Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-10-2019, 13:05   #161
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Dotarła przed kamienicę Cybertroniku i zaparkowała na swojej miejscówce. Wysiadła i po odruchowym sprawdzeniu gdzie ma przepustkę, wzięła pakunki i ruszyła do wejścia.
Steve stojący na posterunku był dowodem, że nie wydarzyło się nic niepożądanego. Nigdzie też nie zauważyła samochodu Morgana. Wyglądało na to, że wybrał opcję z zimnym jedzeniem.

Mijając droida jak zawsze przywitała się z nim przy okazywaniu przepustki i weszła do budynku. Jadąc windą zastanawiała się czy zadzwonić do prawnika zapytać kiedy będzie, ale zanim podjęła decyzję to znalazła się na swoim piętrze.

Przeświadczona, że Charlesa jeszcze nie ma, mocno zaskoczyła się widząc go w swoim salonie. Mężczyzna stał do niej plecami, zwrócony w kierunku okna wychodzącego na front kamienicy.
- Tylko mi nie mów, że się tu teleportowałeś - odezwała się do niego idąc z jedzeniem w kierunku kuchni.
- Przecież wiesz, że nie marnuję swoich zasobów z byle powodu - odpowiedział odwracając się. Był zdystansowany bardziej niż gdy ostatni raz się widzieli. Irya miała wrażenie, że coś się w nim zmieniło.


Miała już zaserwować sarkastyczny komentarz, ale darowała mu, bo może głodny miał zły humor albo zwyczajnie potrzebował chwili zanim zrzuci z siebie powierzchowność wrednego typa. Poza tym przez całą drogę z restauracji czuła ten smakowity zapach, który podsycił jej głód tak bardzo, że to co teraz siedziało w głowie Charlesa, nawet jeśli było to planowanie jej morderstwa, było sprawą drugorzędną. Postawiła jedzenie na stole i poszła po wino oraz kieliszki.
Morgan podszedł do stołu i stanął obok jednego z miejsc. Nie siadał. Najwyraźniej czekał aż Irya wróci. Blondynka wzięła pod pachę butelkę wina i w dłoń dwa kieliszki, a do drugiej ręki talerze, na których położyła sztućce i korkociąg. Wróciła do części jadalnej salonu i rozłożyła wszystko na blacie.

- Otwórz wino - powiedziała do Charlesa, który wziął butelkę i odwinął zabezpieczenie z jej szyjki. Charakterystyczny odgłos otwarcia pojawił się niedługo potem, a ten towarzyszący nalewaniu trunku do kieliszków spowodował, że smak wina można było praktycznie czuć.

Po rozpakowaniu dania, aromat sprawił, że Irya uśmiechnęła się z zadowoleniem. Restauracja tak ładnie zapakowała jej duszone policzki wołowe z warzywami i dodatkami, że można by teraz pomyśleć, że dopiero co wyciągnęła je z piekarnika.


- Jak się czujesz? - zapytała zajmując miejsce przy stole.
Charles siadając naprzeciwko popatrzył jej w oczy.
- Raczej dobrze. Czemu pytasz? - odpowiedział rozkładając serwetkę energicznym ruchem.
Irya zmrużyła oczy wpatrując się w niego.
- Bo wyraźnie Steve przywitał mnie dziś z większym entuzjazmem niż ty - powiedziała wprost i zaczęła sobie nakładać jedzenie na talerz.
- No tak - mały cień refleksji w jego wypowiedzi był zauważalny. - Nie mam doświadczenia w migrowaniu między dwoma światami, którym ciężko funkcjonować obok siebie - dodał starając się dyplomatycznie dobierać słowa.
Pokręciła głową, bo nie do końca trafiało do niej to wytłumaczenie. Napiła się mały łyk wina i spróbowała jedzenia, które przywiozła.
- Mmm... Pyszne... - skomentowała.
- Faktycznie, niezłe - potwierdził prawnik i sięgnął po kieliszek.

Zapanowała nieco niezręczna cisza, a od Morgana czuć było aurę wyczekiwania. Zapowiadało się ciężko i Irya zrezygnowała z prób ciągnięcia rozmowy na siłę, do czasu aż zaspokoi głód. Jedząc, przyglądała się mu oceniając co jest z nim nie tak. "Albo go podmienili, albo ta jędza zrobiła mu pranie mózgu" założyła dwie opcje. Ale przy każdej z nich byłaby martwa zaraz po zamknięciu za sobą drzwi. Tak, zdecydowanie z nim nie było nudno.

- To opowiadaj jak poszło - zagaiła dopiero gdy jej talerz był prawie pusty. Trzymała w ręku kieliszek.
- Zdałem relację z naszego spotkania z Billym. Odpowiedziałem na pytania jakie zadała Pandorina na temat tego co zademonstrował. - Przerwał na chwilę jakby oceniał swojego rozmówcę. - A potem pytała o ciebie. Bardzo ją interesowało jaki masz na mnie wpływ - powiedział gdy najwyraźniej w końcu podjął decyzję.
- Aha... - odrobinę ulżyło jej, że w końcu się rozgadał. - I co jej powiedziałeś? - zapytała i wypiła do końca to co miała w kieliszku.
- Mniej niż powinienem - powiedział z pretensją, która nie wiadomo w kogo była skierowana. - Postaw się na jej miejscu i powiedz co byś zrobiła w tej sytuacji.
Corday uśmiechnęła się mimowolnie. Jasne teraz się stało, że nawet jeśli burdel-mama kazała mu ją zabić, to on mimo wszystko nie chciał tego zrobić. Zanim jednak cokolwiek odpowiedziała to przechyliła kieliszek, oczekując, że Charles doleje jej wina, a gdy to zrobił to wpierw napiła się.

- Kazałabym tobie osobiście mnie zlikwidować - zaczęła tonem który można by uznać za sarkazm. - A to tak na dowód lojalności, ale... Tak można by było zrobić, gdybym była podrzędnym inspektorem i szarym człowieczkiem. A nie jestem - rozłożyła bezradnie ręce i zrobiła przepraszającą minę. - I ona wie o tym, bo raczej prześwietliła mnie w dniu, kiedy próbowała swoją obecnością popsuć nam randkę... - przeszła na neutralny ton, jakby analizowała zakup samochodu. - Więc wie, że ze mną nie przejdzie zastraszanie czy łapówki, a nazwisko zwiastuje problemy gdybym zaginęła czy zakończyła żywot, bo od razu wszystkie moje sprawy zostałyby dokładnie prześwietlone i tu mój ojciec nie szczypałby się z nadużyciem władzy. Oczywiście Pandorina mogłaby zagrozić nie mojej osobie bezpośrednio, a moim bliskim, bo przecież to klasyka, ale wtedy ja, nie licząc się z tym jak to dla mnie osobiście się skończy, z miejsca skieruję się do Bractwa na nią naskarżyć. Niby mogłaby jeszcze próbować mnie przemienić w heretyka, ale na to się nie zgodzę i to nie tylko przez wzgląd na twoje upodobania. Jest też opcja, że ona wymyśli sobie, że ciebie głębiej wciągnie w tematy heretyczne, żeby ostatecznie cię udupić. Wtedy raczej ja bym ciebie już nie chciała jako takiego zaangażowanego heretyka, bo lubię cię takiego jaki jesteś. Ale ona, żeby na to wpaść, musiałaby wiedzieć, że zasugerowałam coś co ponoć jest nierealne do zrobienia... - przechyliła lekko głowę w zastanowieniu. - Podsumowując, Pandorina nie robiąc w moim temacie nic, niczego nie zyskuje, ale za to też nic nie traci, co dla kobiety jej pozycji, też się liczy - westchnęła na zakończenie monologu. - To czego jej o mnie nie powiedziałeś? - zapytała - napiła się.

Morgan przez chwilę milczał, a jego twarz przypominał planowanie przemowy końcowej w sądzie.
- Jeśli chciałaby cię zabić to pewnie już byś nie żyła - powiedział wprost. - Jeśli dobrze zrozumiałem to ostrzegła mnie i dała mi wolną rękę. Albo się ciebie pozbędę, albo ona się pozbędzie nas obojga gdy przestanie być ze mnie zadowolona. Na pewno nie będzie bawić się w zastraszanie, groźby czy łapówki - zapewnił. - Żeby stać się takim Heretykiem jak ja to obie musiałybyście tego chcieć. Pandorina nie wyraziła takiego zainteresowania, a gdyby było inaczej to potrafiłaby spowodować żebyś tego zapragnęła - powiedział z dużym przekonaniem. - Pytasz co przed nią zataiłem? To jak zły wpływ na mnie masz. Gdyby wiedziała to oboje bylibyśmy już martwi.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 04-10-2019 o 13:08.
Raga jest offline  
Stary 05-10-2019, 20:46   #162
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
To co powiedział było całkiem słodkie, na ten swój pokręcony sposób. Zastanawiała się tylko czy Charles faktycznie wierzył w to, że jego szefowa mu uwierzyła na słowo czy tylko się łudził, że tak jest. Tak czy inaczej sytuacja w jakiej się znaleźli była napięta.
Irya uśmiechnęła się uroczo i niewinnie.
- Oj tak, mam taki zły wpływ na ciebie i przymuszam cię do złych uczynków - skomentowała z wyraźnie wyczuwalną ironią i wypiła spory łyk alkoholu. - W każdym razie jej decyzja świadczy o tym za jaką osobę się ma... - pewna siebie i patrząca z góry na przeciwnika, co dawało im spore pole do działania, bo wspólnie z Charlesem na pewno znajdą na nią rozwiązanie. Pod warunkiem, że on się nie poddał. - Ale mniejsza o to teraz, bardziej interesuje mnie którą ty wybrałeś opcję, bo to zimne przywitanie i brak auta na parkingu wprawia mnie w pewną dozę niepewności - patrzyła na niego wyczekująco.
- W stosunku do ciebie żadnej, ale w stosunku do innych spraw nie mogę stać bezczynnie.

