Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-02-2016, 15:10   #1
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
[Old WOD] Jaki tu spokój... - Wojciech Sykurski



Szpital Wolski, Wola, al. Solidarności, wczesne popołudnie
- Nie taka była umowa. - Piasecki pokręcił głową.
- Ustaliłem namiar na tego Bułę. Ustaliłem jego powiązania z kibolami Polonii. Ustaliłem gdzie mieszkał, oraz punkt zaczepienia w szpitalach. - Cedził Piotr. - Masz swój trop jaki chciałeś. Dzikim fartem wyszperany w notatkach służbowych jakiegoś krawężnika sprzed lat, ale są. Bez dostępu do archiwów byś mógł węszyć i sto lat. Więc się chyba do cholery przydałem?
"Piasek" milczał.
- Tedy umowa była, teraz się wywiąż z obietnicy.
- A co ja mam z tymi info zrobić? Na wózku szukać gnojka? - Marek wskazał swoje biodro.
- A co mnie to interesuje?
- Weź doprowadź do końca to co zacząłeś, a nie będziesz mi tu pieprzył o podrzucaniu tropów. - Detektyw spojrzał uważniej na policjanta. - Zbyt rasowy z ciebie pies by tak odpuścić, co się dzieje?
- Anka. - Piotr usiadł na łóżku ale nie rozwijał tematu.
- Co "Anka"?
- Gówno. Nie twoja sprawa co z moją dziewczyną. Muszę być przy niej. Nawet w pałacyku mnie nie będzie, urlop biorę długi, zabieram ją...
Piasecki zaklął przerywając.
- To robota na grube tysiące i...
- To moja dziewczyna, bardziej w życiu wsparcia potrzebować nie będzie nigdy. - Wasilewski wstał i rzucił teczkę na łóżko.
Staromodny gest, emerytowany gliniarz przyzwyczajony był do takiego ogarniania danych.
- Wypłata będzie po wykonaniu zlecenia.
- Domyślam się, prześlesz mi jakąś dolę później. - Piotr ruszył do drzwi. - I info o Bałałajce. Jak wrócę. Powodzenia Marek, ja więcej ci pomóc nie mogę.
Piasecki myślał intensywnie patrząc na policjanta wychodzącego z sali.




Mieszkanie Sykurskiego, Praga południe, ul. Wiatraczna , wczesne popołudnie.
Rozbudził się nagle. Tląca się fajka przypaliła go w palec. Był lekko wstawiony. Uwielbiał ten stan. Alkohol przy łóżku. W TV leciał właśnie 4 sezon przygód Muldera i Sculy. Miał DVD ze wszystkimi sezonami. Uwielbiał to. Działy się tam rzeczy, które w rzeczywistości nie mają miejsca. I za to lubił ten serial i inne Fringe, czy Supernatural. Lubił uciekać od problemów tego świata do innych światów. Wychodziło mu to lepiej niż kontakt z drugim człowiekiem.

Ostatnia robota opłaciła się, wprawdzie zajęło mu to sporo czasu i ten upierdliwy wyjazd w Pieniny..., ale konto bankowe transfer przyjęło mrucząc jak kot z zadowolenia. Mógł sobie pozwolić na trochę luzu, wszak każdy potrzebuje trochę laby. O ile może sobie na to pozwolić oczywiście. Sykurski mógł.
Skupił się na odcinku “Z Archiwum X”, choć oglądał go już kilkukrotnie. Dźwięk sms wyrwał go ze ślepienia w ekran, odruchowo odebrał i przebiegł oczyma po tekście.


Cytat:
Od ‘nieznany’ [SMS]: Witam, zdecydowałem się napisać do panów, bo cóż - konkurencję trzeba śledzić, a panowie są dobrzy. Mam zlecenie na dwadzieścia tysięcy zielonych, trudna robota, tylko dla najlepszych. Jestem w szpitalu i nie wyjdę za szybko, a klientowi się trochę śpieszy. Panie Sykurski, Panie Mostowiak, liczę na dyskrecję nawet w przypadku odrzucenia propozycji. Leżę w szpitalu na Woli. Marek Piasecki.

