|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
20-01-2019, 22:50 | #341 |
Reputacja: 1 | Pojawienie się akolitki zdjęło Detlefowi kamień z serca. Nie było to jednak coś, do czego zamierzałby komukolwiek się przyznać. Ważne było, że mieli pretekst, by próbować powrotu, a na miejscu... dużo zależało od tego, jak zachowa się... gaar. Thorvaldsson miał problem. Jego powagę i możliwe komplikacje uzmysłowił sobie dopiero po wydarzeniach przy chacie wiedźmy. Formalnie był żołnierzem armii Wissenlandu, bezpośrednio podlegając pod rozkazy von Grunenberga. Ten ostatni został jednak ogłoszony gaar przez Starszego Barrudina z Meissen za rzeczy, o których Detlef niewiele, a właściwie nic nie wiedział. Jego niewiedza w tym temacie nie miała większego znaczenia, ale jako krasnoluda obowiązywało go krasnoludzkie prawo, które nakazywało wszystkich gaar unikać, nie rozmawiać z nimi i nie pomagać w żadnej sprawie... Złamanie tego zwyczaju oznaczało ujmę na honorze. Porzucenie służby i opuszczenie oddziału również. Czy było jakieś inne rozwiązanie, które nie nadwyrężałoby jego honoru? Detlef milczał przez całą drogę, rozgryzając problem i nieubłaganie dochodząc do wniosku, że w sytuacji, w jakiej się znalazł nie ma dobrego wyjścia... Frustrację brodacza potęgowało przekonanie, że to wszystko przez von Grunenberga... Służba na jego rozkazach była dyshonorem, odejście z oddziału również. Zabicie gaar także niewiele by zmieniło, gdyż byłoby to zabójstwo dowódcy... No chyba, żeby ten zdradził Wissenland, ale Detlef musiałby mieć na to przekonujące dowody... Rozmyślania przerwało dotarcie do obozowiska oddziału, w którym panował marazm i brak pomysłu, co robić dalej. Wyglądało to na jakąś wyprawę wielmoży po folwarku, a nie misję wojskową. Każdy przypadkowy Graniczny za potrzebą mógłby ich tutaj wypatrzeć, gdyby tylko zechciał. W tej chwili Detlef całym sercem podzielał opinię Galvinsona na temat oddziału i żałował powrotu. Stało się jednak i trzeba było ciągnąć ten wózek dalej... Po krótkim i oszczędnym w słowach oraz gestach powitaniu podszedł do Gustawa. Powstrzymał się od patrzenia prosto na niego, zamiast tego spoglądając gdzieś poza obozowisko. - Przyjąłem służbę dla prowincji i pozostanę wierny rozkazom. - Oświadczył. - Obowiązuje mnie również krasnoludzkie prawo, które mówi, że z gaar nie wolno rozmawiać, pomagać mu, a nawet przebywać w jego towarzystwie. - Brodacz kontynuował, nie czekając na reakcję sierżanta. - Porzucenie oddziału jest hańbą, takoż hańbą jest kontynuowanie wspólnej misji. - Zamilkł na chwilę podejmując ostateczną decyzję. - Wykonam rozkazy i dokończę misję. - Rzekł wreszcie, po czym odwrócił się i odszedł na drugi koniec obozu. Detlef postanowił pozostać w oddziale i realizować rozkazy dowództwa mimo dyshonoru, jakim było pozostawanie pod rozkazami gaar. Nie miał wpływu na infamię von Grunenberga, natomiast porzucenie oddziału w tym momencie byłoby wyłącznie jego decyzją. Uznając dezercję za bardziej hańbiące zachowanie pozostanie w oddziale, o ile nie zostanie z niego usunięty. Thorvaldsson przy tym nie zamierzał bezpośrednio zwracać się do sierżanta, ani z nim rozmawiać, czy odpowiadać na pytania. Nie zamierzał robić nic, co mogłoby zostać odebrane jako