Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-03-2019, 16:07   #421
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
- Dużo pomysłów, ale wymagałoby to podzielenia się. - stwierdził Galeb kończąc pakowanie i zakładając swoje graty na plecy.

- Zbieramy się. Pakujcie graty, przełóżcie rozłóżcie ciężary, aby nie obciążać za nadto żadnego kuca. Ruszamy prosto na południowy wschód na przełaj przez las.

- Co do pułapki. Oleg, weź tego konia i przejedź się wzdłuż brzegu. Poszukaj rzeczy, jak coś ważnego zostanie wyrzucone przez rzekę, zgarnij. Graniczni pomyślą, że po prostu masz na nich oko. Jak pojadą gdzie indziej - w porządku, jedź za nami. Jeżeli będą się przebijać przez bród jedź w las i ubezpieczaj Loftusa.

- Loftus ukryjesz się na skraju lasu i będziesz obserwował poczynania tamtych. Jeżeli będą szukać innego przejścia, ruszaj za nami wraz z Olegiem. Jeżeli będą przechodzić to znów ich tą sferą ciemności poszczuj, czy innymi czarami, a potem wycofaj się.

- Jeżeli będą stać jak dupy wołowe to poczekaj... To po dwóch kwadransach się zwijajcie.

- Będziemy iść z bronią pod ręką. Na wypadek gdyby mieli pognać za wami, ja, Bert, Detlef i Walter będziemy iść na tyłach by ich przywitać bełtami, strzałami i kulami.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 04-03-2019 o 16:22.
Stalowy jest offline  
Stary 04-03-2019, 21:41   #422
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Bełty wystrzelone przez Berta niestety okazały się dla niego nieosiągalne. Albo zabrała je rzeka, albo były na jej drugim brzegu. Za to dostał trochę kasy od Olega. A granaty i Prosiak - w nienagannym stanie. Kuc wyzdrowiał już i wyglądał na zadowolonego.
Leonora skróciła męki rannego wierzchowca, obwiązała sobie głowę chustką i czekała na bardziej profesjonalną pomoc medyczną. Nie doczekała się. Pod jej niefachowym opatrunkiem krew w końcu zakrzepła, ale rana nadal bolała. Kogokolwiek chciała przekonać i do czego, bez podjęcia jakichkolwiek kroków w tym kierunku nie mogło się to udać. Bez przekonywania natomiast dostała nowy, śliczny rapier. Gdyby tylko znalazła kogoś kto odłupie kamienie szlachetne, miałaby mniej ładną, ale za to lepiej wyważoną broń.
Oleg porozdzielał znaleziony przy Parszywcu ekwipunek, a przynajmniej jego część. Detlef miał obecnie więcej pistoletów niż reszta drużyny razem wzięta, z czego dwa działały. I nosił ze sobą już tyle rzeczy, że skończył mu się nie tylko udźwig, ale wręcz miejsca, gdzie mógł tę swoją broń poprzyczepiać. Gdyby nie jego nieludzka (bo krasnoludzia) krzepa zostałby z tyłu jeszcze bardziej, ale i tak towarzysze musieli już dla niego zwolnić tempo.
Plan Loftusa nie zyskał poparcia. W sumie to nawet uwagi nie zyskał.
Gustaw znów miał jeden z tych swoich momentów mniejszej aktywności. Ale przymierzył napierśnik Parszywca dostany od Olega. Pasował. I był świetnej jakości. Lekki i wytrzymały.
Galeb zebrał kasę, manierki i wódkę, a zaraz potem także drużynę, jako że nikt inny się do tego nie kwapił i zaordynował wymarsz.

Ostatni pozostawili niemal cały sprzęt wspinaczkowy na dnie rzeki. Niestety metalowe raki i czekany miały to do siebie, że tonęły. Poszukiwania Olega na brzegu niewiele dały - ot, kilka worków z obrokiem, który z powodu zamoczenia mógł służyć tylko jako źródło problemów.

Co ciekawsze, pozostawili także niemal w całości zdobyte łupy - trzy miecze, trzy komplety skórzanych zbroi, kolczych koszul i kapturów, dobrej jakości ubrania (choć podziurawione i zakrwawione), cztery porcje obroku, prowiant na sześć dni, dwudziestometrową linę... to wszystko mogłoby im się przydać, ale z jakiegoś powodu zignorowali te przedmioty, mimo że leżały tuż przed ich oczami.

Loftus przeklinając ryzykowany plan Galeba został pilnować brodu i zmył się gdy tylko dostrzegł zagrożenie. Najpierw zauważył jeźdźców oddalających się w obu kierunkach wzdłuż rzeki i, jak się dowiedział dzięki lunecie, próbujących przepłynąć "za końskimi ogonami" daleko od Ostatnich. Jednemu migał czasem an drugim brzegu Oleg więc nic mu z tego nie wyszło, ale drugi bez problemu się przeprawił. Czarodziej nie czekał dłużej. Tym razem czary mu wyszły ekspresowo i bez żadnych problemów. Zniknął w lesie niczym sen złoty. Absolutny brak umiejętności tropienia utrudnił mu znalezienie drużyny, na szczęście znalazł go Oleg i doprowadził do reszty. Choć potrafiący jeździć dużo lepiej niż zwiadowca i mag razem wzięci, Graniczni nie ścigali ich zbyt zapamiętale, obawiając się widać pułapki. I dobrze, bo gdyby zostali złapani, nie mieliby szans.
Galeb, Bert, Detlef i Walter idący w tylnej straży nie poczęstowali strzałami dwójki kolegów, ale nie ucieszyli się, że graniczni zapewne są już po tej samej stronie rzeki.