Wojtek wpatrywał się na sms w milczeniu. W środowisku prywatnych detektywów panowała swoista hierarchia. Ekstraklasa była topem w skali kraju, taki Rutkowski na przykład (choć akurat ten fagas był w niej dlatego, że szalał medialnie). Niżej byli porządni i naprawdę dobrzy ‘pierwszoligowcy’ wymiatający lokalnie najgrubsze fuchy najbardziej szczodrych klientów. Sykurski należał do drugiej ligi. Solidni wyrobnicy, ponad ‘wymiataczami’ biorącymi wszystko czasem i za psie pieniądze. Nie był w tej swojej klasie nawet zbyt wysoko. Fakt iż zawodowa lokalna elita zwraca się do niego, mile go połechtał, a kasa była spora. Tylko zastanawiały dwie rzeczy. Po pierwsze czemu “Piasek” nie zwrócił się do kogoś na swoim poziomie jak sam ocenił robotę na trudną. Po drugie czemu sms trafił (jak wszystko wskazywało) również do Jeffa?
Niecałe dwa tygodnie wcześniej po jakimś jego ostrym zleceniu pili i miał lecieć poświętować w Bangkoku. Na ile poleciał? Tydzień? Nie dwa. Wychodziłoby że powrót chyba pojutrze.
Wojciech wstał. Wszystko wskazywało, że musi sie doprowadzić do ludzkiego wyglądu. Poczłapał się do łazienki. Elektryczna maszynką przyciął brodę. Nie było sensu jej golić. Niepotrzebna robota. Zrobił sobie kawę ze stojącego na korytarzu ekspresu. Upierdliwe mieć w mieszkaniu ekspres na korytarzu, ale dla kogoś, kto nie zapuszczał się do jego pokoju mogło to sprawiać wrażenie profesjonalnej agencji detektywistycznej. Szybkie Espresso i papieros. Nie można chyba wyobrazić sobie mocniejszego kopa pobudzającego do działania. Skubany Jeff się wyżarł na poprzedniej robocie. Bangkok… dobre 10 kafli za sam samolot tam pewnie jest. Może warto skorzystać i zwinąć mu robotę sprzed nosa. W sumie, skoro Sykurski się już ogolił, to nie było żadnych przeciwwskazań. Zgasił peta we fliżance i wyrzucił go do kosza. Filiżanka trafiła do zmywarki.
Po chwili poprawił włosy i sięgnął po kluczyki. Wiszący obok nich alkomat przypomniał mu, o tym jak spędzał wieczór. Dmuchnał w ustnik. Urządzenie zapiszczało. Jednak był skazany na taksówkę. A tak mało brakowało. Ale nie chciał czekać kilku godzin. W końcu każda minuta przed Mostowiakiem daje mu większe szanse na zarobek w dolarach. Założył kurtkę i zadzwonił po taksówkę. Czekała go wyprawa na Wolę.




