Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-03-2010, 22:24   #41
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Tupik będąc w klasztorze przyszykował już listy... póki co w formie zbioru myśli, bojąc się aby nie wpadły w niepowołane ręce, obecnie zastanawiał się nad ich przydatnością...wiedział, że z nową wiedzą trzeba je nieco zaktualizować... Idąc miastem przyglądał się Modliszce i jednocześnie myślał o swych planach. Musiał o nich myśleć, aby później po prostu je wykonywać i myśleć nad kolejnymi... Poza tym nie miał wiele czasu, jeśli do południa przeciągnie na swą stronę Nosikamyka lub bzyków, będzie mógł od razu posyłać Aniego do zamku. Przyda się ochrona dla ludzi Tupika, niezależnie co by powiedzieli na to inni. Tupik w końcu nie wychylał się bardziej niż Harap, który już wcześniej był ugadany z księciem. Trzeba było działać szybko, brak listów gończych to nie to samo co glejt książęcy a przy glejcie, nawet listy gończe blakną... Wóz albo przewóz jak to mawiają...
Tajemnicą Tupika był fakt, że wraz z posłaniem Aniego do księcia, zamierzał jednocześnie wysłać kilka innych osób z innymi listami do innych osób. Tym bardziej że i tamte już przemyślane... brakowało mu tylko kilku szczegółów - ale te do południa miały się wyjaśnić... o ile nie było to kolejne marzenie naiwnego halflinga.


List


"Książę Nicolas Rousso

Szacowny Książe
W imieniu nowo założonej Gildi Złodzieji chcielibyśmy zaproponować księciu swe usługi licząc na owocna współpracę i kreatywne wsparcie mające na celu przywrócenie porządku w mieście.
W przeciwieństwie do straży czy też wysłanych gwardzistów dysponujemy zorganizowaną siatką wywiadowczą którą polecamy na Pańskie usługi, zaniepokojeni wydarzeniami które mają nadejść za tydzień w noc geheimnisnacht proponujemy zaciśnięcie współpracy w celu uniknięcia katastrofy która nad miastem wisi.
W zamian za immunitet najważniejszych członków gildii przynajmniej na okres miesiąca czasu, oferujemy pełną wymianę informacji dotyczącej zarówno kultystów jak i innych sił działających w mieście i wpływających na to co ma się wydarzyć.

Po nocy geheimnisnacht immunitet ostanie się przy najważniejszych osobach z gildii reszta członków zaś uzyska specjalne prawa na mocy których najgorszą możliwą do zasądzenia karą będzie więzienie - w zamian będziemy kontynuować współpracę, rozszerzając jej zakres w zależności od wymagań i potrzeb księcia. Nie muszę chyba wspominać iż owe glejty pozwolą na lepszą i szybszą konsolidację półświatka i przywrócenie porządku - na czym jak rozumiemy zależało Księciu. Wsparcie finansowe byłoby równie mile widziane a nawet zwrócone po okresie doprowadzenia miasta do porządku.
Proszę o przekazanie pisemnej odpowiedzi posłańcowi wraz z glejtami dla dziesięciu osób na okres miesiąca czasu, których nazwiska i imiona dopiszemy sami. Proszę też rozważyć propozycję stałego przedstawiciela w gildii wyznaczonego przez Szacownego księcia.
Warunki postawione przy pierwszym spotkaniu są niestety nieakceptowalne, proszę o przemyślenie sprawy raz jeszcze mając w świadomości, że Gildia może spaprać sytuację w mieście jeszcze bardziej, nie wspominając już nawet o ujawnieniu wszystkim kto pociąga za sznurki - postawienie Gildii pod murem będzie stanowiło nacisk na który Gildia odpowie. Pomoc i zrozumienie zostanie zostanie zaś odwzajemnione i niech Sigmar czuwa nad naszą współpracą gdyż bez niej biada miastu temu.
Z poważaniem
Szef Gildii Złodzieji w Rosenbergu

Tupik
(pieczęć)"

Był to jeden z trzech przygotowanych listów, choć sama treść została pośpiesznie zmodyfikowana po tym co zobaczył udając się w szaleńczy pościg. Niemal śmiał się na wspomnienie pierwszego egzemplarza, w którym księcia miał za neutralnego gracza. Tak naprawdę to cała ta kabała mogła pochodzić od niego - Tupik nie wierzył w przypadki, a za szaleńczą jazdą karocy stała ważna przyczyna. Ważna przyczyna zmierzała wprost do zamku, co osadzało Księcia w roli głównego gracza, kierującego nawet kapłanami. Gdyby to kapłani kierowali, wysłali by jedynie posłańca, bez pośpiechu i brawury. Oczywiście Tupik mógł zakładać, że kapłani chcieli aby tak myślał... ale tak naprawdę nie liczyło się to, liczyło się tylko to co mógł osiągnąć. Oczywiście przed wysłaniem listu należało zmienić kryjówkę, znaleźć taką gdzie gwardziści nie dosięgną Tupika w razie odmowy. Ale czy książę/ mistrz mógł odmówić? Sytuacja w której proponował Tupikowi władzę nieco się zmieniła. Wtedy wydawał się pewny swego wiedząc, że Tupik z bandą są na jego łasce... teraz jednak nie byli, nie musieli. Oczywiście była jeszcze jedna realna przeszkoda do wysłania listu - i bynajmniej nie chodziło o posłańca. Tupik realnie potrzebował siatki szpiegów - musiał skontaktować się z bzykami, Nosikamykiem, choć wiedział że i z nimi może być trudno. W tej wojnie musiał jednak polegać na tych których znał i którym ufał, - bez nich i tak nie miał najmniejszych szans "odbić" miasta.

Póki co miał nadzieję, że Lizze będzie jedną z tych osób którym będzie można zaufać, milczenie raczej nie zbliżało jej do tego celu...
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 25-03-2010 o 22:31.
Eliasz jest offline  
Stary 26-03-2010, 08:29   #42
 
Azazello's Avatar
 
Reputacja: 1 Azazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodze
Levan spodziewał się takiego obrotu sprawy. Sytuacja była tak bardzo oklepana, że miał ochotę wybuchnąć śmiechem. Też mi sprawdzenie lojalności. Roześmiałby się Krogulcowi w twarz, ale śmiertelnie się bał.

Był też wkurzony. Nie tyle nawet na Magnusa, czy nawet na siebie. Może mógł zachować się inaczej tam na dole, ale prawdopodobnie leżałby pocięty na dole. Nie był wkurzony na Wasilija, ucieszył się że towarzysz wyciągnął nóż i postanowił skończyć z już umierającym Magnusem. On już właściwie był martwy, można było obstawiać ile sekund podaruje mu jeszcze Wasilij, albo może Krogulec.

Najbardziej wkurwił się na Krogulca, który właściwie nie pozostawił im wyboru. Nie było mu wcale przykro likwidować tego szczyla, bo to jego zachowanie doprowadziło do tej sytuacji. Nie było mu żal. Nie miał z tym problemu. Prawdziwy problem miał z podporządkowaniem się Krogulcowi, który myśli że za pieniądze można kupić lojalność. Zabiły go teraz, może oszczędziłoby to Magnusa, tylko skórka nie warta była wyprawki. Po co się narażać dla tego leszcza. Bo szans to raczej nie mieli w tym starciu. Nawet jeśli udałoby się pociąć nieuzbrojonego Krogulca, to co dalej? Levan zawsze planował jeden krok do przodu, a czasem dwa. Teraz miał tylko nadzieję, że drugi krok nastąpi.

Gówno nie Krogilec. W dupie byłeś synku, gówno widziałeś. Jeszcze go udupią. Nie teraz, to jutro. Nie jutro, to pojutrze.

Kiedy Wasilij pochylał się nad Magnusem, Levan patrzył Krogulcowi w oczy i nie odrywał spojrzenia. Umrzesz - tylko on wiedział, co oznaczało to spojrzenie.
- Skoro to pierwsza robota, to należy się pierwsza zapłata... - głos Levana był stanowczy, ale spokojny. Miał wrażenie, że pomieszczenie wypełnia odór śmierci. Tak znajomy odór.
 
Azazello jest offline  
Stary 26-03-2010, 08:49   #43
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Pomyśleć że minęło zaledwie 4 miesiące a on znów jest tutaj. Myślał że nigdy tu nie wróci a jednak... Zaczął wspominać jak się potoczyła jego ostatnia wizyta w tym mieście. Tak pamiętał to jak dziś wszedł przez przypadek do mordowni zamiast do karczmy. Siedziało tam kilku typów on z przyjacielem wypili kilka piw i zaczęli zbyt głośno rozmawiać o interesach. Słyszała to zapewne cała Karczma w tym kilku zbirów w niej siedzących. Przysłuchali się a potem wyśmiali cały pomysł, bo jak niby ktoś może potrafić wyprodukować substancję która pobudza, niweluje senność i sprawie że człowiek czuje się bogiem? A jednocześnie uzależnia i sprawia że dany delikwent będzie chciał więcej i więcej. Ktoś może i nie potrafi ale nie Profesor. Za pieniądze wpakowane w jego wykształcenie można by kupić pewnie pół tego miasta. Pamiętał że jeden z nich potraktował tę sprawę wtedy poważnie. Do tej pory nie wiedział dla czego może z powodu tego że profesor ubierał się bogato? Może z jego słownictwa wywnioskował że nie jest szaleńcem a geniuszem? A może ów ktoś sam był szaleńcem? Tak czy owak miał na imię Harap teraz sobie przypomniał i okazał się szefem wszystkich szefów. Kazał przyprowadzić do swojego stolika Profesora skłonienie go do tego trudne nie było. Po prawdzie nie miał wyboru. Rozmawiali o konkretnych planach, możliwościach ekonomicznych itd. Harap dal swoją propozycję ochrona, opieka i wsparcie za sensowny udział. Wolfborg uznał propozycję Harapa za zwyczajnie nędzną owszem zyski by były ale proporcjonalne do rozmiarów miasta. A zatem by je z maksymalizować mógł wybrać tylko jeden kierunek Alfdorf.

Teraz jednak nie miał wyboru w Alfdorfie wszystko szło dobrze aż za dobrze. Uzyskał podobne warunki jak u Harapa od miejscowej Gildii. Zyski były niebotyczne wszystko szło jak z płatka.... do czasu rzecz jasna. Później była już ucieczka na szczęście zorganizowana choć już ze śladami paniki. Tu mnie nie znajdą pomyślał a ten miejscowy boss Harap da mi co będzie potrzebne trzeba zacząć od mniejszej skali tym razem. Na miejscu po zadekowaniu siebie i dobytku postanowił zasięgnąć języka.

