Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-11-2017, 10:46   #401
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Kompani minęli po lewej wejście do wieży i przeszli jeszcze jakieś dziesięć metrów pnąc się po pochyłości na wyższe piętro, aż dotarli do kolejnej odnogi. Niewielkie pomieszczenie z lewej strony kryło stalowe drzwi. Korytarz dalej wił się w górę, na drugie piętro.
-Drzwi są zablokowane. Nie ma klamki, ale spójrzcie na to…- burknął Balthazaar wskazując rycinę na powierzchni drzwi. Przedstawiało to drogę do jakiegoś więzienia lub niebezpiecznego miejsca. Na środku znajdowała się postać elfa, unoszącego nad głowę ręcę. Właśnie tam znajdowała się dziurka na klucz.
-Ciekawe, czy jeszcze istnieje…- zastanawiał się. -Ruszajmy wyżej. Nie mogę się doczekać…
- Ciekawy wystrój sobie zorganizował tu ten mag - mruknęła Venora i pokiwała głową zgadzając się z jaszczurem, że lepiej iść dalej. - Nie zauważyłeś tu nigdzie śladów krwi? - dopytała go, samej wpatrując się ciągle w stalowe drzwi.

-Nie…- mruknął mijając Venorę w przejściu. Korytarz wił się w przeciwnym kierunku niż dotychczas, ale ciągle pod górkę. Po kolejnych piętnastu metrach wpadł do ogromnej komnaty. Była wysoka na siedem metrów, może nawet i więcej. Szklany dach w kształcie kopuły ukazywał pomarańczowe niebo nad ich głowami. W komnacie nie znajdowało się nic poza wystającym na środku posadzki kamiennym klocem. Ściany były gładkie i okrągłe jak to wnętrze wieży.
-To jedyna możliwa droga…- syknął Balerick, a jego głos poniósł się echem po wnętrzu.
-Co to za dziwna sala- zastanawiało się smoczydło.
- Ja bym w takim miejscu zamykała wampiry na karę śmierci - stwierdziła paladynka. Po tych słowach ruszyła przodem do kamiennego postumentu. - Patrzcie, nie ma śladów po spoinach, wygląda jakby nie było z cegieł wymurowane, a uformowane z kamienia - powiedziała wskazując na ściany. - Może przejście jest, tylko ukryte? - zasugerowała.

Balerick podszedł do ściany przyglądając się jej z bliska
-Faktycznie, jak wyciągnięta z formy- zauważył -A co jeśli…- odwrócił się w kierunku wejścia do komnaty, ale w tym momencie Balthazaar położył dłoń na kamiennym cokole, który niespodziewanie zadrżał i opuścił się o jedną trzecią swojej wysokości.
-Nie!- krzyknął zbrojny, ale było już za późno. Ściana drgnęła i trójka towarzyszy miała wrażenie, jakby podłoga się kręciła pod nimi. Jedyne wejście do tej komnaty po chwili zniknęło zasłonięte murem, a kolejną chwilę później odsunęły się wrota do mniejszej celi. W środku panował półmrok, a Venora poczuła silny smród zgnilizny i stęchlizny. Z wnętrza nagle wyłonił się potężny rosomak, o czarnej sierści, za wyjątkiem krwiście czerwonego pyska. Zwierz miał wielkie pazury, którymi bez wątpienia mógł rozszarpać ciało nie chronione przez zbroję. Stwór wyszczerzył kły i zawył gromko, a po chwili w komnacie poniosło się dudniące echo, jakby coś po drugiej stronie ściany się dobijało.

- Do broni! - krzyknęła paladynka, by zwrócić na siebie uwagę zwierzęcia. Pożogę miała już w dłoni, więc skupiła się na tym by natchnąć ostrze boską energią, a gdy ono rozświetliło się bladą poświatą, Venora ruszyła na rosomaka i wzięła szeroki zamach orężem. Zwierzę jednak było szybkie i uskoczyło bez problemu przed jarzącym się płomiennie ostrzem. Paladynka wyprowadziła jednak kolejny atak, od spodu i krótkim pchnięciem, sięgając podbrzusza przeciwnika. O tym, że cios był trafiony świadczył wściekły ryk rosomaka i zapach spalenizny, który rozniósł się po komnacie.
Balthazaar nie pozostawał bierny. Jego dwuręczny miecz wywijał młyńce w powietrzu, ale tylko raz ranił czarnego stwora, który zawył głośno.
Stwór od razu rzucił się na rycerkę i kłapnął potężnie zębiskami na ramieniu Venory. Krew od razu polała się spod pancerza, ale to nie był koniec. Bestia trzymając rękę panny Oakenfold rzuciła się z pazurami dwukrotnie przebijając solidną zbroję z pod ręki elfiego kowala. Venora poczuła silny ból.
Rycerka syknęła, zaskoczona tym jak mocno zwierze ją poraniło. W odwecie zamachnęła się Pożogą i próbowała dźgnąć ostrzem w szyję szarpiącego się rosomaka.

Balerick również nie próżnował. Od razu sięgnął po swój zakrzywiony miecz i skoczył do boju. Solidne cięcie na plecach stwora skupiło jego uwagę na mężczyźnie. Na szczęście Venora wcale nie odpuszczała. Paladynka za pierwszym zamachem znów nie sięgnęła ostrzem do przeciwnika, ale nie zrażała się niepowodzeniem i już następna próba powiodła się, zwierz fuknął i odskoczył od niej z kolejną przypaloną szramą na boku.
Potwór wyszczerzył zębiska i choć był mocno obity nie miał zamiaru odpuścić. Zwinnym susem doskoczył do Balericka i ugryzł go boleśnie w nogę. Mężczyzna zachwiał się, a potwór wbił pazury w jego łydkę zadając jeszcze więcej cierpienia. Balthazaar doskoczył za zwierzem, ale stwór dostrzegł smoczydło przez grzbiet i uniknął każdego z potężnych ciosów dwuręcznego miecza.
- Co to jest za parszywiec!? - syknęła Venora, nie wiedząc własnym oczom, że olbrzymi rosomak tak bardzo daje im popalić. Machnęła szeroko swoim mieczem w niego. - Balthazaar, weź się za siebie! Zioń w niego! - wyrzuciła z siebie w irytacji. Pierwszy z ciosów paladynki mocno pogruchotał poranioną bestię. Rosomak skulił się i zachwiał po nim, a gdy próbował złapać równowagę odsłonił drugi bok. Venora natarła na niego, unosząc miecz do góry i z całych sił wbiła jego ostrze w trzewia zwierzęcia, aż po sam sztych. Rosomak zatoczył się i z bulgoczącym rykiem padł na posadzkę.

- Mam nadzieję, że nie wstanie… - wydyszała rycerka, uważnie przyglądając się oponentowi.
-Co to za parszywiec?!- syknął rashameński wojownik.
-Nie wiem, słyszałem o nazywanych powszechnie złowieszczymi zwierzętami. Są większe, silniejsze, groźniejsze, a ich fizjonomia zazwyczaj różni się jakimiś detalami od prawdziwych zwierząt. Być może właśnie z tym mamy do czynienia- smoczydło spojrzało na Venorę by sprawdzić, czy jego towarzyszka ma jakąś teorię.
-Ciekawe ile takich walk stoczymy, zanim wejście do komnaty znów stanie otworem…- zastanawiał się Balerick, zmierzając ostrożnie w kierunku celi, gdzie ukryta była bestia. Znajdowało się tam mnóstwo kości i resztek, a to oznaczało, że ktoś musiał dokarmiać tego potwora.
Balerick sięgnął do pasa po fiolkę z błękitną miksturą, po czym wypił, a przez poszarpane spodnie dało się zauważyć jak rana powoli się goi.
-I co teraz?- spytał zerkając na swoich towarzyszy.

Venora podeszła do ścierwa i opierając się o nie nogą wyrwała z boku swój miecz. Otarła go z posoki o futro i schowała go. Zbliżyła się do ściany i cichym stęknięciem oparła się o nią. Sięgnęła do torby po miksturę i wypiła ją, uznając że swoje leczące zdolności pozostawi na czarną godzinę. Pustą butelkę rzuciła w stertę kości, pozostałości po ostatnim posiłku i zaraz wyciągnęła kolejną. Wspomniały jej się słowa niebieskiego smoczydła z jej snu i lekko uśmiechnęła się, po czym wypiła błękitny płyn.
- Miejmy nadzieję, że mikstur nam starczy do końca tej przeprawy - stwierdziła z ironią w głosie panna Oakenfold. - Balthazaar, czyń honory i wduś piedestał po raz kolejny- dodała. Wyciągnęła zaraz miecz i jego rękojeścią postukała w ścianę, zastanawiając się czy pukanie może podjudzi jakieś kolejne zwierzę do odezwania się.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 13-11-2017, 12:52   #402
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Venora zastukała kilka razy w ścianę, a po drugiej stronie znów zabrzmiało dobijanie się i niski warkot.
-Odejdź od ściany pani- zasugerował Balerick, gdy smoczydło położyło łapę na kamiennym bloczku. Mechanizm znów ustąpił pod posadzką, a ściana ruszyła powoli w lewo, tak jak wcześniej. Wejście do celi bestii zasunęło się i powoli zmierzało dalej, aż w końcu zrównało się z otworem w drugiej ścianie uwalniając kolejnego potwora.
Czarna pantera sięgająca wzrostem do piersi Venory, zaryczała i skoczyła z pazurami w kierunku Balericka. Ogromny kot był nie tylko niesłychanie zwinny, ale i silny a jego pysk był porośnięty czerwoną sierścią, jak u poprzednika.
Panna Oakenfold ponownie natchnęła ostrze swojej broni boską energią. W tej chwili najbardziej cieszyła się z tego, że zakupiła spory zapas mikstur leczących. Gorzej, że jednak nie wzięli ze sobą do pomocy Dundeina. Choć z drugiej strony trochę strach byłoby, żeby pijany kapłan recytował psalmy lecznicze. Bogowie tylko wiedzą czy Moradin byłby tym urażony i jeśli tak, to w jaki sposób chciałby ukarać swego sługę.
- Chodź tu parszywa mordo! - krzyknęła wyzywająco do zwierzęcia, rzucając się na nie z płonącym orężem.

