Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-07-2016, 22:03   #181
 
Ravage's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwu
Ruszyli. Weszła do wnętrza statku, jak zwykle ostrożnie sprawdzając całe wnętrze. Cała atmosfera, napotykane trupy miało w sobie coś z horroru. Włoski stanęły jej dęba wzdłuż kręgosłupa.
Statek był martwy, nie było nikogo żywego. To kto to mógł zrobić? Z tyłu głowy majaczyła jej odpowiedź, ale dopiero gdy wyszli zza śluzy i ujrzeli leżącego w kącie droida, uświadomiła sobie dopiero wtedy, kto to mógł być do tego zdolny i czemu czujniki w hangarze nie wyczuły nikogo żywego.
Droid był w złym stanie.
Odruchowo podniosła broń do góry. Takiego jeszcze chyba nie widziała.
Droid protokolarny? To on był odpowiedzialny za ten...nieporządek? Zerknęła szybko na mistrza a potem na robota. Jeśli to jego wina... Nie wyglądało to dobrze. Wyglądało to całkiem źle i mogli nie mieć cienia szansy.
Nie bardzo chciała w to wierzyć. Oblizała usta. Wiedziała, że jeden ich fałszywy ruch i ktoś tu zginie.
-Kto jest twoją panią?-Spytała podejrzliwie. To nie miało sensu.
Wyłączyła na chwilę głośniki i zwróciła się do Laurienn.
-Pani Hayes, czy jest pani w stanie rozpoznać droida? Co to za blaszak? Miejscowy? Co z nim robimy?-
Jedi milczała.
- Irytacja: Jest związana z tym miejscem - odparł droid wpatrując się swymi niebieskimi optykami w kobietę.
Mical wszedł za nią na mostek i przez chwilę wpatrywał się w leżącego robota, który bardziej przypominał teraz kupkę złomu.
- HK-50? - zapytał niezbyt pewny.
- Upewnijcie się, że nie ma żadnej broni w zasięgu - odezwała się nagle Laurienn. Jej głos wyrażał duże zaniepokojenie. - Jeśli to nasz... - urwała.
Kay rzuciła wzrokiem na pomieszczenie.
-HK-50? To nie jest droid protokolarny?- Spytała się kobiety. - O co chodzi? Proszę o więcej informacji. Niebezpieczny?
- Jak żaden inny - odparł jej Mistrz Jedi podchodząc z włączonym ostrzem. - Zidentyfikuj się - rozkazał.
- Ironiczne stwierdzenie: Nie, ja jestem tylko droidem protokolarnym. Załogę tego statku PRZEKONAŁEM, żeby umarli - jego spojrzenie skierowało się na Micala. - Informacja: Identyfikacja jest niemożliwa ze względu na uszkodzoną bazę danych - odparł po czym znów skierował wzrok na Quest. - Stwierdzenie: Moja pani jest niższa, chudsza, ma długie włosy. I jest kobietą.
Kaylara napięła mięśnie. Przygotowała się na najgorsze. Że pomimo stanu, w jakim był robot może jednak spróbować zaatakować. Z maszynami nigdy nie było nic wiadomo. A szczególnie takimi. To przecież nie żywa istota, to nie czuło bólu, mógł zaplanować też zasadzkę.
-Proszę o rozkazy.-Zameldowała do Laurienn.
Olała słowa robota. To tylko maszyna, która została zaprogramowana. Maszyna do zabijania, jak widać.
Odpowiedź nie przyszła od razu
- Kaylara miej go na muszce. Mistrzu sprawdź logi statku. Musimy dowiedzieć się skąd przyleciał - odparła Hayes. - Ja skontaktuję się z Em, bo może być w niebezpieczeństwie... - i rozłączyła się.
-Tak jest.-Nie odrywała wzroku od robota. Zastanawiała się, czy to co mówi to prawda czy kłamstwo. O co tu chodziło?
-Angus, Muriel-Nadała wiadomość.-Na statku przebywa droid zabójca. W kiepskim stanie. Jednak dalej niebezpieczny. Miejcie oko na statek. Może tu być bardzo gorąco, to mistrz w szatkowaniu przeciwnika.-
Zwróciła się tym razem do mistrza.
-Proszę iść sprawdzić, tak jak chciała tego pani Hayes, ja go przypilnuję.-
Miała nadzieję, że da radę. Już się nauczyła, że niedocenianie przeciwnika potrafi się źle skończyć. Dlatego właśnie, nie miała jednej ręki.
Miała ochotę już teraz się wypytać o wszystko, ale to był kiepski pomysł. Coś się działo, o czym nie miała pojęcia. I być może mieć nie powinna.
- Już to robię - odparł Jedi ostrożnie podchodząc do konsoli statku i zerkając kątem oka na droida wklikał komendę wybudzającą hologramy i wyświetlacze. Postawa Mistrza wskazywała, że do tego typu nie należy odwracać się plecami. Mical wyłączył miecz by móc skorzystać z konsoli i przejrzał logi.
- Telos - powiedział w końcu.
- Stwierdzenie: Akurat to organiku mogłem ci powiedzieć - skomentował droid jakby od niechcenia.
-Nawet nie wiem gdzie to jest.-mruknęła Kaylara.-Czemu tu jej szukasz? Gdzie ją zgubiłeś i jak to się stało?-Spytała, chociaż nie liczyła na sensowną odpowiedź.
Droid przekrzywił głowę przyglądając się jej.
- Stwierdzenie: Ostatni raz widziałem ją... - proces myślenia mu najwyraźniej nie szedł zbyt wydajnie. - Zanim przysypał mnie gruz.
Westchnęła.
-Bardzo rozmowny jesteś przyjemniaczku.-Skwitowała kwaśno.
Nie spuszczała go z muszki. Nie wiedziała, co temu robotowi mogło przyjść do przysłowiowego łba. Może zaraz znudzi mu się zgrywanie i ruszy siepać.
-Co teraz Mistrzu? Co robimy z panem wesołkiem?-Spytała.
 
Ravage jest offline  
Stary 15-07-2016, 22:23   #182
 
Ramp's Avatar
 
Reputacja: 1 Ramp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumny
Tatooine, planeta piasku. Gdzie by się nie obejrzeć, widać piasek. Można by się zrzygac, gdyby mieszkać tam całe życie. Martell właśnie taki jest. Nie może siedzieć w jednym miejscu za dluzo, bo go to po prostu nudzi. Lot transportowcem albo jakim mysliwcem na kolejną planetę. To jest życie jakiego zawsze chcial, z wrażeniami i adrenalina.
Na tej pustynnej planecie mieli razem z Gaelem i Parkerem mieli się spotkać z informatorem, ale po co? Właśnie od niego mieli się tego dowiedzieć. Na razie byli tu odgrywając konkretne rolę. Medyk nie musiał za bardzo nikogo udawać, był w końcu lekarzem. Więc wtopienie sie w tłum nie powinno być problemem. W tym celu musiał udac się do centrali wyścigów gdzie ma być lekarzem zawodników.
Motta the Hutt był ważna osobistościa w tym całym sciganiu. Może uda mu się znaleźć u Hutta robotę, nie będzie się nudził.
 