I przeżył kolejne szok Harap ponoć nie żył. Nic to pomyślał... ktoś pewnie z tamtych co byli przy rozmowie pewnie go zastąpił. Umarł król niech żyje król jak oni się nazywali? Profesor był niezwykle Inteligentnym człowiekiem i miał dobrą pamięć. Wymieniał swemu rozmówcy kolejno imiona Jana, Slaby, Bury, Grabarz tamten tylko kręcił głową. Toż do licha wszyscy się przenieśli na tamten świat? Zaraz zaraz był jeszcze jeden Tupik przypomniał sobie bystrego aczkolwiek niepozornego niziołka tego od Grabarza. Jego zgarnęła straż 3 miesiące temu z okładem. Cholera czyli nie długo po naszej rozmowie ze 3 tygodnie raptem. Straż pomyślał 3 miesiące zatem albo jest wolny ewentualnie nie żyje. Przyjmijmy jednak to lepsze założenie muszę go znaleźć dobra wiem jak.....
 
Icarius jest offline  
Stary 26-03-2010, 22:20   #44
 
Darth's Avatar
 
Reputacja: 1 Darth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłość
Pierwszą myślą Maxa było odnalezienie Tupika. Po zastanowieniu stwierdził jednak iż niebezpiecznie jest zostawiać towarzyszy samych na pastwę losu. Niebezpiecznie zarówno dla niego jak i dla nich. Gdy wrócił do grupy okazało się, iż Tupik znajduje się tam, wraz z towarzyszami. Postanowił się podzielić z nim swoimi przemyśleniami.
Pozwolił sobie na uśmiech.
- Tupik. Właśnie miałem cię szukać. Jest pewna sprawa którą powinniśmy omówić na osobności. Jeżeli oczywiście możemy sobie pozwolić na pewną zwłokę.
Tupik zwolnił na chwilę wraz z Maxem, pozwalając reszcie wyprzedzić ich obu w drodze do kryjówki.
-Mów, tylko oby to było ważne. - stwierdził stanowczo, choć przy okazji przypomniał sobie, że była to dobra okazja na opiernicz... "Ciekawe po co się Max oddzielał..." - zastanawiał się czekając na to co ma mu do powiedzenia nowy.
-Jest. Pozostali nie mogą o tym wiedzieć-Powiedział Max równie stanowczo.-Wiem że prawdopodobnie się już tego domyśliłeś, ale odkryłem powiązanie między zabiciem Harapa a kultystami. Jak ci kiedyś mówiłem studiowałem magię w Altordfie. Wyrzucono mnie i skazano na śmierć za poznanie kilku tajemnic których nie powinienem poznać. To miasto musi zostać uspokojone i to jak najszybciej. Pamiętasz jak mówiliśmy wcześniej o demonach? Dla mniejszych wystarczy prosta ofiara, kawałek ciała czy życie bezdomnego. Dla większych demonów potrzeba potężnego ładunku emocjonalnego i siły życiowej. Takiego jak świątynia chaosu... lub płonące miasto. Właśnie dlatego musisz wiedzieć. Pokój w mieście oznacza dla kultystów utratę olbrzymiej przewagi. A skoro tak... przeprowadzą zamach na twoje życie najszybciej jak to możliwe. Ja nie mam dość charyzmy by poprowadzić całe to tałatajstwo. Dlatego potrzebuję twojej pomocy. Ja mam wiedzę, a ty środki.-przerwał na moment-I jeszcze jedno. Zstąpienie większego demona doprowadzi do upadku miasta w mniej niż godzinę. Taka mała motywacja. Potrzeba by było także dopracować plan. Ale to w spokojniejszym miejscu. I uważaj na tę kobietę. Coś jest z nią nie tak. Przypomina mi łowczynie spadków które widziałem w Altdorfie. Miłe do czasu wbicia noża w plecy.

Tupik miał ochotę wrzasnąć, przez kilka sekund wyobrażał sobie jak na cały głos opiernicza nowego, dopiero po chwili gdy nieco ochłonął i zrozumiał , że nie może zwracać na siebie uwagi, powiedział spokojnie Maxowi - przyśpieszając w stronę grupy, wiedząc , że ta rozmowa donikąd nie prowadzi.
- Słuchaj Max, cała banda ma na koncie gorsze sprawki niż jakaś tam ucieczka z kolegium. Tu są wolne księstwa, pieprzyć kolegia i kultystów. Rozumiem co chcesz powiedzieć, że za tydzień jeśli w mieście będzie chaos i mord na ulicach to przybędą demony i to wielkie - choć dla mnie nawet mały demon jest wielki więc mam to gdzieś. Jeśli zaś nie znasz tej kobiety to lepiej nic nie mów i słuchaj, opinie i stereotypy tylko mieszają osądy i nie martw się mam plan a nawet kilka, jednak porządne plany muszą opierać się na informacjach a nie zgadywankach.

-Właśnie o to chodzi. Jeżeli sytuacja natychmiast się nie uspokoi to chaos możemy mieć już dziś w nocy. I nie myśl że przesadzam. A o planach wiem co nieco. Te najbardziej misterne zawsze rozbijają się o szczegóły. 13 lat byłem trenowany do spiskowania, obalania władców, niszczenia wrogów wewnętrznych. Jeżeli się czegoś nauczyłem to tego że nigdy nie ma pewnych informacji. I ludzi też.


-No więc będzie i nic na to nie poradzimy, mam wątpliwości czy uda się w tydzień, ale w noc, bez danych to niewykonalne. I powiem Ci bardzo mądrą rzecz, a właściwie wszystkim wam powiem - tempo jakie narzucił Tupik sprawiło, że z powrotem przyłączyli się do reszty grupy
- Jeśli masz problem który możesz rozwiązać to po co się martwisz... jeśli jednak masz problem którego nie możesz rozwiązać to na co się martwisz??
Twoje martwienie i tak nic nie wskóra jeśli nic nie możesz zdziałać, a jak możesz to po prostu to rób.
- miał nadzieję , że doda tym otuchy nie tylko Maxowi ale i całej reszcie bandy.

Maxa ucieszył optymizm Tupika.-Cóż w takim razie prowadź.-powiedział i ruszył w drogę. "W końcu co najwyżej zginiemy i stracimy dusze. Zawsze mogło być gorzej"-pomyślał.

Słowa Tupika sprawiły że wrócił myślami do planów podboju miasta. Powoli w jego głowie zaczął krystalizować się plan i jego szczegóły. Ale postanowił podzielić się swoimi przemyśleniami dopiero w kryjówce.
 
__________________
Najczęstszy ludzki błąd - nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Niccolo Machiavelli
Darth jest offline  
Stary 28-03-2010, 08:57   #45
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Krogulec przysiadł na biurku nie spuszczając z oczu Levana. Ten stał ledwie pięć kroków od niego i również nie spuszczał zeń oczu. Mierzyli się wzrokiem, jakby nic więcej ważkiego w komnacie się nie działo. Jakby nic więcej nie istniało i każdy z nich był dla drugiego jedynym punktem odniesienia. Obaj mieli wrażenie, że ten drugi czyta w jego myślach. Obaj mogli się mylić. Krogulec po chwili rozszerzył usta pozwalając, by wykrzywił je grymas uśmiechu ukazujący biały rząd zębów. Uśmiech nie sięgnął oczu. Nie po raz pierwszy.

Wasilij, znacznie mniej rozmowny od swego rodaka, przyklęknął z obnażonym nożem nad leżącym, na poły jedynie przytomnym Magnusem. Ruszał się powoli dochodząc do siebie. „Nie spieszaj krasawiec, oj nie spieszaj” pomyślał Wasilij chwytając leżącego kompana sprawnie za włosy i odginając mu głowę do tyłu. Zachrypił, może zrozumiał co go czeka, ale obronić się nie był w stanie, ręce wciąż odmawiały mu posłuszeństwa, podobnie jak zmysły. Przez chwilę Magnus pomyślał nawet, że wszystko to mu się przywidziało. Prze krótką chwilę. Zaraz po niej cały widok zasłoniło mu zbliżające się do gałki ocznej ostrze. Resztką sił zmusił się do wysiłku, szarpnął desperacko. Wasilij poprawił chwyt obejmując go ramieniem pod szyją, dławiąc wyrywający się z krtani krzyk.

I naraz cały świat Magnusa eksplodował niewysłowionym bólem. Nóż dzierżony przez pewną dłoń kozaka wszedł głęboko. Zbyt głęboko, by Magnus mógł przeżyć. Trysnęła krew chlapiąc szkarłatem dłoń kislevity, cieknąc obficie po twarzy umierającego. Szarpał się przez chwilę, niczym ryba wyrzucona na brzeg a kozak przez cały czas go trzymał. Aż dziw, że po razach jakie otrzymał, miał w sobie tyle życia. Wasilij dopiero po chwili mógł poprawić robotę wykuwając drugie oko Magnusa. Języka odciąć już nie zdążył. Powstrzymał go władczy głos Krogulca. Krótkim acz pełnym przekazu słowem.

- Dość!

- Skoro to pierwsza robota, to należy się pierwsza zapłata... - głos Levana był stanowczy, ale spokojny. Brzmiał w panującej w komnacie ciszy niczym huk dzwonu. Krogulec, który przed chwilą porzucił Levana na rzecz zabitego Magnusa i jego oprawcy, znów spojrzał na stojącego i mierzącego go wzrokiem kislevite. Miało się wrażenie, że pomieszczenie wypełnia odór śmierci. Tak znajomy im wszystkim odór. Przyszłej?

- Zgadza się. Powiecie na dole Amie by wam je wypłaciła. Dwie dychy na głowę jako zaliczkę. I po piątaku za tego tu. Ekstra. Jego zaś weźcie ze sobą. Z tego co widzę, już wyzionął ducha a nie o to mi szło. Na przyszłość róbcie dokładnie to co powiedziałem. Jutro w południe przyjdźcie tu, coś dla was się znajdzie. – Krogulec ruszył zza biurka wracając do swoich codziennych spraw. Tak się z pozoru zdawać mogło, bo nie przestał ni na chwilę obserwować dwóch kislevitów. Podobnie jak jego ludzie. Levan ujął pod ramiona martwego Magnusa i społem z dzierżącym go za nogi Wasilijem już gotowali się do odejścia, gdy znów zatrzymał ich w miejscu głos Krogulca.

- Wszyscy tu w tej komnacie wiemy, że byliście tam, gdy umierał Harap. Wiedzcie jednak, że nie interesuje mnie to, byle nie weszło wam w nawyk. Będę nowym capom Rosenbergu i będę potrzebował odważnych ludzi, którzy o moje interesy dbać będą jak ja o ich. Daję dobrą pracę i płacę przednio. W zamian żądając jedynie posłuszeństwa moim rozkazom. Nic więcej. Jeśli więc nie zechcecie ich słuchać, nie zjawiajcie się jutro w południe w „Divie”. Jeśli się jednak pojawicie, przyszłe rozkazy macie wykonywać co do joty. Nie lubię się powtarzać, ani tym bardziej tłumaczyć. Jeśli zaś macie w zanadrzu jeszcze jakichś pomocników, możecie ich jutro przyprowadzić, by mi się pokłonili. Oddanych ludzi nigdy mało. Zwłaszcza takich, którzy nie wahają się czynić rzeczy wielkich. Idźcie już! Chłopaki wyprowadzą was tyłem, jak już odbierzecie swoją zapłatę.

