|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
21-06-2019, 13:05 | #581 |
Reputacja: 1 | Zamieszanie, konsternacja, krzyki, krew i rżenie koni. Oleg był tak samo niespokojny, jak jego wierzchowiec, który zaczął rzucać głową i tańczyć w miejscu. Jeździec starał się uspokoić zwierzę jednocześnie odruchowo oddalając się od czoła pochodu szukając jakiejkolwiek drogi ewakuacji. Nawet jeśli miałaby to być droga w przepaść, choć pobliskie leśne ostępy wyglądały bardziej kusząco. `Byle nie dać się zamknąć`. Oleg znał siebie i wiedział, że spanikuje, a wtedy zrobi coś głupiego. Lepiej było się niespostrzeżenie usunąć tak na wszelki wypadek. Nieco przestrzeni za plecami zawsze działało kojąco. Nie zdecydował się więc na wykonanie rozkazu i z żalem w oczach jedynie pokręcił przecząco głową, gdy koń stawiał kolejne, nerwowe kroki wstecz. Niestety dziś nie był dobry dzień na bohaterstwo i odwagę. Spojrzał za siebie by ocenić szanse ucieczki. Aktualnie mogło się zdarzyć absolutnie wszystko. Oleg jednak nie koniecznie chciał brać w tym udział, ani nawet obserwować ze zbyt bliska. Ostatnio edytowane przez Morel : 21-06-2019 o 13:14. |
21-06-2019, 16:58 | #582 |
Reputacja: 1 | Zdając sobie sprawę z tego jaką okazję przepuścili w trakcie pierwszego spotkania z karawaną Galeb intensywnie myślał jak naprawić ten błąd. Niestety cokolwiek by nie wymyślił wszystko sprowadzało się do posiadania nadziei że gdzieś po drodze zza rogu wyskoczy zasadzka partyzantów i zacznie spuszczać łomot konwojowi. Niepodobne, szczególnie że na pierwszy rzut oka oni też wyglądają na część tego konwoju. Jednak choć nadzieja matką głupich to się mówi, że każda matka swoje dzieci kocha i Galeb miał nadzieję, że wydarzy się coś co zdoła zaburzyć przewagę liczebności i uzbrojenia Granicznych nad ich grupą. Odejście najemników było tutaj o tyle pozytywem że w sytuacji starcia pewnie nie byliby skorzy do walki ze swoimi "kamratami". Dlatego kiedy nagle nad głowami Ostatnich przeleciał kruk Leo, który narobił zamieszania na czele karawany Galeb szybko z zaskoczenia przeszedł do kalkulacji, a kiedy wóz zaczął się zsuwać ze zbocza już wiedział że oto jest okazja. Teren był idealny - strome zbocze i wąska droga minimalizowały przewagę liczebną Granicznych. Ciężkie wozy stanowiły doskonałą osłonę, a oni mieli dwie potężne przewagi - czary i ładunki wybuchowe. Ucieczka wozów pod górę była małoprawdopodobna - ryzyko zsunięcia się lub tego że zwierzęta się zamęczą było zbyt duże. Wystarczyło że Loftus zablokuje pole widzenia tamtym, a drużyna zdoła się dozbroić. Bert z Detlefem mogliby spokojnie wyeliminować granatami chowających się za wozami ludzi, szczególnie, że najcenniejszy ładunek utknął w wozie zakleszczonym na drzewach. Na wypadek strzałów na oślep jadący na czele pochodu Ostatnich wóz z krasnoludami mógł osłonić ludzi i niziołka. Długo myślał podczas wieczorów nad kompetencjami towarzyszy, co który z nich potrafił i przy odpowiednim zgraniu mogli przy tak sprzyjających okolicznościach pokonać liczniejszą grupę. A co potem? Trzeba będzie uciekać w głuszę, ale wątpliwe było, aby sytuacja rozwiązała się bez walki. Ten plan... mówiąc kolokwialnie chuj strzelił. Leo zaczęła się drzeć. Głowę miała zakrwawioną, darła się o zdradzie, zasadzce i o więźniu. Galeb odwrócił się i szybko rzucił ostre spojrzenie Gustavowi. Ten zrozumiał o co chodzi i wydał rozkazy by Oleg i Karl pojmali rozszalałą Leo. Problem był taki że po "ataku kruka