Ramp jest offline  
Stary 16-07-2016, 00:14   #183
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Widząc ten model droida w takim stanie Laurienn poczuła ukłucie w sercu. Najgorsze obawy natychmiast zawładnęły jej myślami, a słowa HK tylko pogłębiły w niej obawy.
Jej siostra miała takiego droida. W całej swojej karierze agenta nie miała okazji spotkać innego egzemplarza poza tym jednym konkretnym, którego jej siostra otrzymała od Mistrzyni Visas, a następnie doprowadziła do stanu używalnosci. Laurienn bardzo ceniła sobie towarzystwo tamtego blaszaka. Nawet jego specyficzne poczucie humoru.

Tak jak to powiedziała przebywającym na statku, który wylądował w Akademii bez czyjejkolwiek zgody, pozostawało jej skontaktować się z siostrą i rozwikłać zagadkę droida. Laurienn przerzuciła widok z kamery na hełmie Quest na boczny monitor i otworzyła łącze ze statkiem Nilus.
Hayes aż wstrzymała oddech oczekując na odebranie połączenia. W międzyczasie zerkała na to co działo się z Micalem i resztą. Na wspomnienie droida o momencie kiedy ostatni raz widział swoją właścicielkę Jedi aż wzdrygnęła się czując zimny dreszcz na plecach.
Gniewnie spojrzała na ekran na którym nie chciała się pokazać twarz jej siostry.

- No co tam? - dał się słyszeć zaspany głos i na ekranie pojawiła się twarz młodszej z sióstr Hayes. Po dokładnym przyjrzeniu się widziała, że Emily jest cała i zdrowa, nie nosząca śladów bycia martwą.
"Czy to jest bandaż ?!" wypatrzyła Jedi na ramieniu dziewczyny. Ta jednak szybko naciągnęla kołnierz koszulki i trudno było stwierdzić czy to tylko jej wyobraźnia czy może rzeczywiście młoda miała obandażowane ramię.
W jednej chwili Laurienn poczuła ulgę jak i złość, która do tej pory była przytłumiona przez strach o bezpieczeństwo dziewczyny.
- Czy przypadkiem nie zgubiłaś czegoś na Telos? - zapytała Jedi spokojnie, acz z nutką grozy.
Emily właśnie przecierała oczy, ale na wspomnienie nazwy planety jakby całkiem sen odszedł w niepamięć.
- Eeee… Ten… Ale o co ci chodzi konkretnie? - zapytała asekuracyjnie dziewczyna. Usiadała przy tym w końcu na fotelu pilota, na który była skierowana kamera.

Laurienn zirytowała się zachowaniem Emily.
- Bo ja wiem. Gości mieliśmy. Statek z trupami na pokładzie. Towarzyszył im mocno zdezelowany droid o wyjątkowej woli życia i niezwykle ciętym języku - powiedziała przyglądając się gniewnie twarzy siostry.
- Znalazłaś HK?! Jest u ciebie? - mina Emily jasno mówiła, że dziewczyna poczuła ulgę i radość.
- Masz się stawić w Akademi. JUŻ! - warknęła Laurienn
- Ale…
- Natychmiast! - ucięła jej jęki Jedi.
- Tak już, już… To ten… do zobaczenia… - rozłączyła się.

Hayes opadła na fotel i odetchnęła z ulgą. Em żyła i była cała. Miała ochotę ją opieprzyć równie bardzo co chciała ją wyściskać ze szczęścia, że nic z tego co pojawiło jej się w głowie nie wydarzyło się. Teraz zachodziła w głowę jak HK mógł tu wylądować.
- To najwyraźniej nasz droid. Trzeba będzie sprawdzić personalia martwej załogi. Idę do was. - oznajmiła Laurienn wszystkim po dlugim czasie milczenia. Na razie jeszcze nie planowała odwoływać alarmu. Wstała od panelu i nie czekając na odpowiedź żadnego z nich udała się na lądowisko z blasterem trzymanym w prawej dłoni.

Kiedy postawiła stopy na lądowisku zerknęła w kierunku ustawionej na pozycji Muriel. Ta nie odrywając spojrzenia od celownika snajperki tylko podniosła rękę z wyciągniętym kciukiem. Gdy Hayes podeszła bliżej Angus powtórzył gest swojej koleżanki z zespołu.
Jedi wkroczyła na statek pewnie kierując się na mostek. Znała rozkład pomieszczeń z widoku kamery Quest. Choć widziała też trupy to jednak ich bliskość przyprawiła ją o nagłą chęć wymiotów. Musiała przystanąć na chwilę, by się opanować. Weszła po schodach na górę i chwilę później była na mostku. Mical zgromił ją wzrokiem, ale z jego ust padło krótkie pytanie:
- Nie wzięłaś komunikatora? - które było jednocześnie oskarżeniem o nie trzymanie się ich zasad, a szczególnie dotyczącej opuszczania przez Laurienn budynku Akademii.
- Nie wzięłam - odparła mu Hayes patrząc na niego przepraszająco.
- Stwierdzenie: Wygląd nieznany, ale głos się zgadza. Znam cie. Starsza wersja mojej pani. I grubsza - spostrzegawczość droida i celność jego uwag najwyraźniej nie ucierpiała podczas przysypania gruzem.

Mical przewrócił oczami na ten komentarz. Podszedł bliżej trzymając dłoń w pobliżu miecza świetlnego.
- Czyli to egzemplarz, który uruchomiła Emily? - nie mógł wyzbyć się uprzedzeń. Zbyt wiele miał problemów z droidami z tej serii w swoich wcześniejszych podróżach.
- Spostrzeżenie: Znasz mojego stwórcę? - droid wyraźnie zainteresował się słowami mężczyzny.
Laurienn wciąż patrzyła na HK niepewna co z nim zrobić.
- Wyłącz się, proszę - rozkazała mu.
- Wredna uwaga: Nie jesteś moją... - i oczy droida zgasły a on cały stał się wiotki.

- Och… Nieźle - Wielki Mistrz pokiwał głową z uznaniem. Chciał coś powiedzieć, ale ostatecznie tylko spojrzał na nią, a z jego oczu błyszczała duma za jej przezorność.

Hayes odetchnęła z ulgą widząc, że droid zareagował na komendę.
- Em wpisała mu posłuszeństwo względem mnie i jej - odparła Jedi potwierdzając jego podejrzenia. - Ale za jakiś czas zastartuje się znów. Poprosiłam Alkesa by wprowadził mu kilka dodatków - posmutniała wspominając tragicznie zmarłego kolegę - Między innymi autostart na wypadek, gdyby moja siostra wpadła na jakiś głupi pomysł. Zmienił mu też priorytety. Teraz ochrona życia Emily jest u niego na pierwszym miejscu, przed, typowym dla tego modelu, dążeniem do przetrwania za wszelką cenę.
Laurienn spojrzała na Quest.
- Wezwij tu Angusa. Weźcie HK, zapowadzę was w miejsce gdzie go najbezpieczniej będzie przechować do czasu naprawy. Musimy się pośpieszyć zanim się zrestartuje - zadecydowała Jedi i odsunęła się by zrobić Kaylarze miejsce przy zdezaktywowanym droidzie.
Mical nawet teraz nie zdecydował się na wyłączenie ostrza miecza. Podszedł do Hayes i położył jej dłoń na ramieniu.
- Dobrze się czujesz? - zapytał patrząc z troską na jej bledszą niż zwykle twarz.
Laurie spojrzała na niego i pokiwała głową.
- Em jest cała. Przynajmniej wygląda na taką - westchnęła zmęczona przez emocje, których tu jej nie brakowało. - Przyznała, że go zgubiła - skrzyżowała ręce przed sobą.
Jedi nie miał w zwyczaju wtrącać się w sprawy między siostrami Hayes, więc i teraz tylko pokiwał głową ze zrozumieniem po czym wskazał jej by ruszyła przodem.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 16-07-2016, 00:33   #184
 