Pantera uderzyła masywną łapą, uzbrojoną w haczykowate pazury zbrojnego w ramię. Krew popłynęła spod płytki jego zbroi, a wielki kot od razu rzucił się z zębami na rękę Balericka zatapiając zębiska w jego ramieniu. Mężczyzna zamachnął się mieczem, lecz żelazny uścisk wielkiego kota krępował jego ruchy i miecz Rhashameńczyka nawet nie dosięgnął celu. Do walki od razu dołączyło smoczydło. Oszałamiający cios dwuręcznego ostrza spadł na panterę otwierając na grzbiecie głęboką i krwawiącą ranę. Nie zapominając o reprymendzie panny Oakenfold, smoczydło rozwarło szeroko paszczę i wystrzeliło z hukiem blyskawicą w potwora boleśnie. Pantera runęła na bok prosto pod nogi zbliżającej się Venory, która już nie zdążyła podskoczyć i potknęła się o ciało bestii przewracając się tuż obok niej. Pantera postanowiła od razu wykorzystać pozycję i rzuciła się z pazurami, lecz paladynka nawet nie poczuła lekkiego zadrapania na boku. Potwór próbował ugryźć Venorę, lecz ta zasłoniła się ręką i kły zazgrzytały o stal karwasza elfiego pancerza.

To była woda na młyn dla kompanów Venory. Smoczydło spuściło na grzbiet bestii dwa druzgocące ciosy, które połamało potworowi kilka żeber oraz odsłoniło bebechy. Balerick również nie próżnował i jego zakrzywione ostrze dwukrotnie rozcięło skórę pantery. Krew trysnęła na twarz i napierśnik Venory, ale najważniejsze, że drapieżny kot już ledwie dyszał.
Rycerka, chcąc odgonić od siebie zwierzę, zamachnęła się mieczem w kierunku jego pyska, nie licząc przy tym na to, że je trafi. Podpierając się na tarczy próbowała wstać czym prędzej na nogi.
Niecelne i słabe wymachy na nic się nie zdały, ale na szczęście towarzyszący Venorze mężczyźni wartko załatwili sprawę i agresywna pantera już po kilku chwilach leżała martwa na zimnej posadzce.
-Ma taką samą mordę jak ten skurwiel- skomentował Balthazaar, wskazując gestem ręki na zabitego rosomaka.
- Faktycznie - godziła się Venora, gdy pochyliła się nad panterą. Przyklękła i przyjrzała się z bliska by ocenić czy to tak przebarwiona była sierść czy może morda była usmarowana w czymś. -Jak ktoś potrzebuje mikstur to mówcie - rzuciła jeszcze do kompanów.

-Ten nie był tak silny, nie wiele mi zrobił- odparł Balerick. Venora dokładnie przyjrzała się potworowi i była niemal pewna, że czerwona sierść na pysku była zupełnie naturalna.
-To już druga bestia- smoczydło rozejrzał się wokół. -Ciekawe ile jeszcze ich tu siedzi- zastanawiał się głośno.
-Mam nadzieję, że nie trafimy niedźwiedzia…- wtrącił wojownik.
- A ja mam nadzieję, że to było ostatnie zwierzę - mruknęła Venora i wskazała postument, który opadł do jednej trzeciej swojej pierwotnej wysokości. - Ktokolwiek je tu trzymał może się zdziwić gdy znajdzie ich truchła... Ciekawe po co je tu trzymał? Dla walk? - uniosła głowę i spojrzała na sklepienie. - Jakoś nie widzę, żeby to była jakkolwiek jakaś próba o większym znaczeniu - pokręciła głową. - Te ślady na pysku... Z początku myślałam, że to krew, ale wydaje się, że po prostu tak mają wybarwione pyski. Dziwne to... - skomentowała. - W każdym razie, na wszelki wypadek przygotujmy się się do kolejnej walki
Leczyć się nie musieli, gdyż pantera nie wyrządziła im wielkiej krzywdy. Smoczydło odsunęło truchła pokonanych bestii na bok by nie przeszkadzały w kolejnym boju.
-Gotowi?- spytał przyciskając kamienny bloczek po raz kolejny. Mechanizm znów zapracował, a ściana powoli ruszyła w dalszą drogę. Po krótkiej chwili otwór zrównał się z wejściem do kolejnej - trzeciej celi. Kompani przygotowali się do boju, ale na szczęście ze środka wystrzelił nietoperz wielkości kundla. Paskudne stworzenie również miało czerwony pysk i poruszało się niezwykle szybko.


Venora skuliła się i osłaniając głowę tarczą przed atakiem nietoperza, czekała aż się zbliży.
- Ta walka może nam zająć chwilę - powiedziała. - Zabawne jest to, że mam kuszę, ale nie mam do niej bełtów - szczerze mówiąc to kusza była na liście rzeczy do sprzedania więc nawet nie pomyślała o zakupie do niej bełtów.
-Jak mam go trafić?!- krzyknął Balthazaar biorąc potężny zamach, ale nietoperz z łatwością uniknął ciosu, trzepocząc skrzydłami tak szybko, że nie dało się dostrzec ich ruchu.
- Mam miksturę lewitacji jakbyś chciał - zaproponowała mu rycerka. - Mogę się też mu wystawić i spróbować go pochwycić - dodała po chwili, zerkając zza tarczy w górę, starając się nadążyć wzrokiem za nietoperzem. Zamachnęła się na niego, gdy podleciał w jej kierunku.

Rycerka zupełnie przypadkiem trafiła Pożogą potwora. Pechowo dla bestii, cios ognistego miecza rozciął błoniaste skrzydło i stwór upadł na ziemię wijąc się i popiskując przy tym w cierpieniu.
Balthazaar nie patyczkował się z potworem, błyskawicznie pokonał dystans dzielący go od nietoperza i przebił go na wylot swoim dwuręczniakiem oszczędzając im wszystkim machania mieczami.
-Dobra robota- pochwalił ich Balerick.
Venora w pierwszej chwili spoglądała ze zdziwieniem na zabitego nietoperza, ale zaraz roześmiała się na ten widok.
- Na pewno nie podejrzewałam, że tak się to skończy - skomentowała i przyklękła przy zwierzęciu. - Też ma czerwoną mordę. To nie jest normalne. Może to efekt działania czegoś co je doprowadziło do agresji? Choć to chyba samym głodzeniem można osiągnąć... - paladynka rozejrzała się po ścianach i skierowała się do wnęki, z której wyleciał na nich nietoperz.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 14-11-2017, 13:09   #403
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Była to pusta cela o niewielkiej przestrzeni, gdzie znajdowało się sporo odchodów i resztki obgryzionego pokarmu. Nie było sensu szukać tu czegokolwiek wartościowego.
-Ciekawe jak stąd wyjdziemy…- zastanawiał się Balerick, na co smoczydło w odpowiedzi dotknęło kamiennego bloczka, który teraz wypoziomował się z posadzką. Mechanizm strzęknął, a blok powoli wysunął się w górę, wracając do pierwotnego stanu. Równocześnie obrotowa ściana wokół trójki kompanów przesuwała się dalej w lewo, lecz na szczęście więcej już się nie zatrzymywała. Kiedy otwór zrównał się z wejściem do komnaty, szpic kamiennego bloczku ukazał wąską szczelinę.
-A to co do cholery…- syknął Balthazaar rozsuwając na boki dwa kawałki kamienia.
-To klucz- burknął spoglądając po towarzyszach.
Venora szybkim krokiem przeszła od ściany do postumentu i zatrzymała się przy nim, spoglądając na to co było w nim.
- Myślicie że będzie pasował do tych zdobionych wrót? - spojrzała po swoich towarzyszach. Niewiele się zastanawiając sięgnęła ręką po niego.

Balerick również skrócił dystans dzielący go do Venory i smoczydła
-A do czego innego miałby służyć, skoro tyle zachodu kosztowało ukrycie go?- zasępił się zerkając przez ramię na smoczydło
-Racja. Też mi się wydaje, że to jest to czego nam było trzeba-
- No to wracamy się tam - odparła paladynka oglądając klucz w dłoni. Skinęła zaraz na towarzyszy i ruszyła do przejścia, którym weszli na tą dziwną arenę. Spojrzała jeszcze na truchła pokonanych stworzeń.
~ Zawsze się w coś dziwnego muszę wplątać ~ pokręciła głową i wyszła na korytarz.
Szła pierwsza i już po chwili stali przed stalowymi drzwiami.
- Na wszelki wypadek miejcie broń w gotowości - powiedziała do jaszczura i wojownika przez ramię. Wyciągnęła rękę i wsadziła klucz do dziury nad wizerunkiem sylwetki elfa. Mechanizm zapracował w momencie gdy klucz znalazł się w dziurce. Balthazaar momentalnie sięgnął po swój dwuręczniak, czekając aż coś w progu się pojawi, co będzie można utłuc.