Corday choć miała ochotę się z nim podroczyć, to odpuściła bo widziała, że dziś bardzo nie jest on w humorze do tego i tylko pokiwała ze zrozumieniem głową. Wstała od stołu, z kieliszkiem w ręce i podeszła do okna, z którego miała widok na główne wejście, ulicę oraz parking. Wypatrzyła samochód, który ją śledził pod dom.
- Mam pomysł jak się pozbyć Collinsa i Andersona, wykorzystując głupotę tego pierwszego - powiedziała. - Ale teraz będzie to musiało poczekać, bo w świetle nowych okoliczności będę go potrzebowała wykorzystać do jednej rzeczy.
Morgan wstał i oparł się o brzeg blatu stołu z założonymi rękami.
- Co konkretnie masz na myśli? - w jego głosie można było wyczuć ożywienie i zainteresowanie.
- Chce się dowiedzieć kto regularnie odwiedza Magdalenes - wyjaśniła.
- Wiele osób, które na pewno będą miały coś przeciwko temu, żebyś się o tym dowiedziała - ostrzegł. - Co w stosunku do nich planujesz?
- Jakby to miało mnie od czegoś powstrzymać - zaśmiała się patrząc na niego przez ramię. - Jeszcze nie wiem dokładnie, ale mam przeczucie, że mi się to przyda. Może przy okazji odkryję, dlaczego zabili Evansa, chociaż płacił jej regularnie.

- A względem Collinsa i Andersona? - drążył dalej. - Ostrzegam. W stosunku do nich ja też nie grzeszę cierpliwością.
- Długo jeszcze zamierzasz się na mnie boczyć - zapytała.
Morgan przez chwilę utrzymywał powagę, ale w końcu parsknął śmiechem.
- Na pewno dopóki nie odpowiesz mi na pytanie. - Usłyszała w odpowiedzi.
Odwróciła się przodem do niego i oparła o szybę. Ucieszyło ją, że wraca mu dobry nastrój.
- Skoro tak stawiasz sprawę - mruknęła z uśmiechem. - Z początku byłam wkurzona na Collinsa, ale na dobrą sprawę mi nie wadzi tym swoim stalkowaniem, bo i tak nic na mnie nie znajdzie. W sumie to jest mi na rękę tworząc naturalną przeciwwagę na Crimeshield. Dlatego pytanie raczej brzmi na ile tobie on przeszkadza?
- Bardzo - odpowiedział jakby to było oczywiste. - I automatycznie tobie też powinno to tak samo przeszkadzać. Jeśli któreś z nas wpadnie to wpadamy oboje, a wtedy jesteśmy na celowniku wszystkich. Ciężko byłoby nam znaleźć miejsce w układzie słonecznym, żeby się ukryć. Wiemy jakie byłyby tego konsekwencje - dodał ogarniając wzrokiem apartament Iryi i dając do zrozumienia co ma na myśli.

- Kurczę, aż tak łatwo cię nakryć na mrocznych sztuczkach? Jak w takim razie uchowałeś się przez dekadę na Lunie? - zapytała żartobliwie.
- Uchowałem się, bo nikt za mną nie łaził i nie rzucałem się w oczy. Z racji profesji mogłem budzić niechęć lub nienawiść, ale nie próbowano za wszelką cenę znaleźć na mnie haka. Teraz ryzyko jest znacznie większe - wyjaśnił.
- Więc zrozumiesz, że twoje metody mogą tylko pogorszyć sytuację? - dodała dla pewności.
- Jesteś pewna, że znasz moje metody? - zapytał przekrzywiając lekko głowę. - Chcę wiedzieć konkretnie co planujesz. Im bardziej spodoba mi się pomysł tym mniej ci się będę mieszał.
- Jako twój niedawny obiekt chęci mordu zauważyłam, że twoje metody uwzględniają trupy śmierdzące ciemnością, a na nie policja ma już przewrażliwienie - mrugnęła do niego. - Ale chętnie posłucham co ty byś zrobił, wybierzemy wspólnie ten ciekawszy pomysł... A propos tego - przypomniała sobie. - dowiedziałeś się może kto chciał wyręczyć cię w sprawie Andersona?
- Mój pomysł właśnie uwzględnia trupy, ale tym razem nie śmierdzące ciemnością. Konkretnie to jednego trupa, ale z dużym prawdopodobieństwem drugiego. Jeśli jednak drugi trup nie wypali to na pewno twoi ludzie mocno uprzykrzą mu życie - wyjaśnił Morgan. - Nie wiem kto próbował załatwić świadków Andersona. Pandorina raczej nie sięga tak daleko, ale już ci mówiłem, że ma szerokie kontakty, które chyba sięgają twojego departamentu.

- Mojego departamentu? - zainteresowała się. - Skąd takie przypuszczenie?
- A skąd niby mieliby dostęp do informacji? - odpowiedział pytaniem.
- My nie wiedzieliśmy, że wewnętrzni chcą zgarnąć Andersona do siebie i wzięli nas z zaskoczenia jak przyszli po niego - wzruszyła ramionami. - Stąd moje założenie, że zainteresowanie wyszło z drugiej strony. Więc albo Pandorina ma lepsze wtyki niż się spodziewasz, albo mamy kolejny krąg heretycki zainteresowany dobrobytem Crimeshield.
- Pandorina czuje się zbyt pewnie. Albo ma na usługach kogoś ważnego w Capitolu albo podlega pod jeszcze kogoś potężniejszego, kto pociąga za sznurki - zamyślił się Morgan. - Nie no! Znowu to robię. To wszystko twoja wina. - powiedział z mało wiarygodną pretensją.
- Dlatego warto ją trochę popodglądać i dowiedzieć się kto się u niej pojawia - wyszczerzyła ząbki w szerokim uśmiechu. - Bo na zobaczenie jej bilingów czy wgląd w księgi rachunkowe to nawet nie mam co marzyć - mimo to popatrzyła na prawnika z odrobiną nadziei w oczach. - Nie jestem jej księgowym - rozczarował ją Charles. - Firmy Freelancerskie praktycznie nie odprowadzają podatków. Niby komu? - zadał retoryczne pytanie. - Masz zasoby i dobre powody, żeby ją obserwować?
- Jeśli nie każesz mi od razu likwidować Collinsa to zasoby bym miała - stwierdziła z rozbawieniem.

- Czyli twoja propozycja to wstrzymanie się względem Collinsa i Andersona, żeby obserwować Pandorinę z nadzieją, że coś na nią znajdziesz? - zapytał z sarkazmem w głosie. - Chciałem ci przypomnieć, że ona się może spotykać z kimś nie wychodząc poza swój gabinet. A co do jej klientów to w jej skład wchodzą członkowie śmietanki z praktycznie każdej korporacji.
- Idealne pole dla działań heretyckich - stwierdziła Irya z uznaniem. - Oczywiście mam możliwość wykorzystania drogi formalnej, żeby prześwietlić Pandorinę, ale to się skończy przyłapaniem jej na heretyckich praktykach - powoli podeszła do Charlesa. - A nie o to mi w tym wszystkim chodzi. Bo to co ja chce osiągnąć to tylko i zarazem aż zapewnienie, że jak coś nam się stanie to z automatu jej się dobiorą do dupy.
- Obawiam się, że droga formalna spowoduje, że narazisz wiele znanych ci osób. Niektóre z nich mogą nawet nie być bezpośrednio zamieszane w sprawę - w głosie Charlesa zabrzmiało ostrzeżenie. - Poza tym nie ma gwarancji, że do czegokolwiek dotrzesz.
- Ostatni raz taki tekst słyszałam od swojego przełożonego, kiedy znaleźli ciało Evansa i twierdził że nic nie znajdziemy. No i nie miał racji, bo znalazłam wręcz za dużo. Jestem za dobra w tym co robię - zaśmiała się gorzko. - A jak wspomniałam, to wszystko będzie mi potrzebne tylko na wypadek naszej śmierci.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 24-10-2019, 14:21   #163
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- Jedyne co powstrzymuje mnie przed tym, żeby cię zabić to to, że pozbycie się Pandoriny jest cholernie kuszące - powiedział prawnik w przypływie szczerości, ale Irya wiedziała, że nie mówi jej wszystkiego.
- Jaaasne - powiedziała z niedowierzaniem, patrząc na niego z góry. - Czyli jak jej odpuszczę to znów do mnie przyjdziesz cały taki zdystansowany i mnie udusisz? - Zapytała z rozbawieniem.
- Duszenie nigdy mnie nie kręciło - odparł z powagą, do której nie pasowały iskierki w jego oczach. - Nie chodzi o to czy jej odpuścisz czy nie. Chodzi o to na ile twoje działania będą jawne i jak na nie zareaguje Pandorina. Jeśli zrobisz coś głupiego to będzie to miało taki efekt jak gdyby Billy teraz wiedział gdzie mieszkasz - urwał dając czas aby Irya mogła to sobie zobrazować. - Najprościej byłoby jakbyś w jej oczach stała się niegrzeczną dziewczynką - zakończył parsknięciem.
- Uda się coś na nią znaleźć albo nie. Jest ryzyko, jest zabawa - odparła. - To co, zostawisz mi Collinsa i Andersona, czy kategorycznie nie? - zapytała wprost, bo wyglądało dla niej na to, że inaczej do niczego nie dojdą. - Bo nie jest tak, że jakoś strasznie mi na tym zależy, bo w sumie nawet bez tego mam dość informacji, żeby moja śmierć skutkowała odpowiednim donosem do Bractwa - wzruszyła ramionami.