Kolejny's Avatar
 
Reputacja: 1 Kolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputację
Ból wyparł mu powietrze z płuc. Miał ochotę krzyczeć, ale na razie łapał powietrze urywanym oddechem i zwijał się przyciskając ręke do tułowia, jakby to miało w jakiś sposób stłumić ból. Miał ciemno przed oczami. Spojrzał pobieżnie na rękę i skrzywił się na jej widok. Ale nie było teraz czasu nad tym myśleć. Biorąc głębokie oddechy i starając się nie tracić przytomności spojrzał co z resztą. Po chwili zauważył Vato, który szczęścliwie złapał się jakiegoś wystającego kawałka skały, ale uporczywie szukał też wzrokiem Jiri. Nigdzie jej nie było.
Warknął ze złości i bezsilności, uderzając zdrową ręką w ziemię przed sobą. Znowu z jego powodu ginęli niewinni. Bolało go to tym bardziej, że ufała mu ona bezgranicznie. Był dla niej Wybawicielem. Poczucie winy kłuło go w środku. Za dużo odpowiedzialności zrzucali na jego barki. Wszystko diabli wzięli.
Ale musiał ratować, co zostało. Vato nie miał żadnego przejścia na jego stronę, więc zbierając w sobie jakiekolwiek siły mu pozostały zamierzał przyciągnąć go do siebie nad zbiornikiem. Krzyknął do niego:
- Jak poczujesz, że cię ciągnę to się puść!
Odliczył powoli do dziesięciu. Nie chciał się pomylić. Gdy poczuł większą czystość umysłu, wytężył siły, skupił się i wyciągnął rękę przed siebie, działając na oddalonego o kilka metrów mygeetiana. Vato nagle wystrzelił w kierunku Jona, który chwilę później złapał go i posadził na ziemi. Lekko się trząsł, ale starał się opanować swój strach. Rycerz poczekał, aż tamten się uspokoi, samemu korzystając z okazji żeby zbadać swoją dłoń. Nie miał żadnych wątpliwości, że jest to oparzenie przynajmniej trzeciego stopnia. Skóra schodziła płatami i bolało od samego patrzenia. To było poważne okaleczenie i bolało jak diabli. Potrzebował szybko jakiegoś konkretnego opatrunku, bo każda sekunda przynosiła kolejne fale otępiającego bólu.
Położył zdrową dłoń na ramieniu swojego małpiego towarzysza. Współczuł mu, że musiał przez to wszystko przechodzić. Jakby już nie wycierpiał wystarczająco dużo.
- W porządku?
Vato pokiwał energicznie głową, nie był w stanie wykrztusić z siebie słowa.
- Przykro mi. - tylko tyle przyszło mu teraz do głowy. I tak cokolwiek by nie powiedział nie byłoby tamtemu łatwiej. - Ale musimy kontynuować. Za dużo poświęciliśmy, żeby teraz się poddać. A jeśli znajdziemy działającą turbowindę, udało nam się.
Vato ciągle milczał, nadal zszkowany minonymi wydarzeniami. Jon rozglądając się zauważył, że jest śluza, przez którą mogli wejść do wnętrza huty. Była oczywiście zamknięta. Podniósł się, po drodze odpalając miecz świetlny. Przyłożył czerwone ostrze do drzwi z zamiarem wycięcia przejścia. Nie okazało się to żadnym problemem. Wyciągnął jeszcze posiłkując się mocą wycięty kawał na zewnątrz i wejście do huty stało otworem. Plan nie zmieniał się. Musiał się pośpieszyć i dostać jak najszybciej do turbowindy, zanim muunowie zorientują się, co zaszło i spróbują znowu ich zablokować.
 
Kolejny jest offline  
Stary 16-07-2016, 12:28   #185
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
HK został zabezpieczony w pustym magazynie, do któego wejścia strzegł kod znany tylko mistrzom. Laurienn wolała nie ryzykować, bo nawet w takim stanie droid był niebezpieczny. Dlatego nie kłopotała się zgrywaniem danych z niego. Teraz na głowie miała wprowadzenie w misję oddziału Sesweny. Gorzej, że nie czuła się wpełni sił ku temu.
“Dobrze, że przynajmniej wszystko już mam przygotowane” westchnęła z lekką ulgą.

Czuła zmęczenie i miała ochotę zniknąć, odpocząć. Zdenerwowanie w jej stanie było bardzo niewskazane. Po drodze wstąpiła do pomieszczenia medycznego wziąć leki na mdłości. Wspomnienie zapachu trupów ze statku, którym przybył HK wciąż drażnił jej nozdrza. Wypiła dużo wody i wyszła.

Zaprosiła wszystkich do jednej z sal wykładowych Akademii by tam na nią czekali. I gdy Angus, Muriel i Kaylara zasiedli w ławkach niczym uczniowie na wykładzie. Jedi pojawiła się w końcu w pomieszczeniu i z miejsca zaciemniła pomieszczenie opuszczając durastalowe żaluzje zewnętrzne na okna. Następnie podeszła do biurka i usiadła na fotelu okrywając się szczelniej połą płaszcza. Jej skupiona do tej pory mina złagodniała.
- Dziękuję wam wszystkim za współpracę i pomoc w zażegnaniu tego niecodziennego kryzysu - zaczęła patrząc na nich z uprzejmym uśmiechem. Widząc ich zaciekawione spojrzenia westchnęła. - Tak jestem Jedi, tak jestem w ciąży, nie, nie jest to zabronione, bo to jest Akademia, a nie Zakon - uśmiechnęła się do nich przyjaźnie. Od razu zaczęła wyglądac młodziej.
- Zebrałam was tutaj, żeby na spokojnie omówić waszą przyszłą misję. Dostaniecie wszystkie informacje jakie posiadamy na temat sprawy Sesweny - oznajmiła przechodząc od razu do właściwego tematu spotkania. - A mówiąc wszystkie, znaczy dokładny plan działania Krayta na tą okoliczność - uściśliła.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 21-07-2016, 15:31   #186
 
