|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
13-09-2021, 20:41 | #31 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
14-09-2021, 12:17 | #32 |
Reputacja: 1 |
__________________ To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce. |
14-09-2021, 20:07 | #33 |
Reputacja: 1 |
|
14-09-2021, 21:52 | #34 |
Reputacja: 1 | Nie płacz elfie nad złamaną strzałą. W dziczy Drakwaldu, 29 Urlikzeit 2518 KI |
15-09-2021, 07:08 | #35 |
Reputacja: 1 | Lars, gdy ochłonął, zupełnie stracił werwę. Tak to już bywało na polach walki. Na końcu zostają tylko zniechęceni do widoku krwi ludzie. I trupy, które wracają do błota. Dziękował w myślach Księżycowi, że nie jest jednym z nich. Teraz, kiedy żar opuścił jego wrzącą w żyłach krew, śmierć w boju wydawała się jednak dużo mniej atrakcyjna od wielu, tysięcy innych alternatyw. Siedział poddając się zabiegom wiedźmy z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony brzydził się wszystkimi tymi czarnoksięskimi sprawami, z drugiej… lepiej ją było mieć po swojej stronie. Tym bardziej, że zdawała się całkiem wprawna w opatrywaniu ran a to już znaczyło wiele. Na polu bitwy często wyznaczało to granicę pomiędzy żyć a nie. Czuł jej zainteresowanie swoją osobą, ale nie był zbyt dobry w tych sprawach. W sensie rozmowy. Nie znał jej na tyle, by jej grubym słowem nie urazić a z drugiej czuł się niezręcznie. Nie wiedział co jej odpowiedzieć na pytanie, więc ostrożnie podniósł sękatą prawicę i poklepał ją z wdzięcznością po ramieniu, kiedy już skończył szyć i opatrywać ranę. - Dobra robota. Czysta rana i szew jak się patrzy! - powiedział uśmiechając się do niej. Uśmiech zawsze pomagał. Choć znał kilku idiotów, którzy z uśmiechem zbierali wnętrzności z podłogi. Cóż, trzeba było wiedzieć do kogo i kiedy się uśmiechać, ale ojciec mu zawsze powtarzał, że uśmiech to dobra rzecz. To i Grzeczny się uśmiechał. - Na prawdę dobra robota. Dziękuję. Może to nie była odpowiedź na jej pytanie o jego owłosione łydki, ale musiała jej wystarczyć. Niezręcznie mu było gadać o swoim owłosieniu. Tym bardziej, że to nie łydki miał najbardziej owłosione i obawiał się w jakim kierunku ta rozmowa może zboczyć. Mimo to nie chciał jej urazić. W końcu była najżyczliwszym towarzyszem podróży spośród tych, którzy mu towarzyszyli. I była wiedźmą. Tam skąd pochodził takie osoby były rzadkością, ale jeśli już były, były Ludźmi Nazwanymi. Czerwona Kero, Edra Grzechocząca, Jurr Goły jak Góra. Było ich kilkoro, z tych co sam poznał. Nie ufał im nikt i to było zdrowe podejście. Lars sam widział, jak Edra wywoływała mgłę, która przed bitwą spowiła całą dolinę. To była dobra magia. Dobra, bo pomogła skryć zastępy Jare Ostrolubnego, w którego zastępach Lars stawał z toporem w dłoni. Ta tutaj też była dobra. Przegnała te czworonożne bestie w chwili, kiedy było ciężko. Była dobra. Lars się uśmiechał. Dobrze było uśmiechnąć się do kogoś. I byłby może uśmiechał się dłużej, gdyby nie nagły wystrzał z samopału, który w nocnej ciszy uśpionego lasu przerywanej wyłącznie pomstowaniem kamratów i odgłosem rozpalanego ogniska, poniósł się echem z oddali. Lars spiął się cały i zerwał na nogi, by zaraz przysiąść na powrót. Łydka paliła żywym ogniem. Głęboko wciągnął powietrze przez zęby zapominając o uśmiechu na chwilę. Chwilę, którą poświęcił na dochodzenie do siebie i zbieranie siły. W chwili obecnej nadawał się do przedzierania się przez knieję równie licho, jak do udziału w tańcach. Wiedział, że gdyby przyszło im przedzierać się przez las, byłby dla nich ciężarem. Trzeba być realistą… .