Szpital Wolski, Wola, al. Solidarności, wczesne popołudnie
Gdy taryfa odjechała włączając się ponownie do ruchu drogowego, Wojciech stanął pod Szpitalem Wolskim i zapalił papierosa. Nie wiedział ile zajmie mu rozmowa z emerytowanym gliniarzem, a trochę mogło. Nie lubił tego ssania gdy płuca wołały o dym, a organizm wrzeszczał o nikotynę w miejscach gdzie zapalić nie mógł. Trzeba było na zapas. A papieros zawsze skłaniał do przemyśleń. Siedział już w Wawie prawie trzy lata i generalnie jego życie stało w miejscu. Poza konkurowaniem z tym palantem Jeffem każdy dzień wyglądał tak samo. Czasem zlecali mu śledzenie niewiernych żon czy mężów. Wtedy przynajmniej miał jakieś porno w pracy. Reszta to był już chłam totalny. Jakieś korpo, które chciało potwierdzić informacje z CV kandydata. I nagle wszyscy są zdziwieni, że palił trawę w czasie studiów. Zabawne. Przecież każdy pali trawę w czasie studiów. Choć nie każdemu udawało się dotrzeć do takich rzeczy. Sykurski sprawdzał się w tym co robił. I polubił tę robotę. Ale to i tak nie to czego szukał w życiu. W zasadzie jego największym problemem było to, że nie wiedział czego szuka w życiu. Teraz za to chciał dopiec Mostowiakowi.
Wojciech obserwował tlący się papieros w palcach. Spojrzał jeszcze do paczki w kieszeni. Zostało pięć sztuk. Będzie musiał kupić paczkę po wyjściu ze szpitala. Ciekawe jakie rewelacje ma dla niego Piasecki. 20 000 zielonych, to blisko 80 000 złotych. Mógłby wreszcie pozbyć się starego Fokusa. Jeszcze kilka takich tras jak ostatni wypad w Pieniny i w końcu turbo nie wytrzyma. Podobno rozlatuje się po dwustu tysiącach przebiegu. Czyli powinno paść jakieś trzy lata temu. Nie ma co doinwestowywać złoma.
Pytanie co może być tyle warte. Zaginiony celebryta? Nie.. do tego nie brał by ludzi z drugiej ligi. Nagle oczy Wojtka się rozszerzyły. Z kolejnym machem dotarło olśnienie. Przecież Piasek musi zarobić na tym dużo więcej. Skoro szuka podwykonawców. Może wyśledzenie jakiegoś transferu gotówki? Przekręt finansowy? Podsłuchiwanie polityków? Ech, to mogło być wszystko. Póki nie zagada z Piaseckim może się domyślać. Zgasił peta i sprawdził komórkę.


Cytat:
Od Kamila Zach [mail] Witam. Poszukuje kogoś, kto pomoże nam ustalić tożsamość nieuczciwego pracownika działającego na szkodę firmy. Chodzi o sabotaż linii produkcyjnej.. Podobno posiada pan doświadczenie w branży chemicznej. Proszę o kontakt.
Pod tym stopka firmowa i podpis: Kamila Zach, HR.
- Czy te wszyskie mendy z korporacji zaczynają maile od “witam”? I jeszcze ten “pan” - mruknął do siebie.
Odpalił kolejnego papierosa, odwrócił telefon i usiadł na ławce. Takie sprawy były zazwyczaj szybkie. To dość ważne w tej pracy. No i była okazja skutecznie dopieprzyć w mailu korpobabie.

Cytat:
Do Kamila zach [mail]: Dzień dobry Pani Kamilo. Taka usługa wstępnie będzie kosztować 2000zł netto. Wymagamy też dostępu do monitoringu, akt personalnych pracowników. Kwota może ulec zmianie w przypadku znaczącego wzrostu stopnia komplikacji przedmiotu zlecenia.
Pozdrawiam. Wojciech Sykurski
Skończył pisać maila. Zgasił papierosa. Ruszył w stronę drzwi szpitala
.


I wtedy go zamurowało. Ze szpitala wychodziły dwie blondynki. Nie trzeba było być geniuszem, żeby domyślić się, że to matka i córka. Starsza kobieta trzymała pod rękę słaniajacą się na nogach dziewczynę. Niby normalne pod szpitalem i prawie każdy by to zignorował. Ale nie jeśli tymi kobietami były córka i żona. Była żona w zasadzie. Telefon powędrował do kieszeni kurtki. Wojciech szybkim krokiem podszedł do Joanny i Teresy. Zdjął okulary przeciwsłoneczne.
- Hej, co tutaj robicie? Teresa nic ci nie jest? - Położył dłoń na ramieniu dziewczyny, choć jego głos nie wyrażał żadnych emocji.
Joanna odwróciła się zaskoczona, ale zastanawiające było bardziej zachowanie starszej z dwóch jego córek. Teresa wyglądała marnie. Miała na sobie kaptur ale spod niego wydzierała blada twarz a oczy miała mocno podkrążone. Właśnie teraz na widok ojca te oczy rozwierały się w niemym przerażeniu. Dziewczyna odruchowo spojrzała na matkę z paniką, po czym spuściła głowę.
- Już nic, na razie - odpowiedziała Joanna. Ze złością. - A co ty tu robisz? - spytała.
- Jestem tu służbowo. - rzucił lakonicznie. - Co się stało?
Joanna zerknęła na Teresę i zacięła usta.
- Nic - warknęła. Nawet takie empatyczne zero jak Wojciesz widział jednak, ze jest wściekła na córkę, nie na niego. - To powodzenia w służbowych sprawach - dodała na pożegnanie robiąc przy tym ruch jakby chciała odejść i pociągnąć za sobą córkę.
- A co się stało, że trafiłyście do szpitala? Tereska, co jest? - Czuł, że nie doczeka się odpowiedzi. Poświęcił wiele lat, żeby kompletnie spieprzyć relacje ze swoimi dziećmi i żoną. Odprowadzał je jeszcze wzrokiem zanim wszedł do budynku spotkać się z Piaskiem.