Ravage's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwu
Jak zwykle w takich sytuacjach Kay nie była od gadania tylko od wykonania rozkazów. Kwinęła głową i zaniosła razem z Angusem w wyznaczone miejsce wyłączonego droida.
To nie był zwykły droid bojowy. To nie był komputerek zaprogramowany tylko do wykonywania rozkazów kogoś, kto stał za konsolą w centrum dowodzenia. To był robot z własnym charakterem i własnym zdaniem. Nawet, jeżeli to był tylko program i paredziesiąt linijek kodu, komandos poczuła ścisk żołądka i kropelkę potu spływającą po plecach.
To musiało być nielegalne. Usłyszała od Mistrza, że jest stąd. Jedi? Mieli nielegalnego droida-zabójcę? To było dziwne. Raczej jej nie pasowało do Jedi.
Gdy razem z pozostałą dwójką najemników zasiadła do rozmowy z Hayes, obserwowała ją uważnie, rozmyślając nad tym, co się przed chwilą stało oraz nad słowami kobiety.
Uśmiechnęła się przyjaźnie i po chwili, gdy Laurienn na chwilę zamilkła, wstała.
-Pani Hayes...-Zaczęła miękko, tonem zupełnie niepodobnym do tego, jak zwykli mówić wojskowi.-Nie wiem jak zespół...-zerknęła na swoich towarzyszy.-Ale proszę mi uwierzyć... ja nie oceniam pani wyglądu ani pani stanu, w jakim się pani znajduje.-Zamilkła na chwilę, a jej jasno-niebieskie oczy utkwiły w twarzy dowódczyni.-A przy okazji, chciałam panią prosić, że skoro już dotykamy tego zagadnienia, to bardzo proszę o rozważenie mojej sugestii, żeby nie wchodziła pani do statku pełnego trupów i osobiście nie pojawiała się w środku akcji. Chociażby dla dobra dziecka. My naprawdę się o wszystko postaramy i chciałabym móc zapewnić wszystkim stuprocentowe bezpieczeństwo.-Znów zamilkła, uśmiechając się szczerze i ciepło.-To była nerwowa i niespodziewana akcja, ale dobrze że na ten moment wszystko zakończyło się szczęśliwie. Nie wiem...może pani znała tego droida, ale nawet jeśli...to tylko maszyna. Z nielegalnym oprogramowaniem, prawda? To był szczęśliwy zbieg okoliczności, że się udało go wyłączyć, ale to sprytne urządzenie. Następnego szczęśliwego razu może nie być.-Dodała trochę bardziej poważnym tonem.
Przełknęła ślinę, dając sobie chwilę na zebranie myśli.
-O zadaniu nic nie wiem. Proszę w takim razie o szczegółowe dane. Chyba przed akcją nie miała pani czasu uchylić nawet rąbka tajemnicy.-Usiadła, uśmiechając się tak samo miło jak przed chwilą.
Kaylara była wielka i mogła wydawać się groźna, ale jej twarz, mimo że zmęczona życiem i poharatana, dalej miała miły, ciepły wyraz osoby, która naprawdę jest sympatyczna a nie udaje.
Przez nią przemawiała prawdziwa troska i bezinteresowne zaangażowanie, a nie chęć podlizywania się czy ugrania czegoś dla siebie.

- Dziękuję za troskę, jednak moja obecność była konieczna do wyłączenia droida - odparła Jedi uśmiechając się do niej. - Ale prawda jest taka, że ryzyko było na akceptowalnym poziomie. Byliście tam wy oraz Mistrz. Poza tym może nie wyglądam ale potrafię o siebie zadbać - mrugnęła Hayes do Quest.
- Dobrze, koniec dygresji - westchnęła z machnięciem ręki. - Wasze zadanie to zlikwidowanie dowódców Krayta w jak najszybszym czasie. Podejrzewam, że najwięcej w tym się narobi Muriel - spojrzała na kobietę, która ożywiła się, gdy wrócili do tematu.
Laurienn aktywowała hologram na przodzie sali. Widoczne tam były twarze najemników.
- To ośmiu dowódców. Na datapadzie dostaniecie dokładne dane o ich najbliższych podwładnych, skład załogi, miejscu gdzie będą przebywać, informacje o statkach jakimi się poruszają oraz kodach łącz, którymi bedą się komunikować. Tak, będziecie mogli zakłócić im bez przeszkód łączność, bo mamy informacje również o zapasowych łączach, które używają
Z jej twarzy zniknął uśmiech, a pojawiło się poważne skupienie. Widać było, że wzrokiem taksuje każdą sylwetkę z osobna na hologramie.
-Robi się.-Kiwnęła głową.- Rozumiem, że najlepiej by było, gdyby załatwić ich po cichu, na ile się oczywiście da? Dlatego tylko my troje? Czy jeszcze ktoś?-Spytała.
- Quest zadała słuszne pytanie - wtrąciła swoje Muriel. - Osiem osób? Wszyscy na Seswenie? Czy dobrze się domyślam, że likwidacja ich będzie musiała nastąpić w mniej więcej tym samym czasie? Jeśli rozbijemy to na dłużej niż kilkanaście godzin, to w końcu się dowiedzą o przeprowadzanej akcji. Nawet jeśli zablokujemy wszystkie łącza. A przy okazji - założyła ręce na piersi. - Podziwiam wywiad jakim dysponuje Akademia, ale skoro tyle wiemy to czy agenci zdobywający te dane nie mogli już wtedy wykonać tego zadania? Jeśli to kilka osób to powinni dać radę. Jeśli tylko jedna, to musi być na naprawdę wysokim stopniu wtajemniczenia, że była w stanie to wszystko - wskazała na hologram - zdobyć. Akcja taka jak teraz będzie niosła spore reperkusje i może istnieć ryzyko ujawnienia tego agenta.
Angus tylko wzruszył ramionami. Po prostu czekał na rozkaz.
- Ten agent oficjalnie już nie żyje, więc nie musicie się martwić jego bezpieczeństwem. Natomiast członek Krayta, który jest odpowiedzialny za te działania jest zbyt... Leniwy, żeby przygotować inne plany - wyjaśniła Laurienn w odpowiedzi na uwagi Muriel. - Uważam, że misja jest do wykonania. Nie musicie ich szukać, będziecie mieli nasłuch na ich łączność. Celem jest zlikwidowanie ich wszystkich. Ale nikt nie będzie miał wam za złe jeśli wykonacie tylko 50% planu. Nawet to będzie sukcesem. Ja jedynie stwierdzam, że dacie radę ze wszystkim - wzruszyła ramionami. - Chętnie bym wam towarzyszyła, ale jestem uziemiona w Akademii - westchnęła.
- Rozumiem. Proszę w takim razie by sporządzić nam listę priorytetów - odpowiedziała.
- Dobrze - skinęła głową Jedi. - Ale pamiętajcie, że to będą tylko moje propozycje, to jak wykonacie zadanie zależy tylko od was. Zachowajcie czujność i gdy sytuacja zrobi się trudna to nie wahajcie się wycofać. Pozostanie niewykrytym jest w tym momencie najważniesze.

Kay kiwała głową, zamyślona i skoncentrowana. Przysłuchiwała się rozmowie bardzo uważnie, jednocześnie gładząc się po lekko wklęsłej bliźnie, która przecinała nos w poprzek.
-No dobrze...-Mruknęła, gdy już wszyscy zamilkli.-Naprawdę bardzo się cieszę, że nas obdarzasz zaufaniem. Jednak jak to bywa w takich przypadkach mam jedno "ale".-Uśmiechnęła się delikatnie.-Ta akcja może trochę potrwać. Nie wystarczy tam polecieć, zrobić napierdalankę i wrócić. To nie będzie szybka akcja, a raczej, z tego co widzę, powolny i dosyć skomplikowany manewr. Po pierwsze.-Spojrzała na wszystkich uważnie, czy jej słuchają. Zrobiła pauzę specjalnie, by skupili uwagę. Nachyliła się lekko nad blatem stołu.-Ci dowódcy nie muszą zawsze być w jednym miejscu w jednym pomieszczeniu. Nawet trudno pewnie by było, żeby byli w jednym budynku. Chyba, że mają jakieś bardzo ważne spotkanie, a to pewnie niezbyt często. Jeśli akurat będą czy to na orbicie planety, czy rozrzuceni po niej, w parenaście godzin nie będziemy w stanie takim małym oddziałem zabić nawet kilku z nich, bez alarmowania reszty, co zresztą już dobrze zauważyła Muriel. Wtedy pewnie uda się dwóch lub trzech a to trochę za mało. Po drugie. Jeśli już będą na spotkaniu, to ochrona będzie wzmożona. Co za tym idzie, przebić się przez ochronę będzie zdecydowanie bardziej niebezpiecznie i oficerowie będą mogli zyskać czas i uciec przed zagrożeniem. Więc pozostaje nam tylko czekać, pozakładać pułapki i na nich czekać. Ale jak to zrobić będąc niezauważonym? Może lepiej zorganizować akcję od środka i rozwalić ich tą metodą? Właśnie na kreta? Wkupić się w ich łaski, a potem na umówiony znak powyrzynać wszystkich na raz, wtedy jak będzie im się wydawać, że są najbardziej bezpieczni?-

Hayes pokręciła głową.
- Nie mamy czasu na infiltrowanie ich. Z resztą Sladek nie przyjmie nikogo teraz. Zebrań nie będą robić na Seswenie. Takie rzeczy załatwią na Zonju V - potarła skroń myśląc intensywnie co odpowiedzieć Quest. - Będą działać zgodnie z planem. Sama ten plan dla Sladka ułożyłam - spojrzała po wszystkich.