Levan znów mierzył Krogulca wzrokiem. Ciężkim od obietnic idących tym niewidzialnym łączem w obie strony. Jednak dzięki słowom Krogulca zrozumiał coś jeszcze. On wiedział o toczącej się w nim samym walce. Wiedział, a mimo to stał ledwie kilka kroków od niego. Bezbronny. I zupełnie nie dbający o uzbrojenie Levana. Albo więc był niebezpiecznym szaleńcem, albo jeszcze bardziej niebezpiecznym profesjonalistą. Oba rozwiązania wydawały się fatalne…


=================================


Szli pewnie ulicą bezpieczni w sile grupy. Rosenberg mocno zmienił się od chwili, kiedy ostatni raz widzieli jego okalane mrokiem uliczki. Niegdyś tą wieczorną porą słychać było na ulicach miasta przyśpiewki pijaków, przekomarzania się dziwek z rządnymi rozrywki klientami, handlarzy nawołujących do swoich egzotycznych towarów. I tak do nocy, aż zmęczenie brało górę nad życiowymi siłami i na placu boju pozostawiali już wówczas tylko najbardziej zaciekli w hulance oraz ci, dla których o tej porze dnia zaczynała się dopiero praca. Zwyczajni prości ludzie pokroju Levana, Grzecznego czy Grabarza. Miasto miało dla każdego do zaoferowania sporo. Teraz jednak jego uliczki zdały się w jakimś stopniu zubożałe. Nieliczne dziwki kryły się w bramach na widok licznej grupy. Moczymordy, jeśli gdzieś byli zmorzeni alkoholem po dniu pijaństwa, wpełzli na tyle głęboko, że w z ich gawr okrytych łachmanami wysypisk, stert skrzyń i pak, składów worów i zawalonych szop nie wystawały nawet ich nosy. Ekstrawaganckich utracjuszy trwoniących swój majątek było jak na lekarstwo a handlarzy niemal wcale. Nawet oprychów nie było widać. Rosenberg zdawał się martwy.

To pozwalało im spieszniej iść i dla tego właśnie prowadzeni pewnie przez Tupika ruszyli ku swej melinie. Tej nowej, wyznaczonej im podczas tajemnego spotkania. Tupik jednak nie miał najmniejszej ochoty wieść ich prosto ku jaskini lwa. Czuł bowiem intuicyjnie, że coś z wyznaczonym na spotkaniu w klasztorze miejscu jest nie tak. Pewnie dla tego wciąż zastanawiał się nad porą, kiedy posłać na zamek Animositasa, który kroczył ze swoim młotem na ramieniu i uduchowieniem na twarzy. Wiedział, że w ich nowej melinie coś było podejrzanego. Że tkwił w tym jakiś haczyk. Jaki, pokazać miała przyszłość. I to rychła.

Przyszłość pokazała im się w okolicach „Divy” w osobach bladych jak kreda Levana i Wasilija. Obaj wyglądali tak, jakby ujrzeli ducha. Co gorsze, nie było z nimi „nowych” a Wasilij wyglądał tak, jakby wyszedł z rzeźni. Jego pierś barwiły zasychające plamy krwi, dłoń zdobiły szkarłatne zacieki. W oczach…

W oczach obaj mieli mord…

====================================

Jurta namiotu rozchyliła się po raz kolejny wpuszczając usługującą im dziewkę do ich własnego namiotu biesiadnego. To było najlepsze co udało im się na poczekaniu wymyślić. Potrzebowali meliny na gwałt a „Diva” straciła nieco na popularności. Nawet w swej tylnej, skrytej w suterenie części. „Chlejnia” na końskim targu była doskonałym miejscem, bo po pierwsze mnogość tu była przyjezdnych pośród których można było się skryć a po wtóre dawała możliwość wzięcia całego namiotu dla siebie. Za stosowną opłatą, ale na groszu im nie zależało najbardziej. Mieli pieniądze a to już było coś. Teraz zaś mieli coś jeszcze. Siebie i mnogość informacji do ogarnięcia. Jedną z nich była krótka, przekazana Tupikowi przez jakiegoś malca w bramie. Który zaaferowanym tonem wyszeptał Niziołkowi do ucha tak teatralnie, że słyszeli to niemal wszyscy.

„Taki uczony szuka cie. Zapłacił za każdą wiadomość a wcześniej szukał Harapa, Słabego, Burego i Grabarza. Pytał o nich, bo miał jakiś interesik. Z wielkim wozem przyjechał. Czeka w „Kuźni”.”

====================================

Heinrich siedział w oberży samotnie. „Kuźnia” miała to do siebie, że położona była przy samej bramie, miała dużą wozownię i mało gości. Zresztą teraz chyba ogólnie mało ludzi gościło w mieście, jakby wyczuwając rosnące w nim napięcie. Z dwojga złego jednak gdyby miał wybierać najbliżej dni wolał przetrwać w oberży niż na trakcie. Zwłaszcza, że na dniach miała nadejść Noc Tajemnic. Już teraz noc była pełna wrażeń a co dopiero miało nastąpić?

Heinrich rozesłał wici i czekał. Niecierpliwił się. Grosiwa mu co prawda nie ubywało zbyt szybko, ale czuł się zagrożony. Nieustannie. Obcy w obcymi mieście. Jednak udało mu się usłyszeć mimochodem również, że miasto pogrążające się powoli w chaosie bandyckich porachunków nawiedził ktoś, kto wie jak nad tym wszystkim zapanować. To była dobra wiadomość. Żeby jeszcze z tych maluchów, które rozesłał po mieście któryś wrócił, wówczas mógłby poszukać z nim kontaktu. Jakoś. On badacz, potrzebował stabilizacji. Stan obecny zaś był jej biegunowym przeciwieństwem…





[Proszę qba1115 o nie postowanie i kontakt na PW]
 
Bielon jest offline  
Stary 28-03-2010, 12:53   #46
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Tupik czuł się nieco dziwnie...brakowało mu starego klimatu miasta. Przed rozróbą z Harapem miasto w nocy żyło, niczym w ludzkim organizmie, uliczki miasta przypominały żyły którymi płynęła krew - czasami dosłownie. Krew buzowała, krążyła uliczkami miasta nadawała mu uroku i życia, sprawiała że dziwki chętnie wychodziły do klienta zachwalając usługi, paserzy co rusz próbowali odsprzedać zrabowane dobra, a złodzieje kręcili się wszędzie tworząc prawdziwy ruch uliczny, Tupikowi brakowało nawet śpiewu i bełkotu pijaków które normalnie rozbrzmiewały o tej porze. W mieście rzeczywiście zrobiło się jakoś cicho i ponuro. Atmosfera strachu była gęsta i namacalna - tak, iż nawet Tupik zastanawiał się czy jest jeszcze sens je odbijać... ale jak pamiętał to nie zamierzał zdobywać miasta tylko z powodu jego uroku.

Kryjówka miała być na kilka godzin snu, w końcu wypuszczono ich w środku nocy... " W środku nocy... jakby nie mogli skurczybyki poczekać do rana... jakby pchając nas do kryjówki... czemu nie zaczekali do rana...? I z takim pośpiechem posłali na zamek... może po gwardzistów właśnie żeby wskazać im gdzie jesteśmy... Może kapłani grali z księciem w swoją gierkę... To możliwe, klasztor idealnie nadawała się do ukrycia...ale nie, gwardziści nas wyciągnęli, wiedzieli gdzie jesteśmy. Mogli w każdej chwili nas aresztować...chyba że nie mogli..."

Tupik miał wyraźny problem z rozgryzieniem planów Sigmarytów. Nie pasowała mu co najmniej jedna rzecz. Z jednej strony kapłani chcieli, żeby Tupik zdobył kontrolę nad miastem... z drugiej właściwie w żadnym stopniu nie zamierzali mu w tym pomóc, bo przy możliwościach jakimi dysponowali wskazanie lokum było najmniejszym co mogli zrobić...
Halfling był pewny, że lokum będzie obserwowane lub nasłuchiwane - po to by mieć kontrolę nad grupą, ale po pośpiesznej jeździe karocą na zamek zaczął się zastanawiać czy to nie pułapka - taka dosłowna. Kapłani mieli dość czasu aby wszystko w kryjówce przygotować. Gdy Tupikowi przychodziła taka myśl to wiedział, że jak nie doszuka się powodu zastawienia pułapki - to nie oznacza to jeszcze że jej nie ma. Kapłani działali w sposób przemyślany i zaplanowany, te ceregiele z brakiem informacji, odcięciem od miasta, ostatnie pożegnanie - zarówno to osobiste jakie spotkało Tupika, jak i to ogólne...- z wisiorkiem dla Levana... Tupik wiedział, że tak nie zachowuje się sojusznik, ba , tak nawet nie zachowuje się nawet szef. Poza tym Tupik zamierzał skorzystać z pierwszej lekcji jaką zaoferował mu Miżoch - a brzmiała ona tak: Obiecanki cacanki a głupiemu radość...
Tak... kapłani rozdzielali obietnice na prawo i lewo... może właśnie tym tylko sterowali miastem - nie brakowało w nim i głupców.

Tak... choć tej nocy jakby dwóch ubyło. Tupik nie potrafił znaleźć lepszego określenia dla tych którzy w tak krótkim czasie potrafili doprowadzić do swojej śmierci. Selekcja naturalna zdawała się działać, choć Tupik wolałby aby dokonywała się po stronie przeciwników a nie podległych mu ludzi. Obecnie każdy sojusznik był cenny, a sojusznik któremu można by zaufać i nie przejechać się na tym - bezcenny.

Tupik przez chwile wpatrywał się w Kislewitów zagryzając wargę, szczególnie uważnie przyglądał się Wasilijowi obawiając się, że ten jest poważnie poraniony... niepostrzępione ubranie wskazywało jednak, że nie była to jego krew...

Po czymś takim miał ochotę obrócić się na pięcie i odejść od "Divy" jak najdalej - z dala od "kryjówki"... ale też nie mógł jej tak po prostu zostawić, była niczym karoca - niby bzdurką, ale i kopalnią informacji jednocześnie... Nawet wyposażenie jakie pozostawili - czy powinni pozostawić im kapłani powinno sporo powiedzieć, nie mówiąc już o ewentualnej pułapce - a ta wydawała się coraz bardziej realniejsza...

"No ale przecież kryjówka nie ucieknie... a pośpiech kapłanów...jakby to wszystko musiało właśnie wydarzyć się w nocy... może lepiej będzie ją sprawdzić za dnia... zresztą są sprawy do przedyskutowania..." - pomyślał a ponowne spojrzenie na bladego i zakrwawionego Wasilija podpowiadało mu, że to nie jest dobry moment na jakąkolwiek akcję.

Widział po chłopakach, że mają wiele do powiedzenia, ale widział też, że się nie spieszą - co oznaczało że nie było już kogo ratować.
Nie miał ochoty tracić kolejnych ludzi, przynajmniej nie tej nocy, sprawdzenie kryjówki pozostawił do pory dziennej... " Czemu w nocy nas wygnali..." - zastanawiał się w drodze do namiotu.

