Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z dziaÅ‚u Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-07-2017, 12:06   #31
 
Goel's Avatar
 
Reputacja: 1 Goel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputację
Kilka dni wcześniej, garnizon wojsk w Nuln

Decyzja o karcerze była skądinąd spodziewaną, acz nie pozbawioną pewnego tragizmu. Oto banda wojskowych żółtodziobów rozniosła na mieczach bandycką szajkę z powierzchownymi wręcz ranami (biorąc pod uwagę stan w jakim zostawili przeciwników) a nagrodą był ... karcer. Było to jednak dość infantylne spostrzeżenie ze strony Abelarda - i konstatując dalej poprawił się, pamiętając pierwotne założenia planu Grubera. Wszak mieli być właśnie rozhulanymi wojakami, którzy pohałasowali w mieście i przez żandarmerię zhaltowani, do karceru zostali wtrąceni.

I niby wszystko się zgadzało, lecz długie godziny aresztu pozbawione możliwości nauki czy rozmowy z garnizonowym medykiem, wydawały się Nossenkrapowi typową stratą czasu. A tego nie cierpiał jak mało czego - często jego flegmatyczność mylono z lenistwem i warcholstwem; nic jednak bardziej mylnego. Cyrulik wolał bowiem wykonywać jedną rzecz a dobrze niźli ciągnąc stado srok za ogon, każdej z aktywności nie przykładając choćby i minimum należytej uwagi.

Wreszcie jednak czas aresztu minął i podłym nastroju lecz nieco bardziej wyspany Abelard ruszył do swoich. Nie musiał długo czekać na informację o rychłym wymarszu - w toku gorączkowych prrzygotowań nie zdążył nawet zajrzeć do lazarety, by zapytać medyka o przydział i możliwość dalszej nauki.

W jeszcze gorszym nastroju, marudny, pochmurny i z "niewystrzelanym" kręgosłupem młody cyrulik zarzucił plecak na grzbiet i wraz z kompanią ruszył ku przeznaczeniu...


Obóz postojowy sił zbrojnych


Drogę cyrulik zniósł okropnie. Nienawykły do ciężkiej, fizycznej roboty już w trakcie samego marszu słaniał się na nogach, jedynie litościwą pomocą kolegów z oddziału wspierany dotarł do popasu. W trakcie budowy umocnień po kilku wywalonych wiadrach ziemi padł na twarz dysząc ciężko - sierżanci odciągnęli chudego cyrulika na bok i wylawszy manierkę wody na jego głowę przykazali odpoczywać. Bo, jak to ujęli, należy teraz do armii - a armia nie lubi jak jej własność w głupi sposób się psuje. To też i cyrulik siedział, dochodząc do siebie powoli, po raz kolejny biczowany wściekłymi spojrzeniami współtowarzyszy muszących odwalać za niego fizyczną pracę...

Wieść o stratowaniu Detlefa dotarła do cyrulika, gdy wraz z Olegiem dyskutowali na temat właściwości leczniczych i rekreacyjnych lulka czarnego, rosnącego w okolicznych lasach. Nim jeszcze zdążył zbliżyć się do krasnala poznał jednak, że niskiemu brodaczowi koń nic nie zrobił - widać khazady ulepione zostały z twardszej gliny niż ludzie.

Wreszcie, słysząc wraz z drużyną rozkaz do pościgu za Allandorem - jak to celnie ujął w rozmowach Detlef: "długouchym burakiem o gębie pełnej mchu a dupie przez byka rozpechanej" - sprawdził stan zaopatrzenia drużynowej apteczki. Słysząc jednak o brakach podstawowych produktów w zaopatrzeniu, zrezygnował z prób uzyskania wsparcia kwatermistrza - pozostały czas poświęcił więc na przygotowywanie szarpii, wygotowywanie starych i rozmowy z Olegiem nad możliwością pozyskania ziół do naparu kojącego w okolicznych ostępach przyrody.

Las, miejsce opróżnienia juków


Abelard nie wtrącał się w dyskusję sierżantów - włączył się dopiero, gdy Oleg zaczął nastawać na imię maga. Zmęczonym acz spokojnym tonem rzekł:

- Panowie ... ekhm: kurwa ... Tracimy czas - obojeście w gospodzie mieli słabsze chwile co do panowania nad własną wolą. A szanowny Diuk to aby w szał jakowyś nie wpadał, że tak zapytam? Więc upraszam, kolego Olegu i kolego Loftus, o przełożenie tych rozważań na czas po zakończeniu zadania. .. A, no tak, znów bym zapomniał ... Kurwa.
 