Drzwi poluzowały się i smoczydło pchnęło je lewą ręką do środka. Kompani ujrzeli posępną komnatę, pokrytą grubą warstwą kurzu oraz pajęczyn. Na przeciwko wejścia do sali, znajdowały się kolejne drzwi. Balthazaar przeszedł pewnym krokiem i dalej. Drzwi nie stawiały oporu i oczom trójki towarzyszy ukazała się kolejna komnata. Ta już była znacznie większa, ale wszystko tu było oblepione białą pajęczyną.
-Chyba wiem, kto jest panem tego miejsca…- Balthazaar odwrócił się do kompanów.
- Pająki... - mruknęła z niezadowoleniem paladynka. - Na Smoczym Wybrzeżu walczyłam z takimi wielkimi - uniosła ręce starając się pokazać rozmiar. - Zły półorczy druid takie skarmiał podrużnikami w opuszczonej twierdzy. Tam też był demon - westchnęła i wyciągnęła miecz, którym zaczęła przypalać pajęczyny wchodząc za smoczydłem w głąb komnaty. Rozglądała się, próbując wykryć zło w tym pomieszczeniu.
Było tu coś złego, ale Venora pierwszy raz spotkała tego typu rodzaj energii. Co dziwne panna Oakenfold była niemal pewna, że aura którą wyczuła nie należała do istoty rozumnej, ani może nawet żywej.

- Miejcie się na baczności. Jest tu coś... Dziwnego - przestrzegła swoich towarzyszy rycerka. - To coś tu na pewno ma w sobie zło, ale chyba nie jest żywą istotą... - na szybko zaczęła się zastanawiać nad tym jakie czary miała przygotowane. Uniosła tarczę i uwolniła z niej zaklęcie ochrony przed złem. Tak na wszelki wypadek. Następnie spojrzała na towarzyszy zastanawiając się, którego z nich objąć podobną ochroną.
-Pójdę przodem- syknął jaszczur, unosząc nieco wyżej swoje zakrzywione ostrze. Smoczydło przecięło spory płat pajęczyn, które oblepione kurzem i różnymi drobinami padło pod swoim ciężarem.
-Bądźcie czujni. Domownik już wie o naszym przybyciu- warknął rozglądając się uważnie.
-Nie lękasz się pająków?- Balerick zerknął przez ramię na rycerkę. Pajęczyna nagle zadrżała a rashameński wojownik skoczył w bok, lecz na nic mu się to zdało. Pająk, który niespodziewanie wyłonił się gęstej plątaniny pajęczyn rzucił się na niego z rozstawionymi odnóżami, przez co trącił mężczyznę mimo jego uniku.

Balerick runął na ziemię wrzeszcząc wniebogłosy. Rękami trzymał potężne żuwaczki ogromnego pająka, który łypał na niego czterema parami oczu. Z kosmatego pyska kapała gęsta wydzielina. Na szczęście z interwencją przybył Balthazaar, który potężnym cięciem miecza pozbawił potwora jednego z odnóży.
Pająk zasyczał jak rozjuszony wąż i od razu ustawił się w pozycji bojowej w stronę jaszczuroczłeka. To dało Balerickowi czas by się podnieść a i Venora mogła swobodnie wyprowadzić cięcie. Pożoga rozcięła napęczniały odwłok wielkiego pajęczaka, z którego wylała się śmierdząca wydzielina. Pająk zatańczył wokół własnej osi i padł trupem przed trójką intruzów.
-Szybko poszło…- skomentował Balthazaar.
-Skurwysyn mnie prawie ugryzł!- Balerick najwyraźniej nie podzielał entuzjazmu smoczydła, ale po chwili grupka była już gotowa ruszyć dalej.

Na drugim krańcu komnaty kompani odnaleźli kolejne drzwi. Te jednak już nie stały otworem przed Venorą i jej towarzyszami. Grube, solidne wrota z żelaza nie miały otworu na klucz, ani też żadnej ryciny jak to było na drzwiach w korytarzu.
-Ani drgnęły- fuknął potomek smoków, od razu po próbie użycia siły. Dopiero Venora dostrzegła niewielki napis tuż pod górną krawędzią drzwi. Rycerka odczytała wiadomość i rozejrzała się wkoło. Posadzka pod ich stopami składała się z czarnych i białych płyt układanych na wzór szachownicy.
-I co żeś się tam dowiedziała?- ponaglał ją Balthazaar. Venora raz jeszcze spojrzała na treść napisu na drzwiach, po czym odczytała ją na głos.

”Nie pytaj jak przejść dalej, bo po odpowiedzi depczesz stale
Cztery płyty, ulegną pod twymi butami, ale tylko dwie z nich mogą poruszyć drzwiami
Dwie właściwe wskażą drogę, pozostałe skrzywdzą nogę”
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 16-11-2017, 12:15   #404
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Panna Oakenfold spojrzała w dół, wnikliwie przyglądając się posadzce.
- Cztery płyty ruchome, dwie są właściwe a dwie uruchomią pewnie jakiś mechanizm z pułapką - myślała na głos. - Może gdzieś jest oznaczone, które są tymi właściwymi… - przykucnęła i zaczęła szukać jakiś znaków, czy czegokolwiek co by zdradziło, które powinny zostać naciśnięte. - W sumie… Mam trochę ciężkich przedmiotów w torbie, można by ich użyć do wduszenia płyt zamiast ma nie stawać - zasugerowała rozwiązanie problemu tego kto miałby się narażać na ewentualne nastąpienie na nieodpowiednią płytę.
-No wszystko pięknie, szkoda, że większość komnaty zasłonięta jest tym lepkim gównem…- skomentował pesymistycznie Balerick dotykając palcem sieci.
- No to nie ma innego wyjścia jak deptać po kolei każdą płytę - stwierdziła spoglądając po zakrytej pajęczynami podłodze, na której niewiele z tego powodu było widać. Venora sięgnęła po Pożogę, opalając nią największe skupiska zakurzonej i wciąż lepkiej sieci. - Oby Tymora nam sprzyjała - mruknęła pod nosem. Przestępują po płytach nim, na którąś nadepnęła, przyduszała ją końcem swojego miecza w nadziei, że jeśli wyzwoli mechanizm tego co miało ranić po nadepnięciu na złą płytę, będzie ograniczone tylko do tego jednego pola.

Venora sprawdziła w ten sposób pierwszą płytę i gdy ta pozostała nieruchoma, przestąpiła na nią, sprawdziła kolejne dwie i druga, ta znajdująca się przy ścianie wydała z siebie cichy odgłos cyknięcia.
- Znalazłam pierwszy z ruchomych - oznajmiła towarzyszom. Wyglądało na to, że potrzebne było użycie większej siły. Wpierw próbowała z większą siłą wdusić go mieczem, ale tylko ostrze poślizgnęło się na kamieniu.
- Nie da rady, muszę na tym stanąć - powiedziała i powoli przestąpiła na ten kafel.
Balthazaar wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Balerickiem i wziął głęboki wdech. Rycerka stanęła na ruchomej płycie, która wolno opadła o około dwa centymetry. Mechanizm pod podłogą zadziałał z charakterystycznym dźwiękiem, lecz nic więcej się nie wydarzyło.
-To chyba dobrze?- syknęło smoczydło.
Rycerka odetchnęła z ulgą.
- Na to wygląda... - odparła i kontynuowała poszukiwania kolejnych ruchomych płyt. Paladynka sukcesywnie sprawdzając po trzy kafle przesuwała się od ściany z zamkniętymi drzwiami do tej, na której było wejście do tej komnaty. Przy dziewiątej płycie, tej w rzędzie przy ścianie, ponownie usłyszała charakterystyczny odgłos.
- I jest druga... Ta pewnie będzie już nie fajna... - skomentowała i choć nie miała najmniejszej ochoty to przestąpiła na nią.

Przeczucie nie myliło jej. Ze ściany wystrzeliły w nią trzy włócznie, lecz paladynka przygotowana, że może tu kryć się pułapka uchyliła się zgrabinie, unikając zranienia.
Natychmiast odskoczyła na przyległą płytę, oddychając ciężko. Serce zabiło jej niezwykle szybko.
- Uff, było blisko... Nie stawać na tym - wskazała. Dopiero po chwili wróciła do dalszego sprawdzania płyt i robiła to jeszcze ostrożniej niż do tej pory. Teraz dopiero zaczęło się mozolne poszukiwanie i kiedy prawa połowa podłogi od wejścia do sali była już cała sprawdzona, panna Oakenfold wyprostowała się i spojrzała w kierunku z którego przyszli. Ścieżkę wiodącą od jednych drzwi do tych zamkniętych mieli pustą, przechodząc nią nie natrafili na żaden ruchomy kafel. Paladynka rozejrzała się po sali, zastanawiając się czy może nie ma w tym jakiegoś schematu. Podeszła do końca linii, którą tworzyły sprawdzone płyty i zaczęła naciskać kolejno 3 z nich w kierunku od środka sali do ściany. Ta pod ścianą kliknęła zgodnie z przewidywaniami czarnowłosej. Płyta była podobnie ustawiona jak ta właściwa, dlatego też paladynka nie wahała się i bez słowa na nią nastąpiła.

Venora docisnęła ostrzem miecza w kolejną płytkę, która zdawała się lekko ustąpić pod naporem rycerki. Panna Oakenfold nastąpiła na czarnym, kamiennym kwadracie, gotowa na każdą ewentualność, ale na szczęście to była ta lepsza dla trójki podróżników opcja. Mechanizm zadziałał a drzwi do kolejnej komnaty odblokowały się i uchyliły minimalnie.
-Ruszajmy. Szkoda czasu- ponaglił ich Balthazaar.
Panna Oakenfold pokiwała głową i ruszyła przodem. Przy okazji dotknęła swojej piersi i wyleczyła pozostałe stłuczenia jakie miała. Venora ujrzała wąski korytarz długi na dziesięć kroków, na końcu którego znajdowały się kolejne drzwi. Rycerka wraz z kompanami podeszła bliżej i od razu zauważyła napis wyryty na ich powierzchni, na wysokości głowy.
-Jeśli mnie nakarmisz, to będę szczęśliwy. Jeśli mnie napoisz to mnie zabijesz. Czym jestem?- przeczytał Balthazaar wodząc wzrokiem słowo po słowie.
-Jakieś pomysły?- Balerick tylko wzruszył ramionami.