- A kto niby miałby donieść do Bractwa w przypadku twojej śmierci? - zainteresował się mężczyzna. - A co do Collinsa i Andersona to w trybie natychmiastowym mają przestać się nami interesować. Nie wiem jak planujesz to zrealizować, ale jeśli nadal będą to robić to ja zajmę się nimi - zadeklarował. - Masz jakieś obiekcje?
- Zdecydowanie... - przewróciła oczami. - Jak masz mi tak o to płakać to odpuszczam, bo za mało lubię Andersona, żeby słuchać twoich jęków - stwierdziła, z pełną premedytacją pomijając jego pierwsze pytanie. - Ja mogę się ich pozbyć jednym telefonem do szefa wewnętrznych. Jak powiem, że Collins ukrywa zbiega to zgarną ich obu, a znając Andersona to żywcem się nie da pojmać.
- No i widzisz. Jak chcesz to potrafisz - odpowiedział Morgan z uznaniem. Wstał, złapał Iryę za przód bluzy i przyciągnął do siebie, zbliżając jej usta do swoich.
Reakcja Charlesa zaskoczyła blondynkę, bo spodziewała się dalszego marudzenia z jego strony. Musiała przyznać, że dotrzymał obietnicy. Zaraz objęła ramionami jego szyję, upuszczając trzymany w dłoni kieliszek i w akompaniamencie rozpryskującego się kryształu o marmurową posadzkę, z zadowoleniem odwzajemniła pocałunek.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=_kCzDZYAJbE[/media]

Prawnik objął ją w pasie, podrzucił do góry i trzymając ją w ramionach usiadł na blacie stołu.
Zaciskając obie dłonie na jej pośladkach nie przestawał namiętnie ją całować.
Irya siedząc okrakiem Charlesowi na udach nie traciła czasu, przerwała pocałunek i popchnęła go na blat stołu. Od razu zaczęła go rozbierać, zaczynając od guzików marynarki, później koszuli, aż schodząc w dół dotarła do paska.
Mężczyzna nie oponował. Leżał oparty na łokciach i patrzył badawczo na swoją partnerkę.
Jego bierność bardzo odpowiadała Iryi, która z wyraźnym zniecierpliwieniem pokonywała kolejne bariery, jakimi były kolejno pasek, zamek od spodni i bielizna, by dobrać się do swojego kochanka. Z uśmiechem wyrażającym ten szczególny rodzaj głodu, szybko sama zdjęła swoją bluzkę, rzucając ją na podłogę. Pod nią już nie miała niczego więcej. Gdy była tak blisko niego zupełnie przestawała odczuwać chłód jego aury. Niestety chcąc pozbyć się własnych spodni, musiała na chwilę się od niego odsunąć.

- Chyba zacznę nosić spódniczki - skomentowała, gdy siłowała się ze swoimi jeansami.
- Koniecznie - odpowiedział Morgan wykorzystując sytuację i podnosząc się ze stołu. - Ale chyba nie do pracy - dodał ze śmiechem. - Tylko mi się nie przebieraj za uczennicę. Nie kręcą mnie. - Mężczyzna podszedł do niej w momencie gdy spodnie miała na wysokości ud, chwycił ją i pchnął w kierunku blatu.
Choć z pewnym oporem spowodowanym przez jej dominujące nastawienie, to uległa mu, zdając sobie sprawę, że w tym układzie nie miało znaczenia, które jest górą. Inna sprawa, że opuszczone do kolan obcisłe spodnie mocno ograniczały jej ruch. Zaparła się rękami na brzegu stołu i spojrzała na Charlesa przez ramię.

Podszedł do niej i bardzo głęboko wszedł w nią od tyłu. Irya musiała być bardzo podniecona, bo towarzyszyła temu jedynie ogromna przyjemność i mlaśnięcie. Poczuła jego dłoń na swoim lewym biodrze, a druga trzymana na wygięciu kręgosłupa przycisnęła ją do blatu. Potem nastąpiły mocne, zdecydowane i miarowe ruchy dające jej rozkosz.
Pojękując z przyjemności Irya wyciągnęła się na stole i stanęła na palcach przez co bardziej wypięła by jeszcze mocniej czuć go w sobie. Żar podniecenia w pełni zagłuszył jej postrzeganie jego chłodu Ciemności, jakby ten nigdy nie istniał.
Sposób poruszania Charles’a był gwałtowny. Jakby chciał kogoś ukarać. Albo ją albo siebie. Kara ta jednak niosła za sobą tylko fizyczną przyjemność. Blondynka miała świadomość, że jej kochanek nie myśli tylko o sobie. Rozkładał swoje siły i zmieniał prędkość z jaką ją penetrował. Jakby czerpał satysfakcję z jej reakcji bardziej niż z tego co sam odczuwał.

Iryi było w tej chwili tak dobrze, że pozwalała mu robić ze sobą co chciał. Jedynie z całej siły swojej woli starała się nie pozwolić sobie na szczytowanie, by nie dać kochankowi zbyt prędkiej satysfakcji z tego jak łatwo doprowadza ją do szaleństwa.
Mężczyzna widząc, że Irya stawia opór i nie pozwala mu na osiągnięcie zamierzonego celu wbił się w nią aż do samego końca, pochylił się i zacisnął zęby na jej karku. Zaraz potem zaatakował ją ponownie dobierając taką prędkość i kąt jaki wiedział, że Irya lubi najbardziej.
Za dobrze już ją znał i nie była w stanie więcej wytrwać. Z jej ust wydobył się głośny, przeciągły jęk i zazgrzytała paznokciami o gładki blat, na który zaraz opadła tracąc władzę nad ciałem. To że Charles nie poprzestawał sprawiało, że jej orgazm zdawał się nie mieć końca, a intensywność doznań rosła.
Gdy w końcu fala ekstazy minęła, Charles po prostu z niej wyszedł.
- Muszę uciekać. Mam ważne spotkanie - usłyszała za swoimi plecami.
Irya nie ruszyła się z miejsca. Westchnęła z uwielbieniem się, delektując się stanem pełnego zrelaksowania ciała i umysłu
- Ok... - mruknęła jedynie.
Charles pochylił się i zaczął wodzić opuszkami palców po jej biodrze i pośladku.
- Jutro mi opowiesz co zrobiłaś w sprawie naszych znajomych. Przywiozę coś dobrego do jedzenia - szepnął jej do ucha, a potem wyprostował się. Słyszała jeszcze odgłos zapinanych spodni i paska, a potem obecność mężczyzny zniknęła z pomieszczenia.

Irya leżała na stole dopóki nie zaczęło do niej docierać, że jest jej bardzo niewygodnie. Powoli usiadła, po czym do końca zrzuciła z siebie spodnie wraz z bielizną. Wciąż mając błogi uśmiech na twarzy, rozejrzała się po obszernym pomieszczeniu, gdzie nie było nawet śladu po Morganie. Zaśmiała się na wspomnienie jego słów, że nie używa swoich czarów z byle powodu. Całkiem naga wstała i biorąc kieliszek oraz butelkę wina, poszła tanecznym krokiem skierowała się na piętro.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 28-10-2019, 01:52   #164
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
***


Wylegiwanie się w kąpieli miała opracowane do perfekcji. Przez bitą godzinę wytrzymała nawet by nie myśleć o niczym i po prostu cieszyć się przyjemnością. Ale o ile woda w wannie nie stygła to niestety wino w butelce się skończyło.
- Powinnam załatwić sobie gosposię na stałe - powiedziała i odstawiła pusty kieliszek na brzeg wanny. Ziewnęła przeciągle.

Kwadrans później wyłoniła się w końcu z wodnej toni i owinięta szlafrokiem znalazła się w sypialni. Stanęła przed oknem i wbiła spojrzenie w panoramę Luny. Uśmiech nie schodził jej z ust, choć teraz już był tylko delikatny.
Corday była przekonana, że Charles pojawił się u niej z zamiarem zabicia jej. I znów mu to nie wyszło. Chyba musiała przyznać Andersonowi prawdę, że prawnik lubił w słowach mijać się z prawdą. Ale co innego było z czynami, które wyrażały jego prawdziwe emocje jakie do niej żywił. Nie miała mu za złe tego, że tak szybko się ulotnił, choć jasnym było, że wolałaby, żeby został z nią dłużej. Niestety nie każdy dzień mogli przepieprzyć na seks, alkohol i kiczowate filmy. Roześmiała się, bo przeszło jej przez myśl, że Charles zmył się tak szybko z obawy, że ponownie skutecznie namówi go na wagary. Tak, miała na niego zły wpływ.

Donos na duet Collins-Anderson pozostawiła sobie na kolejny dzień, bo obecny był za przyjemny, żeby psuć jego magię gadaniem z szefem wewnętrznych. Nie mniej zaczynało ją ciekawić czy jego skretyniali podwładni poradzą sobie z tym zadaniem.

***

7 dzień piątego miesiąca roku

Wczesnym rankiem, gdy Corday wychodząc do pracy, otworzyła drzwi do mieszkania, jej oczom ukazało się coś nowego. Zdecydowanie wszystkiego by się spodziewała, ale nie tego. Na korytarzu siedział czarny kot i wpatrywał się w nią z ciekawością.


Blondynka przekrzywiła głowę w zdziwieniu na ten widok. Wyszła z mieszkania i starała się zamknąć drzwi tak, żeby przypadkiem mały sierściuch nie wbiegł do środka.
Niestety zwierzak okazał się być zwinniejszy i w ostatniej chwili czmychnął do wnętrza.

- Kurwa - syknęła Irya. - Że też Steve ma słabość do kotków, skoro nie przerobił cię na mielonkę... - skomentowała i cofnęła się do mieszkania, zamykając za sobą drzwi na wypadek gdyby w korytarzu czaiło się więcej pchlarzy.
- Kici, kici... - zawołała do zwierzęcia wracając do przedpokoju.
Kot stał na środku salonu i rozglądał się po mieszkaniu. Na moment odwrócił głowę w kierunku właścicielki i podreptał w kierunku kuchni.