pomaganie gaar z własnej woli. Specjalne traktowanie gaar nie dotyczyło pozostałych Ostatnich - oczywiście wciąż nie ufał Olegowi, trzymał dystans do maga i zwyczajnie nie lubił Diuka, ale i tak skłonny był dla nich ryzykować życie, jak to robią żołnierze wobec towarzyszy z oddziału. I miał nadzieję, że nie będzie musiał decydować, czy uczynić to samo dla wyklętego... - Spokój, mały... - mruknął na wybuch Truskawy. - Było minę odpalić wcześniej, to rozwiązałoby to przynajmniej jeden problem. - Dodał, nie przejmując się jego groźbami. Nie dziwił się, że w takich warunkach komuś zaczyna na dekiel walić. - Oficery się chyba wezmą za robotę w końcu... a zanim to nastąpi zwiniemy obóz i poczekamy grzecznie gotowi do wymarszu, może być? - Zapytał, niespecjalnie oczekując odpowiedzi.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
21-01-2019, 00:17 | #342 |
Reputacja: 1 |
|
21-01-2019, 11:49 | #343 |
Reputacja: 1 | Oleg krążył po obozie z jawną nieufnością spoglądając na maga. Co prawda nie oskarżył nikogo o kradzież, czy defraudację cennego napitku, jednak zmarszczone oczka wlepione prosto w Loftusa ze zdecydowanie zbyt małej odległości, by tego nie zauważył i słowa "No nikt nic nie ruszał, nie wylało się, a jednak zniknęło. No kurwa normalnie magia" wyraźnie wskazywały, że największymi podejrzeniami obarczył właśnie jego. Kiedy pojawili się starzy znajomi z niewysokiego rodu i zaczęli się wyzywać Oleg niemal tarzał się ze śmiechu. - Brakowało mi tego Panowie Krasnoludy! - Rzucił z daleka przyklaskując. Podszedł powoli do grupy, kiedy trochę opadły pierwsze emocje. - Jeśli by mnie kto zapytał o zdanie. Nie narzucam się, ale jakby kto zapytał, to bym powiedział tak - Oleg odchrząknął, nadął się i przykucnął - Trzymajmy się z dala od traktów. Wybierzmy drogę pustkowiami. Policzmy ile czasy straciliśmy na zmaganie się z trudami podróży. Terenem, pogodą, jedzeniem. A ile na zacieranie śladów potyczki i knowania. Jeśli wybierzemy odludne obszary problemy i niebezpieczeństwa możemy rozwiązywać na bieżąco, bez długotrwałych konsekwencji. Za zabicie grupy goblinów nikt nie będzie nas ścigał i zastanawiał się dlaczego tędy szli. Za zabicie jednego strażnika narazimy się na pościg i problemy. Znów będziemy zmieniać trasę, kombinować i zatrzymywać się przed każdym gościńcem. Duże ryzyko. Ja robię tak od wielu lat i podróżuję przez imperium od morza po góry. Tam, gdzie ludzie, tam problemy. Tyle wam powiem. Gdy skończył mówić na ziemi narysowana była bardzo poglądowa mapa trasy, jaką obmyślił. Różniła się znacznie od tej prawdziwej i pewnie tylko Oleg byłby w stanie ją odczytać, ale uwzględniała przeprawę w Simbach |
21-01-2019, 16:44 | #344 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 21-01-2019 o 21:54. Powód: Dodanie mapki i czasu |
21-01-2019, 18:58 | #345 |
Reputacja: 1 | Szary czarodziej był zaskoczony pytaniem Barona, chyba nie słuchał dostatecznie uważnie, bo niby na co miał być gotowy? Konfrontować się krasnoludami? Przecież nie o to chodziło, do drogi? To tak jak każdy. Uznał, że jednak o to chodziło.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! Ostatnio edytowane przez pi0t : 21-01-2019 o 19:04. |
24-01-2019, 15:23 | #346 |
Reputacja: 1 |
|