***

Droga na przełaj przez las okazała się nie taka znów trudna. A raczej nie okazała by się taka znów trudna, gdyby tylko nie poubierali się w pancerze, nie leźli w krzaki bez żadnej ochrony przed owadami i nie mieli ze sobą zwierząt nieprzyzwyczajonych do chodzenia po ściółce, gałęziach, nie mówiąc już o zwalonych pniach nad leśnymi strumykami, przez co nieraz musieli nadłożyć drogi. Wilgotne ubrania i mokre, obcierające skórę buty także nie ułatwiały marszu.

Nocleg wypadł w lesie. Pogryzieni (przez owady) i podrapani (przez siebie) oraz zmęczeni skryli się w wykrocie pozwalającym ukryć nawet niewielkie ognisko. Na szczęście Oleg wiedział jak zrobić je tak, by dawało mało światła i jeszcze mniej dymu, a pozwalało przygotować jego "napitek". Miał też dostęp do ziół, które wrzucone w ognisko dawały nieprzyjemny, ale za to odstraszający owady zapach. No i mieli jedzenie, podobnie jak zwierzęta. Przynajmniej tyle.

Ukrywanie śladów tak licznego i obciążonego zwierzętami oddziału nie było możliwe, wiedzieli więc, że graniczni muszą być za nimi i czekać na dogodny moment. Warty były więc czujne, tak jak sen śpiących. Mimo ich obaw, atak nie nastąpił. O świcie ruszyli dalej. Na przełaj przez las, na południowy wschód.
Gdy przed południem dotarli do brzegu lasu i zobaczyli Drogę Pielgrzymów biegnącą z Trulben do Salmfahre i dalej na zachód Gustaw zorientował się, że dobre czasy się skończyły. Na otwartym terenie wróg będący tak blisko z łatwością ich odnajdzie i dogoni.


 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 04-03-2019 o 22:15.
hen_cerbin jest offline  
Stary 04-03-2019, 22:17   #423
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Poproszony o pomoc Galeb zgodził się spojrzeć na rapier i nad nim popracować. Już pierwszy rzut oka sprawił, że oczy zwęziły się, a bandaże poruszyły gdy twarz krasnoluda ozdobił zgryźliwy grymas.

- Co za prostactwo! - warknął - Powinni kolana i łokcie połamać temu kto w swojej pysze rozkazał tak zepsuć dobrą broń. Zajmę się tym... lecz chciałbym byś mi się też odwdzięczyła lekcjami szermierki. Laty temu ćwiczyłem się w szabli, znalazłem bowiem broń tą skuteczną przeciw zwinnym thagarokki, lecz ledwie podstawy poznałem nie mając żadnego nauczyciela.

Na postoju Kowal Run przysiadł przy ognisku i z pasa z narzędziami wziął kilka przyrządów, aby ostrożnie odjąć klejnoty z rapiera odsłaniając jego surową urodę. Zebrał je w mieszek, odliczył dla siebie ćwierć, a resztę podał wraz z bronią Leo.
Szepnął jej też parę słów na ucho.

***

- Słabo. Wychodzimy na otwarty teren. Jazda dostrzeże nas z daleka. Jeżeli chcemy odciąć ten ogon to najwyższy czas się tym zająć - albo pognać ile sił w nogach na południe do wzgórz, tam można próbować ich zgubić...

Galebowi z pozostawionych rzeczy szkoda było tylko liny, ale mieli ich aż nadto. Broń i pancerze? Musieliby je gdzieś sprzedać, bo nie każdy tutaj miał dość krzepy, aby łazić w zbroi. Nie mówiąc już o tym, że ponowne przeciążanie kuców... Nie ważne z resztą.

- Jeżeli wyjdziemy na płaskie, na pewno pojadą za nami. Jeżeli będziemy czekać tutaj to będziemy się szachować i marnotrawić czas. Ma ktoś pomysł jak rozwiązać sytuację z pościgiem? Osobiście wolałbym ich sprowokować do ataku na nas jak będziemy przygotowani.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 05-03-2019 o 14:57.
Stalowy jest offline  
Stary 05-03-2019, 00:11   #424
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Gustaw obserwował przez dłuższą chwilę Granicznych. Ci żołnierze na leszczy nie wyglądali, ale zmartwiło go jedno. Mimo straty dowódcy nie posłali nikogo z informacją o Ostatnich. Gustaw zastanawiał się nad tego przyczyną, lecz musiał wrócić do reszty.