na kobietę i wóz" następne "zdradzieckie działania zasadzkowe" nie nastąpiły więc... Dalej z jakimikolwiek znakami krasnolud nie zdążył. Loftus coś krzyknął o złotym klinie, co Galeb odebrał jako że w końcu czarodziej coś wyczuł od cholernego ptaszyska, ale co konkretnie to Runiarz nie miał pojęcia. Przynajmniej po ruchach dłoni było widać, że coś tam chyba czaruje. Oleg ani drgnął by pomóc Karlowi chwycić Leo. Co więcej wyglądało na to że ma zamiar zwiewać gdzie pieprz rośnie. Bert nawet nie spojrzał na skrzynię z ładunkami tylko też zaczął krzyczeć. Galeb odniósł wrażenie, że cały incydent więcej wywołał zamieszania pośród Ostatnich niż pośród Granicznych, którzy w końcu dźwigali większą odpowiedzialność na sobie za tamtego człowieka w wozie. Po raz kolejny. Po raz kolejny każdy robił co uważał za słuszne, bo nikt nie miał zaufania do kogokolwiek, ani do cudzych decyzji. I tym razem ciężko było powiedzieć by to była wina von Grunnenberga... To zamieszanie rozsiewało się niczym zaraza bo Galeb sam zaczął czuć, że traci grunt pod nogami i nie miał pojęcia co właściwie ma dalej robić. I gdzie w tym wszystkim podziało się to cholerne ptaszysko? - Jaka kurwa zasadzka? Gdzie?- krzyknął kładąc rękę na broni i rozglądając się po zboczach góry. Będąc odwrócony plecami do Granicznych, spojrzał w pewnym momencie spojrzał na Berta, a potem na skrzynię z ładunkami wybuchowymi, ale miał wrażenie że już jest za późno, aby nawet pod osłoną wozu i całego tego zamieszania, Bert przygotował chociaż jeden granat by zaskoczyć Granicznych gdyby sytuacja dążyła do starcia. Pozostawało rżnąć głupa. Może Graniczni się zbiorą w kupę. Może Loftus zdąży z czarem. Może Bert przygotuje granat. Może zdołają sprzątnąć ich jednym atakiem... Może nie zechcą zasiepać Leo na drodze. Może ten Kruk wykolei kolejne wozy... Może, może, może... Za dużo tego "może", zdecydowanie za dużo. Ostatnio edytowane przez Stalowy : 21-06-2019 o 17:06. |
21-06-2019, 17:00 | #583 |
Reputacja: 1 | Detlef początkowo nie zareagował na wrzask ptaszydła akolitki, do którego zdołał się już przyzwyczaić. Uznał kuraka za równie szurniętego jak jego właścicielka. Jednak późniejsze zamieszanie, kwik koni i zsunięcie się pierwszego furgonu w dół zbocza niemal do rzeki kazało mu przyjrzeć się zdarzeniom na trakcie uważniej. Było mu tym łatwiej, że siedział na koźle wozu od Lagera i pilnował, żeby tenże nie znalazł się tam, gdzie pancerny wagon pilnowany przez Granicznych. Nie był pewien, czy jego ocena jest właściwa, ale wypadek mógł mieć coś wspólnego z Estalijką i jej pupilem. Jakby mało im było problemów... Leo darła się, że ktoś atakuje, coś o zdradzie i innych dziwnych rzeczach. Całkiem możliwe, że oszalała do reszty - w końcu tyle czasu udawała chłopa, że musiało się babie we łbie pomieszać od tego. - Kto atakuje?! Skąd?! - Udając zaskoczenie sięgnął po garłacz i rozglądając na boki - pozorując wypatrywanie rzekomych wrogów - starał się rozeznać, co robi obstawa konwoju południowców. W razie kłopotów zamierzał paść na plecy, chowając się za burtami wozu, po czym przeturlać się i ostrzelać przeciwników lub sięgnąć po cięższe argumenty ze skrzynki z minami.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
21-06-2019, 18:48 | #584 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 21-06-2019 o 18:51. |
25-06-2019, 08:56 | #585 |
Reputacja: 1 | Leonor zupełnie opuściły siły. Patrzyła na Berta, potem na granicznych, potem na wszystkich.