Goel jest offline  
Stary 27-07-2017, 02:53   #32
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
- Mówiłem, żeby najpierw sprawdzić ostroucha. - warknął Karl, wzruszając ramionami, gdy reszta dyskutowała, jak się zabrać do jego złapania.
- No, ale było, minęło. Teraz, jak mamy za nim iść, to z życiem. Trzeba go dogonić i przycisnąć. Jest sam, w biegu i ucieka na pałę, zasadzka na całą grupę to ostatnia rzecz, jaka może mu się udać. Byle nie zgubić jego tropu. Dawaj na szpicę, Bert, wypatruj śladów, a ja będę pilnował ci dupy. - wyraził swoją opinię, naciągając kuszę i ładując bełt. - Znaczy, za pozwoleniem sierżanta. - dodał, reflektując się, że teraz podobno mają stanowić autentyczny oddział liniowy, zamiast różnorodnej zbieraniny.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
Stary 28-07-2017, 00:34   #33
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Dzień Świąteczny (Festag), 20 Vorgeheim 2522, po ucieczce Allandora
Godzina drogi na północ od Obozu
Okolice Maselhof


Elf najwyraźniej spodziewał się szybkiego przybycia pościgu i to konnego. Juki przejrzał pobieżnie, wywalając większą część ich zawartości na ziemię i zniknął w lesie. Zapewne po raz kolejny przecenił własne znaczenie...

Na miejscu gdzie znaleźli konia podoficerowie i żołnierze wdali się w rozmowę.
Gdy inni dyskutowali, Leo jako pierwszy zabrał się do roboty zamiast do gadania - przeglądnął dokładnie porzucone juki oraz przeszukał miejsce postoju.
Przejrzenie juków nie było łatwe - wciąż były przymocowane do konia. Rannego. A zbliżał się do niego ktoś kto nie bardzo potrafił obchodzić się ze zwierzętami. Ani się skradać.
Walter zdążył tylko syknąć gdy zauważył, że Leo podchodzi do konia od tyłu. Solidny kopniak powinien zgruchotać żebra żołnierza, te jednak chyba miał dość bycia trafianym i odruchowo odchylił się w ostatniej chwili. Był też wystarczająco zręczny by chwycić konia za uprząż i nie dopuścić do drugiej próby kopnięcia. Juki okazały się puste, elf musiał w nich wywalić wszystko szukając przydatnych rzeczy. Za to worek po drugiej stronie okazał się być pełny obroku dla konia. Olstra przy siodle zawierały za to prawdziwe skarby: dwa błyszczące nowością pistolety zostawione przez kuriera i zapomniane widać przez elfa.
Obejrzał sobie też dokładnie miejsce postoju - zawartość juków leżała niedaleko. Znalazł zabrudzone, ale zdecydowanie dobrej jakości zapasowe ubranie kuriera oraz resztki prowiantu, na szybko widać zjedzone lub poupychane do plecaka przez elfa. I nic więcej - kurierzy musieli podróżować szybko, zatem również lekko.

Oleg potrafił podejść do konia cicho i zręcznie, złapał go pewnie za uzdę, nikt się jednak nie zajął raną wierzchowca. Cóż, sam wędrowiec tego także nie potrafił, a ani drużynowy cyrulik ani jedyny potrafiący się opiekować w całej drużynie Walter nie kwapili się do tego. Uczeń czarodzieja proponował wręcz by konia dobić. Były włóczęga tymczasem nie zaprzątał sobie tym głowy - zamiast tego szybko narysował poglądowy plan okolicy, dzięki któremu dowódcy mogli lepiej zaplanować dalsze działania.

Karl Altmeier żałował, że nie sprawdzono powiązań spiczastouchego przed wyruszeniem, ale nic co do tej pory widział nie sugerowało jakichkolwiek związków z kurierem. Przypomniał sobie za to, że rzeczywiście, elf często wspominał o dzielnicy morskich elfów, z której pochodził i w której może teraz szukać ratunku, choćby i mustrując się na jakiś statek płynący w dół rzeki, daleko od pościgu.