Kislevici wystraszyli Tupika - może nie dosłownie, ale wzbudziły w nim obawy o nich samych, o to jak łatwo dziś stracić ludzi na ulicach miasta - za Harapa byłoby to nie do pomyślenia, ten kto samowolnie napadłby na "swojaków" cierpiał by tak by innym się odechciało. Tupik nie miał okazji widzieć Levana i Wasilija tak bardzo wstrząśniętych, obudzili w nim niemal ojcowskie odczucia - wydając się...takimi zagubionymi...
Oczywiście żaden z Kislevitów nie potrzebował ani ojca ani troskliwości Tupika, halfling wiedział, że ci dwaj dadzą sobie radę, szczególnie przy jego wsparciu, wiedział jednak że potrzebują czasu i nie należy poganiać ich do mówienia, wyglądało na to, ze w namiocie w końcu będą mogli porozmawiać nim jednak Levan zdążył dokładnie opowiedzieć co się działo w "Divie" odnalazł ich bzyk...

- Taki uczony szuka cie. Zapłacił za każdą wiadomość a wcześniej szukał Harapa, Słabego, Burego i Grabarza. Pytał o nich, bo miał jakiś interesik. Z wielkim wozem przyjechał. Czeka w „Kuźni”.


" I niech mi tylko ktoś wspomni że Bzyki nie są wartościowymi sojusznikami... skubańcy nie minęła godzina a ci już mnie znaleźli... znaleźli mnie to znajdą i innych... " - pomyślał Tupik wyraźnie radośniejszy z pojawienia się bzyka - nie wszyscy byli tak zadowoleni, bo przecież gdy znaleźli w końcu kawałek miejsca na spokojną rozmowę, okazało się że już wiadomo gdzie przebywają - bzyki przynajmniej wiedziały. Malec nie wydawał się spłoszony - Tupik miał nadzieję , że nie tylko dlatego że wierzył w swoją nieszkodliwość jako posłańca, ale że po prostu nie boi się Tupika a "świeże" opowieści o nim traktuje jako bujdę.

- ... Kacper..tak? - próbował przypomnieć sobie ksywkę smyka, znał ich wielu - może nawet zbyt wielu. - powiedz chłopakom, że sprawa z Harapem to bujda, jak mieliśmy zabić Harapa idąc na spotkanie bez broni, przeszukani - tak jak wszyscy. A jak mieliśmy straż po swojej stronie to po co nam było bez broni wchodzić do środka? - przekaż to chłopakom i każdemu kto już i tak wie że jestem w mieście, Ci którzy nie wiedzą niech nie wiedzą, póki nie wyjaśnię całego tego gówna.

Gdy już zlecił zadanie malcowi przeszedł do sprawy która tkwiła w jego umyśle od trzech miesięcy...

- Ormet żyje?
- pytanie było lodowato chłodne, gdyby słowa mogły zamrażać bzyk byłby już soplem lodu.

Na koniec dał malcowi Złotego Karla. - Powiedz jeszcze chłopakom, że niedługo ich odwiedzę i niech nie informują nikogo gdzie się podziewam, połowa debili w mieście chce mi wbić nóż w plecy z powodu kłamstwa, przed którym nie miałem jak się bronić.

Tupik dał dużo, ale i wymagał wiele, poza tym chciał aby chłopacy wiedzieli że przyszłość- ich przyszłość jest przy kiesie Tupika i że nikt nie będzie tak hojny dla smyków jak on, nikt zresztą tak bardzo jak on ich nie doceniał - choć starał się ich nie przeceniać.
Mógł wypytać się jeszcze o wiele rzeczy malca - ale czy nie zrobiłby tym wrażenia że przejmuje miasto? Takiego wrażenia nie zamierzał jeszcze dawać, jeszcze nie, gdy już malec odszedł Tupik zwrócił się do reszty.


- Odwiedzimy zaraz Pana Henricha, musi mieć tupet by pytać o wszystkich ważniejszych szefów i desperację, że w takiej chwili pyta o mnie...
Na nocleg pozostaniemy w Kuźni - grupy nie powinni atakować a namiot bezpieczniejszy jak widać nie jest. No ale najważniejsze mówcie co się stało...
- pytanie skierowane do Kislevitów zawisło niczym mucha na pajęczynie. Nie dało się go wyrwać ani o nim zapomnieć, nie dało się już obejść pytania, nawet na ucieczkę było już za późno. Zresztą dokąd, gdzie? Wiedział, że Levan opowie mu dokładnie co się stało a przynajmniej ufał jego pamięci i dokładnym spostrzeżeniom. Szkoda mu było nowych, ale starał się nie płakać nad rozlanym mlekiem. Bałagan po prostu należało posprzątać...
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 28-03-2010 o 13:00.
Eliasz jest offline  
Stary 29-03-2010, 09:10   #47
 
Trojan's Avatar
 
Reputacja: 1 Trojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skał
Matt Burgen „Grzeczny”

Ponura noc zyskiwała na różnych odcieniach czerni. Żal i smutek po utracie dwóch znajomków, z którymi było nie było spędziło się niemało wspólnego czasu w klasztorze, ustępowała gniewowi. Grzeczny nie wiedział wszystkiego, tyle co Levan w kilku zdaniach ukradkiem mu przekazał, ale i tak było tego nadto. Nie pozostawał cień wątpliwości, że w mieście ich reputacja została zniszczona. Ktoś zrobił to celowo wyrzucając ich poza nawias półświatka. Ktoś wykorzystał fakt, iż to straż ich ocaliła. Co samo w sobie też było dziwnym. Grzeczny czasem zastanawiał się nad tym kto miał w tym interes? Kapłani w myśl ochrony znajomków swojaka? Po tym jak traktowali Animositasa raczej nie wydawało się to nazbyt prawdopodobnym. Kapłani aby ochronić dzierżycieli znaku Sigmara? Skąd wiedzieli by tak szybko, że mają go chłopaki Tupika i gdzie aktualnie są? Strażnicy? Po co? Nic tu do siebie nie pasowało. Oznaczało to jednakże w przekonaniu Grzecznego, że ktoś ich obserwuje. Obserwuje i przewiduje ich dalsze działania. Bo jeśli nie, to nic do siebie nie pasowało. Może wśród kompanów był… ktoś taki? To mogło rzucić nowe światło na to co się wydarzyło w ostatnich miesiącach. Tym kimś jednak mógłby być tylko jeden człowiek. Animositas. On jeden był z zewnątrz a jednocześnie na tyle już był swojakiem, że powoli ufali mu coraz bardziej. No bo kto inny? Zachowanie kapłanów zaś mogło być zwykłą zasłoną dymną. Czyżby uznano ich za odpowiednie do pewnych celów narzędzie? Po co i kto? I znów to samo. Straż? Książę? Kapłani? Kto do kurwy nędzy się nimi zabawiał?

Zbyt wiele myśli i jeszcze więcej pytań bez odpowiedzi. Grzeczny zmęczony tym wszystkim przerwał zbędny ciąg rodzących się wątpliwości skręcając nagle w bramę, do dwójki ochlaptusów raczących się jakąś berberuchą. Dwa szybkie ciosy przekonały jej posiadaczy o tym, że chcą się z Grzecznym podzielić. Każdy by chciał póki Grzeczny był grzeczny. Bywał przecież również niegrzeczny. Strumień ciepłej, śmierdzącej, podłej okowity rozpalił mu przełyk i zaraz po nim żołądek. Grzeczny pił nie przerywając, pozwalając palić trunkowi wszystko co w środku. Dla rozjaśnienia umysłu. Dla kurażu. Dla poprawy samopoczucia a w końcu po to, by przegnać natrętne myśli z głowy. Grzeczny, często myślał zbyt dużo, co nie oznaczało, że stan ten odpowiadał mu choć trochę. Okowita, im podlejsza i mocniej kopiąca berberucha tym lepiej, była na to najlepszym lekarstwem. Skuleni po dwóch ciosach pijacy nie protestowali. Gdyby od początku nie protestowali obyło by się bez ciosów.

Wódka miała jeszcze jedną zaletę. Po jej zbawiennym smaku Eryka już nie smakowała tak jak wcześniej. A ognisty płyn rozchodzący się w żyłach odzierał jej blask ze zwodniczego piękna pozostawiając jedynie to, co normalne. Zad, cycki, gładkie lico. Wszystko na swoim miejscu i zgrabnie opakowane. Nic specjalnego. Choć to było tak po prawdzie zaprzeczanie samemu sobie. Grzeczny jednak miał to gdzieś. „Jeśli zechcesz odejść, odejdź, jeśli wrócić, wróć. To nie ważne z kim i wszystko jedno gdzie. Nic się przecież w nas nie zmieni przez te dni. Wciąż tak samo serca będzie czas tęsknotą truć. Świat jak był zostanie zły…” brzmiały słowa ckliwej ballady, która nie wiadomo skąd pojawiła się w myślach Grzecznego. Nie pamiętał gdzie i kiedy ją słyszał, ale tak było w życiu. Jego życiu.

Co wcale nie znaczyło, że stan ten musi mu się podobać.

Pojawienie się Levana i Wasilija przegnało precz ponury, przepełniony tęsknotą i pogonią za tym co nieuchwytne nastrój. Pojawił się cel. Cel i skurwiel, który był tegoż celu egzemplifikacją. Okowita szybko przeszła z rąk do rąk. Kopała, ale chłopakom było tego trzeba. Levan, rozmowniejszy z dwójki kislevitów, krótko zdał ciekawemu Grzecznemu relację. Wiele mówić nie musiał. Rozumieli się wszak niemal bez słów. Mimo to sytuacja wymagała omówienia a fakt, że Tupik co rusz spiskuje z jakimś gówniarzem bynajmniej omówieniu problemu nie służył.

- Musimy wszystko omówić. I to szybko, bo się kurwa ciepło robi. – powiedział Niziołkowi, kiedy ten już prowadził ich do „Kuźni”. Tak, to mogło być dobre miejsce na przedyskutowanie problemu. Gdyby ktoś chciał długo gadać. Grzeczny nie na darmo miał swoją, ustaloną reputację. I w gadkach, bynajmniej, jej nie uzyskał. Krogulec zaś z opowieści Levana najwidoczniej wymagał kilku słów. Grzeczny jednak cieszył się już czymś innym. Tym mianowicie, że po słowach przyjdzie czas na czyny…
 
Trojan jest offline  
Stary 29-03-2010, 12:17   #48
 
Azazello's Avatar
 
Reputacja: 1 Azazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodze
Cięższa sakiewka nie była wystarczającą zapłatą za to czego się dopuścili. To obietnica pomsty, rzeźni dokonywanej kolejno na wszystkich ludziach Krogulca i na nim samym, była gałęzią, której uchwycili się obaj kieslevici. Ta gałąź pozwalała im utrzymać się na powierzchni. Levanowi wcale nie było łatwiej tylko dlatego, że to nie on trzymał ten nóż. Czuł się za to tak samo odpowiedzialny jak Wasilij. Nie raz zabijał już ludzi. Nie raz robił to z zimną krwią i bez mrugnięcia okiem, niejednokrotnie na czyjś rozkaz. Niezwykle rzadko jednak ofiary nachodziły go w snach. A Magnus będzie... Był zupełnie niewinną ofiarą swojej beztroski...