Podziękował Olegowi za ofiarowany napierśnik klepiąc go przyjacielsko a gdy zobaczył pistolet z inicjałami zasępił się, ale nic nie mówił na ten temat.
Skoro ciało Parszywca się znalazło rzucił do Olega.
- A dokumenty jakieś miał?- opatrzył przenikliwie na zwiadowcę i dodał.
- Prowadź i to szybko do jego zwłok.- Gustaw przeszukał ciało i ubrania, które zwinął zwiadowca. Zatykał nos i co chwila zerkał na Olega.
- Musiałeś? Jedzie cholernie.- Skarżył się szlachcic.

Ruszyli a w głowie sierżanta trwała burza. Jedyne co zrobił to zwinął linę i racje jedzenia. Później już tylko analizował zdawkowe informacje jakie zebrał i dał się ponieść kompanii do wyruszenia bez ustalenia jakiegoś planu.

Gdy rozbili obóz Gustaw poprosił by się zebrali.
- Słuchajcie. Ten pistolet należał do brata bardzo znacznego oficera Wissenlandu. Posiadacz ów stacjonował w Pfeildorfie i raczej by nie był narażany na zwiady. Skoro Parszywiec miał tą broń obawiam się, że miasto padło.- Przedstawił swoje zdanie i postanowił.
- Jeśli któryś z tamtych wpadnie w łapy chcę żywcem któregoś! To jest rozkaz!- Stanowczo oznajmił i popatrzył po każdym.
- A teraz tak.- Gustaw wstał i rozejrzał się po okolicy.
- Oleg sprawdź okolice i ustal najlepsze miejsca na czujki. Proponuję warty po trzech. Detlef, Galeb i Bert będą w osobnych gdyż widzą dobrze w ciemnościach. Walter z Detlefem. Oleg z Galebem w grupie. Bert, ja i Karl w ostatniej a Loftus dołączy do Detlefa. Leo ty z Olegiem i Galebem. Galeb i Loftus wykrywacie te wasze wiatry a o północy do rana jakoś najbardziej bym się tego obawiał.- Zastanowił się także nad słowami runiarza.
- Galeb ma rację. Ma ktoś jakiś pomysł? Ja proponuję zabrać się za nich tu. Loftus, czy dałbyś radę zrobić tak by myśleli, że wszyscy ruszyliśmy stepem? Część z nas by się zasadziła na nich tu na końcu lasu.- Zaproponował sierżant szukając poparcia w pozostałych. Liczył na Olega, że znajdzie dobre miejsce na zasadzkę a i przede wszystkim Loftusa.
Gustaw przed rozprężeniem zajął się także raną Leo. Ta po całym dniu nie wyglądała zbyt dobrze, ale życie żołnierza wymaga odporności i miał sierżant nadzieję, że Leo takie odwleczenie w czasie nie przeszkodzi.


 

Ostatnio edytowane przez Hakon : 05-03-2019 o 09:40.
Hakon jest offline  
Stary 05-03-2019, 13:52   #425
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Leonor nie uważała, żeby głowa była jej do czegoś szczególnie potrzebna. Sprawiała wrażenie wyrastającego spomiędzy barków elementu, o który łatwo zahaczała się broń przeciwnika. Pomyślała sobie, że znacznie sensowniej byłoby umieścić oczy i noc na wysokości piersi, mózg na plecach, a gadanie i tak do niczego sensownego nie prowadziło więc z ust można by zrezygnować.

Kilka godzin później pomyślała, że zapomniała o jedzeniu. Bez ust nie można by jeść. To jednocześnie przypomniało jej, że powinna nakarmić kruka i siebie. Co też z pewnym opóźnieniem tego dnia wykonała.

Tak więc nie przeszkadzało jej to, że nikt nie zainteresował się jej ranną głową. Nie była to w końcu najgorsza rana jaką otrzymała. Bardziej interesował ją rapier, który był wspaniały i przepiękny, tylko z jakieś przyczyny ktoś dołożył do niego jakieś świecące kamienie. Akolitce kamienie nie przeszkadzały jeśli były w sakiewce, na co jednak przeciwnikowi świadomość, że został zabity rapierem z błyskotkami? Po wykonaniu krótkiej walki z cieniem Leonor doszła do bardziej przerażającego wniosku. Na co komu świadomość, że zginął z subtelnie skrzącym się źle wyważonym rapierem? Bo tego, że ludziom po śmierci świadomość zostaje było dla niej bardziej niż pewne. Coś jak to, że miecz może służyć do przytrzymywania koca na pikniku w wietrzny dzień. Najlepiej wtedy, żeby był nienaostrzony. Dlatego też po starciu nad rzeką dłuższą chwilę stała i wpatrywała się w to żelastwo zanim podążyła za innymi leśną ścieżką.