W recepcji uczynna pielęgniarka wyszukała na jego prośbę, gdzie przebywa niejaki Marek Piasecki i czy dozwolone są odwiedziny pacjenta. Prywatny detektyw przebywał w jednej z sal zaledwie wczoraj przeniesiony z bloku pooperacyjnego.
Sykurskiego przez chwilę może i korciło by uzyskać jakieś informacje o jednej z pacjentek, jednak podziękowawszy skierował się na razie ku windzie aby wjechać na piętro gdzie leżał “Piasek”. Po kilku minutach zajrzał do salki gdzie stały tylko dwa łóżka, z czego jedno nie zajęte. Emerytowany gliniarz potrafił zadbać o swoją prywatność. Czytał właśnie gazetę ale zauważywszy Wojciecha złożył ją.
- A powitać, powitać… - mruknął. Prawe biodro i nogę miał skryte pod opatrunkami i częściowo gipsem. Prawa ręka też unieruchomiona, coś musiało w niego zdrowo przypieprzyć albo spadł z wysoka.
- Lekarze mówią, że możliwe iż będę mógł jeszcze chodzić. - Zacisnął szczękę. - Bez balkonika - poprawił się.
- Siadaj. - Wskazał miejsce na drugim, pustym łóżku. - Tylko zamknij drzwi.
Sykurskiego w pierwszej chwili zamurowało. Skojarzenie ze Staniszewskim nasuwało się samo. On też oberwał w nogę i zakończył karierę wojskowego. Piasek praktycznie pożegna się z zawodem jeżeli nie odzyska władzy w nogach. Choć z drugiej strony zgromadził już taki kapitał, że może zostać twarzą agencji detektywistycznej i mieć na swoich usługach młode wilki. Ma renomę. Ma kapitał. Wygrzebie się ze wszystkiego. Pewnie przez tę krótką analizę w oczach Sykurskiego nie było widać ani grama współczucia. Podszedł bez słowa do drzwi, które zamkną, a później usiadł na pustym łóżku.
- No to jak zdrówko już wiem. Przejdźmy do szczegółów roboty.
- Nie będę ci tu mówił o dyskrecji dotyczącej tego co zaraz usłyszysz. - Piasek pokiwał głową na tak szybkie przejście do ‘interesów’. - To po pierwsze. Po drugie… Jak Jeff przyjmie ofertę, to będziecie działać równolegle. Który pierwszy ten zgarnie kasę. Straciłem już dość czasu z tym palantem z policji. Śpieszy mi się. Niech to będzie motywacja. Chyba że będziecie chcieli działać razem i podzielić się kasą. Nie wnikam.
Wojciech pokiwał głową. Ręka odruchowo powędrowała do kieszeni kurtki i zacisnęła się na paczce papierosów.
- Dobra, to kwestie do omówienia między mną i Bridgesem, tfu, Mostowiakiem. Co to za sprawa?
- Sprawdziłem klienta, ambasador USA, od wielu lat w różnych placówkach. Japonia, Bliski wschód, Ameryka Południowa. Raczej rotacyjny niż stały na urzędzie. - Zaczął Marek. - Aktualnie konsul w Londynie. Od lat. Widocznie rzucił wir jazd po świecie by się zadekowac na stałe, choć na niższym szczeblu. Ambasada US w GB to gruby motyw, za krótki jest na fuchę tam z samej góry urzędu - wyjaśnił.
Sykurski słuchał z uwagą obracając paczkę papierosów w palcach. W końcu gdy zapadło milczenie rzucił głośne Yhy, jako znak tego, że zrozumiał dotychczasową treść i oczekuje kontynuacji.
- W każdym razie jest dziany i ma koneksje. Na CIA z pewnością nie, ale ma swoje możliwości. Sam szukał pewnego człowieka, nie znalazł. - Piasek skrzywił się leciutko zmieniając pozycję. - To mi dało do myślenia, że robota niełatwa. No i kasa, bo sypie naprawdę ostro zielonymi. Ale kto bogatemu zabroni.
Przerwał przypatrując się Sykurskiemu.