Levan nie opuścił wzroku w tej bezsłownej konfrontacji z Krogulcem, nigdy tego nie robił, a tym razem szczególnie musiał pokazać z jakiej gliny jest ulepiony. Oczywiście, że takich właśnie ludzi szukał Krogulec - capo Rosenbergu, przyszły król półświatka - i bardzo dobrze. Levan był zdania, że za dobrą pracę należy się dobra wypłata. A ta praca nie należała do lekkich. Zginąć można było zawsze i wszędzie. A na ciężki sen nie można było sobie nigdy pozwolić. Levana zaczęła piekielnie boleć głowa. Żyły na skorniach pulsowały mu szybko i rytmicznie. Zastanawiał się ile z tego co odczuwa jest w stanie zobaczyć Krogulec.

Nie zastanawiał się skąd ten buc wiedział, że Levan i Wasilij byli wtedy w knajpie Ormeta, to pewnie wiedzieli wszyscy. Bardziej nurtowało go, skąd tak szybko rozkminił, że to są właśnie Ci kieslevici. Jutro już całe miasto może wiedzieć, że banda grabarza, lub raczej Tupika, jest w mieście. Krogulec pewnie myślał, że sobie ich łatwo podporządkuje. Najwyraźniej nie był świadom roli sigmarytów w tej hecy. Lepiej dla nas! Będzie tak samo zdziwiony nożem w plecach jak Bury, jak Miżoch i jak inni im podobni o nadmiernych ambicjach i niedostatku rozumu bądź umiejętności.

Krogulec - nowy capo - czemu nie? Jest twardy, może nawet twardszy niż Harap, może sprytniejszy niż on. Na pewno bardziej butny. Butny niczym treser smoków, albo wielki mag. Levan wiedział, że jeżeli Tupik nie wymyśli czegoś przewrotnego, to będzie trzeba rozważyć pracę dla Krogulca. W czym zresztą był gorszy od Grabarza? Albo Harapa? Inne są tylko okoliczności. Na jego niekorzyść działa niestabilna sytuacja w mieście i trzecia siła, o której może nie mieć pojęcia. Siła pod postacią sigmarytów i ich niejasnych powiązań z księciem. Może komuś zależy na chaosie w miasteczku? Może ktoś chce coś na tym ugrać? Mam nadzieję, że Tupik mi to wytłumaczy tak, bym był w stanie coś zrozumieć. Krogulec na pewno był do pokonania, tylko co dalej? Levan wiedział, że obaj będą musieli tu wrócić jutro. Lepiej być blisko kogoś takiego, a z tupikowym zapleczem nigdy nie było wiadomo kiedy przydadzą się dwa miecze stojące rzekomo po stronie Krogulca.

Kieslevici w milczeniu odebrali pieniądze od Amy i opuścili Divę. Levan zebrał jeszcze jedną butelkę okowity stojącą na stole, a do klienta którem coś się nie spodobało powiedział cichym i jednostajnym głosem: Tylko daj mi pretekst - a ten odwrócił wzrok prawdopodobnie szukając innej butelki. Nawet strażnicy Divy nie powiedzieli nic na to. Woleli nie ryzykować wdawania się w awanturę z kieslevitami w tym momencie. Pierwszy napił się Wasilij. Kiedy szał opuścił Levana zauważył on, że jest już całkiem ciemno, a na niebie nie ma ani jednej gwiazdki. Było ciemno. Levan pewnie poszedłby w umówione miejsce, gdyby nie kompani na których wpadli za rogiem. Wystarczyły im trzy zdania opisu tego co się wydarzyło. W tym momencie Levan nie miał ochoty na więcej. Będzie na to pora. Nikt nie oponował.Tupik szybko wybił im z głowy pomysł lokowania się w pobliżu Divy. Brak dwójki towarzyszy w połączeniu z tym milczeniem był wystarczająco wymownym powodem nie zbliżania się tam bez wyraźnego powodu.

Łeb nie przestał pulsować pomimo osuszenia butelki - jak się okazało - rumu. Jeżeli ich towarzysze mieli lepszy humor - tego dnia w końcu opuścili więzienie, to szybko przejęli postawę Levana i Wasilija. Zrobiło się smutno i ponuro. Tylko pytania tej kobiety nieświadomie i zupełnie niepotrzebnie mąciły martwą ciszę wieczoru.

Dopiero w lokalu opowiedział wszystko Tupikowi i Grzecznemu. Reszty to na razie nie powinno interesować, im mniej osób wie, tym lepiej. Nie pominął szczegółów związanych z ochroną Divy. Wnikliwą atencją obdarzył osobę Krogulca i jego biura. Nie spodziewał się innej reakcji ze strony niziołka. Ten się zasępił i wypuszczał tylko kolejne obłoki gryzącego dymu. Słychać było mechanizm szybko pracujący w jego głowie. Niczym tryby młyna napędzane przez huraganowy wiatr. Dobrze, że piwo było zimne. Przywodziło na myśl śmierć. Zimne jak śmierć...
 
Azazello jest offline  
Stary 29-03-2010, 20:13   #49
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Pierwsza w karczmie pojawiła się "Lizzy" - należało wykorzystać jej nienaruszoną jeszcze opinię a przy okazji sprawdzić jej podstawowe umiejętności. Zadanie miała wszakże proste, zobaczyć kto jest w karczmie, odnaleźć osobę która czeka na Tupika - choć nie nawiązywać z nią kontaktu. Wynająć pokój dla dwójki wyjść i zrelacjonować sprawę. W tym czasie reszta obserwowała karczmę i jej okolice sprawdzając czy w pobocznych alejkach nie kryją się wrogowie. Gdy Lizzy wróciła i zrelacjonowała listę osób w karczmie Tupik wraz z resztą wszedł - choć nie gromadnie, Max i Lizzy weszli jako pierwsi - teoretycznie jako para... Mieli usiąść przy stoliku i zachowywać się jak para jednocześnie obserwując wszystko. Tupik nawet nocleg zamierzał zafundować im osobny, wiedząc, że karczmarz będzie dopytywany z kim tu był halfling.

Ani także miał być jego tajną bronią, może i był widziany ale w bandzie Tupika był świeży. I co prawda Tupik przewidział dla niego wspólna izbę wraz z innymi, to do karczmy wszedł jednak sam, niczym mnich zakonnik którym tak właściwie był. "Bandziory" weszły na koniec, Tupik niemal od razu wychwycił znaczące spojrzenie człowieka siedzącego przy stoliku. Wyróżniał się on wyglądem spośród zwyczajowych gości, a i najwyraźniej szukał kogoś postury halflinga...

Podszedł do stolika i pewnym siebie tonem zapytał.

- Czy mam przyjemność rozmawiać z Panem Herichem? - Tupik zapytał zaciekawiony i w niezwykle kulturalny nawet jak na siebie sposób, musiał wszakże upewnić się czy ma do czynienia z właściwą personą.

Tupikowi jak i jego chłopakom rzuciła się od razu jedna rzecz w oczy. Heinrich miał zamiast lewej ręki protezę. A raczej dla wprawnego oka nie tyle protezę co małe dzieło sztuki. Mistrzowsko wyknaną i dziwnego stopu który czynił ją dość lekką.

-Owszem a ty jesteś Tupik jak sądzę widzieliśmy się już kiedyś ze 4 miesiące temu. Wtedy byłeś jedynie obserwatorem a ja rozmawiałem z niejakim panem H. Chciałbym kontynuować rozmowę wtedy zaczętą. Niestety pan H jest niedysponowany pozostali też.

" To prawda" - przemknęło Tupikowi, niemal z fotograficzną dokładnością odtworzył spotkanie, widok pochylonego profesorka i rozentuzjowanego Harapa...dawno nie widział harapa w takim nastroju podniecenia..."

- Tak, porozmawiajmy jednak w ustronniejszym miejscu, Halfling poszedł zamówić jeden duży pokój - łóżek było dziesięć, ale Tupik nie chciał ich dzielić z nieznajomymi więc wynajął wszystkie. gdy dostał klucz do ręki wrócił do profesorka i zaczął kierować się po schodach na górę - podobnie zresztą jak i Grzeczny oraz Levan i Wasilij - reszta asekurowała dół. Sprawdzenie góry karczmy było koniecznością, zważywszy na fakt, że oczekiwano tu ich.

Profesor nawet nie wstał od stolika.
-Liczę na prywatną rozmowę panie Tupik. Jeśli musicie sprawdzić karczmę nie widzę problemu sprawdźcie górę,dół czy co tam chcecie potem możemy porozmawiać na górze weź ze sobą kogoś jeśli jest potrzebny w rozmowie. Natomiast sam z 4 osobami na górę wchodzić nie zamierzam. I bez urazy oczywiście to zwykłe środki ostrożności.

Tupik nie był mocno zaskoczony, dla niego najbardziej liczyło się sprawdzenie miejsca, nie zamierzał też okazywać własnej słabości pokazując, że bez ochrony nigdzie się nie rusza, lub , ze sam nie potrafi prowadzić negocjacji. Był nieco w trudnej sytuacji i potrzebował możliwie wielu sojuszników - a wspólne interesy zazwyczaj to oznaczały. Poza tym podobała mu się stanowczość profesora, potrzebował solidnych partnerów a nie byle kwoki które łatwo można złamać lub zastraszyć. Gdy już góra była sprawdzona Tupik dał znać reszcie aby na niego poczekali - zgodnie z życzeniem profesorka. W sumie gdyby chciał go załatwić...nie musiałby nawet ceregielić się z wchodzeniem na górę, a w razie nieudanych interesów zawsze mogli go dopaść, jednak Tupik starał się być optymistą , wiedział , że nie ustępuje Harapowi a skoro poprzedni szef dogadywał się z Heinrichem to mógł i on.

Profesor udał się z Tupikiem na górę. Był pełen mieszanych uczuć odnośnie spotkania z Tupikiem. Z jednej strony znał solidność owej rasy a raczej ich słowność. I to że łatwiej jest zaufać Helfingowi aniżeli człowiekowi. Wiedział że człowiek może być bezmyślnie brutalny, kierować się zadawaniem bólu dla samego zadawania. Helfingi natomiast miał za rasę która pewnie nie uchyli się przed niczym zmuszona do ostateczności ale niczego nie zrobi od tak sobie.

- Tak więc czemu mnie Pan szukał?
- zapytał Tupik wyciągając zwyczajowo swoja fajkę, główka miała rzeźbienia w kształcie głowy smoka. - Ma pan ochotę? - zapytał , pokazując, że ma także drugą, zwyczajną zapasową fajkę. Słodkawy dym jaki się niedługo potem uniósł w powietrzu świadczył, że w fajce jest nie tylko tytoń, ale i zioło.