Po najedzeniu się, zaczęła ponownie rozmyślać. Tym razem nad tym, że es bastante irónico znaleźć wyjątkowy rapier, gdy się doszło do przekonania, że przemoc jest złym sposobem na rozwiązywanie problemów. Biorąc jednak pod uwagę, że poprzedni właściciel tego rapieru leżał teraz martwy gdzieś nad rzeką, stawiając jego obecnego właściciela w znacznie lepszej sytuacji niż gdyby żył, doszła do jedynego słusznego wniosku, opłacając to bólem głowy, bynajmniej nie z powodu odniesionej rany, że niektóre problemy przemoc potrafi jednak rozwiązać. Podziękowała za to Myrmidii, krótką i prostą modlitwą i postanowiła z większą nieco ostrożnością podchodzić do kolejnych problemów. Zaczynała rozumieć, do czego odnosiło się jedno z dziwnych zdań na marginesie podręcznika do szermierki: “Po nieuzasadnioną przemoc zawsze sięgaj świadomie.”

Resztę podróży spędziła krążąc wokół krasnoludów przyglądając się pistoletom Detlefa oraz wypytując Galeba, czy jego znakomite umiejętności nie pozwoliły by mu usunąć tego błyszczącego badziewia z rapieru. Gdyby się postarał mogłaby mu nawet oddać połowę tych błyskotek, bo nie wydawało jej się, aby nadały się na cokolwiek innego niż migocący żyrandol. Mogłaby je próbować wydłubać dłutem, ale szkoda było ryzykować i dłut, i rapiera, i błyskotek. Przyglądanie się zaś pistoletom byłego kaprala zakończyło się niczym. Gdyby były estalijskie, może miała by odwagę je dotknąć i poprosić o lekcję strzelania, ale ponieważ najpewniej nie były, już widziała oczami wyobraźni jak wybuchające urządzenie masakruje jej ręce i pierś. Głową się nie przejmowała, ale ręka to już coś zupełnie innego.

Gdy dotarli na skraj lasu i taktu pielgrzyma zrozumiała, że teraz będą przez dłuższy czas podróżować w otwartym terenie gdzie konie mają dużą przewagę. Wysłuchała Gustawa, ale uznała, że akolici Myrmidii, wybitni specjaliści od taktyki i strategii też mogą mieć swoje pomysły, zwłaszcza jeśli byli z Estalii, kolebki wszelkiej myśli strategicznej. Gdyby nie jej rodacy, ludzie do dziś myśleliby, że miecz służy do walki, a zarośla do spółkowania z córką karczmarza.

- Zanim wyjdziemy na otwartą przestrzeń, zwabmy ich do tego lasu obiecując łatwe zwycięstwo i przygotujmy zasadzkę. Nie nabiorą się tak łatwo drugi raz, ale… - stuknęła dłonią w rapier - gdyby na przykład dostrzegli, że zostaliśmy przez kogoś rozbici, chętnie przeszukają obóz, nawet jeśli będzie to wieczorem. To pozwoli nam wykorzystać przewagę liczebną, a ich pozbawić przewagi w postaci wierzchowców.

Po tym zdaniu zakręciło jej się w głowie. Albo pękała z dumy, że wymyśliła coś sensownego, albo w ranę wdało się zakażenie.
 