24-01-2019, 22:16 | #347 |
Reputacja: 1 |
__________________ by dru' |
25-01-2019, 07:40 | #348 |
Reputacja: 1 | - Dobrze. Zróbmy, co mamy zrobić i ruszajmy. Pamiętajcie jednak, że będziemy się przeprawiać przez rzekę. Trzeba będzie wszystko powiązać, żeby nikogo i niczego nurt nie porwał - Oleg spojrzał na połyskującą w zachodzącym słońcu rzekę, która z tego miejsca wydawała się prowadzić prosto aż do Czarnych Gór. Zaparł się pod boki i westchnął spoglądając na pozostałych wycieczkowiczów. - Cholera długa droga przed nami. Za Hofkirchen jest most. Może trzeba by pomyśleć o powozie. Gustaw! Przemyśl to. Jeśli byśmy taki zdobyli to droga przez pustkowia była by dużo łatwiejsza. Myślę, że przejechalibyśmy nawet przez wzgórza Taan przy odrobinie szczęścia. - Można by zabrać więcej zapasów i rzadziej się zatrzymywać, łatwiej by się obozowało, no i wóz zostawia tylko ślady od wozu, więc w końcu mógłbyś przestać bać się tych tropicieli. - Oleg szturchnął Grunnenberga będąc w wyraźnie dobrym nastroju. W końcu przypomniał też sobie o swojej fajce, którą nabił do pełna. Odszukał w kieszeni zapałki i uraczył się jej aromatem. Zagaszonym drewienkiem pstryknął złośliwie w zaabsorbowanego ptasią istotą maga. - Te! Ptaszki co wy na to? - Frietz podszedł do Loftusa i Leonory. Stanął obok kobiety i bezczelnie wlepił gały w jej kruka zastanawiając się co w nim takiego fascynującego. - Hmm. Ciekawe. - przechylił głowę i uśmiechnął się do zwierzęcia. Sięgnął do kieszeni, gdzie obok zapałek znajdowały się resztki nazbieranych gdzieś po drodze jagód. Przebrał je w dłoni odrzucając te po rozgniatane. Zjadł kilka z nich, a resztę wyciągnął w kierunku ptaka w otwartej dłoni. - Będziesz tak tłusty, że się od ziemi nie oderwiesz kruku. - powiedział do ptaszyska machając głową i usilnie starając się złapać kontakt wzrokowy, co nie jest łatwe, kiedy rozmówca ma po jednym oku po każdej stronie głowy. Ostatnio edytowane przez Morel : 25-01-2019 o 13:39. |
25-01-2019, 15:47 | #349 |
Reputacja: 1 | - Będąc w podróży w dzikim ostępie więcej podejrzeń wzbudzimy zastanawiając się w polu czy wejść do osady czy do niej nie wejść. Jasne, że mają palisadę - w pobliżu są gobliny i bandyci! Każdy normalny podróżny ściągnie na wieczór do osady! - rzekł głośno Galeb nie kierując swojej wypowiedzi do nikogo konkretnego - A grup awanturników to mało jest? Podczas wojny też się zdarzają, nie ma co się czaić jak pół dupy zza krzaka. Ta cała sytuacja z Ostatnimi doprowadzała Runiarza do skrajnej irytacji i uczucia rezygnacji. Z utęsknieniem czekał momentu, kiedy będzie mógł odnaleźć Ołtarz Valayi, aby poprosić ją o pomoc i radę. Tyle dobrze, że droga do Lauben upłynęła spokojnie, ale krótki okres spokoju sprawiał, że uaktywniały się indywidualne schizy i sądzenia. Przynajmniej von Grunnenberg tym razem wykazał się inicjatywą i parciem naprzód pomimo cudów niewidów wymyślanych przez pozostałych. |
26-01-2019, 08:02 | #350 |
Reputacja: 1 | - Myślicie że w tak trudnych czasach wieśniacy będą skorzy do handlu z obcymi? - powiedział Bert - Ja osobiście nie liczyłbym na to i próbowałbym przejąć tych chłopów pracujących jeszcze w polu. Nie musielibyśmy im robić krzywdy, byleby tylko w ramach wymiany zgodzili się sprzedać zapasy. |