|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
06-05-2021, 09:29 | #171 |
Administrator Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Kerm : 06-05-2021 o 09:59. |
06-05-2021, 09:46 | #172 |
Reputacja: 1 | gościnnie Obca, dzięki za krótki dialog :) Jeszcze przed walką ze zwierzoludźmi można było wziąć za pewnik, że ktoś zostanie ranny, może nawet ktoś zginie. To drugie na szczęście po ich stronie nie nastąpiło, ale Vessa i Galeb nieźle oberwali. Klaus wytarł szybko zakrwawione ostrze miecza o futro leżącego pod jego nogami truchła, schował do pochwy i ruszył w stronę siedzącej pod ścianą Vessy. Miała rację, trzeba było się zabezpieczyć, bo drugiego takiego starcia nie przetrwają. Ostatnio edytowane przez Ayoze : 06-05-2021 o 13:21. Powód: drobne modyfikacje fabularne |
06-05-2021, 20:21 | #173 |
Reputacja: 1 | Nie posłuchali. Tego zresztą się nawet po nich spodziewał. Dalsza część planu też w sumie przebiegła zgodnie z jego założeniami. Tyle, że sam jeden nie dał rady powstrzymać ataku na strzelców, ani ruszyć z pomocą walczącym. Ale nie miał sobie nic do zarzucenia. Sam jeden ubił ungora, a potem dobił bestigora. Nie czas było jednak o tym rozmyślać. Widząc, iż Vessa otrzymuje wsparcie ze strony Klausa, sam ruszył do Galeba. Ze swojej skarbnicy przedmiotów wydobył flaszkę leczniczą. Przykucnął przy Galvinssonie i wręczył mu ją. - Pij, pomoże ci na rany - zakomunikował. - Jak tak na ciebie patrzyłem, to przypomniały mi się opowieści o moim stryju, Bladinie. Ojciec Bladin, kapłan Grimnira. Ruszył gdzieś, Grimnir tylko wie gdzie, i zaginął. Ale ta szarża... aż szkoda, że nie ma z nami jakiegoś skalda, który by to opisał. Dzisiaj bóg patrzył na ciebie życzliwie - zagwizdał przeciągle, na podkreślenie swoich słów. - Mam jeszcze parę tych buteleczek - dodał, oferując dalszą pomoc. Potem podszedł do Zachariasza. - W rufę kopany, popatrz na to- wskazał na ślad na ścianie. - Gdybyś był przydługi, jak ludzie, to by cię tu skrócili do właściwych rozmiarów - zaśmiał się. -Widzę, że kusza się przydała - inżynier ucieszył się, widząc naszpikowanego bełtami stwora. - Dobra, to co - klasnął zwracając się do reszty, gdy już jako tako doszli do siebie. - Badamy dalej, ale tym razem może jednak wykorzystamy ukształtowanie terenu. I wąskie gardło, co? Dajcie mi jednak najpierw ich przeszukać. Może jakieś pismo znajdziemy, a szkiełko nam je przetłumaczy- zatarł na tę myśl ręce z uciechy i rozpoczął przeszukiwania. |
07-05-2021, 20:30 | #174 |
Reputacja: 1 | Wielkie zwierzoludzkie bydle nakurwiało z siłą taranu, ale i Galeb nie należał do miętkich. Gniew jednak napędzał jego ciało do najwyższego możliwego wysiłku. Rany były bolesne, ale możliwość... zarżnięcia tego brudnego chaośnickiego bydła i jego krwią wymazanie kolejnej Urazy... ... było słodsze i bardziej odurzające niż najlepszy trunek. Cieknąca z boku i nogi krew była ciemniejsza niż ludzka i gęstsza. Wygasił młot, odpiął tarczę. Pozwolił towarzyszom by zajęli się jego ranami. - Dziękuję. - odparł twardym głosem - Kolejne blizny do kolekcji. Dzięki Bardinie, jak wrócimy do obozu oddam ci ze swojego zapasu. Pośród moich dawnych drużynników był oddany Grimnirowi dawi. Miał na imię Grundi. Wspaniały wojownik i solidny przyjaciel. - No... na zdrowie. - rzekł gdy już go zaszyto, rozsunął bandaże i wypił miksturę paroma dużymi haustami. Pozwolił towarzyszom zająć się przeszukiwaniem pomieszczenia i ciał zwierzoludzi. Sam natomiast poprawieniem skórzni i płyt pancerza by nie raziły świeżo opatrzonych ran. |
09-05-2021, 09:36 | #175 |