-Ogień!- krzyknęło podekscytowane smoczydło, a mechanizm blokujący drzwi zadziałał. Jaszczuroczłek pokazał zębiska i pchnął drzwi, a rycerce okazał się ponury skrawek jaskini, prowadzący przez kilka kroków aż do wykutych niedbale w skale schodów, prowadzących w dół. Kilkanaście stopni niżej znaleźli się w ciemnym i dusznym korytarzu. Powietrze było gęste i śmierdziało pleśnią oraz padliną. W końcu dotarli na niewielkie półpiętro, które w dużej mierze było przysypane ziemią i gruzem. Dało się jednak przecisnąć dalej.
-No już chyba za daleko zawędrowaliśmy, żeby teraz wracać…- burknął Balthazaar. W między czasie Balerick rozpalił pochodnię, a w prawicę złapał miecz, by być gotowym na każdą ewentualność.
Kompani przedarli się dalej i znów ujrzeli wąskie schody w dół, z tym że dwa razy dłuższe od poprzednich. Po kilku chwilach schodzenia grupka znalazła się niewielkiej komnacie przypominającej coś na kształt posterunku. Toporny stół, cztery stołki, szafa oraz dwa przejścia do kolejnych schodów. Te po prawej prowadziły na górę, a te po lewej w dół.

-Uważajcie na tamto wejście, zobaczę co jest tam…- syknął Balerick i ruszył w prawo. -Kilka stopni i jakaś niewielka komnata- oznajmił -Jest pusto!- dodał po chwili, gdy pokazał się towarzyszom.
-A więc w lewo- podkreślił Balthazaar i ruszył przodem. Schody prowadziły do wielkiej jaskini, gdzie przepływał podziemny strumień. Woda z szumem tryskała z wąskiej szczeliny zagłuszając nawet głośne kroki Venory. Na dnie jaskini znajdowało się jeziorko oraz kamienna tablica idealnie wypoziomowana, z wyrytym na jej powierzchni napisem:

”Jak możliwe jest mnie znać, skoro nie wiesz o co pytać?
Przeczytaj uważnie to pytanie, bo odpowiedź to rozwiązanie!”

Venora zbliżyła się do tablicy i pod nosem przeczytała sobie tekst na głos. Zagadki nie były jej mocną stroną, ale nigdy się przy nich nie poddawała.
- Co to może być... Może "zagadka" - powiedziała na głos i rozejrzała się wkoło. Nic się nie wydarzyło więc uznać należało, że nie wypowiedziała prawidłowego słowa. Znów więc spojrzała na tablicę czytając jej napis. Nic jej nie przychodziło do głowy. - Przeczytaj uważnie to pytanie... - mruknęła i skrzywiła się, bo to co pojawiło się w jej myślach nie brzmiało odkrywczo, a wręcz rozwiązanie było napisane na tej tablicy. A spróbować przecież nie wadziło. - To może po prostu "odpowiedź" - wypowiedziała te słowa.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 16-11-2017, 20:05   #405
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Słowo poniosło się echem po jaskini, a płyta z wyrytą zagadką powoli opadła w dół. Woda w jeziorku lekko zabulgotała a po chwili zaledwie metr od linii brzegu, spod wody wyłonił się kamienny stopień. Metr dalej kolejny i jeszcze pięć takich. Na samym końcu oczom Venory ukazała się szklana kula na piedestale, w której znajdowało się coś niewielkiego. Ostatni z kamieni był na tyle wysoki, że nie trzeba się było schylać by sięgnąć kulę ręką.
Paladynka przyglądała się temu zjawisku przez chwilę po czym spojrzała po swoich towarzyszach.
- Poczekajcie tu. Sprawdzę co to jest... Jakby co wyłowisz mnie, masz w tym doświadczenie - powiedziała i na koniec mrugnęła do Balthazaara. Wchodząc na pierwszy stopień nie miała w planach wpadać do wody, bo bycia mokrą miała już bardzo dość od czasu swojego rytuału oczyszczenia. Venora stanęła pewnie na stopniu i ostrożnie przeskoczyła na kolejny. Rycerka musiała wspinać się na wyżyny w umiejętności balansowania ciałem. Śliskie kamienie nie były zbyt bezpieczną drogą, lecz nie takie przeszkody pokonywała na swej drodze.

Po kilku chwilach panna Oakenfold miała szklaną kulę na wyciągnięcie ręki. Naczynie było osadzone w specjalnym wgłębieniu, przez co sztywno się trzymało i nie unosiło na powierzchni wody, gdy kamień znajdował się pod taflą. Venora przyjrzała się dokładnie temu, co było w środku kuli. Dopiero po chwili zrozumiała, że przygląda się starej, odciętej łapie niedźwiedzia, z zawiniętym na supeł rzemieniem. To był swego rodzaju wisior.
- Uh... To jest najbardziej paskudny rodzaj biżuterii jaki widziałam... - skomentowała Venora, ale jak mawiał jej ojciec, darowanemu koniu w zęby się nie patrzy, więc wzięła swoją torbę i sięgnęła po kulę z niedźwiedzią łapą.
Venora dotknęłą kuli i poczuła potężną moc zaklętą w amulecie. Zanim zdążyła użyć siły by szarpnąć kulę usłyszała plusk wody za plecami. Rycerka prędko spojrzała w kierunku kompanów i ujrzała kilkanaście krokodyli człapiących z rozwartymi paszczami w kierunku Balthazaara i Balericka.

- A niech to... Uważajcie! Już do was wracam! - krzyknęła do towarzyszy i mocno pochwyciła kulę, chcąc ją wepchnąć do swojej magicznej torby. Jednak przedmiot nie chciał ustąpić i twardo trwał w piedestale. Czarnowłosa wyciągnęła więc sztylet i jedną dłonią przytrzymując kulę, drugą ręką dłubała sztyletem, starając się w ten sposób oddzielić emanujący energią przedmiot.
Panna Oakenfold skupiła się na kuli i nawet nie zauważyła jak tuż za nią, z wody wyłoniła się ponura postać. Gdy złapał ją za nogę było za późno. Stwór szarpnął mocno z planem wciągnięcia ciężkozbrojnej pod wodę, ale łapa agresora ześlizgnęła się z stalowego buta. Venora spojrzała w dół i ujrzała paskudnego stwora przypominającego krokodyla i humanoidalnej postawie. Bestia miała wielkie rogi zdobiące paskudny łeb i szereg kłów w wydłużonej paszczy. Potwór zanurkował znikając jej z oczu, by po chwili wyłonić się prosto na czwarty kamień, na środku drogi do brzegu. Venora była w pułapce i musiała szybko obmyślić plan.


To co rzuciło się uwadze paladynki w pierwszej kolejności to aura łuskowatej istoty. Zło biło od niego prawie tak bardzo jak od demona.
~ Czy to dla niego było tu więzienie? ~ pomyślała.
Panna Oakenfold darowała sobie siłowanie się z kulą i po prostu stanęła za postumentem, tak by chwilowo osłonić się przed napastnikiem. Dłoń włożyła do torby, wrzucając w jej wnętrze sztylet, a zamiast niego wyciągnęła amulet oddychania pod wodą i założyła go sobie na szyję. Wtedy dopiero torbę założyła na ramię i sięgnęła ręką po Pożogę.
Venora wyczekała sekundę, co pocznie bestia. Stwór uniósł ręce i zamknął oczy, szepcząc jakieś szpetne frazy. Panna Oakenfold zrozumiała, że stwór inkantuje zaklęcie i błyskawicznie ruszyła w jego kierunku. Śliskie kamienie nie sprzyjały nierozważnym ruchom i rycerka musiała uważać na każdym kroku. Było już jednak za późno. Poziom wody pod nogami rycerki opadł błyskawicznie, a między kamiennymi stopniami na drodze do krokodyla powstała wodna ściana. Jej wysokość mierzyła dobre trzy metry. Stwór uśmiechnął się szeroko i ruszył powoli w kierunku Balthazaara, Balericka i kilkunastu otaczających ich krokodyli.

- Uważajcie! Demon idzie w waszym kierunku! - krzyknęła Venora ile sił. Gorączkowo zaczęła rozglądać się za drogą by dotrzeć na brzeg i wspomóc kompanów. Pod nią woda w stawie opadła o dobry metr, a przed nią znajdowała się ściana, która uniemożliwiała jej przedostanie się tą samą trasą co dotarła do postumentu, natomiast dno wyglądało na skaliste, za to brzeg nie był stromy. Paladynka zacisnęła mocno dłoń na rękojeści miecza. Mogła spróbować wskoczyć do wody i dopłynąć do brzegu, ale z drugiej strony równie dobrze wpierw mogła spróbować przeforsować barierę, bo w razie niepowodzenia i tak wpadnie wtedy do wody.
Tak też i zdecydowała się zrobić. Czarnowłosa wzięła rozpęd na tyle, na ile pozwalał jej stopień i skoczyła na wodną ścianę. Wodna ściana zdawała się solidna i opór jaki stawiała był trudny do pokonania. Rycerce udało się przecisnąć rękę na drugą stronę, ale dalej nie była w stanie wejść. Wiedziała jednak, że jeśli dobrze się rozpędzi uda jej się przedostać na drugą stronę. Krokodyl zwinnie i zgrabnie zeskoczył z ostatniego z kamieni i niedbałym gestem ręki wskazał Venorę. Dwa krokodyle odłączyły od grupy i prędko wpełzły do wody.