Paranoja podpowiadała jej, że to zwierzę nie znalazło się pod jej drzwiami przypadkiem. Wyobraźnia podsunęła przy okazji, że może to jakiś Heretyk przejął kontrolę nad umysłem kota, żeby wybadać teren i zaraz jakiś wysłannik ciemności teleportuje jej się w salonie... " A tak lubiłam to mieszkanie" westchnęła i poszła za kotem.
- Co byś chciał sierściuchu? - zapytała i przyglądała się mu, próbując sprawdzić czy wieje od niego aurą chłodu.
Zwierzak stał koło lodówki do momentu gdy Irya się do niego zbliżyła na kilka metrów. Z tej odległości powinna była wyczuć ewentualną mroczną aurę, ale nic takiego nie nastąpiło. Kot wyczuwając bliskość kobiety nagle ruszył z miejsca okrążając wyspę i zatrzymał się u podnóża schodów prowadzących na piętro.
- Eh - prychnęła Corday mrużąc w niezadowoleniu oczy i poszła za kotem.
Po kilku jej krokach zwierzę znowu zareagowało i w kilku susach już było u szczytu schodów, a zaraz potem zniknęło w sypialni.
- Napiszę skargę do zarządcy tego budynku... - skomentowała pod nosem i wspięła się po schodach na piętro. Musiała złapać tego kota zanim wyjdzie z domu... Tylko co z nim zrobi jak już to się uda?
W momencie gdy zbliżała się do drzwi sypialni zwierzak właśnie szedł w jej kierunku. Tym razem nie uciekał. Zamiast tego skoczył w jej kierunku i myknął jej między nogami. Irya mimo wszystko nie była w stanie go chwycić. Jedyne co osiągnęła to dotknięcie jego szorstkiej sierści.

Zwierzę wypadło na korytarz i wskoczyło do pierwszego pomieszczenia gdzie były otwarte drzwi, a była to siłownia. Blondynka złorzecząc, pobiegła za nim i zatrzasnęła za sobą drzwi.
- Nie mam czasu na zabawy - powiedziała zirytowana. Złapała za zużyty ręcznik i z zamiarem użycia go jak sieci, ruszyła upolować kota.
Sierściuch widząc zamiary Iryi nastroszył się i zaczął wycofywać się w kąt pomieszczenia. Gdy dotarł do ściany, a ręcznik był coraz bliżej, zdecydował się na desperacką ucieczkę. Tym razem jednak został pochwycony i przygwożdżony do ziemi. Corday złożyła rogi ręcznika uniemożliwiając mu ucieczkę. Kot zaprzestał prób wydostania się i znieruchomiał. Na wolności sprawiał wrażenie lżejszego.

Dla pewności Irya szczelnie owinęła sierściucha ręcznikiem.
- I co ja mam z tobą zrobić? - zapytała go i spróbowała wymacać czy kot ma obrożę, ale nic takiego nie wyczuła. Albo zwierze się jej pozbyło, albo było przybłędą, która w jakiś sposób przemknęła koło Steve’a. Być może program androida obejmował tylko na ludzi.

Iryę zdziwiło zachowanie zwierzęcia. Ewidentnie bał się, ale gdyby był dziki to spodziewałaby się pchyczenia oraz gryzienia i drapania na oślep. Natomiast ten, gdy wyczuł, że nie może się wydostać ze ściśle owijającego go ręcznika, po prostu był nieruchomy, co mogło znaczyć, że jest oswojony do kontaktu z człowiekiem. Mając go tak blisko Corday mogła na spokojnie spróbować wyczuć czy jest on skażony ciemnością. Nie był. Już znacznie spokojniejsza, wzięła zawiniątko na ręce i zeszła na dół. Zdecydowała się, że zostawi go w łazience jednego z pokoi gościnnych. Było tam dużo miejsca i mało rzeczy do zniszczenia. Po drodze z jedną ręką trzymającą skrępowanego kota pod pachą, wolną ręką wzięła z lodówki resztki mięsa z kolacji, które wrzuciła do salaterki. Wszystko zaniosła na miejsce, które miało być tymczasową kocią przechowalnią. Po wejściu do łazienki zamknęła drzwi i położyła kota na podłodze, tak by sam się już wplątał z ręcznika. Obok położyła salaterkę z mięsem i jeszcze po zatkaniu umywalki nalała do niej trochę wody, by sierściuch miał co pić.

Na koniec zrobiła zwierzęciu zdjęcie i ostrożnie opuściła pomieszczenie.

Z gabinetu wzięła czystą kartkę i długopis. Naskrobała na szybko ogłoszenie i spojrzała na zegarek. Zaklęła, że jest strasznie późno.
Kartkę z ogłoszeniem o znalezieniu kota przykleiła w holu kamienicy.
Wsiadła do swojego auta i napisała wiadomość.
Cytat:
Napisał Irya
Chyba koty instynktownie wyczuwają stare panny. Takie coś dziś mi wpadło do mieszkania jak próbowałam wyjść do pracy
Wysłała tekst wraz z załączonym zdjęciem zwierzęcia do Charlesa.

Nie czekając na jego odpowiedź wybrała numer do Mitchella i ruszyła z parkingu.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 30-10-2019, 14:41   #165
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- Panna Corday. - To co usłyszała w słuchawce to nie było przywitanie. Mitchell po prostu stwierdził fakt. - Niewiele jest osób, które z własnej inicjatywy dzwonią do mnie tak często jak pani.
Irya uśmiechnęła się. Miał rację, wszyscy starali się trzymać z daleka i komentować to co myśleli o wewnętrznych w warunkach, które dawały pewność, że ten wydział nie podsłucha.
- Witam, jak się pewnie pan domyśla dzwonię w sprawie pana Andersona - zaczęła. - Próbowałam uzyskać od niego informacje które nas interesują, niestety z przykrością muszę stwierdzić, że w jego przypadku konieczne będzie zastosowanie bezpośrednich metod przesłuchania. Dlatego chciałabym panu podać namiary miejsca gdzie przebywa pan Anderson.
- Zamieniam się w słuch. - Mitchell potrafił ukryć swoje zainteresowanie tematem tak dobrze jak satysfakcję z ewentualnych podejrzeń, że Corday tą informację posiadała od samego początku.
- Zatrudnił go Freelancer David Collins. Najczęściej Anderson przebywa w klubie nocnym należącym do tego Freelancera skąd niejako zarządza ludźmi, którzy odeszli za nim z Crimeshield - opowiedziała Inspektor pokrótce. - Jedyne co ciekawego udało mi się wyciągnąć z Andersona to jego stwierdzenie, że Crimeshield jest Syndykatem, ale żeby powiedział coś konkretnego to już trzeba go przycisnąć.
- Bardzo ciekawe informacje. Nie będę dopytywał czy jest pani ich pewna, bo to przecież zbędne. Prawda? - zapytał z dziwnym przekonaniem w głosie. - Zlecę w takim razie intensywną obserwację tego Collinsa i w odpowiednim momencie dorwiemy pana Andersona, a wtedy dowiemy się co on takiego wie.

Miłe było to, że szef wewnętrznych miał jej słowa za wiarygodne źródło, ale przecież zapracowała sobie na jego zaufanie w ostatnim czasie.
- Mogę jedynie przestrzec, że na pewno Anderson i jego ludzie są niezwykle czujni. Poza tym ostatnio bawią się w stalking na polecenie tego Freelancera. Collins ewidentnie próbuje czegoś co w sumie można uznać za działanie na szkodę Capitolu - pod koniec wypowiedzi Iryi wymsknął się lekki ton rozbawienia.
- Nie muszę pani tłumaczyć, że wszelkie działania na Lunie, które nie dotyczą obywateli Capitolu są dla nas mocno utrudnione, ale umiemy sobie z tym radzić - zapewnił Mitchell. - A co do stalkingu to nie słyszałem o żadnym oficjalnym doniesieniu.
- Jeśli będzie pan takie potrzebował to zgłoszę śledzenie inspektora capitolu będącego na służbie, bo mam dość materiału - odparła. - W każdym razie proszę tylko, żeby ujęcie świadka było skuteczne. Ze swojej strony mogę jeszcze podać rozkład pomieszczeń wspomnianego klubu co może ułatwić obławę.
- Mamy co najmniej tak dobre dojścia do informacji jak pani - powiedział w sposób jakiemu musiał towarzyszyć pobłażliwy uśmiech. - Ale jeśli ma pani dodatkowe informacje wynikające ze swoich obserwacji to proszę mi je przesłać.
- Zrobię to najszybciej jak będę mogła - zapewniła go.

Rozłączając się zauważyła wiadomość, która przyszła w czasie jej rozmowy.
Cytat:
Napisał Charles
Mam nadzieję, że nie zamierzasz go zatrzymać. Twoje mieszkanie całe w kocich kłakach już nie będzie takie atrakcyjne.
- Mam gosposię głupolu - skomentowała pod nosem jego słowa, ale z odpowiedzią poczekała aż dojedzie do pracy. Będąc już na parkingu policyjnym wzięła do ręki telefon i zaczęła pisać.

Cytat:
Napisał Irya
Na razie żywię nadzieję, że spieprzył któremuś z sąsiadów i wkrótce ktoś się po niego zgłosi. Jak nie to nie wiem jakim cudem mógł dotrzeć na ostatnie piętro na które trzeba wjechać windą lub wdrapać się kilka pięter po schodach przeciwpożarowych. Na razie wsadziłam go do aresztu w łazience pokoju gościnnego, więc nie zaglądaj tam jeśli masz alergię
Wysłała i wysiadła z auta, a zaraz potem przyszła odpowiedź.
Cytat:
Napisał Charles
OK. Dzisiaj normalnie kończysz pracę?
Ze spojrzeniem utkwionym w telefonie Corday ruszyła do budynku policji.
Cytat:
Napisał Irya
Możesz szykować obiad na tą samą porę co był wczoraj
Odpowiedzi na tą wiadomość już nie było.

Pokonując stopnie do budynku komisariatu uwagę Iryi przykuła postać stojąca przy drzwiach. Była to młoda, atrakcyjna dziewczyna o długich blond włosach. Ubrana była w klasyczną "małą czarną" i buty na obcasie. Wyglądała na "nocną" imprezowiczkę. Efekt psuł rozmazany makijaż , podarte rajstopy i siniak na policzku. Dziewczyna wyglądała na rozdartą. Jakby nie mogła zdecydować się czy wejść do komisariatu czy nie. Nie sprawiała też wrażenia do końca trzeźwej.