Reputacja: 1 | Dłuższą chwilę zajęło bohaterom, by zebrać się do dalszej drogi, głównie dlatego, że należało pozwolić podleczyć się rannym i chociaż na moment odsapnąć po wymagającej walce. Klaus i Felix stali na czatach, jednak od strony ciemnego korytarza nie dochodziły ich żadne podejrzane dźwięki czy inne hałasy. Vessa, będąc już w pełni zdrową, pomogła Galebowi z ranami, których nie wyleczyły do końca wypite przez khazada mikstury lecznicze. W końcu mogli ruszyć dalej. Przechodząc drzwiami, którymi wpadli zwierzoludzie, szybko znaleźli się na schodach i przeszli nimi do naturalnego korytarza. Ten zaprowadził ich do kolejnych schodów, biegnących w dół, aż do całkowicie zalanej jaskini. Ciężko było dostrzec cokolwiek w ciemnym, rwącym nurcie, jednak z całą pewnością pod wodą musiało znajdować się jakieś pomieszczenie, teraz zupełnie przykryte podziemną rzeczką. Nie zamierzając ryzykować zejścia pod wodę, awanturnicy cofnęli się, wybierając zachodnią odnogę. Naturalnie ukształtowana podłoga i ściany w tym pomieszczeniu umazane były kolejnymi plugawymi symbolami Chaosu i Pana Czaszek. Wydawało się, że jeden z barwników to krew. Oprócz kilku lichej jakości koców rozłożonych na ziemi nie było tu nic ciekawego. Ruszyli dalej, przechodząc pochyłym, naturalnym tunelem aż do małej pieczary, w której pośrodku znajdowały się pozostałości po rozpalonym dawno ognisku. W sklepieniu ziała duża, okrągła dziura, przez którą mógł ulatywać dym, a na zachodniej ścianie bohaterowie szybko zlokalizowali łukowate przejście umieszczone na wysokości jakichś trzech metrów nad ziemią. Nie było stąd innego wyjścia niż to, którym przyszli i to, które wisiało nad ich głowami, więc Klaus wyłuskał z plecaka linę z kotwiczką i po dwóch próbach udało mu się ją solidnie zaczepić o skałę przy wejściu do tunelu na wysokości. Po kolei wspinaliście się na górę, a będąc już w przejściu, trzeba było iść gęsiego. Oprócz tego, ludzie musieli pochylać się idąc, gdyż sklepienie tunelu pozwalało na swobodny marsz tylko Galebowi, Bardinowi i Zachowi. Po kilku metrach wędrówki wąskim tunelem znaleźli się w dużej, niekształtnej i całkowicie pustej pieczarze. Odchodziły stąd dwie odnogi - jedna prowadząca na południe, druga na zachód. Odruchowo ruszyliście przed siebie, dochodząc po chwili do korytarza w kształcie litery “T”. Prawa odnoga kończyła się wąskim tunelem prowadzącym pochyło do podziemnego rozgałęzienia rzeki, natomiast lewym dotarliście do schodów biegnących w dół. Zeszliście nimi, docierając do solidnych, zamkniętych drewnianych drzwi na których naniesiono dziwny symbol, który rozpoznał jedynie Galeb. - Runa zamknięcia - wyjaśnił szybko krasnolud. Wszystko wskazywało na to, że właśnie z tymi "magikowymi" drzwiami nie mógł sobie poradzić Torgoch i jego ekipa. |
09-05-2021, 10:17 | #176 |
Reputacja: 1 |
|
09-05-2021, 10:41 | #177 |
Reputacja: 1 | Na uwagę Vessy Galeb uśmiechnął się tylko szczerym krasnoludzkim uśmiechem, który malowniczo podkreślały blizny od ognia. - Pana Krwi interesują tylko czaszki oraz krew. Zarówno jego wyznawców jak i jego wrogów. Ni mniej ni więcej. - rzekł tylko gdy padło zapytanie o plądrowanie ołtarzy Khorne'a. - Ale kto tam ich wie. Warto mieć oczy szeroko otwarte. *** - Widzę w ciemności i umiem pływać. Jak przeszukamy resztę kompleksu przywiążecie mnie liną, a zobaczę co jest pod wodą. - zaoferował się Runiarz. Na szczęście pełen hełm osłonił jego twarz przed juchą zwierzoludzi. Poza tym... wyglądał wyjątkowo malowniczo i złowieszczo z czerwonymi bryzgami na powierzchni. *** Galeb nie odpowiedział od razu. Wpatrywał się w znak jakby próbując przeniknąć jego istotę i naturę. Podszedł do drzwi i zapukał w nie. Nasłuchiwał przez chwilę. - Dajcie mi chwilę. Tego typu znaki mogą mieć różną naturę w zależności od woli twórcy. - rzekł bez żadnych konkretów, pomimo wszystko nie miał zamiaru przy człekach i niziołku zdradzać za dużo. Najpierw dotknął znaku by wyczuć czy jest to klasyczna runa, którą można otworzyć tylko przy pomocy Runy Otwarcia, czy też zawiera jakiś warunek. Znał kilka sposobów na poradzenie sobie z nią - mogli po prostu te drzwi rozwalić, mogli też spełnić warunek. Ostatecznie mógł przy