Zdeterminowana paladynka wycofała się i wzięła jeszcze rozpęd by z dużo większą siłą uderzyć w barierę. Udało się. Venora przedarła się przez wodną zaporę, ale nie udało jej się wylądować zbyt zgrabnie. Noga poślizgnęła się na mokrym kamieniu i rycerka runęła do wody z pluskiem. Była już po drugiej stronie bariery, a wisior oddychania pod wodą działał, lecz wiedziała, że w pobliżu kręcą się dwa krokodyle.
Venora przeklęła szpetnie na swoje nieszczęście, ale zamiast tonąć z założonymi rękami, próbowała chociaż płynąć do brzegu. Skupiła się na wyczuwaniu zła, bo w podwodnych warunkach tak najłatwiej mogła się ustrzec przed atakiem z zaskoczenia. Niestety wielki kształt gadów falował pod wodą, a panna Oakenfold nie potrafiła wyczuć jego aury, ani charakteru. Zwierzę posłusznie wykonywało rozkaz swego władcy, krążąc wokół paladynki.
Venora zagryzła zęby rozglądając się za gadami. Dopóki jej nie zaatakują to opadając coraz bardziej na dno, musiała po prostu płynąć jak najszybciej się dało.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 16-11-2017, 22:56   #406
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Woda była lodowata, ale nie łamało to panny Oakenfold. Przebrnęła przez wiele trudności i to był niewielki szczegół. Do brzegu miała zaledwie kilka metrów, ale wtedy do akcji wkroczyły gady. Jeden kłapnął wielkim dziobem tuż obok ręki Venory, ale zdążyła ona się odsunąć. W tym momencie drugi również natarł na nogę paladynki. Tymora jednak czuwała i nie pozwoliła ugryźć panny Oakenfold.
Venora odruchowo już zamachnęła się Pożogą na tego drugiego z krokodyli. Pchnięte na ślepo ostrze Pożogi o dziwo trafiło gada i przebiło jego grube łuski. Woda zmętniała od krwi, ale to tylko rozjuszyło bestie. Potężne szczęki znów kłapnęły obok kończyn rycerki, ale i tym razem zdążyła się cofnąć. Po chwili rycerka znalazła się na brzegu ale nie mogła tego uznać za sukces, gdyż miała za plecami dwa krokodyle oraz całą zgraję przed sobą.
-Venoro! Spychają nas do wyjścia!- krzyknął Balerick, co zwróciło uwagę krokobestii. Potwór odwrócił się w kierunku wypełzającej z wody Venory i popędził w jej kierunku. Panna Oakenfold była jeszcze po pas w wodzie gdy do niej doskoczył i uderzył potężnie ogonem w pierś.
Paladynka aż cofnęła się o krok w tył po tym ataku. Łapiąc dech w piersi zaczęła wypowiadać słowa modlitwy do swojego boga.

- Helmie ześlij na mój oręż swoją boską moc czyniąc z niego ostrze zguby! - wypowiedziała te słowa i nagle płomień na Pożodze zajaśniał. Dwa potężne ciosy spadły na gada, zdobiąc jego ciało krwistymi ranami, odsłaniającymi jego tkanki. Lecz przeciwnik nie wyglądał by zamierzał odpuścić. Co gorsze Venora dostrzegła, że jego ciało samo z siebie po jej ataku, zaczęło powoli się regenerować.
- Zdechniesz tu i teraz - warknęła panna Oakenfold przymierzając się by ponownie zamachnąć się mieczem na swego przeciwnika. Gad wyszczerzył zębiska
-Powiedz to jemu!- syknął we wspólnej mowie wskazując palcem za plecy Venory. Paladynka nawet nie zdążyła się odwrócić, kiedy jeden z krokodyli wyskoczył z wody gryząc ją boleśnie w udo. Nim zdążyła zareagować krokopotwór łupnął ją w głowę ogonem, a korzystając z ogłuszenia rycerki stwór ugryzł ją jeszcze boleśniej w rękę, którą trzymała Pożogę.
Venora z ręką pozostającą w paszczy krokodyla, jedyne co mogła zrobić to wyszarpnąć się z jego zębisk. Chyba złość wywołana bólem dodała jej sił bo wyrwała się, urywając kilka zębów gadowi. Paladynka nie traciła czasu i zaatakowała, ponownie biorąc za swój cel emanującego złem jaszczura. W cios ten włożyła pozostałą jej energię karcenia złych istot.

Rycerka uderzyła potężnie Pożogą w odkryty bark potwora. Jego ciało nagle w ułamku sekundy zmieniło się w ludzkie, poharatane dziecko, które od razu upadło nieprzytomne na ziemię. Widząc to krokodyl od razu puścił nogę rycerki i zniknął pod wodą. Panna Oakenfold podniosła wzrok i zobaczyła, jak pozostałe gady również w popłochu się wycofują.
-Ha ha! Pokonałaś go!- krzyknął podekscytowany Balerick. Venora zauważyła też, że wodna zapora ustąpiła.
Rycerka spojrzała na wojownika, prostując się co sprawiło, że stęknęła z bólu. Odruchowo już sięgnęła dłonią do piersi i uleczyła się odrobinę. Rozejrzała się po jaskini.
- Gdzie jest Balthazaar? - zapytała i przyklęknęła na jedno kolano by przyjrzeć się dziecku, które jeszcze chwilę temu było jaszczurzym stworem. - O co tu chodzi? To jakiś rodzaj likantropa? - powiedziała i sprawdziła czy dziecko jeszcze oddycha.

Klatka piersiowa nastolatka delikatnie się podnosiła i opadała, ale stracił sporo krwi i Venora podejrzewała, że zaraz skona.
-Jestem!- warknął wyłaniając się z wąskiego korytarza ze schodami. Smoczydło podeszło do miejsca walki panny Oakenfold i spojrzało na chłopca badawczo. -Na co czekasz? Przed chwilą chciał nas pozabijać- warknął.

- Ale to jest dziecko! - odparła Venora, jakby to było coś co wszystko tłumaczy. Schowała zaraz miecz do pochwy. - Nie mogę go... Może da się mu jakoś pomóc... - mruknęła, zapominając nagle o tym jak bardzo ją poranił kiedy był w postaci potwora. Złapała za swoją torbę i zaczęła szukać w niej mikstury leczenia.
-W takim razie ja to zrobię!- warknął Balthazaar sięgając po swój miecz.
Zła aura nie zniknęła i wciąż emanowała z dziecięcego ciała. To tym bardziej sprawiało, że paladynka była rozdarta.
- Może to tylko choroba? Likantropia albo przeklęcie! - Venora nie była w stanie sobie z tym poradzić. Wyciągnęła rękę w obronnym geście, by smoczydło nie zbliżało się do nieprzytomnego. - Jedno i drugie można cofnąć - poprosiła go.
-I co? Chcesz go niańczyć?- warknął Balthazaar.
Venora spuściła spojrzenie, bez słowa usiadła na mokrej ziemi i zaczęła wypowiadać słowa modlitwy mającej zesłać leczniczą moc.

Smoczydło złapało łapą chłopaka za szyję i podniosło jakby nic nie ważył. Zakrzywione ostrze Balthazaara przebiło brzuch dziecka i wyłoniło się z drugiej strony. Chłopiec niespodziewanie zamachał rękami, z grymasem złości na twarzy. Strużka krwi pociekła z jego ust i po chwili wyzionął ducha. Balthazaar niedbale cisnął trupem w bok i odwrócił się do rycerki.
-Na co czekasz?- wejrzał na kulę, która ciągle czekała na zdjęcie.
Ale panna Oakenfold nie zareagowała na jego słowa. Z posępną miną wpatrywała się w podłogę. Nie miała pojęcia czy zrobiła dobrze pozwalając na to smoczydłu. Widziała przecież, że to okazał się być podstęp tej kreatury, ale wciąż czuła się z tym źle. Wciąż milcząc sięgnęła do torby i wyciągnęła z niej magiczną miksturę. Odkorkowała ją i wypiła duszkiem. Pustą butelkę cisnęła ze złością w najdalszy kąt jaskini. Zaraz sięgnęła po jeszcze dwie.
-A to co?- Balerick wskazał palcem dłoń dziecka i pochylił się nad jego ciałem. Pierścień, który chłopiec miał na palcu był prostą obrączką z maleńkim rubinem. Kiedy wojownik zdjął błyskotkę ciało chłopca od razu przybrało postać potwornej hybrydy. To nawet nie była przemiana, a jakby rozproszenie zaklęcia iluzji.

Venora przyjrzała się temu i poczuła się odrobinę lepiej na duchu. Podniosła się z ziemi i spojrzała przepraszająco na smoczydło.
- Dobrze, że mam ciebie - odparła, ale żachnęła się, że trochę dwuznacznie to brzmi w kwestii mordowania czegoś co przybrało postać dziecka. - Masz znacznie więcej rozwagi i czujności... - sprostowała swoją wypowiedź.
-No fajnie, fajnie- odparł znudzony jaszczur, po czym udał się w kierunku schodków, gdzie sobie przycupnął i pozwolił Venorze zająć się ranami oraz zdobyciem szklanej kuli.

Czarnowłosa wyciągnęła jeszcze dwie mikstury i wypiła je. Mając już tylko ostatnie kilka zadrapań, Venora w końcu skierowała się do stopni i powoli zaczęła je przestępować, aż stanęła znów przed piedestałem i leżącej na nim szklanej kuli, w której znajdowała się ucięta niedźwiedzia łapa. Położyła swoje dłonie na niej i próbowała podnieść.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 17-11-2017, 13:22   #407
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Wszelkie próby siłowania się spełzły na niczym. Venora czuła jak szkło pod jej rękami pracuje ale kula dziwnym trafem nie była przystosowana do odseparowania jej od kamienia. Venora nie bardzo rozumiała jak to działało, ale zaczynała się zastanawiać czy jedynym wyjściem z sytuacji nie jest rozbicie naczynia.
- Nawet nie drgnie... - stwierdziła z irytacją spoglądając przez ramię na brzeg, gdzie czekali jej kompani. Równie dobrze mogła spróbować to stłuc, więc sięgnęła po buzdygan. Uniosła broń nad głowę i uderzyła nim w górną część szklanej kuli. Szkło było dość cienkie i nie stawiało oporu Venorze. Dźwięk tłuczonego szkła poniósł się echem po jaskini, a rycerka poczuła smród stęchlizny. Wystarczyło włożyć do środka rękę i złapać tajemniczy wisior.
Rozejrzała się dookoła wypatrując czy nic nie próbuje skoczyć jej do gardła albo spaść na głowę.
- Tyle zachodu o ususzoną niedźwiedzią łapę... - mruknęła i sięgnęła po nią, chwytając za rzemień. Świat wokół zawirował, a czarnowłosa poczuła jak robi jej się przez chwilę słabo. Od amuletu biła silna aura zła, jakby jego moc płynęła od jakiegoś potężnego demona lub samego boga.