__________________
by dru'

Ostatnio edytowane przez druidh : 05-03-2019 o 18:20.
druidh jest offline  
Stary 06-03-2019, 22:18   #426
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Loftus był wściekły, dyskusje nad planem spełzły na niczym. Mimo, że jeden z nich zyskał nawet zainteresowanie, to został całkiem zignorowany. Co gorsze Galeb przejmował dowództwo, a chcąc złapać wszystkich za mordę, z pełną świadomością pierwszym rozkazem postanowił poświęcić maga. Niechęć niechęcią, ale to było bardzo perfidne. Nikt tego nie dostrzegał, a Baron sprawiał wrażenie zagubionego. Może chorego, albo gdzieś w tej potyczce oberwał w głowę. Mimo, że o upadku Pfeildorfu wiedzieli jeszcze przed wyruszeniem z Meissen, to Gustaw teraz o tym mówił jakby to była jakaś istotna nowina. Czyżby był niezdolny do dowodzenia? Trzeba będzie go obserwować, może to tylko chwilowe.
Khazad wielokrotnie podkreślał swoje oddanie do krewniaków którymi dawniej przewodził. W stosunku do maga okazał pogardę. Był zbyt doświadczony i musiał wiedzieć, że w pojedynkę mag nie będzie w stanie zatrzymać grupy jeźdźców. Mimo to zachęcał go do podjęcia tej szaleńczej próby, w której musiał by się zdradzić. Owszem mógł nie wiedzieć, że czary tradycji cienia wymagają dłuższego poświęcenia czasu, że mają mały zasięg, czy wymagają dodatkowych okoliczności. Ale kowal run musiał zdawać sobie sprawę, że doświadczeni jeźdźcy łatwo osaczą maga. Że jedna pomyłka, nieudany czar i ten straci życie. Że będzie w zasięgu ich broni i go ustrzelą, bo zwyczajnie jest ich za dużo. Ritter nie mógł kupić czasu reszcie, na pewno nie w zakresie który miałby jakiekolwiek znaczenie. Do tego zwyczajnie mógł nie odnaleźć Ostatnich… Galeb musiał działać z premedytacją, a reszta zachowała bierność. Mag miał się kryć, ale co mieszczuch ma wiedzieć o ukrywaniu się. Mógł siedzieć w krzakach i liczyć, że tyle wystarczy. Szary czarodziej był więc wściekły i gdyby nie wewnętrzne poczucie obowiązku oddaliłby się w swoją stronę. Wszyscy by uznali, że zginął wypełniając rozkaz, a on miąłby czystą kartę. Postąpił jednak inaczej, zgodnie z rozkazem wypatrywał wroga, a widząc że nie jest w stanie im w żaden sensowny i skuteczny sposób przeszkodzić spróbował ruszyć za resztą oddziału. Mało brakowało, a Graniczni by ich dopadli. W okolicy został też Oleg i to w sumie dzięki niemu udało się odnaleźć oddział. Galeb najwyraźniej chciał się pozbyć dwóch problemów za jednym razem.
W momencie gdy dołączył do reszty, zameldował tylko o Granicznych i milczał. Sytuacja mu się nie podobała, cały czas byłą mowa, że trzeba przyśpieszyć, a zamiast tego zwolnili. Wpakowali się w paskudny teren, który wysysał sił, a do tego są ścigani. Alternatywne propozycje zostały wcześniej pominięte, a ich obecna sytuacja wyglądała tak jakby ktoś sabotował misję i prowadził całość w pułapkę.
Kolejny dzień nie zmienił humory szarego czarodzieja i choć starał się trzymać na uboczu to został wywołany do wypowiedzi.
- Tak Gustawie, mogę sprawić aby tak myśleli. Wystarczy, że jak powiem, że jedziemy stepem i wszyscy się posłuchają. – Mag zakpił z Barona, był rozdrażniony, a swędząca kostka tylko to uczucie pogłębiała.
- Sprawić żeby myśleli, że jesteśmy rozbici? Czyli co zrobić konkretnie Leo? To najemnicy, jeśli z początku nas lekceważyli, to teraz zachowają czujność. Widzą ilu nas jest, w którym kierunku idziemy i czym możemy ich zaskoczyć. Im się wcale nie śpieszy, mogą czekać, obserwować, spróbować pochwycić jednego z nas i odskoczyć. Ściągnąć posiłki, zastawić na nas pułapkę. Mogą być już gdzieś przed nami. Straciliśmy okazję, a teraz jesteśmy w czarnej dupie! Chyba, że Leo chcesz d nich iść i obiecać im to łatwe zwycięstwo. Z pewnością uwierzą akolitce Myrmidii. – Mag wyrzucił z siebie trochę nagromadzonych emocji, ale nadal go nosiło. – Gdyby któryś z nich umiał czytać, można by im pozostawić fałszywy meldunek od Stirlitza, nakazujący atak o określonej porze nocy. Ale skoro ich dowódca nie żyję, to nie ma o czym mówić. Miałem propozycję zyskania dystansu, albo walki przy rzece. Teraz nie mam żadnych sensownych sugestii.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
pi0t jest offline  
Stary 07-03-2019, 15:17   #427
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Gustaw spojrzał na maga lekko zaskoczony. Dopiero po chwili wyczuł złość maga i jego frustrację.
- Wystarczyło powiedzieć, że nie.- Zwrócił się do maga.
- Możemy także zrobić obóz i udawać, że myślimy iż ich zgubiliśmy. Kilku z nas się zasadzi w odległości przy dojściu do obozu w najlepszy sposób i gdy nas miną podkradając się zaatakuje ich. Jeśli Mag.- Tu spojrzał ponownie na Loftusa.
- Umie wyczarować coś co sprawi, że dla wzroku osoby obozujące będą w odpowiedniej liczbie. Zawsze można wykorzystać worki z obrokiem, mój napierśnik, hełmy czy co innego i manekiny zrobić jak w Meissen. Inaczej nie widzę szansy na walkę piechoty z jazdą.- Oznajmił swój drugi plan.

- Co do planu Leo. Może masz rację, może nie. Nie chciałbym ryzykować i sprawdzać pomysłowość tamtych mając do dyspozycji las. Na otwartej przestrzeni będzie nam łatwiej. Poza tym oni maja pistolety a my kusze i łuk. Zasięg tych broni wyklucza ich atak bez podejścia nas.-
 
Hakon jest offline  
Stary 07-03-2019, 16:28   #428
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Wieczorem w obozie.