Corday mając złe przeczucie odnośnie tego co spotkało tą kobietę, że tu się znalazła, bez zawahania do niej podeszła.
- Coś się stało? - zapytała Irya z troską, ale nie zastąpiła kobiecie drogi, by ta nie poczuła się osaczona.
Najwyraźniej zaskoczona dziewczyna prawie podskoczyła ze strachu i z szeroko otwartymi oczyma wpatrywałą się w inspektor.
- N-nic takiego - odparła bojaźliwie powoli odsuwając się do wejścia do budynku.
Inspektor otaksowała kobietę spojrzeniem.
- Wyglądasz jakby impreza nie szczególnie się udała - stwierdziła krytycznie. - Jestem policjantką - dodała zaraz gdy żachnęła się, że nieszczególnie jej ubiór o tym świadczy i na potwierdzenie swoich słów wyciągnęła odznakę. - Jeśli chcesz zgłosić pobicie... - zawiesiła głos dając kobiecie czas na przemyślenie.
Wylegitymowanie się sprawiło, że dziewczyna zatrzymała się.
- Nie chodzi o pobicie - odparła nieco pewniej blondynka. - Nie chcę tutaj rozmawiać - dodała rozglądając się po ulicy i przechodniach.
Irya schowała odznakę i z innej kieszeni wyciągnęła wizytówkę.
- Podaj mi miejsce jak się na jakieś zdecydujesz - skierowałą do niej dłoń trzymając między palcami mały prostokątny kartonik. - Chyba, że wejdziesz do środka - zaproponowała dwa rozwiązania.
- Niech będzie w środku - zdecydowała dziewczyna po chwili namysłu.
Corday cofnęła rękę z wizytówką i schowała ją. Otworzyła drzwi do budynku i gestem ręki zaprosiła kobietę do środka. Blodynka zatrzymała się zaraz za progiem czekając w lekkim zdezorientowaniu.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 30-10-2019, 18:03   #166
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Inspektor ruszyła przodem i zaprowadziła kobietę do jednej z sal przesłuchań. Upewniła się czy wybrana była pusta i zaprosiła do środka. Tam wskazała by zajęła miejsce na wątpliwej wygody krześle, a sama przysiadła na brzegu stołu.
- Może chciałaby pani napić się kawy albo herbaty? - zapytała.
- A trochę wody? - zapytała imprezowiczka.
- Ok - odparła Irya z uśmiechem. - Poczekaj chwilę - wyszła z pokoju i od razu przyatakowała pierwszego podwładnego jaki się jej napatoczył i wróciła do kobiety. - Zaraz przyniosą - oznajmiła jej i znów usiadła na brzegu stołu. - Jak się nazywasz?
- Catherine Fox - odparła z ociąganiem. - Ale tu nie chodzi o mnie tylko o Molly - dodała zaraz potem. - Zniknęła. Rozdzieliłyśmy się w klubie, a potem nigdzie nie mogłam jej znaleźć. - Dziewczyna miała desperację w głosie.
- Rozumiem - pokiwała głową Corday i rozległo się pukanie do drzwi. - Proszę!

Młody posterunkowy przyniósł szklankę wody i kubek kawy. Irya zgromiła go wzrokiem widząc jak ten z zainteresowaniem przygląda się Catherine, w odpowiedzi policjant przypomniał sobie po co tu jest i postawił na stole to co przyniósł i po uprzejmym skinieniu głowy starszej stopniem, odwrócił się na pięcie i zostawił kobiety same.

- Czy próbowałaś do niej zadzwonić? Byłaś u niej w domu? - zapytała Irya wracając do tematu.
Catherine wypuściła powietrze z rezygnacją.
- Jej torebkę razem z telefonem mam w samochodzie, a jej dom nie jest na Lunie. Mieszka w naszej rezydencji w Burroughs na Marsie. Nie wiem dokąd mogła pójść. Recepcja hotelu dałaby mi znać jakby się pojawiła. Pewnie nadal jest w okolicach lądowiska Masterville.
Corday nie chciała wyciągać pochopnych wniosków, że jej rozmówiczyni jest prostytutką, choć użycie "rezydencja" i miejsce gdzie przebywała to sugerowały. Równie dobrze mogła być rozpuszczonym dzieciakiem bogatego ojca na wakacjach, który za mocno zabalował i teraz panikuje. Irya bardzo dobrze wiedziała, że w rejon MCC znany z wszelkiej maści burdeli nie zapuszczają się tylko sprzedający swoje ciało, ale przede wszystkim lgną tam ci którzy są skorzy zapłacić za cielesne uciechy.
- Czy byłyście w tym klubie dla rozrywki, czy pracowałyście w roli hostess? - zapytała, a w jej głosie nie było żadnego oceniania.
- No wie pani?! - żachnęła się dziewczyna. - Na Lunę przylatujemy raz do roku na urodziny Majora Foxa i jest to jedyna okazja, żeby się gdzieś wyrwać i zabawić! - powiedziała w przypływie emocji i zaraz zamknęła usta z lekkim przestrachem na twarzy. - Tylko proszę go na razie nie informować. Nie powinniśmy tutaj jeszcze być - dodała błagalnym tonem.

"Pięknie czyli jednak bananowa młodzież... Wolałabym już prostytutki" skomentowała w myślach Irya, ale nie okazała po sobie niechęci. Wiedziała przynajmniej, że bank Sinclair zechce, żeby Corday zajęła się tą sprawą osobiście.
- Ok, na razie możemy go nie informować - powiedziała w pocieszającym tonie. - Opowiedz mi proszę jak wyglądał wieczór. Dokładnie. Gdzie się bawiłyście? Ktoś wam towarzyszył? - dodała pytania pomocnicze.
- Byłyśmy w The Velvet Room. Normalna impreza. Tańczyłyśmy, piłyśmy drinki, a potem przysiadło się dwóch fajnie wyglądających kolesi. Ja z jednym zostałam przy stoliku, a drugi wyciągnął Molly na parkiet. Gdy w loży Rick zaczął się do mnie dobierać dostał w twarz, ale mi oddał. Zabrałam nasze rzeczy i szukałam Molly, ale nigdzie jej nie mogłam znaleźć. Ten debil też zniknął.
- Molly jest twoją krewną? Ile już czasu minęło odkąd nie masz z nią kontaktu? Zdarzało jej się wcześniej podobnie zachowywać? - zapytała Inspektor rzeczowym tonem.
- Wcześniej nigdy się to nie zdarzało - zaprzeczyła Catherine. - Molly nie jest moją krewną, ale jest do mnie bardzo podobna. Ze względu na pozycję mojego ojca nieraz zajmowała moje miejsce. Rozumie pani - zapytała, a raczej powiedziała w sposób jakby to było oczywiste. - Teraz jednak mogłyśmy wyglądać jak siostry.
- Czy w klubie wspominałaś o swojej pozycji? - pociągnęła dalej temat Corday.
- A po co? - zapytała z wyraźnym niezrozumieniem. - W tego typu miejscach wystarczy imię, a i tak ono wielu osobom jest zbędne.

Corday zignorowała komentarz panny Fox.
- Czy byłyście tam umówione z jakimiś znajomymi, wcześniej planowałyście wyjście do tego klubu, czy był to spontaniczny wypad? - pytała dalej. - Co z twoją osobistą ochroną?
- Nie byłyśmy z nikim umówione. Velvet Room jest jednym z lepszych lokali w tamtej okolicy i wybrałyśmy go spontanicznie - powiedziała korzystając z terminu inspektor. - Moją osobistą ochroną była właśnie Molly. Między innymi po to została zatrudniona.
- Czy waszej podróży i przybyciu na Lunę towarzyszyły jakieś wydarzenia, które w świetle zaginięcia Molly nabierają na znaczeniu? - ciągnęła dalej Irya.
- Nie - odpowiedziała wymownie. - Podróż niczym nie różniła się od poprzednich.
- Ok, będę potrzebować zdjęcia Molly i jej dokładnego rysopisu, żeby rozpocząć poszukiwania. Po tym odwiozę panią do hotelu - dodała, kończąc spisywać sobie notatki z tego co dowiedziała się od panny Fox.

Catherine sięgnęła do torebki i zaczęła w niej czegoś szukać. Po chwili znieruchomiała jakby nad czymś się zastanawiała. Jej dłoń w końcu wydostała się trzymając telefon. Dziewczyna odblokowała urządzenie i zaczęła przesuwać po nim palcem. Czynność zaczęła się przedłużać aż w końcu na jej twarzy wymalowała się satysfakcja.
- To jest Molly - powiedziała odwracając telefon w stronę Iryi, na którym wyświetlane było zdjęcie dziewczyny do złudzenia przypominającą Catherine. Sobowtórka miała na sobie równie imprezowy strój i robiła sobie selfie do lustra w jakiejś klubowej toalecie.
- A masz takie gdzie jesteście razem?
- Mam takie sprzed paru miesięcy na Wenus - odparła po chwili zastanowienia.
Inspektor pokiwała głową i wyciągnęła swoją wizytówkę.
- To prześlij mi je razem z tym pierwszym - powiedziała i położyła kartonik ze swoim numerem telefonu.
Catherine przysunęła kartonik do siebie, po czym chwytając telefon oburącz zaczęła operować na nim dwoma kciukami. Po około trzydziestu sekundach dwie wibracje jedna po drugiej poinformowały inspektor o przychodzących wiadomościach. Pierwsza z nich była zdjęciem, które Irya przed chwilą widziała, a drugie przedstawiało obie dziewczyny w jednym kadrze.

