|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
26-07-2017, 12:06 | #31 |
Reputacja: 1 |
|
27-07-2017, 02:53 | #32 |
Reputacja: 1 | - Mówiłem, żeby najpierw sprawdzić ostroucha. - warknął Karl, wzruszając ramionami, gdy reszta dyskutowała, jak się zabrać do jego złapania. - No, ale było, minęło. Teraz, jak mamy za nim iść, to z życiem. Trzeba go dogonić i przycisnąć. Jest sam, w biegu i ucieka na pałę, zasadzka na całą grupę to ostatnia rzecz, jaka może mu się udać. Byle nie zgubić jego tropu. Dawaj na szpicę, Bert, wypatruj śladów, a ja będę pilnował ci dupy. - wyraził swoją opinię, naciągając kuszę i ładując bełt. - Znaczy, za pozwoleniem sierżanta. - dodał, reflektując się, że teraz podobno mają stanowić autentyczny oddział liniowy, zamiast różnorodnej zbieraniny.
__________________ Now I'm hiding in Honduras I'm a desperate man Send lawyers, guns and money The shit has hit the fan - Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money" |
28-07-2017, 00:34 | #33 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 28-07-2017 o 01:20. |
28-07-2017, 00:46 | #34 |
Reputacja: 1 | Diuk widząc Abelarda przy koniu zwrócił się do niego życzliwie i głośno. - Nie mów, że oprócz tego, że żeś medyk, to żeś jeszcze koniował Abelardzie.- Powiedział uśmiechając się szeroko. - Dasz radę go naprawić? - Diuk zapytał już na poważnie.
__________________ Man-o'-War Część I Ostatnio edytowane przez Baird : 01-08-2017 o 13:14. |
28-07-2017, 11:56 | #35 |
Reputacja: 1 |
|
29-07-2017, 11:11 | #36 |
Reputacja: 1 | Gdy Bert zobaczył przemykające miedzy drzewami sylwetki, nie spanikował tylko zachował się jak profesjonalista. Ni to krzątając się w poszukiwaniu jedzenia, zaczął szturchać śpiących przyjaciół, wybijając ich ze snu. Sierżant jako pierwszy zorientował się co się dzieje i wszczął alarm. Bert nie czekał dłużej i wycelował naładowaną kuszę w kierunku kobiety z pistoletem. |
29-07-2017, 22:49 | #37 |
Reputacja: 1 | - Jeśli w Nuln nie zdobędę potrzebnych rzeczy to się przypomnę Bert. Listy dać Ci jednak nie mogę, nie mam czym ich spisać. Przybory do pisania są zbyt drogie.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! Ostatnio edytowane przez pi0t : 29-07-2017 o 23:11. |
31-07-2017, 22:47 | #38 |
Reputacja: 1 | Walter maszerował razem z resztą drużyny. Elf miał nad nimi najprawdopodobniej przewagę i musieli się śpieszyć, żeby zastawić na niego zasadzkę. Pod warunkiem, że w ogóle będzie tędy szedł. Zawsze mógł wybrać inną drogę niż ta, której się spodziewali. Na miejsce dotarł ledwo żywy. Usiadł na pniu spróchniałego drzewa, wziął manierkę i napił się łyk wody. Przez chwilę oddychał ciężko, ale powoli oddech uspokajał się. Nadal czuł ból w nogach. W końcu zebrał dość siły by wstać i podejść do stojących i rozmawiających ze sobą przy rannym koniu Diuka i Abelarda. -Przepraszam, że przeszkadzam, ale czy nie powinniśmy zastawiać tej pułapki? Ten przeklęty długouchy w każdej chwili może się tutaj znaleźć. |
01-08-2017, 11:41 | #39 |
Reputacja: 1 | Rozkazy sierżanta były jasne. Dowodzona przez krasnoluda grupa miała zabrać rannego zwierzaka i zasadzić się dalej w kierunku Nuln na uciekającego lasem elfa. Czekający na podopiecznych Detlef nie uczestniczył w rozmowach o szyku drugiej grupy, zamiast tego uważnie łypał okiem na poczynania zagranicznego cudaka, który majstrował coś przy porzuconym przez elfa wierzchowcu. - Skubany, wywinął się... - mruknął, gdy czterokopytny nie zdołał trafić kopytem w zbliżającego się od zadniej strony Estalijczyka. Gdy ten ostatni odkrył lśniące nowością i pachnące smarem pistolety czujny kapral był już w pobliżu. - Wszystkie fanty zabieramy z koniem. - Oznajmił tak, aby wszyscy przeglądający końskie juki nie próbowali "przykleić" sobie czegoś do rąk. Armia równie surowo ścigała i karała tych, którzy z niej uciekali jak i