-Oczywiście prosiłbym jednak nabić tą. Profesor wręczył Tupikowi swoją fajkę ładną drogą aczkolwiek nie zdobioną niczym konkretnym. Raczej zrobioną z drogich materiałów-
- Ależ oczywiście - odparł Tupik wyraźnie ucieszony, po raz pierwszy chyba odkąd zobaczył zakrwawionego Wasilija. Nabił fajkę Henricha mieszanką ziela i tytoniu przyglądając się z zaciekawieniem samej fajce. Szybko oszacował jej wartość na niemałą i tym bardziej docenił konesera z jakim rozmawiał. - Niech wiec Phaenias czuwa nad naszą rozmową i doprowadzi palących ludzi do ugody, tak jak fajka prowadzi dym do płuc...
Przypomniała mu się uwaga Aniego , że mógłby być kapłanem...zastanawiał się nad tym wciąż czasami, teraz po wyjściu z murów klasztornych życie mnicha - halflińskiego kapłana Phaeniasa znów nie wydawało mu się takie straszne...

- Sprowadza mnie pewna propozycja która złożył mi kiedyś pański szef. Chciałem z nim ponownie porozmawiać o współpracy a raczej z panem ponieważ jako jedyny przetrwał zawirowania na szczytach władzy.
Proszę wiedzieć że jestem pełen dobrych chęci odnośnie naszej potencjalnej współpracy. Nim jednak zaczniemy o tym rozmawiać chciałbym się dowiedzieć co się dzieję obecnie w mieście. I jaki pan ma do tego stosunek. Z tego co mi wiadomo jest pan obecnie osobą z którą współpraca oznacza kłopoty i to duże. Z drugiej strony cenie ludzi z dużym potencjałem i inteligencją. A tego z pewnością ci nie brakuje skoro do tej pory żyjesz.


Halfling uśmiechnął się słysząc komplement, nie zwracał jednak nań większej uwagi. Komplementy były mu tak samo obojętne jak zniewagi, a dokładniej to obojętność na komplementy dawała obojętność na zniewagi.
- W chwili obecnej nie jestem jeszcze dobrym źródłem informacji, dopiero co powróciliśmy do miasta, jednak wiem co najmniej tyle co i Pan, w mieście jest chaos i nie ma przywódcy. Tupik pomijał nowo poznaną wiedzę o nowym Cappo - lepiej było nie pchać do rąk Cappo żadnego potencjalnego sojusznika.
- I zamierzam się tym zająć, jaką dokładnie propozycję złożył Panu Harap? - po chwili dodał - Chyba że przejdziemy sobie na ty, ja nie mam nic przeciwko i z pewnością ułatwi to rozmowę, zresztą skoro palimy już wspólnie... - Tupik nie zamierzał spowiadać się obcej osobie ze swoich zamiarów, a przynajmniej z dokładnych zamiarów - nie wcześniej nim pozna przyczynę tego spotkania, bo tak po prawdzie to wciąż nie wiedział jak henrich miał pomagać Harapowi... i jak mu może pomóc teraz - jak wzajemnie mogą sobie pomóc...

-Oczywiście Heinrich Wolfborg. Zwany w waszych kręgach Profesorem. Pan Harap złożył mi propozycję współpracy jestem Tupiku alchemikiem. Specjalistą wysokiej klasy za pieniądze włożone w moje wykształcenie może by kupić pół tego..- tu wyraźnie skrzywił się. ...wspaniałego miasta.
Wie pan zapewne że ludzie jako rasa mają pewną słabość do używek. Od dajmy na to alkohol na produkowaniu go i sprzedawaniu nie jeden już zbił majątek. A co właściwie daje alkohol? Od większość powie że pijąc go można się wyluzować. Niektórzy dodadzą jeszcze że pomaga "dobrze" się bawić. Niewiele prawda? Niejeden jednak uzależnił się od niego mimo iż moim zdaniem to nic nadzwyczajnego. Teraz proszę sobie wyobrazić istnieje substancji po której zażyciu człowiek nie tylko się "luzuje i dobrze bawi" niweluje ona potrzebę snu sprawia że biorca czuje się panem świata. Czuje przypływ siły fizycznej itd... Jednym słowem używka o niebo lepsza bliska ideału pozwolę sobie powiedzieć. Do tego nowa a nowości zawsze dobrze się sprzedają. I jestem Tupiku jedynym człowiekiem który potrafi ją zrobić. Chciałbym byś pomógł mi nią handlować. Szczegóły współpracy pozostają otwarte tak jak były w przypadku Harpa. Jego propozycję skreśliłem wtedy z powodów nazwijmy to osobistych. Teraz mam czas możliwości i jestem otwarty. Dodam że propozycję kieruje najpierw do ciebie i prosiłbym o docenienie tego gestu mogłem iść do kogokolwiek innego. A odkąd "chaos" zapanował w mieście możliwości jest bez liku. Więc liczę na owocną współpracę.


- Tupik "Grotołaz" - haling uścisnął dłoń Heinricha i dodał z uśmiechem - choć niedługo pewnie bardziej będzie pasowało "Dachołaz". Tupik rozumiał już dlaczego Harap chciał współpracować z Heinrichem, na sprzedaży używek zawsze można było zarobić, szczególnie na sprzedaży tych niedostępnych... Jakkolwiek Tupik nie uwierzył - a przynajmniej bardzo uważnie przyglądał się gestom ciała Henricha gdy ten mówił o odrzuceniu propozycji Harapa z przyczyn osobistych. Tupik nie znał osób które odrzucałyby jakiekolwiek propozycje Harapa z jakichkolwiek przyczyn...

-Bardzo mnie interesuje tajemnicza śmierć pana H. I pański w niej udział. Oraz to że mimo iż został pan aresztowany na miejscu rzezi teraz cieszy się pan wolnością. Czy ma to oznaczać współprace z władzami? Bo nijak nie potrafię wytłumaczyć sobie innej przyczyny pana wolności oraz kompanów oczywiście.


Tupik zastanawiał się ile jeszcze razy przyjdzie mu spowiadać się z wydarzeń u Harapa. Mógłby co prawda olać ciekawskiego nieznajomego, ale jeśli miał odkręcać swoją reputacje to mógł równie dobrze zacząć od razu. - Tuż przed wydarzeniami w karczmie przyłączył się do nas Sigmaryta, może i byłaby to niewiarygodna historia, ale faktem jest, że wciąż jest z nami. U harapa zaczęła się walka, chroniliśmy szefa do końca a to że nas straż wywlekła zawdzięczamy wyłącznie Sigmarytom. Tylko to nas ocaliło przed losem jaki spotkał resztę z rąk strażników, trafiliśmy do klasztoru nie do straży, a teraz wracamy. Dodaj do tego, że na spotkanie weszliśmy bez broni i że wciąż jesteśmy ścigani przez straż a wątpliwości co do naszych zamiarów względem Harapa powinny się rozwiać.

-Oczywiście jestem skłonny dać wiarę każdemu twojemu wyjaśnieniu ale mów konkretniej że tak powiem. U Harapa wywiązał się walka z kim? Bo tego nijak nie wiem z kimś kto chce zagarnąć władzę nad półświatkiem czy z kim? Zabrali was dali do klasztoru i co grzecznie wypuścili? Obaj wiemy że zawsze jest coś za coś. Pytam oczywiście nie z ciekawości chce wiedzieć na czym stoisz i na czym stoi mój ewentualny biznes z tobą. Oraz co rozwaliło porządek w mieście bo pewnie nadal nam zagraża.- profesor miał otwarty umysł starał się wyciągnąć jak najwięcej informacji na wnioski przyjdzie kolej później.

- Walka wywiązała się z konkurencją, a dokładniej z jakimś podstawieńcem który przekupił lub nakłonił do zdrady połowę ludzi Harapa, lecz nie nas. Jego imienia nie znam a teraz gdy jest martwy raczej nie ma to wielkiego znaczenia. A co do klasztoru to owszem nie sądzę aby wypuścili nas bez powodu, prawdę mówiąc znam powód naszej wolności choć nie jestem pewien czy prawdziwy. Kapłani chcieliby aby w mieście zapanował spokój a we mnie dostrzegli na to szansę. - Tupik nie kłamał, nie musiał, ba nie chciał nawet być przyłapany na kłamstwie, wolał powiedzieć mniej niż za dużo...

-Znaczy chcą żebyś został nowym Cappo? Dają jakieś wsparcie? Stawiają jakieś żądania? I jak zamierzasz tego dokonać. Bo być może nasza współpraca mogła by mieć szersze pole.

- Rozumiem, że wystarczająco wyjaśniłem sam aspekt walki u Harapa? Pozostałe pytania dotyczą informacji które zamierzam zatrzymać póki co dla siebie, moi ludzie nie znają wiedzy o jaką pan prosi i nie widzę powodu aby wchodzić w tak dalekie szczegóły. Przynajmniej nie wcześniej nim uzgodnimy warunki współpracy. Gdyby do niej nie doszło, nadmierna wiedza mogłaby być krzywdząca a nie chciałbym aby doszło do takiej sytuacji.

-Jak widzę mogę ci pomóc. Jeśli będę miał pełną wiedzę o polu gry. Twoi ludzie to oczywiście bez obrazy na pewno dobre chłopaki ale podejrzewam że nie mają moich możliwości. Więc przemyśl to. Masz racje najpierw jeden interes dopiero potem następne. Tak naprawdę to potrzebuje niewiele z twojej strony w przedsięwzięciu bralibyśmy udział pół na pół jeśli chodzi o koszta. Wiem jak to zrobić produkuje wyceniam. Do ciebie należała by jedynie sprzedaż i zabezpieczenia całego przedsięwzięcia od strony ochrony. Przejdźmy zatem do konkretów na ile wyceniasz Tupiku % swój udział za takie a nie inne usługi?


Tupik nie mógł rozmawiać o podziałach kosztów czy wpływów dopóki nie znał konkretnych realiów biznesu. Nigdy wcześniej nie handlował narkotykami a już na pewno nie na taką skalę. " Tupikowi pojawił się przed oczami całkiem nowy horyzont możliwości. Jego mały acz ostro pofałdowany - a więc sprawny mózg zastanawiał się nad możliwościami wykorzystania alchemika ... a było ich sporo...

- Potrzebne mi będą podstawowe dane, po pierwsze ile czasu zajmie wyprodukowanie pierwszej porcji , jaki jest koszt wytworzenia pojedynczej dawki ? I czy potrzebny będzie Ci dopływ produktów - są dostępne na rynku, w mieście, czy trzeba je ściągać?