 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 12-11-2019, 13:40   #167
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Inspektor odłożyła swój telefon na blat stołu i na powrót zwróciła swoją uwagę na pannę Fox.
- Opowiedz mi teraz o tych facetach co was zaczepili w klubie. Jak się przedstawili? O czym rozmawialiście? Może przypadkiem masz ich zdjęcie? - spytała Corday.
- Typowa zaczepka - wzruszył ramionami Catherine. - Łańcuszek komplementów, pytanie skąd jesteśmy, kiedy przyjechałyśmy, jak długo zostajemy i takie tam. Jak się dowiedzieli, że nie jesteśmy stąd, odwiedzamy rodzinę i niedługo wyjeżdżamy to dalej nie pytali. Byli bardziej zainteresowani rozrywką jak w zasadzie każdy w tym klubie. Zdjęcia nie mam, bo nie też nie byli warci zapamiętania na dłużej. - Dziewczyna zrobiła minę dającą jasno do zrozumienia co ma na myśli.
- Czyli nie znasz też ich imion? - musiała dopytać Irya, choć dobrze rozumiała jak to jest. Przerabiała takie tematy gdy kręciła się po klubach. Nawet zaczęła się zastanawiać kiedy sama była w tamtym miejscu, bo to, że je odwiedziła przynajmniej raz było pewne. W końcu trzeba zwiedzić wiele imprez, żeby znaleźć sobie ulubioną miejscówkę do odreagowania codzienności.
- Jeden był Rick, a drugi chyba Theo - powiedziała ze wzrokiem wbitym w ścianę. - Tak, jestem raczej pewna.

- Ok - pokiwała głową Inspektor. - Teraz zawiozę cię do twojego hotelu i będę prosić, żebyś pozostawała w kontakcie ze mną na wypadek gdybym miała więcej pytań albo gdyby Molly wróciła - Inspektor dopiła kawę i wstała idąc do wyjścia.
- Do hotelu mogę jechać sama. Samochód mam niedaleko. Co prawda wynajęty, ale mamy tam nasze rzeczy - lekko zmarszczyła nos.
Corday oparła się plecami o drzwi i skrzyżowała ręce przed sobą, patrząc na dziewczynę.
- Catherine, twoja ochroniarz zaginęła. Na obecną chwilę nie możemy wykluczyć, że mogła zostać porwana w związku z podobieństwem do ciebie - powiedziała pouczającym tonem, tak by sens wypowiedzi dotarł do niej. - Więc rozumiesz, że w tym świetle nie jest rozważne zostawiać ciebie samą?
- A co z naszymi rzeczami? - zapytała jakby jej priorytety były nieco inne. - Nie może mnie ktoś eskortować?
Irya powstrzymała się, żeby nie westchnąć. Ale rozumiała, że można mieć sentyment do przedmiotów i zarazem nie ogarniać powagi sytuacji.
- Dobrze, zahaczymy jeszcze o to auto i weźmiesz wszystko co potrzebujesz - poszła jej na rękę.
- No trudno - dziewczyna wyraźnie się poddała.
Po wyjściu z sali przesłuchań, Irya złapała pierwszego z brzegu posterunkowego. Kazała mu znaleźć sierżanta Ramsey'a i przekazać mu, że na jej polecenie natychmiast ma stawić się na policyjnym parkingu.

***

Auto Catherine było na szczęście zaparkowane zaraz koło posterunku. Był to samochód wynajęty od jednej z firm mieszczących się przy lotnisku. Dziewczyna otworzyła bagażnik i zabrała się za wypakowywanie trzech walizek, które zamierzała przełożyć do samochodu Corday. W czasie kiedy panna Fox sprawdzała, czy jakieś jej rzeczy nie zostały w aucie, Irya rozglądała się, wyczekując swojego podwładnego. Kątem oka zauważyła, że dziewczyna już skończyła.
- Tam jest mój samochód - Inspektor wskazała auto, które wyraźnie wyróżniało się na tle innych.
W tym samym czasie sierżant Ramsey właśnie opuścił budynek i w bojowym nastroju, który sugerował jego sposób poruszania się oraz wyraz twarzy zbliżał się w ich kierunku.
- O co chodzi pani inspektor? - zapytał zachowując formułę, ale przy tym całkowite minimum formy do różnicy w stopniu.
- Weźmiesz nieoznakowany wóz i pojedziesz za nami. Staraj się być dyskretny - wyjaśniła krótko Corday. Już miała iść, ale przypomniało jej się o czymś. - Masz kamizelkę i broń? - zapytała.

- Nie mogę. Mam inne zadania - mężczyzna nie ruszył się z miejsca.
- Wrócisz do nich później - odparła Corday, niewzruszona jego wykrętami. - Bo jedyną zmianę w moim poleceniu służbowym jaką mogę dla ciebie zrobić to w tym, że zamiast jechać drugim autem, wciśniesz się na tylne siedzenie mojego.
- Dla mnie bez różnicy - wzruszył ramionami. - Jednak moje zadania nie były zlecone przez panią więc nie może mi ich pani przełożyć, a zdaje się, że to może trochę potrwać - Carl wpatrywał się w inspektor hardo.
- Ale niestety ja jestem twoją przełożoną i ja decyduję za ciebie, o tym które polecenie jest ważniejsze - Corday uśmiechnęła się. - Później będziesz mógł się skarżyć do Sinclaira. Ale to jak już wrócimy - nie miała zamiaru mu odpuszczać.
- Jest pani co prawda wyższa stopniem, ale komendant nigdy nie poinstruował mnie, że umieszcza panią w łańcuchu dowodzenia między mną, a nim - wyjaśnił sierżant nie zmieniając swojej postawy. - W obecnej sytuacji nie uznaję tego polecenia za prawne.

- Jesteś jego osobistą sekretarką? Jaja sobie robisz?! - Corday aż uniosła brwi w zdumieniu na jego tok myślowy. - Ja pierdolę - Inspektor pokręciła głową, ale wiedziała, że problem nie leżał w niesubordynacji sierżanta, tylko w olewczej postawie komendanta, który traktował ją jak agenta do zadań specjalnych, a poza nimi trzymał z dala od spraw, które toczyły się obok. Za długo znosiła ten stan rzeczy i teraz miała tego efekt.
Do cholery, była przecież jego bezpośrednim zastępcą. Spojrzała na Catherine, która skonsternowana przyglądała się policjantom. Inspektor wyciągnęła klucz do swojego auta i otworzyła je z pilota. Sierżant Ramsey musiał uznać, że pytania jakie właśnie usłyszał były tylko retoryczne gdyż nie nie odniósł się do nich.

- Jedna torba pójdzie na tylne siedzenie, reszta zmieści się w bagażniku - poinstruowała ją Irya i znów skierowała wzrok na Ramsey'a. Mogła się upierać, mogła zadzwonić do Sinclaira, ale zapewne to by tylko zjadło jej dużo czasu, a musiała się ze wszystkim wyrobić do obiadu. - Skoro tak ma to wyglądać to pogadam sobie z komendantem. A ty przyślij mi tu kogoś na swoje zastępstwo.
- Pani inspektor - powiedział w formie zarówno potwierdzenia jak i pożegnania po czym odwrócił się oddalił w stronę budynku.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 13-11-2019, 21:02   #168
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Kilka minut później w tych samych drzwiach pojawił się Dennis Cooper rozglądający się po parkingu. Gdy zlokalizował samochód inspektor, ruszył w jego kierunku szybkim krokiem i zatrzymał się zaraz obok.
Corday stała oparta o bok auta i czekała aż podejdzie.
- Masz ze sobą broń i kamizelkę? - zapytała na dzieńdobry, a jej mina zdradzała parszywy humor.
- Carl mówił, żebym zabrał - potwierdził mężczyzna.
- Świetnie - "Chociaż na tyle się przydał" dodała już w myślach Irya. - Bierz nieoznakowany wóz i jedź za nami w dyskretnym odstępie - poleciła i wsiadła do samochodu. Spojrzała na siedzącą obok pannę Fox. - Gdzie masz ten hotel?
- Gotland South Hotel - dziewczyna powiedziała nazwę jakby każdy na Lunie powinien wiedzieć, gdzie on się znajduje, ale Corday akurat kilka razy miała okazję zatrzymać się w tym pięciogwiazdkowym hotelu. Z tego co pamiętała mieli tam bardzo dobrą ochronę… I pyszny gulasz jagnięcy.
Ruszyli i mieli przed sobą półtorej godziny drogi.
Catherine w czasie drogi była dziwnie milcząca. Gapiła się przez szybę jakby była nieco zagubiona. Kilka razy jakby w ataku paniki sięgała do torebki i czegoś szukała, a uspokajała się dopiero gdy na to natrafiała. Irya w międzyczasie skontaktowała się z Amy, by ta przekazała patrolom zdjęcie i opis zaginionej.

Panna Fox odezwała się dopiero gdy zauważyła taksujące spojrzenie inspektor.
- Normalnie towarzyszy nam kilka osób - zaczęła jakby z przymusem. - Ojciec jest trochę przewrażliwiony. Takie wypady do tej pory traktowałyśmy jako dobrą zabawę, a służąca i ochrona miała przylecieć za trzy dni. Wtedy jak gdyby nigdy nic stawałyśmy się na powrót grzecznymi dziewczynkami.
Corday westchnęła. Sama odwalała kiedyś dużo gorsze rzeczy, ale przynajmniej jej ojciec wtedy jeszcze nie był na aż tak ważnej pozycji, żeby miało to się źle skończyć dla jego reputacji.
- Wiem, że to zabrzmi banalnie ale ojciec chce ciebie chronić. Ma ważną pozycję a w koło nie brakuje ludzi, którzy posuną się do wszystkiego, żeby go wygryźć. I nie mówię tu tylko o Heretykach czy innych korporacjach, ale żmij nie brakuje nawet na własnym podwórku - powiedziała Inspektor. - Można uznać, że miałyście farta, że dopiero teraz coś się wydarzyło. Dobrze, że przyszłaś z tym na policje.
- Może - odpowiedziała dziewczyna bez przekonania. - Dla mnie to i tak zawsze wyglądało na chęć władzy i kontroli wszystkich wokół. Pewnie ma nawet tego świadomość, bo cały czas spędza na Lunie. Tak jest dla wszystkich najlepiej.