- Szuka jednego typa tu, w Warszawie. Wojciech Kleszcz.
- Zachęcające nazwisko. - Na twarzy Sykurskiego pojawiło się coś na kształt uśmiechu.
- Taaa... - Również uśmiechnął się lekko starszy z detektywów. - Jedyne info o nim, to że zrobił dziecko córce jakiegoś oficjela ze Stanów, gdy ta przyleciała tu na krótkiego tripa. Impreza high class, dzieci dyplomatów poszły w miasto - Piasek poszerzył uśmiech patrząc na Wojciecha czy ten również od razu wychwycił analogię. Jednak jego twarz nie wykazywała żadnych zmian.
- I pewnie nie utrzymuje żadnego kontaktu z matką swojego dziecka, tak?
- Na to wychodzi. Problem jednak w tym, że ten typ to jest jakieś pieprzone widmo. Telefon, rachunki, zameldowanie? Nic. Kompletnie. Urzędy? Też. W policyjnych aktach - nic. Dopiero po głębszym szukaniu jeden policjant jakiego podnająłem złapał coś, ale bardzo niewiele.
- Przekażesz mi to “bardzo niewiele”? Czy może mam zaczynać od zera?
- Przekażę, jasne. Podobno był notowany w bójkach pseudokibiców. W barwach Polonii. I tu najdziwniejsze: trafił do szpitala w stanie krytycznym. Uciekł przed zabiegiem, a po dwóch dniach brał udział w kolejnej bójce.
- A może błąd daty w raporcie? - Sykurski wydawał się nie być zaskoczony rewelacjami.
- Ha, właśnie tę opcję mój kontakt odrzucił dość szybko. W szpitalu zatrzymali jego dokumenty i przekazali policji. Nikt się po nie nie zgłosił od tamtego czasu.
- Po co mu dowód osobisty, skoro nie bierze kredytów ani umów na telefon? Do czego jeszcze można używać dowód? Jakie tam jest zameldowanie?
- Kolonia Sieraków. W pieprzonej puszczy. Chata spalona kilka lat temu. Nikt nie wystąpił o odszkodowanie. - Piasecki tłumaczył z cierpliwością wykładowcy.
- A sprawdzaliście kostnice? Skoro koleś jest kibicem, to może go utłukli i wrzucili do Wisły. Wtedy byłby problem i z wystąpieniem o odszkodowanie w kwestii spalonego domu. No i po portfel też nie miałby jak się zgłosić. - Pragmatyczny do bólu Sykurski postanowił rozpatrzeć wszystkie opcje.
- Niby to jest prawdopodobne, ale myślę, że skubańca nie jest łatwo zabić. Zobacz historię ze szpitala.
- Ty chyba naprawdę nie wiesz jaki burdel mają w NFZ.
- W każdym razie kasa jest za dostarczenie mu tego listu. - Piasek pomachał zdobioną kopertą. Wojciech wyciągnął rękę po list. Obrócił kopertę kilkukrotnie w palcach, po czym chciał schować do wewnętrznej kieszeni kurtki, ale Piasek dał znać, że chce ją z powrotem.
- Ty albo Jeff, zobaczym, który będzie pierwszy - mruknął.
- Powiedz mi jeszcze, jak chłopak z puszczy wkręca się na imprezę dla dzieciaków z ambasady?
- Wkręcił go niejaki Buła. Chodził wtedy z córką atache Norwegii. Mój informator ustalił, że koleś nazywa się Nowakowski. Mieszka na Muranowie. Wypiera się jakichkolwiek kontaktów z Kleszczem. Wszystko masz w teczce.
- Dzięki. Zobaczę czy da się go znaleźć. Aa - Wojciech zatrzymał się w połowie drogi do wyjścia - jak tutaj wylądowałeś?
- Wypadek samochodowy. Pijany skurwiel w Subaru wjechał w nas z mojej strony. Zabawne, bo parę godzin wcześniej mi ktoś wjechał w tył.
- Ciekawe. Szukasz faceta, który sam się leczy. Nagle masz wypadek. Potem drugi. Jak w jakimś “Z archiwum X”.
- Hehe - Piasecki tylko się zaśmiał, a Sykurski wyszedł z jego pokoju kierując się do recepcji.