***

Gustaw, Loftus, Bert, Leo, Karl Altmeier

Noc z 20 na 21 Vorgeheim 2522
Las w okolicach Maselhof


Bert łatwo znalazł miejsce, w którym elf wszedł w las. Niemalże zbyt łatwo. Elf zachowywał się tak, jakby nie chciał bądź nie potrafił maskować śladów. Szli jak po sznurku.
Żołnierze maszerowali większość dnia do obozu. Potem kawałek w drugą stronę. A teraz dodali do tego marsz w trudnym terenie. To miało prawo zmęczyć każdego. I zmęczyło. Gustaw nadrabiał miną, ale mag zaczął coraz częściej się potykać, a niziołek, który przez większą część dnia robił trzy kroki na każde dwa ludzi, zwymiotował ze zmęczenia. Karl mimo zmęczenia zaciskał zęby i szedł dalej, ale robił to wyłącznie siłą woli. Jedynie Leo trzymał się jakoś, ale oddział wyraźnie zwolnił, a sam Estalijczyk nie był w stanie pomagać wszystkim. W takim stanie i w nocy kontynuowanie podchodów za elfem nie miało sensu. Wasz jedyny tropiciel padał ze zmęczenia, a nikt z pozostałych nie widział w nocy na tyle, by nie potykać się o korzenie i nie wpadać na drzewa. Loftus dzięki swoim czarom przez pewien czas ratował sytuację, ale z narastającym zmęczeniem coraz trudniej było mu utrzymać koncentrację konieczną do ich rzucania.
Zmuszeni do założenia obozu na znalezionej tylko dzięki czarom maga polanie, zakończyli pościg na ten dzień. Gdyby nie znajomość kilku sztuczek przez Berta poszliby spać po zjedzeniu wojskowych sucharów, łowca nagród jednak nie wiedzieć kiedy zdołał po drodze nazbierać jagód, a teraz dał radę rozpalić malutkie ognisko, dające akurat tyle ognia by odstraszać dzikie zwierzęta, a nie dać sygnału wszystkim wrogom w zasięgu dziesięciu mil, że ktoś tu obozuje. Przez całą noc wartownicy słyszeli piski, trzaski, wycia, ale nikt i nic was nie zaatakowało. To jednak nie była zupełna dzicz, zbyt blisko było do siedzib ludzkich by mogły się tu uchować bandy goblinoidów czy watahy wilków. Nad ranem okazało się jednak, że tak blisko siedzib ludzkich może się czaić najgorszy wróg - ludzie właśnie. Najwyraźniej jednak ktoś zdołał dostrzec wąską smużkę dymu.


Pełniący akurat wartę Bert niby to przypadkiem narobił wystarczająco dużo hałasu by śpiący koledzy obudzili się i zobaczyli co się dzieje. Można było dostrzec trzech mężczyzn z napiętymi łukami i jednego z mieczem w dłoni, a także kobietę z pistoletem, skradających się w stronę leżących. A ilu było niewidocznych tego nie wiedział nikt, choć Gustaw spodziewał się przynajmniej dwóch osób "ubezpieczenia". Od co najmniej kilkunastu kroków mieli wszystkich w zasięgu skutecznego ostrzału. Nie było zbyt dużo czasu na reakcję - tylko stojący na warcie Bert oraz leżący Baron i Karl potrafili dzięki bojowemu doświadczeniu przejść od snu do działania natychmiastowo. Leo i Loftus potrzebowali chwili by w ogóle zorientować się co się dzieje.

***


Detlef, Oleg, Abelard, Walter, Karl Topher

Noc z 20 na 21 Vorgeheim 2522,
Trakt na południe od Nuln


Maszerowali większość dnia do obozu, maszerowali całe popołudnie i wieczór, teraz nocny marsz po szlaku dodał swoje. Każdego mogłoby to zmęczyć. Detlef, Oleg, Abelard oraz Walter okazali się jednak ulepieni z dość twardej gliny. Jedynie Diuk zdradzał oznaki zmęczenia. Od czego był jednak koń. Prowadzony za uzdę nie protestował nawet gdy na grzbiecie wylądował mu ciężar w postaci obolałego recydywisty i mimo coraz większego kuśtykania nie spowalniał oddziału. Nad ranem dotarli do miejsca narysowanego wcześniej przez Olega. Khazad żądał przeprawy na miejsce zasadzki i ją dostał.