- Wojskowi już tak mają. Raczej marne szanse, że znajdziesz mundurowego który nie ma takich zapędów - powiedziała Irya parząc na nią kątem oka. - Pamiętaj, że twój ojciec ma cholernie stresującą pracę. Kochaj go takiego jaki jest i... nie umawiaj się z wojskowymi - dodała z rozbawieniem.
- Nie mam zamiaru - odparła cicho. Irya miała wrażenie, że Catherine zaraz się rozpłacze. Dziewczyna jednak tylko pociągnęła nosem i zacisnęła wargi. - Na razie mam inne problemy - powiedziała po kilku sekundach, ale z większą stanowczością.
- Przyjaźnisz się z Molly? - zapytała Irya.
- Tak to może wyglądać, ale ciężko nazwać przyjaźnią relację gdzie jedna z osób ma niewiele do powiedzenia. - Na twarzy dziewczyny zagościł wymuszony uśmiech.
- To że przebywanie z tobą jest jej pracą, za którą dostaje forsę nie znaczy, że jej sympatia musi być wymuszona. Gosposia moich rodziców nie cierpiała mnie jak byłam nastolatką, choć rodzice dobrze jej płacili - powiedziała żartobliwym tonem Irya.
Catherine otworzyła usta, żeby coś na to odpowiedzieć, ale na powrót je zamknęła nie wypowiadając słowa. Jej zachowanie sugerowało, że zgadza się z Corday, ale nie chce tego okazać.
- Najpierw niech się znajdzie - powiedziała w formie życzenia w kierunku szyby.
- Znajdziemy ją. Masz szczęście w nieszczęściu, że na mnie wtedy wpadłaś, bo jestem najlepszym śledczym na Lunie - Inspektor mrugnęła do dziewczyny. - Co planujesz robić jak już będziesz w hotelu?

- Nie ruszać się z miejsca - zwróciła twarz w kierunku Iryi i wzruszyła ramionami. - Mam dość atrakcji.
- To jest świetny pomysł - skomentowała Inspektor. - Może rozważysz pojechanie do ojca? - zaproponowała.
- Nie ma mowy! - prawie krzyknęła ze strachem w oczach. - Mnie tutaj nie powinno być i wolałabym, żeby tak zostało. Nie chcę myśleć co się stanie jak on się dowie.
- Okej... A opcja, że chciałaś mu zrobić urodzinową niespodziankę i dlatego jesteś wcześniej, mogłaby przejść? - dopytała delikatnie.
- I przyleciałam z Marsa sama bez obstawy? - dopytała upewniając się, że inspektor ma obraz całej sytuacji. Irya nie wyczuła w pytaniu złośliwości. - Major Fox nie należy do osób lubiących nieposłuszeństwo i spontaniczne niespodzianki burzące ustalone plany - dodała po chwili.
- To kijowo... - mruknęła Irya ze współczuciem. - I jesteś pewna, że nikt z tych co mają się zjawić za 3 dni nie sprzeda cię?
- Do tej pory tego nie zrobili. Chyba za bardzo im zależy na pracy - zaśmiała się. - Wolą to niż wojnę z osobą, którą mają mieć na oku.
- Czyli mam 3 dni na znalezienie jej - Inspektor wypowiedziała na głos swoje myśli i się lekko uśmiechnęła. - Damy radę. Ale ty tak jak obiecałaś, nie wychylasz się nawet na chwilę z hotelu, ok? I cokolwiek się nie wydarzy to od razu zgłaszasz to do mnie, tak?
- Jakby co będę dzwonić o każdej porze - obiecała Catherine.
- Doskonale - pokiwała głową z zadowoleniem Inspektor. Miała tylko nadzieję, że jeśli coś będzie miało się wydarzyć to nie wtedy, gdy akurat będzie się widzieć z Charlesem.

***

Tuż przed dojechaniem na miejsce Irya zadzwoniła do Coopera i poinstruowała go by zatrzymał się na ulicy tak by mieć wgląd na teren hotelu. Już na parkingu Corday podjechała pod wejście i zaparkowała na miejscu dla VIPów. Od razu zjawił się boy hotelowy.
- Sprawdzę twój apartament - oznajmiła Inspektor zanim wysiadła z auta. Obie blondynki opuściły samochód i po wypakowaniu walizek ruszyły do głównego wejścia hotelu śledzone przez chłopaka pchającego wózek z bagażami. Irya idąc skupiła się na tym co odczuwała dzięki swojemu dodatkowemu zmysłowi.

 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 19-11-2019, 12:55   #169
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Catherine przekraczając próg hotelu zmieniła się w oczach. Nabrała pewniejszych ruchów i z pewnością siebie ruszyła do recepcji.
- Dzień dobry panno… - zaczął recepcjonista po którym widać było, że poznaje blondynkę.
- Jones - dokończyła za niego dziewczyna.
- Jones. Oczywiście - powtórzył mężczyzna i odwracając się i kładąc kartę do drzwi na blacie kontuaru - Piętro dwudzieste trzecie - poinformował i spojrzał na chłopaka przy bagażach upewniając się czy usłyszał.
- Proszę za mną - ten zakomunikował i ruszył powoli w kierunku windy.

Irya skupiona na swoich zdolnościach wyczuwała mroczną aurę, ale była ona szczątkowa. Albo jej źródło znajdowało się w znacznej odległości, albo był to jakiś raczkujący heretyk lub ktoś kto został spaczony mrokiem jak mutanty z podziemi. Inspektor zainteresowała się tym "śladem" i gdy ruszyła za resztą do windy, sprawdzała czy odczucie słabnie czy może wręcz przeciwnie. Uczucie pulsowało kilkukrotnie, jakby Irya rejestrowała kilka źródeł, ale były one bardzo słabe. Na granicy wyczuwalności.

Gdy drzwi windy się otworzyły, chłopak wypchnął wózek i ruszył w kierunku pokoju jaki dostała panna Fox. Po użyciu karty drzwi stanęły otworem, a ich oczom ukazało się wnętrze, którego standard w ocenie Corday był wystarczający jedynie na krótki pobyt.
- Widzę, że pokój opłacony z kieszonkowego... - skomentowała Irya zanim ugryzła się w język. - Ale dobrze, bo nie rzucasz się w oczy - pochwaliła na prędce i podeszła do okna, sprawdzić na co jest z niego widok. Widok rozciągał się na dosyć znajome obszary Gotland. Gdzieś w jej polu widzenia powinna znajdować się siedziba Crimeshield.

Catherine wyglądała na lekko zaskoczoną komentarzem inspektor, ale zamiast odpowiedzieć zwróciła się do chłopaka.
- Proszę postawić tutaj - poleciła, o czym wyciągnęła monetę, którą wręczyła mu gdy ten wykonał polecenie. Młodzieniec przyjął zapłatę, ukłonił się i zamknął za sobą drzwi.
- Na co dzień musi pani mieszkać w o wiele wiele lepszych warunkach - powiedziała w końcu. - W standardach hotelowych ten plasuje się dosyć wysoko, ale nie na tyle żeby rzucać się w oczy.
Corday spojrzała na nią i lekko się uśmiechnęła.
- Jestem w posiadaniu dwóch nie małych penthousów, jeden niedaleko stąd a drugi blisko pracy, żeby nie musieć długo dojeżdżać - wyjaśniła. - Nie, z policyjnej pensji nie byłabym w stanie tego utrzymać - dodała z rozbawieniem. - Mój ojciec pochodzi z rodu jednych z najbogatszych Capitolczyków na Lunie i dostało mi się trochę z jego fortuny, gdy stałam się pełnoletnia.
Na twarzy Catherine pojawiało się zrozumienie.
- Ah - skomentowała krótko, ale Irya wyczytała z jej spojrzenia ukłucie zazdrości. - Moje fundusze są jeszcze dosyć mocno ograniczone - dodała z wymuszonym uśmiechem.
Inspektor udała, że nie widzi tej zazdrości. W czasie tej rozmowy przeszukiwała pokój z taką dokładnością jaką wykazała się miesiąc wcześniej meldując się w hotelu po ataku na jej osobę w jej poprzednim mieszkaniu.
- Możesz zacząć podzielać pasję ojca. U mnie można by stwierdzić, że to podziałało - odparła policjantka, podtrzymując rozmowę.
Catherine odruchowo otworzyła usta i “zacięła się”.
- Wezmę to pod uwagę - powiedziała po chwili i uśmiechnęła się lekko dziękując za poradę.

Corday mogłaby udawać, że zawsze znała ten złoty przepis na stanie się ulubionym dzieckiem rodzica, ale oczywiście nie było to prawdą. Doszła do tego zupełnie przypadkiem przy okazji tego, że zaciekawiła ją praca Davida, a później wsiąkła przez to, że ojczym lubił godzinami opowiadać o tym czym się zajmował i robił to w taki sposób, że potrafił zarazić entuzjazmem. No i jako nastolatka uwielbiała jeździć z Davidem na strzelnicę i zawsze wyczekiwała tej rozrywki.
Inspektor niedługo po tym zakończyła przeszukanie pokoju i stanęła przy drzwiach.
- Tak więc dla powtórki: nigdzie nie wychodzisz, nikogo nie zapraszasz i zgłaszasz do mnie wszystko co wygląda podejrzanie - wyliczając na palcach podsumowała Inspektor patrząc dziewczynie prosto w oczy, aż ta pokiwała głową. - Masz mój numer i dzwoń w razie konieczności. Ja teraz pojadę zbadać ostatnie miejsce gdzie się widziałyście i zobaczymy dokąd mnie to pokieruje.

Nie chcąc tracić więcej czasu, Corday pożegnała się z panną Fox i wyszła z pokoju. Po zjechaniu windą, idąc przez lobby wyciągnęła telefon i poinformowała Coopera gdzie będzie ich kolejny przystanek.