Muriel podniosła brwi w wyrazie zaskoczenia, natomiast Angus zdawał się nie rozumieć, dlaczego Sladek ma działać wedle planu jakiejś Jedi. Nic nie wskazywało jednak na to, by zamierzał zabrać głos w rozmowie.
Kay kiwnęła głową.
-Rozumiem, że będą działać według planu. Dobrze też wiedzieć, że według twojego.-Znów nikły uśmiech, ale bardzo ciepły.-Ale tu chodzi o to, że w krótkim czasie trzeba będzie dopaść przynajmniej większość oficerów, żeby się Krayt nie pozbierał. Czy twój plan na pewno to ułatwia? Tu chodzi o zgranie wszystkiego w czasie. Obawiam się, że to po prostu może być bardzo trudne i niezwykle niebezpieczne do przeprowadzenia. Dlatego zastanawiam się albo nad alternatywą albo nad jakimś konkretnym planem działania.-Przeczesała mechaniczną ręką grzywkę i westchnęła.
-Nic to. Skoro trzeba będzie to damy radę.-Westchęła.-Ile mamy na to czasu? Jak najkrócej, to wiem, ale potrzebujemy deadline, żeby wiedzieć jak rozplanować całą akcję.-

Laurienn zamyśliła się i mogło to nawet wyglądać jakby nie słuchała Quest, bo tylko ci, którzy ją dobrze znali wiedzieli jak bardzo podzielną uwagę miała Hayes. W pewnej chwili Jedi spojrzała na wyświetlone na hologramie twarze.
- Myślę, że najlepszym momentem, żeby się ich pozbyć to czas zmiany warty. Jest ich ośmiu, ale w danej chwili tylko czterech jest czynnych. Zastępca wtedy wypoczywa - uśmiechnęła się lekko na wspomnienie tej innowacji, którą wprowadziła. A to dlatego, że wypoczęci dowódcy popełniali mniej błędów. - Dostaniecie zaznaczone na mapie punkty w których dochodzi do tych zmian, podczas których wymieniają się ustnie informacjiami o tym co się wydarzyło w trakcie warty poprzednika. W czasie takiej zmiany utrzymują ciszę radiową, żeby informacje jakimi się dzielą nie ulotniły się - stwierdziła i animacja na hologramie pogrupowała twarze najemników na wspomniane przez nią pary. - Ważne jest to, że są oni najemnikami. Jest to istotne, bo jakby się nie dogadywali to nie jest to regularne wojsko i współpraca idzie na dużej improwizacji, nie są w stanie wspópracować na takim poziomie jak żołnierze. Jeśli kogoś z szeregowych awanturników zabraknie to prędzej uznają, że gdzieś zapił czy poszedł na dziwki niż zmartwią się jego nieobecnością - powiedziała w tonie wyjaśniającym, że jak będzie potrzeba to mogą nie wahać się by zdjąć niewygodnych ludzi.

Komandos kiwnęła głową, uśmiechając się delikatnie, kącikiem ust. Był to uśmiech z rodzaju tych zawadiackich.
-Dobra.-Wstała zamaszyście.-Chyba już wszystko wiadomo. Nie ma co już siedzieć i więcej gadać. Z Zespołem resztę informacji przyswoimy lecąc na akcję, żeby już nie marnować czasu.-Przeczesała mechaniczną dłonią włosy, jak to miała w zwyczaju.
Spojrzała na Hayes, a jej uśmiech się trochę poszerzył. Chciała coś dodać, ale stwierdziła, że to jednak zbędne.
-Zostało nam się już tylko dozbroić, podładować akumulatory i lecieć.-Popatrzyła na Muriel i Agnusa, dając im ostatnią szansę na dodatkowe pytania.
 
Ravage jest offline  
Stary 24-07-2016, 22:46   #187
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
Mirial, tereny łowieckie
Śnieg pruszył delikatnie tworząc świeżą warstwę puchu. Z racji bardzo niskiej temperatury był on bardzo miękki i podatny na wszelkie powiewy wiatru. W tym momencie jednak nic nie zacinało i powoli opadające płatki tworzyły razem z powoli zachodzącą za horyzontem gwiazdą bardzo romantyczną atmosferę.
Cały nastrój zepsuł gorgodona, wyjąc wściekle po tym jak padawan zaatakował ją Mocą. Nie znał się na anatomii tego drapieżnika, więc jego uderzenie było po części ślepe, jednak był pewien, że zranił bestię. To było niestety za mało i tylko pogłębiło jej wściekłość.
Snajper się nie odzywał, ale te kupione przez Rohena dwie sekudy zwłoki pozwoliły porucznik Ward dobrze przymierzyć. Strzeliła dwukrotnie trafiając w szeroki korpus i gardło stwora.
Gorgodona zachwiała się, ale zrobiła trzy kroki naprzód w stronę Morlana. Ward ponownie wypaliła ponownie wypalając dziury w odsłoniętym podbrzuszu. Istota pomimo tego skoczyła.
Padawan sięgnął po miecz. Wystarczyło jedno cięcie. Tylko o ile umysł młody mirialan miał czysty to jego ciało zaczynało odmawiać posłuszeństwa. Dodając do tego grubą rękawicę, która ograniczała jego czucie, można było się spodziewać jakiegoś wypadku. I nastąpił w tej najgorszej chwili. Morlan odpiął miecz od pasa, ale nie zdołał go złapać i broń upadła mu pod nogi w śnieg.
Widział już pazury szarpiące jego ciało gdy poczuł uderzenie w bark. Następnym co poczuł by chłód śniegu na twarzy. Podniósł obolałą głowę by się zorientować w sytuacji. Jakimś cudem jeszcze żył.
Tuż obok w śniegu z bestią o życie walczyła Tyrenne. Choć była wysportowaną i wysoką kobietą, to w porównaniu do dorosłej samicy gorgodona wyglądała na bardzo drobną. Wokół śnieg był czerwony od krwi.

