercią, z kimś komu nie dane było do końca umrzeć twoja kolej, odeślijmy Legion w rodzinne strony, to jest - na samo dno piekła.
Drow nie musiał tego mówić, w końcu sam prowadził druida. Ray'gi pokazał mu gdzie jest umysł kontrolujący, człowiek sam by tego nie potrafił.
"To nie jest człowiek, to demon."
Levin wiedział, że będzie to sobie powtarzał do końca życia. Sięgnął po umiejętność której nigdy by nie użył na człowieku, Ast nie był człowiekiem.
Mężczyzna chwycił za dwa umysły, glizdy i demona, szarpną oba. Jeśli wszystko dobrze pójdzie zamieni je miejscami, robak umrze w zbyt skomplikowanym ciele męcząc się wcześniej okropnie, ale cóż każda wojna ma swoje ofiary. Z kolei umysł człowieka był zbyt skomplikowany do tak prostego ciała i po prostu się degradował, na niekorzyść Pana Mgieł dział jego nieprzeciętny intelekt. No ale w końcu przeciwnikiem psioników nie był człowiek, był demon który mógł kogoś opętać dlatego Avadriel miał od razu zjeść glizdę.
Po całej akcji zarówno Levin jak i Avadriel wzniosą mury obronne, żaden nie chciał jakby co dostać rykoszetem. Dopiero wtedy człowiek odpowiedział elfowi.
-Odeślemy go do naszej ojczyzny - piekła. Nie łudź się nigdzie indziej nie trafimy.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 14-12-2008, 19:13   #490
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Antysiła była potężną bronią, jednakże miała pewną wadę. Wymagała stałych dopływów sił, by nie zaniknąć. Bez stałego dopływu energii, wystarczała jedynie na tyle, na ile jej było. Jednakże przy połączeniu z inną energią, mogła niszczyć bez przeszkód. To dzięki niej nieśmiertelni stają się śmiertelni, dusze przestają istnieć.
To nad tym pracował gorączkowo Ravist, by doprowadzić do momentu, w którym będzie w stanie wytworzyć antysiłę, której nie będzie musiał generować z własnej energii, która jest, jak każdy wie, skończona.
Każdy z drużyny skupiony był na jednej sile. W jednym przypadku była to Biel, w innym Chaos, a w jeszcze innym własna siła. Nie było to błędne, ale świat promieniuje energią. Wszystko ma swoje siły, nawet powietrze. On potrafi to powietrze wykorzystać, gdyż jest również Magiem Powietrza.
Ravist spojrzał w za siebie, gdzie ostrza Sirfaldira, ostrza z antysiły, niszczyły przeciwników. Tutaj on siał zniszczenie, leniwie dotykając stopami czubków głów Astarothów, którzy znikali.
Nagle wyczuł poruszenie z tyłu, więc obejrzał się. Zobaczył, że Barbak zaatakował Levina! Barbak...?
Kejsi jednakże znalazła się pomiędzy i zatrzymała Orka, posyłając go w powietrze. Sirfaldir również przystanął, patrząc na to ze zdziwieniem.
Szlag! Waldorff!
~Chroń Waldorffa! Jeżeli ktoś się do niego zbliży, zabij!-posłała wiadomość Dżinowi, a ten natychmiast ze skłonem w kierunku Krasnoluda, znalazł się przy nim. To samo uczynił Ravist.
-Waldorffie, podaj mi ostrze topora! Szybko!-zanim Krasnolud zdołał to uczynić, Ravist skupił się, przywołując na usta inkantację i wyciągając ręce nad broń.
-Sahir maiati alfar! Leporian harivi! Erenti flargani ornino!-ostrze topora pokryło się anihilacyjną powłoką, połączoną energią z powietrzem.
-Teraz twój topór będzie niósł prawdziwą śmierć. Przynajmniej przez jakiś czas-rzekł Ravist ponownie wznosząc się w powietrze.

***

Tev przyglądał się ze znudzeniem walce Mistress i Astarotha. Mieli równe szanse. Początkowo górą była ta pierwsza, jednakże później szczęście uśmiechnęło się do Astarotha, który trafił Mistress.
~Niszczcie Legion szybciej, bo zaraz zjawi się Astaroth. Mistress pokonana i z tego, co mówi, Astaroth uwięzi ją gdzieś. Nie wiem gdzie i mało mnie to obchodzi. Mam nadzieję, ze nigdy stamtąd nie wyjdzie-przesłał wiadomość Tev.
Jego prawdziwa misja tutaj to szpiegowanie, co się dzieje, a nie ochrona Astarotha. Chciał mu pomóc tylko dlatego, by zasiać kolejne ziarno.
-Pamiętaj Demonie, że jesteś mi coś winny. Pamiętasz pentagram Ritha?-uśmiechnął się, po czym zniknął, a czarny pył opadł na miejsce, gdzie stał.
Pojawił się obok Barbaka, przy którym usiadł. Jeżeli ktoś się do niego zbliży z zamiarem zabicia Orka, zabije właśnie jego. Lecz zanim Ork wejdzie do bitwy, wypyta go czemu zaatakował Levina.

***

Ravist tymczasem naprawiał kolejny błąd, który mógł kosztować go życie. Umysł. Zapomniał o umyśle, który teraz szczelnie otoczony był półprzezroczystą ścianą z czerni. Przezroczysta była oczywiście od wewnątrz umysłu, zaś całkowicie nieprzepuszczalna od zewnątrz.
Nagle Kejsi pojawiła się przy nim.
-Kejsi, czemu w swoim fanatyzmie uznajesz, że wszyscy, którzy nie są tak fanatyczni jak ty, są źli i trzeba ich zabić? Fanatyzm to coś, co toleruję, choć nie przychodzi mi to łatwo. Poza tym pamiętaj, że oszczędziłem ci życie, kiedy zdradziecko zaatakowałaś mnie od tyłu, więc jesteś mi coś winna-Półelf widział jednak, że jego słowa nie przynoszą skutku, więc szybko posłał anihilacyjną kulę w stronę Legionu i wzniósł tarczę z czerni przed atakiem.
Liczył się z tym, że mogli go teraz zaatakować zarówno Ray'gi, jak również Starfire. Liczył się również z atakiem ze strony Levina. Nawet jeżeli nie chciał go zaatakować, to mógł chcieć odwdzięczyć się Kejsi za uratowanie życia, więc osłonił się z tych właśnie stron.
Spodziewał się ataku, jak go uprzedzała Kejsi, lecz nie z czterech stron. Nie szkodzi. Był bardzo elastyczny.
W jego dłoni pojawiła się kula czarnej energii. Nie miał zamiaru zabić Kejsi, a jedynie ją obezwładnić.
-Wybacz, ale muszę to zrobić. Sama mnie do tego zmusiłaś-puścił kulę wielkości pięści, a ona poszybowała w kierunku Kejsi.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172