- Większość jest dostępnych na rynku te które trzeba by ciągnąć mam w większym zapasie ot kwestia wygody. Więc import pewnych produktów czeka nas niewątpliwie ale jeszcze nie w najbliższej przyszłości. Cały proces to około 4 dni. Ale byłbym durniem gdybym okazało się że musimy tyle czekać pierwsze porcje w dość znacznej ilości już mam gotowe do sprzedaży. Przeciętna dawka to około grama wciąganego przez nos lub do zjedzenia dla bardziej opornych. Różnica jest tylko taka że zjedzenia opóźnia efekt działania choć nieznacznie. Koszt pojedynczej dawki to około srebrnika w produkcji. Głównie dla amortyzacji linii produkcyjnej bo same produkty to groszowa sprawa. W Alfdorfie sprzedawaliśmy "działkę" nawet i za 5 złotych karli. Ale to stolica... Tu myślę że złoty Karl od porcji to dobra stawka. Wszak biedakom sprzedawać tego nie będziemy. Mam jeszcze trochę porcji czystego narkotyku ale ten jest znacznie droższy w produkcji około złotej korony. Więc sprzedawać go będziemy jedynie Elicie. Musisz pomyśleć na razie o następujących rzeczach: Potrzebuje wygodnego lokum nie przywykłem do braku luksusu i teraz też wolałbym tego uniknąć. Najlepiej gdybyś mi załatwił jakiś dom z ogródkiem. Właściciel oczywiście niech podpisze papiery czyniące mnie nowym właścicielem- Profewsor uśmiechnął się wyraźnie na myśl że w końcu zyskałby wygodne miejsce do pracy i wypoczynku. - Dwa sieć dystrybucji towaru i klienci. My ten towar nazywaliśmy w Alfdrofie "Powiewem siły i rozkoszy" ale możesz wymyślić jakąś inna bardziej chwytną nazwę. Trzy widziałem z tobą sporą grupę osiłków. Przydziel mi na stałe jednego raz że ochrona zawsze się przyda dwa będzie łącznikiem na linii ty ja. W obliczu zmniejszonego zaufania między nami bo to dopiero początek współpracy on będzie wiedział gdzie cie szukać bo mi póki co nic nie grozi. Sugerowałbym jednego z tych dwóch kozaków albo tego wielkoluda. Oczywiście jeśli gwarantujesz pewność tych ludzi.

Zyski ze sprzedaży były dla Tupika widoczne gołym okiem, wyolbrzymione wymagania profesora również. "Na dzień dobry mam mu dom z ogródkiem załatwiać jak sami szukamy porządnej kryjówki?" W sumie pomysł z przejęciem cudzego domu wydawał się dobry w założeniu ale nieco skomplikowany w wykonaniu i konsekwencjach, a kupno domu z czysto finansowych powodów odpadało. "I jeszcze ta ochrona... jakbym miał zamiar jeszcze rozdzielać ludzi... " Jedynym plusem był fakt, że towar był na miejscu, już gotowy, gdyby wygenerował odpowiednie zyski...
- Na razie mogę Ci zaproponować wspólne lokum, rozdzielanie grupy w takim czasie byłoby głupotą a jeden człowiek i tak nie zagwarantowałby ci bezpieczeństwa - może i mogłoby to być mieszkanko z ogródkiem, ale póki co co najwyżej wynajęte. Sieć dystrybucji już mam, a klienci się znajdą...
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 29-03-2010 o 20:22.
Eliasz jest offline  
Stary 29-03-2010, 23:22   #50
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Lokum sobie znajdę a na dom z ogródkiem poczekam.-profesor wiedział że nic z tego nie będzie chyba że Tupik jest na prawdę bogaty i to pytanie głównie sondowało jego możliwości. Na oddanie mi do dyspozycji jednego człowieka nalegam. Jest mi potrzebny jako łącznik, człowiek do realizacji moich drobnych zleceń jeśli będą konieczne i ochroniarz. Czy ja powiedziałem że będzie jedynym członkiem mej ochrony? Nie mniej jednak jeden więcej zawsze się przyda.

-Powiedziałeś że pracujesz nad przywróceniem miastu porządku w jaki sposób jeśli można wiedzieć? I czy wiesz kto tu rządzi lub będzie rządził w obliczu obecnego braku władzy.

- Przez przekonanie chętnych i pozbycie się bądź unieszkodliwienie niechętnych, ot co. W mieście chwilowo nikt nie rządzi i nie będzie. Nikt nie ma dość autorytetu aby przekonać pozostałych, może z moim wyjątkiem choć nie powiem aby sytuacja była łatwa. Ale też i nie będzie taka trudna jeśli możesz wyprodukować jakieś bomby, ładunki dynamitu, materiały do eksplozji...

Mogę pytanie brzmi co będę miał z tego że pomogę zdobyć ci władzę? Podzielisz się nią zemną? Z racji tego że to twoja gra zadowolę się drugim miejscem w nowej organizacji która powstanie. I uprzedzając ewentualne niejasności na wszystkie nasze ustalenia ja daję słowo honoru o ile u was jest to coś wartę. Nie wykiwam cie mogę się na coś zgodzić bądź nie ale ustaleń trzymamy się na stałe. Jeśli coś tu ugadamy to ma to być wiążące dla obu stron bez renegocjacji gdy ktoś zdobędzie przewagę. Stały układ bez żadnych zmian miej to na uwadze. Oczywiście ty bądź ja możemy kłamać ale chyba obaj wiemy że na naszym poziomie kłamstwo równe jest śmierci.

- Kłamstwo ma to do siebie, że najczęściej ma krótkie nóżki i nie jest dobre na początek współpracy. Zdobycie władzy jest niezbędne do zrealizowania zarówno twoich jak i moich celów, jeśli wybierzesz alternatywę - wspierając kogoś innego to myślę, że obaj wiemy jak to się skończy. I dla ciebie i dla tego miasta, Na pozycję jaką będziesz miał na wejściu inni będą musieli solidnie zapracować.
- Potrafisz przyrządzić truciznę która przeniknie do skóry przez papier?


-Jestem alchemikiem nie skrytobójcą.-Profesor wyraźnie się uśmiechnął. Nie specjalizowałem się w tej dziedzinie więc niestety nie.

-Nie zamierzam ograniczać się w dostępnych środkach a mam ich trochę. Jak tylko uzgodnimy warunki współpracy przejdziemy do konkretów, ale pozwól , że zapytam - czy chciałbyś wstąpić do mojej bandy? Zazwyczaj gdy ktoś interesuje się sprawami jakie poruszyłeś oznacza, że poziom współpracy nie ogranicza się do czystko biznesowego interesu...

-Oczywiście masz racje chciałbym by nasza współpraca to nie był czysty biznes tylko wzajemna pomoc w zasadzie każdej sytuacji. Ty i twoi chłopcy możecie liczyć na mnie a ja na was. Wzajemna pomoc... Tak jak mówiłem przed chwila nie chce wstąpić jako szeregowiec do twojej nazwijmy to grupy banda to takie brzydkie słowo. Chce ją współtworzyć pytanie brzmi czy ja moja wiedza i możliwości są dla ciebie na tyle cenne. Chciałbym ci powiedzieć że jestem najbardziej wykształconym człowiekiem prawdopodobnie w całych Księstwach i jednym z wąskiego grona w Imperium. Moja pomoc wzniesie was na pułap którego be zemnie nie osiągniecie. I analogicznie ja bez kogoś takiego jak ty będę miał nie lada problem w budowie tu czegokolwiek.

- Cieszę się, że myślimy podobnie, może nie wiesz, ale przez kilka lat byłem uczniem zielarza, praktycznie to on nauczył mnie szacunku do wiedzy i siły jaką ona daje. Jeśli jesteś zainteresowany rozwojem miasta i tak jak ja myślisz o usadowieniu się tu na dobre, to wiedz iż zamierzam założyć tu Gildię Złodziei, na wzór tej z Middenhaim, zresztą tylko taką znam. Gildia jest strukturą, organizacją, zapewnia większą stabilność i równowagę. Oczywiście zamierzam być jej szefem a dla ciebie mogłoby znaleźć się miejsce w radzie. Kilkuosobowej strukturze o roli doradczej ale i kontrolnej. Z czasem zapewne powstała by wewnątrz filia o zadaniach czysto alchemicznych - oczywiście łącznie z produkcją środków wszelakich. Miałbyś tam kierowanych pomocników nadających się do takiej pracy poza tym dałoby ci to pewną pozycję zarówno w mieście ale i wśród półświatka.

-Rola zacna ale mnie interesuje bycie twoim bezpośrednim zastępcą. Członkiem rady mogę być poniekąd przy okazji. Filie będzie stworzyć ciężko za duża wiedza jest potrzebna by przy pierwszej próbie nie wysadzić się w powietrze. A i ja jestem tak długo cenny jak długo ma widza jest jest wyjątkowa i nieosiągalna. Więc załatwię nowej gildii dostęp do rzeczy jakie się wam nie śniły. Jednak metody produkcji zostaną moją tajemnicą.


Nie będzie funkcji bezpośredniego zastępy a jeśli coś takiego będzie to i tak póki co widzę na nim osobę do której mam największe zaufanie a te buduje się czasem latami. Nie mogę Ci więc obiecać czegoś czego nie będę mógł spełnić, Twoja rola i tak będzie de facto wysoka, zauważ, że w wielu sprawach twoja wiedza pozwala Ci na wyłączność, stąd twoja pozycja - tak jak mówisz, niezależnie od pełnienia funkcji w radzie, i tak będzie wyrazista.

Tupiku ja to wszystko rozumiem. I oczywiście masz rację tylko to o czym tu teraz mówimy interes który ci proponuję też wymaga zaufana. Ja mam do ciebie ograniczone zaufanie ty podejrzewam podobnie. Ale muszę mieć zagwarantowane stanowisko zastępcy by w przyszłości czuć się pewnie. Jeśli cie zdradzę oszukam i tak mnie zgładzisz. Skoro ja daję ci aż tyle i omijam barierę zaufania to i ty bądź skłonny do ustępstwa.Ze mną sięgnięcie po władzę będzie o niebo łatwiejsze ale jeśli pomagam ją zdobyć chce by była moim moim zdecydowanym udziałem.


- Płynny Ognień i kwas w buteleczkach zakupiłbym od razu - dodał po chwili zastanowienia halfling, przed używaniem różnorakich substancji powstrzymywał go jedynie ich brak. Za to w jego rączkach buteleczki z kwasem czy wyzwalanym z buteleczki ogniem

Kupno Tupiku? Jeśli przyjmiesz moją propozycje dam ci kwas od ręki. Płynny ogień jak to nazwałeś mogę wyprodukować w niecałą dobę ale licząc od momentu gdy będę mógł rozłożyć moje laboratorium.

Możemy się dzielić pół na pół ale zyskami - czyli tym co zostanie po opłaceniu dealerów oraz ochrony, oraz produktów potrzebnych do produkcji rzecz jasna. Do tego stanowisko w Gildii, wspólny dom - na razie, gdy już opanujemy miasto zadbam o to byś miał swój własny wymarzony domek i indywidualną ochronę, żeby nikt nie kręcił Ci się po twoim domu. Ale to gdzieś dopiero za tydzień.

Ochrona gdy już zdobędziemy finanse załatwię sobie sam na razie potrzebuje jednego zaufanego na okres przejściowy. Domek jeśli nie ma go od ręki też potrafię kupić. Tak czy owak ustalmy fakty czy jesteś w stanie mi oddać jednego człowieka i podzielić się władzą.