Venora czuła mrowienie w dłoni, którą dotykała paskudnego przedmiotu. Nigdy do tej pory nie wyczuwała tak silnej aury zła od martwej rzeczy.
-No i długo tam jeszcze będziesz marudzić?- usłyszała głos Balthazaara z brzegu.
Paladynka puściła przedmiot. Intensywnie wpatrywała się w niego. Zastanawiając jaki zły bóg mógłby patronować takiemu artefaktowi.
- Ten przedmiot jest przeklęty - powiedziała do smoczydła, w odpowiedzi na jego poganianie.
~ Malar? ~ przyszło jej do głowy. To by tłumaczyło zwierzęta w sali. - To chyba przedmiot dla wyznawców Malara... Albo innego złego bóstwa - powiedziała zastanawiając się co z tym zrobić.
-Schowaj do tego swojego magicznego wora i po problemie- podpowiedział Balerick przyglądający się z brzegu poczynaniom rycerki.

Przez chwilę paladynka zastanawiała się czy nie zostawić tego tak jak zastali. Ale to tylko była chwila zawahania. Przedmiot był niebezpieczny i obowiązkiem jej było dopilnować jego zniszczenia.
~ Kapłani w moim zakonie na pewno sobie z tym poradzą - pomyślała i już bez ociągania się złapała za rzemień przeklętego przedmiotu, wrzucając go do magicznej torby, jakby był zgniłym jajkiem. Venora czym prędzej ruszyła w drogę powrotną.
Kiedy grupa w końcu opuściła wieżę, było już chwilę po zachodzie słońca. Niebo już szarzało, a chłodny wiatr po raz kolejny przypominał o kończącym się lecie.
-Ustalmy co dalej- zaproponował Balthazaar. -Dundein pewnie już śpi pod ławą. Niziołka też nie ma co angażować o tej porze. Ustalmy co mamy i co wiemy....- smoczydło spojrzało na towarzyszy.
-Coś opętało niedźwiedzia druida. Myślicie, że to za sprawą tego przeklętego tworu?- Balerick spojrzał na magiczną torbę Venory.
Paladynka pokiwała głową.
- Te bestie tutaj były w amoku. Może niedźwiedź był pod tym samym urokiem? Ktoś też musiał karmić te bestie... Chyba... - myślała na głos. - Nie wykluczone, że jakiś wyznawca Malara, zakładając że to ten bóg jest odpowiedzialny za przedmiot, szukał tego miejsca... A druida wrobił, żeby nie przeszkadzał mu w poszukiwaniu tego przedmiotu... - wyraziła swoją opinię o sytuacji.

~***~

Resztę spraw towarzysze obgadali w trakcie drogi powrotnej do Highmoon. Teraz już wiedzieli, co kryła w sobie tajemnicza wieża na północ od miasteczka. Wiedzieli, że było to miejsce związane z najprawdopodobniej kultem Malara, a to mogło mieć bezpośredni związek z niedźwiedzim przyjacielem osadzonego w lochu druida. Powrót do palisady minął im dość szybko i sprawnie. Strażnicy na bramie nie robili im problemów, choć spojrzenia rzucone Balthazaarowi nie należały do ciepłych i miłych. Ludzie poznikali z uliczek wypełniając karczmy i szynki.
-Mandrick zapewne chciałby wiedzieć co się wydarzyło. Jakie macie plany?- dopytywał Balerick.
- Opóźnimy nasz wyjazd o jeden dzień. Ale nie możemy dłużej tu zostać - odpowiedziała mu Venora. - Spróbuję pomówić jutro z sędzią, zasugeruje mu jakieś rozwiązanie, Przestrzegę go między innymi, że bez druida mogą mieć spore kłopoty z kręcącym się w okolicy wyznawcą plugawego bóstwa. Pokażę też ten przedmiot naszemu kapłanowi oraz twojemu magowi

-Rozumiem.- wojownik skinął głową. -Rad jestem, że mogłem wam towarzyszyć. Wrócę zatem do mojego domu i opowiem wszystko Mandrickowi. Odpoczywajcie i bywajcie- pożegnał ich i udał się w kierunku Wieży Wschodzącego Księżyca.
- Padam z nóg... - mruknęła Venora do smoczydła. - A jeszcze muszę obmyślić co powiem jutro z rana sędziemu... - westchnęła i potarła palcami skronie.
-Mam jeszcze jeden pomysł- Balthazaar zerknął kątem oka na towarzyszkę -Udajmy się jeszcze raz do tego Bulwina. Pokażmy mu wisior. Z czystej ciekawości, jak zareaguje.- zaproponował.
Panna Oakenfold otworzyła szeroko oczy.
- No tak, przez to wszystko wypadło mi z głowy to... - miała minę jakby dostała olśnienia. - Myślisz że to on jest... Tak, jakbym mogła poczuć jego aurę to wiele by mi to dało - podekscytowana się, zupełnie zapominając o zmęczeniu. - Chodźmy do niego
Smoczydło wzruszyło ramionami i spojrzało w kierunku, gdzie powinni skierować swoje kroki.

-W drogę zatem- odparł i oboje pomaszerowali w kierunku posiadłości wpływowego handlarza. Drogę już znali, więc dość szybko dotarli na miejsce. W większości okien panował mrok, tylko w jednym, czy dwóch komnatach palił się płomień świec.
-Po prostu pukamy i pytamy o niego?- Balthazaar chciał się upewnić.
Rycerka spojrzała po sobie i smoczydle. Jak to było zawsze kiedy wracało się z walki, jej pancerz i jego kurtka umazane były krwią i kurzem, jej napierśnik był nieco bardziej czysty, z uwagi na przymusową kąpiel w podziemnym stawie.
- Poczekaj - odparła i zaczęła inkantować modlitwę do Helma.
- Teraz nie dam się zbyć jego lokajowi - stwierdziła zdeterminowana i zapukała w drzwi.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 18-11-2017, 12:39   #408
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Po chwili ciszy kompani usłyszeli kroki w holu za drzwiami.
-Wynocha mi stąd natręci, bo psami poszczuje! Pan Bulwin przyjmuje wyłącznie w południe!- usłyszeli głos zarządcy.
Teraz kiedy paladynka zaczęła zastanawiać się to powoli dochodziła do wniosku, że jeśli kupiec faktycznie często widziany był w okolicach wieży w lesie to może właśnie on był tym kto szukał magicznego przedmiotu. Może nawet był wyznawcą Malara? A tacy... Często byli likantropami.
~ Czy tym można tłumaczyć woń niedźwiedzia, którą wcześniej wyczuł w tym miejscu Balthazaar? Trzeba mieć się na baczności... ~ pomyślała
Venora ponownie zapukała w drzwi, tym razem dużo mocniej uderzając w nie.
- Mamy ze sobą coś co pewnie bardzo zainteresuje pana Bulwina - powiedziała głośno. Kątem oka spojrzała na Balthazaara. - Miej ten dziwny miecz dwuostrzowy w pogotowiu - szepnęła do niego nim lokaj pojawił się w drzwiach.
-Pan Bulwin wyszedł na spotkanie z lordem z rady miejskiej! Przeszkadzanie mu w interesach jest wysoce niestosowne!- krzyknął zza drzwi. -Wrócić rankiem!- dodał prędko silniejszym tonem.
- Do którego lorda poszedł? - zapytała rycerka.

-Co to za przesłuchanie?!- krzyczał coraz głośniej i głośniej -Wynocha do cholery, albo zawołam po straże!- starzec się nie poddawał.
- Jeśli nas zaraz nie wpuścisz do środka i nie dasz pomówić z Bulwinem to sami przyprowadzimy straże - odparła ostrym tonem panna Oakenfold.
-No i powodzenia!- krzyknął, po czym jak gdyby nigdy nic odszedł od drzwi szurając butami po podłodze.
Venora miała ochotę wyważyć drzwi, ale musiała się opanować.
- Idziemy do straży - powiedziała i odwróciła się na pięcie, oddalając od drzwi.
-He he…- zarechotało smoczydło ku zdziwieniu Venory, a kiedy rzuciła mu pytające spojrzenie, on tylko wzruszył ramionami. -Straże nie były przychylne druidowi- przypomniał paladynce -A ten cały Bulwin to członek rady miejskiej i kamrat burmistrza, z tego co mówili. Myślisz, że kogoś tu przyślą z nocną wizytą?- spytał.

Panna Oakenfold przyglądając się Balthazaarowi próbowała sobie przypomnieć najważniejsze rozmowy z dzisiejszego dnia, które teraz mogły mieć znaczenie.
- Dowódca straży mówił, że to mag namówił burmistrza do pozwolenia by druid był blisko miasta. Natomiast Mandrick wspomniał, że Bulwin wkupuje się podarkami w łaski burmistrza - skrzyżowała ręce na piersi myśląc co dalej. - Chodźmy więc prosto do burmistrza. W końcu to co mam do powiedzenia mu tyczy się bezpieczeństwa mieszkańców - stwierdziła.
Smoczydło zmierzyło wzrokiem towarzyszkę. Jej pomysły i działania zawsze uważał za bezkompromisowe i wcale nie zdziwił go cel, który przed sobą postawiła.
-Zatem do burmistrza- odparł. O drogę wypytali przypadkowego człeka, zmierzającego ku gospodzie. Zacny dom ze sporym ogrodem w południowo wschodniej części Highmoon otoczony był kilkoma innymi willami oraz wielkim budynkiem gdzie zapewne obradowała rada miejska.