__________________ Bielon "Bielon" Bielon |
15-09-2021, 18:44 | #36 |
Reputacja: 1 |
__________________ Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est Ostatnio edytowane przez Asmodian : 16-09-2021 o 10:37. |
17-09-2021, 12:42 | #37 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
18-09-2021, 18:15 | #38 |
Reputacja: 1 | Lars zaciskał zęby brnąc przez śnieg. Nie było to pierwszy raz jak był ranny, ale teraz rana była świeża, opatrunek mimo starań wiedźmy prowizoryczny a marsz forsowny. Wszystko to sprawiało, że humor dopisywał mu umiarkowanie, choć z drugiej strony wciąż żył. To już był wystarczający powód do radości. Z szacunkiem zerkał na wiedźmę. W jego stronach osoby obdarzone takim darem albo były prawą ręką jarlów, albo nie żyły. Ta tutaj zachowywała się… przyjacielsko. I to go trochę niepokoiło. „Przyjaciel to ktoś, kto jeszcze cię nie zdradził” mawiano w jego stronach. Lars jednak chciał móc czasem zrobić wyjątek od tej maksymy. Potrzeba stada, pierwotna i bliska wilkom w jego ludzie miała długą tradycję. Przedzierał się przez ośnieżoną knieję zaciskając zęby i ściskając w garści drzewce ciężkiego topora. Drugą ręką od czasu do czasu muskał kolejne noże, które miał przy sobie. Przyjaciele przyjaciółmi, stado stadem, ale noży nigdy dosyć. Gdy przedarli się przez gęstwinę, szczęśliwie nie atakowani przez sforę, ich oczom ukazało się inne pobojowisko. Tu też leśni łupieżcy dali popis i starli się z ludźmi. Lars, jak tak na oko był w stanie ocenić, uznał wynik starcia na nierozstrzygnięty. Jednak liczba zbrojnych wyraźnie przeważała nad jego towarzyszami. Choć też byli z lekka sfatygowani. Mało które starcie wygrywa zdecydowanie jedna strona. Ofiary są zawsze. A one wracają do błota. Dla nich wszystko już było bez znaczenia. Ale żywi wciąż mogli coś zrobić. Coś zmienić. Przeżyć. W stadzie było … raźniej. Lars ocenił wzrokiem zbrojnych, ich postawę, drżące ręce z drżącymi w nich kuszami. Ale nawet drżąca kusza może zrobić człowiekowi drugi pępek, co zwykle skutkuje fatalnie. Lars widział na ich obliczach strach a ten zwykle ułatwia naciskanie spustu. Co w tej sytuacji i w tej chwili było by niefortunne. Zwłaszcza, że „Grzeczny” był po drugiej stronie. Nie widziało mu się pełnienie roli tarczy strzelniczej, ale miał świadomość tego, że coś trzeba zrobić. Knappe stanął na widok kusz wymierzonych w ich stronę. Trudno było mu się dziwić. Tyle, że nie mogli tu stać na mrozie w nieskończoność. Lars wiedział, że napięte sytuacje najlepiej rozładować żartem. Człowiek, który się śmieje, raczej nie naszpikuje cię żelazem. Człowiek, który się śmieje, może cię nawet polubić. Ta myśl spodobała się Larsowi, więc przebrnął przez krzaki i stanął obok sierżanta mrużąc oczy i uśmiechając się szeroko. - Stać, gdzie jesteście! - huknął jeden z mężów w futrach - Coście za jedni?! Co tu robicie?! Lars zmierzył go spojrzeniem ale uśmiechał się cały czas. Choć przyznać musiał, że ten w futrze musiał być półgłówkiem. Widać było przecie, że są zdrożeni, poranieni i za chuja nie przypominają wilków z którymi ci dopiero co walczyli. Żart, potrzebny był żart. Lars uśmiechnął się najszerzej jak potrafi i wskazał ręką gdzieś za plecy tego w futrze. - A kupiliśmy ten las i teraz krokami mierzymy czy aby nas nie oszwabiono! - odkrzyknął wesoło. Tak, to był dobry żart. Podobał mu się. Miał tylko nadzieję, że nie jemu samemu .
__________________ Bielon "Bielon" Bielon |
19-09-2021, 14:49 | #39 |
Reputacja: 1 | W dziczy Drakwaldu, 29 Ulrikzeit 2518 KI Mauer początowo słowem się odezwać nie miał. Ani to jego las był, ani nie jego rola co by gębą robić i się tłumaczyć, bo takoż po prawdzie, to sam mógł się do tamtych wydrzeć i spytać kim są i co tu w lesie robią. Koniec końców las do Imperatora należał i byle komu nie trzeba było się tłumaczyć. Stanął jeno hardo włócznie trzymając, a tak co by było widać, że umie nią robić. Szósty zmysł i stare doświadczenia podpowiadały mu, że pośród obcych czardoziej się znajdował taki jako sama Olivia. A z czarodziejami żartów nie było. Dlatego też słysząc norsmena krtotochwile i widząc, że Knappe języka w gębie zabrakło nagle, zakrzyknął do obcych: - Zbrodzienia szukamy co w noc uciekł! Mam ja nadzieję, że go wilcy już ogryzają, bo tako jak i was drakwaldzkie bestyje nas naszły, tośmy musieli odpór dać. Srodze paru naszych pocharatały psubraty! A nam z kim zacz?! Bo przecie po procesji tu nie jesteście. |
19-09-2021, 19:01 | #40 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|