Leonor przyglądała się z wyraźnym niepokojem Galebowi robiącemu coś z jej nowym, zdobycznym, wspaniałym rapierem. Owszem zależało jej, żeby go naprawił, ale równie mocno bała się, że go zepsuje jeszcze bardziej. Z trzeciej, albo czwartej strony bała się, że jak mu będzie przeszkadzać, to albo go zdenerwuje, albo rozkojarzy i już sama nie wiedziała co jest gorsze. W końcu jednak nie wytrzymała.
- Noooo - zaczęła jakby przyjaźnie - znasz się na tym, prawda? Estalijczycy znają się na obróbce metali, ale krasnoludy też - zająknęła się patrząc na rapier - może nawet bardziej. Prawda?
Pogrążony w pracy Galeb miał ochotę powiedzieć coś bardzo nieuprzejmego. Miał też pokusę zrobić na mieczu jakąś wyraźną skazę, ale nie pozwalała mu na to etyka zawodowa. Ostrożnie zajął się pierwszym kamieniem. Musiał to robić delikatnie, bo nigdy specjalnie nie interesował się techniką osadzania błyskotek w broni i pancerzach i nie miał w tym wprawy. Zwykle robiono to poprzez umieszczanie klejnotów w gniazdach… tutaj też takie były - musiał je delikatnie poluzować, na tyle aby kamienie opuściły swoje miejsca.
- Zajmowały się obróbką metali kiedy Estalijczycy dźgali się jeszcze krzemiennymi dzidami i tłukli po głowach kościanymi maczugami. - odparł nie przerywając pracy - Muszę się skupić, nie rozpraszaj mnie.
W międzyczasie przyglądał się konstrukcji rapiera i jego wykonaniu. Rzeczywiście, był doskonały do tego do czego został stworzony, a zdobienia, oprócz cholernych świecidełek, nie ujmowały jego skuteczności. Ciekawą kwestią musiał być stop z jakiego broń wykuto, ale nie miał możliwości sprawdzenia jakie są domieszki i proporcje. Trudno. Z resztą… sam znał kilka ciekawych “receptur” na specjalne stopy stali.
Akolitka stanęła w pewnej odległości i pochylił się opierając ręce na kolanach. Wyglądała jakby na czas pracy Galeba wstrzymała oddech. Co jakiś czas ruszała ustami, ale z jej ust nie padło żadne słowo póki krasnolud nie skończył. Informacja, że przed Estalijczykami istniała jakaś cywilizacja nie dotarła do jej głowy. A może jednak…
- Estalijskie dzidy są najlepsze na świecie. Podobnie jak rapiery - powiedziała chwilę po tym jak Galeb skończył pracę.
- Mi Diosa jesteś cudotwórcą, krasnoludy to wspaniały lud - zakończyła z uznaniem - mogę go wypróbować?
- Tak. Nic więcej przy nim nie ma do zrobienia.
- rzekł Galeb oddając kobiecie broń i mieszek z klejnotami z których potrącił sobie zapłatę za usługę.
Nachylił się jednak do przodu i przywołał Estalijkę, aby też się nachyliła.
- Chciałaś mi oddać połowę, a nie zdawałaś sobie sprawy ile są warte. - szepnął - Jubilerowi mogłabyś spokojnie je sprzedać za dwieście złociszy. Wziąłem więc ćwierć… i liczę, że mnie w broni szermierczej poinstruujesz.
Akolitka wyraźnie nie chciała urazić krasnoluda, ale widać było że nie bardzo rozumie o czym mówi pokazując jej błyszczące kamienie.
- Tak. Tak - kiwała głową - dwieście złociszy. Dziękuję! Dziękuję! - ale patrzyła głównie na rapier. Gdy jednak krasnolud skończył mówić zawahała się.
- Zrobisz co? - zmrużyła oczy - znaczy zrobię co? Poinstruuję? Czyli co? - jej staroświatowy nie był idealny.
Ledwie się Galeb powstrzymał przed przewróceniem oczami i wypomnieniem Leo że już jej o tym mówił.
- Kiedyś poduczyli mnie kuzyni ze wzgórz posługiwania się szablą, lecz nie miałem jak potem się doskonalić w jej użyciu. Jesteś biegła w szermierce. Czy byś mnie poduczyła użycia tego typu broni? - rzekł.
Leo popatrzyła na rapier, potem na Galeba, znów na rapier, na ręce krasnoluda, które przed chwilą naprawiły jej wspaniałą broń. Nie mogła odmówić, ale…
- Ale krasnoludy walczą toporami i młotami, ludzie kijami z metalu, a Estalijczycy prawdziwą bronią - wolała jednak żeby Galeb nie miał żadnych wątpliwości - nauczę Cię, spróbuję - pokiwała głową - to jednak wymaga przygotowań. Muszę nad tym pomyśleć.
Skinieniem głowy odpowiedział Runiarz na słowa Estalijki. Przez głowę mu przemknęło, że nie tyle może mu nie wyjść uczenie się szermierki, co zwyczajnie złamie go głupie pierdolenie Leo, przy którym ugryzienia komarów, których się nabawili przeprawiając przez las były naprawdę drobnostką.
Estalijka zmrużyła oczy i rozszerzyła gwałtownie nozdrza. Wyglądała przez chwilę jak byk na jednym z estalijskich świąt. Skupiony i niebezpieczny.
- Szermierka jest jak taniec - wypuściła powietrze - każdy może nauczyć się tańczyć, ale każdy tańczy inaczej - nad polaną zaczął widocznie unosić się gigantycznych rozmiarów balon napełniony estalijską dumą - I nie każdy taniec jest dla każdego.
Potem wypytała Runiarza o orientacyjną wagę, wzrost, rozstaw i długość ramion. Kazała mu dźwigać worki z obrokiem, sama robiła to samo, żeby porównać ile mają siły. Stali też trzymając rapier w wyciągniętych ramionach przed siebie, skakali, przeskakiwali z nogi na nogę i wykonali kilka innych ćwiczeń gimnastycznych, aż wreszcie pokiwała głową i pochłonęło ją myślenie.