__________________ by dru' |
25-06-2019, 14:10 | #586 |
Reputacja: 1 | Gdy emocje nieco opadły Oleg nieśmiało zbliżył się do pozostałych obchodząc jednak Estalijkę szerokim łukiem. To w niej w tym momencie widział największe zagrożenie. Poniekąd z autopsji wiedział, że osoba miewająca takie ataki może być niebezpieczna, nawet jeśli nie zdaje sobie z tego sprawy. - Mogę spróbować go znaleźć skoro jest taki cenny. - powiedział niepewnie nie spuszczając wzroku z Leonory. - górny bieg rzeki ma silny nurt, a po tej stronie jest tylko kilka miejsc w których mógłby wdrapać się na brzeg. Na drugą stronę nie dałby rady przepłynąć. Zniosłoby go z powrotem, Nawet ja na jego miejscu łapałbym się pierwszego lepszego skrawka lądu więc zapewne nie spłynął daleko. Albo się utopił. - Tak czy inaczej - ciągnął już nieco śmielej - za załomem, który minęliśmy ledwie ze kwartę godziny temu jest pierwsza mielizna. Warto by ją sprawdzić. Później są jeszcze te podmyte sosny. Tam mógłby zamotać się w ich korzenie. Jak przejdę wzdłuż brzegu to znajdę jego ślady, ale nie pójdę sam. Zbyt wiele dziwnych rzeczy dzieje się ostatnio. Oleg Frietz skończył w końcu mówić. Nie był pewien, czy w ogóle ktoś go słucha. Rozejrzał się więc pytającym wzrokiem szukając reakcji. - I na pewno nie z nią - dodał skinieniem głowy wskazując de la Vegę. |
25-06-2019, 22:25 | #587 |
Reputacja: 1 | Sytuacja wyglądała bardzo nieciekawie. W dodatku Leonorze gęba się nie zamykała i dalej plotła jakieś głupoty, jednak skoro już wzięto ją za wariatkę to była szansa, że nikt nie weźmie jej słów na poważnie. Na poważnie trzeba było jednak wziąć słowa dowódcy karawany. Galeb miał za złe Bertowi, że ten wyrywał się do pomocy zamiast przygotować ładunki. Teraz kiedy postawiono ich przed "ofertą nie do odrzucenia" polegającą na oddaniu wozu i chyba wszystkich pieniędzy jakie mieli Ostatni, grupa dopiero zdała sobie sprawę, że nie skorzystanie z okazji chyba było błędem. Runiarz nawet się zastanowił czy gdyby najemnikom obiecało się tak blisko przełęczy na przykład 500 złociszy ekstra to by nie pomogli im napaść tego konwoju. W końcu glejt Parszywca by dostali. Nie było jednak czasu na te czcze rozważania. Ostatni zebrali się i zaczęli naradzać, ale zbyt wielu konkretnych pomysłów nie dało się po prostu zrealizować pod czujnym okiem Granicznych. W końcu Gustav zaczął się targować odnośnie ceny jaką karawaniarze wyznaczyli. A może nie trzeba aż tyle złota? Gdy tylko szlachcic napomknął coś o wozie Galeb rzucił cicho kilkoma soczystymi kurwami odnośnie tego, że teraz przez tego durnia i jego ludzi traci jeszcze wóz! Pojawiła się jednak propozycja, by pójść poszukać zbiega. Oleg był prawie pewien że uciekinier mógł wylądować na widzianych przez niego przeszkodach przy rzece i że zdoła go odnaleźć. Galeb miał ochotę pójść ze zwiadowcą, ale w porę ugryzł się w język. Podejmowanie się tego było niczym obietnica, a on nie po to modlił się do Pramatki by znów wywijać taki numer... nawet jeżeli w jego wyniku mieli ocalić czyjeś życie. Ostatecznie padło na to że Walter jako dość chyża osoba może towarzyszyć Olegowi w zadaniu. Jedyny problem był taki, by Gustav zdołał przekonać Granicznych do tego by dali im szansę odszukać zbiega. Obaj ochotnicy umieli się wspinać, a Oleg czuł się w głuszy jak mało kto. Gdyby udało im się uratować tego tam von Rudgera, ukryć gdzieś na drugim brzegu, a potem po rozdzieleniu się z karawaną, zaprowadzić go do krasnoludzkiej osady mógłby być cennym świadkiem przed obliczem Króla Alrika. Niestety wyglądało też na to że cokolwiek by nie wskórali to ważniejszy więzień odjedzie z Granicznymi. Ostatnio edytowane przez Stalowy : 26-06-2019 o 06:29. |