***

Okolice lądowiska Masterville to było skupisko kolorowych, kuszących lokali i przybytków mających na celu tylko jedno. Wyciągnąć od nieświadomego nowoprzybyłego jak najwięcej Kardynalskich Koron. Nie wiadomo też z jakiego powodu sporo lokalnych mieszkańców z pełną świadomością również zapędzało się w te okolice. Być może powszechna mentalność przeciętnego człowieka do wydawania wszystkich funduszy i życia z dnia na dzień bardzo w tym pomagała. Corday sama musiała przyznać, że w ten prosty sposób ludzie sami chronili swoje mieszkania przed rabunkiem.

Velvet room pasował do okolicznych klubów, ale miał też swoją klasę. Stojąc przed nim inspektor miała mieszane uczucia związane ze swoimi skojarzeniami. Nie mogła się zdecydować, który z podobnych do siebie przybytków budził w niej większą niechęć. Ten na który właśnie patrzyła, należący do rodziny Bertrand, mającej ponoć powiązania z Bauhausem, czy ten należący do Collinsa.
Usłyszała kroki za sobą. Spojrzała przez ramię na Coopera, który dopiero co do niej podszedł, bo miał problem ze znalezieniem miejsca postojowego. Kiedy stanął obok niej, sięgnęła do kieszeni.
- Szukamy tej dziewczyny - pokazała mu zdjęcie na wyświetlaczu swojego telefonu, który wyciągnęła. - Dziś w późnych godzinach tu się bawiła z koleżanką, którą odwieźliśmy do hotelu. Tu ostatni raz się widziały - w krótkich słowach prowadziła go w temat.
Cooper zerknął na Corday, na neon, z powrotem na Corday i na koniec na drzwi.
- No dobra - powiedział wykonując gest jakby rozprostowywał plecy.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 21-11-2019, 11:37   #170
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Za drzwiami była ciężka kotara, która blokowała dostęp światła i przepływu świeżego powietrza. Po jej minięciu i zanurzeniu się w mrok pomieszczenia, oświetlonego wielokolorowymi światłami sufitowymi, w ucho wpadała muzyka klubowa, a w nozdrza uderzał zapach potu pomieszanego z perfumami. Muzyka była głośna, ale przyjemna. Słuchając jej miało się ochotę poruszać w jej rytmie. Nie było zbyt wiele osób o tej porze. Większość siedziała w lożach, na parkiecie było kilka młodych dziewczyn tańczących w kółku. Wszyscy wyglądali na wstawionych lub byli w trakcie doprowadzania się do tego stanu. Konsoleta DJ’a była pusta więc muzyka musiała lecieć z wcześniej wybranej listy.
Po rozejrzeniu się po sali, która była o połowę mniejsza niż ta w klubie Collinsa, Corday skierowała się prosto do baru.
- Co podać? - zapytał dosyć atrakcyjny barman, który przerwał czyszczenie szklanek na widok zbliżającej się blondynki.
- Whisky z kruszonym lodem - odparła Irya i usiadła przy ladzie. - Tylko daj tą lepszą, niebieską - dodała, dając tym do zrozumienia, że jest klientem z wyższej półki.

Barman nie okazał jednak zaskoczenia i po chwili postawił przed inspektor zamówionego drinka. Już po aromacie Corday nie miała powodów do tego, żeby się przyczepić co do jego jakości. Wypiła niewielki łyk i odstawiła szklaneczkę przed sobą na ladzie.
- Chciałabym pomówić z kierownikiem sali. Będziesz tak dobry i go wezwiesz ? - powiedziała do barmana i uśmiechnęła się do niego miło.
- Jest zajęty, a o co chodzi? - zapytał mężczyzna. Jego uśmiech zmienił się w nerwowy.
- Spokojnie to tylko drobna sprawa, obiecuję że nie zajmę wiele czasu - odparła spokojnym tonem i sięgnęła po swój drink, żeby się napić.
- To zmienia postać rzeczy - powiedział wyraźnie uspokojony i sięgnął po słuchawkę telefonu. - Jest tutaj pewna pani, która chciałaby widzieć się z kierownikiem sali - powiedział do swojego rozmówcy. - Tak - odpowiedział na jakieś pytanie i kierując wzrok na inspektor, a następnie po chwili odłożył słuchawkę. - Zaraz powinien ktoś przyjść - wyjaśnił.

Po kilkudziesięciu sekundach z zaplecza wyłonił się dobrze zbudowany i niebrzydki jak na gust Iryi mężczyzna.


Blondyn rozglądnął się po sali i jego spojrzenie natrafiło na Corday. Zmarszczył brwi próbując sobie coś przypomnieć po czym ruszył w jej kierunku.
- To pewnie pani - powiedział z czarującym uśmiechem. - W czym mogę pomóc?
Inspektor odwzajemniła uśmiech. Od zawsze miała słabość do przystojniaków, więc była to szczera reakcja z jej strony.
- Irya Corday - przedstawiła się na początek. - Miło mi, że znalazł pan dla mnie czas - dodała.
- Patrick Wolf - przedstawił się w odpowiedzi i patrzył z zainteresowaniem na twarz swojej rozmówczyni.
Bardzo chętnie teraz Irya przeszłaby do otwartego flirtu, ale Charles poprzedniego dnia postarał się na tyle, że teraz łatwiej było jej oprzeć się pokusie. Więc ograniczyła się do takiego drobnego i niewinnego. Wypiła jeszcze łyk whisky.
- Chciałabym prosić o drobną pomoc z pana strony - powiedziała.
Patrick przysiadł na sąsiadującym hockerze i oparł się łokciem o blat baru.
- Zamieniam się w słuch - powiedział z dużym, może nawet zbyt dużym zainteresowaniem.
Corday nie miała w sobie nawet cienia skrępowania. Odwróciła się przodem do niego, ze szklaneczką w ręku, która przez delikatne kołysała w dłoni, tak że zawartość cicho szeleściła.
- Szukam pewnej dziewczyny. Ostatni raz widziana była wczoraj w późnych godzinach. W tym klubie - zaczęła. - Chciałabym prosić więc, żeby spojrzał pan w monitoring i podpowiedział mi dokąd mogła się udać, czy z kimś wyszła - wyjaśniła i napiła się kolejny, mały łyk alkoholu.

Na twarzy mężczyzny wymalowała się ostrożność, którą jednak szybko zastąpił wybuch rozbawienia.
- Wiesz ile młodych dziewczyn bywa tutaj każdego wieczoru? - zadał retoryczne pytanie jednocześnie starając się opanować. - Nawet ze szczegółowym rysopisem ciężko byłoby ją tutaj znaleźć. Co do monitoringu to przy tym oświetleniu nie ma żadnej gwarancji aby ją się dało rozpoznać na nagraniu. Możesz coś więcej o niej podpowiedzieć?
Zainteresowanie z jego strony ucieszyło Corday.
- Ta się wyróżniała na tle innych, bo były dwie - odparła żartobliwym tonem i wyciągnęła telefon. Wyświetliła zdjęcie gdzie Catherine z Molly były razem i pokazała je Wolfowi. - Jedna wróciła do domu, z drugą nią ma kontaktu. Ubrane w obcisłe czarne sukienki ledwo zasłaniające tyłek, bawiły się w jednej z tutejszych lóż, zamawiały lepszy alkohol i zachowywały się jak nastolatki spuszczone z bardzo krótkiej smyczy - dodała na koniec z lekkim śmiechem.
Mężczyzna wpatrywał się chwilę w zdjęcie, a jego twarz zdradzała mieszane uczucia.
- Tak, kojarzę je - przyznał po chwili. - Z tego co pamiętam jedna z nich miała o wiele większą chęć do zabawy, a druga była na fochu. Chyba sie o coś popstrykały.
To było ciekawe co powiedział, ale mniej więcej pasowało to do tego co mówiła Catherine.
- Niewykluczone, że to wina identycznych sukienek. Dziewczyny bywają przewrażliwione na tym punkcie - Irya udała powagę mówiąc to, ale jej uśmiech jasno mówił, że sobie żartuje. - Jedna pokłóciła się z gościem, który się do niej dosiadł i wyszła z klubu. Druga została i ktoś jej towarzyszył. Możliwe, że wyszła z tą osobą. Może udałoby się zobaczyć to na monitoringu?
- Mógłbym to dla ciebie sprawdzić, ale to trochę może potrwać - zaproponował z dwuznacznym uśmiechem. - Swoja drogą to co cię z nią łączy?

Mogłaby skłamać i powiedzieć, że jest kuzynką dziewczyn, ale już zdążyła się przedstawić z nazwiska, więc w wolnej chwili mógł je sobie sprawdzić.
- Cóż... Ta która wyszła pierwsza, spanikowała, że ta druga nie odezwała się od tamtej pory. Więc poprosiła mnie, żebym ją znalazła - Irya wolną dłonią sięgnęła pod pazuchę płaszcza i od niechcenia pokazała odznakę policyjną tak, że tylko on ją widział, po czym schowała ją na miejsce. - Byłabym zobowiązana, gdybyś mi pomógł, Patrick - uśmiechnęła się miło.
Wolf wpatrywał się chwilę w odznakę z uwagą.
- Capitol - powiedział w końcu, a w jego głosie Corday wychwyciła żal lub rozczarowanie. - Masz jeszcze jakieś pytania? - nadal był bezpośredni, ale zauważalnie ostrożniejszy.
Inspektor nie szczególnie przejęła się tą zmianą nastawienia, bo zazwyczaj faceci po chwili spędzonej na oswajaniu się z wiedzą o zawodzie jaki wykonywała, wracali do podrywania jej.
- Spokojnie, nie zamierzam gryźć - zapewniła go Irya przyjaznym tonem i z ciepłym uśmiechem. - Słuchaj, dziewczyna nie jest stąd. Najpewniej nie ma nawet za co zapłacić za taksówkę, bo torebkę i telefon zostawiła w aucie. Chciałabym ją znaleźć zanim wpadnie w jakieś kłopoty - powiedziała ze szczerą troską o zaginioną.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172