pomocy swoich narzędzi tą runę wypaczyć i zerwać, choć tak brutalne działanie było obrazą wobec twórcy znaku. Dlatego najpierw spróbował otworzyć drzwi - a nóż warunkiem było to by otwierający był krasnoludem. Potem przemówił w khazalidzie prosząc twórcę o przejście. Gdyby khazalid nie pomógł, przemówił w tajemnym języku runiarzy przedstawiając kim jest i prosząc o przejście. Słowa brzmiały podobnie do khazalidu acz były jeszcze bardziej surowe, gardłowe i pierwotne, tak że nawet Bardin nie był w stanie zrozumieć ich sensu. Wszyscy jednak poczuli że włosy jeżą im się na karkach, taka tajemna moc była zawarta w tej mowie. Ostatnio edytowane przez Stalowy : 09-05-2021 o 10:48. |
09-05-2021, 21:11 | #178 |
Administrator Reputacja: 1 | Wszyscy przeżyli, wszyscy po paru chwilach (i po paru miksturach leczniczych) doszli do siebie i byli gotowi do dalszej penetracji jaskiń. Ku zdziwieniu (ale i skrywanej radości) Felixa pokonani zwierzoludzie nie mieli w zapasie znacznej grupy pobratymców i legowisko zwierzoludzi było opuszczone, podobnie jak i skalne korytarze. - Jeśli masz ochotę na podwodne wycieczki - powiedział do Galeba - to nie będę cię powstrzymywać, ale chyba nie będzie tam za dużo ciekawych rzeczy. No i w końcu znaleźli drzwi, których (zapewne) nie zdołał sforsować Torgoch. Czy ta sztuka uda się Galebowi? Felix miał całe morze wątpliwości, ale nie zamierzał się nimi dzielić z krasnoludem. Wolał trzymać kciuki, bo nie sądził, by metoda siłowa dała pozytywne efekty. |
09-05-2021, 21:15 | #179 |
Reputacja: 1 | -Tyle wody - mruczał pod nosem Bardin ale dosłyszalnie dla innych. - Dwieście lat to dużo i nie dużo. Mogło się zdarzyć coś, co zalało te tunele ale... wcale bym się nie zdziwił, gdyby tu gdzieś były pompy. Teraz już nie działające, ale... kiedyś tak. I przez dwieście lat były nieużywane, to woda stopniowa zalała korytarze, tak - zagwizdał pod nosem. Gdy dotarli do runicznych drzwi: - Dobrze, niech będzie chwila, chociaż... poczekaj - Gladinson wyciągnął znalezione szkło. - Klaus, zerknij przez to szkło na runę. Co widzisz? Następnie, gdy już zaspokoił swoją ciekawość, starannie schował przyrząd i się rozejrzał. [/i]Mamy za plecami niezbadane korytarze, a żadnej drogi odwrotu stąd[/i] - zmartwił się inżynier, obserwując i analizując sytuację. - Rozważnie by było cofnąć się i je przebadać - dorzucił swój głos rozsądku. Który i tak zazwyczaj był ignorowany. Ściągnął swój łuk i zaczął obserwować przejście, którym się tu dostali. Runy zostawił Galebowi, chociaż jego mózg starał się wydobyć z pamięci wszystko, czego się o nich do tej pory nauczył. Nie było tego zbyt wiele. Mimo, że jego dziad sam był kowalem run, to jednak ożenił się z kobietą z klanu wojowników. Jego wiedza nie przeszła więc z ojca na syna, a z syna na wnuka. Gdyby jeszcze szkolił się na inżyniera w krasnoludzkiej twierdzy, a nie w imperialnej akademii... ale akurat runa zamknięcia należała do jednych z częściej używanych i spotykanych. Pewnie gdyby Galvinson go nie uprzedził... sam by sobie przypomniał, co to za kształt. Wydawało mu się też, że gdzieś w głębi pamięci miał sposób, na otwarcie. Bardzo prosty sposób, gdyby tylko mógł sobie przypomnieć, co to było? - Ktoś z was orientuje się, gdzie jesteśmy względem wejścia? Trochę straciłem orientację - rzucił przez plecy do towarzyszy, starając się zacząć myśleć o czymś innym. Zmieniali kilka razy kierunek i zastanawiał się, czy te drzwi to są te same, które spotkali zamknięte na początku. Wydawało mu się, że nie, ale... nie wychował się w krasnoludzkich kopalniach i nie miał zmysłu orientacji pod ziemią... więc pewności też nie miał. Ostatnio edytowane przez Gladin : 10-05-2021 o 09:04. |
10-05-2021, 11:23 | #180 |
Reputacja: 1 | Po walce ruszyli dalej, odkrywając kolejne korytarze i pomieszczenia w jaskini. Niektóre zalane przez wodę, które chciał sprawdzić Galeb. |