Jak myślisz jak długo uda Ci się zatrzymać w tajemnicy to gdzie mieszkasz? - zapytał z zaciekawieniem, właściwie znając już odpowiedź. - Oczywiście nie przede mną, ale przed innymi zbirami, gdy zobaczą co pojawiło się na rynku...

Zapewniam że niemile się zdziwią do prawdy nie doceniasz mnie przewidziałem taką możliwość. Będą mi mogli co po najwyżej napluć na buty. A i wtedy będą je musieli z miejsca wytrzeć bo mogę się pogniewać.- profesor nie blefował miał już plan b) gdyby Tupik jednak nie chciał godziwie go opłacić za pomoc w zdobyciu władzy.


Tupik był nieco zaskoczony pewnością profesora, nawet on z zawodowymi zabijakami przy boku nie czuł się aż tak pewnie. Miał wrażenie że profesor nie docenia możliwości zbirów, szans jakie daje atak z zaskoczenia.
-

Masz bardzo dużo do zyskania i nic do stracenia zgadzając się na moje warunki. Bowiem dzielimy skórę na niedźwiedziu. Be zemnie może nie udać ci się zdobyć władzy zemną twoje szanse bardzo drastycznie rosną. Zatem oddanie mi części zdobyczy jest rzeczą naturalną. Ja już na wstępie dałem ci bardzo dużo. Dużo więcej niż dałbym w normalnej sytuacji i sporo więcej niż bym chciał. Ale niezwykle sytuacje wymagają niezwykłych decyzji pytanie jaka jest twoja? Jak to mówią wóz albo przewóz....


Jak to nic do stracenia? Chcesz zabrać jednego z moich ludzi, gdzieś w miasto do roli opiekunki i posyłacza, podczas gdy przy pierwszym lepszym wyjściu na miasto może zginąć. Mógłbym podesłać ci posłańca, ale nie spośród moich ludzi, mógłbym Cię ochraniać, ale dopóki jestem razem z nami, nie widzę jednak możliwości byś ochronił się sam i zapobiegł śmierci mojego człowieka jeśli go z tobą wyprawię. Nie będziesz wychodził z domu? Bo jak wyjdziesz z dachu zarzucą na ciebie sieć i albo cie skutecznie porwą albo niechcący zabiją - szczególnie jak ich organizmy zaczną się domagać środków - o ile to działa tak szybko... Zamiast warunków nierealnych do spełnienia proponuję alternatywę, równie korzystną i przynajmniej możliwą do zrealizowania. Za okres tygodnia czasu, po przejęciu będziesz miał ochronę i posyłacza i swój dom, ale dopiero jak się sytuacja ustabilizuje, bo w tej chwili rozdzielanie się oznacza tylko kłopoty.

Chyba mnie do końca nie słuchałeś twój człowiek będzie tylko jednym z moich ochroniarzy. Resztę załatwię sobie sam. Nie trudno daj posłańca. Nie można mieć ponoć wszystkiego. Nie będę się teraz z wami włóczył bowiem zagrożenie spoczywa na was nie na mnie.


- Rozumiem... mógłbym ci przydzielić jednego ochroniarza, ale żadnego z kislevitów, oni działają razem i są mi potrzebni. Praktycznie to wyłącznie Maxa nie wiążą bezpośrednio z nami a jeśli miałbyś mieć dodatkowa ochronę, to mogłoby to zadziałać.

-A ten imponujący olbrzym? Czy on mógłby być członkiem mojej obstawy. I najważniejsze daje ci słowo że wyniosę cie do władzy mam tu kontakty o których na razie mówić nie mogę. Nie zdradzę cie pytam jednak czy dasz mi pozycję o którą proszę.
To moja druga połowa , ta większa, bez niego się nie obejdę w zdobywaniu władzy... na niektórych działa jedynie argument siły a nie siła argumentów. A przykładowo jakie kontakty - zainteresował się Tupik
Przykładowo nie mogę mówić ale czysto teoretycznie znajdują się one po drugiej stronie barykady że tak powiem.- Dobrze niech będzie Max skoro jest czysty.

-Rozumiem. Czysty?? Nie tego nie powiedziałem, nie powiązany z nami - a przynajmniej nie oficjalnie. Przypadkiem był w karczmie i równie przypadkowo wyciągnięty wraz z nami. Jeśli zależy Ci na kimś oficjalnie czystym to mam taką osóbkę ale raczej średni z niego ochroniarz...albo żaden.

Zatem pozostaje już tylko kwestia owej pozycji dogadamy się świetnie nie trzeba będzie negocjować większość warunków od nowa. Masz a kto to?


Tupik rozważał przez chwile czy odsłonić swoją kartę... ale negocjacje były na tyle zaawansowane, że jak to się wyraził profesor obecnie pozostawał już jedynie wóz albo przewóz.
- To kobieta... - powiedział Tupik mając na myśli oczywiście Lizzy.

Pozycja prawej ręki jest już wyznaczona... tak właściwie dlaczego się tak przy tym upierasz? - zapytał zaciekawiony, czy to dla ciebie takie ważne aby każdy wiedział, że jesteś zaraz po szefie? Czy takie wyjście na świecznik jest po coś potrzebne tak światłej i mądrej osobie jak ty? Bycie na świeczniku często przeszkadza niż pomaga w skupieniu i normalnej pracy. Mając ochronę wpływy i pieniądze, stanowiska i przywileje po co ci jeszcze formalnie tytuł prawej ręki? - Tupik nie pytał bez powodu, a coś w nim bardzo spoważniało. Zaczynał zastanawiać się czy profesor współpracuje z kapłanami i czy wie jaki jest plan kapłanów...

A któż by nie chciał władzy? A tak na poważnie gdy już pomogę ci rozwinąć gildie tu czy zdajesz sobie sprawę jakie stoją przed nami możliwości? Ekspansja na całe Księstwa stworzenie rodziny mafijnej jakiej nie widziały te ziemie. Będąc jedynie trybikiem choć nie wiem jak istotnym z wpływami, pieniądzmi nawet nadal będę trybikiem. Chce zyskać realny wpływ na decyzje organizacji którą pomogę tworzyć ryzykując życie. I ten realny wpływ widzę właśnie w osobie zastępcy. Twoja obecna ręka może sobie zarzynać kogo chce to potrafi każdy zabijaka powiedz mi ile osób potrafi to co ja? A wydać rozkaz do poderznięcia komuś gardła potrafię.



- Realny wpływ mogę Ci jednak zapewnić, jak widzisz jestem szczery nie zamierzam składać obietnic bez pokrycia, obiecuję Ci, że w zamian za pomoc w zdobyciu tu władzy, podzielę się nią z tobą. Potrafię docenić światłych ludzi i wiem , że tacy są potrzebni na kierowniczych stanowiskach, ktoś z kręgosłupem moralnym będzie nieocenionym nabytkiem dla gildii i im wyższą funkcję będzie spełniał tym lepiej dla niej samej.

Dobrze chodźmy na kompromis pozycja równa twojemu obecnemu zastępcy. Nazwijmy nas dajmy na to porucznikami. Sądząc po tym co teraz mówisz myślę że takie rozwiązanie jest do przełknięcia dla nas obu by nie rzec dla całej naszej trójki.



- Dobrze, odparł Tupik, ta propozycja mi pasuje.
- Po prawdzie pasowała mu bardzo, biorąc pod uwagę że i tak od jakiegoś czasu zamierzał docenić postawę Grzecznego a nie mógł przecież bez powodu odebrać pozycji Levanowi, nie zamierzał nawet.

Świetnie obiecuje że zaufanie jakie mi powierzyłeś nie zostanie zaprzepaszczone. -po prawdzie profesor uważał że Tupik ubił interes życia a on niepotrzebnie ryzykuje wdając się w ten szalony plan. Ale ta wizja go pociągała... Ostatecznie ile razy jeszcze trafi na kogoś takiego jak Tupik i wraz z nim będzie wstanie dokonać tak wiele... Żyję się zresztą raz postanowił zagrać vabank.


- Więc jak z tym ochroniarzem? Wolisz Maxa czy Lizze? - halfling wyjątkowym wysiłkiem woli okazał pewne zaufanie zdradzając ksywkę jedynej niepowiązanej z jego bandą osoby.

Czy ta kobieta umie walczyć? Jeśli nie i ochroniarz z niej żaden jak mówiłeś to wolę Maxa.

- Niespecjalnie, więc niech będzie Max.
Tupik wyciągnął dłoń na przypieczętowanie umowy. Oczywiście było jeszcze wiele kwestii do obgadania, ale już jako partnerzy, Tupik nie widział powodu, aby przy dalszych rozmowach nie mieli uczestniczyć Levan, Grzeczny czy choćby Max jako przyszły ochroniarz. Chłopaki i tak musieli poznać nową sytuację a Tupik wiedział że i oni sami mają często zaskakujące pomysły.

Wolę jednak Maxa głównie dla tego że kobietę znasz od niedawna o ile dobrze rozumiem. Więc wole osobę której ufasz choćby i w ograniczonym stopniu bardziej niż nieznaną. Ostatnia rzecz stała liczba poruczników będzie wynosić dwóch? Profesor podał rękę Tupikowi na przypieczętowanie przymierza. Tak zaczął się nowy rozdział w jego życiu. Być może krótki z racji ryzyka zgonu jednak warty tego w odczuciu profesora.

- Tak dokładnie to trzech. Ty, Levan i Grzeczny - to najsprawiedliwszy podział. Choć skoro jeden z poruczników mógł dojść do takiej pozycji podczas negocjacji, przewiduję jeszcze czwarte stanowisko porucznika. Myślę o Nosikamyku, szefie jednej z tutejszych band, w ramach zdobywania władzy w mieście - co powinieneś zrozumieć.

-Sądzę że pozycja Nosikamykowi się należy ale czy koniecznie porucznika. Myślę że szczebel niżej w nowej władzy w zupełności wystarczy. Bo bycie jednym z 4 poruczników cofa tą pozycje do uczestnictwa w radzie. Kapitan brzmi równie dumnie. Nie wiem jak ty ale ja planuje nie ograniczać się w przyszłości tylko do tego miasta. Co da mu i tak wysoką pozycje.

Będzie musiał się więc pogodzić z pozycją w radzie gildii. Dobrze 3 poruczników... - Tupik sam był zdziwiony, nie wiedzieć kiedy niemal podzielił z obcym sobie człowiekiem miasto na kawałki... jak gdyby już wszystko należało do nich... Oczywiście Tupik wiedział, że to dopiero początek umowy i że teraz rozpocznie się prawdziwa praca, ale na nią był gotowy już od dawna.

Halfling poszedł po Levana, Grzecznego i Maxa - z tym ostatnim zamieniając kilka zdań po drodze, by zaciągnąć ich na główną część rozmowy -
dotycząca prochów i nowych możliwości w mieście. Zresztą musiał im przedstawić nową, ważną osobistość i przydzielić Maxa oficjalnie do ochrony.
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 29-03-2010 o 23:38. Powód: Ustalenie że jednak reszta wklei resztę;p
Icarius jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:34.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172