Bez jakiś krępacji Galeb odpowiedział, że wzrost jego to sześćdziesiąt pięć cali (czyli jakieś sto sześćdziesiąt pięć centymetrów), a waga to sto osiemdziesiąt siedem funtów (jakieś osiemdziesiąt pięć kilo). Gdy rozpostarł ramiona dało się wyraźnie zauważyć, że względem proporcji trochę się krasnoludzie różnili od ludzi - ot, trochę krótsze nogi, a ręce trochę dłuższe. Jak Leo chciała podniósł worki z obrokiem i trzymał dopóki się nie zmęczył to było całkiem długo. Rapier zaś w dłoni krasnoluda był niczym igła i trzymając go przed bardziej się nudził niż męczył. Najgorzej poszło mu z ćwiczeniami, bo w podskokach i kicaniach źle się całkiem czuł. Ale zniósł i to, a widząc, że kobieta się zastanawia przysiadł sobie i rozruszał nadgarstek. W głowie zakołatały mu wspomnienia o tym jak swoją szabelką od kuzynów spod Wieprznej Góry usiekł kiedyś niemało skavenów, którzy problemy wielkie mieli przed błyskawicznymi cięciami uskakiwać.
Mistrzyni szermierki staneła nad nim z kamienną miną i zawyrokowała.
- Jesteś nieporównanie silniejszy niż ja. I mniej zwinny. Jeśli istnieją krasnoluddzy szermierze pewnie wiedzą jak to wykorzystać, ale ja nie - podrapała się po dłoni - ale, dlaczego nie miałabym się tego dowiedzieć. Tylko zrobię to.
Usiadła, wyciągnęła kawałek liny i związała sobie stopy, tak że nie mogła swobodnie wykonać kroku.
- Ominiemy wszystko to, co wymaga nadmiernej zwinności, a będziemy ćwiczyć dłużej to co sprawi ci łatwość, ze względu na twoją siłę. Ja też się czegoś nauczę. Będziesz uderzał rapierem jak porywisty pustynny wiatr, zasypując swoich wrogów tuzinami ciosów - wykonała ręką łuk w powietrzu - Nigdy nie zatańczysz jak Estalijczyk, ale może zatańczysz jak krasnolud - wyszczerzyła zęby.
- Krasnoludy tańczą? - zapytała z zaciekawieniem.
- Tańczą. - odparł krótko Galeb podnosząc się - Pokażę ci co pamiętam i potrafię.
Chwycił w dłoń rapier i chociaż rękojeść było trochę za krótka na jego dużą dłoń, spróbował ułożyć palce tak jak mu pokazywano kiedyś. Stanął w pozycji, lekko uginając nogi. Musiał się chwilę skupić, aby przy tym lekkim przysiądnięciu pozostać gdzieś po środku. Stopy ułożył tak by tworzyły kąt prosty po czym tą skierowaną w bok przesunął o pół stopy w bok, a tą przednią o krok do przodu. Lewą rękę założył za plecy, prawą zaś opuścił i lekko w prawą stronę odgiął. Łokcia do boku nie przyłożył ale w odległości pewnej trzymał. Ostrze skierował na zewnątrz tak by prawą flankę w tej pozycji. Spróbował parę młynków zrobić, ale kosz połączony z lejcem to utrudniał, wyprowadził więc kilka ciosów z nadgarstka, rękę prostując by zasięg większy chwycić. Krok przy tym postępował w przód, ale widać było, że trochę się spieszy z ich stawianiem (co błędem we wszelkich szermierczych szkołach było). Ręka mu też przy wypadzie prostowała się całkiem, blokując i płynne przejście do następnych ciosów utrudniając. Galeb też wydawał się ciągle spięty, gotów do skoku wściekłego, co tylko siły (choć tych miał co nie miara) mu powoli wytracało. Obrona za to szła mu dobrze i kroki do tyłu wykonywał z zasłoną jak trzeba, chociaż zastawa na nogi opornie mu wychodziła - rekompensował to po prostu niżej na nogach przysiadając i rapier niżej opuszczając. Dobre wspomnienia przywiały te ruchy Runiarzowi, więc pewniej kroki zaczął stawiać i nie tylko po prostej linii chodzić, ale i na boki schodzić i śmielsze ciosy zadawać. Widać było jednak, że jak typowy krasnolud miejsca jednego broni i niechętny ani pola ustępować, ani do przodu się wyrywać. W końcu ta walka z powietrzem go trochę zmęczyła, więc opuścił broń, odetchnął i kiwnął głową.
- No. Tyle. - rzekł - Co możesz mi powiedzieć na tą chwilę? Próbować się żelazem nie ma co teraz - noc, a brzdęk stali nieść się będzie daleko.
Leonor przyglądała się mu chodząc pokracznie ze związanymi nogami i układając głowę pod różnymi kątami, kładąc ją czasem nieomal na trawie.
- Taaak. Musimy wykorzystać twoją siłę, głównie do ochrony i popracować nad precyzją i szybkością. Każdy musi nad tym pracować. Możemy też spróbować z tarczą. Zrobię nam odpowiednie kije z dębiny na jutro - poklepała się po udzie zadowolona - dobrze jest mieć kogoś dobrego do ćwiczeń.
Pokłoniła się mu jak na szermierza przystało i jeszcze raz podziękowała za oczyszczenie rapieru.
Galeb odwzajemnił Estalijce pokłon prostując się i wykonując salut rapierem. Po tym oddał jej broń podając rękojeścią ku niej.
- Dziękuję i polecam się na przyszłość. - mruknął.
Akolitka złapała broń delikatnie, podniosła ją w górę i ucałowała głowicę. Na koniec spłonęła czerwienią, kłaniając się nisko jeszcze raz.