tych, którzy przywłaszczali sobie jej własność. Oczywiście drugi przypadek nie dotyczył tych, którzy byli wystarczająco sprytni lub mieli "plecy" wśród wyższych szarż. Z kolei oddanie armii wierzchowca z osprzętem mogło pomóc, jeśli przeklęty długouchy jednak im ucieknie. Kolejną rzeczą, jakiej armia nie znosiła były porażki i niewykonanie rozkazów. Dalszy marsz był ciężki, ale zdecydowana większość utrzymała tempo z czego kapral był całkiem zadowolony. W końcu umgi raczej nie byli znani z tego, że potrafili długo i wytrwale maszerować, a tutaj większość wczorajszego dnia i całą noc dali radę. Nieźle. - No dobra, żołnierze, dość już buty zdarliśmy. Poczekamy na tego chudego popaprańca tutaj. - Zdecydował ignorując Olega, któremu ziemia uciekła spod nóg. - Karl i Walter zostaniecie po tej stronie, a ja, Oleg i Abelard zasadzimy się tam. - Wskazał kciukiem przeciwległy brzeg. - Złazimy pod most i siedzimy cicho. Można odpoczywać, ale przynajmniej jedna osoba z każdej grupy ma być na nogach i rozglądać się za elfem lub innym zagrożeniem. Jeśli szyszkojad wlezie na most, to czekamy aż podejdzie do połowy i wyłazimy na trakt. Uszykujcie wszystko, czym można przywalić na odległość, żeby nam menda nie nawiał do wody. Jeśli się podda, to bierzemy żywcem, a jeśli będzie stawiał opór... - nie dokończył, ale wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę, że ten wariant odpowiadałby mu najbardziej. - Wszystkich innych przepuszczamy nie ujawniając się. Gdyby zrobiło się groźnie, to dawać znaki tym z naprzeciwka albo drzeć mordy. W nietypowych sytuacjach dam wam znać, co robić. Pamiętajcie - nie jesteśmy tu po to, żeby dać się zabić w jakimś cholernym lesie. Jest tyle lepszych miejsc na chwalebną śmierć... - wyszczerzył się. - Pomóż mi załadować go na konia i chodźmy na drugą stronę. - Powiedział do Abelarda i podszedł do leżącego na ziemi Frietza. Wierzchowca zamierzał spętać i pozostawić przywiązanego do drzewa w pewnym oddaleniu od drogi. Na tyle jednak blisko, żeby w razie czego móc ruszyć z odsieczą pilnującej go osobie (na zmianę Abelard i Oleg), a ta mogła pomóc na moście, gdy już elf się pojawi. Szczegóły wyjaśnił podczas przeprawy na drugą stronę. Pozostało czekać. Frietz musiał odpocząć, stąd Nossenkrap został przydzielony do opieki nad rannym koniem, a Detlef czuwał pod mostem. Dobrze, że był już ranek - łatwiej będzie nie zasnąć.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
02-08-2017, 08:35 | #40 |
Reputacja: 1 | Frietz słyszał wszystko, ale na prawdę nie miał siły by odpowiedzieć. Chociaż nie miał ochoty zostawać z Kapralem Detlefem - zdecydowanie wolał towarzystwo konia - wiedział, że jeśli teraz oddzieliłby się od reszty to chcąc nie chcąc uciąłby bezczelnego komara i tyle by było z polowania na elfa za tą całą deSercje, cokolwiek to było. A tak mógł chociaż chwilę odpocząć pod czujnym okiem Krasnoluda. Inną sprawą było to, że urywanie się było dla Detlefa czymś równie abstrakcyjnym jak dla Olega lojalność wobec armii, czy patriotyzm. Włóczęga nawet z zamkniętymi oczyma wiedział, że całe ptactwo w okolicy uleciało przed topornym krasnoludem, a ze śladów, jakie zostawiał można by wyczytać, z czego składało się jego poprzednie śniadanie, a nawet, że w dzieciństwie musiał przynajmniej raz wypaść z kolebki. - Kapitanie mam pomysł - wychrapiał po chwili odpoczynku unosząc głowę - pójdę w kierunku z którego ma nadejść Allandor i ukryję się, jak Taal przykazał. Minie mnie na pewno, a jeśli zorientuje się, że zbliża się do zasadzki to odetnę mu drogę ucieczki, a przynajmniej go spowolnię. Tutaj się nie przydam. - Oleg przetarł twarz i powoli rozglądając się uważnie wyczłapał spod mostu by zatrzeć zbyt oczywiste ślady pozostawione przez Detlefa, po czym wrócił pod most - jeszcze tylko trochę odpocznę - mlasnął i ułożył się wygodnie. |
| |