Dxun, obóz mandalorian
Swoje spotrzeżenia odnośnie spadku jakości Mandalorian Sol musiał trochę zmodyfikować. Pomimo tego, że znajdował się w ich wewnętrzym perymetrze, to nadal wyłapał regularne patrole przeczesujące najbliższe okolice. Nie mieli oczywiście szans znaleźć arkanianina, ale nie wyglądało na to, że on sam miał już zupełnie prosto. Ta baza była świetnie zorganizowanym ośrodkiem szkoleniowym. Regularne musztry, wypady do dżungli, strzelectwo, walka wręcz. Miał dobry widok na główny plac. Prowadzący oficerowie nie oszczędzali rekrótów, a mieli ich całkiem sporo.
Mir Mandalorian i ich pokręcona filozofia mogła przyciągać wielu najemników lub nawet znudzonych dotychczasowym życiem cywili. Pojebów nie brakowało.
Plan z zdobyciem hełmu miał jedną, acz znaczącą wadę. Mandalorianie i ich rekruci spędzali w pełnych pancerzach całe dnie. Mógł spokojnie założyć, że niektórzy nadgorliwcy nawet sypiali w nich.
By na spokojnie zbadać cały kompleks, musiał dorwać hełm lub nawet cały pancerz. Jedyną możliwością zdobycia tego bez wzbudzania większych podejrzeń było “pożyczenie” go od kogoś, kto właśnie poszedł na przydziałowy, sześciogodzinny sen. I to były ramy czasowe, podczas których Sol musiał się wyrobić z swoim programem zwiedzania.
Ruszył się ze swojej kryjówki chwilę po tym, jak minął go następny z wewnętrznych patroli. Przemykając przez skraj dżungli był zupełnie niewidoczny. System maskowania spisywał się wspaniale. Inwestycja w niego właśnie procentowała.
Prawdziwy test miał jednak przejść w momencie przejścia do budynku koszar. To było ponad czterdzieści metrów otwartej przestrzeni, na której ciągle ktoś przebywał. Wziął dwa głębsze oddechy. Z prawej jakiś inżynier konserwował przewody, z lewej oficer omawiał coś z dwójką rekrutów. Sytuacja mogła się tylko pogorszyć.
Postawił pierwszy krok na równo ściętej trawie, potem następny i kolejny.

Coruscant, Akademia Jedi, hangar D2
Oczekując na przylot gościa, Hayes powróciła myślą do rozmowy sprzed kilku godzin
- Trzy godziny po tym jak Sol opuścił planetę, Yannick Antoizmann opuścił gabinet senatora Bemzana Carima z Arkanii i to był ostatni raz gdy mieliśmy na niego namiar. Podejrzewam, że opuścił planetę. To niestety potwierdza fakt, że zorientował się o tym, że go zaczęślimy namierzać - Mical nie był z tego powodu zadowolony, czego objawem było nerwowe postukiwanie palcami o blat swojego biurka. - Zatarł wszystkie ślady, łącznie z tymi za tym całym Karellenem. Teoretycznie pozostaje nam czekać na ich ruch. A na to nie możemy sobie pozwolić. Komandosi zrobią swoje, ale od ciebie Laurie będę jeszcze wymagał dobrego zorganizowania tej akcji z droidem na Korelli. Podaj tylko dokładne dane droida jakiego potrzebujesz, załatwię co trzeba.
Zamyśliła się. Sytuacja z organizacją najemniczą powoli stawała się coraz bardziej poważna. Dopiero teraz Jedi zaczynała łapać cały koncept tego, do czego dążył Czerwony Krayt. Olbrzymia armia, flota i powiązania handlowe były tylko drogą do celu jakim było separacja kilku tysiecy systemów i utworzenie olbrzymiego międzygalaktycznego tworu, który byłby konkurentem dla Republiki.
Na całe szczęście sytuacja polityczna na Coruscant się nieco uspokoiła. Frakcji reformatorów nie udało się wygrać wyborów i zachowany został status quo. Akademia dalej mogła działać na dotychczasowych zasadach.
Rozmyślania przerwał jej huk silników. Lekki frachtowiec typu XS leciał raptem pół metra nad podłogą hangaru. Pilot musiał być mistrzem, żeby w tak równy sposób poprowadzić statek.
Osiadł z gracją, a rampa nie zdażyła się do końca otworzyć, kiedy zeskoczyła z niej blondwłosa dziewczyna. Taka była pierwsza myśl Laurienn, ale Emily była już w pełni rozwiniętą kobietą.
- Gdzie HK?! - jej okrzyk i emocje w niego włożone przypomniały Jedi, że jej siostra ma jednak dopiero siedemnaście lat.

Mygetto, huta rudy miedzi, poziom przetopu
Wydawać się mogło, że gorzej być już nie może. Tymczasem chwilę po przekroczeniu wyciętego w śluzie otworu rozległ się alarm. Donośne wycie syren z powtarzanym jak mantra “intruz na poziomie szóstym blok C” irytowało go równie mocno jak oparzona dłoń. Skóra już mu prawie zupełnie zeszła. Wydawało się, że cierpienie sparaliżuje jego umysł, ale jakimś dziwnym trafem jego myśli były czyste. Ból szybko przemieniał się w złość, a to było swoistym paliwem do rosnącej w nim nienawiści. Do tego całego kompleksu, to stawianych mu na drodze przeszkód, gdy on chciał po prostu pomóc. Muunowie… To przez nich zginęła Jiri! Oni mu za to wszystko zapłacą. I to bardzo drogo.
Podświadomie mocniej zacisnął dłoń na rękojeści miecza świetlnego. Szedł przed siebie. Czerwone światła alarmowe wskazywały drogę do wyjścia ewakuacyjnego. Przynajmniej jeden plus.
Nie był zdziwiony gdy na jego drodze stanęły dwa droidy bojowe. Pomknął ku nim odbijając dwa bolty i ściął je praktycznie jednym machnięciem miecza. To było jednak zdecydowanie za mało. Jego nienawiść prosiła się, by dać jej upust.
Podniósł wzrok. Był przy turbowindzie. Zamkni miała odblkowane, wszystko świeciło na zielono. Było także boczne wyjście, które prowadziło przez sporą część huty. Tam powinien znaleźć więcej droidów, a także.. Biuro zarządzajace tą fabryka. A w niej znajdzie na pewno kilku Muunów.