***

Na skraju lasu

- Jest proste wyjście. - rzekł krasnolud - By wyeliminować ich szybkość, pomysłowość i zaskoczenie.

Galeb chwilę dumał nad wszystkim i doszedł do wniosku, że na otwartej przestrzeni też nie będą bezpieczni.

- W polu po prostu poczekają aż się ściemni i będziemy mieli problem ich dostrzec. Okrążą nas, zflankują i tyle tego będzie.

- Ale możemy sprawić by się tutaj zjawili.
- zrobił w powietrzu młynek palcem - Trzeba zrobić hałas. Parę wystrzałów z pistoletów, szczęk broni, wściekłe okrzyki. Część drużynników pozostanie ukryta, aby jeźdźców zaskoczyć. W gęstwinie z daleka nie będzie widać co się dzieje, więc albo podjadą wszyscy, albo chociaż zwiad. Albo zrobią to po tym jak wszystko umilknie, by sprawdzić co się stało. Ukryci zaatakują ich z flanek, hałasujący od frontu.

- Trzeba tylko wcześniej sprawdzić lunetą czy po Drodze Pielgrzyma nie krążą jakieś patrole by przypadkiem kogoś nie ściągnąć sobie na łby.
 
Stalowy jest offline  
Stary 07-03-2019, 22:04   #429
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
- Nie umie. - Mag odburknął zgodne z życzeniem szlachcica, a po chwili dodał.
- Czy gdybym potrafił takie rzeczy robić, to organizowałbym manekiny na dachach i murach Meissen? Do tego przypominam, że obecnie rzucając czary igram z mocą która pożarła kapturka i cały tamten teren. - Mag schylił się podniósł i odrzucił jedną z gałęzi.
- A skąd wiesz z której strony jeźdźcy przybędą i kogo gotów jesteś poświęcić Galebie? Kto ma na siebie przyjąć ich uderzenie i kule? Co zrobimy gdy podjadą z dwóch stron naraz? Albo walka się przedłuży i nadjedzie inny patrol. Co im po hałasach, gdy nie zobaczą żadnych ciał i krwi. Jak sprawimy, że żaden nie ucieknie. Wiem łatwo mi krytykować, samemu nic nie oferując. Ale schrzaniliśmy, możemy przyjąć walkę na ich zasadach, albo porzucić część rzeczy i rzucić się szaleńczo do przodu licząc, że odskoczymy na tyle aby ich zniechęcić.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
pi0t jest offline  
Stary 07-03-2019, 23:09   #430
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
- Stara baba nie zrzędzi tak bardzo jak ty czarokleto. - westchnął Galeb i pokazał dłonią na ziemię.

- Nie przylezą od pól, bo by byli na widoku kogokolwiek w okolicy. Nie zrobią tego też skrajem lasu bo byłoby tak samo. Przylezą z głębi, bo to da im jakąkolwiek osłonę przed czyimikolwiek wypatrywaczami.

- Jakbyś nie zauważył to ty i Oleg, jako jedyni potraficie się porządnie ukryć i nie są z was żadne kafary, więc o swój zaczarowany zadek bać się nie musisz. Uderzenie przyjmą na siebie najmocniejsi i najpancerniejsi.


- I tu potrzebna nam gęstwina, aby z daleka nie dojrzeli co zaszło i musieli podejść. Potrzebna ta gęstwina też po to by zasadzkowicze ukryli się, zaatakowali i zrobili zamieszanie zanim tamci przeprowadzą natarcie na tych co robili hałas.

Kwestii czarowania nie komentował, bo czarodziej lubił sobie przypominać o "nieznanych siłach", akurat kiedy ktoś wymagał od niego żeby zabrał się do swojej roboty... co nie przeszkadzało mu ciskać czarami na lewo i prawo, kiedy sam miał na to ochotę.

Biorąc pod uwagę jakie zbawienne skutki na Olegu miało obicie mordy, Runiarz zaczął się zastanawiać czy może czarodziej też nie potrzebuje małego starcia pięść-twarz. Rozmyślania te jednak zachował dla siebie. Za to podniósł inną kwestię.

- Ilukolwiek nie zabijemy jeżeli pozwolimy im być w tej liczbie w jakiej są, będą mogli nas śledzić i posłać po posiłki. Gdy im tą liczbę uszczuplimy będą musieli wybrać - ściągać wsparcie i stracić nas z oczu, albo jechać za nami.
 
Stalowy jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:58.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172