Półżywi ze zmęczenia i ledwo trzymający się na nogach, ale dotarli. Wiedzieli, że elf przedzierający się przez las z plecakiem nie będzie w dużo lepszej formie. O ile oczywiście nie zdążył już minąć tego punktu... Ku zdumieniu nawet siebie samych, nadal zachowali nieco sił na przygotowanie zasadzki lub dalszy marsz. Nawet Karl wypoczął na tyle by być gotów do działania. Tylko Oleg, całą noc prowadzący wierzchowca uśmiechnął się gdy doprowadził oddział do dobrego miejsca na pułapkę i padł na twarz. Jeśli zdecydowaliby się iść dalej, jego trzeba by nieść lub wieźć. Abelard wiedział jednak, że za jakąś godzinę będzie można kolegę obudzić. Sprawdził przy okazji ranę wierzchowca. Zaczynała śmierdzieć. To nie był dobry znak. Zakażenie mogło zabijać nawet pewniej niż utrata krwi.
 

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 28-07-2017 o 01:20.
hen_cerbin jest offline  
Stary 28-07-2017, 00:46   #34
 
Baird's Avatar
 
Reputacja: 1 Baird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputację
Diuk widząc Abelarda przy koniu zwrócił się do niego życzliwie i głośno.
- Nie mów, że oprócz tego, że żeś medyk, to żeś jeszcze koniował Abelardzie.- Powiedział uśmiechając się szeroko.
- Dasz radę go naprawić? - Diuk zapytał już na poważnie.
 
__________________
Man-o'-War Część I

Ostatnio edytowane przez Baird : 01-08-2017 o 13:14.
Baird jest offline  
Stary 28-07-2017, 11:56   #35
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Wyruszyli tropem elfa. Niziołek prowadził ich gąszczami. Był niski i często któryś z nich obrywał gałązką czy potykał się. Szczególnie kiedy zapadł zmrok.



Zmęczenie dawało się we znaki wszystkim. Sierżant widział jak zaczynają słabnąć. On sam też miał dość na dziś, ale Nuln było za blisko by odwlekać pościg. Każda godzina mogła być na wagę złota.

Zapadła już noc i Baron postanowił rozbić obóz.
- Nie ma sensu. Powpadamy w każdą pułapkę po drodze w takim stanie a i trop łatwo zgubić. Miejmy nadzieję, że grupa Kaprala dotrze po dobrego punktu i pochwyci dezertera.-
Po chwili Loftus ostatkiem sił znalazł polankę. Każdy ostatkiem sił przygotował swoje posłanie. Sierżant tylko wyznaczył warty i sam jako pierwszy podjął się pilnowania ognia i samego obozu.

Gustaw otworzył oczy zbudzony hałasem. Rozejrzał się dyskretnie i ujrzał skradających się ludzi.
- Napad!- Wrzasnął dobywając miecza i tarczy leżących koło posłania. Momentalnie zasłonił się średniej wielkości bojową osłoną i uskoczył ku drzewu. Nie zamierzał być ustrzelony jak zając a drzewo dawało jakowąś osłonę.
- W imieniu armii. Kim jesteście?!- Warknął do skradających się starając się odwrócić uwagę od swoich podwładnych.

Sierżant był gotowy na walkę. Liczył, że kompani także i bandyci spłoszą się ich reakcją. Jeśli jednak zaatakują Baron będzie chciał bronić siebie i podwładnych, ale jeśli któryś zostanie pojmany i zagrażać będzie życie jego bezpośrednio rozważy poddanie się i oddziału.
 
Hakon jest offline  
Stary 29-07-2017, 11:11   #36
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Gdy Bert zobaczył przemykające miedzy drzewami sylwetki, nie spanikował tylko zachował się jak profesjonalista. Ni to krzątając się w poszukiwaniu jedzenia, zaczął szturchać śpiących przyjaciół, wybijając ich ze snu. Sierżant jako pierwszy zorientował się co się dzieje i wszczął alarm. Bert nie czekał dłużej i wycelował naładowaną kuszę w kierunku kobiety z pistoletem.
- Rzućcie broń gamonie! Albo zrobię panience kuku!
 
Komtur jest offline  
Stary 29-07-2017, 22:49   #37
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
- Jeśli w Nuln nie zdobędę potrzebnych rzeczy to się przypomnę Bert. Listy dać Ci jednak nie mogę, nie mam czym ich spisać. Przybory do pisania są zbyt drogie.