Seswenna, Sorto, dzielnica kosmoportu
Zwyczajowo, kiedy statek przylatywał na planetę to wybierał najbliższy jego celowi kosmoport i wynajmując jedno z lądowisk korzystał z wszystkich dobrodziejstw. Możliwość szybkiego zatankowania, gotowi do wynajęcia mechanicy, rampy przeładunkowe, położenie w pobliżu tras transportowych, punkty informacyjne. Czasami rządy danych planet wydawały prawo, że przylot na daną planete może odbywać się wyłącznie przez kosmoport, dzięki czemu mogli kontrolować każdego przybysza i zapobiec dostaniu się do ich społeczeństwa jednostek niechcianych jak przestępcy czy choćby terroryści.
Dlatego kosmoporty pełniły ważną funkcję w gospodarce każdej planety i mogły być naprawdę duże. Kaylara startowała onegdaj z kosmoportu przeładunkowego na Coruscant. Mógł on pomieścić dobrze ponad kilkadziesiąt transportówców typu powierzchnia-orbita.
Olbrzymie transportowce międzygwiezdne, tak jak niszczyciele czy krążowniki wojenne nie były przystosowane do lądowań na planetach. Nawet konstruowane były w przestrzeni. Do przewozu towarów służyły małe jednostki, które były bardzo mobilne. Dlatego tak naprawdę takie ecumenopolis jak stolica Republiki nie potrzebowały większych kosmoportów, tylko więcej mniejszych a gęściej rozsianych.
Tutaj było zupełnie inaczej. Seswenna dla większości statków nie była celem sama w sobie. Tutejsza gospodarka była śladowa, zasoby naturalne były ubogie, a jednie usługi stały na dosyć przyzwoitym poziomie. Tym co wpływało na popularność tej planety było jej położenie na Hydiańskim szlaku handlowym. Idealny przystanek w podróży, by dotankować statek, skorzystać z pomocy mechaników, zostawić część towaru dla swoich odbiorców.
Z racji tego, że dziennie przylatywały tutaj bez mała tysiące statków, kosmoport rozrósł się do takiej wielkości, że został nazwany dzielnicą. Ruch małych stateczków przypominał ul. Tylko genialności zarządzających strefami lotów zawdzięczano to, że oprócz kilku stłuczek nie dochodziło tutaj do poważnych wypadków.
W każdym razie obsługa przylatujących tutaj stanowiła źródło utrzymania całej planety. I wynajmująca im mały śmigacz kobieta nie zadawała pytań. Dla niej liczyły się kredyty, a dla nich szybki transport.
Pierwsza część akcji poszła gładko. Muriel zabezpieczyła im odwrót, a Quest i Ram wpadli do małego pomieszczenia i dwoma szybki seriami wykosili wszystko co żyło. Czwórka najemników nawet nie zdążyła się zorientować, że giną. Zabrali ich datapady i równie zniknęli równie szybko jak się pojawili.
Przy drugiej potyczce był mały zgrzyt, bo jeden z ich celów zdążył włączyć tarczę energetyczną. Co prawda wytrzymała tylko jeden bolt z ciężkiego karabinu blasterowego Kaylary, ale to przypomniało im, że nie mają do czynienia z bezbronnymi ofiarami.
Teraz nadchodziła trudniejsza część zadania. Choć korzystając z informacji jakie dała im Jedi Hayes zablokowali wszelką łączność, to najemnicy nie byli głupcami. Prędzej czy później ktoś się zorientuje, że prowadzone jest polowanie. Dlatego tak ważny w ich misji był pośpiech. Wszystko powinno się skończyć dobrze, gdyby tylko utrzymali tempo jakie narzucili sobie planując to wszystko.
Będąc w połowie drogi do trzeciego punktu odezwała się monitorująca przekazy wiadomości Muriel.
- Lis 7 - podała kod jakim mianowali jednego z celów do likwidacji - zapowiedział spóźnienie się na spotkanie. Lis 8 tego nie otrzymał z racji naszej blokady. Jeśli nie stawi się na miejscu, mogą zacząć coś podejrzewać. Przepuszczając tą wiadomość, przepuszczę też automatycznie kilkadziesiąt innych. Ryzyko wykrycia wynosi jakieś 15%. Co robimy?

Tatooine, Anchorhead, budynek przy torze wyścigowym
- Hmm… taaak. Dobrze. Twoje rekomendacje są iście imponujące. Nikt nie będzie mógl ich podważyć. Przyjaciel przyjaciół powiedział, że można z tobą współpracować - pochylił się w jego kierunku z paskudnym uśmiechem.
Hutt zaprosił Aarona do swojego prywatnego biura. Tam mogli stoczyć rozmowę bez świadków. Tych w głównej sali było zbyt dużo. Nie tylko fani wyścigów, ale też sami piloci spędzali tam dużo czasu.
- Dostaniesz listę zawodników u których mają zostać wykryte niedozwolone środki zwiększające wydolność psychokinetyczną. Nie chcę, żeby wzięli udział wyścigu za dwa dni. Rozumiemy się?

Kantyna
- Gorąco, sucho, alkohol do bani, a i żadnej laski w okolicy. Można sobie wyobrazić większe zadupie, co Cyrus? - Gael wział kolejny łyk zaserwowanego mu drinka, jakby wbrew dopiero co wypowiedzianym słowom. - A tak właściwie - nachylił się ku Parkerowi i kontynuował. - Wyłapałem spomiędzy słów kilku Jedi, że ty pochodzisz z tej kuli piachu. Jak tu jest naprawdę?
Najemnik mógł tylko westchnąć. Gadatliwy młokos został przydzielony jako trzeci do drużyny Martella i jego. Podobno miał odpowiadać za ewentualną elektroniczą robotę. O szczegółach mieli się dowiedzieć za dziewiętnaście godzin na Mos Eisley. Tam w przydzielonym miejscu czekać na nich miał kontakt. Jak do tej pory robota była zupełnie niewiadoma. Znali tylko swoją przykrywkę, której centralnym punktem był medyk.
- Co tak cicho siedzisz? - Gael dopił alkohol do końca. - Wychowałeś się tutaj w jakiejś rodzinie, czy może jako niewolnik tu wyrosłeś? Z danych o planecie wyczytałem, że tutaj nadal jest to kultywowane.

Dxun, obóz mandalorian, koszary
Drzwi otworzyły się i czwórka rekrutów żartując sobie w mando’o przeszła do mesy. Nim śluza się zamknęła, trzymający się przy suficie Sol zeskoczył lądujać miękko. Przeturlał się do kolejnego pomieszczenia chwilę przed zamknięciem się przejścia.
Był na miejscu. Wszyscy, nie wylączając oficerów korzystali tutaj z systemu ciepłej koi. Przy sześciogodzinnym śnie z jednego łóżka korzystałyo cztery osób. Żelazne zasady mandalorian zadziałały teraz na korzyść arkanianina. Rekruci w tym czteroosobowym pokoju zapadli w twardy sen praktycznie od razu po położeniu się. Żaden nie okazał się szczególnym nadgorliwcem i Zhar-kan mógł korzystać z czterech kompletów zbroi.
 
Turin Turambar jest offline  
Stary 26-07-2016, 01:25   #188
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Cyrus tęsknił za swoją dawną twarzą, dawniej mógł jednym spojrzeniem na kogoś posadzić go na tyłku i sprawić, że ten już na niego wzroku nie podniósł. Strach jaki wywoływała była mu naprawdę na rękę i to często. Nowa twarz irytowała go, ale miał nadzieję iż już niebawem nabędzie kilka nowych blizn.

Gdakający najemnik irytował go i chętnie by roztrzaskał mu butelkę którą miał pod ręką na łbie, ale obiecał sobie nie robić niepotrzebnych numerów. Musiał w końcu urwać się ze smyczy Jedi, którzy zrobili sobie z niego ich własnego, prywatnego psa bojowego. A ani Slevin, ani Cyrus się w takie rzeczy nie bawili - byli wolnymi strzelcami i nie potrzebowali za sobą armii pajaców z laserowymi mieczami. Ale na to przyjdzie czas. Plan się w każdej sekundzie układał w głowie i powoli, powoli rozwijał.

Na zadawane pytania milczał, wpatrywał się tylko w Gaela mętnym, rybim spojrzeniem. Miał mnóstwo czasu do spotkania z informatorem i uświadomił sobie, że nie musi tutaj siedzieć i słuchać zaczepek. Dlatego też wstał i ruszył do drzwi. Choć okolica była raczej średnio przyjazna, już raz Slevin uciekł śmierci spod kosy. Miał kilka kredytów, mógł się zabawić po swojemu, tak jak powinno się to robić na Tatooine. Obstawić coś, kupić coś taniej i sprzedać drożej, wziąć jakąś małą robótkę aby kogoś udusić w ciemnym zaułku albo coś w tym stylu. Może nie miał już swoich dawnych blizn, ale zawsze mógł zrobić sobie tatuaż... A górnicy z tego co pamiętał lubili dziergać na sobie różne wzory.