To miejsce przypominało odrobinę Górne Miasto w Suzail, tyle że w zdecydowanie mniejszej formie. Strażników miejskich było tu widać więcej niż w innych rewirach Highmoon.
-To ten dom- wskazał palcem piętrową willę otoczoną płotem. -Chcesz po prostu zapukać?- upewniał się Balthazaar.
- W końcu chce tylko porozmawiać i ostrzec o tym co znaleźliśmy - Venora wzruszyła ramionami i ruszyła do drzwi willi. Zapukała kołatką w nie. Echo poniosło się wewnątrz wysokiego holu, a po chwili drzwi uchyliły się odrobinę i rycerka zauważyła półelfkę w eleganckim stroju.
-Ekhem… Cóż to za niesamowite szczęście, że słudzy cnego Helma pojawili się w progu tego dworku… Mimo tak późnej pory…-
- Jestem lady Venora Oakenfold. Muszę pilnie pomówić z burmistrzem o niepokojącym znalezisku jakie odkryliśmy w lesie - powiedziała stanowczym tonem paladynka.
-Eee…- kobieta nie bardzo wiedziała, co powinna odpowiedzieć i jak się zachować -Lady chyba powinna pójść z tym znaleziskiem do straży. To oni zajmują się pilnowaniem spokoju i porządku. Ewentualnie do leśniczych…-
- Gdybym uznała to za właściwe to bym się już tam udała. To ważna sprawa, proszę mnie zaprowadzić do burmistrza - paladynka nie ustępowała.

-Ja naprawdę nie wiem czy powinnam…- półelfka ewidentnie walczyła z samą sobą. Podejrzewała pewnie, że Venora by nie nalegała, gdyby to nie było ważne. Z drugiej jednak strony w domu panowały surowe zasady, jak na przykład zakaz wpuszczania gości po zmroku.
-Dobrze. Proszę wejść i zaczekać tut…- dopiero teraz w ciemności ujrzała Balthazaara, ale było za późno na odwołania zaproszenia.
-Proszę zaczekać tutaj- wskazała palcem skrawek podłogi w holu, po czym odeszła w kierunku schodów.
Rycerka przekroczyła próg i stanęła w holu, nieco wychodząc poza wskazany skrawek podłogi by i Balthazaar się zmieścił. Venora była przekonana co do swojej decyzji przyjścia tu, więc rozglądając się po ścianach cierpliwie czekała co będzie dalej.
-...To przecież niedopuszczalne! Jak śmiałaś?! Czego nie rozumiesz z regulaminu tego domu?- tubalny, męski głos rozniósł się korytarzem, a po chwili zawtórowały mu kroki na skrzypiących schodach.

Oczom paladynki ukazał się starszy człek z wydętym brzuszyskiem, w aksamitnym szlafroku, z fajką w ustach. Mężczyzna otworzył usta by zrugać gości, ale kiedy dostrzegł Balthazaara od razu pohamował zapędy i ugryzł się w język.
-Kimże jesteście i czemu zakłócacie mój prywatny czas?- spytał szorstkim tonem -Przesiaduję w gabinecie od świtu do późnego południa, a wy postanowiliście sprawić mi wizytę jeszcze nocą? Niech zgadnę!- nie przestawał mówić nakręcając się bardziej i bardziej. -Zobaczyliście drowa w lasach i pewnie chcecie ostrzec mieszkańców! A gdzie najlepiej pójść? Do najważniejszej osoby! Albo nie! Napadły was gobliny! Chcecie zemsty, ale szukacie kogoś kto dofinansuje koszty krucjaty! Co wam trzeba? Zwojów z magią? Czy może naparów?!- splótł ręce na piersi oczekując szybkiej odpowiedzi.

- Jestem lady Venora Oakenfold z zakonu Helma w Suzail - przedstawiła się paladynka. - Przykro mi, że muszę nachodzić pana nocą, w prywatnym domostwie, ale sprawa jest pilna, a pan wydaje się osobą najbardziej bezstronną w tym mieście. Czy możemy przejść gdzieś gdzie możemy na spokojnie porozmawiać?
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 19-11-2017, 21:56   #409
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Zapraszam do salonu- rzekł bez większych emocji i wskazał ręką pomieszczenie, do którego prowadziło strzeliste przejście. Żył całkiem dostojnie, ale że był burmistrzem to panny Oakenfold to nie dziwiło. Na ścianach wisiały wilcze skóry, głowy dzika, czy poroże jelenia. Można też było zauważyć na niektórych meblach, oraz nad rozpalonym kominkiem egzemplarze starej broni. Wokół kominka stała piękna, skórzana kanapa oraz pasujące do niej dwa fotele. No i był wielki, okrągły stół gdzie zapewne burmistrz przyjmował najznamienitszych gości. Mężczyzna usiadł na topornym krześle przy stole i wskazał gestem głowy na półelfkę, która cały czas kręciła się za plecami Venory i Balthazaara.
Kobieta zrozumiała niemą sugestię swego lorda i zniknęła na chwilę.
-No dobra. Co to za sprawa niecierpiąca zwłoki?- spytał w końcu przechodząc do sedna, a zanim panna Oakenfold zebrała myśli, półelfka już zdążyła wrócić ze srebrną tacą, na której stała butelka wina, oraz trzy puchary. Venora zajęła miejsce przy stole i oparła się łokciami na blacie. Z mówieniem czekała aż smoczydło też w końcu usiądzie.
- Zapewne nie jest panu obca sprawa ataku niedźwiedzia na strażnika miejskiego - powiedziała tytułem wstępu.

- Zwierzę było towarzyszem druida, którego teraz macie osądzić za to. Zdecydowałam się sprawdzić co mogło być powodem, dla którego spokojne zawsze zwierzę z taką agresją rzuciło się na osobę, która je znała i nie obawiała się go. W swoich podróżach miałam okazję spotkać kilku druidów i ich zwierzęcych kompanów - upiła wina by zwilżyć gardło. - Dlatego zachowanie niedźwiedzia od razu wydało mi się nienormalne, jakby było pod wpływem uroku. Porozmawiałam z pojmanym druidem oraz zaatakowanym strażnikiem, którego osobiście uleczyłam z ran jakie jeszcze miał. W lesie z towarzyszami szukaliśmy jakiś śladów i znaleźliśmy porzuconą wieże, a w jej piwnicach była straszna maszkara strzegąca przeklętego przedmiotu, najprawdopodobniej należącego do kultystów Malara, złego boga, którego głównie wyznają likantropi - znów upiła wina. - Ktoś albo chciał przejść ten przedmiot, albo go strzegł. Chciałabym żeby wziął pan pod rozwagę, że temu wyznawcy złego boga z pewnością wasz druid nie sprzyjał, byłby też w stanie rzucić urok, który doprowadziłby do furii każde zwierzę, nawet będące towarzyszem druida. W każdym razie my pozyskaliśmy ten przeklęty przedmiot i zabierzemy ze sobą by został zniszczony przez kapłanów mojego zakonu. Jest też szansa że bylibyśmy w stanie rozpoznać tego kto rzucił urok

Mężczyzna wysłuchał słów służki Helma, gładząc się dłonią po potylicy -Ale czego wy naprawdę ode mnie chcecie?- pokręcił głową ze zdumioną miną.
-Podejrzewamy, że handlarz o imieniu Bulwin jest powiązany z kultem Malara- odparło smoczydło.
-Bulwin? Ale jak to? To dobry człowiek… Co mógłby mieć wspólnego z przeklętym bogiem bestii, które nie ma w pobliżu żadnego miejsca kultu…- burmistrz upił pół kielicha wina, patrząc na pannę Oakenfold.
- Tak, to o niego chodzi. Początkowo chcieliśmy z nim porozmawiać o ataku, czy nie był może świadkiem, bo kapłanka Chauntea’i wspominała, że Bulwin często przechadza się w gaju. Niestety usilnie unikał nas i nie przepuszczono nas nawet przez drzwi. - wzruszyła ramionami. - Odpuściliśmy, więc sobie pytanie go, ale w międzyczasie, gdy szukaliśmy poszlak w lesie, dowiedzieliśmy się, że ten handlarz często zapuszcza się na północ do opuszczonej wieży. Udaliśmy się tam by sprawdzić i to miejsce - wyjaśniła. - A tam natrafiliśmy na wściekłe zwierzęta, które były w amoku, jeszcze większym niż niedźwiedź druida. Były zamknięte w klatkach i służyły za coś w rodzaju sprawdzianu. Po ich pokonaniu mogliśmy ruszyć w głębsze rejony budowli. A tam znaleźliśmy ten przeklęty przedmiot - z miną pełną obrzydzenia, na chwilę wyciągnęła ususzoną niedźwiedzią łapę z torby by pokazać burmistrzowi, po czym schowała i aż odruchowo wytarła rękę o swoją nogę.

- Moje paladyńskie zdolności pozwalają mi wyczuć jak wiele zła bije od niego. Jestem pewna, że jest on przeznaczony dla kultystów złego boga. I skoro Bulwin się tam zapuszczał to... Ta sprawa mocno śmierdzi
-Na Tyra…- skomentował staruszek wstając z miejsca. -Chcecie bym wywarł presję na jego lokaju, by was wpuścił… A jeśli to zbieg okoliczności? Jeśli Bulwin jest niewinny?- dopytywał.
Paladynka uniosła spojrzenie w ślad za mężczyzną. Uśmiechnęła się do niego pogodnie.
- Nie chcę wydawać wyroków, jedynie dotrzeć do prawdy. Jeśli jest niewinny to przecież na nic się nie naraża- stwierdziła. - Jeśli natomiast tak nie jest... To chyba lepiej dowiedzieć się o tym teraz. Ja opóźnię o jeden dzień swój powrót do stolicy, by pomóc w tym temacie na tyle na ile będę w stanie- westchnęła i potarła skronie. - Tak czy inaczej druid faktycznie nie nasłał swojego zwierzęcia na strażnika, ale problem jest taki, że dowódca straży nie jest chętny przychylić się do tego, nawet gdy sam poszkodowany przyznał, że zwierzę zachowywało się nienaturalnie
-Tak wiem i znam dowódcę straży. Jest bardzo ambitny. Pragnie sam panować nad porządkiem w Highmoon. Ale to dobry człowiek- wyjaśnił. -Dobrze. Dajcie mi kilka chwil a przygotuję się do drogi. Udamy się do domostwa Bulwina- wyjaśnił.
- Dziękuję - odparła Venora i wstała od stołu.