Sugestia uśpienia konia aby cyrulik mógł się nim zająć została zanegowana. Uczeń czarodzieja się nie upierał, zastanawiał się jedynie czy jego znakowanie nie przysporzy oddziałowi kłopotów. Ogólnie Loftus był jednak zadowolony. Jego wcześniejszy pomysł został wzięty pod uwagę, a nawet i wykorzystany. Przynajmniej do czasu aż zorientował się, że będzie szedł trudniejszą trasą. Osobiście uważał, że bardziej by się przydał przy zastawianiu pułapki. W gęstym lesie jego umiejętności na nie wiele się przydadzą. Plusem pozostawało weselsze towarzystwo.
Mieszczuch, który nie przywykł do długich marszów był zmęczony jeszcze nim weszli w gęstwinę. Plecak ciążył, przed niższymi gałęziami trzeba było się schylać. Prosty czar jakim jest poblask zaczął być trudny do utrzymania. Latarni wolał nie rozpalać, zbyt często się potykał. Loftus parę razy wpadał w mniejsze lub większe doły, na całe szczęście podpierał się kijem i nie skręcił nogi. Znaleziona polana okazała się zbawieniem i choć mężczyzna nie przywykł do spania pod gołym niebem, usnął prawie natychmiastowo.

Świt przyszedł zdecydowanie za szybko, do tego Truskawa strasznie hałasował. Ritter przekręcił się na bok i już miał mu powiedzieć co o tym myśli, ale gdy spostrzegł trzech mężczyzn z napiętymi łukami ugryzł się w język. Zaspanie nie pozwoliło jednak na szybką reakcję. Loftus podjął działania dopiero pod wpływem krzyku Barona. Zamiast jednak poderwać się na nogi, zebrał otaczające go wiatry magii. Starał się je nagiąć do swojej woli. Wydawało mu się, że leżąc nie powinien zwracać na siebie uwagi. Zaryzykował więc rzucenie czaru odgłos.
- Procidat deceptionem audiunt canetis - wyszeptał.
Jeśli wszystko poszło po jego myśli zaraz za plecami łuczników ryczał niedźwiedź gotujący się do ataku.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!

Ostatnio edytowane przez pi0t : 29-07-2017 o 23:11.
pi0t jest offline  
Stary 31-07-2017, 22:47   #38
 
Ismerus's Avatar
 
Reputacja: 1 Ismerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputację
Walter maszerował razem z resztą drużyny. Elf miał nad nimi najprawdopodobniej przewagę i musieli się śpieszyć, żeby zastawić na niego zasadzkę. Pod warunkiem, że w ogóle będzie tędy szedł. Zawsze mógł wybrać inną drogę niż ta, której się spodziewali.
Na miejsce dotarł ledwo żywy. Usiadł na pniu spróchniałego drzewa, wziął manierkę i napił się łyk wody. Przez chwilę oddychał ciężko, ale powoli oddech uspokajał się. Nadal czuł ból w nogach.
W końcu zebrał dość siły by wstać i podejść do stojących i rozmawiających ze sobą przy rannym koniu Diuka i Abelarda.
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale czy nie powinniśmy zastawiać tej pułapki? Ten przeklęty długouchy w każdej chwili może się tutaj znaleźć.
 
Ismerus jest offline  
Stary 01-08-2017, 11:41   #39
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Rozkazy sierżanta były jasne. Dowodzona przez krasnoluda grupa miała zabrać rannego zwierzaka i zasadzić się dalej w kierunku Nuln na uciekającego lasem elfa. Czekający na podopiecznych Detlef nie uczestniczył w rozmowach o szyku drugiej grupy, zamiast tego uważnie łypał okiem na poczynania zagranicznego cudaka, który majstrował coś przy porzuconym przez elfa wierzchowcu.
- Skubany, wywinął się... - mruknął, gdy czterokopytny nie zdołał trafić kopytem w zbliżającego się od zadniej strony Estalijczyka.

Gdy ten ostatni odkrył lśniące nowością i pachnące smarem pistolety czujny kapral był już w pobliżu.
- Wszystkie fanty zabieramy z koniem. - Oznajmił tak, aby wszyscy przeglądający końskie juki nie próbowali "przykleić" sobie czegoś do rąk. Armia równie surowo ścigała i karała tych, którzy z niej uciekali jak i tych, którzy przywłaszczali sobie jej własność. Oczywiście drugi przypadek nie dotyczył tych, którzy byli wystarczająco sprytni lub mieli "plecy" wśród wyższych szarż. Z kolei oddanie armii wierzchowca z osprzętem mogło pomóc, jeśli przeklęty długouchy jednak im ucieknie. Kolejną rzeczą, jakiej armia nie znosiła były porażki i niewykonanie rozkazów.