Potrzebował jak wody czegoś co by go wyróżniało, coś coby mu przypominało o jego dawnym życiu, dawnej tożsamości...
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 29-07-2016, 21:50   #189
 
Kolejny's Avatar
 
Reputacja: 1 Kolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputację
To było to. Ciemna Strona przepływa przez niego i nie czuł, jakby było to coś złego. Wymywała z niego słabości i dawała potęgę w najczystszej postaci. Czuł się świetnie, mimo odniesionych ran, nie do pokonania. Nienawiść i ból wyczyściły myśli i wyostrzyły zmysły. A chęć mordu była większa niż kiedykolwiek. Chciał zobaczyć, jak inni padają pod jego ostrzem, przerażeni. I miał w sobie zdolność, by to zrobić. Sama wizja i świadomość tego były upajające, ale był spragniony po więcej.
Postawił krok. I następny. A później nagle się zatrzymał. Walczył z instynktem i było to strasznie trudne. Gdzieś w kącie umysłu naszła go refleksja, co on właściwie chciał zrobić. Wymierzyć sprawiedliwość. Zniszczyć Muunów za to, co zrobili i parszywe zachowanie. Zabić! Zasiekać! Zasłużyli! Agresja i gniew przyćmiewały wszystko inne. Zrobił kolejny krok i gdy chciał już zacząć biec, znowu przystanął. Jakaś odległa myśl kazała mu się uspokoić.
Zastanowił się jeszcze raz. Upadł na kolana, żeby móc łatwiej utrzymać nogi, które rwały się do akcji w miejscu. Chyba wtedy zdał sobie sprawę, jak mało miał naprawdę kontroli nad sobą, mimo uczucia, jakby to on był w pełni za sterami i to jak nigdy wcześniej. Zaczął myśleć na nowo i poczuł, jak poziom adrenaliny minimalnie opadł. Zdał sobie sprawę z jednej rzeczy. Nie mogę tego zrobić. Chciałbym, ale nie mogę. Jestem Rycerzem Jedi, członkiem Akademii. Teraz, gdy Ciemna Strona dalej w nim pulsowała nie obchodziła go jego własna pozycja i że zadawanie cierpienia innym nie jest właściwą ścieżką. Pogardzał ścierwem, jakim byli Muunowie. Nie obchodziła go nawet Republika, że może zepsuć im negocjacje. I tak była słabym tworem, stawiająca dobro ekonomiczne nad dobrem istot żywych. Ale myśl, że przez niego miejsce, które było tak naprawdę teraz jego jedynym domem i że osoby, które kochał i którym ufał najbardziej na świecie miały cierpieć przez jego akcje, była ostatecznym argumentem.
Z ogromnym bólem serca wyłączył miecz. Przejechał zniszczoną dłonią po twarzy, zostawiając na niej krwawą smugę. Robił to tylko dlatego, że reprezentował Akademię i gdyby teraz wyruszył, by wywołać rzeź... Jedi zostaliby rozbici a działalność Akademii zawieszona. Przez niego. I wolał teraz na siłę przechować emocje i się powstrzymać niż dać się im ponieść. Koszmar, jaki z sobą przynosiła tamta wizja przeważał o bardo mały margines nad satysfakcją tej malującej się przed nim teraz.
Gdy wstał znowu na nogi krzyknął głośno. Siłą woli powstrzymał samego siebie. Podobno kłębienie negatywnych emocji w sobie miało złe skutki, ale teraz nie było innej opcji. Wyładuje się później. Odwrócił się do Vato. Musiał wyglądać nieco przerażająco, ale nie miał siły tłumaczyć. Prawdę mówiąc nie miał siły na cokolwiek. Strasznie chciał, żeby to już się skończyło, a on mógł się czysty i zdrowy położyć w łóżku i pomedytować. Wskazał na turbowindę i skierował tam kroki ramię w ramię z małpopodobnym.
 

Ostatnio edytowane przez Kolejny : 29-07-2016 o 21:53.
Kolejny jest offline  
Stary 29-07-2016, 22:34   #190
 
Ramp's Avatar
 
Reputacja: 1 Ramp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumny
Weszli do biura Hutta by nikt im nie przeszkadzal. Medyk rozsiadl się wygodnie w fotelu. Nooo to się nazywa miękkie krzesło - zaśmiał się w myślach. Ta oslizgla żaba usiadła na przeciw i wtedy Aaron mógł zacząć rozmowę na temat jego ,jak sie to ktoś wyraził, fuchy.- Rozumiem, że jest to ważna sprawa skoro nie chcesz ilus tam zawodników aby startowali w wyścigu. W takim przypadku sadze że wynagrodzenie nie będzie na tyle niskie żebym ryzykował kariera lekarska?
- Cóż - Hutt rozłożył ręce. - Nie szukałbyś tu roboty, gdybyś mógł tą karierę robić na Coruscant prawda? - zaśmiał się. - Ale nie martw się, stawka będzie odpowiednia.
Martellowi na twarzy wyskoczył szeroki uśmiech i pokiwał głową za swoje bezmyślne mówienie. Ale zauważył także że będzie szło z Huttem zrobić dobry biznes.
- Teraz to mnie zagiales... A wracając, ile tych osób będzie, muszę się że tak powiem, przygotować do tej "pracy" - zaakcentował ostatni wyraz - Nie na co dzień oszukuje wyniki badan - szyderczo się uśmiechnął.
- Oczywiście. Przygotowałem nawet datapad z danymi na ich temat - sięgnął za siebie i podał Aaronowi mały dysk. - Oczywiście masz ze sobą swoją ochronę? Gdybym przydzielił ci swoją, mogłoby to być podejrzane... A mogą się trafić tacy, co nie będą chcieli być przebadani.
Spojrzał pytajaco:
- Mogą stawiać opory? Rzucać się? Grozić?
- Jeśli któryś ma coś do ukrycia, to można się tego spodziewać - wzruszył swoimi wielkimi, tłustymi ramionami.
- Chyba rozumiem o co chodzi. Ja mógłbym zabrać swoich, tylko jest znowu kwestia wynagrodzenia. Moi ochroniarze będą liczenia osobne do zapłaty jak rozumiem?
- Nie tak się umawialiśmy... - sapnął. - To twoja ochrona, więc ty za to płacisz. Tak było w nadesłanej ofercie, zmienianie tego teraz jest zupełnie nie uczciwe i nie mogę się na to zgodzić! - założył ręce na swojej wielkiej klacie.
Uśmiechnął się tylko na te słowa - Tego się spodziewałem, ale wolałem spytac. Nie denerwuj się, chce wiedzieć na czym stoje.
Teraz kolejne ostatnie pytanie, kiedy mam przeprowadzać badania? W każdej chwili mam zacząć czy krótko przed wyścigiem?

Hutt wyszczerzyył swoją wielką gębę w cwanym uśmiechu.
- Życzę miłego pobytu na Tatooine!
Na to ostatnie to może się nie cieszył, ale wstając z fotela już miał w glowie cała sytuację, vo może się dziać, gdy zostanie wykryte jego oszustwo w sprawie nie prawdziwych wyników przed wyścigami. W każdym bądź razie, teraz musiał iść poinformować towarzyszy o swojej i ich robocie. W końcu sam nie mógł obijać po mordzie niektórych jak to ujął Hutt zawodników, bo wyglądałoby to podejrzanie. A tak, jak tamci dwaj będą go eskortowac, może nie dojdzie do takich sytuacji.
-Bede się kontaktował, gdyby coś poszło nie tak - oznajmił Wielkiej kupię tłuszczu po czym otworzył drzwi i wyszedł.
 

Ostatnio edytowane przez Ramp : 29-07-2016 o 22:37.
Ramp jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172