~***~

Venora zdążyłaby się pomodlić w tym czasie, w którym burmistrz kazał na siebie czekać. W końcu jednak dołączył do zniecierpliwionych Venory i Balthazaara i wspólnie udali się w kierunku domu wpływowego handlarza.
-A ty też jesteś paladynem Helma?- zagadał niespodziewanie do smoczydła.
-A ja jestem tylko jej zwierzakiem…- odparł nawet nie spoglądając w kierunku człowieka. Kiedy dotarli na miejsce burmistrz sam zapukał w drzwi napinając pierś niczym paw.
-Kto do kurwy nędzy! Przeklęci natrętni…- marudził głos kamerdynera.
-Otwierać! Tu burmistrz Highmoon we własnej osobie!- przedstawił się bez ogródek. Drzwi uchyliły się odrobinę i kompani ujrzeli przerażonego sługę.
-Burmistrz? Ja… ja... - zająkał się.
-Gdzie jest Bulwin! Chcę natychmiast go widzieć!-
-Pan Bulwin udał się na spotkanie z krasnoludem Klebernem…- odpowiedział, na co burmistrz zrobił naburmuszoną minę.
-Przecie Klebern wyjechał na zachód do Srebrnych Marchii!- szybko podważył słowa sługi.
-Ja… Ja, przysięgam! Tak mnie poinformowano! Tyr mi świadkiem!-
- Mi jeszcze chwilę temu mówił, że wyszedł na spotkanie z lordem rady miejskiej - wspomniała Venora, krzyżując przed sobą ramiona.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 20-11-2017, 19:51   #410
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Bo tak było! Miał się najpierw udać na spotkanie a potem do Kleberna!- tłumaczył, lecz Balthazaar już nie wytrzymał i z łatwością otworzył na oścież drzwi frontowe, przesuwając po śliskich płytach podłogowych opierającego się o nie lokaja.
-Czym handluje twój lord?- spytał rozglądając się na boki.
-Skóry oraz egzotyczne trunki- wyjaśnił zdziwiony mężczyzna. -Czy ja mogę wiedzieć o co chodzi?!- krzyknął za smoczydłem próbując je zatrzymać, ale Balthazaar minął starca na swej drodze i spokojnie zapuszczał się w głąb domostwa.
Venora chwilę wahała się co do wtargnięcia bez zaproszenia do środka domu, ale nie mogła przecież zostawić smoczydła samego, szczególnie w sytuacji kiedy podejrzewali właściciela domostwa o kult Malara.

- Bywał pan już w tym domostwie? - rycerka, przekraczając próg domu, skierowała to pytanie do burmistrza.
-Nie raz. Przecież znam Bulwina od wielu lat…- odpowiedział.
-Czuję to... - uwagę Venory zwrócił jaszczuroczłek, który poczuł coś w na podłodze. Smoczydło pochyliło się i obwąchało piękny Calimshański dywan. Szponiastymi łapami złapał za frędzlowatą krwędź i odsunął go w bok odsłaniając drewnianą klapę w podłodze. Smoczydło spojrzało na Venorę.
- Woń niedźwiedziego piżma czy tamta perfuma? - zapytała panna Oakenfold, a jej mina spoważniała. Szczerze miała nadzieję, że jednak to był przypadek, a teraz...
- Ostrożnie, już raz w takich piwnicach Beholdera trafiliśmy - powiedziała i odruchowo położyła dłoń na mieczu. Spojrzała zaraz na lokaja. - Mów gdzie jest twój pracodawca - nakazała mu ostrym tonem.

-Przecież powiedziałem!- odparł. -Nie opowiada mi o szczegółach swoich spotkań. Nie dopytuję, o której wróci. To on jest moim lordem i to on decyduje o czym mi powiedzieć. A nie zadaje wielu pytań!- odpowiedział równie stanowczo podtrzymując swoją opinię o niewinności.
Venora pokręciła głową z niezadowoleniem. Podeszła do klapy, przyklęknęła i wbiła w nią spojrzenie, chcąc skupić się na wyczuwaniu zła. Jej zmysły nie wyczuły żadnych negatywnych wibracji, ani niczego co by mogło ją niepokoić.
Paladynka spojrzała na smoczydło i skinęła głową w geście, że nie wyczuwa zła.
- Co, panie przodem czy chcesz iść pierwszy? - zapytała go.
-Odsuń się- polecił rozkazującym tonem i złapał za uchwyt, podnosząc klapę. Venora ujrzała kamienne schodki oraz ponurą piwnicę, w której unosił się kurz i panował dziwny nieznany jej zapach. Dopiero teraz zrozumiała, że to smród, który wyczuło smoczydło. Balthazaar ruszył ostrożnie w dół, a Venora za nim. Pod ścianami stały drewniane stelaże, na których znajdowały się przeróżne słoje z dziwaczną, przezroczystą mazią, do której ktoś zanurzył najróżniejsze części ciała. Serca, żołądki, dłoń, a nawet całe głowy. Psy, koty, szczury, pootwierane ciała małych płazów i wielu innych.


-Co to do cholery jest?...- warknął Balthazaar.
Widoki były odrażające i paladynka w zachodziła w głowę po co one Bulwinowi. Jeśli jeszcze jakieś wątpliwości miała co do “szturmowania” tego domostwa to właśnie one zniknęły.
- Jak na handlarza ma cholernie nietypowe zainteresowania... - skomentowała przyglądając się tym słojom kręcąc głową. - Wygląda podobnie jak ta przeklęta niedźwiedzia łapa - dodała i podeszła do jednego ze słoików, który był otwarty. Od niego rozchodziła się dziwna woń tej mazi jaką w sobie miał. - To ten zapach czułeś wtedy w lesie? - zapytała, bo w końcu nie odpowiedział na jej pytanie, gdy je wcześniej zadała.
Smoczydło pokiwało energicznie głową, potwierdzając dotychczasowe teorie Venory na temat handlarza.
Paladynka przetarła twarz dłonią zastanawiając się co z tym zrobić. Rozejrzała się jeszcze sama, zaglądając pod szafki, szukając symboli plugawego boga. Po za dowodami na nietypową pasję Bulwina, rycerka nie natrafiła na cokolwiek co mogłoby być świadectwem przeciwko handlarzowi.
-I co tam znaleźliście?- dociekał burmistrz zerkając przez otwartą klapę.
Venora spojrzała na smoczydło, po czym w kierunku wejścia.
- Najlepiej będzie jak sam pan zobaczy to na własne oczy - odparła i sięgnęła po jeden ze słoików, by zabrać go jako dowód.

Burmistrz wziął do rąk słój, w którym zamknięty był przecięty równo w pół szczur. Mężczyzna spojrzał na kamerdynera, na znalezisko i znów na kamerdynera
-Jest tu tego całe mnóstwo.- wtrąciło smoczydło wspinając się po schodach na górę.
-To przynajmniej niepokojące. Musimy porozmawiać z Bulwinem… Wydam strażom rozkaz by sprowadzili go na przesłuchanie, jak tylko zostanie zauważony- zadeklarował.
-Gdzie może być, skoro nie u tego całego Kleberna?- zastanawiał się Balthazaar.
- Udał się do opuszczonej wieży? - zasugerowała paladynka. - Może minęliśmy się z nim po drodze. Na pewno trzeba poinformować straże... Może kapłan Oghmy powie nam co to za maź jest w tych słojach - zaproponowała.
-Ten staruch pewnie mu powiedział o naszej wcześniejszej wizycie. Wątpię, żeby poszedł nam na przeciw…- smoczydło wzruszyło ramionami patrząc na kamerdynera. Mężczyzna oburzył się na słowo staruch, lecz Balthazaar w ogóle o to nie dbał.
-Maź to pewnie jakiś środek konserwujący te szczątki… Mnie to nie rusza, ale można to potrzaskać w cholerę- dodał po chwili.

Venora zastanawiała się co powinni dalej zrobić. Zostanie i czekanie na podejrzanego mijało się z celem, bo i tak nie wróci tu dopóki nie będzie pewien, że jest bezpiecznie.
- Proponuję iść do straży i poinformować ich o tym co już wiemy. Może oczyścimy tym druida z zarzutów i on pomoże nam odkryć co Bulwin kombinuje - stwierdziła paladynka i spojrzała na smoczydło. -No wiesz, jakoś nigdy nie potrzebowałeś mojej zgody by coś robić. Ale jak sprowadzimy tu straże to widok tego magazynu zrobi większe wrażenie na nich gdy będzie w nienaruszonym stanie - wypowiadając się, nie przejmowała się tym, że kamerdyner stoi tuż obok.
-Ja pójdę do sir Grondona. Pomówię z nim.- zapewnił ich burmistrz.
-Czyli co? Możemy szukać dalej…- Balthazaar spojrzał na Venorę.
- Odprowadzimy pana. Jest już późna pora, lepiej samemu po ulicach nie chodzić - odparła paladynka, mając obawę, że coś mogłoby przytrafić się burmistrzowi.
-Dobrze. Dziękuję- zgodził się bez dłuższego namawiania.
Venora zapakowała zabrany z piwnicy słój do torby i czym prędzej opuścili dom Bulwina.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172