Teraz była tam inna pielęgniarka, niż ta, która wcześniej skierowała go do Piaseckiego. Póki co szczęście mu dopisało.
- Dzień dobry, nazywam się Wojciech Sykurski. Podobno jest tutaj moja córka, Teresa Sykurska - odruchowo podał dowód osobisty w celu potwierdzenia tożsamości.
- Kim Pan jest dla pacjentki? - pielęgniarka pracująca na recepcji spojrzała badawczo.
- Ojcem. Zazwyczaj to mają na myśli faceci mówiący, że podobno jest tutaj ich córka. - Na twarzy detektywa trudno było szukać jakiejkolwiek zmiany.
- Ojciec zapewne spytał by żony i córki w domu. - Dziewczyna spojrzała na niego uważnie. - Chodzi mi o to czy ma pan prawną opiekę.
- Czyli już jej tutaj nie ma, tak? - Udał, jakby właśnie usłyszał jakąś rewelację. - Czym się teraz taką prawną opiekę poświadcza? Bo jakoś nigdzie nie wymagano ode mnie takiego dokumentu.
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Proszę Pana, jak w bazie mam dane, że niepełnoletnia pacjentka wychowywana jest przez samotną matkę wedle tego co ta sama wypełniła. To coś mi tu nie gra jak nagle przychodzi ojciec. - Spojrzała na niego uważnie. - Z drugiej strony nie ma adnotacji, by nie udostępniać danych ojcu. - Pielęgniarka była trochę zagubiona całą sytuacją, wahała się.
- Tak, jesteśmy z Joanną po rozwodzie. Ona robi wszystko, żeby odciąć mnie od dzieci. Ja muszę wiedzieć, że Teresce nic nie jest. Ma pani dzieci? Wszystko bym dla niej zrobił. Proszę mi powiedzieć, że z małą wszystko ok.
- Nie, nie mam. I… Jest okey, na razie. - Spojrzała na niego uważnie. - Możemy to zrobić tak, że Pan wypisze mi tu szybko podanie o udostępnienie danych szpitalnych Teresy wraz z deklaracją ojcostwa pod rygorem odpowiedzialności za podawanie nieprawdziwych danych. I proszę się z żoną wtedy kłócić, szpital ani ja nie będziemy pociągani do odpowiedzialności.
- Oczywiście - bez zbędnych dyskusji przystąpił do wypełniania papierów.

Pielęgniarka wzięła papiery, po czym wydrukowała kartę pacjenta.
Wojciech przebiegł po niej wzrokiem.
Tereska była na odtruwaniu, a komentarz lekarza na podstawie substancji we krwi wyraźnie zaznaczał LSD i Marihuanę. Pacjentka w szpitalu wylądowała w stanie bliskim przedawkowania.


post by Mi Raaz & Leon
Wątek jest kontynuacją przygody Piotra Wasilewskiego
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 23-02-2016 o 15:44.
Leoncoeur jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:00.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172