Dalszy marsz był ciężki, ale zdecydowana większość utrzymała tempo z czego kapral był całkiem zadowolony. W końcu umgi raczej nie byli znani z tego, że potrafili długo i wytrwale maszerować, a tutaj większość wczorajszego dnia i całą noc dali radę. Nieźle.
- No dobra, żołnierze, dość już buty zdarliśmy. Poczekamy na tego chudego popaprańca tutaj. - Zdecydował ignorując Olega, któremu ziemia uciekła spod nóg.

- Karl i Walter zostaniecie po tej stronie, a ja, Oleg i Abelard zasadzimy się tam. - Wskazał kciukiem przeciwległy brzeg. - Złazimy pod most i siedzimy cicho. Można odpoczywać, ale przynajmniej jedna osoba z każdej grupy ma być na nogach i rozglądać się za elfem lub innym zagrożeniem. Jeśli szyszkojad wlezie na most, to czekamy aż podejdzie do połowy i wyłazimy na trakt. Uszykujcie wszystko, czym można przywalić na odległość, żeby nam menda nie nawiał do wody. Jeśli się podda, to bierzemy żywcem, a jeśli będzie stawiał opór... - nie dokończył, ale wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę, że ten wariant odpowiadałby mu najbardziej.

- Wszystkich innych przepuszczamy nie ujawniając się. Gdyby zrobiło się groźnie, to dawać znaki tym z naprzeciwka albo drzeć mordy. W nietypowych sytuacjach dam wam znać, co robić. Pamiętajcie - nie jesteśmy tu po to, żeby dać się zabić w jakimś cholernym lesie. Jest tyle lepszych miejsc na chwalebną śmierć... - wyszczerzył się.

- Pomóż mi załadować go na konia i chodźmy na drugą stronę. - Powiedział do Abelarda i podszedł do leżącego na ziemi Frietza.

Wierzchowca zamierzał spętać i pozostawić przywiązanego do drzewa w pewnym oddaleniu od drogi. Na tyle jednak blisko, żeby w razie czego móc ruszyć z odsieczą pilnującej go osobie (na zmianę Abelard i Oleg), a ta mogła pomóc na moście, gdy już elf się pojawi. Szczegóły wyjaśnił podczas przeprawy na drugą stronę.

Pozostało czekać.

Frietz musiał odpocząć, stąd Nossenkrap został przydzielony do opieki nad rannym koniem, a Detlef czuwał pod mostem. Dobrze, że był już ranek - łatwiej będzie nie zasnąć.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 02-08-2017, 08:35   #40
 
Morel's Avatar
 
Reputacja: 1 Morel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputację
Frietz słyszał wszystko, ale na prawdę nie miał siły by odpowiedzieć. Chociaż nie miał ochoty zostawać z Kapralem Detlefem - zdecydowanie wolał towarzystwo konia - wiedział, że jeśli teraz oddzieliłby się od reszty to chcąc nie chcąc uciąłby bezczelnego komara i tyle by było z polowania na elfa za tą całą deSercje, cokolwiek to było. A tak mógł chociaż chwilę odpocząć pod czujnym okiem Krasnoluda.
Inną sprawą było to, że urywanie się było dla Detlefa czymś równie abstrakcyjnym jak dla Olega lojalność wobec armii, czy patriotyzm. Włóczęga nawet z zamkniętymi oczyma wiedział, że całe ptactwo w okolicy uleciało przed topornym krasnoludem, a ze śladów, jakie zostawiał można by wyczytać, z czego składało się jego poprzednie śniadanie, a nawet, że w dzieciństwie musiał przynajmniej raz wypaść z kolebki.

- Kapitanie mam pomysł - wychrapiał po chwili odpoczynku unosząc głowę - pójdę w kierunku z którego ma nadejść Allandor i ukryję się, jak Taal przykazał. Minie mnie na pewno, a jeśli zorientuje się, że zbliża się do zasadzki to odetnę mu drogę ucieczki, a przynajmniej go spowolnię. Tutaj się nie przydam. - Oleg przetarł twarz i powoli rozglądając się uważnie wyczłapał spod mostu by zatrzeć zbyt oczywiste ślady pozostawione przez Detlefa, po czym wrócił pod most - jeszcze tylko trochę odpocznę - mlasnął i ułożył się wygodnie.
 
Morel jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest WÅ‚.
Uśmieszki są Wł.
kod [IMG] jest WÅ‚.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
Pingbacks sÄ… WÅ‚.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:22.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172