26-06-2019, 17:42 | #588 |
Reputacja: 1 | - Spokojnie, spokojnie! - powiedział Bert podnosząc ręce do góry i wycofując się powoli - Ja tylko chciałem pomóc. Poza tym mój kolega ma rację, możemy złapać tego człeka skoro taki ważny. |
26-06-2019, 18:52 | #589 |
Reputacja: 1 | Loftus Ritter analizował sytuacje Ostatnich i była ona niesamowicie paskudna. Nie tylko z uwagi na Granicznych i ich żądania. Co gorsza nie każdy zdawał sobie chyba z tego sprawę. Możliwe, że z czasem trzeba będzie zlikwidować zagrożenie jakim stała się Leo de la Vega i jej kruka. Nim jednak podejmie się jakiekolwiek działania, to trzeba ją bacznie obserwować. Ustalić, czy działa świadomie, czy nie. Sama, czy może zagrożenie czai się w strukturach kultu Myrmidii. Szary Czarodziej nie działa pochopnie jak inkwizycja i łowcy. Najpierw zbiera potrzebne informację. Zresztą obecnie jej działania służą Imperium, porozumienie z demonem wykorzystuje przeciwko Granicznym. Oby tylko samemu nie stać się czarnoksiężnikiem.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! Ostatnio edytowane przez pi0t : 26-06-2019 o 19:33. |
26-06-2019, 19:04 | #590 |
Reputacja: 1 | Do ataku nie doszło i szybko stało się jasne, że stracili kolejną okazję ku temu, możliwe, że ostatnią. Graniczni postawili ultimatum, którego odmowa przyjęcia niewątpliwie skończy się dużymi stratami po stronie Ostatnich. Aby do tego nie doszło zabrakło jednego krótkiego rozkazu. Zabrakło dowódcy. Krasnolud spoglądał ponuro spod krzaczastych brwi na von Grunenberga. Myślał o czymś intensywnie. W końcu powiedział kilka zdań do Galvinsona w języku krasnoludów. Na koniec zaśmiał się chrapliwie, jak gdyby rzucił ciężkim krasnoludzkim dowcipem w niewesołej sytuacji. Bo była niewesoła. Krótko potem podszedł do von Grunenberga, gdy ten na chwilę odszedł od Granicznych i chwila rozmowy bez ciekawskich uszu była możliwa. - Nie widzę sensu w płaceniu tym bandytom, to już lepiej zgodzić się na ich warunki i zaatakować konwój, gdy tylko zaczną przenosić zawartość rozbitego wozu na nasz. Złoto odzyskamy, a tak uwolnimy więźnia którego zauważył Truskawa i chociaż coś z tego będzie. Trzeba ich przekonać, że nie chcemy kłopotów i zapłacimy.- Wyrzucił z siebie niemal jednym tchem. - Postaraj się. - Kontynuował. - Stan naszych możemy szybko poprawić miksturami, o których mówiłeś, idąc za wozami tamtych możemy ukradkiem przygotować broń strzelecką i załatwić część konwojentów pierwszą salwą. Później dokończyć ręcznie - przy odrobinie szczęścia powinno się udać. - Wyjaśnił. - Galeb czeka na sygnał, powiadomi pozostałych ukradkiem. Sygnałem będzie jakaś pyskówka w jego stronę, jako odpowiedź na moją. - Wyszczerzył się. [i]- Jeśli nic nie powiesz, to uznajemy temat za niebyły. Jeśli odwarkniesz, to później gadaj z Granicznymi i znowu warknij do Galeba. - Za straty twoja należność zmalała do połowy! - Rzucił gniewnie i wystarczająco głośno, żeby Graniczni słyszeli i wzięli ich rozmowę za kłótnię o bieżącą sytuację, po czym wrócił w pobliże wozu. Czekał na decyzję Gustawa. Wciąż mieli szansę na powodzenie śmiałego planu - musieli udać pogodzonych z porażką i zaatakować, gdy część Granicznych będzie przenosić ładunek rozbitego wozu do nowego. Przynajmniej ta część nie będzie miała w rękach broni gotowej do strzału. Z kolei oni mogli przygotować broń strzelecką. A później dokończyć w zwarciu. Jeśli Gustaw się zgodzi, to Detlef przypilnuje dystrybucji mikstur tak, aby każdy ranny dostał przynajmniej jedną. Nigdy nie wiadomo, czy akurat nie uratuje komuś życia.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... Ostatnio edytowane przez Gob1in : 26-06-2019 o 19:21. |